teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 113298.00 km z czego 16400.65 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.97 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

mazowieckie

Dystans całkowity:36996.27 km (w terenie 6288.62 km; 17.00%)
Czas w ruchu:2151:17
Średnia prędkość:17.20 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:66.54 km i 3h 52m
Więcej statystyk
  • dystans 50.19 km
  • 4.50 km terenu
  • czas 02:42
  • średnio 18.59 km/h
  • rekord 34.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Rozwałki w PGRze i na grodzisku

Niedziela, 29 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 9

Rano* było tak sobie - gruba pokrywa chmur, dosyć zimno, ale nie padało.

*) - tzn. tak koło południa

Dojechaliśmy do PGRu i zaczęliśmy tradycyjną rozwałką na drugie śniadanie, czyli TRYPTYK ŻARCIOWY III



A potem szukać skrzynki. I tutaj słów kilka o skrzynce, byłem pierwszym znalazcą, ale lavinka nie miała okazji jej szukać. Znaleźć należy pojemnik właściwy, czyli kasetkę pancerną zamykaną na kluczyk, a kluczyk jest gdzieś na terenie PGRu (teren jest spory!)... zabawa polega na tym, że kluczyków ukrytych jest pięć, a tylko jeden jest tym właściwym.



Niestety okazało się, że pojemnik właściwy zniknął :-( Podczas spaceru po PGRze namierzyliśmy miejsce ukrycia trzez z tych kluczyków (w tym tego właściwego) i też nic w nich nie było. Wygląda więc, że to nie było zupełnie przypadkowe zniknięcie, tylko celowa kradzież.



W międzyczasie chmury zniknęły, niebo zrobiło się błękitne bez żadnej chmurki! A słonko zaczęło ładnie przygrzewać. Połaziliśmy w pięknych, wczesnojesiennych okolicznościach przyrody, było przyjemnie, szkoda tylko że nie dane nam było znaleźć skrzynki.




Na koniec zarządziłem rozwałkę pożegnalną, tym razem na mchu na słoneczku, czyli drugie danie drugiego śniadania i deser.



Wrzucę jeszcze fotki grzybów, bo jak to tak? Bez grzybów?





A potem dalej do Grodziska na grodzisko. A po drodze cebulowe pola.



Wjazdu na grodzisko pilnowała policja, tak więc mimo weekendu i ładnej pogody żadnego imprezującego towarzystwa nie było. Zrobiliśmy rozwałkę na szczycie - zaleganie na słoneczku i trzecie śniadanie, lavinka zaś spokojnie mogła przeserwisować swoją skrzynkę z drugiej strony grodziska.



Daleko na horyzoncie chmury... pewnie te które rano sobie poszły, problem w tym że zaczęły wracać, więc w końcu się zebraliśmy do drogi powrotnej. Ale słońce i tak było na tyle nisko, że jakaś przelotna chmurka je na chwilę zasłoniła, ale ten wał mimo zajęcia ponad połowy nieba, słońca nie dogonił, toteż do końca nam tuż znad horyzontu świeciło.



Po drodze poszukanie miejscówek na skrzynkę w parku podworskim i domierzenie współrzędnych. Tak, tak huannie, może w końcu w przyszłym roku założę skrzynkę kapslową, bo miejscówkę już mam namierzoną :-)



Jeszcze tylko mikrorozwałka na przystanku w Holendrach... tym razem 5 o'clock, czyli dopijanie resztek herbaty z termosu, a do tego herbatniki.

Kategoria mazowieckie


  • dystans 122.09 km
  • 3.30 km terenu
  • czas 05:46
  • średnio 21.17 km/h
  • rekord 38.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

W Krainie Jabłek z Werroną

Sobota, 28 września 2013 · dodano: 29.09.2013 | Komentarze 24

Lavinka siąpiąca i kaszląca odmówiła jazdy, więc postanowiłem ruszyć sam z wiatrem, jednak zgadałem się z Werroną, że ona rusza w tym samym kierunku... ale o jakiejś dziwnej godzinie, która nie istnieje. No nic, ustaliliśmy, że spróbujemy spotkać się na trasie.

Straszliwie rano, ok. 8ej udało mi się wyjść z domu, pojechałem jeszcze na rynek uzupełnić sakwy o zapas pieczywa, pączków i ciasta, a potem w drogę. Z Werroną udało się zdzwonić gdy wyjeżdżałem ze Mszczonowa na Osuchów. Ona była w Petrykozach, więc umówiliśmy się przy kościółku w Lutkówce.

