teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 109102.90 km z czego 15619.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

łódzkie

Dystans całkowity:10394.60 km (w terenie 1869.20 km; 17.98%)
Czas w ruchu:600:06
Średnia prędkość:17.32 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Liczba aktywności:122
Średnio na aktywność:85.20 km i 4h 55m
Więcej statystyk
  • dystans 146.31 km
  • 2.70 km terenu
  • czas 07:07
  • średnio 20.56 km/h
  • rekord 38.00 km/h
  • temperatura 30.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Szukając pocisków w oparach bzu

Sobota, 20 maja 2017 · dodano: 23.05.2017 | Komentarze 9

Dzień zapowiadał się upalny... postanowiłem więc rypnąć z wiatrem, który rano był średnio silny, południowo-wschodni. Potem wiatr miał słabnąć, kręcić, ale prognozy tuż przed wyjściem z domu sugerowały że w trakcie kręcenia będzie w miarę korzystny. Ostatecznie po kręceniu i pewnym przeszkadzaniu, ustalił się północno-zachodni (czyli korzystny na powrót) i dosyć silny.

Trasa wybrana tak, by zahaczyć o kilka kościołów, z czego w dwóch miałem namierzone pociski (po przeglądzie zdjęć własnych i dostępnych w internecie), ale liczyłem na to że w pozostałych może też coś się znajdzie, tylko jest w miejscu nie objętym zdjęciami.

Chłodzenie:
- termos kawy mrożonej (1l)
- butelka zamrożonej wody (1,5l)
- butelka zimnej wody z lodówki (1,5l)*
- bidon z wodą z lodówki (0,7l)

*) - Ponieważ czasem woda z zamrażalnika za wolno się topi i może zabraknąć jej w stanie płynnym, to zabrałem drugą butelkę niezamrożoną do dolewania... trzeba było jednak dwie zamrożone, bo lód dosyć szybko się stopił, albo za krótko była w zamrażalniku i za słabo zmrożona, albo było tak gorąco (albo jedno i drugie).

Kościół Szlachecki (na pierwszym planie Bzura), kościół oglądany nie raz, więc mała szansa że tam coś jest, ale w jakimś zakamarku mogło się coś schować przed ciekawskim wzrokiem. Ale sprawdziłem że nic nie ma.



W zasadzie miałem zrobić pierwszy postój pod kościołem, ale że był sprzątany i ludzie się kręcili po dziedzińcu, to pojechałem kilka kilometrów dalej by odsapnąć przy cmentarzu z I wojny w Złotej.



A ta kapliczka już co najmniej dwa razy była na blogu.



Jeziorko - a ta kapliczka raz.





Kocierzew Południowy i kolejny kościół. Oczywiście nie zatrzymywałem się przy każdym ciekawym miejscu na trasie, na przykład tutaj nie odwiedzałem kwatery z 1939, którą kilka razy już oglądałem.




I jeszcze pomnik przed szkołą.




Kolejny kościół - Kiernozia.




Tradycyjnie odwiedziłem Panią Walewską, obecnie są nowe tabliczki, mniej klimatyczne w porównaniu z poprzednimi (można je obejrzeć we wpisie na blogu pocztówkowym), nie ma też portretó Marii Walewskiej i Napoleona Bonaparte, które tu wisiały.




W Kiernozi podjechałem jeszcze na kirkut, z którego w zasadzie nic nie zostało, jest tu tylko pomnik Żydów pomordowanych w czasie Ii wojny. Tutaj kolejny postój, korzystam z cienia.




Dzik na rynku w Kiernozi - dzik jest też w herbie Kiernozi.



Zajrzałem na cmentarz z I wojny




A na cmentarzu parafialnym trafiłem na mogiłę, czy też pomnik powstańców styczniowych.




Jeden z grobów na cmentarzu (epitafium - powiększenie)




Osmolin i kolejny kościół



Epitafia obok wejścia (powiększenie - epitafium 1, epitafium 2)



Po drodze ominąłem kilka kwater/cmentarzy z 1939, raz że już je wcześniej co najmniej raz odwiedzałem, a dwa że och zdjęcia już są w bazie cmentarzy na Olsztyńskiej Stronie Rowerowej. Jednak jak niecałe trzy lata temu przejeżdżaliśmy przez Osmolin, Sanniki, Słubice (śladem serii skrzynek poświęconych bitwie nad Bzurą - link do relacji), to w te miejscowości odwiedziliśmy szarówką, albo wręcz nocą... a pech chciał, że prawie wszystkie odwiedzone przez nas wtedy cmentarze były już na OSR, brakowało właśnie z tych miejscowości, gdzie było już zbyt ciemno na robienie zdjęć. No to dziś uzupełniałem, choć warunki też nie były idealne (ostre słońce i silny światłocień).

Oto mogiła zbiorowa na cmentarzu w Osmolinie



No, zaczyna się sezon wielkich wałków



Krzyż choleryczny po drodze



Kościół w Sannikach






Kaplica pogrzebowa za kościołem, a ze dwa metry muru obok niej zabezpieczone przed przechodzeniem tłuczonym szkłem... żeby nieboszczycy nie zwiali?




Miejscowa śmieszka rowerowa



Mogiła z 1939 na miejscowym cmentarzu



I jeszcze taki nagrobek mi wpadł w oko




Na koniec udałem się parku pałacowego (plan parku). W pałacu bawił swego czasu niejaki Fryderyk Chopin, co upamiętnia tablica i dwa pomniki... ten drugi upamiętnia znajomość z pewną guwernantką, według plotek Fryderyk ją uwiódł i nawet miał z nią dziecko.







W miejscu gdzie stał dwór, prowadzone były akurat wykopaliska.




Kamień na którym według legendy miał odpoczywać Jagiełło w drodze na Grunwald.  O ile jest to podawane w wątpliwość, o tyle nie ma wątpliwości, że ja tu dzisiaj odpoczywałem, choć nie na kamieniu, a na jednej z ustronnych ławek. Jako że były to najgorętsze godziny dnia, a miejsce ku temu nastrajało, postój był dosyć długi i z kawą mrożoną z termosu.



Pałac w Słubicach



I kościół tamże




Zniczomat na cmentarzu



Dwie mogiły z 1939





I jeszcze kilka innych grobów (2 i 3 zdjęcie - powiększenie po kliknięciu w fotkę).







Ktoś może potrzebuje krzyża z second handu?



Kościół w Iłowie i wreszcie jakieś pociski - miałem namierzony jeden praktycznie pewny ( w ścianie bocznej) i dwa podejrzane obiekty w fasadzie do sprawdzenia, które na miejscu też się okazały pociskami. Te dwa były mniejszego kalibru, a ten w ścianie bocznej większego.





Na dziedzińcu kościoła pomnik upamiętniający generała Franciszka Włada i pierwotne miejsce jego pochówku. W kjościele jest też jego portret i jeszcze jedna tablica.





Obok tablica upamiętniająca oficera wojsk węgierskich i powstańca



Brzozów Stary - cechą charakterystyczną tego kościoła są wielkie, kamienne przypory na rogach kościoła. Hmm, jeszcze gdzieś podobnie widziałem.




Wyjeżdżając trafiam jeszcze na pomnik upamiętniający niezbyt fortunny zrzut Cichociemnych (tablica informacyjna 1, tablica 2) - zrzut nastąpił pomyłkowo poza Generalną Gubernią i niedługo po zrzucie dwóch z nich zginęło w Brzozowie podczas strzelaniny z Niemcami z posterunku straży granicznej.



Giżyce





Już myślałem, że poza dwoma namierzonymi kościołami nie znajdę dodatkowych pocisków - bo zostało mi na trasie Rybno (namierzone pociski), Kozłów Biskupi (wielokrotnie oglądany i prawie na pewno bez pocisków), oraz właśnie Giżyce... gdzie z tyłu, wysoko wypatrzyłem jeden pocisk.




Pałac w Giżycach



Plantacja dmuchawców



No i wspomniane Rybno - miałem namierzony ten w tympanonie nad wejściem, dowcip polega na tym że  z dziedzińca kościoła jest niewidoczny, zasłonięty przez gzyms, da się go zauważyć dopiero oglądając lub robiąc zdjęcia zza muru kościelnego. Na miejscu wypatrzyłem jeszcze jeden w dzwonnicy (ten był większego kalibru) - obecność tego drugiego potwierdza że ten pierwszy to rzeczywiście pocisk (bo jest tak wmurowany, że można mieć wątpliwości)





A z tyłu przypory podobne do tych z Brzozowa



Pomnik  - o takich tablicach jak ta na pomniku, robiłem kiedyś wpis na blogu pocztówkowym.




Kościół w Kozłowie Biskupim, tyle razy go oglądaliśmy, że zdziwiłbym się gdyby był tu jakiś pocisk (i faktycznie nie było).




Za to są napisy na cegłach, dołki... to w tym kościele jako pierwszym oglądałem te tajemnicze dłoki.






ciana nieco postrzelana.



Cmentarz z I wojny pod Kozłowem, który miał być niby ekshumowany, ale podczas badań archeologicznych okazało się że nie (wpis z zeszłorocznego oglądania wykopanych płyt)




Przejeżdżając przez Babskie Budy, zatrzymałem się przy kapliczce z wazonami ze skorup pocisków... ją już mam obejrzaną i obfoconą, ale na zakończenie dzisiejszej wycieczki była w sam raz.




Podsumowując - wyszło 150% normy, miałem namierzone 2 kościoły z pociskami i 4 pociski (dwa prawie pewne i 2 prawdopodobne), a znalazłem 6 pocisków w 3 kościołach.


  • dystans 82.18 km
  • 7.50 km terenu
  • czas 04:49
  • średnio 17.06 km/h
  • rekord 33.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Weekend 13ego (2): Z Niedzieli na Łęczycę

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 19.05.2017 | Komentarze 14

Łyse Góry - Karsznice - Ambrożew - Góra Świętej Małgorzaty - Podgórzyce - Tum - Łęczyca - Topola Królewska - Kozuby - Dobrogosty - Rybitwy - Kuchary - Witonia - Leszno - Kutno

Wszystkie zdjęcia w albumie Weekend 13-ego

Nocleg w lesie Łyse Góry u stóp wydmy...



Nie, tak nie spaliśmy, to tylko poranne podsuszanie namiotu.



Ambrożew i pierwsze domy z wapienia na trasie.



Na horyzoncie kościół w Górze Świętej Małgorzaty. Dawniej wieś nosiła nazwę Góra pod Łęczycą, a obecną od początku XV wieku. A według legendy góra została usypana za sprawą św. Małgorzaty, która w czasie wędrówki znalazła schronienie w tej wsi (w poprzedniej odwiedzonej ją przepędzili), a ponieważ mieszkańcy zastanawiali się gdzie pobudować kościół, ale nie mogli się zgodzić co do miejsca... rano św. Małgorzata zaczęła sypać kopiec, potem do pracy dołączyli mieszkańcy i tak została usypana góra na której został zbudowany kościół.



