teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 114510.50 km z czego 16655.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.99 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2025

Dystans całkowity:475.80 km (w terenie 76.30 km; 16.04%)
Czas w ruchu:25:15
Średnia prędkość:18.84 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:31.72 km i 1h 41m
Więcej statystyk
  • dystans 23.10 km
  • 4.50 km terenu
  • czas 01:16
  • średnio 18.24 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście i opłotkach

Piątek, 31 stycznia 2025 · dodano: 08.02.2025 | Komentarze 0



  • dystans 22.90 km
  • 12.30 km terenu
  • czas 01:13
  • średnio 18.82 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nie na ryby, nie na lwy by...

Czwartek, 30 stycznia 2025 · dodano: 30.01.2025 | Komentarze 4

Na grzyby!      I na kotki!    

To ostatni taki ciepły i słoneczny dzień, teraz znowu ma wrócić zima... a przynajmniej listopad. Takie sa prognozy na najbliższe dni, a potem? Tego nie wiedza nawet najstarsze pogodynki. Skorzystałem więc z okazji i wyskoczyłem do lasu nazbierać płomiennic zimowych i kotków wiosennych (na na placki leszczynowe)..

Kotki leszczynowe, to kwiaty, a właściwie kwiatostany męskie. Natomiast kwiaty żeńskie są niepozorne i łatwo je przegapić. Są w postaci pączków (Tłusty Czwartek już blisko) z wystającymi różowymi znamionami.





Przyjechałem nazbierać kotków, bo poprzednie mi się już rozeszły na placki (tutaj przepis na placki z kotkami), herbatki i różne eksperymenty kulinarne.



Kotek... a właściwie kotka - całe mnóstwo malutkich kwiatuszków na łodyżce.



Odwiedziłem dwie miejscówki płomiennicowe (zresztą w tym samym rejonie lasu) i w pierwszej miejscówce udało się trochę nazbierać, będzie może na dwa razy do obiadu. W drugiej miejscówce znikoma ilość.



W większości były to te, które znalazłem w poprzednim tygodniu i zostawiłem do podrośnięcia, jednak młodych grzybków bardzo mało, więc z najbliższym czasie nie ma co liczyć na płomiennicobranie, chyba że się trafią w innej miejscówce.



Płomiennice w zasadzie rosną na pniakach, ale czasem można na nie trafić jak wyrastają ze ściółki.



Prawdopodobnie rosną na jakiejść zagrzebanej gałązce, albo na korzeniu tego pniaka.



O, dobrzy znajomi, to jest wygłodek biedronkowaty, ale tym razem trafiła się spora grupa (a nie wszystkie załapały się w kadr)



Były też larwy wygłodka.



Głowę toto ma z prawej.




Z grzybów trafił się jeszcze trzęsak pomarańczowożółty.



Maślanka ceglasta - taka maslanka jest niejadalna.



Oprócz grzybów, nazbierałem też trochę śmieci. Niestety miejscówki płomiennicowe są w lesie blisko miasta, który jest potwornie zaśmiecony. Na początku grudnia odkryłem, że rosną tu płomiennice i od tej pory regularnie odwiedzam te miejscówki co tydzień, co dwa i zawsze wywożę co najmniej tyle śmieci, co na zdjęciu... ale wreszcie te miejsca zaczynają przypominać las, a nie wysypisko śmieci, czy melinę. Jednak wystarczy się zagłębić poza wysprzątany przeze mnie krąg występowania płomiennic, a człowiek znów zaczyna się potykać o śmieci.

Zawsze staram się zabrać z lasu jakiś śmieć, czy kilka, przy czym skupiam się na wysprzątaniu moich ulubionych miejscówek. Normalnie o tym nawet nie piszę, ale zauważyłem że wpisy huanna, czy dornfelda o wyzbieraniu śmieci w lesie, czy na łąkach, podnosiły mnie na duchu, że jest przynajmniej jeszcze paru szaleńców, którzy wbrew trendom wywożą śmieci z lasu, a nie do lasu.  Bo czasami widząc ten syf naprawdę można zwątpić.



