teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 115788.75 km z czego 16889.45 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.01 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 33.20 km
  • 3.10 km terenu
  • czas 01:44
  • średnio 19.15 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Po Opłotkach (deszcz-skwar-deszcz)

Środa, 14 maja 2025 · dodano: 09.06.2025 | Komentarze 1

Pogoda z cyklu "zwariować można" - z rana po deszczu mokro, ale za to pochmurnie i całkiem przyjemna temperaura, potem wyszło słońce i zaczął się robić skwar, a jeszcze trzeba było zdążyć wrócić przed kolejnym deszczem.



W Żyrku nie ma ul. Opłotki, najbliższa jest we Mszczonowie (za to np. w Warszawie są dwie takie ulice - Opłotki i Opłotek). A oto jeden z dwóch drewniaków na sąsiedniej uliczce.



W Żyrku zahaczyłem o staw fabryczny w centrum miasta i ścieżkę spacerową na pomostach wzdłuż niego.







Tu z prawej jest jaz






Zajrzałem też na ścieżkę pomostową nad Pisią na opłotkach, ale jeszcze w granicach miasta.






Chmiel w natarciu



Trzciny też nie dają za wygraną



Na koniec stopik w lesie nad Pisią. Te zdjęcia są ciekawe, bo robiłem je tej owadziarce* z lewej, a potem okazało się że są na nich aż cztery różne robale,

*) - przynajmniej tak mi się wydaje, że ta błonkówka to jakaś owadziarka



I tak - pod rozwijającymi się liśćmi, na które się wspina owadziarka, czai się jakiś pająk (być może kwietnik, krabek lub jakiś podobny), pod kolejnym liściem siedzi naliściak (nazwa jest ok, bo choć pod liściem, to na kolejnym), a lewej jeszcze nieduży chrząszcz (być może susówka).




Oto tenże chrząszcz, zapewne susówka, a dokładniej susówka leszczynowiec, bo choć inne susówki są bardzo podobne, to nie żerują na leszczynie (tak, to są liście leszczyny).




A tu parka naliściaków.



Poza tym z chrząszczy był jeszcze zakliniec z rodziny jelonkowatych, może nie jest taki efektowny jak jelonek rogacz (czołowy przedstawiciel rodziny), ale też miło go spotkać.




A żeby było jeszcze bardziej miło, to na koniec jakiś omomiłek (chyba).








  • dystans 56.80 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 02:56
  • średnio 19.36 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Taka tam rundka

Wtorek, 13 maja 2025 · dodano: 05.06.2025 | Komentarze 2

Z wizytą nad Pisią, gdzie udało się cyknąć kilka robali.

Strojnica włoska strojna w czarno-czerwone paski. Nie wiem na czym, ale pewnie na jakiejś włoszczyźnie.




Trafiały się jeszcze pojedyncze, świeżo przeobrażone gadziogłówki, które po wysuszeniu skrzydełek ulecą w korony drzew i ciężko je będzie spotkać.



I jeszcze taki niezidentyfikowany obiekt latający - chwilowo siedzący (UFO-TS)



Z pająków... chyba darownik przedziwny



Znad Pisi przenoszę się w klimaty łąkowe i tutaj mamy gniazdo klecanki (zapewne polnej) i klecankę we własnej osobie... nie wiem co ona tam kombinowała.





Z łąki nad wodę i małe rybki... aczkolwiek lepiej widać ich cienie, bo same rybki są półprzezroczyste.



Wiadukt nad eSeŁką, to dawny zjazd z Pięćdziesiątki na Gierkówkę (Ósemkę).





  • dystans 78.20 km
  • 12.50 km terenu
  • czas 04:05
  • średnio 19.15 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Błądzenie po mapie

Poniedziałek, 12 maja 2025 · dodano: 04.06.2025 | Komentarze 1

Takie tam sprawdzanie różnych dróg nieco dalej od domu, którymi dawno nie jeździłem, albo w ogóle omijałem.

Robal dnia - wielbłądka z rodziny wielbłądkowatych (ba, wielbłądki stanowią osobny rząd owadów).