I sam kościół (oczywiście pw. św. Małgorzaty) z bliska - ponoć z XIII wieku, ale potem parę razy przebudowany.




Kolegiata w Tumie... do Tumu mamy jakiegoś pecha, jak trzy lata temu tędy przejeżdżaliśmy, to do skansenu nie dało się wejść bo poniedziałek (o pechu skansenowym jeszcze będzie), ani zwiedzić kolegiaty bo poniedziałek. Co gorsza furtka na dziedziniec kościelny była zamknięta i nie dało się obejrzeć kościoła z bliska! Dziś była niedziela i byliśmy tuż przed mszą, toteż kolegiaty znów nie dało się zwiedzić, tylko na szybko zajrzeliśmy do środka... ale przynajmniej z zewnątrz udało się obejrzeć tym razem.



Kościół jest z XII wieku, ale w międzyczasie parę razy niszczony, odbudowywany i przebudowywany... ostatni raz doznał zniszczeń w 1939 podczas bitwy nad Bzurą, a podczas odbudowy dokonano reromanizacji kolegiaty. Jak wyglądał przed wojną, można zobaczyć np. w galerii na fotopolska.





Kamienno-ceglany portal... tutaj w cegle są dołki, które już spotykaliśmy wczoraj na trasie w gotyckich kościołach. Dołki są o tyle tajemnicze, że nie do końca jest pewne jak powstały, a jest kilka teorii na ten temat. Na przykład że formą pokuty było wiercenie takie otworu palcem (lub monetą), stąd nazywa się je dołkami pokutnymi. Inna teoria mówi, iż wierzono w uzdrawiające właściwości sproszkowanej cegły z kościołów i po to ją wydłubywano. Wreszcie wg trzeciej jest to efekt używania świdra ogniowego do zapalania ognia w okresie wielkanocnym.





Dołki w Tumie są o tyle ważne, że mogą nam pomóc w stwierdzeniu która z tych teorii jest bardziej sensowna, zwłaszcza te dołki w bardziej zwietrzałych cegłach. Otóż widać, że dno dołka jest bardziej odporne niż otaczająca go cegła... czy zwykłe wiercenie palcem/monetą dołka jest w stanie aż tak utwardzić jego ścianki? Myślę że raczej wskazywałoby to na działanie świdra ogniowego, czyli że jest to efekt większego nacisku  i/lub wysokiej temperatury.




Dołki znajdujemy też w piaskowcu... a także sporą bruzdę (bruzdy, to kolejny ślad spotykany w murach średniowiecznych kościołów). Tutaj jest legenda, że to ślady diabła Boruty, który chciał przewrócić kościół. Swoją drogą, legenda o Borucie ma chyba źródła jeszcze w wierzeniach pogańskich, bowiem boruta czy też borowy był słowiańskim demonem (takim Dziadem Borowym z Kajka i Kokosza).




To i owo jest jeszcze wyryte w tym piaskowcu.




No i na koniec dołki w głazach narzutowych (min. granitach) użytych do budowy kościoła... choć tutaj mam pewne wątpliwości, czy powstały one tak samo jak dołki w cegłach i piaskowcach - po pierwsze są większe (choć to do sprawdzenia, czy dołki w cegłach dochodzą do takich rozmiarów), po drugie jest tylko jeden dołek na kamień, a nie po kilka, jak to często jest w przypadku cegieł.

Ale jeśli przyjąć, że mają takie same pochodzenie, to do granitu chyba musiało być jednak mocniejsze narzędzie niż palec.



A tak w ogóle to sporo tych dołków zaklajstrowano zaprawą (a czasem nawet wmurowano w nie mały kamyk).




No dobra, w Tumie odwiedzamy jeszcze na cmentarzu kwaterę wojenną z 1939



Drewniany kościół obok kolegiaty.



I skansen... a przynajmniej próbujemy odwiedzić, bo zwiedzić nam się znów nie udaje, przypomnę trzy lata temu też się nie udało, bo był poniedziałek. Teraz gdy dochodzimy wyskakuje pani ochroniarz i informuje że skansen jest od wczoraj zamknięty z powodu wyroju pszczół. Okazało się że wczoraj przyleciał rój pszczół - najpierw ułożył się jak żywy dywan (ponoć w ten sposób chronią królową), a potem umieścił się pod strzechą i w ciągu godziny pszczoły zbudowały gniazdo wielkości arbuza (według słów pani). Wezwali pszczelarza, który je zabrał, ale dziś ponoć znów zaczynają latać jakieś pszczoły stąd znowu został zamknięty.

No cóż, a zatem tylko fotki z zewnątrz i to z pewnej odległości.



A daleko za skansenem widać już wieżę zamku w Łęczycy.




No to w drogę do Łęczycy



Gdzie odwiedzamy zamek, ten od legendy o Borucie (zresztą na pieczątce muzeum jest właśnie Boruta). Ponieważ docieramy tutaj tuż przed otwarciem muzeum i panie dopiero się schodzą, robimy więc sobie mały postój na dziedzińcu, a potem idziemy kupić bilety wstępu na wieżę. Gdy już je kupiliśmy, pani z kasy podchodzi do okna i krzyczy:
- Paniii Baaasiuuu! Na wieżęęę!

I kilka chwil później przychodzi pani Basia z kluczami do wejścia na wieżę.





Parę widoczków Łęczycy z góry.




A tu już ratusz i rynek z dołu.



Na cokole Maryjki z fotki powyżej jest taki oto napis.



Jeden z łęczyckich kościołów, miałem go wcześniej namierzonego jako kościół z pociskami. Gdy przejeżdżamy pierwszy raz obok, na dziedzińcu i uliczce tłum... komunie jakieś, czy co? Gdy przejeżdżamy wracając z cmentarza jest lużniej, ale nadal sporo ludiz i jeszcze ciężko się przedostać przez ulicę z powodu sznuru jadących samochodów. Do tego z tyłu kościół odgrodzony ogrodzeniem z blachy falistej, więc i tak nie udało by się go dokładnie obejrzeć.



Dlatego poprzestajemy na fotce grupy pocisków i nie sprawdzamy czy jest w murach coś jeszcze.... zresztą i tak musimy trafić w nie aparatem robiąc zdjęcia nad ogrodzeniem z blachy trochę na czuja. Tutaj jest o tyle nietypowo, że są wmurowane tuż obok siebie - trzy łuski (co też nieczęsto się zdarza) i jeden pocisk (lub jego skorupa).



Odwiedzamy kwaterę z 1939 na miejscowym cmentarzu




Kolekcja tablic pamiątkowych na ścianie pomnika... to chyba tutaj tradycja, bo na pomniku przy rynku jest ich jeszcze więcej (tym razem tam nie podjeżdżaliśmy, ale oglądaliśmy poprzendim razem.




Za kwaterą zauważyłem jakiś prawosławny krzyż... co prawda ten nagrobek był nieczytelny, ale dalej znalazło się kilka, które dało się odczytać (specjalnie dla wariaga, prawosłane nagrobki z Łęczycy wrzuciłem do osobnego minialbumu)




Trafiłem tam też na dwie mogiły żołnierzy rosyjskich z I wojny światowej - jedna żołnierzy nieznanych, a drugą w której przynajmniej część była zidentyfikowana... przy czym po datach sądząc, byli to zmarli w niewoli niemieckiej. Najwcześniejsza jest data 13.10.1914, kiedy to Łęczyca była zajęta przez Niemców, a kolejne to 20-14.11. 1914 kiedy to Łęczyca była już ponownie zajęta przez Niemców, a potem grudzień 1914, styczeń, luty, maj, październik 1915, aż po luty 1916.





Jeszcze dwa groby z tej części (powiększenie napisów po kliknięciu w obrazek), ten drugi to podporucznik 16 ładożskiego pułku piechoty, co ciekawe data śmierci jest podana w starym i nowym stylu.





W innym miejscu za kwaterą 1939, jest małe lapidarium z nagrobkami z części prawosławnej, ewangelickiej, a może nie tylko.



Jest tu min. tablica porucznika 39 tomskiego pułku piechoty, czy lekarza wspomnianego 16 ładożskiego (ale to już w albumie).



Jeszcze drugi kościół (i klasztor) przed wyjazdem z Łęczycy.



Na wyjeździe spotkaliśmy jakiegoś szosowca z którym chwilę pogadaliśmy.
- Skąd jesteś (nie widział lavinki, która na chwilę została bardziej z tyłu)
- Z Żyrardowa.
- W Żyrardowie jest mocna grupa...
- Żyrardowskie Towarzystwo Cyklistów.
- Tak, właśnie robili kryterium (myślałem, że w okolicy był jakiś maraton ŻTC, ale po sprawdzeniu okazało się że w Mińsku Mazowieckim... chyba że chodziło o Łyszkowice dwa tygodnie wcześniej). A dokąd tera.
- Do Kutna na pociąg.
- Na pociąg?! A ja myślałem, że machniesz rowerem parę setek.
- Ja to bardzo dużych dystansów nie robię, nie ma kiedy... tu obejrzeć kościół, tam zwiedzić muzeum, połazić po cmentarzu, a jeszcze wbijemy się w gruntówy żeby w jakieś miejsce dojechać. W ogóle długo nie mogłem dobić do dystansu 200km choć oscylowałem blisko, dzień się kończył. Dopiero zimą  pewnego Sylwestra, zimą wcześnie się robi ciemno, to potem ani pozwiedzać, ani porobić zdjęć, to pozostaje rypanie.
- W grudniu to zimno. *
- Eee tam, wystarczy się cieplej ubrać... no i odpadają długie postoje. Teraz to za gorąco na jazdę się robi, człowiek by chętniej poleżał w cieniu z termosem mrożonej kawy, a zimą - krótki postój i w drogę zanim wystygnie.
- To ja mam inne podejście do jazdy.

No to se pogadał szosowiec z sakwiarzem ;-) Ale to jest właśnie różnica między uprawianiem sportu a jazdą na rowerze - jazda na rowerze jest środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu, a nie celem samym w sobie, dystans, czas, prędkość średnia to rzeczy drugorzędne. Owszem fajnie przejechać setkę, czy półtorej, bo dzięki temu dalej można dojechać i więcej rzeczy obejrzeć. Przypomina mi się jeszcze czyjś dialog z lavinką:
- Uprawiasz sport?
- Nie.
- Ale przecież jeździsz na rowerze.
- Tak.
- No to uprawiasz sport.
- Nie, ja jeżdżę na rowerze.
- Ale...

Było kiedyś jakieś badanie (bodaj w krajach europejskich) i wyszło a ankiet że Holendrzy (a może Duńczycy) są jednym z najmniej uprawiających sport narodów europejskich... a jednocześnie najczęściej jeżdżącym na rowerze.

*) - to kolejny dowód, że dobrze skalibrowałem termometr rowerzysty.



Dojeżdżając do kościoła w Topoli Królewskiej, okolica jest umajona kolorowymi wstążkami i proporczykami... takie coś raczej rzadko się u nas spotyka, ostatnio widziałem coś takiego na południe od Łodzi.



