teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 113152.15 km z czego 16387.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.97 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

mazowieckie

Dystans całkowity:36996.27 km (w terenie 6288.62 km; 17.00%)
Czas w ruchu:2151:17
Średnia prędkość:17.20 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:66.54 km i 3h 52m
Więcej statystyk
  • dystans 133.41 km
  • 11.00 km terenu
  • czas 07:14
  • średnio 18.44 km/h
  • rekord 35.60 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Cyklogrobbing oficjalnie już wiosenny

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 25

Jak pod Teresinem jechałem śmieszką rowerową, to w pobliżu tego znaku jakiś koleś wymusił na mnie pierwszeństwo... no przecież miał zielone i ma pierwszeństwo jak skręca, czyli syndrom zielonej strzałki. A poza tym nie po to kupił samochód żeby przepuszczać pieszych i rowerzystów.



Dalej chałupka, której ostatnio nie zeksplorowaliśmy, a okazała się bardzo ciekawa, bo co najmniej dwupoziomowa na skarpie utraty i można się było w środku zgubić.



No i wreszcie cyklogrobbing, mogiłą pierwszowojenna na skarpie Bzury pod Brochowem.



Bzzz bzzz



Tradycyjne wypalanie traw :-/



Brochów



A czego tam nie ma przy tym kościele - tyle żelastwa i kamoli wszelakich wmurowanych w mury, tudzież umieszczonych na terenie - repery, pociski wszelakich kalibrów, bomby, strzemiona, gąsienice, orzełki, Poznań (armia taka), kotwice, a kamole od Jagiełły przez konfederatów barskich po Żeromskiego ;-P






Po drodze jeszcze Szopen w gablotce



A po drugiej stronie Bzury kapliczka z wakatem dla świątka




No to myk na drugą stronę Wisły



A na moście, jak robiłem zdjęcia, zaczepił mnie jakiś lokalny rowerzysta i opowiadał że w czasie budowy, zanim jeszcze barierkę zamontowali, to jakiś koleś się zagapił, spadł do wody i zginął... chciał mi pokazać tabliczkę go upamiętniającą, ale okazało się że to tabliczka budowy mostu. Krzyż jest i owszem, ale po drugiej stronie drogi.



W Wyszogrodzie odwiedziłem namierzony poprzedni cmentarz ewangelicki




A poniższy nagrobek jest o tyle ciekawy, że w środkowej części inskrypcja jest po niemiecku, a w dolnej po rosyjsku... może to było mieszane małżeństwo?





Kirkut... pomnik z 1989 (chyba, w każdym razie tabliczki z tego roku), na których jest o hitlerowcach którzy zniszczyli cmentarz. A co powiedzieć o złomiarzach którzy ukradli łańcuchy otaczające pomnik, a także bramę i furtkę wejściową? (słupy bramne wyglądały na nowe, oraz były w nich resztki zawiasów) Oraz o śmieciach rzucanych na cmentarz i zostawianych tu flaszkach z popijawy?




A tymczasem nad Wisłą zwalone drzewo z niespodzianką



Próbuję się przebić na wschód dróżkami nad Wisłą, co częściowo się udaje... od Wyszogrodu jest ok, potem znajduję ścieżkę z kładką przez jar, dalej gruntówa gorsza ale jest. Kolejnego jaru nie da się już pokonać, muszę zjechać na koszmarną DK 62. Koszmarną bo wąską - dwa TIRy ledwie się mijają, asfaltowego pobocza nie ma (choć mogłoby być, wysypali je niestety żwirem), ruch niestety duży... TIRowców z Zachodu poznaje się po tym, że czekają z wyprzedzeniem aż samochody z naprzeciwka przejadą, po czym mijają mnie zjeżdżając całkowicie na drugi pas. Nasi różnie, ale ogólnie nie jest źle. Najgorsi są ci ze Wschodu, Litwini mijają mnie o włos i jeszcze czasem obtrąbią. Ogólnie lepiej tę drogę omijać, problem w tym, że jak chce jechać wzdłuż północnej strony Wisły, to często nie bardzo jest jak (a już asfaltem to w ogóle).

A przy wspomnianej kładce.




Docieram do celu, mianowicie do dwóch cmentarzy na skarpie Wisły, które wypatrzyłem na starych mapach.



Zachodni jest w kształcie... grodziska. Kopiec otoczony fosą, a na szczycie jest jeszcze jedna fosa. W Wałach jest przerwa od północy - wejście.





Drugi to już klasyczny prostokąt, jest nawet jeden nagrobek (niestety napisami do ziemi), oraz kilka kamieni.... może któryś też skrywa pod ziemią nagrobkowe napisy.




Na skarpie są też ślady okopów



Czerwińsk sobie odpuszczam, bo chcę mieć już jak najmniej do czynienia z 62-ką  no i robi się już późno, więc jadę prosto do domu.
Kategoria mazowieckie


  • dystans 64.91 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 03:37
  • średnio 17.95 km/h
  • rekord 34.40 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Aaaby wymyślić tytuł...

Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 10.03.2014 | Komentarze 6

Pogoda taka, że żal by było się gdzieś nie wypuścić... wyszła wycieczka z madonnami, które są u lavinki (link) więc ich tu nie wrzucam by się nie dublować.


Nawiedziliśmy ten sam urbexik, co ja sam wczoraj... tyle że wczoraj całości nie mogłem zwiedzić, bo w części imprezowała jakaś ekipa lokalsów.



