teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121892.90 km z czego 18249.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 4.20 km
  • czas 00:16
  • średnio 15.75 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Po Klu na dworzec

Poniedziałek, 18 lipca 2016 · dodano: 24.07.2016 | Komentarze 5

A ja tu pjezemty psiwiozłam. Dwa pełne plecacki.



Nie ma mnie... a kuku!




  • dystans 45.62 km
  • 10.50 km terenu
  • czas 02:29
  • średnio 18.37 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Grzybobranie na wykopaliskach archeologicznych

Poniedziałek, 18 lipca 2016 · dodano: 23.07.2016 | Komentarze 3

I jeszcze raz te same grzybki co w dniach poprzednich.




Tam rosła cała grupa, a kawałek dalej spotkałem jeszcze jednego młodszego... i w ogóle po drodze spotkałem jeszcze kilka prawdopodobnie właśnie jadalnych muchomorów czerwieniejących. A więc trochę u nas tego rośnie, więc potencjalnie miałoby dla mnie znaczenie kulinarne, ale jak wspominałem, z muchomorami wolę ostrożnie.




O i jeszcze dwie kolonie purchawki chropowatej, ponoć się ją kroi w plasterki i smaży (młode, białe w środku owocniki)




Jechałem dziś w rejon okopów z I wojny na grzyby... bo to zawsze miło połazić po lesie, gdzie jest historia na dotknięcie ręki. Poza tym grzybobranie wzdłuż okopów ma aspekt prachtyczny - trudniej się zgubić, bo wystarczy wrócić do roweru wzdłuż rowu... pod warunkiem, że system okopów nie jest zbyt rozbudowany, a nawet przy mniej skomplikowanych trzeba uważać żeby nie skręcić w jakiś rów łącznikowy.

W ogóle, człowiek jedzie na grzyby, jagody, po skrzynke i musi uważać żeby nie wleźć na niewypał, albo nie wpaść do okopu, albo innych wykopalisk archeologicznych...



Zdaje się że trafiłem na wykopaliska prowadzone na pierwszej linii okopów.








A dalej, przy zasypanym już stanowisku trafiłem na prowizoryczne krzyże... może to jedno z miejsc, gdzie archeolodzy trafili na szczątki żołnierzy.



Hmmm, a to co? Świdośliwa?





A co do grzybów... wysyp. Chyba dornfeld ma rację, że to z powodu typowo wrześniowej pogody. Maj i czerwiec były upalne jak lipiecz czy sierpień, a teraz się trochę ochłodziło i zrobiło bardziej deszczowo, pogoda bardziej typowa dla września... ciepłego września, może dlatego tyle robaczywych grzybów. Znalazłem kilka podgrzybków (jeden, czy dwa nierobaczywe) i ogromne ilości zajączków (podgrzybek złotopory), ale ponad 90% robaczywych... bywało że w promieniu 3 metrów rosło 20 zajączków, a tylko jeden nadawał się do zbioru. Mimo to trochę udało się nazbierać, choć zbiór nie był zbyt imponujący.












Jagód też nie mogło zabraknąć - dziś w nieco większym, zielonym kubku z kwiatkiem. Bez nazwy. +kilka czubajek




  • dystans 76.47 km
  • 19.20 km terenu
  • czas 04:16
  • średnio 17.92 km/h
  • rekord 38.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Inwentaryzacja skrzynek BPK

Niedziela, 17 lipca 2016 · dodano: 21.07.2016 | Komentarze 11

czyli Rowerowy Patrol Geokeszerski

Parę miesięcy temu w Zespole Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego zainteresowano się geocachingiem i np. była akcja inwentaryzacji skrzynek (link). Bodaj pierwszą znalezioną skrzynką była moja bunkrowa pod Strońskiem ;-) aczkolwiek zdjęcia w artykule nie są po kolei. Potem skontaktowali się z miejscową geokeszerką i z jej pomocą pozakładali trochę skrzynek... które chyba się podobają, bo są dobrze oceniane.

Nasze skrzynki w Bolimowskim Parku Krajobrazowym nie były logowane, ale podczas serwisów odkryliśmy, że przynajmniej jedna z nich była znaleziona. Przy czym w różnych parkach tematyką geocachingu zajmują się chyba różne osoby. No i teraz w BPK zostało założonych 7 nowych skrzynek, toteż role się odwróciły, teraz my będziemy inwentaryzować skrzynki ;-)

Problemy ze skrzynkami wyszły jeszcze nim wyruszyliśmy w teren - po pierwsze praktycznie zerowy opis, zero informacji dzięki którym geokeszer mógłby się czegoś o danym miejscu dowiedzieć, a podpowiedzi umieszczone w złym miejscu. Poza tym współrzędne jakieś kosmiczne - skrzynka Korabiewka, o kilkaset metrów od tej rzeki, skrzynka na temat cmentarza wojennego tez kilkaset metrów od najbliższego cmentarza. Pierwsze logi geokeszerów próbujących je znaleźć (i rezygnujących) potwierdziły te problemu. Po analizie problemu doszliśmy do wniosku, że współrzędne były mierzone w innym formacie niż ten w serwisie i zostały źle przeliczone (a właściwie nieprzeliczone). Po przeliczeniu ich, zwykle trafiały w obiekt któremu były dedykowane, ale i tak raz były dalej walnięte o prawie 100m. Na szczęście znamy teren, dzięki temu wiedzieliśmy w ogóle gdzie ruszyć na poszukiwania.

