teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 109636.50 km z czego 15688.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.92 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2021

Dystans całkowity:288.45 km (w terenie 14.50 km; 5.03%)
Czas w ruchu:15:24
Średnia prędkość:18.73 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:28.84 km i 1h 32m
Więcej statystyk
  • dystans 35.20 km
  • 0.70 km terenu
  • czas 01:58
  • średnio 17.90 km/h
  • temperatura -1.5°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Ślizgawką do biblioteki

Piątek, 29 stycznia 2021 · dodano: 01.02.2021 | Komentarze 6

Postanowiłem jeszcze podskoczyć do bibliotek we Mszczonowie i w Radziejowicach, zanim będzie świeża dostawa śniegu. Drogiw tym kierunku generalnie czyste, ale te bardzo boczne i gruntówy oblodzone. Na szczęście był cały czas lekki mróz, bo nie ma nic gorszego jak lód polany wodą... lód zmrożony to jeszcze całkiem znośna nawierzchnia.

O dziwo na tej gruntówie jechało się znośnie, choć oczywiście jechałem wolno i ostrożnie... nawet pomyślałem, że nie jest tak ślosko jak wygląda, po czym zatrzymałem się by zrobić fotkę i gdy postawiłem nogę na ziemi, to mi odjechała w bok.



Na równiejszej drodze, znaczy asfaltowej, mogłem rozwinąć nawet większą prędkość... byle bez zatrzymywania.



O, tu już zapowiadają opady śniegu.



Staw na Hamerni.



(Żywy) pomnik kota.



I tak doturlałem się do Mszczonowa.



Ze Mszczonowa szybki zjazd serwisówką i jestem w Radziejowicach. Akurat trafiłem wreszcie, że nie było przed domem kultury i biblioteką zaparkowanego żadnego samochodu (teoretycznie parking jest z boku, ale niektórzy musza zaparkować przed drzwiami) i mogłem strzelić fotkę Powozowni.



Po wizycie w bibliotece, krótki spacer po parku.




Ponieważ wiało, to nie robiłem tradycyjnego postoju nad stawem, tylko przy studni zatrzymałem się na kawkę i bułkę.



Z widokiem na czworaki.



Rzeźby w parku.



Droga do bramy.




Do tej pory mniej lub bardziej z wiatrem (tylko we Mszczonowie trochę przeszkadzał), ale od Radziejowic powrót pod upierdliwy, zimny wiatr.

Staw w Korytowie i młyn obok. Jakiś czas zaczął się jego remont, ale stanął... tyle, że przynajmniej dach wymieniony.






Następnego dnia od rana biało i przez cały dzień sypało. Więc tradycyjny wypad na łąki ulepić skrzynko-bałwanka.



Oto najnowsza wersja GeoBałwanka.




I inne zimowe zabawy - robienie orzełka




A tutaj z komiksu "Ptyś i Bill".




Ślady skrzydeł na śniegu





No i nasz snow-art.



UFO zlądowało.






  • dystans 50.60 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:44
  • średnio 18.51 km/h
  • temperatura 0.5°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Bilbioteka, śnieżyca, Tytus

Czwartek, 28 stycznia 2021 · dodano: 30.01.2021 | Komentarze 4

Książki nam się kończyły, znaczy te z dalszych bibliotek już wyczytaliśmy, musieliśmy  bazować na księgozbiorze żyrardowskich bibliotek... a z tym trochę problem, bo z większości filii już prawie wszystko wyczytaliśmy, została główna dziecięca, a i tu coraz trudniej coś wyszukać (zwłaszcza przy braku dostępu do półek, gdy trzeba wyszukać w katalogu online).

Skorzystałem więc z niezłej pogody i ruszyłem w kierunku Grodziska... miałem nadzieję że uda mi się dotrzeć, bo dzień wcześniej bliżej Warszawy przechodziła śnieżyca (nas tylko skraj zahaczył i ledwie poprószyło) i bałem się że jak solidnie sypnęło, to utknę w jakiejś brei. Jako plan awaryjny gdybym do samego Grodziska nie dał rady się przedrzeć, zapakowałem też książki z Radziejowic i Mszczonowa, by z Jaktorowa zamiast na północny-wschód, ruszyć na południe.


