teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121847.60 km z czego 18232.15 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 83.42 km
  • 13.40 km terenu
  • czas 05:07
  • średnio 16.30 km/h
  • rekord 42.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wycieczka Śladami... Sienkiewicza (dzień 2)

Poniedziałek, 1 maja 2017 · dodano: 05.05.2017 | Komentarze 3

dzień 1: śladami Kleeberga
dzień 2: śladami Sienkiewicza
dzień 3: śladami Kościuszki
dzień 4: śladami... resztek

Wszystkie zdjęcia w albumie Z Kleebergiem przez świat.

las - Giżyce - Krupy - Ostrów - Węgielce - Drewnik - Jeziorzany (d. Łysobyki) - Przytoczno - Ferdynandów - Kalinowy Dół - Dąbrówka - Helenów - Wola Gułowska - Turzystwo - Lipiny - Wola Okrzejska - Okrzeja - Gózd - Jagodne - Kłoczew - Wylezin - Babice - Trojanów - Kozice - las [MAPA]

Gminy zaliczane (lubelskie):
- Michów, Jeziorzany, Krzywda, Kłoczew
Gminy zaliczane (mazowieckie):
- Trojanów

Aura: Dziś było nieco cieplej, ale bez przesady i bez upałów. Słońce na przemian świeciło (i robiło się nieco cieplej) i chowało się za chmurami (i robiło się dosyć zimno). Nie padało, to najważniejsze. Wiatr mniej więcej wschodni, chociaż chyba bardziej północno-wschodni, bo jak mieliśmy odcinki na północ to nam przeszkadzał.

Zazwyczaj nie rozpalam rano ogniska - na te dwie kawy, kaszkę dla lavinki i kawę do termosu gotuję wodę na epigazie nie wychodząc z namiotu... ale że w ten weekend jest dosyć chłodno, to zabraliśmy jeszcze dwa termosy na herbatę (1l i 1/3l), no to na tyle wody opłacało się rozpalać ognicho. Pierwsze skosztowanie herbaty ogniskowej z termosu w trakcie jazdy - mmm dymówa, niepowtarzalny smak! Wieczorem przy ognisku się tego nie czuło z powodu dymu, ale teraz tak. Przy czym do herbaty czarnej i owocówej mieszanki zimowej w dużym termosie to pasowało, ale do owocówki w małym już nie bardzo... no to w trakcie wypijania przelewaliśmy owocówkę do dużego.



Na początek trzeba się dobić z biwaku do jakiejś drogi, na szczęście nie trzeba było się wracać piochami, tylko pojechać w bok. Też trochę piochów było, ale mniej.



Jedziemy malowniczą trasą nad Wieprzem. Po krótkim odcinku przyzwoitej gruntówy, od Giżyc mamy asfalt. Tylko między Krupami a Ostrowem strasznie rozjeżdżona, piaszczysta gruntówa. Niestety wtedy nie wiedziałem że dało się to objechać dwa razy dłuższą trasą asfaltem.





Przejeżdżamy przez Wieprz. lavinka zastanawiała się wczoraj czy Wieprz chrumka... wczoraj chyba spał, ale dziś to sprawdziliśmy - Wieprz nie chrumka, Wieprz kumka!

Za rzeką widać kościół w Jeziorzanach, które powstały na na wyspie w dolinie rzeki. Dalej leży wieś Przytoczno. Dawniej lokowano tu miasto Przytoczno, które zmieniło nazwę na Łysobyki. Przy które było które, to trzeba by dokładniej zbadać, bo zdaje się że Przytoczno było potem osadą obok Łysobyków, które są obecnie Jeziorzanami... eee, jakoś tak.

Pod kościołem robimy sobie mały postój na ławce nad Wieprzem.





W lesie za Przytocznem pomnik upamiętniający bitwę pod Łysobykami w czasie Powstania Listopadowego, a niewykluczone że jest to mogiła powstańców (powiększenie tablicy z opisem bitwy: tablica 1, tablica 2, powiększenie mapki)




Obok krzyż... rok trochę nieczytelny, ale biorąc pod uwagę że jesteśmy na terenie bitwy pod kopcem i charakterystyczna data 3.X, czyżby kolejna mogiła z 1939, czyli z bitwy pod Kockiem? Ale na zdjęciu z 2011 nie ma tego krzyża w tym miejscu, albo więc został przesunięty spoza kadru, albo w ogóle trafił tu z innego miejsca... może jakiś stary krzyż z innego cmentarza wojennego? Takie rzeczy się zdarzają.



Dalej coś mnie podkusiło żeby pojechać skrótem, a nie objeżdżać naokoło asfaltem. Najpierw trochę wertepiasta gruntówa, ale przegapiłem zjazd głównej drogi i skręciłem za późno (bo tam wydawało się że wiodła lepsza droga). Potem słabymi drogami przez pola i średnimi przez las... tam musiałem skorygować trasę by dobić do właściwej drogi, gdy to się udało okazało się że może lepiej było właśnie przez ten las, takie były tu piochy którymi dotyrtaliśmy się jakoś do asfaltu w Ferdynandowie.

To był tzw. skrót To Mi'ego - niby krótszy, ale drogi słabe i nic ostatecznie nie skraca (później będzie skrót lavinki).




Kalinowy Dół, zjazd z główniejszej szosy w boczny asfalt.




Taki pomnik -  tu polegli 6 października ostatni żołnierze września 1939 (jakkolwiek dziwnie to brzmi). Otóż do 3 pułku strzelców konnych nie dotarł ostatni rozkaz gen. Kleeberga, dotyczący kapitulacji. Pułk w nocy z 5 na 5 października wpadł tutaj w pułapkę i poniósł ciężkie straty. Powiększenie - tablicy informacyjnej, mapy ze szlakiem bojowym pułku.






Przy wjeździe do Helenowa baba z jabłkami... czyli kolejna rzeźba ośrodka łukowskiego (ale nie wszystkie po drodze fociliśmy).



Cmentarzyk w Helenowie. Po drodze minęliśmy jakąś starszą panią na rowerze, która rozmawiała z inną starszą panią przed domem. Gdy dojechaliśmy na miejsce, porobiliśmy zdjęcia i zastanawialiśmy się czy to prawdziwe pociski czy atrapy, a wtedy przyjechała ta pani na rowerze i okazało się że mieszka naprzeciwko cmentarza i się nim od lat opiekuje. Trochę czasu minęło na rozmowie i dowiedzieliśmy się sporo ciekawych rzeczy.

Po pierwsze ta pani jeszcze jako siedmiolatka była świadkiem pochówku żołnierzy po bitwie. Opowiadało, że dwóch leżało za stodołą, jeden tam, trzech tam... Te trzy mogiły w pierwszym rzędzie powstały zaraz po bitwie - mieszkańcy wykopany dół wyściełali słomą, do niego składali zebranych z okolicy żołnierzy, przykrywali kocami, opatulali płaszczami. Jeden z mieszkańców był oficerem marynarki i zajął się organizacją pochówku, spisywał też dane poległych z rzeczy przy nich znalezionych.

