teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121538.80 km z czego 18167.65 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 50.98 km
  • 14.10 km terenu
  • czas 03:04
  • średnio 16.62 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Motylkowa pętelka z... motylkami

Poniedziałek, 6 czerwca 2022 · dodano: 13.06.2022 | Komentarze 2

No cóż, lato pełną gębą, bo przez większość czasu albo upał, albo leje... a jak do tego doda się komary, pokrzywy i w ogóle krzaki, to mamy pełną gamę uroków lata. Tak więc pętelka motylkowa z postojem nie na łące, bo bym się ugotował, tylko w zagajniku gdzie było trochę cienia. Oczywiście latając za motylkami nierzadko musiałem wyjść na słońce, ale potem mogłem się schować do cienia i łyknąć kawy na orzeźwienie.

Najciekawszym motylkiem, jaki się trafił, był strzępotek perełkowiec. Przede wszystkim jeszcze takiego nie oglądałem, a każdy nowy zaobserwowany i sfocony gatunek cieszy potrójnie. Podobnie jak inne strzępotki, w tym najczęściej chyba spotykany strzępotek ruczajnik, także ten siadając praktycznie zawsze ma złożone skrzydełka, wnętrze można zaobserwować w czasie lotu, że jest pomarańczowe.



Tam latały co najmniej dwa perełkowce i to jest drugi. Tu ciekawostka, że nie ma jednego oczka na dolnym skrzydełku, a pozostałe są generalnie większe.



A to... kurczę, na 90% jest to ten sam, przynajmniej tak mi się wydawało, ale teraz mam cień wątpliwości, bo z drugiej strony jest to brakujące oczko, a reszta jest nieco innej wielkości. Muszę przy okazji sprawdzać ten gatunek z obu stron, bo gdyby się potwierdziło, to byłaby  całkiem ciekawa cecha, że wzory nie są całkiem symetryczne.



Poza tym trafił się dyblik liniaczek



Plamiec nabucznik



Czerwończyk uroczek (samiczka)





Wątlak nawrzosak (tej ciemki z rodziny miernikowcowatych chyba jeszcze tu nie było)




Ciemnokres dwuplamek (ta też pierwszy raz tu gości)



A z takiego zdjęcia po prostu nie sposób zidentyfikować co to jest.



Dzidziuś motylek




Wieczorny kurs z Kluską, a gdy Klu była na próbie, my sobie zrobiliśmy pętelkę po okolicy.



Tutaj na dłużej się zatrzymaliśmy, ja latałem sobie za motylkami... wtem dokładnie między nami, jakieś 10 metrów od każdego z nas, wleciał jakiś ptak drapieżny. Najpierw wpadł w gałęzie sosny, potem zleciał na ziemię na kupkę chrustu, gdzie coś złapał i odleciał ze zdobyczą. Przez chwilę staliśmy oniemiali, a potem zaczęliśmy się zastanawiać co się stało.

No bo tak - po co wpadł w tę sosnę? Czy tam był jakiś ptak lub inny zwierz który mu uciekł na ziemię? Niby nie widzieliśmy niczego, dopóki nie miał tego w szponach, ale mogliśmy jakiegoś malucha przegapić... a jeśli nie, to co to w ogóle było?



A jeśli chodzi o motylki, to - strzępotek ruczajnik



Kolejny dyblik liniaczek



Sporo było takich maluchów, które siadając całkowicie składały skrzydełka i wyglądały jak ten poniżej,. Ten przynajmniej ma jakiś wzorek i może uda mi się go w wolnej chwili zidentyfikować, ale większość jest jakaś szaro-szara i trudno  o jakąkolwiek identyfikację. Latanie za czymś takim to zabawa dla koneserów, a jak tego jest dużo to utrudniają poszukiwania innych ciemek, bo człowiek nie wie za którą pogonić, gdy kilka lata w okolicy.



Poza tym była przeplatka atalia



A właściwie kilka, bo oto kolejna przeplatka



Nie od razu zorientowałem się, że na tej samej roślince poniżej siedzi drugi motylek




Oto on



Filmik z tymi motylkami:

A to ponownie ten ze szczytu roślinki, tylko przeleciał już gdzie indziej.




