teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 115032.05 km z czego 16750.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.00 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 57.00 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 03:12
  • średnio 17.81 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Na eSeŁkę

Środa, 20 maja 2020 · dodano: 29.05.2020 | Komentarze 5

Wypad na eSeŁkę (czyli S-Ł, linię kolejową Skierniewice - Łuków), żeby zajrzeć co tam w skrzynkach eSeŁkowych piszczy, zwłaszcza że okolice przyjemne.

Przejazd przez Radziejowice, dawna gorzelnia w remoncie, sądząc po bocznym budynku już po remoncie i nowym muyrze z cegły i kamienia, jest szansa że nie przerobią tego na koszmarek okładając na przykład panierką ze styropianu.



No i eSeŁka - budynek dworca we Mszczonowie. Jako dworzec od dawna nie jest użytkowany, bo pociągi osobowe już tu nie jeżdżą. Ale od strony torów jest jakaś nastawnia, czy coś.





Most na Okrzeszy.



Coś przemknęło nad skrzynką - zdaje się że ET22 w barwach PKP Cargo.



Ślimolek




I jeszcze jeden




Uwaga, skaaaczę!



Albo nie, za wysoko.



Jadę wzdłuż eSeŁki, przejazd w Górkach i obok przystanek Grabce.



To jest peron przystanku Grabce.



Vectron również PKP Cargo, ale w innych barwach.



skorupki ślimaków przydrożnych na peronie... właściwie powinny się nazywać ślimakami peronowymi.





Skrzyp na peronie



I taka niespodzianka (na szczęście pusta)



Dalej wzdłuż eSeŁki




Kolejny stopik przy skrzynce, tym razem przy zlikwidowanym przejeździe.



Stara czechosłowacka lokomotywa serii 181 (numer 088) w barwach Lotosu



Dragon 2 ( a dokładnie E6ACTa) w barwach Cargounit.



A poza tym sielanka - robale, paprocie




Biało-czarne chmury, błękitne niebo...




Zielone pola



A Puszcza Mariańska (d. Korabiewska, ale zmieniono jej nazwę na cześć Pana Mariana). Rzeczka Sucha (jedna z dwóch o tej nazwie w okolicy, potem jedna wpada do drugiej), oczywiście sucha.



Jeziorko Łabędzie oczywiście suche, spodziewałem się że w tym roku go nie ma, bo zdarza się, że suchego roku wysycha.




Siódmaczek wiosenny leśny.



Jeszcze taki opuszczony dom gdzieś po drodze








  • dystans 52.00 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 02:50
  • średnio 18.35 km/h
  • temperatura 17.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Siąpiradełkowa rundka po bibliotekach

Wtorek, 19 maja 2020 · dodano: 26.05.2020 | Komentarze 4

Skoro ani w tym, ani w następnym tygodniu nie da się wypożyczyć z żyrardowskich bibliotek (a może i dłużej), to nie pozostało nic innego jak zrobić kolejną rundkę po bibliotekach.

Najpierw do Jaktorowa. Z rana wysłałem e-maila z zamówieniem książek do biblioteki... bo było wyłączone zamawianie przez katalog online. Ciekawe, czy wyłączyli globalnie, czy tylko ja miałem zablokowaną tę opcję, bo nie odebrałem dwóch zamówionych dwa tygodnie temu książek (a nie odebrałem, bo panie ich nie znalazły). Co ciekawe, tydzień później mam już tę funkcję włączoną w katalogu... więc może chwilowo tylko była wyłączona.

Książki na mnie grzecznie czekały. Tym razem panie znalazły wreszcie książkę, której nie udało się namierzyć poprzednio. Dziś była tylko jedna bibliotekarka na stanowisku, więc przeszedłem procedurę zwrotu książek dokładnie według instrukcji bez ulepszeń (jakie to ulepszenia? przeczytanie we wpisie z poprzedniej wizyty, który wisi akurat na jedynce bikestatsa jako wyróżniony post)... czyli czytałem pani część numeru książki z nalepionego kodu (po wstępnym ustaleniu, które cyfry są znaczące - ja akurat jestem kumaty w tej materii,więc szybko poszło, ale wyobrażam sobie, że w przypadku niektórych czytelników panie wolały same czytać te numery).

