teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108749.60 km z czego 15563.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

podlaskie

Dystans całkowity:544.46 km (w terenie 84.85 km; 15.58%)
Czas w ruchu:34:08
Średnia prędkość:15.95 km/h
Maksymalna prędkość:42.90 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:68.06 km i 4h 16m
Więcej statystyk
  • dystans 89.32 km
  • 10.50 km terenu
  • czas 05:33
  • średnio 16.09 km/h
  • rekord 36.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Weekend Bez Samochodu 1: Podlaskie klimaty

Sobota, 23 września 2017 · dodano: 04.10.2017 | Komentarze 2

grzyby w krzakach - Dobrowoda - Kleszczele - Milejczyce - Hornowo - Żurobice - Siemiatycze - Siemiatycze-Stacja - most na Bugu - Stare Mierzwice - Sarnaki - krzaki (MAPA)

Album ze zdjęciami

Na początek wzmianka historyczna o tym jak wyglądała przynależność tych terenów w czasach zaborów (to będzie istotne przy wzmiankach o odwiedzanych obiektach) - otóż na północ od rzeki Bug początkowo był to zabór pruski a na południe austriacki. Od 1807, gdy postało Księstwo Warszawskie , objęło ono tereny na południe od Bugu, a te na północ trafiły do zaboru rosyjskiego i podział ten utrzymał się po wojnach napoleońskich, tyle że na południe od rzeki była granica Królestwa Polskiego (do granic na zachodzie i północy na Nurcu i Narwi nie jechaliśmy).

Poranek w mokrym lesie, za to grzybów po prostu zatrzęsienie... nie dało się rozbić namiotu, żeby nie spać na grzybach. Rano najpierw nie padało, ale gdy już się pakowaliśmy to zaczęło kropić, a potem rozpadało się nieco bardziej. Na szczęście namiotu nie zdążyliśmy złożyć i mogliśmy w środku przeczekać. Trochę popadało, ale w końcu przeszło i mogliśmy się zwijać.



Grzyby wszelakich gatunków, głównie niejadalne, ale jadalne też się trafiały. Na przykład okazało się, że rowery postawiliśmy na kurkach. Były też kozaki, zajączki, podgrzybki, jakiś prawdziwek... nie zbieraliśmy jednak, bo po deszczach dosyć namoknięte, nawet w normalnych warunkach pewnie by się do transportu nie nadawały, a co dopiero do wiezienia przez dwa dni.




Kania, która wczoraj w nocy witała nas przy bocznej dróżce, którą wbijaliśmy się w krzaki.



Widłaki



No to jedziemy, o ile wjazd w las był piaszczysty to wyjazd błotnisty... a Green Velo poleciało asfaltem, to ewidentne przeoczenie, nasza trasa jest bardziej urozmaicona i wnioskujemy o zmianę przebiegu szlaku!



Pod Dobrowodą przekraczamy linię kolejową Czeremcha - Hajnówka.



Dobrowoda nad rzeczką Dobrowódką, to całkiem przyjemna wieś, w której jest trochę drewnianej zabudowy.




I tu się okazuje, że wróciliśmy na Green Velo... i już po chwili trafiamy na bruk! Wzorem lokalsów jedziemy chodnikiem, a potem ścieżką, na szczęście odcinek brukowy ma tylko 400m. Jakby kto się pytał jak na mapce GV jest oznaczona ta nawierzchnia, to jest to "kostka/płyty".




Spokojnie dojeżdżamy do Kleszczeli, mamy zamiar podjechać do centrum wsi obejrzeć kościół, cerkwie i zrobić zakupy w sklepie... Green Velo jednak zaczyna jakoś dziwnie kręcić, widzimy znak MOR - 1 i postanawiamy podjechać przetestować ten MOR, bo potem chyba nie będzie okazji.

A to przykład jednej z ewidentnych niedoróbek - znak postawiony za słupem, tak żeby nie było wszystkiego widać.



Co się okazuje - MOR jest poza szlakiem, który odbija dalej w kierunku Hajnówki nie wjeżdżając do środka wsi. Sam MOR (Miejsce Obsługi Rowerzystów) jest gdzieś na opłotkach, od szlaku prowadzą osobne znaki. Zarówno GV, jak i odbitka do MORu doskonale omijając zabytki i inne atrakcje Kleszczel, w tym sklepy.



No i trafiliśmy w końcu na MOR, na który składają się:
- wiatka z ławkami i mapą szlaku
- ławki ze stołem
- toi-toi  ukryty za wiatką
- stojaki rowerowe
- kosze na śmieci



Kosze na odpady segregowalne... brak kosza na odpady niesegregowalne. Poza tym nie ma podpisów, są tylko kolory klap. Ponieważ nie pamiętam, który kolor co oznacza (bo u nas jest jeden kosz ogólny na wszystkie odpady segregowalne... no, jakiś czas temu pojawił się jeszcze na szkło), to po chwili wahania wrzucam słoik i pokrywkę razem do pierwszego lepszego kosza, a sądząc po zawartości wszyscy robią dokładnie tak samo. To tyle jeśli chodzi o segregację.



Jest mapka poglądowa całego szlaku, ale brak bardziej przydatnej na szlaku mapki szlaku w najbliższej okolicy. Jest też lista najważniejszych i najbardziej znanych atrakcji turystycznych na całym szlaku, ale co z tego że są oznaczone atrakcje np. okolic Przemyśla, gdy nie ma nic o zabytkach i atrakcjach Kleszczeli i najbliższej okolicy.