Później w grudniu powstała ta czwarta mogiła przed pomnikiem, mieszkańcy przenieśli tam żołnierzy z innej mogiły umiejscowionej niezbyt fortunnie, bo tam zbierała się woda... wykopano ich i przewieziono, byli cali w glinie, do tego smród rozkładu. I znów na słomę, ale płaszczy i koców do przykrycia nie było, a że wieś zniszczona po walkach (kilka razy przechodziła z rąk do rąk) to trudno coś było znaleźć, ale jakieś derki czy coś mieszkańcy zorganizowali. Razem z polskimi żołnierzami był też pochowany żołnierz niemiecki, ale jego potem Niemcy wykopali i zabrali.

Pomnik jest niedawno wybudowany nowy, ale mniej więcej na kształt starego (ale pani twierdzi, że stary był ładniejszy). Z ciekawostek należy dodać, że w środku starego były zamurowane cztery karabiny. A odnośnie tych pocisków - są to bomby lotnicze zorganizowane przez sąsiada z okolicznych lotnisk w Ułężu i Podlodowie. Te mniejsze pomalowane na srebrno to ćwiczebne (wypełnione betonem), ale te czarne prawdziwe... sąsiad twierdzi że rozbrojone, ale pani uważa że tylko zapalniki zostały wyjęte, bo jak się paliła sąsiednia chałupa, to sąsiad przybiegł z drzwiami (czy innymi dechami) i zastawił skrajną bombę by się nie nagrzewała.





Następny przystanek - Wola Gułowska, kościół i klasztor.




Przed nim kilka kolejnych rzeźb



W środku tablice upamiętniając bitwę pod Kockiem (jest ich więcej), zresztą sam kościół był w ogniu walk - został zdobyty i obsadzony przez Niemców, potem odbity przez Polaków, a w czasie ostrzału niemieckiej artylerii uszkodzony.



I tera pytanie, co to za pypcie wysoko w wieżach? Pociski? Niestety strasznie wysoko, ciężko zrobić zdjęcie, ten jeden taki półokrągły, toteż trochę ni pasuje (chyba że kula?). Ale równie dobrze mogą być jakieś kotwy, generalnie są w wieży, czy może  wieżach, na pilastrach.



Prawdziwą perełką jest źródełko umieszczone w kryptach. Jak się wchodzi do przybudówki z tyłu kościoła, to wydaje się że prosto do źródełka, ale nie... to tylko zejście do krypt, potem niskimi podziemiami coraz dalej i dalej, jeden zakręt, drugi, jeszcze w dół, trzeci. Napełniliśmy tutaj butelki na wieczorne i poranne gotowanie.







A teraz cmentarz w Woli Gułowskiej... chociaż może już w Turzystwie. Już na bramie jest informacja o pochowanych Kleeberczykach.



A oto mogiła zbiorowa - na granitowych tablicach szlak bojowy, jednostki wchodzące w skład SGO Polesie i ich dowódcy, symboliczny nagrobek jednego z nich.





Jest też lista poległych pochowanych w mogile (powiększenie po kliknięciu w zdjęcie)



Obok w grobie rodzinnym spoczywa jeszcze dwóch oficerów walczących we wrześniu 1939 - jeden przeżył wojnę, drugi walcząc w SGO Polesie zginął, ale jeszcze przed bitwą pod Kockiem.



Drogowskaz przy głównej alejce skierował na do grobu żony powstańca.





Jedziemy dalej - jeden pomnik...



...drogowskaz do drugiego pomnika...



...trzeci pomnik.




Stacja Okrzeja... wszystko ładnie, pięknie - nowe tablice z nazwą stacji, nowa wiatka, nowe stojaki rowerowe, budyneczek odnowiony, nowo zrobione przejście przez tory... ale tylko na jedną stronę, do stacji. Na druga nie, trzeba skakać przez tory, a tam właśnie biegnie droga do pobliskiej wsi. Żeby nie nosić roweru przez tory, trzeba pojechać do najbliższego przejazdu i się cofnąć do tej drogi (nadrabiając dodatkowo 500m).

Ok, tutaj aż tak bardzo to nie przeszkadza, ruch pociągów nieduży, a przenieść rower przez tor to nie jest wielka fatyga. Problem się pojawia, jesli takie myślenie o wygodzie pasażerów i projektowanie zacznie się stosować np. w Warszawie. Potem się kończy tym, że kolejarze smarują peron i trawę smarem, żeby pasażerowie nie skracali sobie drogi nielegalnie przechodząc przez tory.



Wola Okrzejska - muzeum Sienkiewicza... w końcu skądzieś ten tytuł, a do tej pory było dalej śladami Kleeberga i Kleeberczyków.

Tutaj w dworku Cieciszowskich (rodzina jego matki) urodził się i spędził wczesne dzieciństwo Henryk Sienkiewicz. Dworek nie zachował się do dziś, muzeum jest w dawnej oficynie, która była do tego dworku podobna i po remoncie udaje dworek właściwy.






Z muzeami w święta nigdy nic nie wiadomo, na szczęście okazało się że czynne i udało się zwiedzić.







Mini makieta bitwy pod Grunwaldem... przypomina mi trochę Monty Pythona i rekonstrukcję ataku na Pearl Harbour.



A jedna z rzeź w parku ("W pustyni i w puszczy") skecz Kabaretu Potem o słoniu.



Latarnik...



Kolejne rzeźby, a w tle fundament dworku.



Podbipięta i Zagłoba... Longin taki trochę niski, może autor rzeźby nie czytał Ogniem i Mieczem, bo autor Stasia i Nel (tych z lewej) przyznał się że W pustyni i w puszczy nie czytał i nie oglądał filmu, bo nie miał czasu, tylko zdjęcie wziął z netu.



Rozwałka w parku... aha, skorzystałem z pieczątek w muzeum i je po kolei przybiłem na odwrocie mapy (jak zwykle nie miałem żadnego zeszytu, czy notesu w których zbierałem pieczątki).




Potem myk do Lasu Gułowskiego w poszukiwaniu mogiły powstańców styczniowych (mapa lasu). Poszukiwania nie były trudne, bo od torów prowadziły drogowskazy. Pierwszy przy przejeździe na szosie Wola Gułowska - Okrzeja, drugi prowadzący w las na północ od stacji Okrzeja i kolejne gdy trzeba było skręcić.





Wracamy do wspomnianego przejazdu i zaraz za nim trafiamy na tajemniczą mogiłę. Zauważamy ją tylko dzięki kwiatom.



Kopiec Sienkiewicza, sypany w latach 1932-38, trafiła tutaj też ziemia z innych miejsc związanych z Sienkiewiczem, był też apel o nadsyłanie ziemi ze swoich pól. Jest więc tutaj ziemia z całej ówczesnej Polski i nie tylko.