Na początek te same muchomorki co wczoraj (chyba jadalne czerwieniejące)




Pierwsza skrzynka - krater po wybuchu miny 22 lutego 1915, minę podłożyli i odpalili rosyjscy saperzy pod pozycjami niemieckimi. Więcej informacji poniżej na tablicy.




A oto i skrzynka - jako że wszystkie są identyczne (czasem tylko jest inny oblask jako fant), to nie będziemy wstawiać ich zdjęć. Jest to najmniejszy z klipsiaków (140ml), a w lesie często można spokojnie spróbować upchnąć coś większego. Trafić tutaj nie wiedząc gdzie szukać krateru, nie było szans - nawet jeśliby kordy zostały dobrze przeliczone, to i tak były rąbnięte o dobre 80m.



A tutaj pobliska tablica dotycząca wojny minowej (powiększenie po kliknięciu w obrazek). W planach było wyznakowanie szlaku z dojściem do krateru, ale to już w gestii parku...  minęło półtora roku od postawienia tablic, a szlak nadal istnieje tylko napapierze (i mapce na tablicy).



Tutaj dłuższy postój, bo obok krateru znalazłem sporo zajączków (tak są nazywane zarówno podgrzybki złotopore które tu rosły, jak i podgrzybki zajączki... może jakiś też się trafił). Niestety w domu okazało się, że połowa zebranych zajączków była robaczywa, nie zauważyłem, bo robale właziły od razu przez rurki, omijając cienką i twardą nóżkę.








Parę czubajek też się trafiło



I gołąbków... ale tych nie zbierałem



Co jeszcze można spotkać w runie...



Jedziemy dalej i kolejny postój w jagodach... tym razem zbiór do Absolutnie Apolitycznego Kubeczka z Kaczuszką.



Kolejna skrzynka jest nad rzeką Korabiewką... no, tutaj w odróżnieniu od krateru, obszar do obszukania jest dosyć długi jeśli kordy są rąbnięte. Po przeliczeniu wyszły nam okolice przełomu przez skarpę Rawki i wpłynięcia w jej dolinę (brzmi sensownie). W podpowiedzi jest, że blisko bobrzej tamy. Miejsce urokliwe (wiosną lub jesienią pewnie jeszcze piękniej), dojść można szlakiem, są ślady okopów z I wojny.





Jest i bobrza tama... ale gdzie jest skrzynka? Naszukaliśmy się, bo okazało się że nie jest tak blisko tamy, tylko na skarpie... pniak rzucił nam się w oczy gdy mieliśmy odpuścić i wracać do rowerów.




Aha! Współrzędne faktycznie w formacie DD MM SS i błędnie przeliczone na DD MM.mmm... znaczy w ogóle nie przeliczone, tylko liczba sekund dopisana jako część dziesiętna minut (typowy błąd osób początkujących). No cóż, współrzędne podobnie jak godziny w zegarku nie są w systemie dziesiętnym, tutaj należało podzielić przez 60 a nie 100.



Jedziemy dalej, od jednej skrzynki się odbiliśmy (Budy Grabskie) i pojechaliśmy dalej na cmentarz z I wojny.




Tutaj okazało się, że skrzynka jest zakopana na cmentarzu, czyli niezgodna z regulaminem serwisu. Schować na cmentarzu mozna, ale w sposób mniej inwazyjny i kontrowersyjny (np. w dziupli). Poza tym przy cmentarzu jest już skrzynka, widać nie zostały przez założyciela znalezione okoliczne skrzynki (a nawet nie sprawdzone online na mapie).




Tu się zorientowaliśmy, że są dwie skrzynki o tej samej nazwie "Budy Grabskie" bez żadnego dopisku i pomyliliśmy podpowiedzi, skrzynki której nie znaleźliśmy szukaliśmy wg podpowiedzi ze skrzynki cmentarnej - "kamień przy krzyżu". Tam też był krzyż (ten z lufy działa), co nas zmyliło... po drodze przeszukaliśmy jeszcze okolice jednej kapliczki (skoro kordy i przed przeliczeniem bywają walnięte). Teraz wróciliśmy, podpowiedzi nie ma co prawda żadnej, ale nie będąc już ograniczonymi podpowiedzią na mierzyliśmy skrzynkę.



No to w drogę - Rokita wyschnięta.




Kolejny cmentarz z I wojny (cały w konwaliach) i kolejna skrzynka zakopana na cmentarzu przy obiekcie już okeszowanym.




A za cmentarzem znalazłem podgrzybki brunatne (a także zajączki).



Ja tylko w krzaczki na chwilę poszedłem...