Tradycyjnie z Jaktorowa - tur w jarzębinach.






A po drodze jeszcze takie spotkanie.



Hej, dokąd lecisz? A ja? Poczekaj!



A dalej do biblioteki w Grodzisku. Za Jakorowem zaczęło trochę siąpić i z przerwami siąpiło dalszą drogę do Grodziska, po mieście i trochę gdy wracałem. Ale co to za deszcz, chwila przerwy w siąpieniu i już z powrotem byłem suchy. W ogóle pogoda była optymalna - nie za ciepło, nie za zimno, po prostu w sam raz. Dzięki chmurom nie było słońce i temperatura była w miarę stała... bo jak jest słońce, to jak wyjdzie robi się zaraz za gorąco, jak zajdzie lub w cieniu, to tak ciągnie chłodem.

W Grodzisku oprócz Mediateki (biblioteka główna i dziecięca), w tym tygodniu otworzyli filę nr 2, czyli tzw. Pawilon Kultury. Akurat tam było parę książek, które mnie interesowały... bo tutaj książki dla dzieci są mniej rozchwytywane niż w głównej i łatwiej dorwać jakieś chodliwe, czy nowości. Widać to po książkach, gdy jest jeden egzemplarz w głównej, a drugi w filii, to często w głównej wypożyczony i jeszcze zarezerwowany, a tutaj można bez problemu wypożyczyć... może wiele osób nawet nie wie, że poza biblioteką dziecięca w filiach też są księgozbiory dziecięce? (podobnie jest w Żyrardowie, sam się kiedyś zdziwiłem, ale już mam to przećwiczone).


Tak więc najpierw do Mediateki, żeby zwrócić książki i zwolnić konto - tam trafiłem na przerwę na dezynfekcję, więc z drżeniem serca zwróciłem książki we wrzutni, ale o dziwo tym razem już obyło się bez zawieszenia urządzenia. Postanowiłem nie czekać na koniec przerwy i poleciałem do Pawilonu Kultury, odebrałem zamówione książki i myk w drodze powrotnej zahaczyłem o Mediatekę, bo tu też miałem do odbioru zamówione książki.



Aha, zapomniałem tydzień temu napisać, jaka przygoda spotkała mnie przy wejściu do Mediateki, to teraz uzupełniam:


Podjeżdżam pod Mediatekę, biorę siatę z książkami, przypinam rower i idę do wejścia... chwilę wcześniej minął mnie koleś z torbą, ewidentnie też do biblioteki i idzie kawałek przede mną. Kątem oka, odwracając się od stojaka, zauważyłem też kolejną postać zdążającą w tym kierunku. Po chwili usłyszałem że osoba za mną nagle przyspiesza kroku... aha, chce mnie wyprzedzić przed wejściem. Jakoś bardzo mi nie zależało żeby być pierwszym, ale z drugiej strony co to w ogóle ma być? Wydłużyłem więc lekko krok. I już dochodziłem do drzwi, gdy osoba za mną rzutem na taśmę przyspieszyła, chyba nawet podbiegła i wepchnęła się i wpadła przede mną do biblioteki... zresztą zaraz została wyproszona, bo akurat tam był ten facet, co szedł przodem.

Patrzę, a to jakaś babcia... no tak, przypomniały mi się lavinkowe opowieści o babciach autobusowych,co to się pobiły o miejsce siedzące. Ja to jakoś nie miałem doświadczeń, w Żyrardowie od dawna nie jeżdżę autobusami, a i z dzieciństwa nie pamiętam jakoś tych scen może lavinka coś opisze). A w Warszawie jakoś dużo z komunikacji miejskiej nie korzystałem i też jakoś nie miałem okazji.

Babcia na wszelki wypadek się nie odwracała, by nie napotkać na mój pełen politowania wzrok. Facet wszedł, babcia weszła, ale wyczerpał się limit 4 osób w bibliotece. Chciałem oddać książki pani przy stanowisku w wejściu, ale ta zaproponowała żeby skorzystał z wrzutni, a jak stwierdziłem że się trochę boję, bo poprzednio ją zawiesiłem i trzeba było wyciągać książki do zeskanowania. To pani stwierdziła, że skoro nie ma kolejki, to mi pomoże, no i podpowiadała mi co mam robić... bo obsługa jest owszem prosta, ale za pierwszym razem komunikaty są nieco nieintuicyjne i człowiek sam może się zawiesić.

