teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108749.60 km z czego 15563.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2021

Dystans całkowity:660.78 km (w terenie 137.90 km; 20.87%)
Czas w ruchu:38:12
Średnia prędkość:16.14 km/h
Maksymalna prędkość:40.10 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:30.04 km i 1h 54m
Więcej statystyk
  • dystans 16.60 km
  • 4.50 km terenu
  • czas 01:30
  • średnio 11.07 km/h
  • rekord 32.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Majówka Minimum 2: Pętelka Minimum

Piątek, 30 kwietnia 2021 · dodano: 04.05.2021 | Komentarze 8

Nad ranem pada trochę deszcz, potem nisko przelatuje wojskowy helikopter, ale poza tym noc przebiega spokojnie.

Gdy wstajemy, już się rozpogodziło i nawet słońce zaczyna świecić. I tak będzie cały dzień - słonecznie, wietrznie i bezdeszczowo. W cieniu, albo gdy słońce zajdzie za chmury, jest trochę chłodno (zwłaszcza w wietrznym miejscu), za to na słońcu i w osłoniętych miejscach dosyć ciepło.

Nim zjemy śniadanie i się zbierzemy (niezbyt wcześniej, ale zdążyliśmy przed południem), namiot wyschnie... ale wcześniej można umyć twarz i ręce korzystając z wody na tropiku.



Przed zwinięciem namiotu trzeba eksmitować ślimole, które oblazły sypialnię (fotka ze środka namiotu).



A na oponie znajduję takiego robala.



Ruszamy, dzisiaj króciutka trasa po okolicy.

Pierwszy postój, to przystanek w Esterce (więcej zdjęć we wpisie na blogu pocztówkowym).





A potem gruntówami dalej.



Aż docieramy do doliny Rawki.




Czeremcha jeszcze nie kwitnie



W końcu docieramy do samej Rawki



Grodzisko w drugim planie




Szukamy skrzynki przy grodzisku i zdaje się że znowu zginęła... albo pniak się rozpadł tak, że nie da się go rozpoznać, a skrzynka pogrzebana pod próchnem i dopiero archeolodzony kiedyś ją odkryją... ponieważ w logach jest info, że ktoś znalazł skrzynkę walającą się luzem, przeczesujemy okolicę, żeby ją znaleźć ewentualnie jakieś resztki. Aż tu Kluska woła:
- Znalazłam sztuczne jajko!

Przynosi mi znalezisko i co się okazuje? Jest to prawdziwe jajko! Ale hipoteza było o tyle sztuczna, że dzień wcześniej w skrzynce było sztuczne jajko. Robimy mu zdjęcia i czym prędzej odkładamy je tam skąd Klu wzięła i mamy nadzieję że nasz krótki kontakt z jajkiem mu nie zaszkodzi. Leżało na ziemi przy drzewie, nie było żadnego gniazda, no ale cóż - różne są zwyczaje lęgowe ptaków... rzucam jeszcze okiem w górę, ale nie widzę żadnego gniazda z którego mogło wypaść (na przykład wyrzucone przez kukułkę).

W domu sprawdzam i wychodzi mi że jest to jajo drozda śpiewaka - kolor i plamkowanie się zgadzają, rozmiar też (miało gdzieś pomiędzy 2,5 a 3cm). Śpiewaki budują porządne gniazdo, więc jajo znajdowało się poza nim, doczytałem się że kukułki podrzucają im swoje jaja, więc wydaje się że hipoteza z kukułką była słuszna... widziałem fotkę kukułki z jajkiem w dziobie, więc może odfrunęła dalej z jajem nim je wyrzuciła, żeby ptaszki się nie zorientowały (co by tłumaczyło że nie widzieliśmy obok gniazda).

Jeśli dobrze wykombinowałem, to znaczy że jajku nie zaszkodziliśmy, a w każdym razie nie my mu zaszkodziliśmy.



Przy okazji wstawię fajne porównanie jaj (na grafice są modele jaj, a nie prawdziwe jaja... z wyjątkiem kurzego), podobne ale z mniejszą ilością jaj krążyło w okolicach Wielkanocy. Powiększenie po kliknięciu w fotkę. A tu inne tablice jaj - link.



A poza tym - jaskółki nisko latały, znaczy będzie padać. Poza tym jest to znak, że już przyleciały, pora sprawdzić po powrocie z majówki, czy hipotetyczna kolonia brzegówek jest zasiedlona.