Ponieważ jest astronomiczna zima, to lavinka zaliczyła jazdę po śniegu.

Kościół w Pawłowicach na skarpie doliny Utraty, ostatnia większa rozwałka na trasie, zresztą nie tylko my się tam wygrzewaliśmy na słońcu.


Jeszcze opuszczona chałupka w drodze powrotnej.




Kategoria mazowieckie


  • dystans 111.10 km
  • 11.00 km terenu
  • czas 06:02
  • średnio 18.41 km/h
  • rekord 34.60 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Wiosna śmierdzi!

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 14

Ano śmierdzi... na wsi wywożony jest obornik na pola i wali gnojówką.
A tymczasem w rowach pierwsze podbiały :-)

Cennik u pasamoników

Urbexik jakis popegieerowski, albo cuś,




Dwór w Strzyżewie.. obecnie jakieś centrum konferencyjne.

Przerwa na małą przekąskę i kawę... tylko że oblazły mnie biedronki, a jedna próbowała mi wyżłopać kawę!


Dwór w Tułowicach... i kapliczka... i pomnik po drogij stronie drogi.



Wilcze Tułowskie - obecnie ostatnia stacja kolejki sochaczewskiej... dalej się nie da.


Górki



A zapłotkiem chałupa... chwilowo ze zdjętą strzechą

Debile na quadach też już się obudzili i nie ma weekendu żeby takiego nie spotkać, albo gdzieś z daleka słychać. Ten na biedaquadzie, który mu co chwila gasł. Dodam, że tymczasem po wale jakaś babcia ostro popylała z kijkami NW po wale nad Kanałem Kromnowskim i Bzurą... no ale ten koleś pewnie by nie wytrzymał tempa i odpadł z wywieszonym jęzorem na pierwszym zakręcie.

Widoczki z wału



Gdzieś tam jest ujście Kanału Kromnowskiego do Bzury... no ale na koniec kanał przekształca się w jakiś meander, albo jakieś starorzecze, a i Bzura się rozdziela i diabli wiedzą gdzie co wpada i płynie, zwłaszcza że woda w kanale stała i w ogóle był w nim niski poziom i waliło szlamem jak przy stawie ze spuszczoną wodą. A może to bardziej z Bzury teraz woda do kanału wpadała? A z bliska trudno teraz zbadać ze względu na podmokłości.

A przyjechałem tutaj tropić kolejne ślady rowów przeciwczołgowych.



Na koniec okienko pewnego spichlerza z drogi powrotnej

Kategoria mazowieckie


  • dystans 101.36 km
  • 10.50 km terenu
  • czas 05:46
  • średnio 17.58 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Przystanek Łowicz

Niedziela, 2 marca 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 16

Poranek był mglisty, mokry, ale przynajmniej nie padało... wiał wiatr z SE, a więc w plecy, dlatego jechało się jak na skrzydłach, jedynie gdy miałem jeden krótki odcinek, gdzie musiałem wykręcić na E, poczułem że wiatr jest upierdliwy i dosyć zimny. ICM prognozował na dziś dwie górki wiatrowe, a pomiędzy nimi dołki... nie zupełnie bezwietrzne, ale jednak wiatr miał być nieco lżejszy. Miałem nadzieję że w drodze powrotnej trafię na taki właśnie dołek.

Zahaczyłem o cmentarz ewangelicki w Karolewie. Kiedy już tu byłem, ale wtedy był zakrzaczony i niełatwo było go znaleźć... po analizie napisów na nagrobkach, stwierdziłem że jest to cmentarz ewangelicki, ale z kilkoma nagrobkami z pierwszej wojny (okazało się, że słusznie). Ale potem zapomniałem gdzie natrafiłem na ten cmentarz i próbowałem go odnaleźć.. w Mistrzewicach miejscówka prawie pasowała, ale okazało się że to nie to. A tutaj jakoś ciągle nie było okazji podjechać, albo o tym zupełnie zapominałem. Dziś się udało, okazało się że cmentarz został ostatnio częściowo uporządkowany, nagrobki zebrane w jednym miejscu i ogrodzone.



Kapliczka po drodze



Dalej postanowiłem spróbować się przeprawić mostkiem na Bzurze, który znalazłem na mapach i satelicie. Zastanawiałem się czy jest przejazd i czy nie trzeba będzie się cofać do mostu drogowego... ale okazało się, że most jest, dojazd jest z obu stron i że wędkarze licznie tu zjeżdżają. Zakątek ładny, ale ze względu na obecność ludzi, zaśmiecony. A przejazd okazał się rozjeżdżony wertepiasto-błotnisty... jako klimatyczny skrócik niestety taki sobie.



No dobra, witamy w Łowiczu :-)


Podjechałem na cmentarz wojenny z 1939

A te wszystkie krzaki za nim to cmentarz prawosławny... na nim utknąłem na dłużej. Więcej zdjęć z niego w albumie, z dedykacją dla wariaga ;-)


Jadę na drugą stronę Bzury, aż tu nagle!


Park Błonie nad Bzurą

Pomnik... swoją drogą, przy pomniku są szeeerokie schody na wał, ale żadnej pochylni dla wózków nie zrobiono... no bo po co? Jak ktoś wlazł z wózkiem przy moście, to niech teraz sobie zapindala do jedynego wjazdu. Normalnie w dupach się  ludziom przewraca, chcieliby w kilku miejscach włazić i złazić z walu, myślą że to dla nich ten park zrobiliśmy.