Głaz z czasów budowy, a na szczycie rzeźba z 1980.







Kolejny stop, to cmentarz w Okrzei (mapa cmentarza z zaznaczonymi mogiłami). Grób matki Sienkiewicza - stary nagrobek i nowy pomnik.




A czytając podpis na pomniku (powiększenie), lavinka się żachnęła, że wymieniają po kolei - matka powstańca, matka pisarza noblisty, matka autorki i tłumaczki, matka poetki... a tego że sama była pisarką to nie napisali.



Grób obok




I jeszcze jeden z wojny polsko-bolszewickiej.



Oraz pięć indywidualnych z 1939, ponieważ są prawie jednakowe, to wstawiam tylko jeden. Ich lokalizacja na mapce linkowanej powyżej.




Kościół w Okrzei, fundowany przez prababkę Sienkiewicza, tutaj brali ślub rodzice pisarza i tutaj był chrzczony on sam.



Zaczynamy temat kolejnego dnia - tablica upamiętniająca naradę przed bitwą pod Maciejowicami.



Opuszczamy najbardziej sienkiewiczowską gminę (i powiat) na trasie. Nadal jesteśmy w lubelskim, powiat rycki.




Kaplica w Góździe



Szlaki Ziemi Łukowskiej... jeździmy tutaj i od czasu do czasu przypadkiem przejedziemy którymś ze szlaków, a nie przeczytaliśmy najważniejszej rzeczy - regulaminu! A tutaj schematyczna mapka szlaku.




Kłoczew







Po drodze uratowałem jeszcze kreta, który kręcił się w kółko po asfalcie, próbując się wkopać w ziemię.



No i wjeżdżamy w województwo mazowieckie i wkrótce potem szukamy miejsca na nocleg.




  • dystans 82.37 km
  • 7.40 km terenu
  • czas 05:07
  • średnio 16.10 km/h
  • rekord 40.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wycieczka Śladami... Kleeberga (dzień 1)

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · dodano: 04.05.2017 | Komentarze 17

dzień 1: śladami Kleeberga
dzień 2: śladami Sienkiewicza
dzień 3: śladami Kościuszki
dzień 4: śladami... resztek

Wszystkie zdjęcia w albumie Z Kleebergiem przez świat.
Na youtubie jest dostępny film dokumentalny z 2007 roku Kleeberg odszedł...Kleeberczycy zostali (cz.1, ale kolejne też są dostępne).

Żyrardów >>> Warszawa >>> Siedlce >>> Łuków - Świdry - Malcanów - Kolonia Domaszewska - Domaszewnica - Zofibór - Stanisławów - Hermanów - Wola Bystrzycka - Bystrzyca - Wojcieszków - Adamów - Zakępie - Juzefów Duży - Serokomla - Annopol - Kock - Wola Skromowska - Wólka Rozwadowska - Stary Antonin - las [MAPA]

Gminy już zaliczone (lubelskie);:
- miejska Łuków, wiejska Łuków
Gminy zaliczane (lubelskie):
- Ulan-Majorat, Wojcieszków, Adamów, Serokomla, Kock, Firlej

Aura:
Dosyć chłodno, choć na początku w Łukowie i kawałek za Łukowem gdy trochę wychodziło słońce, zaczęło robić się cieplej... ale potem przyszły chmury na dobre. Wiatr mniej więcej północny, więc jadąc z grubsza na południe mieliśmy w większości z wiatrem. Na południu, południowym wschodzie widzieliśmy chmury deszczowe, faktycznie gdzieś tam miało dziś padać i później trochę jakieś znikome mżawki się pojawiały (ale takie na granicy zauważalności), niestety potem pojechaliśmy za daleko na południe i z Serokomli do Kocka jechaliśmy prawie cały czas w regularnej mżawce i kropieniu (na szczęście nie był to jakiś porządny deszcz), a zwiedzanie Kocka pół na pół z deszczykiem... potem na szczęście przeszło.

Źródła internetowe:
Ponieważ często mi się zdarza, że przeglądając internet, mapy, książki itp. trafiam na miejsce które warto by odwiedzić, a potem będąc w okolicy zupełnie o tym nie pamiętam, postanowiłem zrobić sobie prywatną mapkę i zaznaczać takie miejsca. Zimą trochę przeglądałem stron internetowych i naniosłem na nią trochę takich miejsc, głównie mogił i cmentarzy wojennych (ale nie tylko) z linkami do opisów, zdjęć ułatwiających ich zlokalizowanie (np. na cmentarzu parafialnym itp). Teraz właśnie jeździliśmy po terenie tak rozpracowanym, oto główne źródła z których tu korzystałem:
- Zastawie i Ziemia Łukowska - poświęcona ziemi łukowskiej, przydatna na pierwsze dwa dni, kiedy jeździliśmy głównie po powiecie łukowskim, tutaj min. wpis ze szlakiem cmentarzy i pomników bitwy pod Kockiem 1939, czy Powstania Styczniowego, poza tym chyba każdy cmentarz parafialny jest tam opisany ze zdjęciami bardziej interesujących mogił, często z ich lokalizacją oznaczona na zdjęciach satelitarnych.
- Przewodnik po ostatniej bitwie kampanii 1939 r. (pdf) - z tego nie korzystałem przed wyjazdem, znalazłem dopiero przygotowując relację z wyjazdu, linkuję bo dosyć dokładnie opisany jest teren walk miejscowość po miejscowości i miejsca które można tam obejrzeć. Także trochę zdjęć archiwalnych (np. kwatery w Adamowie).
- www.kazikpaciorek.pl - na tej stronie są miejsca pamięci z terenu powiatu garwolińskiego, przydatna była zwłaszcza trzeciego i trochę czwartego dnia
- Złe miejsca dla ślimaków - byliśmy na północnym skraju zasięgu tej strony (a poza tym większość dublowała dwie poprzednie strony, ale pomagała dokładniej ustalić lokalizację miejsc), niestety przed wyjazdem okazało się że strona jest uszkodzona, więc opisy miejsc, i większość zdjęć były niedostępne... na szczęście miejsca te zostały przez autora zaznaczone na mapach Google, więc miałem zaznaczoną lokalizację i jedno zdjęcie... oto kilka z nich - I wojna, powstania, martyrologia XX wieku (tam jeszcze są ze 2-3 mapy)
- internetowa baza grobów wojennych ROPWiM - strona ta była bardzo przydatna we wszystkich rejonach kraju, mimo że dosyć niekompletna (w niektórych powiatach i gminach faktycznie dużo obiektów było w bazie, ale w wielu innych nieliczne lub nawet wcale)... niestety strona padła ofiarą "dobrej zmiany", ROPWiM została zlikwidowana w 2016, a jej kompetencje rozdzielono między IPN i Ministerstwo Kultury. Zimą strona jeszcze działała jako archiwalna, ale teraz już jej nie ma.