Ja skrzynkę z jednego serwisu znalazłem, Werrona z drugiego nie... jako że ja ją już kiedyś znalazłem, to potwierdziłem że zapewne zginęła. A potem rozwałka i drugie śniadanie, mówiłem Werronie że mam pełną sakwę żarcia, ale chyba się zdziwiła jak to wszystko wyciągnąłem - TRYPTYK ŻARCIOWY II



Poza tym jest nowa tabliczka przy szlaku rowerowym Krainy Jeziorki



A na skrzyżowaniu drogowskaz do term... brak tylko informacji gdzie te termy i jak daleko. Bo taki znak sugeruje, że są np. w sąsiedniej wsi, lub tuż za rogiem, a trzeba do nich jechać ponad 10km do Mszczonowa.



Jedziemy dalej, postój przy kapliczce. Werrona twierdzi że ją kojarzy, ale skrzynki tutaj nie szukała, bo wypieprz... wypierd... wywaliła się chwilę wcześniej na gruntówie, pościerała się i kesza sobie odpuściła. A po potem okazało się, że jednak skrzynkę ma zalogowaną!



Chwilę dalej postój przy resztówkach młyna na Jeziorce... skrzynkę oboje znaleźliśmy, ale ja jeszcze w starej miejscówce. Szukam więc w nowej - jest. A w niej dwa logbooki - stary i nowy. Coś kojarzyłem z logów, że tam może być jeszcze jedna skrzynka, idę do starej miejscówki i... jest! Głęboko wepchnięta, ale przy pomocy patyczka ją wyciągnąłem i okazało się, że to skrzynka środkowa z innej jeszcze reaktywacji, Normalnie cuda wianki.





Kawałek dalej oboje szukamy nowej skrzynki przy kapliczkowym drzewie,



A potem do Teodorówki (ale nie tej w Beskidzie Niskim) do pani Jadwigi. Okazuje się, że gdy w sierpniu Werrona z Różówką szukała skrzynki po sąsiedzku, to pani się nimi zainteresowała, a potem ugościła. Werrona obiecała jej orzechówkę i teraz przywiozła.

Pani zaprosiła do środka - kawka, kanapeczki, pogaduchy, przy okazji awansowałem na męża Werrony, nie obeszło się bez degustacji orzechówki, ale tylko ćwierć kieliszeczka, bo jesteśmy rowerami.



Jedziemy dalej i kolejna skrzynka, na polu zrzutów. Ostatnio był tu nawet jakiś zrzut, ale część się stłukła, a resztę przechwycili i wypili lokalsi. Jest też skrzynka, Werronie pojemnik się podobał, a że miałem identyczny przy sobie, to jej go sprezentowałem... potem była chwila wahania, żeby odłożyć na miejsce ten właściwy z logbookiem.




Jedziemy... nagle po hamulcach. Odcyfrowujemy napis na tym obelisku, okazuje się że upamiętnia on niejakiego Tadeusza, który zginął w 1935 stając w obronie cudzego mienia.




Kościół we wsi Lipie. Skrzynka też, ale tej nie znajdujemy, bo jest bałagan w opisach - rubeus jeden zaktualizował, drugi nie, no i szukaliśmy w złym miejscu.





Ale, ale... Werrona zatrzymuje pociąg towarowy z Lobo przemysłowymi, bo chce zrobić fotkę pociągową ze skrzynką mobilną. Od pana dostajemy jeszcze kilka jabłek na pożegnanie.





Kawałek dalej postój na skrzynkę przy kapliczce... jest ławeczka, a więc pora na drugie danie trzeciego śniadania.

Stwierdziliśmy też, że spróbujemy podjechać PKSem, ale się naczekaliśmy i nic. no to dalej pedałujemy.



Kolejne kilka kilometrów i postój przy dworku. Szybki wpis w skrzynce, a potem myk do środka... jak byliśmy tu z lavinką, to dużo mniej pomieszczeń było otwartych. Pojawił się problem, bo pewnym momencie wchodzi pan z sąsiedztwa z pretensjami, że się nie spytaliśmy czy można i że pozwoliłby nam zwiedzić gdyby zapytali, a teraz to mamy się wynosić. Po krótkiej rozmowie udało nam się go rozśmieszyć i w końcu pozwolił na zwiedzanie. Przy okazji przeczekaliśmy też największy deszcz tego dnia i nastąpiła sesja zdjęciowa.