Kolejny rząd to ważki - tutaj samiec świtezianki błyszczącej.




Rząd chrząszczy był reprezentowany przez biedronkę, a dokładniej oczatkę (chyba).




I jeszcze przez takiego oto chrząszcza.



To tyle jeśli chodzi o owady, natomiast pajęczaki reprezentuje szkarlik zielony, samiczka.



To tyle jeśli chodzi o faunę, z fungi zaś mamy żółciaka siarkowego. Nie w pełni wyrośniętego, bo nie wykształciły się jeszcze hubopodobne kapelusze. Stwierdziłem, że dam mu czas i podjadę jak wyrośnie... ale tydzień później był dokładnie taki sam, tylko się zestarzał i wysechł, widać było za sucho. Zresztą jakbym go dokładnie obejrzał od razu, może bym się zorientował, że wzrost się zakończył ze względu na brak opadów - jak tak teraz patrzę na zdjęcie, to właśnie takie sprawia wrażenie. Może jeszcze nadawał się do zbioru... ale nic to, za dużo go nie było, a potem w końcu się trafił solidny zbiór żółciaka (lecz nie uprzedzajmy faktów).



Fauna i funga odhaczone, pora na florę. Czarny bez zaczął wreszcie powoli rozkwitać, było dosyć chłodno, toteż po pojawieniu się pierwszych pojedynczych kwiatków ciężko było cokolwiek trafić. Ale w końcu zakwitły kolejne baldachy, choć nadal tylko po kilka na krzakach w słonecznych miejscach. Teraz, czyli miesiąc później, wreszcie chyba wszystkie krzaki kwitną, choć nadal jest dużo baldach z pączkami, więc jeszcze jakiś czas będzie nam towarzyszył.




Bluszczyk kurdybanek.



A to chyba śniedek baldaszkowaty, co prawda rośnie u nas dziko, ale ten jest raczej posadzony, bo przy opuszczonym gospodarstwie.



Były zwierzęta, grzyby i rośliny, pora na skały... wiem, brzmi to trochę od czapy, ale moim pierwszym atlasem roślin był "Świat roślin, skał i minerałów" (to jeden z czechosłowackich atlasów przyrodniczych, wydany w 1978, u nas w 1982). Grzyb y też tam były, ale jeszcze jako część królestwa roślin, choć już można było przeczytać: "Grzyby stanowią wielką grupę królestwa roślin ostatnio traktowaną nawt jako samodzielne królestwo".

No więc skały, a konkretnie głazy... no, raczej kamienie narzutowe. Trafiłem na takie ciekawe przęsło ogrodzenia z kamieniami (początkowo wziąłem je za bramę, bo się odróżniało od reszty).




Bezimienna rzeczka, tutaj wygląda na większą, niż jest w rzeczywistości, a to ze względu na bobrzą tamę.



Poniżej tamy




Dalej wpada do drugiej, również bezimiennej rzeczki, która jest dopływem Chojnatki.



Zakole Rawki



I skarpa doliny Rawki.



Piwniczka pod kasztanem



Studzienka w akacjach



Chatka w zbożu (teraz to już chyba tylko dach wystaje).



Chatka w krzakach.



Łąki się już zażółciły od jaskrów, czy innych kuklików. Wcześniej na pierwszym planie były zażółcone przez mniszki, ale to już przeminęło z dmuchawcami.



Na taką aurę jak teraz, takie drogi są w sam raz, szkoda że tak ich mało, a większość stanowią drogi typu "patelnia".



Ta plamka z lewej, to kot.



Sucha, poprzednio była jedna Sucha, która jest teraz całkiem mokra... ale ta Sucha cały czas jest sucha.





  • dystans 42.25 km
  • 9.80 km terenu
  • czas 02:09
  • średnio 19.65 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nim przyjdą burze

Niedziela, 11 maja 2025 · dodano: 02.06.2025 | Komentarze 1

Popołudniu były zapowiadane burze, więc trzeba było tak się przejechać, by zdążyć przed nimi.

Trochę robali się trafiło, na przykład złotook (prawdopodobnie złotook większy).




Udało się też uchwycić kilka motyli, na przykład bielinka kapustnika.



