teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121747.70 km z czego 18213.55 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 16.43 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 01:03
  • średnio 15.65 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu nad Pisię Gągolinę

Piątek, 19 kwietnia 2019 · dodano: 22.04.2019 | Komentarze 3

Tradycyjna wycieczka z Klu nad Pisie Gągolinę. Zacząć trzeba od posiłku, zwłaszcza że zabraliśmy ją z przedszkola nieco wcześniej - przed podwieczorkiem, żeby nieco dłużej posiedzieć nad rzeką.



Chodzimy z miarką po lesie i mierzymy obwody drzew.



A teraz robimy z Pisi zupę... wrzucamy różne rzeczy do rzeki, w tej chwili wpada stos liści (znaczy zioła prowansalskie).



Oczywiście najfajniejsze było wrzucanie kamieni... a potem robienie kotletów, czyli moczenie w wodzie, obtaczanie w piasku, a na koniec i tak do rzeki.





Tworzymy model Pisi Gągoliny - znaczy lejemy wodę na piaszczystą drogę ze sporym spadkiem i obserwujemy jak płynie i powstają koryta. No, czasem pomagamy udrożnić to i owo.




To chyba ślad jakiegoś węża.



A to... z Kluską ustaliliśmy, że rzęsorek rzeczek (ostatnio jest u nas na tapecie). Jak powedzieliśmy lavince, to się śmiała:
- Ha, ha, ha - po czym pokazaliśmy jej zdjęcie - Ha, ha.... a nie, rzeczywiście!

A tak naprawdę to cokolwiek małego z nóżkami i ogonem, jaszczurka na przykład.




Nie, ten chyba nie



A to chyba wątrobowiec... obstawiam porostnice wielokształtną.



Coraz zieleniej się robi








Mała inwentaryzacja kwiatków nad Pisią

- zdrojówka rutewkowata



- ziarnopłon wiosenny



- zawilec gajowy i żółty



- fiołek



- łuskiewnik różowy



- kokorycz



- jasnota



- bluszczyk kurdybanek



- szczawik zajęczy



- śledziennica skrętolistna



- szczyr





  • dystans 49.16 km
  • 3.70 km terenu
  • czas 03:02
  • średnio 16.21 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Znad Żabiego Oczka do Żabiej Woli

Środa, 17 kwietnia 2019 · dodano: 19.04.2019 | Komentarze 4

W zeszłym tygodniu z okazji strajku nauczycieli, wyskoczyliśmy na wycieczki do Radziejowic i Jaktorowa, a potem zrobiło się strasznie zimno... po tygodniu nasze przedszkola zawiesiły strajk, a my z okazji ładnej pogody wracamy do pierwotnego planu planu cotygodniowych wagarów w celu zrealizowania jakiegoś wypadu.

Dziś padło na Żabią Wolę - w zasadzie chcieliśmy tam jechać z Kluską w zeszłym roku, ale jak przejeżdżaliśmy przez nią sami, sprawdziliśmy że trwała totalna rozpierducha na drodze krajowej nr 8, co nas skutecznie odcinało od Żabiej Woli - trzeba było przebić się przez plac budowy z jednocześnie poprowadzonym prowizorycznie ruchem samochodowym... masakra, sami się ledwie przebiliśmy, a z dzieckiem woleliśmy nie ryzykować. Odłożyliśmy więc ten kierunek na jakiś czas... w styczniu podskoczyłem (wpis na bikestatsie), i sprawdziłem, że wiadukty już są wybudowane i przejezdne. A zatem można jechać!

Główny goździk programu to wizyta w mini Muzeum Żaby. Postanowiliśmy zabrać nasze domowe żabki na taką wycieczkę... ale początkowo nie mogliśmy żadnej znaleźć... udało się wygrzebać tylko bociana. W końcu po dłuższych poszukiwaniach udało się zlokalizować trzy sztuki zielonych stworzeń.


Wycieczkę zaczynamy oczywiście od jedzenia. Jedzenie i picie w podręcznych kieszonkach skończyło się już po 7km, co poznałem po dobiegającym z tyłu marudzeniu "nudy mi są".