Sam kościół jest o tyle interesujący, że z przodu wygląda tak:



A z tyłu tak:



Widoczek na dolinę Bzury.



W Kozubach i Dobrogostach sporo domów wapiennych, czasem całe gospodarstwa były wapienne, a nie tylko jeden budynek. Dalej, w następnych wsiach jeszcze z jeden czy dwa takie budynki widzieliśmy ale już zdecydowanie mniej.



Kościół w Witoni, ponieważ zaczęło się robić późno, zdecydowaliśmy się rypać do Kutna szosą główną (na szczęście ruch nie był bardzo duży), a nie dłuższą trasą opłotkami. W ogóle gmina Witonia to jedyna moja nowa gmina na trasie, ale lavinka chyba miała więcej.



Posadzone nowe drzewka... jedno na dziesięć nie uschło.



Stopik na przejeździe, bo akurat ŁKA do Kutna jechało.



W Kutnie nabyliśmy bilety, a potem już spokojnie ruszyliśmy pozwiedzać - pałac



Park pałacowy, obecnie...



A w parku mauzoleum Mniewskich, w którym mieści się muzeum bitwy nad Bzurą. Na stronie muzeum trochę informacji o ekspozycji i trochę zdjęć, a wirtualny spacer tutaj.




Eksponaty generalnie pochodzą z różnych okresów II wojny, nie tylko 1939... oto na przykład radzieckie działo z 1940.



Muzeum jest nieduże - jedna salka na górze, a druga na dole w krypcie. Jeszcze trafiliśmy na wstęp wolny (tylko zapomnieliśmy spytać o pieczątkę).




Odznaki pułkowe i inne, nieśmiertelniki...




Drugi egzemplarz tej tablicy jest na zewnątrz, ale o tym za chwilę.



W krypcie we wnękach urny z prochami Mniewskich i tablica im poświęcona. Poza tym urny z ziemią z miejscowości pola bitwy nad Bzurą, oraz dwie z pól bitewnych 14 pułku piechoty.






Mnie oczywiście interesowały pociski i łuski artyleryjskie, aczkolwiek robiły one głównie jako tło i było w ciemnych kątach.



Tym lepiej wyeksponowanym porobiłem jednak zdjęcia



Gablotka z polskim granatnikiem 46 mm wz. 36 (wiki) i  granat do niego. W tle mamy nabój artyleryjski 75 mm... pocisków i łusek w okolicach tego kalibru (75-77mm) jest najwięcej wmurowanych w kościoły i inne obiekty, zdaje się że tego typu dział było najwięcej. Ciekawostką jest, że po I wojnie armia polska miała niezły misz-masz w artylerii dysponując działami z armii zaborczych, ale też np. francuskimi. I tak te francuskie miały kaliber 75mm, rosyjskie 76,2mm, austro-węgierskie 76,5mm, niemieckie 77mm.

W 1939 w użyciu były zasadniczo te francuskie 75mm i rosyjskie przekalibrowane na 75mm (poprzez wymianę rdzenia lufy, albo przez umieszczeniu w lufie specjalnej koszulki). Kilka ciekawych zestawień uzbrojenia w 1939 na tej stronie.



To chyba granat moździerzowy 81mm (chyba, bo na karteczce jest błędnie 46mm), mniej więcej coś takiego tkwi w kościele w Kompinie (ale może też być niemiecki, 81,4mm).



Pomnik i w tle mur pamięci z kolekcją tablic.




Tutaj drugi egzemplarz tablicy która jest umieszczona w mauzoleum.



I nie jest to wyjątek, bo znalazłem tablicę jaka jest na pomniku w Skierniewicach.



A tak wygląda ta skierniewicka.



I druga bliźniacza upamiętniająca 25DP, być może drugi egzemplarz jest (albo był, bo nie udało mi się wyszukać) w Krotoszynie, Kaliszu lub Ostrowie (takie miejscowości są wymienione). Wyguglałem jeszcze jeden duplikat z Poznania, ale może ich być tam więcej, nie sprawdzałem wszystkich



No i na dworzec na pociąg - tutaj Elf Kolei Wielkopolskich.



Szynobus Kolei Mazowieckich do Sierpca.



A my jedziemy trochę zmodernizowanym EN57 Przewozów Regionalnych w nowym malowaniu PolRegio. Pociąg nagrzany na słońcu, toteż w środku jest duszno i gorąco... otwieramy okna, ale i tak czekamy na odjazd na zewnątrz (opóźniony 16 minut, bo przepuszczał jakiś spóźniony pospieszny). Niestety w pobliżu przedziału rowerowego siedzenia po zacienionej części pociągu zajął jakiś facet (następne były za kiblem i następnym pomostem, skąd nie widzieliśmy rowerów). Na szczęście gdy pociąg ruszył, facet zaczął marudzić że za bardzo wieje, zamknął okno które on otworzył, ale jeszcze pozostały dwa po naszej stronie... dla nas było wreszcie w sam raz. Po paru chwilach ten facet w końcu się zebrał i poszedł do innego przedziału (a pociąg pustawy, więc miał w czym wybierać), a my mogliśmy zająć miejsca zacienione w przeciągu..

Swoją drogą zabawne - facet w długich spodniach, czarnej bluzie z długim rękawem (a może nawet to był sweter) i mu było za zimno... a my w krótkich rękawkach, spodenkach, w sandałkach i było nawet trochę za ciepło. Co mi przypomina jak jechaliśmy w  jeszcze większy upał marszrutką na Ukrainie, można było się ugotować, ale jak otworzyliśmy okna to zaraz babcie okutane w swetry rzuciły się żeby zamykać.



W Skierniewicach przesiadka - to znaczy lavinka przesiadła się w pociąg do Żyrardowa, a ja podjechałem rowerem.

Podsumowując, znaleźliśmy lato... upał, komary, pokrzywy i co tam jeszcze. Lato jak nic.


  • dystans 90.52 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 05:06
  • średnio 17.75 km/h
  • rekord 38.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Weekend 13ego (1): Z Soboty na Piątek

Sobota, 13 maja 2017 · dodano: 16.05.2017 | Komentarze 17

Żyrardów >>> Skierniewice - Maków - Pszczonów - Łyszkowice - Domaniewice - Chruślin - Sobocka Wieś - Sobota, -Walewice - Bielawy - Stary Waliszew - Piaski Bankowe - Oszkowice - Piątek - Pokrzywnica - Czerników - Łyse Góry

Wszystkie zdjęcia w albumie Weekend 13-ego

Wyjazd prawie zaczyna się feralnie (potem orientujemy się, że jest sobota 13-ego), ja wychodzę trochę wcześniej żeby podjechać na rynek po chleb (bilety już wczoraj kupiliśmy) i potem na dworzec. Zbliża się godzina odjazdu, już widać światełka pociągu, a lavinki jeszcze nie ma... w końcu widzę że jedzie! Dobra, łapię za rower... a lavinka gdzieś mi zniknęła. No zbiegam z peronu, patrzę, a ona zamiast wchodzić na peron 1, znosi rower do tunelu prowadzącego na peron 2. No to krzyczę i biegnę wnieść rower z powrotem na górę... wpadamy na peron 1, gdy pociąg już stoi - tylko  jedna jednostka. Na szczęście nie musimy do niego dobiec, bo końcówka składu jest obok nas, nie szukamy rowerowego tylko wpadamy w pierwsze lepsze drzwi, ufff.

Zresztą jak rano w ciepły weekend jest jedna jednostka, to 6 stojaków na rowery to i tak za mało... praktycznie na każdym pomoście są upakowane jakieś rowery, na poniższym zdjęciu widoczne są cztery.



Po nieco nerwowym starcie, spokojnie wysiadamy w Skierniewicach. Na sąsiednim peronie stoi pociąg do Kutna, może tym składem będziemy jutro wracać z Kutna?



Jedziemy na Maków, a po drodze zauważamy takie coś... to jest przemalowany wagon WuKaDki, która przeszłą na nowe składy, a stare zostały wyprzedane, albo zezłomowane.  Ale w oryginalnych barwach było mu ładniej.



To chyba stacja przesiadkowa z kolei normalnotorowej na bardzo-wąsko-torową... WuKaDka, żurawie wodne i ławki są normalnych rozmiarów, zaś  parowozik i latarnia są bardzo wąskie... znaczy małe.




Jak robiliśmy zdjęcia, zatrzymał się jakiś rowerzysta... jak się okazało, jedziemy w to samo miejsce, znaczy do Kutna na pociąg, tylko że my nieco naobkoło w dwa dni, a on dzisiaj. Ale początek trasy ten sam, tak poznaliśmy Krzyśka z Grodziska (który zresztą chyba jechał tym samym pociągiem co my)... w sumie dalej do Pszczonowa pojechaliśmy dalej. Okazało się, że Krzysiek zbiera pieczątki na... plebaniach. Nie wiedziałem, że plebanie mają swoje pieczątki, to znaczy można było przypuszczać że jakieś mają, ale nie wiedziałem że ozdobne (trochę na wzór schroniskowych, czy muzealnych).



Pszczonów - pierwszy z gotyckich kościółków na trasie (z neogotycką dzwonnicą)... ostatnio jak tu byłem, to kościół był w rusztowaniach i remoncie. Tu robimy sobie pierwszą rozwałkę i dopada nas sobota 13-ego, bowiem lavinka orientuje się że zgubiła kurtkę, którą wiozła na sakwach i karimacie. Nim się zastanowiłem, złapała rower i pojechała z powrotem jej szukać... gdyby nie to, może bym zdążył zaproponował, że to ja podjadę poszukać. W międzyczasie Krzysiek zdecydował że jedzie dalej, a lavinka nic nie znalazła.





Jedziemy dalej - Łyszkowice i pomnik z tablicami upamiętniających mieszkańców poległych w wojnie polsko-bolszewickiej. 2,5 roku temu pomnik na nowo został odsłonięty, po tym jak po wielu latach tablice wróciły do Łyszkowic (o ich losach pisałem kiedyś na blogu pocztówkowym).



Rzut okiem na kościół, również z międzywojnia... co ciekawe, kilkanaście lat temu (a może więcej) kościół wyglądał zupełnie inaczej - foto na wiki. Przez dłuższą chwilę, nawet sprawdzałem, czy to na pewno ten sam kościół... można dać zadanie "znajdź 10 różnic". Tu trzeba przyznać, że remont wyszedł kościołowi na dobre.



W temacie gmin... aha, po drodze dogonił nas Krzysiek, który się zasiedział na plebanii w Łyszkowicach, bo go ksiądz poczęstował ciasteczkami.



W Domaniewicach jest sanktuarium, którym jest... kaplica. Tutaj też ostatni remont zrobił jej dobrze (foto wiki sprzed kilkunastu lat), wcześniej była pomarańczowa w takim kolorze jak murek, a prezbiterium było otynkowane - teraz po usunięciu tynku odsłonięty został mur, który został wykonany z rudy darniowej i cegły





By powiększyć epitafium - kliknij w zdjęcie.



