teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2020

Dystans całkowity:507.24 km (w terenie 83.10 km; 16.38%)
Czas w ruchu:29:26
Średnia prędkość:17.23 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:24.15 km i 1h 24m
Więcej statystyk
  • dystans 18.50 km
  • 7.30 km terenu
  • czas 01:02
  • średnio 17.90 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Na jagody i komary

Poniedziałek, 29 czerwca 2020 · dodano: 16.07.2020 | Komentarze 2

Ze względu na popołudniowe zlewy, udałem się tylko do najbliższego lasu na jagody... co prawda tutaj są mniej dorodne, a krzaczki mniej obsypane, ale jakby zlewa przyszła wcześniej, to mogłem się szybko ewakuować, licząc że mnie nie dorwie.

Dojechałem więc do lasu, jadę główniejszą drogą leśną wzdłuż torów, a tu przede mną z lasu wychodzi jakaś babcia z kubeczkiem jagód i rozgląda się (wygląda na zdezorientowaną).  Gdy ją mijałem, zapytała czy tędy dojdzie do Żyrardowa, a wskazała w przeciwnym kierunku. No więc odpowiedziałem, że absolutnie nie, że tam dojdzie do Jesionki, że musi iść w druga stronę. Jeszcze z pięć razy musiałem babcię upewniać, że tak - cały czas prosto i że wyjdzie przy torach i tak na pewno tamtędy i że nie można zabłądzić. Ponieważ babcia wyglądała na mocno zdezorientowaną, zapytałem gdzie mieszka, jak usłyszałem że na Chopina*, to stwierdziłem że spod lasu trafi, ale dałem jej jeszcze wskazówki jak dojść do domu.

*) - babcia powiedziała tak jak się pisze... kiedyś były tabliczki z nazwą ulicy w wersji spolszczonej "Szopena", ale pozamieniali je na Chopina i babcia już się przestawiła.


No, a potem już bez przygód dotarłem na leśne zagony jagód. Warto zaznaczyć, że nie tylko sezon jagodowy zaczął się na dobre, komarowy też... lato.



Paproć z zarodniami



Jakaś koniczyna



Czeremcha zwyczajna ma już dojrzałe owoce



Czeremcha amerykańska jeszcze nie



W temacie grzybów, z jadalnych były jakieś gołąbki i czubajki czyli muchomor rdzawobrązowy.






A toto nie wiem czy jadalne, ale ładne.




Przechodząc do robali - gody oblaczków granatków.





A tu już przegląd młodego pokolenia motyli .

Ten tak się usadowił na pędzie (tyłem,), że końcówki pędu wyglądają jak kły.






Dwie gąsieniczki obficie owłosione






Jakie przyjemne gniazdko



Jest i lokator



Takie cuś



Larwy pluskwiaków, licznie spotykane na jagodach (może odorek zieleniak?).









  • dystans 51.50 km
  • 11.00 km terenu
  • czas 02:49
  • średnio 18.28 km/h
  • temperatura 31.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Kurki, jagody, świdośliwa

Niedziela, 28 czerwca 2020 · dodano: 14.07.2020 | Komentarze 8

Ponieważ zapowiadał się upalny dzień, a ja wreszcie miałem czas wyskoczyć na dłużej do lasu, postanowiłem więc wstać rano i ruszyć... obudziłem się jeszcze wcześniej, toteż musiałem trochę poczekać aż otworzą komisje wyborcze, gdzie ostatecznie dotarłem 7:10 i po odstaniu w kolejce (e, trzy osoby to żadna kolejka) mogłem ruszyć w teren.

Tu mała dygresja - w PRLu pierwsza osoba w lokalu wyborczym dostawała kwiaty. Moja prababcia regularnie ustawiała się jeszcze przed otwarciem, żeby być pierwsza. Mój dziadek ponoć jej przygadywał:
- Mamo, warto się tak wygłupiać dla byle bukietu?
- Wcale tak często kwiatów nie dostaję.

Do lasu dotarłem nim sie zrobił skwar.

Oto dwa cmentarze z I wojny światowej pod Wolą Szydłowiecką - mogiła zbiorowa, okryta podczas badań archeologicznych.



I zapomniany cmentarz, gdzie do niedawna o jego obecności świadczył tylko układ -  rów dookoła i lekki  wzgórek. Teren obok nie wygląda na las, ale to wyjątkowo nie wina leśników i drwali, bo był tutaj długi pas potężnego wiatrołomu.




Dotarłszy na miejsce ruszyłem w poszukiwaniu kurek. Po obejściu rejonu kurkowego, wyniki były mizerne - tylko 23 kurki. Za to zrobiło się gorąco, ja się zagotowałem i musiałem na dłużej zalec by odpocząć... co niewiele pomagało, było po prostu zbyt gorąco, nawet w cieniu.



Na jedną kurkę przypadał mniej więcej jeden prawdziwek, ale w 100% robaczywe i to nie tylko nóżki, ale też kapelusze.




Goryczak żółciowy



Jakiś taki grzyb



Sporo było pędów kwiatowych korzeniówki pospolitej.






