teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2022

Dystans całkowity:885.84 km (w terenie 120.60 km; 13.61%)
Czas w ruchu:52:22
Średnia prędkość:16.92 km/h
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:26.05 km i 1h 32m
Więcej statystyk
  • dystans 14.77 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 00:57
  • średnio 15.55 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Tu i tam

Wtorek, 31 maja 2022 · dodano: 16.06.2022 | Komentarze 0



  • dystans 21.06 km
  • czas 01:05
  • średnio 19.44 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Szybko na motylki

Wtorek, 31 maja 2022 · dodano: 04.06.2022 | Komentarze 3

Korzystając z tego, że nie pada i jest słonecznie, zrobiłem krótki wypad na motylki. Łąki jeszcze mokre, motylków jakoś bardzo nie dużo, ale udało się trafić na parkę modraszków. Jako że nakryłem je w trakcie aktu prokreacji, to były dosyć nieruchawe i mogłem je spokojnie obfocić... potem odleciały na chwilę (samiec machał skrzydełkami), ale zaraz wylądowały i nie były skore do kolejnych lotów, a samiec rozłożył skrzydełka.

Z lewej samiczka, a z prawej samczyk.








Było jeszcze parę motylków, ale nie udało mi się ich uchwycić.










  • dystans 44.63 km
  • czas 02:38
  • średnio 16.95 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Poniedziałkowe rundki

Poniedziałek, 30 maja 2022 · dodano: 03.06.2022 | Komentarze 10

Poniedziałek nadal muzyczny - lavinka z Kluską pojechały do Galerii Instrumentów Folkowych w Grodzisku, bo było umówione zwiedzanie z grupą znajomych dzieciaków, a wieczorem jak zwykle kurs na próbę zespołu.



Kluska zadziwiła wszystkich, wyrywała się grania na instrumentach i młotkami na podkowach dała radę zagrać "Wlazł kotek na płotek" (podkowy różnej wielkości, a więc wydające różne dźwięki, zawieszone na tej białej ramie widocznej za katarynką).



Następnie dorwała się do kalimby (zdjęcia brak), najpierw pobrzdąkała sprawdzając poszczególne dźwięki, a gdy stwierdziła "jestem gotowa", zagrała i zaśpiewała naszą piosenkę na znaną melodię:

Dżemore mio
Na kromke te
Dżemore mio
Zaraz ją zjem
Dzemo... dżemore mio
Zaraz ją zjem
Zaraaaz ją zjeeem



Ogólnie znany jest fakt, że każdy rodzic uważa swoje dziecko za najmądrzejsze, wręcz genialne... ale trzeba przyznać, że Kluska faktycznie ma dryg w tym kierunku i to że była w stanie z marszu coś tam zagrać na "egzotycznych" instrumentach, których pierwszy raz w życiu dotykała, jest jednym przejawów tych zdolności.

Innym przykładem była nauka gry na ukulele - pierwszego dnia, gdy była jeszcze w stanie złapać ograniczoną liczbę chwytów, a podane chwyty w danej piosence były za trudne, to sama sobie dobrała jakieś i nawet sensownie to brzmiało (tak samo robiła później, gdy akordy jakoś jej nie pasowały). Ja rozumiem, że doświadczeni gitarzyści są w stanie dobrać jakieś akordy do piosenki, gdy ich nie ma, lub te podane jakoś im nie pasują. Ale litości - DOŚWIADCZENI GITARZYŚCI, a nie dziecko pierwszego dnia nauki na instrumencie! Naprawdę byliśmy w szoku.



Hmmm, jakaś instalacja rurek i trąb... czy ten bojler pod sufitem, to też jakiś instrument? Na przykład taki robiący BUL BUL.





  • dystans 20.00 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 01:06
  • średnio 18.18 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Dni Międzyborowa

Niedziela, 29 maja 2022 · dodano: 02.06.2022 | Komentarze 7

To był kolejny ciężki dzień  i znów muzyczny. Kluska z The Tonacją miała tym razem występ na Dniach Międzyborowa, na festynie rodzinnym... zwykle unikamy jak możemy takich i wszelakich innych imprez (za głośno, za dużo ludzi), ale tym razem ze względu na Kluskę musieliśmy się tam pojawić.

