teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 120298.80 km z czego 17880.05 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.08 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 34.70 km
  • 4.40 km terenu
  • czas 01:48
  • średnio 19.28 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka przedupalno-przedburzowa

Poniedziałek, 14 lipca 2025 · dodano: 27.07.2025 | Komentarze 4

Głównie jednak przedupalna, bo burza był nieco później... taka typowo letnia pogoda, najpierw gorąco, a potem burze.

Ważka - jakaś łątka, tężnica, czy coś w tym stylu



Strojnica włoska, była parka, ale zaczęły uciekać gdy mnie zobaczyły.



Pajączek z kokonem jajowym



Nad wodą to sporo rosy było




Ale na suchych, piaszczystych łąkach już nie.  Kocanki piaskowe też są dosyć suche... przy czym tak właśnie się nazywa ta roślina, kocanki, nie kocanka.





  • dystans 22.50 km
  • 12.30 km terenu
  • czas 01:09
  • średnio 19.57 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Deszcz Chaosu

Niedziela, 13 lipca 2025 · dodano: 26.07.2025 | Komentarze 1

Prognoza była taka : będzie padać... albo nie będzie padać. A co przeliczenie ICMu, to inna prognoza, poranne twierdziło że deszcze wypadają się nim dojdą do nas. No zwariować można. Ale wniosek był taki, że będą szły kolejne fale deszczu i albo dojdą, albo zrzucą cały balast wcześniej. Może bym zaryzykował wypad na jagody (przynajmniej będą chmury), ale poprzednio byłem w jagodach na mokro i nie uśmiechała mi się taka rozrywka. Więc tylko krótka rundka po okolicy tak by zdążyć przed ewentualnym deszczem.

I co? I nie padało, woda w chmurach kończyła się nim doszły do nas. Ale założę się, że gdybym pojechał na jagody to by mnie zlało... tak na gruncie teorii chaosu mogłoby wyglądać tak, że machnięcie korbą meteora na łąkach za miastem, wywoła potem ulewę w Puszczy Bolimowskiej. Jeśli Efekt Korby Meteora was nie przekonuje, to można rozszerzyć o klasyczny Efekt Motyla - machnięcie korbą na łąkach płoszy motylka, a ten machnięciem skrzydełek wywołuje ulewę w lesie. Lepiej?

O, na przykład mógłbym spłoszyć rusałkę kratkowiec (pogoda w kratkę?) w szacie letniej.



Jak zrobić zdjęcie by jednocześnie było widać wierzch i spód skrzydełek motyla? Trzeba się nagimnastykować, ale łatwiej jest, gdy mamy do dyspozycji dwa motyle.



Rusałka kratkowiec to o tyle ciekawy motylek, że występuje u niego dymorfizm sezonowy - inaczej wygląda wiosną, a inaczej latem. Pokolenie letnie jest czarne z białymi i pomarańczowymi przepaskami. Aczkolwiek jak widać na zdjęciach, ilość pomarańczowych elementów może być różna u różnych osobników.



Natomiast pokolenie wiosenne jest głównie pomarańczowo-czarne, poniżej wklejam fotkę z wiosny dla porównania. Na oko wydaje się, że są to różne motyle, nic więc dziwnego, że Karol Linneusz zaklasyfikował formy sezonowe jako dwa różne gatunki.



Na ostach oprócz rusałek było też sporo innych robali. Na przykład strangalia wysmukła.



Całe stada omomiłków



A poza tym błonkówki



Muchówki...




Natomiast baldaszkowce, przy których się zatrzymałem, było opanowane przez muchówki.



Ta na pierwszy rzut oka jest podobna do tej powyżej, ale ma inne skrzydełka.




Klasyczna, zielona mucha




A teraz na ringu zmierzą się Zielona Mucha i Złota Mucha.



Koniec pojedynku, Złota Mucha pokazała, że ma to gdzieś.



Kolejna muchówka, chyba jakaś walcownica




Były także bzygowate (też muchówki).