Ale wracając do przyjemniejszych rzeczy - jakiś maluch wykopał tu sobie domek i pewnie się ucieszył, że mu wysprzątałem podwórko.



Jeden z licznych pajączków buszujących w suchych liściach



Pierwsze pokrzywy już są



Oraz roślinkę, którą muszę w końcu zidentyfikować. Rośnie na terenach podmokłych i ma bardzo intensywny zapach. Jak się łazi w miejscu gdzie rośnie i parę razy w taką wdepnie, to po zapachu można poznać, że tam występuje. (Edit: na razie najbardziej podejrzany jest przetacznik bobowniczek, ale pewności nie mam).



Trafiłem też na kuźnię dzięcioła



  • dystans 16.60 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 00:52
  • średnio 19.15 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Króciutka pętelka

Środa, 29 stycznia 2025 · dodano: 30.01.2025 | Komentarze 4

Kotek, tym razem topolowy



Klucz gęsi znienacka




  • dystans 31.80 km
  • 8.60 km terenu
  • czas 01:42
  • średnio 18.71 km/h
  • temperatura 11.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Zdążyć przed deszczem, którego nie było

Wtorek, 28 stycznia 2025 · dodano: 28.01.2025 | Komentarze 4

Taka tam rundka po okolicy przed zapowiadanym deszczem.

Starzec zwyczajny




Nawet dmuchawca zdążył wytworzyć



Kępka płomiennic



Jaz na Pisi Tucznej





Bezimienny dopływ Wierzbianki, więc w sumie mogę go sam sobie nazwać jak Suchszy Dopływ Suchej. Może Olchowy Dopływ Wierzbianki? Od tych drzew na zdjęciu, co prawda w innym miejscu kojarzę że były wierzby, więc Wierzbowy Dopływ Wierzbianki też mógłby być.



Relikt budowanej (ale nieukończonej) w latach 70. i 80. linii kolejowej CMK Północ. W tym przepuście często stoi woda, teraz jest sucho.




Sklepik w Kopiskach już nie działa.





A poza tym nudy - gęsi gęgały



Kotki marcowały



A wierzby płakały




  • dystans 44.60 km
  • 3.50 km terenu
  • czas 02:17
  • średnio 19.53 km/h
  • temperatura 10.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Cytrynek, kotki i inne badziewie

Poniedziałek, 27 stycznia 2025 · dodano: 27.01.2025 | Komentarze 2

Nad ranem przymrozek, a w ciągu dnia temperatura przebiła 10 stopni. Zrobiło się tak ciepło, że obudził się pierwszy cytrynek.



Cytrynki zimują w ściółce schowane między liściami, dlatego są pierwszymi z motyli, które się budzą, wystarczy że zrobi się ciepło i słonecznie, nawet jeśli to styczeń lub grudzień. Takie rusałki pawik chowają się w przepustach, bunkrach, piwnicach strychach... co roku jakiś próbuje zimować u mnie w łazience. W takich miejscach trudniej im się zorientować w pogodzie i dlatego później się pojawiają.




Pokazały się też tramwaje, znaczy kowale bezskrzydłe.



Z pluskwiaków była też jakaś tarczówka



A chrząszcze reprezentowała siedmiokropka.



Muchi tyż byli.



No i kotki. Dziś trafiły się topolowe.



A poza tym standardowo - olchowe



Wierzbowe



Leszczynowych dziś jakoś nie było na trasie, a jak trafiłem, to takie jeszcze zamknięte.



Dopiero pod koniec trafiły się otwarte. Były też brzozowe, ale akurat na gałązkach zbyt wysoko.



Mimo to zaparzyłem sobie herbatkę leszczynową, bo zapobiegliwie zabrałem ze sobą garstkę kotków, no i osłodzony wrzątek w termosie. Jak zrobić taką herbatkę - ot zalewamy garstkę kotków wrzątkiem, ewentualnie słodzimy, czekamy az naciągną i gotowe.A jak nazbieracie tych kotków, to możecie zrobić w domu placki leszczynowe).




