teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108749.60 km z czego 15563.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:924.97 km (w terenie 125.70 km; 13.59%)
Czas w ruchu:54:11
Średnia prędkość:16.89 km/h
Maksymalna prędkość:40.70 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:46.25 km i 2h 51m
Więcej statystyk
  • dystans 109.33 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 05:50
  • średnio 18.74 km/h
  • rekord 39.40 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Z wiatrem za Wisłę

Niedziela, 28 września 2014 · dodano: 01.10.2014 | Komentarze 8

Dzielna koparka robi mostek na beziminnej rzeczce, która jest dopływem Zielonej... a ta jest dopływem Czarnej. Jakim więc kolorem nazwać rzeczkę?



Myk, myk i jesteśmy na eSeŁce





Dołem na Łuków, a górą jadom na Radom...



Świeży transport żwirku



Mostek na Czarnej, a obok kapliczka. Miejsce dosyć urokliwe, niestety świadczy negatywnie o kulturze niektórych lokalsów - mnóstwo śmieci, rozjeżdżone przez quady.Tu była skrzynka, ale gdy chcę sprawdzić mostek, podjeżdża akurat jakiś koleś z synem na quadach, mam nadzieję że zaraz sobie pojadą, ale nie - koleś próbuje przejechać przez rzeczkę i utyka w korycie.
No nic, kawałek w bok robię sobie postój z kawką i kanapkami, niestety quad hałasuje, ale za to mam ubaw bo koleś bardzo dłuuugo próbuje się wydostać z koryta, a bluzgi lecą ;-P W końcu udaje im się wydostać i odjeżdżają, a ja sprawdzam pierwotną miejscówkę - pusto. Podejmuję więc decyzję o reaktywacji i  stosuję maskowanie jako śmieć, sądząc po okolicy w takiej postaci ma największe szanse przetrwania. W międzyczasie przyszła też pani chyba opiekująca się kapliczką i się zaśmiała że ja chyba tu biwak robię ;-)




Wracam na eSeŁkę





A potem wbijam się PeGieeRu








I znowu eSeŁka... we wkopie, bo pokonuje lokalne wzniesienie



A tu eSeŁka już w Górze Kalwarii, już jednotorowa przed mostem, oraz we wkopie, bo musi zjechać nieco w dół do Wisły ze skarpy wiślanej.



Koszary w G.K.










Pomniki, jeden dotyczący forsowanie Wisły 1945, a drugi dekorację orderami przez Piłsudskiego w 1921






Znów eSeŁka, most na Wiśle... po kolei przejechały trzy pociągi, a potem spokój gdy przechodziłem (a trochę przejeżdżałem) mostem na drugą stronę






Otwock - magistrat... miałem zamiar złożyć petycję o wymianę nawierzchni starych śmieszek rowerowych na asfaltowe (o których było dzień wcześniej), oraz zrobienie przejazdów... ale o tej porze i to w niedzielę nie przyjmowali z powodu zamknięcia. Wjazd do Otwocka był takim wertepem, ale potem w centrum miłe zaskoczenie - asfaltowa ddr-ka, a jednak idzie w dobrym kierunku




A potem w pociąg i na Wschodnią



Na Wschodniej dowiedziałem się co to oznacza opóźnienie z przyczyn technicznych, a takie złapał (35min.) Flirt z Mrozów... otóż w pociągu odbywała się interwencja policji, która na koniec wyprowadziła jednego kolesia.

Poza tym zinwentaryzowałem ddrkę  od strony Lubelskiej, a ta  składa się głównie z samych końców i da się nią dojechać w zasadzie tylko do stojaków






Swoją drogą śmiesznie to wygląda jak jedno zakończenie doprowadza pod tunel, w którym jest zakaz jazdy rowerem... w sumie mogliby zrobić przejazd rowerowy w jednym z trzech tuneli... zdaje się, że już znieśli przepis o zakazie wprowadzania roweru na tereny kolejowe jeśli się nie ma zamiaru go przewieźć pociągiem.