A na paproci chrząszcz - listnik zmiennobarwny (vel nierówienka zmienna)




Kwiaty wierzbówki kiprzycy z błonkówką




No to będzie padać, czy nie?






  • dystans 47.90 km
  • 19.00 km terenu
  • czas 02:31
  • średnio 19.03 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Deszcz Schroedingera

Sobota, 12 lipca 2025 · dodano: 24.07.2025 | Komentarze 4

Ostatnie dni były temperaturowo bardzo przyjemne, to pewnym problemem był deszcz, a to wszystko przez wędrujący dookoła Polski niż genueński, który otrzymał nawet imię - Gabriel. O ile w środę wiadomo było, że będzie cały dzień lać, to w następnym dniach prognozy były takie, że mogło padać, ale mogło i nie padać... taki deszcz Schrödingera, dopiero na rowerze człowiek się dowiadywał, czy ten deszcz był, czy też nie. Poprzednie dwa dni mi się udało, po analizie map pogodowych i sprawdzeniu radarów tuż przed wyjściem, stwierdzałem że warto zaryzykować i rzeczywiście deszczu nie było (u nas), co najwyżej przelotne mżawki, które jednak nie przekraczały błędu pomiaru. Dziś jednak ten deszcz jednak był.

Zaczęło padać, choć niezbyt intensywnie jeszcze przed wyjściem, ale szybko przeszło, poza tym tam gdzie jechałem ta chmura nie sięgała, więc mogłem liczyć na suche jagodziny,  Ruszyłem więc jakiś czas po deszczu, ale wkrótce zaczęło mżyć, a stopniowo intensywność rosła, postanowiłem więc zatrzymać się pod nową wiatką przy gliniankach, gdzie przeczekałem najintensywniejszy moment, a potem ruszyłem dalej. W mniejszej lub większej mżawce dojechałem do samego lasu, a tam trudno było dokładnie stwierdzić kiedy przestało padać, choć potem kilka razy jeszcze przelotnie pokapało.

Miałem nadzieję, że przynajmniej wyjadę z lasu na sucho, bo w międzyczasie krzaki nawet nieco podeschły, ale gdy się zbierałem, przeszedł krótki, ale średniointensywny deszcz, który przemoczył wszystko na nowo. Robale, które postanowiły się podsuszyć, też zostały zaskoczone przez ten deszcz.

W drodze powrotnej łańcuch zaczął się domagać natychmiastowego smarowania, musiałem mu to to wyperswadować i obiecałem, że jak tylko dorzęzimy razem do domu, zaaplikuję mu kropelki.


Susząca się rynnica topolowa zaskoczona przez deszcz... trafiła jak ze słońca pod rynnę.




Pajączek też nie zdążył się schować na rewersie źdźbła trawy.



Trochę mokra ta pajęczyna



Wtyk amerykański



To ta wiata, pod którą chwilę czekałem



No padało



Kwiatki też były



Ciężkie chmury z których co chwila coś się ulewa




Z robali jeszcze w drodze powrotnej odwiedziłem omomiłki na baldaszkowcu



Nostrzyk biały, bardzo ładnie i intensywnie pachnie... jako że często rośnie na poboczach, to jadąc drogą wśród nostrzyków, jedzie się wśród przyjemnego aromatu.





  • dystans 40.90 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 02:07
  • średnio 19.32 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Mżawkowo nad Pisię

Piątek, 11 lipca 2025 · dodano: 23.07.2025 | Komentarze 3

Po porannym deszczu (w zasadzie takiej bardziej intensywnej mżawce) i analizie aktualnych prognoz i map radarowych, stwierdziłem że wbrew wcześniejszym prognozom jest szansa, że nie będzie padać... i rzeczywiście nie padało, pomijając parę przelotnych mżawek, ale to mały pikuś, przynajmniej był przyjemny chłodek 13-16 stopni. Jednak pewne ryzyko było, że lada moment pojawi się jednak jakaś konkretna zlewa... albo z prawa.

