teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121794.80 km z czego 18226.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 25.30 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 01:26
  • średnio 17.65 km/h
  • rekord 40.80 km/h
  • temperatura -2.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Słońce w plecy i wiatr w pysk

Czwartek, 3 stycznia 2019 · dodano: 03.01.2019 | Komentarze 10

Ogólnie bardzo przyjemna pogoda (słońce, sucho, lekki mróz), no może poza bardzo silnym wiatrem wtedy gdy nie był w plecy.

Hmmm, może jakieś przysłowie o styczniu pasujące na dziś? Nie ma? To można wymyślić na poczekaniu, na przykład "Na Nowy Rok, pola się zielenią wkoło"...



Niezbyt bliskie spotkanie z sarenkami... nieco bliższe miałem z jakimś ptakiem drapieżnym, który przede mną przeleciał przez drogę, niestety na drapieżnikach się nie znam, więc nie wiem co to było.



Dziś przez cały dzień lekki mróz i można było podziwiać w plenerowej galerii - mrozowe obrazy kałużowe.




Wymyśliłem nową, rowerową wróżbę noworoczną... na czym polega, to chyba z grubsza, a z tego w jakim miejscu wypadnie, można wróżyć na Nowy Rok. No, tylko trzeba by ją wykonać 1, a nie 3 stycznia.



Mi wypadła w tej okolicy - z prawej wertepiasta gruntówa, ale z lewej bardzo przyjemna ścieżka.



Miałem nadzieję że 20,19 wypadnie właśnie na tej ścieżce, ale wypadło kawałeczek dalej na tej dróżce. Ale droga też jest znośna, dopóki nie została nadmiernie rozjeżdżona.



Zahaczyłem też o krzyż Powstańców Styczniowych na Wydmach Międzyborowskich... ten krzyż wyglądał o tak, ale niestety w jego miejscu na stulecie odzyskania niepodległości postawiono nowy, o taki. Sam krzyż jest w porządku, znaczy wygląda mniej więcej jak ten stary... no ale to już nie jest ten stuletni krzyż (bo zakładam, że to był ten oryginalny, a nie wymieniony w międzyczasie, w każdym razie wyglądał na sto lat) brak też tej stuletniej tabliczki...

Tak więc cóż, zniknął kolejny zabytek, bo stuletni krzyż ze stuletnią tabliczką można by chyba za zabytek uznać.




To już zamiast wymieniać krzyż, który był w dobrym stanie, lepiej było wymienić ten nagrobek, tabliczkę i płotek, które są zdaje się wszystkie powojenne (tabliczka z lastriko na pewno). Swoją drogą uśmiałem się, bo napis z tabliczki, który był już zupełnie nieczytelny, został pociągnięty farbą, ale nie cały, bo bez ostatnich trzech linijek? A dlaczego? A dlatego, że tam jest kto i kiedy to postawił, mianowicie ZBOWiD w 1986 roku.

Swoją drogą, to nie jest mogiła, tylko miejsce pamięci. Gdzieś czytałem (nie mam pod ręką artykułu), że pod krzyżem znaleziono coś tam zakopane (jakieś dokumenty, czy coś?) ale nie był to grób.



  • dystans 26.20 km
  • czas 01:10
  • średnio 22.46 km/h
  • temperatura -2.5°C
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z klu do przedszkola

Czwartek, 3 stycznia 2019 · dodano: 03.01.2019 | Komentarze 0

Do i z przedszkola, na angielski. A poza tym do sklepu po bułki i tym podobne po mieście

Klu: Dzisiaj jadłam pielwsy obiad i podwiecolek w psedskolu, bo wcolaj tylko śniadanie.