Kawałek dalej jest właściwy kościół.



Mały fotostop przy ruderce po drodze.




Kościół w Chruślinie




Tutaj mogliśmy pokazać Krzyśkowi dlaczego tak dokładnie oglądamy mury kościołów - jak to w gotyckim kościele były tzw. dołki pokutne (o nich będzie później) choć niezbyt dużo i niezbyt okazałe, były napisy na cegłach, a nawet trzy rozety.




Znalazły się nawet dwa pociski artyleryjskie (średnica 7cm z hakiem, więc kaliber pewnie 75-77mm). No i pytanie z której wojny, bo tutaj toczyły się walki w 1914 i 1939, a wzmianek o zniszczeniu/uszkodzeniu kościoła nie znalazłem. Oglądając mur, widać ze w tych miejscach były wybite mniejsze lub większe dziury, więc pewnie uzupełniając te luki wmurowano pociski. Znalazłem zdjęcie kościoła z międzywojnia (na fotopolska), niestety niewiele tam widać, poza tym że w kilku miejscach są wyraźne płaty naprawionego muru (wale nie jest wykluczone że w 1939 kościół nie oberwał znowu)




My dalej jedziemy na Sobotę i Bielawy... a Krzysiek na Bielawy i Sobotę. Niby to samo, ale dalej ruszamy w innym kierunku i lepie pasuje tak lub tak, dlatego teraz się rozdzielamy i jedziemy dalej.

Fotka z cyklu "policz bociany".



Przekraczamy Bzurę



No i jesteśmy w Sobocie - instalujemy się w parku, na ławeczce pod pałacem.




Po odpoczynku jeszcze trochę kręcimy się po okolicach parkowych



Sobota, Gorzelnia, Fajrant!



Tutaj można było się chyba upić oddychając samym powietrzem... a jak ktoś miał pecha, to od razu dostać kaca. Napotkaliśmy mobilny ul i niewątpliwie odkryliśmy tajemnicę robienia miodu pitnego... to co można przeczytać o wytwarzaniu miodów, to oczywiście pic na wodę fotomontaż i ma na celu zmylenie konkurencji. Tak naprawdę stawia się ule pod działającą gorzelnią, a pszczółki same sycą miód dosłownie z powietrza, potem wystarczy wybrany miód rozcieńczyć i gotowe.



Stadnina koni... mechanicznych. Myśmy nawet takiego konia ujeżdżali - stary, spokojny i nienarowisty.





W parku jeszcze kwitną mlecze, ale podczas weekendu większość zmieni się w dmuchawce.



Pora przemieścić się pod kościół w Sobocie.




Na tym głazie z lewej ud  góry też są wykute jakieś napisy.



A by powiększyć epitafium - kliknij w zdjęcie.




Jeszcze drewniana kaplica cmentarna i ruszamy na Piątek



Ale po drodze mały stopik pod pałacem w Walewicach. Niby statnina, a koni ni ma... w całej okolicy udało się ledwie jednego konia na wybiegu wypatrzeć.




Ponieważ jesteśmy już na polu bitwy nad Bzurą, jedziemy na cmentarz z 1939... tak nam się wydawało z wyglądu, ze to cmentarz i bywa tak określany tu i ówdzie, ale z innych źródeł wynika że to tylko pomnik i miejsce pamięci... i chyba tak właśnie jest. Za to przegapiliśmy cmentarz na którym ponoć są pochowani powstańcy styczniowi i żołnierze napoleońscy. No tak to jest, że dopiero szukając informacji po wyjeździe człowiek dowiaduje się co przegapił... no cóż, jest czego szukać następnym razem.

Patrząc na mapę topograficzną - pomnik 1939 jest zaznaczony bardziej na południe, cmentarz zaznaczony jest na skraju lasu przy drodze i jeszcze jakiś kopiec (?) z krzyżem w głębi lasu. Może są tam dwa cmentarze - eden na rogu lasu (faktycznie tam jest jakby polanka, ale niczym chyba nie oznaczona), a drugi w głębi?



My widzieliśmy tylko ten drugi krzyż przy samej drodze, może też ma jakiś związek z mogiłami.



No i postój przy pomniku z 1939... te rzeźby sprawiły że poczuliśmy się jak dwa tygodnie temu na majówce pod Łukowem. Trochę one tu już stoją, na pewno były w 2008.





Nim opuściliśmy Walewice, zauważyliśmy... rakiety na końskim torze przeszkód (edit: jak podpowiedział jeden z czytelników, są to zewnętrzne zbiorniki paliwa, prawdopodobnie do MiGa-21)




Jaki koniec? A był w ogóle początek?



Bielawy cmentarz... kaplica grobowiec.



I kwatera z 1939 (tym razem na pewno, a nie żaden pomnik). Akurat tutaj byliśmy 3 lata temu (relacja na bikestatsie)



Kolejny gotycki kościółek... trzy lata temu nie dostaliśmy się na teren, uznaliśmy że furtki są zamknięte (po tym jak się odbiliśmy w Tumie, było to uzasadnione podejrzenie), a poza tym byliśmy już zmęczenie sporym dystansem tego dnia i w ogóle trzydniówką, spory dystans jeszcze nas czekał, a jak się szarpałem z furtką jakiś pies ujadał mi za plecami...

Teraz myślę, że może był zamknięty, ale polegliśmy na furtce bo ma dosyć skomplikowany system zamykania i trzeba na spokojnie odciągną to, tamto, pociągną to tam... i otwarte ;-) Dziś też początkowo myśleliśmy że zamknięte, ale po dokładnym obejrzeniu, analizie i kilku próbach udało się wejść.




W kościele sporo tzw. dołków pokutnych - choć teorii na temat ich powstania jest w zasadzie kilka i do końca nic nie jest pewne... ale o tym jeszcze będę pisał następnego dnia. Zwłaszcza w murach prezbiterium jest ich dużo i to skupionych na pojedynczej cegle i jej okolicach. Oprócz wschodniej części, jeszcze trochę jest w południowych murach kościoła.




Poza tym wmurowanych jest kilka brył rudy darniowej.




Rzut okiem za mur kościoła



Kolejny fotostop w Starym Waliszewie  i cmentarz wojenny z 1939





Oraz kolejny pod kościołem, tym razem drewnianym



Obok kaplica grobowa Wilxyckich (powiększenie epitafium po kliknięciu w zdjęcie).




Obok jeszcze pomnik mieszkańców poległych w latach 1918-20 (też klik powiększający)



lavinka w rzepaku



Kawałek jedziemy szlakiem rowerowym... co prawda prowadzi gruntówami, ale tutaj żeby objechać asfaltem, to chyba musielibyśmy się cofnąć, albo sporo nadrabiać i to często z bocznym lub paszczowym wiatrem. Po drodze takie coś:



Gruntówa utwardzona tłuczniem jest dosyć wertepiasta z mnóstwem dziur... ciekawe jest to że jest to dla okolicy droga główna, ale dróżki boczne odchodzące od niej mają asfalt, a ta nie. Toteż telepiemy się dziurawą, rozjeżdżoną gruntówą.

Dalej zaczynają się nawet prehistoryczne relikty asfaltu (fotka w miejscu lepiej zachowanego), ale często mniej wertepiasta jest gruntówa obok.



Kościół w Oszkowicach i dwie dzwonnice




Oraz mogiła zbiorowa z 1939 na pobliskim cmentarzu.



A stąd już szosą główną na Piątek.



Fotka w pomniku geometrycznego środka Polski (choć ponoć wypada gdzieś pod Piątkiem, a nie na tym placu) z mapą od huanna... To w ramach popularnonaukowego sformułowania matematycznego twierdzenia o punkcie stałym:

"Jeśli lecisz samolotem/helikopterem/balonem/itp. nad jakimś obszarem i dysponujesz mapą tego terenu, to jeśli zrzucisz tę mapę to upadnie ona tak, że dokładnie jeden punkt z mapy spadnie na odpowiadający jej punkt w terenie".



Punkt skrajne służące do wyznaczenia środka... które są położone tak, że środek Polski wypada w miarę sensownie i to nawet w Polsce ;-)



Rzut okiem na kościół... też gotyck, ale otynkowany. Lepszego zdjęcia nie dało się zrobić, bo była msza i uliczka zastawiona samochodami.




Rowerowy środek Polski



I jeszcze kościół mariawicki



"Pomnik Chwały 14 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty Armii Poznań".





Ziemia z pola bitwy (a dokładnie z Piątku, Mąkolic, Bielaw, Łęczycy, Koźla) jest umieszczona w gablotce w łuskach artyleryjskich, zaczopowanych kawałkami drewna udającymi pociski.

I teraz pytanie, czy takie łuski dopisywać do mojej listy pocisków? Zasadniczo większość z listy jest wmurowana, ale jeden czy dwa są zawieszone na ścianie na łańcuszku... z drugiej strony te łuski są w miarę nowe, bo pomnik odsłonięty w 1989. Sam nie wiem, na razie dopisuję do listy, ale jeszcze się zastanowię.




Kościół cmentarny w Piątku




No i dziś to już tyle, jeszcze tylko dojechać do lasu na nocleg i obiadokolację.


  • dystans 103.38 km
  • czas 05:29
  • średnio 18.85 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Do Łowicza poszukać pocisków

Niedziela, 7 maja 2017 · dodano: 11.05.2017 | Komentarze 11

Pogoda niespecjalna - dosyć zimno, wiatr średni, przelotne mżawki przez cały dzień... w sam raz żeby jeździć na rowerze, bo aura do dłuższych rozwałek nie zachęca.

Rzepak kwitnie



Dziś do Łowicza. Miasto ucierpiało w czasie walk zarówno w 1914, jak i 1939, toteż postanowiłem sprawdzić czy są pociski w kościołach. Co prawda miałem je już obfocone, np. podczas wycieczki W 9,5 kościoła przez Łowicz, ale nic nie zastąpi obejrzenia murów na miejscu, zwłaszcza że często nie miałem zdjęć wszystkich ścian. W jednym kościele udało mi się na zdjęciach dostrzec pociski, w innych jakieś podejrzane pypcie, które trzeba było na miejscu obejrzeć.

Na początek kościół św. Leonarda - Podczas I wojny światowej został dość poważnie zniszczony i zagospodarowany przez Niemców ponownie na składy wojskowe. Odnowiony po 1918 r. został poważnie zniszczony we wrześniu 1939 r.  (źródło: wiki Łowiczanina). Mimo to, żadnego wmurowanego pocisku tu nie znalazłem.



Aż się zdziwiłem, że widać stąd kościół mariawicki... otóż wyburzono część gmachu Mazowieckiej Wyższej Szkoły Humanistyczno-Pedagogicznej... mam nadzieję że wyburzą też tę część z prawej, bo budynek (wybudowany w 2001) jest wyjątkowo paskudny. Tak na marginesie aż się zdziwiłem, nie śledziłem losów tej uczelni, ale  wydawało się że nieźle się rozwija... i tak chyba było (tutaj wykaz kierunków sprzed kilku lat), ale już co najmniej 4 lata pojawiły się informacje o zamykaniu szkoły. Ostatecznie została przejęta przez uczelnię z Kielc, a obecnie istnieje w Łowiczu w szczątkowej formie (kierunek rolnictwo).



