teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108725.85 km z czego 15556.55 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:868.18 km (w terenie 81.20 km; 9.35%)
Czas w ruchu:51:29
Średnia prędkość:16.86 km/h
Maksymalna prędkość:35.40 km/h
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:27.13 km i 1h 36m
Więcej statystyk
  • dystans 103.10 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 05:30
  • średnio 18.75 km/h
  • rekord 29.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Halloweenowe dożynki ożarowskie

Sobota, 31 października 2015 · dodano: 06.11.2015 | Komentarze 2

lavinka pociągowo-pieszo w Warszawie na spotkaniu GTWb, a ja wyskoczyłem na skrzynki w rejonie Ożarowa (część już mieliśmy znalezione, dziś dożynki), Aha, ożarowskie, a nie ożarłowskie (to uwaga do huanna).

Plac zabaw w Żukowie składa się z:
- huśtawki z dwoma stanowiskami do huśtania
- regulaminu




Pod Rokitnem zrobili CPR... wjazd przegapiłem i dopiero po drodze zobaczyłem że coś biegnie obok drogi, ale kolejny wjazd był dopiero tam gdzie cepeer się kończył.



Żeby nie było że cyklogrobbingu nie było. Mogiła z I wojny w Rokitnie



Czarny punkt kolejowy... przy czym przytoczone statystyki dotyczą całej okolicy, zarówno Płochocina, Ożarowa i diabli wiedzą czego jeszcze, a nie tylko tego jednego przejścia przez tory.

Swoją drogą, tutaj zabudowa ciągnie się po obu stronach, a do najbliższego przejścia jest ponad 900m, to nic dziwnego że ludzie chodzą na skróty. Ale zamiast zrobić przejście, łatwiej postawić tabliczkę. Z drugiej strony, ludzie czasem bez sensu przechodzą przez tory nie zachowując ostrożności.




A tu przejście w Domaniewku. Jak widać da się zrobić.



Czego można się nauczyć z tablicy ogłoszeń w Domaniewku? Ot na przykład sygnalizacji flagowej plag i zaraz różnych upraw. Teraz będę wiedział że przejeżdżam obok mączniaka rzekomego na cebuli (takiej czy owakiej) albo na ogórku. Będę wiedział że występuje połyśnica marchwianka, owocówka jabkóweczka, bielinek kapustkin, piętnówka kapustnica, czy zaraza ziemniaka (i tu uwaga zdziwko... na ziemniaku!).




Ożarowska skrzynka na bezczela... oj nie wróżę jej długiego żywotu.



Kolejny czarny punkt, tym razem w Ożarowie (te same liczby), tym razem ścieżka przez tory dosyć blisko legalnego przejścia/przejazdu.



Co można znaleźć w ogródkach w Ożarowie?




Pociąg w Ożarowie (gdy korzystałem z legalnego przejścia przez tory). Chwilę potem podjechałem pod dworzec i na ławeczce zrobiłem sobie postój na kawę z termosu, kanapki i placki z jabłkiem. Lubię jak pociągi zapowiadane są na żywo, a nie z nagrania... stąd zabawne sytuacje, jak pani zapowiedziała odjazd pociągu, który minutę wcześniej już odjechał. Albo jak śmiesznie przeciągała "Śróóód-mieście", albo jak wypowiadała twardo "R" co było słychać we frazach gdzie było dużo "R" ("pRoszę odsunąć się od kRawędzi peRonu i zachować ostRożność"). Ale i tak nie przebije pani bodaj z Warszawy Zachodniej (a może Wschodniej), która zapowiadała pociąg do Lublyna przez Dęblyn... a jak zapowiadała pociąg do Berlyna to z peronu można było spaść ze śmiechu.



Wystawa fotografii na ogrodzeniu dawnej fabryki kabli... spora część to zdjęcia z czasów II wojny



Na przykład bardzo ważny moment dnia - wydawanie posiłku (niemiecKIM ŻOŁNIERZOM w październiku 1939).