No dobra, ale do rzeczy - rano o 8:00 wsiadamy do pociągu, nieśmiertelny EN57.



Tutaj pora na dowcip z taaaką brodą - wpada babinka w ostatnim momencie na peron, a tam stoi jakiś pociąg, więc pyta faceta siedzącego na ławce:
- Jaki to pociąg?
- Żółty.
- Dokąd?
- Do połowy.
- Na Tłuszcz on?
- Nie, na elekstrykę.

Żółtki już nie są żółtkami, bo nie mają malatury niebiesko żółty, ale zmienić na "zielony" albo "biały" i będzie ok.

W Warszawie na Zachodniej przesiadamy się na Flirt do Siedlec - wjeżdża tylko jednostka, a on ma tylko jedno trzystojakowe miejsce na rowery... jako że wsiadaliśmy na pierwszej stacji, to zajęliśmy spokojnie dwa z nich (nie korzystając jednak ze stojaków - dla obładowanych rowerów słabo się nadają), potem wsiadł jeszcze jeden rowerzysta i się dostawił (też jechał do samych Siedlec), a później jeszcze dwóch i dla nich nie było miejsca, więc stali w przejściu (ale daleko nie jechali), poza tym na innych pomostach jeszcze ze dwoje rowerzystów się przewinęło na innych pomostach, ale też tylko podjeżdżających kilka stacji. Szczęście że pogoda taka sobie, bo obłożenie rowerowe by było większe.

Poza tym po praskiej stronie Warszawy zaczął się klimat lokalny - na Wschodniej dosiadło się dwóch żuli, jeden jeszcze jako tako, ale drugi już nieźle nawalony, na starcie omal nie zbił szyby rzucając na półkę pod sufitem plecak z akumulatorem. Potem a to puszczali disco polo ze smartfona, a to obalali ćwiartkę, a to dzwonili do znajomych żeby się do nich wbić, a jak się umówili to ten nawalony przekonywał że mają na miejscu aż 10 minut to zdążą jeszcze obalić jedną ćwiartkę, a on wie gdzie jest otwarty sklep, a to namawiali się żeby podjechać do znajomego który im podpadł i ukraść mu szpulę kabla.... wysiedli w Mińsku.

Ci byli zajęci sobą, ale przypadku żuli bardziej się narzucających, czepiających i agresywnych lavinka ma sposób, bo a to wspomina że ojca pochodzącego ze Stalowej, a w przypadku np. młodzieży kibolsko-patriotycznej wspomina o dziadku powstańcu warszawskim... i jest szacun, spokój itp.



W Siedlcach przesiadka na pociąg do Łukowa - już stał i to na tym samym peronie. Znów modernizacja EN57, ale nowsza... były stoliki na trzecie śniadanie.



I już skoroświt w południe jesteśmy na dworcu w Łukowie. W Łukowie już byliśmy, dziś przejeżdżamy nie zwiedzając dokładnie, bo nie mamy na to czasu.



Sienkiewicz pod muzeum... hej, ale śladami Sienkiewicza będzie dopiero jutro! Rzeźba powstała podczas pleneru rzeźbiarskiego (info) zorganizowanego w 2016, czyli w setną rocznicę śmierci pisarza (z tej okazji 2016 był rokiem Sienkiewicza)... poza tym jest to pierwszy ślad działalności Łukowskiego Ośrodka Rzeźby Ludowej, przejeżdżając przez wsie powiatu łukowskiego nieraz trafimy na pojedyncze rzeźby, lub całe ich grupy. O ośrodku można przeczytaj - tutaj, tutaj, a tu o artystach.



Pomnik żołnierzy radzieckich, trzeba focić takie pomniki bo nie wiadomo ile jeszcze postoją.



Kaplica na cmentarzu



A za nią mogiła powstańców styczniowych. Na cmentarzu w kwaterze L i Ł są też mogiły żołnierzy poległych w 1939, ale że jest ich sporo i jeszcze rozproszone, to odpuszczamy dziś sobie ich odnalezienie (tutaj informacja o nich).



Łukowska koparka nas żegna i zaprasza ponownie.



Zofibór - drewniany kościółek , jako że trwa  trwa msza, to tylko szybkie fotki i jedziemy dalej.




Z tym panem mijamy się parę razy i jedziemy tą samą trasą dosyć długo, albo my go wyprzedzamy, albo on nas gdy przecieramy opony po przejechaniu przez szkło, albo gdy robi nam się za ciepło (słońce wyszło) i się przebieramy.



- A teraz jedziemy na miejsce gdzie spadł Karaś*.
- Co???
- A spadł na Marianów**.
- Ojej, biedny Pan Marian, jemu zawsze coś na głowę spadnie, jak nie cegła to ryba.

*) - lavinka nie była za bardzo w temacie przedwojennych samolotów
**) w zasadzie między Wolą Bystrzycką a Marianowem

A oto pomnik, przy nim droga w las, na którego skraju z drugiej strony jest miejsce gdzie spadł samolot.




Tam są głazy z nazwiskami lotników, którzy tu zginęli. Tutaj robimy sobie większy postój.



Stada bocianów



Kościół i plebania w Wojcieszkowie




A na cmentarzu mogiła lotników z Karasia.



A nieco dalej wgłąb pierwsze mogiły Kleeberczyków na trasie, czyli żołnierzy Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" gen. Kleeberga, którzy zginęli w październiku 1939 w czasie bitwy pod Kockiem, ostatniej bitwy wojny obronnej w 1939.





A w grobie, który było widać za drogowskazem spoczywa jedna z żon Sienkiewicza... w ogóle z jego żonami to łatwo się pomylić która była która, bo każda z trzech żon miała na imię Maria. Tak wybierał z przyzwyczajenia żeby mu się imię nie myliło, czy co? (Edit: malarz uzupełnił że tych Marii było w sumie pięć, bo jeszcze z Marią Radziejewską miał romans, a z Marią Keller był zaręczony).



Zmieniamy gminę.



A w Adamowie na cmentarzu trzy kolejne mogiły zbiorowe Kleeberczyków.





I jeszcze taki prawosławny grób.  W Łukowie na cmentarzu też są groby prawosławne, ale nie bardzo mieliśmy czas ich szukać.




Sądząc po dacie - pomnik odzyskania niepodległości.



Kościół i tablica na nim.





I zegar słoneczny na ryneczku, a poza słońcem także planety wewnętrzne... ciekawe, Merkury jest zbudowany z sera?




Kościółek w Zakępiu



W Józefowie Dużym mały skok w bok do miejsca pamięci



Tutaj w 1940 zostali zamordowani mieszkańcy okolicznych wsi (informacja z tablicy)




Przy białym krzyżu jest dodatkowo wygrodzony pas ziemi, być może to była mogiła zbiorowa (szczątki ekshumowano w 1956 na cmentarz w Serokomli).



Cmentarz w Serokomli, o tutaj są teraz mogiły mieszkańców zamordowanych w Józefowie.




A obok mogiły Kleeberczyków.