O, pierwsze malinki



Oraz poziomki



Świdośliwa...świdośliwę zbierałem już wcześniej, ale to chyba były resztki (przyjeżdżałem tu dopiero w lipcu i to raczej w drugiej połowie). Rany ile jej tu jest, albo w tym roku jest urodzaj (brak przymrozków, które by przetrzebiły kwiaty), a może po prostu nie byłem tu w odpowiednim momencie. Skorzystałem z okazji i nazbierałem jej sporą ilość.

Coś pysznego, słodka tak, że dosłownie rozpływa się w ustach... jakbyście zastanawiali się, jakie drzewko owocowe zasadzić w ogródku, to polecam świdośliwę.

Podobno świdośliwa tutaj, to pozostałość po I wojnie światowej i froncie, który stał tutaj ponad pół roku, bo walki przybrały charakter wojny pozycyjnej. Nie mam stuprocentowej pewności, że tak właśnie było, bo świdośliwa ponoć bywała też sadzona jako podszyt, więc to może być kolejna miejscowa legenda, zwłaszcza że w jednej z wersji opowieści świdośliwa trafiła tutaj jako pasza dla koni, co wydaje się być wierutną bzdurą. Natomiast wariag wspominał, że paczki z suszonymi owocami były cenione przez rosyjskich żołnierzy, gdyż służyły one do parzenia herbatek. Faktem jest natomiast, że dużo świdośliwy rośnie na dawnej linii frontu i w jej pobliżu.





Popołudniu, gdy cienie były już dłuższe, pojechałem dalej w las szukać kurek i jagód... po drodze trafiłem na ścinki i w pewnym momencie trochę się w tej masakrze pogubiłem i nie wiedziałem dokładnie gdzie jestem. W pewnym momencie dojechałem do nietkniętego lasu i smutna prawda wyszła na jaw - miejsca do którego jechałem już niema! Cofnąłem się i... szlag, moja najlepsza miejscówka kurkowa, piękny las z ponadstuletnimi dębami został wycięty w pień i zaorany!

Rzadko przeklinam, ale tym razem długo kląłem w głos. Przeklinałem drwali, a przede wszystkim leśników... znana jest sprawa kolesia, który przerobił logo Lasów Państwowych (że jest w nim piła i członek), oraz dosadnie je podpisał, a teraz jest ciągany po sądach... to było najłagodniejsze określenie jakiego użyłem. Tak panowie i panie leśnicy, to właśnie ludzie kochający przyrodę o was myślą, zwłaszcza gdy widzą jak rżniecie najpiękniejsze fragmenty lasu.

Unikając elementów, które by można uznać za wulgarne, moim zdaniem obecne logo LP powinno być zmienione i powinna być w nim ta piła, ścięty chojak i podpis Państwowa Plantacja Desek.



Dodam, że w tym miejscu była ścieżka przyrodnicza (w powyższym kadrze była taka tablica), czy stanowisko widłaka (a pewnie też wielu innych chronionych roślin. No cóż, mam wrażenie że ochrona przyrody, czy rozwój turystyki w wykonaniu leśników, to tylko skok na kasę na te cele... owszem chronimy przyrode, ale tylko do momentu, gdy przyjdzie zamówienie na deski.

A poniższe zasady może i słuszne, tylko jak człowiek widzi kolejne wycięte hektary lasu, zastanawia się jaki w ogóle ma sens dbanie o las. Człowiek drży o każdą złamaną gałązkę, zabiera znalezione śmieci, a potem wkraczają drwale i lasu nie ma na długie lata.



W paskudnym humorze pojechałem dalej na jedną z miejscówek jagodowych, gdzie zaległem już do wieczora i w przerwach między stygnięciem nazbierałem jeszcze jagód.




Po drodze na miejscówkę jagodową i później znalazłem jeszcze 110 kurek, tak więc w końcu zbiór był sensowny. Kurki rosły na leśnych dróżkach, lub tuż przy nich, a w jednym miejscu znalazłem aż połowę tej liczby.



Oblaczek granatek, tym motylem zaczynam przegląd robali



Jakiś inny insekt



Chrząszcz biedronkopodobny




Gąsieniczka




Zaloty motyli z rodziny rusałkowatych, zdaje się, że jakaś przeplatka... może atalia, może aurelia, albo jakaś inna.








Bliskie spotkanie mrożące krew w żyłach... z oczywistych powodów fotka rozmazana, bo nie zbliżałem się (wręcz przeciwnie) i zdjęcie wykonane na dalekim zoomie.



Coraz trudniej w lesie znaleźć las i  cień w gorący słoneczny dzień... tutaj ostatnio pod piłę poszło kolejne kilka hektarów lasu.



Zaskroniec - zjeżdżaj z drogi, zanim cię coś przejedzie, sio!




Ewolucja cumulonimbusa, od kalafiorowatej góry, do kowadła. Dobre kilkadziesiąt kilometrów od mojej trasy (za Wisłą) i szła ta chmura w innym kierunku, więc nie ryzykowałem jeszcze zlewy na koniec tego ciężkiego dnia.