Kategoria >100, mazowieckie


  • dystans 55.66 km
  • 15.00 km terenu
  • czas 03:44
  • średnio 14.91 km/h
  • rekord 24.10 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Przedmoście Warszawskie

Sobota, 27 września 2014 · dodano: 30.09.2014 | Komentarze 5

Myk rano w deszczu na dworzec, mieliśmy wystartować pociągiem o 7:37 i na przesiadkę na Zachodniej mieliśmy godzinę. Niby dużo, ale ze względu na przeciągające i kumulujące się remonty na trasie Warszawa - Skierniewice jest to rozsądne minimum... co z tego, skoro i tak nie zdążyliśmy. Pociąg przyjechał do Żyrardowa spóźniony ok. godziny, a na Zachodniej był spóźniony już półtorej. Dobrze że akurat dziś bliska trasa, na której pociągi kursują co godzinę (a nie co dwie lub trzy) i do tego na Pilawę (a może Dęblin) mieliśmy pół godziny, w sam raz by bez pośpiechu zakupić drożdżówki. W ogóle część pociągów była nawet odwołana, a inne (z obu kierunków) miały duże opóźnienia).



Na Zachodniej już ładnie świeciło słońce, a my już powinnśmy startować ze Starej Wsi a nie czekać na pociąg :-(

A tu ciekawostka - zmodernizowany skład w którym wreszcie czytelnie oznaczyli przedziały rowerowe, a nie jak do tej pory małymi ikonkami )tak jak te kwadraciki pod dwójką). Poza tym po modernizacja nadal są tu dwa przedziały rowerowe na jednostkę (a tutaj cztery, bo pociąg składał się z dwóch jednostek). Niestety część zmodernizowanych składów ma tylko jeden przedział rowerowy na jednostkę - najlepiej ustawić się pośrodku, bo najczęściej jeden jest właśnie przy łączeniu jednostek, a drugi z przodu lub z tyłu... ale zdarzają się wszystkie kombinacje, czasem oba są pośrodku,a czasem że jeden jest z przodu, drugi z tyłu a pośrodku żadnego (tak było w drodze powrotnej, o czym potem).



Rzut okiem na stojące Pędolino na Olszynce Grochowskiej.



I jesteśmy na piaszczystych szlakach Mazowieckiego Parku Krajobrazowego.



Docieramy na Przedmoście Warszawskie (ładnie opisane na Wikipedii) - oto dwa bunkry zbudowane w latach 1940-41, obecnie jeden odrestaurowany a przy drugim trwają prace (został odkopany z wydmy).




Mazowiecka rowerzystka jadąca po piachu pod górkę.



Poza tym serwisowałem skrzynki związane z tym tematem Przedmościa Warszawskiego - Czerwona Droga (ceglana droga rokadowa z 1940-41), Rów Przeciwczołgowy (z 1944) i Omszały Okop (też z lat 40.).




Potem myk przez opłotki Otwocka i zahaczyliśmy o opuszczony dwór.





Budynek stacji Świder dawnej kolejki wąskotorowej



Takie tam po drodze... burzy się, ale na szczęście nie padało



Jedziemy na bunkry w Józefowie - oto na fotce bunkier przy śmieszce rowerowej... Oj te otwockie, józefowskie i okoliczne śmieszki strasznie wertepiaste są, w większości kostkowe lub płytowe. Te płytki czasem się kolebocą pod kołami, a bywa że skrajne są nieco wyżej i trzeba jechać środkiem.



A teraz bunkry józefowskie... budowane przez Niemców na Przedmościu w latach 1915-16, nie wiem czy te też, ale bunkry tej linii były wykorzystane bojowo w 1920 i 1944.