Nie mam informacji o jego losach i ewentualnych zniszczeniach w czasie wojen, ale zupełnie bez uszczerbku chyba nie wyszedł, bo mury są wyszczerbione tu i ówdzie od ostrzału chyba właśnie. pocisków jednak nie stwierdziłem.



Kościół i klasztor bernardynek - oto co znalazłem o losie klasztoru w czasie wojen: 1914-15 W czasie działań wojennych zabrakło w mieście żywności, opału i nafty. Znikły więc drewniane ogrodzenia w mieście, także wszystkie drewniane zabudowania gospodarcze w ogrodzie bernardynek, rozebrane na opał. W klasztorze wyrywane były drzwi i deski z podłóg. W kościele bernardynek w czasie działań wojennych zorganizowano szpital wojskowy. Zwożono do niego rannych żołnierzy, kościół był więc zanieczyszczony, a ściany zadymione od pieców, jakie stawiano dla ogrzania rannych.(źródło: strona bernardynek),  jest też o o 1939: Dla Łowicza dniem przynoszącym największe straty był 6 września. Fale samolotów niemal bez przerwy zrzucały swoje ładunki na miasto. Łowicz płonął od rana. Zbombardowany został a następnie obrzucony bombami fosforowymi szpital św. Tadeusza, który całkowicie spłonął. Rannych znoszono do klasztoru bernardynek, również szpital powiatowy tu się zakwaterował. W celi przy furcie klasztornej zorganizowano salę operacyjną, w sąsiedniej celi mieszkał lekarz (dr Stanisławski, późniejszy lekarz szpitala w Głownie), dalej była kancelaria szpitala oraz przychodnia, a chorych umieszczano w salach budynku szkolnego bernardynek. Klasztor również miał dużo zniszczeń – wyrwany dach i szyby w oknach, poszarpane ściany, w kościele – poszarpany sufit, wyrwane dwa okna i pęknięty łuk tęczy. (źródło: strona bernardynekwiki Łowiczanina)

Na ile to było możliwe, obejrzałem z dostępnych stron kościół (np. z daleka zza muru), ale pocisków nie stwierdziłem.



A teraz pewniak - kościół pijarów w którym wypatrzyłem an zdjęciach dwa pociski w fasadzie. Pod dokładnym obejrzeniu dookoła, stwierdziłem że są to właśnie dokładnie te dwa. Kościół ucierpiał w czasie obydwu wojen: Na początku I wojny światowej kościół ucierpiał ponownie, na skutek niemieckich pocisków, które przedziurawiły fronton, zrujnowały dach i okna. (...)  Podczas II wojny światowej w kościele wybuchł pożar i zawaliło się częściowo sklepienie nawy głównej, a w nawie zachodniej powstało głębokie poprzeczne pęknięcie.  (źródło: wiki Łowiczanina)



Na poniższych zdjęciach tego nie widać (może trochę na powyższym), ale ten górny jest większego kalibru.





No i docieramy do bazyliki katedralnej. W czasie I wojny chyba nie doznała zniszczeń, znalazłem tylko taką wzmiankę Dużym zagrożeniem dla kolegiaty w grudniu 1914r. było umieszczenie tu Rosjan - jeńców wojennych, którzy we wnętrzu palili ogniska, na szczęście w porę ich usunięto. (strona katedry - przewodnik). Oberwała za to w 1939 Działania wojenne w czasie II wojny światowej nie oszczędziły ani Łowicza, ani kolegiaty. W czasie wrześniowej Bitwy nad Bzurą ostrzał artyleryjski spowodował pożar, w wyniku którego poważnie uszkodzone zostały dach i wieże. (strona katedry - historia). Zdjęcie zniszczonej katedry - na fotopolska.



Tutaj miałem wypatrzone jakieś pypcie wysoko w murach kościoła, ale po zzoomowaniu okazało się że to coś innego (pociski nie są zazwyczaj nawet w przybliżeniu kwadratowe).



Za to znalazłem dwa pociski w dzwonnicy, która kiedyś była bramą na cmentarz obok kościoła.




Kilka tablic na zewnątrz katedry, jest ich tam więcej, ale nie wstawiałem wszystkich... podeprę się tylko cytatem z przewodnika Oprócz już wymienionych, w kolegiacie umieszczono cały szereg tablic nagrobnych, inskrypcyjnych, erekcyjnych, poświadczeniowych i historycznych dawnych i współczesnych, ale opisanie ich wszystkich nie jest możliwe ze względów objętościowych. Z tych samych względów podając tytuły i zasługi zmarłych, które w inskrypcjach są niezwykle rozbudowane, przekazaliśmy na ogół tylko funkcje związane z kolegiatą i Łowiczem.





Skoro już przypiąłem rower, żeby na spokojnie obejść i obejrzeć katedrę, to przespacerowałem się jeszcze po okolicy - oto ratusz i tablice w murach ratusza, oraz sąsiedniego budynku.








Kontynuuję spacer w kierunku muzeum (d. seminarium duchowne, później różne szkoły)... a co tam, też obfocę wszystkie tablice. Przy okazji rozglądam się, czy aby nie ma także tu jakichś pocisków, zwłaszcza w gmachu muzeum, które było zniszczone w 1939 W czasie II wojny światowej gmach został zniszczony, ocalało jedynie skrzydło południowe, mieszczące kaplicę. (źródło - strona muzeum). Zdjęcia zniszczonego gmachu na fotopolska. Z zewnątrz nic nie zauważyłem, ale kiedyś trzeba będzie obejrzeć też od strony dziedzińca i od skansenu.











No dobra, to gdzie dalej? Może tędy?



Dawny kościół ewangelicki (ob. galeria). W 1914 został uszkodzony przez niemiecką artylerię, zdjęcie uszkodzonego kościoła na stronie galerii. Pocisków nie stwierdziłem.



Dawny kościół i klasztor dominikanów. Odnośnie historii obiektu: Od 1818 do 1826 roku gmachy dominikańskie zostały przebudowane na koszary. Rosjanie, urządzili w prezbiterium kościoła salę balową, a od 1836 roku cerkiew pułkową. Od 1836 roku w gmachu podominikańskim mieściła się szkoła junkierska. Na początku 1914 roku budynki zajęli Niemcy, a po 1915 roku dostosowano je pod elektrownię. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. w dawnych klasztornych pomieszczeniach stacjonował 10 Pułk Piechoty, który wyruszył stąd w lipcu 1939 r do Wielkopolski gdzie rozpoczął prace fortyfikacyjne. Obecnie w zabudowaniach podominikańskich mieści się Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych  (źródło: wiki Łowiczanina)

O zniszczeniach w czasie wojen nic nie znalazłem, na tyle na ile mogłem obejrzeć od ulicy, to pocisków nie ma, ale od północy nie mogłem obejrzeć bo teren zamknięty. Trzeba będzie w tygodniu kiedy podjechać, kiedy da się wejść na teren szkoły.



A tu był kościół św. Jana, tam z lewej w przerwie między tym a następnym budynkiem (oba, to chyba dawny Dom Księży Emerytów), kościół został zniszczony w 1939 (zdjęcia zniszczonego kościoła na  fotopolska). Obejrzałem sobie pozostałe budynki, pocisków nie stwierdziłem.



Trochę plażowania nad Bzurą




Rzut okiem na tablicę (powiększenie mapy)



Kościół św. Ducha - nie znalazłem żadnych wzmianek o zniszczeniach wojennych, pocisków też nie.







Jak to w murach gotyckich kościołów...




Dawny kościół i klasztor bernardynów - nie znalazłem wzmianek o zniszczeniach wojennych, ale jest kilka innych ciekawostek: Władze pruskie, zgodnie z nakazem z 1804 roku, rozpoczęły likwidację kościoła na początku 1805 r. Mniej więcej w tym samym czasie postanowiono o przeznaczeniu budynku na szkołę niemiecką dla nauczycieli. Prawdopodobnie jednak w tym samym czasie władze pruskie zezwoliły na odprawianie nabożeństw w pobernardyńskim kościele, osiadłym w Łowiczu ewangelikom. W 1806 r., po wkroczeniu wojsk napoleońskich do Łowicza w budynku tym zorganizowano koszary, a następnie szpital dla żołnierzy francuskich. Po przebudowie budynku ok. roku 1823 rozlokowano w nim wojska polskie, a po 1831 r. rosyjskie. Około 1836 r, kościół zaadaptowano na cerkiew, która istniała do 1886 r. Po odzyskaniu niepodległości przeprowadzono gruntowny remont i w 1925 r. ulokowano w budynku Państwowe Seminarium Nauczycielskie. Po wojnie było tu Państwowe Liceum Pedagogiczne, a obecnie Kolegium Języków Obcych i Kolegium Nauczycielskie.  (źródło - wiki Łowiczanina) Dodać można, że kolegium też zostało zlikwidowane (coś w ostatnich latach w Łowiczu wykruszają się uczelnie).




Nie wszystko da się dokładnie obejrzeć, z jednej strony teren szkoły (może w tygodniu da się wejść),  z tyłu jakaś chyba opuszczona posesja, na którą da się wejść przez upadający płot... ale lepiej nie wtedy, gdy obok stoi policja. Może następnym razem dokończę oględzin.



Póki co, stwierdziłem że żaden z pypci od frontu i po bokach nie jest pociskiem.









Wyjeżdżając z Łowicza zajrzałem jeszcze do ruin rzeźni, bo ponoć coś tam wyburzali... sam budynek rzeźni stoi, ale faktycznie wyburzyli wszystkie sąsiednie budynki i wycięli krzaki.




Droga powrotna - Kompina nad Bzurą, kapliczka i obok spory cmentarz wojenny z 1939 roku. Tu też wmurowane żelastwo wojenne w pomnik, ale ni pocisk.





Następnie oglądam kościół w Kompinie



W 1939 roku toczyły się tutaj ciężkie walki, o czym świadczą nie tylko cmentarze, ale też postrzelana elewacja kościoła.




No i proszę - są dwa pociski w murze. Jeden zwykły, a drugi to granat moździerzowy (co ostatecznie przesądza ich pochodzenie z II wojny).




Jak wynika z informacji dostępnych online i tabliczki na ścianie kościoła, był zniszczony w czasie walk w 1939.