A poza tym znaleźliśmy na stosiku książek z biblioteki książkę "Zuzia w szpitalu", którą ostatnio wypożyczyliśmy... w sam raz lektura na wczorajsze przypadki.




współrowerzyści ma wycieczce:

Z klu do przedszkola

Środa, 2 stycznia 2019 · dodano: 02.01.2019 | Komentarze 0

Kluska trochę rozregulowana po Sylwestrze i był wczoraj problem by zagonić ją spać... godzina 22 (normalnie o tej porze zasypia, rzadko udaje nam się ją uśpić choćby pół godziny wcześniej), a ona śpiewa, tańczy, biega i skacze. A jeszcze trzeba było narysować rysunek - fotka poniżej przedstawia Kluskę i fajerwerki (w wersji HDR, bo dziś bawiła się jeszcze programem graficznym).

W końcu udało się ok. 22:30, więc spodziewaliśmy się że rano będzie trudniej ze wstawaniem.



Rano okazało się, że jest normalnie... to znaczy że ciężko ją wywlec z łóżka "zmęcona jestem, spać mi się chce, nie mam siły...", no cóż żadne z nas nie jest rannym ptaszkiem, to i Klu nie jest dzieckiem które o 6 czy 7 budzi rodziców. Marudzenie się skończyło, gdy zaproponowałem, żeby zabrała do przedszkola Atlas Zwierząt, bardzo się ucieszyła, zajęła się oglądaniem i już nie było marudzenia.

A oto klasyczny przykład powyższego mechanizmu jeszcze z zeszłego roku. Kupiliśmy nowy większy kask na zimę, bo stary wchodził na kominek, czy cienką czapkę, ale na grubszą czapkę był za ciasny... no więc przy porannym "nie mam siły, spać mi się chcę" rzuciłem "Dzisiaj jest zimno, to zakładamy nowy kask" - Klu jak z procy wyskoczyła z łóżka i zaczęła skakać jak sprężynka krzycząc "Taaak!". Spodziewaliśmy że to zadziała w podobny sposób, ale nie że aż tak...


W przedszkolu zmienił się nieco kącik z menu.



Ale jadłospis... z 27-ego grudnia??? No cóż, może po świętach było mało dzieci i jedzenia zostało na 28-ego, a nawet na Sylwestra i dzisiaj. A tak na serio, to w okresie okołoświąteczno-noworocznym mało dzieci jest w przedszkolu, grupy są łączone, personel niepełny i chyba nikt nie miał głowy żeby zmienić karteczkę.



A co do "Atlasu zwierząt Polski dla dzieci:, to książkę dostaliśmy dla Kluski od kolegi leca. Zasadniczo swoje zabawki można przynosić do przedszkola tylko w piątki, ale książeczki są wyjątkami i można je przynosić w dowolny dzień. Dzisiaj było rysowanie zwierzątek z atlasu - oto dzieła Kluski:






Dzień był obfity we wrażenia, bo dostaliśmy  przedszkola telefon, że Kluska rozwaliła sobie brodę na zajęciach, no więc trzeba było ją  awaryjnie wcześniej odebrać. Oczywiście jak to w grupie Kluski, pani musiała przekrzykiwać dzieciaki, które opowiadały co się stało (proszenie o ciszę w tej grupie nie działa), Julka opowiadała że dziura jest taka że widać kość, a pani że może trzeba będzie zakładać szwy. My na razie nie sprawdzaliśmy, woleliśmy nie ruszać plastra. Poza tym dostała od koleżanek zwierzątka (narysowane, wycięte) na pocieszenie, a na jutro obiecały przygotować serduszka.

A najlepiej to skomentowała to lavinka:
- Szkoda że przed obiadem.

Poszliśmy więc do szpitala i okazało się że wystarczą specjalne plasterki na głębokie rany... wot tiechnika. Na szczęście poza chwilą w szpitalu (jeszcze przed badaniem) Klusce humor dopisywał, więc nie było źle... tyle że w najbliższych dniach będziemy ją wozić bez kasku (ze względu na tę ranę na brodzie). No cóż, jazda na rowerze (nawet w najtrudniejszych warunkach pogodowych) jest bezpieczniejsza niż zabawa w przedszkolu, bo żadnych wypadków z Klu jeszcze nie mieliśmy.