W drodze powrotnej udało się jeszcze spotkać na drodze rusałkę admirał, która jednak siadając składała skrzydełka, ale gdy zaczynała odlatywać udało mi się zobaczyć i rozpoznać wzór na wierzchu skrzydełek.



Oczywiście były też inne owady, pod obiektyw wpadła mi ta tarczówka



Poza tym kwitną jeżyny



Na kwiatach też można znaleźć jakieś robale





  • dystans 24.12 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 01:12
  • średnio 20.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Motylkowa pętelka z jaszczurem

Niedziela, 5 czerwca 2022 · dodano: 12.06.2022 | Komentarze 3

Dosyć gorąco, więc za bardzo po łąkach za motylkami nie latałem, tylko kryłem się w cieniu, albo półcieniu. Owszem jakieś motylki próbowałem uchwycić i jak podążałem za nim w jakichś zagajnikach i przez zarastające łąki, to zdarzało się że musiałem wyjść na słońce, ale zaraz potem mogłem się schłodzić w cieniu.

W jednym z miejsc postoju oparłem rower o murek, a na nim tuż obok jaszczurka. Z tego wnioskuję, że murowa... no dobra, jest to zwinka lub żyworódka, z tymi jaszczurkami jest tak że są one bardzo podobne do siebie, a poza tym każda ma sporą zmienność ubarwienia, więc jeśli nie trafię na samca w szacie godowej, nie podejmuję się dokładnej identyfikacji. Tutaj jednak stawiam na zwinkę, bo była sporawa i ogólny wzór bardziej taki jakby zwinkowaty.





Te większe jaszczurki są bardziej nieruchawe niż maluchy, toteż udało mi się nie tylko zrobić parę zdjęć, ale jeszcze jeszcze filmik z tym jaszczurem.


A teraz pora na motylki - czerwończyk uroczek, samiczka.






To też raczej czerwończyk uroczek, ale tym razem samiec.




Trafiły się jeszcze dwie ciemki - wygłoba szcawiówka



Witalnik nostrzak



Na koniec jeszcze coś z kwiatków, a konkretnie dzwonki.







  • dystans 29.28 km
  • 3.40 km terenu
  • czas 01:21
  • średnio 21.69 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Motylkowa pętelka z turem

Sobota, 4 czerwca 2022 · dodano: 09.06.2022 | Komentarze 4

Przejeżdżając przez opłotki Wiskitek spotkałem tura. W tych krzakach ta krowa autentycznie wyglądała jak tur, może bym nie zwrócił na to uwagi, gdyby nie to że Wiskitki mają tura w herbie. Może sprawili sobie taką turopodobną krowę z okazji odzyskania praw miejskich?



Dla porównania herb - prawda że identyczna?



Jeszcze parę ujęć.




Wiskitki w 2021 odzyskały prawa miejskie, a ta data 1221 nawiązuje do pierwszej wzmianki o Wiskitkach.



Na placu deczko się zdziwiłem, bo stał tam mały obelisk z herbem, a teraz jest... topór. Zdziwiło mnie to o tyle, że obelisk postawiono niedawno, ledwie kilka lat temu. Swoją drogą wolałbym tura, ale posąg tura byłby zapewne dużo, dużo droższy i z elementów herbu miasto stać widać było tylko na sam topór. Swoją drogą, jak się wjedzie do najbliższego lasu (pozostałości po Puszczy Wiskickiej), to okaże się że ten topór jest bardzo na czasie.



Glinianki w Wiskitkach.



Przy ulicy Cegielnia, to dom obok glinianek, zapewne dla pracowników nieistniejącej już cegielni.



Jeśli chodzi o motylki, to łowy nie były zbyt owocne, ale wystarczające. Najpierw było pochmurno i nie wykazywały zbytniej aktywności, a gdy zaczęło wychodzić słońce, to zrobiło się za gorąco i mi się nie chciało za nimi latać.

Dyblik liniaczek - głównym osiągnięciem było wreszcie porządne obfocenie tego motyla.






Trafił się też jakiś paśnik, ale z tego rodzaju jest kilka podobnych gatunków, zbyt podobnych jak dla mnie, więc nie wnikam dokładniej.




A ta ciemka tak się ustawiała, że miałem wątpliwości, ale to raczej wygłoba koniczynówka.




Łąka na której latay lub siedziały to motylki, była dosyć malownicza, spore fragmenty były aż fioletowe od firletki poszarpanej.




