teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108781.00 km z czego 15566.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2018

Dystans całkowity:646.54 km (w terenie 113.30 km; 17.52%)
Czas w ruchu:44:06
Średnia prędkość:14.66 km/h
Maksymalna prędkość:36.30 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:28.11 km i 1h 55m
Więcej statystyk
  • dystans 22.27 km
  • 3.70 km terenu
  • czas 01:25
  • średnio 15.72 km/h
  • rekord 28.80 km/h
  • temperatura 11.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pod Wiskitki po bazie-kotki

Piątek, 30 marca 2018 · dodano: 05.04.2018 | Komentarze 0

Pojechałem po bazie wierzbowe i tak jakoś wyszło, że w ich poszukiwaniu dotarłem na glinianki pod Wiskitkami, gdzie faktycznie udało mi się znaleźć całkiem ładne... bazie-kotki jak na nie mówi Kluska.



Po drodze w rowie przy drodze trafiłem na kwitnący podbiał pospolity





Glinianki pod Wiskitkami, niedawno wycięli krzaki i trzciny, ale na szczęście tylko pasie tych  glinianek bliżej drogi (to prawdziwy archipelag jeziorek - mapa, choć teraz są one połączone ). Być może to już jakieś prace nad urządzeniem tu terenów rekreacyjnych... niedawno jakieś plany w tym kierunku były, ale nie było kasy. Nie wiem jak aktualnie ma się sytuacja.





A to te, które nie wpadły pod kosiarkę.





Ptaki chyba nie posprzątały po śniadaniu



  • dystans 4.19 km
  • czas 00:16
  • średnio 15.71 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po Klu na dworzec

Środa, 28 marca 2018 · dodano: 08.04.2018 | Komentarze 0





  • dystans 72.34 km
  • czas 04:26
  • średnio 16.32 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście x6 (karty cz. 2)

Wtorek, 27 marca 2018 · dodano: 04.04.2018 | Komentarze 1

Fotki kwiatków i robali co prawda nie z marca, a z 3 kwietnia, ale daję je już tutaj, bo zanim dam jakiś kwietniowy wpis, to smak nowości dawno przeminie.

Złoć żółta w żyrardowskim parku





Zawilce dopiero mają pączki



Za to masowo wyległy tramwaje



W święta pogoda była taka jak była, więc sporo rżnęliśmy w karty, więc dalej będzie o kartach...  jeden wpis o kartach już był, to teraz pora na kolejny.

Na początek trochę historii... ekspertem nie jestem, więc jak coś pokręciłem to proszę poprawiać, poza tym muszę dodawać słówka prawdopodobnie, chyba itp. bo często nie miałem możliwości, albo czasu żeby zweryfikować znalezione informacje.

Karty do gry zostały wynalezione w Chinach, a do Europy dotarły poprzez kraje arabskie... karty włoskie i hiszpańskie to właśnie najstarsze europejskie wzory - jako kolory mają puchary/kubki, monety, miecze i pałki, podobne kolory pojawiają się w kartach arabskich, a prawie identyczny w kartach z Egiptu Mameluków (tylko zamiast pałek - kije do polo, której to gry wtedy europejczycy za bardzo nie znali, więc zastąpili je pałkami - przy czym w kartach hiszpańskich w postaci maczugi, a we włoskich coś w rodzaju buławy). Później karty łacińskie były modyfikowane i tak powstały karty niemieckie i francuskie (my obecnie używamy kart wzoru francuskiego).

Poniżej fajne zestawienie kolorów w różnych kartach z angielskiej Wiki.



Mamy w domu współczesną talię kart hiszpańskich (powiększenie - zestaw 1, zestaw 2), blotki i figury (1-12) są numerowane, a kolor jest dodatkowo oznaczony ilością przerw w ramce (monety - zero przerw, puchary - jedna, miecze - dwie, pałki - trzy). Przy czym ta numeracja w rogu i przerwy w ramce to względnie nowy wynalazek (podobnie jak oznaczenia figur i kolorów w narożach naszych kart).

Blotki są od 1 do 9, potem jest żołnierzy/piechur, rycerz/jeździec i król (poza królem te tłumaczenia są moje, więc zbytnio się do nich nie przywiązujcie). W mniejszej talii odrzuca się górne blotki, znaczy 8 i 9. Do talii dołożone są dwa Jokery, ale od razu widać że jest to karta z innej bajki (Jokery pochodzą z USA i też są względnie nowym wynalazkiem).

Karty włoskie różnią się wyglądem znaków oznaczających kolory, o pałkach już wspominałem, miecze są zakrzywione a nie proste, nieco inne są też puchary/kubki. No i kart jest więcej, bo blotki są do 10. Krótkie talie (te które widziałem) też są z blotkami do 7.




Karty niemieckie.... przy czym ja mam w domu talię węgierską (powiększenie - zestaw 1, zestaw 2), bo rozpowszechnione były w Europie Środkowej..

Obecnie w Polsce używamy odmiany kart typu francuskiego, ale kiedyś tzw. "karty polskie" były właśnie kartami typu niemieckiego. Pozostałością z tamtego okresu są nazwy kolorów: żołądź, dzwonek (pochodzenie jest oczywiste jak się spojrzy na symbole), czerwień (bo tak po niemiecku nazywał się kolor z sercem), oraz wino... to ostatnie jest nieoczywiste (po niemiecku nazwa koloru to zieleń lub liść), być może jakieś skojarzenie z winoroślą, większość talii ma liście z jednym, no trzema czubkami, ale widziałem też talii (raczej współczesne, ale może kiedyś też takich symboli używano) gdzie liście są bardziej rozczapierzone, a nawet z wąsami chwytnymi... ale pewności nie mam.

Figury  to niżnik i wyżnik (nazwy polskie, to tłumaczenie niemieckich unter i ober, które odzwierciedlają położenie symbolu koloru), król (ten akurat występuje chyba we wszystkich europejskich odmianach kart), oraz tuz (odpowiednik asa... obecnie po niemiecku jest daus, ale dawniej ponoć duz i to od tego słowa miał pochodzić). Dawniej atut nazywano kozerem, czasem można też spotkać trumf, co może pochodzić od niemienckiego trumpf, a to od włoskiego triomfi (używanego w kartach włoskich).

A poniższa talia węgierska... jest to talia gdzie wyżnikami i niżnikami są postaci z Wilhelma Tella (był to wyraz oporu przeciw władzy Habsburgów), a tuzami pory roku.