Fotka z powrotu ze szpitala (to już z buta) w śnieżycy, a właściwie pod koniec, bo już ustępowała i nie widać zadymki.



Ja też parę razy lądowałem w szpitalu jako przedszkolak... raz kolega pchnął mnie na stół i uderzyłem czołem w róg (do tej pory mam bliznę). Kolejny raz jak usiadłem na pręcie od bujawki i w nogę wbił mi się wystający, zardzewiały gwóźdź. A trzeci raz jak do nosa wsadziłem sobie dmuchany ryż.

A tak w ogóle jakiś feralny ten początek roku, sąsiadka złamała nogę, a w szpitalu widzieliśmy tatę kolego Kluski z przedszkola, który zdążał w kierunku pediatrii... jako że tego kolegi nie było dziś w przedszkolu, podejrzewamy że leży w szpitalu.


  • dystans 20.05 km
  • 0.30 km terenu
  • czas 01:05
  • średnio 18.51 km/h
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze

po mieście

Środa, 2 stycznia 2019 · dodano: 02.01.2019 | Komentarze 10

Wilgotność 200% (przynajmniej na początek dnia)

Jakie są przysłowia o pogodzie w styczniu? W marcu jak w garncu... w każdym razie to pasuje, od rana mokro, a to mżawka, a to ulewa, potem rozpogodzenie, słońce, śnieżyca (ale to śnieg z deszczem, więc biało się nie robiło), znów słońce i płaty błękitnego nieba między chmurami, które są przeganiane przez silny wiatr... no i spadająca temperatura, jednak póki co nadal powyżej zera (jakby tak zaraz spadła do ujemnej, to niezła gołoledź by była).



Bobery grasują nad Pisią



Niektórzy po Sylwestrze widzieli pewnie białe myszki... ja widziałem białe gołębie.

- Słuchaj Zdzisiek, widzę na dole niebieskiego rowerzystę, może narobić na niego?
- Szkoda guana, to na pewno delirium tremens.




współrowerzyści ma wycieczce:

Początek sezonu rowerowego 2019

Wtorek, 1 stycznia 2019 · dodano: 01.01.2019 | Komentarze 5

Od rana mokro, deszczowo, wietrznie... więc w planach była tylko krótka pętelka za miasto na rozpoczęcie roku. Ale potem przestało siąpić, kapać i mżyć, to jeszcze dokręciłem drugą, bardziej skomplikowaną po mieście.

Ale relację na Nowy Rok zacznę od przypomnienia XVI Księgi Tytusa (jedną z najlepszych moim zdaniem, a co za tym idzie jedną z ulubionych), żeby nie było, że ja mam spóźniony zapłon humoru (więcej skanów - strona 1 i strona 2)



Na drugą nóżkę kontynuuję noworoczno-sylwestrowym felietonem Wiecha, w zasadzie ciąg dalszy tych co wrzuciłem wczoraj ("Ładny początek" - strona 1, strona 2). Tym razem już nie kto inny, tylko Walery Wątróbka!



Wracając do pętelek - ta sama rzeczka co wczoraj (Wierzbianka), ten sam kadr, tylko pogoda gorsza.



Po przedświątecznej i przedsylwestrowej masakrze drogowej, dziś z rana jeździło się po mieście bardzo przyjemnie... co prawda mokro i bleh, do tego trzeba było uważać na zwiększone ilości szkła (zwłaszcza na bocznych uliczkach), ale za to ruch tak znikomy, że można było się zatrzymać nawet na środku średnio ruchliwych zazwyczaj uliczek i zająć się archeologią podasfaltową.




Znalazłem też kolejną, starą trylinkę brukową (zapewne przedwojenną), tym razem nie pełną, tylko 3/4 układaną na brzegach. Więcej o żyrardowskiej (i nie tylko) trylince i jej poszukiwaniach w tym wpisie na blogu pocztówkowym.





