teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 113060.45 km z czego 16358.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.96 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

mazowieckie

Dystans całkowity:36996.27 km (w terenie 6288.62 km; 17.00%)
Czas w ruchu:2151:17
Średnia prędkość:17.20 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:66.54 km i 3h 52m
Więcej statystyk
  • dystans 120.27 km
  • 13.50 km terenu
  • czas 06:36
  • średnio 18.22 km/h
  • rekord 41.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wkra Wkre mija - dzień 1

Sobota, 9 września 2017 · dodano: 12.09.2017 | Komentarze 14

Żyrardów - Kaski - Kampinos - Leoncin - Zakroczym - Swobodnia - Borkowo - Cieksyn - Stara Wrona - Joniec - Nowe Miasto (nad Soną) - krzaki noclegowe (MAPA)

Album ze zdjęciami

Nie leje, morderczego upału nie ma, dziecko z babcią... nic tylko wyskoczyć na weekend. No to fru z wiatrem, czyli na północ (choć były odcinki jazdy na zachód lub wschód z wiatrem bocznym). Pierwszy postój w Kaskach, gdzie okazało się ostatnio postawili mini tężnię... obok jest też siłownia plenerowa, do tego ławki, wiatka. No cóż, mam pewne wątpliwości, czy taka kieszonkowa tężnia ma jakiekolwiek znaczące właściwości inhalacyjne, ale przybyło sympatyczne miejsce rozwałkowe, akurat na spotykanie się z huannem, który tą trasą czasem pędzi na Warszawę.




Pole dyniowe, chyba jest urodzaj.




Na razie rypiemy, bo okolice znane, poranek w miarę chłodny, ale robi się coraz cieplej więc trzeba korzystać z pogody optymalnej do jazdy... kolejny postój w Kampinosie ma placyku obok siłowni plenerowej i placu zabaw, a następny już po przebiciu się przez Puszczę Kampinoską w Leoncinie przy siłowni plenerowej i placu zabaw. Obrodziło tymi siłowniami.

Przy okazji rzut okiem na kościół w tymże Leoncinie, czy nie ma pocisków...jesteśmy na przedpolach Twierdzy Modlin, a kościół w czasie którejś z wojen był poważnie zniszczony (kiedyś oglądałem zdjęcia z odbudowy, wywieszone w kruchcie). Pocisków jednak nie ma.



Jest też pomnik z tablicą, która formą jest bardzo podobną do takich upamiętnijących poległych w wojnie polsko-bolszewickiej (link), może i tu kiedyś taka była?




Prze most ekspresówki przebijamy się przez Wisłę



Jakiegoś zejścia, czy zjazdu z kładki pieszej nie ma... na szczęście jest wyrobiona ścieżka. Tutaj już robi się gorąco, więc przebieram się na wersję light, zostaję w sandałkach, krótkich spodenkach i koszulce bez rękawów.



W Zakroczymiu dawno nie byliśmy... to znaczy w ostatnich latach przejeżdżaliśmy tędy, ale spieszyliśmy się do Modlina na pociąg, więc nie było okazji zwiedzać.  Dziś trochę czasu tu poświęciliśmy na fotostopy i keszowanie.

Pomnik-latarnia na Rynku, upamiętnia Powstańców Styczniowych, choć po od budowie nie tylko... na szybkach latarni herby Zakroczymia, ziemi zakroczymskiej, rewers i awers orderu Gwiazda Wytrwałości - odznaczenia ustanowionego w 1831r. w Zakroczymiu, jednak jako odznaczenie państwowe nie zostało wtedy nikomu przyznane. Z opisu w wiki: od 1981 odznaczenie prywatne nadawane przez bliżej nieokreśloną kapitułę.






Zjeżdżamy do kościoła




Znajdujemy tu wmurowane dwie kule armatnie i żarno





Kamieni wmurowanych jest więcej, ale już nie w tak eksponowanych miejscach, a poza tym już nieregularne.



Jeszcze stopik przy kościele przyklasztornym





I na kwaterze z 1939





I rypiemy dalej na północ... uwaga na nisko latające samoloty, przejeżdżając przez wiadukt obowiązkowo schylić głowy!



Kolejne pole z dyniami



Powoli dobijamy do Wkry, ale choć jedziemy wzdłuż niej, to jeszcze jej nie widzimy. Pomnik w Borkowie upamietniający poległych w wojnie polsko-bolszewickiej i bitwę warszawską (tutaj toczyły się walki na przeprawach). W okolicy jest też na cmentarzach trochę kwater wojennych z tego okresu, ale w końcu o żadną nie zahaczyliśmy.

Powiększenie po kliknięciu w fotkę.



No i jest Wkra, przejeżdżamy na drugą stronę, Generalnie okolica trochę turystyczno-letniskowa - kajaki, domki letniskowe, ośrodki itp.



Niebieskie kajaki... te czerwone zaś, to chyba przewodnickie.




Zielona konkurencja.



Wjeżdżamy do Cieksyna, który jest w bok od Wkry (ale blisko)




Przy przystanku trafiamy na pierwszą z rzeźb ze szlaku kolorowych drzew (drzewo pomarańczowe -  tabliczka)




Sam przystanek też całkiem ładny




A tak wygląda rozkład jazdy - zdziwko, co? Powiększenie po kliknięciu w fotkę.



A teraz kościół - a w nim 5 pocisków artyleryjskich (czerwone kółka) i dwie kule armatnie (fioletowe).




Poniżej na fotce zniszczenia w czasie I wojny światowej... zdaje się że walki w tym rejonie mogły się toczyć jakoś w okresie lipiec-sierpień 1915, bo zdaje się że wcześniej front był za Ciechanowem. No i potem w 1920.




Pociski wmurowane ścianie południowej i zachodniej są dużego kalibru, cylindryczne, przy czym jedne ma otwór po zapalniku dennym, czyli umieszczonym z tyłu, a nie na czubku.




Kule armatnie sa od strony północnej, wmurowane w szkarpy dzwonnicy.




Rzut obiektywem do środka.



Ta chałupa, to chyba coś w rodzaju domu kultury




Drzewo turkusowe, wszystkie tabliczki są mniej lub bardziej uszkodzone... na szczęście same rzeźby są nieco bardziej odporne.




Rzeczka Nasielna, dopływ Wkry (Nasielna - tablica informacyjna), a obok mostku strażnik.





Linia kolejowa Nasielsk - Sierpc... już pierwszy rzut oka wystarcza, żeby wyjaśnić dlaczego na tej trasie kursują szynobusy.

Przypomniał mi się wierszyk wypisany na stacji Sułkowice, ale pasowałby i tutaj:
Cztery słupki, dwie tablice
To jest stacja Sułkowice





Drzewo cytrynowe, a że stoi  przy torach, to pień jest z szyn kolejowych (tablica). Na czwarte drzewo nie trafiliśmy, ale też nie mielismy czasu, żeby objeżdżać wzdłuż i wszerz całą wieś.



Wracamy tym samym mostem na drugą stronę Wkry i nieco oddalamy się od rzeki. Po drodze mija nas jakiś samochód, jadący jakieś 30km/h (+/-5) z otwartym do góry bagażnikiem, a za nim koleś na kolarce... eee, śrubuje się rekordy na apce?



Kościół w Starej Wronie (w okolicy są jeszcze Nowa Wrona, Wrona i Ślepowrony) a w nim 19 pocisków.





Jeden z otworem po zapalniku dennym, a dwa nawet z zapalnikiem.




Najniżej wmurowany pocisk pomalowany... skwar daje się we znaki i w końcu temu nie zmierzyłem średnicy.



Znów spotykamy linię na Sierpc (tym razem ze strażnikiem), ale teraz ją przekraczamy



Dojeżdżamy do Jońca nad Wkrą. O ile wiedziałem, że w poprzednich dwóch kościołach są pociski, o tyle tutaj nie... ale okazało się, że są dwa z tyłu w mało eksponowanym miejscu.




A na dzwonnicy taka tablica (powiększenie po kliknięciu), Klusce by się spodobała.



Przekraczamy znów Wkrę i oddalamy się od rzeki jadąc do Nowego Miasta.



