teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 103.76 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 06:16
  • średnio 16.56 km/h
  • rekord 51.30 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Longinada 5: Przez góry nad fiord

Wtorek, 20 sierpnia 2013 · dodano: 28.11.2013 | Komentarze 10

Haukeligrend - Vågslidtunnelen - Haukelisteter- Svandalsflonatunnelen - Røldal - Torgilsholtunnelen - Seljestad - Lausasteintunnelen - Odda (MAPY: bikemap, GPSies, anksowe endo)

Zaczynamy w Telemarku (Vinje kommune), a kończymy w Hordalandzie (Odda kommune).



Skrzynki:
- Haukeliseter (Telemark)
- Piparsteinen (Hordaland)
- Norges fjerde vegtunell - Dyrskard (Hordaland)
- Austmannalia (Hordaland)
- Røldal stavkyrkje (Hordaland)
- E134 Posthornet (Hordaland)
- E134 Haukelivegen (Hordaland)
- Vekta på Seljestad (Hordaland)
- Водопад Латефоссен (Hordaland, geocaching.ru)
- IYC2011 - Calcium (Hordaland)

Dzisiaj zapowiadała się trudniejsza trasa niż wczoraj... bojąc się, że lavinka znów gdzieś odpadnie, ruszyliśmy przed resztą grupy, jako że udało się nieco wcześniej zebrać. Generalnie cały czas było pod górę, krajobraz robił się coraz bardziej górski, wokół drewniane domki kryte trawnikiem i trolle...



Dojechaliśmy do pierwszego tunelu Vågslidtunnelen o długości 1600m). Co prawda można było jechać górą, starą i dosyć maloniczą drogą, ale przed nami jeszcze parę takich objazdów i daleka droga, więc tu sobie odpuściliśmy. Nie ma zakazu wjazdu do tunelu, więc pomknęliśmy przez wnętrze góry. Na profilu trasy jest to ten pipek zaraz za 20 kilometrem (profil zliczył górkę której środkiem jechaliśmy).


A z drugiej strony... krajobraz jeszcze bardziej surowy i górski. Tak jakby ten tunel wprowadził nas w samo serce gór.

Jest dosyć zimno i wieje wiatr (przypominam, że jest sierpień), toteż te płaty śniegu na górach nas nie dziwią. Mały postój w Haukeliseter, dawnej farmie będącej obecnie restauracjo-motelo-toaletą przy trasie... miejsce sympatyczne, bo jest kilka starych budynków (np. wędzarnie mięsa), a nowsze utrzymane są w tym samym klimacie. No i jest tu skrzynka :-)


Jedziemy dalej, od tunelu bez większych podjazdów, jadąc groblą przez jedno z jezior wyjeżdżamy wreszcie z Telemarku i wjeżdżamy do Hordalandu.


Wjeżdżamy coraz bardziej w góry.

Dojeżdżamy do Haukelitunelen, tym razem jest zakaz wjazdu dla rowerów (tunel ma jakieś 5,5km) a poza tym pora wreszcie zaliczyć jakąś premię górską i parę skrzynek ;-) W tych okolicach dogania nas Kasia, zaczynamy objazd górą, ale zaraz trzeba się zatrzymać(Kasia jedzie dalej)  i szukać skrzynki pod głazem, w przygotowanym schronie... byłoby to dobre miejsce na rozbicie namiotu. Tutaj też pierwsze spotkanie z owcami spacerującymi drogą.



No to rypirmy do góry... jedzie się fajnie, bo praktycznie cały ruch samochodowy idzie dołem przez tunel, bardzo rzadko tylko coś jedzie górą. Droga jest wygodna asfaltowa. lavinka o dziwo nawet nie poprowadza roweru, tylko od czasu do czasu przystaje na chwilę.


Po pokonaniu części podjazdu zatrzymaliśmy się, rowery zostawiliśmy z boku za głazem, a my pieszo do góry... do starego tunelu na starej drodze (jak się potem okazuje, to jeden z najstarszych tuneli drogowych w Norwegii). Świetna miejscówka, bez skrzynki byśmy tam nie trafili. Sama skrzynka to co prawda tylko mikrus, ale zależało mi na dotarciu do niej ze względu właśnie na ten tunel. W ogóle ze względu na śnieg miejsce jest dostępne tylko latem. Więcej zdjęć, także archiwalnych na blogu we wpisie Dyrskartunnel .




Z góry ładny widok na nowy tunel drogowy, który na chwilę wychodzi z wnętrza góry... ciekawy jest ten mostek na strumień spywający z góry.