Ta sama chmura (po prawej) z sąsiadem








  • dystans 21.78 km
  • 8.70 km terenu
  • czas 01:45
  • średnio 12.45 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ostatnia zbiórka i rozdanie sprawności

Sobota, 27 czerwca 2020 · dodano: 12.07.2020 | Komentarze 2

Rano (zieeeew) jedziemy na zbiórkę zuchową, ostatnią przed wakacjami. Kto to widział, żeby tak rano była zbiórka? O 10-ej??? Już wcześniej Kluska się uparła, że chce jechać na własnym rowerze, co oznaczało że trzeba nieco wcześniej wyruszyć. Dziś w ogóle była zbiórka rowerowa, ale mieliśmy już wymierzone, że wspólny przejazd na drugi koniec miasta zajmuje nam pół godziny (poprzednio musieliśmy dać z 10 minut zapasu).

Tak na marginesie, ostatnio rozmawiałem z koleżanką, że jej córka chodziła na zbiórki harcerskie, ale zrezygnowali, bo były za wcześnie.
- Pewnie o 10-ej? - zapytałem.
- Tak!!!
No tak, bo to trzeba wcześniej wstać, dobudzić dziecko, dotrzeć na miejsce... i to wszystko w sobotę.

Tak na marginesie, dobrze że już nam odpadło poranne wstawanie do szkoły... na popołudnie zdarzało nam się zaspać i spóźnić, a wstawanie na 8-ą to był jakiś koszmar. Ranna zmiana była dwa razy w tygodniu, ale średnio raz tylko docieraliśmy, bo w jeden z tych dni robiliśmy planowe wagary (jak urywaliśmy się na jakąś wycieczkę, to celowaliśmy właśnie w takie dni), a czasem po prostu nie udawało się Kluski dobudzić i postawić do pionu.

No ale dosyć tych dygresji, jedziemy na zbiórkę.



Korzystamy z nowej śmieszki rowerowej, która ostatnio powstała nad dawnym rowem burzowym (który dawno temu został zamieniony na dużą, zakopaną rurę). Szybko zyskała popularność i stała się za ciasna - stada rowerzystów dużych, małych, na rowerach, rowerkach, rowerkach biegowych, także rolkarzy, hulajogarzy. Oczywiście na ddr-ce, bo chodnik jeszcze węższy i z kostki fazowanej (nie mogli dać asfaltu po całości?). Do tego te nieszczęsne potykacze, utrudniające ewakuację dzieciom ewakuację na chodnik i uniemożliwiające wyminięcie tamtędy... W ciepły dzień naprawdę trudno tędy się przebijać, ale z rana było w miarę pusto.




A oto ekipa zuchów przed ruszeniem w las (fotka pożyczona od drużynowej). Zbiórki zostały wznowione jakiś czas temu, tylko i wyłącznie w terenie (zresztą pogoda taka, że i tak raczej by były leśne) i w ograniczonej liczbie (najpierw do 6 osób, teraz może być kilkanaście). A oto ostatnia zbiórka przed wakacjami.



Dzieciaki ruszyły w las i my też, tylko inną trasą.

Na dzień dobry mini sesja foto z pięknie opalizującym robalem.






Ze znalezisk, dobrze zachowana czaszka lisa, ewentualnie jakiegoś psa.



Chyba purchawki, purchawki są zasadniczo jadalne, ale poza jednorazowym spróbowaniem smażenia plasterków purchawek na słodko (niezłe!) zasadniczo ich nie zbieram... a ten gatunek mało charakterystyczny, pewnie trzeba przekroić, żeby się upoewnić że purchawka.




Hmmm, jakaś zaraza, czy może przekwitnięta korzeniówka pospolita? Korzeniówka zasadniczo ma pochyloną końcówkę pędu z kwiatami, ale o ile się zorientowałem, kwitnąc i przekwitając, zaczyna on się prostować.



Zainstalowałem się w jagodzinach, by nazbierać trochę jagód na dobry początek. Jagody już od jakiegoś czasu były w lesie, ale nie miałem czasu wyskoczyć na zbiór.





Czas szybko mija, pora wracać po odbiór naszej zuchenki.



Przed końcem lasu dogoniliśmy gromadę wracających zuchów.



Rower Kluski, specjalnie na tę okazję wyposażony w sakwę. W środku oczywiście chlebak. A znacie dowcip o chlebaku? Tak? No to posłuchajcie:

- Do czego służy chlebak?
- ?
- Jaka sama nazwa wskazuje, do noszenia granatów... żeby się nie chlebotały.



Na zbiórce odbyło się rozdanie naszywek zdobytych sprawności.



