teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 120298.80 km z czego 17880.05 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.08 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 74.30 km
  • 15.00 km terenu
  • czas 03:49
  • średnio 19.47 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Poranna rundka przedupalno-upalna

Czwartek, 24 lipca 2025 · dodano: 03.08.2025 | Komentarze 1

Poranek bardzo przyjemny, chmury i w ogóle... aż się skusiłem na wydłużenie trasy, choć rozum podpowiadał że będę tego żałował. I co? Rzeczywiście pod koniec żałowałem, bo było coraz więcej słońca i robiło się skwarnie. Trochę się zmasakrowałem, bo jak na te temperatury dystans był za duży, a ja jestem zimnolubny i gorąco słabo znoszę.

Gąsieniczka w pełnym galopie, a konkretnie zmrocznik gładysz.



Widok z lotu pciółki



Stooop! Rowerzysta przed nami... wciągnąć głowę i nawrót!



Tak zasuwała, że ddr-kę by zaraz sama pokonała, ale dalej była szosa, więc ją cofnąłem w krzaki.



Przetacznik, zdaje się, że długolistny



I jeszcze prawdziwek spotkany tuż przy postawionym rowerze, w miejscu gdzie się zazwyczaj na chwilę zatrzymuję - ostatni las przed miastem, ewentualnie pierwszy las za miastem, min. po to by się poinhalować leśnym powietrzem, zwłaszcza w sezonie grzewczym.





  • dystans 55.90 km
  • 14.50 km terenu
  • czas 02:53
  • średnio 19.39 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Grzyboresans przeddeszczowy

Środa, 23 lipca 2025 · dodano: 03.08.2025 | Komentarze 1

Bo przedupalny to tylko na dojeździe do lasu i trochę w lesie... chociaż cień zasadniczo chronił przed najgorszym upałem. Nim ruszyłem w drogę powrotną, na szczęście przyszły chmury, tak więc powrót miałem z wiatrem i chmurami, na co prawdę mówiąc po cichu liczyłem. Chmury deszczowe co prawda czyhały po bokach i czaiły się za mną, ale zdążyłem nim lunęło.

Grzybowy rekonesans - szukałem następujących grzybów:
- kanie - sprawdzałem, czy oprócz łąkowych pojawiły się też leśne kanie, owszem ale niedużo - zebrałem 7 sztuk, ale było dwa razy tyle, tylko robaczywe;
- kurki - prawdę mówiąc, trochę na nie liczyłem, ale nawet śladu nie było, więc w najbliższym czasie nie ma co na nie liczyć;
- prawdziwki - znalazłem trzy... ale wszystkie kompletnie robaczywe, ale tego mniej więcej się spodziewałem, latem gdy jest gorąco, stopień zarobaczywienia prawdziwków często sięga 90-100%;
- żółciak siarkowy - nie tyle miałem nadzieję go znaleźć, co byłem ciekaw, czy się pojawi;
- inne grzyby - był jeden robaczywy kozak i jeden gołąbek z tych jadalnych... ale nawet nie zatrzymałem się by sprawdzić, bo to w drodze powrotnej, a na co mi jeden grzyb, zresztą i tak pewnie robaczywy.



A jeśli chodzi o robale, to nie tylko te w grzybach się trafiły - oto kruszczyca złotawka lub kwietnica różówka, bo oba chrząszcze są bardzo do siebie podobne.



Te chrząszcze są zazwyczaj połyskliwie zielone, ale trafiają się osobniki o nieco innej kolorystyce, jak ten ze zdjęć, który na odcienie złoto-brązowe, przy czym odcień zmienia się w zależności od kąta padania światła.




A tu już klasycznie zielony osobnik.




Na jednej z sąsiednich baldach trafiła się strangalia wysmukła




Ale niektóre były oblepione innymi chrząszczami - te brązowe to chyba z gatunku rytel pospolity, plus jeszcze jakiś drobiazg z kolorze czarnym.