Skorzystałem też z okazji, że płyty chodnikowe są mokre, przez co lepiej widać odbite w nich litery niż gdy są suche i sieknąłem im kilka fotek. MŻ oznacza zapewne "Magistrat Żyrardów", albo "Miasto Żyrardów".




Tak się zastanawiałem, czy by nie skorzystać z umiarkowanie niebeznadziejnej pogody i nie zrobić aby kolejnej pętelki... ostatecznie jednak wróciłem i słusznie, bo ledwie zrobiłem sobie kawę, za oknem rozpadało się, tym razem solidnie i na dobre.

- Co tam panie gołębiu? Jak tam w Nowym Roku?
- A nic, pogoda taka, że nie ma co wyściubiać dzioba z dziury.



Wieczorem po Kluskę na dworzec, to po drodze jeszcze jedna pętelka, zwłaszcza że zrobiła się zadziwiająco ładna pogoda... co prawda wiało mocniej niż za dnia, ale za to wiatr przewiał chmury, więc pętla pod rozgwieżdżonym niebem. Z Kluską też powrót z dworca nieco dłuższą trasą i krótki postój przy cmentarzu na oglądanie gwiazd. Ale to była jakaś chwilowa anomalia pogodowa, bo jakieś pół godziny po naszym powrocie wszystko wróciło do normy i lunęło.




  • dystans 21.23 km
  • 0.90 km terenu
  • czas 01:15
  • średnio 16.98 km/h
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze

Zakończenie sezonu rowerowego 2018

Poniedziałek, 31 grudnia 2018 · dodano: 31.12.2018 | Komentarze 18

Ostatnio pogoda jest taka, że myślałem że dziś wyskoczę tylko po bułki i więcej koła z domu mi się nie będzie chciało wyściubić... ale dzisiaj pogoda była lepsza, znaczy nie padało*, no to machnąłem jeszcze symboliczną pętelkę na zakończenie roku.

*) - w ostatnich dniach "nie pada" oznaczało, że był co najwyżej niewielki, przelotny deszcz, albo mżawka, dziś naprawdę nie padało... przynajmniej z góry, co najwyżej mogło chlapnąć z kałuży.



A żeby zakończyć stary i zacząć nowy rok z humorem - oto dwa kawałki Wiecha w sam raz na dziś... przy okazji przestrogi i rady jak nie zaczynać Nowego Roku (w zasadzie powinienem wstawić je dopiero jutro, ale wtedy byście nie przeczytali tego na czas i moglibyście fatalnie zacząć rok)

Oto pierwszy, przedwojenny kawałek (Fatalny horoskop - cały tekst)


A tu drugi, powojenny (Pętak w szarfie - strona 1, strona 2), Wiech miał to do siebie, że niektóre felietony powtarzał wielokrotnie z kosmetycznymi tylko zmianami, czasem jednak z większymi lub wykorzystywał tylko najciekawsze fragmenty.





współrowerzyści ma wycieczce:

Ostatni raz do biblioteki

Czwartek, 27 grudnia 2018 · dodano: 29.12.2018 | Komentarze 3

Ostatni raz w tym roku oczywiście, a nie w ogóle. No i z Klu.

Tak mnie zastanawiało ile w tym roku Klu wypożyczyła książek... no bo od wakacji jeździmy prawie co tydzień, obskakujemy cztery filie i w dwóch (Centrala i Filia nr 2) często wypożyczamy do limitu na karcie (w każdej filii do 7 pozycji, przy czym w Centrali książek wypożyczamy po 5-6 bo do tego zwykle 1-2 gry planszowe). Początkowo wypożyczaliśmy mniej, ale w miarę czytania apetyt rośnie...

No i wyszło że 211 książek (gier nie liczę).  W grudniu mniej, bo Kluska była na wyjeździe, a potem sporo okołoświątecznego zamieszania i było mniej czasu na czytanie... natomiast w październiku więcej, bo była chora. Maj to w ogóle jedna wizyta i zapisanie pod koniec miesiąca (do biblioteki wybraliśmy się już 3 lata temu - wpis, ale dopiero teraz na dobre się zapisaliśmy).