Aha, wycieczka do Żabiej Woli znad Żabiego Oczka, jak się nazywa staw w parku... z ciekawostek dodam, że w serii książek o Hani Humorek jest strumyk o nazwie Żabie Udko.



Pierwszą atrakcją na trasie okazał się żuraw.



Jako że jedziemy do Kuklówki, gdzie mieszkał Józef Chełmoński, zastanawiamy się co namalował - żurawie czy bociany (bociana spotkaliśmy tydzień temu)? Po chwili grzebania w pamięci ustalamy, że bociany... ale że żurawie chyba też.

Potwierdzenie pierwszego przypuszczenia znajdujemy na szkole im. Józefa Chełmońskiego w Kuklówce.



Obok szkoły robimy sobie pierwszą rozwałkę przy placu zabaw i siłowni plenerowej.




Ciąg dalszy spotkań z przyrodą - żuczek jakiś.



Zdaje się, że pigwa.



W międzyczasie śpiewamy bocianie szlagiery - ja teks regularny, a Kluska z bocianem śpiewają w tym czasie po bocianiemu "kle kle kle kle..." Jeden kawałek Klu przyniosła z zajęć "zabawy ludowe" w przedszkolu:

Bocian, bocian, kle kle kle
Przynieśże nam śniadanie
Przynieśże nam kluseczki  |
na cztery garnuszeczki       | x2

A drugie to była nasza przeróbka przeróbki na melodię "Wyginam śmiało ciało" (tylko zamiast "żabkę" było "jabłko")... też Kluska przywlokła z przedszkola, albo skądś, i jak jej się kiedyś przypomniało i mi nagle za plecami to zaśpiewała, to omal nie spadłem z roweru:

Mniam mniam mniam mniam mniam mniam
Mniam mniam mniam mniam mniam mniam
Mniam mniam mniam mniam mniam mniam
Ja lubię - żabkę!


No dobra, a teraz gdzie dalej? W Jaktorowie byliśmy tydzień temu, no to w prawo.



Pierwszy głaz upamiętniający Chełmońskiego



Drugi głaz upamiętniający Chełmońskiego (minęliśmy wcześniej trzeci w Międzyborowie, ale się nie zatrzymywaliśmy).




Skrzynka...



Przystanek Kluska... znaczy Kuklówka.



A teraz jedziemy Wężykiem. Kluska stwierdziła, że droga w Wężyku za mało wężykuje (Choć faktycznie leci wężykiem), więc dodatkowo musiałem jeździć wężykiem.

Droga robiła tak:
- węęężyyyyyk,             węęęężyyyyyk,          węęęężyyyyyk....
a my tak:
- wężyk, wężyk,wężyk,wężyk,wężyk,wężyk,wężyk,wężyk,wężyk,



Rzut obiektywem na boki, czyli krajobrazy




Przeskoczyliśmy wiaduktem nad ósemką
- Czy jest już Żabia Wola?
- Chyba tak... a nie, ale jesteśmy już w gminie.



O, no i wjeżdżamy do Żabiej Woli.



O, drugi raz wjeżdżamy do Żabiej woli... a zatem jesteśmy w Ż.B. podwójnie.



Brama do Lasku Żabiowolskiego (zdjęcia późniejsze o miesiąc, bo krawężnik utrudniał zjazd, a nie zatrzymywaliśmy się na dłużej, bo obok co i rusz pędziły ciężarówki)




Żłobek Żabka



No i jesteśmy u celu - dworek w Żabiej Woli, w którym obecnie mieści się dom kultury.





Zaczynamy od najważniejszego, czyli wbijamy się na pięterko do Muzeum Żaby (a oto oficjalna strona muzeum).





Bocianom wstęp wzbroniony... chyba że na smyczy. Nasz jest właśnie przyczepiony do smyczy, więc mozemy go wprowadzić.



A oto i nasze żabki - pluszowa, gumowa i łopatka. Na wycieczce w muzeum.