Drogę przebiegł mi biegacz skórzasty




A jaskółki przygrywały mi na pięciolinii



Macierzanka piaskowa



No dobra, wyjazd grzybowy, to może w końcu przejdę do grzybów.

Zacznę od jedynych, które zebrałem, czyli od kani.



A teraz przejdę do tych, których nie zebrałem, czyli do kani... no robaczywa była.



Prawdziwki robaczywki, nawet ten łepek był w środku plątaniną tuneli.




Jeszcze taki o:



Powrót - sytuacja mocno niepewna, gdzieniegdzie nawet pada.




Dwa kilometry od domu, chmury siedzą mi na plecach, więc grzeję ile wlezie, bo nie wiem czy będzie z tego deszcz, czy nie. Dotarłem na sucho.





  • dystans 40.10 km
  • 7.50 km terenu
  • czas 02:07
  • średnio 18.94 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pochmurno-mżawkowa pętelka przedupalna

Wtorek, 22 lipca 2025 · dodano: 01.08.2025 | Komentarze 4

Poranna pętelka, a tytuł wyjaśnia chyba wszystko, jeśli chodzi o warunki pogodowe.

Gdy dojeżdżałem do domu, za mną jechała szczekaczka i napierdalała na pół osiedla: "Monster Sraki! Zapewniamy ekscytujące pierdzenie, ogłuszający hałas i unikalny smród spalin!"... czy jakoś tak. Na taki pokaz wysyła się chyba za karę niegrzecznych dorosłych.

A z przyjemniejszych rzeczy - chaber łąkowy. Fioletowy, bo to nie bławatek. żeby był niebieski.



Z chabrem mam zawsze problem przez jakie "H" się go pisze... wynika to z tego. że miałem wykładowcę o nazwisku Haber, a ponadto był też niemiecki chemik Fritz Haber, który był związany z prosdukcją i stosowanie gazów bojowych w czasie I wojny - zresztą osobiście nadzorował pierwsze ataki gazowe, zarówno pod Ypres jak i pod Bolimowem.



Pluskwiaczek



Jeszcze spotkanie z dorodnym zaskrońcem, którego przegoniłem z asfaltu "Sorry stary, idź się wygrzewać gdzie indziej".







  • dystans 40.80 km
  • 8.50 km terenu
  • czas 02:06
  • średnio 19.43 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Odwrócony harem pani Tygrzyk

Poniedziałek, 21 lipca 2025 · dodano: 31.07.2025 | Komentarze 3

Poranna pętelka przedkoszmarna... ale ten lipiec nie jest taki zły jak poprzedni i przedpoprzedni, koszmarne upały się zdarzają, ale trwają dzień-dwa, a nie tydzień-dwa.

Odwrócony harem pani Tygrzyk, czyli dama w paski i trzech amantów. Komedia w jednym akcie.



Amant nr 1: komplementuje misterną pajęczynę pani Tygrzyk, zwłaszcza jej wizytówkę, czyli zygzakowate stabilimentum... nawet jeżeli trochę krzywo jej wyszło.




Amant nr 2: siedzi spokojnie i obmyśla ciętą ripostę, oraz błyskotliwy komplement. Najlepiej żeby oba w tym samym zdaniu - dwie muchy na jednej pajęczynie.



Amant nr 3: nie próżnuje, próbuje zaskoczyć panią Tygrzyk od tyłu. A fe! Nieładnie!



Kwitnący zalew i ślady na wodzie po przepłynięciu kaczek (te bardziej krzywe linie, bo te bardziej proste, to cienie barierek i latarni).



Nie padało... ale była rosa.




Tak jak dzień wcześniej - bylica. Ale nie piołun, tym razem pospolita.