Częściowo na terenie miejskim, toteż nierzadko na posesjach, w większości zasypane, a jeśli nie to ze względu na tony śmieci i tak nie da się wejść do środka. Poza tym część wysadzona w powietrze.








Kolejny przy śmieszce, na której zastosowano bodaj najgorszy rodzaj kostki, zwłaszcza gdy ta zaczyna się rozłazić na boki to te zygzakowate szczeliny wprawiają rower w wibracje :-/



Od skrzynki do skrzynki, od bunkra do bunkra... zebraliśmy wszystkie literki, cyferki i mogliśmy udać się do skrzyni finałowej.



Do pociągu mieliśmy jeszcze sporo czasu, dojechaliśmy do torów przy stacji Józefów i postanowiliśmy przyciąć na północ co by nie marznąć, a przy okazji nabić kilometrów do tak żenującego dystansu. I tak do pociągu wsiedliśmy aż siedem stacji daje :-) Brzmi nieźle, ale tu stacje są gęsto, takie naziemne metro.



A właśnie... wjechał skład zmodernizowany, staliśmy pośrodku, a przedziały rowerowe były z przodu i z tyłu... żeby już nie biegać po peronie władowaliśmy się pośrodku, a tam już jeden rowerzysta z rowerem ;-) no to się dostawiliśmy.



A na Wschodniej czekając na pociąg... Moja interpretacja hasła: wygląda na to, że specjalizacją Naszej Galaktyki jest produkcja mleczna i statystycznie większość jest hodowcami bydła... takie Podlasie Wszechświata ;-)



Kategoria mazowieckie


  • dystans 7.53 km
  • 0.20 km terenu
  • czas 00:29
  • średnio 15.58 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jordanek na bis

Czwartek, 25 września 2014 · dodano: 29.09.2014 | Komentarze 0

Dawno Kluska od rana nie była na Jordanku...



Wózek bojowy na horyzoncie, kryj się!




  • dystans 36.25 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 01:57
  • średnio 18.59 km/h
  • rekord 29.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Puszcza Borówkowa

Czwartek, 25 września 2014 · dodano: 29.09.2014 | Komentarze 10

Po drodze dorwał mnie deszcz, ale akurat był przystanek (stara, dobra, murowana wiata) w którym przeczekałem największą zlewę. Trochę potem siąpiło, ale wkrótce przeszło.








  • dystans 10.00 km
  • Chodzenie
współrowerzyści ma wycieczce:

Dzień Bez Samochodu, ale z Kluską

Poniedziałek, 22 września 2014 · dodano: 22.09.2014 | Komentarze 21

Jako że dziś jest Dzień Bez Samochodu, to na Koleje Mazowiecki można było pobrać sobie na dziś kupon - w kasach, u kierpocia, wydrukować sobie,ściągnąć na telefon, zrobić mu zdjęcie... tak, nawet zdjęcie kuponu w formie tradycyjnej, lub QR kodu uprawniało do bezpłatnych przejazdów link. Ale już by się nie wygłupiali z tym kuponem, nie mogli zrobić tak jak w Warszawie? Po prostu dziś był przejazd za darmo w komunikacji miejskiej (także w pociągach, nie tylko SKM ale też KM i WKD w granicach obowiązywania wspólnego biletu - link)

Pomyśleliśmy więc, żeby we trójkę wybrać się do Warszawy i pojeździć pociągami, tramwajami... bo nie tylko my, ale i  Kluska lubi jeździć zbiorkomem. Tyle że jesteśmy teraz sami z Klu i wieczorem byliśmy zbyt zmęczeni by się spakować na rano, a i lavince robota się zwaliła. Rano może bym się wybrał pociągiem do sąsiedniego powiatu, ale najpierw była beznadziejna pogoda... ale potem się rozpogodziło, więc ten plan przełożyłem na wieczór, po drzemce Kluski.