Z prawej z niebieską obwódką, dwie sprawności grupowe zdobywane na zbiórkach:

- Pocztowiec - zdobywany przed lockdownem

- Kuchcik - zdobywany ostatnio na zbiórkach leśnych. Kluska zabierała moja okopconą menażkę - idealną do gotowania w ognisku, bo już bardziej się nie pobrudzi. Klu z koleżanką dostały odznakę z wyróżnieniem, bo najszybciej ze wszystkich udało im się zagotować menażkę wody (opłaciło się ćwiczenie rozpalania ogniska). Była jeszcze historia z wyciąganiem muchy z menażki, bo koleżanka trochę się brzydzi robali i Klu zaopatrzona w niezbędnik wyławiała tę muchę.
A teraz zagadka - czym się różni harcerka brzydząca się robali od zwykłej dziewczyny? Harcerka nie wypije herbaty z muchą, zwykła dziewczyna nie wypije tej herbaty nawet po wyciągnięciu muchy.

- Badacz - w czasie lockdownu, zuchy zdobywały sprawności indywidualne, my zaczęliśmy od Badacza - przeprowadzaliśmy różne eksperymenty (hodowla kryształków, która trwa do tej pory, zrobienie kompasu z korka, magnesu i gwoździka i inne... dziennik badacza został wzbogacony o komiks o Panu Marianie w laboratorium, Quiz, czy rubrykę Fajne Fakty Pana Mariana). Nakręciliśmy też filmik, gdzie Kluska pokazuje jak wykonać maszynę do robienia bąbelków (oto filmik na jutubie)

- Geoposzukiwacz - potem zdobywaliśmy jeszcze sprawność geocachingową, co prawda jest ona raczej dla początkujących, a Klu jest już doświadczoną geokeszerką, ale wykonaliśmy bardziej zaawansowane zadania - oprócz znalezienia i zalogowania kilku kolejnych skrzynek (w tym tematycznej - Imieniny Zucha), Klu przenisła też kilka GeoKretów i założyła własną skrzynkę.

A w wakacje zdobywa sprawność Astronoma... ale o tym w jednym z następnych wpisów



Mieliśmy zamiar wrócić przez las, ale że Klu była trochę zmęczona i do tego nadchodziły chmury deszczowe, to pojechaliśmy optymalną trasą przez miasto i udało się zdążyć przed ulewą (choć troszkę nas pokropiło).


  • dystans 35.00 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 01:51
  • średnio 18.92 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Dwieście kurek po drodze z biblioteki

Czwartek, 25 czerwca 2020 · dodano: 11.07.2020 | Komentarze 3

Kolejna rundka po bibliotekach (książki dla Klu muszę zwozić całymi kilogramami). Na dzień dobry zlało mnie podczas przejazdu przez miasto, ale nim wyjechałem z Żyrardowa, przestało. To było nawet przyjemne chłodzenie, choć moim zdaniem prysznic był zbyt intensywny i wolałem tego nie powtarzać... a było ryzyko, że mnie zleje, bo z lewej i  prawej krążyły mniej lub bardziej podejrzane chmury. Ostatetcznie przemknąłem między nimi, ale niekorzystnym efektem ubocznym było to, że miałem sporo słońca.





Mama, tata, pocekajcie na mnie!



Biedronka mączniakówka złapała mnie jako rowerostop i się kawałek przejechała na moich spodenkach.



Oddałem książki we Mszczonowie i skierowałem się do biblioteki w Międzyborowie. Po drodze zrobiłem sobie stopik w lesie, mając nadzieję że przyjdzie więcej chmur... a tu niestety wręcz przeciwnie, większość chmur sobie poszła i zrobiła się lampa. Już zacząłem żałować, że nie dociągnąłem do samej biblioteki bez postoju, ale odchodząc dosłownie potknąłem się o kępę kurek. Postanowiłem więc poszukać ich więcej.

Początkowo zbiory były mizerne, ale potem się rozkręciły i ostatecznie uzbierałem 213 grzybków (większość małe, więc jakoś strasznie dużo ich nie było, ale na niewielkie porcje na dwa obiady starczyło - oczywiście smażone na maśle). Chyba pierwszy raz zbieram większą ilość kurek już w czerwcu, ale z drugiej strony, jeszcze kilka lat temu nie miałem w ogóle miejscówek kurkowych, więc obserwacje są właśnie z tych kilku lat.





Było też kilka gołąbków/surojadek




Czubajek (muchomorów rdzawobrązowych)



Jak i innych niepozornych grzybków




Zaloty żuczków











  • dystans 14.00 km
  • czas 00:48
  • średnio 17.50 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Środa, 24 czerwca 2020 · dodano: 10.07.2020 | Komentarze 3

Biblioteka drive in (dla rowerów).



Lato... albo upał, albo leje.

Z cyklu: na rowerze w deszczu.



Perełki burzowe, powstają prawdopodobnie po tym, gdy piorun uderzy w to miejsce, dlatego zaraz po burzy zbieracze pereł ruszają w teren.




A tu rosną morgenszterny, lub kiścienie (zwane czasami korbaczami).



Moja dawna szkoła.



O, jeszcze są odciski dłoni (nie moich), ale coraz słabiej widoczne.




Ławeczka i latarnia w żurkowych* sweterkach z ostatniej jesieni.

*) ŻUREK - Żyrardowskie Utalentowane Rękodzielniczki Kulturalne



Ostatnio druga ławeczka dostała włóczkowe ozdoby.