Jeszcze jakiś kwiatek





  • dystans 48.60 km
  • 12.00 km terenu
  • czas 02:33
  • średnio 19.06 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Przymglona rundka przedupalna

Niedziela, 20 lipca 2025 · dodano: 31.07.2025 | Komentarze 6

Gdy rano wstałem, miło się zdziwiłem widząc za oknem mgłę. Szybko się więc zebrałem (nawet kawy do końca nie dopiłem) i czym prędzej ruszyłem w mleko nim się rozpłynie. Spodziewałem się, że za miastem jest gęstsza, ale mocno się zdziwiłem gdy szybko zgęstniała nim jeszcze z miasta wyjechałem... po czym przetarłem okulary i się rozjaśniło. Musiałem je przecierać co kilkaset metrów, żeby zachować ostrość widzenia, dopiero gdy wjechałem do lasu mogłem wyłączyć wycieraczki.

Mgła stopniowo rzedła i się podnosiła, aż w końcu się podniosła zupełnie, za to przez jakiś czas pojawiła się mżawka, ale wkrótce też przeszła. Chmury nadal były szczelne, ale to był znak, że pora wracać, bo w końcu przecież wyjdzie słońce (tak straszyły prognozy) i zrobi się skwar. Pewnie mogłem jeszcze trochę się pokręcić, bo słońca jeszcze przez jakiś czas nie było, ale za to do końca jazdy miałem przed nim ochronę i była to rzadka w pełni przedupalna rundka - bo zwykle to pod koniec już się robi gorąco i skwarnie, zwłaszcza jeśli lampa jest od samego rana.

Trochę żałowałem, że nie wybrałem się na jagody, bo było bardzo przyjemnie... ale potem słońce w końcu wyszło i... przestałem żałować.




Jeśli chodzi o mgłę, to będąc w rejonie glinianek pod Wiskitkami, chciałem zrobić im  klimatyczne im zdjęcie w mleku... ale to była niedziela, jak zobaczyłem ile nawaliło wędkarzy, to odpuściłem, żeby złapać w miarę dobry kadr, to musiałbym się przepychać do brzegu między samochodami, ludźmi, wędkami i innym badziewiem. Za to jak dojechałem nad bajorko w lesie (niespecjalnie, tak jakoś wyszło). to nikogo nie było... po wędkarzach zostały śmieci, na szczęście niedużo, to sprzątnąłem.




I jeszcze dzwonek się trafił




Nad zalewem też byli, ale o dziwo nie tak dużo. Jak zrobiłem króciutki stopik, to w krzakach przy schodkach wypatrzyłem żyłkę (przypomniało mi się jak jedna taka nawinęła mi się na napęd)... kilka metrów od kosza na śmieci!  Oczywiście przemieściłem ją o te kilka metrów, ja mam ręce, nogi i głowę w porządku, więc nie był to wysiłek przekraczający moje możliwości, przynajmniej żaden zwierzak, ani rowerzysta się w nią nie zaplącze.



Jeszcze kątem oka zauważyłem znajomą nazwę w krzakach... trochę się zasmuciłem, że rowerzyści też robią tu syf, ale okazało się, że to pokrowiec na wędkę (chyba).



Dwie fotki znad zalewu - jednak gdy jechałem "w te", a druga gdy jechałem "we wte".




Widoczek z drugiej strony na nabrzeże na którym zrobiłem powyższe fotki.



Pajęczyny na mostku przy ujściu Pisi do zalewu.








Pod Wręczą też mnóstwo wędkarzy, ale tam teren jest na tyle duży, że w mniej uczęszczanych miejscach dało się cyknąć jakąś fotkę nie przepychając się do brzegu (tylko trzeba było uważać, by nie potknąć się o wszechobecne śmieci - tak, to tu się zaplątałem kiedyś w żyłkę) i nie trzeba nawet było retuszować ludzi i samochodów.





Bylica piołun... ale nie skusiłem się, ani absyntu, ani żołądkowej gorzkiej, ani nawet wermutu pędzić nie zamierzam.



Ale na kanie się skusiłem.