Tak więc ja skorzystałem, na tym że babcia się wepchnęła, bo nauczyłem się obsługi wrzutni, a babcia... a babcia nic nie zyskała, jak wchodziłem na górę do dziecięcej, to widziałem jak stoi w kolejce do biblioteki, za tym facetem co wszedł przed nami i właśnie zamawiał książki. Ja odebrałem przygotowane dla mnie książki, wychodzę a babcia nadal tam czeka... tak więc nawet gdyby weszła za mną, to by tyle samo czasu jej to zajęło.



Wypatrzony po drodze Romet Duet



Gdy wracałaem, przestało siąpić na dobre mniej więcej w tym samym miejscu co poprzednio zaczęło... tylko tym razem było to dla mnie PRZED Jaktorowem.

Ale na północy widać było ciemną chmurę... jednak wyglądało na to, że mnie iminie. Niestety w Międzyborowie zaczął padać lekki, ale regularny deszcz, okazało się że zahaczył o mnie zachodni ogon tej chmury, na szczęście do domu niedaleko, a nie była to totalna zlewa (pod drzewami pozostawało sucho).




No i na koniec rzut okiem na napotkane kwiaty polne (albo kwitnące zielsko przydrożne, jak kto woli).

Margerytki




Efekt rozmycia wywołany analogowo przez krople na obiektywie.



Mak



Wyka (podczas identyfikacji, atlas przypadkiem otworzyłem dokładnie na właściwej stronie)




Chyba jakiś groszek






  • dystans 19.00 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 01:07
  • średnio 17.01 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Krótka rundka po bibliotekach

Poniedziałek, 18 maja 2020 · dodano: 26.05.2020 | Komentarze 9

Ponieważ nie zanosiło się na pełne otwarcie biblioteki w Żyrardowie i drugi tydzień są możliwe tylko zwroty, pojechałem tam oddać część książek, które już przeczytaliśmy, a kolejny raz czytać nie będziemy, a przy okazji zorientować się w sytuacji. Na Mostową, do Centrali, bo jest jeden punkt przyjmujący zwroty ze wszystkich placówek.

Informacja na stronie biblioteki, była o 5-dniowej kwarantannie zwróconych książek z dopiskiem "Zwrócone pozycje będą zdejmowane z kont czytelników dopiero po odbyciu kwarantanny". Na miejscu wyjaśniło się dlaczego - otóż w ogóle się nie wchodzi do biblioteki, stanowisko zwrotów jest urządzone w wejściu (które jest w płytkim podcieniu), nie zostało tam zamontowane stanowisko komputerowe, tylko stół na którym zwracane książki są od razu pakowane w folie i odkładane (po doczepieniu karteczki z imieniem i nazwiskiem)... aha, czyli skanowane będą dopiero po kwarantannie.

Zasięgnąłem języka i dowiedziałem się, że do końca maja biblioteka na pewno będzie nieczynna (tak więc póki co książki zalegające 5 dni na koncie nie blokują konta), a potem... nie wiadomo. Jak już się otworzy, to prawdopodobnie nie wszystkie placówki - centrala, może dziecięca, a filie już niekoniecznie. No i raczej trzeba będzie wcześniej zamówić książki online lub telefonicznie i przyjść odebrać paczkę.

A ponieważ w Żyrardowie jeszcze długo nie będę mógł wypożyczać, to od razu skoczyłem do Międzyborowa wymienić książki (bo już przeczytaliśmy wszystkie).


Takie tam kwiatki po drodze:






Pierwszy wypatrzony w tym roku chaber



Fiołek polny...ten z żółto-żółtymi kwiatami, te fioletowe to może być fiołek trójbarwny, ale oba gatunki ponoć tworzą mieszańce, więc może to fiołek polny trójbarwny.