Czarny bez poznajemy po tym, że kwitnie na biało.




Żółciak siarkowy, który nadawał się do zbioru, ale jak na mój gust był zbyt blisko drogi krajowej, a ja nie zbieram grzybów przy ruchliwych szosach.







  • dystans 38.61 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 01:54
  • średnio 20.32 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Tu i tam z motylkami

Piątek, 3 czerwca 2022 · dodano: 07.06.2022 | Komentarze 5

Kilka kursów po mieście i pod miastem tu i tam... jak na takie parę kursów, wykręciło się całkiem sporo kilometrów, bo nie wracałem najkrótszą drogą, tylko naokoło wyjeżdżając za miasto i przy okazji zahaczając o jakieś łąki z motylkami.

Oto pierwszy okaz tego dnia, jakaś ćma, której póki co nie udało mi się jeszcze zidentyfikować (ale też nie miałem jakoś dużo czasu na to). Edit: Niedźwiedziówka jastrzębica





I tak latam sobie za motylkami po tej łące, podnoszę głowę i widzę że niedaleko łazi po niej bocian. Chyba go poczatkowo nie było, albo był dobrze ukryty. Tak więc, by go nie płoszyć, cofnąłem się w inną część łąki, on zresztą zrobił podobnie i tak przez jakiś czas łaziliśmy nie przeszkadzając sobie wzajemnie. Później chyba gdzieś poleciał, bo go już nie widziałem.



A tu jaszczurka z kikutem ogonka, która wygrzewała się na drodze gruntowej. Ruch co prawda na niej mały, ale czasem coś przejedzie, więc przegoniłem jaszczurkę w trawę i przepłaszałem ją aż do chwili, gdy zatrzymała się w nasłonecznionym fragmencie... może zostanie tam na dłużej i do łba jej nie przyjdzie by znów wyłazić na drogę.



Ale wracając do motylków - były też modraszki. Jednemu nie udało mi się sfocić wierzchu skrzydełek, tylko sam spód.




A drugiego (choć może to był ten sam) udało się złapać w pełni błękitu.




Był też strzępotek ruczajnik



Było ich więcej, oto kolejny - ten ma słabo zarysowane, ale jednak widoczne oczka na dolnym skrzydle.




Bielinek bytomkowiec z trochę wystrzępionymi skrzydełkami




Wygłoba szczawiówka



Dyblik liniaczek



Ten czerwończyk uroczek nieźle dostał w kość... a raczej w skrzydełka.




Również sterany czerwończyk żarek



Na koniec babka, liści nie widać więc z tej fotki nie da się stwierdzić, ale ja widziałem że lancetowata.





  • dystans 25.99 km
  • 3.30 km terenu
  • czas 01:20
  • średnio 19.49 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Podeszczowa pętelka motylkowa

Czwartek, 2 czerwca 2022 · dodano: 06.06.2022 | Komentarze 2

Po deszczach, więc łąki mokre. Poza tych początkowo pochmurno, ale potem coraz częściej zaczęło wyglądać słońce, aż w końcu wyszło na dobre i zrobiła się duchota.

Zacząłem od ciemek - plamiec nabuczak. Ten ma nieciągłą przepaskę środkową, ale i tak bardziej kompletną niż ten którego wcześniej spotkałem, a który miał szczątkową w postaci zanikających plamek.





Kolejny miał mniej wyraźnie zaznaczoną przepaskę




Wygłoba koniczynówka  z wystrzępionymi skrzydełkami, to chyba efekt ostatnich deszczy i wiatrów, bo teraz sporo motylków ma uszkodzone skrzydełka.




Poproch pylinkowiak wyjątkowo dobrze zaprezentował czułki.



I jeszcze jakaś biała dama, anonimowa ciemka.



Niezapominajki w dwóch kolorach, a jeszcze między nimi przetacznik się trafił.




Pola w makach i chabrach




I łąki w rumiankach




ET42, któremu w 2018 przywrócono oryginalne, zielone barwy.



W drodze powrotnej, gdy świeciło słońce, trafiłem jeszcze na parę motylków.

Strzępotek ruczajnik, również z uszkodzonymi skrzydełkami, ale mimo sporych ubytków w powierzchni, latał bez większych problemów.



