teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121847.60 km z czego 18232.15 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 27.78 km
  • 7.50 km terenu
  • czas 01:52
  • średnio 14.88 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Las, błoto, błoto, błoto, kałuże

Poniedziałek, 18 grudnia 2017 · dodano: 25.12.2017 | Komentarze 11

W nocy lekki przymrozek... niestety zbyt lekki. Owszem, stawy i kanałki w parku zaczęły zamarzać i  w związku z tym staw na Bielniku zmienił się w Kaczy Staw, bo zebrały się na nim wszystkie kaczki. Również w terenie otwartym kałuże trochę pozamarzały, ale w lesie ani trochę - kałuże, błoto ani odrobiny nie skrzepły.




Fotki z błotnistej Rudzkiej Drogi wrzucałem poprzednio, bo mi tematycznie pasowały, więc teraz już je sobie daruję i zacznę od mokrych okoliczności przyrody poza drogą.





Rudy kolor niewątpliwie wskazuje, że tutaj wytrąca się ruda darniowa. Biorąc to wszystko pod uwagę nie powinno dziwić, że nim powstał Żyrardów, w jego miejscu była wieś o nazwie Ruda Guzowska.




Dolina Suchszego Dopływu Suchej.



Tak się skupiałem na przebijaniu błotnistą drogą, że zapomniałem skręcić w boczną dróżkę. Zdecydowałem się, że nie będę wracał tym błotem (zwłaszcza że ostatni odcinek był jednym z najgorszych) i przebijałem się wzdłuż torów.




Różne rzeczy można znaleźć przy torach... pamiętam, że jak zamknęli Tunel średnicowy w Warszawie do remontu, to nim ruszył remont załapaliśmy się na wycieczkę tunelem i znajdowało się tam różne rzeczy, które nagromadziły się tam w czasie eksploatacji. Ludzie wychodzili na Śródmieście z różnymi trofeami - poręcz, śmietniczka i wiele innych, tabliczki też oczywiście były. Ja też mam śmietniczkę, a nawet chyba popielniczkę PKP jednak znalezione gdzie indziej podczas wędrówek przy torach lub torami.



I znowu Suchszy Dopływ Suchej, a bobry nie próżnują.




Powrót naobkoło, bo nie miałem najmniejszej ochoty znów przebijać się przez błotnistą drogę.




  • dystans 13.03 km
  • 7.50 km terenu
  • czas 00:52
  • średnio 15.03 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Krzyże i mogiły lasu żyrardowskiego

Środa, 13 grudnia 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 7

W książce Pawła Wiktorskiego "Lot nad kołyską" znalazłem kolejny kawałek (oto on w całości, zaś poniżej krótsze fragmenty akurat pasujące do okoliczności). Przy tej okazji, postanowiłem się wybrać do żyrardowskiego lasu objechać mogiłki, krzyże i kapliczki. Miałem nadzieję na jakiś solidny, albo przynajmniej dłuższy mróz, który zetnie błoto, ale niestety się nie doczekałem... ostatecznie objazd odbył się na trzy raty (choć spokojnie można to zrobić za jednym zamachem), na początek krótki, mniej błotnisty odcinek, później po lekkich przymrozkach, które w lesie nie zmieniły sytuacji, najbardziej błotnisty fragment i za trzecim razem dokończenie tematu.

Oto jak Wiktorski pisze o Rudzkiej Drodze... istniała ona także przed wojną, więc wychodzi że nie została zbudowana od zera, tylko przygotowana pod ciężki sprzęt.



I ja mogę napisać prawie to samo, że kiedyś była równiejsza, ale teraz potworzyły się dziury i w dzień można jeździć sprawniej esami-floresami, ale po nocy ciężko. Paskudna droga.

Tak, kilkanaście lat temu od czasu do czasu nią jeździłem, także w nocy... teraz jednak bardzo rzadko na nią wjadę, tylko za dnia, a potem długo mam jej dosyć i omijam szerokim łukiem. Droga zniszczała wraz ze wzrostem ruchu samochodowego (a przy obecnym stanie już mało kto tędy jeździ i nie skrótem do Jesionki, tylko do lasu), poza tym ze zwiększoną ilością wycinek, także więcej ciężkiego sprzętu tędy jeździ.

Przez chwilę  znośny był odcinek od Żyrardowa do obwodnicy, który utwardzili tłuczniem.. Gdy już się ubił, to przez rok, czy dwa była to sensowna trasa, ale też sporo osób zaczęło tędy jeździć samochodami do lasu i już jest cała w dziurach. Za obwodnicą jest jednak gorzej.





Docieram do krzyżówki z Józefowską Drogą, tu stoi sobie starzy krzyż. Z lokalizacji - typowy krzyż na rozstajach. Zarówno ten, jak i większość pozostałych krzyży/kapliczek jest zaznaczona na przedwojennych mapach, a jeśli nie, to wyraźnie o tym napiszę.





Kiedyś miejsce było bardziej malownicze, gdy drogi nie były tak zryte jak teraz.



Kawałek dalej jest krzyż metalowy - kilka lat temu był trudny do zauważenia, bo pomiędzy drzewami był dobrze zamaskowany. Teraz stoi na skraju ścinki zupełniej, za to łatwiej go zauważyć. Ten krzyż upamiętnia miejsce pierwotnego pochówku Michała Smolińskiego, zamordowanego przez Niemców w 1942, po ataku dywersyjnym w rejonie przystanku Sucha Żyrardowksa. Po wojnie ciało zostało ekshumowane na cmentarz w Żyrardowie, a dokładny opis tego zdarzenia znajdziecie tutaj.




I jeszcze jedna, tajemnicza mogiła przy tej drodze. Niestety nic o niej nie wiem poza tym że jest... jako że najwięcej bezimiennych mogił jest z czasów wojen, to można podejrzewać że ta też jest z którejś wojny, ale nie na pewno.




Jeśli chodzi o mogiły, oto kolejny fragment z Wiktorskiego... już wcześniej myślałem o zrobieniu takiego objazdu (choć przy każdymz tych miejsc kiedyś już byłem), ale właśnie ta wzmianka o mogile rosyjskiego żołnierza, była bezpośrednim impulsem, by pojeździć teraz. Zwłaszcza że w miejscu, które najbardziej pasuje do opisu stoi krzyż.



I oto on, kiedyś otoczony lasem, teraz niestety na skraju lasu. Faktycznie stoi jakby na wzgórku mogilnym, ale to bywa mylne... ot z jednej strony podcięte przez drogę, z drugiej przez przygotowanie pod nasadzenia, ziemią z rowu podsypano teren pod krzyże i już wzgórek gotowy. Ale może ten wzgórek to jednak mogiła, skoro opis na to wskazuje? Teraz krzyż stoi na rozstajach, ale według starej mapy tych bocznych dróg nie było (albo były marne), a droga biegła do przejazdu którego już nie ma i faktycznie tu był skraj lasu.




