teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121747.70 km z czego 18213.55 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 19.37 km
  • 2.80 km terenu
  • czas 01:17
  • średnio 15.09 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu nad Bobrze Jeziorko

Środa, 3 kwietnia 2019 · dodano: 08.04.2019 | Komentarze 3

Nadal wieje, ale w pisiowej dolinie jest miejscami w miarę zacisznie... a poza tym cieplej niż w poprzednich dniach, No to jedziemy nad Pisię, tym razem do Bobrzego Jeziorka min. po skrzynkę.

Las... zaczynamy od kwiatów. Klu najbardziej podobały się przylaszczki, ale zawilce też.



A ta trawa, to ten... no, jak mu tam... no musze sprawdzić co to było.




Dziś szukamy z GPS-em. No to ruszamy.



Ej, ale to tam w lewo pokazuje! No to co? No to rypiemy na azymut!



- Mogłabyś wybierać lepsze "na azymut".
- Nie ja wybieram, lecz GPS.




No jest, można się wpisać do logbooka i coś przekąsić.



A na jeziorko wiatr nawiał z brzegów suchych liści.




Klu rozbudowuje bobrzą tamę Pana Mariana.




No i hamakowanie... było jeszcze podlewanie drzew z konewki, taka zabawa! No a potem powrót.



A z aktualności - w Żyrardowie ponoć strajkuje 100% szkół i 50% przedszkoli. Tak wzmiankuję, bo z relacjami jestem trochę do tyłu.


.



  • dystans 10.46 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 00:44
  • średnio 14.26 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu na Wydmy Międzyborowskie

Wtorek, 2 kwietnia 2019 · dodano: 06.04.2019 | Komentarze 3

Dziś trochę cieplej, ale też mocniej wiało... za to nadal słonecznie. No to po przedszkolu myk z Klu do Międzyborowa do biblioteki. A potem na wydmy.

Reper na szczycie wydmy, Klu ma prawidłowe odruchy (z mapy topograficznej wynika, że to punkt o wysokości 123,07m).



Znaleźliśmy też inny słupek...



A potem ulokowaliśmy się we w miarę zacisznym i nasłonecznionym zakątku.




Oglądamy biedronki przez lupę - na tym krzaczku sosnowym było ich co najmniej 10. A poza tym udało się wyczarować stożek światła wychodzącym z lupy... przy takim mocnym słońcu było to możliwe, gdy się sypało nań drobny piasek, to stożek światła się pojawiał w tym pyle.




W międzyczasie naliczyliśmy ok. 16 pociągów.



A to jest cmentarz liści. Pierwszy liść przyleciał z wiatrem i go goniliśmy, po czym Klu znalazła drewienko i przybiła do piasku by nie odlatywał... po czym stwierdziła że to grób liścia. Potem to samo z kolejnymi liśćmi, aż powstał cmentarz.




Ten sam reper w drodze powrotnej.



To by było świetne miejsce i bywalibyśmy tu częściej, gdyby nie pewien feler - potworna ilość szkła. Na szczycie wydmy jest tego tyle, że nie sposób tam puścić dziecka, zwłaszcza mniejszego. Na piaszczystym stoku jest lepiej, ale też cały czas zbierałem kawałki szkła.


  • dystans 15.95 km
  • 1.80 km terenu
  • czas 00:59
  • średnio 16.22 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu nad Pisię Gągolinę

Poniedziałek, 1 kwietnia 2019 · dodano: 05.04.2019 | Komentarze 2

W weekend było bardzo ciepło, a w poniedziałek? No, dosyć rzeźkawo i wiało... ale kiedyś z Klu nad Pisię trzeba pojechać, bo znów się rozpada i co? Twardy trza być, nie miętkim. No to po przedszkolu lu nad Pisię.

Ale wcześniej był przedszkolny Prima Aprilis, już wczoraj wymyślaliśmy jakie psikusy może zrobić. W czasie sprawdzania listy miała powiedzieć przy swoim nazwisku "Nie ma!", ale się nie udało bo spóżniła się na wczytywanie. Przy śniadaniu wkręcała panią, że ma uczulenie na chleb, a przy obiedzie na coś innego... przy podwieczorku już sobie darowała. Aha, w szatni od razu głęboko wepchnęliśmy buty na zmianę i gdy wychodzili na plac zabaw, powiedziała pani że ktoś jej buty ukradł.


