teczka bikera meteor2017
meteor2017 bs-profil
Hołmpejcz
Wujka To Miego pocztówki zza miedzy
Szef kuchni poleca - Bubble Berry Coffee
Mini Atlas Motyli
Archiwum MfPRDKW
Poczet rowerów
Jakieś tam wykresy
Kalendarium
- 2025, Październik19 - 9
- 2025, Wrzesień25 - 28
- 2025, Sierpień28 - 18
- 2025, Lipiec30 - 64
- 2025, Czerwiec24 - 38
- 2025, Maj28 - 40
- 2025, Kwiecień12 - 25
- 2025, Marzec18 - 46
- 2025, Luty12 - 32
- 2025, Styczeń15 - 50
- 2024, Grudzień21 - 69
- 2024, Listopad13 - 25
- 2024, Październik22 - 58
- 2024, Wrzesień16 - 36
- 2024, Sierpień9 - 19
- 2024, Lipiec12 - 32
- 2024, Czerwiec18 - 74
- 2024, Maj12 - 44
- 2024, Kwiecień15 - 56
- 2024, Marzec15 - 43
- 2024, Luty8 - 35
- 2024, Styczeń5 - 14
- 2023, Grudzień9 - 41
- 2023, Listopad10 - 43
- 2023, Październik22 - 106
- 2023, Wrzesień21 - 102
- 2023, Sierpień18 - 81
- 2023, Lipiec14 - 47
- 2023, Czerwiec19 - 74
- 2023, Maj28 - 100
- 2023, Kwiecień23 - 127
- 2023, Marzec16 - 87
- 2023, Luty19 - 99
- 2023, Styczeń17 - 91
- 2022, Grudzień18 - 113
- 2022, Listopad26 - 112
- 2022, Październik31 - 91
- 2022, Wrzesień30 - 114
- 2022, Sierpień22 - 95
- 2022, Lipiec26 - 104
- 2022, Czerwiec30 - 68
- 2022, Maj34 - 136
- 2022, Kwiecień23 - 78
- 2022, Marzec25 - 91
- 2022, Luty20 - 88
- 2022, Styczeń25 - 123
- 2021, Grudzień15 - 110
- 2021, Listopad21 - 64
- 2021, Październik22 - 105
- 2021, Wrzesień18 - 86
- 2021, Sierpień18 - 110
- 2021, Lipiec13 - 62
- 2021, Czerwiec16 - 78
- 2021, Maj23 - 95
- 2021, Kwiecień22 - 124
- 2021, Marzec19 - 95
- 2021, Luty10 - 38
- 2021, Styczeń14 - 63
- 2020, Grudzień15 - 27
- 2020, Listopad15 - 17
- 2020, Październik23 - 19
- 2020, Wrzesień21 - 77
- 2020, Sierpień16 - 82
- 2020, Lipiec18 - 77
- 2020, Czerwiec21 - 84
- 2020, Maj25 - 102
- 2020, Kwiecień28 - 220
- 2020, Marzec27 - 77
- 2020, Luty18 - 40
- 2020, Styczeń9 - 11
- 2019, Grudzień13 - 15
- 2019, Listopad13 - 12
- 2019, Październik22 - 47
- 2019, Wrzesień21 - 46
- 2019, Sierpień21 - 19
- 2019, Lipiec26 - 31
- 2019, Czerwiec27 - 17
- 2019, Maj35 - 48
- 2019, Kwiecień34 - 40
- 2019, Marzec34 - 49
- 2019, Luty29 - 44
- 2019, Styczeń36 - 162
- 2018, Grudzień16 - 22
- 2018, Listopad23 - 5
- 2018, Październik25 - 20
- 2018, Wrzesień21 - 24
- 2018, Sierpień25 - 57
- 2018, Lipiec26 - 59
- 2018, Czerwiec16 - 44
- 2018, Maj20 - 32
- 2018, Kwiecień23 - 66
- 2018, Marzec23 - 66
- 2018, Luty20 - 87
- 2018, Styczeń15 - 74
- 2017, Grudzień19 - 111
- 2017, Listopad12 - 46
- 2017, Październik24 - 49
- 2017, Wrzesień22 - 82
- 2017, Sierpień22 - 64
- 2017, Lipiec19 - 45
- 2017, Czerwiec21 - 60
- 2017, Maj24 - 171
- 2017, Kwiecień20 - 165
- 2017, Marzec17 - 73
- 2017, Luty11 - 46
- 2017, Styczeń17 - 84
- 2016, Grudzień14 - 48
- 2016, Listopad26 - 129
- 2016, Październik20 - 117
- 2016, Wrzesień26 - 103
- 2016, Sierpień37 - 179
- 2016, Lipiec32 - 278
- 2016, Czerwiec30 - 102
- 2016, Maj36 - 127
- 2016, Kwiecień36 - 139
- 2016, Marzec41 - 173
- 2016, Luty31 - 116
- 2016, Styczeń28 - 180
- 2015, Grudzień16 - 118
- 2015, Listopad21 - 82
- 2015, Październik32 - 98
- 2015, Wrzesień21 - 109
- 2015, Sierpień7 - 29
- 2015, Lipiec27 - 86
- 2015, Czerwiec32 - 71
- 2015, Maj25 - 168
- 2015, Kwiecień17 - 113
- 2015, Marzec16 - 88
- 2015, Luty9 - 90
- 2015, Styczeń4 - 22
- 2014, Grudzień19 - 192
- 2014, Listopad18 - 87
- 2014, Październik12 - 96
- 2014, Wrzesień20 - 85
- 2014, Sierpień13 - 26
- 2014, Lipiec12 - 78
- 2014, Czerwiec17 - 89
- 2014, Maj27 - 122
- 2014, Kwiecień17 - 122
- 2014, Marzec9 - 85
- 2014, Luty7 - 69
- 2014, Styczeń5 - 53
- 2013, Grudzień17 - 187
- 2013, Listopad15 - 117
- 2013, Październik20 - 137