A propos okna




Tak jakoś się trafiło, że w jednej z książek właśnie przeczytaliśmy wiersz Agnieszki Frączek "Żabka" (powiększenie po kliknięciu w fotkę). Akurat na czasie. A poza tym mam wrażenie, że jest trochę inspirowany wierszem Kerna "Żyrafa".



Żaby z konkursu plastycznego - Klusce najbardziej podobała się ta niebieska druciana.




N to co? Zwiedzamy dalej.













Schodzimy na dół... ta reprodukcja z lewej, to potwierdzenie że Chełmoński żurawie też malował.



A teraz kolejny goździk programu - szukamy skrzynki.




Być w bibliotece i nic nie wypożyczyć? To jak być w Paryżu i nie widzieć Krzywej Wieży w Pizie, cytując klasyka.



Po zapisaniu się, Kluska może dorwać się do szafki z książkami dziecięcymi - no oczywiście, ulubiona seria (Mądra Mysz).





Biblioteka ma fajne logo - standardowe logo biblioteczne przerobione żabę (szkoda tylko, że na karcie tego logo nie ma).



Wypożyczyliśmy pięć książek, przy czym z ulubionej serii takie:



Książka "Plac budowy" jest bardzo życiowa, jest w niej np. najważniejszy element pracy na budowie - fajrant! Nasz kolejny punkt programy też jest w tym klimacie - rozwałka przy placu zabaw.



Aha, mieliśmy pomysł żeby wypożyczyć coś z żabami, ale jakoś w nadmiarze wrażeń się zapomniało... jednak znaleźliśmy żaby w wypożyczonych książkach, a konkretnie w "Ania i Krzyś w kraju liliputów".



Plac zabaw - Kluska zareagowała dokładnie tak samo, jak my rok temu:
- Ślimaki? A dlaczego nie żaby?

Ale ogólnie plac zabaw bardzo sympatyczny, głównie w drewnie. No i te ślimaczki, które nas zachwyciły.





Ale znalazła się też niepozorna żabka.



A to nasza do towarzystwa.



Wiklinowa baza... jest jeszcze tunel, ale baza fajniejsza, bo Klu jest właśnie na etapie baz. A jak to porośnie jeszcze bardziej liśćmi, to będzie jeszcze fajniejsze.




No i jeszcze parę fotek z placu zabaw.






Nie to żebyśmy Klusce wkładali kask na zabawę na takich drabinkach i mostkach... po prostu akurat szykowaliśmy się do odjazdu i to było ostatnie przebiegnięcie się po tym zestawie. Ale i tak wygląda śmiesznie, jak z jakiegoś parku linowego, czy via ferraty.



Dobrze że zdążyliśmy tu przyjechać,dopóki plac zabaw jest jeszcze dla Klu jakąś atrakcją, ale to już nie to co kiedyś... rok temu mielibyśmy problem żeby ją stąd wyciągnąć w podróż powrotną. A dwa lata temu oznajmiłaby, że ona tu mieszka i nigdzie nie jedzie i trzeba by ją siłą załadować na rower, więc powrót zacząłby się jazdą na syrence.

Jeszcze obejrzeć park podworski.




Aktualnie mamy żółte  łany ziarnopłonów wiosennych wzbogaconych gdzieniegdzie przez zawilce żółte.



Kwitnący wiąz szypułkowy... bodajże.




Wracając zahaczamy o Zalew Grzymek na Pisi Tucznej. Najpierw myk po kolejną skrzynkę... a jejku, wreszcie trafiliśmy na kwitnące drzewko keszowe (mirabelka chyba jakaś), byliśmy tu co najmniej trzy razy do tej pory i albo drzewko jeszcze nie kwitło, albo już nie kwitło (i były pokrzywy po uszy).





Grzebanie w skrzynce i wpisy do logbooka



Zalew od du... drugiej strony. Znaczy od końca.



Bluszczyk kurdybanek, jasnota, piżmaczek wiosenny... tyle z nowości, bo nadal jeszcze kwitną niektóre kwiatki, które tu sfociliśmy półtora tygodnia temu.