MOR postał obok siłowni plenerowej, może to był główny powód tej dziwnej lokalizacji?



No i to tyle, jeśli chodzi o Green Velo, bo odbijamy zwiedzić Kleszczele, a potem w zupełnie innym kierunku. Odcinek szlaku, którym jechaliśmy był generalnie ok, ale czytając testy szlaku na stronie Zielonego Mazowsza okazuje się że trafiliśmy po prostu na jeden z lepszych odcinków "Od Czeremchy jakość szlaku znacząco się poprawia. Możemy spokojnie poruszać się na zasadach ogólnych po wygodnych i mało uczęszczanych drogach lokalnych." (tutaj test odcinka Grabarka - Puszcza Białowieska, a tutaj także innych odcinków).

Oczywiście to nie przypadek, bo nie jechaliśmy szlakiem "na pałę", tylko planowaliśmy trasę tak by jechać głównie asfaltami, najlepiej bocznymi. A tak wygląda podsumowanie powyższego testo: "Te kilkadziesiąt kilometrów szlaku należy w ocenie podzielić na dwie części. Pierwszą część, od Grabarki do Czeremchy, należy omijać szerokim łukiem. (...) Drugą część trasy, od Czeremchy do Hajnówki i Białowieży, można z czystym sumieniem polecić praktycznie każdemu rowerzyście. Poza drobnymi mankamentami i uwzględniając kilka korekt przebiegu jest on wygodny..."

Jak wcześniej wspominałem, ponieważ kiedyś nie ładowała mi się mapa szlaku na stronie GV, potem ignorowałem już ten szlak. Teraz po powrocie sprawdziłem i okazało się że mapa działa (pewnie dlatego że jest "po sezonie", lavinka twierdzi że w środku nocy też kiedyś udawało jej się ją odpalić). Okazuje się że w końcu dodali informację o nawierzchni szlaku (początkowo chyba tego nie było)... jednak dobór kolorów jest dosyć dziwny, bardzo nieintuicyjny, kolory są zbliżone do siebie, a szary znika na podkładzie Open Street Map... mając całą paletę barw można było to dużo lepiej dobrać. Poza wspomnianym oznaczeniem gdzie bruk jest oznaczony jako kostka/płyty (a to istotna różnica w nawierzchni), znalazłem też błąd - w Czeremsze przy stacji zaznaczyli gruntówę, a jest tam asfalt.

Ponad dwa lata temu jechaliśmy częściowo po śladzie szlaku, który dopiero miał powstać, rzuciłem więc okiem na przebieg szlaku w tym rejonie i widzę że w Kodniu też objeżdża miejscowość skrajem, omijając wszelkie atrakcje. W testach ZM piszą tak:  "W Kodniu szlak zupełnie niepotrzebnie zbacza na ścieżkę z kostki przy drodze lokalnej. Ścieżka jest kiepskiej jakości, niebezpieczna, omija zarówno główne atrakcje miejscowości jak i bazę noclegowo-gastronomiczną. Lepiej trzymać się drogi wojewódzkiej." Wniosek więc, że nie jest to jednostkowy przypadek, tylko częstsza praktyka i lepiej na szlak nie liczyć, samemu się przygotować do zwiedzania miejscowości na trasie... zwłaszcza że na mapę nie są naniesione atrakcje, a nawet gdyby, to w wyszukiwarce miejsc (osobna zakładka) w Kleszczelach nic ciekawego nie ma poza informacją turystyczną, oraz miejscami noclegowymi.

Oznakowanie szlaku jest dobre, przynajmniej na razie, bo już kilku znaków ewidentnie brakuje... pytanie czy będzie on utrzymywany w dobrym stanie i jak będzie to wyglądać za kilka lat.

Podsumowując - trafiliśmy na w miarę dobry odcinek szlaku, nie jeden z tych bardziej krytykowanych, jednak jest sporo drobiazgów, do których można się przyczepić, które co prawda nie dyskwalifikują szlaku jako takiego, ale przy takiej inwestycji, która została przygotowana na setki milionów, zastanawiająca jest ilość niedoróbek... no cóż, jak się to robiło w pośpiechu na ostatnią chwilę, żeby zdążyć wydać kasę w terminie, żeby nie cofnęli dotacji, to tak to wygląda. A to  jest jeden z lepiej ocenionych odcinków.


Opuszczamy szlak i zwiedzamy Kleszczele - najpierw drewniana cerkiew. Tak, to na zdjęciu to nie jest dzwonnica, tylko sama cerkiew... a właściwie jedno i drugie, a właściwie... no to może po kolei. Historia jest dosyć dokładnie opisana na Wikipedii (patrz: cerkiew i dzwonnica), poniżej z grubsza tylko streszczę.

W tym miejscu znajdowała się drewniana cerkiew św. Mikołaja, była to cerkiew prawosławna, parafia nie przyjęła postanowień Unii Brzeskiej z 1596 i pozostała przy prawosławiu, w latach 1632-35 przechodziła z rąk do rąk i w 1635 komisja królewska nakazuje zwrot cerkwi prawosławnym ... ale to nie koniec historii, w 1648 unici siłą zajmują ostatecznie cerkiew. W 1709 zostaje zbudowana dzwonnica (obiekt z poniższego zdjęcia). W 1839 następuje likwidacja Kościoła Unickiego w zaborze rosyjskim (W Królestwie Polskim zaś w 1875) i cerkiew staje się znów prawosławna. W 1915 roku prawosławni mieszkańcy Kleszczel udają się na bieżeństwo, a cerkiew ulega zniszczeniu... ocalała jedynie dzwonnica, która to obecnie pełni funkcję prawosławnej cerkwi filialnej, również p.w. św. Mikołaja.