A oto i ocalałe ustrojstwo z fabryki kabli - maszyna do odcinania i zginania blachy




Zaintrygowała mnie ta Fabryka Dźwięków... czy ma coś wspólnego z tym kompozytem (tabliczka na tych samych drzwiach). Kompozyt, to jak sama nazwa wskazuje to koncentrat z kompozytora.




I jakieś ustrojstwo obok...  ale dźwięków nie wydawało



Prawosławna kapliczka




Pod nią leży taka oto tabliczka... podejrzewam, że jest z cmentarza wojennego w Ołtarzewie. Tam są identyczne tabliczki (FOTO), o podobnym poziomie rdzy i na wielu krzyżach ich brak, więc może jedna przywędrowała tutaj. Widziałem takie także na innych cmentarzach, ale ten jest najbliżej.



Kapliczka totalnie w polu... tutaj była chyba droga, ale jak powstała fabryka kabli, przejazd tędy zniknął.








A to już droga powrotna i obrzeża Pruszkowa (Pruszków-Żbików) i korek na dojeździe do cmentarza.







Jak się kręciłem po okolicy, przyjechał radiowóz na sygnale i policjanci zaczęli na pobliskim skrzyżowaniu ręcznie sterować ruchem.



A dzień tak wcześnie się kończy, ech :-(



Jest Halloween i są dynie! (przypomnia mi się wjazd do węgierskiego Galgagyörk). Można tu na telefon kupić dynie odmian Bambina, Muskat, Hokkaido, francuską... niestety nie napisali po ile.


Kategoria mazowieckie, >100


  • dystans 42.18 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 02:21
  • średnio 17.95 km/h
  • rekord 23.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na grzyby których nie było

Piątek, 30 października 2015 · dodano: 03.11.2015 | Komentarze 5

Ponieważ ostatnio znalazłem kanię, postanowiłem podjechać do mojego kaniowego zakątka. Ale żadnych kań tam nie było. Tylko pociągi po drodze znalazłem.





  • dystans 4.20 km
  • czas 00:18
  • średnio 14.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

W liściach w parku

Piątek, 30 października 2015 · dodano: 03.11.2015 | Komentarze 2

Testujemy nowy, zimowy kask... bo tamten ledwo dawało się wcisnąć na czapkę (cienką).



A w parku...





Liście!




Bach!





Ojej, ale mnie zasypało!



Oj, nie mogę się wydostać!




Kolejna zabawa - albo Kluska zrzuca z tarasu pałacyku noski klonowe, a ja łapię na dole. Albo na odwrót. Poza tym Kluska biegała po schodach i między ławkami amfiteatru z Agatką.




A potem przyszła pani z chłopcem, który zbierał liście i jej dawał...  próbowała mu  tłumaczyć, że bykiet liści jest już tak duży że w ręku jej się nie mieści i chyba się załamała, gdy w tym momencie przyszła Kluska i dała jej swoje liście.



  • dystans 10.36 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 00:45
  • średnio 13.81 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do lasu

Czwartek, 29 października 2015 · dodano: 03.11.2015 | Komentarze 1

Na początek przywitać się z drzewami, przytulić... to tak ważne, że Kluska zaczęła od tego nawet nie zsiadając z roweru



A w lesie jesień



- Tata, pac co znalazłam!









- O, gzybek.



Jeszcze zabawa piłeczką



I wracamy... trochę jeszcze pojeździliśmy po leśnych ścieżkach



  • dystans 17.24 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 01:01
  • średnio 16.96 km/h
  • rekord 25.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na grzyby #2

Środa, 28 października 2015 · dodano: 02.11.2015 | Komentarze 0

Kolejny wypad na grzyby... dziś jeszcze mniejszy zbiór (ale też mniej czasu miałem), pięć podgrzybków i jedna mała kania... do jajecznicy jednak wystarczy.




Przy okazji kilka grzybków zebranych do wrzucenia zarodników pod mikroskop.





Wysyp zarodników jasnobrązowy, co udało się zauważyć także pod mikroskopem.







To chyba ten sam gatunek co powyżej, tylko młodszy owocnik... ale stuprocentowej pewności nie mam. Zarodniki generalnie takie same.