Pojawiły się też kwiatki






Do których zleciały się biedronki, a nawet pszczółka.




Kałuża - zbiornik wodny bez znaczenia strategicznego, do którego pokonania nie potrzeba środków przeprawowych (wystarczą kaloszki lub sandałki)



Druga dla nurków



Przed jedną z żyrardowskich knajpek



Gołębie przycupnięte w deszczu



Ale winniczki i inne ślimaki są zadowolone



Gąsieniczka



Jakaś osa




Drewniany domek, jeden z nielicznych pozostałych po wsi Teklinów.



Burza! Ale daleko, gdzieś bodaj pod Pilawą, dobre kilkadziesiąt kilometrów stąd. Cumulonimbus o kształcie kowadła.






Jerzyków to u nas sporo. Co prawda populacja się zmniejszyła, gdy zakratowali otwory wentylacyjne, ale po zamontowaniu pod szczytami wieżowców domków dla jerzyków, ich populacja wzrosła i jest ich chyba więcej niż kiedyś. Tylko jaskółki dawno się wyniosły, przy okazji ocieplania i remontów zostały usunięte gniazda z balkonów. Jedno z gniazd było w rogu balkonu obok nas, gdzie mieszkała starsza pani... nie pamiętam kiedy zostało usunięte, czy przy okazji ocieplania bloku, czy też po tym jak pani Stefania umarła i był jakiś remont.






  • dystans 10.42 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 00:42
  • średnio 14.89 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na wydm... znaczy na pustynię

Wtorek, 23 czerwca 2020 · dodano: 06.07.2020 | Komentarze 4

Jedziemy na wydmy w Między... eee, znaczy na pustynię na Dzikim Zachodzie.



No, półpustynię.





Uedy (wadisy) - jak to jest podpisane w moim atlasie.





Dowód, ze jesteśmy w Ameryce Północnej? Dąb czerwony, który właśnie stamtąd pochodzi.



O, ślady bizona.



Hmmm, to chyba biedronka azjatycka... czyli kolonizacja zza drugiego oceanu.




A to wioska indiańska, a konkretnie totem w wiosce.



O, jest i Indianin na swoim rączym mustangu.



Co ten Indianin ma przywiązane do konia? Aha, złapał dzikiego mustanga.



O, złapał też bladą twarz i przywiązuje Piccolo Sombrero do pala.



Taniec zwycięstwa.



Amerykańskie nieprzebyte bory



Ciekawa sosna - niewysoka i nieco się kładąca, dzięki czemu można obejrzeć sobie gałązki i trzy pokolenia szyszek.

Oto szyszki tegoroczne.




Szyszki zeszłoroczne.




Szyszki dwuletnie (z hakiem).



Stara muszelka winniczka domkiem dla wstężyków. W środku są dwa, a na zewnątrz trzeci.




Awers pająka



Rewers pająka







  • dystans 14.52 km
  • czas 01:01
  • średnio 14.28 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do Komorowa na egzamin

Poniedziałek, 22 czerwca 2020 · dodano: 03.07.2020 | Komentarze 6

Dziś jedziemy z Klu do Komorowa na egzamin na zakończenie pierwszej klasy... a to dlatego, że po półroczu uciekliśmy ze szkoły na edukację domową. Przy E.D. musi być szkoła prowadząca i my się zapisaliśmy do szkoły w Aninie, a placówka w Komorowie jest pod nią podczepiona.

Dlaczego przeszliśmy na edukację domową? Powodów jest dużo, przede wszystkim Kluska w zasadzie mogłaby spokojnie z obecną wiedzą i umiejętnościami zaliczyć drugą, albo nawet trzecią klasę (tu przynajmniej musiałaby się czegoś nauczyć, ale niewiele). Toteż strasznie się nudziła, twierdziła że wszystko jest łatwe i nudne. A mimo że nie miała żadnego problemu z nauką, wychodziła ze szkoły strasznie zestresowana i dosłownie wybuchała... poza tym Kluska wcześniej lubiła naukę, a jak zauważyliśmy, szkoła raczej do nauki zniechęcała. No i przez szkołę nie mieliśmy czasu na prawdziwą naukę (w formie zabawy, czy czytania książeczek popularnonaukowych).


InterRegio Warszawa - Łódź, czyli Kiblolino w barwach Polregio.




Nawiązując do zabawy z komputerem, Kluska narysowała w pociągu coś takiego (pokłosie tłumaczenia na czym polega układ binarny).

Hmmm, w której klasie są potęgi? Nie to, że Kluska jest jakimś geniuszem, po prostu ma permanentny kontakt z wiedzą (nie tylko z matematyką), a dzieci mogą się nauczyć wielu rzeczy dużo wcześniej, jak mają szansę... staramy się jej pokazywać różne, nawet trudne rzeczy, nie musi od razu w 100% rozumieć, nie musi sprawnie przeliczać, wystarczy że na początek mniej więcej będzie wiedziała o co chodzi.



A tu kartka, na której Kluska przeliczała liczby z układu dziesiętnego na binarny (i wyniki, które otrzymała od komputera).



