teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121847.60 km z czego 18232.15 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 123.51 km
  • 4.50 km terenu
  • czas 06:57
  • średnio 17.77 km/h
  • rekord 32.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Cyklogrobbing Napalmowy

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · dodano: 10.04.2017 | Komentarze 3

Dziś na Piaseczno

Po drodze mały fotostop w Złotokłosie, przy cmentarzu z I wojny, który w zeszłym roku uporządkowano i postawiono ogrodzenie, oraz krzyże (info)




A to już Piaseczno, a dokładnie Zalesie Dolne które powstało jako miasto ogród, ale jest dziś częścią Piaseczna. Stacyjka przy wąskotorówce grójeckiej (zwanej obecnie piaseczyńską, bo kursy turystyczne są tylko do Tarczyna).



Taki tam głaz pamiątkowy




Willa Zawadzkich




Pomnik bitwy pod Gołkowem (w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej), tak się zastanawiałem czy ostatnio jak tu jeździliśmy to jego jeszcze nie było, czy też go przegapiliśmy... ale sprawa się wyjaśniła, gdy zobaczyliśmy że rondko jest gruntowe, a wiodą do niego tylko gruntówki.





Oczywiście jakiś debil musiał pobazgrać (żeby powiększyć kliknij w zdjęcie)



Obok kwitnie sobie barwinek



Jazda bocznymi uliczkami jest w miarę przyjemna, bo ruch znikomy, tylko trzeba trafić w asfalt, no ostatecznie kostkę , żeby nie tłuc się gruntówami... niestety jazdę "uprzyjemniają" śmieszki rowerowe, choć na tych uliczkach z uspokojonym ruchem (progi spowalniające) są zupełnie niepotrzebne. Oczywiście w większości kostkowe, do tego z udogodnieniami jak obniżenia na wyjazdy z posesji, czy koniec przy każdej bocznej uliczce... mieszkańcy dokładają swoje trzy grosze parkując na nich samochody, dobrze jak połowicznie, a nie zastawiając cały chodnik (jak w głębi kadru.

Jedna trafiła się asfaltowa, w miarę przyzwoita... tylko że zupełnie niepotrzebna, a do tego nadal ze zwałami piasku którym sypano zimą.




A skoro o drogach mowa, to jeszcze parę "innowacyjnych" utrudnień z właściwej części piaseczna - to co na zdjęciu to jest dwupasmowa droga jednokierunkowa (jest tego więcej), jest to w penym sensie przedłużenie Puławskiej, co sporo wyjaśnia (Puławska to nie ulica, to stan umysłu), zresztą pod tym względem Piaseczno jest takim przedłużeniem Puławskiej.



W ostatnich czasach nagminne jest likwidowanie jednego z przejść na skrzyżowaniu - trzy przecież wystarczą, przecież piesi mogą przejść trzy razy przez ulicę a nie raz (efekt taki, że przechodzą na dziko). Przy czym trik stosowany często na wielopasmowych arteriach, rozpełzł się i jest też stosowany na zwykłych jednopasmowych ulicach.

Piaseczno poszło dalej - tutaj są tylko dwa przejścia na skrzyżowaniu! Przy czym tam z lewej są obniżenia pod zlikwidowane przejście, które są zastawione teraz przez parkujące samochody.



Wracam do cyklogrobbingu - kamień nagrobny upamiętniający niemieckiego kapitana poległego w 1914. Szczątki ponoć ekshumowano i przewieziono do Niemiec, ale kamień pozostał (info)




Mogiła na cmentarzu komunalnym, do której przeniesiono szczątki żołnierzy ze zlikwidowanego  cmentarza wojennego przy ul. Puławskiej (info), też polegli w 1914.




Teraz stary cmentarz parafialny w centrum Piaseczna.

Najpierw kwatera z II wojny światowej.




Mogiła powstańców styczniowych.




I trochę starych grobów (powiększenie epitafiów, po kliknięciu w zdjęcia).







Jest też parę nagrobków oficerskich - jeden z Gwardii Koronnej i dwóch z kawalerii.