- 2013, Wrzesień18 - 162
- 2013, Sierpień16 - 74
- 2013, Lipiec4 - 20
- 2013, Czerwiec12 - 98
- 2013, Maj15 - 55
- 2013, Kwiecień8 - 76
- 2013, Marzec8 - 100
- 2013, Luty5 - 56
- 2013, Styczeń7 - 147
- 2012, Grudzień5 - 38
- 2012, Listopad5 - 127
- 2012, Październik4 - 23
- 2012, Wrzesień4 - 27
- 2012, Sierpień10 - 32
- 2012, Lipiec10 - 23
- 2012, Czerwiec6 - 31
- 2012, Maj17 - 116
- 2012, Kwiecień19 - 106
- 2012, Marzec12 - 79
- 2012, Luty4 - 21
- 2012, Styczeń3 - 37
- 2011, Grudzień3 - 31
- 2011, Listopad13 - 135
- 2011, Październik15 - 121
- 2011, Wrzesień15 - 26
- 2011, Sierpień6 - 9
- 2011, Lipiec14 - 2
- 2011, Czerwiec13 - 83
- 2011, Maj12 - 78
- 2011, Kwiecień9 - 35
- 2011, Marzec2 - 3
- 2010, Listopad1 - 1
- 2010, Październik13 - 14
- 2010, Wrzesień4 - 9
- 2010, Sierpień3 - 3
- 2010, Lipiec6 - 4
- 2010, Czerwiec7 - 3
- 2010, Maj8 - 5
- 2010, Kwiecień9 - 10
- 2010, Marzec1 - 0
- 2009, Grudzień7 - 13
- 2009, Listopad8 - 16
- 2009, Październik11 - 5
- 2009, Wrzesień19 - 21
- 2009, Sierpień18 - 14
- 2009, Lipiec25 - 11
- 2009, Czerwiec7 - 16
- 2009, Maj5 - 12
- 2009, Kwiecień10 - 22
- 2009, Marzec10 - 10
- 2009, Luty5 - 0
- 2009, Styczeń5 - 12
- dystans 33.66 km
- 5.00 km terenu
- czas 02:04
- średnio 16.29 km/h
- rekord 36.30 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Arka osiadła w Radziejowicach
Niedziela, 20 maja 2018 · dodano: 31.05.2018 | Komentarze 3
Ufff, za gorąco... to znaczy akurat w tamtą niedzielę nie było takiego skwaru jak teraz, dało się w ogóle wyjechać z domu i nie usmażyć. ale dla nas i tak już było za gorąco. My mamy inny zakres tolerancji termicznej niż większość ludzi, w parku w Radziejowicach ludzie sobie siadali na słoneczku, a my kryliśmy się w cieniu (gdzie było nawet przyjemnie, to jeszcze nie był ten etap, że nawet w cieniu jest za gorąco). Tak więc tylko krótka rundka po okolicy.Ale do rzeczy, zapowiadali dużą falę, więc postanowiliśmy zaciągnąć się na Arkę. Po drodze stwierdziliśmy, że coś nam tu nie gra, bo Pisia nie była wezbrana, a wręcz przeciwnie - zanotowała chyba najniższy stan w tym roku... jeszcze trochę i wyschnie.
Na miejscu też się okazało, że Arka stoi na trawniczku zamiast w porcie, bo poziom wody w zbiorniku wodnym opadł i linia brzegowa się odsunęła.
Na miejscu spotkaliśmy żonę Noego*, która powiedziała że dostali błędny komunikat meteo (z powodu zakłóceń na łączach) i chodziło o zbliżającą się wielką falę, owszem... ale upałów. Kapitana nie zastaliśmy, bo ponoć się udał osobiście rozmówić z szefem.
*) od niechcenia zadałem lavince pytanie "jak miała na imię żona Noego"... jak potem się okazało, to było bardzo dobre pytanie, w sam raz na maturę z religii
A jeśli chodzi o Arkę autorstwa Józefa Wilkonia, która od paru lat stoi w tym miejscu, to właśnie ona była pretekstem do tej wycieczki, dowiedzieliśmy się bowiem że zwierzęta zostały odnowione. O faktycznie, praktycznie jak nowe.
Arka powstała w 2006 roku i była prezentowana na wystawie w Zachęcie... lavinka która ją tam widziała, twierdzi że tu jej znacznie lepiej niż w jakiejś salce, gdzie była wciśnięta w kąt.
Dla porównania zjęcie lavinki z 2010 roku (tutaj wpis na jej blogu), Arka niedługo* po postawieniu w Radziejowicach.
*) nie wiem w którym dokładnie roku tu trafiła, ale wydaje się że jakoś tak w 2007 lub 2008.
A tak wyglądała późną jesienią 2016 roku - na zimę zyskuje ochronny daszek, poza tym zwierzęta już były mocno zużyte, wyleniałe i jakieś takie smętne.
Wiosna 2017 - wycieczka z Kluską, brakowało części zwierzaków, wtedy myśleliśmy że zostały skradzione, a chyba poszły do renowacji.