To kolejny kościół, a obok drewniana dzwonnica





Trochę późno się już robi, no to sprawdźmy która godzina



Sześć pocisków... ten jeden zakończony ściętym stożkiem, to chyba raczej z II wojny światowej (przynajmniej tak mi się wydaje, że takie nie były stosowane jeszcze w czasie I wojny), nad nim nie wiadomo co, ale chyba jakiś częściowo zniszczony. A z tych kolejnych czterech w kształcie walca, trzy niższe posiadają zapalnik denne... niestety wysoko, w cieniu, a lavinka nie wzięła teleobiektywu, więc niestety nie mam dobrego zbliżenia.





Sporo głazów tu wmurowali, a poza tym widać chyba zamurowanie otworów maculcowych.






Postój robimy sobie na Zielonym rynku w wiatce przy placu zabaw i siłowni plenerowej. A na zdjęciach resztki zabudowy małomiasteczkowej zachowanej w tym rejonie.






Orzełek na pomniku na Głównym Rynku.




Nowe Miasto nad Soną (dopływem Wkry)



Cmentarzyk z I wojny pod Nowym Miastem.




Powoli jedziemy szukać miejsca na nocleg... przy szosie trafiamy na taki parking leśny. Miejsce sympatyczne i w odróżnieniu od większości tego typu miejsc, nie jest drewniano-drewniany, a ławki, wiatki są dosyć nowoczesne w formie. No i fajnie wtopione w zieleń, nie jest to wycięty w lesie placyk. Nazwa jest zastanawiająca - Przystajnia Przepitki.

W regulaminie jest zakaz rozbijania namiotu, to jednak nie Norwegia (można natomiast zaparkować przyczepę kempingową na jedną dobę - regulamin), ale nawet jeśli można by było, oraz gdyby pozwalał na palenie ognisk (a jest zakaz), to i tak jak na nasz gust za blisko szosy - raz że hałas przejeżdżających samochodów, dwa ryzyko że wpadnie jakaś imprezowa ekipa, albo co gorsza awanturna. Tak czy inaczej jedziemy dalej i znajdujemy przyjemne miejsce w krzakach.






Trasa biegowa obok parkingu.




  • dystans 17.02 km
  • 8.00 km terenu
  • czas 01:09
  • średnio 14.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nagły Wysyp Podgrzybków

Wtorek, 5 września 2017 · dodano: 11.09.2017 | Komentarze 10

Mimo że znów się pokazały grzyby (dzięki deszczowej pogodzie), to jakoś nie było kiedy się wybrać... teraz też za bardzo czasu nie miałem, ale na szybko do żyrardowskiego lasu udało mi się wyskoczyć.  Las mokry po porannym deszczu, w trakcie zbierania też trochę siąpiło, przez to byłem kompletnie sflorzony, a buty suszyłem potem przez dwa dni. Ale było warto - ładną mieszankę grzybów udało się zebrać: Za to grzyby ładnie błyszczały, co trochę pomagało w ich namierzeniu.

- 49 podgrzybków
- 21 czubajek
- 18 zajączków
- 8 maślaków
- 7 kozaków
- 3 surojadki
- 1,5 prawdziwka
- (3 maślaki pstre)



Na dzień dobry, jeszcze nie zsiadłem z roweru, a już trafiłem na takiego prawdziwka - tak zwana podpucha, bo potem prawdziwków mało, a te które były, to starsze i już robaczywe.




Ale głównie były podgrzybki.






Było też dużo czubajek, mogłem zebrać kilka razy więcej, ale tylko symbolicznie co ładniejsze czubki zbierałem, bo w transporcie się łamią, zwłaszcza między twardszymi grzybami.



Całkiem sporo też podgrzybków zajączków - ten pierwszy mnie zaskoczył, taki maluch, myślałem że jakiś blaszkowy, strzeliłem fotkę, zaglądam pod kapelusz... a tam żółte rurki!




Kozaki, od szaro-czarnego po szaro-białe i jeszcze z zielonkawym odcieniem kapelusza się trafiały.




Maślaczki



A, skusiłem się na kilka surojadek... dużo ich było, ale zebrałem tylko trzy ładne, żółciutkie (żółte są co najmniej dwa gatunki - jasnożółty i brudnożółty), sprawdziłem jeszcze  tylko dokładnie, czy nie ma nawet ledwie wyczuwalnego szczypania na języku.



Z nieznanych mi dotąd grzybów - maślak pstry, sztuk trzy. Przynajmniej tak sądzę. Ostatecznie do gara nie trafił, bo jednak miałem cień wątpliwości, a poza tym ponoć smakowo taki sobie.





Kategoria mazowieckie


  • dystans 21.60 km
  • 8.20 km terenu
  • czas 01:22
  • średnio 15.80 km/h
  • rekord 31.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Upalno-leniwy poranek w lesie i Radziejowicach

Czwartek, 31 sierpnia 2017 · dodano: 06.09.2017 | Komentarze 2

Dziś szybko zaczęło się robić gorąco, toteż zbieraliśmy się leniwie, bo nie chciało nam się ruszać z lasu.

Ja dodatkowo byłem niewyspany, bo Kluska się strasznie wierci - a to z łokcia w nos dostałem, a to kopa w brzuch, a to ktoś się na mnie wturlał...



Hamakowanie






Spotkania z przyrodą - prawdziwek zabezpieczony przed zdeptaniem.



I inne grzybki



Żuczek



Pająk krzyżak na klasycznej pajęczynie





- Patataj, wio koniku - za konika chyba bardziej robi śpiwór, niż głaz.



- Jestem babuleńka!



Skoro chusta wyciągnięta, to kontrolne chustowanie, ale szybko się Klusce znudziło.




Pora na kawę




No to cyk




Ale w końcu się zebraliśmy, przemieściliśmy i zalegliśmy radziejowickim parku.





Znów kawa, ale z kubeczka który otrzymała w prezencie od stryjka huanna... dosyć rzadki widok, bo jak biorę ten i mój z kaczuszką, to Klu zabiera mi kubek z kaczuszką, a ja dostaję czerwony.



Zostaję z gratami, a Kluska z lavinką idą zwiedzać park.



- O, arka... w sam raz, bo za przyszły tydzień zapowiadają solidne deszcze.



- Podobno zabieracie po jednej sztuce każdego zwierzęcia. Czy jest jeszcze miejsce dla jednej małej Kluseczki?



- No to wchodzę!



Z powrotem na naszej ulubionej ławeczce (ale dziś za bardzo w słońcu była).



Dziecku niewiele do szczęścia potrzeba... wystarczy poduszka, ile zabawy było w rzucanie poduszką. Najpierw bawiła się sama, ale potem i mnie zatrudniła. Starałem się żeby być w cieniu, ale w taki upał każda aktywność jest wyczerpująca.




No tak, to rodzinne.




No to wracamy, trochę lasem to będzie więcej cienia. Po drodze mijamy jeszcze glinianki i radziejowicką cegielnię, którą dzierżawili właściciele żyrardowskiej fabryki. Przy okazji mała pogadanka co to jest glinianka, jak się robi cegły i że tutaj produkowano cegły z której zbudowane jest Kluskowe przedszkole i kawał Żyrardowa.




Kluska w mimozach, z poduszką pod pachą.





  • dystans 9.56 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 00:37
  • średnio 15.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Leśne powietrze zaostrza apetyt

Środa, 30 sierpnia 2017 · dodano: 05.09.2017 | Komentarze 6

Ponieważ w parku Kluska spotkała koleżankę z przedszkola i tak fajnie się bawiły jeszcze z dwiema mniejszymi dziewczynkami, że nie miałem sumienia jej zabierać... a poza tym gorąco, że z cienia nie chciało się ruszać. Toteż późno wróciliśmy i zanim się zebraliśmy (obiad, dopakowanie itp.) to dosyć późno wyjechaliśmy. A w planach na dziś był nocleg w pobliskim lesie.



Tak więc, gdy dojechaliśmy, to słońce było nisko i w lesie panował już prawie półmrok. Toteż ja już za bardzo zdjęć nie robiłem, bo aparacik za cienki na takie warunki, toteż posiłkuję się fotkami  od lavinki.

