teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108914.65 km z czego 15584.05 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:911.06 km (w terenie 136.40 km; 14.97%)
Czas w ruchu:55:27
Średnia prędkość:16.43 km/h
Maksymalna prędkość:38.10 km/h
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:33.74 km i 2h 03m
Więcej statystyk
  • dystans 62.53 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 03:33
  • średnio 17.61 km/h
  • rekord 35.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Podwieczorny Głodzisk

Piątek, 31 lipca 2015 · dodano: 07.08.2015 | Komentarze 1

Jechałem sobie drogą, która stanowiła linię zmiany pogody... jechałem nią dłuższy czas i niezmiennie po lewej były szare chmury przy horyzoncie przechodzące w ołowiane, a po prawej zaś błękitne niebo z białymi chmurkami. Jakby zaczął padać deszcz, też pewnie by się zatrzymał pośrodku drogi.

Wyglądało to tak:




Dwór w Chlebni (d. Chlewnia, ale chyba nikt nie chciał chyba mieszkać w chlewiku, więc zmienili nazwę w 1965), ostatnio postawili tu tabliczkę informacyjną (tablica)



Dalej pokręciłem się po Milanówku... udało mi się ustrzelić znak z jeżem i wiewiórką. Kiedyś je postawili, widziałem jeszcze w dwóch miejscach, ale jednego koło którego często przejeżdżałem, już dawno nie ma. Muszę się chyba kiedyś pokręcić i zobaczyć czy nie ostał się jeszcze jakiś, ale nie obsrayowany, co by zrobić zdjęcie.



A potem nawróciłem na Grodzisk... oto nowe rondko przybyło na trasie, nazwisko patrona (Ryszard Kossobudzki, czyli Richard Cosby) nic mi nie mówiło, ale tutaj też postawili tabliczkę informacyjną, więc można sobie poczytać (tablica)



Z Grodziskiem jest ten problem, że trudno go objechać od południa... trzeba albo rypać główną szosą przez środek miasta, da się objechać od północy i wjechać do Milanówka (ale dalej prosto do Brwinowa się nie da, trzeba odbić na północ, albo na chwilę wrócić do szosy głównej).  A żeby objechać od południa, trzeba się strasznie nakombinować różnymi dziurawymi gruntówami i nielicznymi asfaltowymi uliczkami... rzedko tędyu jeżdżę, więc nie mam zapamiętanej optymalnej trasy i zawsze w coś się właduję i co chwila muszę zerkać na mapę.

Tak jest, bo na południe w miarę prosto wiodą tylko rozchodzące się promieniście z centrum Grodziska ruchliwe, wąskie i dziurawe drogi, a na boki nieregularnie rozbiegają się różne dróżki, a teren się mocno zabudowuje. Co gorsza,przy tych dogachi na południe są wertepiaste ciągi pieszo-rowerowe... i tu zdziwko, zmienili oznakowanie, teraz to nie są cpr-y, tylko drogi dal pieszych z dopuszczonym ruchem rowerowym.  Generalnie oznacza to, że mogę tu jechać ulicą, ale także chodnikiem... jak wolę.



Jedynie na szerszym odcinku jest droga dla pieszych i rowerów... nią w zasadzie też nie muszę jechać (obecnie mam obowiązek jechać drogą dla rowerów i pasem dla rowerów, a nie jak przed nowelizacją kilka lat temu także drogą dla pieszych i rowerów), chyba że postawią zakaz jazdy rowerem ulicą, co w paru miejscach pod Grodziskiem miało miejsce.



A co tam że jest szerszy , bo i tak już się zwężą... znaczy zarasta



Ale generalnie drogi te i tak najlepiej unikać... no może jak jesteśmy wtedy gdy ruch niewielki to można jechać asfaltem, ale gdy ruch jest duży to wybór żaden - zatłoczona, wąska i dziurawa droga, czy wąski wertepiasty cpr.  No cóż, o porządnej infrastrukturze rowerowej w tym miejscu, to na razie można pomarzyć, może za 20 lat.