Kolejny obiekt to grodzisko - obiekt ten też już był okeszowany.



Spotkaliśmy pociąg na eSeŁce



I kolejny cmentarz - w Samicach. Tu już byliśmy mocno zmęczeni, słońce zaczęło wychodzić zza chmur i robić się gorąco. Naszukaliśmy się i nic. Później od poprzednich geokeszerów dowiedzieliśmy się, że skrzynkę znaleźli dzikim fartem, bo była 1 metr od mojej skrzynki! Ale nie w poziomie, tylko w pionie, utknięta w rozwidleniu konarów (moja w dziuplonorce przy ziemi).



Podsumowując - kupę błędów, przez które pierwsi szukający odbili się od większości i wkurzeni dosyć ostro je skomentowali. My byliśmy przygotowani na to co zastaliśmy, więc na spokojnie i w miarę merytorycznie opisaliśmy co jest ok, a co nie tak do poprawy. A więc:
- współrzędne źle przeliczone (do poprawy nie ruszając się sprzed komputera)
- część współrzędnych mimo to jednak mocno rąbnięta
- brak opisu, lub opis znikomy (do poprawy nie ruszając się sprzed komputera)
- podpowiedzi umieszczone w podtytule, a nie w rubryce na dodatkowe podpowiedzi (do poprawy nie ruszając się sprzed komputera)
- certyfikaty niewypełnione (in blanco), a w jednej skrzynce brakowało FTFa
- 4 skrzynki założone w miejscach już okeszowanych, a jedna dosłownie na innej skrzynce, w zasadzie powinny pójść do kosza
- 2 zakopki na cmentarzach

- 3 skrzynki w ciekawych miejscach nieokeszowanych, po poprawie współrzędnych i uzupełnieniu opisu będzie ok, można jeszcze zastanowić się na poprawą - większy pojemnik, zabezpieczyć pojemnik przez zapiaszczeniem uszczelki  itp.


Na koniec jeszcze kościół w Bartnikach. Sporo ciekawych informacji jest o nim na blogu Grabianki (link1, link2). Kościół projektu galicyjskiego architekta Teodora Talowskiego, wybudowany w latach 1905-07 ufundowany przez Feliksa i Emilie Sobańskich z Guzowa z okazji 50-tej rocznicy ślubu (1857). Początkowo ponoć planowali ufundować kościół w Rudzie Guzowskiej (Żyrardów)... ale może zmienili plany po wybudowaniu "Dzużego Kościoła" w Żyrardowie (1900-03), wtedy były już dwa katolickie kościoły w Żyrku (plus jeden baptystów i ewangelicki w budowie).







W czasie I wojny kościół uległ poważnemu uszkodzeniu, w broszurce z okazji 100-lecia kościołą jest wymienione: "zniszczone były boczne wieże, lewa ściana kościoła, trzy sklepienia głównej wieży, dach, okna i witraże", poza tym dosyć tajemnicza jest wzmianka "28 czerwca 1915 roku Rosjanie zamierzali zburzyć wieżę kościelną.Walczący w armii rosyjskiej Polak - płk Pawłowski przekonał dowództwo, aby miny założono z przodu kościoła. Dzięki temu świątynia przetrwała."

Data nie dziwi, bo przygotowania do odwrotu były wcześniej (rzeczywiście nastąpił 16/17 lipca 1915), Liddell też wspomina że 5 lipca dostali rozkaz ewakuacji, zwinęli namioty, zapakowali się do pociągów i odjechali... a potem wrócili, ale byli przygotowani do szybkiej ewakuacji. Natomiast co oznacza "założenie min z przodu kościoła" zamiast pod wieżą? I co, nie odpalili ich czy co? Remont i odbudowa kościoła miała miejsce w latach 1920.

Kościół w 1915 zdjęcie umieszczone na blogu Grabianki (z archiwum Tadeusza Biskupskiego)



A za kościołem tajemniczy kopiec... kiedyś stwierdziłem że pewnie Golgota, jaka jest często usypywana przy kościołach. Ale taka zaniedbana i tylko jeden krzyż? Może jednak mogiła np. z I wojny? Hę?




  • dystans 55.96 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 03:04
  • średnio 18.25 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Cyklogrobbing z plackami jagodowymi

Sobota, 16 lipca 2016 · dodano: 19.07.2016 | Komentarze 17

Na dzień dobry grzybki - muchomory jak muchomory, ale dornfeld ostatnio zwrócił uwagę na podobnego, że może jadalny muchomor czerwieniejący? Może i tak, ale ja wolę z muchomorami uważać, zbyt podobne jeden do drugiego, a część z nich mocno trująca. Zbieram tylko muchomory rdzawobrązowe ;-P Ponieważ w następnych dniach też tędy przejeżdżałem, to będą fotki rozwiniętych muchomorów.