Zajechałem nad Pisię na krótki postój... jest to straszliwie relaksujące miejsce, człowiek zatrzymuje się na chwilkę, no może na kwadrans napić się kawki, a siedzi godzinę albo dwie, bo się ruszyć stąd nie chce. A jak się ruszy cztery litery z kłody, to po to by połazić po krzakach, albo poszukać robali.

Normalnie to latem tu nie zaglądam, bo nie jest tak ładnie jak w inne pory roku, prawie nic nie kwitnie (wiczesną wiosną to najbardziej rozkwiecone miejsce w okolicy), do tego pokrzywy, komary że wysiedzieć się nie da ... w tym roku prawie nie ma komarów, więc przynajmniej posiedzieć tu można.

Z robalami też skromnie, ale coś tam się trafi- na przykład chyba największa krajowa biedronka, czyli oczatka.




Aaa, jak przeglądam zdjęcia, to widzę że spotkałem w czerwcu poczwarkę oczatki (na 90%), tylko wtedy jej nie zidentyfikowałem, ale można się nie zorientować, bo układ kropek zupełnie inny niż u imago. Oto ona z tego wpisu.



Jakiś sprężyk, wcina coś, co wygląda jakby już raz było jedzone.



Kwiatków mało, ale coś się zawsze trafi - na przykład czartawa pospolita.



Hmm, czyściec leśny?



Woda już trochę opadła.



Jak już ruszyłem d.. to odwiedziłem pobliski krzak oregano, kraśniki nadal tam były, tym razem naliczyłem aż siedem sztuk, trafiłem też na parkę. To chyba kraśnik rogalik.





Wten! Nagle przyleciał ciem... ćma... dorodny kawał ćma. Tyle, że był cały czas w ruchu, cudem udało mi się uchwycić wzór na skrzydełkach.





I jeszcze jakiś pasikonik, również amator oregano.



Zajrzałem też na pobliski baldaszkowiec, zmorsznik czerwony nadal tam był.



Poza tym trafił się jakiś prężec.



Oraz grzebyczak żółtawy.




Dozbierałem też czarnych malin po drodze.



Pszeniec gajowy



Tak było



Jeżyny do jedzenia, natomiast naleśniki z zebranymi wcześniej jagodami na dwa sposoby - jagody na ciepło z odrobiną mąki ziemniaczanej i drugie to twaróg z jagodami.





  • dystans 81.60 km
  • 8.20 km terenu
  • czas 04:09
  • średnio 19.66 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Poulewnie

Czwartek, 10 lipca 2025 · dodano: 22.07.2025 | Komentarze 3

Wreszcie, wreszcie przyszły deszcze i lało całą środę, czyli niż genueński dotarł do nas. Korzystając, że w czwartek  już nie padało, ale nie było też słońca (choć kilka razy wyjrzało) i temperatura jest optymalna 14-20 stopni, trochę pojeździłem po okolicy nadrabiając nierowerową środę. Padać to właściwie nadal padało - ale na wschodzie, na południu, na zachodzie... te chmury deszczowe na wschodzie, to nawet widziałem gdy doszły gdzieś nad Wisłę.

Krajobraz po ulewach, czyli Okrzesza wypełnia koryto do wrąbka (tutaj tuż przed ujściem do Pisi). Chciałem zrobić jej zdjęcie z kładki nad Pisią (widoczna w głębi kadru), ale nie udało mi się dojść, bo łąki i ścieżka na nich wiodąca były zalane. Teoretycznie mogłem się dostać na kładkę z któregoś końca i dojść nią w to miejsce, ale nie chciało mi się rypać z buta naokoło.



Pisia wyglądała tak.



Czasami jak mocniej przybierze, to ten mostek znajdje się pod wodą, ale teraz jeszcze aż tak dużo wody nie było, musiałoby popadać jeszcze z jeden dzień... no może pół.



Rzut okiem na wschód -0 gdzieś tam właśnie leje.




Łabędzie na stawach w Jaktorowie.



W tych krzakach jest łabędzie gniazdo, ostatnio jak tam byłem, to widać je było z drogi, ale od tej pory pałak wodna podrosła i je ładnie skryła.