Kościół w Jazgarzewie wybudowany w okresie międzywojennym w miejscu drewnianego, który spłonął w 1915






Co powstanie ze skrzyżowania jastrzębia z żubrem?



Jastrzębiec Postępu! To chyba ten zielony, a ta czerwona to chyba pani Zosia, co DNA przycinała i kleiła.



A, skaranie z tym postępem, wyhodowali latające myszy i nawet z płotu nie da się ich złapać.



Co tam latające myszy, najgorzej że żaby mają teraz nowe wzory maskujące i za Chiny Ludowe ich nie da się znaleźć.


Kategoria >100, mazowieckie


  • dystans 83.42 km
  • 20.00 km terenu
  • czas 05:20
  • średnio 15.64 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do Młochowa

Sobota, 8 kwietnia 2017 · dodano: 10.04.2017 | Komentarze 26

Granit narzutowy Chełmońskiego w Kuklówce... druga połówka stoi w ruinach folwarku Chawłowo i upamiętnia Teodora Sztekkera.



Tak na marginesie, dzięki przecięciu i wypolerowaniu cięcia, mamy ładne porównanie jak wygląda zwietrzała powierzchnia i oryginalna struktura wnętrza. Można tu zrealizować lekcję na kilka tematów - wietrzenie, skały głębinowe, magmowe, zlodowacenia. Huannie, jak Kluska będzie przerabiać to w szkole przerabiać, to zaprosimy cię na małą pogadankę edukacyjną ;-)




Jeden z naszych ulubionych rowów przeciwczołgowych




Jakieś łabędzie, czy inna dziczyzna pływająco-latająca.



W lesie pod Młochowem - tajemnicza mogiłka (kapliczka, czy cuś?)



No i jesteśmy w Młochowie - pałac. Od rewitalizacji parku kilka lat temu, zmian większych tutaj chyba już nie było.





Kapliczka, dwie oficyny i pałac




A w tle kościół w dawnej oranżerii pałacowej - ulokował się tam po II wojnie (najpierw jako kaplica).




I zbliżenie na pokazaną wyżej kapliczkę





Mostek, dwukrotnie odbudowywany - ostatnio w 2009, a wcześniej w latach 50.



A w parku dywany zawilców (gajowych i żółtych), poza tym sporo ziarnopłonów i stokrotek, nieliczne fiołki.








Czwórkącik tramwajowy



Aleją lipową wracamy w las



Jedna z rozwałek



I trochę lasu na koniec






  • dystans 6.14 km
  • czas 00:24
  • średnio 15.35 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu na dworzec

Piątek, 7 kwietnia 2017 · dodano: 08.04.2017 | Komentarze 0

Uwaga! Głupie Miny!



Jakiś Flirt zabłądził do Żyrardowa:
- Przepraszam, którędy do Siedlec? Na Skierniewice? No kurcze, i to na S i to na S, łatwo się pomylić...




  • dystans 20.57 km
  • 2.20 km terenu
  • czas 01:21
  • średnio 15.24 km/h
  • rekord 26.10 km/h
  • temperatura 20.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Tradycyjnie z Kluską na Pisię Gągolinę

Wtorek, 4 kwietnia 2017 · dodano: 04.04.2017 | Komentarze 8

Mini parking rowerowy pod przedszkolem Kluski



Oba przedszkolne place zabaw są pod kasztanami, ten większy pod pięcioma (a może sześcioma), a ten mniejszy pod czterema.




Myk bocznymi drogami (co się wiązało niestety z wertepiastymi odcinkami) nad Pisię Gągolinę



Ta dziura w mostku jest taka ciekawa



A teraz wrzucamy patyczki do wody! Hmmm, trochę się chyba sfrajerzyliśmy, trzeba było tą metrówkę użyć do zrobienia palmy wielkanocnej (eskapebolskiej) na konkurs w przedszkolu.



A teraz ten patycek!



Smuteczek



Czosnek niedźwiedzi mniam.



A teraz pora podlać kwiatki



A tych kwiatków było mrowie,
Tata o nich wam opowie

Kokorycz, co  wabi fioletami
Z pełnymi lub pustymi bulwami



Zawilec gajowy czyli biały
Z żółtym pod jednym drzewem stały




Ziarnopłon to kwiatek wiosenny
Czy da się z niego zrobić środek nasenny?