Wysiadamy na stacji Parzniew, jest to najnowsza stacja na naszej trasie. Dobrze że jest już gotowa, to nie musimy wysiadać w Pruszkowi i przebijać się przez miasto, tylko możemy polecieć opłotkami.

Co prawda na egzamin obowiązuje strój dowolny, to Kluska ubrała się na galowo, znaczy w mundur.



Wiata jest nowa, ale kształtem nawiązuje do starych wiat na naszej trasie (niestety w Żyrku została wyburzona, ale bliżej Warszawy zostały  zachowane). Podobne można spotkać na linii otwockiej, czy w Wołominie



Elektroniczny rozkład jazdy, Kluska pokazywała nam jak to działa (bo już wcześniej miała okazję go testować).





Przejście podziemne, tutaj też kafelki jak w starych przejściach pod tymi skrzydlatymi wiatami.





I widok z zewnątrz.




Jedziemy, za ogrodzeniem widzimy konie, kucyki, wielbłądy... serio, po prostu mijamy siedzibę cyrku. Dalej na terenie wojskowym* pasą się jelonki... hmmm, jakaś nowy wymysł typu kawaleria na jeleniach?

*) - a dokładnie ośrodek reprezentacyjny MON na terenie pałacu i parku w Helenowie.



- Mniam, mniam, mniam, dobra trawa, ale soczysta po tych deszczach.



- No i co się gapią?



- Rany, jeszcze dostanę przez nich niestrawności, albo kolki.



Pruszków wita/żegna



Pomnik "Wyzwolicielom" w Pruszkowie. Niestety został wyszlifowany, a historia kompletnie wymazana... nie jestem zwolennikiem kompletnego usuwania reliktów PRL-u z przestrzeni publicznej, to też nasza historia, nawet zmieniając akcenty na pomniku, można częściowo go zachować, zwłaszcza że historia nie jest czarno-biała jak niektórzy by chcieli. Taki pomnik mógłby być przyczynkiem do dyskusji nad historią i jej różnymi niuansami.




Fotka sprzed kilku lat. Nawet zmieniając akcenty na pomniku, przynajmniej te toporne głowy żołnierzy można by jednak zostawić... zwłaszcza że był to nieco zabawny przykład płaskorzeźby z czasów PRL-u.

 

Jedziemy dalej, przy główniejszych ulicach  ddr-ką, a jak się kończy bocznymi uliczkami. Kluska nagle zauważa jeża. Zatrzymujemy się i go oglądamy, trochę miałem wyrzuty sumienia, że go stresujemy, ale jak się obrócił i wrócił do ogródka, to się ucieszyłem, bo dzięki temu nie kusiło go by wyjść na ulicę



Jesteśmy na miejscu. To w zasadzie taka szkoło-świetlica w postaci niewielkiego domu i ogrodu na tyłach.




Wstężyki gajowe, na... to chyba wapień ze skamieniałościami.



A to ogród na tyłach... teraz pusty, ale na początku dzieciaki sobie latały po ogrodzie, a jak ktoś wcześniej skończył pisać test, też wyskakiwał do ogrodu. Rany, jaka różnica w porównaniu ze szkołą, gdzie dzieciaki prawie nie wychodziły na dwór, nawet z klasy nie mogły wyjść i się wybiegać (Kluska dostała parę minusów za bieganie po klasie... w czasie przerwy! Ja od biegania po klasie mam ksywkę meteor), a starszych dzieciaków woźne nie chciały wpuszczać gdy wyszły podczas przerwy na boisko (my całe przerwy spędzaliśmy ganiając na boisku). No to nic dziwnego, że Klu wychodziła taka zestresowana ze szkoły i jak odchodziliśmy to stwierdziła że ucieka z więzienia.

Kluska na dzień dobry wywołała poruszenie, bo wbiła się schłopakom do bazy w krzakach, a potem pomogliśmy jej zorganizować kij (bo chłopaki mieli).



Klu trochę polatała z dzieciakami po ogródku, potem uczestniczyła z nimi w zajęciach, a w końcu był egzamin (jakiś test i angielski), załapała się też na obiad (żarłok jeden). My tymczasem sobie siedzieliśmy w ogródku.

Orzech laskowy



Kolonia tramwai, czyli kowali bezskrzydłych. Larwy na różnym poziomie rozwoju.



Ten z kropkami to osobnik dorosły (imago). Kluska stwierdziła, że to szkoła, a nawet przedszkole i jak znalazła jakiegoś dorosłego, to przynosiła na drzewo, bo było mało nauczycieli do opieki nad maluchami.



Poczwarka jakiejś biedronki... no właśnie, w kwestii edukacji przyrodniczej, Kluska ostatnio na placu zabaw pokazywała koleżance larwy i poczwarki biedronek.



A tu larwa... nie wiem czego, ale że pkrój nieco podobny do larw biedronkowych, to może być jakaś biedronka, albo jakiś chrząszcz z rodziny biedronkowatych.