Po dłuższym postoju na łączce nad Rawką, przebijamy się do kładki i nią przechodzimy na drugą stronę.




A tut taka fajna łąka, tak Klusce się podoba, że znów musimy się zainstalować na dłużej (ale spoko, dlatego trasa krótka, żeby się nie spieszyć i pobyć dłużej tam gdzie nam się akurat spodoba).



Kluska lornetkuje okolicę



Min. grodzisko w Starej Rawie, większe od tego w Dzwonkowicach.



Przyszła pora na zmianę koszulki - znaczy zielona , która była na wierzchu, teraz idzie pod spód, a na wierzchu ląduje maskująca spod spodu.



W końcu docieramy do kościoła w Starej Rawie.



Grób przy kościele



Anioł na monocyklu?



Wtem! Po ogrodzeniu biegnie wiewiórka - zasuwa szczytem ogroszenia jak kot, tylko że koty zwykle powoli kroczą, a ta zasuwa pełnym gazem (pożyczam fotkę od lavinki, bo mi słabiej wyszły). Niesamowity widok.



W skrzynce sporo logbooków, zostawiamy najnowszy, a różne karteluszki zabieramy... po rozprostowaniu i posegregowaniu okazuje się, że są min dwie ocalałe kartki z pierwszego logbooka sprzed 11 lat.



Docieramy na grodzisko



Ścieżka na szyt doskonale nadaje się puszczania i łapania piłeczki.



I tak nie wiadomo kiedy zrobił się wieczór, więc pora się kierować na upatrzone miejsce noclegowe w krzakach. Jeszcze kilka kadrów z trasy.

A tym widoczkiem Kluska się zachwyciła.



Jeszcze raz Rawka



Krokodyl rawkowy (Crocodylus ravcoticus)






  • dystans 31.62 km
  • 5.60 km terenu
  • czas 02:33
  • średnio 12.40 km/h
  • rekord 35.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Majówka Minimum 1: Na Wysoczyznę Rawską

Czwartek, 29 kwietnia 2021 · dodano: 03.05.2021 | Komentarze 12

Majówka Minimum, bo jedziemy tylko za granicę... znaczy za granicę województwa i to tuż tuż za granicę. A daleko też nie mamy, bo do granicy z łódzkim mamy ze dwadzieścia kilometrów, a pewnie dałoby się przekroczyć granicę przejechawszy tylko kilkanaście. Poza tym Minimum, bo nie planujemy długich przebiegów, niewiele więcej niż to co ja przejechałem w jeden dzień w ramach rekonesansu, mamy zamiar przejechać w cztery dni.

Zasadniczo planowaliśmy wyruszyć w piątek, ale prognozy na majówkę sprawiły, że postanowiliśmy wyjechać już w czwartek (najlepiej by było jeszcze dzień wcześniej, ale już byśmy się nie wyrobili). Plan jest taki - cztery dni jazdy i jeden dzień zapasowy na kiblowanie, a jakby pogoda zrobiła się beznadziejna to ewentualny wcześniejszy powrót (daleko nie mamy).


Ruszamy niezbyt wcześnie, na start obowiązkowo buła i książka.



Pierwszy postój na krzaczki i Kluska znajduje w zagajniku obrączkę gołębia. Bardzo się cieszy, bo jak się okazuje marzyła o takim znalezisku od dawna (sam mam w domu jakąś znalezioną). Odczytaliśmy że był to zwykły gołąb (nie pocztowy, nie egzotyczny), z 2015 i z rejonu Kutna.



Tradycyjny postój na cmentarzyku w Studzieńcu. Kluska ogląda groby wychowanków zakładu poprawczego (z roczników dostępnych online, wyczytałem, że na zajęciach stolarskich sami wykonywali trumny, było wyszczególnienie ile czego wykonali w danym roku).



Wygodny pniaczek na skraju cmentarzu, robi za stolik, albo siedzenie... gdy już się rozpadnie, nie będzie tak fajnie. Kluska wpisuje się do skrzynki - jest to jedna z trzech pierwszych moich skrzynek, które założyłem 11,5 roku temu (rany, jak ten czas leci).



Zagajniczek przy cmentarzu



Graby zielenieją



W zagajniczku w tej chwili kwitną głównie głównie fiołki i ziarnopłony wiosenne. Można na nich przyłapać motyle - to chyba bielinek bytomkowiec.