I tak poszliśmy z kuponami na dworzec by wsiąść do pociągu bylejakiego (podjechać do Skierniewic lub Grodziska)... jako że pierwszy był pociąg do Skierniewic, to na niego padło. Tyle że przyjechał opóźniony, jeszcze stał na stacji, więc odjechał o godzinie tego do Warszawy przez Grodzisk. W przedziale bagażowo-rowerowym jechało dwóch panów, Kluska trochę się ich bała, więc początek podróży spędziła u mnie na rękach... ale potem wysiedli i można było szaleć po całym przedziale.



W Skierniewicach czekał na nas pociąg do Łodzi... jakbyśmy pobiegli, to byśmy go złapali, ale dziś do stryjka huanna nie jechaliśmy.



A my przyjechaliśmy tym



Jako że brakowało mi jeszcze emocji (których dostarczyłaby taka przesiadka na jednej nodze), postanowiłem skorzystać z windy... w górę pojechaliśmy bez przygód. Ale gdy drugą windą zjechaliśmy na dół, drzwi nie chciały się otworzyć, więc musieliśmy wjechać z powrotem na górę kładki, a potem zniosłem wózek z Kluską metodami konwencjonalnymi.



Tego pana też się trochę bała... jak jej powiedziałem, że on już nie żyje, a poza tym jest zimny, sztywny i się nie rusza, to się jakoś z nim oswoiła.



Czietyrie tankista i Kluska




A stąd już tylko trzy kroki do parku... jak byliśmy tu ostatnio z lavinką, to jeszcze trwała rewitalizacja, spodziewałem się że będzie już otwarty (a i owszem - otwarto tydzień temu). Oto plan i regulamin (klik w obrazek by powiększyć). Fajnie że dozwolona jest jazda na rowerze, aczkolwiek ścieżki pieszo-jezdzne do rowerowania, biegania i kijkowania niczym się nie różnią od pozostałych, nijak nie są oznaczone, więc to może być martwy punkt regulaminu...



Zastanawiają mnie też trawniki rekreacyjne... też nie są pooznaczane, poznać je można chyba tylko po braku tabliczki "nie deptać trawy" i ławkach wokół jednego z drzew. Chociaż mam wrażenie, że ta ławka ze zdjęcia była na trawniku nieoznaczonych na żółto ;-)




A w miejscu dawnej muszli koncertowej powstała świątynka koncertowa.



Mostki... ten na Łupi, te białe boczne wzdłuż Łupi...





I drugi na Łupi... eee, ale te udawane łuki to słabe są.




A za Łupią powstało coś w rodzaju ogrodu francuskiego...





- Przepraszam panią, którędy na plac zabaw? ... Jak to nie ma???

Ano nie ma. W planie rewitalizacji nie uwzględniono placu zabaw, ale ponoć mieli coś postawić i widziałem gdzieś że ma być do końca roku. Póki co nie ma, a kiedy będzie i czy w ogóle? Pożyjemy zobaczymy.



No dobra, pora wracać



Jeszcze tylko jabłuszkowa fontanna na placu przed dworcem



I jedziemy... zadziwiające, że nikt nam się nie dosiadł do przedziału "służbowego". Jednak biegająca i skacząca dwulatka jest jednak elemente odstraszającym. Panowie, którzy mieli początkowo ochotę wsiąść, bali się chyba że im piwo wyleje.




Panie maszynisto, halo, panie maszynisto szybciej bo ślimaki nas wyprzedzają!



Trochę postaliśmy w Rawce, a potem w Żyrku nad małym tunelem... jak już byliśmy gotowi do wyjścia. Musiałem więc dać Klusce jakiegoś pocieszacza, a co gorsza marchewka przestaje działać... niedobrze :-/ na szczęście miałemw  zanadrzu mleko smakowe.