Podjechaliśmy nieco przed planowaną godziną występu, bo dziewczyny miały mieć krótką próbę. Ale gwiazda wieczoru... a właściwie popołudnia sporo się spóźniła, więc miały regularną próbę ekstra. My w tym czasie próbowaliśmy przetrwać chowając się w szkole, albo w bardziej ustronnych zakątkach. W końcu zaczął się blok harcerski na scenie - najpierw drużyna z Międzyborowa, a potem The Tonacja. Dziewczyny miały dużą publiczność, bo po ich występie miało się odbyć losowanie loterii. A po losowaniu wszystkich momentalnie wymiotło, gdy śpiewała koleżanka Kluski z drużyny to jeszcze było trochę osób, ale do ostatniego zespołu ostali się nieliczni.




Na koniec zagrał zespół drużynowego Kluski, i był całkiem przyjemny koncert... a nawet dosyć zabawny ze względu na okoliczności. Raz, że zostali nieliczni (organizatorzy, harcerze... też zresztą współorganizujący, znajomi), a dwa że w trakcie ekipa zaczęła sprzątać i min. zabierać puste krzesła... jak lavinka poszła na chwilę po coś do rowerów, to gdy wróciła nie było jej krzesła. Dobrze że się z Kluską zorientowaliśmy i krzesło z drugiej strony zajęliśmy składając na nim nasze graty. Strach było wstać, żeby nie zabrali człowiekowi krzesła spod tyłka

Ogólnie wszyscy mieli niezły ubaw:
- Jesteście wyjątkową publicznością, nie daliście sobie zabrać krzeseł! Teraz ostatnia piosenka, bo zaraz zaczną nam rozbierać scenę.
Na co koleś z ekipy technicznej odkrzyknął:
- Scena stoi do 21-ej, możecie grać! - a było po 18-ej.
A nam udało się jeszcze bis wytupać!

Tak więc na koniec było nawet całkiem fajnie - kameralnie, pustawo, bez całego tego harmidru i w ogóle zabawnie.







  • dystans 44.72 km
  • 4.80 km terenu
  • czas 02:57
  • średnio 15.16 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Pętelka skoroświt siąpiradełkowa

Sobota, 28 maja 2022 · dodano: 01.06.2022 | Komentarze 4

Oj, to był ciężki dzień... i długi... pobudka wpół do szóstej, bo Kluska o siódmej wyjeżdżała na Festiwal do Koła (nie dookoła Koła, tylko do samego środka Koła*). Tak więc wszystkich pobudzić, strzelić po kawie, jakieś lekkie śniadanko, dopakowanie ostatnich rzeczy i w drogę na miejsce zbiórki.

A skoro już po wyprawieniu Klu byliśmy po 7-ej kilka kilometrów od domu, padać zaś miało zacząć coś w okolicach 11-ej, to postanowiliśmy zrobić sobie krótką pętelkę po okolicy, zwłaszcza że nawet słońce wyszło zza chmur.

*) Konie Koło Turka - takie coś pamiętam ze szkoły, ktoś wie o co chodzi?



Pierwszy postój zrobiliśmy sobie na łące - cała w w żółtych jaskrach i fioletowych firletkach (poszarpanych).





Nie liczyłem za bardzo na jakieś motylki - wiatr, mokra po deszczach łąka i jeszcze straszliwie rano. Stwierdziłem, że poszukam jakichś ciemek przycupniętych może pod liście, choć zbytnio nie liczyłem na sukces. A tu zdziwko - ponieważ słońce ładnie świeciło, pojawiły się polatujące motylki!

Po raz kolejny spotkanie z czerwończykiem uroczkiem.





Potem napatoczył się plamiec nabuczak






A na koniec jeszcze strzępotek ruczajnik





Znalazłem też kukułki, storczyki znaczy.




Ale w trakcie postoju przybyło chmur, więc ruszyliśmy dalej by nie zmarznąć. Było dosyć zimno, zwłaszcza przez wiatr, na słońcu było dosyć ciepło i przyjemnie, ale gdy zaszło to człowiek zaczynał marznąć. Sprawdziliśmy kontrolnie jeszcze radary, ale deszcze były dopiero pod Bydgoszczą, więc spoko.



Aż tu nagle zaczęło padać, ale wkrótce schroniliśmy się w lesie. Tych deszczy w ogóle nie było na radarach (potem sprawdziliśmy historię), ale rzeczywiście ostatnio mapy radarowe u nas gorzej pokazują sytuację - okazało się, że to przez wyłączony radar w Legionowie, niby jesteśmy jeszcze w zasięgu pozostałych, ale na skraju i o ile większe chmury deszczowe pokazują dobrze, o tyle takie mniejsze chmurki deszczowe są niewidzialne dla radarów... tutaj sobie wyobrażaliśmy, jaką geometrię mają te chmurki.