Wraz z wyparciem kart niemieckich przez francuskie, częściowo zostało też wyparte nazewnictwo, choć nie do końca, bo na przykład kolory nadal nazywa się jednocześnie żołędziem, dzwonkiem, czerwienią i winem obok trefla, kara, kiera i pika (te ostatnie to kalka z francuskiego trèfle - koniczyna,carreau – czworokąt, cœur - serce, pique – grot,pika), podobnie z francuskiego mamy nazwy figur - walet (fr. valet - giermek), dama (fr. dame, ale mieliśmy w polskim zbliżone brzmieniem i znaczeniem słowo dama) , król (tu przynajmniej zmian nie był) i as (choć we Francji w kartach nie ma asa tylko jedynka, ale w taliach francuskich w innych krajach zwykle jest as)... a nawet atut.

Co ciekawe część nazw używanych polskich kartach, zachowało się też w nazewnictwie rosyjskim (czy ukraińskim) - jest więc tuz na określenie asa, w kolorach wino, a poza tym kozyr (choć na Ukrainie spotkałem się z kozierem).



A w co graliśmy tym razem, ano nadal w Piotrusia i w Wojnę (wyszukałem i wymyśliłem dodatkowe zasady i graliśmy w dwie różne wersje Wojny), do tego w Świnie, .... Biskupa i układaliśmy pasjanse.

Pasjans
Zwykły pasjans, nieco musiałem Klusce pomagać, żeby się nie pogubiła co na co kłaść, bo jednak nadal ciut zbyt skomplikowany.



A tu z zastosowaniem kart pasjansowych... dopiero teraz dowiedziałem się, że to karty pasjansowe, wcześniej nie wiedziałem że z tego powodu są mniejsze. Zresztą są to jedyne polskie talie (z oznaczeniami W-D-K-A) jakie mamy w domu, okazało się że reszta to anglosaskie lub na ich wzór (J-Q-K-A).



Pasjans hiszpański
Poza tym na karty hiszpańskie znalazłem ciekawy hiszpański pasjans. Polega on na tym, że cztery karty układamy na kupkę, a resztę w czterech rządkach (z których każdy odpowiada jakiemuś kolorowi, mu ustalaliśmy to przypadkowo, jak nam się ułożyło). Potem bierzemy kartę z kupki i kładziemy w rządku z odpowiednim kolorem jak którąśtam (według numerka) od lewej, zabieramy stamtąd kartę i ją kładziemy gdzie trzeba i kartę zabraną stamtąd tak samo i tak dalej... aż trafimy na króla, którego kładziemy do nowego rządku z prawej, a my bierzemy kolejną kartę z kupki. Gdy już znajdziemy wszystkie króle, a nie wszystkie karty są odsłonięte, to pasjans nie wyszedł.

Można też dla ułatwienia pierwszą kartę wylosować z tych rozłożonych (jeden ruch gratis - większa szansa, że wyjdzie), a potem już normalnie z kupki (gdy odłożymy króla, lub trafimy na puste miejsce po karcie). Ten pasjans był na tyle łatwy, że po wytłumaczeniu Kluska już sama mogła układać... no i  oczywiście nawet jak nam nie wyszedł, to kontynuowaliśmy losowanie kart nieodsłoniętych, aż się ułożyło.

Oczywiście można użyć naszych kart do tego samego (żeby była taka sama złożoność, wystarczy odrzucić jeden komplet kart - na przy kład dziesiątki, a asa użyć jako jedynki, to będzie nawet rozłożone jak tam). Tutaj dwa pomocne filmiki: film 1, film 2.




Wojna
Wydawałoby się, że żadna filozofia, ale ciekawe jest choćby wynajdywanie opcjonalnych zasad, które nieco urozmaica rozgrywke. Pisałem już o tym poprzednio, ale w międzyczasie znalazłem trochę dodatkowych zasad na angielskiej Wikipedii. Poza tym okazało się, że już ktoś wymyslił zbijanie kart przeciwnika. Zaś z tych nowych zasad  jedną wprowadziliśmy do gry, a ja się zainspirowałem się i wymyśliłem jeszcze jedną. Ale widzę, że da się jeszcze pokombinować...

Oto stosowane teraz przez nas zasady:
- Joker wymusza wojnę wszystkich ze wszystkimi (niezależnie jakie mają karty)
- Zbijanie kart - karty przegrane są usuwane z gry (ja wymyśliłem tę zasadę do wojny na kolory, ale przecież można to użyć w zwykłej rozgrywce)
- Wojna ze stratami (wymyślona przeze mnie) - to kolejna zasada polegająca na usuwaniu kart i przyspieszająca rozgrywkę - my stosujemy to tak, że w wojnie kartę środkową-zakrytą zbijamy (zarówno u przegranego, jak i zwycięzcy), ale dla przyspieszenia gry można usuwać dwie dolne z kupki wojny
- Wojna jest nadrzędna (zasady kolonijne lavinki - pisywałem poprzednio)
- Podział na kolory (to kolejna wymyślona przeze mnie) gracz dostaje wszystkie karty jakiegoś koloru, lub dwóch kolorów (gdy graczy jest dwóch)

Obecnie gramy więc w dwie wersje wojny z następującymi zestawami zasad:
Wojna na kolory - Podział na kolory, Zbijanie kart, Joker wymusza wojnę, Wojna jest nadrzędna,
Wojna ze stratami - Wojna ze stratami (środkowa karta), Joker wymusza wojnę, Wojna jest nadrzędna,


Świnie
To kolejna gra w która ostatnio gramy, nie znałem jej wcześniej, po prostu na nią trafiłem szukając jakiejś prostej gry... dopiero w czasie gry okazało się że babcia ją zna.

Karty rozkładamy na stole (może być chaotycznie) koszulkami do góry. Jedną odsłaniamy i kładziemy na środku. Należy dołożyć kartę do koloru lub do wartości. Na początku gracze nie mają kart... jeśli gracz nie ma kart na ręce, lub nie ma pasującej, to losuje karty ze stołu aż do momentu gdy będzie mógł dołożyć (jeśli ma na ręce, to po prostu dokłada). Następnie dokłada druga dowolną (z ręki, lub jeśli nic nie ma, to pierwszą wylosowaną ze stołu).

Gdy skończą się nieodsłonięte kart na stole, wygrywają ci, którzy nie mają kart, albo pierwsi się pozbędą kart. W tym momencie rozgrywka wygląda następująco. Jeśli ktoś ma pasująco kartę to dokłada tak samo jak do tej pory. Jeśli nie ma, to zdejmuje po kolei karty z kupki, aż będzie mógł dorzucić coś z ręki. Następnie dokłada zdjęte karty do ręki i dokłada drugą, dowolna kartę.