Jako że to wpis podsumowujący, to wrzucam fotki z kilku miesięcy (te, których nie wrzucałem), kilka razy Klu pojechała do biblioteki na własnym rowerku.





Gdzieś w okolicach Dnia Pluszowego Misia.



Powyżej w Centrali na Mostowej, a poniżej w filii nr 2 na Wittenberga... Klu bardzo lubi tu jeździć, bo zaprzyjaźniła się z panią bibliotekarką, która dodatkowo pozwala jej na samoobsługę i samodzielne skanowanie karty bibliotecznej i kodów z książek, a nawet dzielnie w tym asystuje gdy ktoś przychodzi oddać/wypożyczyć książki.

Swoją droga, dobrze że książki dziecięce zostały ustawione w szafkach przy wejściu, dzięki temu zorientowałem się, że nie tylko w oddziale dziecięcym, ale i w bibliotekach dorosłych są ksiązki dla dzieci.





Kiedyś pani Renata pokazała nam inwentarze biblioteczne, w tym pierwszy inwentarz filii numer 2 (fotki poniżej i powiększenie: strona 1 i strona 2). Oprócz tego na start do biblioteki przeniesiono dwa inwentarze z Centrali... obecnie co prawda inwentarze są prowadzone komputerowo, ale jak już się zbierze cała księga, to są drukowane i oprawiane (taki nowy też oglądaliśmy).




A tu chyba jakiś Halloween... Czarownica Irenka ze Świerszczyka, no cóż, obecny Świerszczyk jakoś porywający nie jest, a ten komiks jest chyba najfajniejszą w nim rzeczą.




O, a to coś o nas... mniej więcej tak wyglądają nasze wizyty w bibliotece.



Przydałaby się osobna półka tylko na książki z biblioteki... oto kilka stosików wypożyczonych książek w różnych okresach.






Okres przedświąteczny... po choinką książki o tematyce świątecznej, szczerze mówiąc trochę flury (może fajniejsze zostały już wypożyczone?), ale coś tam udało się wybrać.



Fajniejszą, to my wypożyczyliśmy jeszcze w listopadzie i właśnie oddawaliśmy. Jako że na mnie wypadła w tym roku rola świętego Mikołaja, to wzorowałem się na panu Rurce w tym temacie... co prawda nie miałem takiego fajnego stroju jak on - fiński mundur wojskowy, przy czym każdy element z innej parafii - spodnie oficerskiej, kurtka bliżej nieokreślona, a do tego Żelazny Krzyż... wdziałem za to polar przewodnicki (czerwony, pasuje!), czerwony kapelusz w kropy, wygrzebałem też Brązowy Krzyż Zasługi, który mój tata dostał za nadgodziny zamiast premii.



A poza tym jesteśmy tak niszowi, że nawet kreskówki oglądamy w postaci książek, a nie w telewizji! W większości książeczki na podstawie kreskówek są takie sobie... a najgorsze są chyba Barbie, bo tam już kreskówki są wyjątkowo słabe, a ich streszczenie w postaci książeczki jest równie beznadziejne jeśli nie bardziej.

Hania była nawet całkiem całkiem, w tomiku są cztery opowiadania, które jak później sprawdziłem są przełożeniem treści czterech odcinków kreskówki.



A poza tym w październiku otworzyli nam nową bibliotekę blisko domu. Przeniesiono filię nr 6 z 1 Maja, gdzie od roku trwa remont, a gdzie będzie potem centralna biblioteka dziecięca (przed remontem był tam oddział dziecięcy nr 2, a nr 1 mają tam przenieść z Centrali na Mostowej), zaś dorosłą bibliotekę już teraz przeniesiono do centrum handlowego Stara Garbarnia.