A tu gody cytrynków (dwa samce z ciemniejszymi skrzydełkami i jasnożółta samiczka)



Kluska wypatrzyłą oleice i to ze cztery po kolei (w sumie ich z sześć znaleźliśmy).

Tutaj z lewej samica (najłatwiej poznać po czułka - są względnie proste, znaczy tylko falują), a z prawej samie (czułki wyraźnie w połowie załamane mniej więcej pod kątem prostym).



O, u tego samca wyraźnie widać załamanie czułków



I jeszcze jedna samiczka



Wyprawa na brzozową wysepkę, droga wiedzie po ziemi ubitej przez koła traktora.



Rypiemy dalej - pod wiat, pod górę i pod słońce. Pod górę, bo jedziemy z Równiy Łowicko-Błońskiej na Wysoczyznę Rawską, po drodze zaczynają się łagodne wzgórza wysoczyzny i lekkie zjazdy (ale potem trzeba to znów podjechać) i pierwszy konkretny zjazd do Jeruzala - już w województwie łódzkim.

Tam zdobywamy skrzynkę związaną z kwaterą wojenną z 1939. Tak więc najpierw odwiedzamy cmentarz i mogiły by spisać hasło do zalogowania skrzynki.



A potem do lasku po skrzynkę, gdzie robimy sobie rozwałkę. Przerwa na logowpisy, jedzenie itp.



Stamtąd idziemy po kolejną skrzynkę, bo jest już blisko, ale droga jest usiana pułapkami. A to górka piasku, na której utyka Kluska i nie chce się ruszyć.



A to krzaki akacji z kolcami, które Kluska odrywa, wbija w źdźbła trawy i tak ma broń (w tle kościół w Jeruzalu).



A to stare, połamane płyty lastriko za cmentarzem... Kluska dodatkowo znalazła węgielek i coś na nich rysuje.



Tak więc od znalezienia pierwszej skrzynki poprzez znalezienie drugie, poodkładanie wszystkiego i wszystkie atrakcje mija jakieś pięć kwadransów nim udaje nam się wyruszyć.

Jeszcze bawimy się w zwiadowców i podchodzimy mamę.



Lornetkowanie - Klu mam nową zabawkę, lornetkę z ośmiokrotny przybliżeniem, fajna bo kieszonkowa, na wyrypę z pełnym obciążeniem w sam raz.



Rypiemy dalej, droga przez las w wielu miejscach piaszczysta i trudno przejezdna, zwłaszcza z pełnym obciążeniem. Poza odcinkami pieszymi dałoby się nawet jechać, ale robimy sobie przyjemny spacerek przez las.



Tajemniczy las jak z horroru.







Aż docieramy do Gacny.



Jest to kaplica w środku lasu, w miejscu o nazwie Gacna - kiedyś mówiliśmy na niej Gocha, bo na mapie mieliśmy taką nazwę, chyba błąd w kopiowaniu map. Tak czy inaczej cały czas dla nas trochę Gochą jest.




Klu w jałowcach



Mierzenie obwodu sosny przy kaplicy - wyszło nam, że ma 262 cm.



Piasek! Tylko dlatego wyciągnęliśmy Kluskę z Jeruzala, bo obiecaliśmy jej piasek pod Gochą. To jest główna droga z Jeruzala, dlatego przepychaliśmy się bocznymi ścieżkami, bo tędy nawet pchać byłoby ciężko.



Kluska dokopała się do skały ma... przepraszam, do piachu macierzystego



Ruszamy dalej (znaczy pchamy dalej), wjeżdżamy... eee wchodzimy z powrotem do województwa mazowieckiego .



Poprzerastana sosna



Docieramy do stawów przy rzeczce Chojnatce.




W tle młyn. Po prawej województwo mazowieckie, po lewej łódzkie, do którego za chwilę wejdziemy (ale już w innej gminie).



Klon jesionolistny - kwiaty żeńskie



i męskie



Idziemy dalej:
- Łoooo! Ziuciek!



W końcu docieramy w krzaki, gdzie kilka dni temu złożyłem depozyt z wodą w butelkach i rozbijamy się noc. W nocy wypełzają ślimole.



Ale też można spotkać inne owady o nocnym trybie życia, czy na przykład takiego pająka.









