teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 114878.10 km z czego 16730.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.99 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 77.19 km
  • 5.30 km terenu
  • czas 04:14
  • średnio 18.23 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Ostatni dzień złotej jesieni (do biblioteki)

Poniedziałek, 11 października 2021 · dodano: 29.10.2021 | Komentarze 8

Ostatni ciepły i pogodny dzień, o ile w poprzednich dniach niebo było bezchmurne, to teraz już się pojawiły jakieś strzępki chmur, a na horyzoncie widać było zbliżającą się ścianę chmur.
 




Krótki postój, mostek na Pisi Tucznej i robale na nim.



Pajączek jak mróweczka - zarówno wielkością jak i kształtem (sprawa się rypła, gdy policzyłem nogi).



Uuuu! Uuuu! Jestem wielki, straszny pająk!




Jedź ostrożnie - futrzak na drodze!





W drodze powrotnej z biblioteki już wyraźnie było widać nadchodzące chmury (nim dotarłem do domu, zdążyły zakryć Słońce).




Jesienne klimaty





  • dystans 17.11 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 01:28
  • średnio 11.67 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na zbiórkę kulinarną i do lasu

Niedziela, 10 października 2021 · dodano: 28.10.2021 | Komentarze 14

Kluskę podrzuciliśmy do lasu na zbiórkę, a sami dalej w las.





Tradycyjny pajączek



Uuuu! Uwaga na krwiożercze rękawiczki!



Mikrodżungla





W środku mikrodżungli wyrasta mikrowulkan, wkrótce erupcja.



Żuczek alpinista - zdobywca purchawki!



Było też symboliczne grzybobranie, ale z grzybami było krucho. Znalazłem (od lewej) robaczywego zajączka, maślaka, czubajkę i podgrzybka.



A co do zbiórki, to była kulinarna, gdzie zastępy rywalizowały o Złotą Menachę (nagrodę przechodnią). Kluska była zadowolona, bo to jej zastęp zdobył nagrodę. Tematem przewodnim była kuchnia śląska - dziewczyny przygotowały posiłek, na który składały się:

- szałot - taka sałatka z ziemniaków , boczku, kiszonych ogórków, cebuli i mnóstwem pieprzu (którego Wełna dodała od serca),
- ajerkuchy - plastry jabłek obtoczone w cieście naleśnikowym (posypane cukrem pudrem)
- kawa z czekoladą - czekolada w kostkach, a kawa bardzo mocna... mniej więcej taka:



Z innych potraw, to były ziemniaki ze śledzikiem i ogóreczkiem (kiszonym), czy wodzionka.

Smaka nam narobili tą zbiórką, toteż w tygodniu zrobiliśmy sobie śluski kląskie (których na zbiórce nie było). Kluska lepiła nie tylko kluski śląskie, ale też minki śląskie, ryjki śląskie i inne takie.






  • dystans 51.47 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 03:17
  • średnio 15.68 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Pod Jeruzal

Piątek, 8 października 2021 · dodano: 27.10.2021 | Komentarze 5

Wypad z Kluską na warsztaty w Wólce Jeruzalskiej.

Jeśli chodzi o robale, to główną atrakcją była dorodna samica krzyżaka łąkowego, toteż miała całą sesję zdjęciową. W ogóle sytuacja była zabawna, bo jak w szafie znaleźli pająka to reakcja była następująca : "Aaa pająk!" (dziewczyny), albo "O, pająk" (chłopaki)... ale z daleka. A Klska "O, jaki słodki pajączek" i bach go na ręce... dzieciaki były w szoku "Ojej, ona bierze pająka do ręki!" (dziewczyny i chłopaki).





Tutaj zaczyna pleść sieć na bluzie Kluski.



Po sesji zdjęciowej przenieśliśmy ją na krzaczek.




Jeśli chodzi o robale, to po drodze zdjęta z szosy gąsieniczka.




- Kuku! Kuku!
- Zdurniałaś zupełnie? Jesteś kukurydzą, a nie kukułką.
- To jak mam robić?
- Szszu, szszu!
-  To powinnyśmy się nazywać szuszurydzą, żeby nie wprowadzać w błąd!