Tak więc ruszyłem z silnym wiatrem w plecy, niestety nocny przymrozek się skończył i zaczęły się temperatury dodatnie, drogi co prawda czyste, ale zaczęły się robić mokre z powodu topniejących resztek śniegu na poboczach, a ddr-ki z powodu brył lodu na ich środku.

Wybór ddr-ki przez Park Procnera nie był dobrym wyborem, gdyż była częściowo oblodzona, a na najgorszym fragmencie zaliczyłem poślizg (na szczęście z podparciem).



Gruntówy omijałem, jednak na optymalnej trasie mam jakieś 500m terenu, jakby było źle, to od biedy mógłbym nawet z buta pokonać... ale po nocnym przymrozku droga była jeszcze lekko zmrożona.



Natomiast zaraz za Międzyborowem śnieg zniknął prawie zupełnie... u nas też były szczątkowe ilości, ale jednak na trawie coś tam się gdzieniegdzie bieliło, a już zwłaszcza w zagajnikach i parkach. Tak więc drogi nie tylko czyste, ale i suche, miałem nadzieję że tak będzie do samego Grodziska... i tak właśnie było.



Skwerek w Jaktorowie - zero śniegu.



Szybka wizyta w jaktorowskiej bibliotece i dalej kierunek Grodzisk.

Po drodze wypatrzyłem jakiegoś ptaszora na gałęzi.



Po chwili sfrunął i ustawił się pod wiatr... machał skrzydłami i stał w miejscu, tak więc miałem czas podjechać i znów wyciągnąć aparat... do przodu mógł się posunąć jedynie gdy sfrunął nieco nad ziemię.



W Grodzisku wizyta w dwóch filiach, zaczęło śnieży i ot tej chwili już do końca śnieżyło.



Na chmury z opadami dobry jest parasol... ale trzeba uważać (Lucynka - czyli Uśmiech Numeru ze współczesnego Świerszczyka).



Powrót pod wiatr, więc wybrałem nieco bardziej osłonięty wariant trasy. Śnieg cały czas prószył, ale nie było go na tyle dużo żeby robiła się śniegobreja, tyle co drogi zrobiły się mokre.

Postój na kładce nad Pisią Tuczną (z dedykacją) - przerwa na kawkę i kawoniczki*. Chwila relaksu, popijałem kawę i patrzyłem na przelatujące płatki śniegu.

*) - herbatniczki do kawy



Śnieg bielił głównie lód, gdzie indziej niewiele go zostawało... to wyjaśniało dlaczego po wcześniejszej śnieżycy na trasie nie było śladu.





Ostatni InterRegio w Polsce zmierza z Łodzi do Warszawy (pod wiaduktem CMK).




Na koniec jeszcze Tytusowo - otóż wypożyczyliśmy Księgę I, ale bazującą na pierwszych wydaniach, bowiem pierwsze cztery wydania były inne, a od wydania V (my mamy VI) komiks został narysowany od nowa, układ księżeczki zmieniony z poziomego na pionowy i przy okazji trochę drobnych zmian tam było.

Poniżej kolaż z trzech wersji historyjki o Welodromie (w linkach można obejrzeć całość i porównać wersje).

Księga Zero (drukowane w Świecie Młodych w 1964 lub '65) - strona 1, strona 2, strona 3
Księga I z 2009 (na podstawie wydań I-IV z lat 1966, 1970, 1974) - strona 1, strona 2, strona 3, strona 4
Księga I z 1991 (wydanie VI) - strona 1, strona 2, strona 3, strona 4








  • dystans 18.00 km
  • czas 00:58
  • średnio 18.62 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Wtorek, 26 stycznia 2021 · dodano: 26.01.2021 | Komentarze 5



W niedzielę była śnieżyca - początkowo było tak:



Później tak... ale od tej pory temperatury wahają się w przedziale 0-1°C (no, może w nocy jakaś dziesiąta część na minusie), toteż większość śniegu już spłynęła.



  • Chodzenie
współrowerzyści ma wycieczce:

Pożegnanie zimy i Papcia Chmiela

Piątek, 22 stycznia 2021 · dodano: 24.01.2021 | Komentarze 9

Co prawda teraz mamy kolejny atak zimy (śnieżyca za oknem), ale fotki poniżej sprzed kilku dni. Myśmy się w piątek 22-ego wybrali do parku na pożegnanie resztek zimy, a dziś (niedziela 24-ego witamy zimę z powrotem).