Pa pa


Kategoria z buta i z narty


  • dystans 10.05 km
  • 1.20 km terenu
  • czas 00:39
  • średnio 15.46 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wydma, czyli piaskownica

Piątek, 19 września 2014 · dodano: 22.09.2014 | Komentarze 0




  • dystans 20.59 km
  • 8.50 km terenu
  • czas 01:24
  • średnio 14.71 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Leśna drzemka

Poniedziałek, 15 września 2014 · dodano: 18.09.2014 | Komentarze 4

W domu jakaś ekipa remontowa w porze drzemki Kluski, to postanowiliśmy wybrać się do lasu i zdrzemnąć Klu w namiocie. Wszystko na wariata, zgarnąłem z dna szafy starą chinkę, nie zauważywszy że brak jednego masztu (dosztukowałem kijkiem) i tropiku (akurat i tak niepotrzebny. Kluska dzielnie mi przesz... pomagała przy rozstawianiu, a to zabrała mi maszt, a to gdy wstępnie postawiłem, przemaszerowała po nim...



Ale za to lavinka mogła spokojnie rozwiesić hamak... to wtedy Klu miała nową zabawę - przełażenie przez mamę w hamaku, bieg dookoła drzewa i od nowa.





Aż w końcu udało się ją zapakować do namiotu i uśpić... lavinka zaległa w hamaku, a ja poszedłem na grzyby.



Z grzybami słabo, bo chyba od tygodnia nie padało i zrobiło się sucho. Głównie czubajki, ale udało się znaleźć kilka dobrych podgrzybków, a Kluska na samym początku przed snem sama znalazła kozaka. Podgrzybków znalazłem oczywiście więcej, ale stare, zmurszałe, robaczywe i zapleśniałe. Spotkałem też starszego pana grzybiarza, który też narzekał że za sucho na grzyby i gdy dowiedział się że ja zebrałem głównie czubajki, polecił obgotować, usmażyć na masełku z cebulką i na zapiekankę... w sumie podobnie robię, tylko dodaję jajko i na grzanki.

A to, to chyba jakieś opieńki cy cuś...



Po pobudce Kluska ruszyła do lasu upolować coś do żarcia



Upolowała ogórka z opuszczonej sakwy



Znalazła też koszyczek i ruszyliśmy na grzyby...



A teraz zwijamy namiot



Patataj patataj



No wio, ty stara wyliniała kobyło!



Tata, cekaj pomogę ci





  • dystans 106.61 km
  • 12.50 km terenu
  • czas 06:53
  • średnio 15.49 km/h
  • rekord 29.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Cyklogrobbing wrześnowy #2 - dzień SE pod wiatr

Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 17.09.2014 | Komentarze 8

Zieeew...



Poranek zaczynamy od cmentarza z I wojny, który jest po drugiej stronie drogi leśnej.




A potem jedziemy na cmentarz parafialny, gdzie jest kwatera wojenna z 1939... i orzełek dla wariaga ;-)




Jest też drewniana kaplica




Potem jeszcze myk na plac do sklepu uzupełnić wodę... przy okazji nabyłem ciasteczka na wagę, jedne okazały się tak pyszne że skończyły się przy następnej skrzynce i żałowałem że nie kupiłem więcej...

Brzozów Stary - kościół... z gigantycznymi przyporami





A na cmentarzu nie tylko kwatera z 1939, ale też grób Cichociemnych




Giżyce - cmentarz





Pod kościołem okazało się że jest jakiś odpust, a może z okazji dożynek te stragany? Dobrze się złożyło, bo lavince zapodziała się chusta na głowę (później okazało się, że zwinęliśmy ze śpiworem), więc tu nabyła jasną bandamę, bo słońce strasznie już przygrzewało.




Jedziemy da lasów młodzieskich, a po drodze kolejne pamiątki 1939ego, ot krzyż przydrożny z taką tabliczką.



I cmentarz w Starych Budach.




A w drodze do kolejnego cmentarza zaliczyliśmy premię górską i zdobyliśmy Górę Kornatę... a potem piochy, piochy i wreszcie leśny cmentarz.