Jako że mieliśmy trochę czasu wolnego, to trochę posiedzieliśmy na słoneczku z kawką, trochę połaziliśmy po wzgórzu Wysoczyzny Rawskiej przez las i pola aronii, a potem już trzeba było wracać do domu.










  • dystans 26.70 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 01:29
  • średnio 18.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Niedziela, 3 października 2021 · dodano: 25.10.2021 | Komentarze 4

Jesień, kasztanowce kwitną



Da się nawet zrobić zdjęcie, tak żeby jednocześnie w kadrze były kwiaty i kasztan.



Pajączek z siłowni plenerowej... już sobie wyobrażam jak by wyglądały urządzenia dla ćwiczeń dla pająków i jego ośmiu nóg... a jakby doliczyć do tego jeszcze nogogłaszczki.






  • dystans 5.72 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 00:36
  • średnio 9.53 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jesiennie do parku

Sobota, 2 października 2021 · dodano: 24.10.2021 | Komentarze 6

Początek października - coraz bardziej jesiennie




Ale jednocześnie nadal dosyć zielono.




Jesienny pluskwiaczek




Słoneczna gąsieniczka






  • dystans 21.63 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 01:50
  • średnio 11.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po Lesie Bielańskim

Piątek, 1 października 2021 · dodano: 22.10.2021 | Komentarze 4

Ufff, zdążyłem ze wrzuceniem pierwszej październikowej wycieczki na bikestatsa, nim skończył się październik.

Wypad do Warszawy, a konkretnie do Lasu Bielańskiego na warsztaty. Przejeżdżając przez Lasek Lindego mieliśmy zabawną przygodę, bo w pewnym momencie zauważyliśmy łosia... jak się jedzie rowerem i nagle z boku zobaczy taką sylwetkę, to można pomysleć przez chwilę że to prawdziwy. A Kluska nawet bała się, że się zderzymy (bo wyglądał jakby wychodził nam z prawej strony wprost pod koła).



A warsztaty okazały się w zasadzie zwykła wycieczką po lesie z przewodnikiem (mniej więcej na poziomie - drogie dzieci, to jest las). Kluskę bardziej interesowało się wspinanie na barierki mostku, oraz wbieganie na górkę.



Tak więc szybko się odłączyliśmy i zrobiliśmy własną traskę po lesie. Warsztaty miały trwać godzinę, a my spędziliśmy w lesie trzy godziny.

Ruinki, zdaje się że koszar.



Brama do lasu



A tu coś żarło liście.




Postój na kawę na sympatycznej miejscówce piknikowej. Słonko świeci i było przyjemnie, w ogóle pogoda dopisała.



Taki mini labirynt




Kluska musiała wleźć na wszystkie zwierzaki, zaczęliśmy od tych średniego kalibru




Potem przyszła pora na największe wyzwanie, czyli na łosia



A potem na maluchy (nawet zajączka nie oszczędziła).




Udało się nawet wejść na sowę.. a właściwie do sowy.



Były też żywe zwierzaki, nie tylko drewniane... ale te były za małe, by je dosiąść.




Dalej w drogę. Te schody Klu pokonała kilka, albo nawet kilkanaście razy biegiem i/lub skokami w górę i w dół.



Było też skrzykowanie, tutaj nawet było coś w rodzaju stoliku na logowpisy.




A tu logbook innej skrzynki później, tym razem ja się wpisywałem, bo mieliśmy wpisywać się po kolei.



Dawny klasztor, obecnie UKSW.



Pomnik - Statua Kluski (hasło" "Żywią y Bronią").



Proszę wycieczki, idziemy dalej.



Tak dla sportu zmierzyliśmy obwód jednego z licznych tutaj okazałych dębów (405cm obwodu w pierśnicy).



Nawet żołędzie miał okazałe.



Szwarc-grzybki.





Zejście do kolektora ściekowego.



Przynajmniej oficjalnie, bo tak naprawdę jest to tajne wejście do Krainy Deszczowców.



Nie tylko rosnące drzewa są atrakcją tego lasu.








Jedna z licznych mogił z warszawskich i podwarszawskich lasów.




Kolejne ruinki.