Parę innych grzybków














A tego w końcu nie wziąłem.




No i na koniec kania.




Bardzo ładny wysyp, zarodniki ładnie skupiły się w pasach i mało z nich było pomiędzy nimi... być może dlatego że zarodniki są dosyć duże (większe od wszystkich które do tej powy wrzucałem pod mikroskop) i spadały głównie w dół nie rozlatując się na boki.





Same zarodniki też ładne, przezroczyste i duże (dzięki temu dobrze się je oglądało na tak słabym sprzęcie, nawet zdjęcia nieźle wyszły). A jak się je podświetliło z góry i z dołu to wyglądały jak kryształki.






  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jordanek w Słońcu

Wtorek, 27 października 2015 · dodano: 02.11.2015 | Komentarze 0



  • dystans 4.15 km
  • czas 00:15
  • średnio 16.60 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Odebrać dziecko z dworca

Poniedziałek, 26 października 2015 · dodano: 03.11.2015 | Komentarze 0



  • dystans 55.45 km
  • 14.00 km terenu
  • czas 03:01
  • średnio 18.38 km/h
  • rekord 26.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na grzyby

Poniedziałek, 26 października 2015 · dodano: 01.11.2015 | Komentarze 4

Tym razem grzybobranie zakończone sukcesem... zbiór nie był jakiś obfity, ot kilkanaście podgrzybków i dwa maślaki (zajączek był niestety robaczywy), ale w porównaniu z kompletnym brakiem grzybów poprzednio, dobre i to. Poza tym trochę grzybów niejadalnych, lub takich których nie znam, w sam raz by zrobić im zdjęcie, zrobić wysyp o wrzucić pod mikroskop

Lisówka pomarańczowa inne nazwy  kurka fałszywa, fałszywa kurzajka, fałszywa liszka, kurka jadowita, pieprznik pomarańczowy, lejkówka pomarańczowa...





Grzybek był już na bikestatsie z dedykacją dla wariaga, ale wtedy bez mikroskopowych zdjęć zarodników. Co uzupełniam (powiększenia x10 i x40)






Przed innymi grzybami fotka lasu



Gołąbek fioletowy... to znaczy Gołąbek fiołkowozielony, brunatnofioletowy, zielonawofioletowy, ametystowy, a może jeszcze jakiś inny... nie zbieram gołąbków, bo ich jest pierdyliard różnych gatunków. Oto fajna lista na wiki dająca pogląd na sprawę
 


Powiększenia x4, x10, x40 z ładnie widocznymi smugami zarodników, które równo wysypały się spomiędzy blaszek. W większości trafialiśmy na zarodniki gładkie, a te tutaj na powierzchni mają jakieś drobne brodawki (choć na zrzucie ekranu akurat słabo widać).





A tutaj nawet nie będę się bawił w identyfikację.









Kolejne podobne małe cusie... tyle że brązowe. Te miały brązowy wysyp (w odróżnieniu od białego powyżej), co widać było nawet pod mikroskopem











Kolejny niezidentyfikowany grzybol






Zajączek... ale nie podgrzybek zajączek, tylko podgrzybek złotopory/złotawy. Stary, nadjedzony przez ślimaki i robaczywy, do jedzenia się nie nadawał, ale na wysyp jak najbardziej.





Przerywnik z drogą leśną



No i wreszcie coś co można wrzucić na ruszt - podgrzybek brunatny





A teraz taki zielonkawy grzyb








Jesienny las jako kolejny przerywnik



I zmiana lasu... po drodze fotka z Impulsem na przystanku Sucha Żyrardowska





Tutaj zaś biały grzybek i muchomor czerwony... ale już nie brałem, bo i tak miałem sporo grzybków do wrzucenia pod mikroskop.