Drugie ewentualne miejsce, które jednak nieco mniej pasuje do opisanej trasy, to ta kapliczka lub jej okolice.



Kolejny intrygujący krzyż jest przy torach kolejowych. Przed ostatnim remontem była tu ścieżka i dzikie przejście przez tory, ten kamienny, czy też betonowy krzyż stał  właśnie przy tej ścieżce, tuż przy torach, dopiero podczas remontu został przestawiony kilka-kilkanaście metrów dalej obok tego żeliwnego krzyża. Prawdopodobnie więc upamiętnia śmierć kogoś kto wpadł pod pociąg.

A ten drugi żeliwny? Przy torach w czasie wojen dużo się działo, więc może to pamiątka jakiegoś wydarzenia lub pochówku z tamtych czasów. Były różne transporty, w czasie I wojny funkcjonowały pociągi sanitarne z wagonami opatrunkowymi, nawet salkami operacyjnymi (wspomina o nich właśnie w tym rejonie angielska pielęgniarka Violetta Thurstan), w czasie II wojny były różne akcje dywersyjne, ucieczki więźniów z transportów (lub zakończone tragicznie próby ucieczek) itp. itd.




Niedaleko jest nietypowa i bardzo tajemnicza kapliczka, jest tam data 1942  (powiększenie metalowego serca)... tutaj można się domyślać właśnie jakiejś tragicznej historii z czasów II wojny. A jak było naprawdę? Oczywiście nie ma kapliczki na przedwojennej mapie, tego krzyża powyżej też nie.




Kolejny krzyż, tym razem w lesie przy drodze między Łubnem a Tomaszewem. Na ziemi leżą jeszcze omszałe resztki starego krzyża.





Kolejny drewniany krzyż jest na krzyżówce przy Sokólskiej Drodze biegnącej z Żyrardowa do Sokula, tutaj zaś odchodzi droga na Działki i Wiskitki. Wygląda na typowy krzyż na rozstajach i jest w mojej opinii jednym z najmniej podejrzanych krzyży jeśli chodzi o zapomniane pochówki.




Kawałek dalej też przy Sokulskiej drodze, w miejscu gdzie jest skrótowa droga z Sokula na Działki, mam na mapach topograficznych zaznaczony krzyż/kapliczkę. Na mapie przedwojennej nie ma, za to jest gajówka. Ze względu na obwodnicę, która odcięła tę drogę od Żyrardowa, dawno tędy nie jeździłem i nie pamiętałem czy coś tam było. Na miejscu okazało się, że owszem, była kapliczka skrzynkowa, ale zostały tylko ślady po niej. Pewnie zawieszona przez mieszkańców gajówki.




Zaglądam do zabudowań Sokula z dala od głównej części wsi, pod lasem w rejonie dawnej gajówki Sokule.



Tu dosyć dziwnie w bok od zabudowań stoi taki oto krzyż.




Przy drodze zaś, taki nieduży, mniej więcej na poziomie któregoś z gospodarstw. Mimo że dosyć niepozorny, to jest zaznaczony na mapach topo, ale na przedwojennej nie.



Pod Chrobotami przy drodze od strony lasu kolejny, dosyć wysoki krzyż. Na tabliczce fundator i data -1924.




No i jeszcze odwiedziłem  "mogiłkę Kluski" - tajemniczy prostokątny wzgórek, który znalazła w czasie jednej z wycieczek Kluska, włażąc na niego. Oceniliśmy że ma wygląd bardzo mogilny (regularny), a że dosyć duża, to może to być mogiła zbiorowa. Choć tego się trzymamy, to jednak nie można wykluczyć, wzgórek usypany w innych okolicznościach.



I to tyle, ile z tych krzyży skrywa mogiłę? Kto spoczywa w tych mogiłach o których wiadomo że są mogiłami i w tych nieznanych?  Kiedy zginęli? A ile jest tam jeszcze mogił nie oznaczonych w żaden sposób? I wreszcie jakie wydarzenia upamiętnia część z krzyży/kapliczek? Ten las skrywa jeszcze wiele tajemnic.


  • dystans 2.84 km
  • czas 00:10
  • średnio 17.04 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po klu do przedszkola

Środa, 13 grudnia 2017 · dodano: 19.12.2017 | Komentarze 15

Dziś razem z lavinką byliśmy odebrać Klu z przedszkola, bo były występy przedświąteczne. Jako że z tej okazji trzeba było przebrać Klu w strój aniołka, to była okazja wytłumaczyć jej co to jest anioł... no więc anioł to jest... eee ten, no...

Stanęło na tym, że jest to mityczne stworzenie będące skrzyżowaniem człowieka i ptaka, tak jak inne hybrydy - syrenka, pegaz, czy gryf (gryfa ostatnio przerabialiśmy przy okazji oglądania herbów). A przy okazji aureolki (tudzież nimbu), była okazja wspomnieć o zajwiskach optycznych, np. Widmie Brockenu... swoją drogą Widmo Brockenu faktycznie wygląda jak anioł, zwłaszcza jak się macha rękami, to wtedy nawet skrzydła są.



Ponieważ występy były z sąsiednią grupą, Kluska dobrała się z psiapsiółką z podwórka, która do tamtej grupy chodzi. Świetnie się dobrały - Klu jest jedną z wyższych dziewczynek w roczniku, a Wiktorka jedną z niższych. Jakby planowały karierę jako duet komików, to lepiej by się dobrać nie mogły.

Impreza Klusce się podobała, tylko marudziła, że za krótka.



Poza tym w tym tygodniu Kluska dostała z przedszkola paczkę na święta - tym razem słodyczy niewiele, za to dwie gry z kartami edukacyjnymi. Część matematyczna jest w zasadzie dla Kluski zbyt łatwa, bo już to przerobiliśmy, ale zawsze nowy rekwizyt jest okazją do przypomnienia materiału i zajmie dziecko na kilka minut.

Kluska dodaje już nie tylko dwie proste liczby, ale też większą liczbę liczb do siebie, przerabiamy też przemienność dodawania. Niewiele też większej troski, przysparza jej orzech włoski... eee, znaczy chciałem powiedzieć odejmowanie. Rachuje na palcach aż miło.




"Dla mnie to łatwizna" - jak by powiedziała Kluska. No to zajęliśmy się dodawaniem kolorów. A potem wzięliśmy się za literki... same literki też zbyt łatwe, więc trzeba było zabawę urozmaicić i uzupełnic o nowe elementy.



A na koniec tygodnia Klusce wypadł pierwszy ząb... to pewnie przez to dodawanie, zęby mądrości stwierdziły że już czas i się pchają na zewnątrz.