I tyle. Gra prosta, Klusce bardzo się spodobała. Szczególnie zasada że przegrany zostaje świnkę i ją udaje, że to jedyna gra w której Kluska nie chce wygrać, a przegrać. Potem dołożyliśmy zasadę, że wygrani są kolejno kurką, kogucikiem i innymi zwierzątkami... to jako nagroda pocieszenia.

... Biskupa
To po prostu ocenzurowana wersja gry Dupa Biskupa. Poza tym nie kładziemy kart z ręki, tylko z kupki i nie mamy elementu rywalizującego, że kto się pomyli, albo spóźni to zbiera karty ze stołu. W naszej wersji kolejne osoby po prostu biorą karty z kupki i kładą na stół. Ustaliliśmy że jeśli jest:
- Joker - to wygłupiamy się
- As - wstajemy
- Król - salutujemy (Kluska jako leworęczna twardo salutuje lewą ręką)
- Dama - mówimy "dzień dobry pani"
- Walet - mówimy "dzień dobry panu"
- 10 - kładziemy rękę na karty
- 9 - milczymy (i buzia w ciup)

Poza tym Kluska zaczęła wymyślać kolejne na kolejne blotki - na przykład na 8 zamieniamy się miejscami. Potem zaś już ustalone zachowania przyporządkowywaliśmy innym figurom...

Nie wiem, czy kiedyś grałem w Dupę Biskupa, ale grę znałem. Klusce bardzo się spodobała, jednak niektórzy dosyć szybko mieli dosyć tej gry.


  • dystans 62.25 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 04:23
  • średnio 14.20 km/h
  • rekord 34.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Myk na Modlin

Poniedziałek, 26 marca 2018 · dodano: 03.04.2018 | Komentarze 1

Z rana kierujemy się w kierunku Mostu Północnego. Korzystamy z ddr-ki wzdłuż Powstańców Śląskich, która jest jednak nieciągła... tam gdzie nie ma, musimy jechać płytówą robiącą za parking. Jest to pozostałość po wojskowym Lotnisku Bemowo, obecnie w większości zabudowane (ale na starych mapach topograficznych jest w tym miejscu wielka dziura... od razu widać, że jakieś tereny wojskowe).



Obecne Lotnisko Bemowo, to pozostałość po lotnisku sportowym (czy jakim tam) obok. To tam za płotem, o nawet coś ląduje.



Górka Śmieciowa w oddali.



Sto drzew na stulecie.



Milion drzew na milionlecie.



Krokusy kwitną na pasach zieleni (nie tylko żółte, między nimi chowają się białe i fioletowe).



Węzeł Młociny obok końcowej stacji metra - perony autobusowe.



Perony tramwajowe.



I tramwaj dwukierunkowy/dwustronny, te tramwaje zostały zakupione do obsługi trasy przez Most Północny na Tarchomin. Trasa budowana etapami i nie miała pętli, dlatego skierowano na nią tramwaje, w których maszynista przesiada się z jednego końca na drugi i do obsługi jazdy w dwóch kierunkach drzwi są po obu stronach (czyli generalnie tak jak w pociągach podmiejskich). Obecnie jest tam jakaś pętla do zawracania na Tarchominie, ale tory biegną dalej i tam zawrotki już nie ma.

Tutaj miał jazdę techniczną i jeździł w kółko.



Pomnik upamiętniający bitwę z września 1939 na przedpolach Warszawy, tzw. Warszawskie Termopile (tabliczka - powiększenie)




Docieramy do Mostu Północnego, gdzie mamy zamiar nową trasą nadwiślańską podjechać do Łomianek (dla mnie nową, bo lavinka fragmentami już nią jechała).



Najpierw zjazd na ostrogę, która ukrywa nieczynną już na szczęście rurę ściekową.Dziś tylko dwóch wędkarzy grzecznie parkujących na brzegu, ale ponoć w sezonie jest więcej i jeszcze wjeżdżają na ostrogę (choć wjazd jest zablokowany, to jednak da się objechać).




Rzut okiem na most i jedziemy dalej.



Trasa nadwiślańskimi łęgami... okresowo może być zalewana.




Starorzecze



A tu zrobiono przystać, całkiem przyjemne miejsce więc zrobiliśmy sobie postój.






Docieramy do Łomianek, jak lavinka się dowiedziała że chcę przez nie jechać, to aż jęknęła i ostrzegała że tam są fatalne chodnikowe ddr-y. Okazało się że nie jest źle, bo w sporej części jest nowy asfaltowy ddr, choć miejscami jeszcze robiony... no i jeszcze trzeba było omijać parkujące na nim samochody.




A oto cmentarz w Kiełpinie, a konkretnie kwatera wojenna. Głównie z 1939, ale są też pochowani polegli i rozstrzelani w dalszej części II wojny.







Pomnik zestrzelonych lotników (tablica - powiększenie)




A na cmentarzu cywilnym - kwatera de Pothsów, czyli właścicieli dóbr Łomianki i Młociny.



Przykładowy nagrobek (powiększenie)




Obok tej kwatery znajdzie się też grób wojskowego - b. porucznika b. wojsk polskich(powiększenie)



Jezioro Dziekanowskie, to jedno z kilku jezior w starorzeczach w okolicy (inne to Kiełpińskie, Cząstkowskie). Zdaje się, że na obecny ich wygląd miało usypanie wałów przeciwpowodziowych, które częściowo odcięły starorzecza od Wisły.



A oto i wał



Który to kilometr Wisły?



Dawny majątek Trębickich  - park podworski w Łomnej... zdjęcie o tyle dobre, że nie widać ile tam śmieci (jest tu ich wyjątkowo dużo, to pewnie wpływ popegeerowskiego sąsiedztwa).



Ale spomiędzy śmieci udało się wypatrzeć ziarnopłona wiosennego.



Smętne pozostałości oficyny dworskiej (drewniany dwór ponoć uszkodzony w 1939, został rozebrany po wojnie).



Mogiła zbiorowa żołnierzy poległych w 1939 na cmentarzu w Łomnej.




Kierujemy się na maszt - tabliczkę i strzałkę z bocznej alejki znajdujemy później.



Nie opuszczamy jeszcze Łomnej - oto kaplica grobowa Trębickich.




Obok znajdujemy też praktycznie nieczytelny nagrobek.



Mazowiecki krajobraz... na fotce nie widać, ale tam w oddali kicają sarenki.



Kościół ufundowany przez Trębickich (projektu Henryka Marconiego), zniszczony w czasie I wojny, ale pocisków w nim brak.