I jeszcze parę fotek z 2018
Zielona maczuga Herkulesa
Inne rzeźby w parku
Konwalijka dwulistna w lesie
Kategoria mazowieckie
- dystans 119.52 km
- 8.10 km terenu
- czas 06:55
- średnio 17.28 km/h
- rekord 45.90 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Podrawska pętelka
Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 26.05.2018 | Komentarze 4
Zapowiadała się niemal idealna pogoda na rower - bez deszczu, niezbyt ciepło. I faktycznie tak było - przez większość dnia pochmurno, gdy Słońce zaczynało wyglądać spomiędzy chmur, robiło się znacznie cieplej, ale na szczęście skwaru nie było... sytuację dodatkowo ratował chłodny wiatr.No to w drogę - Przystanek Esterka (który kiedyś już był na blogu pocztówkowym i tam więcej zdjęć)
Jako że przystanek nie ma ławki, postój robimy pod schowaną gdzieś za nim w krzakach wiatką.
Rejon za Jeruzalem obfituje w akacje przy drogach, normalnie można nie zwrócić na to uwagi, ale teraz gdy kwitły nie sposób tego faktu przeoczyć.
Zabudowania wojskowe przy poligonie Raducz (tak w ogóle na ogrodzeniu jest zakaz robienia zdjęć).
Rawkę przekraczamy pod Nowym Dworem
Jeden z pobocznych mostków chyba przeszedł gruntowny remont, bo pamiętam go, że był trochę rozpadający się. Na wewno zyskał nową nawierzchnię - stare podkłady kolejowe.
Pomnik Marii Grzegorzewskiej w Wołuczy
Dwór w Rossosze... chociaż niewiele go widać.
Tablica ogłoszeń w... eee, chyba Janolinie.
Przystanek gimbusów Wilkowice w Starej Wsi, widać korzysta z tradycji umieszczania stacji i dworców w sąsiednich miejscowościach.
Wysokienice - tutaj jest nowy kościół, ale warto się zatrzymać i zajść na dziedziniec kościelny, bo tam jest makieta starego kościółka.
Drewniany kościół został przeniesiony w 2006 roku do skansenu w Maurzycach, więc wstawiam jego fotkę z niegdysiejszej wizyty tamże.
Ale wracając do Wysokienic, pozostałości po cmentarzu przykościelnym.
Z pięknie obrośniętym bluszczem i winobluszczem pomnikiem go upamiętniającym
Od kościoła daleko nie odjechaliśmy, bo znów musieliśmy zrobić fotostop.
Rycerz taki trochę drewniany, można powiedzieć nawet że sztywny... stoi sobie tutaj na Szlaku Grunwaldzkim (jeden, w Samicach stoi na przykład dwóch - foto). Wysokienice są wymienione w Kronice Długosza przy opisie marszu na Grunwald... co prawda nie było tu takich dramatycznych wydarzeń jak w Samicach, ot wojsko stanęło obozem na noc. Poniżej odpowiedni fragment (wg wydania z 1869, nowsze tłumaczenie tego fragmentu z łaciny można znaleźć np. tu)
We Czwartek po święcie Ś. Jana Chrzciciela, od południa, ruszył Władysław król Polski z całą siłą zgromadzonych wojsk do Wolborza. Poczem pierwszym obozem stanąwszy w Lubochni, w Piątek przybył do Wysokinic, a w Sobotę do Rudni żelaznej biskupiej i wielkiego stawu zwanego Sejmice, gdzie piorun uderzywszy zabił kilka koni i jednego człowieka, a drugiego śmiertelnie poraził; misę zaś gotowanemi rybami napełnioną, w namiocie rycerza Dobka z Oleśnicy, z której u stołu jadła drużyna, strawił ze szczętem, nikomu jednak z siedzących przy stole nie szkodził.
I tu jeszcze jedna ciekawostka, wymieniona jest w okolicy rudnia żelazna biskupia, w nowszym tłumaczeniu arcybiskupia kopalnia rudy żelaznej... niewątpliwie chodzi o rudę darniową :-)
Tablica ze szlakiem (szlak - powiększenie)
Pomnik dziesięciolecia odzyskania niepodległości... zastanawia dolna tabliczka, nie wiedziałem że godłem Polski jest korona.
Widoczki na okoliczne farmy wiatrowe.
Kapliczka w Soszycach po remoncie... Figura odmalowana, ciekawe są te łuski którymi jest postać pokryta, wodnik jakiś czy co?
Pora na zjazd z powrotem w dolinę Rawki. A póki co mały postój w cieniu.
Przecinamy kolejkę rogowską
Kościół w Boguszycach. Tutaj ze dwa razy mieliśmy pecha, bo odbiliśmy się od zamkniętej furtki, ale dzisiaj udało się wejść na dziedzinie i obejrzeć kościół z bliska.
Teren bardzo zadbany, na dziedzińcu sporo, wymurowanych z kamienia polnego klombików, do tego jeszcze doniczki z kwiatkami poustawiane na pieńkach.
Nagrobek Ignacego Marcellego Kolumny de Wale Walewskiego, b. Podprefekta P-tu Gostyńskiego i Rawskiego, Radzcy Województwa Mazowieckiego. Dziedzica Dóbr Wale, Chociwek, Podkonic wielkich, małych i Rawskich*, Zglinny Wielkiej i Małej, Prandocina, Bogusławek, Boguszyc, Zawada.** urodził się w Walach d. 16 Stycznia 1779 † 25 Lipca 1851
*) - obecnie Podkonice Duże, Małe i Miejskie
**) - wszystkie wsie na południowych i zachodnich obrzeżach Rawy, tylko Zglinna kawałek dalej (na północ od Wysokienic i Wilkowic)
Po drodze mieliśmy pod kołami sporo fatalnych dróg, ale pod Rawą ich jakość tak się poprawiła, że nawet drogowskazami ostrzegali ile dziurdziołów będzie na danej trasie... wcześniej też mogliby ostrzegać, ale cyfry by były trzycyfrowe co najmniej.