Tylne wejście na AWF. lavinka twierdzi, że regularnie furtka ta była zaspawywana (sąsiednia była nadal zaspawana), a potem w czynie społecznym otwierana... albo wreszcie dali sobie z tym spokój, albo mieliśmy farta trafić tu w dobrym momencie



Dziewczynka ze skakanką.
- Ej, pożycz no tej skakanki.



Kluska przy tej samej rzeźbie kilka lat temu.



A tu z rzeźbą w Radziejowicach (mniejszą i w innym materiale). W ogóle nazwa tej rzeźby to właściwie "Skakanka", ale ta w Radziejowicach skakanki nie ma.Jest jeszcze co najmniej trzecia rzeźba w muzeum w Białymstoku, a może jeszcze gdzieś jest jakaś?

W ogóle któraś "Skakanka" była sportową nagrodą przechodnią w międzywojniu, któraś stała na transatlantyku "Piłsudski" (może ta sama, jak przestała być nagrodą). lavinka kiedyś ruszyła w blogową podróż tropem dziewczynek i skakanek  - o tu w tym wpisie.



Wracając mieliśmy ciut więcej czasu, więc oswoiliśmy jeszcze tego pierwszego łosia z Lasku Lindego.






  • dystans 50.23 km
  • 15.40 km terenu
  • czas 03:13
  • średnio 15.62 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Takie se grzybobranko

Środa, 29 września 2021 · dodano: 16.10.2021 | Komentarze 6

- 125 kurek
- 18 opieniek
- 16 podgrzybków
- 13 czubajek
- 9 kolczaków obłączastych
- 4 kozaki
- 2 maślaki żółte
- 1 maślak zwyczajny
- 2 kanie

Początek grzybobrania słaby, pierwszymi grzybami nadającymi się do zbioru były opieńki ciemne. Zwykle nie zbieram, ale teraz się skusiłem, bo grzybobranie nie zapowiadało się jakoś super. Poszły do marynowania i wyszedł jeden słoiczek.






Później trafiałem wyłącznie na takie wyrośnięte.



Potem udało się co nieco pozbierać, ale spoy odsetek grzybów był robaczywy. Były więc kozaki.




Maślaki zwyczajne prawie wszystkie robaczywe



Trafiły się też jakieś maślaki żółte



Wszystkie maślaki pstre zarobaczywione



Z tego wszystkiego zacząłem zbierać łebki czubajek (rozwinięte są kruche i łamią się w transporcie).



Skusiłem się też na kolczaki obłączaste, było ich nawet więcej, ale tych starszych nie zbierałem.




Najbardziej byłem zadowolony z kurek, bo tych trochę się trafiło.



Były nawet dwie nieduże kanie



Odwiedziłem kilka miejscówek podgrzybkowych, ale z nimi było słabo. Większość była stara, zmurszała, zapleśniała i zarobaczywiała. Małych łebków w ogóle nie było, trochę średniaczków. Ostatecznie udało się zebrać kilkanaście.




Zbiór nie był jakiś obfity, ale duszonych grzybków było na kilka dni, podobnie z kurkami.

Innych grzybów też już w lesie jakoś dużo nie było. Oto gołąbki.




I mix różnych grzybków dla urozmaiczenia wpisu.









Jedna z ostatnich jagódek.



Gąsieniczka, z tych co ostatnio w lesie często spotykam.




I jeszcze takie... być może to młode egzemplarze tych z powyższych zdjęć.







  • dystans 64.53 km
  • 4.30 km terenu
  • czas 03:33
  • średnio 18.18 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka biblioteczna

Poniedziałek, 27 września 2021 · dodano: 13.10.2021 | Komentarze 9

Jesiony zaczęły jesiennieć



Tradycyjny postój - na mostku nad Pisią Tuczną. Miejsce to lubią pajączki. Tutaj jakiś bokochód, prawdopodobnie bokochód pospolity.




Trafił się też pluskwiaczek, który wygląda mi na tarczówkę rudonoga.





Stosik książek z biblioteki głównej w Grodzisku, jeszcze do tego dołożyłem kilka z Pawilonu Kultury i z biblioteki we Mszczonowie.



Komiks z serii o naukowcach




Wcześniej z tej serii czytaliśmy ten o Darwinie i nie możemy się doczekać kolejnych.