Na wierzchu nie ma kropek, więc jest to samiec.



Plamiec nabuczak od spodu



i z wiezchu



Fałdówka siostrzyczka




Wąsik zieloniaczek - samica, bo samiec ma dużo dłuższe wąsiki.



Z motyli jeszcze taka gąsienica się trafiła




Z innych robali




A poza tym pajęczyna w rosie




Czeremcha amerykańska właśnie zaczynała kwitnąć



A na czeremsze zwyczajnej już się pojawiły owoce



Kalina powoli też zaczynała kwitnąć.



Bodziszek




Kwitnie też coś z rodziny baldaszkowatych



Zaćmienie słońca przez dmuchawiec



Skoro znalazłem jeszcze łączkę z kwitnącymi mniszkami, to trochę ich nazbierałem, ale to już ostatni zbiór na pożegnanie.




A na sąsiednią łąkę przyleciał akurat bocian na śniadanie.



Przy drogach trochę takich grzybków spotykałem.



Jeszcze taki się trafił



Sucha... znaczy to zarośnięte koryto to rzeczka Sucha i choć tego nie widać ze względu na roślinność, to jest mokra.



Chmur coraz więcej i coraz bardziej się rozbudowują, a więc pora wracać nim zacznie im się ulewać.





  • dystans 44.25 km
  • 12.00 km terenu
  • czas 02:17
  • średnio 19.38 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Posprzątać po majówce

Piątek, 9 maja 2025 · dodano: 01.06.2025 | Komentarze 2

Ale zacznę od robali znad Pisi. Trafił się ogniczek większy.




A także szczotka... znaczy gąsienica kuprówki złotnicy. Te włoski są ponoć parzące, jakby żerowała na pokrzywie, to by było podwójne uderzenie.




Ale na pokrzywach były tylko zabielice pokrzywowe.



Glinianki pod Wiskitkami



A tam kacza armada.



Gdzie indziej też można było je spotkać.



A teraz wracając do tytułu - ogólnie to nawet po tej majówce w lesie nie było tak źle, widać syfiarze zalegli na grillach zamiast syfić w lesie. To znaczy owszem, tam gdzie zawsze jest dużo śmieci, było ich jeszcze więcej - ale to raczej nie robi wielkiej różnicy, gdy gdzieś będzie się walać dwadzieścia flaszek, a wcześniej było "tylko" dziesięć, albo gdy przy drodze flaszka/puszka/opakowanie będzie co metr, a nie co dwa... oprócz poboczy, które są jednym wielkim wysypiskiem śmieci, dużo śmieci jest także na wjazdach do lasu, czy ogólniej w miejscach gdzie można zaparkować samochód, ale ich to nie ma nawet sensu sprzątać, bo zaraz przyjedzie jakiś samochodziarz, zeżre, wypije, opakowania wywali nawet nie wysiadając i do tego jeszcze nas...a, też chyba nie wysiadając (są miejsca, gdzie trzeba naprawdę uważać wjeżdżając do lasu).

No dobra, mówiłem że w lesie nie było tak źle - owszem, ale z jednym wyjątkiem. Ostatnio gdy przejeżdżałem ścieżką w rejonie jednej z moich ulubionych miejscówek (nad Pisią) natrafiłem na taki widok:



No cóż, zawsze się trafi paru debili, którzy zrobią taki syf. Przygotowałem się psychicznie, zabrałem rękawiczki robocze i teraz podjechałem posprzątać ten śmietnik, znów można tamtędy przejeżdżać bez zamykania oczu (oczywiście oczy należy zamknąć na wjeździe do lasu).




  • dystans 63.10 km
  • 15.70 km terenu
  • czas 03:16
  • średnio 19.32 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pożegnanie z bzem

Czwartek, 8 maja 2025 · dodano: 31.05.2025 | Komentarze 2

Wypad po bez (a właściwie lilak pospolity), zanim przekwitnie. Część krzaków już częściowo przekwitła, ale niektóre były jeszcze w pełni kwitnienia...  przy czym odmiany ozdobne o pełniejszych kwiatach zakwitają później, więc te jeszcze jakiś czas będą cieszyły oczy (nos też, ale mniej bo są mniej aromatyczne).