Kapliczka nad Bzurą... kiedyś była tutaj figura św. Jana Nepomucena... może została zniszczona w czasie walk w 1939? Zresztą sam cokół też uszkodzony. A sama kapliczka postawiona w 1920 "na pamiątkę odrodzenia zjednoczonej Polski"





Łąki nad Bzurą




Kościół w Bednarach, czyli po drugiej stronie Bzury, naprzeciwko Kompiny. Na stronie Bednar jest obszerny artykuł o historii kościoła. Podobno kościół został zlokalizowany w miejscu, gdzie był święty Gaj. Ale wracając do interesujących mnie w kontekście pocisków dziejów wojennych, to przy I wojnie nie ma nic o zniszczeniach samego budynku, co najwyżej o zniszczeniu wyposażenia (Niemcy zdemontowali ołtarz , ambonę i organy , które to przedmioty przeznaczyli na opał.) A poniżej fragment o 1939:

W dniach od 12 do 16 września 1939 r. w czasie Bitwy nad Bzurą rozegrały się walki na terenie parafii kompińskiej, bednarskiej i nieborowskiej, pomiędzy 26 dywizją piechoty, a wojskami niemieckimi – 19 dywizją piechoty . W ostatniej fazie tej bitwy wojska polskie po wycofaniu się z Bednar , północnego Nieborowa i Karolewa zajmowały pozycję po północnej stronie Bzury, a po południowej wojska niemieckie . (...) W następstwie ostrzału z broni ciężkiej i ostrzału artyleryjskiego północna postać dachu kościoła pokrytego blachą została zerwana , a pozostała część dachu była podziurawiona kulami jak sito . Pocisk artyleryjski , który wpadł do środka kościoła zniszczył kompletnie dziesięciogłosowe organy pneumatyczne firmy ,, Cecylia ‘ z Salzburga , sprawione za czasów ks. Czesława Gotliba / 1923- 1926 ,i w połowie zdruzgotał balustradę na chórze . Uszkodzona została ostrzeliwana wieża kościelna , zwłaszcza w górnej części . Wybite zostały 4 zabytkowe witraże i pozostałe szyby w kościele i na plebanii.




Niestety bramy i furtki zamknięte na cztery spusty (a właściwie kłódki), dlatego nie mogłem obejrzeć dokładnie całego kościoła... zwłaszcza tyłu. Natomiast znalazłem pociski (sztuk dwie) wmurowane w mur dookoła kościoła. Wyglądają na świeżo wmurowane, więc pytanie czy pierwotnie się w nim znajdowały, czy może podczas remontu przeniesione z murów kościoła, a nawet w ogóle dopiero teraz wmurowane.

Podobnie pytanie z jakiego okresu. Historia kościoła sugeruje, że z 1939 i ten rok przyjmuję jako najbardziej prawdopodobny. Z drugiej strony po wyglądzie ciężko ocenić z której wojny pochodzą pociski, mogli przecież wmurować "na pamiątkę" podczas nadbudowy wieży w międzywojniu.





Gdzieś po drodze w Łasiecznikach




Przejeżdżając przez Bolimów, zatrzymałem się by porobić zdjęcia i policzyć pociski w kościele... to jest bodaj pierwszy kościół, w którym widziałem wmurowane pociski, mam ich zdjęcia gdzieś na dysku, także kiedyś liczyłem, ale nie pamiętałem ile ich jest. Dwa bolimowskie kościoły były uszkodzone w czasie obydwu wojen, ale na archiwalnym zdjęciu z 1935 (na fotopolska) widać dwa wmurowane przy oknie pocisku... to w kwestii potwierdzenia, że są one z I wojny.



Pocisków jest 10, z czego 6 mniejszego kalibru, 3 większe (w ścianie frontowej, wieży)  i 1 jeszcze większy (w ścianie bocznej - ostatnie zdjęcie)






Podjechałem jeszcze sprawdzić kościół św. Trójcy, niby nic tam nie widziałem, ale jeden pocisk w mało eksponowanym miejscu łatwo przegapić, Ale nic nie ma.



No i to tyle na dzisiaj, pozostało rypać w mżawce do domu.


Kategoria >100, łódzkie


  • dystans 120.89 km
  • 15.30 km terenu
  • czas 06:18
  • średnio 19.19 km/h
  • rekord 32.00 km/h
  • temperatura 1.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Początek Sezonu Rowerowego 2017 (Rok Meteora)

Niedziela, 1 stycznia 2017 · dodano: 01.01.2017 | Komentarze 5

Sucha River



Na granicy województw - wjeżdżam w łódzkie



Rawka River




Kapliczki w Puszczy Bolimowskiej w miejscu gdzie kiedyś była gajówka






I jeszcze jedna bliżej Nieborowa



W nieborowskim muzeum motoryzacji, chyba za bardzo przyszaleli w Sylwestra ;-)



Arkadia - o tej  porze roku park zamknięty (twa remont Świątyni Diany i i jakieś prace przy Domku Gotyckim), ale można za to napić się kawy z termosu na murku z rudy darniowej.






Cyklogrobbing jakiś musi być, przejeżdżając przez Bolimów zrobiłem skok w bok do Wólki Łasieckiej zobaczyć co tam na cmentarzu.... bajorko za cmentarzem się odnowiło po ostanich opadach, szkoda że nie ma mrozu bo by była fajna ślizgawka, a tak lód pewnie by zaraz trzasnął pode mną.



Zagrajcie coś noworocznego

Kategoria >100, łódzkie


  • dystans 144.27 km
  • 13.40 km terenu
  • czas 07:33
  • średnio 19.11 km/h
  • rekord 38.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na południe pod Stolniki

Piątek, 22 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 21

Człowiek jedzie przez las i kątem oka zauważa jakiś tajemniczy wzgórek... kiedyś może by przejechał nie zwracając uwagi, ale teraz myśli że może to jakaś kolejna mogiła? Parę fotek, zaznaczenie lokalizacji na mapie i dalej w drogę.



Dwór Rzeczków




Ostatnio jak tu byliśmy, to te mirabelki dopiero kwitły




Młyn nad Białką po remoncie i przebudowie... mostek na rzeczce też.




Z Białej Rawskiej nie jechałem prosto, tylko trochę odbiłem w bok, żeby przejechać się wzdłuż kolejki rogowskiej.



Stacja Pągów i aktualny rozkład jazdy (powiększenie)




Takie tam landszafty z okolicy



Cmentarz wojenny w lesie pod Stolnikami






Prawdopodobnie trujący muchomor plamisty... ale głowy nie dam





A to jak najbardziej jadalny prawdziwek... pierwszy w tym roku. Potem jeszcze znalazłem jeszcze trzy nieco mniejsze, ale jeden całkowicie robaczywy, a drugi z robaczywym ogonkiem.




Nieśmiertelna czubajka (muchomor rdzawobrązowy)



I leśna przekąska.




Kilka kapliczek po drodze





Kościółek gotycki w Sierzchowach, niestety zamknięty, toteż nie mogłem zobaczyć kości mamuta umieszczonej w przedsionku... wykopana w okolicach, uważano ją niegdyś za kość olbrzyma, a legenda głosi że jak się rozpadnie, to nastąpi koniec świata.








Kościół został uszkodzony w czasie I wojny światowej, stąd ten pocisk wmurowany w ścianę.




Cały czas gorąco... usiadłem więc na schodkach w cieniu dzwonnicy, wiaterek na szczęście przyjemnie wiał i popijając resztki kawy mrożonej z termosu obserwowałem latające jaskółki. Było ich dużo i przysiadały na gzymsie, lub po prostu na cegłach na pionowej ścianie, by potem się zerwać i latać dalej....





No to poleciałem w końcu i ja... wiatrak, podobnie jak tamten młyn po przebudowie.




Wiejski plac zabaw z rowero-kwietnikami




No i jestem na opłotkach Rawy.



Rawskie grodzisko, czyli tzw. Anielska Góra (choć na niektórych mapach można spotkać Angielska Góra ;-)), inna nazwa którą można spotkać to Szwedzki Okop, a las obok to tzw. Tatarskie Krzaki. Oprócz samego grodu, widoczny zarys podgrodzia.

O tej porze roku trudno dostępne (to pewnie te tatarskie krzaki spełniają powinności obronne), trudno też zrobić jakieś zdjęcie na którym cokolwiek widać poza krzakami.





Taka oto kaplica w drodze powrotnej




Trzeba się spieszyć, bo machiny kroczące Marsjan dotarły już tutaj.




Kategoria >100, łódzkie


  • dystans 75.64 km
  • 13.70 km terenu
  • czas 04:19
  • średnio 17.52 km/h
  • rekord 36.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ugotowany Rower Podłódzki #4: Na patelni doo(pół)koła Łodzi

Poniedziałek, 30 maja 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 5

Łódź (al. Hetmańska - ul. Rokicińska - al. Piłsudskiego - al. Mickiewicza - park Poniatowskiego - al. JP II - ul. Łaska - ul. Wróblewskiego - ul. Nowe Sady - ul. Elektronowa - ul. Obywatelska - ul. Dolinna - ul. Zboczowa - ul. Dolinna - ul. Laskowicka - ul. Denna - ul. Prądzyńskiego - ul. Polarna - ul. Prądzyńskiego - ul. Denna - ul. Rusałki - ul. Pienista - ul. Maczka - ul. Sołtyka - ul. zamiejska - opłotki Lasu Lublinek - ul. Spartańska - ul. Gimnastyczna - ul. Armii Łódź - ul. Kusocińskiego - ul. Retkińska - park Piłsudkiego na Zdrowiu - ul. Srebrzyńska - al. Unii Lubelskiej - ul. Drewnowska - al. Włókniarzy - ul. Łagiewnicka - PKP Łódź Arturówek) - ok. 43km

Łódź Arturówek >>ŁKA >> Skierniewice - Żyrardów

Ruszamy z rana długą, asfaltową ddr-ką do centrum Łodzi. Na większości trasy jest z górki, do tego wiatr w plecy, to też często trzeba było pokręcić przy ruszaniu, a potem już nawet pedałować nie trzeba było... Prędkość maksymalna 36,6 właśnie na tym odcinku stuknęła.

Łódzkie wynalazki - znak "Uwaga piesi!" przed pasami, nie wiem czy jakoś pomaga, ale przynajmniej nie przeszkadza.



Czego nie można powiedzieć o upierdliwych wstrząsopaskach przed skrzyżowaniami...



Po interwencjach zamiast przycików zostały zamontowane detektory... znaczy przyciski też zostały. Plus opieraczka.



Łodzki rower miejski... czy też publiczny, jak zwał, tak zwał. Pierwsza napotkana stacja na trasie i pierwszy rower z awarią.




Przy następnej stacji lavinka się loguje i robi rundkę honorową.




Dziewczyna na nexbike'u wyprzedza lavinkę



Ptok



Stajnia Jednorożców... czyli nowy dworzec tramwajowy







Karolewka



Lublinek - czyli łódzkie lotniosko, a na nim Tuwim



US Air Force w kolorach maskujących (z góry pewnie wygląda jakby był częścią betonowej płyty lotniska ;-))



I samolocik rejsowy







Blok akwarium... ciekawe, czy mieszkanie zalewa jak się otworzy okno




Mały Pingwin Pik-Pok



Maurycy i Hawranek... powiem szczerze, że obu tych bajek nie znałem



Pętla na Zdrowiu



Chyba zajechaliśmy aż na Dziki Zachód



Pociąg do Skierniewic mieliśmy ze Zgierza i łapaliśmy go na Arturówku... ale że byliśmy nieco wcześniej, to schowaliśmy się w cieniu, bo na peronie była patelnia.