Oto Żabie Oczko w parku w czwartek 21-ego i w piątek 22-ego.




A to zawijaskowa trasa Kluski na Żabim Oczku, oto porównawcze fotki z:
- 18-ego (pn)
- 21-ego rano (czw)
- 22-ego rano (pt)
- 23-ego po południu (pt)






I jeszcze widok z drugiej strony 21-ego i 22-ego.




Neuron, albo inna rozgwiazda, czy jakiś lodowy głowonóg... wygląda na mały, okrągły przerębel do łowienia ryb, który zamarł z powrotem i ten nowy lodowy czop rozsadził lód dookoła tworząc charakterystyczne pęknięcia.



Zabawy zamarzniętym śniegiem.



Zabawy mokrym śniegiem.




Kaczka na podwodnym lodzie.




Kaczki na Pisi Gągolinie z lotu kaczki.



Resztki śniegu w cieniu krzaczka.



Taki osiedlowy karmnik z domowej roboty tłuszczowo-ziarenkowym zestawem.



Ćwierkający krzaczek... mazurkowy, choć do Wielkanocy jeszcze trochę. Może wreszcie nauczę się rozróżniać mazurki i wróble, a właściwie zapamiętam coś oprócz plamki na policzku, na przykład który ma brązową, a który szarą czapeczkę).




Przechodząc do drugiej, smutnej części tytułu. Tego dnia dowiedzieliśmy się że poprzedniego dnia zmarł Papcio Chmiel. No cóż, ładnego wieku dożył, ale i tak jest to smutna wiadomość.

Oto Tytus, Romek i A'Tomek rysowani przez Kluskę... a obok jeszcze załapały się postaci ze współczesnego Świerszczyka.



A tak na marginesie, Tytus zaczął się ukazywać w Świecie Młodych i tam Tytus pojawia się jako doświadczalna małpka w rakiecie, którą chłopcy wystartowali w kosmos.W 1966 została wydana Księga I i tam Tytus powstał z rozlanego tuszu, który utworzył plamę w kształcie małpy.




Najstarsze Tytusy ze Świata Młodych mamy w tzw. Księdze Zero, która została wydana w 2002. Jak widać z powyższego, przygody te różnią się od siebie, ale niektóre fragmenty z większymi lub mniejszymi zmianami trafiły potem do kolejnych książeczek.

Oto przykład z księgi XVI, ciekawe jest to że tam Tytus pracując w redakcji Trele Morele miał przynieść z archiwum skoroszyty ze swoimi przygodami... dla mnie to był taki wymysł autora, ale teraz gdy wiem więcej na ten temat, można to interpretować że były to przygody drukowane wcześniej w Świecie Młodych. Mając Księgę 0 można przeczytać "orgyginał", a nie tylko wersję odtworzoną przez TRytusa.

Poniżej załączam kilka ramek, a jeśli ktoś chciałby rzucić na więcej, to linkuję do całych plansz z początkiem tej przygody z księgi XVI (plansza 1 i plansza 2) i Księgi Zero ((plansza 3).












  • Chodzenie

Żabie Oczko i resztki zimy

Wtorek, 19 stycznia 2021 · dodano: 23.01.2021 | Komentarze 3

Fotki z końcówki ataku zimy (prognozy sugerują, że będzie drugi) - końcówka kilkunastostopniowych mrozów kilkunastostopniowych mrozów i początek odwilży.

Zanim jednak zacznę, dopisek do poprzedniego wpisu, bo zapomniałem o tym istotnym szczególe:
Nim dojechałem do kładki, zamarzły mi przerzutki... z przodu byłem w stanie manetką co najwyżej przerzucić z 1 na 2 i z powrotem, ale musiałem ręcznie przestawić łańcuch na zębatkach. Tyłu już nawet nie próbowałem ruszać. Jes to dowód, że dobrze skalibrowałem mój Termometr rowerzysty (pod tym linkiem), bo zamarzanie przerzutek dałem właśnie na -15°C


Ale do rzeczy - po sprawdzeniu że Żabie Oczko solidnie zamarzło, udaliśmy się z Klu do parku, żeby zrobić ślizgawkę (rany, co za czasy... jak byłem młody, to już dawno byłaby tu ślizgawka na całą długość stawy i tłumy dzieciaków!). Odśnieżyliśmy tor, połówka była idealna, dalej z powodu przydeptanego śniegu, trzeba było dopiero oczyścić i wyślizgać.