Maślak... chyba miąższ był wilgotny i dlatego zarodniki wypadały takie pozlepiane





Jeszcze lokomotywa po drodze i do domciu




  • dystans 85.23 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 05:16
  • średnio 16.18 km/h
  • rekord 28.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Mobilna Komisja Wyborcza

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 29.10.2015 | Komentarze 12

Mieliśmy zaświadczenia do głosowania poza miejscem zameldowania, więc pojechaliśmy do Okręgu nr 45 (do Senatu) zagłosować na VaGlę. Jak działają JOWy wiemy, a jak kto nie wie to mógł się przekonać przy okazji wyborów do Senatu - prawie wszystkie mandaty zgarnęli kandydaci PiS i PO lub "niezależni" popierani przez te partie. Z wyjątków można wymienić jednego kandydata PSL i Marka Borowskiego (w tych okręgach PO nie zgłosiła swoich kandydatów).

W moim okręgu zapowiadał się pojedynek PiS-PSL. Jesteśmy p[odczepieni pod Płock i PSL notuje tutaj dosyć dobre wyniki. PSL wystawił Pawlaka, a PO nie wystawiło żadnego kandydata (chyba chodziło o nieodbieranie głosów koalicjantowi, zwłaszcza że już w 2011 wygrał tu kandydat PiS). Ostatecznie Pawlak przegrał. Jeśli chodzi o moje głosowanie to nie miałem ochoty głosować na żadnego z faworytów, mogłem oddać głos na innego kandydata bez szans wejścia, ewentualnie głos nieważny (gdyby nie wyboryy do Sejmu, to w ogóle nie byłoby sensu iść głosować - dosyć niska frekwencja, to ponoć typowy objaw w krajach gdzie obowiązują JOWy).

Tak czy inaczej, zdecydowałem się zagłosować w Warszawie, gdzie miałem kandydata na którego mógłbym zagłosować bez zgrzytania zębami i to "za" a nie "przeciw" komu innemu... nawet jeśli ten kandydat miał minimalne szanse żeby wejść do Senatu. Zresztą sporo osób brało zaświadczenia by zagłosować na Vaglę (w Warszawie to nie jest problem - wsiadasz w tramwaj i głosujesz w innej dzielnicy), chociaż te kilkaset głosów nie miało wielkiego znaczenia.

Wysiedliśmy w Ursusie... mogliśmy już tu głosować i mieliśmy wybraną komisję na wypadek beznadziejnej pogody (Dom Kultury "Miś")... jednak najciekawsze komisje były na Bemowie (Klub Oficerski, Instytut Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, Gospodarstwo Pomocnicze Warszawa-Bemowo przy Areszcie Śledczym). Skoro już jedziemy głosować, to postanowiliśmy wybrać jakąś ciekawą komisję. W ogóle już kiedyś brałem takie zaświadczenie do głosowania, bo miałem gdzieś wyjechać (pewnie w góry), w końcu nie wyjechałem i planowałem zagłosować właśnie w jakimś ciekawym miejscu (skoro głosować na baranów, to np. w Gminie Baranów)... skończyło się tak że głosowałem i tak u siebie (nie wiem czy nie miałem czasu,. czy lało).

Ursus




Większość hal fabryki  już wyburzona pod mieszkaniówki, ale jedna jeszcze stoi i wreszcie jest dostępna.






Dalej postanowiliśmy sprawdzić okoliczną infrastrukturę rowerową i dojazd na Bemowo, czyli pasy rowerowe na ul. Posag i Panien i ul. Szamoty, ddr wzdłuż NowoLazurowej, serwisówka wzdłuż S7/S8.

Posag 7 Panien, Zielone Mazowsze już w 2005 postulowało wyznaczenie tu pasów (link), a powstały one 10 lat później (czerwiec 2015).




Jest kilka znaków stop (przy bocznicach, z czego jedna nawet nchyba używana bo niezarośnięta)... natomiast dalej są wykopki i jechać pasem się nie da (trzeba ominąć bokiem, ale na szczęście nie jest to problem). Jednak śmiesznie to wygląda, że 4 miesiące po wyznaczeniu pasów są one nieprzejezdne







Dalej się da, ale pasy ukryte są pod warstwą piasku i lepiej jednak jechać środkiem ulicy (w niedzielę ruch znikomy... ale w tygodniu chyba też, bo wjazd zablokowany przez wykopy).