Nazbierałem trochę bzu i mniszka.



A na co mi bez? Na herbatkę. Fermentowaną. Nie, to nie to co myślicie, chodzi o tzw. fermentację herbacianą, przy czym to nazwa zwyczajowa i w zasadzie proces, który zachodzi nie jest żadną fermentacją, a utlenianiem. Ale jak zwał, tak zwał, w ten sam sposób otrzymuje się herbatę czarną (zielona jest nieutleniana).

Jak to się robi? Proces się składa z kilku kroków:
- więdnięcie (dla mnie pomijalny, bo zanim dowiozę do domu
- ugniatanie (technika dowolna, może być ręczne ucieranie, skręcanie, może też być ubijanie w moździerzu itd.)
- fermentacja/utlenianie (np. w słoiku, ale odkryłem, że bez ładnie się też utlenia rozłożony jak do suszenia)
- suszenie

Podobnie można potraktować także inne kwiaty, czy liście (np. maliny). Jeśli nie uda nam się utlenić w 100%, to proces ten będzie powoli postępował, a my otrzymamy tzw. herbatkę dojrzewającą.

Oto bez świeżo oskubany (a lewej) i ugnieciony (z prawej).



Dwie godziny później, brązowieje, znaczy utlenianie postępuje.



Gotowy do suszenia.



A po co mi mniszek/? A na przykład do placków (przepis).



Albo mus mniszkowy (przepis stąd). Co prawda wygląd ma niekonieczny, ale smak ma niepowtarzalny. Ja nie lubię goryczki liści mniszka, więc dodatkowo wyskubałem kwiatki z koszyczka, licząc przy okazji że wyjdzie bardziej żółty... ale zawsze jakieś pojedyncze listki się trafią, a poza tym zewnętrzne płatki mają ciemny pasek, więc i tak wyszło coś o wyglądzie pesto (no, z listkami jest jednak ciemniejsze).



A poza tym kwitła sosna






Wilczomlecz



Rzepak na wolności, który uciekł z pola.




Ruinka w krzakach.



Jakiś pociąg zza krzaka.



Widoczek w zieleni



Widzę, że bobry wzięły się za Korabiewkę. Ostatnio jak tu byłem (a było to w kwietniu lub marcu lub lutym), to jeszcze taka rozlana nie była.





Idzie lato, robi się gorąco, więcej takich tuneli by się przydało.





  • dystans 78.30 km
  • 14.50 km terenu
  • czas 04:05
  • średnio 19.18 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kwiecień w maju

Środa, 7 maja 2025 · dodano: 28.05.2025 | Komentarze 2

W kwietniu kwiecień jakoś się zgubił i w zastępstwie mieliśmy trochę maja, trochę czerwca, a nawet trochę lipca... ale w maju kwiecień się znalazł i zamiast maja mieliśmy sporo kwietnia. Ja tam sobie chwaliłem, bo w kwietniu było dla mnie za gorąco by jeździć i teraz sobie nadrabiałem.

Tym razem na trasie znalazł się dworek Adama Chełmońskiego* w Adamowiźnie pod Grodziskiem, budynek został przeniesiony z Kuklówki gdzieś tak ok. 1900 r. Park i dworek po rewitalizacji zakończonej w 2020 (ostatnio tu byłem przed rewitalizacją). Dworek jest filią grodziskiego Centrum Kultury.

*) brat Józefa Chełmońskiego, malarza.





Trochę w moich klimatach



Wejście do parku



Trochę żelastwa



A poza tym wiklinowe rzeźby - głównie ptaki i owady (kilka fotek, ale w parku jest tego więcej).











Ale można też zrobić skok w bok w niezrewitalizowaną część... przy dworku kiedyś aż tak zakrzaczone nie było, raczej coś pośredniego między tym, a tamtym. A ta rzeczka to Mrowna, tutaj puszczona dwoma, a w porywach nawet trzema korytami.




Orzechomat... aczkolwiek nie mam pojęcia o co w tym chodzi.