Wygłupy na głazie narzutowym... przy okazji głazu pogadanka skąd się tu wziął, o lodowcu który go tu przywlókł, a także piaski, gliny i zapowiedź że jutro będzie ciąg dalszy. Poza tym Kluska non stop coś żarła, co chwila dopominała się o jedzenie - wszamał sporo kanapek z serkiem kanapkowym i jedną z żółtym, z półtora banana, ze trzy ogórki i co tam jeszcze... a przyjechaliśmy zaraz po obiedzie. Stąd tytuł.




A teraz rozbijamy namiot - najpierw wybieramy miejsce i zbieramy z niego patyczki... przy okazji okazuje się, że będziemy spać na prawdziwku.



Kluska oczywiście jak zwykle pierwsza do pomocy - najpierw do składania masztów.




- świetnie nam idzie, co?



- Kopsnij się tą rurką!



- Pchoj!



Kluska podaje szpilki, czyli dziewczynka ze szpilkami.




No i to tyle - oczywiście trochę bujania w hamaku, leżenia na kocyku, a głównie w namiocie. Poza tym nocna wizyta cioci Werrony i wujka Piotrka (dla których wzięliśmy skrzynkę, którą parę dni znaleźliśmy uszkodzoną przez zwierzątka i buteleczki do reaktywacji innej skrzynki)
- A ja myślałam, że to liski idą!

A potem lulu.


.


  • dystans 83.19 km
  • 12.20 km terenu
  • czas 04:41
  • średnio 17.76 km/h
  • rekord 33.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do pałacu w Osuchowie

Niedziela, 13 sierpnia 2017 · dodano: 14.08.2017 | Komentarze 2

Jako że lavinka znalazła wzmiankę, że w tym roku w wakacyjne weekendy można zwiedzać pałac w Osuchowie (znajduje się w nim ośrodek szkoleniowy ZUS i normalnie jest niedostępny),  to ruszyliśmy właśnie w tym kierunku i był to główny cel wypadu.

Po drodze eSeŁka.



Zespół pałacowo-parkowy jest dostępny w okresie lipiec-sierpień w niedziele 11-21... aczkolwiek dziś tylko do 16. Ponadto w notce było raz że w niedziele, a raz że w soboty i niedziele... na wszelki wypadek pojechaliśmy w niedzielę i faktycznie przy wejściu jest informacja o niedzielach.

Jak dojeżdżaliśmy, to w kościele skończyła się msza i wywalali się ludzie, jakoś udało nam się pokonać skrzyżowanie przy kościele, ale sznur samochodów ruszył do pałacu... przy wejściu trwały negocjacje z ochroniarzami żeby wjechać na teren parku (goście na chrzciny), no bo przy wejściu za mało miejsc parkingowych dla wszystkich, a dymać na piechtę od kościoła niecałe 400m to nikt nie miał siły. W końcu ochroniarze wpuścili, sznur ruszył do parku (przy wejściu nikt nie zaparkował, bo skoro nie będą szli 400m od kościoła, to nie będą przecież szli 200-300m przez park)... potem obstawili pałac od frontu, toteż nie dało się zrobić zdjęcia frontu pałacu z gazonem, trzeba było pod kątem z boku.

Postanowiliśmy pojechać na miejsce rozwałkowe (wiatka naprzeciw szkoły) posilić się kanapkami i kawą i przeczekać cały ten młyn przy wejściu. I faktycznie, jak wróciliśmy już się przewaliło i nawet ochroniarz był dużo milszy.

Oto dwie mapki parku, była jeszcze trzecia duża na ścianie, ale na budynku w którym odbywały się chrzciny, a który omijaliśmy szerokim łukiem (powiększenie)




Budynek stajni.



Pałac




Zwiedzamy pałac od środka



Tablica informacyjna przy wejściu (powiększenie)



Tzw. Sala Historyczna.




Pień wiązu, który rósł w parku.




Długosz pisał o Jagielle wracającym spod Grunwaldu: Po czterech dniach w czasie których [król] polował, opuścił Wiskitki i przez Osuchów z postojem, dalej Stromież, przybył do Jedlnej i spędził tam Święta Bożego Narodzenia.

Wiskitki to pod Żyrardowem, więc król za zwierzyną uganiał się po naszym lesie (choć wtedy oczywiście był większy), a Stromież to chyba Stromiec na Zapiliczu (relacja), w którym byliśmy nie tak dawno i kilka pocisków w tamtejszym kościele wypatrzyliśmy. Na ścianie jest też kopia Kroniki Długosza i jej tłumaczenie.




Portrety rodziny Platerów, właścicieli pałacu



Budynek kuchni.





Ruszamy w park - widok pałacu od parku



Grzybki w parku.




Jeden z dorodnych dębów, był jeszcze fest platan.



Aleja grabowa.



Stawy, te zachodnie, bo one były bardziej malownicze.




Jeden z dwóch krzyżowych kompleksów hotelowych na tyłach parku. Z satelity i mapy wydawało się, że to będą koszmarki jakich mało, a tu zdziwko, bo nie wyglądają tak źle. Zapewne dlatego, że te domki są drewniane, jeszcze gdyby centralna część z którą są wszystkie cztery połączone też była w drewnie...



Resztki jakiegoś drzewa... to ten wiąz? No i plenerowy duplikat tabliczki z Jagiełłą.




Takie tam głazy narzutowe  w parku.




Po zwiedzaniu pałacu i parku skoczyliśmy pod kościół - ja wniosłem rower po schodkach na dziedziniec, ale lavinka postanowiła przetestować zygzak pochylni.



Tylko dwie fotki, bo w zeszłym roku dokładniej obfociłem dziedziniec kościelny i kościół (relacja), aha pocisków brak.




Powrót nieco naobkoło i zahaczając o skrzynki, ruderki itp.




Wieża ciśnień przy eSeŁce we Mszczonowie



Świeży transport korków do Warszawy





Koparki zza mimozy




A na koniec jeszcze podjechaliśmy nazbierać jeżyn.

Kategoria mazowieckie


  • dystans 145.16 km
  • 8.30 km terenu
  • czas 07:26
  • średnio 19.53 km/h
  • rekord 41.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nowe Miasto i stare pociski

Wtorek, 18 lipca 2017 · dodano: 11.08.2017 | Komentarze 12

Jako że ostatnio jakoś nie było pocisków, to wybrałem się w rejon, gdzie miałem kilka miejscówek do sprawdzenia, a mianowicie do Nowego Miasta nad Pilicą.

Po drodze mały postój w Białej Rawskiej.



A może gruszeczkę?



Rzuciłem jeszcze okiem na kościół, ale tutaj żadnych pocisków nie ma.




W tej figurze ciekawostką są klucze.




A tutaj by można napisać nową powieść o Szwejku... oczywiście nie o Józefie, tylko jego bracie i o tym jak brał udział w operacji Warszawsko-Dęblińskiej, Bitwie pod Łodzią i wojnie pozycyjnej nad Rawką, Bzurą i Pilicą. Co prawda C.K. wojaków tu było nie za dużo, ale jakaś kawaleria się tam plątała (Paweł Hulka-Laskowski pisał o kawalerzystach z Małopolski, co w Żyrardowie mieli postój cofając się od Warszawy), a nad Rawką i Bzurą była bateria moździerzy 305mm.

Można też z drugiej strony opisać dzieje w wojsku rosyjskim jakiegoś dalszego kuzyna Józefa Szwejka, który mógł pochodzić od  Braci Czeskich którzy emigrowali do Polski i ich potomkowie mieszkali min. w Żyrardowie (tak jak Paweł Hulka-Laskowski, który właśnie Szwejka tłumaczył z czeskiego).

Mam nawet pomysł na początek, jak to zamykają Jana Szwejka za pędzenie bimbru i jak się tłumaczy, że nie łamie ukazu carskiego o prohibicji, bo on szykuje zapas trunku na rychłe oblewanie wielkiego zwycięstwa, bo wg. gazet za dwa miesiące wojska rosyjskie wkroczą do Berlina... temat jest rozwojowy.





Gmina sadów i jabłek




Resztki jakiegoś gongu pożarowego... ciekawe cod czego jest to u góry (tylko pałeczki do uderzania już nie ma).




Kościół w Sadkowicach, tutaj pocisków nie namierzyłem wcześniej i na miejscu się okazuje, że faktycznie nie ma.




Kapliczka zaraz za Sadkowicami (pod Lutoborami).