Na wspomnianym wjeździe na wał wjeżdża szlak rowerowy i gdy dojeżdża się nim do szosy, jest kolejny zgrzyt... szlak biegnie dalej prosto wzdłuż Bzury, ale nie zrobiono nań jakiegokolwiek zjazdu... przez szosę się nie da, bo barierki, trzeba stromo w dół wałem, wyrąbaną na dziko ścieżką (ta wyrwa z prawej).

Mam też teorię odnośnie tego ślepego zakończenia, może tak jest specjalnie żeby utrudnić dostęp do ruin zamku? Bo z tymi ruinam toi jest niezły numer, sądząc z komentarzy, niewykluczone że to był lepszy przekręt (link) i lepiej o nich zapomnieć, a nie ułatwiać dojście.. Na terenie jakieś budy, jakieś budowle zrobione trochę po partyzancku, ogólnie dosyć słabo.


Wejście też jest w dosyć głupim miejscu zrobione  (to jest to po lewej)

Właściciel ustalił ceny z kosmosu (przypominam, że są to ruiny i może jakaś ekspozycja w nowowybudowanym budynku), chyba po to żeby nikt nieproszony mu się po terenie nie kręcił. No dobra, a o zamku poro informacji jest tutaj.

A teraz tytułowy Przystanek Łowicz (więcej zdjęć wrzucę wkrótce na blog pocztówkowy)

I inne łowickie klimaty





Takie coś na terenie zespołu szkół

A obok kościół klasztoru Dominikanów

Na ogrodzeniu JP... Jan Paweł II?

Nie! Józef Piłsudski ;-)

Kilka łowickich reperów itp.



Jeszcze trochę murali


A tymczasem od frontu


Udało mi się złapać jakiś uliczkowy kadr bez samochodów... ale mnie w Łowiczu na tych brukach wytrzęsło!



Upamiętnienie wizyty Kościuszki w Łowiczu


Stary Rynek jest cały zamieniony w parking :-/

Jeszcze poczta konna... czynna w wolne soboty


Pod basztę niestety nie dało się bezpośrednio podejść... bo plac zabaw na którego terenie się znajduje, jest zamknięty na cztery spusty i jedną kłódkę. Co z tego że w słoneczne dni jest teraz sporo dzieciaków na placach zabaw (a nawet w dni pochmurne, wietrzne i zimne pojedyncze się bawią)... jest zima i dzieci trzeba trzymać w domu, a nie po placach zabaw włóczyć.


Wyjeżdżając z Łowicza czuję klimat węzła kolejowego (stąd tory odchodzą w czterech kierunkach), przez lub pod torami przejeżdżam 4,5 raza (pół, bo ostatni przejazd był jeden, ale tory już się rozgałęziły)... na tym wiadukcie widać, że został zbudowany na linię dwutorową, mimo że obecnie jest jeden tor.



Szukam jeszcze cmentarza pod Arkadią, którego kiedy nie udało mi się zlokalizować... chyba dlatego że ten prześwit wziąłem za skraj lasu i zawróciłem. Okazuje się, że jest to mały, użytkowany do dziś cmentarzyk mariawicki, malowniczo położony w środku lasu. Ponoć najstarszy grób jest z 1916, ja znalazłem z lat 1920. (o cmentarzu).

Stopik przy kościele w Nieborowie

Tu też wmurowali po wojnie łuski pocisków (podobnie jak w kościół w Bolimowie).

Natomiast zastanawia mnie tabliczka na ogrodzeniu kościoła... co zostało sfinansowane?

A wracając chyba jednak  załapałem się na górkę wiatrową (w Bolimowie flagi na rnku powiewały jakby bardziej niż rano). W pewnym momencie łapy tak mi zmarzły, że musiałem wyjąć z sakw i założyć zimowe, genderowe rękawiczki.


  • dystans 70.85 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 03:41
  • średnio 19.24 km/h
  • rekord 36.20 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Rama rama

Wtorek, 18 lutego 2014 · dodano: 18.02.2014 | Komentarze 5

Lepiej późno niż, wcale, czyli dodałem relację z kolejnego dnia Longinady w Norwegii: Longinada 5: Przez góry nad fiord

Dzisiaj lavinka jechała do Brwinowa oddać ramę do malowania... to znaczy jechała na tej ramie... to znaczy nie na samej rami, bo jeszcze większość osprzętu miała niezdemontowane.

Zaczęliśmy od nawisów śnieżnych nad Pisią Tuczną. Tak sobie wyobraziłem krasnoludkowego alpinistę popylającego po tym nawisie... mam nadzieję, że się pod nim nie urwie, bo niechybnie by w tej Pisi utonął, mimo że poziom wody według łaty jest raczej niewysoki.


Przedwiośnie charakteryzuje się współwystępowaniem śniegów reliktowych i kałuż wielkoobszarowych.

m:O, nie ma liści to ładnie widać tę willę.
l: To ta w kształcie parowca?
m: Czego?
l: Ojej no, miałam na myśli parowóz!
Głodzisk, to i głodnemu chleb na myśli. lavinka myślała zapewne o rejsie po pojezierzu kałuż wielkoobszarowych, albo Pisią Tuczną aż do źródeł.