Ależ zielono tu się zrobiło



O! Łabędź w czasie drugiego poobiadku



Forsujemy Pisię Tuczną... nie zdecydowaliśmy się w bród, więc po prowizorycznej kładce.




Kluska przy okazji oglądania powstającego na naszym balkonie gniazda gołębi (o tak wygląda) stwierdziła że do tej pory nie widziała z bliska ptasiego gniazda. Więc jak wypatrzyłem kątem oka jakieś, to je sobie dokładnie obejrzeliśmy. Chyba jeszcze zeszłoroczne, luyb starsze, za parę tygodni był już go nie wypatrzył w tej zieleni.




Asfalt typu zlepieniec. Ten żwir nie leży na asfalcie, tylko w nim tkwi... jeszcze. Za parę milionów lat geolodzy będą twierdzić, że ta skała powstała w sposób naturalny, przez zalanie pokładów żwiru przez asfaltowe jezioro.



W drodze powrotnej Klu nam zasnęła... jak za dawnych czasów przy wycieczkach rzędu 50km wzwyż.

- relacja lavinki


  • dystans 13.59 km
  • czas 01:00
  • średnio 13.59 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Gniazdo gołębi na balkonie (z Klu do przedszkola)

Wtorek, 16 kwietnia 2019 · dodano: 18.04.2019 | Komentarze 0

Już co najmniej od tygodnia gołębie robiły sobie gniazdo u nas na balkonie... w rogu za bukszpanem. Miejsce trochę niefortunne, bo tuż obok drzwi na balkon, dlatego gdy zorientowaliśmy się że zostało złożone jajko, trochę zastawiliśmy ten róg kartonem, żeby miały więcej spokoju.

Tak na marginesie, to nie pierwsze ptaki, które chciały tu założyć gniazdo, kilkanaście lat temu w tym miejscu stał miniaturowy świerk, ale usechł. I którejś wiosny go wywaliliśmy, a następnego dnia zobaczyłem, że przyleciał wróbelek z gałązką w dzióbku, usiadł na skraju balkonu i się rozglądał... no cóż, upatrzył sobie bidulek idealną miejscówkę, to mu ją wywalili. Gdybyśmy wiedzieli, to ten świerk na pewno by został.

No ale teraz ptaki miały więcej szczęścia, bukszpan pod którym uwiły gniazdo nie usechł, a my go nie wywaliliśmy. W niedzielę rano (14 kwietnia) zauważyliśmy jajko... nie wiemy dokładnie kiedy zostało złożone, bo staraliśmy się im za bardzo nie przeszkadzać - mogło się pojawić między piątkiem wieczór, a niedzielą rano.



Drugie jajko zaobserwowaliśmy we wtorek (16-ego) rano (złożone w poniedziałek wieczorem, we wtorek rano, lub w nocy).



No cóż, póki co mamy pewne ograniczenia w korzystaniu z balkonu, ale gołębie się trochę oswoiły (zwłaszcza że nasypaliśmy im ziarenek i postawiliśmy wodę), da się obecnie ostrożnie wślizgnąć na balkon bez płoszenia gołębiczki z jaj.




Aha, Kluska nadała imiona jajeczkom. Zdaje się, że Cappuccino jest starsze.




Również przedszkolna grupa Kluski ma gniazdo gołębi pod oknem - te okna z lewej to jej sala, a z prawej to grupy równoległej.




A tutaj w jednym z domów fabrycznych... sprawa jest skomplikowana, bo mamy dwie samiczki i jednego samczyka
.





Jeszcze parę fotek z miasta




A to zdaje się wiąz szypułkowy





Wizyta w parku



Wierzba płacząca (ta z fotki powyżej)





Grab




Pisia Gągolina w klonach




I jeszcze trochę kwiatów klonu zwyczajnego




Cirrus na niebie, pogoda się zje... zepsuje. I rzeczywiście wieczorem padało, ale za to w środę od rana słonecznie i w ciągu dnia zrobiło się cieplej niż dotychczas.