Z innych ciekawostek, Kluska lubi robić mieszanki-paciaje ze znalezionych składników. Jak to jest głównie z soli, albo z dodatkiem płynu do czyszczenia, to niejadalne... ale ostatnio jak piekliśmy ciasto, dopytałem co tam wrzuciła, ponieważ okazało się, że same jadalne składniki, to dosypaliśmy tylko trochę cukru i dorzuciliśmy drożdże (były, ale mało) i też wrzuciliśmy do piekarnika na dokładkę. Wyszedł całkiem fajny chlebek według kluskowej receptury... ale nie do powtórzenia, bo nikt nie wie ile czego było.




Kolejny raz zrobiliśmy już celowo - Kluska wsypała składniki w ilości według własnego widzimisię. A potem podzieliliśmy ciasto na trzy części żeby dobarwić... ja chciałem tylko połowę zaciemnić kakao, ale Kluska chciała co najmniej trzy kolory, więc musieliśmy pokombinować z barwieniem.

A oto efekt, też jadalne.










  • dystans 23.14 km
  • 4.50 km terenu
  • czas 01:30
  • średnio 15.43 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Kluską na Tatara

Niedziela, 17 maja 2020 · dodano: 25.05.2020 | Komentarze 6

Na głaz upamiętniający Tymoteusza Tatara, natrafiłem szwendając się po okolicznych lasach ze 20 lata temu (+/- kilka lat). Tajemniczy głaz w środku lasu w pięknym zakątku nad Pisią Gągoliną stał się jednym z obowiązkowych przystanków podczas wycieczek po okolicach, zwłaszcza gdy oprowadzałem znajomych... wtedy napis nie był pociągnięty farbą (jeszcze rok temu nie był) i samo odczytanie było niełatwym zadaniem wymagającym wodzenia palcem po rowkach w kamieniu...

Jakieś 10 lat (znów plus/minus) znalazłem grób Tymoteusza Tatara na cmentarzu w Radziejowicach (zdjęcia głazu rok temu i grobu we wpisie sprzed roku). Dwa lata temu wreszcie poznałem więcej szczegółów tego, co się tutaj stało, mianowicie wypatrzyłem znajome nazwisko we wpisie na fanpage'u "Echo Żyrardowskie" o Krwawym Alku, czyli Aleksandrze Popielarzu - bandycie który zabił Tymoteusza (wpis 1, oraz wpis 2). Później tamże został opublikowany post (nieco fabularyzowany) o tym jak zginął Tymoteusz Tarar z rąk kłusującego tutaj Popielarza.

Obecnie głaz wygląda tak. Z jednej strony to ciekawie dowiedzieć się jakie wydarzenia miały tu miejsce i że można bez problemu odczytać napis na głazie... z drugiej strony jednak trochę żal tajemnicy owiewającej głaz, który przestał być tajemniczy i tego mozolnego odczytywania prawie nieczytelnych napisów.




Najbardziej jednak żal tego, że piękny zakątek lasu został bezpowrotnie zniszczony. Głaz stał w środku lasu, pośród pięknych okazałych drzewa, nad malowniczo meandrującą Pisią Gągoliną... niestety jakoś tak w latach 2013-14 zakątek ten został po prostu zmasakrowany, kawał lasu został wycięty w pień, pod topór poszło ponad 7 hektarów lasu!

Pomnik jest teraz w cypelku lasu otoczonym z trzech stron ścinką (pewnie też by był wycięty, gdyby nie pomnik) i tylko tu się da dojść nad rzekę, bo obok gdzie ścinka dochodzi do samej doliny są stosy gałęzi porośnięte krzakami i pokrzywami. Znajomy pisał tak: "Okolica faktycznie wygląda koszmarnie, armageddon powiedzieć to za mało leśnicy zdemolowali piękny fragment lasu. Rok temu przy okazji rajdu harcerskiego mieliśmy mnóstwo zakazów i nakazów w związku z występowaniem roślin chronionych. Rok później buldożerom i leśnym maszynom do zrywki drewna już rośliny chronione nie przeszkadzały."

Przez kilka lat w tej części lasu w ogóle się nie pojawiałem, raz że ciężko było w ogóle przejechać rowerem, a dwa że szlag człowieka trafia na ten widok. Teraz czasem tu bywam, ale do głazu rzadko zaglądam, odwiedzam raczej zakątki lasu, które mniej zostały dotknięte ścinkami.