Perły genueńskie od Gabriela.



Łoset



Dziewanna chyba pospolita



Dziewanna kutnerowata



A na niej bzygi




Bzyg prążkowany



Mszycznik jakiś



Tojeść pospolita. Nie wiem dlaczego tak się nazywa, skoro jej się zasadniczo nie jada, co najwyżej używa jako zioło.



Nawet grzybki momentalnie się pojawiły po deszczach.







  • dystans 38.25 km
  • 9.30 km terenu
  • czas 01:59
  • średnio 19.29 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Czarne maliny i trochę robali

Wtorek, 8 lipca 2025 · dodano: 21.07.2025 | Komentarze 3

Wybrałem się na jeżyny, które okazały się... "czarnymi malinami". Wiem, wiem, dla mnie określenie "czarna malina" też było definicją jeżyny, ale  może po kolei.

Już wcześniej podejrzewałem, że ten krzak to jakaś hodowlana odmiana jeżyn, być może nawet jakiś mieszaniec malinowo-jezynowy, bo owocuje wtedy gdy maliny, a nawet ciut wcześniej. Tym razem postanowiłem poszukać informacji o niej i chyba udało mi się ten krzak zidentyfikować, ale nie jako odmianę jeżyny, tylko jako malinę. I co ciekawe nie jest to jakaś odmiana maliny właściwej, tylko odrębny gatunek - pochodząca z Ameryki Północnej malina zachodnia, jeden z gatunków "czarnych malin", bo jak się okazuje, nie wszystko co czarne to jeżyna.



Okazało się, że krzak jest wydajniejszy niż przypuszczałem, miałem ze sobą pojemnik 1,5 litra i zakręcany plastikowy kubek, co starczyło na nieco ponad połowę owoców. Ale może to i dobrze, bo gdybym jeszcze dłużej tam posiedział, to bym wracał w deszczu.

Bo generalnie miała być rundka przedupalno-przeddeszczowa, ale zarówno upał mnie dopadł, jak i deszcz... deszcz to tylko trochę na szczęście, końcówkę miałem w mżawce, a ostatnie 200m w regularnym deszczu, ale zdążyłem przed główną zlewą.



Śliwki nabierają kolorów. W zeszłym roku je przegapiłem, bo raz jak byłem, to co prawda już były niby dojrzałe, ale jeszcze kwaśne i stwierdziłem że poczekam... ale potem były koszmarne upały i nim się zebrałem na kolejną wizytę, to minęły prawie dwa tygodnie i prawie wszystkie śliwki opadły, została nędzna resztka na spróbowanie, na przetwory nie było co liczyć.

Tym razem mam nadzieję, że dzięki rundkom przedupalnym dam radę trzymać rękę na pulsie. Poza tym nie jest tak sucho i gorąco, to może nie będą miały tendencji do opadania tak szybko.



Co tam jeszcze... dziewanna, krzaki wielkości człowieka.




Dzień wcześniej po raz pierwszy spotkałem tego chrząszcza (barciel pszczołowiec), a tu proszę - następny dzień i kolejne spotkanie, tym razem siedział na krwawniku.




Jakieś strangalie lub zmorszniki też tam były.




Tutaj solo, ale na różowo-fioletowym krwawniku.



Kolejne ciekawe spotkanie miałem na kępie oregano, zatrzymałem się je obejrzeć, bo oregano rzadko u nas rośnie, znam może ze cztery stanowiska... a tu okazało się, że życie kwitnie, czego tam nie było. Parę ciekawszych robali udało mi się sfocić, choć kilka mi uciekło.

Jednym z ciekawszych żyjątek na oregano były kraśniki. Te motylki spotkałem do tej pory jedynie dwa razy (raz też spotkałem gąsienice), ale pojedyncze sztuki, a tutaj były co najmniej cztery. W Polsce występuje kilka gatunków kraśników, które różnią się czerwonymi plamkami, to prawdopodobnie jest kraśnik rogalik, a wcześniej spotkane należały chyba do innych gatunków.