Skorzystaliśmy z tego, że w Milanówku powstała nowa skrzynka i ją znaleźliśmy. Jest ona w miejscu nieistniejącego przystanku WuKaDki Milanówek Graniczna, zlikwidowanego stosunkowo niedawno, bo w 1995. Dwa dalsze doprowadzające WKD do stacji PKP Milanówek, zostały zlikwidowane  w 1972. Zachował się tutaj słupek hektometrowy z trzeciego kilometra odnogi do Milanówka, a poza tym jest tu sympatyczny skrócik po trasie kolejki wciśnięty między domki.



Po drodze na skraju Podkowy Leśnej i Brwinowa, przed domem Iwaszkiewiczów lavinka znalazła skrzynkę którą ja już miałem, to obfociłem w międzyczasie co tam było wywieszone.


W Brwinowie postanowiłem wreszcie obfocić krzyż upamiętniający Powstanie Listopadowe, a który miałem obfocony fragmentarycznie... na miejscu wyjaśniło się dlaczego, po prostu zdjęcia całokształtu nie da się zrobić ze względu na samochody stojące wszędzie. Co prawda to nie jest parking tylko skwerek przed miejscem pamięci, ale co tam... sam trawnik w okolicy też obstawiony i rozjeżdżony, a parkin park&ride półpusty.


lavinka pożegnała się z rowerem na dwa (miejmy nadzieję, że niecałe) tygodnie i wróciła pieszo-pociągiem. A ja rowerem. Oto jeszcze resztki wiatraka w Karolinie.

P.S. na liczniku mam teraz tówniusieńkie 18 000 km... od ostatniego, mniej lub bardziej przypadkowego wyzerowania licznika (np. przy zmianie baterii).
Kategoria mazowieckie


  • dystans 39.78 km
  • 5.00 km terenu
  • czas 02:27
  • średnio 16.24 km/h
  • rekord 37.60 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wycieczka na eSeŁkę nr 1

Sobota, 15 lutego 2014 · dodano: 15.02.2014 | Komentarze 6

Pierwsza w tym roku :-)

Asfalty już powysychały, zszedł lód, śnieg, kałuże i błoto. Pociąliśmy główną w kierunku Skierniewic, a potem myk w bok do Studzieńca. Za poprawczakiem zaczęła się gruntówa... niestety gruntówy są w tech chwili mocno błotniste, a miejscami jeszcze lodośnieg zalega... a ze śniegu to tylko nędzne płaty się ostały.

Te 4 kilometry błota trochę nas zmęczyły i ufafluniły.

Byśmy sobie odpuścili gruntówę, ale jeśli chcieliśmy podjechać po jakąś skrzynkę, to trzeba było zjechać z asfaltu.




Grzybek dla wariaga :-)

Jesteśmy przy eSeŁce, to i pociągi jeżdżą.


Później się okazało, że w tej ruderce został mój kubek... a było to tak - jak się zbieraliśmy, lavinka ostawiła na stolik między słoiki mój kubek (zamiast na obrusik, albo do innych rzeczy piknikowych), ja go tam przegapiłem i... wiadomo. Wracać tym błotem nam się nie chciało. Podjadę jak błota nieco przyschną.


Wiadukt eSeŁki nad CeeMKą.

Zajrzałem do mojej skrzynki, okazało się że ktoś wrzucił tam całą garść medalików... zabrałem więc kilka, przydadzą się jako fanty do skrzynek kapliczkowych.

Wracając postanowiliśmy zajrzeć do ruin dworku we Wręczy porobić zdjęcia. Zawsze jak tamtędy przejeżdżamy, to jest już za ciemno, albo są już krzaki.



Spotkaliśmy tu pana Mariana

Kategoria mazowieckie


  • dystans 35.37 km
  • 1.70 km terenu
  • czas 02:39
  • średnio 13.35 km/h
  • rekord 33.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wypad bożociel... eee, znaczy trzechkrólowy

Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 11

Jakoś tak mi się święta pokićkały... nie wiem skąd mi się wzięło że dziś Boże Ciało, dopiero gdy przy wysiadaniu z pociągu mówiłem lavince, że chyba będziemy musieli dzisiaj omijać procesje, zwłaszcza w okolicach kościołów, pignęło mi że coś jest nie tak, że to nie ta pora roku. Może przez to że widziałem jakiś news o procesji Trzech Króli i jakoś tak...

Ale zaraz i tak przejeżdżaliśmy obok kościoła w momencie gdy kończyła się msza... trzeba było uważać żeby nie wpaść pod samochód właśnie zjeżdżający z chodnika, albo nie przejechać kierowcy i jego pasażerów zdążających na skuśkę do samochodu... bo wszyscy ruszyli ławą przez ulicę, co z tego że do przejścia dla pieszych jest kilkanaście metrów, nie po to parkował dokładnie naprzeciwko bramy by iść piechotą dodatkowe jakieś 30 metrów. Przez to zamieszanie przegapiłem uliczkę obok kościoła, w którą mieliśmy skręcić, ale nic to, pojechaliśmy nieco naokoło.

A na granicy Piastowa i Ursusa  trwa remont, a właściwie całkowita przebudowa wiaduktu kolejowo-kolejowego. Stare przęsło zdjęte i leży obok, nowe już na miejscu, tory na nasypie zdjęte, a i fragmentu nasypu zlikwidowany, ciekawe co tam kombinują.