Tak czy inaczej z przerwami parę razy popadało, gdy byliśmy w lesie i odwiedziliśmy nasz szałas nad Pisią.




Mieliśmy nadzieję, że te chmury wreszcie przejdą, ale niestety gdy wyjeżdżaliśmy z jednej części lasu, to rozpadało się jakby bardziej. Nie tak żeby przebić się przez większą gęstwę liści, toteż przeczekując pod nimi zastanawialiśmy się czy jechać dalej, czy wracać... prawdę mówiąc nie bardzo uśmiechało mi się wracać asfaltem zalanym wodą (leśne dróżki wchłonęły wodę) i z chlapiącymi samochodami. Ale gdy deszcze kończyły padać, to z lewej strony zrobiło się błękitne niebo, więc postanowiliśmy ruszyć dalej w las licząc, że przez jakiś czas nie będzie padać i słusznie.



Po drodze natknąłem się na roślinkę, której nie kojarzyłem... znaczy chyba już ja widziałem, ale nazwy nie kojarzyłem, okazało się że jest to miodownik melisowaty.






Pętelka przez las zaowocowała... a raczej zakwitła póki co, jeszcze kilkoma roślinkami.

Jakiś groszek.




Pszeniec gajowy



Konwalijka dwulistna



Kozibród



By nie kusić losu, nie jeździliśmy do samej jedenastej i wróciliśmy po 10-ej. Zwłaszcza że zaczęły się pojawiać podejrzane ciemne chmury. W sumie to dało radę jeszcze pojeździć, bo rozpadało się dopiero dobrą godzinę po naszym powrocie i tak z przerwami padało przez cały dzień, więc potem już nie było sensu wychodzić na rower, można było się zdrzemnąć odsypiając dzisiejsza pobudkę.

Dopiero późnym wieczorem pojechaliśmy po Kluskę wracającą z festiwalu, ale do tej pory już się wypadało, a nawet trochę podeschło. Ostatnie kilometry, to już w zasadzie na następny dzień powinniśmy zaliczyć.


A co na festiwalu w Kole? Festiwal nazywał się "Bez Gitary Ani Rusz" i zespół w którym śpiewa Kluska startował w kategorii zespołów do lat 12.




Znowu wróciły z laurami, tym razem wyśpiewały III miejsce zdobywając Brązową Strunę. Uścisk dłoni preze... znaczy komendanta festiwalu.



Oprócz występów konkursowych, wręczenia nagród itp. był jeszcze koncert gwiazdy wieczoru, a konkretnie Roberta Kasprzyczkiego, który zagrał świetny koncert, Kluska była zachwycona. Ogólnie Robert zagrał chyba wszystkie najbardziej znane kawałki i nie gwiazdorzył  w stylu "o nie, tylko nie ta piosenka, mam już jej dosyć bo wszyscy chcą żebym grał tylko ją:... Poza tym prowadził koncert na wesoło i nie tylko Kluska, ale i my (oglądając online) się ubawiliśmy po pachy.

Dziewczyny z zespołu kolejno wymiękały  (nic dziwnego, były już 13 godzin na nogach) i Kluska jako jedyna dotrwała do końca (nasza krew!). Szkoda by było takiego fajnego koncertu, a siedzenia wygodne i w czasie jakiegoś smętnego kawałka można się było zdrzemnąć.


  • dystans 5.92 km
  • 0.10 km terenu
  • czas 00:23
  • średnio 15.44 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Piątek, 27 maja 2022 · dodano: 06.06.2022 | Komentarze 0



  • dystans 25.71 km
  • 1.30 km terenu
  • czas 01:33
  • średnio 16.59 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do biblioteki w Dzień Matki

Czwartek, 26 maja 2022 · dodano: 30.05.2022 | Komentarze 4

Z Kluską do biblioteki w Jaktorowie. Oto biblioteczny parking rowerowy "Pod ślimaczkiem". Parking strzeżony... przez ślimaczka. A konkretnie przez wstężyka gajowego.



Co prawda są to wyrwikółka, ale można przypiąć się do ogrodzenia. W ogóle kiedyś, gdy było tu gimnazjum i stojaków było więcej, to i tak w pogodne dni były zawalone rowerami, a nawet nawet trudno było znaleźć kawałek ogrodzenia do przypięcia.