Skręcamy w ul. Szamoty, obok na górce przystanek Ursus Północny (z pociągiem w bonusie)




No i koniec... teraz trzeba się przesmyrgnąć na ddr-kę przy ul. Nowolazurowej




Pierwszy odcinek Nowolazurowej jest czynny od jakiegoś czasu i był trochę drogą donikąd, ale niedawno otwarty został wiadukt nad torami (przybyła nam kolejna możliwość przejazdu przez tory, które są tutaj sporą barierą) i dochodzi do Połczyńskiej.





A oto i wiadukt




Z góry widok na szrocik i tory




A oto i skrzyżowanie z Połczyńską



Dalej Nowolarurowa jest jeszcze zamknięta, tam biegnie do Lazurowej. Sprawdzamy czy jest już przejezdna, ale okazuje się że tylko krótki kawałek.




Dalej jedziemy kawałek Połczyńską i skręcamy w Sochaczewską (początkowo asfalt, końcowe ok. 300m terenowego wertepu) i dojeżdżamy do serwisówki przy S7/S8. Przy okazji opuściliśmy Warszawę i od razu treafiamy na pole wciśnięcie między ekspresówkę i bloki, oraz kombajn przy pracy.



Postój w jebutnym billboardzie... skrzynka, a przy okazji mały postój na kawę i placki z jabłkiem, bo tam troszkę chroniło przed wiatrem. Przy okazji opowiedziałem lavince jak to kiedyś rozpoczynając nową pracę, odbyłem wędrówkę po kolejnych działach firmy żeby je poznać i panienka z marketingu strasznie się podniecała ile to takich wieeelkich szmat mają przy szosach... normalnie żena, nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać.



Wracamy do Warszawy przy Górczewskiej. Oro uliczka Coopera i Strefa Tempo 30 po polsku... ktoś chyba nie rozumie idei, na uliczkach z ograniczeniem do 30 km/h jest bezpieczniej jechać rowerem i zwykle nie jest potrzebna dodatkowa infrastruktura. Ale tutaj ktoś pierdyknął cpr i dodatkow nastawiał znaki tak, żeby można było uprawiać slalom między słupkami i pieszymi.



Takie tam jeziorko wciśnięte między drogi i bloki




Okolica jest intensywnie zabudowywana przez deweloperów, natomiast przy budowie szosy i bloków niewiele się myśli o pieszych. Ot od jeziorka do Lazurowej jest 90metrów... ale skrótem, czyli idąc spływem wody (foto - sporo osób z niego korzysta), bo idąc chodnikami, to jest ponad 400m (efekt ogrodzonych osiedli przez które nie da się skrócić).



W ogóle, pokonać ekspresówkę i biegnące obok tory bocznicy, da się tutaj co 300-600 metrów... w teorii, bo w prachtyce trzeba iść spływem, skarpą, skakać przez płot itp. albo nadrobić dodatkowe kilkaset metrów.

Oto widoczek z kładki (dobrze, że w ogóle jest)... ścieżka wzdłuż torów, dobrze że dało się ją wydeptać, to jest gdzie chodzić na spacery z wózkiem.



A w drugą stronę widać w głębi ul. Powstańców śląskich - to jest kolejna bariera... żeby wejść tam na chodnik, trzeba wejść po skarpie i przeskoczyć przez barierkę...  do miejsca gdzie kończy się barierka (i skarpa jest niewielka) jest 140m (czyli nadrabiamy 280m), oczywiście tam też jest wydeptana ścieżka. Ale jeśli ktoś chce przejść na drugą stronę Powstańców śląskich, to musi rypać 350m. Generalnie przez tę ulice nie ma przejścia przez 550m... a można by przy okazji przebudowy tego miejsca podczas budowy S7/S8 zrobić chodniczek w tuneliku przy torach. Ale po co?