.


  • dystans 53.76 km
  • czas 03:11
  • średnio 16.89 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po mieście x6 (trylinka)

Wtorek, 12 grudnia 2017 · dodano: 17.12.2017 | Komentarze 14

Z cyklu - jak nie parkować roweru.



Trylinka. Dla rowerzysty trylinka to jedna z gorszych nawierzchni, dlatego gdy kiedyś trafiłem na odmianę trylinki, która była jeszcze gorsza, bo skrzyżowana z brukiem, byłem pełen podziwu dla pomysłowości tego kto to wymyśli i nie miałem wątpliwości, że było to wyjątkowy sadysta.



Aż tu nagle przy lekturze żyrardowskich wspomnień Pawła Wiktorskiego (książka "Lot nad kołyską"), trafiłem na taki oto fragment. Czyli że taka trylinka z kamieniami, to nie jest jakiś nowy wynalazek, lecz stosowano ją już w okresie międzywojennym i była to chyba pierwotna forma trylinki (co potwierdza wpis z Wikipedii - skąd dowiemy się min. że trylinkę opatentował Władysław Tryliński w 1933).  No cóż, w porównaniu z kocimi łbami, to może faktycznie to był postęp.



Takiej kamiennej trylinki w Żyrardowie już chyba nie ma, w każdym razie ja na nią nie trafiłem. Kocich łbów też już prawie nie ma.



Zamiast kamienno-betonowej trylinki, znalazłem jej bliską krewną - małe kwadratowe płytki. Upiorna uliczka jeśli chodzi o jazdę rowerem.



Zwykłej, betonowej trylinki jeszcze trochę jest, co prawda uliczek trylinkowych nie jest zbyt dużo i są one zwykle krótki, ale za to sporo jest trylinki na podjazdach, zatoczkach, parkingach, osiedlowych uliczkach czy na targowisku.

To że trylinka jest fatalną nawierzchnią nie wynika chyba z samych właściwości trylinki, tylko z tego te uliczki są stare, trylinka była układana kilkadziesiąt lat temu i od tej pory się zużyła - kostki porozjeżdżały się na w pionie i bki, przez co powstały szpary (może to też kwestia marnego ułożenia), powykruszała się popękała... Mam wrażenie że nie jest gorsza od kostki betonowej i sądzę że po tylu latach kostka byłaby w jeszcze gorszym stanie.



Tu przykład względnie nowej trylinki, która ma kilka, no może kilkanaście lat i komfort jazdy jest podobny do jazdy po niefazowanej kostce (a lepszy w porównaniu z kostką fazowaną).



A jak się mocniej wykruszy, to czasem widać że też jest oszczędnościowa, może nie wypełniona kamieniami polnymi, ale żwirem.



W Żyrardowie sporo ulic było trylinkowych, bo widać w wielu miejscach, że trylinka jest pod asfaltem. Kto wie, może jeszcze ta kamienno-betonowa gdzieś jest?




Zwłaszcza jak się wykrusza asfalt, ro można zobaczyć co było pod spodem - najczęściej trylinka, także kocie łby, rzadziej małe kwadratowe płytki, a na opłotkach także betonowe płyty.




Rozszerzony wpis o trylince powstał na blogu pocztówkowym: Nieśmiertelna trylinka. (edit: ponieważ znalazłem taką brukową trylinkę w Żyrku, zdjęcia wstawiam we wpisie z powyższego linku)




.


  • dystans 2.85 km
  • czas 00:11
  • średnio 15.55 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po klu do przedszkola

Poniedziałek, 11 grudnia 2017 · dodano: 16.12.2017 | Komentarze 5

Czym mi dziś nakarmili dziecko



Grudzień poznajemy po tym, że wszystko przystrojone świątecznie - korytarz wejściowy do przedszkola też.



W szatni wystawa choinek




Coś dla huanna, choinka z makaronu (tylko trochę niewyraźna mi wyszła).




  • dystans 2.85 km
  • czas 00:10
  • średnio 17.10 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po klu do przedszkola

Wtorek, 28 listopada 2017 · dodano: 13.12.2017 | Komentarze 0

Coś dla brzuszka



W szatni jeszcze jesień.



- Co telaz mam lobić?

Takie zdanie ostatnio słyszymy non-stop. Nudzi się nam Klusek i musimy jej coraz to nowsze zabawy wymyślać. No to na przykład rysowanie flag sąsiadów. Kolejnego dnia flag biało-czerwonych, a jeszcze następnego flag województw.



Granie na blaszanych kubkach... o to było zajęcie na dłuższy czas, widać że wnuczka perkusisty.



Potem wyciągnąłem go. Ledwie zacząłem ustawiać czarne, zaraz mnie otoczyła białymi... tak sama z siebie, nawet jej nie zdążyłem powiedzieć że na tym polega gra (tu widać, że córka dwójki graczy w kropki). Co ciekawe okrążyła do ścianki, a nie dookoła, mimo że też jej nie mówiłem że tak można!




Z go mieliśmy zabawę przez dłuższy czas, bo z kamyków można było układać rysunki.




Czy labirynty.



A to list do Mikołaja.



  • dystans 35.73 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 02:04
  • średnio 17.29 km/h
  • rekord 40.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Po okolicy (Wiskitki, Guzów)

Sobota, 25 listopada 2017 · dodano: 12.12.2017 | Komentarze 6

Do Wiskitek i Guzowa wybrałem się obejrzeć kościoły pod kątem pocisków... może to dziwne, że obiektów będących tak blisko nie obejrzałem przez całą wiosnę, lato i jesień. To dlatego właśnie że są za blisko... do tej pory nawet jak przejeżdżałem w pobliżu, to szkoda było czasu podjeżdżać do nich, dzięki temu zostały na okres jesienno-zimowy i miałem przynajmniej jakiś cel na krótką wycieczkę.

Pisia Gągolina, która obecnie płynie skrajem Wiskitek, ale na starych mapach (np. z międzywojnia), że wtedy płynęła przez sam środek miejscowości (np. tuż za kościołem). Stąd też lokalizacja młyna (który niestety w ostatnich latach spłonął) w środku Wiskitek z dala od rzeki... bo oryginalnie był nad rzeką, tylko ją przesunięto.



Rzut okiem na kościół (żadnych pocisków nie znalazłem, zresztą za bardzo nie liczyłem na to), od frontu bramy i furtki pozamykane, ale od tyłu znalazłem otwartą furtkę.






Głaz upamiętniający stary cmentarz przykościelny.



Jeszcze przy rynku wypatruję taką tabliczkę... trzeba robić im zdjęcia, bo w każdej chwili mogą zdekomunizować.



Skoro byłem w Wiskitkach, to podjechałem na cmentarz wojenny. Tutaj bez zmian.