Ach, no i dyplom za odchowanie krowy Jesień



Trochę jeszcze pada, ale ubieramy się w coś przeciwdeszczowego i jedziemy dalej. Skrzynka przy kościele (ten, co tam jest reper z 1945), niestety spóźniliśmy się na dożynki.



A słoneczniki kwitną po drodze.



Kolejny punkt programy, to moja skrzynka typu multicache na grójeckiej kolejce wąskotorowej. Tutaj spędziliśmy ponad godzinę... nie cały czas na szukaniu skrzynki, ale większość tak, bo Werronie jakoś ta skrzynka się opierała i chyba ze cztery razy przeszukała właściwe miejsce. W ogóle nie mieliśmy tej skrzynki zgranej, a ja pamiętałem że trzeba liczyć podkłady, ale dokładnego wzoru nie miałem w pamięci. A zatem telefon do lavinki, potem liczenie i szukanie... starałem się nie przeszkadzać, ale też nie pomagać bardziej niż odtworzenie z pamięci hinta, trudności terenu, atrybutów i potwierdzenie że współrzędne finałowe dobrze wskazują

Zjedliśmy też na torach trzecie danie trzeciego śniadanie i deser do tego, a Werrona przekazała mi kolejowego mobilniaka.




A, takie tam po drodze.



Hmmm... 1,3km takiej drogi, ubłociliśmy się po uszy



I kolejna moja skrzynka, przy stacyjce kolejki. Gdy zjeżdżaliśmy z asfaltu w kierunku stacji, jeden z panów pijących piwo poinformował nas, że tędy nie przejedziemy, że rower będziemy musieli nieść na plecach. Ale my stwierdziliśmy, że my tylko zwiedzić stacyjkę. A dalej, cytując Werronę "Po przejściach na moście spodziewałam się wielogodzinnego szukania, ale uspokoiłam się, gdy Meteor nie zaczął rozkładać pożywienia...znaczy pójdzie szybko...". I faktycznie, może nie błyskawicznie, ale w miarę sprawnie i szybko.




Potem tniemy do Tarczyna, gdzie Piotrek miał przechwycić Werronę i podwieźć do Żyrka... ja oczywiście stwierdziłem, że co tam jakaś podwózka, jadę rowerem do domu, to tylko 35km. Po naradzie rodzinnej Werrona też stwierdziła że jedzie rowerem. W międzyczasie zapadła noc, a my szczęśliwie dotarliśmy do Żyrka. Trasa całkiem całkiem, byliśmy w sumie przy 12 skrzynkach, a więc wykonaliśmy spora pracę.

Kategoria mazowieckie, >100


  • dystans 46.45 km
  • 23.00 km terenu
  • czas 03:06
  • średnio 14.98 km/h
  • rekord 23.30 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do Puszczy Pana Mariana

Sobota, 21 września 2013 · dodano: 22.09.2013 | Komentarze 25

Ale jeszcze w lesie żyrardowskim...



A potem lavinka szukała dwóch moich skrzynek - ja przy jednej pilnowałem rowerów przy drodze, a przy drugiej zweryfikowałem stan.



- To jest zdecydowanie rok fioletowych grzybów.
- Jaką zimę to zapowiada?
- Hmmm...
- Że będziemy mieli nosy fioletowe z zimna?



A potem multak, główny cel naszej wycieczki... zbieranie grzybów zacząłem od nazbierania borówek.



Teren wokół jednostki został obsadzony muchomorami bojowymi.





Kubek z grzybem też sobie zażyczył słit focię z drutem kolczastym.



W pewnym momencie, na zaoranej ziemi midzy drutami, zobaczyliśmy idącego kolesia... a ten pyta nas, czy tam dalej nie da się wyjśc, bo on wlazł przez jakąś dziurę, ale nie chce mu się wracać. Potem jeszcze chłopaka na rowerze między tymi drutami spotkaliśmy.