  • dystans 61.35 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 03:03
  • średnio 20.11 km/h
  • rekord 40.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Akcja Biblioteka 4.6

Wtorek, 27 kwietnia 2021 · dodano: 28.04.2021 | Komentarze 7

Liczyłem na to, że w związku z lekkim poluzowaniem lockdownu, biblioteki będą przed majówką normalnie otwarte (normalnie, jak na warunki pandemiczne, a nie przedpandemiczne). Ale gdzie tam - Żyrardów nadal zamknięty na głucho, w Grodzisku i Mszczonowie trzeba się umawiać na dzień i godzinę... doczytałem się że Biblioteka Narodowa utrzymała dotychczasowe rekomendacje.

Tak w ogóle, żyrardowska biblioteka jest chyba ostatnią w okolicy całkowicie zamkniętą. Zaraz po 15 marca biblioteki w niektórych pobliskich miastach, czy w niektórych dzielnicach Warszawy zostały całkowicie zamknięte, ale w następnych tygodniach uruchamiały "wypożyczenia bezkontaktowe" z umówieniem na godzinę. Ostatnia uruchomiła się tydzień temu biblioteka w Sochaczewie, a Żyrardów zamknięty do końca kwietnia (półtora miesiąca).

No cóż, nie mogę czekać co tam w następnym tygodniu, bo nam się książki powoli kończą - umawiam się do Grodziska na 14, zamawiam też książki z Międzyborowa i Jaktorowa, o  które zahaczam po drodze.


Do Grodziska docieram z zapasem, a po drodze sobie przypomniałem że od jesieni są trzy nowe murale. Zapomniałem zerknąć na mapkę, a nie bardzo pamiętam gdzie są zlokalizowane, trochę się kręcę po Grodzisku i udaje mi się namierzyć jeden z nich (pozostałe następnym razem). Tak w ogóle, gdy miasto zaczęło ogłosiło konkurs na "Grodziskie Murale", to zrobiłem sobie roboczą mapkę żeby łatwiej do nich trafić i sprawdzić czy już powstały... potem ją udostępniłem i aktualizowałem, bo pomyślałem że innym też się przyda w ich znalezienie. Oto ona - Mapa grodziskich murali.



Ten zielony grzybek obok, to toaleta... nie wiem czy czynna.



Po drodze mijam jeden z pierwszych, konkursowych murali jeszcze z 2014. Trafo jest w identycznej szacie co ten nowy.



A tutaj wyjaśnienie tajemnicy tego murala - jest to nawiązanie do architektury grodziskiej Willi Radogoszcz.



Po drodze mijam jeszcze kilka murali, które już wcześniej odwiedzałem.





No i biblioteka. Otóż stwierdziłem że przed majówką zamówię książki z Pawilonu Kultury, a nie z głównej Biblioteki Dziecięcej, a to dlatego że tutaj zwykle szybciej realizują zamówienia i rzeczywiście przygotowali mi ksiązki zaraz rano w poniedziałek. Tylko że w odróżnieniu od biblioteki głównej, tutaj nikt do mnie nie dzwonił... we wtorek rano próbowałem się do nich dodzwonić - sygnał był, potem się urywał jakby ktoś odbierał i cisza. Szlag! Już jesienią nie mogłem się tu dodzwonić... ale spróbowałem z innego telefonu i połączyłem się bez problemu, a więc coś jest z telefonem nie tak (do biblioteki głównej też tylko na jeden z dwóch podanych numerów mogłem się dodzwonić).

Umówiłem się na odbiór za kilka godzin i dowiedziałem się jak wygląda w praktyce procedura odbioru i zwrotu książek.



Otóż jest to procedura stolikowa - książki miały na mnie czekać na stoliku w przedsionku, a zwrotu dokonuje się do pudełka (zwrot pudełkowy przy wyjściu był już od jesieni, to jakieś echa rekomendacji podziału na "ścieżkę brudną" dla zwracanych książek idących na kwarantannę i "ścieżkę czystą" dla ksiązek wypożyczanych... większość z odwiedzanych bibliotek już sobie to odpuściła).

A w ogóle pani dodała, że jakby co to one tam są obok i służą pomocą. No faktycznie, stanowisko bibliotekarskie jest tutaj zaraz przy wejściu, pawilon jest przeszklony i jakby co można się przykleić na glonojada, zobaczyć gdzie ktoś jest i się dopukać).

W bibliotece głównej jest gorzej, gdyż mieści się ona na drugim piętrze, stąd trzeba spod biblioteki zadzwonić i pani schodzi z książkami na dół... Tak sobie z lavinką dyskutowaliśmy, że powinni spuszczać książki w koszyczku na linie, zamontować bloczek korbkę i jedziemy:
- Panie Marianie! Pan przyjdzie z młotkiem obstukać bloczek, bo znów się zaciął. Tylko proszę nie spaść jak poprzednio.



