teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 157.25 km
  • 15.00 km terenu
  • czas 08:20
  • średnio 18.87 km/h
  • rekord 39.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Zawyszogrodzka pętelka

Środa, 14 sierpnia 2019 · dodano: 20.08.2019 | Komentarze 0

Żyrardów - Wyszogród - Chmielewo - Czerwińsk - Raszewo - Kobylniki - Orszymowo - Rębowo - Wyszogród - Kamion - Brochów - Żyrardów

Wyruszam skoroświt. Powodów jest kilka - raz że do Wyszogrodu mam pod wiatr, a że ten ma się wzmagać, chcę jechać z jak najsłabszym mordewindem. A dwa, żeby mieć więcej czasu na pętelkę za Wisłą, żeby się nie spieszyć i móc na przykład połazić po cmentarzach i w ogóle się poszwędać. No a trzy, że z rana jest przyjemnie chłodno, a później to diabli wiedzą co będzie... niby pogoda ma być znośna, ale z prognozami nigdy nie wiadomo.

Celem głównym jest sprawdzić kontrolnie, czy gdzieś w kościołach nie ma pocisków (nowych nie namierzyłem), a mianowicie w Czerwińsku, Kobylnikach i Orszymowie... co prawda tylko w Kobylnikach jeszcze nie byłem, ale w pozostałych byłem zanim jeszcze sprawdzałem.

Po drodze momentami  trochę kropi, ale jest to niezbyt intensywny deszcz, raczej takie przyjemne, dodatkowe chłodzenie. Pogoda w sam raz na jazdę, więc rypię z jednym tylko postojem na drugie śniadanie.

Czarne chmury nad Bakomą



Łabędzie i kaczki na Pisi już nie śpią.



Zaraz po 9-ej przekraczam Wisłę mając 50km na liczniku. Od razu wklejam dla porównania zdjęcia wykonane 6 godzin, 40 minut i nieco ponad 50km później, gdy wracałem na naszą stronę Wisły.







Rynek w Wyszogrodzie



Drzewo solarne, czyli ładowarka do telefonów... info o identycznym w Płocku.



Nieco bardziej tradycyjna w formie instalacja



Ponieważ wreszcie nie ma dzikiego słońca gdy tu jestem, mogę porobić przez szybkę zdjęcia szczątków radzieckiego samolotu Pe-2 10-371 wydobytego w rejonie Bzury pod Kamionem w 2015 roku. Samolot został zestrzelony 18 stycznia 1945 podczas lotu rozpoznawczego, miało to miejsce podczas wielkiego natarcia Armii Radzieckiej, które ruszyło 14 stycznia z linii Wisły (min. z przyczółka magnuszewskiego) i dosłownie zmiotło obronę niemiecką. Już 16 stycznia został odbity Żyrardów, a Wyszogród zdobyty 20 stycznia.




Informacje o samolocie i załodze - powiększenie po kliknięciu w fotkę



Co można obejrzeć w pawilonie? Ano karabiny maszynowe, wydobyto bowiem trzy - UBS i UBT (12,7 mm ), SzKAS (7,62 mm), dwa z nich widać na pierwszych zdjęciu (zdaje się że UBS i UBT).




Taśmy z amunicją do nich,. to są zdaje się pociski 12,7 mm .



A to 7,62 mm



Są też trzy tetetki załogi



A także śmigło, koła i sporo różnego żelastwa.




Zjeżdżam nad Wisłą, w miejsce gdzie kiedyś stał most drewniany, a tam wita mnie... Herbatnik. Tak, ta barka , która kiedyś stała w Porcie Czerniakowskim. Okazało się, że w kwietniu została przywieziona do Wyszogrodu (na lawecie, bo gdyby były spławiana Wisłą, to by chyba zatonęła zanim by opuściła Warszawę).

- tabliczka informacyjna
- wpis u lavinki na blogu - Herbatnik w 2009 roku
- fotka lavinki z 2011 - Herbatnik na sucho










Przyczółek drewnianego mostu przez Wisłę... ech, jeszcze kilka, może kilkanaście lat temu był zachowany kikut tego mostu, znaczy przęsło, ale niestety i to rozebrali.




Postanawiam wtarabanić się z rowerem na Górę Zamkową i tam zjeść trzecie śniadanie (albo drugi przedobiadek).