Konia z rzędem temu kto zinterpretuje takie oznaczenie (podobnie też było w przypadku znaku droga dla pieszych)... znaczy że rower może przejechać, a pieszy musi się teleportować?



Kapliczka... dziwna jest ta 19 rocznica, może chodziło o 18? A jeśli jednak o 19, to co konkretnie autor miał na myśli, bo coś by się dało wybrać :-)




Jeszcze po drodze taki plac zabaw z ławami i kominkiem na grilla w Mościskach






  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Joprdanek z misiem i szczurkiem

Piątek, 31 lipca 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 5

Dziś Kluska pojechała na Jordanek z misiem, którego dostała od cioci Bardzi



A na miejscu w robieniu lodów pomagał szczurek-kucharz z filmu Ratatuj. Sprawdzał na węch czy nie ma salmonelli



Ewentualnie mieszał posypkę/polewę do lodów





Nikt się nie buja? No to trzeba wszystkie bujawki rozbujać po kolei



Dobra, buła w garść i wracamy





  • dystans 4.30 km
  • czas 00:18
  • średnio 14.33 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Odebrać Kluskę z pociągu

Czwartek, 30 lipca 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 2

Babcia miała przyjechać z Kluską w drugiej jednostce pociągu... wsiadały we Włochach. Tuż przed godziną przyjazdy do Żyrardowa ogłosili Wiedenkę (pociąg przyspieszony) wjeżdżający na drugi peron (my czekaliśmy na pierwszym). Rzuciliśmy się do przejścia, ale po drodze zacząłem kombinować, że Wiedenka jako pociąg przyspieszony nie zatrzymuje się we Włochach, ale mogło się zdarzyć że wyjątkowo puścili tamtędy... poza tym jako Wiedenka jeżdżą  piętrusy, więc trudno mówić o drugiej jednostce, tylko  o drugim, trzecim, czwartym itp. wagonie.

Postanowiliśmy że podejdziemy do przejścia, ale ja zostanę z rowerami na pierwszym peronie, a lavinka pobiegnie na drugi. Okjazało się że zamiast piętrusa puścili Impuls który ma dwie jednostki. Ale babci nie było, więc nie jechał przez Włochy.



Remont peronów stoi od roku lub dłużej... brak wiat, przejść podziemnych, chodzi się przejściami prowizorycznymi.




Zaraz za Wiedenką przyjechał osobowy, a w nim babcia z Kluską.




  • dystans 94.15 km
  • czas 05:27
  • średnio 17.28 km/h
  • rekord 38.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Myk do Warszawy

Środa, 29 lipca 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj miały być nioby jakieś deszcze... jako że to zignorowaliśmy, obawiałem się że nas nieźle zleje, ale co tam, w mieście łatwiej będzie się schować i przeczekać. O dziwo wcale nie padało :-)

Po drodze omal nie spadłem z siodełka... przy drodze z Brwinowa do Parzniewa powstał nowy ciąg pieszo-rowerowy i to o dziwo nie kostkowy, tylko asfaltowy! Rzecz prawie niespotykana w Polsce powiatowej, ale bliskość Warszawy zaczyna wpływać bardzo powoli na jakość infrastruktury w okolicy. Poza tym w miarę szeroki i oświetlony latarniami (jak się jechało tędy nocą, to z daleka samochody oślepiały na długich i łatwo było wpaść do rowu).



Pośrodku zrobiono placyk postojowy z trzema urządzeniami siłowni plenerowej, stojakami (wyrwikółka, ale tutaj i tak stawia się rower będąc obok), ławkami i stolikiem, oraz tablicami edukacyjnymi:
- o Bitwie pod Brwinowem w 1939
- o nordic walking ;-)

Jak jest upał to jest tu średnio, bo pośrodku pola i cienia nie ma (mogliby posadzić drzewka na rogu, to kiedyś by było lepiej)



Po drodze jeszcze plan gminy Brwinów i na końcu kolejny placyk, tym razem piaskownica z bujawkami i małą karuzelą, oraz dwa stoły z szachownicą i planszą do chińczyka... ostatnio modne się zrobiło stawianie takich stołów, ale szczerze mówiąc nie widziałem jeszcze by ktoś na nim grał ;-) Tablice o
- zwierzętach
- ciąg dalszy o Bitwie pod Brwinowem