I jeszcze na koniec pierwsza w tym roku dostojka latonia (inaczej perłowiec mniejszy).




Oprócz wierzchu udało się sfocić spód skrzydełek, co znakomicie ułatwia identyfikację. Perłowo błyszczące plamki wyjaśniają pochodzenie jednej z nazw.






  • dystans 23.24 km
  • 0.20 km terenu
  • czas 01:16
  • średnio 18.35 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Środa, 1 czerwca 2022 · dodano: 05.06.2022 | Komentarze 2

Pora zacząć czerwiec. A czym? Robalami z miasta.

Dzidzia biedronka, niestety chyba azjatycka.



I inne owady





Mały pająk, teraz ciężko stwierdzić co to za gatunek - spachacz? liściak?




Pajączkowy żłobek



A tu sakwa rowerowa wykonana z chlebaka.





  • dystans 21.06 km
  • czas 01:05
  • średnio 19.44 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Szybko na motylki

Wtorek, 31 maja 2022 · dodano: 04.06.2022 | Komentarze 3

Korzystając z tego, że nie pada i jest słonecznie, zrobiłem krótki wypad na motylki. Łąki jeszcze mokre, motylków jakoś bardzo nie dużo, ale udało się trafić na parkę modraszków. Jako że nakryłem je w trakcie aktu prokreacji, to były dosyć nieruchawe i mogłem je spokojnie obfocić... potem odleciały na chwilę (samiec machał skrzydełkami), ale zaraz wylądowały i nie były skore do kolejnych lotów, a samiec rozłożył skrzydełka.

Z lewej samiczka, a z prawej samczyk.








Było jeszcze parę motylków, ale nie udało mi się ich uchwycić.










  • dystans 44.63 km
  • czas 02:38
  • średnio 16.95 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Poniedziałkowe rundki

Poniedziałek, 30 maja 2022 · dodano: 03.06.2022 | Komentarze 10

Poniedziałek nadal muzyczny - lavinka z Kluską pojechały do Galerii Instrumentów Folkowych w Grodzisku, bo było umówione zwiedzanie z grupą znajomych dzieciaków, a wieczorem jak zwykle kurs na próbę zespołu.



Kluska zadziwiła wszystkich, wyrywała się grania na instrumentach i młotkami na podkowach dała radę zagrać "Wlazł kotek na płotek" (podkowy różnej wielkości, a więc wydające różne dźwięki, zawieszone na tej białej ramie widocznej za katarynką).



Następnie dorwała się do kalimby (zdjęcia brak), najpierw pobrzdąkała sprawdzając poszczególne dźwięki, a gdy stwierdziła "jestem gotowa", zagrała i zaśpiewała naszą piosenkę na znaną melodię:

Dżemore mio
Na kromke te
Dżemore mio
Zaraz ją zjem
Dzemo... dżemore mio
Zaraz ją zjem
Zaraaaz ją zjeeem



Ogólnie znany jest fakt, że każdy rodzic uważa swoje dziecko za najmądrzejsze, wręcz genialne... ale trzeba przyznać, że Kluska faktycznie ma dryg w tym kierunku i to że była w stanie z marszu coś tam zagrać na "egzotycznych" instrumentach, których pierwszy raz w życiu dotykała, jest jednym przejawów tych zdolności.

Innym przykładem była nauka gry na ukulele - pierwszego dnia, gdy była jeszcze w stanie złapać ograniczoną liczbę chwytów, a podane chwyty w danej piosence były za trudne, to sama sobie dobrała jakieś i nawet sensownie to brzmiało (tak samo robiła później, gdy akordy jakoś jej nie pasowały). Ja rozumiem, że doświadczeni gitarzyści są w stanie dobrać jakieś akordy do piosenki, gdy ich nie ma, lub te podane jakoś im nie pasują. Ale litości - DOŚWIADCZENI GITARZYŚCI, a nie dziecko pierwszego dnia nauki na instrumencie! Naprawdę byliśmy w szoku.



Hmmm, jakaś instalacja rurek i trąb... czy ten bojler pod sufitem, to też jakiś instrument? Na przykład taki robiący BUL BUL.