Do kolejnego cmentarza, trzeba było jechać takimi oto dróżkami.



Gdy tu dotarliśmy skwar się zrobił nieznośny, więc zrobiliśmy sobie większą rozwałkę z kawą mrożoną z termosu i kanapkami i spędziliśmy tutaj dobrą godzinę. A miejsce malownicze, w środku lasu, na wydmie. Kiedyś się tego cmentarza naszukałem (ale znalazłem), bo miałem niezbyt dokładną mapę, a cmentarz był źle zaznaczony.





Młodzieszyn, miejsce pamięci w dzwonnicy.



Juliopol... Jadąc na weekend wiedzieliśmy że większość FTFów jest wygarnięta, tylko nie zalogowana, ale liczyliśmy że kilka uda się zgarnąć. Jednak na naszej trasie do tego miejsca wszystko wyczyszczone (za to mamy cały wór STFów), a w trzech następnych FTFy padły dopiero dzisaj, więc niewiele się spóźniliśmy.

Jednak przy tej skrzynce udało nam się zdobyć honorowy certyfikat pierwszego znalazcy Co ciekawe, chyba nie byliśmy pierwszą ekipą przy krzynce, bo były wyraźne ślady szukania, ale skrzynka dobrze ukryta i sam się sporo naszukałem nim ją znalazłem.






Mistrzewice





Most  Witkowicach...skrzynki nie szukamy, bo kiedyś ją znaleźliśmy, zresztą za dużo tu ludzi.



Kamion, pierwsza wzmianka o wsi jest już z 1065 roku... Zacznę od kościola (jednak co źródło, to inne informacje) - wzmianka o pierwszym, drewnianym jest z 1345 lub 1486 roku (zależnie od źrdła), kolejne kościoły budowano w 1670, 1841 (według innego źródła, przeszedł wtedy gruntowny remont)... kościół spłonął w 1915 gdy Kamion był na linii frontu, odbudowano w 1918 (drewniany), a obecny w 1978.





A teraz Kamień św. Jacka - legenda głosi, że św. Jacek Odrowąż (wiki), zmierzając do Wyszogrodu nie mógł znaleźć żadnej łodzi do przeprawy przez wezbraną Wisłę, naznaczył więc rzekę znakiem krzyża i zaczął chodzić po wodzie. Jednak towarzyszący mu bracia obawiali się pójść w jego ślady, więc św. Jacek rozłożył swój płaszcz na wodzie i w nim przeprawili się bracia.(nie wiem czy w sensie, że zakonni, czy bracia św. Jacka).

Natomiast na kamieniu ponoć odpoczywał i odcisnął ślad swojej stopy... aczkolwiek są też podania, że to stópka Matki Boskiej (a to pewnie stąd, że ponoć nim obudowano go kapliczką, kamień stanowił podstawę pod figurę Matki Boskiej).



Jedziemy jeszcze kawałek na północ, do pozostałości po drewnianym moście do Wyszogrodu... Teraz żeby się przeprawić trzeba pojechać na zachód do nowego mostu, pożyczyć płaszcz od św. Jacka, albo... my chcieliśmy się zabrać ze ścigaczem KU-30 (link), ale był on pod obstrzałem i nie mógł się zatrzymać.



Zawróciliśmy więc na południe i po drugiej stronie Bzury, w Brochowie odwiedziliśmy dawny cmentarz wojenny.



Dawny, bo zwłoki przeniesiono w 1952 na cmentarz wojenny w Sochaczewie... ale ekshumacja była niezbyt dokładna, część ciał zostało i te przeniesiono na cmentarz parafialny w Brochowie i tak powstała tamtejsza kwatera wojenna.



Dalej zdjęć nie ma, a poza tym stała trasa znad Bzury... dobrze że wiatr prawie ustał.