Kościół w Serokomli



A naprzeciwko jedna ze wspomnianych rzeźb. Kleeberczyk?



W mżawce, siąpieniu i kropieniu docieramy do Kocka i zwiedzanie zaczynamy od pomnika gen. Kleeberga.



Jakby ktoś miał uwagi (krytyczne) co do tego jak salutuję, to wyjaśniam że to celowe, pokazuję bowiem jak Kluska robi Baaacność!



A lavinka przymierza się do kos na sztorc... a właściwie co to jest? Kosy nie, lance też nie bardzo... bagnety? Ale na takim drzewcu?



Stamtąd jedziemy do Biedronki uzupełnić nabyć świeże pieczywo na jutro i wodę na gotowanie na biwaku.

A potem na cmentarz Kleeberczyków - tablice informacyjne: mapa i krótkie kalendarium bitwy, ostatni rozkaz gen. Kleeberga, o cmentarzu. (Edit: zdjęcia archiwalne cmentarza na fotopolska i dwa w albumie na stronie miasta Kock)






Tutaj spoczywa też sam gen. Kleeberg, który zmarł w 1941 w niewoli i w 1969 jego szczątki zostały przeniesione na cmentarz jego żołnierzy. Tylko pod którym nagrobkiem jest pochowany? (Edit: ze zdjęć archiwalnych na fotopolska wynika, że pod tym nowym przy pomniku, jest tam zdjęcie z 1969 jeszcze z gładką płytą nagrobną).




Następnie wyjeżdżamy na chwilę z Kocka odwiedzić kopiec - mogiłą pułkownika Berka Joselewicza (lub Joselowicza), który zginął pod Kockiem w 1809 r. podczas potyczki z huzarami austriackimi (podczas wojen napoleońskich) - tablica informacyjna.  (Edit: znalazłem w bibliotece cyfrowej biografię Berka Joselewicza i jego syna z 1909 roku).




Wracamy do Kocka



Podjeżdżamy do pałacu w Kocku. Tutaj gen. Kleeberg podpisał kapitulację.





Widok z tarasu za pałacem jest naprawdę rozległy



Następnie do kościoła, wybudowanego pod kierunkiem znanego architekta Szymona Bogumiła Zuga. W 1939 ostrzelany przez Niemców został uszkodzony i spalony (info na stronie parafii)



Muzeum parafialne? Hmmm... a co to nad wejściem?



Okazuje się że to wmurowany pocisk, biorąc pod uwagę historię kościoła, to zapewne z 1939.



Jeszcze myk na cmentarz, a tam mogiła powstańców styczniowych i tablica na kaplicy. Jest tam jeszcze mogiła pilota z 1939, ale informacja o niej i zdjęcie były na stronie ROPWiM, która już nie istnieje... Bez zdjęcia jednak ją znaleźć byłoby ciężko (zależy czy się jakoś wyróżniała, a tego nie pamiętam), przechodząc alejkami rozglądamy się kontrolnie, ale jej nie znajdujemy.






Robi się późno, więc wyjeżdżamy na południe za Kock, najpierw forsujemy Tyśmienicę (na zdjęciu), potem Wieprz, a potem skręcamy w drogi gruntowe.



Po drodze mijamy jeszcze cmentarzyk ewangelicki, chyba nie ma na nim zachowanych nagrobków, ale mógł się jakiś schować za sosną.



Do tej pory gruntówy były w miarę dobre lub średnie, ale za Anoninem skręcamy w las i zaczyna ją się beznadziejnie piaszczyste - więcej pchania roweru niż jazdy. Miałem zamiar wjechać głębiej w las, ale ze względu na piochy i późną porę, nieco wcześniej znajdujemy miejscówkę na nocleg.

Żeby uczcić Narodowe święto Grillowa, na kolację jest kiełbaska grillowana w stylu retro.



Do tego spory wybór herbat i ziółek.



Kategoria lubelskie, wyprawki


  • dystans 11.01 km
  • czas 00:42
  • średnio 15.73 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Krupnik

Czwartek, 27 kwietnia 2017 · dodano: 27.04.2017 | Komentarze 11

Z cyklu znajdź Kluskę



Dziś polecamy



Klu odstawiona na dworze, jedzie na długi weekend. Tak więc nie będzie jutrzejszego wpisu pod tytułem "Zupa pieczarkowa".



Na koniec jeszcze jeden komiks kronikowy (powiększenie po kliknięciu w obrazek).





  • dystans 10.61 km
  • czas 00:38
  • średnio 16.75 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Zupa brokułowa

Środa, 26 kwietnia 2017 · dodano: 26.04.2017 | Komentarze 3

Pada sobie deszczyk,
Pada sobie równo
Raz spadnie na kwiatek,
Raz spadnie... nierówno



Jak odprowadziłem Kluskę, to widziałem jak jadą kanapki i kakałko.



Dziś nie ma zupy ślimakowej, tak więc Vielqui Vinnitcheq spokojnie może spacerować po korytarzach.



Od kilku dni kwitną gruszki



Niedługo chyba zakwitnie ta ozdobna wiśnia... czy co to tak naprawdę jest.



Dziś zamiast Człowieka Qupy, będzie opowieść z drugiego końca układu pokarmowego (powiększenie po kliknięciu w obrazek).



*) Kreml - tak się nazywa sławojka w jednej z chatek studenckich


  • dystans 20.72 km
  • czas 01:15
  • średnio 16.58 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Zupa fasolowa

Wtorek, 25 kwietnia 2017 · dodano: 25.04.2017 | Komentarze 5

Menu na dziś




- Gupia nazwa... tulipany. To nie są tulipany, to są lóze!



Parę chwil spędziliśmy na oglądaniu koparek.



A potem już do parku





Ile tu zwierzątek!




Poza tym uratowaliśmy żabę (nie znam się, może to jaka ropucha), która siedziała na środku ścieżki rowerowej... delikatne szturchanie nie pogło, siedziała jak zamurowana, musiałem ją przenieść ręcznie.



A już w domu, w czasie kąpieli Kluska poprosiła mamę by zawołała tatę.
- A co będziecie robić z tatą?
- Kupę! Taką duzą as do nieba! A jak jej dotknies, to tes się zmienis w kupę!

Uznałem że to dobry moment, by ją uświadomić o istnieniu człowieka Qupy...komiksy o cżłowieku Qupie są dobrze znani bywalcom chatek studenckich. Klusce się spodobało i poprosiła żeby jej kupić taką książeczkę. Poniżej jeden z komiksów (powiększenie tutaj).