Na górze są dwa Tobrubki odkopane i udostępnione po wykopaliskach na górze-grodzisku. Oraz pawilonik prezentujący odkopany bruk. Tutaj fotki z  jesieni 2015 roku. O ile teren ładnie porósł murawą, o tyle obiekty ulegają postępującej dewastacji... no rozumiem, że taka barierka z patyczków jest na tyle delikatna, że wystarczy się oprzeć by trzasnęła, a deska na schodach może ulec obluzowaniu i odpadnięciu, ale wyrwać belkę z ziemi i wrzucić ją do bunkra, to nie da się przypadkowo, ani zerwać kilku desek z parkietu i przypadkowo zrobić z nich ognisko. O śmieciach nie wspominając, w tym oczywiście szkło, na przykład flaszki wrzucane od góry do bunkra, by się stłukły. Lornetki to już 4 lata chyba nie było.

Polska to jednak dziki kraj. Wszystko musi być ze zbrojonego betonu, żeby przetrwało, albo odgrodzone drutem kolczastym i pod prądem.







Porobiłem zdjęcia, zastanawiam się gdzie usadowić na śniadanie, a tu wchodzi facet z kosiarą... no szlag. Trudno, schodzę więc zainstalować się na dole przy przyczółku mostu.





Ruszam na Czerwińsk... dojazd do Czerwińska jest słaby, bo koszmarną drogą krajową 62, ruch duży, TIRy i wysypane tłuczniem pobocze... dosyć szerokie, gdyby część wyasfaltowali to byłoby ok, ale nie. Najgorszy odcinek, gdzie pokonuje jary, są zjazdy, podjazdy zakręty, ograniczona widoczność i brak pobocza na które można w ostateczności uciec (TIRy dociskają do barierki) omijam skrótem gruntówami bliżej Wisły, niestety ta zaraz za Wyszogrodem teraz jest beznadziejna - wysypana tłuczniem i rozjeżdżona przez ciężki sprzęt... dalej jest nieco lepiej. Ale i tak w ten sposób jestem w stanie ominąć tylko połową krajówki do Czerwińska, potem i tak muszę na nią zjechać. Dlatego rzadko bywam w Czerwińsku.

Zaraz za Wyszogrodem postanowiłem wbić się na ostrogę... o tej porze roku trzeba się przebić przez okazałe krzaki, ale nie mogłem sobie odpuścić okazji wypicia kubka kawy na Wiśle.




Łączeń Baldaszkowy, mam nawet o nim specjalny wpis na blogu pocztówkowym.




Docieram do kapliczki, od ostatniej wizyty w tym miejscu została odmalowana, a ogrodzenie uzupełnione (zdjęcia kapliczki sprzed kilku lat w tym wpisie).

Dziś byłem przygotowany, żeby sprawdzić jaki jest kaliber pocisku, na którym jest osadzony krzyż... miałem ze sobą metr krawiecki, by zmierzyć obwód. Po przeliczeniu wyszedł mi kaliber jakieś 105mm, czyli nie jakiś bardzo duży, bo pocisk spory i wydawało się że większy kaliber.





Pocisk osadzony jest na czymś takim - w beton wtopione są pociski karabinowe i kulki (prawdopodobnie ze szrapneli), również mogą być z I wojny. Za to u podstawy są łuski z nabojów karabinowych, jednak sprawdzenie sygnatur na nich wybitych ujawnia, że łuski są współczesne.



Bogatszy o doświadczenia z tym co można zrobić z pocisków, obejrzałem dokładnie ramiona jrzyża i moje podejrzenia się potwierdziły - również są z pocisków.



Lepiej to widać o tyłu, bo na ramionach krzyża widoczne są pierścienie wiodące, a te srebrne końce wyglądają na zapalniki. Górna część krzyża to też skorupa pocisku (bez pierścienia wiodącego, ale jest widoczne zagłębienie gdzie kiedyś był), za to między niego a zapalnik wepchnięto jakąś kulkę (powiększenie po kliknięciu w fotkę)



Jeszcze kawałek sensownej gruntówy, potem zjeżdżam na drogę krajową i nią się męczę do Czerwińska.