Jeszcze Jaktorów i Międzyborów, gdzie zamówiłem książki przez katalog online, ale tu już bez umawiania na godzinę. W Międzyborowie już na mnie czekały, ale w Jaktorowie z zamówionych sześciu były dwie... okazało się, że czterech nie mogli mi wypożyczyć, bo był już zamówione telefonicznie.

Otóż katalog online tej biblioteki działa tylko połowicznie online... znaczy dane z systemu bibliotecznego nie są prezentowane online w trybie rzeczywistym, tylko są przerzucane dopiero wieczorem (i to też chyba nie w pełni automatycznie, ale szczegółów nie znam). Stąd też zamówienia online wcześniej w ogóle nie były realizowane, choć teoretycznie system taką opcję zawierał (kiedyś w Międzyborowie zamówiłem i pani się zdziwiła gdy zauważyła to w systemie gdy byłem w placówce, w Jaktorowie nie sprawdzałem. Zamawiać można było telefonicznie, albo e-mailem, a ostatnio zachęcają do zamawiania online, ale w godzinach 20-8.

Tak na marginesie, jak byłem poprzednim razem i przypinałem rower pod biblioteką, ktoś podjechał rowerem do stojaków i mówi mi "dzień dobry". Patrzę, a to dyrektorka biblioteki. No cóż, tam mnie już chyba wszyscy dobrze znają, raz że przetestowałem im system sprawdzając wszystkie opcje  co działa a co nie i klikając co się da, poza tym jestem tam częstym gościem i na dodatek korzystam z obu bibliotek jednocześnie.

Aha, dobrałem jeszcze dwie książki z nowości wyłożonych na stole.



Ach, być w Jaktorowie i nie odwiedzić Ostatniego Tura?



Na skwerku za turem - jakaś jasnota, tych fioletowych nawet nie próbuję identyfikować.



Od lewej - ślimol, stonogo lub prosionek, to samo tylko młodsze.





Jeszcze inne ślimaczki.




I tramwaje



A jakbym nie wrzucił zdjęć Pisi Tucznej, to dla odmiany huann byłby niepocieszony.




Łany ziarnopłonów wiosennych nad Tuczną.



I parę fotek ptaków, zdjęcia są jakie są, ale mam taki aparacik, że jeśli widać cechy charakterystyczne ptaka umożliwiające identyfikację, to uważam to za sukces.

Sójka, która się wygrzewała na słońcu rozkładając skrzydła, a potem zainstalowała się w korzeniach sosny.




Jakiś maluch



Dudek



No i jeszcze wiewióra przebiegająca mi drogę



Aktualizacja 28.04.2021: jest nadzieja, że po majówce będzie normalniej z bibliotekami, na razie jest tak:

- Mszczonów - już kwadrans po rozpoczęciu rządowej konferencji biblioteka we Mszczonowie ogłosiła, że od 4 maja jest w pełni otwarta z wolnym dostępem do półek i że zamknięta całkowicie filia w Osuchowie też zostanie otwarta,
- Żyrardów - na razie jest komunikat że czekają na szczegóły dotyczące luzowania obostrzeń
- Grodzisk - póki co brak jakiegokolwiek komunikaty, pewnie też czekają na rozporządzenia i rekomendacje z BN-u




  • dystans 32.95 km
  • 11.70 km terenu
  • czas 01:46
  • średnio 18.65 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Slalom między chmurami

Poniedziałek, 26 kwietnia 2021 · dodano: 28.04.2021 | Komentarze 2

Śmieszka latarnik



Pogoda była taka, że tu i tam krążyły chmury z opadami, ale na szczęście udało się je wyminąć, tyle co je widziałem z jednej, drugiej, czy trzeciej strony.





Wiosenna droga do lasu



Witamy w lesie



Trochę mokradeł, bagienek, bajorek





A to jest droga.



W takich okolicznościach przyrody najłatwiej spotkać kaczeńce




Udało mi się znaleźć fajne przewrócone drzewo z podręcznikowymi wręcz tunelami wydrążonymi przez korniki - lekcja biologii w terenie (muszę zapamiętać miejscówkę).





Powrót, też się pod żadną chmurę nie władowałem.