Powiększenie poniższej tabliczki po kliknięciu w fotkę.



I pierwszy cel wycieczki - wieś Żdżary.



Kaplica grobowa na cmentarzu




Nepomuk usytuowany strategicznie na niewielkim wzgórzu w centrum wsi - całą wieś zaleje, a do niego woda nie dojdzie. Zresztą wieś jeszcze nie nad samą Pilicą, co najwyżej pomniejsze rzeczki mogły tu powylewać.




No i właściwy cel - kościół w Żdżarach. Wcześniej ze zdjęć namierzyłem te trzy pociski.



Na frocie największy - o średnicy ok. 15cm, a boczne ok. 11 i 7 cm. Niestety otynkowane podczas ostatniego remontu, jeszcze całkiem niedawno nie były ani otynkowane, ani pomalowane, co widać na zdjęciach które można w jęternecie znaleźć.




Prawdziwa niespodzianka czekała jednak w północnej ścianie kościoła (która jest gorzej obfocona online), gdzie w równych rzędach tkwi 9 pocisków o średnicy ok. 18cm.




Jeszcze taki artefakt średnicy ok. 12cm trafiłem... tylko do czego to służyło? W Kozłowicach skorupa z podobnie rozklepanym kołnierzem służy jako gong pożarowy, a tutaj tkwi w drzewie. Może pierwotnie też to był gong, albo coś innego i w drzewie umieszczony został wtórnie? 




Jadę dalej, a na horyzoncie widać Górkę Zgody (vel Przeprośną) z kościołem św. Rocha.



Powstanie kościoła wiąże się się z Rokoszem Lubomirskiego, bowiem 31 lipca 1666 zawarto ugodę w Łęgonicach kończącą rokosz, a na tej górce na pamiątkę zbudowano kaplicę. Kaplica została uszkodzona w czasie pierwszej wojny (ponoć artyleria ostrzelała ją zza Pilicy), a po wojnie zbudowano w tym miejscu kościół. Obecnie przy wejściu są portrety króla Jana Kazimierza i Jerzego Sebastiana Lubomirskiego.





Te kamienne elementy, to chyba pozostałości po kaplicy.



Tutaj projekt budowy kościoła i fotka kaplicy z 1919 roku (lepsza jakość na fotopolska - kaplica)



Widoczek stąd ładny.



A teraz pora na pociski - co prawda miałem zdjęcia kościoła, ale nie z tej strony z pociskami... udało mi się wypatrzeć trzy, ale chciałem na miejscu policzyć dokładnie ile ich jest.

Kościół został co prawda wybudowany po I wojnie, ale na pamiątkę zniszczenia kaplicy, wmurowano w południową ścianę (od strony Pilica, która jest stąd ładnych parę kilometrów) pociski - jest ich 9 co najmniej dwóch różnych kalibrów, ale jest też chyba dziura w którym mógł być dziesiąty.



Mam zagwodkę jeśli chodzi o te okrągłe na płask... wydaje mi się że to raczej ciemna cegła w tym kształcie, ale ten z lewej u góry wygląda bardziej jak pocisk. Tak więc kwestię pozostawiam otwartą.




I dziura w której prawdopodobnie też był pocisk.



Rekonstrukcja pustelni za kościołem



Cmentarz wojenny




Grób ostatniego pustelnika - Ignacego Piotrowskiego, który zmarł w 1970 roku. Tak wyglądał kilka lat temu, ale ostatnio niestety postawiono nowy nagrobek i wygląda tak... no tak, trzeba było walnąć taki katafalk, jakby nie możnaskromnej mogiły ziemnej z drewnianym krzyżem.




Na cmentarzu wojennym jest też zachowany jeden głaz nagrobny.



Ponieważ lavinka dopytywała o jeżyny, to zrobiłem fotkę jak wygląda sytuacja (ponieważ wpis pojawia się z opóźnieniem, śpieszę donieść że na początku sierpnia jeżyny już u nas były).



Drugi kościół w Łęgonicach... za Pilicą jest jeszcze jeden drewniany w Łęgonicach Starych, ale trzeba tam jechać naokoło przez Nowe Miasto, a nie miałem na to czasu.



No i wjeżdżam do Nowego Miasta.



Kapliczki







Kościół i klasztor kapucynów - tutaj też miałem namierzony jeden pocisk, ale nie byłem pewiem czy to nie coś innego. Na miejscu okazało się że faktycznie jest dokładnie jeden (od południa, czyli od strony Pilicy), ale ze względu na to że nie ma dostępu do kościoła z tyłu, to nie mam pewności czy coś tam jeszcze nie tkwi.






Klimatyczna ruderka.



Przy kontenerze na makulaturę znalazłem taką książkę... w moim domu książek się nie wyrzuca, więc ją przygarnąłem, zwłaszcza że w dobrym stanie (tylko kawałek grzbietu trzeba podkleić).




Pomnik a dworcu autobusowym





Zajrzałem czy MiG jeszcze stoi... stoi, choć zastawiony dookoła samochodami.



No i drugi kościół w Nowym Mieście, gdzie też miałem podejrzane pypcie wyglądające na pociski... na miejscu stwierdziłem że faktycznie to pociski i jest ich 8 sztuk (głównie od południa).






Epitafia wmurowane w ścianą zewnętrzną (powiększenie po kliknięciu w zdjęcia)






Zjeżdżam ze skarpy na ulicę Bielińskiego, gdzie znajdował się zakład przyrodoleczniczy Bielińskiego (info).





Rzuciłem jeszcze okiem na pałac (bez zmian), a w parku pałacowym plac zabaw, który został zamknięty (jednak nie wiem z jakiego powodu).





Rzut okiem na końcową stację wąskotorowej kolejki grójeckiej. (obecnie kursy turystyczne tylko na trasie Piaseczno - Tarczyn, nawet do Grójca nie dojeżdża, tak więc obecnie nazywana jest piaseczyńską).



Na wyjeździe z Nowego Miasta jeszcze śmieszka rowerowa.



Nie jadę prosto z powrotem, tylko jeszcze odbijam do Lubani rzucić okiem na kolejny kościół. Ale najpierw kapliczka (powiększenie tabliczki po kliknięciu w fotkę).



A oto i kościół - pocisków brak.




Obok kilka starych nagrobków - min. b. majora b. wojsk polskich (klik by powiększyć).




Jeszcze kaplica cmentarna.



I to tyle - dalej do Sadkowic i powrót już tą samą trasą przez Białą Rawską. Podsumowując - znalazłem pociski w czterech kościołach, w których je już wcześniej namierzyłem (tyle że było ich więcej niż byłem w stanie stwierdzić online), w pozostałych kościołach nic nie było. No i jeszcze ten pocisk w drzewie trafiłem.


  • dystans 91.13 km
  • 7.00 km terenu
  • czas 05:10
  • średnio 17.64 km/h
  • rekord 39.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Odbiliśmy się od ściany komarów

Poniedziałek, 17 lipca 2017 · dodano: 20.07.2017 | Komentarze 3

Korzystając z tego, że chwilowo nie pada i nie ma skwaru, pojechaliśmy pod Kampinos (a właściwie pod Puszczę Kampinoską, ale pod Lesznem), odbiliśmy się od ściany komarów i wróciliśmy.

Utrata... dawniej ponoć Mrowa lub Nrowa, a nazwa Utrata jest późniejsza i ponoć pochodzi od karczmy nad tą rzeką.



A propos rzek - w innych rejonach kraju mają przełomy rzeczne (np. z bardziej znanych - Przełom Dunajca), a my mamy przełomy drogowe (niewykorzystany potencjał turystyczny).



Asfalt na drodze faluje, pieni się, rozpada na kry... rzuca nami w te i we wte, ale jakoś udaje się pokonać ten odcinek bez większych strat.



Pole ziemniaków z prądem... Niedawno pisałem więcej na ich temat, więc nie będę się powtarzał.



To jest dobra pora na zbiór kwiatów... zaznaczę, że z tych fioletowych robi się denaturat.





Uwaga na spacerujących Marianów!!!




Leszno - pomnik pod szkołą. Furtka zamknięta, może da się dostać na teren gdzieś z boku, ale już sobie odpuściliśmy i fotki zza płotu. lavinka wyciągnęła z sakwy teleobiektyw by zrobić zbliżenie.