  • dystans 20.00 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 01:06
  • średnio 18.18 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Dni Międzyborowa

Niedziela, 29 maja 2022 · dodano: 02.06.2022 | Komentarze 7

To był kolejny ciężki dzień  i znów muzyczny. Kluska z The Tonacją miała tym razem występ na Dniach Międzyborowa, na festynie rodzinnym... zwykle unikamy jak możemy takich i wszelakich innych imprez (za głośno, za dużo ludzi), ale tym razem ze względu na Kluskę musieliśmy się tam pojawić.

Podjechaliśmy nieco przed planowaną godziną występu, bo dziewczyny miały mieć krótką próbę. Ale gwiazda wieczoru... a właściwie popołudnia sporo się spóźniła, więc miały regularną próbę ekstra. My w tym czasie próbowaliśmy przetrwać chowając się w szkole, albo w bardziej ustronnych zakątkach. W końcu zaczął się blok harcerski na scenie - najpierw drużyna z Międzyborowa, a potem The Tonacja. Dziewczyny miały dużą publiczność, bo po ich występie miało się odbyć losowanie loterii. A po losowaniu wszystkich momentalnie wymiotło, gdy śpiewała koleżanka Kluski z drużyny to jeszcze było trochę osób, ale do ostatniego zespołu ostali się nieliczni.




Na koniec zagrał zespół drużynowego Kluski, i był całkiem przyjemny koncert... a nawet dosyć zabawny ze względu na okoliczności. Raz, że zostali nieliczni (organizatorzy, harcerze... też zresztą współorganizujący, znajomi), a dwa że w trakcie ekipa zaczęła sprzątać i min. zabierać puste krzesła... jak lavinka poszła na chwilę po coś do rowerów, to gdy wróciła nie było jej krzesła. Dobrze że się z Kluską zorientowaliśmy i krzesło z drugiej strony zajęliśmy składając na nim nasze graty. Strach było wstać, żeby nie zabrali człowiekowi krzesła spod tyłka

Ogólnie wszyscy mieli niezły ubaw:
- Jesteście wyjątkową publicznością, nie daliście sobie zabrać krzeseł! Teraz ostatnia piosenka, bo zaraz zaczną nam rozbierać scenę.
Na co koleś z ekipy technicznej odkrzyknął:
- Scena stoi do 21-ej, możecie grać! - a było po 18-ej.
A nam udało się jeszcze bis wytupać!

Tak więc na koniec było nawet całkiem fajnie - kameralnie, pustawo, bez całego tego harmidru i w ogóle zabawnie.







  • dystans 44.72 km
  • 4.80 km terenu
  • czas 02:57
  • średnio 15.16 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Pętelka skoroświt siąpiradełkowa

Sobota, 28 maja 2022 · dodano: 01.06.2022 | Komentarze 4

Oj, to był ciężki dzień... i długi... pobudka wpół do szóstej, bo Kluska o siódmej wyjeżdżała na Festiwal do Koła (nie dookoła Koła, tylko do samego środka Koła*). Tak więc wszystkich pobudzić, strzelić po kawie, jakieś lekkie śniadanko, dopakowanie ostatnich rzeczy i w drogę na miejsce zbiórki.

A skoro już po wyprawieniu Klu byliśmy po 7-ej kilka kilometrów od domu, padać zaś miało zacząć coś w okolicach 11-ej, to postanowiliśmy zrobić sobie krótką pętelkę po okolicy, zwłaszcza że nawet słońce wyszło zza chmur.

*) Konie Koło Turka - takie coś pamiętam ze szkoły, ktoś wie o co chodzi?



Pierwszy postój zrobiliśmy sobie na łące - cała w w żółtych jaskrach i fioletowych firletkach (poszarpanych).





Nie liczyłem za bardzo na jakieś motylki - wiatr, mokra po deszczach łąka i jeszcze straszliwie rano. Stwierdziłem, że poszukam jakichś ciemek przycupniętych może pod liście, choć zbytnio nie liczyłem na sukces. A tu zdziwko - ponieważ słońce ładnie świeciło, pojawiły się polatujące motylki!

Po raz kolejny spotkanie z czerwończykiem uroczkiem.





Potem napatoczył się plamiec nabuczak






A na koniec jeszcze strzępotek ruczajnik





Znalazłem też kukułki, storczyki znaczy.