O, tak ten rejon wygląda na ortofotomapie (dolina Pisi to jaśniejszy pas zieleni wzdłuż dolnej krawędzi zrzutu).



A tak wygląda północna część lasu... a to był naprawdę piękny las dwadzieścia lat temu. Trwające od kilkunastu lat ścinki sprawiły że wygląda właśnie tak (a w rzeczywistości jest jeszcze gorzej, bo część fragmentów zieleni, to sosenki posadzone rządkiem kilka-kilkanaście lat temu). Niech mi ktoś jeszcze napisze, że leśnicy zajmują się ochroną przyrody... taaa, ale tylko do momentu gdy przyjdzie zamówienie na deski, wiadomo bowiem, że kasa jest ważniejsza niż przyroda.

A dodajmy, że ten las nie jest wyjątkowy, tak wyglądają teraz wszystkie lasy w Polsce.



Dzisiaj podjechaliśmy tu tylko z Kluską po skrzynkę (w środku znaleźliśmy np. plakietkę wspomnianego rajdu harcerskiego), dziesięć lat temu byśmy się tu zatrzymali na cały dzień, bo miejsce było piękne i ustronne... dziś jednak po krótkim postoju pojechaliśmy dalej, na jedną z naszych ulubionych miejscówek (jedno z nielicznych ocalałych jeszcze urokliwych miejsc).



Spotkanie z jaszczurką



I kolejna (a może ta sama) oleica.



Wstężyk gajowy - trzy górne i dwa dolne paski się zlały i na muszli są tu tylko dwa grube paski.



Konwalie majowe już kwitną



Kokoryczki również.




  • dystans 33.00 km
  • 8.50 km terenu
  • czas 01:40
  • średnio 19.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Polowanie na kukułki

Sobota, 16 maja 2020 · dodano: 23.05.2020 | Komentarze 7

Rundkę po okolicy zaczynam od mokradła w żyrardowskim lesie, które jest dolinką strumyczka, zazwyczaj suchego, który potem płynie skrajem miasta jako rów burzowy (też zazwyczaj suchy). To jest jego górna część, w zasadzie obszar źródliskowy. Teraz dosyć suche, tyle co błotniście...  ale większość się da przejść bez problemu po miękkim gruncie, tylko czasem trzeba uważać.

Piękne olchy tutaj rosną na wysepkach.





Teren porośnięty głównie turzycami, choć niestety sporo placków pleniących się pokrzyw.



Między turzycami skrzypią skrzypy. Pędy płonne.







Robale jakieś też się trafiły.





Rzeżucha (Cardamine)... z rzeżuchą jest o tyle śmiesznie, że tzw. rzeżucha ogrodowa, której nasionka można dostać i hodować sobie w domu, to tak naprawdę pieprzyca siewna (Lepidium sativum).




Na opakowaniach nasionek jest czasem poprawnie opisana jako Lepidium, ale czasem opis wprowadza w błąd głosząc, że jest to Cardamine.



Siódmaczek leśny.



Jedziemy dalej, opuszczamy bagienko i krajobraz momentalnie się zmienia.



Dębowe ostańce pośród sosenek




Ten już się nie ostał



A na jednym z dąbków taki rudzielec



Zawiązują się czarne jagody, dobrze że przyszły deszcze, bo szlag by trafił tegoroczne jagody.



Jadę na storczykową łąkę, która okazuje się żurawiową łąką






A oto główny cel mojej dzisiejszej wycieczki - kukułki, które są też znane pod nazwą stoplamek. To nasze rodzime storczyki, spotykałem je też na innych łąkach, ale nie pamiętam dokładnie gdzie, a ta miejscówka to pewniak.








W lasach coraz mniej kwiatów... no dobra, zaczęły kwitnąć konwalie, konwalijki, kokoryczki, siódmaczki... ale teraz palmę pierwszeństwa przejjęły łąki.

Jaskry




Przetacznik




Firletka poszarpana



Kuklik zwykły (był też kuklik pospolity, ale wyższe kwiaty wobec silnych podmuchów wiatru, dosyć trudno się fociło).