I takie cuś



Stonoga, albo inny prosionek




I drugi, tylko większy



W pierwszych planach mieliśmy zamiar wracać do domu rowerowo, ale pogoda pokrzyżowała plany. Szczęśliwie udało się dotrzeć do Komorowa na sucho, potem tylko jakaś niewielka chmura z niedużym deszczem przeszła jak siedzieliśmy na miejscu  (ale naokoło krążyło sporo ulew), dopiero jak się zbieraliśmy przyszła ulewa. Przeczekaliśmy ją i  w niewielkim siąpieniu ruszyliśmy z powrotem na stację.

Im bliżej Parzniewa, tym gęściej padało i trochę nas zlało, ale prawdziwa ściana deszczu przyszła dopiero gdy schroniliśmy się pod wiatką na peronie.



Jak wracaliśmy pociągiem, to ponad połowę drogi padało, ale w Żyrardowie na szczęście nie, więc już na sucho dojechaliśmy do domu. Kolejna ulewa przyszła pół godziny, może godzinę po powrocie.







  • dystans 14.50 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 00:47
  • średnio 18.51 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Piątek, 19 czerwca 2020 · dodano: 29.06.2020 | Komentarze 7

Parę jazd po mieście

Przy obecnych zasadach wypożyczania, w tej bibliotece nie trzeba przypinać roweru... a w innej bibliotece w zadaszonym centrum handlowym, można nawet wypożyczać nie zsiadając z roweru.



Z cyklu robale - jakaś biedronka




Ale lipa



Cykoria podróżnik w podróży dookoła osiedla





W Żabim Oczku kwitną nenufary vel lilie wodne vel grzybienie białe (odmiana o kwiatach różowych). W sumie niedawno chyba je tu zasadzono, zauważyłem je w zeszłym roku, ale miały mniej kwiatów (może dwa naraz kwitły), poza tym teraz zauważyłem drugą kępę.



Irysy vel kosaćce są obecne nad Żabim Oczkiem od dawna



Tatarak



I inne trawy (tatahomar?)



Biedronka w sitowiu



Ślimaczki tamże




I takie cuś



A poza tym w eksperymencie utopiła nam się mucha. To w zasadzie hodowla kryształków, ale o ile z solą kuchenną wyszły ładnie, z octanem wapnia też jako tako, to z cukrem nie bardzo... znaczy część wody odparowała i zrobił się syrop. W sumie tez pouczające, może jeszcze osiągniemy odpowiednie stężenie, by urosły kryształki, ale chyba trzeba zagotować wodę z cukrem na starcie, a nie rozpuszczać w ciepłej wodzie.




Odkryliśmy nowa mgławicę!



A nie, to zwykły cumulonimbus




Takie tam chmurki z okna







I tęcza



Poza tym zbudowaliśmy komputer. To znaczy wpadłem na pomysł, by pobawić się w rozwiązywanie prostych zadań przy pomocy kart perforowanych. Ja zająłem się oprogramowaniem, a Kluska wybudowała komputer.



Oto nasze karty wejściowe. Kluska całkiem ładnie już przelicza niewielkie liczby na kod binarny.

Edit: to wygląda na dosyć skomplikowane, choć w rzeczywistości jest dosyć proste. Toteż wytłumaczę o co chodzi z tymi kartami:

Tam są dwie liczby zapisane w układzie binarnym (8-4-2-1 to ściągawka, co na której pozycji jest), a pomiędzy nimi jakieś działanie. Jak jest jedynka, to dziurkujemy kratkę, jak zero to nie dziurkujemy. Np. na  dolnym pasku mamy:

0011 0001 0010 czyli 3 / 2



A to karty wyjściowe. W początkowo wyprodukowanych kartach zakres dostępnych liczb był dosyć ograniczony, jak wychodziła ujemna, za duża, czy ułamki, to zaznaczałem błąd. Ale potem dodałem minus jeśli liczba jest ujemna, przygotowałem karty z większymi liczbami, a w końcu dodałem resztę z dzielenia... i w zasadzie kratka "błąd" stała się niepotrzebna.

Przykład: w 3/2 wychodzi ułamek (1,5) to początkowo jako odpowiedź dawałem "Błąd" bo nie miałem możliwości zapisania takiej liczby na arkuszu odpowiedzi. Ale potem sobie przypomniałem, że w szkole gdy się wprowadza dzielenie, jest coś takiego jak reszta z dzielenia i taki arkusz "wyprodukowałem".



Na koniec fotki z prawdziwą kartą perforowaną i wykorzystane nasze karty (sporo zadań matematycznych musiałem obliczyć jako oprogramowanie tego komputera).





A tu kartka, na której Kluska przeliczała liczby z układu dziesiętnego na binarny.





  • dystans 47.50 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 02:32
  • średnio 18.75 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Upalnie i burzowo po bibliotekach

Środa, 17 czerwca 2020 · dodano: 27.06.2020 | Komentarze 3

Standardowa traska do bibliotek w Jaktorowie i Grodzisku. Jak wyjeżdżałem, to były chmury, ale zaraz wyszło słońce i zrobił się skwar niemożebny, który mi towarzyszył już do samego Grodziska.