Ale w trakcie postoju przybyło chmur, więc ruszyliśmy dalej by nie zmarznąć. Było dosyć zimno, zwłaszcza przez wiatr, na słońcu było dosyć ciepło i przyjemnie, ale gdy zaszło to człowiek zaczynał marznąć. Sprawdziliśmy kontrolnie jeszcze radary, ale deszcze były dopiero pod Bydgoszczą, więc spoko.



Aż tu nagle zaczęło padać, ale wkrótce schroniliśmy się w lesie. Tych deszczy w ogóle nie było na radarach (potem sprawdziliśmy historię), ale rzeczywiście ostatnio mapy radarowe u nas gorzej pokazują sytuację - okazało się, że to przez wyłączony radar w Legionowie, niby jesteśmy jeszcze w zasięgu pozostałych, ale na skraju i o ile większe chmury deszczowe pokazują dobrze, o tyle takie mniejsze chmurki deszczowe są niewidzialne dla radarów... tutaj sobie wyobrażaliśmy, jaką geometrię mają te chmurki.

Tak czy inaczej z przerwami parę razy popadało, gdy byliśmy w lesie i odwiedziliśmy nasz szałas nad Pisią.




Mieliśmy nadzieję, że te chmury wreszcie przejdą, ale niestety gdy wyjeżdżaliśmy z jednej części lasu, to rozpadało się jakby bardziej. Nie tak żeby przebić się przez większą gęstwę liści, toteż przeczekując pod nimi zastanawialiśmy się czy jechać dalej, czy wracać... prawdę mówiąc nie bardzo uśmiechało mi się wracać asfaltem zalanym wodą (leśne dróżki wchłonęły wodę) i z chlapiącymi samochodami. Ale gdy deszcze kończyły padać, to z lewej strony zrobiło się błękitne niebo, więc postanowiliśmy ruszyć dalej w las licząc, że przez jakiś czas nie będzie padać i słusznie.



Po drodze natknąłem się na roślinkę, której nie kojarzyłem... znaczy chyba już ja widziałem, ale nazwy nie kojarzyłem, okazało się że jest to miodownik melisowaty.






Pętelka przez las zaowocowała... a raczej zakwitła póki co, jeszcze kilkoma roślinkami.

Jakiś groszek.




Pszeniec gajowy



Konwalijka dwulistna



Kozibród



By nie kusić losu, nie jeździliśmy do samej jedenastej i wróciliśmy po 10-ej. Zwłaszcza że zaczęły się pojawiać podejrzane ciemne chmury. W sumie to dało radę jeszcze pojeździć, bo rozpadało się dopiero dobrą godzinę po naszym powrocie i tak z przerwami padało przez cały dzień, więc potem już nie było sensu wychodzić na rower, można było się zdrzemnąć odsypiając dzisiejsza pobudkę.

Dopiero późnym wieczorem pojechaliśmy po Kluskę wracającą z festiwalu, ale do tej pory już się wypadało, a nawet trochę podeschło. Ostatnie kilometry, to już w zasadzie na następny dzień powinniśmy zaliczyć.


A co na festiwalu w Kole? Festiwal nazywał się "Bez Gitary Ani Rusz" i zespół w którym śpiewa Kluska startował w kategorii zespołów do lat 12.




Znowu wróciły z laurami, tym razem wyśpiewały III miejsce zdobywając Brązową Strunę. Uścisk dłoni preze... znaczy komendanta festiwalu.



Oprócz występów konkursowych, wręczenia nagród itp. był jeszcze koncert gwiazdy wieczoru, a konkretnie Roberta Kasprzyczkiego, który zagrał świetny koncert, Kluska była zachwycona. Ogólnie Robert zagrał chyba wszystkie najbardziej znane kawałki i nie gwiazdorzył  w stylu "o nie, tylko nie ta piosenka, mam już jej dosyć bo wszyscy chcą żebym grał tylko ją:... Poza tym prowadził koncert na wesoło i nie tylko Kluska, ale i my (oglądając online) się ubawiliśmy po pachy.

Dziewczyny z zespołu kolejno wymiękały  (nic dziwnego, były już 13 godzin na nogach) i Kluska jako jedyna dotrwała do końca (nasza krew!). Szkoda by było takiego fajnego koncertu, a siedzenia wygodne i w czasie jakiegoś smętnego kawałka można się było zdrzemnąć.