Jeśli nie mamy za dużo czasu żeby się po drodze powłóczyć po okolicy, to trasę do Wólki Łasieckiej mamy stałą przez Miedniewic i Bolimów. Pierwszy postój tradycyjnie po 14km w sanktuarium w Miedniewicach - z cudownym obrazem Święta Rodzina przy Posiłku, więc również tradycyjnie jakaś przekąska i kawka.

lavinka poszła focić cyganki, to ja też





Kolejny postój na tej trasie zwykle robimy przy cmentarzu w Bolimowskiej Wsi, albo na rynku w Bolimowie. Ale że nasz dzisiejszy cel jest zaraz za Bolimowem, to pojechaliśmy dalej do Wólki Łasieckiej (kolejne 13km) i zaczęliśmy prace od fajrantu ;-) Zresztą okazało się że jeszcze nikogo nie ma... ale był termos, wniosek że Łukasz z Jackiem pojechali jeszcze po coś.



Byłoby dzisiaj słabo, bo oprócz Łukasza i Jacka przez 2-3 godziny byłe jeszcze tylko syn Jacka. Na szczęście stawiła się mocna ekipa geokeszerów z Żyrardowa - oprócz mnie i lavinki, pojawił się geo-rge, oraz Werrona z dziećmi (mr.klemi i Różowka) i to na cały dzień. My chcieliśmy się trochę wcześniej urwać, ale w tej sytuacji też zostaliśmy do wieczora.

Żeńska część ekipy - lavinka, Różowka, Werrona i dwie saperki.



Dziewczynka z drucikami



Chłopaki zapomnieli wziąć kłujek, ale i tak udało się odkryć kilka nowych płyt - ot obszedłem wał dookoła i zauważyłem że w jednym miejscu wystaje jakiś beton. Po odkopaniu okazało się że to dwie płyty i kawałek słupka. Potem jeszcze geo-rge kontrolnie dziubnął saperką tu i tam i trafił na kolejne - sporo kawałków jednej płyty (a może kilku)












No, pora na przerwę obiadową - dziś w menu placki z jagodami (zebranymi w okopach). Tak na marginesie, Kluska nie chce jeść jagód... ani surowych, ani pierogów z jagodami, ani jak się okazało placków z jagodami. Jak jej dałem w miseczce, to był taki dialog:
- To jest inna?
- Tak, inne placki.
- Z dżemem?
- Tak (jakbym powiedział, że z jagodami, to by nie chciała).
- Black dżemem?
- Tak.
- Niedoble!!!

Ostatecznie wszystkie ponadgryzała, ale całych nie zjadła (a normalnie to jeszcze dokładkę placków trzeba jej smażyć) i jak zapytałem, to potwierdziła że chce zwykłe placki bez jagód.




To powyżej, to placki w wersji garnizonowej, a te poniżej w wersji polowej.




Mieliśmy też inne towarzystwo




Droga powrotna już po zachodzie słońca. Do domu wróciliśmy po nocy.




  • dystans 4.29 km
  • czas 00:18
  • średnio 14.30 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Saperka Kluska i Wielki Odwrót

Piątek, 15 lipca 2016 · dodano: 18.07.2016 | Komentarze 6

Wojska liniowe znad Rawki i Bzury będą się wycofywać dopiero następnego dnia... saperka Kluska ewakuuje się już dzisiaj. Ale najpierw trzeba wykopać pozycje obronne, by wycofujący się żołnierze mogli je wykorzystać do osłony odwrotu.




Kopiemy od rogu piaskownicy do kolacji.




Saperka Kluska melduje wykonanie okopu!

Dobrze, tylko teraz jeszcze pogłębić... tata kop.



Wzmacnianie przedpiersia poprzez uklepanie



Dobra, zrobione. A teraz szybko złapać jakiś pociąg do Warszawy




  • dystans 73.89 km
  • 0.25 km terenu
  • czas 05:03
  • średnio 14.63 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Maślak to jest najbardziej smakowy grzyb (po mieście x8)

Środa, 13 lipca 2016 · dodano: 16.07.2016 | Komentarze 1

A na rynku idąc za dwoma starszymi panami, podsłuchałem taki dialog:
- Maślak to jest najbardziej smakowy grzyb.
- Maślak! Też lubię maślaki!

Z parku, na specjalne życzenie wariaga - bozodrzew. Ciężko jest zrobić zdjęcie pojedynczego drzewa w lesie czy parku... zielone na zielonym. Więc fotki są, jakie są, ale coś tam widać. Szkoda że już przekwitł.




A tu tabliczka ścieżki dendrologicznej (powiększenie)



Willa Haupta - tutaj moi rodzice mieli wesele




Zahaczyłem jeszcze o Bielnik obfocić okolice Muzeum Lniarstwa, z muralami będącymi kopiami fotografii załogi zakładów  i ważnych postaci związanych z Żyrardowem.