Skalnica ziarenkowata



Rzeżucha, ale tym razem chyba inny gatunek



Babka lancetowata



Przywrotnik




Odwiedzam pobliskie ruiny dworku, pozostałość po folwarku Raczyn. Kiedyś jeden z obowiązkowych punktów wycieczek ze znajomymi po okolicach Żyrardowa... potem dróżka bywała strasznie rozjeżdżona i błotnista, a później miejsce uległo degradacji. Przy czym nawet nie chodzi o to, że dworek coraz bardziej się sypie i to coraz bardziej ruina niż budynek (kiedyś dało się nawet wejść na pięterko, a teraz nawet do środka nie da się wejść... zresztą nie za bardzo ma tego środka). Taki jest już los opuszczonych dworków, albo stopniowo popadają w ruinę i w końcu znikają z krajobrazu, albo ktoś je wyremontuje, ale wtedy juz zwykle nie są dostępne.





Raczej chodzi o to co lokalsi zrobili z tym miejscem - oprócz sporej ilości śmieci (normalka na skrajach lasów, opuszczonych miejscach, czy skrajów bocznych dróg), znajdziemy tu dwa popieliska pozostałe po dzikich spalarniach śmieci!

Do tego należy dodać, że znaczna część alei wiodącej od dworku nad rzeczkę, została wycięta - a były to stare, piękne drzewa 9zostało tylko kilka bliżej dworku), również dużo drzew z zagajnika (być może pozostałości parku) zostało wyciętych) i zamiast klimatów leśno-parkowych mamy chaotyczny krajobraz stosów gałęzi i krzaków. Ech, po prostu ech.



Po innych zabudowaniach już dawno zostały gruzowiska i resztki murków... to chyba Mount Cegielest lub sąsiedni, bliźniaczy masyw.



Hmmm, czyżby huann tu był?



Ocalały ze dwa kasztanowce



Przechodzimy do kwiatków - bez




Kokoryczka




A tutaj taki skrzyp



Na dole Okrzesza, wezbrana dzięki bobrzej tamie



Jeszcze dwie fotki z drogi powrotnej - młoda szyszeczka modrzewiowa



Oraz kwiat żarnowca





  • dystans 16.07 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 00:50
  • średnio 19.28 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Solo nad Pisię

Środa, 13 maja 2020 · dodano: 22.05.2020 | Komentarze 2

Taka tam rundka nad Pisię. Najpierw do Czosnkowego Zakątka, gdzie właśnie kwitły łany czosnku niedźwiedziego.








Jakiś smakosz czosnku



Widoczek na Pisię ze skarpy



Hodowla mszyc. Na każdym listku pasących się mszyc pilnowała jedna mrówka.



Pora dojenia?




Mszycowe przedszkole



Skolopendra



I inne robale







Z tego motyla zostało tylko skrzydełko



W poszukiwaniu szczęśliwej koniczynki



Dąbrówka rozłogowa




Jedziemy dalej - CMK. To żółte przy torach to starzec




Skrzyp - pędy płodne (zarodnionośne)




Kolejna miejscówka nad Pisią, to meander, w którym rzeka wytrwale żłobi nowe koryto w szyi meandru. Obserwuję to od kilku, może nawet kilkunastu lat. Początkowo to tylko przy wylewach woda płynęła tamtędy, teraz zaś już wystarczy wysoki stan wody.




Pisia w tej okolicy



Irysy w pokrzywach



Pobliska bobrza tama... może bobry nie zbudują  tamy poniżej meandru, bo proces odcinania zostałby zaburzony.



Nadpisiowe ostępy.



Kolejna miejscówka, kilka bobrzych tam w górę rzeki - Bobrze Jeziorko.




Kadr obecny i podobny z jesieni







  • dystans 46.00 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 02:32
  • średnio 18.16 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Znów do biblioteki w Grodzisku

Wtorek, 12 maja 2020 · dodano: 20.05.2020 | Komentarze 3

Liczyłem na to, że od 12-ego będzie czynna biblioteka... a figa z makiem, owszem będzie czynna, ale będzie przyjmować tylko zwroty i nie będzie można nic wypożyczyć (potem dowiedziałem się, że będzie tak co najmniej do końca maja). Postanowiłem więc podskoczyć do Grodziska oddać  wypożyczyć kilka pozycji, bo część książek już przeczytaliśmy.