Stop! Uwaga Vader! Czyli przejazd przez WuKaDkę.



Warto mieć w firmie jakiś BRDM, tak na wszelki wypadek.



A to już Zalew Grzymek na Pisi Tucznek.



Zalewu nie da się objechać dookoła, ale po północnej stronie jest ścieżka.





Adamów, to wieś o charakterze działkowo-letniskowym... a właściwie dwie wsie, bo Adamów Wieś i Adamów Parcel. Tak jakoś Adamowo na tej wycieczce wyszło.

Uliczki jak widać dosyć dobrze oznaczone... Ale obecnie to lepiej jechać asfaltem główną, kiedyś można było pokombinować z trasą i pojechać raz jedną, raz druga, ale teraz nie polecam, bo albo utwardzone jakimś badziewiem (np. gruby tłuczeń), albo rozjeżdżone, dziurdziołowate, piaszczyste itp. Przy obecnym natężeniu ruchu samochodowego gruntówy w zasadzie nie mają racji bytu (chyba że w miejscach prawie bez ruchu).






Jeśli chodzi o część przyrodniczą, to fotki ze stopików nad Pisią Tuczną i Pisią Gągoliną.

Rusałka kratkowiec, to ten motyl, u którego występuje dymorfizm sezonowy, to jest forma wiosenna, zaś forma letnia jest czarno-biała ewentualnie z niewielkimi tylko pomarańczowymi plamkami.



Łunica czerwona




i inne robale






Kozłek lekarski, czyli waleriana. Kwiat niesamowicie pachnie, ale krople walerianowe wytwarza się z korzenia, a nie kwiatu.



Idealnie okrągły samotek zmienny, czyli śluzowiec



  • dystans 86.90 km
  • 23.80 km terenu
  • czas 04:28
  • średnio 19.46 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kładki nad Rawką

Wtorek, 6 maja 2025 · dodano: 25.05.2025 | Komentarze 1

Jako, że aura była korzystna (słonecznie, ale niezbyt ciepło), postanowiłem pokręcić się nad Rawką. Zahaczyłem o kilka kładek, czy mostów między Bolimowem, a Skierniewicami, ale nie wszystkie.

Pierwsza kładka była w Bolimowie.



W zasadzie kiedyś to był regularny most, ale już od dawna wjazd został osłupkowany, taki wąski mostek z taką wąską drogą, przy obecnym natężeniu ruchu nie ma racji bytu (zresztą co poniektóre współczesne samochody osobowe mogłyby się na nim nie zmieścić), a równolegle, kilkaset metrów dalej jest i tak zwykły most.



A przy drodze niedawno postawili ławki, kosze latarnie i zrobił się taki skwerek. Ławki co prawda z potwornie niewygodnym oparciem, trzeba jakoś siąść bokiem i skręcić się w chińską ósemkę żeby nic się w plecy nie wbijało... ale to problem wielu ławek, u mnie na skwerku w pobliżu domu też postawili ławki - ładne, ale nie da się na nich wysiedzieć.



Droga prowadzi do drugiego, rzadziej użytkowanego gotycko-renesansowego bolimowskiego kościoła, który leży za miejscowością (ten pierwszy jest w centrum).



A niedaleko taki mostek z jazem.




A w pobliżu dawny młyn




To w sumie też most na Rawce, tyle że autostradowy. Kiedyś stał tu most w polu (budowa autostrady ruszyła w latach 70. ale ok. 1980 stanęła i pozostały nie j relikty typu mosty, wiadukty, które stały do 2010), most na Rawce miał to do siebie, że stał obok rzeki, może planowali jej regulację? Na szczęście przy budowie A2 jej nie uregulowali.



Zalew Bolimowski, to stosunkowo nowy obiekt, ma ze 20 lat. Do tej pory byłem tu raz, czy dwa, dotrzeć nie jest tu łatwo, trzeba wiedzieć w którą dróżkę się wbić, a do tego w weekend w sezonie to tu dla mnie za dużo ludzi. Dziś też były ze dwie ekipy wędkarzy, jakaś pani spacerowała z pieskiem, jakiś pan jeździł na rowerze, ale w porównaniu z letnim weekendem to tyle co nic, a obiekt na tyle duży, że da się znaleźć zaciszne miejsce... zaciszne tyle o ile, bo autostrada jest tuż obok i cały czas ją słychać.