Gdy jesteśmy na górze, dogania nas grupa główna (objeżdżali ten pierwszy tunel górą i dlatego dopiero teraz nas dogonili). Część osób przegania nas potem na podjeździe i zjeździe (w trakcie foto- i skrzynkostopów).

Jak już mijamy przełęcz, to się jeeedzieee... po drodze jakieś pomniejsze półtunele i tunele (z przejazdem lub bez, ale bez istotnych podjazdów).


Aż docieramy do Austmannalitunnelen, niby krótki bo tylko 900m, ale za to na ostrym zjeździe i do tego robiący zakręt 180 stopni albo i lepiej. Jest więc zakaz jazdy rowerem, zwłaszcza że obok jest stara droga w postaci wygodnej serpentynki... tyle ze znak zakazu jest wyjątkowo idiotycznie ustawiony, bo na ostrym zjeździe już poza odbiciem (bardzo słabo widocznym) na serpentynkę. Człowiek rozpędzony na zjeździe, a tu nagle zakaz... zanim się zatrzyma. Ale jak tu inaczej jechać (bo zjazdu na serpentynkę za bardzo już nie widać)... część grupy pocięła więc tunelem, my zjeżdżaliśmy wolno i ostrożnie żeby nie przegapić serpentynki (i tak przegapiliśmy), zatrzymaliśmy się dopiero za znakiem i musieliśmy podejść ostro do góry (nie było jak zmienić przerzutki). A na serpentynce nam zależało, bo tam jest kolejna skrzynka.


A tu widok z dołu na tunel... widać jednocześnie wjazd (z prawej u góry) i wyjazd z tunelu (z lewej u dołu).

Koniec zjazdu w miasteczku Røldal, jedziemy pod kościółek (Røldal stavkyrkje z XIII wieku) gdzie spotykamy grupę i znajdujemy kolejną skrzynkę.  Pod kościół zajeżdża samochód z przyczepą kempingową. Wsiadają z niego Hiszpanie, którzy nas zagadują i jak się dowiadują, że jesteśmy z Polski, to bardzo się cieszą bo ich synowa jest Polką. Na koniec dają nam w prezencie jakiś ich lokalny przysmak (coś w rodzaju nugatu). A potem razem z grupą ruszamy do busa, gdzie jest przerwa na ugotowanie obiadu.



Po obiedzie z czołówką grupy ruszamy dalej. Wkrótce zaczyna się podjazd serpentyną do Røldaltunnelen, który ma ponad 4,5km a za nim jest kolejny długi tunel. Zakazu wjazdu nie ma, ale my mamy kolejną malowniczą premię górską i rypiemy starą drogą dalej do góry (tym razem bez asfaltu). Parę osób w międzyczasie nas mija, ale grupa ruszała nierówno, rozciągnęła się i część nadal jest gdzieś za nami.



Po drodze kolejne owce asfaltowe (na blogu jeszcze więcej zdjęć owiec).



Jedziemy, jedziemy, jedziemy... a podjazd zdaje się nie mieć końca.

Robi się coraz bardziej skaliście, coraz mniej zieleni... krótko mówiąc, coraz bardziej górsko. Trasa trudna, wokół pustki, nawet nikt z grupy nas nie dogania na podjeździe. W końcu zaczyna się zjazd, a w dole widać koniec jednego, a początek drugiego tunelu.


Na zjeździe wyprzedzają nas kolejne osoby, bo robimy kilka fotostopów i szukamy kolejnej skrzynki.

W końcu zjeżdżamy do szosy, a gdy zatrzymujemy się szukać skrzynki przy kolejnym pomniku, mija nas Magda... a myśleliśmy że już wszyscy są przed nami.

Kolejną skrzynkę mieliśmy pominąć, bo obiekt nie był taki interesujący (punkt ważenia samochodów, bo w zimie jest ograniczenie wagi przy wjeździe na odcinek górski), miałem ją spisaną bo przynajmniej słusznych rozmiarów. A że Magda zjechała tu na mały postój, to skorzystaliśmy i dołączyliśmy. Szybka skrzynka i dalej jedziemy, a właściwie kontynuujemy zjazd we trójkę.

Następny postój planujemy przy wodospadach Latefoss... djeżdżamy do wodospadu, ale GiePS pokazuje że to nie tu. ki diabeł?

Okazało się, że była to jakaś popierdółka niewarta nawet zaznaczenia na mapie. Właściwe wodospady były kawałek dalej.