  • dystans 25.28 km
  • 12.50 km terenu
  • czas 02:27
  • średnio 10.32 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Zbiórka z gotowaniem

Poniedziałek, 26 kwietnia 2021 · dodano: 27.04.2021 | Komentarze 3

Ciężki poranek, bo trzeba było dotrzeć na nieludzką godzinę na zbiórkę (na 10:00*), a do tego musieliśmy przejechać przez cały Żyrardów. Dodatkowo Kluskę ciężko było wstać, nic nowego ale było ciężej niż zwykle, bo Klu dodatkowo denerwowała się zadaniem specjalnym - każda z dziewczyn miała samodzielnie na lub przy ognisku przygotować jakieś danie na śniadanie.

Kluska jak się dowiedziała, to skojarzenie z ogniskowym śniadaniem było:
- Kaszka dla dzidziusiów!
Tak, takie właśnie śniadania mamy pod namiotem, szybkie i sycące, tyle co zagotować wodę, dosypać, rozmieszać i szamać. No i uznaliśmy, że choć to niezbyt ambitna potrawa, to na początek dla Klu w sam raz, bo właśnie nie jest za trudna... jest najmłodsza z zastępu, więc niech starsze dziewczyny robią jakieś burrito czy jajecznicę. Kluska za to zrobiła pierwsza i nie przypaliła.

*)  kiedyś spotkałem koleżankę i zgadało się że jej córka też była harcerką, ale zrezygnowali bo zbiórki były zbyt rano w weekend.
- Co, pewnie na dziesiątą albo jedenastą? - zapytałem.
- Tak!


Poniższe trzy zdjęcia pożyczam z fanpejdża drużyny:



Oczywiście na zdjęcia załapała się moja okopcona menażka. No, właściwie to moich rodziców, którzy kupili ja jakoś w latach 60., gdy pojechawszy na jakieś Mazury czy inną Suwalszczyznę zapomnieli kocherów i w jakimś GS-ie ją zakupili.



Mniam! Tutaj chyba z burrito, które robiła zastępowa.



A po zbiórce ponownie myk do lasu, a w lesie z buta tak ze 4km... nie zdejmowałem licznika, a zresztą prowadzenie roweru też jest w końcu jakąś aktywnością rowerową. A że średnia przez to żenująca? I tak nie liczę średniej.

Podpis z szyszek.




Motylek, podejrzewam że rewers rusałki pawik.



Dąb wśród sosen



Modrzew - kwiatostan żeński




Porosty






  • dystans 85.46 km
  • 11.80 km terenu
  • czas 04:57
  • średnio 17.26 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Majówka Minimum 0: Rekonesans

Sobota, 24 kwietnia 2021 · dodano: 02.05.2021 | Komentarze 5

W ramach przygotowań do majówki, wyskoczyłem w teren sprawdzić miejscówki na rozbicie namiotu (żeby potem po nocy nie latać z Kluską po krzakach, tylko wbić się na pewniaka) i złożyć depozyt butelek z wodą (żeby nie targać dodatkowych kilogramów z Żyrka, będąc i tak maksymalnie objuczonym). A rzy okazji sprawdzić kilka skrzynek na trasie. Trasy nie planowaliśmy dalekiej, a odcinki przejazdu miały być krótkie, toteż trasę planowaną z Klu na 4-5 dni mogłem obskoczyć w jeden dzień (a przynajmniej jej kluczowe fragmenty).

Tradycyjny krótki postój przy cmentarzu w Studzieńcu. Zwykle robimy sobie tutaj postój jadąc w tym kierunku.




Przy cmentarzu kwitnie barwinek (co jest dosyć typowe dla starych cmentarzy).



Jakiś biegaczowaty.



Stonoga albo prosionek



Jestem już w łódzkim - kościół w Jeruzalu i drewniana dzwonnica.





Lasy, łąki, mokradła okoliczne.







Wij, zdaje się że z rodzaju Polydesmus





Rawka





Wspomnienie po PKS-ie.



O, takie coś niedawno przybyło (powiększenie mapki po kliknięciu w nią).





Chatka w Chojnacie



Gotycki kościółek w Chojnacie.




Chrzcielnice, epitafia przy wejściu (powiększenie epitafiów po kliknięciu w fotki).









Kule armatnie (prawdopodobnie) wmurowane w ściany kościoła - na fotce są trzy, ale czwarta jest nieco w bok.




Ruiny młyna i zabudowań przymłyńskich nad Chojnatką i sana Chojnatka.






Dojechałem do CMK sprawdzić czy wyasfaltowali serwisówki - otóż od poziomu Chojnaty na południe owszem...