Pod urzędem gminy nie ma już wiklinowego łosia, jest za to gong z... jakiegoś bliżej nieokreślonego kawałka żelastwa (pałeczka do gongu niestety zniknęła z łańcuszka).



No i który szlak wybrać? Jako że to szlaki samochodowe (ktoś z nich w ogóle korzysta?), to jedziemy w prawo... ale najpierw stopik pod kościołem.



Oglądamy kościół - pocisków nie stwierdziliśmy.





Kawałek za Lesznem sklepu też nie stwierdziliśmy, ino tabliczkę.



Wbijamy się w las po skrzynkę - witają nas komary i zajączki.




Zahaczamy też o KPN, korzystamy z jednego ze szlaków w enklawie parku przed Zaborowem... po drodze kłody pod nogi, dodatkowo zaminowane (obok kupa konia), plus zmasowane, komarowe ataki z powietrza. Dobra, mamy ten swój Kampinos, można wracać.




Stopik pod Maryjką w Zaborowie.




Rzut okiem i obiektywem na kościół - pocisków brak.





Pomnik pod szkołą (



Zahaczamy też o cmentarz - kwatera wojenna z 1939, oraz kilka grobów w części cywilnej.






Trwa wykańczanie parkingu Park&Ride... dziwna trochę lokalizacja, do czego tu się można przesiąść? Do autobusu miejskiego, który jeździ co godzinę (w tygodniu w godzinach szczytu co 20-30min)? Jakoś wątpię w to zastosowanie, jak ktoś już wsiądzie w samochód, to raczej pojedzie do samej Warszawy... no może ta część rowerowa może ma sens. Raczej obstawiam, że to taki skok na kasę z funduszy unijnych, by wybudować parking pod szkołą.






Jeszcze kapliczka w Zaborowie.




I półkolonie dla łabądków w pobliżu pałacu.




Akurat trafiliśmy na porę obiadową.
- A teraz wszyscy siorbią zupkę (serio było słychać siorbanie!).



W drodze powrotnej postój na Pisią Tuczną (z wiadomą dedykacją).



Kategoria mazowieckie


  • dystans 126.06 km
  • 3.50 km terenu
  • czas 07:05
  • średnio 17.80 km/h
  • rekord 49.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Przedpilicze i Zapilicze

Środa, 14 czerwca 2017 · dodano: 20.06.2017 | Komentarze 5

Żyrardów - Mszczonów - Osuchów - Bobrowce - Wilków II - Błędów - Dańków - Mogielnica - Michałowice - Świdno - Osuchów - Przybyszew - Promna - Białobrzegi - Brzeska Wola - Stromiec - Podlesie Duże - Dobieszyn - Matyldzin - Dobieszyn >>> Warszawa Zachodnia >>> Żyrardów
album ze zdjęciami

Na długi weekend pogoda zapowiadała się zmienna i niezbyt korzystna - a to deszcze, a to upał. Nie zdecydowaliśmy się więc na jakiś dłuższy wyjazd, za to dzień wcześniej skorzystaliśmy z idealnej pogody na rower - dzień dosyć chłodny, do tego silny wiatr W i/lub NW,, no to pojechaliśmy mniej więcej z wiatrem (choć odcinkami bocznym).

Pierwszy odcinek dobrze znany, więc rypiemy tylko z większym postojem w Osuchowie... Do Osuchowa zasadniczo pod górkę, a od Osuchowa w dół, jako że w Osuchowie jest najwyższy punkt Wysoczyzny Rawskiej.

Wilków II, ze względu na jakieś prace remontowo-ogrodnicze pod kościołem nie robimy postoju, tylko szybka fotka.



Tak, jesteśmy już w gminie Błędów



A tu już oficjalnie - Gmina Błędów i Wypaczeń



Komu jabolka?




Kościół - jest on na obnizającym się terenie, dlatego z boku mur jest wyższy niż od frontu (o tę kamienną część).




Drugi kościół w Błędowie




No i od Błędowa skończyło się rumakowanie, co się zjechało, to zaraz trzeba z powrotem podjechać. Poza tym wilgoć w powietrzu, coś co gdyby było 2-3 intensywniejsze, to można by od biedy nazwać słabą mżawką.



Dańków - kapliczka przy dworze, a w środku coś straszy (kapliczki, bo w dworze nie wiemy)





Kościół cmentarny w Mogielnicy



Skoro już byliśmy na cmentarzu, to pooglądaliśmy sobie nagrobki



Początkowo myślałem, że ta dolna tabliczka to też epitafium




Kościół parafialny w Mogielnicy i plebania




Tu była kolejka grójecka (odcinek z Grójca, do Nowego Miasta n. Pilica).



Kościół w Michałowicach... mogliśmy pojechać nieco krótszą trasą, ale chciałem o niego zahaczyć, bo wypatrzyłem na zdjęciach w jednej ze ścian jakiś pypeć. Jednak miałem spore wątpliwości czy to w ogóle pocisk.





Na miejscu okazało się, że jednak pocisk... a nawet trzy.



Ciekawe jest, że dwa z nich są wmurowane odwrotnie niż zazwyczaj - znaczy wystaje czubek, a nie tył. Jeden jest na tyle nisko, że można dokładnie go obejrzeć... zapalniki obydwu pocisków są takie same (taki sam jest też w kościele w Bartnikach). Wyglada na to, że jest to niemiecki zapalnik Gr Z 96/04 ( tutaj opis i zdjęcia), zgadzają się otworki i ich układ, rozmiar też - mi wyszło że średnica ok 5cm, a według tej strony ma 45mm.

Co do pocisku, to średnica tego co wystaje ma ok 10cm, biorąc pod uwagę że z jednej strony wystaje mniej, to będzie co najmniej 15cm (według ww. stronki, te zapalniki były stosowane w pociskach kalibru 15 i 21cm).

To były zapalniki stosowane w czasie I wojny światowej (nie wiem czy później też), więc obstawiałbym że pociski pochodzą z tego okresu. Na stronie parafii można przeczytać że Podczas działań wojennych w 1914 roku zostały uszkodzone freski na suficie i ścianach, wybito szyby w oknach, uszkodzono drzwi wejściowe . Więc niby zniszczenia nie były jakieś wielkie, ale po wojnie był remont... nie ma zaś wzmianek o zniszczeniach podczas II wojny, czy remontach po niej.




Drugi pocisk wmurowany już "normalnie" Stając na rowerze udało mi się zmierzyć że średnica wynosi ok. 7cm... a więc wygląda na 76-77mm



No i ten górny.



Nie mieliśmy zamiaru zatrzymywać się na cmentarzu, ale ta kaplica sprawiła że jednak... okazało się, że to kaplica grobowa, przy okazji też obejrzeliśmy i obfociliśmy inne stare nagrobki (ale fotki są w albumie)





Pałac w Świdnie



W jednym bajorku łabędzica z małymi, na drugim jakiś inny łabędź... może tatuś już nie mógł wytrzymać z czwórką bachorów. Ponieważ były nieme, to zrobiliśmy dubbing:
- Mamooo nogi mnie boląąąą!
- A mnie skrzydła!
- A mnie płetwy!
- A mnie dziób!
- A gdzie jest tata?
- Poleciał złowić coś na obiad.
- A co będzie na obiad?
- Małże.
- A ja chcę rybkę, kiedy będzie rybkaaa?
- Ja chcę żabkę!
- Mamo, a Franek się zesiusiał!
- Franiek, nie siusiaj do wody w której mieszka nasz obiad.



Kapliczka i konie w tle




Ubytki... będzie borowanie



A ta kapliczka z Osuchowa była już na blogu pocztówkowym




Nowy most w Osuchowie... to już nie to samo, stary był klimatyczny (ponoć zbudowany w latach 70. przez wojsko), jest to trochę most donikąd, bo tam tylko łąki i las. A tak wyglądał stary most (ten drugi, bo pierwszy w Górach)





W oddali widać już kościół w Przybyszewie



Przybyszew





Nagrobek generała Madalińskiego, który tu spoczywa




Mijamy zjazd na Białobrzegi i zahaczamy jeszcze o Promną





Taki pomnik na jego tyłach, pomnik wygląda na stary, tablica nowa (jej powiększenie po kliknięciu w zdjęcie)




Kapliczka po drodze.