A na ogrodzeniu parku jeszcze wisiała wystawa z okazji Dnia Kobiet (powiększenia zdjęć po kliknięciu w obrazki)











  • dystans 59.44 km
  • 40.00 km terenu
  • czas 03:25
  • średnio 17.40 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po lesie x4 (na jagody)

Wtorek, 12 lipca 2016 · dodano: 14.07.2016 | Komentarze 9

x1 - w roli głównej Kubek z Grzybem (znaczy grzyb na kubku - a ten w jagodzinach to czubajka)





x2 - tym razem występuje Kurakowy Kubek Rodowy, czyli mój pierwszy blaszany kubek. W rolach drugoplanowych oczywiście czubajki, no i jagody.





x3 - Poziomkowy Kubek

W trakcie zbierania jagód zaczęło padać, a potem fest lunęło... była taka zlewa, że nawet pod parasolem nie dało się zbierać, zwłaszcza że wszystko zrobiło się mokre. No to poszedłem na grzyby, ale że krzaki były mokre, to po chwili zdecydowałem się zbierać grzyby spacerując po ścieżce (nawet kilka czubajek w ten sposób zebrałem).







Znalazłem nawet jakiś rurkowy, ale okazał goryczakiem żółciowym... całą kolonię goryczaków znalazłem. U nas goryczak nazywany jest szatanem.



Ale i tak opłacało się zejść tutaj z drogi, bo obok rósł podgrzybek.



Porównanie grzybów - goryczak ma miąższ biały (podgrzybek żółty, niebieszczejący po dotyku), poza tym łatwo go poznać po polizaniu... jak będziecie pluć, by pozbyć się smaku, zrozumiecie dlaczego nazywa się goryczak. W zasadzie nie jest trujący, a tylko niejadalny, właśnie ze względu na tę goryczkę.




Jak przestało padać, to zebrałem jeszcze trochę jagód, ale z krzaczków rosnących przy dróżce, bo było bardzo mokro.




W drodze powrotnej jeszcze zatrzymałem się po grzybki rosnące przy drodze... las był mało zakrzaczony, głównie w mchach i borówkach (brusznica), więc dobrze się chodziło... a w tym miejscu rosło naprawdę dużo czubajek, to zatrzymałem się na dłużej.




Następnego dnia kozaki (czerwone) pojawiły się na rynku... hmmm, to chyba już jakiś odwrót znad Rawki, który będzie na dniach.

Aha, jagody jak na razie jadłem z krzaka, łyżeczką, z cukrem, z cukrem i jogurtem, z cukrem i śmietaną, z cukrem i bitą śmietaną,  z cukrem i śmietaną jako polewa do pierogów z serem, pierogi z jagodami, naleśniki z jagodami, jagodzianki (kupne)... co by tu jeszcze?



Kluska nie lubi pierogów z jagodami, więc jej zrobiłem ruskie



x4 - zawsze jak chodziłem/jeździłem na jagody, to podczas zbierania jagód, spomiędzy jagodzin uzbierało się trochę czubajek i dziś właśnie tak było. Gwiazda dnia - Kubek z Ziołem





  • dystans 41.96 km
  • 30.50 km terenu
  • czas 02:32
  • średnio 16.56 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Do Puszczy na jagody

Poniedziałek, 11 lipca 2016 · dodano: 13.07.2016 | Komentarze 6




Wycięli kawał lasu... to przyszła wichura i powyrywała nieosłonięte drzewa na nowym skraju lasu.




Jak wyjeżdżałem był upał, gdy jechałem lasem w pewnym momencie zaczęło grzmieć (ki diabeł? na ICMie nie zapowiadali ani kropelki), a na horyzoncie pojawiły się chmury. Potem ze dwa razy padało jak w lesie, raz trochę kropiło jak jechałem, drugi raz mocniej podczas zbierania jagód (w pewnym momencie zbierałem pod parasolem), ale też bez przesady. Zrobiło się przyjemniej, bo chłodniej.



Bohaterem dnia był Niebieski Kubek z Dziubkiem.



Pierwsze danie trzeciego śniadania.



Gdy wracałem, miałem wrażenie że naokoło jest 4-5 potężnych chmur deszczowych (ale nie grzmiało), a ja jadę pośrodku... w domu na mapach radarowych okazało się, że moje wrażenie było słuszne. Lunęło dopiero później i tym razem solidnie... zresztą mnie w czasie jagodobrania tylko bokiem chmura zahaczyła, a w Żyrku też ponoć porządnie lało.






Po drodze narwałem jeszcze wrotycza pospolitego, bo na balkonie pojawiły się faraonki, a wrotycz ponoć odstrasza mrówki. Na razie spróbujemy metod ekologicznych.

Odnośnie wrotycza, to jak kiedyś w szkole pojawiły się wszy, to myłem włosy w naparze z wrotycza, a potem wyczesywałem... w sumie ze trzy zabidzone wszy udało się wyczesać. A i znalazłem taką ciekawą wzmiankę: Często jego zasuszone ziele noszono w modlitewniku do kościoła (podobno zapobiegał zaśnięciu podczas nudnego kazania)





  • dystans 91.54 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 04:39
  • średnio 19.69 km/h
  • rekord 36.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Złapać huanna, pojechać z nim kawałek i wrócić

Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 13.07.2016 | Komentarze 9

Zaczynamy od wbicia się do MOPu Baranów przy A2... po co? Jak to po co? Po skrzynki oczywiście.