Flirty ŁKA są malutkie - każda jednostka jest złożony z dwóch członów (sterowniczych), w sumie cztery drzwi. Zwykle jeżdżą pojedynczo, choć czasem można spotkać zestawione dwie jednostki (np. do Warszawy) . Poniższe dwa zdjęcia przedstawiają prawie całe wnętrze (plus miejsca na końcówce składu, wyszło poza kadr na pierwszej fotce).



Są trzy wieszaki na rowery, gdy się wpakowaliśmy do pociągu, wisiały tam już dwa rowery... ale zaraz jeden pan z rowerem wysiadał. Trochę ciasno i tłoczno było, bo obok jest biletomat (ten żółty) i co chwila ktoś wsiadający podchodził tu kupić bilet. Jeszcze dwie osoby dosiadły się z rowerami, ale upakowały się jakoś po drugiej stronie kibla. W końcu udało się zdjąć sakwy i uwiesić nasze rowery... miejsca siedzące zajmowaliśmy gdy zatrzymał się na Widzewie i tłum wsiadł do pociągu, uff w ostaniej chwili. Potem jeszcze dosiadł jeden pan z rowerem.



Większość osób wysiadało po drodze do Koluszek, lub w samych Koluszkach (chyba efekt regularnych połączeń do Koluszek, bo do Skierniewic już mało co jeździ) i dalej pociąg jechał pustawy.

O, takie coś można znaleźć w ŁKA.



Ponieważ z zachodu szedł wał burzowy, lavinka w Skierniewicach z Flirta ŁKA przesiadła się do Impulsa KM... ja się nie przejmowałem i ruszyłem do Żyrka z opony, co było słuszną decyzją, bo do nas te burze nawet nie dotarły.



No i koniec weekendu. A huannowi i Monice serdecznie dziękujemy za gościnę :-)


  • dystans 65.52 km
  • 15.50 km terenu
  • czas 03:56
  • średnio 16.66 km/h
  • rekord 31.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ugotowany Rower Podłódzki #3: Cyklogrobbingowy ukrop minimum

Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 03.06.2016 | Komentarze 6

Jamborek - Gucin - Rokitnica - Ldzań - Ślądkowice - Pawlikowice - Rydzyny - Czyżeminek - Guzew - Gospodarz -Stara Gadka - Konstantyna - Łódź

Więcej zdjęć w galeriach: meteora2017 i lavinki

Niby dziś pochmurno i słońce nie praży (przynajmniej przez większość czasu), ale jakoś tak duszno... poza tym trochę zrypani jesteśmy po dwóch dniach upałów (i burzy). Dlatego postanawiamy jechać mniej więcej najkrótszą drogą do Łodzi, plus startowa pętelka przez opuszczoną szkołę i cmentarz ewangelicki.

Zbieramy się niespiesznie, ale w końcu wyruszamy... huann zostaje i z Moniką ruszają nad Grabię wykąpać Alusia.




Z tyłu domek działkowy w którym nocowaliśmy - i choć teraz już za bardzo tego nie widać, to to z lewej to kiosk, a to z prawej to barakowóz.



Na dzień dobry gmina truskawkowa



A potem szkoła w Gucinie





Następnie cmentarzyk ewangelicki w Rokitnicy - dosyć duży i malowniczo położony na wzgórzu... ale dojazd piaszczystą drogą w tej duchocie trochę nas zmordował. To był 7 cmentarz na naszej trasie (a 6 ewangelicki)





A potem myk przez Ldzań - w rejonie młyna w Talarze lokalny szczyt ruchu drogowego - samochody i rowerzyści w te i we wte, ale my skręcamy po chwili w bok. Po drodze ze cztery domy z opoki wapiennej.



Obok tego budynku robimy sobie postój na przystanku przy skrzyżowaniu, bo tu się umówiliśmy z huannem, że do nas dojedzie. I po kilku minutach faktycznie jest.



Stąd ruszamy do lasu pod częścią wsi o nazwie Ślądkowice Trzecie - Łajsce (wg huanna - Ślądkowice Trzy Łasice), gdzie szukamy cmentarza z I wojny. Jako że nie widzieliśmy by jakaś drożyna do niego biegła, to rowery w krzaki i dalej z buta. To był 8 cmentarz na trasie, a dopiero 1 wojenny z I wojny... przy czym na dwóch cmentarzach ewangelickich były kwatery z I wojny.





W drodze powrotnej, w największych krzakach znaleźliśmy tajemniczą mogiłę



Dalej jedziemy po skrzynkę przy gajówce... droga która tam wiedzie, jest obecnie zryta przez ścinki. Moglibyśmy objechać równoległą, ale wtedy ominęlibyśmy krzyż-mogiłę. huann proponuje, że mu się nie chcę rypać tymi piochami i tu poczeka na nas, toteż i my zostawiliśmy tu rowery, a dalej z buta.

Okazało się, że w mogile spoczywają żołnierze niemieccy z II wojny (ponoć 400)




Przebijamy się dalej gruntówą przez las i wsie do kolejnego cmentarza z I wojny pod Pawlikowicami





Zamiast grzybków dla wariaga... Rydzyny są tym wśród grzybów, czy wyrób czekoladopodobny wśród czekolad ;-)








Jest też na nim kwatera z I wojny



Hmmm, ciekawe czy na tym znalezisku da się jeździć?



Kolejny cmentarz ewangelicki - tym razem w Czyżeminku. Z jednej strony do cmentarza miedzą... z drugiej też. W pobliżu droga polna, ale wydaje się że z niej to przez zboże trzeba by rypać na koniec na cmentarz. lavinka wybiera jedną miedzę, ja drugą i spotykamy się na cmentarzu. Okazuje się że jest z niego niezauważalne wcześniej dojście do wspomnianej drogi polnej.





Matka Boska Brudnych Rąk i Nieprzytomnego Wzroku




Docieramy do terenu dawnego majątku Gospodarz. Okolica tak zarosła, że przejeżdżamy obok pałacu i go nie zauważamy... gdy się zorientowaliśmy, że go przegapiliśmy, musimy wrócić. Fotek pałacu nie ma, bo teraz trudno mu zrobić zdjęcie w tych krzakach. Tutaj huann od nas odłącza i już sam jedzie na Łódź, a my jeszcze zwiedzamy parę budynków i szklarnie.














Jedziemy dalej... przejeżdżamy obok cmentarza z I wojny w Starej Gadce, kiedyś już tu byliśmy, ale jak tu nie zajrzeć jeszcze raz? Cmentarz jest duży, obejmuje całe wzgórze.







Jest tu nawet mogiła żołnierzy niemieckich z II wojny



Wjeżdżamy do Łodzi... i łódzkie drogi




Ruch na szosie pod torami koszmarny, nie ma jak na nią wjechać z bocznej dróżki... dlatego korzystamy ze skrótu, którym nawet biegnie szlak rowerowy, niestety dużo tam szkła. A dalej chodnikiem do ronda.




Potem ddr-ką Aleją Terrorystów i już wkrótce jesteśmy na miejscu i możemy robić sobie obiad. W ramach urozmaicenia czytamy książkę o rosyjskich zakąskach do wódki... tutaj znalazły się też jakieś grzybki dla wariaga ;-)





  • dystans 77.57 km
  • 11.50 km terenu
  • czas 04:43
  • średnio 16.45 km/h
  • rekord 34.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ugotowany Rower Podłódzki #2: Żar 5 Burza 1.5 Bunkry 10

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 02.06.2016 | Komentarze 6

Jamborek - Karczmy - Zabłoty - Bocianicha - Zelów - Pożdżenice - Krześlów - Wypychów - Lubiec - Magdalenów - Kluki - Parzno - Strzyżewice - Sromutki - Łobudzice - Bujny Szlachekie - Kociszew - Karczmy - Jamborek

Więcej zdjęć w galeriach:  meteora2017 i lavinki

Zbieramy się niespiesznie, zaczynamy od obejrzenia cmentarza ewangelickiego w Zabłotach (4 cmentarz na naszej trasie, przy czym 3 ewangelicki).




Kawałek dalej dowiadujemy się, co się dzieje z nartami po sezonie zimowym.



I tak dojeżdżamy do Zelowa



Tu zwiedzamy cmentarz ewangelicko-reformowany, głównie czeski, bo miasto swój początek wzięło od kolonistów czeskich, którzy w 1802 zakupili majątek Zelów i tu się osiedlili. Byli to bracia czescy, którzy wtedy zdaje się byli już jednym z nurtów kościołów kalwińskich (czyli po dzisiejszemu właśnie ewangelicko-reformowanych).







Na cmentarzu jest też kwatera z I wojny.





Zahaczamy też o zelowską cegielnię





I jeszcze o kościół czeski... a po drodze napadamy sklepik w celu nabycia pieczywa (od chleba po drożdżówki) i innych ważnych produktów spożywczych.



Kolejny stopik pod kościółkiem w Pożdżenicach



Potem dworek w Krześlowie



A kolejny w Lubcu



Pod Lubcem zaczynamy bunkrowanie, bo znajduje się tu grupa czterech polskich schronów wybudowanych w 1939 roku, pierwszym na trasie był tradytor (tudzież tradytor dwustronny), czyli schron do prowadzenia ognia bocznego z dwóch stron, ma dwa otwory strzelnicze na ckm-y. Schrony są wykonane według Instrukcji Saperskiej (tam schematy schronów), więcej o polskich schronach na stronie www.schrony1939.fortyfikacje.pl

Z bliska na zdjęciach niewiele widać, bo obrośnięty przez krzaki. W środku zrobiliśmy sobie rozwałkę, bo tam przyjemny chłodek, a na zewnątrz gorąco było. lavinka i huann przysiedli pod strzelnicami, a ja w progu - schron idealnie dopasowany do rozwałki trzech osób. huann po zwiedzaniu schronu musiał już wracać, bo do Jamborka wkrótce miała przyjechać Monika z Alusiem.



Przy wejściu były dwa otwory strzelnicze na km do obrony bliskiej.