  • dystans 5.47 km
  • 0.20 km terenu
  • czas 00:44
  • średnio 7.46 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Rundka po bibliotekach z Kluską

Środa, 10 kwietnia 2019 · dodano: 17.04.2019 | Komentarze 3

Psiakość, z dnia na dzień coraz zimniej, tak więc dzisiaj tylko krótka wycieczka - tak jak w tytule, tyle że każde na swoim rowerze. Odwiedzamy Centralę i Filię nr 2.

No to... jedziemy przez osadę fabryczną.




Stopik na najnowszym skwerku w Żyrardowie - przy dawnym stawie fabrycznym Centralna (o ile czegoś nie pokręciłem), oczywiście na Pisi Gągolinie.




Z górki na pazurki!



Rundka inhalacyjna naokoło mikrotężni... a raczej z dziesięć rundek.



Jeden z miejskich domków dla kota



Gra w bibliotece, najpierw gramy według reguł, a potem po swojemu, znaczy po kluskowemu




Wracamy, jeszcze ominąć ten krzak i jeszcze ze trzy i jesteśmy w domu.




  • dystans 26.31 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 01:43
  • średnio 15.33 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do Jaktorowa

Wtorek, 9 kwietnia 2019 · dodano: 16.04.2019 | Komentarze 1

Niestety zimniej niż w poniedziałek, bardziej wieje, ale przynajmniej słonecznie... no to myk do Jaktorowa. Ale wcześniej krótki postój w Międzyborowie w bibliotece, która jest filią tej Jaktorowskiej. A potem jedziemy dalej...



Witamy w Jaktorowie.



Stojaki przy szkole i bibliotece... dziś pusto z powodu strajku.




No i w samej bibliotece - zakątek dziecięcy.



Sporo tu mają "Mądrej Myszy", czyli ulubionej serii Kluski... tyle tego, że ciężko wybrać co wypożyczyć.




Jak już wybraliśmy książki do wypożyczenia, można było pozwiedzać zakamarki biblioteki.



A po wizycie w bibliotece, rozwałka przy ostatnim turze. Jak rzuciłem "zróbcie rogi", to aż sam byłem zdumiony szybkim, sprawnym i zsynchronizowanym wykonaniem komendy, zrobiły to jakby wcześniej z tydzień ćwiczyły.




Podczas gdy my zainstalowaliśmy się w menelskiej miejscówce (na zwalonym drzewie), Klu naniosła patyków na cokół pomnika i stwierdziła że to jej domek. W tle przyjeżdżające pociągi... nie liczyliśmy ich.




Jak niewiele dziecku potrzeba do szczęścia - wystarczy patyk i śmieć - foliówka, którą na życzenie przywiązaliśmy do patyka i tak powstała flaga.



Forki z cyklu "wygłupiamy się". Robię zdjęcie lavince i Klusce na pniu, a Klu zrywa się i zaczyna machać.



A tu była zbyt zajęta wpisywaniem się do logbooka.



Czytamy kolejny tomik Żubra Pomika, o kawałek w sam raz dla huanna.




W drodze powrotnej udało się spotkać bociana.



Zajechaliśmy też na na cmentarz Grupy AK "Kampinos" we wsi Budy Zosiny, czyli miejscu ostatniej bitwy.





A potem myk do skrzynki w tym temacie... jest to skrzynka finałowa, żeby ją zdobyć trzeba skompletować literki z cyferkami ze skrzynek serii o Grupie "Kampinos", a dopiero z nich wyliczyć współrzędne finału. Kluska ma tylko jedną znalezioną skrzynkę z tej serii, ale uznaliśmy że zasługuje na honorowe zdobycie finału, bo dalecy kuzyni jej pradziadka walczyli w Grupie "Kampinos" (ów pradziadek zaś w Batalionie "Zośka").





O, znalazłem takie coś -  na czerwono zaznaczyłem owych kuzynów, trzech Rurków i jeszcze jedna Rurkówna (też w Grupie "Kampinos"), byli rodzeństwem, a dodatkowo ciotecznymi braćmi (i siostrą) "Konika". Ponadto lavinka doszukała, że jeszcze jeden Rurka z listy był szwagrem "Konika".  Dla nas to trochę piąta, a może i siódma woda po kisielu, ale jednak.