Minusem tych placyków jest brak toalet. Najbliższa jest w postaci Toi Toia w Parzniewie przy placu zabaw (za jednym z pomników wspomnianych na tablicy), ale Toi Toi co taka biedatoaleta... w Norwegii to na takich placykach postojowo-piknikowych były toalety, prysznice, a nawet namiot można było rozbić ;-)



Zakończenie trasy... wygląda może na pierwszy rzut oka idiotycznie, ale ma trochę sensu - jak ktoś jedzie do Parzniewa to sobie po prostu zjedzie na drogę (tylko mogli tak wyprofilować zakończenie by ułatwić zjazd), a jak ktoś jedzie w drugą stronę to sobie skreci w lewo, chyba że się boi albo jedzie sznur samochodów, to zjedzie w prawo, wykręci, włączy przyciskiem światło i przejedzie przejazdem.

Ogólnie idealnie nie jest, alei tak bardzo dobrze... jak na Polskę powiatową to normalnie szok i inwestycja o kilka poziomów wyżej niż standardowa. Jednym z mankamentów jest znak zakazu jazdy ulicą - ruch samochodowy nie jest tu duży, a lepiej żeby osoby pędzące na rowerach szosowych nie jechały slalomem między weekendowymi rowerzystami czy wózkami dziecięcymi. Co zresztą robią i słusznie, bo co prawda łamią zakaz, ale za to jest bezpieczniej dla innych rowerzystów i pieszych.



Dalej jest wieś Parzniew i jedzie się drogą, a kolejna ddr-ka jest już między Parzniewem a Pruszkowem. Tutaj już standardowo kostka, jadąc można było porównać o ile bardziej wertepiasta jest kostka (świeżo położna) od asfaltu. No i oczywiście zakaz jazdy rowerem po drodze, ignorowany przez szosowców (tu tym bardziej zrozumiałe).



A nawet nie dociągnęli tego do samego Pruszkowa, tylko kończy się tak. Rowerzysta pojedzie drogą, ale pieszy musi rypać jej skrajem. Również fatalnie kończy się druga odnoga od ronda, na koniec zmienia stronę ulicy i przechodzi w wąski ciąg pieszo-rowerowy.




Pruszków dawny domek dróżnika



A w Warszawie szukamy  bunkrów, a konkretnie Tobruków (Ringstand 58c)






Są też inne relikty (słupy tramwajowe)



W kierunku Placu Inwalidów testujemy pasy rowerowe w Alei Wojska Polskiego. Warto zwrócić uwagę na te blokujące podwyższenia przed skrzyżowaniami. Otóż polski kierowca zaparkuje wszędzie gdzie się da i gdzie się nie da, ignorując wszelkie zakazy. Jeśli chce się je egzekwować, trzeba fizycznie kierowcy uniemożliwić wjazd - stawiając słupki, donice stojaki, czy takie coś. Zakreskowanie obszaru z reguły jest nieskuteczne bez postawienia zasieków. Tutaj chodzi o to by nie parkowali tuż przed skrzyżowanie, bo to pogarsza widoczność... oj w Żyrardowie coś takiego by się przydało.




Takie tam po drodze :-)



Wbijamy się na Fort Traugutta







Trochę się zmieniło od naszej ostatniej bytności, zakratowali to wszysko






No i kolejny Tobruk (też zakratowali)



Skrzynka z maskowanie... myśleliśmy że te ślimaki i stonogi to część maskowania przygotowanego przez założyciela, ale okazało się że one są żywe, tylko się przykleiły na chwilę ;-) Stonogi i szczypawki wlazły nawet do środka i znaleźliśmy je pod wieczkiem.




Tunele pod koleją obwodową i jedną z ulic




Most Gdański




Tutaj wbijamy się na północny fragment bulwarów nad Wisłą... lada dzień zostaną oddane bulwary bardziej na południe, a kolejny fragment nadal jest rozgrzebany.

Spotkaliśmy tu różne obiekty pływające




I latające



Który kilometr Wisły?