To centrum handlowe nie jest niestety rewitalizacją garbarni... ostatnie zabudowania fabryczne zostały zburzone podczas jego budowy i w tej chwili nie ma po nich śladu, w dodatku jest niewypałem, chyba połowa lokali stoi pusta, zwłaszcza odkąd padł MarcPol i nie ma tu marketu spożywczego, miejsce świeci pustkami. Ale mimo to lokalizacja biblioteki jest niezła, bo choć tłoku nie ma, to ruch jakiś tam jest i sporo osób przypadkiem trafia na bibliotekę i się nią interesuje... kilka razy widziałem, że ktoś pytał jak się zapisać, albo oglądał jakie książki tu są.

My oczywiście od razu tu zajrzeliśmy, ale Kluska była zawiedziona że nie ma książek dla dzieci... na szczęście już półtora miesiąca później została uruchomiona półka książek dla dzieci i młodzieży (a w zasadzie na razie tylko pół półki), niewiele ale dobre i to, toteż od razu z niej skorzystaliśmy. Liczymy, że będzie przybywać książek na tej półce.








współrowerzyści ma wycieczce:

Zima (z Klu do przedszkola i EkoParku)

Poniedziałek, 17 grudnia 2018 · dodano: 23.12.2018 | Komentarze 1

Przyszłą zima, na placu zabaw przy przedszkolu buszują głównie ptaki




Kluska postanowiła więc narysować znak "Uwaga! Ptaki!", niestety uznała że ptaszek jej źle wyszedł i zaraz starła, więc nie mam fotki z gotowego dzieła.



W przedszkolu wystawa Mikołajków konkursowych



A po przedszkolu... na sanki za mało śniegu, ale jedziemy do EkoParku na jabłuszko!



Zjeżdżać, czy nie zjeżdżać? Oto jest pytanie



Raz kozie śmierć, jedziemy! Poza tym było turlanie itp. Jeśli myślicie, że mnie to ominęło, to się grubo mylicie, zostałem zmuszony i do zjeżdżania i do turlania się... po turlaniu tak mi się kręciło w głowie, że musiałem dłuższą chwilę poleżeć na śniegu, bo nie byłem w stanie wstać.



Ale krótki ten dzień



A poza tym trzeba zrobić dywizjon orzełków pod domem... albo jak kto woli chór aniołków, czy może stado motylków. Klu zrobiła ich dokładnie 20, ale następnego dnia dorobiła następne.




Iluminacja świąteczna na placu przed przedszkolem Kluski... w Żyrku na szczęście za dużo tego nie ma, poza kilkoma takimi jak poniżej głównie jakieś lampki zarzucone tu i ówdzie, oraz gwiazdki na latarniach. Najbardziej tandetny był renifer z saniami, ale w tym roku go nie ma (lub jest gdzie indziej), a niemal równie tandetne prezenty stoją gdzie indziej... tutaj ostały się te znośniejsze, a choinka miejska wygląda jak choinka.

No dobra, dzieciom to się podoba i latają dookoła tego i przez to... no, z wyjątkiem Kluski, która zamiast przez świetlne kaskady fontanny woli łazić po krzakach na klombach dookoła, gdzie ma swoje bazy, przez fontannę przeleci po drodze z jednej narożnej bazy do drugiej, bo tamtędy najkrócej.







Zima, zima i po zimie...


.


  • dystans 28.50 km
  • 8.00 km terenu
  • czas 01:45
  • średnio 16.29 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Ostatnie grzybobranie

Poniedziałek, 12 listopada 2018 · dodano: 13.12.2018 | Komentarze 5

- 13 podgrzybków

Oczywiście nie grudniowe to grzybobranie, bo wpis jeszcze z listopada, tyle że opóźniony.

Czy są tu jakieś grzyby? Nie ma? Jest, tylko się dobrze schował... omal się o niego nie potknąłem.




Tydzień później też były grzyby, ale zamarznięte na kość... gwoździe można by nimi wbijać. Może bym się i skusił, ale pierwsze dwa które znalazłem były stare i niezbyt ładne, dopiero trzeci był niczegowaty sobie, ale jeden grzybek w barszcz to trochę mało... a już się ściemniało, więc nie miałem już czasu połazić i poszukać więcej.