Naprzeciwko druga, murowana cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny (historia na wiki), której filią jest drewniana dzwonnica-cerkiew. Jej dzieje nie są aż tak burzliwe, ale również ciekawe.  Otóż w tym miejscu znajdował się drewniany kościół katolicki, który został zamknięty w 1866, a w następnych latach w jego miejscu stanęła cerkiew prawosławna. Ponoć materiału z rozebranego kościoła użyto do jej budowy... hmmm, cerkiew jest murowana, więc może do konstrukcji dachu? "Inwestycja została opłacona przez rosyjski skarb państwa, natomiast miejscowi parafianie zgromadzili kwotę 3299 rubli i 49 kopiejek na zakup wyposażenia". Konsekrowana w 1877 od tego momentu była cerkwią parafialną, a drewniana cerkiew po drugiej stronie ulicy (a obecnie dzwonnica-cerkiew) jej filią.

Ta cerkiew dla odmiany uległa zniszczeniu pod koniec II wojny światowej "W lipcu 1944 cerkiew została spalona podczas działań wojennych. Całkowitemu zniszczeniu uległ dach i większość wyposażenia wnętrza, uszkodzeniu uległ ikonostas." Po wojnie odbudowana, sprawdzałem czy nie ma pocisków, ale nie.




Oto jeden z nagrobków z medalionem poświęcony słudze bożemu Joannowi i wszystkim żołnierzom poległych na polach bitew w 1915 roku (napis - powiększenie). Tak się zastanawiam, czy data 1933 to data śmierci Joanna, czy też data wystawienia symbolicznego nagrobka poległemu w 1915 mężowi.



Odnośnie medalionu, podlinkowałem wariagowi, który stwierdził "Ciekawa fotka bo na wierzchu czapki krzyż opołczeńca (coś w rodzaju pospolitego ruszenia) a na otoku typowa żołnierska 'kokarda'". Jak jednak szybko googlnąłem, to okazuje się  że takie zestawienie nie było jakieś niezwykłe i rzadkie, bo szybko trafiłem na taką oto fotkę.



Na skwerkach rzeźby-krzesła. Ten drugi skwerek spory w centrum Kleszczeli, zadziwiające że tam nie zrobili MORu, bo prowadząc szlak (lub chociaż odbitkę do niego) dałoby się obejrzeć zabytki Kleszczeli. Poza tym pomnik Zygmunta I Starego, na którego polecenie założono tę miejscowość i nadano jej prawa miejskie (Kleszczele straciły je w 1950, a odzyskały w 1993).




I jeszcze kościół p.w. św. Zygmunta Burgundzkiego z drewnianą dzwonnicą. Pierwotnie kościół znajdował się tam, gdzie obecnie cerkiew, ale po Powstaniu Styczniowym "Ukazem (Nr 38/1866) Konstantego von Kaufmana, gubernatora grodzieńskiego i wileńskiego w dniu 30 czerwca 1866 roku kościół kleszczelowski został zamknięty, a całe beneficjum, pięć dzwonów i trzy obrazy przejęli prawosławni."

Dopiero po wydaniu przez cara ukazu tolerancyjnego w 1905 roku (kilka słów o tym na pocztówkach) i była możliwość wybudowania nowego kościoła, który powstał w latach 1907-10 w nowym miejscu (patrz też historia kościoła). Dzwonnica jest z 1923.





A w kościele pocisk, wysoko z prawej w elewacji. Z tablicy informacyjnej: "W czasie wojny sowiecko-niemieckiej  w czerwcu 1941 roku świątynia została poważnie uszkodzona przez artyleryjskie pociski, a ślad po jednym z nich można zobaczyć w bryle po prawej stronie". Dodatkowo można przeczytać, że remont miał miejsce w 1946.

Na starszych zdjęciach (foto wiki) sprzed odmalowania elewacji, widać że tuż pod pociskiem była napisana data - jakby 1945... tak przynajmniej mi się wydawało, ale teraz jak się przyglądam, to równie dobrze mogło to być 1946. Musiałbym mieć lepsze zbliżenie, a ponieważ daty już nie ma, to nie mogłem sprawdzić osobiście.



Jeszcze odwiedzamy sklep by nabyć pieczywo itp, jakaś kapliczka po drodze.



I opuszczamy miasteczko Kleszczele... żeby pasował do nazwy, witacz jest umieszczony w krzakach.



Jedziemy na zachód drogą wojewódzką, ruch jest owszem, ale na szczęście niezbyt duży i tak dojeżdżamy na opłotki Milejczyc i do cmentarza żołnierzy radzieckich. Kilka lat temu zniszczony, teraz po remoncie... choć już nie tak klimatyczny jak kiedyś. Została jeszcze wielka dłoń, oraz sierp i młot na ogrodzeniu jeśli chodzi o detale nadające niepowtarzalny charakter miejscu, ale nie ma już czerwonych gwiazd sterczących z tablic nagrobkowych, a napis na pomniku już zwyczajny, taki od linijki z komputera na prostym postumencie (kiedyś udawał flagę). Tak wyglądał kilka lat temu - galeria.








No i wjeżdżamy do samych Milejczyc - najpierw pod kościół, drewniany z XVII wieku, a obok dzwonnica z 1740 (informacje o kościele). Ten kościół również został zamknięty w 1866, a następnie zamieniony  na cerkiew prawosławną. Ponownie przejęty przez katolików w 1917 roku.