W zasadzie skrzynki MOPowe w okolicy z automatu ignorujemy (specjalny przycisk, dzięki czemu nie wyświetlają sie na mapie)... jednak ponieważ często, przejeżdżamy rowerami obok, to ta skrzynka nas drażniła, a że okazało się że ma wysokie oceny, to postanowiliśmy jednak wbić się na MOP. Początkowo planowaliśmy metodą na partyzanta - ponieważ zamki w bramach tych ogrodzeń szybko się psują, sprawdziliśmy bramę za MOPem - zamek zepsuty, zamknięta na śrubkę. No to stwierdziliśmy że kiedyś, najlepiej nocą, z niej skorzystamy i boczkiem wbijemy się na MOP. Jednak zawsze jak przejeżdżaliśmy obok wracając z trasy, to byliśmy zmęczeni i nam się nie chciało... a przyjechać tu specjalnie też nam się nie chciało po jakąś skrzynkę MOPową.

Ostatnio jednak zauważyliśmy, że furtka jest otwarta, więc dziś z niej skorzystaliśmy. Okazało się, że zamek się zepsuł, obecnie za zamknięcie robi szyfrowe... zapięcie rowerowe, ale było otwarte i tylko wisiało obok, może na noc zamykają.. A może to obsługa zepsuła zamek, mając dosyć łatania dziur w ogrodzeniu... no bo to trochę bez sensu - jest KFC we wsi (zresztą niedaleko od szkoły) i nie da się tam wejść. Zwizualizowaliśmy sobie taki dialog:
- Tato, pożycz nożyce do drutu.
- A na co ci?
- A bo chcieliśmy pójść z kolegami do KFC
- Dobra, masz.

Tak więc dziś wbiliśmy się i jeździliśmy rowerami po MOPie ;-) Skrzynka OC ładnie przygotowana i wychodzi na to, że znaleźliśmy najlepszą skrzynkę autostradowej Geościeżki - jedyna z oceną "znakomita", jedna z dwóch które nie są mikrusami i generującą połowę gwiazdek GeoŚcieżki - 4 sztuki (gwiazdki, czyli specjalne rekomendacje). No to pozostałych już nie musimy, zwłaszcza że mieliśmy porównanie z innymi skrzynkami autostradowymi, bo przy okazji poszukaliśmy dwóch keszy z drugiego serwisu (GC) które też tutaj są - zdecydowanie słabsze, ot mikrusy do nabijania statystyk. Tutaj lokalizacja spoko na skraju MOPa, ale przy jednej z GC lavinka stwierdziła że niedobrze jej się robi od spalin z parkujących obok TIRów i autostrady z drugiej strony. Więc po znalezieniu, szybko ruszyliśmy na świeże powietrze.



Pisia Tuczna, którą pozdrowiliśmy od huanna




A tu już Kaski - byliśmy tutaj sporo wcześniej, bo wyjechaliśmy z zapasem, więc zrobiliśmy sobie przerwę kanaqpkowo-kawową. na przyjemnym, drewnianym przystanku autobusowym. Nawet  miejscowa pani rowerzystka zatrzymała się i spytała czy czegoś nie potrzebujemy. Potem o umówionej godzinie (14:00) przyjechał huann, który jechał prawie bez odpoczynków żeby zdążyć na czas, toteż i on zrobił sobie tutaj dłuższy postój. Poczęstował nas wczorajszą drożdżówką i pączkiem z Bolimowa, ze sklepu pod którym wczoraj (a więc wypieki już tam leżały) ekipę cmentarną.



Potem ruszyliśmy już razem i kolejny postój w Parku Bajka w Błoniu.



Będąc w Błoniu, odwiedziliśmy pomnik Pchły Szachrajki, która jest rodem z Błonia. Niestety jest na terenie jakiejś poradni, która w weekendy jest zamknięta na głucho, a pomnik stoi w dużej odległości od ogrodzenia i fotkę trzeba robić na dużym zoomie.



Kolejny (ale bardzo krótki) stopik pod mogiłą z I wojny w Rokitnie... przybyła tutaj tablica Szlaku Frontu Wschodniego (powiększenie tablicy), a może już tu była gdy ostatnio przejeżdżałem tędy?



Ostatnia rozwałka pod dawną kuźnią w Płochocinie, tutaj się rozstaliśmy - huann pojechał dalej, a my jeszcze trochę posiedzieliśmy w cieniu (zaczął się straszny skwar), po czym pojechaliśmy znaleźć kilka skrzynek.





Kapliczka w Gołaszewie, ze względu na mocne słońce i duże kontrasty, to jedyne zdjęcie które jakoś sensownie wygląda. Fotka całej kapliczki, to czarna plama kapliczki z przepalonym tłem.