- Hej ho, hej ho, nad Pisę by się szło!



Ławeczki nad Pisią.




A poza tym szukanie skrzynki... tu już znaleziona:
- Tata! Pomóż mi ją otworzyć!



Logowpisy.



Lokalne ekstremum zdobyte.



A poza tym standarcik - Klu od razu znalazła fajny, długi patyk do mieszania zupy grzybowej. Zupą jest cała Pisia, stoimy na mostku i ją mieszamy patykiem, a poza tym wrzucamy różne składniki:
- piasek to mąka
- kamyki to ziemniaki
- kotki leszczynowe po roztarciu to bazylia
- patyki to marchewka
- zeszłoroczne liście to... cośtam
- pokrzywa to pokrzywa

No, zupa pieczarkowa gotowa... szlag, zapomnieliśmy dodać pieczarek!



N, pora wracac, bo coraz zimniej.

A przy domu mirabelka cała w pączkach, zerwaliśmy jedną gałązkę i w domu już następnego dnia pierwsze kwiaty zaczęły rozkwitać, o dzień lub dwa wcześniej niż na drzewie.




  • dystans 46.36 km
  • 11.40 km terenu
  • czas 02:56
  • średnio 15.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Keszo-kwiatkowycieczka nad oboma Pisiami

Niedziela, 31 marca 2019 · dodano: 04.04.2019 | Komentarze 2

Kolejna wycieczka keszowo-serwisowa, aczkolwiek udało się jedną nową skrzynkę znaleźć. Dosyć szybko myknęliśmy pierwsze 20k, bo z wiatrem, powrót już mniej w linii prostej, lasami, więcej terenu... żeby nieco uniknąć mordewindu.

Opuszczona chatka.



Zalew Grzymek na Pisi Tucznej, czyli pierwsza większa rozwałka.





Bobry i tu buszowały, a że ścięły ze dwa większe drzewa, mieliśmy na czym wygodnie siedzieć.





Łan śledziennicy skrętolistnej



Łan zawilców gajowych



No udało się wreszcie namierzyć jakąś miodunkę.





Zdrojówka rutewkowata



Złoć żółta



Ziarnopłon wiosenny





Jedziemy dalej - rów przeciwczołgowy



Gdzieś po drodze




Zjechaliśmy jeszcze nad Bobrze Jeziorko (na Pisi Gągolinie) na krótki postój



Ostatnia prosta... eee, znaczy ostatni es-flores.
- Natura nie lubi linii prostych, zwykle są to jakieś esy-floresy, spirale...
- Znaczy, że piesi i rowerzyści to jak najbardziej Natura.





  • dystans 39.23 km
  • 8.10 km terenu
  • czas 02:25
  • średnio 16.23 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Kwiatkowo-skrzynkowo nad Pisię

Sobota, 30 marca 2019 · dodano: 02.04.2019 | Komentarze 4

Wycieczka po okolicy - najpierw nad Pisię Gągolinę, zobaczyć co tam aktualnie kwitnie. Przy okazji reaktywacja jednej skrzynki, założenie drugiej nowej i dalej już nie nad Pisią, zabranie trzeciej do suszenia.





Rusałka pawik - to nic nowego, już tydzień temu je widziałem, a cytrynki to jeszcze wcześniej. Dziś dodatkowo widziałem bielinka.



Rzut okiem i obiektywem co aktualnie kwitnie - głównie to samo, tylko więcej...no, tylko złoci trochę mniej:



Za to zawilców gajowych już coraz więcej, a i żółte łatwiej znaleźć nie zwinięte w pączek.






Kokorycz



Zdrojówka rutewkowata




Obie



Ziarnopłon wiosenny



Śledziennica skrętolistna



Śledziennica w pokrzywach



Przylaszczka pospolita w dolinie Pisi zasadniczo nie rośnie, trzeba się wdrapać na skarpę i tam w lesie jej poszukać.