A ten budyneczek obok, to chyba parafia z ok. 1900 roku.



Synagoga z 1927, po wojnie mieścił się tu Dom Kultury z kinem i biblioteką... w latach 80. ruszyła przebudowa budynku, według projektu który zakładał znaczną ingerencję w wygląd, ale jednocześnie zachowanie dwóch ścian z zachowaniem oryginalnych otworów okiennych i uzupełnienie detali. Jednak prace  przebiegały niezgodnie nawet z tym projektem - "Przemurowano otwory okienne i drzwiowe, większość zmniejszono oraz zmieniono ich kształt, zbito również detal elewacyjny". W latach 90. przebudowa stanęła i budynek stoi opuszczony do dziś.





Myk dalej przez Milejczyce.



Cerkiew prawosławna p.w. św. Barbary, wzniesiona w latach 1899–1900 (poprzednią zniszczył pożar w 1859). Parafia i wcześniejsza cerkiew, były najpierw prawosławne, a po Unii Brzeskiej unicki - "Obecny na synodzie w Brześciu (1596) proboszcz milejczyckiej parafii złożył podpis przeciwko postanowieniom zawieranej unii. Mimo to prawdopodobnie już w XVII w. obydwie cerkwie stały się unickie." Ponownie prawosławne od 1839 i likwidacji wyznania unickiego w zaborze rosyjskim (wiki: cerkiew, parafia).

Jeszcze parę lat temu cerkiew była niebieska (foto), ale po remoncie jest teraz brązowa. Na teren nie mogliśmy wejść, bo trwały jakieś prace przy alejkach, furtce itp. i wejście przez jedną furtkę było zagrodzone, a z drugiej strony furtka zamknięta.



Zahaczyliśmy też w międzyczasie o cmentarz, gdzie jest prawosławna cerkiew cmentarna p.w. św. Mikołaja z 1890 roku (wiki), to już chyba co najmniej trzeci obiekt w tym miejscu i tak jak parafia, były one kolejno prawosławne, unickie i znów prawosławne.



Odbijamy z drogi wojewódzkiej i bocznymi asfaltami jedziemy do Siemiatycz. Po drodze klimatyczne wiatki przystankowe, ale gdy zdecydowaliśmy że pora na jakiś postój, to trafił nam się zwykły blaszak... za to ładnie zamaskowany chmielem i barszczem (zwyczajnym).





Mały skok w bok do cerkwi w Żurobicach -dawniej unicka, obecnie prawosławna, z 1805 roku, pierwotnie znajdowała się na południe od wsi, ale w 1845 przeniesiona na cmentarz przy drodze przez wieś i tam jest do dziś. Wieża dobudowana dopiero w 1953.

Do niedawna również była niebieska (foto), niestety furtki na dziedziniec zamknięte na cztery spusty, więc tylko fotki zza ogrodzenia.




No to jedziemy dalej, powrót do szosy pod wiatr, a potem dalej mniej lub więcej z wiatrem (tak jak większość trasy dzisiaj).






W Siemiatyczach witają nas jakieś cpr-y i ddr-y... ot przykład, boczna uliczka osiedlowa z uspokojonym ruchem (wyniesione przejścia), ale jest kostkowy ddr i zakaz jazdy ulicą. Po ok. 150m jest skrzyżowanie z rondem i koniec ddr-u - trzeba albo zejść z roweru i z buta udać się za winkiel, przejść przez ulicę i tam za winklem z powrotem można jechać ddr-em. Można też zjechać na ulicę, a za rondem trzeba z powrotem zjechać na ddr. Ja zjechałem na rondo, ale dalej już olałem śmieszki i pojechałem normalnie ulicą do kolejnego skrzyżowania 150m dalej.



Docieramy do całkiem przyjemnego zalewu... przyjemny głównie dlatego, że jest pusto. Postanawiamy tutaj więc zrobić sobie kolejną rozwałkę.






Po odpoczynku jedziemy zwiedzać, pierwsza na trasie jest malowniczo położona na wzniesieniu cerkiew. To bodaj trzecia z kolei cerkiew w tym miejscu, początkowo była to parafia prawosłana, potem unicka "Przeszła na własność Kościoła unickiego formalnie natychmiast po podpisaniu aktu unii brzeskiej, de facto zaś w 1614". Tak jak inne cerkwie na naszej trasie, od 1839 do chwili obecnej jest prawosławna. Parafia była uboga, a cerkiew w złym stanie, opisywana tak: "budynek w ostatecznej ruinie, kryty słomianym dachem". 

I znów po Powstaniu Styczniowym nastąpiły zmiany, w tym przypadku budowa nowej, murowanej cerkwi obok starej drewnianej (rozebranej dopiero jakiś czas po wybudowaniu nowej). "Budowa świątyni została sfinansowana częściowo przez skarb państwa rosyjskiego (3 tys. rubli), z daru biskupa brzeskiego Ignacego oraz ze składek parafian, którzy również za darmo pracowali przy wznoszeniu obiektu. Właściciele cegielni Ciecierski i Fanshawe przekazali na ten cel po 25 tys. cegieł, 10 tys. zaś pozyskano z rozbiórki części budynków katolickiego klasztoru misjonarzy. Według Dobrońskiego trzytysięczna dotacja państwowa pochodziła z wymuszonej na pozostałych mieszkańcach Siemiatycz kontrybucji, podobnie wymuszono na właścicielach cegielni przekazanie „daru”".