Złoć żółta w zasadzie przekwitła już
Lecz się rozejrzyj -  spotkasz a nuż



Ta śledziennica skręto-listkami stała
A na mostku - kolonia mała




Rutewkowata obok rosła zdrojówka
Rozkwita kolejny kwiatek! Prawie nówka!


Łuskiewnik różowy wykwita spod ziemi
Pasożytniczego trybu życia nie zmieni



Czosnku niedźwiedziego zielona kępa
Jeszcze nie kwitnie, lecz już zapachem nęka



A co tak kwitnie na zielono?
Zamiast na biało, żółto lub czerwono




  • dystans 59.76 km
  • 8.00 km terenu
  • czas 03:31
  • średnio 16.99 km/h
  • rekord 31.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Sezon sandałkowy

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 04.04.2017 | Komentarze 1

Rano okazało się, że lavince zeszło powietrze z koła... więc trzeba było zmienić dętkę, a z opony wyciągnąłem ze 4 okruchy szkła (przy czym tylko jeden się przebił), a z drugiej kolejne 4. Teraz są takie ilości szkła na ulicach, śmieszkach rowerowych, chodnikach, że nie byłem nawet zdziwiony, co większe kawałki zwykle da się ominąć, ale takich drobin nawet nie widać.

Wczoraj zazdrościłem lavince sandałków, więc dzisiaj ja też je założyłem. Sezon sandałkowy uważam za otwarty!

Zawilce gajowe, tym razem prawdziwe leśne, a nie jakieś parkowe.




Bardzo ważny punkt hydrologiczny na mapie Mazowsza - ujście Suchej do Suchej... przy czym nie rozstrzygnięto do tej pory której Suchej do której Suchej.



Babski Borek, koło Babskich Bud... jeziorko, które nazywamy z tej okazji również Babskim Jeziorkiem (albo Babskim Bajorkiem).





Przerwa hamakowo-kawowo-plackowo-kanapkowo-bananowo-jabłkowow-jakaśtam.



Zahaczamy jeszcze o dawną bazę rakietową





A na koniec Zalew (a właściwie Wylew) Pisia Tuczna. Oczywiście z dedykacją.







  • dystans 70.78 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 04:20
  • średnio 16.33 km/h
  • rekord 32.20 km/h
  • temperatura 24.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Primaaprilisowo

Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 03.04.2017 | Komentarze 34

Pierwszy dowcip primaaprilisowy zrobił nam pociąg Regio (które tutaj nie jeżdżą, co najwyżej InterRegio w specjalnej łódzkiej malaturzy), który przejechał i się nie zatrzymał... i w ogóle był pusty (pociąg widmo).



Po dotarciu do Warszawy, pierwszym zaskoczeniem była grupa głazów narzutowych i to z tabliczką (ostatnio ich tu nie było). Początkowo myśleliśmy że to Wielka Sztuka (którą poznajemy po tabliczce z tytułem dzieła i ewentualnie informacją jak je należy interpretować)... ale okazało się że to tylko pomniki przyrody.



A potem już co chwila zaczęliśmy się potykać o ślady wojenne... co nie jest trudne, bo  jeśli w Warszawie nie potkniesz się o jakieś ślady wojenne, to pewnie jesteś ślepy, głuchy i do tego poza Warszawą. Oczywiście parę potknięć było zaplanowanych, ale do tego doszło kilka przypadkowych.

Oto kościółek św.Stanisława na Woli - ślady ostrzału (ale nie tkwił tam żaden pocisk), pomniki, oraz Maryjka








A po drugiej stronie ulicy bunkier - Tobruk. Te białe kropki to kwitnące krokusy, a to coś za kasztanowcem to pomnik Waryńskiego.




Rowery Veturilo, ze względu na upalną pogodę cieszyły się dziś dużą popularnością... na jednej ze stacji trafiliśmy na tandem, ale tylko dlatego że miał urwaną tylną kierownicę. A tak na marginesie, przy stacjach poustawiano pompki.