Przede mną ciemne chmury i część ewidentnie deszczowa, toteż bałem że się w nie właduję, ale na szczęście nie, nie dogoniłem ich, a one nie szły w moim kierunku.





Uciekający bażant przy polu zboża



Zboże już ma kłosy, chyba w tym roku znów będą wczesne żniwa.



Dojeżdżam, Grodzisk wita



W bibliotece. Edit: zapomniałem napisać o tym jak wchodziłem do biblioteki, a więc uzupełniam:

Podjeżdżam pod Mediatekę, biorę siatę z książkami, przypinam rower i idę do wejścia... chwilę wcześniej minął mnie koleś z torbą, ewidentnie też do biblioteki i idzie kawałek przede mną. Kątem oka, odwracając się od stojaka, zauważyłem też kolejną postać zdążającą w tym kierunku. Po chwili usłyszałem że osoba za mną nagle przyspiesza kroku... aha, chce mnie wyprzedzić przed wejściem. Jakoś bardzo mi nie zależało żeby być pierwszym, ale z drugiej strony co to w ogóle ma być? Wydłużyłem więc lekko krok. I już dochodziłem do drzwi, gdy osoba za mną rzutem na taśmę przyspieszyła, chyba nawet podbiegła i wepchnęła się i wpadła przede mną do biblioteki... zresztą zaraz została wyproszona, bo akurat tam był ten facet, co szedł przodem.

Patrzę, a to jakaś babcia... no tak, przypomniały mi się lavinkowe opowieści o babciach autobusowych,co to się pobiły o miejsce siedzące. Ja to jakoś nie miałem doświadczeń, w Żyrardowie od dawna nie jeżdżę autobusami, a i z dzieciństwa nie pamiętam jakoś tych scen może lavinka coś opisze). A w Warszawie jakoś dużo z komunikacji miejskiej nie korzystałem i też jakoś nie miałem okazji.

Babcia na wszelki wypadek się nie odwracała, by nie napotkać na mój pełen politowania wzrok. Facet wszedł, babcia weszła, ale wyczerpał się limit 4 osób w bibliotece. Chciałem oddać książki pani przy stanowisku w wejściu, ale ta zaproponowała żeby skorzystał z wrzutni, a jak stwierdziłem że się trochę boję, bo poprzednio ją zawiesiłem i trzeba było wyciągać książki do zeskanowania. To pani stwierdziła, że skoro nie ma kolejki, to mi pomoże, no i podpowiadała mi co mam robić... bo obsługa jest owszem prosta, ale za pierwszym razem komunikaty są nieco nieintuicyjne i człowiek sam może się zawiesić.

Tak więc ja skorzystałem, na tym że babcia się wepchnęła, bo nauczyłem się obsługi wrzutni, a babcia... a babcia nic nie zyskała, jak wchodziłem na górę do dziecięcej, to widziałem jak stoi w kolejce do biblioteki, za tym facetem co wszedł przed nami i właśnie zamawiał książki. Ja odebrałem przygotowane dla mnie książki, wychodzę a babcia nadal tam czeka... tak więc nawet gdyby weszła za mną, to by tyle samo czasu jej to zajęło.



W drodze powrotnej zahaczyłem o dawne stawy rybne



Jesienią i wczesną wiosną można było na tę wysepkę dostać się suchą stopą. Obecnie po opadach deszczu, potrzebne są co najmniej kaloszki. W ogóle jest więcej wody w stawach i pojawiła się np. w tych, które ostatnio były kompletnie suche.



Kwitnący głóg







Wędrówka groblą doo-pół-koła stawu





Były mewy, ale innych ptaków pływających nie mogłem zidentyfikować, bo były za daleko.

No i jeszcze łyski z młodymi.



Kwitnie taki ten...