Wracamy i jedziemy na drugą stronę Pilicy, czyli Zapilicze - teren na południe od rzeki (między Pilicą, a Radomką), przekazany w XIVw. przez Kazimierza Wielkiego, księciu mazowieckiemu Siemowitowi III (i od tej pory część Mazowsza). Przedpilicze, to oczywiście mój wymysł :-)

Jedziemy dawną drogą krajową do Białobrzegów, niby teraz jest S7 która omija miasto, ale tutaj też jest duży ruch. Początkowo jedzie się w porządku, bo są szerokie pasy serwisowe, ale potem znikają, zaczynają się zakręty, most i tak wjeżdzamy do miasta.




Tam stopik przy kociele - zaprojektowany w międzywojniu przez Stefana Szyllera, budowany w latach 1932-39, 53-58.





Na zdobieniach można min. znaleźć syrenki... to pewnie stąd, że syrenka jest w herbie Białobrzegów.



Na terenie kościelnym, nieoczekiwanie z boku stoi brama... podejrzewam że prowadziła do dawnego kościoła, którego już nie ma - modrzewiowy przeniesiono dopiero w1956 do Bardzic, więc pewnie tutaj sobie stał obok nowego, budującego się, a teraz tylko ta brama tak dziwnie z boku się ostała.





DDR-ka, do przejazdu przez Białobrzegi nawet przydatna, no ale oczywiście kostkowa, sporawe uskoki przy przejazdach, do tego raz po jednej, a raz po drugiej stronie... standard małych miast. Zresztą końcówkę trzeba było olać mimo zakazu jazdy rowerem, bo ruch już tutaj mniejszy, a uniknie się dwukrotnego przekraczania szosy na krótkim odcinku



Zaraz też powracają pasy awaryjne dawnej krajówki, przeznakowane na pasy rowerowe... to akurat dobry pomysł, bo zresztą i tak w ten sposób są użytkowane. Tyle że im dalej od miasta tym gorzej się tym jedzie, bo zalegający piach, łaty, dziury, a ruch coraz mniejszy. Tak więc na koniec i tak  jechaliśmy normalnym pasem.



Po drodze krzyż, który według tradycji został postawiony dla upamiętnienia Powstania Styczniowego (o nim i o mogile przeczytać można tutaj)



A oto i mogiła powstańców styczniowych (ponoć dwóch) kawałek dalej na południe.





A ten krzyż... mam wrażenie że to jeden z krzyży postawionych przez Jana Bidzińskiego z Kałkowa (tudzież spod Kałkowa), pewnego dosyć ekscentrycznego pana, który taką sobie misję wymyslił. Jest ich bardzo dużo przy drogach w świętokrzyskim, jak i sąsiednich regionach, ale można je spotkac i w innych rejonach Polski. a pan rozwozi je ponoć rowerem. Zwykle to są dwa takie stojące obok siebie krzyże, czasem między nimi kapliczka skrzynkowa też na takim drągu.  ( link do artykułu)



Kładka z zawijasami - z każdej strony jest 5 zakrętów do pokonania (z jednej strony 2 po 180 stopni i 3 po 90, a z drugiej strony proporcje odwrotne). Pokonanie jej trochę trwa, nie wiem czy nie szybciej byłoby objechać drogą naokoło i przez wiadukt.




Ale wtedy nie trafilibyśmy an opuszczony plac zabaw.



Jest tu nawet regulamin.



A to wszystko obok opuszczonej knajpy i motelu (wraz z budową ekspresówki i braku zjazdu z niej do przybytku, stracił on razję bytu).






Dalej jedziemy szlakiem flaszkowym... szlak należy pokonywać tak, jak to jest pokazane na schemacie (najlepiej z butelką miejscowego beaujolais jabol)



A teraz uwaga. Na trzy czteeery przechylamy!



Czy jest miód?



Dojeżdżamy do Stromca - na początek kapliczka i pomnik mieszkańców pomordowanych w czasie II wojny





Kolejna kapliczka i Nepomuk w szklanej trumience




I kościół - tu miałem namierzone pociski - co najmniej trzy. Na miejscu okazało się że są cztery. Według informacji ze strony parafii, kościół ucierpiał w styczniu 1945, gdy Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę z pobliskiego Przyczółka Magnuszewskiego. Niemcy ponoć mieli przygotowane umocnienia w rejonie wsi, a na wieży punkt obserwacyjny.





Na II wojnę wskazywałby też jeden z pocisków, o zakończeniu w kształcie ściętego stożka (na temacie zbytnio się nie znam, dlatego moge się mylić, ale w czasie I wojny chyba takich nie stosowano).



Poza tym jest łuska



I kolejny pocisk, ale patrząc z boku mamy w zasadzie pewność że to tylko skorupa.




I ostatni, taki klasyczny walec - oglądając go nie da się stwierdzić ani z której wojny pochodzi, ani czy to tylko skorupa, czy może cały pocisk.



Tabliczka upamiętniająca "bohatera świata" , a kogo? A kliknijcie w zdjęcie to zobaczycie powiększenie tabliczki. (ponoć jego rodzice stąd pochodzili).



Napisy i różne ślady na murach, to nie tylko domena gotyckich kościołów... na tym neogotyckim też można trochę znaleźć. Te staranne inicjały są zapewne nieco starsze, nowsze poznajemy po wulgaryzmach. A te rysy, to w starszym kościele by pewnie wiązano z ostrzeniem mieczy, czy szabel przed wyprawą na Grunwald, Wiedeń, czy inną wiktorię.




Najbardziej zagadkowe są dołki - ogniowe? pokutne? W neogotyckim kościele?? I to świeżutkie, z pewnością z XXI wieku??? Eee???




Droga też niezła, a jest to droga krajowa. Najlepszy jest widok jak jedzie tędy traktor, a za nim sznur samochodów, w tym TIRów.



Jeszcze myk na cmentarz - kaplica cmentarna



Mogiła Powstańców Styczniowych - ten i kilka innych nagrobków zostały odnowione w ostatnich latach ( info), wcześniej wyglądał o tak.



A obok nagrobek  podleśnego lasów rządowych.






I jeszcze kilka... więcej oczywiście w albumie






W Stromcu już wiemy ile mamy czasu, więc rezygnujemy z dalszej drogi do Grabowa i jedziemy do najbliższej stacji, znaczy Dobieszyna. Po zakupie biletów, mamy jeszcze pół godziny do pociągu, więc jedziemy jeszcze obejrzeć dwie mogiły w lesie w rejonie Matyldzina.

Jedna to mogiła żołnierzy Armii Prusy, którzy 12 września toczyli tutaj walki będąc w odwrocie kierując się do Wisły, by przeprawić się na druga stronę ( tutaj artykuł o tych walkach)





Druga mogiła, to ponoć mogiła polskiego żołnierza, który po 12 września ukrywał się w Matyldzinie przebrany w ubranie cywilne, jednak został zidentyfikowany jako żołnierz przez napotkanego Niemca i zastrzelony (informacja z wyżej linkowanego artykułu, tam też nieco więcej szczegółów).



Wracamy na stację w Dobieszynie, mamy jeszcze kilka minut do pociągu. Mimo że PKP ostatnio podostawiało nowe stojaki rowerowe, mimo że są jeszcze stare wyrwikółka, to i tak brakuje miejsc na przypięcie rowerów... toteż rowerzyści przypominają gdzie się da, np. do kozła na końcu bocznicy.




Tutaj linia na Radom ma tylko jeden tor, tylko na stacji w peronach rozdziela się na trzy tory. Najpierw wjechał pociąg z Warszawy i czekał aż przyjedzie ten z Radomia. Powrót standardowy bez przygód, z przesiadką na Zachodniej... tyle że w Żyrardowie kropił deszcz.


Kategoria >100, mazowieckie


  • dystans 119.88 km
  • 19.40 km terenu
  • czas 07:13
  • średnio 16.61 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Doo-pół-koła Kampinosu

Sobota, 3 czerwca 2017 · dodano: 06.06.2017 | Komentarze 3

Mimo że słońce ostro świeciło, to zimny wiatr sprawiał że nie było zbyt gorąco i całkiem przyjemnie się jechało. Toteż pojechaliśmy dziś...