Był też inny motyl, którego rzadko widuję, a tylko raz do tej pory udało mi się zrobić zdjęcie - ogończyk, ale który dokładnie gatunek, to trzeba dokładnie przeanalizować przepaski na skraju skrzydeł.



A z chrząszczy dosyć efektowny się trafił - to jest albo kruszczyca złotawka, albo kwietnica różówka (oba sa bardzo podobne).



Trafiła się spora, dosyć ciekawa błonkówka




A także muchówka




Jeszcze jedna błonkówka



O, a te gąsienice widzę po raz pierwszy. Żerowały na jednej roślince (starzec) i ją konkretnie obskubały... sam nie wiem ile ich tam było, może pięć, a może więcej. A konkretnie jest to proporzyca marzymłódka, imago jest nieco podobne do kraśników, o tyle że czarne z czerwonymi plamkami (jednak układ plamek na tyle charakterystyczny, że łatwo odróżnić).




A na kwiatku dzikiej róży - kwietnik, który upolował bzyga prążkowanego. Ale co tam robi ten chrząszcz, to nie wiem..




Jak się zorientował, że jest w ukrytej kamerze, to szybko zwiał pod kwiatka... ale nie ze mną te numery Kwietnik!



Obok na baldaszkowcu życie towarzyskie kwitło



To mi wygląda na samca zmorsznika czerwonego




A to chyba samica strangalii czarniawej.



Obydwa osobniki i jeszcze błonkówka.



Dwie muchówki, ta z prawej to jakaś zbójniczka (to nazwa rodzajowa, a nie opis charakteru).




Uff, trochę tego było... jakby tak codziennie za robalami latał, to teraz zmiast półtora tygodnia zaległości miałbym półtora miesiąca... albo półtora roku.



  • dystans 56.50 km
  • 11.50 km terenu
  • czas 02:56
  • średnio 19.26 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Międzydeszczówka mżawówka

Poniedziałek, 7 lipca 2025 · dodano: 20.07.2025 | Komentarze 1

Całkiem przyjemnie było, choć czasem kropiło, siąpiło i mżyło... ale w pewnym momencie zaczęło wyglądać słońce i zrobiło się gorąco... to już wolałem to siąpienie dla ochłody, zwłaszcza że mimo tych deszczy dzień był ciepły.



Zatrzymałem się przy tych baldachach, bo zauważyłem na nich czarne plamy... myślałem, że to jakieś robale, a okazało się, że w środku kwiatostanów są kępki takich ciemnofioletowych kwiatków.



W pączkach i rozwijające się były w jaśniejszym odcieniu fioletu, dopiero rozwinięte były prawie czarne. I jeszcze te różowe na brzegach, które potem były w zasadzie całkiem białe.




Już samo to by wystarczyło by się zatrzymać, ale do tego robale też były,

Na przykład barciel pszczołowiec




Strangalia wysmukła




A to też jakaś strangalia lub zmorsznik... zarówno wśród  strangalii jak i zmorszników są takie czarne z żółtymi przepaskami, jak i brązowe.



Prężec na cykorii



Kolejna muchówka na cykorii, tym razem kuliboda.



A tu dla odmiany cykoria w nietypowym kolorze, czasem jeszcze białe widuję.



Motylek też był, przeplatka atalia.



Dziewanna pospolita



Takie lejki przypisywałem larwom mrówkolwa...  jednak gdy czasami rozkopywałem taki lejek-pułapkę, to nic tam nie znajdowałem. Dochodziłem więc do wniosku, że albo jest to coś innego, albo pułapka została opuszczona. Obstawiałem raczej to pierwsze, bo jakoś dziwne wydawało mi się, by wszystkie sprawdzone lejki były opuszczone. Przy czym kiedyś spotkałem imago mrówkolwa (tak jakby w zeszłym roku - ten wpis), więc miałem pewność że u nas się pojawiają.