Szukamy skrzynek upamiętniających zniszczone w 1939 pociągi pod Ożarowem. Pierwsza jest o pociągu pancernym Poznańczyk, który 9 września 1939 nie mogąc się przebić do Warszawy został opuszczony przez załogę i zniszczony. Trasa na Poznań, ale Flirt który przejeżdżał jechał do Bydgoszczy. A osobówka KM przebijała się do Warszawy.






A kolejna skrzynka dotyczy pociągu z amunicją, który został zniszczony 8 września 1939 przez niemieckie lotnictwo. Obok stał pomnik lavinki na głazie narzutowym.



Jeszcze trochę się kręcimy po okolicy, z rozwałkami w cieniu (uff, jak gorąco!) w parku i na cmentarzu z 1939 w Ołtarzewie.




Tradycyjna ławeczka rozwałkowa na cmentarzu coraz bardziej zmurszała i stanowi już własny ekosystem.




Mikołajek płaskolistny.



lavinka ściga się z różowym Husarzem (EU44), czyli jedną z nowszych lokomotyw PKP Intercity



Kolejna rozwałka w cieniu pod kościołem w Żukowie.





Na dziedzińcu kościelnym... grzybobranie. Rosło z kilkanaście podgrzybków, ale część stara, zmurszała i opleśniała, a pozostałe robaczywe. Jednak udało się zebrać kilka kapeluszy, po wykrojeniu robaczywych ogonków.





Zagadka z dedykacją dla huanna - na poniższym zdjęciu znajdź Pisię Tuczną.



Oj, spóźniliśmy się na jubileuszowy zlot rowerowy... napisali że z okazji jubileuszu, ale nie napisali jakiego!




  • dystans 66.30 km
  • 33.70 km terenu
  • czas 03:39
  • średnio 18.16 km/h
  • rekord 30.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Cyklogrobbing jagodowy

Sobota, 9 lipca 2016 · dodano: 12.07.2016 | Komentarze 39

Pierwszy postój przy cmentarzu pod Smolarnią, nad Suchą.



Jadę lasem, stąd dzisiaj dużo kilometrów terenowych



Jagodowy las




Nawet mogiła jest cała w jagodach... o ile to rzeczywiście mogiła



Okopy też, można zbierać jagody nie wychodząc z okopu




Jagody jak granaty



Dzisiaj zbieram do Karmazynowego Kubka



Liddell też miał do czynienia z owocami tych lasów i w rozdziale The battle-zone cuizine opisuje różne jagody (berries) - jednego zdania nie przetłumaczyłem, bo jakoś nie mogłem złapać sensu, zostawiłem też oryginalne nazwy owoców w nawiasie:

Ostatnio mieliśmy poziomki (strawberry) każdego dnia: dzikie jagody (wild berries), zbierane w lasach przez żołnierzy, którzy sprzedawali je nam za różną ilość kopiejek. Również maliny (rasps) i małe czerwone jagody (little red berries), których nazwy nie znam. Wszystkie te owoce jedliśmy z kubków łyżeczkami do herbaty.

Z jednej z dziwnych jagód (queer berries) zbieranych w okolicy, jest robiony kleisty płyn koloru płynu Cody'ego. (The taste is not unlike the smell of disinfectant.) Mój język i usta nabrały fioletowo-czarnego koloru po kilku pełnych łyżkach. Uważa się to za dobre dla zdrowia. Robiło mi się od tego niedobrze, nie lubiłem tej mikstury, jednak spożywałem ją jako lekarstwo.

jagody (berries)
- botaniczna definicja to mięsisty owoc zawierający wewnątrz nasiona, i po angielsku berry ma chyba podobne znaczenie, jednak zwyczajowe użycie tego słowa nie do końca pokrywa się z terminem botanicznym (np. na owoc pomidora nie mówi się jagoda), zresztą obecnie rzadko się używa tej nazwy, u nas w zasadzie tylko do czarnej jagody... jakie było kiedyś znaczenie? Dzikie, małe owoce leśne?
poziomki (strawberry) - obecnie poziomek u nas rośnie raczej mało, ale z opisu wynika że sto lat temu mogło ich być sporo (może tyle co na Linii Mołotowa?)... to że ma na myśli poziomki, a nie truskawki, wiemy po tym że pisze o dzikich jagodach zbieranych w lesie
maliny (rasp, rasbberry) - trochę rośnie, ale nie tak znowu dużo
małe czerwone jagody - jedyne co mi przychodzi do głowy, to czerwona porzeczka (redcurrant, ale należy do grupy owoców określanych jako gooseberry) ... bardzo rzadko spotykam dziko rosnącą, ale może wtedy było więcej, a może już wtedy była uprawiana
dziwne jagody - niewątpliwie chodzi o jagody, bo po prostu tak na nie tutaj mówimy, czyli czarne jagody, a poprawna nazwa botaniczna to borówka czarna (na południu mówią na nią właśnie borówka). Po angielsku jest jeszcze ciekawiej, są różne nazwy zwyczajowe i regionalne i spotkać można - bilberry (albo common bilberry), blueberry (albo European blueberry), huckleberry, blue whortleberry, blaeberry, hurtleberry, winberry. Przy czym część z tych nazw jak bilberry, blueberry, huckleberry nie dotyczy tylko tej jednej jagody, a wielu, stąd dodatkowe określenia, jakEuropean blueberry (jest też oczywiśce American blueberry, czyli borówka amerykańska). Swoją drogą spożywanie w postaci lepkiego płynu jest dosyć zagadkowe. Jakiś syrop? A może po prostu rozgniecione jagody (podejrzewam, że nie z cukrem jak ja jadam, bo wtedy by mu pewnie smakowały ;-)).