Jedziemy dalej, niestety coraz bardziej pod wiatr, który zresztą jakby się wzmaga.

Cmentarz mennonicki w Nowym Kazuniu (o osadnictwie olęnderskim tamże... tam też o cmentarzu i zborze).




Nagrobek z zachowanymi inskrypcjami ( powiększenie 1, powiększenie 2)



I drugi ( powiększenie 1, powiększenie 2)



Ale topole to niezłe tam rosną.




Dawny zbór mennonicki, obecnie dom mieszkalny. Pierwotnie znajdowały się w nim: sala modlitw, szkoła i mieszkanie nauczyciela, a po II wojnie mieściły się tu urząd gminy, posterunek milicji, szkoła.



Krajobraz mazowiecki - krzaki



W Kazuniu oglądamy jeszcze pomnik z 1957, w którym jest urna ze szczątkami 10 żołnierzy poległych w 1939 i pierwotnie pochowanych w mogiłach w okolicy. Historia budowy tego pomnika jest dosyć ciekawa - tutaj artykuł o nim, warto dodać że pomnik częściowo powstał z kamieni z przedwojennego pomnika Piłsudskiego, że początkowo orzeł był żeliwny, a i obecna tablica nie jest ta pierwotna, tylko nowa.




O tutaj, za tym jasnoszarym granitem jest krypta z urną.



Obok jeszcze jakiś kopiec ze schronem (niestety nie wiem czy to była pierwotna funkcja tego obiektu), po schodkach można wejść na górę.





A stamtąd zapuścić żurawia na tereny wojskowe przedmościa kazuńskiego.




Przeprawiamy się przez Wisłę... oczywiście nie wpław, tylko mostem S7, przy czym nie jezdnią (nie jesteśmy samobójcami) tylko purchlowatym chodniczkiem obok.



Modliński witacz.



Ruszamy na poszukiwanie polskich schronów z 1939 w pobliżu lotniska. Oto strona ze schronami.

Numer 1 znajdujemy, ale okazuje się że nieco się spóźniliśmy, do niedawna był dostępny w krzakach, a obecnie znajduje się już na terenie ogrodzonym.




Numeru 2 nie udało się namierzyć... mamy wrażenie że kropka na mapce jest nieco niedokładna, co może utrudniać zlokalizowanie go. 3 i 4 znaleźliśmy na mapach satelitarnych i lotniczych, są na ogrodzonym terenie lotniska, ale mieliśmy nadzieję zrobić im fotki z daleka. Niestety, dróżkami technicznymi przy lotnisku dojazdu tam nie ma, trzeba było rypać szosą... a ruch coraz większy, my już i tak byliśmy zmęczeni ruchliwymi szosami w rejonie Kazunia i Modlina, więc sobie odpuszczamy.



Postanawiamy więc jeszcze zahaczyć o inne obiekty twierdzy.





A konkretnie połazić po tunelach kontrminowe.



O, chyba znaleźliśmy zaginioną kompanię kolarzy




I jeszcze jeden... a właściwie dwa - w lewo i prawo.



Odcinek w obrębie fortyfikacji (lity tunel)



A tu już wychodzimy na przedpole, po bokach są "wyjścia" w których można wykonać ziemne tunele i podłożyć kontrminę.



Sala końcowa z takimi właśnie wyjściami. Tu wyjątkowo sucho, pył który wzbiliśmy utrudnia robienie zdjęć z fleszem.




Już po nocy przejeżdżamy przez twierdzę na dworzec. lavinka była trochę zrypana jazdą pod wiatr i ruchliwymi odcinkami drogi, więc ja przenosiłem rowery kładką na peron. Wniosłem swój rower i wracając po rower lavinki mijam ją na schodach. Wyciągnęła rękę i przybiła mi piątkę.
- Praca zespołowa - ty wnosisz rower, a ja wchodzę.

Oto szynobus z Sierpca do Tłuszcza... my zaś wsiadamy do Elfa lotniskowego i jedziemy na Wschodnią się przesiąść.



Gdy nasz pociąg dojeżdżał do Wschodniej, lavinka ustawiając się na pomoście z rowerem zastanawiała się z której strony będzie peron. Wpadłem na dobre rozwiązanie:
- To ty ustaw się w jedną stronę, ja w drugą to zawsze jedno z nas trafi.

Pociąg służbowy na rozkładzie jazdy... no dobra, ale opóźnienie? Pociągu służbowego? Eeee???



To chyba ten służbowy kibel.



A to drugi służbowy kibel... a tak na marginesie, korzystając z dwóch zdjęć niezmodernizowanych EN57 obok siebie, ponieważ te jednostki były produkowane przez ponad 30 lat, a wyprodukowano ich ponad 1400 sztuk, na przestrzeni lat wprowadzano zmiany i jednostki z różnych lat różnią się między sobą różnymi elementami. Na przykład jedna z lepiej widocznych różnic - ten górny ma pionowe łamania czoła i trzy szybki, a ten dolny łamanie poziome i dwie szyby .



I to by było na tyle. Jeszcze tutaj galeria zdjęć z całej trzydniówki.

Aha i jeszcze Kluska dorwała mi się do komputera i przerobiła fotkę służbowego EN57



  • dystans 61.82 km
  • 2.30 km terenu
  • czas 04:27
  • średnio 13.89 km/h
  • rekord 33.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Włochy i Bródno...

Niedziela, 25 marca 2018 · dodano: 02.04.2018 | Komentarze 2

Jak to było w tym dowcipie? Że z przodu jest Wola i Ochota, a potem się okazuje że Włochy i Bródno? No to my dziś jechaliśmy najpierw przez Ochotę, Wolę, a nawet chyba zahaczyliśmy o Czyste... na koniec było Bródno i Włochy.

Na początek skrzynka, do której znalezienia potrzebny jest rower... czyli w sam raz dla nas! Oczywiście przy keszowaniu rower wykorzystujemy jako środek transportu, ale też czasami jako narzędzie... zwykle gdy skrzynka jest wysoko, gdy się przystawi rower i na niego wejdzie, nierzadko można dosięgnąć (albo żeby gdzieś wleźć i pokonać dolny, trudny odcinek wspinaczki). A że keszujemy najczęściej w trybie GPS Free, to rower i licznik wykorzystujemy też do odmierzania odległości. Ale w ten sposób, jak w tej skrzynce roweru jako narzędzia jeszcze nie używaliśmy... fotki nie bardzo publicznie możemy wrzucić, żeby nie psuć innym zabawy, zainteresowani niech obadają OP8KSP (niekeszującym możemy ewentualnie na priv podesłać fotkę i opis).