Takie zapory trzeba porobić, żeby ludzie nie pchali się samochodami i innymi kładami.





Jeśli chodzi o kajaki...




To Rawka płynie sobie obok, więc nie kajakuje się przez zalew.



Powyżej tego jazu  jest odnoga zasilająca zalew, a kajakarze mają tu przenoskę. W sumie to kolejna kładka na Rawce, aczkolwiek jest to kładka donikąd, a dokładnej wprowadza w jakieś starorzecza i krzaki.




Zalew da się objechać dookoła rowerem, ścieżka jest nieco wertepiasta, ale jest. Z jednej strony jest całkiem przyjemnie leśnie.




Z drugiej łąkowo na wale między rzeką, a zalewem.



Co do dojazdu/ dojścia, to od Joachimowa trzeba wiedzieć w którą dróżkę się wbić, dróżek odchodzi tam sporo, a drogowskazu żadnego nie ma... jak widać, jest to ogólny problem, bo pojawiają się takie tabliczi i płachty.



Z drugiej strony trzeba znaleźć taką ścieżkę pośród chmielu.




I taką kładkę na Rawce







Teraz jest o tyle łatwo, bo jest punkt orientacyjny, przy drodze w Ziemiarach postawili ławeczki, tak więc jak się wie, że to przy nich trzeba się wbić w krzaki...




Wracając do zalewu - pora na kwiatki i robale:








Wystarczy rozłożyć obrusik, a zaraz jakieś robale się przypałętają





Kwiaty sosny




A zeszłoroczne są już w postaci takich szyszeczek



Most w Budach Grabskich




Stary most



No i same Budy




A to jest kładeczka na rzeczce Rokita




Jar Rokita. Wiosną to korytem zwykle jeszcze płynie woda, ale gdy jest sucho jak teraz, to i wiosną rzeczka jest sucha (podobnie jak mokradła). Jest to dopływ Rawki.

A tak w ogóle, gdy już w domu zerknąłem na mapę (OSM), patrzę a tam jak by stoi "Rezerwat Rokita"... co??? Szybko sprawdziłem i okazało się, że rzeczywiście rezerwat ten postał pół roku temu i obejmuje Rokitę od ujścia do Rawki aż do granicy województwa łódzkiego (czyli leśny odcinek, bo dalej jest już głównie łąkowo-wiejska). W terenie jeszcze nie ma żadnych oznaczeń, więc nie mogłem się zorientować.



Cmentarz z I wojny obok rzeczki




Całkiem sympatyczna droga przez las, a ostatnio stała się sympatyczniejsza, bo nie ma przejazdu i po tym jak przestali tędy jeździć samochodziarze skrótem, który praktycznie nic nie skracał, a ruch samochody zrobił się z powrotem znikomy.



A stało się tak dlatego, że zamknęli przejazd kolejowy... nie ten, bo na wiedence jest przejazd z rogatkami.



Ale na eSeŁce zamknęli... wcześniej nastawiali znaków i  jeszcze progi, ale widać niewiele pomagało.



Tylko te barierki po bokach mogliby sobie darować,  bo trzeba się przepchnąć między barierką a rowem. Pieszy sobie poradzi, rowerzysta też jakoś rower przeniesie/przepchnie, ale już do przebicia się z przyczepką potrzebne są co najmniej dwie osoby i dzikie kombinacje. A dodajmy, że biegnie tędy kilka szlaków pieszych i rowerowych.



Zakole Rawki, tzw. Oberwanka gdzie rzeki podmywa brzeg.




A to most kolejowy (eSeŁka).



A obok kładka - znów trzeba było osłupkować, żeby się kładami nie wbijali. W ogóle chyba kładka jest nowa... znaczy sama góra, czyli te drewniane belki i deski wyglądają na nowe.