To nie jest zwykła ławka... to jest Wielka Sztuka, dlatego stoi na górce i jest odgrodzona tasiemką od chodnika, by nikomu na sztuce nie przyszło do głowy siadać. Tak się tylko zastanawiam co ma z tym wspólnego nazwa tego dzieła - "Ikar"




Kolejny kawałek Wielkiej Sztuki



Dalej na północ kiedyś się zjeżdżało nad Wisłostradę i wzdłuż niej była ddr-ka dalej na północ. Teraz jest też szutrowy szlak bliżej Wisły.



Łezkowa zatoczka



Po załatwieniu spraw na Bielanach wracamy przez Fort Bema, dojeżdżamy do niego uliczką Waldorffa



Trochę keszowania w Forcie Bema (który to już raz? ale to fajnie parkowy fort, więc z przyjemnością tu wracamy)







Przejeżdżamy nad trasami szybkiego ruchu i lavinka łapie gumę. Ponieważ mamy niedaleko, skończyło się na trzykrotnym podpompowaniu (moją power-pompką) i dojechaliśmy na dworzec.



Trafił nam się Impuls. Z jednego końca ma on miejsce na rowery - są tam takie stojako-wieszaki na 4 rowery. Jeden
 była zajęty, a na siedzeniach przy drugiej parze siedzieli ludzie mimo że mniej niż połowa miejsc w pociągu była zajęta, to musieli akurat tutaj  (to jest problem z rozkładanymi siedzeniami). Na zdjęciu jest pusto, bo robione tuż przed Żyrardowem



Gdybyśmy musieli, byśmy weszli z niechęcią w interakcje międzyludzkie i poprosili tych ludzi by się przesiedli, zwykle nie ma problemu i ludzie są sympatyczni, ale czasem rzadko można trafić na jakiegoś buraka. My ze swoją aspołecznością staramy się unikać takichh interakcji.

Ale jest miejsce z drugiej stroni kibla, gdzie dało się dostawić rowery.



Jest też miejsce na rowery w środku składu - tam też są dwa stojaki i składane siedzenia. A naprzeciwko... blat barowy ;-D pod którym od biedy też da się chyba upchnąć rower lub dwa.



W Żyrku do domu dało się dojechać z jednym podpompowaniem po drodze


  • dystans 35.88 km
  • 11.40 km terenu
  • czas 02:17
  • średnio 15.71 km/h
  • rekord 26.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Od mrzawy do mrzawy

Poniedziałek, 27 lipca 2015 · dodano: 28.07.2015 | Komentarze 7

Dzisiaj nigdzie daleko się nie wybieraliśmy, bo po wczorajszej trasce późno wstaliśmy, a pod wieczór miały być deszcze. Tak więc myk do Lasu Radziejewskiego obadać miejscówkę na upały, żeby się zainstalować z Kluską (gęsty las liściasty, niezbyt daleko od nas, a poza tym bez krzaków). lavinka zabrała pałatkę i bawiła się w rozstawianie (fotki u niej na bikestatsie), a poza tym rozwałka z kawą, kanapkami i jagodziankami.

Miejscówka wzboghacona jest o spory głaz narzutowy tkwiący w ziemi, ciekawe ile go jeszcze jest pod ziemią.




Grzybek dla wariaga - pierwszy kozak w tym roku, co prawda nieco zasuszony i robaczywy, więc pewnie jakiś czas w tym lesie już sterczy czekając na grzybiarza, ale się nie doczekał... ponieważ wariag pewnie będzie marudził, to dorzucam korę i orzechy laskowe.





Dalej pojechaliśmy odwiedzić nasze skrzynki w młynie i pod wiaduktem eSeŁki



Po drodze czarne chmury i mrzawa od czasu do czasu, postanowiliśmy więc skrócić trasę by wrócić na 17-tą (trochę to rozstawianie pałatki zajęło nam czasu), a gdy wróciliśmy to rozpogodziło się... jaaasne,  ostatnio tak jest że jeśli ze względu na deszcze wrócimy do domu to nie pada, a jak zignorujemy prognozy, to są te największe zlewy i nawałnice.