Poza tym w rodzinie lavinki pojawiają się nazwiska Gołąb i Miecznikowski, więc możliwe że też są skoligaceni, ale jeśli to już chyba co najmniej dziesiąta woda po kisielu. Poza tym również w sąsiednich wsiach można było znaleźć rodzinę lavinki, jakby więc dobrze pogrzebać w genealogii, to mogłoby się okazać, że pół kompanii to jakieś pociotki lavinki.



Kolejny kijek, a ile radości... z widłami na sztorc na czołgi!



Kawałek łąki, dwa patyki i foliówka...a jaka zabawa.



Pączki czeremchy (bodaj)



Bluszczyk kordybanek



Barany idą, uciekamy! Generalnie chodziło o to, że na słońcu i w osłoniętym miejscu było w miarę ok, ale jak nachodziły chmury, to robiło się dosyć zimno. A następne dni zapowiadały się jeszcze zimniejsze.





  • dystans 31.63 km
  • 7.80 km terenu
  • czas 02:12
  • średnio 14.38 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Strajkowa wycieczka do Radziejowic

Poniedziałek, 8 kwietnia 2019 · dodano: 15.04.2019 | Komentarze 0

Zaczął się strajk nauczycieli, w Żyrardowie zastrajkowało dokładnie 50% przedszkoli i w zasadzie wszystkie szkoły... w zasadzie, bo z wyjątkiem takiej szkółki, co nazywa się Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Kolarstwie.

(aha, ponieważ wpis z poślizgiem, mogę dodać że po tygodniu przedszkola zawiesiły strajk, ale szkoły protestują dalej)



Korzystając z ładnej pogody jedziemy na wycieczkę... i tak mieliśmy zamiar się zrywać z przedszkola przy ładnej pogodzie. Gorzej że w tym tygodniu to jedyny dzień z taką pogodą, od wtorku niestety znaczne ochłodzenie.

Kwiatki w lesie




Szukamy też skrzynki, a w niej znajdujemy kolejne wcielenie Pana Mariana




Brzozowa opaska



W lesie miejscami jeszcze w ogóle nie czuć wiosny



Ale miejscami i owszem




Budowanie szałasu




A potem przez ten las przedzieramy się do Radziejowic, gdzie odwiedzamy bibliotekę, która mieści się w w dawnej powozowni pałacowej (którą dzieli z gminnym centrum kultury).



No to wbijamy się do salki dziecięcej






A po wybraniu książek zwiedzamy jeszcze całą bibliotekę









Na koniec jeszcze spędzamy trochę czasu na placu zabaw przed powozownią



Świerk kwitnie



Chmury idą, będzie lać, zwiewamy!



Odwiedzamy jeszcze Arkę autorstwa Wilkonia.




Fotki ze zwierzaczkami






A teraz zdjęcia z serii "Wygłupy"




Udawanie grzecznego dziecka



Rzut obiektywem na kwiatki i wracamy

Jasnota




Ziarnopłon wiosenny





  • dystans 50.85 km
  • 15.60 km terenu
  • czas 03:01
  • średnio 16.86 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Myk za Mszczonów

Niedziela, 7 kwietnia 2019 · dodano: 15.04.2019 | Komentarze 0

Po drodze oczywiście rzut okiem na to co kwitnie - modrzew



To chyba klon jesionolistny - kwiaty męskie



Chyba j.w. ale to wygląda na kwiaty żeńskie



I dziecinne... znaczy jeszcze nie widzę na 100%, a nawet 90% co to



Zwyczajny klon





Czeremcha? Ale jeszcze nie kwitnie



Kotki topolowe




Hmmm, na skrzynce coś się chyba zalęgło



Pod mostem eSeŁki bobry zbudowały sobie tamę




A górą pociąg jedzie



Zakład górniczy Zbiroża IV






Podbiałki twarde są, muszą być żeby dać sobie radę w żwirowni





Jakieś zwierzątko zrobiło sobie norkę i kilka razy musiało ją chyba odkopywać, bo się piasek obsunął... ale dzięki temu mamy ładny widok na warstwy.