Głóg też był



A z grzybów - grzybów dzwoneczkowata. Tę kolonię widziałem ponad miesiąc temu (w tym wpisie). Od tej pory podrosły, ale zę zużyły, nic dziwnego, w końcu przetrwały śniegi i mrozy.



W bezchmurny dzień lubię zajrzeć na zalane wyrobiska dawnej żwirowni we Wręczy, błękit nieba najładniej wygląda, gdy się odbija w tafli wody.





A, taki tam zestaw, trochę eksperymentów. Dżem z dyni zabrałem na przekąskę, a lemoniady do zdjęcia, zresztą nie są gotowe, muszą jeszcze trochę pofermentować. Świerkowa była odkryciem grudnia (przepis we wpisie Skubnąć Świerka), a leszczynowa jest moim prywatnym eksperymentem, nie wiem czy wyjdzie, jeśli tak, to do nazwy dodam epitet "wiosenna".



Dżem... na etykietce jest, że konfitura, a w przepisie miałem, że powidła... jak zwał, tak zwał, można nawet nazwać "pomarańczowa breja do smarowania chlebka".



Ruiny dworu we Wręczy



Żyrardowskie klimaty.





  • dystans 42.35 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:16
  • średnio 18.68 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Błądzenie nie całkiem losowe z mżawką

Niedziela, 26 stycznia 2025 · dodano: 26.01.2025 | Komentarze 2

... ej, miało nie padać! W drodze powrotnej pomżyło, pokropiło i ogólnie wilgotność wzrosła. Dziś taki tam objazd dawno niejeżdżonych dróżek, sprawdzić czy sa przejezdne, czy coś się wyasfaltowało, a jak pojechałem w nieznaną gruntówę, to mi się skończyła w środku lasu... oczywiście nie będę się wracał (nie chciało mi się tyrpać z powrotem tym wertepem) i postanowiłem się jakoś przebić do pobliskiego asfaltu. Nieraz, nie dwa mi się to zdarzało podczas testowania dróg, tym razem miałem farta, bo szybko trafiłem na słabą, ale jednak dróżkę leśną, która mnie wyprowadziła na asfalt.

Ostatnio daniem dnia były placki z kotków leszczyny. A tutaj herbatka leszczynowa parzona na miejscu (zabrałem termos z samym wrzątkiem... no, nie tak całkiem samym, bo z cukrem)



Kubek pełen lasu



Selfik brzozy w leszczynowej herbatce.



Oczywiście były kotki leszczynowe



I kotki olchowe, choć te jeszcze zamknięte



Ze zwierzaków była jeszcze jakaś larwa w trocinach.



Tutaj głównym tematem zdjęcia nie jest larwa, tylko kuleczka jej odchodów.



Zaspana siedmiokropka



Z grzybków był łzawnik rozciekliwy




To nie jestem pewien, ale chyba też, zwłaszcza że na tym samym pniu.



A to też łzawnik, tyle że w innym odcieniu.



Ulica Baby Jagi krzyżuje się z ul. Calineczki... szkoda, że nie Jasia i Małgosi.



No, ulica to mocne słowo.



Sucha.




A to druga Sucha. Tą pierwszą nazywam Suchą Żyrardowską (od nazwy stacji kolejowej, która wzięła nazwę od rzeczki z dodatkowym tylko epitetem), a drugą Suchą Mariańską, bo przepływa przez las i rezerwat o nazwie Puszcza Mariańska. Zresztą potem jedna Sucha wpada do drugiej, a może na odwrót.



33. Finał WOŚP  w Żyrardowie




A, taki relikt znalazłem w szufladzie. Siedziałem wtedy przez parę godzin przy telefonie w studiu na Woronicza, bo byłem w ekipie obsługującej licytację złotych serduszek, stąd ta wejściówka.