Następnego dnia dowiedziałem się gdzie podział się ten deszcz... zaczaił się za winklem, jak następnego dnia pojechałem na rynek, to ledwie nań dotarłem to się rozpadało. I przestało padać zaraz po tym jak wróciłem.


  • dystans 116.01 km
  • 15.80 km terenu
  • czas 06:52
  • średnio 16.89 km/h
  • rekord 31.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z wiatrem do Pilawy

Niedziela, 26 lipca 2015 · dodano: 28.07.2015 | Komentarze 5


Z wiatrem na wschód... po drodze niemiła niespodzianka, bo między Budami Radziejowskimi a Jozefowskimi kilometr drogi wysypali gruzem...  no to szlag trafił jedną z tras. Co ciekawe w tym samym czasie wyznaczyli tu szlak rowerowy (albo przynajmniej postawili nowe oznaczenia), taaa.

Natomiast w Kuklówce przy nowym głazie upamiętniającym Chełmońskiego, teren jakby bardziej zagospodarowany. Są nawet unowocześnione Bociany, ale za wykonanie 3=, pracy chyba z 10 minut w Paincie.





Lecimy bez większych postojów, bo tereny doskonale znane... pierwsza rozwałka w Żelechowie, a druga w Złotokłosie przy peronie wąskotorówki. Hmmm, tak się zastanawiam czy tu aby nie stał budynek stacji jak ostatnio tu byłem. Muszę sprawdzić zdjęcia, teraz nic tu nie ma, więc albo pomyliłem stacje, albo niedawno wyburzyli.



Łoś... niestety ściana z muralem częściowo zasłonięta szmatami reklamowymi, nawet sam mural częściowo. Co ciekawe postawili plastikowego łosia obok.



W ogóle łoś się rozwija... Łośrodek działa, ciekaw jestem jakie to pamiątki, może kolet z łosia? Jak się nazywa mięso z łosia? Łosina? Łośczyzna?





Cmentarz ewangelicki pod wsią Mikówiec (według mapy to już Kąty).




Oraz cmentarz z I wojny w Moczydłowie (a naprzeciwko kapliczka). W pobliżu jest jeszcze kilka, a do tego bunkry z tego samego okresu, ale to może przy innej okazji odwiedzimy.






Zjeżdżamy w dolinę Wisły




Oto eSeŁka nad nami



Teraz będzie cały czas mniej lub bardziej wzdłuż S-Ł (wcześniej trochę też było, ale nieco na północ od niej i bez przecinania jej trasy). Kolejny obiekt to most na Wiśle pod Górą Kalwarią.











O, tu coś chyba kiedyś przywaliło... a na dole widać wał przeciwpowodziowy



Jeden z licznych śladów nawałnicy sprzed tygodnia



Most DK 50 bardzo ładnie się prezentuje... od dołu, bo od góry jest nieciekawy, a poza tym jest koszmarny ruch samochodowy.




Jak daleko od źródeł Wisły?



Totalne Nigdzie... a gdzieś pośrodku tego stacyjka



Jak daleko jesteśmy od Skierniewic?



Przystanek Warszówka jest totalnie w polu, jakiś kilometr od wsi Warszówka, dwa od wsi Dziecinów. Może specjalnie wybudowali pomiędzy wsiami, a nie w jednej z nich, żeby wszyscy mieli jednakowo daleko? No może nie jednakowoi, bo jednak z Dziecinowa dwa razy dalej.

Są tu dwa perony, kilka budynków mieszkalnych charakterystycznych dla eSeŁki, dwa przejazdy znikąd donikąd, przepust z reperem... chyba tylko wiaduktu brakuje. Za top rośnie niebieski oset, czyli mikołajek płaskolistny







A w Warszówce przejazd z sygnalizacją... rzecz rzadko spotykana na eSeŁce




Most na... Jagodziance




Opuszczony kościół Mariawitów w Pogorzeli





A w krzakach dwa neogotyckie... kibelki. Choć początkowo myśleliśmy że to kapliczki



Zbliżamy się do Osiecka




Osiecka nie zwiedzamy, bo już nieraz tu byliśmy... podskoczyliśmy do źródeł zobaczyć jak teraz wyglądają. Kiedyś były w krzakach przykryte starą, rdzewiejącą kratą, a teraz zadaszone, krzaki wycięte, trawka, ławki, bujawka, tablica informacyjna. Ale też trudniej podjąć moją skrzynkę, musieliśmy odpuścić sobie jej przegląd, bo jakiś koleś zalegał w samochodzie.