Tym razem też nie mogłem się powstrzymać, ale znów żadnej larwy w środku nie znalazłem... już miałem się oddalić, gdy zobaczyłem kuleczkę oblepioną piaskiem. A jak pogrzebałem, to znalazłem następną i kilka innych (część wyglądała na pustą i miała z boku dziurkę). Wyglądało mi to jakieś jajo lub poczwarkę, zakopałem to z powrotem w piasku.

Gdy szukałem informacji co to, trafiłem na... mrówkolwa. Bo okazuje się, że tak wygląda właśnie poczwarka mrówkolwa i prawdopodobnie to ona. Czyli okazuje się, że jednak dobrze identyfikowałem te dołki, tylko było już za późno na larwę.



Zeszłoroczne szyszki są obecnie takie





  • dystans 37.20 km
  • 6.80 km terenu
  • czas 01:56
  • średnio 19.24 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Zadziwiająco przyjemna rundka przedupalna

Niedziela, 6 lipca 2025 · dodano: 19.07.2025 | Komentarze 0

Miało być jeszcze goręcej niż w poprzednich dniach, zresztą noc była ciepła, więc poranek choć nadal przyjemny, to jednak był zdecydowanie cieplejszy... ale od rana było pochmurno, toteż jechało się zadziwiająco przyjemnie, aż kusiło wykręcić jakiś większy dystans, ale wiedziałem że prognozy prawdopodobnie nie kłamią i wkrótce zrobi się gorzej. I rzeczywiście, już na końcówce zaczęło wychodzić słońce i momentalnie zrobił się skwar.

Ten pajączek to chyba jakiś nalistnik.




Główny czas kwitnienia czarnych bzów już minął, ale zdarza się jeszcze na jakimś krzaku jeden lub kilka kwitnących kwiatostanów.




Choć w większości są już obsypane zielonymi owocami.







  • dystans 44.10 km
  • 17.60 km terenu
  • czas 02:19
  • średnio 19.04 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na jagody za gorąco

Sobota, 5 lipca 2025 · dodano: 19.07.2025 | Komentarze 1

Tym razem szybko zrobiło się za gorąco i nie przybyły żadne chmury z odsieczą, więc szybciej skończyłem i zarządziłem odwrót.

Bzyg prążkowany na cykorii podróżnik



Więcej bzygów i więcej cykorii





Ten cień to łoś, tylko taką fotkę udało mi się cyknąć, ale chwilę wcześniej przedefilował przede mną przechodząc przez drogę.



Omięk powolny był zbyt wolny i został upolowany przez jakiegoś bokochoda



Jeszcze więcej os niż dzień wcześniej, pewnie dlatego że goręcej. Poza tym widać, że upał i susza dają się we znaki jagodom, kóre obsychały, bałem się że zaraz zaczną opadać i sezon jagodowy szybko się skończy, ale na szczęście zapowiadane były solidne opady.




Dziurawiec








  • dystans 43.40 km
  • 16.00 km terenu
  • czas 02:16
  • średnio 19.15 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Na jagody z osami

Piątek, 4 lipca 2025 · dodano: 18.07.2025 | Komentarze 2

Nieco chłodniej po totalnym piekarniku, choć dzień nadal ciepły, czy wręcz gorący (lato). Poranek przyjemny, ale po południu zaczęło się robić za gorąco i może bym wcześniej skończył zbiór, ale na szczęście przyszły chmury i zrobiło się lepiej.

Tytułowe osy, które zaczęły się zlatywać do moich jagód, a jedna próbowała się utopić w herbacie, toteż musiałem robić za słoneczny patrol.




Znów taką poczwarkę zebrałem z jagodami, wydaje się, że to cytrynek, a to dlatego że...




... trafiłem cytrynka świeżo po przepoczwarzeniu obok skórki poczwarki.






To chyba żagnica południowa. Nad słoneczną droga leśną latały ze trzy takie, każda miała kawałek drogi jako swoje terytorium, choć czasem wlatywały do sąsiadki, ale były przeganiane.



Pierwsza malynka



A tymczasem na łące - przytulia biała