Flirt3 w barwach PKP Intercity, ale do ograniczenia prędkości się nie zastosował.



Jakaś parka nade mną krążyła



Kacza flotylla na Pisi Tucznej w Jaktorowie



- Tylko mi się za bardzo nie oddalajcie.
- Dobra mamo.



- Franek dawaj, kto pierwszy.



- Ej wy trzej, coś chyba mówiłam?



- Ej Zuzia, tu jest coś smacznego.



Rumiankowe łąki.



Jechało się słabo ze względu na upał, w Grodzisku zrobiłem sobie nieco dłuższy postój w cieniu na skwerku, a tu zaczyna kropić... miałem nadzieję na chmurę, ale nie, słońce cały czas przypiekało.

Generalnie chciałem zdążyć przed zlewą. Miałem nadzieję że wcześniej pojawią się chmury, ale nie... dopiero gdy wracałem, tuż przed Jaktorowem przyszły i mogłem trochę przyspieszyć (zwłaszcza że miałem z wiatrem), bo wcześniej słabo się w tym skwarze jechało. Ale wtedy już się pojawiły chmury deszczowe w zasięgu wzroku i deptały mi po piętach.



Ale co tam, fotkę bociana trzeba sieknąć.




Co gorsza, chmury deszczowe zaczęły mnie podchodzić z boku... i w końcu w Międzyborowie zaczęło kropić, to było nawet przyjemne chłodzenie, ale w Żyrardowie w końcu lunęło i zdążyło mnie zlać nim doturlałem się do domu.




Jeszcze fotka chmur z okna, nieco później.






  • dystans 23.00 km
  • 2.80 km terenu
  • czas 01:19
  • średnio 17.47 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Krótka rundka z kwiatkami po drodze

Niedziela, 14 czerwca 2020 · dodano: 26.06.2020 | Komentarze 1

Ot, taka tam rundka po okolicy. Najpierw przez Międzyborów... miejscowość wzmiankowana jest dziś (i pewnie się pojawi jeszcze wieczorem), w kontekście polityki, jako że tam Trzaskowski kończy kampanię przed pierwszą turą.

Ja zaś odwiedzam pewną uliczkę. oto jeden jej koniec. Obecnie to ulica Lipcowa (kim był Lipcow? jakiś radziecki generał?), dawniej 22 Lipca.



Drugi jej koniec jest jeszcze ciekawszy. Bardzo mnie cieszy, że została dawna tabliczka, nie lubię całkowitego wymazywania historii, nawet tej niechlubnej, dopóki jest taki zestaw tabliczek, można tu przyjechać na lekcję historii w terenie.



Tak to się prezentuje mniej więcej od 2017 roku, bo w 2016, czy 2015 wyglądało to tak:



Jeżyny kwitną



i jaśmin





i rudzielce




To chyba któryś jastrzębiec, albo jakaś podobna roślinka



Jest też dzwonek





A to maleństwo... to może być np. przetacznik leśny, albo inny, ale głowy nie dam.




Pora jechać dalej.



Pole z rumiankiem, chabrami i resztkami rzepaku.



Chaber bławatek... z tym mam zawsze problem i muszę sprawdzać, przez jakie "ha" się pisze, a to dlatego że miałem wykładowce o nazwisku Haber, do tego dochodzi też Fritz Haber, niemiecki chemik który pojawia się w kontekście broni chemicznej w czasie pierwszej wojny światowej (np. przy okazji ataków chemicznych nad Rawką i Bzurą).



Rumianek pospolity



To chyba smółka pospolita vel firletka lepka





Dmuchawce kozibrodu, największe dmuchawce w okolicy



A to malutkie dmuchawce jastrzębca (ale innego niż ten powyżej we wpisie).




O, jakąś gwiazdę odkryłem!



A nie, to świerzbnica polna




Z pluskwiakiem na deser



A to... albo bardziej niebieska świerzbnica, ale może czarcikęs, lub co innego? Warto przy okazji podjechać tam i sprawdzić.



Rozchodnik jeszcze nie kwitnie





A nie, przepraszam jednak kwitnie





Żmijowiec zwyczajny






Pesa pospolita odm. piętrowa (sundeck vulgaris)... znaczy piętrus wyprodukowany przez Pesę, powstały tylko dwa wagony sterownicze i 20 środkowych dla Kolei Mazowieckich.



W zestawie jest jedna z dwóch jeżdżących w KM lokomotyw Gama (w malowianiu wybranym pierwotnie dla lokomotyw Traxx z poprzedniego zamówienia piętrusów).



Witamy nad Pisią.



Po deszczach powstała kałuża w dawnym starorzeczu.



Skrzynka kontaktowa w tipi, przybył przynajmniej jeden wpis.




Z kwiatkami teraz tu słabo, znalazłem takie coś






No, jeszcze jakieś baldaszkowate się trafi




To już łatwiej o grzybki



Ciekawe czy ten grzyb jest z ryzomorfów (te ciemne pasma na drugiej fotce), czy konkurencja