Kapliczka upamiętniająca katastrofę kolejową, najtragiczniejszą na eSeŁce.



A w pobliżu coś, co mam  opisane na mapie jako kamień milowy




Jeszcze wiadukt w Jaźwinach




I Pilawa




Ponieważ mieliśmy trochę czasu do pociągu, postanowiliśmy obejrzeć park, ponieważ został on przebudowany... niby już jakiś czas temu i od tej pory już byliśmy tutaj, ale nie mieliśmy czasu by go dokładniej obejrzeć  (plan parku)

Na początek pomnik





Pływająca rezydencja kaczek



A tu ciekawostka - zakątek do którego dostać się można tylko idąc taką ścieżką, bo od ulicy nie ma furtki. Miałoby to sens, gdyby zakątek był gdzieś w środku parku, a nie przy ruchliwym skrzyżowaniu. To jeden z absurdów, który sprawił że mieliśmy polewkę z tego parku.




A tu drzewa kablowe... co tam z nich nie zwisa



Międzyczasie przejechał ED74 Bydgostia... dobrze znany, kiedy jeszcze nie przemalowany na barwy PKP Intercity jeździł na trasie Warszawa - Łódź. Okazuje się że obecnie, mimo że są to stosunkowo nowe składy (produkcja 2007-2008), to jedynie 5 z 14 jest na chodzie, a reszta czeka na naprawę (stan na luty 2015 - informacja). Według opinii z artykułu, PKP Intercity po prostu nie ma pomysłu jak ten tabor wykorzystać, dlatego stoi na kołkach i chyba lepiej by było gdyby pozostał w Łodzi w Przewozach Regionalnych albo trafił do ŁKA.

Zdziwiliśmy się że jedzie tędy z Krakowa... okazuje się że jedzie przez Kielce, Radom, potem robi skok w bok na drugą stronę do Dęblina, a potem leci przez Pilawę, Warszawę do Kołobrzegu. Przede mną przy kasie jakaś para chciała pojechać nim do Warszawy... pociąg opóźniony prawie godzinę, jednak okazało się że pani nie ma już miejsc, są tylko stojące... zresztą po chwili  i tak okazało się że nie może sprzedać biletu na pociąg który rozkładowo już odjechał ze stacji. Swoją drogą dziwne że wszystkie miejsca zajęte. bo widzieliśmy że sporo jest pustych... może zajęte od Warszawy? Eee, słyszałem już o różnych problemach przy próbie zakupu biletu, zwłaszcza odkąd wprowadzili miejscówki w TLK i nic mnie nie zdziwi.



Hmm, to w którym kierunku by tu pojechać?




Przesiadka na Powiślu, bo przy okazji podskoczyłem reaktywować moją skrzynkę w pobliżu.

Peronówka, czyli rozmowy na peronie:

lavinka na widok dziewczyny truchtającej peronem tuż obok nas:
- Ale żeby po peronie? Wstydu ci joggingowcy nie mają!
- Bieganie jest integralną częścią umiejętności zdążania na pociąg.
- Ale patrz jakie to niesprawiedliwe, jest zakaz jazdy rowerem po peronie, a nie ma zakazu biegania. Szanse są nierówne.
- No to jest właśnie wyrównywanie szans, bo bez roweru rowerem nie pojedziesz, a prowadząc rower jesteś w stanie pobiec.

Gdy za plecami przejechało nam Pendolino stukając kołami.
- No popatrz, jak są stare tory, to nawet Pędolino się nie skrada, tylko jedzie jak porządny pociąg.