Docieram do kościoła w Czerwińsku, a tu okazuje się że jest remont... fasada i dzwonnica-brama w rusztowaniach, czyli z najładniejszych kadrów nici, dobrze że poprzednio udało się je sfotografować. Wtedy byliśmy w niedzielę i kupę ludzi w rejonie mszy, trochę musiałem się naczekać żeby przeczekać tabuny ludzi przewalające się przez kadr, a jednocześnie bez dzikiego słońca Dziś miałem nadzieję na obejrzenie kościoła w spokoju i pomijając część remontowaną w zasadzie się udało.

Fotki z Czerwińska, ale też kilka z Wyszogrodu sprzed czterech lat, dla porównania w tym wpisie na bikestatsie.




Cokół kapliczki upamiętniającej ostrzelanie (ale bez większych zniszczeń) kościoła w 1915 roku.  Więcej zdjęć i co mi się udało znaleźć o okolicznościach ostrzału można znaleźć w linkowanym wyżej wpisie sprzed czterech lat.




Zajrzałem do kruchty, niestety potwornie ciemno, oświetlone sa owszem jakieś tablice ogłoszeniowe, ale










Pod ścianą kolekcja kotwic, pływaków i innych wiader... to jest dosyć popularny element zdobniczy nad Wisłą (czy Bzurą w pobliżu ujścia), tylko dziś widziałem kotwice:
- przy kościele w Brochowie
- przy OSP w Kamionie
- przy kapliczce na wjeździe do Czerwińska

... no i chyba tyle, tej kotwicy przy Herbatniku w Wyszogrodzie nie liczę, ale może też powinienem. No i tutaj.



Z dziedzińca było otwarte boczne wejście do kościoła, więc skorzystałem z niego by obejrzeć wnętrze.






W Czerwińsku stanął szereg tablic edukacyjnych ze sporą ilością informacji na temat przeprawy Jagiełły. Okazało się, że w 2010 była wykonana replika mostu (oczywiście mały kawałek), miałem nadzieję że gdzieś w Czerwińsku stoi tak jak w Kozienicach... oczywiście nie na brzegu Wisły, bo tam by już dawno zmyło. Niestety nigdzie nie ma, załączam zatem fotkę fotomontażu z wykorzystaniem tej rekonstrukcji, oraz fotki tablic.
- mapka z lokalizacją tablic
- tablica Most Jagiełły
- tablica Wzgórze Jagiełły
- tablica Most Łyżwowy
- tablica Rozważania nad konstrukcją mostu
- tablica lokalizacja przeprawy

Dodam, że w Kozienicach też jest eee... coś w rodzaju rekonstrukcji tego mostu. Dlaczego tam? Bo w łaśnie w Puszczy Kozienickiej go budowano i spławiono Wisłą pod Czerwińsk. Tutaj wpis z mostem łyżwowym w Kozienicach.



Rozwałka nad Wisłą, oraz czwarte śniadanie (trzeci przedobiadek).



Jeszcze myk na cmentarz, rzut okiem na mogiłę żołnierzy poległych w 1939.  Mogiła po remoncie, na szczęście model armaty nie został usunięty. Fotki ze stanem w 2015 roku pod tym linkiem.





Ładne, stare nagrobki, a w tle dzwonnica na cmentarzu.




O, już tutaj dotarł... ostatnio mieliśmy z nim do czynienia na Podlasiu i wschodnim Mazowszu.



Z Czerwińska wyjeżdżam na północny -zachód, a więc zaczyna się rypanie pod wiatr i to znacznie silniejszy niż rano. Jadę do wsi Kobylniki, ale stwierdzam jeszcze, że w zasadzie warto odbić w prawo na Raszewo Dworskie obejrzeć kościół mariawitów, co też czynię.




Po drodze odwiedzam też cmentarzyk mariawicki, to najstarszy nagrobek jaki tam znalazłem.



Stwierdzam, że zamiast wracać na trasę do Kobylnik. pojadę z Raszewa skrótem... gruntówa co prawda taka se, ale też nie najgorsza. Dojeżdżam do gotyckiego kościółka w Kobylnikach, a wszystkie furtki na dziedziniec kościelny zakłódkowane na sztywno. No szlag.




Może bym obszedł jako tako dookoła ogrodzenia i porobił zdjęcia (murek niewysoki, da radę strzelić fotkę), ale zobaczyłem że drzwi kościoła otwarte.... no więc rozejrzałem się i skok przez murek. Najpierw obejrzałem i obfociłem od strony szosy, min wnętrze z renesansowymi nagrobkami (na tyle ile mogłem, bo przez kratę).