Jeszcze mgliste widoczki z trasy







  • dystans 61.80 km
  • 9.90 km terenu
  • czas 03:11
  • średnio 19.41 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kanie, purchawki, robale, kwiatki

Sobota, 19 lipca 2025 · dodano: 30.07.2025 | Komentarze 2

Deszcze były prognozowane przez cały dzień... znaczy za każdym przeliczeniem ICMu o innej porze - a to popołudniu, a to rano, a to w południe i wieczorem... Wcześnie rano rzeczywiście padało i wyruszyłem, gdy chmury sobie poszły. Na mokro, ale szybko wysychało, bo deszcz nie był intensywny, za to były chmury i przyjemna temperatura.

Gdy wróciłem i okazało się, że następna fala deszczy albo się wypadała, albo przeszła bokiem i nim kolejne dotrą to jeszcze sporo czasu, to wyskoczyłem na kolejną rundkę poszukać kolejnych kań, ale w pewnym momencie słońce zaczęło wychodzić i momentalnie robił się skwar... co prawda zaraz znów zachodziło, ale potem wyglądało przez jakąś dziurę, znów się chowało i tak w koło Macieju. W końcu miałem dość, stwierdziłem, że starczy tego dobrego i pojechałem do domu.

Ostatecznie skończyło się na tych porannych deszczach, ale był moment że padało na północ od nas i na południe i na wschód i na zachód, a wszystko w odległości kilkudziesięciu kilometrów... tylko u nas na sucho.


Robal dnia, to kózka* tryk klonowiec na różowym krwawniku.

*) tak się potocznie mówi wśród robalofilii i chrząszczach z rodziny kózkowatych




Krwawniki były w różnych odcieniach różu (choć klasyczny białe też na tej łace rosły).



Pasikonik jakiś na minimalnie zaróżowionych krwawniku.



A barciel pszczołowiec na oście




Rzadko można trafić taki różowy oset czy ostrożeń.



Macierzanka



Grzybstats:
- 16 kań

Deszcze wreszcie przyniosły grzybowe efekty i pojawiły się kanie. Było ich więcej, ale jakieś 40% robaczywe.


\

Jeszcze purchawek było sporo, zarówno tych większych



Jak i tych mniejszych






  • dystans 47.40 km
  • 19.60 km terenu
  • czas 02:26
  • średnio 19.48 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Deszcz czy upał?

Piątek, 18 lipca 2025 · dodano: 29.07.2025 | Komentarze 3

Prognozy były dwuznaczne - albo będzie gorąco, albo deszcz (choć może nie jakiś ulewny). Licząc na jakąś pośrednią pogodę wyskoczyłem na jagody. Ostatecznie nie padało i zrobiło się gorąco, ale na szczęście od czasu do czas chmury łagodziły skwar, toteż nie było aż tak źle jak mogło być... ale i tak za gorąco. Ale co zrobić, jakbym czekał na sprzyjającą pogodę, to bym musiał się obejść smakiem, bo bym w ogóle się nie mógł wybrać na jagody.

Larwa odorka (może odorek zieleniak, a może jednobarwek).





Chyba jakiś nalistnik



I jeszcze taki pajączek z kokonem jajowym




Być może baldurek pręgowany, ale głowy nie dam, bo zaraz odleciał i tylko taką fotkę udało się strzelić.



Za to przyleciał taki chrząszcz i usiadł... mi na głowie. Ale ciężko by tam zrobić zdjęcie, to go przeniosłem w inne miejsce.




Omięk powolny



Dostojka malinowiec vel perłowiec malinowiec vel perłowiec królewicz.

samiczka




samczyk



A tu razem



Krwawnikowa łąka (załapał się też jakiś omomiłek, cy cuś).



Po deszczach zaczęły wyskakiwać kanie



Jeszcze takie grzybki były



Robale, grzyby, kwiatki... a gdzie jagody? Żeby nie było, że ściemniam z tym wypadem na jagody - oto one w postaci trzeciego śniadania. Od lewej:
- Kanapka z twarogiem jagodowym i jagodami,
- Bubble Berry Coffee
- Kanapka z dżemem jagodowym i jagodami.