  • dystans 36.40 km
  • 2.80 km terenu
  • czas 01:53
  • średnio 19.33 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Placki z leszczynowych kotków

Sobota, 25 stycznia 2025 · dodano: 25.01.2025 | Komentarze 4

Przepis: smażymy placki i ozdabiamy kotkami. 



No dobra, to taki żarcik. A teraz do rzeczy - zaczynamy od nazbierania kotków i właśnie taki był cel tej wycieczki. Pierwsze rozkwitające kotki znalazłem trzy dni temu, ale  dzisiaj wcale nie było łatwo takie zlokalizować. Na większości krzaków kotki jeszcze zastanawiały się, czy się wychylać, czy wziąć na przeczekanie... w końcu dopiero styczeń.



Gdzieniegdzie już się otworzyły, ale jeszcze nie pyliły.



Najwięcej udało mi się uzbierać takich dopiero się otwierających, ze względu na kolor nazywałem je zielonymi kotkami. Ale myślę, że jak poleżą w cieple, to się otworzą, a jak nie, to będą placki z "zielonych kotków".





Dla porównania - żółte kotki. Różnica minimalna, ale jest.




No dobra, nazbierane i co dalej? Kotka to rodzaj kwiatostanu, który występuje u drzew takich jak wierzba, olcha, brzoza, topola, czy właśnie leszczyna. Leszczynowa kotka składa się z mnóstwa gęsto ułożonych na łodyżce kwiatów męskich, tak tych odpowiedzialnych za produkcję pyłku i alergie.

Do placków potrzebujemy jednak pojedynczych kwiatków, dlatego po oderwaniu ogonków, rozdrabniamy kotki np. rozcierając między dłoniami. Nie musimy być super skrupulatni, jak się czasem trafi grudka kilkukwiatkowa, to i tak nie będzie wyczuwalna w plackach, podobnie możemy zostawić łodyżki z wnętrza kwiatostanu, bo są bardzo miękkie.




Przepis właściwy


Składniki:

- szklanka kwiatów leszczyny (może być pół)

- 1,5 szklanki mąki
- 1 szklanka mleka
- 1 jajko
- 1 łyżeczka cukru waniliowego
- 2 łyżeczki zwykłego cukru lub zamiennika
- szczypta soli, albo dwie
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia lub sody

- olej do smażenia
- cukier puder do posypania

Rozdrobnione kwiaty zalewamy mlekiem i moczymy (kwadrans wystarczy). Następnie wszystkie składniki dokładnie mieszamy w misce/garnku, jeśli ciasto jest za gęste to dolewamy odrobinę mleka, jeśli za rzadkie to dosypujemy mąki. Na patelnię z rozgrzaną, cienką warstwą oleju nakładamy porcje ciasta - łyżeczką jeśli placki mają być małe, łyżką jeśli większe. Smażymy z obu stron na złoty kolor (tak piszą we wszystkich książkach kucharskich, napiszę więc i ja). Zdejmujemy na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem (wyciągnie resztki oleju z powierzchni) i posypujemy cukrem pudrem (albo i nie).

No i gotowe - smacznego, bon apetit, czy jak tam kto mówi...


UWAGA: niektórzy mają uczulenie na leszczynę i mogą nawet o tym nie wiedzieć, dlatego przed podaniem jakiejkolwiek potrawy z kotkami leszczyny, warto najpierw osobom degustującym dać po kawałku kotki do spróbowania, czy nie pojawi się jakaś reakcja alergiczna. Jeśli nic się nie dzieje, to szamiemy do woli.

Umieściłem przepis na blogu pocztówkowym i tam będę go w przyszłości upgrade'ował, uzupełniał i ogólnie aktualizował np. dodając inne przepisy na placki leszczynowe. Tak więc, tam zajrzyjcie, jeśli chcecie z niego skorzystać.



Można też tak, po wyłożeniu ciasta na patelnię, placki ozdabiamy kotkami. Nie wciskamy ich w ciasto, bo po obróceniu mogą zupełnie się w nie zapaść i będzie to ozdoba niewidoczna, tylko dla tych co wiedzą, że tam jest.