Na koniec poszedłem obejrzeć kościół od tyłu i wtedy rozszczekały się psy od strony plebanii, no to strzeliłem fotkę i szybko się ewakuowałem.



Zatrzymałem się jeszcze na chwilę na cmentarzu, znalazłem tam min. grób dziedziczki Raszewa przez które dopiero co przejeżdżałem (powiększenie po kliknięciu w fotkę)



Znalazłem też grób Józefa Bacciarellego... hmmm, nazwisko jakby znajome, no tak, okazało się że to wnuk znanego malarza Marcello Bacciarellego.




Taka notka prasowa z Dziennika Poznańskiego, 25 kwietnia 1874 roku. Ktoś inny ją znalazł, więc mi pozostało znalezienie odpowiedniego skanu w bibliotece cyfrowej.

 

Wałki na nieidealnie płaskim polu



Jakaś kapliczka po drodze



Zaraz za Kobylnikami wyszło słońce... od jakiegoś czasu z niepokojem obserwowałem coraz więcej błękiitu na horyzoncie, który nieubłaganie się zbliżał. Jak słońce wyszło zza chmur, to momentalnie zrobiło się za ciepło, na szczęście bezchmurne niebo było krótko, już w Orszymowie zaczęły nachodzić chmury, raz mniej, raz więcej, ale przynajmniej słońce nie świeciło non stop.

Od Kobylinik rypałem dalej pod wiatr, a to było chyba maksimum tego dnia. Asfaltem mogłem jeszcze kawałek pojechać w tym kierunku, a potem zawrócić i cofnąć się do Orszymowa... ale ze względu na wiatr zdecydowałem się na gruntowy skrót, który był fatalny, strasznie rozjeżdżony... już kląłem ten pomysł i myślałem że jednak trzeba było jechać pod wiatr, ale asfaltem, rozważałem nawet czy by nie zawrócić, ale skoro już się tu wbiłem. Aż tu po kilometrze stał się cud i pojawił się asfalt! I był do samego Orszymowa.

Kościół w Orszymowie



Kapliczka na dębie. Według tabliczki jest to stuletni Dąb Niepodległości.




A tak wyglądała ta kapliczka w 2014



Drewniane płaskorzeźby drogi krzyżowej.



Przy kościele grobowiec rodziny Małowieskich z Dzierżanowa (powiększenie po kliknięciu w fotkę)



Jeszcze wizyta na cmentarzu w Orszymowie, celem było odnalezienie tabliczki upamiętniających mieszkańców poległych w wojnie polsko-bolszewickiej. Nie było to trudne, bo okazało się że jest niedaleko bramy, przy kaplicy (powiększenie tabliczki po kliknięciu w fotkę)

Tutaj tabliczka umieszczona na grobie... prawdopodobnie symbolicznym, udało mi się wzmiankę o jednej wymienionej osobie, że spoczywa gdzie indziej. Poza tym identyczne  tabliczki widziałem już w czterech miejscach (zdjęcia na blogi we wpisie odpierając nawałę najeźdźców), namierzyłem też kilkanaście innych i są one raczej symbolicznym upamiętnieniem poległych  mieszkańców danej gminy, czy miejscowości.




Jeden z nagrobków (powiększenie po kliknięciu)



Dziwny bezimienny nagrobek... czy była tu kiedyś tabliczka imienna, której nie ma, czy ma on jakieś inne znaczenie?




Do Rębowa jedzie się przyjemnie, bo z wiatrem i od czasu do czasu chmury przesłaniają słońce.



Pomnik niepodległości w Rebowie został odnowiony, ale za to otoczenie prezentuje się jak po ataku nuklearnym - wszystkie drzewa wycięte w pień, murki i klombiki wyleciały w kosmos, cały teren zaorany i pozostawiony na pastwę krzaków (więc nie jest to teren w czasie prac, bo widać że od miesięcy nic tu się nie dzieje)... dojście do pomnika wyłożone starymi matami z odzysku z boiska.



Tak to miejsce wyglądało z drugiej strony w 2014 (tych wszystkich drzew już nie ma), a murek i bezpośrednie otoczenie lepiej widać na tym zdjęciu z Olsztyńskiej Strony Rowerowej.



Pomnik po remoncie... przy czym zniknęły z cokołu tablice upamiętniające mieszkańców poległych w latach 1914-20 i 1939-45, mam nadzieję że jeszcze wrócą. Załączam fotki tablic sprzed 5 lat.