  • dystans 17.29 km
  • czas 00:58
  • średnio 17.89 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Zupa kalafiorowa

Poniedziałek, 24 kwietnia 2017 · dodano: 25.04.2017 | Komentarze 8

Jakoś tak ułożyło na początku roku przedszkolnego, że lavinka wozi Kluskę do przedszkola, czasem razem podjeżdżaliśmy żeby ją odebrać. Dla odmiany rok wcześniej to ja głównie chodziłem i jeździłem z Klu na place zabaw. Ale teraz lavinka się rozchorowała i w zastępstwie jeżdżę ja... aż Kluska się pytała dlaczego ja a nie mama i czy często będę z nią jeździł.
- Duzo?
- No, tak średnio.
- Pięć lazy?
- Może być.
- A potem mama... sto tysięcy!

Niby rano słońce świeciło, ale powietrze chłodne, stąd Kluska tak dobrze opatulona, żeby jej nie przewiało.



Co dziś na tapecie? Znaczy... na talerzu.



Kasztanowce przy przedszkolu już kwitną... no, kwitną to chyba za dużo powiedziane, znalazłem tylko jeden kwiatek.



Zajęcia z tańca (dodatkowe) na sali kolumnowej... akurat końcówka i zabawa, gdy muzyka ustanie, dzieci mają stanąć bez ruchu, a kto się ruszy odpada. Kluska wygrała, no cóż często trenuje to na nas w domu.



Szatnia - kulcacki robione przez grupę Kluski.



Kluskowy jest ten u dołu z prawej.



Obowiązkowe poprzedszkolne dobawianie się na placu zabaw... potem jeszcze utknęła na placu zabaw koło domu.




  • dystans 24.26 km
  • 8.00 km terenu
  • czas 01:41
  • średnio 14.41 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kwiatkowycieczka nad Pisię Gągolinę

Niedziela, 23 kwietnia 2017 · dodano: 23.04.2017 | Komentarze 13

Nad Pisią coraz bardziej zielono, niedługo utonie w tej zieleni.




A bobry nie próżnują



No dobra, a co tu kwitnie? Ziarnopłon wiosenny



szczawik zajęczy




śledziennica skrętolistna



kokorycz



bluszczyk kurdybanek




jasnota



zawilec żółty



fiołek



czosnek niedźwiedzi jeszcze nie kwitnie, ale już ma pączki





Tak więc całe łany czosnku szykują się do kwitnięcia






Jeszcze trochę po lesie nieco w bok od Pisi - dywan zawilców gajowych (nad Pisią też kwitną, ale nie w takiej ilości).






Kurczę, chyba w coś wdepnąłem, trzeba będzie czyścić buty...



A nie, to tylko piestrzenica kasztanowata




Piestrzenicę, czy galasa? Do wyboru, do koloru.



A poza tym przylaszczka pospolita




gwiazdnica wielkokwiatowa



czeremcha


Nie kwitnie jeszcze kokoryczka



i konwalijka dwulistna... ale już niedługo, bo mają pączki



Na koniec kotki brzozowe



  • dystans 145.12 km
  • 8.00 km terenu
  • czas 07:55
  • średnio 18.33 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

5 razy pudło i jedno trafienie

Sobota, 22 kwietnia 2017 · dodano: 24.04.2017 | Komentarze 9

Na dziś zapowiadali silny, zachodni wiatr... no to może znów na Piaseczno? Przynajmniej na początek, obejrzeć dwa kościoły, co się nie udało dwa tygodnie temu, z powodu Niedzieli Palmowej. A potem jeszcze cztery za Piasecznem... oczywiście w poszukiwaniu pocisków, zwłaszcza że to rejon gdzie toczyły się walki w 1914 i trochę w 1915 (o czym świadczą choćby cmentarze z I wojny). Jeden z nich to pewniak, bo wypatrzyłem coś jakby pocisk w jego murze, ale w pięciu pozostałych nic nie zauważyłem, jednak oglądając zdjęcia (swoje lub z internetu), można takowe przegapić, zwłaszcza jeśli jest w takim miejscu że go zasłania np. szkarpa, albo w takiej ścianie, która jest bardziej zasłonięta drzewami, krzakami, lub zacieniona i przez to rzadko się ją fotografuje. Nie ma to jak, dokładne obejrzenie murów na miejscu, tutaj okazało się że nic nowego nie znalazłem, tylko ten co już wcześniej namierzyłem.

Patrząc na mapę, stwierdziłem że najlepiej by było przeprawić się w Gassach i pojechać do Otwocka na pociąg... tylko czy prom już kursuje? Trafiłem na fanpage promu, poczytałem dyskusje i co się okazało? Że pierwsze zapowiedzi były takie, że prom zacznie pływać jeszcze w marcu, ostatnie że po świętach. Pytanie co oznacza "po świętach"? Czy tydzień po świętach, czy też później? Równie dobrze to może być w maju, czerwcu , czy wrześniu, to też jest "po świętach". Poczytałem komentarze osób, które się nacięły próbując skorzystać z promu (ponoć w Otwocku były ogłoszenia o starcie już z początkiem kwietnia, a teraz właśnie że po świętach), wynikało też z tego że w tygodniu po świętach jeszcze nie kursuje, a ktoś ponoć od obsługi się dowiedział że ruszy w przyszłym tygodniu... uznałem że ryzyko że w weekend nadal nie będzie kursować jest zbyt duże i lepiej nie ryzykować (i słusznie, sądząc po komentarzach osób, które znów się nacięły). Swoją drogą, jest to doskonały przykład jak nie prowadzić fanpage'a - komunikaty podawane rzadko (raz na miesiąc, raz na pół) i nie aktualizowane, bez sprostowań itp., mnóstwo osób się dopytuje o czy już kursuje i zero odpowiedzi.

No cóż, mogłem pojechać do mostu w Górze Kalwarii, ale raz że to dużo większy dystans, a dwa że z bocznym wiatrem. Lepiej już wrócić do Piaseczna lub Zalesia na pociąg... ale linia radomska w remoncie, pociągi rzadko (w interesujących mnie porze co 2-3 godziny), taki naprawdę pasował tylko jeden ok. 19-ej (wcześniej był ok. 16), ale z niekorzystną przesiadkę, co dawało 2,5 godziny jazdy... plus duże ryzyko spóźnienia, jak to na remontowanych liniach. W sumie, skoro już i tak się wracam do Piaseczna, to mogę wrócić w ogóle do domu, będzie przynajmniej konkretna setka... dystans to akurat pikuś, tyle że pod wiatr, niby pod wieczór nieco miał być lżejszy, ale i tak szykował się ciężki powrót.

No dobra, to w drogę. Pierwszy fotostop i pierwszy kościół - Stara Iwiczna (ob. Piaseczno). To dawny kościół ewangelicki (ob. katolicki).



I pierwszy cmentarz zaraz obok... obecnie parafii katolickiej, dawniej ewangelicki o czym świadczą stare nagrobki



Kolejny kościół już w centrum Piaseczna





W murze przy kościele liczne tablice pamięci mieszkańców, księży, żołnierzy, partyzantów itp.