Zarośnięte place zabaw (loki jeszcze nie zasiedlone). To są dwa różne place dla bloków dwóch różnych deweloperów... a by się dogadali, zrobili furtkę, to dzieciaki by miały większy plac zabaw i więcej rówieśników do zabawy. Ja się cieszę że mieszkamy na starym, niegrodzonym blokowisku, gdzie na pobliski plac zabaw chodzą dzieciaki ze wszystkich okolicznych bloków, a czasem nawet dotrze ktoś z innej części miasta... przynajmniej Kluska poćwiczy interakcje społeczne (czasem bolesne, ale cóż).



My oglądamy jeszcze ogólnodostępny teren sportowo-rekreacyjny wciśnięty między mieszkaniówki, fotki robione z dachu budynku na tym placyku. A obok graffiti



No dobra, jesteśmy w naszej komisji wyborczej!




Ale to nie koniec, jest jeszcze gra terenowa "traf do lokalu wyborczego".



Do tej pory głosowałem w domu kultury albo szkole, gdzie lokal mieścił się w dużej sali... tutaj jest bardzo kameralnie, bolokal wyborczy jest maciupci -  mieści się w korytarzu.





"Sierżant" na ulicy Wrocławskiej (od skrzyżowania z Lazurową). Sierżanty od niedawna są malowane w Warszawie, chociaż to znane z innych miast i krajów rozwiązanie (widzieliśmy np. w Budapeszcie), Pas rowerowy został wymalowany kawałek za skrzyżowaniem, bo na skrzyżowaniu jest więcej pasów ruchu, a sierżant wskazuje rowerzystom którędy mają jechać (w tym przypadku do pasów, albo od pasów) a przy okazji kierowców informuje że tutaj jeżdżą rowerzyści.




A takie przedszkole mijamy po drodze.





Uliczką Przy Fosie objeżdżamy Fort Blizne.





A potem wbijamy się na poligon WAT. Miejsce jak zwykle spacerowe + biegacze itp.







lavinka zaczyna marudzić że jej zimno i że chce wracać do pociągu... za dużo foto- i keszostopów, nie ma kiedy się rozgrzać jazdą. Ostatecznie decydujemy, że jeszcze razem wbijemy się na jednostkę wojskową, poszukamy skrzynek, a potem ona pojedzie do pociągu, a ja jeszcze pokeszuję.

Póki co rozwałka w transzejach (żeby nam nie wiało).



Jedziemy bocznicą do huty (te same tory, co wcześniej widzieliśmy z kładki).  Tu też sporo spacerowiczów.



Wbijamy się do jednostki, kiedyś jak tu byliśmy to dało się wejść na teren, ale trzeba było znaleźć dziurę w drucie kolczastym, potem w drugim i jeszcze uważać na ochronę. Teraz stróżówki i bramy nie ma, a po jednostce spacerują rodziny z dziećmi.








Jedziemy lasami bemowskimi, w rejonie przedwojennej Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej. Kiedyś szukaliśmy pozostałości po masztach i innych obiektach, więc dziś nie szperamy po krzakach... ale czasem mijamy jakiś obiekt, np. strażnicę.



Po wyjeździe z lasu każde z nas rusza w swoją stronę. Ja jadę na Stare Babice i zaczynam od cmentarza wojennego (żołnierze polegli 1939 i osoby  pomordowane w czasie II wojny). Tak, te hełmy j są prawdziwe wmurowane... choć teraz pomalowany na taki kolorek.






A za cmentarzem Droga Zgubka




Pod urzędem gminy pomnik... w kształcie masztu Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej..





Kościół... szukam dwóch skrzynek wieloetapowych. Tu przy kościele sporo mi się schodzi, bo cyferki kompletuję i sprawdzam dwa razy i nic mi nie wychodzi. Wiatr wieje, ja marznę... zaczynam rozumieć lavinkę. W końcu odpuszczam i jadę dalej, oglądam się i... szlag, liczyłem okna złej dzwonnicy, wolnostojącej, a nie tej w wieży kościoła.



A wyrwikółka przy kościele mają łańcuchy do przypięcia... trzeba wziąć tylko własną kłódkę.