  • dystans 51.10 km
  • 11.50 km terenu
  • czas 02:38
  • średnio 19.41 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka przedupalno-nieprzeddeszczowa

Czwartek, 17 lipca 2025 · dodano: 28.07.2025 | Komentarze 1

Najpierw miał być upał, apotem ulewy... upał to rzeczywiście był, ale deszcze nie doszły, najbliższe zatrzymały się jakieś dwadzieścia kilometrów od nas, ale przynajmniej chmury przyszły dla ochłody. Rzut okiem na radary - za Mszczonowem jest kilka komórek, leje solidnie, ale  praktycznie stoją... ledwie pełzną w naszym kierunku. Postanowiłem skorzystać z okazji i zaryzykowałem jeszcze szybki wypad do sklepu - udało się wrócić na sucho, zwłaszcza że w ogóle nim dopełzły do nas, to się wypadały.

Zajrzałem do kępy oregano z kraśnikami, tym razem były tam cztery sztuki tych motylków.




Jakiś motyl z rodziny wąsikowatych, ale nie ten wąsik, co go najczęściej spotykam.




Biedronki, nie wiem dokładnie jakie, ale że kilka naraz to podejrzewam biedronkę azjatycką, bo one lubią się grupować... choć nie ma już takich agregacji jak kilka lat temu. Świeżutka poczwarka, poczwarka starsza  już wybarwiona i  larwa... imago tutaj nie spotkałem.





To już końcówka czarnych malin.



Purchawki byli.



Dojdzie? Nie dojdzie?





  • dystans 13.75 km
  • czas 00:44
  • średnio 18.75 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Międzydeszczówka/Deszczówka po mieście i opłotkach

Środa, 16 lipca 2025 · dodano: 28.07.2025 | Komentarze 2

Zastanawiałem się, czy by nie wyskoczyć na jagody, ale poranne deszcze sprawiły, że zmieniłem plany. Ostatecznie gdy przeszły, to wziąłem drugi rower (ten głównie na miasto) i pojechałem na miasto pozałatwiać sprawy. Musiałem zrobić dwie rundki, bo w pewnym momencie przyszły kolejne chmury i się na dobre rozpadało, więc wycofałem się do domu, by to przeczekać.

Winniczek w pełnym galopie, zawróciłem go, bo zdążał prosto na ddr-kę.



Słonecznik bulwiasty, znany też jako topinambur (zwłaszcza w zastosowaniach kulinarnych - w odróżnieniu od słonecznika zwyczajnego, jada się bulwy, a nie nasiona).







  • dystans 23.50 km
  • 11.10 km terenu
  • czas 01:14
  • średnio 19.05 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Jagódkowa rundka połowicznie przedupalna

Wtorek, 15 lipca 2025 · dodano: 27.07.2025 | Komentarze 2

Ze względu na zapowiadany upał, a później deszcze, postanowiłem wyskoczyć bliżej na jagody. W Lesie Żyrardowskim też są, ale dobrych miejscówek, takich na które można liczyć w takim średnim sezonie, nie jest za dużo  i wolę je oszczędzać na takie okazje, gdy dalej ciężko się wybrać (właśnie przez upał i deszcze), a normalnie jeżdżę w dłuższe trasy jagodowe.

Miała to być rundka przedupalno-przeddeszczowa. Ale przedupalna to ta rundka była tylko połowicznie, znaczy dojazd do lasu i trochę w lesie, bo potem zrobił się skwar. Wytrzymałem do 11-ej, zresztą dużo dłużej bym nie siedział, bo po 12-ej miały zacząć krążyć chmury burzowo-deszczowe i faktycznie zaczęły, ale nas akurat omijały szerokim łukiem, więc pętelka ostatecznie była nie-przed-deszczowa.

Dla odmiany - borówka brusznica



Pajączek, znów chyba któryś z bokochodów



Nostrzyk żółty pachnie, ale nie tak ładnie i intensywnie jak nostrzyk biały.



Chaber (być może łąkowy), fioletowy, bo większość chabrów jest właśnie fioletowa, a nie niebieska... zresztą również chaber bławatek też z rzadka może się trafić fioletowy lub różowy, a nawet biały.