W pewnym momencie poszedłem poszukać drogi (żeby nie tyrtać się wzdłuż drutu) i znalazłem ją. Wracając do rowerów powiedziałem lavince żeby poszła do drogi... o w tym momencie zaatakowały mnie czubajki. Miały przewagę liczebną, ale dałem radę, nawet wsparcie dwóch podgrzybków na nic się im nie zdało. Ale gdy dotarłem do drogi, lavinki już tam nie było... stwierdziłem że nigdzie nie jadę, bo zaraz się pogubimy w lesie, tylko czekam tutaj. I faktycznie, wkrótce lavinka się wróciła.



Łaziłem oczywiście w krótkim rękawku...
- To Mi, nie jest ci zimno?
- Jest jeszcze... chyba... lato, helloł!

Kategoria mazowieckie


  • dystans 69.47 km
  • 19.00 km terenu
  • czas 03:56
  • średnio 17.66 km/h
  • rekord 30.30 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Rundka po okolicy

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 6

Rallarvegen po polsku




Potem jedziemy obejrzeć smętne resztki kolekcji Tadeusza Tabenckiego






Po drodze trafiamy na Przedszkole Artystyczne





Aż docieramy do ogrodu rzeźb Juana Soriano (fotki widziałem ostatnio u surfa, co mnie zainspirowało by skoczyć w bok w to miejsce).






Jedziemy dalej...




Kolejny punkt programu, to opuszczony budynek... flakony sugerują, że jakieś podróbki perfum tu robiono.





Piaskarnia co zamieniła wzgórze (wydmę?) w dół




Jeszcze rów przeciwczołgowy i do domciu


Kategoria mazowieckie


  • dystans 120.15 km
  • 8.50 km terenu
  • czas 05:56
  • średnio 20.25 km/h
  • rekord 33.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Setka po mazowiecku

Środa, 4 września 2013 · dodano: 05.09.2013 | Komentarze 6

Po setkach w terenie górskim, setka mazowiecka to mały pikuś ;-)

Kurczę, cały czas mam czkawkę po tej Norwegii... strasznie łatwo się przyzwyczaić do wyższych standardów, w potem jak człowiek wraca, to wiele rzeczy go boli, wkurza bardziej niż zwykle, bo ma na świeżo że może być inaczej.

A wkurzało mnie: polscy kierowcy (którzy są oczywiście świetnymi kierowcami, dopóki nie zostaną mordercami), polska wieś (paskudna architektura typu "klocek polski", tudzież "dworko-pałacyko-stodoła" itp.), smród na wsi (niektórzy już zaczęli sezon palenia śmieciami), polskie drogi (wertepiaste, dziurawe, lub paskudnie łatane asfalty), śmieci (tony śmieci wszedzie - przy drogach, w lasach, na skwerkach, trzy metry od kosza...), szkło (też wszędzie), wandalizm (wszysko osprayowane, zniszczone przystanki, ławki...)



Dlaczego polska wieś jest taka paskudna. Coraz mniej starych drewnianych, czy ceglanych chałup, a nowe domy rzadko są ładne. A nie mogłyby wyglądać tak?



Robimy zakład ile czasu przetrwa ten przystanek? Zwłaszcza szyby?



Kiedy trzeba będzie go zastąpić bardziej odporną na wandalizm, blaszaną budą?



Były folwark, były PGR Wólka Pracka.







Żeby nie było, że tylko marudzę - jeden poyztyw, droga zamknięta, w remoncie, ale rowerem dało się przejechać tymczasową kładką. Kiedyś wydawało mi się to normą, ale drogowcy budujący most na Utracie w Passie pozbawili mnie złudzeń i skrótu do Leszna na kilka miesięcy. Ale jak widać, zwyczaj odcinania mieszkańcom drogi nie jest powszechny.



Znów trafiłem na drezynę na kolejce grójeckiej.



Glinianki, cegielnia, sielanka...



Kościół w Jazgarzenie - obowiązkowy kult JPII.




I kult smoleński.



Ciekawa misa na wodę święconą z muszli.



A wiedzieliście, że rok 2012 był rokiem? Ciekawe, czy gdzieś poza Jazgarzewem też ;-)



Dżungla wiklinowa na drodze do przecięcia N 52° E 21° i skrzynka w "maskowaniu norweskim" ;-)


Kategoria mazowieckie, >100


  • dystans 53.89 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:43
  • średnio 19.84 km/h
  • rekord 32.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Upalna noc

Środa, 7 sierpnia 2013 · dodano: 08.08.2013 | Komentarze 2

Żeby nie było, że w Warszawie nie ma kawiarni rowerowej ;-)




Wieczorno-nocna trasa Warszawa-Żyrardów. Po drodze trzy skrzynki. Cały czas ciepło, więc jechałem mimo nocy w koszulce bez rękawów. Za miastem przyjemny chłodek, w miastach ciepło ale znośnie (po deszczu, bo w Brwinowie czy Milanówku nawet kałuże stały i błoto było), ale w Żyrardowie nie padało i było wręcz gorąco.