A zdjęcia do obejrzenia w albumie na Picasie

  • dystans 128.66 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 07:19
  • średnio 17.58 km/h
  • rekord 34.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Cyklogrobbing wrześniowy #2 - dzień NW z wiatrem

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 16.09.2014 | Komentarze 3

Korzystając z ładnej pogody, wolnego weekendu i tego że ostatnio pojawiło się sporo skrzynek dotyczącyh cmentarzy z wrześia 1939, ruszyliśmy za Bzurę.

Ale pierwszy odwiedzony cmentarz był z 1915 nad Rawką.



Ale po drugiej stronie Rawki za to kwatera wojenna z 1939 i pierwsza skrzynka na trasie.



A po drodze...




W Kompinie przekraczamy Bzurę i jedziemy na cmentarz... który był na blogu w zeszłym miesiącu




A potem objeżdżamy Łowicz północnym skrajem, odwiedzamy kolejny klimatyczny mostek na Bzurze i pierwszy na świecie stalowy most spawany (na Słudwi)





A następnie zwiedzamy skansen w Maurzycach... tu spędzamy duuużo czasu i na koniec robimy rozwałkę w cieniu z kawą mrożoną. Bo zrobiło się strasznie gorąco i nam trochę w czasie zwiedzania przygrzało.






Lecimy szosą główną na zachód do Zdun, a tam kwatera wojenna, klimatycznie zieleniejący kościół neogotycki i wbijamy się w boczną drogę na północ.






W Borowie Kościelnym zaczynamy od pomnika, potem oglądamy popadające w ruinę przytulisko (miejscowa kobita się dziwowała że nam się podoba ten budynek "Taaa, najpiękniejszy w całej wsi..."), a na koniec kościół, plebanię i chrzcielnice.








A Luszyn? okazał się najciekawszą miejscowością  którą odwiedziliśmy na trasie (spośród tych w których wcześniej nie byliśmy) - wjeżdżamy, a tu kościółek... i to nie byle jaki, tylko renesansowy (czy też jak to piszą gotycko-renesansowy, bo nasze okresowo renesansowe kościółki mocno architektonicznie w gotyku siedziały).





Po chwili zwiedzania i focenia jakiś pan powiedział że jest otwarty i możemy zwiedzić. No to weszliśmy przez zakrystię, zwiedzamy aż nagle słyszymy "Czy młodzi są jeszcze?" - to ksiądz przyszedł i zaczął opowiadać o kościele, a na koniec otrzymaliśmy błogosławieństwo (rowery też) - myśleliśmy że weźmie kropidło i pokropi, ale tylko go dotknął (chyba mają tu jakieś wi-fi do błogosławieństwa)... zacytuję jeszcze komentarz lavinki po tym wszystkim  "Czym to się zmywa? Siarką?"




Jedziemy dalej, a tu pałac, gorzelnia, cmentarz z I wojny...





Aż wreszcie cmentarzyk parafialny (a tam na jednym z grobów spore gniazdo os czy pszczół!), kwatera wojenna z 1939, no i skrzynka.





Ale to nie koniec atrakcji Luszyna. Na dróżce przy cmentarzu nowy asfalt, a że z mapy wynika że biegnie do Kiernozi, postanowiliśmy zaryzykować i nie wracać do głównej. A tu po jakimś czasie nawierzchnia się zmienia na... również utwardzoną, ale tym razem kocimi łbami. Tak więc dotelepaliśmy się do asfaltu na Kiernozię spory kawałek tą starą drogą pałacowo-dworską.



W Kiernozi najpierw podjechaliśmy pod kościół odwiedzić panią Walewską (krypta "zamknięta" tylko przywalonym kawałkiem betonu), marudziła że jej tabliczkę wymieniono na mniej klimatyczną (tutaj jest stara: link). Potem pod pałac. A na koniec na cmentarz wojenny.