...w akacje



Znowu jakieś dzieciaki kredą porysowały niebo



Zasadniczo dziś nie było w planach poszukiwania nowych pocisków, ale przejeżdżając przez Pawłowice, rzuciliśmy okiem na te wmurowane w kościół (liczyłem je dwa miesiące temu z hakiem - ten wpis)



Kampinoskie bagna i mokradła... wylęgarnia komarów. Ponieważ sezon komarowy już sie zaczął, a w Kampinosie komarów jest zwykle dużo więcej niż gdzie indziej, to nie wbijamy się za bardzo w las, tylko przecinamy puszczę w poprzek i potem objeżdżamy od zachodu.





Sprawdzamy czy Sosna Powstańców Styczniowych jeszcze stoi




Mały postój na ławeczce z daszkiem... do lavinki podlatuje jakiś bąk, która próbuje go słownie skłonić do oddalenia się:
- Naturo, idź sobie.

Potem okazuje się że siedzimy pod gniazdem os... chwilę się zastanawiamy że może jest puste, ale pochwili gniazdo zaczyna się trząść i wychodzi osa.



Kanał Łasica



I podwodny las




Kościół w Górkach...



Niestety po pożarze w 1999 został odbudowany murowany, a szkoda bo drewniany dużo ładniej wyglądał.

W ogóle to był trzeci pożar kościoła w Górkach. Pierwsze dwa wybudowano w latach 70. ale bez zgody władzy ludowej i oba zostały podpalone. Ostatecznie udało się uzyskać zgodę, ale po tym jak mieszkańcy grozili że podpalą las (wg innego źródła, po mnożących się w okolicy pożarach lasów). I to był ten z fotki z gablotki (poniżej), którego kształt ma obecny murowany.



Okoliczne łąki



Sosna, kiedyś żywicowana



Symboliczna mogiła partyzantów poległych w potyczce w 1944 (po wojnie ekshumowani na cmentarz w Wierszach) - powiększenie tabliczki




Las do d...



Piaski Królewskie i końcówka kolejki sochaczewskiej (choć kursy turystyczne są obecnie tylko do Wilczy Tułowskich). Kiedyś była tu stacja przeładunkowa między kampinoska kolejką leśną (powstała w latach 1916-17 i służyła do eksploatacji lasów, miała rozstaw szyn 600m), a kolejką sochaczewską (powstała w latach 20. i miała rozstaw 750mm).



Secymin Nowy - dawny zbór ewangelicki, wybudowany w 1923 (po II wojnie pełnił funkcję kościoła katolickiego). Więcej informacji o śladach osadnictwa olęderskiego w Secyminie Nowym na tej stronie.



Kamień węgielny





Na początku lat 90. wybudowany został nowy kościół (obecnie Sanktuarium Matki Boskiej Radosnej Opiekunki Przyrody), chyba z grubsza kształtem i drewnianą wieżyczką miał przypominać zbór, patrząc z daleka i zza drzew można się nawet pomylić... ale z bliska już nie, jest większy i murowany.



Jedziemy za wał nad Wisłę.



Tu był prom Secymin - Wychódźć. Na blogu pocztówkowym już kiedyś były pocztówki zarówno z Secymina (link), jak i z drugiej strony, czyli z Wychoódźca (link)



Idziemy na wiślaną łachę, zrobić sobie postój.





Pojechałem na plażę
I teraz się zmażę

Łodiridi bum cyk cyk
Płaty skóry zejdą w mig



Zahaczyliśmy jeszcze cmentarz olęderski w Secyminie... już kiedyś tu byłem z podobnym skutkiem, kiedyś musimy tu dotrzeć wczesną wiosną, bo ponoć nawet jest tu zachowanych trochę nagrobków.



Natomiast cmentarz w Piaskach Duchownych jest wykoszony (przynajmniej częściowo) - powiększenie tablicy, oraz nagrobka ze zdjęć poniżej.





Placyk z wiatką w Kromnowie... poza tym tablica z wyblakłymi już zdjęciami, drewniana kapliczka, kopiec z głazem i tabliczką, studnia z żurawiem (ale mogli ten beton obmurować kamieniami, lub obić deskami, bo teraz jest taka sobie), parking i sławojka.




Swoją drogą, jest odznaka PTTK "szlakiem kopców", ale w wykazie tego kopczyka jeszcze nie ma - regulamin i wykaz.




Kwietne łąki przed wałem przeciwpowodziowym.



A na łące - margerytki, firletka poszarpana, dzwonki i inne...






Kolejny cmentarz olęderski, tym razem w Śladowie (tablica)



Tutaj zachowało się więcej nagrobków, także z czytelnymi inskrypcjami oto dwa z nich (powiększenie pierwszego)




A ten SCHWIĘTY SPOKÓJ upewnił mnie kiedyś że tu byłem wcześniej. Otóż parę lat temu, jeździłem po okolicznych cmentarzach olęderskich i gdy trafiłem tutaj, nie poznałem że kiedyś to miejsce już odwiedziłem... to znaczy nie poznałbym, gdyby nie ta tabliczka.



Kanał Kromnowski



Krzyż i kapliczka w Górkach (ale tych drugich, nie tych co były w południe)



Kapliczka upamiętnia wydarzenia z wrześniea 1939





I kolejna kapliczka na skraju Tułowickiego Borku



Dawny cmentarz w Janowie... założony przez sołtysa Janowa - Lucjana Kacprzaka, który na swoim polu (a potem też na polu od sąsiada) po bitwie nad Bzurą chował poległych żołnierzy. W 1952 cmentarz został zlikwidowany, a szczątki przeniesiono na cmentarz wojenny w Trojanowie (ob. część Sochaczewa), oraz na Powązki. Tyle że ekshumacje przeprowadzono pospiesznie i niestarannie, a na terenie przeznaczonym potem na działki budowlane trafiano potem na kości żołnierskie... szczątki gromadził Lucjan Kacprzak i w 1985 złożono je w mogile na pobliskim cmentarzu w Brochowie. Natomiast na dawnym cmentarzu w Janowie, w 1990 roku został odsłonięty pomnik Tutaj artykuł na ten temat

I tutaj kilka rozbieżności - na tabliczkach jest wzmianka o 1552 pochowanych żołnierzach, a w powyższym artykule jest wzmianka, że w czasie ekshumacji "wykopano 2144 czaszki"



A tak na marginesie, ten kopiec jest na liście do odznaki PTTK Szlakiem Kopców.




Tabliczka... starą, nieczytelną wymieniono na nową, le treść pozostała stara i nie ma na przykład wzmianki że część szczątków trafiło na cmentarz w Brochowie.



Przejeżdżamy obok kościoła w Brochowie, miałem ochotę policzyć pociski w murach i bruku, oraz zmierzyć miarką kaliber tych w zasięgu ręki... ale akurat zaczynała się msza, więc sobie odpuściliśmy (tutaj są zdjęcia kościoła, pocisków itp.). Jest na tyle blisko, że się uzupełni następnym razem.

Na koniec kolejka sochaczewska w kierunku Sochaczewa.


Kategoria >100, mazowieckie


  • dystans 146.31 km
  • 2.70 km terenu
  • czas 07:07
  • średnio 20.56 km/h
  • rekord 38.00 km/h
  • temperatura 30.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Szukając pocisków w oparach bzu

Sobota, 20 maja 2017 · dodano: 23.05.2017 | Komentarze 9

Dzień zapowiadał się upalny... postanowiłem więc rypnąć z wiatrem, który rano był średnio silny, południowo-wschodni. Potem wiatr miał słabnąć, kręcić, ale prognozy tuż przed wyjściem z domu sugerowały że w trakcie kręcenia będzie w miarę korzystny. Ostatecznie po kręceniu i pewnym przeszkadzaniu, ustalił się północno-zachodni (czyli korzystny na powrót) i dosyć silny.

Trasa wybrana tak, by zahaczyć o kilka kościołów, z czego w dwóch miałem namierzone pociski (po przeglądzie zdjęć własnych i dostępnych w internecie), ale liczyłem na to że w pozostałych może też coś się znajdzie, tylko jest w miejscu nie objętym zdjęciami.