Meszek
No i wjeżdżamy do Rawy Mazowieckiej (jak sama nazwa wskazuje, jesteśmy w województwie łódzkim), w rejonie miasta spotykamy sporo rowerzystów, min. jak się później okazuje także z bikestatsa, a mianowice Goździka i Skowronki.
Najpierw, gwóźdź programu, czyli najważniejsza atrakcja do zwiedzenia
Oto i Tatar... niestety chyba jeszcze w stanie płynnym, wymagającym zagęszczenia.
Dziury w wodzie.
Te dziury to chyba część przetwórni, zasysają z okolicy wszystko co w tej wodzie mieszka i rośnie, a po przemieleniu i odsączeniu/odparowaniu otrzymujemy tatar, paprykarz i pasztet mazowiecki.
Uwaga na wiewióry giganty
Jeszcze stoi
Park w remoncie
Kościół zresztą też... kiedyś widziałem wzmiankę o usunięciu pocisków, ale te dwa w dzwonnicy jeszcze są. Kiedyś na wystawie zzdjęć z remontu widziałem jeszcze trzeci, chyba z tyłu dzwonnicy (którego nie da się zobaczyć z ulicy), teraz obejrzeliśmy aktualną wystawę pod kościołem, ale tamtej fotki nie było, a nowych pocisków na zdjęciach nie było widać.
Czubek ratusza zza krzaków
Zamek, a właściwie jego ogryzek, a właściwie to nawet jego rekonstrukcja.
Lepiej nie podchodzić, bo na głowę... powiedzmy że srak może naptać.
Tak niby wyglądał ten zamek (powiększenie)
No i pora wracać, jedźmy szybciej, bo się ściemnia.
Kategoria >100, łódzkie, mazowieckie
- dystans 4.18 km
- czas 00:17
- średnio 14.75 km/h
- rower Srebrny Rower
- Jazda na rowerze
Z Klu na dworzec
Piątek, 18 maja 2018 · dodano: 23.05.2018 | Komentarze 0
Z racji tego, że Kluska nam wyrasta nam z dotychczasowego fotelika rowerowego i jest na granicy jego nośności, to lavinka nabyła nowy dla cięższych dzieci (zdaje się, że do 35kg). W porównaniu z poprzednim jest taki minimalistyczny - w zasadzie tylko siedzenie i małe (ale solidne) oparcie... gdyby nie ono to Klu by jeździła prawie jak inne dzieciaki "po żyrardowsku", czyli na kocyku na bagażniku. No dobra, są jeszcze rozkładane podpórki na nogi i osłonki przy nich by nie włożyć nóg między szprychy. Przypięcie to tylko pasek przytrzymujący w pasie.Faktycznie to już jest fotelik dla większych dzieci, które samodzielnie dobrze siedzą i nie potrzebują osłon ze wszystkich stron, oraz przypięcia wszystkiego czego się da. Łatwiej też dziecku samodzielnie do niego wsiąść (wspinając się na rower), bo nie ma z boku osłonek i podłokietników.
W zasadzie widzę tylko dwa felery tego rozwiązania - raz że trudniej przepiąć ten fotelik na inny rower (sam fotelik to nawet szybko się zdejmuje i zakłada, ale do tego dochodzi odkręcenie i przykręcenie dwóch podnóżków z osłonkami). Drugi, że nie da się tak prawie na stałe zamontować pelerynki i jeździć z nią na pustym foteliku "a nuż się przyda" (oraz z kaskiem zawiniętym w nią), w zasadzie trzeba ją wozić osobno i umieszczać na foteliku dopiero gdy wsiada Kluska.
Rękodzieło przedszkolne - chmurka deszczowa.
Czekając na pociąg graliśmy w karty... niby nic nowego, ale graliśmy w grę, którą niedawno Kluska samodzielnie wymyśliła.
- Ooo, ale mam duzo punktów!
Scerbulek w całej okazałości - ostatnio wypadły dwie górne jedynki (a wcześniej trzy zeby na dole).
Wtem! Zamiast Impulsa, które jeżdżą na naszej trasie wjechał Elf! Zdziwko, po raz pierwszy widzę tu Elfa (Flirty, które też tu nie jeżdżą widziałem też incydentalnie dwa razy). Elfy zasadniczo jeżdżą na trasie lotniskowej (Warszawa Lotnisko Chopina - Modlin), oraz z Warszawy do Działdowa lub Ciechanowa (też przez Modlin).
A teraz wracając do gry wymyślonej przez Kluskę - w zasadzie nie wymyśliła nazwy, więc ja ją nazywam Trzy Karty Kluski.
Najpierw z kupki bierzemy i kładziemy dwie karty - prawą zakrytą, lewą odkrytą. Po czym odkrywa się prawą i porównuje, jeśli pasują do siebie kolorem lub figurą, to zgarniamy obie karty i kolejka przechodzi do następnego gracza.
Jeśli zaś nie pasują, to zakrywamy prawą kartę i nad nią kładziemy trzecią, też zakrytą kartę. Odkrywamy trzecią kartę i porównujemy - znów jeśli pasują, to zbieramy te dwie (a ta zakryta trafia na kupkę kart zużytych) i kolej na następnego gracza.
Jeśli i tu nic nie pasowało, to teraz porównujemy dwie karty z prawej i tak samo jeśli pasują to zbieramy te dwie karty, a zakrytą odrzucamy na bok. Jeśli zaś żadna nie pasuje, to na kupkę kart odrzuconych trafiają wszystkie trzy karty. Na tym koniec naszej tury i kolej na następnego gracza.
Prosta gra, całkowicie losowa. Na koniec podliczamy punkty z zebranych kart - najpierw Klu rzuciła pomysł, że punktami jest ilość kart, ale szybko zmieniła na zliczanie ilości oczek - przy czym ustaliła że as = 1, a ja dodałem że walet,dama, król to kolejno 11, 12 i 13.