W 1915 cerkiew została zamknięta, ponieważ duchowieństwo i znaczna część prawosławnych mieszkańców udała się na bieżeństwo. (wiki - historia cerkwi, historia 2)



Studzienka i zachowane nagrobki z cmentarza przycerkiewnego.




Pomnik na pamiątkę bieżeństwa w 1915 roku (parę słów o tym w wiki), czyli wielkiej ucieczki i ewakuacji przed Niemcami, gdy w 1915 front został przerwany w Galicji i na północy, a wojska niemieckie i austro-węgierskie niepowstrzymanie parły na wschód. "Pod wpływem agitacji rodzinne strony opuściło od 2 do 3 milionów ludzi (...) Według szacunków około 1/3 bieżeńców nie przeżyła ucieczki i pobytu w Rosji"




Kolejny obiekt, to kościół - który został wybudowany w latach 1626 - 1637 ufundowany przez Sapiehów. W XVIII przebudowany min. zmieniona została fasada, zyskał wieżę, obok powstała dzwonnica, został też zbudowany klasztor. (historia kościoła - tego jak i poprzednich, historia 2).



W wieży są dwa pociski... chyba, bo z wyglądu nie jestem w 100% stwierdzić co to jest, są dosyć wysoko a lavinka niestety nie wzięła teleobiektywu, więc dysponuję słabej jakości fotkami. Z jednej strony trochę dziwny kształt i jakby jakieś szkiełko w nie wprawione (czy coś), które w słońcu się błyszczy, a z drugiej strony co innego mogłoby to być?





Obok klasztor, został on zamknięty w czasie represji po Powstaniu Listopadowym, a ponadto później: "w czasie publicznej licytacji w 1856 roku większość zabudowań gospodarczych została sprzedana, a murowany spichlerz rozebrano w 1865 roku na budowę cerkwi prawosławnej w Siemiatyczach" - aha, czyli stąd te wcześniej wspomniane 10 tys. cegieł na budowę cerkwi.




Następnie udajemy się na cmentarz - oto cmentarna kaplica katolicka.



Przed nią mogiły wojenne - mogiła powstańców styczniowych poległych w Bitwie pod SIemiatyczami (wiki), a na niej kapliczka.




Obok trzy mogiły żołnierzy poległych w 1920 (powiększenia - grób 1, grób 2, trzeci zaś bezimienny)



Oraz mogiła żołnierza zmarłego w 1919 (powiększenie)



Kolejny obiekt na cmentarzu, który oglądamy, to kaplica ewangelicka, która jest teraz galeria sztuki sepulkralnej, a konkretnie jest tam ekspozycja żeliwnych krzyży nagrobnych wykutych przez okolicznych kowali.




Dom talmudyczny z 1893, a za nim synagoga z 1797 wg projektu Szymona Bogumiła Zuga.

Synagoga została ufundowana przez księżnę Annę z Sapiehów Jabłonowską, a historia jej powstania jest dosyć nietypowa. Otóż podczas przebudowy miasta i budowy pałacu, księżna postanowiła poprowadzić ulicę z pałacu na rynek... jednak przebiegać miała ona przez teren kirkutu. Księżna uzyskała zgodę jednego z przedstawicieli społeczności żydowskiej, ale inni się nie zgadzali, ale ulica została wybudowana, a Żydzi otrzymali teren na cmentarz w innym miejscu. Jednak później jej syn zachorował i zmarł na nieznaną chorobę, księżna widząc w tym karę bożą, postanowiła ufundować synagogę przy ulicy wiodącej do pałacu. (o synagodze)




Jedziemy tą ulicą w kierunku pałacu i na jej końcu, lekko z boku jest pomnik min. powstańców styczniowych .



 
A teraz pałac... niewiele z niego zostało, bo spłonął w czasie powstania styczniowego, ocalały sfinksy które stały przy bramie wjazdowej, chociaż nie wiem czy to te oryginalne, bo gdzieś tam jest wzmianka że zrekonstruowane. Jest jeszcze oranżeria.  (informacje - tablica) (o sfinksach, oraz o sfinksach i pałacu). A tak na marginesie, inny pałac Anny Jabłonowskiej odwiedziliśmy wiosną w Kocku.




No to pora jechać dalej, bo robi się późno, odbijamy tym razem na zachód i rypiemy wyjątkowo pod wiatr. Stacja Siemiatycze (na linii Siedlce - Czeremcha) jest ładnych parę kilometrów od Siemiatycz, ww wsi o nazwie Siemiatycze-Stacja. Budynek dworcowy taki sam jak dworce na linii Skierniewice - Łuków (np. Mszczonów, Tarczyn itd.)



Dojeżdżając do Bugu przecinamy linię sowieckich umocnień budowanych na początku lat 40. tzw. Linię Mołotowa... nie robimy rundki po bunkrach, bo ich tam niemało, a noc się zbliża. Ot tylko oglądamy dwa nieduże, jednoizbowe schrony bojowe z dwoma otworami strzelniczymi (na wprost i w bok). Jeden ma normalne wejście od tyłu, ale drugi nie ma wcale... za to zejście do ciasnej kanciapy na poziomie -1, ponoć wyjście było tunelem, który jest jednak zasypany.






Most na Bugu - o miała być wieczorna perełka, ale... był w remoncie. Po pierwsze nie jest tak klimatyczny jak stary, zardzewiały (ech, spóźniliśmy się), po drugie przejście niezbyt przyjemne, bo straszny hałas - trwa piaskowanie, a po trzecie jest ryzyko że w ogóle nam nie pozwolą go pokonać - i niby objechać się da, ale raz że nadrabiamy trochę drogi (a jest późno i nie mamy zapasu czasu), a dodatkowo drogą krajową.