A poniżej na zdjęciu widać, że ewolucja oznaczenia przedziałów dla rowerzystów idzie w dobrym kierunku - kiedyś były rowerki tylko na tych małych kwadracikach przy drzwiach, potem pojawiły się białe oznaczenia na szybach, a teraz duży czarny rower z boku pudła. No teraz, to z daleka widać i nie trzeba wściubać wzroku w pociąg.



A potem tuż przed przyjazdem pociągu pani ogłosiła że pociąg do Skierniewic odjeżdżający ze Sródmieścia 22:54 (na Powiślu puszczają komunikaty ze Sródmieścia), nie zatrzymuje się na stacji i za utrudnienia przepraszają. No szlag, pewnie jedzie przez Centralny... ogłosili by wcześniej, to byśmy podjechal którymś z wcześniejszych pociągów na Zachodnią, a tak? Dobrze, że to przedostatni pociąg do Żyrka a nie ostatni.

Po czym pociąg do Skierniewic wjechał na Powiśle i zatrzymał się.... ??? Okazało się że owszem, nie zatrzymuje się, ale w Brwinowie i Milanówku, tylko komunikat był urywany. Tak więc happy End, tylko trochę nerwów było.
Kategoria mazowieckie, >100


  • dystans 5.75 km
  • czas 00:24
  • średnio 14.38 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Odstawić Kluskę do pociągu

Piątek, 24 lipca 2015 · dodano: 25.07.2015 | Komentarze 0

Podróż tradycyjnie zaczynamy od jedzenia... a dziś jedziemy z klaunem.



Ej, mama! Gdzie idziesz?



Buuu!



Po rower? Zaraz wrócisz? No dobraaa... pocieszę się wafelkiem



O jesteś z powrotem! Fajnie!



Odjeżdża pociąg... ale nie nasz, tylko do Skierniewic, to zrobimy mu pa, pa!



A teraz my hop do pociągu.




  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jordankowy standarcik

Czwartek, 23 lipca 2015 · dodano: 25.07.2015 | Komentarze 1

Dziś znowu jedziemy z Chudym... i stroimy miny! Tata, włącz stroik w smartfonie, to zobaczymy jaki to dźwięk!



Jak będę duża, to będę miedsiestrą... w ułanach!



Dziś polecamy lody sosnowe, taki mazowiecki specjał z piochu i szyszek.



Taaak...



A może zamiast szyszki zajączka co go ostatnio złapałam?



Idę do mojego laboratorium alchemicznego... wynajdę nowy smak lodów - lody kluskowe! Ale najpierw trzeba się pozbyć zapasów nudnych i oklepanych lodów truskawkowych, waniliowych i pistacjowych.



Sześć liści pokrzywy, trzy liście ostu, kwiat barszczu Sosnowskiego, trzy kwiaty kąkola, garść wilczej jagody... tata! Idź pod ogrodzenie, tam biega trochę kwasu mrówkowego, nazbieraj mi pół foremki!





  • dystans 7.15 km
  • czas 00:25
  • średnio 17.16 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Krajobraz po nawałnicy

Wtorek, 21 lipca 2015 · dodano: 24.07.2015 | Komentarze 1

Dzisiaj jedziemy z Chudym



Park nadal zamknięty po niedzielnej nawałnicy, toteż musieliśmy objechać naokoło. Natomiast na Jordanku ledwie kilka niewielkich gałęzi złamanych... jednak co sosna, to sosna. A poza tym po staremu, sklepik z lodami dobrze uziemiony, więc zaczynamy dzień roboczy



Chudy zaprasza do lizania... ej, na niby! No nie, znowy shakowaliśmy jakiegoś dzieciaka.



Ufff fajrant, coś do żarcia i w drogę.



A wieczorem na plac zabaw.




Drzewo obok obłamało się w czasie nawałnicy i tak wyglądało jeszcze w poniedziałek



Ale ścięli i tak wyglądało dziś.



Taka frajda, dzieciaki zrobiły z gałęzi bazę. Rzucamy trocinami!




W czasie kryzysu polecamy lody trocinowe.




Niestety następnego dnia sprzątnęli to wszystko... bu!