Taką ładną Brekcję (chyba) znalazłem w żwirowni. Większość i największe zlepionych okruchów, jest z tej jasnoszarej skały, trochę jest też okruchów skały biało-różowej, poza tym nieliczne i drobniutkie inne domieszki.



Z drugiej strony na płask wyszlifowana. Idealny przycisk do papieru.



Jedziemy dalej



Z cyklu "Ruderki"







Stawy Grzegorzewickie - stąd daleko widać było smażalnię, z parkingiem zawalonym samochodami, ale tutaj tylko rzadko jakiś spacerowicz dotarł, więc cisza i spokój.




Stawy Kaczków (obecnie nazwane Stawy Borek). Na fotkach nie widać, ale brzegi zawalone wędkarzami instalującymi się według zasady - samochód stawiamy na drodze przy stawie, obok niego stołeczek, ale nie za daleko żeby nie wyjść z zasięgu oparów benzyny i spalin, bo można się zatruć tlenem i moczymy kija. Widziałem nawet jednego który łowił nie wychodząc z samochodu, tyle co drzwi otworzył.




Hmmm, chyba mają gdzieś tu gniazdo, bo ostatnio coś podejrzanie często u nas latają.






  • dystans 59.19 km
  • 24.50 km terenu
  • czas 03:45
  • średnio 15.78 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Cyklogrobbing aż po Rawkę

Sobota, 6 kwietnia 2019 · dodano: 13.04.2019 | Komentarze 0

Lecimy z wiatrem na zachód... postój w Miedniewicach, fasada kościoła już odnowiona, przez co miejsce straciło na klimacie.



Ale boczne ściany nadal bardzo klimatyczne, aż trzeba uważać, żeby w łeb nie oberwać tynkiem.



Model klasztoru



Odpust zupełny z 1817 - dorzucam tę fotkę do mojej kolekcji odpustów zupełnych i niezupełnych.



Będąc w Miedniewicach, rzucamy okiem na dwie mogiły z I wojny... niestety tarnina , która porasta jedną z nich, jeszcze nie kwitnie.




Druga mogiłą



I obie naraz



Lecimy dalej na zachód i wbijamy się w las. Kolejna mogiła z I wojny, ta przebadana archeologicznie.




I cmentarzyk w pobliży, naokoło łyso po usuniętym wiatrołomie, a po pracach cmentarz cały zawalony stosami gałęzi.



Takie tam vlepki, przypinki zapotkane na trasie.




Joachimów-Mogiły i kompleks cmentarzy świeżo oznaczony głazem.





Oto jeden z lepiej widocznych cmentarzy w lesie, reszcie nawet nie da się zrobić zdjęcia, by cokolwiek było widać.



No i "kopiec centralny", który był najlepiej widocznym obiektem w terenie. W trakcie badań archeologicznych okazało się, że nie było w jego obrębie pochówków (może nie został dokończony?), podczas gdy w obiektach bliżej drogi owszem, nieekshumowane na sąsiednie mauzoleum.

W zeszłym roku został zrekonstruowany (niewielki wkład mieliśmy i my), po to żeby w jego obrębie urządzić ossuarium i złożyć tu szczątki żołnierzy (często niekompletne)  wydobyte w trakcie badań archeologicznych z okopów, ziemi niczyjej i innych lokalizacji (przy czym jeśli był badany hipotetyczny cmentarz, czy mogiła zbiorowa, to potwierdzeniu obecności pochówków, jeśli była taka możliwość szczątki były pozostawiane na miejscu, a podjęte były działania by wpisać to miejsce do ewidencji zabytków).

Prace nie są zakończone, na przykład docelowo będą inne krzyże, te zostały postawione tymczasowo, by miejsce jakoś się prezentowało podczas uroczystości pogrzebowych.  W tym roku powinny stanąć właściwie, a te zostaną przeniesione na jakiś inny cmentarzyk.