Wjeżdżamy do Warszawy... znaczy do Ursusa.



Po drodze przegląd śmieszek rowerowych...jest lepiej, mianowicie wymieniają nawierzchnię kostkową na asfaltową (najwyższa pora), ale malutkimi fragmencikami i jest teraz mozaika asfalt/kostka/budowa. By się nie wygłupiali, zamknęli połowę, czy 1/3 śmieszki, zrobili raz-dwa... a tak remont będzie się ciągnął miesiącami, śmieszka będzie poszatkowana.




Na poniższej fotce widać jakimi fragmencikami to robią - lavinka jedzie po podsypce pod asfalt. No i oczywiście śmieszka jest tak zaprojektowana że obecność pieszych na niej iest notoryczna, na przykład omijających drzewo.



A tutaj taki slalomik... nie można było śmieszki puścić cały czas prosto?



Tam przynajmniej część pieszo rowerowa jest oddzielona od ulicy wąskim paskiem zieleni. Gdy zabrakło tego oddzielenia, chodnik zamienił się w dziki parking (następnym razem biorę do Ursusa karne kutasiki). Zresztą jest to norma też w innych częściach Ursusa (drugie foto to już nie Niedźwiadek, a Skorosze).




Dalej między parkingi została wciśnięta śmieszka... a chodnika brak, choć dałoby się obok wcisnąć (choć niezbyt szeroki). No cóż, z musu jest to ciąg pieszo-rowerowy, tyle że dosyć wąski.



Na koniec zakończenie śmieszki, jakiego jeszcze nie widziałem (znów Skorosze)



lavinka sprawdza, czy to zwężenie nie jest przejazdem do innego wymiaru, czy świata równoległego... ale nie.



Po drodze postój na zwiedzenie stacji Warszawa Niedźwiadek. Pociągi zaczną się tu zatrzymywać od jutra, ale już jest otwarta i dostępna. Uwagę zwraca zadaszony parking rowerowy przy wejściu (kilka stojaków jest też z drugiej strony torów). Z minusów wymienić trzeba brak pochylni dla rowerów i wózków... windy ciut przymałe (bez podnoszenia przedniego koa, wchodzi tylko jeden rower) i straaaasznieeee woooolneeee. Gdy lavinka wchodziła z rowerem do windy, ja ruszyłem do schodów i zniosłem swój, a potem się naczekałem na dole aż winda dotrze. W tym czasie zdążyłbym wnieść rower na peron, a może i wrócić pod windę ;-) Jak po przyjeździe pociągu będzie kilka rowerów, wózków itp. w kolejce, to nie ma co czekać, tylko znosić po schodach.



Niestety podpory na peronie są żółte, psuje to efekt wizualny, gdyby je także zrobić na szaro byłaby to naprawdę ładna stacja. Więcej zdjęć ze stacji u lavinki na blogu (link).



Po drodze cały czas trochę skrzynkujemy





W jednej ze skrzynek znajdujemy karty z superbohaterami i dobieramy dwie dla naszego teamu.



Tunel przy stacji Ursus (po prostu Ursus, bez żadnego epitetu) jest w remoncie, ulica i przejście dla pieszych zamknięte, a mieszkańcy Ursusa myk myk między rusztowaniami.



Trochę się kręcimy po Ursusie





A potem przez Opacz myk do fortu Włochy







A na cmentarzu okalającym fort, lavinka zauważyła tradytor



Przejechaliśmy większość Nowolazurowej, korzystając z biegnącej przy niej Nowo-drogi rowerowej... bardzo przyjemnie i szybko się jechało. W odróżnieniu od śmieszek w Ursusie, to była sama przyjemność... zwłaszcza że Nowolazurowa jeszcze nie dociągnięta do Połczyńskiej, a w dodatku święto, więc ruch znikomy i nie było hałasu towarzyszącego tego typu trasom.




Trochę jeszcze pokręciliśmy się po Nowych Włochach (min. przy granicy z Ursusem), a potem w pociąg i do domu.



Kategoria mazowieckie


  • dystans 58.58 km
  • 4.20 km terenu
  • czas 04:10
  • średnio 14.06 km/h
  • rekord 33.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Warszawskie zderzenie z Muzą

Sobota, 4 stycznia 2014 · dodano: 05.01.2014 | Komentarze 13

Do stolycy myk pociągiem
Żeby nabić statystyki
Sześćdziesiąt kilometrów rowerem
A skrzynki nie tylko mikro i magnetyki

W logbookach błędnie i często od czapy
Nie raz i nie dwa wpisaliśmy daty

I choć to śrokek miasta
Wkoło wszystko się buduje
lavinkę z meteorem jak zwykle
GiePSna dzień dobry  w krzaki kieruje

Skrzynka ze swej kryjówki wyjść nie chciała
I pewnie dlatego pogięte wieczko miała



Rondo Tybetu znane z roweru
Murali trochę jakby przybyło
Od czasu wizyt u poprzednich skrzynek
Trochę zdjęć i wpis, a więc było miło






Rzeźby na Kasprzaka macam
Od lat czterech właśnie
A znalazłem tu skrzynek
Chyba z jedenaście

Trzy skrzynki w jednej rzeźbie
A rzeźb osiem obmacanych
Lecz podpowiem - jest jeszcze trochę
Rzeźb nieokeszowanych