Z nowości namierzyliśmy szczyr trwały (chyba), kwiatki chyba jeszcze w pączkach, no i pytanie - męskie, czy żeńskie?




Udało się namierzyć też łuskiewnik różowy





Jakiś robal (oleica, chyba samica)



Wizyta nad bobrzym jeziorkiem (albo bobrowym, jak kto woli).





Po zbudowaniu głównej tamy, Pisia Gągolina wystąpiła z koryta i zatopiła terasę zalewową. Nurt się przeniósł na boki i rozdzielił, największy ciek jest teraz z drugiej strony przy skarpie, a nieco mniejszy tutaj przy tej skarpie.



W międzyczasie bobry zaczęły budować tamy na owych bocznych nurtach. Na przykład jedna była tydzień temu w miejscu z poniższych fotek. Jednak dziś jej nie było, wydawało się że jest w miarę solidna i tak na oko oceniliśmy, że ktoś musiał tę tamę rozwalić... podejrzenia padły na osobę, która na brzegu zostawiła skorupki od jajek.

No to postanowiliśmy zrehabilitować rodzaj ludzki i pomóc pracowitym zwierzątkom, a następnie w czynie społecznym zbudowaliśmy nową tamę.




Solidną - da się po niej przejść na zwalone drzewo.



Jedziemy dalej, odwiedzamy głaz upamiętniający śmierć Tymoteusza Tatara... kiedyś w środku lasu, dziś na skraju ścinki zupełnej, która tutaj doszła do skraju samej rzeki i w ten sposób został zniszczony kolejny piękny zakątek.



Na głazie jest intrygująca inskrypcja "Tymoteusz Tatar Syn leśniczego tutejszych dóbr, rodak ziemi kieleckiej z Włoszczowy, zginął na tym miejscu ze zbrodniczej ręki"



Dawno temu odkryłem ten pomnik nad Pisią, później znalazłem grób Tymoteusza Tatara - na cmentarzu w Radziejowicach, na lewo od kaplicy cmentarnej. Jakiś rok temu, podczas lektury wpisów na fanpage'u Echo Żyrardowskie (wpis 1, wpis 2) o znanym skądinąd bandycie Krwawym  Popielarzu (Aleksander Popielarz), wpadło mi w oko znajome nazwisko... i tak okazało się, że Tymoteusz Tatar został zamordowany właśnie przez Popielarza.





Jak cyklogrobbing, to cyklogrobbing... ot, dwa dziewiętnastowieczne nagrobki - Józef Zmigrodzki




Józefa z Bednarskich Lange (powiększenie)



Mogiły wojenne - jedna imienna (prawdopodobnie cywil, który zginął 8.IX.1939), oraz trzy bezimienne... być może też z 1939r. (przynajmniej część), ale obecne tabliczki wskazują ogólnie na II wojnę.



Tamte mogiły znałem, ale w sąsiedztwie odkryliśmy dziś dwie kolejne. W jednej spoczywa porucznik Wiktor Stevesandt. I odnośnie niego udało się znaleźć kilka informacji. Otóż był absolwentem Szkoły Podchorążych Artylerii w Toruniu, 8 września 1939 został ranny, a rana okazała się śmiertelna (8.IX Niemcy zajęli Radziejowice, które były przy szosie na Warszawę, jeszcze tego samego dnia 4 Dywizja Pancerna dotarła do Warszawy, jednak nie udało się zdobyć stolicy z marszu, zostali zatrzymali na barykadzie przy Opaczewskiej).

"Wiktor Stevesandt wraz z żołnierzami chronił się w okopach w okolicach pałacu, wyszedł na jakiś czas do wsi i już nie wrócił. Nastąpił atak Niemców. Został ranny, sam opatrzył ranę ale wykrwawił się i zmarł. Dom, w którym było jego ciało i ciała innych osób został podpalony. Zmarłych zakopano naprzeciwko szkoły, później po uzyskaniu zgody na ekshumację ich zwłok zostali pochowani na miejscowym cmentarzu. W grobie Wiktora Stevesandta spoczywa jeszcze jeden mężczyzna, którego danych nie udało się ustalić." (źródło: "Nasza Gmina Radziejowice" 7/8.2018 - pdf online)



Kilka grobów dalej jest drugi grób z 1939 - spoczywa w niej Stanisław Tomaszewski, ranny w czasie obrony Warszawy, który zmarł w listopadzie.