Po drodze trochę krzaków (choć w tej okolicy trochę mniej), jakieś graffiti z Benderem, czy inny street art z jakimś granatem.




Myk na Plac Baśniowy, gdzie niedawno odbyła się ochocka masakra piłą mechaniczną, której efektem są... drewniane rzeźby w miejsce drzew które zostały przeznaczone do wycięcia. Autorem rzeźb jest Andrzej Zawadzki z Mszczonowa... hmmm, Mszczonowa? No to chyba go kojarzymy, bo czasami obok przejeżdżamy (oto fotka z Olafem). A przy okazji, będąc w tym miejscu pozdrawiamy yurka.






Może komuś znak do postawienia? Zakazik? Nakazik?



Potem kolejny stopik na Rondzie Tybetu (tabliczka - powiększenie), a nieoficjalnie Wolnego Tybetu porobić zdjęcia Galerii Tybetańskiej, bo tutaj stale przybywa murali na podporach trasy, jeszcze kilka zostało pustych. Jak to miejsce wyglądało kilka lat temu, można zobaczyć u lavinki na blogu we wpisach z pierwszymi graffiti, oraz bramami-twarzami.



Obecnie wygląda tak, bram-twarzy już nie ma, za to są głazy (niektóre z jakimiś znakami, pewnie z pisma tybetańskiego), oraz wymalowaną krętą ścieżką, którą słaby dziś było widać, ze względu na prostą linią ostrego słońca ze szczeliny.





Postanowiliśmy podjechać pod przebudowę linii obwodowej zobaczyć, czy widać odkopane niemieckie schrony typu Tobruk (czyli Ringstand 58c). Owszem widać - akurat ten przy Górczewskiej i tak był dobrze widoczny wcześniej...



Ale ten po drugiej stronie ulicy został dopiero teraz odkopany (jego nie znaleźliśmy). Ponoć do chwili obecnej odkopali kilkanaście Tobruków, jednego już przesuwali i jeszcze jednego mają zamiar przesuwać.



Kolejne dwa zauważyliśmy kawałek dalej na północ (też ich nie znaliśmy).




O, a to ten przy Obozowej, to  jest chyba ten który musieli przesuwać bo kolidował im z wiaduktem. Faktycznie tam był jeden tuż przy starym wiadukcie. Na razie został przestawiony jeszcze na teren budowy, ale docelowo ma trafić do Muzeum Wojska Polskiego, dodam że w Muzeum Powstania Warszawskiego jest już jeden odkopany i przeniesiony Tobruk (wpis o nim na blogu pocztówkowym).



I jeszcze jeden odkopany po północnej stronie ulicy... choć ostatnio był zakopany, to o nim wiedzieliśmy akurat.



Ruderki w rejonie Fortu Bema.




Park Olszyna, lavinka postuluje na środku tego rozlewiska zbudowanie szczurzej świątynki (ze względu na populacji tychże gryzoni tutaj).



Pszczoły w Parku Kaskada





O, widzę że i tutaj zamontowali słupki do biegów na orientację.



No i cuś kwitnie... na ogródkowych kwiatkach to ja się nie znam. Ni to zimowit, ni to krokus...




Takie tam z murów




Dziś również spory kawałek wzdłuż Trasy Toruńskiej... hałas, spaliny iw ogóle. Te odcinki wzdłuż tego "tunelu" były jeszcze w miarę znośne, bo rzeczywiście nieźle tłumi hałas, tylko jak przejeżdżali idioci bez tłumików, to bardziej przebijało.




Fragment muralu przy trasie.



Wisła, EC Żerań, a z lewej strony nawet widać nasz cel - Kładkę Żerańską, którą odwiedziliśmy już wczoraj.



Fragment mostu sprzed przebudowy.




No i jesteśmy przy kładce, tym razem za dnia, więc korzystamy z okazji żeby ją obfocić. A poza tym główna rozwałka tego dnia na jednym z miejsc do odpoczynku (tym bardziej w krzakach, ale za to mniej osób tu się zatrzymuje).

520 kilometr Wisły + czysta metrów.







No to jedziemy dalej - osiedle kontenerowe?




I znów klimaty bocznic... tą drogą wśród bocznic kiedyś jechaliśmy, sporo rowerzystów z niej korzystało. Mieliśmy pecha, bo akurat SOKiści nas zatrzymali, ale mieliśmy mapę na której tędy akurat była zaznaczona trasa rowerowa, więc pokazaliśmy że o, jedziemy szlakiem... no tak, bo kiedyś tu był wyznaczony, ale już nie jest itp. itd. a my stwierdziliśmy, że od tej pory koniecznie trzeba mieć ze sobą tę mapę, gdy będziemy tędy jechać.



Transport brzozy na... eee, nie będę ciągnąć myśli. No co ja zrobię, że teraz brzoza kojarzy mi się tylko z jednym? Zresztą, czy to moja wina?



No i co? Kto jest najwyższy w Warszawie?



Podjechaliśmy do Parku Bródnowskiego... no cóż, to był błąd - ciepły, słoneczny weekend, to i ludzi sporo, rzuciliśmy okiem na kilka rzeźb (lista rzeźb), ale potem sobie odpuściliśmy i reszty nie szukaliśmy (zresztą część mamy obfocone wcześniej) i ruszyliśmy dalej.




Oto pierwsza z rzeźb, tu akurat z identyfikacją nie było łatwo (tabliczka)




Dalej było trudnej... trzeba było zastosować sprawdzoną metodę odróżniania  sztuki od niesztuki. Czy jest tabliczka tabliczka? Jest, nawet dwie, a zatem te wygięte drapaki i krzaki za nimi są sztuką.




Kolejnym punktem jest ślad po performęsie pewnej artystki, która zamieszkała na kilka tygodni w parku. Po ulotnej akcji Martin pozostały dwa materialne ślady: płaskorzeźba "Boga Małpy", wykonana przez artystkę i zainstalowana w miejscu gdzie stał jej namiot (...) oraz namalowane na chodnikach wiersze (...) lokalnego poety . Ja bym dodał, że jest jeszcze trzeci ślad - tabliczka.



Sztuka? Niesztuka? Chyba to drugie, bo nie udało się zlokalizować tabliczki.



Napis obsiadła młodzież w wieku różnym. Wiadomo - dziecko brudne, to dziecko szczęśliwe.



Uciekamy na długą kładkę przy przystanku kolejowym Warszawa Praga. Kładka w pewnym miejscu się rozdwaja na pieszą, oraz techniczną z rurami.