Kluska wzięła się też za wytyczanie krętego toru.




A tutaj ptasie patenty na przetrwanie zimy... tylko sami ich nie stosujcie! (powiększenie po kliknięciu w fotkę)



A propos ptaków, z okna widziałem parę razy jakieś szarobrązowe ptaki... większe od wróbli, mniejsze od gołębi, coś wielkości kosa (kosa też widziałem ostatnio na osiedlu, ale to na pewno nie były one). W końcu udało mi się takiego namierzyć na osiedlu i podejść na tyle blisko, by zrobić moim aparacikiem zdjęcia na których było coś widać i dało się zidentyfikować delikwenta.

Okazało się, że to kwiczoł.



A tu już w czasie odwilży.



- Cześć stary, gru gru, długo tu siedzisz?
- ...
- Mówię "cześć" gamoniu, gru gru!
- Ty, on jest jakiś sztywny, gru gru.
- Co się dziwicie, gru gru. Zamarzł na tym parapecie już trzy lata temu!
- A właściciel balkonu nie ma nic przeciwko martwemu gawronowi? Gru gru.
- A kto go tam wie, gru gru... może się brzydzi usunąć?



Jak widać takie plastikowe krukowate nie są skuteczne w odstraszaniu gołębi (bo zakładam, że taki jest ich cel), ptaki to spryciule i prawie wszystkie metody ich odstraszania są nieskuteczne. Co nas zdziwiło, to ile tego jest na balkonach tego bloku. Zaczęliśmy się rozglądach po innych blokach i czasem jest jakiś plastikowy ptak na jednym, góra dwóch balkonach... ale ten blok jest jakiś dziwny!





Takie tam fotki z zimy




A to nasz Osiedlowy Wierch, najbliższa górka na której można zjeżdżać z sanek. Większa górka jest w EkoParku, ale ten jest zamknięty od jesieni.

Tutaj ostatnia wizyta już w czasie odwilży, takie pożegnanie dopóki jeszcze da się zjeżdżać na resztkach śniegu, ale na górce byliśmy także parę razy w czasie mrozów. Teraz to pusto, tylko przez chwilę była jeszcze dwójka maluchów, ale tak to byliśmy sami... wcześniej to zawsze jakieś dzieciaki były na górce, w czasie ferii więcej, a gdy musiały iść do szkoły to już zdecydowanie mniej (czasem z zazdrością się patrzyły na nas dzieciaki przechodzące obok z plecakami).

Z górki można zjeżdżać obecnie tylko na dwie strony - z trzeciej jest plac zabaw, a z czwartej parking. W ogóle przez te parkingi ten plac jest średnio przyjemny, bo z dwóch stron otoczony parkingami.




To wszystko nasze ślady sanek... w ogóle chyba byliśmy ostatnimi saneczkowiczami na tej górce.



A tu taka ciekawostka - pudełeczko z biedronkami azjatyckimi. Nazbierałem je późną jesienią, gdy zbierały się na balkonie pod zamkniętym parasolem, szukając miejsca do zimowania. Jakoś nie miałem sumienia ich tak po prostu zlikwidować, ale też uznałem że nie mogę ich z powrotem wypuścić, bo to gatunek inwazyjny. I jakoś tak nie miałem pomysłu co z nimi zrobić, więc zostały w pudełku na balkonie na zimę.

Ostatnio sobie o nich przypomniałem i zajrzałem do pudełka, i co się okazało? Otóż większość zdechła, ale około dziesięciu nadal żyje! Przetrwały kilka dni ujemnej temperatury, w tym ponad dwie doby kilkunastostopniowych mrozów. Temperatura dochodziła do -20°C, aczkolwiek zakładam że na balkonie było ciut cieplej od mieszkania i do -20 nie dobiła, ale one praktycznie nie miały żadnej osłony przed mrozem. To daje pojęcie jak niesamowicie odporne są owady.



A to jest Śmierć Szczurów ze Świata Dysku według Kluski.