Dawny ratusz



W Piasecznie nie zatrzymuję się na długo - jadę dalej, mijam taki oto pomnik (to już Konstancin-Jeziorna)




Kościół w Skolimowie (ob. Konstancin-Jeziorna)






Nad Jeziorką



Kościół w Konstancinie (ob. Konstancin-Jeziorna)




Konstanciński Rower Miejski - stacja Park Zdrojowy... większość rowerów na stacji to jednak warszawskie Veturilo (niebieskie), z którymi KRM (zielone) jest kompatybilny. Na mapce stacji są nawet zaznaczone najbliższe warszawskie stacje na Kabatach.





Lokomobila, która stała przed pałacem w Oborach, ale Konstancin ją kupił i trafiła tutaj (sto w pobliżu stacji KRM).




Kościół w Mirkowie (ob. Konstancin-Jeziorna)



Zabudowania dawnej papierni w Jeziornie w Mirkowie (ob. Konstancin-Jeziorna).



Krzyż tamże, który ponoć ma upamiętniać powstańców poległych tutaj w 1831 roku w potyczce z kozakami.




Podczas gdy ja się kręcę po Mirkowie, mijają mnie kolejne grupy z maratonu rowerowego o trudnej do zapamiętania nazwie, który startował z Wilanowa.



Dalej ruszam na cmentarz z I wojny w Maryninie, który leży w sąsiedztwie skarpy pradoliny Wisły (Skarpa Oborska). Z inskrypcji na tablicach wynika, że spoczywający tu żołnierze polegli w październiku 1914, gdy Niemcy próbowali zdobyć Warszawę (tzw. operacja warszawsko-dęblińska). Ale jest też przynajmniej kilku poległych na początku sierpnia 1915 (czyli tuż przed zajęciem Warszawy), kiedy to Rosjanie po opuszczeniu pozycji nad Rawką i Bzurą wycofywali się na wschód. Przeglądając listy strat znalazłem kilka błędów w nazwiskach (błędy najaprawdopodobniej na tablicach, choć też niewykluczone na listach). Na przykład Knop zamiast Knoop, albo Sticklorat zamiast Stucklorat. A tutaj lista strat 150 pułku, w którym służyło większość pochowanych (a przynajmniej tych z zachowanych płyt) - link.

Tutaj jest plan cmentarza: link (ten z lewej, ten po prawej to Cieciszew, który też dziś odwiedziłem), ponadto sam cmentarz jest opisany w opowiadaniu Stefana Żeromskiego "Pomyłki" (tekst tutaj, albo tutaj).






Przy cmentarzu kwitnie tarnina i porzeczka




Idę jeszcze na tyły cmentarza na skarpę, gdzie kwitnie miodunka plamista i ziarnopłon wiosenny.




Kościół w Słomczynie (ob. Słomczyn)




O Ptulickich będzie jeszcze za chwilę



Gdzieniegdzie magnolie już kwitną, ta jeszcze nie



O, a tam jest wmurowany kościół. Oglądam dokładnie mury kościoła i dzwonnicy, czy aby tam jeszcze jakichś nie ma, ale nie, tylko ten jeden.





Będąc pod kościołem, tłumaczyłem jakiemuś panu jak dojechać na cmentarz... a potem i ja tam się udałem, ale skrótem - za kościołem ścieżką w dół skarpy, jeszcze kawałek przez łąkę i już byłem na miejscu. W ten sposób zacząłem odcinek w pradolinie. Na stronie parafii jest opis cmentarza z zaznaczoną lokalizacją co ciekawszych grobów, co ułatwia zlokalizawanie np. kwater wojennych.

Pierwsza kwatera - z II wojny światowej jest zaraz przy wejściu. Pochowani są tu żołnierze polegli w 1939, AKowcy polegli w 1944, są też groby symboliczne zamordowanych w obozach koncentracyjnych, Katyniu... Groby symboliczne rozumiem, zastanawiam się co oznacza dopisek grób okolicznościowy.



Obok ławeczka zrobiona ze starego nagrobka.



Taki krzyż w głównej alejce.




Cegła w miejscu gdzie mur jest uszkodzony - wg. sygnatury z cegielni Obory.



Jedna z kaplic grobowych.



Na jednym z lokalnych blogów (link), można przeczytać o poszukiwaniach grobu powstańca styczniowego... który udało się autorowi w końcu znaleźć. Zdjęcia na blogu nie pomagają na jego dokładną lokalizację na cmentarzu, ale trafiłem też na fotorelację z jakiejś wycieczki szkolnej, gdzie widać było dwie kaplice grobowe - na miejscu zorientowałem się, że grobu należy szukać na północny-wschód od nich. Szukam, szukam i nic... w końcu postanowiłem dokładnie przeczesać okolice rządek po rządku i w końcu znalazłem, okazało się że zniknął ważny punkt orientacyjny, czyli drzewo rosnące między dwoma leżącymi płytami nagrobnymi.

Wstawiam zdjęcie, które pomoże kolejnym poszukiwaczom w znalezieniu mogiły, dodam że znajduje się ona jakieś 5 rzędów grobów na północny-wschód (czyli wgłąb cmentarza) od widocznych kaplic grobowych (idąc główną alejką, będą one widoczne po prawej stronie).




Sąsiedni grób z tego samego okresu.



Niewątpliwą perełką cmentarza jest kaplica grobowa Potulickich i Mielżyńskich na końcu cmentarza... w ściany zewnętrzne jest wmurowanych 14 epitafiów (o ile się nie rąbnąłem w liczeniu). link - o kaplicy






Ale to nie koniec, po znalezieniu na prawo od kaplicy furtki, wychodzę poza teren cmentarza, gdzie jest kwatera z I wojny światowej.




To tyle na cmentarzu, ruszam dalej - widok na Skarpę Oborską z wystającymi zza drzew baniami słomczyńskiego kościoła.



Jedna z kapliczek po drodze.




I kolejny cmentarz z I wojny, tym razem w Cieciszewie.





Goździe - mogiła powstańców styczniowych.




Obory... hmmm, nie wiedziałem że w oborach trzyma się sarny. Ale co się dziwić, faktycznie jest tu gospodarstwo doświadczalne Wilanów-Obory.



Dziwne te sarny...



Jeszcze jeden pomniczek na trasie




I jeszcze jeden widoczek na skarpę przed wjazdem na nią... a potem cóż, rypanie pod wiatr.




Praca wre na linii radomskiej:
- Ej ty, mały!
(...)
- Ubijaczek, do ciebie mówimy!
- Słucham?
- Skończ już z tą robotą.
- Ale jest jeszcze dzień.
- No i co z tego? Fajrant jest!
- Eee... no dobra.
(kwadrans później)
- Eee, ale czym mam się zająć?
- Możesz poleżeć, możesz przyjść do nas i zapalić, napić się pograć w karty.
- Eee, to ja może jeszcze trochę poubijam.