Po drugiej stronie jest kirkut. Wlazłem krzaki, szukam macew i nic... już się zastanawiałem czy aby nie zostały usunięte (obok jakieś prace terenowo-budowlane... ale odjeżdżając zauważyłem tabliczkę i furtkę. Okazało się że kirkut został ogrodzony, ale że ogrodzenie betonowe, wyglądało jak od jakiegoś gospodarstwa, placu itp. dlatego początkowo przegapiłem.



Powiększenie po kliknięciu w fotkę tabliczki.



Choć na to teraz nie wygląda, to krzaki zostały wykoszone (ostatnio jak byłem, to do pierwszej macewy trudno było się przebić, a dalej w ogóle bez szans)... data na tabliczce jest 2016, więc pewnie w zeszłym roku. No ale, jeśli nie będzie koszone (przynajmniej raz do roku), to wkrótce znów nie da się tu wejść.






My na Guzów - dawny szpital fabryczny cukrowni. Położony nieco na uboczu z dala od innych zabudowań wsi, prawdopodobnie na wypadek wystąpienia chorób zakaźnych.



A z cukrowni został tylko komin.



Niedawno widziałem wzmiankę o planach budowy nowego kościoła w Guzowie (fundowanego przez Michała Sobańskiego - właściciela pałacu)_, ale nie wiedziałem dokładnie w którym miejscu. Dziś trafiłem na taką informację (powiększenia po kliknięciu w fotki) i sprawa się wyjaśniła.

Ma być zlokalizowany w zupełnie innym miejscu niż obecny (kilkaset metrów dalej), tam też ma być przeniesiona plebania. Co to oznacza dla turysty? Otóż teraz teren pałacu i parku jest ogrodzony i nie ma wstępu (trwa remont), ale rzucić okiem na pałac można z terenu kościoła, który jest przylegającą do pałacu kaplicą. Po budowie nowego kościoła, obecny budynek i teren pewnie przejdą na własność Sobańskich jako część kompleksu pałacowego... czy da się więc w przyszłości obejrzeć z bliska pałac i kaplicę? To zależy czy po remoncie będzie on dostępny dla zwykłego turysty, czy też zamknięty na głucho.







Mazowieckie pola ryżowe.



  • dystans 61.46 km
  • czas 04:03
  • średnio 15.18 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście x9

Piątek, 24 listopada 2017 · dodano: 11.12.2017 | Komentarze 9

Taka tam fotka z przejazdu przez Żyrardów.



A tak w ogóle, ostatnio czytałem książkę Pawła Wiktorskiego "Lot nad kołyską", są to jego wspomnienia z okresu międzywojennego. Pierwsza część to wspomnienia z dzieciństwa spędzonego głównie w Żyrardowie (aż wstyd, że dopiero teraz na nią trafiłem!), druga to podchorążówka i służba w pułku artylerii, a trzecia to studia weterynarii.

Pamiętacie jak rok temu mieliśmy pod Żyrkiem ognisko ptasiej grypy, a jesienią jechaliśmy przez Podlasie przez strefy zagrożone afrykańskim pomorem świń (dla przypomnienia wpis o ptasiej grypie), oraz o pomorze świń i jeszcze zgnilec amerykański pszczół jako bonus)... tak na marginesie przypadki zarażonych dzików były od tej pory nie gdzieś za Siedlcami, a w Warszawie i Kampinoskim Parku Narodowym. Trochę archaicznie mi brzmiała terminologia i miałem wątpliwości co do tych mat.

Otóż czytając wspomnienia autora z praktyk weterynaryjnych trafiłem na fragment o pomorze świń (klasycznym, nie afrykańskim), który sporo wyjaśnił - otóż środki zapobiegawcze w przypadku takich zaraz jest taki sam od co najmniej 80 lat! Czyli że wyznaczanie obszarów zapowietrzonych i zagrożonych wymyślono ze sto lat temu, albo i dużo dawniej (stosowana terminologia jest nadal taka sama i dlatego brzmi archaicznie!).

Oto jak się zaczynał kawałek odnośnie pomoru świń, zaś cały fragment o zarazie i wojsku maszerującym przez maty - tutaj.



Jeszcze odnośnie tych mat dezynfekcyjnych, o ile ich wyłożenie w gospodarstwach może i ma sens, to sensowność ich wykładania na drogach dojazdowych jest moim zdaniem wątpliwa... może i się sprawdzały gdy ruch był przede wszystkim pieszy i konny, a samochody trafiały się bardzo rzadko. W czasach dużego natężenia ruchu pojazdów dużo cięższych i szybszych niż wozy konne, można się zastanawiać nad skutecznością takich środków.

Jeszcze pół biedy, jeśli w gminie pomyślą, żeby ustawić znaki z ograniczeniem prędkości... wtedy mata jeszcze jakoś się trzyma, ale bez tego rozpędzone samochody roznoszą matę w strzępy.




A skoro zeszliśmy na motoryzację, to na koniec jeszcze taki kawałek z Lema.




  • dystans 93.55 km
  • 14.00 km terenu
  • czas 05:57
  • średnio 15.72 km/h
  • rekord 44.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Z Warszawy do Celestynowa

Środa, 15 listopada 2017 · dodano: 09.12.2017 | Komentarze 7

Dzień krótki, trasa długa, więc trzeba rano ruszyć. Ruszam jeszcze przed świtem i jadę na drugą stronę Warszawy. W zasadzie zamiast jechać rowerem przez miasto, mógłbym podjechać pociągiem, ale stacja Włochy jest obecnie nieczynna (remont linii do Grodziska), a jak już człowiek ruszył i dojechał do Zachodniej, to nie chciało mi się wbijać w pociąg.



Postanowiłem, że gdy zjadę Agrykolą, to nie pojadę dalej ddr-ką w bok i przy kanałku, bo potem trzeba przenosić rower kładką. Stwierdziłem że pojadę dalej prosto Szwoleżerów, obejrzę przy okazji dawną cerkiew, na skrzyżowaniu przejdę przez przejście na drugą stronę Wisłostrady, a tam jest już nowa ddr-ka.

W zasadzie plan dobry, ale na skrzyżowaniu ze światłami nie było przejścia na drugą stronę Wisłostrady! Nie czułem się na siłach przebijać przez wielopasmowe skrzyżowanie skręcając w lewo, więc pojechałem chodnikiem do tej nieszczęsnej kładki, którą chciałem ominąć, teraz  przynajmniej już wiem dlaczego rowerzyści jeżdżą tędy często chodnikiem, mimo ddr-ki po drugiej stronie, no i tą cerkiew obejrzałem... tyle dobrego z tych kombinacji.