A poza tym coraz bliżej święta, trzeba by zorganizować świąteczne przystrojenie... co tam teraz mamy na tapecie? Może borówek do przystrojenia koszyczka? E, nie to chyba nie te święta.



Dobra, chojaka jakiegoś trzeba by wyciachać... tylko jakieś takie wysokopienne i rzadkie. E, to może lepiej wyciągnąć z piwnicy polietylenowe drzewko, obrzuci się na bogato obzdóbkami, to nikt się nie pozna, a przynajmniej na wiosnę nie oblata.



To może tradycyjnie jakiś w sam raz na tę okazję kawałek z Wiecha? Tym razem pan Teofil Piecyk pokazujący jak się handluje choinkami - poniżej fragment, a całość tutaj, za tymi linkami: kartka 1, kartka 2.





  • dystans 4.82 km
  • czas 00:26
  • średnio 11.12 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jesienna Biblioteka

Czwartek, 18 października 2018 · dodano: 11.12.2018 | Komentarze 4

Jesienny wypad do parku w końcowej fazie choroby Kluski... jeszcze nie szła do przedszkola, ale już się na tyle dobrze czuła, że można ją było przewietrzyć, zwłaszcza przy takiej ładnej pogodzie. Choć trudno ją było z domu wyciągnąć, bo chciała się bawić w bibliotekę - w końcu zaproponowałem, że w parku otworzymy Jesienną Bibliotekę - filiię parkową nr 5, co prawie ją przekonało, a jak jeszcze dodałem że możemy pojechać poszukać skrzynki w ciuchci, to już nie było żadnych przeciw.

Najpierw skrzynka - szybko i sprawnie znaleziona, potem logowpisy i odkładanie.



A potem pytanie czy mam wierszyk... wiadomo jaki! Dobrze, że przewidziałem tę sytuację i wziąłem odpowiedni tomik, a nawet dwa. Tak więc siedzimy i czytamy "Lokomotywę" Tuwima, a na dokładkę "Parowóz" Broniewskiego.




Złota jesień w parku.





Jesienna Biblioteka - filia parkowa nr 5.

W domu mamy taką zabawkową kasę ze skanerem... a jak tu wypożyczać książki, skoro nie można skanować kodu i pikać skanerem? No cóż, trzeba jak za Króla Ćwieczka na karteczce, a właściwie karcie bibliotecznej. Dobrze, że miałem kartkę i długopis (z dzieckiem trzeba mieć cały zapas przydasi na podorędziu), tak spisywaliśmy numerki z książek przy wypożyczaniu...





A lektur - Kot Simona (powiększenia po kliknięciu w fotki).




Z bibliotecznych odkryć i ulubionych lektur - taka oto fińska książeczka. To był pierwszy tomik, który wypożyczyliśmy, potem jeszcze czytaliśmy trzy kolejne i pozostał nam jeszcze jeden do wypożyczenia. Ten pierwszy najbardziej nam się podobał (tak, bo zarówno nam, jak i samej Klusce), co poznać było łatwo po tym, że najwięcej razy musieliśmy to przeczytać... może to dlatego że jako nowość, a może że w nim było najwięcej absurdalnego humoru (a w pozostałych już taki bardziej zwyczajny). Tak więc nasz ranking fajności jest taki:

1. "Tato, w studni nie ma wody!" - czytaliśmy coś między 6 a 10 razy
2. "Tato, kiedy przyjdzie święty Mikołaj?" i "Tato, popłyńmy na wyspę!" - czytane 3-4 razy
3. "Tato, pojedźmy na grzyby!" - 2 razy przeczytane

- "Tato, zbudujmy domek!" - jeszcze nieczytany, więc czeka na ocenę i swoje miejsce w rankingu



Ot, taka próbka - powiększenia też po kliknięciu