Zrobiłem sobie po drodze mały skok w bok do cmentarza z I wojny Jesówka/Żabieniec. Byłem tu już parę razy, ale zawsze przyjemnie odwiedzić takie ładne miejsce,  a poza tym miejsce  osłonięte od wiatru (las), w sam raz na mały postój (postoje częste w drodze powrotnej, żeby się nie zrypać za bardzo). Patrzę, a tu postawili drewnianą kaplicę, cy cuś.




No i tyle... po drodze parę razy kropiło, jedno większe kropienie (prawie je można było nazwać deszczem) przeczekałem na przystanku, a drugie dorwało mnie kilka kilometrów od domu, to nawet nie opłacało się chować przed nim.
Kategoria >100


  • dystans 70.17 km
  • 21.00 km terenu
  • czas 04:11
  • średnio 16.77 km/h
  • rekord 35.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nad Rawkę kwiatowo i grzybowo

Wtorek, 18 kwietnia 2017 · dodano: 18.04.2017 | Komentarze 19

- Stefan, no i na grzyba żeśmy tak wcześnie przylecieli, cały czas piździ jak w kieleckiem, dziś rano były przymrozki, a na jutro zapowiadają opady śniegu.
- Ale stryjek Janusz telegrafował, że jest ciepło, nawet powyżej 20 stopni.
- Tak ciepło, że się pod nosem skrzepło... może to było 20° Fahrenheita?
- No nie wiem...
- W każdym razie ja dzioba z gniazda nie wystawiam.



Podjechałem pod Wolę Szydłowiecką zobaczyć jak tam las po wiatrołomie z września zeszłego roku (tutaj fotorelacja), czy drogi są przejezdne itp. Główne drogi leśne są generalnie przejezdne, choć po przejeździe ciężkiego sprzętu w fatalnym stanie, no i cały czas są tabliczki zakazujące wstępu. A boczne drogi różnie.

Cmentarz-mogiła koło gajówki wygląda obecnie tak, tylko jeden duży konar się odłamał z drzew na niej rosnących.



A to cmentarz kawałek dalej, chyba kilka drzew na nim rosnących padło, a poza tym  był zawalony tymi co rosły obok i się wywróciły.




A tak wygląda krajobraz pół roku po huraganie... smutny widok, a jeszcze smutniejsze jest to, że i bez huraganu w wielu miejscach tak wygląda, na przykład fotka nr 2 - po drugiej stronie drogi przed wiatrołomem była ścinka i wygląda to podobnie (tylko teraz bardziej zakrzaczone i zielone).









Miejscami jeszcze trochę drzew leży tak jak padło.



Jakoś się przebiłem do Joachimow-Mogił, ale te 2,5 km trochę czasu mi zabrało. Zdziwiłem się co to kwitnie na biało na mauzoleum, po bliższym przyjrzeniu się, okazało się że jest ono obsadzone białym barwinkiem (niebieskim zresztą też).





Na skarpie Rawki




Bobry nie próżnują




Jeden z meandrów



Kiedyś sięgał głębiej, ale się skrócił (lecz nie całkowicie) i jego przedłużeniem jest starorzecze



Skarpa w miejscu gdzie była podcinana przez stary meander







Widok ze skarpy na dolinę Rawki w innym miejscu



Upadły szlak



Tablica informacyjna przy parkingu leśnym



Żeby utrzymać wysoki poziom absurdu, jadąc rozglądałem się czy jest pobliska tabliczka - jest!



A jaki to Bar?



Jar Rokita





Cmentarz z I wojny w Budach Grabskich



Podjechałem zobaczyć co tam z jedną z moich skrzynek, bo miałem zgłoszenie że charakterystyczne drzewo przy którym ją ukryłem, przewaliło się. Faktycznie, skrzynkę jednak udało mi się odnaleźć przysypaną ziemią z karpy i przeniosłem w okolice mniej charakterystycznego drzewo... żadna tam brzoza w sosnowym lesie, tym razem sosna!



Bartniki - kościół




Tajemniczy kopczyk za kościołem... mogiłka?



Kościół w Bartnikach był uszkodzony podczas I wojny - wg. kalendarium z broszury na 100-lecie kościoła: 1914-1915 - zniszczenie kościoła w czasie pierwszej wojny światowej - zniszczone były boczne wieże, lewa ściana kościoła, trzy sklepienia głównej wieży, dach, okna i witraże. Więcej informacji i zdjęcie kościoła z 1915 na blogu Grabianki.

Krótko mówiąc, był to jeden z kościołów, który miałem zamiar sprawdzić pod kątem wmurowanych pocisków... i nie było to sprawdzenie pro forma, bo liczyłem że są spore szanse na to że coś tam jest? I rzeczywiście są dwa w północno-zachodniej ścianie (kościół nie jest orientowany, stoi prostopadle do drogi) w miejscach mało eksponowanych:



Oto pierwszy z nich



Drugi pocisk jest mniej charakterystyczny i można mieć wątpliwości co to właściwie jest. Jednak biorąc pod uwagę sąsiedztwo tego pierwszego, oceniam że prawdopodobnie to też pocisk lub jakiś jego fragment. Ale i tak warto podjechać z porządnym aparatem i zrobić lepsze zbliżenie.



Na koniec pakiet kwiatków wiosennych itp.

Tarnina - ładnie wyglądają drogi z kwitnącymi przy nich drzewkami, krzakami... tylko nie należy patrzeć zbyt nisko, gdyż na poboczach i w rowach walają się straszliwe ilości śmieci, widoczne zwłaszcza teraz zanim trawa je częściowo skryje.



Czereśnia




Świdośliwa



A to nie wiem



Jarzębina jeszcze nie kwitnie



Czeremcha też nie




A jałowiec też nie kwitnie, tylko ... owocuje. Ech te iglaki, one zawsze na opak.



Trawy też kwitną po swojemu




Szlag... toto już rośnie.



Z klasycznych kwiatków wiosennych - fiołek, kokorycz, rzeżucha.






Owocnikuje też coś w sam raz na dedykację dla wariaga.

Piestrzenica kasztanowata - można spotkać nazwy zwyczajowe babie uszy, murchla, grzyb majowy... ja osobiście wymyśliłem po drodze dwie inne móżdżek wegetariański i leśne gówienko ;-) Grzyb trujący, choć kiedyś uważany za jadalny i jeszcze do dziś bywa przez niektórych zbierany... tylko trzeba długo gotować lub ususzyć żeby pozbyć się trujących substancji. Ponoć w Finlandii jest jeszcze dopuszczony do sprzedaży (suszony).

A poza tym polecam ciekawą dyskusję na jego temat na tym forum.






I jeszcze taki maluszek






  • dystans 64.17 km
  • czas 03:37
  • średnio 17.74 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście x7

Piątek, 14 kwietnia 2017 · dodano: 14.04.2017 | Komentarze 8

Jako że jest wiosna, to przy okazji trochę kwiatków - zawilce gajowe, forsycje, mirabelka.






I jakieś zwierzaki



Klon z gawronem i jego gniazdem, ze stawem i z chmura gradową (ta akurat nie zdążyła mnie dorwać).