A to druga gra. W kółeczku układamy kolejno karty - cztery jedynki, cztery dwójki i tak dalej. Odkryte, żeby każdy widział gdzie co jest, po czym zakrywamy. Następnie poza graczem którego kolej, wszyscy zamykają oczy, a gracz wybiera kartę z dowolnej kupki i kładzie pośrodku. Następna osoba musi odnaleźć właściwą kupkę i z niej dobrać kartę w tej samej kolorystyce (czarną lub czerwoną), podnieść nad głowę i pokazać innym graczom, o czym położyć na kupkę pośrodku. Teraz kolej na nią by wybrała kartę z jakijś kupki.
Początkowo jest bardzo łatwo, bo wiedząc gdzie jest as łatwo odliczyć w te i we wte... a Kluska jest na tym etapie liczenia i znajomości kat, że nie sprawia jej to większego kłopotu. Zabawa się zaczyna gdy część kupek się wyczerpie i trzeba pamiętać które karty się skończyły - zwłaszcza że Kluska na bieżąco ustawiała karty tak, by kupki były mniej więcej równomiernie rozmieszczone. I tu Kluska niemal natychmiast bez odliczania z pamięci wskazywała kupki, a my musieliśmy odliczać i to z różnym skutkiem.
Za pomyłki nie ma żadnych punktów karnych czy coś, po prostu sprawdza się do skutku, tak więc nie ma wygranych, przegranych, nie jest więc to raczej typowa gra, co raczej zabawa karciana.
Aha, wreszcie dokończyłem relację z weekendówki miesiąc temu:
- Za pociskami wzdłuż Narwi dzień 1
- Za pociskami wzdłuż Narwi dzień 2
.
- dystans 7.78 km
- 1.20 km terenu
- czas 00:36
- średnio 12.97 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Po przedszkolu do wujka-dziadka
Wtorek, 8 maja 2018 · dodano: 10.05.2018 | Komentarze 4
Wujek-dziadek pytał się do ilu umie liczyć, gdy Klu powiedziała że do tysiąca, to nie za bardzo chyba uwierzył i zaczął odpytywać- A co jest po 500.
Kluska nie za bardzo załapała o co chodzi, ale jej wytłumaczyłem że chodzi o kolejną liczbę, która jest po 500.
- 501!
- 502?
- 503.
- 599?
- 600 - no i pozamiatane.
Na miejscu trochę trzeba było pomóc w ogrodzie... Klu zabrała nam grabie i sama rzuciła się do grabienia.
W międzyczasie ja zostałem zatrudniony do zrobienia.
Jak się znudziło grabienie, to zawsze można było przenieść zgrabioną trawę.
A teraz w profesjonalnym wianku stokrotkowym zrobionym przez babcię... warto było poczekać.
Powrót min. gruntową ulicą, która kiedyś została totalnie rozjeżdżona przez samochody omijające korki... teraz już prawie nikt się nią nie pcha, za to powstała pieszo-rowerowa ścieżka.
- dystans 117.50 km
- 8.30 km terenu
- czas 07:17
- średnio 16.13 km/h
- rekord 41.80 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
W poszukiwaniu Marianów
Sobota, 5 maja 2018 · dodano: 07.05.2018 | Komentarze 8
Przy wielu drogach zostały już tylko pieńki, ale jeszcze tu i ówdzie nie wycięli drzew i można jechać przyjemnie zacienioną drogą.Najpierw jedziemy do grodziska w Dzwonkowicach... hmmm, grodziska wczesnodożynkowe?
Już prawie się dopchaliśmy
Jest i Rawka, jest i grodzisko... lecz o tej porze już go z daleka nie widać, ot kępa drzew.
Rozwałka nad Rawką
A tymczasem łąki rozkwiecone - skalnica ziarenkowata
Jaskry
Kuklik zwisły
Tam gdzie kaczeńce lepiej uważać, żeby nie wpaść w błoto lub wodę
W krzakach przy grodzisku trzmielina pospolita
Zaś nad Rawką kwitną trawy
Rzut obiektywem na niebo
Dalej ruszamy kładką i skrótem na drugą stronę Rawki do Starej Rawy. Ten krzak przy kładce, to chyba kalina koralowa, ale głowy nie dam.
ścieżką przez łąki, teraz gdy roślinność jest wyższa, to jest ładnie wydeptana, ale wczesną wiosną można ją zgubić... zwłaszcza gdy się idzie nią pierwszy raz, co nam się właśnie kiedyś zdarzyło
Rzeżucha jakaś, czy co...
Do Marianów jesteśmy na dobrej drodze... od 1 do 7, no nam wyszło w sumie 3. A na górze portret Pana Marian przerzucającego łopatą trójkąty z jednej kupki na drugą.
Dwór Wilkowice
Gorzelnia przydworska
Widoczki z rzepakiem i farmą wiatrową... sraty taty, taka ona niby wiatrowa, a olejem rzepakowym napędzana!
Żwirownia po drodze
Żelazna - kościół i nagrobki przykościelne
Dwór tamże i zabudowania przydworskie
Chałupka w Byczkach. Tabliczka adresowa wzbudziła w nas wielką wesołość... i nie chodzi nawet o to, że Grom Byczki to dobra nazwa dla miejscowej drużyny sportowej, tylko o gospodarza który miłośnikom Kabaretu Potem kojarzy się jednoznacznie.
lavinka wrzuciła fotki na fanpage Kabaretu Potem, gdzie doceniono miejscówkę jako "dobre miejsce na gablotkę"... ba, obok jest nawet piwniczka! Ciekawe kto ma klucz do niej? Kto oglądał "Trąbkę dla Gubernatora,", ten wie o co chodzi.