  • dystans 11.80 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 00:45
  • średnio 15.73 km/h
  • temperatura -18.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Najmroźniejszy dzień tej zimy

Poniedziałek, 18 stycznia 2021 · dodano: 19.01.2021 | Komentarze 8

Po najmroźniejszej nocy tej zimy (do -20°C) nadszedł najmroźniejszy dzień... no, nie wiadomo czy ten status się utrzyma, w najbliższym czasie ma być cieplej, ale luty też czasem potrafi pokazać pazurki (a właściwie sopelki).

To był też najpiękniejszy dzień zimy (przynajmniej u nas) - mróz, świeży śnieg, skrzący w słońcu, do tego szadź i choć z rana było mglisto i pochmurno, to wkrótce się rozpogodziło i świeciło lekko przymglone Słońce. O, taka zima mogła by trwać dłużej (byle nie jakaś ciapa, breja i śnieg z deszczem).

Początkowo miałem tylko wyskoczyć do sklepu i potem podjechać do parku zobaczyć czy Żabie Oczko jest wystarczająco zamarznięte, by się po nim poślizgać. Jednak potem zmieniłem plan - najpierw wyskoczyłem do sklepu, ale zrobiwszy pętelkę dookoła osiedla wróciłem do domu zostawić zakupy. Chodziło o to, by nie przemrozić warzyw i owoców (z rana było -18°C), dlatego też niektóre rzeczy włożyłem do plecaka, a nie do sakw które były już dobrze zmrożone.



Potem ruszyłem do parku, ale nieco naokoło, bo gdy zobaczyłem jak jest ładnie, postanowiłem przejechać się dróżką przez łąki. Teraz było już cieplej od -16 do -15°C.





Właśnie na łąkach spędziłem sporo czasu łażąc na przełaj w śniegu, robiąc zdjęcia i chłonąc zimowy krajobraz.










Kilka różnych kadrów tych samych drzew.





Nawet rower się załapał, choć rzadko mu robię zdjęcia.



Nie byłem sam na łąkach.



Z zajęcy zaś zostały same ślady.




Wszystko było w igiełkach lodu i gałązki i badyle wszelakie.







Olchowe szyszeczki i pączki olchowych kotków też.




I noski klonu jesionolistnego.



Ten odcinek dłuuugo pokonywałem, aż w końcu dotarłem na kładkę na Pisi Gągolinie (w miejscu gdzie był kiedyś młyn).

Dopisek: Nim dojechałem do kładki, zamarzły mi przerzutki... z przodu byłem w stanie manetką co najwyżej przerzucić z 1 na 2 i  z powrotem, ale musiałem ręcznie przestawić łańcuch na zębatkach. Tyłu już nawet nie próbowałem ruszać. Jes to dowód, że dobrze skalibrowałem mój Termometr rowerzysty (pod tym linkiem), bo zamarzanie przerzutek dałem właśnie na -15°C
.






Pisia - widok w kierunku Żyrardowa.



Widok w kierunku Wiskitek (które wraz z Nowym Rokiem odzyskały prawa miejskie).




Mrozowe różności na rzece.









Stamtąd po drugiej stronie Pisi dojechałem do Parku - znów Pisia, tutaj ujście tzw. Starej Pisi (pośrodku kadru) do Pisi (płynie z lewej do prawej kadru). Kaczki grupują się na Pisi, bo stawy i kanałki pozamarzane.




Jaz Lutza




Pisia w Kierunku Wiskitek i kładki z wcześniejszych zdjęć.  lewej widoczne ujście Starej Pisi.



Żabie Oczko okazało się ładnie zamarznięte, widziałem ślady że ktoś już chodził po nim dzień wcześniej (bo ślady pokryte igiełkami lodu). Dokonałem i ja crash testu stawu, zgodnie z założeniem, że jeżeli pode mną się nie zarwie, to i Kluskę utrzyma. Lód nie pękł, nawet nie trzeszczał, wyglądał na solidny... w razie czego niewiele ryzykowałem, to najbezpieczniejszy akwen w okolicy, jakby lód się pode mną zarwał to wpadłbym po kolana, no w najgorszym wypadku może po pas (z czego połowa to muł).

Tak więc można przyjść tu z Klu na ślizgawkę.