Jedziemy dalej, skoro zahaczyliśmy o tematy wojenne - fotka lavinki w hełmie.



A na koniec pączki. Smacznego!


Kategoria lubelskie


współrowerzyści ma wycieczce:

Keszowanie z Klu na mieście

Czwartek, 28 marca 2019 · dodano: 01.04.2019 | Komentarze 1

Szybki myk do biblioteki, a potem rundka po mieście i keszowanie.



Na pochyłe drzewo to i Kluska wejdzie.



Gorzelnia... znaczy obecnie Polmos Żyrardów. PMS to chyba skrót od Państwowy Monopol Spirytusowy.

Tutaj opowiadałem jak pracownicy kradli spirytus z fabryki, np. jeden pan wywoził w ramie roweru (pewnie specjalnie uszczelnionej). A kontynuując temat, jak pradziadek wynosił z zakładów lniarskich tkaniny... chudy był, to mógł się obwinąć taką tkaniną i nie zwracał tym na siebie uwagi.



A teraz skrzynka - upamiętniająca obóz jeniecki z 1939 roku (tutaj można przeczytać więcej), znajdował się na terenie stadionu miejskiego... teraz w tym miejscu znajduje się technikum, ale też boisko przy szkole, dzięki czemu można się trochę wczuć w klimat tamtych czasów.

Logowpisy



A to pomnik przy wejściu do szkoły.




Zespół Szkół Zawodowych, obecnie Zespół Szkół nr 1, a od technikum elektrycznego szkołą popularnie była nazywana "Elektrykiem" (w Żyrardowie był jeszcze "Medyk" i "Włókiennik").





Jest jeszcze jedna krata z przyspawanymi napisami - przy bocznej bramie, aczkolwiek teraz tam jest stoś śmieci wszelakich. Oprócz SZS są jeszcze napisy:
- CZ?? MŁODYCH (chyba "czyn młodych", sądząc po resztkach dwóch literek)
- 40 LAT





Na terenie szkoły jest też takie ustrojstwo.




Odwiedzamy jeszcze jeden pomnik związany z 1939.





  • dystans 17.08 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 01:18
  • średnio 13.14 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Topimy Marzannę w Pisi Gągolinie

Środa, 27 marca 2019 · dodano: 28.03.2019 | Komentarze 4

Rano jeszcze śnieg po wczorajszej śnieżycy... to trochę nasza wina, bo nie utopiliśmy jeszcze Marzanny, ale naprawdę nie było kiedy - albo wiatr, deszcz i zimnica, albo Kluska chora, albo my chory. Dziś mimo że dosyć chłodno, to słonecznie i na słońcu było dosyć ciepło, ostatni dzwonek by utopić zimę.

Po drodze rzut okiem na Bielnik.



Pojechaliśmy na glinianki pod Wiskitkami, ale zanim zajęliśmy się robieniem Marzanny, najpierw udaliśmy się szukać skrzynki.
- Gdzie ta skrzynka?
- No mówiłem, że w krzakach po lewej.



Logowpisy



A potem udaliśmy się na cypelek na rozwałkę i zetpety z marzannologii. Nasza Marzanna powstała z rozgałęzionego patyka, trzcin i kilku kawałków sznurka jutowego.

Żniwa, czy inne sianokosy.




Oto ona. Taka trochę Picasso, a trochę Munch (to z kabaretu Potem - skecz można obejrzeć tutaj).




No dobra, nie będziemy je topić w gliniankach, bo nam zima tutaj do grudnia będzie siedzieć... jedziemy spuścić ją z nurtem Pisi Gągoliny.




No to spływaj!



Na kniec jeszcze trochę kwitnących drzew.








współrowerzyści ma wycieczce:

Czasem słońce, czasem wiatr, czasem deszcz, czasem grad....

Wtorek, 26 marca 2019 · dodano: 27.03.2019 | Komentarze 2

... w tłumaczeniu na staropolski" "w marcu jak w garncu". Tak, dziś było wszystko - i słońce i wiatr i deszcz i grad i śnieg.