Szukamy tutaj skrzynki z rosyjskiego serwisu... okazuje się, że musi wejść pod górkę mokrym krzalem mniej więcej do połowy wodospadu, albo i wyżej. Gdybyśmy to wiedzieli, to może byśmy sobie odpuścili, bo robiło się późno. Gdy my szukamy, do wodospadów dociera jeszcze kilka osób z naszej grupy.(a myśleliśmy że z Magdą jesteśmy ostatni) i jadą dalej (tym razem chyba naprawdę już jesteśmy ostatni).

Robi się coraz ciemniej, a szkoda bo jedziemy całkiem malowniczym kanionem... udało mi się jednak strzelić jeszcze symboliczną fotkę.

Jedziemy w miarę po płaskim wzdłuż tej rzeki, jeziora potem dojeżdżamy do Odda i w mieście jest ostatni zjazd... na końcu którego spotykamy anksa próbującą dodzwonić się do Longina, bo Odda mieliśmy się skontaktować, żeby się dowiedzieć gdzie nocujemy - w Tyssedal, czy może gdzieś pod Odda.

Nie udaje jej się, nam też, ale udaje się dodzwonić do Janusza. Okazuje się, że nocujemy w Tyssedal ale podwiezie nas bus (dzięki temu odpadł nam ostatni ostry podjazd). Czekamy pod kościółkiem, a że zaraz obok jest skrzynka pod mostem, to w oczekiwaniu na busa ją znajdujemy.

W końcu przyjeżdża po nas Janusz, ale okazuje się że brakuje jeszcze Staszka i Haliny. Robimy parę rundek po centrum Odda, a potem zgarniamy jeszcze jedną grupę i jedziemy na górę. W końcu Staszek z Haliną dodzwaniają się do Longina... nie mogli go złapać wcześniej, bo miał problemy z zasięgiem i trochę pojeździli po okolicy szukając nas. No cóż, Janusz miał jeszcze jeden kurs na dół, bo po tych serpentynach, to do rana by do nas nie dojechali.
.
Więcej zdjęć ( z dni 1-5) na Picasie: Norsk-Longinada 1
Kategoria >100, Norwegia



Komentarze
staahoo
| 18:49 niedziela, 23 lutego 2014 | linkuj Ojeje, jakie smakowite pustkowia. Nic tylko rowerzyć !
huann
| 21:07 czwartek, 20 lutego 2014 | linkuj Mlekka Rogalikowa! :D
lavinka
| 23:38 środa, 19 lutego 2014 | linkuj A mnie zmogło w ciągu dnia i śniło mi się jedzenie. Do tego stopnia, że jak się obudziłam, to miałam moralniaka, że Tomiemu rogalika zeżarłam. Ale w końcu się ocknęłam, że to sen. Ale apetyt pozostał, więc jadąc po mleko zahaczyłam o Mekkę rogalikową :)
huann
| 21:30 środa, 19 lutego 2014 | linkuj Sympatyczne wędzarnie mięsa... Mój BoŻre, tyle mnie ominęło. To sobie chociaż zanucę na melodię świąteczną: "Pójdźmy wszyscy do lodówki - do parówki i karkówki! Powitajmy schabowego - no i szmalczyk z boku jego!"
lavinka
| 21:53 wtorek, 18 lutego 2014 | linkuj Protestanci tak mają, ich groby to tylko płyta wbita w trawnik. Chyba że to są polscy protestanci ;)
meteor2017
| 21:17 wtorek, 18 lutego 2014 | linkuj Może właśnie dlatego kraj jest taki bogaty?
Gość wariag | 21:08 wtorek, 18 lutego 2014 | linkuj Taki bogaty kraj a jakie skromne nagrobki.
lavinka
| 16:53 wtorek, 18 lutego 2014 | linkuj Aaa, no pewno że piłę. Myślał indyk o ścięciu głowy, a wiadomo że to siekierą łatwiej ;)
meteor2017
| 10:21 wtorek, 18 lutego 2014 | linkuj No mówię że motel/restauracja/kibelek... a że jest totalnie pośrodku niczego, to robiło za punkt postojowy.

Nie siekierę, tylko piłę ;-P
lavinka
| 10:05 wtorek, 18 lutego 2014 | linkuj W Haukeliseter było coś w rodzaju przystanku autokarowego/ichniego pksu czy coś. Jak odjeżdżaliśmy, akurat dwa autokary przyjechały. Z perspektywy czasu oceniam ten dzień jako jeden z dwóch najlepszych widokowo. Oraz na końcówce (piękne serpentyny z widokiem na tunel) znalazłam siekierę, którą przywiozłam do domu ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa losie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]