Taki mały bały dupelek* się przyplątał do mnie w czasie postoju w parku. Chyba miał ochotę na moją kawkę, albo kanapkę i nie reagował na wołania pani.

*) - dobra, to nie pudel tylko inna rasa, ale takie małe, białe i włochate typu froterka to dla mnie dupelek.



A teraz kierunek Mszczonów




Dzień ciepły i słoneczny, to sporo towarzystwa pałętało się po asfaltach. W większości po prostu starałem się je omijać, ale jak jechałem w kierunku Mszczonowa i się wlokłem pod wiatr i pod górkę, to parę razy się zatrzymałem (nie musiałem wtedy za bardzo zawracać) by ewakuować delikwenta z drogi i przy okazji strzelić fotkę.

O, tę gąsienicę znam doskonale, bo często spotykam w lasach będąc na jagodach lub grzybach.





Kolejna włochata gąsienica





A to młoda oleica.
Edit: wygląda na to, że jest to oleica pstra i ciężko stwierdzić płeć, bo u tego gatunku nie występuje dymorfizm płciowy w budowie czułków.








  • dystans 6.98 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 00:40
  • średnio 10.47 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na zimowity i kasztany

Niedziela, 26 września 2021 · dodano: 06.10.2021 | Komentarze 3

Jako że w parku zakwitły zimowity jesienne, to wybraliśmy się tam je obejrzeć.




Mieliśmy ze sobą literaturę fachową.




Kluska zaczyna każdy dzień od przeczytania jakiejś książeczki - są to książeczki dużo poniżej jej możliwości czytelniczych, ale obecne książeczki dla dzieci są naprawdę świetne, zresztą nie trzeba zaraz czytać tylko cegieł po 100, 200 stron... miło zacząć poranek książeczką, której przeczytanie zajmie 5 czy 15 minut.  Tak samo mimo to, że Klu sama czyta, to nie znaczy że my jej już nie czytamy. Owszem, czytamy mniej, ale to i owo jej poczytamy, jest to zawsze jakaś forma wspólnego, rodzinnego spędzania czasu.

Ale do rzeczy - w dzisiejszej porannej książeczce, którą wylosowaliśmy zupełnie przypadkowo, na wewnętrznej stronie okładki też był zimowit!




Robi się jesiennie.



Pojechaliśmy jeszcze na kasztany. Kasztanowce mamy też pod domem, ale tam są młode drzewka, a w tym roku zaowocowały bardzo małymi kasztanami... też są fajne, ale pojechaliśmy pod jakiegoś starego kasztanowca, gdzie i kasztany są słusznych rozmiarów (choć tam też nie były jakieś gigantyczne, raczej średniaczki, ale za to dużo podwójnych, potrójnych, a nawet kilka poczwórnych).




A oto kasztanowe zwierzaczki







  • dystans 20.17 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 01:33
  • średnio 13.01 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ognisko na Zwierzyńcu

Piątek, 24 września 2021 · dodano: 04.10.2021 | Komentarze 9

Jechaliśmy na ognisko pod Skierniewice, toteż najpierw do Skier pociągiem, a potem z opony.

Ostatnio nawet mieliśmy pomysł, żeby pojechać z Kluską do Skierniewic na czołg, ale odłożyliśmy to na później by upiec dwie kiełbaski na jednym ognisku.



A tak było kilka lat wcześniej



Ale po kolei - pociągiem jechała z nami Offca i jej najlepszy przyjaciel Pipek (bardzo nas cieszy, że wobec współczesnej obfitości, czy wręcz zalewu plastikowych zabawek, Kluska umie się cieszyć własnoręcznie zrobioną zabawką z odpiłowanego kawałka drewna, gwoździ i pinezek).



To chyba pierwsza podróż kolejowa Pipka, toteż przez większość drogi podziwiał widoki za oknem (z wyjątkiem fragmentów zaekranowanych).



Oto nasz pociąg



Dworzec w Skierniewicach. Dla mnie był on odkryciem kilkanaście lat temu, bo od 1980 do 2003 był w remoncie i w Skierniewicach kojarzyłem tylko dworzec tymczasowy... a jak oddali go z powrotem do użytku, to było wielkie WOW!