Przez park plątaniną ścieżek
By tutaj wymierzyć głaz narzucony
(Lecz się w nim nie kąpać)
Plus pytań kilka, nim EarthCache zaliczony




Murale lubimy
Także te zaangażowane
Jak tu jeździliśmy, to go nie było
I skrzynki tu skitranej



Ringstandy vel Tobruki znamy i lubimy
Ten Nespoon koronką swoją ozdobiła
Lecz jak zwykle takie miejsca
Zaśmieca ekipa co tu piła :-(





Długo by wymieniać skrzyneczki tej plusy
Drewno i stal w jedność scalone
Wiadukty i tory z tramwajami w biegu
Lecz trudność zadań-terenu chyba zamienione

Skrzynka jedna z większych dzisiaj
Chwila wahania, a potem gwiazdka leci
Przesądził logbook jak na torcie wisienka
Uważajcie na skarpie moje drogie dzieci!




A obok RODy przedwojenne
I babcia co z tramwaju przywędrowała
Mówiła że to żona Piłsudskiego teren kupiła
I ludziom na ogrodki podarowała




Po forcie  Bema nieraz już przemykaliśmy
O ponownej wizycie dziś zdecydowała
Skrzynka, armata widoczna z satelity
I w graffiti nowym niejedna sala

W aparaty uzbrojeni ruszyliśmy do boju
Grafffiti w sąsiednim obiekcie schowane
Armata na północy, a jako bonus jeszcze
Wartowników wpisy w murze wydrapane








lavinka serwis Najeźdźców z Kosmosu robiła
W drodze na Most Północny inna skrzynka się trafiła
Ja skrzynki tej wielkości, jako mikro rejestruję
Co założycielom także tutaj sugeruję





Skrzynka mostowa podjęta lecz facet się pojawił
Więc odłożenie wiąże się z problemami
Na krok się nie ruszy, bo spacery męczą
Pies biega wokół, on jak słup stoi pod nami

Skrzynkę na spacer do innej dzielnicy
Przez Wisłę przez most w sakwie zabraliśmy
Atrybut "mobilna" zyskała na chwilę
Potem bez świadków już odłożyliśmy







Dalej lat temu trzy albo cztery
Jako młody keszer skrzynki szukałem
Raz czy dwa sam już nie pamiętam
Znaleźć nie znalazłem i się poddałem

Skos pierwszy? Raczej drugi albo trzeci
Tak mi przynajmniej wyszło kiedy liczyłem
GiePS trza było odpalić i wskazał gdzie trzeba
Nim odjechaliśmy, worek wymieniłem

Daty do innej skrzynki w półmroku ledwie widać
A potem, gdy lavinka Smerfny Las sewisowała
Na kartce obliczenia szybko dokonałem
Potem lav jako lokals ponawigowała

Po nocy szukaliśmy finału niemało
Lecz w końcu pojemnik znaleźć się udało



Jedziemy pod lasem - O to niedaleko
Lecz nim się zatrzymaliśmy żeby GiePSa włączyć
Zobaczyłem z boku podejrzany pieniek
I tak sprawę znalezienia, wnet udało się skończyć

A skrzynka Kaczej Wyspy - kaczki kwakały
A dwa łosie, znaczy my, skrzynki szukały

Szukały, szukały drzewo obmacały
I w dziuplonorce i pod korzeniem
Tylko podajnik z ziarnem znaleźliśmy
Ułatwiający kaczek karmienie



Nocą nad kanałkiem - wilgotno
A te reflektory, co drzewa oświetlały
Bardziej pieszych i rowerzystów
Chyba oślepiały

Kolejna wizyta przy wiacie "Stolica"
Bardzo szybko się zmienia tutaj okolica
Kiedyś Norkę Stworka lavinka tu łapała
Teraz nie mobilniak - tradycyjna się schowała



Rano spod Tobruka widzieliśmy stację
Z braku czasu jednak, se odpuściliśmy
Teraz na koniec mikro-dożynki nocne
W drodze powrotnej sobie zrobiliśmy

Za ciemno, lecz graffiti na-o-Koło są nam znane
Choć może są tu nowe, nie sfotografowane
Raz chyba nawet na stacji wsiadałem
A nieraz w kierunku Modlina tędy przejeżdżałem



Rację mają ci co powiadają,
Że wieczorami furtki zamykają

Dziś wieczorem o dwudziestej,
Jak kto chciał dostać odpusty
Jak Lechu przez płot musiał skakać
Cztery furtki zamknięte na cztery spusty

Jeśli dzienne foto kościoła obejrzeć chcecie
Na samą górę wpisu skoczyć możecie
A dodam, że większe dzieło architekta tego
Znam osobiście także z miasta mego*

*) a jakie? to zaraz podpowiem
że chodzi o "Duży Kościół" w Żyrardowie

A obok skrzynki następnej - tory tramwajowe
lavinka ich historię z pewnością opowie



Drive in rowerem, inaczej tu nie wypada
Magnesik jeden chyba tu zbyt słaby
Dziś siedzi, lecz na słowo honoru
Warto drugi dołożyć, bo ten nie daje rady

Zaś zbiorniki widziane z daleka, aż z dworca
Od mojej skrzynki Gazownia Powiśle ślę pozdrowienia
Lavinka przycisk w ścianie obok znalazła i wcisnęła
Lecz żadnych efektów, nikt nie otwiera, nic się nie zmienia**