W Parku Szymańskiego odwiedziliśmy biblioteczkę plenerową ustawioną bodaj w zeszłym roku (ale nie pamiętam, może jeszcze rok wcześniej)... aktualnie gablotki prawie całkowicie wymiecione.




Przeskakujemy do parku po drugiej stronie ulicy, stoi tam pomnik gen. Sowińskiego, a park nosi jego imię. Stąd już widać  wały Reduty nr 56 (czyli Reduty Sowińskiego, albo Reduty Wolskiej), Sowiński zginął 6 września 1831 r. podczas jej obrony



Po Powstaniu Listopadowym, a dokładnie w 1834, na terenie reduty został założony cmentarz prawosławny, natomiast stojąca przy wejściu cerkiew wybudowano w latach 1903–1905.




W pięknych okolicznościach przyrody robimy sobie mały spacer po cmentarzu




(powiększenia zdjęć tych nagrobków lub tablic po kliknięciu w zdjęcia).






Oto kwatera robotników radzieckich, którzy zginęli podczas budowy Pałacu Kultury




Za nią jest kwatera żołnierzy Armii Czerwonej.




Sporo też carskich oficerów (fotki z dedykacją dla wariaga). Pierwszy nagrobek pierwszowojenny, porucznik 1 pułku syberyjskiego, który został ranny podczas obrony Warszawy i zmarł 30 września 1914 (po naszemu to będzie 13 października). To było podczas Operacji Warszawsko-Iwangorodzkiej (Dęblińskiej), kiedy to pułki syberyjskie po dojechaniu koleją, przemarszu przez miasto ruszyły do boju.



Kolejne już z wcześniejszych okresów.










Kwatera starowierców, te trumienki to stare nagrobki przeniesione ze zlikwidowanego cmentarza na Kamionku.





Kwatera żołnierzy ukraińskich z Armii Petlury, groby poległych w wojnie polsko-bolszewickiej, jak i w okresie międzywojennym.






Przemieszczamy się w południowo-zachodni róg reduty, gdzie stoi kościół św. Wawrzyńca.



Po Powstaniu Listopadowym zamieniony w cerkiew, a w elewację wmurowano kule armatnie... ponoć także 12 luf armatnich, ale tych już nie ma, pytanie kiedy zostały usunięte, i czy nie jest to jakaś kolejna miejska legenda... jedna z nich na przykład mówi, że kule są z potopu szwedzkiego. Nie wiem co ci ludzie z tymi Szwedami, grodziska też są często nazywane Szwedzkimi Szańcami, Szwedzkimi Górami itp.

Powstańcy podczas Woli mieli dysponować 12 armatami, zbieżność liczb może być nieprzypadkowa (kolejna rzecz do sprawdzenia, np. czy to aby nie były wmurowane lufy od powstańczych armat).



Po bliższym przyjrzeniu się tym kulom, okazało się że nie wszystkie były litymi kulami, część z nich to granaty, co poznajemy po dziurce. Naliczyliśmy ich co najmniej 3, ale może być ich więcej, bo w zależności jak zostały wmurowane, to dziurki mogły być niewidoczne. Tak na marginesie, ostatnio przy budowie metra znaleziono taki granat z Powstania Listopadowej, też przy ul. Wolskiej, ale spory kawałek na wschód (w rejonie ul. Płockiej - info).



Poza tym jeden z pocisków wygląda na współczesny, pewnie z II wojny światowej. Reduta była broniona w 1939, ale kościół został spalony w 1944. Możliwe jednak że pocisk nie trafił w kościół, tylko ktoś miał fantazję i po prostu wmurował podczas odbudowy... tego typu artefaktów z pewnością w okolicy nie brakowało.



Tablic kilka i nagrobków.








Wały z kapliczką upamiętniająca śmierć generała Sowińskiego.




Kwatera żołnierzy poległych w 1831 i 1939, obok jest jeszcze mogiła mieszkańców zamordowanych w 1944.





Pomnik, z drugiej strony wału, tym razem upamiętniający zestrzelonych lotników brytyjskich, którzy lecieli ze zrzutami do Powstańczej Warszawy. Ciekawostką jest fakt, że do budowy pomnika wykorzystano fragment cokołu Pomnika Lotnika, który został zniszczony w 1944.