A cerkiew... prawdopodobnie była to cerkiew p.w. św. Martyniana i była to cerkiew Lejb-Gwardyjskiego Pułku Ułanów... w okresie międzywojennym kościół garnizonowy 1 Pułku Szwoleżerów, a od 1945 do dziś katedra Kościoła Polskokatolickiego





Tablica poświęcona znanemu skadinąd Mannerheimowi, który był dowódcą wspomnianego pułku ułanów.



Jadę do nowej kładki rowerowej pod Mostem Łazienkowskim. Jestem na 510 km (z hakiem) Wisły, w tle Gruba Kaśka.




Oto i wjazd na na południową kładkę (bo kładki są dwie), ale ta jest mniej uczęszczana bo nie ma z niej bezpośrednio przejazdu nad Wałem Miedzeszyńskim i przez ślimaki węzła. Tak w ogóle dojazd do kładki nie jest taki oczywisty... sprawdziłem wcześniej, ale i tak miałem te perypetie ze sforsowaniem Wisłostrady.



Na kładce zamontowano barierki proste, szkoda że nie użyto stosowanych w takich sytuacjach barierek wygiętych łukowato, które umożliwiają jazdę bliżej krawędzi kładki i zwiększają jej szerokość efektywną.



A to kładka północna, która jest pieszo-rowerowa.



Drogowskazy...szkoda że większość miejsca zajmuje znak roweru, a na napisy zostało tak mało miejsca że są ledwo widoczne z roweru. Krótko mówiąc fajnie że pomyślano o czymś takim, szkoda że wykonanie oznakowania jest bardzo słabe.




Rozjazd po drugiej stronie Wisły... teraz w lewo, czy w prawo? Jest drogowskaz ale nie przed rozjazdem, ale na jego środku. Przy małej czcionce oznacza to, że jeśli ktoś chce się według niego orientować w dalszej jeździe, musi się rozkraczyć na środku skrzyżowania żeby przeczytać gdzie prowadzą strzałki (przy okazji utrudniając przejazd innym).

Ja jadę dalej w lewo kładką nad Wałem Miedzeszyńskim.



Zjazd w prawo prowadzi na ddr wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego, na kładkę południową, oraz w dół na ścieżkę rekreacyjną łęgami nadwiślańskimi.



Kładka przeprowadzająca prosto i bezkolizyjnie przez Wał Miedzeszyński i ślimaki węzła, czyli przez taki oto koszmarek komunikacyjny.

Szkoda że takiej kładki brakuje z drugiej strony - nad kanałem do Portu Czerniakowskiego, Wisłostradę i przez ślimak węzła. De facto nie da się tam kontynuować jazdy na wprost na zachód - trzeba skręcić i objechać port i dalej można jechać wzdłuż Wisły na północ lub południe. To już lepiej było zrezygnować z kładki południowej, a a zaoszczędzone kwoty przeznaczyć n przedłużenie kładki północnej.

Jeśli ktoś chce jednak na zachód, to musi się cofnąć na południe i przenieść rower kładką. W ogóle sforsowanie Wisłostrady jest nietrywialnym zadaniem, najbliższy przejazd rowerowy w Płocku... no dobra, żartowałem, bo już przy Moście Poniatowskiego, a w kierunku południowym dopiero chyba na poziomie Mostu Siekierkowskiego.

To jest generalnie problem infrastruktury rowerowej Warszawy, że jest fragmentaryczna i budowana fragmentami... zwłaszcza w centrum, bardziej na opłotkach łatwiej o dłuższy ciąg rowerowy (choć i tak trafiają się jakieś nieciągłości, braki przejazdów rowerowych, czy w ogóle noszenie schodami). O, tu przykład postulowanych przejazdów przez centrum Warszawy na stronie Zielonego Mazowsza, chociaż ta przejezdność nad Wisłą też jest chyba chwilowa, między kolejnymi etapami budowy bulwarów.




Podsumowując - fajnie że kładka powstała, bo każdy przejazd przez Wisłę w Warszawie jest na wagę złota, fajnie że od wschodu jest kładka przez autostrady miejskie i ślimaki, oraz da się zjechać na ddr-y wzdłuż

No dobra, jedziemy dalej, bo ledwie przekroczyłem Wisłę, a kawałek drogi przede mną. Tak więc bez zbędnych postojów dojeżdżam na Marysin Wawerski, do kościoła felicjanek.

We wrześniu 1939 Niemcy po zajęciu Wawra wykorzystywali wieżę jako punkt obserwacyjny, a w pobliżu stała artyleria ostrzeliwująca Warszawę. Ponoć nawet kościół trochę oberwał gdy polska artyleria się odgryzała. Ponadto przyjechał tutaj Hitler z Himmlerem i z tarasu wieży obserwowali broniącą się Warszawę.

Natomiast w 1944 Niemcy chcieli zaminować wieżę, ale nie zdążyli... potem w listopadzie ostrzeliwali ją (była już po drugiej stronie frontu) uszkadzając zarówno wieżę jak i sam kościół, aż siostry poprosiły polskich saperów o wysadzenie wieży by zapobiec dalszemu ostrzałowi i zniszczeniom (co nastąpiło). Górna część wieży została odbudowana stosunkowo niedawno, bo w latach 2007-2008.

Linki:
- link 1 - na dole relacja felicjanek min. z wizyty Hitlera (na dole strony) + kilka zdjęć archiwalnych
- link 2 - filmik z Hitlerem na wieży (bo ten z powyższego linku się nie wyświetla)
- link 3 - historia kościoła




No dobra, ale nie to było celem mojej wizyty... celem było obejrzenie groty Matki Boskiej przed kościołem, do budowy której został użyty gruz z wysadzonej wieży, oraz pociski: "Z pozbieranych z niej kamieni siostry własnymi rękoma zbudowały przed kościołem, po zakończeniu wojny, jako wyraz wdzięczności za swoje ocalenie, grotę Matki Bożej z Lourdes. Dla upamiętnienia trudnych czasów wmurowano tam również fragmenty bomb, których w 1944 r. na teren klasztorno-kościelny padło około sześćdziesięciu."



A oto i pociski, a raczej ich fragmenty. Winobluszcz tak oplata grotę, że wypatrzeć je można tylko porą bezlistną. Naliczyłem 6 fragmentów z co najmniej 2 pocisków (czubki), choć może być tego więcej w miejscach gdzie jest dużo łodyg łodyg.



No, kaliber konkretny.





Stamtąd ruszam na południe. Pociski w grocie miałem namierzone wcześniej, po drodze obejrzę jeszcze kilka kościołów, ale już nic namierzonego nie miałem i w terenie też już nic nie znajdę. Pierwszy na był kościół w Radości.




Cyklogrobbing w Józefowie - mogiła żołnierzy poległych w 1939.