  • temperatura -12.5°C
  • Wędrówka

Wędrówka po łąkach

Niedziela, 17 stycznia 2021 · dodano: 18.01.2021 | Komentarze 3

Nie za bardzo mi się chciało jeździć po posolonej brei, niby na głównych ulicach nie było jej jakoś dużo, ale na bocznych sporo. Dlatego ruszyłem z buta na łąki.

Przy mrozie poniżej -10°C świeży śnieg był suchy i sypki, a stary skawalony, zmrożony i też suchy, tak więc buty i spodnie nie przemakały. Pewien problem stanowiła nie zamarznięta woda na łąkach pod śniegiem, niby pokryta lodem, ale ten był kruchy... jednak w miarę nieprzemakalne buty na początek wystarczyły, a potem na nich i stuptutach utworzyła się dodatkowa warstwa lodu, toteż chodzenie na lekkiej peryskopowej nie stanowiło problemu. Ale z raz było ryzyko pełnego zanurzenia i wlewki, bo się zagapiłem i nie wycofawszy się w porę wylądowałem na większej połaci trzeszczącego lodu, ale jakoś ostrożnie udało się go przebyć.

Rzeczka Wierzbianka, tutaj zaobserwowałem zimorodka, który przemknął tuż nad wodą (a w zasadzie w 3.4 nad lodem).





Trafiłem nawet na bobrzą tamę... do drugiej, którą kiedyś namierzyliśmy, tym razem nie udało się dotrzeć, ze względu na rozlewiska.



Wizyta u bałwanka, żeby mu nie było smutno.



Taki drapieżnik zatoczył kółko wokół mnie (i chyba stwierdził, że choć kąsek łakomy, to ponad jego siły... przynajmniej dopóki nie jestem padliną), potem dołączyła do niego druga połówka i jeszcze trochę polatały i gdzieś zniknęly. Już wcześniej jakiegoś drapieżnika tutaj widywałem, więc to pewnie te same.



W temacie ptaków, to tutaj jest bardzo dużo srok, już w poprzednich latach to przyuważyłem. Mam wrażenie, że te co przy latują do nas na osiedle i je widzimy z okna, to właśnie tu mieszkają i stąd przylatują.

Ze względu na świeży, sypki śnieg (i przez połowę dnia jeszcze lekko prószyło), nie był to dobry dziień na tropy. Ślady saren (jedną nawet widziałem), były też dzików, ale jeszcze mniej czytelne niż te.



Kotki leszczynowe już się szykują na wiosnę.



A te puchatki nawłoci wspominają jesień.Tak, jak sie zobaczy pole totalnie porośnięte nawłocią, to widać jakie zagrożenie dla lokalnej flory stanowi ten gatunek inwazyjny. Z drugiej strony, jesienią takie łany nawłoci świetne są do chowania się w nich... jakby znaleźć jakąś fajną miejscówkę, to można w niej rozbić namiot, którego w ogóle nie widać z zewnątrz. Warto zapamiętać te przemyślenia i może jesienią wykorzystać.



Bliżej zachodu Słońca nawet niebo się przetarło i Słońce zaczęło wyglądać.






Ale następnego dnia jednak wsiadłem na rower.





  • temperatura -4.0°C
  • Wędrówka

Dzień Bałwana i Zadyma

Sobota, 16 stycznia 2021 · dodano: 16.01.2021 | Komentarze 2

13 stycznia był Dzień Bałwana... co prawda nie oficjalnie, ale w praktyce. W nocy spadło sporo śniegu, było koło zera stopn, więc mokry śnieg świetnie się lepił, toteż wszystkie dzieciaki wszędzie lepiły bałwany,

Ruszyliśmy i my na łąki tradycyjnie ulepić bałwanka i ukryć w nim skrzynkę (robimy tak już od 10 lat). Oto fotki bałwanka:
1) zaraz po ulepieniu
2) kilka dni później
3) po odśnieżeniu i lekkim upgrade





Inny kadr





Nasz bałwanek nie był może z tych największych (w krzakach nie było odpowiednich powierzchni, po których można by toczyć kule), ale za to jeden z najładniejszych (lata praktyki, a poza tym nie był tak ubabrani ziemią, którą zbierały kule).