Przy kościele grobowiec rodziny Dziewanowskich, wśród pochowanych Kazimierz i Stanisław polegli w 1939 pod Wolą Cyrusową i nad Narwią (albo odwrotnie) i tam pochowani, ale potem szczątki zostały przeniesione tutaj.




Jadę dalej nie zatrzymuję się już w Wyszogrodzie by jak najdłużej skorzystać ze sprzyjającego ale już stopniowo słabnącego wiatru. Wracam na lewą stronę Wisły.



Najpierw stopik w Kamionie. Obok kościoła kapliczka na kamieniu św. jacka. Według legendy przeprawił się on przez wezbraną Wisłę w ten sposób, że położył na wodzie swój płaszcz i na nim wraz z towarzyszami przeprawili się przez rzekę.




Kościół jest nowy, ale w odróżnieniu od większości nowych kościołów jest w miarę znośny, znaczy na jego widok nie bolą od razu zęby. Na kamieniu węgielnym są dwie daty - 1917 i 1978 i odnoszą się dwóch kolejnych kościołów. Otóż w 1915 spłonął stary, drewniany kościół (przez ponad pół roku Kamion był na linii frontu), w 1918 wybudowano nowy drewniany, a w 1978 obecny.



Drewniana pozostała dzwonnica.



Całkiem ciekawe jest ogrodzenie, w każdym razie mi się podoba.



Most w Witkowicach, czyli rejon przeprawy w 1939... kiedyś to było obowiązkowe miejsce na postój, ale odkąd poasfaltowały się okoliczne drogi i wykostkowała gruntówa do Brochowa, to co prawda lepiej się przejeżdża rowerem, ale człowiekowi ciągle po głowie jeżdżą samochody.




Kościół w Brochowie, tutaj zatrzymałem się żeby zinwentaryzować pociski... wcześniej je miałem obfocone, ale nie było okazji dokładnie na spokojnie policzyć, bo ostatnio jak tu trafialiśmy to zawsze sporo ludzi było. Dziś wyszło mi że 9 sztuk różnych fragmentów pocisków, 3 dziwne półkule, gąsienica czołgowa i para strzemion.

Kościół był niszczony zarówno w 1915 (też był na linii frontu) jak i w 1939 (Bitwa nad Bzurą)



Tablice upamiętniające poległych w Bitwie nad Bzurą.




Zaczynamy przegląd pocisków - przed wejściem w bruku jest gąsienica i dwa pociski... a dokładnie jedna łuska i jedna skorupa (tzw. szklanka).




Kolejne sa już w ścianach kościoła - ta łuska jest na tyle nisko, że można obejrzeć sygnaturę.



Są też dwa pociski z czasów Jagiełły... eee, znaczy ... no nieważne. Jeden to skorupa pocisku, drugi to łuska mniejszego kalibru, pewnie jakiegoś  karabinu maszynowego.





Kolejne trzy łuski są raczej wysoko, no i strzemiona.




To kiedyś określiłem jako "chyba jakaś bomba, albo inny granat moździerzowy"... taki trochę dziwny, ale może końcówka niekompletna, pogięta itp.. Jednak teraz jak dokładnie się przyjrzałem, to coś mi tu nie pasowało... w końcu stwierdziłem że wygląda to nie jak tył, ale przód granatu moździerzowego - one mają czasem taki wystający zapalnik i to mi wyglądało jakby te blaszki przyspawali do zapalnika, przyjrzałem się dokładniej i stwierdziłem że chyba te blaszki przymocowano do czegoś co wetknięto w dziurę po zapalniku i tak jakby to służyło do mocowania czegoś (piorunochrona, rynny?)



Poza tym są trzy takie elementy... nie wiem czy one też są fragmentami jakichś militariów (a jeśli tak, to czego?), czy czegoś z zupełnie innej parafii (a jeśli tak, to czego?).




W murach jeszcze tu i tam jest trochę śladów ostrzału, które się ostały mimo odbudowy i remontów.




Dwór w Brochowie



A tu ktoś postawił klocka... i to niejednego. Może tu był maraton w stawianiu klocków?



No i ponownie, jak na początku relacji - łabędzie na Pisi. Tym razem złapane w czasie kolacji - śluuurp odcedzają sobie rzęsę.




Kategoria >100, mazowieckie



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa apang
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]