Farma wiatraków i farma ślimaków
Wbijamy się do cegielni
Najciekawszy jest komin, a właściwie jego podstawa...trzeba by kiedyś przyjechać jak nie będzie dzikiego słońca i takich kontrastów, żeby to porządnie obfocić.
Poszperaliśmy jeszcze trochę i pomyszkowaliśmy
No i musieliśmy zdementować wszystkie kłamstwa Werrony na temat Pana Mariana i jego rodziny... pisze bowiem, że dziadek Marian miał na imię Antoni... żaden Antoni tylko Marian, a potem nam wmawiała, że Marian miał na drugie... no owszem, miał na drugie, ale też na pierwsze i trzecie. Na pierwsze imię miał Marian po ojcu, na drugie po dziadku, a na trzecie po pradziadku. Antoni to zdaje się była ksywka, bo za dużo było Marianów we wsi, a Antoniego żadnego... to chyba od św. Antoniego (patrz wiki), ale trzeba poczytać żywoty świętych i je porównać z biografią Dziadka Mariana, żeby ustalić o którego św. Antoniego chodziło i czy był to św. Antoni Marian Zaccaria, św. Antoni Marian Gianelli, św. Antoni Marian Pucci, czy też św. Antoni Marían Claret y Clarà.
Tak na marginesie, rozumiem że genealogia Pana Mariana jest dosyć skomplikowana i im głębiej się człowiek zagłębia tym bardziej można się w tych gałęziach zaplątać. No to słów parę na ten temat: dziadek Marian Marian Marian był z gałęzi tzw. szlachty kurnikowej (poziom niżej od szlachty zagrodowej), ciekawą sprawą jest jak pra...pradziadek Pana Marian (zresztą też Marian) zdobył to szlachectwo... niestety nie ma tu pewników, historycy się sprzeczają na ten temat, bo są dwie teorie na ten temat.
1) Pra...pradziadek Marian siedział sobie spokojnie w chałupie w mazowieckich lasach, gdy ciągnęło jakieś wojsko na wojnę... Pra...pradziadek nie zdążył się schować w ostępach i go zgarnęli do taborów. Po wielkiej bitwie (tu znów historycy nie są zgodni jaka to była bitwa - podaje się najczęściej Psie Pole i Cedynię), pra...pradziadek poszedł na pobojowisko znaleźć jakieś przydatne fanty, żeby z pustymi rękami do chałupy nie wracać i wziął jakąś szmatę na derkę. Gdy wrócił do obozu, to go okrzyknęli bohaterem który zdobył wrogą chorągiew i za to został nagrodzony szlachectwem.
2) W rodzinie Pana Mariana od wieków pędzono różne trunki... drzewiej rodzina znana była z fabrykacji lekkich miodów z kwiatów jabłoni, mieszali go też czasem z jabolem otrzymując nadzwyczaj orzeźwiający napitek. Tymczasem na dworze królewskim pito przednie, ale ciężkie miody po których kac był straszliwy. Gdy król bawił w okolicy na polowaniu, któregoś poranka na kacu cierpiąc pragnienie, zajechał przed chałupę pra...pradziadka Marian, który ugościł go podając zimny (prosto z piwniczki), orzeźwiający miód jabłkowo-jabolowy, którym król ugasił pragnienie i kac momentalnie minął. W ten sposób pra...pradziadek Marian wprowadził technologię klina na dwór, a sam otrzymał tytuł szlacheckim. Herb: W polu zielonym pszczoła złota, siedząca na gałęzi kwitnącej jabłoni, w przednich łapach trzymająca złotą renetę. W klejnocie puchar złoty, szlachetną rudą wysadzany.
Poza tym znana jest rodzinna historia jeszcze z czasów rzymskich pra...pradziadek Marianosław siedział sobie spokojnie w chałupie w mazowieckich lasach, nad strumykiem kurnikiem miał przydomową dymarkę i w wolnych chwilach hobbystycznie wykuwał sobie to i owo z rudy darniowej, na przykład raz wykuł bardzo poręczny mieczyk. Jak jacyś Wandale, czy inni Goci ciągnęli tędy, to mu zabrali ten miecz i jeszcze wszystkie dzbany z miodem (tam, już wtedy znali technologię produkcji miodu jabłkowo-jabolowego)... pra...pradziadek Marianosław się wkurzył i ruszył za nimi po zapłatę i tak dotarł do Rzymu... barbarzyńców co prawda nie dogonił, ale w Rzymie doceniono jego umiejętności trunkotwórcze i dostał niezłą fuchę reprezentacyjną - trzymał halabardę na dworze cesarskim (wtedy też zmienił imię z egzotycznego i szeleszczącego na Marian). Po upadku cesarstwa wrócił na ojcowiznę...
No to jedziemy dalej... kapliczka w Byczkach, kurczę mam wrażenie że ją otynkowali, bo pamiętam że tu była ceglana. Muszę sprawdzić na starych zdjęciach.
Kościół w Godzianowie. Oraz pomnik Kościuszki z 1917 roku
Maryjka z poprawionym błędem
Po drodze
Opuszczona szkoła... Werrona znów pisze, że Pan Marian miał problemy z nauką i że rzadko bywał w szkole, ale nie pisze dlaczego. Otóż problem polegał przede wszystkim na tym, że Marian jako nieprzeciętna osobowość przeżył twarde zderzenie z naszą rzeczywistością szkolną. Był na przykład geniuszem matematycznym, wymyślił własny system matematyczny opierający się na rachunku bimbrowo-flaszkowym będący bardziej precyzyjną i szybszą w rachunkach wersją rachunku różniczkowo-całkowego... niestety z matmy ledwie wyciągał na tróję na szynach, bo nauczycielka była zbyt tępa by zrozumieć Marianowe obliczenia na kartkówce (mimo poprawnego wyniku).