dla porządku dodam jeszcze rosnące u nas, ale owocujące później (Liddel był tutaj do połowy lipca i właśnie w lipcu pisał ten rozdział).
borówki (lingonberry, cowberry, partridgeberry, redberry, red whortleberry) - nazwa botaniczna to borówka brusznica
jeżyny (blackberry, ale część gatunków jeżyn to dewberry)





poza tym w lesie można spotkać niejadalne (przynajmniej w stanie surowym):
jarzębinę (rowanberry, dogberry) - co prawda w stanie surowym gorzka i trująca, ale nadaje się do przetworów, cytując za wiki: "Wyrabia się z nich jarzębiak, soki, dżemy, marmoladę, syropy, mus. Po usmażeniu z jabłkami stanowią doskonały dodatek do mięs."
kruszynę pospolitą (alder buckthorn) - niestety nie ma w nazwie berry, choć owoce bardzo berry'owate i niejadalna, a wręcz lekko trująca



Gdyby nie wielki odwrót, to może siedziałby tu do jesieni, a wtedy z pewnością opisywałby grzybki dla wariaga




A ten pieprznik ( i jeszcze kilka mniejszych) znalazłem na środku tej dróżki



Cmentarz w Joachimowie-Mogiłach



Tutaj jest (lub był) jeszcze jeden okrągły cmentarz w Joachimowie-Mogiłach, zachowała się większość wału go otaczającego (tam gdzie rząd drzew)




Jak cyklogrobbing, to cyklogrobbing - symboliczna fotka zamaskowanej kaplicy na cmentarzu w Bolimowskiej Wsi



Czarne chmury za Bolimowem, bałem się że nas zleje na cmentarzu, ale te z których był deszcz nie przekroczyły chyba autostrady.



A pod sklepem obok kościoła spotkałem część ekipy cmentarnej... w sklepie już leżały drożdżówki i pączki, które huann nabył następnego dnia, ale nie uprzedzajmy faktów.




Okazało się, że przywieźli nowo odnalezioną płytę na cmentarz, jednak nie wiadomo na razie z którego cmentarza pochodzi. Fotkę jak niesiemy płytę, strzelił Jacek. Żołnierz 3 rezerwowego pułku piechoty, po umyciu okazało się, że w rowkach zachowały się jeszcze resztki złocenia liter.





Aha, w międzyczasie na cmentarzu udało się odnaleźć kilka innych płyt - trzy zapadły się pod ziemię i zarosły na lewo od pomnika (mniej więcej tam gdzie ja ostatnio znalazłem płytę). Są to żołnierze 7 i 8 kompanii 61 rezerwowego pułku piechoty (Reserve Infanterie Regiment nr 61), formowany w Gdańsku i Wejherowie (Neustadt), stąd nie powinny dziwić polskie nazwiska. Polegli  w pierwszych dniach walk na linii Rawka-Bzura.





Poza tym z wału udało się wykopać kolejne fragmenty płyt.

J.B.-1 to może być Jäger Bataillon nr 1 (1 batalion strzelców), A 225 I 227 to dwa rezerwowe pułki z 49 rezerwowej dywizji.




Dzisiaj Jacek w wale namierzył kolejną płytę (a w zasadzie pół), to wygląda na Pionier Kompanie (czyli kompania pionierów/saperów), tylko nie wiemy która.




Ja natomiast na rogu wału wydziubdziałem kolejne 4 płyty... ewidentnie zostały użyte jako wzmocnienie wału. Jedna na wierzchu (i dlatego pewnie jest nieczytelna), kolejne dwie i pół pod nią na sztorc.






18 i 59 to mogą być zarówno pułki piechoty (41 dywizja piechoty), jak i rezerwowe pułki piechoty (1 rezerwowa dywizja). M.G.K to zapewne Machine Gewehr Kompanie 59 pułku.




A tu pytanie do czego odnosi się 1...  1 rezerwowy pułk piechoty (1 rezerwowa dywizja), a może 1 rezerwowy pułk piechoty gwardii (1 dywizja gwardii)? Na to drugie może wskazywać 93 przy następnym nazwisku (bo to chyba 93, choć z bliska wydaje się że 99), bo 93 rezerwowy pułk piechoty wchodził w skład tej właśnie dywizji.




No jeszcze powrót do domu przez jagody ;-)

P.S. Przy okazji pozdrawiam czytelników tego bloga, których poznałem dziś i podczas poprzednich wizyt na cmentarzu. Wszystkich innych czytelników oczywiście też.