Ale na północ jest cały czas betonka, sprawdziłem jeszcze w Zawadach, od DK70 dalej jest betonka, więc się ciągnie pewnie do rejonu Powązki-Szeligi, a od Szelig jest już asfalt (mniej więcej do Słabomierza, a konkretnie do DK50).



A tu zorientowałem się że strzeliłem buraka - od przejechania przez CMK chciałem ruszyć na północ, minąć dolinę Chojnatki i wbić się w leśną drogę... a tu dojechałem do tego wiaduktu.

Ale potem zorientowałem się co jest grane - na drodze głównej z Chojnaty został zlikwidowany przejazd przez CMK i teraz droga główna jest dawna boczna, na której wybudowali tunel którym przejechałem, toteż znalazłem się za bardzo na północ.



W końcu trafiłem na dolinę Chojnatki z okazałą bobrzą tamą - tutaj jest woda, ale kawałeczek dalej już jest sucho (aczkolwiek nie wiem dokładnie do którego miejsca jest wilgotność w parowie, bo nie sprawdzałem).



A tutaj wiadukt, który dla odmiany został zamknięty - postawiono też betonowe zapory, które przez lokalsów zostały odsunięte, toteż mógł przejechać tędy traktor, którego widziałem.




Takie głazy narzutowe w lesie, a może jeden który się rozpadł (a może nawet nie rozpadł, bo nie wiem co jest pod ziemią).



Do samego Głazu Mszczonowskiego nie zamierzałem zaglądać, ale z daleka zobaczyłem że zostały wycięte krzak, jak brzeziniak obok.

Głaz Mszczonowski - największy głaz na Mazowszu w województwie łódzkim. Znaczy na historycznym Mazowszu, bo obecnie ta część jest w województwie łódzkim.



Tak jakoś łyso się tu zrobiło - wcześniej głaz był co prawda w środku pola, ale z jednej strony była sympatyczna ściana lasku brzozowego. Krzaki już były wycięte ponad 10 lat temu i od tej pory nieźle odrosły, ta tarnina znów odrośnie, bo nie sądzę żeby co roku je wycinali, ale żal że przy okazji wycięli też część drzew... Z jednej strony troszkę krzaków i drzew jest, ale tam chyba jeszcze nie cięli.

No cóż, dzięki samemu wycięciu krzaków, lepiej widać głaz (choć w tej gęstwinie był bardziej klimatyczny), ale też lepiej widać śmieci przy głazie.





Bałem się, że wycięli drzewo z tabliczką, ale na szczęście nie... chociaż tutaj jeszcze chyba nie cięli, mam nadzieję że zostanie.



Półszlak rowerowy - tu jedziemy tylko na jednym kole



Korabiewka



I budyneczek w mirabelkokrzakach.



Kategoria łódzkie


  • dystans 27.40 km
  • czas 01:32
  • średnio 17.87 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Piątek, 23 kwietnia 2021 · dodano: 07.05.2021 | Komentarze 2

Aktualne wdzianko ławeczki pod domem kultury. Wcześniejsze stroje i inne włóczkowe dodatki w okolicy są w tym wpisie na blogu pocztówkowym.





Jakiś chrząszcz







  • dystans 8.30 km
  • 1.30 km terenu
  • czas 00:32
  • średnio 15.56 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Kolejne bagienko w OP-1

Czwartek, 22 kwietnia 2021 · dodano: 26.04.2021 | Komentarze 6

Jedziemy na kolejne, tym razem bliższe mokradła. Wkładamy OP-1 i chlup do wody

Ale fajny kwitnący krzak wierzbowy w tyle



Jakoś tak późno kwitnie, widać jak stoi w zimnej wodzie, to jej się nie spieszyło.






Mam wrażenie, że kiedyś było głębiej... w zeszłym roku w ogóle było tu głównie błotko, a nie woda i chyba dlatego też więcej kęp trawy, bo się rozrosły. Dobrze że teraz w ogóle tu jest woda.

Teraz dosyć płytko, trzeba było się naszukać głębszych miejsc - o tam jest głębiej.



No, lepiej... choć też nie jakaś głębina.



Rany, jak stąd wyjść?



O, tu jest podejrzane maskowanie



Jest skrzynka!



Skrzynka ma już 10 lat (ho, ho, jak ten czas leci), a poniżej filmik jak ją zdobywaliśmy 8 lat temu (wstęp to rajd przez miasto w pobliżu innych skrzynek).