A język polski? Szkoda gadać, jak się ma nauczycielkę z Małopolski, czy Podkarpacia, która mówi o wychodzeniu "na pole" i jednocześnie stawia pałę za nasze lokalne "na dworzu" to trudno się dziwić. Albo każe "ubierać bluzę" i stawia dwóję z zachowania, bo Marian próbuje ubrać bluzę w kurtkę, by bluzie było ciepło i jeszcze szalik jej założyć. A jak Pan Marian napisze z mazowiecka "macierzanko leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba", albo że do szkoły "szedł tędyk, a wracał tamtędyk" to oczywiście dwója z polaka gwarantowana. Podobnie było z panią od przyrody (też z południa) z którą się wykłócał że borówki są czerwone, a nie niebieskie... bo niebieskie są jagody, a jakieś brusznice to se może wsadzi w... no właśnie.
Historia? No, polegała głównie na wkuwaniu dat, a Marianek nie miał pamięci do liczb (np. tabliczki mnożenia nigdy nie znał na pamięć, tylko szybciutko sobie w pamięci obliczał) i jak nawet nie znał dokładnej daty bitwy pod Zielonym Lasem... ba, dopiero za trzecią próbą wstrzelił się we właściwe stulecie, to wiadomo co było z oceną. Chemia... co by Marian nie zmieszał i tak ostatecznie wychodziła jakaś odmiana bimbru, podobnie z zpt - nawet jak strugał deseczkę do mięsa, to mu wychodziła odpowiednia aparatura. Język rosyjski? No talentów do języków nie miał, znał po rosyjsku jedną piosenkę, którą Mariankowi śpiewał ojciec jako kołysankę, a poznał ją gdy przez wieś ze śpiewem na ustach przemaszerowała Armia Czerwona... nie była to zbyt cenzuralna pieśń, więc jej tu nie przytaczamy by nie demoralizować młodzieży, ale to wyjaśnia problemy Mariana z tym językiem. Z geografii (gospodarczej) potrafił wymienić wszystkie Polmosy, browary i inne Warwiny w kraju, razem z asortymentem i cenami umownymi... ale poza tym słabo.
Pod Płyćwią postój przy torach z trainspottingiem. Kibel Przewozów Regionalnych, kibel jadący jako InterRegio (też PR) i pociąg towarowy. Ten towarowy stanął pod Płyćwią i potem go wyprzedziliśmy, a później jeszcze raz czy dwa na trasie spotkaliśmy. lavinka w zasadzie miała wracać ze Skierniewic pociągiem, bo już spory dystans w nogach i późno... ale po odpoczynku i jak się zrobiło na wieczór chłodniej, wiatr zelżał i teren wypłaszczył, uznała że jej się na tyle dobrze jedzie, że dociągnie te dodatkowe 30km do Żyrka.
O od skraju Makowa do Skierniewic przez Las Zwierzyniecki zrobili taką oto ddrkę... asfaltową, w miarę szeroką, normalnie cywilizacja zaczyna docierać w te okolice. A na Zwierzynce zwanej też Pisią taki oto mostek.
Zaś dalej przy stawie taki oto pomost na palach z zadaszonym punktem widokowym.
No i koniec rumakowania, w samych Skierniewicach wracamy do normy prowincji... kostkowo-chodnikowy cpr hopkami-obniżeniami na każdy wyjazd z posesji. Bo samochód raz nie może podjechać, a rowerzysta 30 razy owszem.
"Stacja Zwierzyniecka" (cokolwiek to jest) która była w budowie gdy ostatnio tu byliśmy już chyba ukończona... i wagonik z WKD który był pociągnięty cały na bordowo teraz ma już chyba ostateczne barwy.
A tak na marginesie, dokończyłem w międzyczasie relację z wekkendówki sprzed miesiąca.
Pocisnąłem za pociskami dzień 1
Pocisnąłem za pociskami dzień 2
Z kwietnia została mi jeszcze do zrobienia relacja z jednej weekendówki i jednej długoweekendówki trzydniowej.
- dystans 3.87 km
- czas 00:23
- średnio 10.10 km/h
- temperatura 30.0°C
- rower Srebrny Rower
- Jazda na rowerze
Z klu do parku schronić się przed upałem
Czwartek, 3 maja 2018 · dodano: 03.05.2018 | Komentarze 3
Dziś skwar, więc w grę wchodziły miejsca zacienione, a poza tym możliwe były burze (ostatecznie nic nie doszło, nawet pewniak wieczorny przeszedł tak, że tylko widzieliśmy ją z okna), więc raczej blisko, żeby zdążyć uciec... dlatego odpuściliśmy sob ie wypad do lasu i pojechałem do parku.Klu spotkała tam w sumie dwie koleżanki z przedszkola, ale nawet zanim przyszły, to znalazła sobie dwie dziewczynki do zabawy. Dzieki temu mogłem zalec w cieniu na ławce, popijać kawę mrożoną z termosu i ograniczać ruchy żeby się nie zgrzać... bo jak musiałem z Kluską przemierzać park, to nawet w cieniu się przegrzewałem.
Puściliśmy kwiatki mniszka strumykiem, który wypływa z kanałki rura przy skałkach, potem przepływa pod kilkoma mostkami, koło placu zabaw (tam kiedyś w listopadzie Kluska trzylatek +/-1 rok się skąpała, a teraz bez problemu skacze przez strumyk na wysepkę), koło drugich skałek i wpada do Żabiego Oczka. Całą trasę pokonaliśmy z pierwszym kwiatuszkiem, który pokonał początkowe przeszkody.