No i ostatni mostek - Mostek Graniczny na Rokicie... na niektórych mapach miałem w tym miejscu zaznaczoną granicę województwa łódzkiego i mazowieckiego, chociaż właściwie przebiega jakieś 50 do 200 m dalej. Ale i tak dla mnie będzie to już zawsze Mostek Graniczny... sto metrów w te czy we wte... a poza tym malowanie też takie graniczne i te słupki. Kiedyś miałem pomysł, żeby zamontować na nich tabliczki (są tam dziury akurat na śruby) z napisami "woj. łódzkie" i woj.mazowieckie".




Kategoria łódzkie


  • dystans 88.60 km
  • 8.70 km terenu
  • czas 04:39
  • średnio 19.05 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

10 stopni w porywach

Poniedziałek, 5 maja 2025 · dodano: 21.05.2025 | Komentarze 0

Jarzębina 



Pędy zadnionośne skrzypu.



Jak odróżnić czeremchę zwyczajną od amerykańskiej. Najłatwiej po okresie kwitnienia i dojrzewania owoców (mniej więcej miesiąc różnicy) - gdy robiłem te zdjęcia to zwyczajna właśnie przekwitała, a amerykańska jeszcze nie kwitła (teraz jest w pełni kwitnienia).

A poza tym np. po liściach, amerykańska ma bardziej gładkie i błyszczące - na fotce z prawej, natomiast z lewej jest czeremcha zwyczajna.



Na zwyczajnej było sporo galasów, zaś na amerykańskiej żadnego, gatunki obce mają fory, bo nie są atakowane przez miejscowe szkodniki, grzyby, choroby itp. Czeremcha amerykańska nie tylko jest gatunkiem obcym, ale wręcz inwazyjny.



Chłodnawo było, tak 7 do 10 stopni, co stanowiło ulgę po kwietniowym skwarze... no i nie było lampy w postaci przypiekającego słońca. Aura nastrajała do wybrania się w nieco dalsze rejony i wykręcenia nieco większego dystansu.



Ale ostrzeżenie o śniegu, to lekka przesada.



Tyle, że od czasu do czasu pojawiała się mżawka... nawet to jakoś nie przeszkadzało, bo były lekkie i przelotne, jednak w pewnym momencie rozpadało się na dobre. Kilka, może kilkanaście minut popadało, a ja przeczekałem pod klonami przysiadłszy na barierze energochłonnej i popijając kawę z widokiem na jeziorko. Jak chmura przeszła, to potem już nie było regularnych deszczy, ani nawet mżawek.

A jeziorko, to ostatni staw na Pisi Gągolinie, dalej to już co najwyżej jakieś bajorka na mokradłach (teraz pewnie suchych), gdzie są źródła Pisi... a właściwie obszar źródliskowy (bo źródeł jako takich tam nie ma) koło wsi o adekwatnej nazwie - Zimna Woda. Tutaj aż się narzuca suchar, który być może* został wymyślony przez podróżnych z PKS-u na trasie Żyrardów - Grójec (kiedyś taki jeździł właśnie tędy).
- Przepraszam, czy w Zimnej Wodzie staje?
- Chyba kaczorowi.

*) być może, bo wsi o tej nazwie jest kilka




Po deszczu



W ogóle w tej okolicy trafiłem na fajną trasę, bo po przebyciu jakiegoś kilometra drogami leśnymi, pojawił się asfalt (ostatnio jak tu byłem, to cały czas była gruntówa) - droga malownicza i kręta przez lasy i wsie. Niestety wkrótce się skończył i zaczęła kolejna wysypana tłuczniem, wertepiasta gruntówa, toteż ostatecznie trasa okazała się znacznie mniej fajna, bo z obu stron trzeba rypać gruntówami (asfalt jest może na 3/5 długości tego odcinka)... no, ewentualnie można podjechać krajową pięćdziesiątką, ale kto nią jechał, to wie jaka to masakra.

Wcześniej nie odkryłem tego asfaltu, bo okolice nie zachęcają do skręcania z bitumicznej szosy w boczne drogi. Raz na kilka lat popełniam ten błąd i potem tyrtam się rozjeżdżonymi, piaszczystymi gruntówami, lub wysypanymi jakimś grubym tłuczniem, gruzem czy innym badziewiem, co mi znów na jakiś czas wybija z głowy takie pomysły.