Ponieważ zrobiło się wręcz gorąco, wiosna wybuchła jak granat artyleryjski i z dnia na dzień rozkwitają trawniki, krzaki, drzewka... wszystko. Cebulica, jako że obok cmentarza prawosławnego, to pewnie syberyjska ;-)



Z reduty pojechaliśmy na Osiedle Przyjaźń, które zostało wybudowane dla budowniczych PKiN (wtedy nazywało się osiedlem Przyjaźni Polsko–Radzieckiej, była to taka przyjaźń otoczona drutem kolczastym i pilnowana przez wartowników)... odwiedziny cmentarza, a potem tego osiedla jednego dnia nie były planowane, wyszło na to tak trochę przypadkiem. Teraz są tutaj akademiki (na mapce na żółto), domy prywatne (niebieskie) i inne (inne).



Na Osiedle Przyjaźń się kiedyś wybierałem, wybierałem i wybrać nie mogłem... a tak się złożyło, że nikt z moich znajomych nie mieszkał w akademikach na Jelonkach. A jak w końcu się wybrałem, to było bajecznie - mróz, śnieg, sople do samej ziemi, oraz kolorowe domki robotnicze.





A to domki inżynierskie.



Klub Robotniczy, obecne Stdencki



Stołówka.





Z bardziej współczesnych artefaktów - biblioteka plenerowa przy domkach inżynierskich.



Pół dnia minęło, a my dopiero mamy 12 czy 13 kilometrów na licznikach... pora wreszcie gdzieś pojechać. No to przebiliśmy się przez Warszawę i ruszyliśmy w kierunku Pęcic. Po minięciu obwodnicy Warszawy, mały skok w bok by obejrzeć lokalną ciekawostkę. Otóż w zbiorniku wody opadowej przy trasie, umieszczono czarne kulki... normalnie one pływają, ale że zbiornik wysechł, to osiadły na dnie, a przy okazji mamy dwuwymiarowy model tworzenia struktury krystalicznej.

A po co te kulki? Podobno mają zapobiegać nagrzewaniu wody i jej wyparowaniu (co mnie niespecjalnie przekonuje, bo po co komuś miałoby na tym zależeć w przypadku takiego zbiornika?), a druga wersja że odcinając od światła, mają zapobiec zaglonieniu i zarastaniu (no, to już bardziej).




Mamy niestety wiatr w pysk, to mały stopić na stacji WuKaDki... mieliśmy nadzieję że uda się sfocić najnowszy pociąg z taboru WKD, ale przyjechał ten wcześniejszy model. Ale nie ma tego złego, obejrzeliśmy za to dokładnie kapliczkę po sąsiedzku.




O, przy tablicy są dwa takie cusie, które wyglądają trochę na łuski pocisków niezbyt dużego kalibru.... Ale że za bardzo się na tym żelastwie nie znam, to pewności nie mam (średnica jakieś 4-5cm)



Nooo, ale tego to się nie da pomylić, to już na pewno jest skorupa pocisku artyleryjskiego, średnika zmierzona na oko palcem wyszła coś w okolicach 7cm, tak więc może to być kaliber w okolicach 76mm.



A pod urzędem gminy Michałowice...




Jest jeszcze stacja roweru... jesteśmy poza miastem, więc nie ma tu roweru miejskiego, a rower gminny.





Po drodze mijamy wypadek... tiaaa, pewnie jeden z tych, co to jeżdżą "szybko ale bezpiecznie", a może i dwóch takich się spotkało. Ruch na drodze był tylko w jedną stronę, ale też nie płynny, bo zatrzymywany by policja i straż pożarna mogły prowadzić czynności na miejscu wypadku... w drugą stronę objazdem, a policja zablokowała zjazd z ronda w Pęcicach. Oczywiście jakiś cwaniaczek próbował ominąć blokadę, ale kawałek dalej został zatrzymany i musiał się cofać.



Jesteśmy w Pęcicach - w tym rejonie toczyły się walki w czasie wspomnianej Operacji Warszawsko-Dęblińskie w październiku 1914, najpierw odwiedzamy cmentarz wojenny.