Ostatnio jak tu byłem, to biblioteka zyskała nowe pomieszczenie na księgozbiór dziecięco-młodzieżowy i o ile pokój był już zagospodarowany, to korytarz nie. Ponieważ jest to budynek dawnego gimnazjum, to w czasach gdy szkoła jeszcze funkcjonowała, był to korytarz szkolny, z którego było "tajne" szkolne wejście do biblioteki.

Teraz to dziecięce pomieszczenie jest po drugiej stronie korytarza, ostatnio nie był zagospodarowany, a odgrodzony od reszty budynku stołem. Teraz pojawiła się ścianka, a także siedzenia.



No i takie zabawy logiczne dla dzieci.



Tego typu, tylko plastikowe układanki z obrazkami, układałem w dzieciństwie.... tylko o ile pamiętam były 4x4, mimo że większe mam jednak wrażenie że łatwiejsze, bo było większe pole manewru przy przesuwaniu klocków.

Teraz wspólnymi siłami udało nam się ułożyć i pani bibliotekarka stwierdziła, że jesteśmy pierwszymi którym nam się udało. Próbowaliśmy sił przy drugim układzie, ale już nam się nie udało.



Popularne są ostatnio takie tablice z różnymi ruchomymi elementami.



To może się wydawać dosyć śmieszne, ale cóż... w czasach gdy dzieciaki bawią się gładkimi, plastikowymi, pluszowymi zabawkami z Chin, oraz na atestowanych "bezpiecznych" placach zabaw z miękkimi nawierzchniami, to potem  nic dziwnego częściej mają różne problemy sensoryczne. Może to jest jakiś sposób, by dziecko miało kontakt z takimi szorstkimi i innymi nawierzchniami po prostu umieszczając pędzle na specjalnej super-hiper atestowanej ściance.

Kluska nie ma problemów sensorycznych, ale od dziecka bawi się szyszkami, patykami w lesie, różnymi rzeczami codziennego użytku z domu, oraz całe dnia spędzała w piaskownicy na placu zabaw. Kiedyś widzieliśmy matkę, która gdy dziecko chciało wejść do piaskowncy rzuciła "nie baw się w tym brudnym piachy"... a była to najczystsza piaskownica w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, na grodzonym i zamykanym na noc placu zabaw. No a potem dziecko chodzi na różne terapie.



Miś!



Trafiliśmy na Dzień Mamy i były przygotowane gliniane różyczki do pomalowania dla mam. No to Klu pomalowała.




Trudno było przebrnąć przez korytarz, ale w końcu dotarliśmy do salki z książkami.




Tradycyjna wizyta na pomniku tura. Jest to terapia sensoryczna, Kluska trzyma się szorstkiej, nierównej powierzchni głazu, ale wiele dzieci nie ma tej możliwości ("Nie właź, bo spadniesz!", "Złaź z tego brudnego kamienia!")




Nie tylko Kluska wlazła na pomnik tura, ślimaczki też.




A my zamiast latać na jakieś terapie, biegamy po łące.



Wiecheć zielska z przydrożnego rowu... eee, to znaczy bukiet polnych kwiatów dla mamy.




O, chabry! Trzeba wzbogacić bukiet o chabry.



Ciemne chmury na horyzoncie, trzeba jechać dalej. Udało się zdążyć przed deszczem, zaczęło padać 10-15 minut po naszym powrocie.


  • dystans 16.66 km
  • 1.20 km terenu
  • czas 00:57
  • średnio 17.54 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Ślimaczkowa pętelka biblioteczna... ale z motylkiem

Środa, 25 maja 2022 · dodano: 29.05.2022 | Komentarze 6

Po deszczach dosyć mokro, toteż po drodze sporo ślimaczków... część z nich ewakuowałem



Winniczek z lotu ptaka... eee, spokojnie! Żadnego ptaka, tylko rowerzysty, który jedzie ostrożnie i omija slimaczki! Tak... możesz bezpiecznie wyjść ze skorupki.



Wstężyki




Oprócz ślimaczków był ptaszek - patrzę jakiś szpak, albo coś podobnego stoi na szosie przede mną, jadę więc na wprost myśląc że odleci nim dojadę, a ten nic. Gdy się zorientowałem co jest grane, zerknąłem czy nic za mną nie jedzie i odbiłem szybko na środek drogi, a ptak skuśtykał na pobocze. Zawróciłem, żeby zobaczyć czy nic mu nie jest... chyba nie, po prostu wyglądał na podlotka, więc go tylko przegoniłem dalej od szosy by mu do łba nie wpadło znów na nią włazić. Fotki nie ma, bo ciemno (las, chmury) i jakoś nie miałem głowy do tego.

Trafił się też jakiś omomiłek, cy cuś.