Niestety znaczna część bałwanków na osiedlu nie dotrwała następnego dnia, zawsze znajdą się gówniarze, którzy sami niczego nie zrobią, ale chętnie zniszczą to co zrobili inni. Jeden z bałwanków został następnego dnia odbudowany przez dzieciaki, po czym znów go zniszczono. Parę lat temu jak z Klu zrobiliśmy bałwana przed domem, to raz musieliśmy go naprawiać, a raz udało się pogonić gówniarzy zanim go zniszczyli. Ale w tym roku mam wrażenie że jest gorzej w tym względzie, chyba przez to że są ferie i po prostu więcej jest na mieście nudzącej się gówniażerii.

No cóż, nie mam złudzeń jeśli chodzi o wandalizm w narodzie - widziałem porozbijane przystanki na okolicznych wsiach, posrayowane wszystkie możliwe powierzchnie i  śmieci walające się wszędzie (zwłaszcza w lesie i na łąkach, bo w mieście są sprzątane). Ale i tak przykro patrzeć na poniszczone bałwanki.



Najciekawszy bałwanek jaki spotkaliśmy... jak widać ktoś już się ulitował nad nim i zdjął mu maseczkę. To on nasunął mi myśl założenia maseczki naszemu GeoBałwankowi (że też sam na to nie wpadłem).



A ten bałwanek chyba cudem się trzymał, oczywiście go naprawiliśmy.



Sankowanie



A z serwisem do bałwanka wybrałem się w największą wichurę i śnieżycę. Fajnie było.





Rozlewiska nad Wierzbianką jeszcze do końca nie pozamarzały.



Ruda darniowa na łąkach (dla porównania fotka mniej więcej sprzed tygodnia).




Korzystając z mrozu, na balkonie zamrażamy platikowe zabawki w miskach z wodą (potem służą do zabawy w wytapianie w kąpieli) i jeszcze kubeczki wody z barwnikiem.



Na koniec zimowy komiks o Panu Marianie (całość po kliknięciu w fotkę).







  • dystans 3.50 km
  • czas 00:12
  • średnio 17.50 km/h
  • temperatura -6.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po mieście w zimowych warunkach

Piątek, 15 stycznia 2021 · dodano: 15.01.2021 | Komentarze 3

Takie tam po bułki i powrót dookoła osiedla.

Stan odśnieżenia śmieszek w Żyrku... co za oszczędność, po co przejechać w te i we wte odśnieżając raz chodnik, a zar ddr-kę, skoro można tylko w te i odśnieżyć wszystko połowicznie. Do tego sądząc po trajektorii odśnieżenia, jechał chyba Pan Marian po paru głębszych.




Na zakręcie to w ogóle ledwie w ddrkę trafił.







  • dystans 36.70 km
  • 5.50 km terenu
  • czas 01:52
  • średnio 19.66 km/h
  • temperatura -1.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Do bibliotek przed śnieżycą

Wtorek, 12 stycznia 2021 · dodano: 14.01.2021 | Komentarze 4

Ponieważ były zapowiadane śnieżyce, postanowiłem podskoczyć wcześniej do biblioteki. W Grodzisku i Jaktorowie byłem w poprzednim tygodniu, więc tym razem kierunek Radziejowice (bym zahaczył też o Mszczonów, ale tuż przed wyjazdem sprawdzając godziny otwarcia zorientowałem się że dziś biblioteka nieczynna z powodu szkolenia).

Krótki stopik w Radziejowicach w parku - śniegu niewielkie ilości na polach, łąkach i trawnikach, ale drogi czarne (znaczy szare, ale wiadomo o co chodzi).




Ciekawy wygląd lodu na stawie.




No i typowe struktury świeżego lodu.



Pisia Gągolina.




Powrót drogą leśną - miejscami trochę ślisko (ale bez przesady).




Odwiedziłem jeden z szałasów.



Jakiś zwierzak łaził po pniu drzewa.



Z cyklu "głazy narzutowe".



Znalazłem jakieś nory w pobliżu wkopu CMK (w którego ścianie są wyloty lisich nor), ciekawe czy się łączą, bo jeśli tak to system jest imponujący, te nory są w odległości dobrych kilkudziesięciu metrów.




Wracając jeszcze zahaczyłem o bibliotekę w Międzyborowie, A wieczorem jeszcze zrobiłem rundkę po żyrardowskich w momencie gdy zaczął prószyć śnieg.