A potem kościół - miałem do sprawdzenia dwa podejrzane pypcie w ściany, które po obejrzeniu z bliska faktycznie okazały się pociskami artyleryjskimi (tylko tak dziwnie bokiem wmurowane, że ciężko było na fotkach ogólnych stwierdzić co to). Ten pierwszy nieco mniejszy, a ten drugi całkiem spory. A tak pisze o zniszczeniach w Pęcicach proboszcz Chojnaty:

24 listopada 1914
Na parę dni przed św. Marcinem pojechałem do Warszawy końmi, gdyż koleje funkcjonowały jedynie dla wojska. Byłem po drodze w Pęcicach, mojej rodzinnej parafii. Boże drogi, co za obraz straszny. Kościół tak mi drogi ogromnie zrujnowany. Proboszcz pęcicki po przetrwaniu kilku dni w piwnicy był przez Prusaków uprowadzony do Nadarzyna tak niespodzianie, że nie wyniósł Najśw. Sakramentu z kościoła. Bomby wybiły za wielkim ołtarzem ogromny wyłom — nad tabernakulum przebita również ściana i obraz w ołtarzu.  Tabernakulum jednak zostało nietknięte. Organy poszły w drzazgi. Cały dach w kościele, ponieważ była dachówka — opadł. Dzwonnica na cmentarzu spalona, ojciec proboszcza zabity. Pół plebanii rozwalone — budynki spalone do szczętu. Wieś prawie cała zniszczona — 3/4 spalone. Pałac p. Marylskiego w gruzach zupełnie. Słowem zniszczenia okrutne.






Dzwonnica jest nieco nowsza, stara spłonęła w 1914.




Otwarty, to rzut okiem przez kratę do środka i co tam w kruchcie.






Są też portrety mieszkańców, którzy zginęli w czasie II wojny.



Oraz powstańców, którzy wycofując się z Ochoty do lasów, 2 sierpnia 1944 natrafili na siły niemiecki, z którymi stoczyli potyczkę (Bój pod Pęcicami). We wsi jest zresztą cmentarz powstańczy, ale ostatnim razem na nim byliśmy i dziś już się na nim nie zatrzymywaliśmy.



Maryjka ufundowana w 1856.



A potem już w zasadzie powrót, my na Pruszków i przez Brwinów do Milanówka, gdzie wsadziłem lavinkę do pociągu, a sam pokręciłem do domu. Ech, teraz już czuć zmianę czasu i dłuższy dzień... o godz 19:30 jest dopiero szarówka, a nie ciemna noc :-)


  • dystans 6.99 km
  • czas 00:28
  • średnio 14.98 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Tu i tam

Piątek, 31 marca 2017 · dodano: 31.03.2017 | Komentarze 7

Hej, gdzie jest moja głowa?



Ratunku! Nie mam głowy!!!



Pół stada wróbelków (stado liczyło dwie sztuki).



Dziewczynka z bułą i gałązką z pączkami (pączki mirabelkowe).



A skoro już o jedzeniu, to dzisiejsze menu z przedszkola:




  • dystans 77.06 km
  • czas 04:06
  • średnio 18.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście x7

Środa, 29 marca 2017 · dodano: 31.03.2017 | Komentarze 8

W zeszłym tygodniu w parku zaczęły kwitnąć złocie.



Teraz są ich całe łany, a ponadto kwitną zawilce, fiołki i kokorycze.




  • dystans 79.92 km
  • 12.30 km terenu
  • czas 04:36
  • średnio 17.37 km/h
  • rekord 37.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Południowe kule

Niedziela, 26 marca 2017 · dodano: 26.03.2017 | Komentarze 11

Dziś na południe - Chojnata, pierwszy fotostop.

Kościół w Chojnacie został zbudowany w XIV weku (przy czym wcześniej istniał tu inny, prawdopodobnie drewniany), ponoć prezbiterium jest właśnie tym kościołem... do niego dobudowano drewnianą nawę (jakoś w XVI lub XVII w.), którą od zewnątrz i od środka obmurowano. Przynajmniej tak można przeczytać.