A tu przyczepiano siatkę maskującą



Biegnie tutaj szlak umocnień polowych z 1939 roku, ale dobrze że schronów szukaliśmy według map topograficznych, dodatkowo wspomagając się GPSem, a nie nastawialiśmy się na podążanie za szlakiem, bo ten jest słabo oznaczony i co najwyżej czasami upewniał nas że dobrze jedziemy, a potem gdzieś znikał. Tutaj powiększenie tablicy ze szlakiem




Kolejne dwa schrony, to półtradytory (tudzież tradytory jednostronne) ze stanowiskiem na 1 ckm. Tu ten pierwszy




A tu drugi




Gdy dojeżdżaliśmy ko czwartego schronu, to przy drodze trafiliśmy na takie coś... wygląda trochę jak pączkujący pomnik-miejsce pamięci. Powiększenie tablic: 1, 2, 3












Najnowsza tablica została odsłonięta tydzień temu i poświęcona jest Antoniemu Stefaniakowi ps. Sęp, żołnierzowi Ak, a potem KWP, który zginął w zasadzce w Magdalenowie w 1946 (ta droga biegnie do Magdalenowa). Więcej informacji tutaj



Wbijamy się na drugą stronę wydmy, do schronu obserwacyjnego... a tu ciąg dalszy








Poza tym obok widoczne ślady okopów



Poza tym wykop pod kolejny schron, a w nim fundament pod półtradytor



W miejscu tym długo zabawiliśmy - fotki, rozwałka, zakładanie skrzynki... a potem myk przez Magdalenów do kolejnej grupy schronów w lesie na południe od tej wsi. Tutaj 5 schronów to półtradytory i tylko jeden jest inny.






Drugi schron na południe od szosy jest tuż przy ścince, toteż droga do niego i do trzeciego strasznie rozjeżdżona i piaszczysta, musimy pchać rowery na sporych odcinkach.




Trzeci schron to tradytor (dwostronny), ale niedokończony, bez stropu, więc można zrobić fajne zdjęcia "w przekroju"... niestety ten jako jedyny jest nie na piaskach, tylko w sąsiedztwie terenów podmokłych i komary rypały.







Droga do czwartego schronu była dosyć skomplikowana, bo dróżki omijały ten strumyk, tereny podmokłe i łąki... i tutaj początkowo był jedyny odcinek szlaku dobrze oznaczony, co pomogło nam w jeździe, ale za strumukiem już był raczej średnio oznaczony.







Schron piąty nie był wkopany, toteż znacznie bardziej wystaje ponad powierzchnię ziemi.





Dalej napotykam dwie, metrowej wysokości baterie Duracell



Szósty schron tej grupy (a w sumie dziesiąty), zaczyna się chmurzyć (wreszcie, bo upał dał nam nieźle w kość na piaszczystych dróżkach), a gdy odjeżdżamy zaczyna nawet kropić.







Wyjeżdżamy na szosę i zaczynamy powrót, a tu zaczyna grzmieć i wkrótce dopada nas ulewa... przy krajówce sprawa się wyjaśnia. Cały dzień jechaliśmy na Żar, toteż upał był niezności i słońce prażyło, ledwie zawróciliśmy i zaczęliśmy oddalać się od Żaru, to zaraz lunęło.



Gdy mijamy Kluki, powoli przestaje padać, ale i tak jesteśmy przemoczeni.

Kościół w Parznie.



Od tej pory uciekamy przed chmurami, zachodzą nas od tyłu, z prawej, a lewej... jako że nasza droga nie biegnie prosto, tylko raz wykręcamy w jedną, raz w drugą, to kluczymy i czasami zbliżamy się bardziej do którejś z chmur.

Ale postój przy drewnianym kościółku w Łobudzicach musi być




Gdy ruszamy spod kościółka, znów zaczyna kropić, a my jedziemy prosto w chmurę, ale wkrótce znów skręcamy w bok.

Święty Florian ma dobrą ochronę przed deszczem, nie dosyć że za szybką, to jeszcze ma daszek-hełm



Ale kury próbują się schować pod daszkiem przy drzwiach do chałupy... a rowery mokną



Hmmm, tutaj chyba jakieś poprawiny po Bożym Ciele... te szpalery wzdłuż drogi (a także czasem przy gruntówie w pole) to może jeszcze z B.C., ale po drodze spotykamy księdza i grupę mieszkańców na jakimś nabożeństwie pod kapliczką, czy czymś.



Kościółek w Kociszewie... postój mimo siąpiącego deszczu, za co zostaliśmy nagrodzeni, bo gdy oglądaliśmy kościół, przestało padać.




Ostatecznie udało się wymanewrować wszystkie pozostałe chmury i nim dojechaliśmy to wyschliśmy prawie do sucha

No dobra, a teraz pora jechać coś zjeść.



Na miejscu byli huann, Monika i Aluś, którzy wrócili ze smażalni ryb, więc dziś sami sobie robiliśmy obiadokolację... no, Aluś próbował mi wleźć do miski, ale dzielnie broniłem swojego spaghetti.


  • dystans 111.08 km
  • 11.50 km terenu
  • czas 06:31
  • średnio 17.05 km/h
  • rekord 34.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ugotowany Rower Podłódzki #1: Rypiemy na zachód w sosie własnym

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 6

Żyrardów >>> Skierniewice - Dąbrowice -Godzianów - Byczki - Gzów - Przybyszyce - Jeżów - Popień - Wierzchy - Katarzynów - Koluszki - Różyce - Borowa - Karpin - Kurowice - Dalków - Wola Kutowa - Żeromin - Tuszyn - Rydzynki - Zofiówka - Czyżemin - Tążewy - Dłutów - Dłutówek - Łaziska - Orzk - Karczmy - Jamborek

Więcej zdjęć w galeriach: meteora2017 i lavinki

Rano na dworzec, w pociąg Kolei Mazowieckich (Impuls) i myk do Skierniewic... a dalej już rypiemy. Słonecznie i gorąco, momentami jakaś chmura zasłaniała słońce, ale zbyt rzadko. Niezbyt silny głównie mordewind lub wiatr boczno-paszczowy, jednak niezbyt przeszkadzał, za to trochę chłodził.




Żeby zbyt długo nie rypać główną, skręcamy w boczną drogę, jednak po jakimś czasie asfalt sie kończy i ładujemy się w piaszczystą gruntówę... zresztą biegnie tędy szlak rowerowy.



Zapady kapliczka



Godzianów kościół



Informacja turystyczna informuje, że to co się pasie przy drodze, to są krowy... a propos, czytaliście o wojnie o krowę?



Miejscami drzewa przy drogach wycięte i skwar straszny



Na szczęście nie wycięli jeszcze wszystkich



Chwila ulgi



Przybyszyce



W Jeżowie rozwałka na cmentarzu wojennym, skoro już znamy tę idelną miejscówkę rozwałkową... na ławce pod bzem




Stacja Jeżów rogowskiej wąskotorówki



Hmm, to którym by tu szlakiem pojechać? A co tam, nam szlaki w jeździe nie przeszkadzają



Ciekawe jak to wygląda w nocy



Na opłotkach Koluszek... pomnik Piłsudskiego




Przebijamy się przez węzeł kolejowy Koluszki, ale raz na przejeździe musimy przeczekać Flirta ŁKA mknącego z Łodzi do Koluszek



Cmentarz ewangelicki w Borowej z mogiłami z I wojny światowej (a dokładnie z Bitwy Łódzkiej - listopad 1914). Tak zaczynamy cyklogrobbing, w sumie w najbliższych dniach odwiedzimy 11 cmentarzy z czego 3 z I wojny, 7 ewangelickich (a na 3 z nich były też mogiły z I wojny). Tutaj tablica informacyjna o walkach w okolicach Borowej.







Następny postój pod kościołem w Kurowicach... ławka stała w słońcu, więc ją przestawiliśmy w cień (a do lekkich nie należała)



Kościół miał pecha, bo został wybudowany tuż przed I wojną (konsekrowany w 1913), a w czasie walk uległ zniszczeniu. Odbudowa trwała od 1922 do 1933. O tych wydarzeniach świadczą obecnie licznie wmurowane pociski, jest ich kilkanaście albo nawet ponad dwadzieścia.

O kościele w Kurowicach jest w Bitewniku Łódzkim nr 7, pozostałe w wersji online dostępne są tu: link







A my nie omijamy



Przejeżdżamy przez Tuszyn i zatrzymujemy się na kolejnym cmentarzu ewangelickim





Wieża ciśnień w rejonie podtuszyńskiego szpitala





Opuszczone budynki szpitalne mieliśmy od dawna na oku, po tym jak huann tu był i polecał. Jednak zanim się tu wybraliśmy, to część została już wyburzona. Ale ten jeszcze mogliśmy zwiedzić.






Fajrant



Taką wspaniała drogą jedziemy dalej, żeby przekonać się, że kolejne budynki wyburzono.





Następnie zwiedzamy w okolicy opuszczony ośrodek wypoczynkowy





Zofiówka - jeszcze jeden cmentarz ewangelicki



Tążewy - ładna kamienna kaplica, ale z paskudną blaszaną dobudówką (gdyby zrobili z drewna...)



Dłutów - kwatera z 1939




Mogiła zestrzelonych w okolicy lotników (też 1939)



Widok na kościół w Dłutowie



Następnie udaliśmy się do lasu pod Dłutówek, gdzie jest pomnik upamiętniający lądowanie zestrzelonego Łosia... To jeden z eskadry trzech Łosi, które wyruszyły 4 września 1939 bombardować niemieckie kolumny pancerne, ale zostały zaatakowane i zestrzelone przez myśliwce. W tym miejscu lądował jeden z Łosi (uratowała się cała załoga), drugi się rozbił i zginęła cała załoga (ta mogiła na cmentarzu w Dłutowie), a trzeci kilka kilometrów na południe, trzech lotników zginęło (są pochowani na cmentarzu w Drużbicach). Opis tych wydarzeń

O tym Łosiu dowiedzieliśmy niedługo po postawieniu tej kopii samolotu od huanna, i wybieraliśmy się tam, ale jakoś nigdy nie było po drodze, albo było już zbyt późno (po nocy nawet zdjęć nie porobimy). Dziś wreszcie się udało i... trochę się zawiedliśmy, bo niby wiedzieliśmy że to kopia, ale spodziewaliśmy się jednak w miarę prawdziwego samolotu a nie jego blaszanej namiastki. Żeby nie było, uważamy że taka forma pomnika jest bardzo fajna (także te zdjęcia wetknięte w piasek) i gdybyśmy nie wiedzieli wcześniej o tym że jest tu Łoś, to by było wielkie Wow! a tak po prostu rzeczywistość nie dorosła do naszych oczekiwań.






Jeziorko obok Łosia





Orzk%*$%@



To nie ustawka, dokładnie w tym miejscu co stoi lavinka, na jej liczniku stuknęła setka... aż chce się rzucić mięsem z radości ;-)



W Orzku zauważyliśmy ze trzy domy wapienne... huann wspominał, że faktycznie w tych rejonach występuje opoka kredowa, czy jakoś tak. Ale może on rozwinie nieco temat.



I tak tuż po dwudziestej dotarliśmy do Jamborka, gdzie huann już na  nas czekał. lavinka rozwiesiła hamak, a poitem zajęliśmy się piciem - cappuccinko, biała kawa, herbata czarna i owocowa, oraz trochę wody dla ochłody, oraz jedzeniem - spaghetti, budyńki i kisielki, kanapki z pasztetem i galaretką żurawinową (ja zdejmowałem z pasztetu galaretkę, ale się nie marnowała, bo był z nami huann).



I tym optymistycznym akcentem kończę relację dnia pierwszego.