Z innych grobów w oczy rzuca mi się grób rzeźbiarza Edmunda Majkowskiego (wiki), zresztą autora powyższej rzeźby na grobie żołnierzy. Część z jego dzieł występuje podwójnie i na przykład ten orzeł ma bliźniaka na pomniku niepodległości w Przasnyszu, a część płaskorzeźb z jego grobu można spotkać przy kościele w Przasnyszu - foto (gdyż z tej miejscowości pochodził).




Przy okazji trafiam na grób powstańca poległego pod Babicami, o czym świadczy konstrukcja masztu na grobie, nawiązująca do masztów znajdującej się wtedy pod Babicami Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej (wiki).




Kościół w Józefowie.




ddr-ka w Józefowie... tak jest co chwilę na skrzyżowaniach. Lokalsi jadą albo ulicą, albo przejeżdżają przejściami dla pieszych, bo zsiadanie co chwila z roweru jest dosyć upierdliwe. Skoro i tak sprawna jazda wymaga złamania jakiegoś przepisu, to wybieram ten którego złamanie zapewnia wygodniejszą i szybszą jazdę - znaczy jadę ulicą (zwłaszcza że ruch znikomy). Zresztą i tak ddr się wkrótce kończy.



Docieram do Świdra, który przekraczam kładką na dawnym moście kolejki wąskotorowej (z Jabłonny przez Warszawę do Karczewa). Na plaży nad rzeką rozwałka, bo pora na kawę i kanapki.



W Otwocku jadę obejrzeć kościół.





Dalej mijam dawny pensjona Gurewicza (wiki), trwa właśnie jego przebudowa... przy czym nie jest on już obecnie w całości drewniany, ma konstrukcję betonową, tylko z zewnątrz obłożony drewnem.



I na cmentarz - kwatera żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego i Armii Czerwonej.




Hmmm, trochę to dziwne - o ile żołnierze radzieccy mają zamiast krzyży takie obeliski, to Żydom z LWP postawili krzyże.




Obok mniejsza kwatera żołnierzy z 1939.



Z Otwocka jadę do Karczewa, robię skrót przez las i tam na niewielkim wzgórku trafiam na słupek... początkowo zastanawiam się, czy nie oznaczyli jakiejś mogiły, albo czegoś, ale okazuje się że to po prostu stały punkt dla biegów na orientację. Potem jeszcze na trasie spotkam ich więcej w różnych miejscach, zdaje się że to pomarańczowe to dziurkacz do dziurkowana karty i potwierdzania odwiedzania karty (mam wrażenie że mają różną ilość bolców, ale mogło mi się coś pomylić bo zbyt dokładnie nie sprawdzałem).



Leśny, bardzo krzalowy plac zabaw.



Skoro jechałem do tej pory mniej lub bardziej wzdłuż dawnej kolejki karczewskiej, to trzeba się zatrzymać przy karczewskim samowarku. Jest nawet rozkład jazdy... nie to, żeby aktualny (powiększenie po kliknięciu w fotkę).




Czerwona Droga, o niej jeszcze dziś będzie.



Skoro jestem w Karczewie, to rzut obiektywem na kościół.






"Na pamiątkę 50-letniego jubileuszu niepokalanego poczęcia NMP 1904 roku"... hmmm, znaczy niepokalanie poczęta w 1854, a potem ją wsadzili do machiny czasu i przerzucili wstecz o kilkanaście stuleci?

A tak na serio, to w 1854 papież ustanowił dogmat o niepokalanym poczęciu i funkcjonuje on bodajże tylko w katolicyzmie... inne kościoły chrześcijańskie odrzucają dogmat, choć zasadniczo uznają niepokalane poczęcie Maryi (choć nie wiem czy wszystkie), np. we wspomnianym na początku wycieczki kościele polskokatolickim "traktowane jest jako prawda wiary, a nie jako dogmat, co znaczy, że wiara w nie nie jest uważana za konieczną do zbawienia."



Myk na cmentarz wojenny z II wojny światowej (w rogu cmentarza parafialnego).






A ta ceglana kapliczka na cmentarzu, to ponoć mogiła żołnierzy z Insurekcji Kościuszkowskiej 1794.



Grób kandydata nauk matematycznych... początkowo myślałem, że chodzi o studenta matematyki/ Ale lat czterdzieści parę? Radca kolegialny urzędujący w Petersburgu? (powiększenie po kliknięciu w fotkę).



Kolejna nekropolia, tym razem niepozorny cmentarzyk wojenny "Osiny"  w Otwocku Małym - tutaj ponoć spoczywają żołnierze sascy polegli w 1705, powstańcy styczniowi, oraz żołnierze i cywile którzy zginęli w 1939.





Na północnym skraju wsi Wygoda trafiam na tablicę "Szlaku fortyfikacji Przedmościa Warszawa 1915-1944". Są na niej ogólne informacje o Przedmościu Warszawskim, oraz opis fortyfikacji z 1944 w rejonie Wygody i okolicznych wsi z informacjami o ich zdobyciu przez czerwonoarmistów. Informacje konkretne, z mapką... brak tylko informacji o przebiegu szlaku i gdzie szukać kolejnych tablic, ale zakładam że dziś jeszcze na jakieś trafię (powiększenia: o przedmościu, obrona okolic Wygody + mapka).



A to ten młyn.



Witamy w Polsce



Przebijam się błotnistą płytówą (!) przez tereny podmokłe



By dotrzeć do tzw. Czerwonej Drogi... nazwa jak najbardziej, bo jest to ceglanka wybudowana przez Niemców w latach 40. jako droga rokadowa wzdłuż umocnień przedmościa, oraz ta droga z Karczewa do bunkrów na Białej Górze.




Tablica stoi... nie pamiętam czy jak ostatnio tędy przejeżdżałem była już postawiona, czy jeszcze leżała.



Drogowskazy do bunkrów, nigdy nie było trudno do nich trafić, ale teraz nawet ślepy ich nie przegapi.



Jeden z moich ulubionych okopów - malowniczo omszały.



No i docieram do bunkrów w rejonie Białej/Dąbrowieckiej Góry zbudowanych w 1941 (ten odcinek przedmościa fortyfikowali Niemcy w latach 1940-41, a potem w 1944). Kiedyś można było sobie po nich połazić z latarką, od kilku jednak lat są zamknięte i odnawiane... kiedyś trzeba się wybrać tak, żeby móc je w końcu zwiedzić w stanie aktualnym.

Zgodnie z oczekiwaniem trafiam tutaj na tablice szlaku... tablic jest tu zresztą kilka - kilka starszych, jedna o przedmościu i dwie o bunkrach (odnowione, bo pierwsze które postawili ktoś spalił), no i ta nowa o bunkrach. Osobiście uważam że rzuty ze starych tablic są dużo bardziej czytelne niż nieco efekciarskie te nowe wizualizacje 3D... ale dobrze że nie usunęli starych tablic stawiając nową, dzięki temu się uzupełniają.