W południowej ścianie znalazłem chyba kamień węgielny i takie okrągłe coś... cztery sztuki. Wygląda to na kamienne kule armatnie, ale gdy próbowałem ustalić skąd się mogły tu wziąć, to nic nie znalazłem. Nie ma wzmianki żeby kościół został zniszczony podczas którejś wojny... a może zostały tu przywiezione i wmurowane?

Oczywiście mogłyby być to również zwykłe kamienie, ale wszystkie są okrągłe, z grubsza podobnych rozmiarów, a poza tym kiedyś wmurowywano kule armatnie w kościoły, zamki, mury obronne itp. i chyba kontynuacją tej tradycji sa wmurowane w XX wieku pociski artyleryjskie. A może jeszcze do czegoś mogły służyć takie obrobione, okrągłe kamienie? No bo różne rzeczy wmurowywano w ściany kościołów, na przykład żarna.

Przy okazji znalazłem za to kronikę parafii z lat 1911-20 (link do pdf), czyli między innymi interesujący nas okres z początku I wojny, np. w czasie gdy front stał na Rawce, w Chojnacie był szpital choleryczny, a żołnierzy chowano najpierw na cmentarzu parafialnym, a potem w innym miejcu.






Trzeci głaz nieco już nadkruszony



A to czwarty, o ile tamte były w ścianie prezbiterium, to ten w ścianie nawy.




- Chodu!



Kolejny kościół, tym razem w Babsku zbudowany w latach 1803-1809 (poprzedni zawalił sie ze starości w 1778).











Po drugiej stronie drogi krzyż... hmmm, wygląda trochę jak mogiła (a jestem bliżej Rawki).



Kapliczka w Papierni



No i Rawka




Kościół w Kurzeszynie, poprzedni spłonął w czasie I wojny, a ten wybudowano w latach 1922-24. Co prawda kościół powojenny, ale zerknąłem czy i tu nie wmurowali pocisków, bo zdarzało się że budując nowy w miejsce starego, zniszczonego, w ścianach umieszczano pociski. Tu znalazłem tylko tablicę i reper.





Za to w Psarach (obok poligonu Raducz) jest kapliczka w kształcie pocisku... Matka Boska Saperska (nie mylić z Sarepską). Kapliczka z 1938, ale napis zasłonięty kwiatkami, chciałem je na chwilę przestawić, ale wazon przywiązany drutami (gdzieś mam zdjęcie z napisem, ale w tej chwili nie mogę znaleźć).



Przystanek Esterka








U nas z początkiem marca zdjęli tabliczki, ale tutaj nadal panuje ptasia grypa ;-)



  • dystans 70.42 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 04:04
  • średnio 17.32 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Do Pawłowic policzyć pociski

Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 25.03.2017 | Komentarze 6

Dzisiaj silny wiatr zachodni, wykręcający później na północno zachodni... miałem jechać na północ z bocznym wiatrem (ale i odcinkami pod wiatr), potem trochę na wschód mając wiatr w plecy  i powrót z tylno-bocznym. W ostatni momencie jednak zdecydowałem najpierw ruszyć bardziej na północny-zachód (po skrzynkę mobilną), przez co miałem trochę pod wiatr, a jako że miał się nasilać (maksimum wypadło w godz. 13-14), to się spieszyłem żeby wcześniej go złapać w plecy.

M1 do wynajęcia



Pisia River



Ze względu na silny i zimny wiatr, na postoje preferowałem miejsca osłonięte, oto jeden z nich pod wiatką kolei kaliskiej (czyli linii na Sochaczew, Łowicz), a przy okazji trainspotting.



Nad Utratą niezmiennie śmierdzi czymś w rodzaju mydlin... początkowo nie jest to zapach bardzo nieprzyjemny (zwłaszcza w porównaniu z wiosennymi zapachami z pól), ale jak człowiek dłużej nad ą rzeką posiedzi, to go mdli.



Kościół w Zawadach.





Dokładnie obejrzałem ten reper (a dlaczego? o tym przy zdjęciach z następnego kościoła).




Nadal w Zawadach



Tabliczka też już prawie zabytkowa



No i cel dzisiejszej wycieczki - kościół w Pawłowicach, na skarpie nad Utratą.