Ponieważ nikogo nie widzimy, to po cichutku wbijamy się na most (znaczy w barakach się ktoś kręci, ale szybko przechodzimy nim ktoś nas zauważy) i długa! Uszy trzeba zatykać, taki hałas... znaczy jedno ucho, bo druga ręka jest potrzebna do prowadzenia roweru. Po minięciu strefy piaskowania i przejściu połowy mostu zwalniamy - jest ciszej, a my ogłuszeni na jedno ucho. Robimy parę fotek, ale lavinka pogania, bo znając nasze szczęście, za chwilę nadjedzie pociąg. Po drugiej stronie mostu widzimy że chodzi jakiś człowiek... ani chybi ochrona, jak będzie teraz chciał nas cofnąć, to będziemy negocjować że przecież nie będziemy rypać całego mostu z powrotem. Mijamy go, słowa nie powiedział, ale dobrze że jechaliśmy od północy, bo gdybyśmy trafili na niego na wjeździe, to może próbowałby nas cofnąć. A zresztą, kto wie może jednak nie? Tak czy inaczej - wielkie uff, udało się!





No i tak oto opuszczamy województwo podlaskie, a wjeżdżamy w mazowieckie (choć cały czas jesteśmy na historycznym Podlasiu), tutaj też była granica zaborów, a później Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego.

Z drugiej strony rzeki jest las, grzybiarze, grzyby... maślak sitarz, cała kępa przy drodze, chyba dużo tu innych grzybów i takich nawet nie zbierają.




Ale to nie koniec przygód, jedziemy kawałek drogą leśną wzdłuż torów i... trafiamy na wiatrołom. Na szczęście tylko parę drzew zwalonych drzew, po ich obejściu da się normalnie jechać, z dróg drzewa uprzątnięte. Mam wrażenie że te zostały zostawione specjalne, żeby zablokować dojazd do mostu i w las.




No i wyjeżdżając okazuje się że był zakaz wstępu (powiększenie, oraz komunikat z mapą na stronie nadleśnictwa)



Takie hasełko zrobione z korków od butelek, kartonów itp.



To chyba dotyczy tej oto podniebnej kładki rowerowej.



Pod Mierzwicami mijamy taki oto przystanek autobusowy.




A przed Sarnakami o taki.




Pomnik w Sarnakach - model rakiety V2 w skali 1:1, upamiętnia przechwycenie rakiety V2 przez AK. A było to tak - po zbombardowaniu ośrodka badawczego w Peenemünde, gdzie prowadzono badania nad V1 i V2 i uruchomiono ich produkcję sprawił, że produkcję przeniesiono, a testy przeprowadzano na poligonie w miejscu wysiedlonej wsi Blizna (w rejonie Dębicy). Wystrzeliwano stamtąd rakiety, a oddziały stacjonujący w szkole w Sarnakach szukały miejsca ich upadku i  zbierały ich szczątki... to ok. 250km od miejsca wystrzelenia, swoją drogą niewesoło mieli w tym rejonie, w każdej chwili na chałupę mogła spaść rakieta V2.

Jedna z rakiet spadła 20 maja 1944 roku na mokradła nad Bugiem i nie eksplodowała, partyzanci z 22 pp AK dotarli na miejsce przed Niemcami i zamaskowali niewybuch sitowiem, w nocy wrócili z zaprzęgami, wydobyli rakietę (która przełamała się na dwie części) i przetransportowali do jednej ze wsi pod Sarnakami i tam ukryli. Później przybyli specjaliści, wymontowali najważniejsze części i samochodem przewieźli do Warszawy (ukryte pod ziemniakami). W międzyczasie sąsiedni oddział AK dostał zadanie patrolowania lasów i odwracania uwagi Niemców, w potyczkach zginęło dwóch partyzantów. W lipcu na lądowisku pod Tarnowem wylądował samolot RAFu, który zabrał części rakiety i wyniki badań do Włoch, skąd trafiły do Londynu (operacja Most III - wiki, artykuł, zdjęcia: fragment V2 spod Sarnak, schematy V1 i V2 z raportu AK) / (tablica informacyjna, oraz mapa)

Pomnik ma odwzorowywać rakietę V2 wbitą w nadbużańskie bagna, na paskach po bokach są wymienione miejscowości - szlak rakiety od Peenemünde do Londynu, a z drugiej strony jednostki biorące udział w przechwyceniu. Hasło na tablicy "Oni ocalili Londyn / They saved London", wziął się od tytułu książki brytyjskiego pisarza Bernarda Newmana, który pisał o rozpracowaniu i bombardowaniu ośrodka w Peenemünde, zdobyciu V2 itp. zekranizowana pt. "Battle of the V-1




W Sarnakach oglądamy jeszcze drewniany kościół z 1816 roku - "Budowali go miejscowi cieśle, wzorując się na starej świątyni (...) Niezbyt starannie postawiony kościół był kilkakrotnie gruntownie przebudowywany: w 1873 roku, w latach 1880-1886, po zawaleniu się 6 sierpnia 1880 roku jednego z bocznych filarów, a także w latach 1904-1905" (historia)





Wyjeżdżamy z Sarnak szosą i kawałek dalej odbijamy w las... baliśmy się, że i tu będą wiatrołomy, ale nie. Wybieramy miejsce na rozbicie namiotu (oczywiście w grzybach), kolacja i lulu.