Przedmoście Warszawskie - tablica, (punkt oporu Biała Góra: opis, mapa, schron obserwacyjny Regelbau 120a: schemat, opis, druga tablica schron bojowy Regelbau 514: schemat2, opis2, druga tablica2)

Aha, jeśli chodzi o szlak, to znalazłem stronę mudedykowaną www.przedmoscie.warszawa.pl ale za dużo informacji na ten temat nie ma, poza ogólną wzmianką: "Docelowo „Szlak Przedmościa Warszawa” ma się składać z kilku (8-12) dużych tablic skupionych przeważnie na trasie „Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej” (czerwonego szlaku PTTK) oraz ścieżki dydaktycznej wokół Dąbrowieckiej Góry." oraz w aktualnościach informacją z zeszłej zimy że stanęły cztery pierwsze tablice (na Dąbrowieckiej Górze, Górze Sobotów, w Góraszce i Zagórzu)... od tej chwili przybyło chyba więcej, bo trafiłem na piątą. Niestety brak dokładniejszych informacji (o mapce tablic nie wspominam)... ale to niestety u nas standard, że informacja zwłaszcza online szwankuje (patrz mój wpis o Szlaku Frontu Wschodniego). Mam nadzieję że się poprawi, gdy staną wszystkie tablice i że do tej pory jacyś idioci nie zniszczą tablic.




A skoro już tu jestem, to rzut okiem na bunkry - schron obserwacyjny Regelbau 120a z obroną wejścia (strzelnica na prawo od wejścia i jeszcze w głębi wejścia).




Taka tam tabliczka "nie deptać trawy"



Kopuła obserwacyjna i wyjście ewakuacyjne.




Schron bojowy Regelbau 514 do ognia bocznego, a dokładnie do ostrzału drogi biegnącej ze wschodu. Aktualnie trwają prace wewnątrz tego schronu.




Rów przeciwczołgowy... a może by tak wypożyczalnia kajaków w bunkrach? Taka podwarszawska flotylla rzeczna... no kanałkowa.



Po przebiciu się przez las, docieram do Celestynowa - rzut okiem na kościół i pomnik obok (miejsce małego sabotażu w czasie II wojny - na pomniku została wymalowana  kotwica, która ponoć przetrwała bodaj do lat 90.)




Pomnik z 1946 upamiętniający ofiary II wojny naprzeciwko kościoła ( tablica ścieżki dydaktycznej)




Docieram do dworca... to był plan minimum, ponieważ mam jeszcze kawałek dnia przed sobą, ruszam więc wykonać plan maximum, czyli do Kołbieli.



Pomnik przy dworcu, upamiętniający ofiary nalotu 1 września 1939 (powiększenie po kliknięciu w fotkę)



Oraz drugi na pamiątkę akcji AK w Celestynowie, znanej choćby z książki "Kamienie na szaniec" (tablica)



Opuszczam Celestynów, ale jeszcze rzut okiem na pomnik przy północnym przejeździe kolejowym, upamiętniającym inną akcję, a dokładnie wykolejenie pociągu (powiększenie po kliknięciu w fotkę - a tu tablica)



W lesie za Celestynowem okazały i mający swoje lata krzyż.




Kołbiel - najpierw na cmentarz. Kwatera żołnierzy poległych w 1939.




Oraz druga, żołnierzy z 1920.




Rzut okiem na kościół (pocisków brak)



Hmmm, ciekawy pomnik - "Pamięci bojowników o Polskę Ludową poległych w kampanii wrześniowej..."?



No dobra, wracam na stację Celestynów... mógłbym co prawda jechać na stację Kołbiel, ale raz że ona nie jest w Kołbieli tylko kawałek od niej w innej wsi, co prawda nieco bliżej od Celestynowa, ale znowu nie aż tak bardzo, za to brak tam kasy i biletomatu, musiałbym więc wbijać się na początku składu do pociągu (a nie wiadomo, czy tam będzie miejsce na rowery) żeby kupić bilet u konduktora.

Ale, ale, jeszcze kawałeczek dnia jest, choć już niedługo zachód słońca. Mogę jechać prosto na stację na pociąg, albo pokręcić się jeszcze po okolicy, a następny pociąg jest godzinę później. O tej prze roku trzeba korzystać z każdego kwadransa dnia, więc wybieram to drugie.

Pod Celestynowem wypatrzyłem rezerwat Bocianowskie Bagno i ze dwie ścieżki dydaktycznej, poza tym jadąc w drugą stronę widziałem tam właśnie drogowskazy do Centrum Edukacji Leśnej. Na miejscu trafiłem na infrastrukturę w stylu jaki widzieliśmy ostatnio na parkingu leśnym nad Wkrą. Tyle że tutaj nie w jednym miejscu, ale bardziej rozproszona wzdłuż drogi do centrum.



Co do CEL miałem nadzieję że będzie coś ogólnodostępnego w stylu tego co zrobili przy nadleśnictwie Puszcza Mariańska (patrz wpis Leśne Przedszkole), ale niestety zawiodłem się... co tam dokładnie jest nie miałem okazji sprawdzić, bo odstraszały tabliczki "zakaz wstępu", a żeby skorzystać trzeba się wcześniej umówić i do tego jest to dla większych grup. Czyli będąc turystą indywidualnym z dzieckiem można to miejsce wykreślić z planów.



Obejrzałem więc, co tam w okolicy jest ogólnodostępnego.



Oprócz powyższej trasy biegowej, jest ścieżka zdrowia.




No i ścieżka przyrodnicza przez Goździkowe Bagno i sąsiednią wydmę.





Potem przebiłem się na druga stronę szosy, gdzie miałem zaznaczoną drugą ścieżkę przyrodniczą  w rezerwacie Bocianowskie Bagno. Przy szosie parking już z klasycznymi drewnianymi wiatkami. Ruszam zielonym szlakiem pieszym, wg mapy powinny być jeszcze szlak rowerowy i wspomniana ścieżka... nie ma. Prowadzony szlakiem docieram nieco naokoło do bagna. Ponieważ już się ściemnia i pora wracać, nie próbuję iść po śladzie ścieżki której nie ma i dotrzeć do bagna od drugiej strony, może kiedyś za dnia.

Według starszych map nie ma jeszcze tej ścieżki przez Goździkowe Bagno, a jest przez rezerwat Bocianowskie Bagno... na nowszych dopiero są obydwie. Wydaje się więc, że z oznaczeniem i budową nowej ścieżki zlikwidowali starą.