Asfalt zaczyna się znowu w Lutkówce, tutaj fotostop pod kościołem, który jest ciekawie położony na lekkim wzgórku... taka lokalizacja nasuwa pytania, czy wcześniej nie było tu jakieś pogańskie miejsce kultu, zwłaszcza że parafia jest dosyć stara prawdopodobnie z XIV wieku, a może i starsza. Sam kościół jest z XVIII wieku.



Widać różnicę poziomów w zakrystii, ciekawe czy w środku też tak jest. Natomiast pod prezbiterium są ponoć krypty.




A za prezbiterium znajduje się taki oto nagrobek:




Maryjka




Kolejna figura




A te znaki objazdu stoją już chyba z pół roku.



Początkowo rzeczywiście omijałem ten wiadukt, ale kiedyś stwierdziłem, że zerknę na jakim stadium jest budowa... i okazało się, że żadnej budowy nie ma, a wiadukt po prostu został zamknięty. Ale z tym zakazem ruchu pieszych to przesadzili, jeszcze pół roku temu jeździły tędy samochody (nie tylko osobowe), to pod pieszym się chyba teraz nie zarwie. Zresztą, ktoś zdjął ten znak z jednej strony, a z boku wyrobiła się już regularna ścieżka pieszo-rowerowa.




Stopik na wiadukcie, liczyłem że coś przejedzie CMK pode mną, a tu jak na złość nic. Za to przejechała sama lokomotywa po sąsiednim wiadukcie, znaczy eSeŁką.




  • dystans 39.90 km
  • 7.60 km terenu
  • czas 02:04
  • średnio 19.31 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Szybka rundka podeszczowa z wichurką

Niedziela, 4 maja 2025 · dodano: 18.05.2025 | Komentarze 2

Szybka w jedną stronę (z wichurką), bo powrót już nie tak szybki (bo pod wichurkę).

Nie jest łatwo utrwalić wiatr na zdjęciach, ale spróbowałem:





Pod koniec długiego weekendu wreszcie trochę popadało, jednego dnia wieczorem, a następne dwie ulewy przeszły kolejnego wieczora i nad ranem. Doraźnie to nieco poprawiło sytuację, bo strasznie sucho się już zrobiło, aczkolwiek ogólnie i tak to nie wystarczy by mokradła znów napełniły się wodą.

A po deszczu - winniczki galopują.



Z innych zwierzaków - pająk się trafił, rozpłaszczył się na liściu.



Udało się też nieco cyknąć jaszczurkę.




Z kwiatków - chaber bławatek



Znalazłem też pierwsze kwiaty bzu czarnego, ale jeszcze ponad tydzień trzeba było czekać aż nieco więcej się pojawi.



Łanocha pobrzęcz, też znalazła ten kwiatek.




Za to głóg w pełni rozkwitu



A to... a bo ja wiem?



Niezapominajki




Bodziszek



Trzmielina



Czarka na deszczówkę... no może nie jest to czarka, bo one jednak są czerwone, ale jakiś czarkopodobny grzybek.




Sosna zaczęła pylić



Co można poznać po żółtych smugach na skraju kałuż.




O, a z którejś kałuży wyłowiłem taką oto błonkówkę.  Pewnie sama by dała radę dobić do brzegu, bo całkiem sprawnie płynęła pieskiem, ale trochę dłużej by to trwało... a poza tym przeniosłem ją w nasłonecznione i bezpieczne miejsce, bo na drodze coś mogło ją rozjechać, choć ruch na tej gruntówie znikomy, to jakby miała pecha...





Dawny folwark Raczyn i ruiny dworku.



Trochę się zdziwiłem, że Impuls jedzie jako InterRegio, bo z Łodzi do Warszawy zasadniczo różne mniej lub bardziej zmodernizowane kible jeżdżą... ale coś mi pingnęło, że przecież jeszcze w barwach Polregio jeździ na tej trasie InterRegio Lutynia z Poznania do W-wy i rzeczywiście, w rozkładzie potwierdziłem, że to on.