Ostatnio rzadko bywamy w Warszawie, więc zaskoczyła nas droga rowerowa od Placu Politechniki do Koszykowej wzdłuż jednokierunkowej Noakowskiego... niestety dalej prosto Emilii Plater nie da się jechać, bo jest ona również jednokierunkowa, a droga się kończy.



Na skrzyżowaniu Grójecka/Banach/Bitwy Warszawskiej mistrzostwo świata normalnie - samochody próbowały się wbić w zakorkowaną Bitwy Warszawskiej, efekt był taki że blokowali Grójecką (jezdnia w jedną stronę i tramwaje w obie) przez cały cykl świateł, potem wbijali się między pieszych (gdy główny tłum przeszedł), potem kilka samochodów z Grójeckiej wyjeżdżało już na czerwonym i blokowało potem Bitwy Warszawskiej... reszt co została blokowała przejście dla pieszych... tak w mniejszym lub większym stopni w czasie kolejnych cykli świateł i na kolejnych skrzyżowaniach.

Staliśmy z lavinka i patrzyliśmy zafascynowani.




Poza tym sprawdziłem moją stałą trasę i okazuje się że da się już wyjechać z Włoch przez Nowolazurową normalnie, a nie przez plac budowy. DDR jest teoretycznie jeszcze nieczynna:





A z Ursusa znów wyjechać Piastowską (gotowy przejazd pod Południową Obwodnicą Warszawy), a nie jechać betonkowo-tylinkową Boychta.

Za to są prace drogowe między Parzniewiem a Brwinowem (na Pruszkowskiej, robią min. rondko na skraju Brwinowa), oraz na ulicy 30maja wzdłuż torów z Milanówka do Grodziska. Trochę uciążliwości, ale da się przejechać, choć czasem chodnikiem w miejscach większego zrycia (zwłaszcza gdy poza godzinami pracy), a poza tym ruch samochodowy jest praktycznie zerowy.

I jeszcze wbiłem w zrytą Brzozową w Milanówku (paskudne błoto po deszczu), a było nie wyprzedzać chwilę wcześniej rowerzystki miejskiej, tylko pojechać za nią inną uliczką...
Kategoria mazowieckie


  • dystans 58.64 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 03:02
  • średnio 19.33 km/h
  • rekord 42.30 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Do serwisu

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · dodano: 06.08.2013 | Komentarze 6

Gorąco... ale troszkę wiatru było, no i sucho, że człowiek szybko wysychał a nie spływał potem. Lepiej było na rowerze niż pieszo.

Uwaga Pac-Man, zwolnij



Pole Mokotowskie jak żyrardowski Eko-Park... też zalane (skąd ta woda teraz? ciekawe jak tam jest po dłuższych ulewach?)



Walnęli rzeźbę Unity pod moją skrzynką

Kategoria mazowieckie


  • dystans 63.76 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 03:54
  • średnio 16.35 km/h
  • rekord 32.20 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Saturday Night Fever

Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 04.08.2013 | Komentarze 1

Upał... w dzień nie da się jeździć... to znaczy aj może bym ał radę trochę pojeździć, ale lavinka odpada, więc znów wybieramy się na Nocny Rower. Wyjazd po 20:00 bo przed zachodem słońca nadal za gorąco.

W Kuklówce lavinka omal nie została rozjechana przez kombajn w czasie postoju przy Chełmońskim



Potem keszowanie z różnym skutkiem i co skrzynka, to impreza... a to jakieś pijackie karaoke (im głośniejsze darcie ryja tym lepiej), piosenki były tak masakrowane, że aż uszy więdły. Wydawało się, że to zaraz obok, ale impreza była dobre 500-600m stąd.