A to mauzoleum z lat 30., do niedawna wydawało się, że to jedyny cmentarz w tym miejscu, a potem okazało się że dalej w lesie jest cały kompleks cmentarny.





A na białych barwinkach były całe stada cytrynków, kilka udało się nawet sfocić.




Jeszcze skrzyp się tu schował



Docelowe miejsce rozwałkowe na skarpie nad Rawką... a właściwie jej starorzeczem.




W dolinie Rawki















Dolina Grabinki




Mrówkolwy się czają



Tradycyjnie uratowaliśmy zaskrońca przed rozjechaniem, przeganiając go z drogi.



Jeszcze cmentarz pod Smolarnią, przybył drogowskaz do niego.




Z cyklu: Mokradła



A te zdjęcia robione w jednym miejscu, tylko pierwsze to rzut obiektywem w prawo od drogi, a drugie na lewo.





  • dystans 25.03 km
  • 7.40 km terenu
  • czas 01:34
  • średnio 15.98 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Przez wiosenny las

Piątek, 5 kwietnia 2019 · dodano: 10.04.2019 | Komentarze 6

Ale najpierw przez miasto, gdzie znalazłem kapciuszek Kapciuszka.

Opowieść o żyrardowskim Kopciuszku, była noc, na melinie pękła ostatnia flaszka i jedynie Kopciuszek była na tyle trzeźwa, że mogła się utrzymać na nogach, toteż została wysłana do monopolowego. Nie miała daleko, sklep nocny był za rogiem, można pójść w kapciach i szlafroku... no ale po drodze zgubiła kapciuszka. Szczęśliwy znalazca proszony jest o pojawienie się na melinie z półliterkiem.



Mirabelka obok nas już całkowicie rozkwitła



Natomiast w EkoParku jedna ma same pączki, a druga dopiero pojedyncze kwiatki.



Brzozowe kotki



Taaak, to raczej klon jesionolistny





Klon zwyczajny też zaczyna kwitnąć (klon jawor chyba jeszcze nie)




No i las




W tej części lasu w ostatnich latach rzadko bywałem, bo na sporych połaciach nie przypomina już lasu



Komu maczugę



Drzewa poobgryzane przez sarny, albo inne łosie.






Jaszczurka



Z kwiatków udało mi się trafić na fiołki, tym razem prawdziwe z lasu, a nie jakieś parkowe... to tyle z nowości, bo poza tym inne już wrzucałem.




A kotki grabowe wyglądają teraz tak:





Na koniec jeszcze wizyta nad Pisią Gągoliną - lepiężnik różowy





Szczyr trwały




No i zmurszałe pnie drzew, po których widać, że są spiralnie skręcone





  • dystans 30.20 km
  • 3.60 km terenu
  • czas 01:44
  • średnio 17.42 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Do Radziejowic

Czwartek, 4 kwietnia 2019 · dodano: 09.04.2019 | Komentarze 5

Myk do Radziejowic, zapisać Klu do miejscowej bibliopteki (wizyta w niej wkrótce). A potem spacer po parku za pałacem.

Łany czosnku niedźwiedziego, zupełnie zapomniałem, że tyle go tutaj.






Staw parkowy na Pisi Gągolinie.




I książka, którą kontrolnie wypożyczyłem od razu... Klu jak ją zobaczyła, to miała dokładnie takie same skojarzenia jak ja, bo zawołała "Ania i Krzyś nad Pisią Gągoliną!"



Tylna część parku z Pisią Gągoliną już nie w postaci stawu.





I jakieś bajorko.



Kwiatków wszystkich nie fociłem, bo zawilce, ziarnopłony, czy śledziennice już nieraz w tym roku gościły tutaj. Złoć niby też, ale tutaj niezły łan jest.



O, fioły!



Takie cuś



Lepiężnik różowy.



Wracając, zajrzałem jeszcze na chwilę nad Pisię w lesie.




O, tutaj też miodunka kwitnie... chyba ćma, aczkolwiek ja początkowo uczyłem się że plamista, bo ćmej nie miałem w atlasie.



Kępa zawilców, coraz ich więcej w lesie