Skrzynka znaleziona, teraz fajrant




Tym razem zwinka ledwie widoczna wśród traw.



Symboliczne fotki chrząszczy




Wejścia do czyjegoś mieszkanka w pniu.



Trawy... bodaj jakaś turzyca




Trochę zbliżeń





Coraz więcej liści



Jakieś pączki, podejrzewam co to może być, ale wstrzymam się od podpisywania, bo spore ryzyko popełnienia błędu.







  • dystans 29.30 km
  • 9.50 km terenu
  • czas 01:34
  • średnio 18.70 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Kwiatkowycieczka

Wtorek, 20 kwietnia 2021 · dodano: 25.04.2021 | Komentarze 4

Sporo kwiatków już kwitnie w lasach (i nie tylko), toteż pora na jakąś porządną kwiatkowycieczkę, po okolicznych lasach (i nie tylko).

Oto sobie meandruje... nie, nie Pisia tylko Okrzesza - dopływ  Pisi.




Nad Pisię oczywiście też zawitałem, bo sporo tam kwiatków.





No to lecimy - zawilec gajowy





Zawilec żółty




Ziarnopłon wiosenny



Śledziennica skrętolistna




Zdrojówka rutewkowata




Szczawik zajęczy



i to z gościem



Świeżo otwarta stołówka ściąga więcej chętnych, niż taka już znana wszystkim w okolicy, w której jakieś resztki trzeba wyskrobywać.



Kokorycz (nie mylić z kokoryczką)



Fiołek



Bluszczyk kurdybanek





Miodunka, hmm chyba ćma




Przylaszczka pospolita



Szczyr trwały




Łuskiewnik różowy






Skrzyp, skrzyp, skrzyp




Żeńskie kwiaty klonu jesionolistnego, jakby był problem z rozpoznaniem, to na drzewku są jeszcze zeszłoroczne noski.




Grab pospolity



Cośtam



Po drodze jeszcze jakieś mirabelki




Czy mniszek








  • dystans 17.10 km
  • 6.50 km terenu
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Lisia Polanka

Poniedziałek, 19 kwietnia 2021 · dodano: 23.04.2021 | Komentarze 7

Tego dnia miało co prawda wiać, ale jeszcze względnie ciepło... zwłaszcza na słońcu, a okazało się ostatecznie, że dzień był słoneczny. No to lu, jedziemy w krzaki.




Niewątpliwie wydarzeniem wycieczki było spotkanie z liskiem - tutaj jeszcze nas nie zauważył, ani nie wyczuł (byliśmy na zawietrznej), ale my go widzieliśmy i nie ruszaliśmy się, by go przedwcześnie nie spłoszyć.



O, a tu już nas spostrzegł. I tak sobie staliśmy jakiś czas, gapiąc się na siebie wzajemnie, aż mu się znudziło i dał nura w krzaki.



Kluska się ucieszyła, bo pierwszy raz widziała lisa i do tego mogła mu się przyjrzeć, nie było to szybkie mignięcie rudej kity gdzieś w krzakach. No i jest przecież teraz w zastępie Lisy.

Poszliśmy też oglądać lisie nory (albo borsucze... albo jedno i drugie).




A później testowaliśmy czy Kluska da radę chodzić w OP-1 (ale tylko dół, nie pamiętam czy w ogóle mamy płasczyki do kompletu).

Tak więc wciągamy gumowe gacie i chlup na mokradła.




Można sobie nawet posiedzieć w wodzie.



A poza tym tak sobie zalegaliśmy.



I obserwowaliśmy jak się zieleni




I jak kwitną kaczeńce




Przechodząc od flory do fauny - stare gniazdko.



Ślimaczki




Prawdopodobnie hurmak olchowiec





Jakiś innyc chrząszcz




Poza tym było tu mnóstwo jaszczurek - głównie ciemnobrązowe maleństwa, które tak smyrgały, że ciężko było im strzelić fotkę. Ale były też dwie większe i nieco bardziej nieruchawe, dzięki czemu udało im się zrobić sesję foto.
Ta wygląda na zwinkę






A ta... cięzko ocenić.





Jeszcze spacer dróżkami po najbliższej. Teren został zalesiony i teraz są tu rządkiem posadzone dosyć młode drzewa. Ale takie ściany lasu też tworzą niezły klimat, trochę jak z horroru.





Jeszcze rzut obiektywem na niebo