No to myk na Osmolin - wizyta pod kościółkiem i na cmentarz na mogiłę. Obok mogiła dzieci zabitych przez bombę :-(  po obliczeniach otrzymujemy współrzędne miejsca gdzie spadła ta bomba i tam jest skrzynka. A poza tym nastała noc.



Następna miejscowość, kwatera wojenna i skrzynka - Słubice. Ponadto paskudnyy cpr (ciąg pieszo-rowerowy), ile razy przejechaliśmy nieprzepisowo nie zsiadając z roweru, to nie zliczę.





No i Sanniki... ostatni cmentarz, ostatnia skrzynkach, a wszytko przy głośnych wyrobach muzykopodobnych spod remizy gdzie odbywała się impreza dożynkowa.



Ostatnia prosta do Iłowa i wbijamy się do lasu na nocleg.

C.d.n. (a więcej zdjęć na Picasie)

Dobranoc




  • dystans 101.59 km
  • czas 05:23
  • średnio 18.87 km/h
  • rekord 35.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Cyklogrobbing wrześniowy nad Bzurą

Środa, 10 września 2014 · dodano: 11.09.2014 | Komentarze 7

Jak przechodziliśmy z Kluską obok Lidla, zauważyliśmy starszego pana z rowerem i wielką przyczepką. Okazało się, że jest to Leintijs Romanovskis, czyli 74-letni rowerzysta z Łotwy, który jeździ rowerem po Europie... po powrocie do domu, szybko się zebraliśmy z lavinką i polecieliśmy pod Lidla by się wstęplować i wpisać do kroniki cyklisty. Więcej we wpisie na pocztówkach.



A potem ruszyliśmy nad Bzurę... z krótkim postojem pod kultowym sklepem w Czerwonej Niwie, gdzie wszamaliśmy bułkę z jabłkiem, pączka z jabłkiem i przeczytaliśmy tablicę ogłoszeń (klik w obrazek by powiększyć).



A stamtąd nad samą Bzurę do Kozłowa Biskupiego... na cmentarz gdzie jest mogiła zbiorowa z września 1939.




Wybraliśmy się w tym kierunku, ponieważ właśnie została opublikowana seria kilkudziesięciu skrzynek upamiętniająca bitwę nad Bzurą. Tutaj byliśmy pierwsi.




Podjechaliśmy pod kościół, gdzie zrobiliśmy tradycyjną rozwałkę.






Po czym przez kultowy mostek (z moją skrzynką) przeprawiliśmy się przez Bzurę.




W Kozłowie Szlacheckim zanotowaliśmy pewne braki... jedna skrzynka zaginęła bowiem przed publikacją, ostał się ino pokrowiec.





Cmentarz z I wojny w Złotej (z frontu nad Bzurą, ale 100 lat temu)... niedawno postawili tam tablicę szlaku frontu wschodniego I wojny. Oto zbliżenia: foto1, foto2, foto3



Rozwałka :-) zrobiliśmy i my



A po drodze kapliczka, chałupka... pamiętam że fociliśmy je po drodze  do Włocławka lat temu trzy.




A w Jeziorku trafiliśmy na kapliczkę-krzyżo-pomnik z tablicami upamiętniającymi żołnierzy wrzęsnia (foto) i powstańców styczniowych (foto).



Kocierzew... kwatera wojenna którą również odwiedziliśmy w 2011 po drodze do Włocławka.



Obok spoczywa... dziadek Józefa Chełmońskiego.



W rogu cmentarza jest skład starych, identycznych krzyży... czyżby kiedyś stały one na kwaterze wojennej z 1939, ale potem zostały wymienione?



No i skrzynka... tutaj byliśmy drudzy.



A następnie myk na Rybno.




A obok kościoła pomnik z 1931 upamiętniający poległych w walkach o niepodległość (foto tablicy)



Jest i kwatera z 1939 na cmentarzu... jest ona naprawdę duża i są ławki do rozwałki.





A oto i skrzynka, tu też byliśmy drudzy.




A z Rybna to już tniemy do domu