W zależności od proporcji mąka-mleko uzyskujemy różną gęstość ciasta (sezonowe dodatki też mają na to wpływ), żeby uzyskać preferowaną, dolewamy odrobinę mleka lub dosypujemy mąki. W zależności od gęstości, placki wychodzą trochę inne, więc warto popróbować jakie mniej więcej najbardziej nam pasują.

Wykorzystuję tu mój podstawowy przepis na ciasto, czasem smażę placki bez dodatków, czasem ze startymi jabłkami, jagodami, jeżynami, drobno pokrojonymi śliwkami i jakie tam się owoce nawiną. A teraz z kotkami Wiosną planuję usmażyć z zielskiem wszelakim, takim jak czosnek niedźwiedzi, pokrzywa i inne. Każdy może dodać kotki do swojego ulubionego przepisu na placki, można też zrobić racuchy drożdżowe, czy podpłomyki z leszczyną.

O, dziś na przykład trafiłem na głóg... niby nic niezwykłego, zwłaszcza że w zeszłych roku był niesamowity urodzaj na głóg i prawie wszystkie krzaczki są obsypane owocami. Tyle że obecnie najczęściej owoce są częściowo poczerniałe. Tutaj jednak większość owoców była ładna czerwona, może dlatego że krzak rósł wśród drzew, co nieco chroniło przed przymrozkami itp.



Nazbierałem trochę głogu i następnym razem chyba dodam do placków z kotkami (te z fotek są wczorajsze, z poprzedniego zbioru)



Wracając do leszczyny, przy okazji można zrobić sobie napar - a mówiąc po ludzku, herbatkę z kotków. Mając to na uwadze, do drugiego termosu nie zabrałem herbatki jak zwykle (w pierwszym jest kawa), tylko wrzątek z cukrem do zalania kotków.



Zabrałem Kubek z Grzybem, do zbioru i herbatki, bo kolorystycznie najlepiej pasował.




Kubek pełen lasu



Chyba po okolicy rozeszło się zaproszenie na herbatkę, bo taki złotook przyleciał i na mnie przysiadł.





Z grzybków dziś tylko porost - złotorost ścienny.




  • dystans 11.30 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 00:37
  • średnio 18.32 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Do lasu na kawę

Piątek, 24 stycznia 2025 · dodano: 24.01.2025 | Komentarze 2

Króciutki wypad do lasu - ot, napić się kawy z termosu i zobaczyć jak tam grzybki, a w szczególności płomiennica zimowa.

Szukając płomiennic po raz kolejny w tym miejscu spotkałem wygłodka biedronkowatego. No i nic dziwnego, bo żywią się one grzybami nadrzewnymi. Na wygłodniałego nie wygłodniałgo nie wyglądał, ale na biedronkowatego jak najbardziej... takiego czterokropka.



- O rany, jakieś fałdowanie tu było, czy co?




Płomiennica się trafiła, niedużo, ale jako dodatek do zupy się nada.




Tak w ogóle, to miejscówkę płomienniconośną znalazłem w lesie blisko miasta, niestety miejsce to ma do siebie, że dociera tam sporo ludzi... to znaczy :niestety" dotyczy nie bezpośrednio samych ludzi, tylko pośrednio poprzez śmieci, które zostawiają, bo ten rejon lasu jest strasznie zaśmiecony.

Jednak kilka wizyt w tym miejscu przynosi efekty, za każdy razem wywożę co najmniej dwie torby śmieci i już się nie potykam o śmieci co drugi krok, dziś tylko jedna torba, ale do tego dziewięć butelek. Otwarte butelki ustawiam do góry nogami, a puszki zatykam na gałęziach, żeby obciekły i obeschły nim je zabiorę ze sobą... no i dziś widziałem, że jakiś debil pozrzucał w jednym miejscu te puszki (jedna mogła spaść sama, ale nie wszystkie trzy), jak już mu przeszkadzały te wiszące puszki, to mógłby mnie wyręczyć i zabrać je do najbliższego kosza.