O, Piendolino... dowcip polegał na tym, że zatrzymało się na stacji Warszawa Praga, zaś pociąg Kolei Mazowieckich przejeżdżający w tym samy czasie się nie zatrzymał (ostatnio pociągi KM na tej trasie od Legionowa zatrzymują się tylko na kilku stacjach).




Poza tym jeszcze trochę różnych pociągów... choć głównie Elfy w barwach SKM i KM.



Mostem Gdańskim przekraczamy Wisłę



Bulwar po remoncie



Oto i sam most.



Cytadela




Tu wyrąbują w wale nowy wjazd do Cytadeli.



- Panie sałata, pojedziesz pan S7?
- Co? Ja nie pojadę? Wsiadajcie!

No dobra, tutaj jeszcze nie S7 ani S8, ale są na dobrej drodze.




516 kilometr Wisły



Przejechaliśmy się i my wyremontowaną częścią bulwarów, korzystając że jeszcze nie jest pełnia sezonu i wieczór, więc choć sporo ludzi, to jeszcze do maksimum zatłoczenia daleko.









Aczkolwiek na ddr-ce robiło się już miejscami tłoczno



A potem myk na Tamkę, Świętokrzyską, skok w bok w Jerozlimskie... czyli powrót.


  • dystans 73.94 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 05:06
  • średnio 14.50 km/h
  • rekord 31.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na łysej Kobyłce wiosna nie dojedzie

Sobota, 24 marca 2018 · dodano: 01.04.2018 | Komentarze 0

Rano skoroświt złapać jedyny o tej porze pociąg, na który nie musieliśmy lecieć ze Wschodniej na Wileńską (dawno tam się nie przesiadamy i nie wiemy czy nadal działa nasz skrót na perony). Na Zachodniej mieliśmy trochę czasu, stąd trainspotting na peronach obsługujących ruch podmiejski. Oczywiście jakiś koleś (pewnie stary kolejarz) przyczepił się, że na peronach zdjęć robić nie można... zbyliśmy go jakimś tekstem, że w PRLu może i tak było, ale od tej pory przepisy się zmieniły.

Poniżej Elf eSKaeMki, któremu w ostatnim czasie przybyło kolejne logo na malaturze. Oraz EN97 (też od Pesy) WuKaDki.




Wjeżdża nasz pociąg - tradycyjnie przypomnę dowcip z taaaką brodą (z czasów gdy EN57 były nowoczesnym taborem prosto z fabryki i były pomalowane na niebiesko-żółto).

Wpada jakaś babinka na peron, a tam stoi już pociąg:
- Jaki to pociąg - pyta stojącego obok faceta.
- Żółty.
- Dokąd?
- Do połowy.
- Na Tłuszcz on?
- Nie, na elekstrykę.



Do Tłuszcza nie dojeżdżamy, wysiadamy w Wołominie. Wiaty są nowe, na nowowybudowanych peronach... ale stylem naśladują starą, wyburzoną razem peronem podczas przebudowy stacji w ostatnich latach.




Budynek Cechu Rzemiosł... czy jak to się teraz nazywa.




I jeszcze parę fotek z przejazdu przez Wołomin.





Pomnik przyrody Głaz Edmunda.



I jeszcze jeden głaz, ten wykopany niedawno i postawiony na sztorc, żeby robił wrażenie okazalszego - (opis. na tablicy obok, z fotorelacją wydobycia i ustawienia).



Opuszczona oczyszczalnia ścieków (więcej fotek z oczyszczalni w klimatach świątecznych - w tym wpisie na blogu pocztówkowym)








Wiosenne klimaty



A tu drogowskaz do nowej oczyszczalni - ciekawe, czy stara też nazywała się Krym?




A tu już jesteśmy w Ossowie.



Mamy tu upamiętnienie księdza Skorupki, który poległ w czasie Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Kolejno - krzyż w miejscu śmierci, obelisk, oraz pomnik.





Mogiła zbiorowa żołnierzy bolszewickich... bardzo malowniczo położona na totalnym wygwizdowie na łąkach obok wsi.





Słup odległości z orłem w koronie i zegarem słoneczny.





Odczyt z zegara jest prosty - zawsze pokazuje godzinę szóstą, nawet gdy nie ma słońca (a właściwie zwłaszcza wtedy).



Cmentarz poległych w 1920r.




Pomnik z lista poległych (tablica - powiększenie)



Z tyłu za kaplicą i cmentarzem - pomnik katyński



A kawałek w bok... właściwie, to czy nie powinni posadzić brzóz zamiast dębów. Gdy byliśmy, to akurat jakiś pan kopał obok jakiś prostokątny dół... ekshumował, czy co? Bo na dołek pod nowy dąb nie wyglądało, chyba że pod nowe popiersie.





Stamtąd myk na Kobyłkę - zaczynamy od cmentarza i kwatery również z 1920 roku.




Tablice upamiętniające żołnierzy wojsk litewskich gen. Mokronowskiego, poległych w bitwie pod Kobyłką w 1794 roku (wiki i jeszcze taki artykuł o bitwie) pochowano ich w miejscu obecnego cmentarza, który został założony później, bo w 1803 roku. Sama mogiła i usypany na niej kurhan, nie nie zachowały się do dzisiaj. Ta tablica po litewsku jest nowsza, odsłonięta półtora roku temu (powiększenie tablic)




Kaplica grobowa



I mini-lapidarium pod jedną ze ścian.



Te i inne stare nagrobki sugerują, że był to cmentarz wielowyznaniowy (albo przynajmniej jego część).




 
Nagrobek po francusku (powiększenie 1, powiększenie 2)



Bazylika w Kobyłce




Różne kształty okien



Kaplica z tyłu



Trochę iluzjonizmu - przy czym te drzwi są prawdziwe... to znaczy niekoniecznie się otwierają i gdzieś prowadzą, ale nie są namalowane, tylko faktycznie w otwór są wprawione drewniane drzwi.



Zegar słoneczny z własnym, prywatnym słoneczkiem (w razie niedostęności tego publicznego).



Powiększenie poniższej fotki



Hmmm... chyba jestem mocno do tyłu, jeśli chodzi o nowości techniczne w tematyce ślubno-weselnej.



A to już opłotki Zielonki... tutaj się chyba poluje na pociągi. Ja poluję z aparatem, ale tutaj używają w tym celu sieci.



Chyba dlatego pociągi porzuciły tę bocznicę.



Glinianki w Zielonce.