No to myk do Celestynowa i powrót do Żyrardowa z przesiadką w Warszawie. Tam jeszcze niespodzianka - trafiam na podwójny skład 14WE - to w zasadzie modernizacja EN57, tak zaczynał Newag (wtedy jeszcze ZNTK Nowy Sącz), zanim zaczął produkować Impulsy i inne, robił coś takiego. Zdziwiłem się, bo wydawało mi się że SKM sprzedała już wszystkie swoje 14WE, a tu jeszcze dwie jednostki (jako jeden skład) jeżdżą.





  • dystans 62.21 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 03:38
  • średnio 17.12 km/h
  • rekord 35.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Do Wwy tędy i owędy

Wtorek, 14 listopada 2017 · dodano: 27.11.2017 | Komentarze 6

Z wiatrem, kierunek Warszawa... pod Baranowem i pod Stanisławowem, aż chce się zanucić:

Tu na razie topielisko
Ale będzie Looo-otnisko!




Wodoloty już mogą lądować. A tak na marginesie przy budowie Centralnego Portu Kosmicznego... tfu, Komunikacyjnego mają przesuwać Pisię Tuczną.

- O! Co to są te?
- Pasy startowe!
- Aha...
- Panie dyrektorze, tu jest Pisia Tuczna!
- A to nie nie nie, to nie... nie nie. A nie, dobrze! To Pisię Tuczną damy tutaj, a ten niech sobie stoi w zieleni.

(źródło na jutubce, bo co oryginał, to jednak oryginał :-))

O tym że kolej do CPK jest już prawie gotowa wspominałem, prawda?




Po drodze sprawdzam kościoły, których jeszcze nie sprawdziłem pod kątem pocisków... nie miałem wielkich nadziei, a jakoś mi nie było po drodze się tu szwendać, albo nie miałem specjalnej ochoty wbijać się w bardziej zurbanizowane rejony bliżej Warszawy. Jednak jazda po mieście, to przy dzisiejszym ruchu to ciężki kawałek chleba.

W Grodzisku pocisku oczywiście nie znalazłem, ale sfociłem taką oto tablicę na kościele:



A pod jednym ze sklepów z zabawkami.



Od Grodziska do Warszawy trwa remont linii podmiejskiej, tory zdjęte... tu w Milanówku. A w Piastowie pociąg ostatnio zahaczył o naczepę, która za bardzo wystawała na skrajnię. Tiaaa,  nawet jak jest remont sąsiedniej linii to co i raz są opóźnienia, bo a to awaria rozjazdów, a to ekipa remontująca się źle ustawi i pociąg zahaczy, a to śmo, a to owo...




Jedna z chałupek w Milanówku. W ogóle teraz jest dobry sezon na Milanówek, czy Podkowę Leśną, bo wille nie są zasłonięte przez krzaki.



Kościół w Milanówku - pocisków też brak (tablice informacyjne - kościół, szlak chopinowski)




Krypta, ale zamknięta.



Pomnik Szopena (jak do niedawna jeszcze pisano), nie jest tu bez powodu. W latach 1944-45 tutaj bowiem przechowywano urnę z jego sercem.




A to już Brwinów i krzyż upamiętniający miejsce egzekucji Powstańców Listopadowych. Do niedawna takiego zdjęcia nie dało się zrobić, bo krzyż był obparkowany przez samochody (tylko patrzeć, aż któryś uszkodzi ogrodzenie), ale teraz na podjeździe są ustawione donice kwiatowe.




Cmentarz w Pruszkowie - kwatera z I wojny. Gapa ze mnie, bo jak ostatnio tu byłem robić zdjęcia kwatery z II wojny, to tę przegapiłem choć jest obok... wiedziałem że gdzieś na tym cmentarzu jakieś groby z I wojny są, ale wtedy sobie już odpuściłem szukanie, a dziś znalazłem zanim zacząłem szukać.





Regulamin cmentarza z 1961, bardzo ciekawy (powiększenie). Nawet nie chodzi o zakaz jazdy rowerem, choć w małych miastach i na wsiach babcie i dziadki często dojeżdżają do grobów na rowerach (a taki punkt regulaminu raz jest, a raz nie ma). Chodzi mi na przykład o:
- zabrania się obierania drogi przejściowej przez cmentarz
- spacerowania dla rozrywki
- za modlitwę na cmentarzu za zmarłych uzyskuje się odpust 7 lat przez cały rok
- odpust zupełny w oktawie dnia zadusznego S.C.P. 31-X-1934 r.



Pospacerowałem sobie po cmentarzu... poniekąd dla rozrywki, bo takie spacery o walorach poznawczych mają w sobie elementy edukacyjne, krajoznawcze, historyczne, ale i rozrywkowe (przynajmniej dla mnie).



A oto grób byłego prezesa Sokoła (inskrypcja)




Jest trochę tego typu grobów, chyba w większości z międzywojnia... wygląda na robotę jakiegoś miejscowego kamieniarza. Wzory się powtarzały. Na cmentarzu w Pruszkowie-Żbikowie jest ich mniej, ale jeden na pewno widziałem.




Przy tunelu na stację... z jednej strony barierki ze stojaków rowerowych.



I jeszcze wieża ciśnień obok.



Pruszków-Żbików, to jedyny dziś na trasie kościół z pociskami. Nic nowego nie odkryłem, bo miałem je namierzone i nawet na zdjęciach, ale słabej jakości (bo nie wiedziałem, że tam są gdy im robiłem). Teraz zdjęcia niewiele lepsze, bo pochmurno, ciemno, pociski wysoko, a mój aparacik robi takie sobie zdjęcia na dużym powiększeniu i gdy oświetlenie słabe. Ale sprawdziłem, że poza tymi trzema w wieży nic więcej nie ma.




Plebania



Jeszcze myk na żbikowski cmentarz - grób weterana Powstania Styczniowego (powiększenie)



Mogiła Legionisty rannego w 1916, a zmarłego już w rodzinnych stronach w 1918. Raczej błędnie napisali, że pod Stochodem... powinno być raczej nad Stochodem, bo Stochód to rzeka. W 1916 ruszyła rosyjska ofensywa (tzw. ofensywa Brusiłowa), w jej trakcie Legiony stoczyły bitwę pod Kostiuchówną i musieli się cofnąć właśnie na linię Stochodu, gdzie front zaległ do 1917.




Znalazłem jeszcze taki ciekawy grób... hmmm, pod Lesznem? Coś mi zaczęło świtać, bo coś tam czytałem przy okazji szukania kościoła mariawitów w Lesznie. W domu sprawdziłem że rzeczywiście, w 1906 roku mariawici przejęli miejscowy kościół, ale proboszcz z sąsiedniego Zaborowa zorganizował wyprawę zbrojną, odbyła się bitwa i kościół został odbity, a w następnych latach mariawici wybudowali nową świątynię (wiki).




No i tyle, bo wieczór i coraz ciemniej i już po nocy do Warszawy zajechałem.
Kategoria mazowieckie