A wracając do grzybków, kilka innych też się trafiło, ot taka kisielnica kędzierzawa, chyba mózg tego lasu.



Z mózgowców była jeszcze galaretnica mięsista, ta co wymyśliła jak produkować mykodiesla, czyli mieszaninę węglowodorów podobną do stosowanych przez ludzi mieszanek paliwowych.



Z fioletowych by jeszcze chrząstkoskórnik purpurowy.



Wydaje mi się, że to żylak promienisty.



Odwiedziłem też drugie stanowisko boczniaczka pomarańczowożółtego... o, dobrze kolejność kolorów z pamięci podałem.





  • dystans 22.60 km
  • 9.80 km terenu
  • czas 01:12
  • średnio 18.83 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pętelka po mrożonym błocie

Czwartek, 23 stycznia 2025 · dodano: 24.01.2025 | Komentarze 2

Tym razem w nocy był przymrozek i to taki odrobinę solidniejszy, przebiło -2 a może i -3°C. No, to nie jest -20, -10, czy choćby -5°C, ale wystarczyło żeby trochę zmrozić świat... i błoto na gruntówach. Toteż ruszyłem do lasu przejechać się drogami, które ostatnio omijałem ze względu na błotnistość. Co prawda z rana szybko dobiło do 0°C, ale na tym się na dłużej zatrzymało i błoto nie topniało, dopiero koło południa temperatura znów zaczęła rosnąć.

Lód na kałużach nie był malowany mrozem, lecz rżnięty jak kryształ.




Zamarznięte poziomnice opadającej wody w kałuży.



Ślad wmarznięty w błoto



Kotki też zamarzły, styczeń to jednak nie jest dobra dla kotków - miesiącem kotów i kotków jest marzec. Tymczasem testy przepisu na placki z kotkó leszczyny wypadły pomyślnie, jak rozmarzną dozbieram na kolejną porcję.




Żołądź przyozdobiony szronem.



W ogóle wszystko było w szronie - gałązki i pączki (właśnie, kiedy w tym roku Tłusty Czwartek?)

Tarnina



Brzoza




Grzybki



Łzawnik rozciekliwy nie wyglądał na zarzniętego, też grzyb, choć z wyglądu trochę jak śluzowiec.




Mchy




Choć Dolina Suchszego Dopływu Suchej jest z powrotem zalana, to mokradła wzdłuż torów kolejowych nadal są suche. Podobnie jak Rudy Potok (tak nazywam ciek, nad którym znalazłem pierwsze bryły rudy darniowej)



Olbrzymy o zielonych stopach




  • dystans 21.40 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 01:09
  • średnio 18.61 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Inhalacje sosnowo-świerkowe

Środa, 22 stycznia 2025 · dodano: 23.01.2025 | Komentarze 2

Wiadomość dnia - kotki leszczynowe zaczynają kwitnienie.

Nazbierałem trochę, by przetestować przepis na placki z kotków leszczyny. i sprawdzić czy takie ledwo otwierające się kotki też się nadają - (nadają się!)




Ale trzeba trafić na właściwe drzewko, bo część jest jeszcze zamknięta.



Do kwitnięcia olchowych kotków jeszcze trochę czasu.



Noc niby z dodatnią temperaturą, ale nawet nie jednocyfrową, do tego bezwietrznie, toteż po tym jak pojeździłem w dymno-spalinowej atmosferze, mój organizm domagał się odtrucia.

Wsie też lepiej było omijać, mam wrażenie że ta mgiełka w większości składa się z dymu.



Pojechałem więc do lasu na inhalacje sosnowo-świerkowe. O ile do sosnowych wystarczy przejazd przez las, bo wszędzie ich pełno, to świerka tak dużo nie ma i nie wszędzie, toteż pojechałem w jeden z rejonów świerkowych.




Mch, mch



Jeżyk



Ta pleśń porasta jakieś odchody



Symboliczny grzybek, grzybówka jakaś chyba, ale nie ta co poprzednio.



Glinianki pod Wiskitkami