  • dystans 7.86 km
  • 3.35 km terenu
  • czas 00:39
  • średnio 12.09 km/h
  • rekord 21.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Weekend Bez Samochodu 0: Green Velo znienacka

Piątek, 22 września 2017 · dodano: 26.09.2017 | Komentarze 4

Żyrardów >>> Siedlce >>> Czeremcha - Kuzawa - krzaki

Dzień Bez Samochodu... no, dla nas to dzień jak codzień, ale tego dnia w Kolejach Mazowieckich można było pojechać za darmo. Postanowiliśmy skorzystać z okazji i wyruszyć na weekend już w piątek, dziecko wcześniej odstawiliśmy na dworzec (weekend z babcią u wujka, jak zwykle), a my złapaliśmy piętrusa bezpośrednio do Siedlec - oszczędzamy czas na braku przesiadki w Warszawie, a także na tym, że jest przyspieszony, nie zatrzymuje się na części stacji za Warszawą. Co prawda przesiadka w Siedlcach jest nieoptymalna, bo aż godzinę czekamy na szynobus.



Z Siedlec do Czeremchy jedziemy nowym szynobusem 222M (kiedyś już takim jechaliśmy w drugą stronę - fotki w tym wpisie). Jeszcze nie wyjechał na dobre z Siedlec, a już zaczyna szwankować... raz staje, drugi raz staje i przygasa światło, łapie opóźnienie. Hmm, ciekawe czy dojedziemy? No, my w zasadzie możemy dojechać nawet na rano - karimaty się rozłoży, prześpimy się, tylko z odpaleniem epigazu kierownik pociągu i może instalacja ppoż mogą mieć coś przeciwko. Trudno, na kolacji kanapkowej też przeżyjemy.

Już prawie zaplanowaliśmy noc w pociągu, aż tu nagle pociąg ruszył potem już jechał normalnie, nawet te kilka minut opóźnienia chyba nadrobił. Jak się okazało były problemy z napięciem, ale po wyłączeniu ogrzewania już było ok. No cóż, konstrukcja prawie prototypowa, powstały dwa egzemplarze, a my jechaliśmy tym pierwszym 222M-001, czyli tym samym co 2,5 roku temu (przy czym wtedy na trasie był jeszcze tylko jeden szynobus tej serii, drugi został zamówiony później).

W międzyczasie okazało się, że pani w kasie w Siedlcach nie wiedziała o Dniu Bez Samochodu i sprzedawała bilety, konduktor chodził i wypisywał coś tam na ich odwrocie, żeby podróżni mogli w kasie żądać zwrotu pieniędzy... jak znów będą w Siedlcach, bo w kasie wydania.



No i jesteśmy na miejscu, wypakować się z pociągu i w drogę. Na szczęście nie pada, choć po drodze mijaliśmy deszcze (na przykład za Siedlcami padało).



Ledwie wyjechaliśmy z dworca, a prawie spadamy z rowerów... Green Velo! No tak, jadąc pod wschodnią granicę, można się było spodziewać że się natkniemy na GV, ale jakoś o nim zapomniałem... może dlatego że jak kiedyś zastanawiając się nad jakąś trasą próbowałem na ich stronie odpalić mapę i sprawdzić czy nie natkniemy się na GV i może nam będzie po drodze, to mapa nie działała i się zraziłem. lavinka twierdzi, że mapa szlaku GV online zazwyczaj nie działa i jej udało się kiedyś ją załadować w środku nocy jak nikt nie korzystał ze strony.. teraz po powrocie sprawdziłem, mapa działa, może dlatego że jest już "poza sezonem rowerowym" i strona nie jest tak obciążona jak w sezonie.

Tak więc dziś znienacka wpadamy na szlak Green Velo, kawałek nim jedziemy bocznymi asfaltami, a potem skręcamy w piaszczystą drogę w las, dobrze że po deszczach, to jakoś dało się nią jechać. GV leci na Kleszczele, a więc jutro jeszcze się spotkamy.



W lesie mokro (od rana tu padało), z tego powodu, a także dlatego że już późno, nie rozpalamy ogniska, tylko kolację gotujemy na epigazie (lavinka chinszczaka, a z gara w lodówce wziąłem do słoiczka leczo z ziemniakami - mniam!).



No to weekend rozpoczęty - prognozy pogody mieszane, może popadywać, może nas nawet zlać. No trudno, jakoś przeżyjemy jakby co, ale liczymy że zbyt dużo i zbyt intensywnie nie będzie padać. Dobranoc.




.


  • dystans 60.85 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 03:57
  • średnio 15.41 km/h
  • rekord 37.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

W Krainie Kwitnącej Czeremchy 5: O żesz ty w cara Mikołaja!

Wtorek, 5 maja 2015 · dodano: 13.05.2015 | Komentarze 0

Dalszej pełnej relacji nie będzie, bo na koniec pisania, gdy zapisałem i opublikowałem bikestats wszystko mi wykasował :-/ Wrzucam skróconą fotorelację.

las pod Górą Prowały - Radziwiłłówka - Adamowo-Zastawa - Koterka - Tokary - Klukowicze - Jancewicze - Zubacze - Czeremcha (MAPKA)

gminy: Nurzec-Stacja, Czeremcha (woj. podlaskie)

Picasa - galeria zdjęć

źródełko pod Górą Prowały





Góra Prowały


.