A miejscówka ta, potencjał ma niemały
Jedna czy dwie tuby o "Pluszu" by się tu schowały



**) w sobotę wieczorem w okolicznościach tajemniczych
Pewien chiński generał tak jak sobie siedział
Z dużym hukiem i błyskiem
W powietrze wyleciał

Jeszcze jedna na trasie i szybko na dworzec by z peronu
Wsiąść w pociąg właściwy i... do domu
Kategoria mazowieckie


  • dystans 53.60 km
  • 3.50 km terenu
  • czas 02:57
  • średnio 18.17 km/h
  • rekord 33.60 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Początek Sezonu Rowerowego 2014

Środa, 1 stycznia 2014 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 18

Nowy Rok... miasto zaśmiecone, zarzygane, a wszędzie wala się pełno szkła, dlatego w miarę możliwości jechałem środkiem pasa ruchu (ruch na szczęście niewielki), ale i tak dwa razy musiałem się zatrzymać po przejechaniu przez szkło (w Radziejowicach i Mszczonowie) by przetrzeć opony. Coś jednak mi się wbiło, bo powietrze zaczęło mi schodzić, ale na szczęście dopiero po powrocie.

Radziejowice - kolejny słup wiorstowy (вёрстовый столб), niby taki sam, a jednak nieco inny niż ten sprzed dwóch dni (i fikuśne zwieńczenie i ciut inny słup)





Sa cyfry, dobra nasza! bierzemy się do szukania co wskazują... i tu pojawił się problem, bo Mszczonów odległy o 4 wiorsty, Żyrardów o 9, a inne istotne miejscowości o kilkanaście. Ki diabeł?

Myślałem, że powinny być nazwy miejscowości i liczby, jak na tym linkowanym przez wariaga. Potem myślałem, że nazwy miejscowości zamalowano, ale odległości też są od czapy. No cóż, najpodobniejszy (tyle że kolejowy) słup znaleźliśmy taki i też jest on tylko z cyframi. Znalazłem też jeszcze kilka o innej formie (drewniane słupy, kamienne obeliski), ale też z takimi cyframi: link1, link2, link3. Teraz pozostaje TYLKO dowiedzieć się co oznaczają te liczby.

No nic, póki co wznoszę herbatą z termosu noworoczny toast.



Zużyłem tylko połowę zawartości termosu, resztą tradycyjnie zaopiekował się Kluska... na szczęście jeszcze nie ma siły otwierać korka, ale skubana wie gdzie przycisnąć prztyczek. Póki co tylko oblizuje korek.


Kategoria mazowieckie


  • dystans 200.14 km
  • 3.70 km terenu
  • czas 10:33
  • średnio 18.97 km/h
  • rekord 42.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Zakończenie Sezonu Rowerowego 2013

Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 22

czyli jedni obchodzą Sylwestra, a ja objeżdżam... skoro zacząłem 2013 ładnym dystansem (120km), to i chciałem też ładnie zakończyć. Jakaś setka, najlepiej z hakiem, a tak jakoś wyszło, że jeślibym dał radę dokręcić 150km to bym dobił do 1000km w grudniu. Taki był plan.

Paliwo:
- 1l herbaty, Earl Grey + owocówka Czarna Porzeczka z Cytryną,
- 1l herbaty, Earl Grey + mieszanka owocowa Winter Time,
- 0,33l kawy,
- kanapki  z 1/3 angielki i 3 bułek śniadaniowych (z żółtym serem, salami i serkiem kanapkowym ze szczypiorkiem i cebulką),
- 2 pączki,
- 1,5 czekolady,
- 6 mini paczek herbatników.

Trasa:
Żyrardów - Oryszew - Szymanów - Nowa Piasecznica - Wyjazd - Zosin - Sochaczew  - Altanka - Adamowa Góra - Juliopol - Młodzieszym - Mistrzewice Nowe - Witkowice - Stefanow - Kamion - Wyszogrów - Chmielewo - Wola - Wyszogrów - Przęsławice - Hilarów - Wilcze Tułowskie - Miszory -  Famułki Brochowskie - Olszowiec - Plecewice - Mokas - Żelazowa Wola - Nowe Mostki - Szczytno - Gnatowice Stare - Pawłowice - Cholewy - Wola Łuszczewska - Bramki - Boża Wola - - Witanów - Cegłow - Basin - Baranów - Wiskitki - Działki - Żyrardów - Międzyborów - Bieganów - Międzyborów - Żyrardów

Rano przymrozek i wszystko oszronione



Dawny zakład poprawczy w Oryszewie wygląda jak zamek Królowej Zimy... w czasie problemów z dostawą śniegu.




Okazało się jednak, że zapasy śniegu na czarną godzinę są skitrane przy drodze do Szymanowa... aż dziw że jeszcze coś tam jest, na Mazowszu śnieg spadł raz czy dwa razy i to w małej ilości i dawno, w międzyczasie było ciepło, deszcze itp, a tu proszę :-)




Pierwszy stopik na przystanku w Szymanowie, a tam...



Jak wcinałem pierwszą kanapkę, to chyba 5 rowerzystów i rowerzystek mnie minęło.



Było tak rano, że łabędzie na stawie nad Pisią Gągoliną jeszcze spały z głowami złożonymi na skrzydła. Z aktualności - dawna gorzelnia w Hermanowie została zburzona, podobnie jak sąsiednie ruiny budynków popegeerowskich.