  • dystans 66.19 km
  • 25.50 km terenu
  • czas 04:06
  • średnio 16.14 km/h
  • rekord 36.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Od upału do nawałnicy

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 23.07.2015 | Komentarze 3

Myk w rejon okopów i ziemianek nad Rawką... jako, że dziś upał straszny, to zalegliśmy tam na dłużej.











Po 18ej były zapowiadane deszcze... ale lavinka sprawdziła ICM że deszcze z prognozy zniknęły, dla pewności sprawdziliśmy zarówno meteogramy jak i mapy opadów - zero deszczy. No to super, nie musimy się spieszyć z powrotem i pojechaliśmy jeszcze poszwędać się po okopach i ziemiankach.





Przy okazji podjedliśmy jagód.



Wracamy... chyba jednak te chmury deszczowe wędą. Potem słyszymy grzmoty, aha idzie burza. Jak wyjechaliśmy na chwilę z lasu to nie było wątpliwości... mieliśmy nadzieję, że przemknięmy skrajem tego, ale wkrótce zaczęło kropić a potem lunęło.




Byliśmy już kompletnie przemoczeni, bo ulewa była fest, gdy zatrzymaliśmy się pod wiaduktem obwodnicy za Sokulem trochę przeczekać... zastanawialiśmy się czy jechać dalej, bo jakby zaczęło się przejaśniać, gdy nagle od dyłuy zaszła nas druga chmura i jak lunęło, jak zawiało... pod wiaduktem pionowo wiało deszczem, musiałem aż bandamę trzymać żeby mi nei zwiało. Przed deszczem wiadukt żadnej ochrony nie stanowił, ale mieliśmy nadzieję że jak przywieje jakie drzewo, albo krowę to spadnie na wiadukt i na nas.

W końcu nawałnica przeszłą, a my ruszyliśmy dalej... już po chwili cieszyliśmy się, że przeczekaliśmy ją pod wiaduktem. Na skraju lasu drzewo wyrwane z korzeniami, drogi całe z mniejszych lub większych gałęziach, pierwsze zwalone w poprzek drogi drzewo natrafiliśmy we wsi za zakrętem.



Im dalej tym więcej zwalonych drzew (nim przez miasto dojechaliśmy do domu, naliczyliśmy ich około dzisięciu)



A do tego zalane ulice.





Strażacy nie musieli daleko jechać z interwencją... pierwsze drzewo było zaraz obok remizy (tam już się krzątali z piłami, a chwilę później wyjechały dwa wozy w teren). Szczęśliwie udało się przejechać przez park, którego jeszcze nie zamknęli (potem był zamknięty co najmniej do wtorku, tylko piły słychać było zza ogrodzenia).



O, a na tą ulicę zalewało od zawsze... pamiętam jak wracając ze szkoły, przechodfziliśmy po siatce ogrodzeniowej, bo i chocnik zalamny (tak jak dziś). Ten fragment jest lekko w dołku, co doskonale widać na tym zdjęciu.




Małpi Gaj - tutaj tylko gałęzie połamane i to niezbyt grube... ale tak właśnie wyglądało całe miasto.



No pod domem odłamało nam kolejny kawałek jesiona... to mniej więcej mój rówieśnik, gdy się wprowadzaliśmy byłem berbeciem młodszym niż Kluska, a to był taki mały kikutek drzewka. A obok drugi, tylko kilkanaście lat temu to drugie drzewo złamało sie w czasie wichury i już go nie ma... a ten jesion stracił już duży konar kilka lat temu w czasie jakiegoś orkanu.



Jeśli to drzewko nie uschnie, to można by je jak bonsai formować



Kluska wyciera na balkonie - "patrz pan ile mi tu wody nanieśli". Najpierw mnie pogoniła żebym nie właził w mokrych sandałech, bo robię ślady, a potem kazała sobie dać szmatkę i zaczęła wycierać. Zaczęło się od śladów, potem reszta balkonu, a na koniec liście kwiatkom...




Aha, ale wracając do ICMu, ta prognoza którą akurat sprawdzaliśmy w lesie była kompletnie do kitu... coś mu się źle wyliczyło. Na porannej deszcze były, na wieczonej też, a na tej w środku dnia nie. Już kiedyś nakryłem ICM na czymś takim.

.