Stara wiata peronowa




Wnętrza




Bardzo ciekawe są socrealistyczne sgrafitta. Oczywiście trafili się jacyś idioci, którzy chcieli je ostatnio zniszczyć... przepraszam, zdekomunizować, ale na szczęście póki co przetrwały.





Ostatnio jest moda na oklejanie pociągów, czy lokomotyw, trafił się też Griffin oklejony dla uczczenia stulecie Powstania Śląskiego... ale oklejony nie po całości, tylko fragmentarycznie, jakby ktoś baner powiesił.




W peronach stoi Impuls w barwach ŁKA do Łowicza (albo i Kutna).



Po opuszczeniu dworca jedziemy na wspomniany czołg. Też były pomysły, by czołg usunąć, ale ostatecznie skończyło się na usunięciu tablicy pamiątkowej, a czołg ocalał i możemy sobie na nim zrobić zdjęcie.





Na asfalcie przy czołgu.




Jedziemy za Skierniewice, na miejsce ogniskowe w Lesie Zwierzynieckim. Przez las jest dobra, asfaltowa ddr-ka, ciekawy jest fragment przez jeziorka, gdzie szosa leci groblą, a ddr-ka pomostem. Na środku jest wiatka z ławkami, ale niestety centralnie przed nią jest wbita w dno jeziorka tabliczka "zakaz kąpieli", która psuje najlepsze kadry.





Skręcamy w las, a tam...




Docieramy na ognisko zorganizowane dla dzieci z edukacji domowej i ich rodziców, dzieciaki szaleją sobie dookoła, włażą na wszystko co się da, za to my ma spokój i możemy sobie spokojnie posiedzieć przy ognisku i pogadać.



Wyskoczyłem do szkółki, gdzie rośnie sosna tolkienowska o imieniu Meliana. Jest to sosna wyhodowana z nasion sosny czarnej z ogrodu botanicznego w Oxfordzie, ponoć ulubionego drzewa Tolkiena. Szyszki zebrali fani w 2008 roku (sosny obecnie już nie ma, bo się odłamały konary i w końcu została ścięta), a w tej szkółce zostało wyhodowanych z nich siedem sosenek. Jedna została posadzona tutaj, a gdzie inne to nie wiem... wyguglałem, że kilka jest chyba gdzieś w rejonie Katowic i Sosnowca.

Nie byłem stuprocentowo pewien, czy to Meliana, bo tabliczki ustawionej po nadaniu jej imienia już nie ma. Ale porównując ze zdjęciami dostępnymi w necie, tak na 95% mogę stwierdzić, że to ona.




Nie mogło się obyć bez robali






Po ognisku wracamy do Skierniewic - najpierw na czołg, potem na plac zabaw w parku, potem znów na czołg i na dworzec.




Byliśmy tu ostatnio ładne parę lat temu, gdy trzeba było Kluski pilnować, by się z tych drabinek i sieci nie spi... nie spadła. Teraz śmiga aż miło.




Bardzo klimatyczna ławeczka, akurat by obalić w tym winie jakieś winko.



Jakoś mniej teraz w parku tych ławek dookoła drzew. Nie ma już dwóch na placu zabaw, mysleliśmy że w ogóle zniknęły z parku, ale potem ze dwie dostrzegliśmy.



A pod dworcem zaczyna się szlak Jabolka... eee, Jabłcusia.




A oto i sam Pan Jabolek... znaczy Jabłcuś.



Ma na kapeluszu autostopowicza... no, jabolkostopowicza.



No i dworzec - peron oświetlony przez opadające Słońce.



Jedziemy pociągiem przyspieszonym. Mogliśmy jechać wcześniejszym, ale poczekaliśmy na następny, bo jedzie szybciej... tak więc czekaliśmy pół godziny, by zaoszczędzić sześć minut na jeździe. A na serio, to po to by pojechać piętrusem. Ja zostałem na dole z rowerami, a Klu z lavinka obowiązkowo podrałowały na górę.  Też lubiłem jeździć piętrusami i też oczywiście na górze, tylko baaardzo rzadko miałem okazję nimi jeździć.



Na pięterku



A oto piętrus (typu puszh-pull) w Żyrardowie. Sesja zdjęciowa gdy odjeżdżał - jest lokomotywa, wagony środkowe i wagon sterowniczy.