W parku trafiłem na miodunkę plamistą.



Nie budzić kaczek!



Mewy już wstały, na Bielniku można spotkać ich ze dwie pary.




A w domu nie możemy umyć jednego z okien kuchennych, bo od jesieni mieszka tam pajączek. Trochę przytył, zwłaszcza ostatnio gdy częściej coś przez okno wpada. Pierwsza fotka bez śniegu, druga kilka godzin później ze śniegiem (poza tym pająk w czasie obiadu(.




Oto największa dzisiejsza śnieżyca... hmm, chyba w końcu trzeba utopić tę Marzannę.




A poza tym robiliśmy model Hallucigeni.





  • dystans 21.80 km
  • 3.70 km terenu
  • czas 01:20
  • średnio 16.35 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Glinianki pod Wiskitkami

Poniedziałek, 25 marca 2019 · dodano: 26.03.2019 | Komentarze 0

Zamiast słońca dzisiaj




Glinianki pod Wiskitkami




Na mapie tak się one prezentują... tyle że cegielni już od dawna nie ma i pozostały po niej nieliczne, niezbyt efektowne relikty, a jeziorka są bardziej połączone ze sobą, niż to wynika z mapy - większości przejść między nimi nie ma.



Długi przesmyk... niestety jak widać, trzciny i trawy są mocne popalone, no cóż, jak lokalsi palą ogniska w takim miejscu między suchymi trzcinami, to nie mogło być inaczej. No, część pożarów tutaj mogło być też np. od petów, a że zdarza się sporo debili, to i mogły się zdarzyć celowe podpalenia.




No, tu już prawie koniec cypelka, wszędzie naokoło już tylko woda.



Gliniankowe podbiałki



I gliniankowe bazie w różnym stadium rozkwitu.







Jakby ktoś się zastanawiał, czy bobry się już obudziły.



Wrona. W Żyrardowie praktycznie nie ma wron, jak się trafi to bardzo rzadko i pojedyncza (tak to same gawrony i kawki). Tutaj jedną sztukę spotkałem, chyba taniec i śpiew godowy urządzała, ale drugiego osobnika nigdzie nie widziałem.




Pomost dla odważnych.




  • dystans 31.36 km
  • 8.60 km terenu
  • czas 02:15
  • średnio 13.94 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Przylaszczkowa wycieczka

Niedziela, 24 marca 2019 · dodano: 26.03.2019 | Komentarze 6

Ciepłego i słonecznego weekendu ciąg dalszy. Rozwałka w wykopie pod dawną kolejkę wąskotorową z cegielni Radziejowice do Żyrardowa.




O ile w dolinie Pisi już się zieleni, o tyle w innych częściach lasu źródłami zieleni są nadal prawie wyłącznie mchy i sosnowe igły...




Poza tym nad Pisią kwitnie sporo tego i owego, a gdzie indziej w lesie tylko przylaszczki... no, czasem jakiś pojedynczy zawile się trafi, a w rowie przy drodze podbiałki.

Przylaszczki to jeden z moich ulubionych kwiatów wiosennych. Raz, że to jeden z tych najwcześniejszych, a dwa że... jest po prostu bardzo ładny. No i niesamowicie wyglądają te kępki kwiatów na łodyżkach wyrastających bezpośrednio z ziemi pokrytej zeschłymi liśćmi... żadnych świeżych liści, zieleni, a tu nagle wyskakują takie fioletowo-niebieskie kwiatki.

Na zdjęciach dobrze widać, że kwiat mają po 6-8 płatków... ale ponoć może być ich nawet 5-15 (choć większa liczba to raczej rzadkość).











Udało się trafić kilka różowych przylaszczek, a nawet jedną białą.





A to kuźnia dzięcioła




Poza tym lavinka znalazła belemnita (przynajmniej tak sądzimy, że to belemnit). Niestety rozpękł nam się i rozpadł na pół... a może stety? Dzięki temu mamy ładny przekrój, a chyba byśmy się nie zdecydowali by go rozłupać. U nas takie skamieniałości są przyniesione przez lodowiec z północy.