Przez Zielonkę w zasadzie tylko przemknęliśmy (tylko rzut okiem na kościół, czy nie ma pocisków - nie ma). A to już Marki i ciuchcia nieistniejącej już kolejki mareckiej (która biegła z Warszawy nie tylko do Marek, ale i do Radzymina). Żal kolejki, teraz w jej miejscu jest koszmarna dwupasmowa szosa przez środek miasta.



Kościół w Markach




Ptaki w parku




A to pałacyk Briggsów, Anglików którzy w 1884 uruchomili tutaj przędzalnię wełny.





A oto i dawna fabryka braci Briggs.




Szkoła elementarna wybudowana przez fabrykantów.



I znajdujące się po obu stronach szosy osiedle robotnicze (pierwszy rząd domów od strony drogi otynkowany i wyremontowany, ale te ceglane są bardziej klimatyczne).





Wjeżdżamy do Warszawy - kościółek w Grodzisku (obecnie część Warszawy).



A tu inny wynalazek techniki slubnej jest zakazany.



Dobijamy do Trasy Toruńskiej i korzystamy z jedynej  ciągłej ddr-ki od strony Marek. Trzeba się przebić przez parę wielopoziomowych węzłów trasy (od jej przebudowy praktycznie tu nie byliśmy), gdzie ddr-ka robi pętle, zawijasy, podjeżdża i zjeżdża różnymi kładkami... a i tak nie jest w 100% poprowadzona bezkolizyjnie, bo trzeba przekroczyć ulice na światłach.




Kolejowe klimaty




Ech, Kładka Żerańska... to był jeden z żelaznych punktów programu na ten weekend. Postanowiliśmy ją wreszcie odwiedzić po remoncie i przebudowie. Pamiętam jak jeszcze kiedyś dało się nią przejechać rowerem (z kilkanaście lat temu, choć z jednej strony zdaje się że ten rower trzeba było znieść po drabince), pamiętam jak już nawet piechotą ciężko było ją pokonać, bo rozkradli kraty stanowiące nawierzchnię (poniżej fotka z 2010)... no i teraz, gdy da się wygodnie jak nigdy przejechać rowerem.




Gdy pojawiła się inicjatywa przebudowy kładki technicznej na rowerową, to gorąco jej kibicowaliśmy (zwłaszcza że kiedyś pełniła już nieoficjalnie taką funkcję, choć w ograniczonym zakresie). Bardzo się ucieszyliśmy, gdy projekt udało się zrealizować. Zrobiliśmy sobie mały postój na ławeczkach za kładką (są miejsca wypoczynkowe po obu stronach kładki) i gdy wracaliśmy, to już można było obejrzeć efekty podświetlenia, choć nie w pełnej krasie, bo jeszcze pełnego mroku nie było.




A potem dalej wzdłuż Trasy Toruńskiej i mostem Grota Roweckiego...


  • dystans 64.38 km
  • 0.20 km terenu
  • czas 03:50
  • średnio 16.79 km/h
  • temperatura -10.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po mieście x8

Środa, 21 marca 2018 · dodano: 30.03.2018 | Komentarze 0

Na początek tradycyjnie staw na Bielniku w kolejnych mrozowych i odwilżowych odsłonach

















Trochę mrozowych różności z Pisi






Mewy śmieszki przyleciały na Bielnik. W szatach godowych (czarne łebki).





Pod koniec zeszłego roku zostaliśmy uszczęśliwieni kolejnym bublem udającym drogę rowerową. Najpierw fotka ze starego ciągu, do którego ten nowy został podłączony - ten zjazd (zwłaszcza jadąc z głębi kadru) najlepiej ominąć, raz że zwykle mniej lub bardziej zastawione przez samochody, a dwa że w najgorszym, najbardziej ruchliwym miejscu trzeba skręcić w lewo. Tutaj najlepiej i najbezpieczniej pojechać ulica i dopiero dalej zjechać na śmieszkę.



A to już nowa pseudoinfrastruktora rowerowa. Żeby pokonać skrzyżowanie, trzeba zrobić duuży zygzak z zakrętami prawie pod kątem 90 stopni. Następne przejazdy są nieco lepsze, ale dosyć niebezpieczne, bo widoczność bardzo ograniczona (lepiej jechało się ulicą, bo widziało się samochody i było widzianym z daleka, a poza tym z jednej strony na większości skrzyżowań nie było wlotu ulicy).



Poza tym oczywiście kostka - Żyrardów asfaltu jeszcze nie wynalazł i jest w erze kostki gładzonej (i tak dobrze, że już nie łupanej - fazowanej). Poza tym fatalnie ułożona, pod kołami klekoce i koleboce się na potęgę.

A poza tym, nie wiem co za ćwierćinteligent wymyślił takie odseparowanie chodnika od części rowerowej... sforsować się go nie da i jest uciążliwe, bo trudniej omijać pieszych. Jeśli miał on sprawić, że piesi nie będą chodzić po śmieszce rowerowej, to wolne żarty. Z moich obserwacji wynika, że ponad połowa pieszych chodzi częścią rowerową - raz że z przejść dla pieszych jest do niej bliżej, dwa że chodnik dosyć wąski, bo dużo na nich słupów i znaków, trzy że nierzadko zastawiony samochodami




Parkowanie na zakazie i zastawienie chodznika? Norma.




Z innych rzeczy, przypomniał mi się stary, żyrardowski mural murkowy... tak przez chwilę się zastanawiałem czy on jeszcze jest, tamtędy rzadko się przemieszczam, bo w tej uliczce błoto i dziurdzioły, a nawet jak tam byłem, to murala nie widać, bo zastawiony całkowicie przez parkujące samochody. Żeby dało się zrobić zdjęcia, trzeba się wybrać w niedzielę (i to najlepiej niehandlową), albo w święta.

Mural jest, te twarze na tle kół zębatych to Hielle, Dittrich i de Girarde.







  • dystans 38.88 km
  • 8.30 km terenu
  • czas 02:34
  • średnio 15.15 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Zimowy cyklogrobbing pod Puszczą Mariańską

Wtorek, 20 marca 2018 · dodano: 29.03.2018 | Komentarze 1

Suchszy Dopływ Suchej... jego fragmenty, jak też fragmenty innych terenów podmokłych w okolicach są użytkami ekologicznymi od 2005 roku,a le dopiero w ostatnich latach pojawiły się tabliczki.



Stare koryto to to zamarznięte z lewej, ale bobry zbudowały tamę i teraz rzeczka popłynęła bokiem... w ten sposób dzięki bobrom uregulowana rzeczka szybko zmienia się w meandrującą.