Chłodzenie:
- termos kawy mrożonej (1l)
- butelka zamrożonej wody (1,5l)
- butelka zimnej wody z lodówki (1,5l)*
- bidon z wodą z lodówki (0,7l)

*) - Ponieważ czasem woda z zamrażalnika za wolno się topi i może zabraknąć jej w stanie płynnym, to zabrałem drugą butelkę niezamrożoną do dolewania... trzeba było jednak dwie zamrożone, bo lód dosyć szybko się stopił, albo za krótko była w zamrażalniku i za słabo zmrożona, albo było tak gorąco (albo jedno i drugie).

Kościół Szlachecki (na pierwszym planie Bzura), kościół oglądany nie raz, więc mała szansa że tam coś jest, ale w jakimś zakamarku mogło się coś schować przed ciekawskim wzrokiem. Ale sprawdziłem że nic nie ma.



W zasadzie miałem zrobić pierwszy postój pod kościołem, ale że był sprzątany i ludzie się kręcili po dziedzińcu, to pojechałem kilka kilometrów dalej by odsapnąć przy cmentarzu z I wojny w Złotej.



A ta kapliczka już co najmniej dwa razy była na blogu.



Jeziorko - a ta kapliczka raz.





Kocierzew Południowy i kolejny kościół. Oczywiście nie zatrzymywałem się przy każdym ciekawym miejscu na trasie, na przykład tutaj nie odwiedzałem kwatery z 1939, którą kilka razy już oglądałem.




I jeszcze pomnik przed szkołą.




Kolejny kościół - Kiernozia.




Tradycyjnie odwiedziłem Panią Walewską, obecnie są nowe tabliczki, mniej klimatyczne w porównaniu z poprzednimi (można je obejrzeć we wpisie na blogu pocztówkowym), nie ma też portretó Marii Walewskiej i Napoleona Bonaparte, które tu wisiały.




W Kiernozi podjechałem jeszcze na kirkut, z którego w zasadzie nic nie zostało, jest tu tylko pomnik Żydów pomordowanych w czasie Ii wojny. Tutaj kolejny postój, korzystam z cienia.




Dzik na rynku w Kiernozi - dzik jest też w herbie Kiernozi.



Zajrzałem na cmentarz z I wojny




A na cmentarzu parafialnym trafiłem na mogiłę, czy też pomnik powstańców styczniowych.




Jeden z grobów na cmentarzu (epitafium - powiększenie)




Osmolin i kolejny kościół



Epitafia obok wejścia (powiększenie - epitafium 1, epitafium 2)



Po drodze ominąłem kilka kwater/cmentarzy z 1939, raz że już je wcześniej co najmniej raz odwiedzałem, a dwa że och zdjęcia już są w bazie cmentarzy na Olsztyńskiej Stronie Rowerowej. Jednak jak niecałe trzy lata temu przejeżdżaliśmy przez Osmolin, Sanniki, Słubice (śladem serii skrzynek poświęconych bitwie nad Bzurą - link do relacji), to w te miejscowości odwiedziliśmy szarówką, albo wręcz nocą... a pech chciał, że prawie wszystkie odwiedzone przez nas wtedy cmentarze były już na OSR, brakowało właśnie z tych miejscowości, gdzie było już zbyt ciemno na robienie zdjęć. No to dziś uzupełniałem, choć warunki też nie były idealne (ostre słońce i silny światłocień).

Oto mogiła zbiorowa na cmentarzu w Osmolinie



No, zaczyna się sezon wielkich wałków



Krzyż choleryczny po drodze



Kościół w Sannikach






Kaplica pogrzebowa za kościołem, a ze dwa metry muru obok niej zabezpieczone przed przechodzeniem tłuczonym szkłem... żeby nieboszczycy nie zwiali?




Miejscowa śmieszka rowerowa



Mogiła z 1939 na miejscowym cmentarzu



I jeszcze taki nagrobek mi wpadł w oko




Na koniec udałem się parku pałacowego (plan parku). W pałacu bawił swego czasu niejaki Fryderyk Chopin, co upamiętnia tablica i dwa pomniki... ten drugi upamiętnia znajomość z pewną guwernantką, według plotek Fryderyk ją uwiódł i nawet miał z nią dziecko.







W miejscu gdzie stał dwór, prowadzone były akurat wykopaliska.




Kamień na którym według legendy miał odpoczywać Jagiełło w drodze na Grunwald.  O ile jest to podawane w wątpliwość, o tyle nie ma wątpliwości, że ja tu dzisiaj odpoczywałem, choć nie na kamieniu, a na jednej z ustronnych ławek. Jako że były to najgorętsze godziny dnia, a miejsce ku temu nastrajało, postój był dosyć długi i z kawą mrożoną z termosu.



Pałac w Słubicach



I kościół tamże




Zniczomat na cmentarzu



Dwie mogiły z 1939





I jeszcze kilka innych grobów (2 i 3 zdjęcie - powiększenie po kliknięciu w fotkę).







Ktoś może potrzebuje krzyża z second handu?



Kościół w Iłowie i wreszcie jakieś pociski - miałem namierzony jeden praktycznie pewny ( w ścianie bocznej) i dwa podejrzane obiekty w fasadzie do sprawdzenia, które na miejscu też się okazały pociskami. Te dwa były mniejszego kalibru, a ten w ścianie bocznej większego.





Na dziedzińcu kościoła pomnik upamiętniający generała Franciszka Włada i pierwotne miejsce jego pochówku. W kjościele jest też jego portret i jeszcze jedna tablica.





Obok tablica upamiętniająca oficera wojsk węgierskich i powstańca



Brzozów Stary - cechą charakterystyczną tego kościoła są wielkie, kamienne przypory na rogach kościoła. Hmm, jeszcze gdzieś podobnie widziałem.




Wyjeżdżając trafiam jeszcze na pomnik upamiętniający niezbyt fortunny zrzut Cichociemnych (tablica informacyjna 1, tablica 2) - zrzut nastąpił pomyłkowo poza Generalną Gubernią i niedługo po zrzucie dwóch z nich zginęło w Brzozowie podczas strzelaniny z Niemcami z posterunku straży granicznej.



Giżyce





Już myślałem, że poza dwoma namierzonymi kościołami nie znajdę dodatkowych pocisków - bo zostało mi na trasie Rybno (namierzone pociski), Kozłów Biskupi (wielokrotnie oglądany i prawie na pewno bez pocisków), oraz właśnie Giżyce... gdzie z tyłu, wysoko wypatrzyłem jeden pocisk.




Pałac w Giżycach



Plantacja dmuchawców



No i wspomniane Rybno - miałem namierzony ten w tympanonie nad wejściem, dowcip polega na tym że  z dziedzińca kościoła jest niewidoczny, zasłonięty przez gzyms, da się go zauważyć dopiero oglądając lub robiąc zdjęcia zza muru kościelnego. Na miejscu wypatrzyłem jeszcze jeden w dzwonnicy (ten był większego kalibru) - obecność tego drugiego potwierdza że ten pierwszy to rzeczywiście pocisk (bo jest tak wmurowany, że można mieć wątpliwości)





A z tyłu przypory podobne do tych z Brzozowa



Pomnik  - o takich tablicach jak ta na pomniku, robiłem kiedyś wpis na blogu pocztówkowym.




Kościół w Kozłowie Biskupim, tyle razy go oglądaliśmy, że zdziwiłbym się gdyby był tu jakiś pocisk (i faktycznie nie było).




Za to są napisy na cegłach, dołki... to w tym kościele jako pierwszym oglądałem te tajemnicze dłoki.






ciana nieco postrzelana.



Cmentarz z I wojny pod Kozłowem, który miał być niby ekshumowany, ale podczas badań archeologicznych okazało się że nie (wpis z zeszłorocznego oglądania wykopanych płyt)




Przejeżdżając przez Babskie Budy, zatrzymałem się przy kapliczce z wazonami ze skorup pocisków... ją już mam obejrzaną i obfoconą, ale na zakończenie dzisiejszej wycieczki była w sam raz.




Podsumowując - wyszło 150% normy, miałem namierzone 2 kościoły z pociskami i 4 pociski (dwa prawie pewne i 2 prawdopodobne), a znalazłem 6 pocisków w 3 kościołach.