Coooraaaz wooolniiiieeeej
Żabie Oczko!
- dystans 25.25 km
- 4.40 km terenu
- czas 01:33
- średnio 16.29 km/h
- temperatura 21.0°C
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Pisio-kwiatkowycieczka
Środa, 2 maja 2018 · dodano: 03.05.2018 | Komentarze 10
Dziś było idealnie, wreszcie nie było za gorąco (w dzień temperatura ledwie przebiła 20 stopni), nie padało, wiatr nie był jakiś porywisty i było pochmurno (dzięki temu słońce nie smażyło i można było bez problemu porobić zdjęcia bez zwariowanych kontrastów).A zatem - krótki wypad na kawkę nad Pisię Gągolinę, która w międzyczasie utonęła w zieleni... choć poziom wody znacznie spadł.
Kamienna Góra
A tak, to drzewko z którego wyciekał sok i ściągał mrówki to jednak jawor... a zatem mrówki zbierały syrop jaworowy. W którymś tomiku z serii "Domek na prerii" był dokładny opis zbierania soku z klonów i całego procesu robienia syropu i cukru.
Dalej przez mostek i w prawo... tylko nie utonąć w tej zieleni.
Bobrze jeziorko, bobrza tama już ledwie widoczna za krzakami.
Zatopiony las
Wczesne kwiatki wiosenne już przekwitły, ewentualnie da się znaleźć pojedyncze, zapóźnione egzemplarze. Dwa dni wcześniej widzieliśmy pod Działdowem las cały w kwitnących zawilcach gajowych, tutaj trudno znaleźć ostatnie kwiatki.
Podobnie z zawilcami żółtymi i ziarnopłonami. Przylaszczek, złoci, kokoryczy, miodunek, zdrojówek w ogóle już nie ma.
Szczawik zajęczy już przekwitł, można poszukać czterolistnych koniczynek (nie znalazłem).
Łuskiewnik różowy też już przekwitł.
Śledziennica skrętolistna także... chociaż chyba można tu i ówdzie jakiś kwiatuszek wypatrzeć.
Kwitnie teraz bluszczyk kurdybanek
Zdrojówka rutewkowata
Gajowiec żółty, można też spotkać ze starszą nazwą jasnota gajowiec.
Jasnota też zresztą jest, plamista... a może purpurowa.
Gwiazdnica wielkokwiatowa
Czosnek niedźwiedzi dopiero zaczyna kwitnąć. Większość roślinek m a dopiero pąki, ale tu i ówdzie można znaleźć rozkwitające częściowo kwiatostany.
Konwalijka dwulistna ma dopiero pąki.
Konwalia majowa też, choć tu i ówdzie, można już znaleźć jeden czy dwa dolne kwiatki rozwinięte. A poza tym roślinki jeszcze często są fantazyjnie zwinięte,czemu poświęciłem osobny wpis na blogu pocztówkowym - konwaliowe spiralki, tam więcej zdjęć.
A z innych sporadycznie spotykanych dzisiaj - poziomki
Przetacznik
Mniszek żółci teraz na potęgę łąki (w mieście już nawet pojawiły się dmuchawce), a w lesie zakwitł min. na mostku.
A sosna?
Można już zbierać świeże pędy i zrobić syrop sosnowy.
Kwiaty męskie (u podstawy młodych pędów)
Kwiatów żeńskich nie znalazłem, ale też za bardzo dziś nie szukałem... znalazłem za to szyszeczki, rozwinięte z zeszłorocznych kwiatów (rok temu na szczycie młodych pędów, teraz u podstawy tegorocznych).
Taki sobie samotny dąbek, też kwitnie.
A to bodaj jabłoń.
- dystans 82.29 km
- 7.60 km terenu
- czas 05:36
- średnio 14.69 km/h
- rekord 34.40 km/h
- temperatura 28.0°C
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Kwietniowo-lipcowa majówka 3 - wiatr, skwar i burze
Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 0
mikrożwirownia - Chojnowo - Sarnowo - Niechłonin - Gródki - Płośnica - Rutkowice - Turza Wielka - Uzdowo - Sławka Wielka - Kozłowo - Sarnowo - Kolonia Sarnowo Wybudowanie - Działdowo >>> Warszawa >>> Żyrardów (TRASA)relacja być może w bliżej nieokreślonej przyszłości
Kategoria mazowieckie, warmińsko-mazurskie, wyprawki
- dystans 83.96 km
- 8.40 km terenu
- czas 05:11
- średnio 16.20 km/h
- rekord 38.40 km/h
- temperatura 26.0°C
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Kwietniowo-lipcowa majówka 2 - jako te skwarki na asfalcie
Niedziela, 29 kwietnia 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 0
krzaki - Szulbory - Góra - Stare Gralewo - Raciąż - Gradzanowo Kościelne - Radzanów - Ratowo - Pączkowo - Szreńsk - Kuczbork Osada - Chojnowo - punkt widokowy (TRASA)relacja być może w bliżej nieokreślonej przyszłości
Kategoria mazowieckie, wyprawki
- dystans 108.77 km
- 5.80 km terenu
- czas 06:21
- średnio 17.13 km/h
- rekord 35.80 km/h
- rower Wrześniowy Rower
- Jazda na rowerze
Kwietniowo-lipcowa majówka 1 - dokąd właściwie jedziemy?
Sobota, 28 kwietnia 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 0
Żyrardów - Kaski - Brochów - Wyszogród - Rębowo - Mała Wieś - Bodzanów - Kosino - Radzanowo - Woźniki - Staroźreby - Ostrzykówek - las (TRASA)relacja być może w bliżej nieokreślonej przyszłości
Kategoria >100, mazowieckie, wyprawki