Poniżej też są na pewno jakieś bobrze tamy, bo poziom wody dosyć wysoki.





Jeziorko Łabędzie.




Sucha (ale nie ta do której wpada Suchszy Dopływ Suchej, lecz ta druga Sucha).






Obok Nadleśnictwa Radziwiłłów jest, jak głosi tabliczka, pomnik przyrody - grupa drzew. Jakie że nadleśnictwo jest obok, to okoliczne pomnikowe drzewa są dosyć dobrze oznaczone.



Na przykład ten dąb - ma dwie tabliczki, jedną od strony drogi (choć nawet teraz jest z niej słabo widoczny, a co dopiero gdy są liście, a drugą od strony ścieżki ze szlakiem).






Cmentarz w Puszczy Mariańskiej. Będąc ostatnio tutaj (wpis na bikestatsie), odwiedziłem min. grób Józefa Rapackiego... dzisiaj ciąg dalszy. O rodzinie Rapackich jest sporo na stronie gminy.

Grób Józefa Rapackiego łatwo znaleźć, bo jest przy jednej z aleje, obok widocznego z daleka obelisku na grobie Zofii Kijewskiej.





Obok spoczywa jego żona - Gabriela z Popowskich Józefowa Rapacka (jak jest napisane na grobie).



Grobów ich dzieci nie ma, bo córka wyjechała, a syn... po pewnym czasie też wyruszył do Ameryki Południowej i już nie wrócił. Jest tylko grób synowej - Heleny Rapackiej z Mazińskich (rząd, czy dwa za grobem malarza).




Jeśli staniemy plecami do grobów Józefa i Heleny i pójdziemy przed siebie, to gdzieś tam trafimy na grób ich wnuków. Spoczywa tam Włodzimierz Józef Rapacki, zaś jego brat Jerzy Rapacki zginął w obozie koncentracyjnym i jest symbolicznie wspomniany na tablicy.





Wracając do głównej alejki, z drugiej strony Zofii Kijewskiej trafiamy na tabliczkę z informacją, że tutaj jest planowany grób Czesława Tańskiego. Poprzednio nie wiedziałem gdzie szukać jego obecnego grobu, teraz udało się namierzyć - stając twarzą do tabliczki, trzeba się skierować w prawo mniej więcej pod kątem 45 stopni i tam szukać.



Grób jest schowany w drugim rzędzie grobów od bocznej alejki.





To tyle jeśli chodzi o Puszczę Mariańską, ruszam dalej... udało się trafić na pociąg na eSeŁce (ciągnięty przez ET41).



A to cmentarz w Studzieńcu (spoczywają na nim zarówno mieszkańcy wsi, jak i wychowankowie oraz pracownicy zakładu poprawczego w Studzieńcu).




Oto i zakład w oddali.



No to co? No to wracamy.





  • dystans 31.76 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 02:07
  • średnio 15.00 km/h
  • rekord 31.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Taka zimowa rudka po okolicy

Poniedziałek, 19 marca 2018 · dodano: 28.03.2018 | Komentarze 9

Zdjęcia prawie sprzed półtora tygodnia, teraz śniegu już nawet w lesie nie ma, lód jeszcze gdzieniegdzie się ostał.





Gdyby złapała mnie gwałtowna śnieżyca, miałbym się gdzie schować.



O, tak było



Pniaczek w białej czapeczce



Tu przeszło coś z kopytkami



A tu coś kicającego



A tu... coś innego



Glinianki pod Radziejowicami



Klasyczne kadry znad Pisi Gągoliny




Pisia Gągolina przy ujściu Okrzeszy




  • dystans 23.99 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 01:48
  • średnio 13.33 km/h
  • temperatura -5.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Zimowo-leśny trainspotting

Niedziela, 18 marca 2018 · dodano: 22.03.2018 | Komentarze 2

Z rana było -5, w ciągu dnia doszło chyba prawie 0. W lesie albo zamarznięte koleiny i dziury ukryte pod śniegiem, albo błoto... zdecydowałem się więc na trasę przy torach, bo była najsensowniejsza. A jak już coś przejeżdżało, to musiałbym być chyba chory, żeby nie strzelić foty.

Kręcąc się w te i we wte przy torach, trafiłem na Zestawienie - 19 pociągów (15 pasażerskich i 4 towarowe) - liczę sztuki przejeżdżających pociągów, ale niektóre widziałem po dwa razy w tym samym, lub różnym zestawieniu (np. Flirty, a może i jakieś Impulsy). Poza tym trzech maszynistów pozdrowiło mnie trąbieniem (z Darta, Impulsa i Flirta - ten ostatni dwa razy, raz jak jechał do Wwy, a drugi raz jak wracał). W sumie było:

- 6 Flirtów ŁKA
- 4 Impulsy Kolei Mazowieckich
- 4 Darty PKP Intercity
- 1 EP09 PKP Intercity
- 2 EU07 PKP Cargo
- 1 M62 (Gagarin) Orion Kolej
- 1 lokomotywa serii 181 (ET23) w barwach STK

Oto i Flirty ŁKA, do Warszawy jeżdżą w większości zestawione po dwie jednostki (czyli w tzw. trakcji dwukrotnej), ponieważ są odne dosyć krótkie - dwuczłonowe. W podwójny, zestawieniu są one na przykład nadal o kilka metrów krótsze od jednej jednostki pięcioczłonowego Impulsa Kolei Mazowieckich.




Ta jednostka powyżej i poniżej w jakiejś reklamowej okleinie (powiększenie)



A to Marszałek w okazjonalnym malowaniu, o którym wspominałem już niedawno (powiększenie 1, powiększenie 2)




A poniżej Flirty w trakcji trzykrotnej.



A oto i Impulsy Kolei Mazowieckich... zwykle jeżdżą zestawione po dwie jednostki, ale czasem można trafić pojedyncze (dziś były takie ze dwa).




Spalinowy radziecki Gagarin, a z naprzeciwka Impuls... chciałem oba pociągi ustrzelić jednocześnie, toteż przekombinowałem i fotka wyszła taka sobie.



Dart solo



I Dart z EP09



Dwa EU07 ciągnące składy towarowe




I jeszcze czechosłowacka, pochodząca z zakładów Skody lokomotywa serii 181.



Okazałe dęby w pobliżu torów




- Jak ulosnę duzia, to tes zostanę wielkim dębem!



To chyba krecia robota



Trochę mokro, a lód nawet jesli jest, to zdradliwy.



Zimowe różności







Wiał silny wiatr, z rana śnieg jeszcze sypki... po półgodzinie moje ślady wyglądały tak:



Pustynne formacje