Sochaczew, Bzura.



Po przejechaniu przez kładkę, ruszyłem w miejsce gdzie kiedyś był most i tam zrobiłem sobie postój na pączka. Swoją drogą, nie należy wjeżdżać na końcówkę dawnej drogi, bo jak to w takich miejscach, jest tam niestety dużo szkła. W ogóle miejsce ładne, przez to uczęszczane przez amatorów pyfka, ćwiartek, wędkowania i miejscową młodzież... i strasznie zaśmiecone (od opakowań po przynęcie po wszelkiego rodzaju flaszki).




Młodzieszyn - pomnik który z bliska okazuje się taki... "ekumeniczny".




W zasadzie nie miałem zamiaru odwiedzać cmentarza z I wojny, jako że parę razy już na nim byłem... ale skoro przejeżdżałem obok, to nie mogłem się powstrzymać.




i tabliczka upamiętniająca prace porządkowe na cmentarzu



Witkowice - most na Bzurze i pomnik upamiętniający Bitwę nad Bzurą.



Stefanów - kolejny cmentarz z I wojny (w kształcie półkola), miejsce bardzo przyjemne i malownicze... gdyby nie biegnąca obok droga krajowa nr 50, źródło hałasu i śmieci na cmentarzu... no niestety, pobocza polskich dróg, to z definicji wysypiska śmieci pyrganych przez okna samochodów. Pozbierałem te z terenu cmentarza i przeniosłem na skraj drogi, do towarzystwa śmieci leżących tam w rowie.





Hmmm, do którego Kamiona ja jadę?



Tam natrafiłem na taką tablicę, w sumie fajna rzecz, spis atrakcji z opisem i współrzędnymi dla użytkowników GPS... tyle że dobór tych atrakcji jest mocno subiektywny - klucz jest taki: cmentarze, pomniki i tablice pamiątkowe bitwy nad Bzurą (ale tylko te do których da się dojechać samochodem  w sumie sztuk 6), powojenny kościół w Młodzieszynie (no dobra, jest też dzwonnica z koca XIXw.), kamień św. Jacka i jakaś stajnia (zapewne sponsor). Cmentarze z I wojny? Nie ma czegoś takiego, a poza tym to nie nasze, tylko ruskie i niemieckie. Osadnictwo olęderskie? Też jakieś Niemce.



A teraz Kamion i kamień św. Jacka... z odciśniętą stopą świętego. No nie wiem, ja odcisku nie widziałem, ale kapliczka ładna.



Kościół z 1978, ale wmurowany jest w niego kamień, a na nim daty wyznaczające istnienie poprzedniego, drewnianego kociółka (, no tak +/- 1 rok).




Wisła! Przekraczanie Wisły to jest coś i jak ktoś pokonuje Wisłę tylko samochodem, to tego nie zrozumie.



Przed nami Wyszogród



Szybki myk na wschód... niestety kazało się, że cegielnię Chmielewo już zburzyli :-(



Niestety szosa bez asfaltowego pobocza i dosyć koszmarna... najgorsi byli TIRowcy zza wschodniej granicy. Ale raz poczułem się jak na drogach zachodnich, bo jeden TIR minął mnie całkowicie zjeżdzając na lewy pas. Patrzę, a tu zdziwko - lokals z Mazowsza, widać nasi TIRowcy dobijają standardami do zachodnich kierowców.

W tych okolicznościach zrezygnowałem z jechania dalej by szukać cmentarzy w krzakach, a zdecydowałem się przy opuszczonej stacji benzynowej zawrócić, by mnie na tej drodze noc nie zastała.



Chciałem zatankować do pełna, ale bezbenzynowej nie mieli.



A w temacie gmin.



Stopik na pączka przy dawnym moście w Wyszogrodzie (ech, łezka się w oku kręci), miejsce ładnie urządzone - nowa barierka, ławki, toi toie, plac zabaw... ale szkło ze stłuczonych flaszek też.



Z powrotem przez Wisłę, oraz Bzurę niedaleko ujścia.


A w głębi kadru drugi koniec dawnego mostu wyszogrodzkiego... tutaj już standard - śmieci, szkło.



Jadę dalej, setka mi stuknęła w Kampinoskim Parku Narodowym, na drodze między Miszorami a Famułkami Brochowkimi. Była już ciemna noc. Jako że jechało się dobrze, to nie jechałem prosto do domu, tylko na zachód i tak dotarłem pod Błonie. W czasie postoju na stacji Witanów podliczyłem, że mogę spróbować dokręcić do 200km, ale jak ruszyłem i zaczęło kropić to zwątpiłem w ten pomysł. Na szczęście uciekłem chmurze, znów zaczęło pokapywać pod Wiskitkami, ale na szczęście bez przekonania. Końcówka trasowo idiotyczna, bo jakoś trzeba było dokręcić pod Żyrkiem, a ostatnie 20km musiałem przyciąć, bo było ryzyko, że nie zdążę przed północa, ostatecznie pod domem byłem o 23:40 (ostatniego rowerzystę na trasie spotkałem o 23:35).

Więcej zdjęć z trasy na Picasie (link)

Na koniec okazało się, że tego dnia zrobiłem najdłuższą trasę i byłem na jedynce bikestatsa :-)


Kategoria mazowieckie, >100