Jeszcze taki pomnik dotyczący 1939




Obie skrzynki znajduję, ale jak szukam drugiej w lesie, to zaczyna padać... postanowiłem przeczekać początkowy deszcz mając nadzieję że potem przejdzie. Otrzymuję SMSa od lavinki że w Grodzisku pada. Tia, tutaj też. Potem deszcz lżeje i tylko trochę siąpi, da się jechać bez bólu.

Aha ta rowerzystka jedzie legalnie po cepeerze



Wkrótce deszcz zanika, a ja decyduję się nie jechać na pociąg, tylko do samego domu. Dopiero w Baranowie, czyli 10km od domu znowu zaczyna się mżawka... ale taki deszcz to jeszcze, na szczęście bardziej się nie rozpadało.


  • dystans 102.86 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 05:48
  • średnio 17.73 km/h
  • rekord 35.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jesienna setka nad Jeziorką

Sobota, 24 października 2015 · dodano: 27.10.2015 | Komentarze 2

Najpierw myk przez Mszczonów pod Osuchów (z wiatrem), a tam pokręcić się po okolicach źródliskowych Jeziorki... jak to w przypadku rzeczek nizinnych, znaleźć "źródła" rzeczki nie jest prosto, bo zwykle ich nie ma. Tutaj historyczny początek rzeki jest zaorany i są pola, zagajniki, zabudowania, jedyne co świadczy o historii tego miejsca to ukształtowanie terenu (na mapach topograficznych, a nawet na miejscu da się po spadkach domyślić gdzie jest "dolina).i przedwojenne mapy z zaznaczoną rzeką.



Obecnie zaś rzeczka jest przedłużona w inną stronę, biegnie tam rów do lasu, a tam są dwa jeziorka (też chyba wyykopane). No ale rzeki można się było tylko domyslić, bo rów wyschnięty, ale suchy jest nie tylko po takich upalno-suchych latach jak ten, ale także w normalnych okolicznościach. Trochę wody jest w jeziorkach.




Dziwna sprawa... przecież w tym miejscu nie ma rezerwatu, jest w innej części lasu (według wszelkich map).



Jedziemy dalej wzdłuż Jeziorki. Pan Marian tu był.



Zalew we wsi Topibaby  i dziura w wodzie





Młyn w Przęsławicach obok przęseł mostu krajowej 50-tki



Upiorne miejsce... pewnie z samochodu tego nie widać i kierowcy marudzą na durny fotoradar, ale rowerzysta od razu widzi kilka krzyży przy drodze, pogięte i połamane barierki, oraz sporo drobnych szczątków karoserii na poboczu. Natomiast szukając skrzynki w rejonie mostku przy zakręcie można dokładniej przyjrzeć się barierkom, (część jest świeżo wymieniona), a na nasypie walają się większe kawałki karoserii... także prawie na skrzynce. Ewidentnie niedawno był tu wypadek.

Generalnie miejsce wygląda tak - zakręt z ograniczoną widocznością (w rejonie mostku - a nieco przed i za nim skrzyżowania z lokalnymi drogami i przejściami dla pieszych.   Policzyliśmy  krzyże, w rejonie zakrętu i jednego skrzyżowania -  naliczyliśmy ich... SZEŚĆ! A nie sprawdzaliśmy przy skrzyżowaniu z drugiej strony. Niektóre stare, ale część nowych - z datami 2013, 2014, 2015. Ostatnio co roku ktoś tu ginie. Brrr.




Kolejny młyn na Jeziorce - w Jurkach. A właściwie ruiny młyna




Tuy opuszczamy Jeziorkę, podjeżdżamy na północ do szosy Tarczyn - Mszczonów i rypiemy do domu.

Po drodze jeszcze ruiny dworu w Jeżewicach... zarasta coraz bardziej.









No to w drogę, jedźmy szybciej bo się ściemnia. W Żyrku pojechaliśmy nieco naokoło, żeby dobić do setki. No i tak dookoła jechaliśmy, że zrobiliśmy z niemałą górką.
Kategoria >100, mazowieckie