O, będą małe winniczki



Łąka obok




A po drodze jeszcze bodziszek







  • dystans 17.34 km
  • 2.80 km terenu
  • czas 01:04
  • średnio 16.26 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Półszałasowanie ze ślimolami na nasypie

Poniedziałek, 11 maja 2020 · dodano: 19.05.2020 | Komentarze 1

Jedziemy na nasyp kolejowy CMK Północ. Przy niedokończonym wiadukcie spotykamy zapominajki... niebieskie i białe.





Z kwiatkó była jeszcze jasnota (kilka innych też, ale one pojawiały się nieraz ostatnio na blogu).



Trainspotting



Nasz naturalny półszałas



Miałem nadzieję, że uda się przeprowadzenie badanie populacji wstężyków - chodzi o to żeby sprawdzić jakie kolory skorupek mają wstężyki gajowe i ogrodowe (żółte, różowe, brązowe) i po ile mają pasków (od zera do pięciu i czasem się zlewają ze sobą). Z tym, że aby to zrobić potrzebne są dorosłe osobniki, żeby były dobrze wykształcone powyższe cechy, oraz brzeg skorupki tzw. warga, po której można poznać czy jest to wstężyk gajowy (warga brązowa), czy ogrodowy (warga biała).

Niestety dorosłe znaleźliśmy tylko dwa wstężyki gajowe, oba z jednym paskiem i tak na pograniczu brązowego i różowego (jeden chyba by można zakwalifikować jako brązowy, a drugi jako różowy)





Z dorosłych jeszcze znaleźliśmy kilka ślimaków zaroślowych (krewne wstężyków, z tej samej rodziny co wstężyki i winniczki).





Sporo było za to młodocianych wstężyków (i może innych ślimaczków). Pierwsze dwa mają dobrze widoczne uszkodzenia skorupki w trakcie wzrostu.






Kluska rysuje ślimaczki z natury




Ślimaczki można było zbierać z drzewa, gałązek...






A to nir wstężyk, ma inną skorupke - trochę jakby spłaszczoną z jednej strony i wyrażnym kanten.



Ślimaczki w puszcze... oczywiście je potem wypuściliśmy.




Na koniec inne żyjątka.








  • dystans 17.10 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 01:00
  • średnio 17.10 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Szałasowanie przy głazie

Niedziela, 10 maja 2020 · dodano: 18.05.2020 | Komentarze 2

Kolejna wizyta w lesie, teraz dla odmiany szałas przy głazie narzutowym.

Klu i dżdżownice




Kluska próbuje wzbudzić w lavince miłość do robali (dżdżownic, albo krocionogów), a lavinka ucieka.
- Dlaczego ich nie lubisz/
- Ja je lubię, ale z daleka, mogę list do nich napisać, ale nie będę ich dotykać.



Wspomniane krocionogi





I inny wij - skolopendra





Ślimole... ślimole upodobały sobie dziuplonorkę ze skrzynką i oblepiają samą skrzynkę.





Taka gąsieniczka dzisiaj




Cześć



No i ostatni, który wlazł pod obiektyw, ale bardzo przystojny




Cuś się wykluło





  • dystans 24.64 km
  • 8.00 km terenu
  • czas 01:30
  • średnio 16.43 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Szałasowanie w Lesie Radziejewskim

Sobota, 9 maja 2020 · dodano: 17.05.2020 | Komentarze 2

Już prawie na miejscu



Dzień w hamaku



Pod zielonym sklepieniem




W tym miejscu akurat konwalii niewiele, ale znalazł się mały konwaliowy zakątek



Przegląd robali - znów oleica



I inne






O, znów gąsieniczka w kształcie patyczka




Biedronka mączniakówka



Mrowisko, mrówki upodobały sobie zwalony pień jako mrówkostradę... w sumie wygodniej po takim pniu iść, a nie przebijać się przez liście leżące na ziemi.




A to co? Poczwarka jakaś?



Na koniec dwa głupawe komiksy (jakby co, powiększenia po kliknięciu w fotki).



Oraz zilustrowanie dowcipu o mrówkach idących przez pustynię (piszę, na wypadek, gdyby nie dało się poznać, że to mrówki... bo że pustynia, to widać po podpisie). Stary dowcip z taaaaką brodą... mój ulubiony dowcip z czasów podstawówki.