Przeglądając swoje stare zdjęcia sprzed kilku lat, zauważyłem ten pypeć nad kapliczką we wschodniej ścianie kościoła. Pocisk! A może... troszkę już zaczynałem się zastanawiać, że może we wszystkim widzę pociski, a to może przecież być cokolwiek.




Dzisiaj zrobiłem zbliżenie.



Jednak wtedy moje wątpliwości rozwiało zdjęcie następnego obiektu - jak je robiłem, to myślałem że to nietypowy reper i to nietypowo umieszczony (dosyć wysoko, bo jakieś 1,9m nad ziemią). Teraz zauważyłem tuż przy tynku pierścień wiodący, co upewniło mnie że jest to pocisk.



Pomiar średnicy, coś koło 75mm... a więc pewnie kaliber 76,2mm, może 77mm.



Dzisiaj obejrzałem dokładnie kościół i oprócz tamtych dwóch, znalazłem kolejne wmurowane pociski - jeszcze dwa w ścianie północnej (tak jak ten powyższy).




Oraz dwa w fasadzie (zachód). Ponieważ tylko ten jeden był nisko, więc nie mogłem zmierzyć ich średnicy... na oko chyba takie same, choć wydają się trochę mniejsze (ale niewiele), ale to chyba złudzenie wynikające że po prostu miałem do nich dalej.



W międzyczasie znalazłem na stronie parafii (link), wzmiankę że kościół został zniszczony w czasie walk w październiku 1914 (czyli jak Niemcy wycofywali się spod Warszawy):

Tragiczny dla parafii i jej mieszkańców był okres I wojny światowej. Już 21 października 1914 roku do Pawłowic wkroczyło wojsko rosyjskie, aby wyprzeć stąd wojska niemieckie. W wyniku walk kościół doznał wielu zniszczeń. Częściowo zawalił się dach, ściany zostały podziurawione kulami armatnimi a okna powybijane. Ocalały jedynie budynki parafialne. Z racji zbliżającej się zimy kościół zabezpieczono przed całkowitą ruiną, ale jak się potem okazało nie był to kres tragicznych wydarzeń. W kilka miesięcy później wybuchła we wsi epidemia cholery. Zmarły wtedy 123 osoby, a w wyniku innych chorób kolejne 130 osób. Do tego doszło jeszcze spalenie w lipcu 1915 roku kilku okolicznych wsi: Gawartowej Woli, Łuszczewa, Łuszczewka, Nowej Górnej, Granic, części Serok i czworaków w Pawłowicach.

A tak na marginesie, jeszcze jedna ciekawostka z lokalnej historii - w latach 1905-1932 proboszczem był ksiądz Józef Wierzejski i to właśnie za jego probostwa te pociski zostały wmurowane podczas odbudowy kościoła. Potem trafił do Mszczonowa, gdzie został rozstrzelany we wrześniu 1939 jako jeden z zakładników... jego mogiła jest tam przy kościele, akurat byłem przy niej tydzień temu (a tu zdjęcia mogiły sprzed 5,5 roku).

Na koniec fotka podsumowująca (powiększenie po kliknięciu w obrazek):



Przy okazji fotka kwitnących przy kościele krokusów



Stąd już na południe, wiatr jeszcze nie bardzo zaczął wykręcać, więc trochę z boku przeszkadzał, ale potem w końcu zaczął zmieniać kierunek i było już lepiej.

A tymczasem w Kaskach - jakoś przed remontem bardziej mi się podobała.





Na koniec przystanek autobusowy po drodze... no cóż, sama prawda. Ten przystanek początkowo miał szklane szyby, ale szybko zostały one wytłuczone przez lokalsów (podobnie jak w innych okolicznych przystankach - ostały się niektóre w srodku wsi, zaraz obok gospodarstw, czy sklepu). No cóż, blacha falista powinna nieco dłużej przetrwać (ale moim zdaniem powinien być żelbet), teraz najbardziej narażony na dewastację jest plastikowy daszek, już widziałem takie daszko zerwane, albo podziurawione przez przypalanie petami.