Kolejny to opuszczone zakłady, ale... w którymś z domów obok trwa impreza. Obadaliśmy możliwości wejścia - z rowerami się nie da, trzeba zostawić wcześniej w krzakach. Jednak odpuszczamy wbijanie się na teren, lokalsi mogliby zobaczyć świato latarek, a nie uśmiechało nam się spotkanie z pijaną młodzieżą (być może w wieku średnim).

Za to u mniszek cisza i spokój, być może i imprezują, ale nie słychać ich.



Milanówek, zegar słoneczny (o tej porze nieco rozregulowany, lavinka pokazywała jednocześnie kilka godzin). Byliśmy tu ok. 23:30, ale kontrolnie zajrzelliśmy i okazało się że skwerek jest otwarty mimo że teoretycznie zamykają go o 22:00. Całkiem przyjemne miejsce, nadal było ciepło więc poleżeliśmy na trawie, przekąsiliśmy kanapkami. A zegar ;-)

Na szczęście impreza tutaj odbywała się w innym końcu skwerku. Młodzież w miarę kulturalna, zbyt dużo hałasu nie robili i impreza skończyła się przed północą. lavinka stwierdziła, że to jakaś hipsterska impreza, bo każdy prowadził rower (ostre koło, bmxa, mieszczucha...). Co ciekawe, okazało się że ekipa przyjechała tymi rowerami... z parkingu spod Tesco, widzieliśmy bowiem jak wrócili na parking, zapakowali rowery do samochodu i pojechali dale. taaa... Chcieliąmy korzystać z okazji i kupić w Tesco klipsiaki na skrzynki, ale niestety okazało się że to jakieś biedaTesco, bo ich nie było.



Na koniec jeszcze jedna miejscówka, tutaj naprzeciwko w jakimś hotelu/zajeździe/saliweselnej jakaś impreza się odbywała, wesele cy cuś? Nawet Przez chwilę lavinka myślała że to w tej hali z tyłu, ale nie... to tylko od ścian się odbijało i wydawało się że z drugiej strony się niesie.

A potem dłuuuga prosta do domu i już o 2:00 byliśmy z powrotem.
Kategoria mazowieckie


  • dystans 40.21 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 02:14
  • średnio 18.00 km/h
  • rekord 34.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wieczorne myk

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 21.07.2013 | Komentarze 3

Na początek lavinka reaktywowała skrzynkę



A potem trochę się pokręciliśmy po okolicy


Kategoria mazowieckie


  • dystans 36.79 km
  • 12.00 km terenu
  • czas 02:00
  • średnio 18.39 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Polowanie na krety

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 20.07.2013 | Komentarze 5

To było tak... najpierw wywieźliśmy trochę GeoKretów na Szkielecczyznę, ale tam była na krety posucha i nie przywieźliśmy ani jednego. Teraz resztę kretów wywieźliśmy w Bieszczady, ale stamtąd na szczęście udało się kilka przywieźć. Mimo to mamy mało kretów, a chcielibyśmy liczne towarzystwo zabrać w kolejną podróż. Noo to postanowiłem objechać okoliczne skrzynki i trochę kreciego towarzystwa zebrać.

- pierwsza skrzynka zapewne zginęła i dwa krety są do zarchiwizowania
- kolejna prawie zginęła... została wywleczona przez zwierzaka z miejscówki i leżała ze dwa metry dalej, a w środku nie jeden, a dwa krety (bo jeden nie był zalogowany)
- następnie odwiedziłem Hotel Travel Bugów, gdzie wymieniłem GeoCoiny
- w jednej z następnych skrzynek nie było żadnego kreta... ktoś zabrał i nie zalogował
- po drodze jeszcze trzy skrzynki i w każdej GK
- na koniec odwiedziłem skrzynkę, która miała ostatnio nieznalezienie... skrzynka jest, kret w niej też, po prostu nasypało się na nią próchno... a może nie? może to nie zwykłe próchno a mrowisko? a ja wydobyłem gołymi "ręcami" skrzynkę z mrowiska i z powrotem ją tam wsadziłem, a w półmroku nie zauważyłem co to? dopiero po fakcie zorientowałem się że oblazły mnie mrówki (początkowo myślałem, że to po prostu więcej komarów mnie atakuje).







Aha, po długim okresie, gdy remont linii kolejowej Skierniewice-Żyrardów stanął pod Radziwiłłowem, wreszcie zaczyna się coś dziać - zwinęli jeden tor w lesie pod Żyrardowem.

Kategoria mazowieckie