Koterka







Topkary










Grodzisko pod jancewiczami






Zubacze





Niemieckie mydełka RIF z czasów II wojny




Trasa kolejki



Czeremcha













Szynobus 222M którym wracamy (zobacz też na Pocztówkach)


Kategoria wyprawki, podlaskie


  • dystans 71.99 km
  • czas 04:43
  • średnio 15.26 km/h
  • temperatura 48.5°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

W Krainie Kwitnącej Czeremchy 4: Leniwy poniedziałek

Poniedziałek, 4 maja 2015 · dodano: 13.05.2015 | Komentarze 0

Dalszej pełnej relacji nie będzie, bo na koniec pisania, gdy zapisałem i opublikowałem bikestats wszystko mi wykasował :-/ Wrzucam skróconą fotorelację.

las - Rokitno - Klonownica Duża - Janów Podlaski - Stary Bubel - Gnojno ~~prom~~ Niemirów - Mielnik - Radziwiłłówka - las pod Górą Prowały (MAPKA)

gminy: Janów Podlaski, Konstantynów (woj. lubelskie), Mielnik (woj. podlaskie)

Picasa - galeria zdjęć z wyjazdu

Rokitno k. Błonia ;-)




Klonownica Duża (zobacz też na Pocztówkach: Pamiątka Swobody Religijnej )




.Janów Podlaski







Stadnina w Janowie Podlaskim






Cmentarz koni




Tradycyjna rozwałka tamże



Słuszny to kierunek





Stary Bubel




Gnojno





I znowu patrz: Pamiątka Swobody Religijnej )



Widok na Bug



Słynna droga rowerowa do promu



Prom Niemirów-Gnojno (zobacz też na Pocztówkach)



Niemirów



Bunkier Linii Mołotowa (patrz na Pocztówkach)




Mielnik - na początek kopalnia kredy








Kolejny kamienny bunkier Linii Mołotowa (patrz na Pocztówkach)



Trzeba się wdrapać na wał morenowy




Wieża widokowa z okazji bruku morenowego na szczycie wału




Dowód na to, że wszechświat się rozszerza




  • dystans 85.16 km
  • 22.00 km terenu
  • czas 05:09
  • średnio 16.54 km/h
  • rekord 42.40 km/h
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze

Babie lato 2

Niedziela, 20 września 2009 · dodano: 20.09.2009 | Komentarze 1

bieak nad Narwią - Bronowo - Kosaki - Krzewo - Rakowo Boginie - Rakowo Czachy - Niewodowo - Drozdowo - Kalinowo - Piątnica - Łomża - Jednaczewo - Szablak - Nowogród (OP0533 i OP055B) - Jankowo - Czartotria - Miastkowo - Zaruzie - Sosnowiec - Kuleszka - Rozwory - Zabiele - Stary Susk - Ostrołęka

Dzień dobry



Towarzysz spod Wizny aż do Łomży



Piekna rudera



Uwaga! Piesi rowerzyści!



Skansen Kurpiowski w Nowogrodzie




Pod Czartorią




Podróże Kolejami Mazowieckimi



  • dystans 87.91 km
  • 16.00 km terenu
  • czas 05:32
  • średnio 15.89 km/h
  • rekord 33.30 km/h
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze

Babie lato 1

Sobota, 19 września 2009 · dodano: 20.09.2009 | Komentarze 1

Białystok - Choroszcz (OP1FDF NEW) - Złotoria - Siekierki - Tykocin - Kiermusy - Nieciece - Targonie Wielkie - Łaś Toczyłowo - Rudniki - Strękowa Góra (OP0562) - Góra Strękowa - Wizna - Niwkowo - Bronowo - punkt widokowy (OP0D79) i łąki nad Narwią (biwak)

Pałac Branickich w Choroszczy




Tykocin przez okulary lavinki



Tykocin w naturalnych barwach




Przeprawa przez Ślinę



Pomnik śledzia w Strękowej Górze






Dobranoc



  • dystans 76.88 km
  • 21.00 km terenu
  • czas 04:41
  • średnio 16.42 km/h
  • rekord 42.90 km/h
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze

Rowery zza Buga 2

Niedziela, 13 września 2009 · dodano: 13.09.2009 | Komentarze 0

Wojtkowice Dady - Wojtkowice Glinna - Kobyla - Głęboczek - Granne - Osnówka - Arbasy Duże - Wierzchuca Nagórna - Putkowice Nadolne - Minczewo - Drohiczyn - Zajęczniki - Klekotowo - Ogrodniki - Wólka Nadbużna - Turna Mała - Anusin - Kudelicze - Homoty - Pawłowicze - Oksiutycze - Szumiłówka - Grabarka (OP11E9) - Wakułowicze - Sycze >>> Siedlce >>> Warszawa >>> Żyrardów

link do albumu

  • dystans 64.49 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 03:54
  • średnio 16.54 km/h
  • rekord 41.00 km/h
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze

Rowery zza Buga 1

Sobota, 12 września 2009 · dodano: 13.09.2009 | Komentarze 0

Warszawa Włochy >>> Warszawa Wschodnia - Warszawa Wileńska >>> Małkinia Górna - Małkinia Mała - Boreczek - Rytele Święckie - Rytele-Wszołki - Rytele Suche - Rytele Oleczny - Wólka Rytelska - Nur - Kamionka Nadbużna - Kossaki - Murawskie Nadbużne - Myślibory - Ślepowrony - Zaszków - Kozarze - Ciechanowiec - Tworkowice - Wojtkowice Stare - Wojtkowice Dady (OP1F80 New)

link do albumu