Czeremcha amerykańska zaczęła kwitnąć.



I dzikie róże zaczynają.



Łąki całe w jaskrach i innym kwitnącym badziewiu... eee, znaczy zielsku... to znaczy, chciałem powiedzieć w kwiatach, trawach itp.




Na motylki nie liczyłem - było pochmurno, łąki mokre, poszedłem w łąkę tylko po to by poszukać storczyków, ale nie znalazłem... za to napatoczył się strzępotek ruczajnik. Tak więc mam symbolicznego motylka. Trochę się przemoczyłem latając po tej łące, ale cóż.




Kolejna łąka.




I tutaj udało się znaleźć storczyki... znaczy kukułki... te, no stoplamki. Wszystko razem w każdym kwiatku.







  • dystans 23.43 km
  • 0.20 km terenu
  • czas 01:28
  • średnio 15.97 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Tu i tam

Wtorek, 24 maja 2022 · dodano: 04.06.2022 | Komentarze 0



  • dystans 76.43 km
  • 7.80 km terenu
  • czas 04:19
  • średnio 17.71 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Motylkowa pętla biblioteczna

Poniedziałek, 23 maja 2022 · dodano: 28.05.2022 | Komentarze 2

Myk do biblioteki we Mszczonowie, a korzystając ze słonecznej pogody polatałem trochę po łąkach za motylkami. Najciekawsze były ciemki, bo trafiłem kilka których w tym roku jeszcze nie było (a chyba i w poprzednich latach)

Ten uśmiech od ucha do ucha... a właściwie od końca skrzydełka do drugiego końca, to walgina rdestniak.




A to kolejny zielony motyl, tym razem paśnik zieleniak



To też chyba jakiś paśnik, ale trudno mi dokładnie określić gatunek, bo jest kilka o podobnym wzorze (jeden zresztą podobny był już w tym roku u mnie na bikestatsie).



Toto z daleka wygląda jak jakiś bielinek, bo ma białe skrzydełka, aczkolwiek na zdjęciach ma albo podświetlone, albo w trawach było takie oświetlenie, że zabarwiało na zielono. Oto dyblik liniaczek





Tej ciemki nie udało mi się na razie zidentyfikować. Początkowo myślałem, że jest martwa, ale potem okazało się że jednak się rusza... ale ma jedno nie do końca wykształcone skrzydełko.





A to już dobry znajomy - poproch pylinkowiak (samiec).




Były też trzy gatunki z rodzin motyli dziennych.

Strzępotek ruczajnik - obserwowałem go w poprzednich latach, ale w tym roku tutaj jeszcze nie gościł. To jeden z tych motylków, którym nie sposób zrobić zdjęcia wierzchu skrzydełek, bo siadając zawsze je od razu składa. Tyle co w locie można zobaczyć, że są one pomarańczowe jak wnętrze górnego skrzydełka.





Trafiły się co najmniej trzy sztuki samców czerwończyka uroczka... o ile się przy którymś nie pomyliłem, bo nie zawsze udało mi się obfocić je z obu stron.

Ten na przykład ma więcej pmarańczu na dolnych skrzydełkach.



To albo ten sam, albo inny... głowy nie dam, bo tam latały dwa-trzy, a na chwilę straciłem tamtego oka, poza tym chwilami latały obok siiebie i mogły się zamienić.




To może być ten powyższy, albo kolejny (na pewno nie ten z pierwszych zdjęć. Tego przynajmniej obfociłem z obu stron.






Był jeszcze czerwończyk żarek




Ten sam, albo kolejny





A taki owad próbował mi się utopić w kawie i po uratowaniu go, próbowałem mu zrobić fotki, ale było ciężko bo to taki maluch.




Kwitnie czosnek niedźwiedzi




Oraz kalina koralowa




Na powyższych zdjęciach widać charakterystyczny wianuszek kwiatów, po czym łatwo rozpoznać kwiaty kaliny. Wcześniej albo trafiałem na takie nierozkwitnięte w środku, albo się im nie przyglądałem... dlatego lekko się zdziwiłem, gdy trafiłem na bardziej rozkwitnięty kwiatostan i tam w środku były zupełnie inne kwiaty

Jak potem doczytałem, te zewnętrzne to tzw. kwiaty płonne bez słupków i pręcików i służą jako wabik na owady (taka reklama - "super wielkie kwiaty czekają na ciebie", a w środku takie maleństwa), kwiatami płodnymi są te małe kwiatuszki środkowe.



Głóg też zakwitł.