teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 113081.85 km z czego 16367.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.96 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

mazowieckie

Dystans całkowity:36996.27 km (w terenie 6288.62 km; 17.00%)
Czas w ruchu:2151:17
Średnia prędkość:17.20 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:66.54 km i 3h 52m
Więcej statystyk
  • dystans 78.16 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 04:47
  • średnio 16.34 km/h
  • rekord 38.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Akcja Jesień dzień 1: nad Wisłę

Sobota, 5 września 2015 · dodano: 07.09.2015 | Komentarze 10

Jako że w sierpniu było zdecydowanie za gorąco postanowiliśmy zbojkotować końcówkę lata i uznaliśmy że teraz jest już jesień, ło! Dzień co prawda jeszcze ciepły, słoneczny, ale temperatury znośne i sensowne w okolicach 20°C (a nie ponad 30°C w cieniu) a do tego wiaterek który chłodził i chmury które od czasu do czasu trochę cienia dawały... takie lato to mogłoby być, a nie ten sierpniowy piekarnik.

Skoro więc zrobiło się znośnie, wybraliśmy się na weekendówkę. Pierwszy postój pod sklepem w Czerwonej Niwie by nabyć chlebek i drożdżówki, a pierwsza rozwałka w Kozłowie Biskupim pod kościołem.. Trafiliśmy idealnie, bo kościół był otwarty przed pogrzebem, więc mogliśmy zajrzeć do środka, a ludzie zaczęli się schodzić gdy my już się zbieraliśmy, więc mieliśmy spokój przy kawie i kanapkach.



Za Kozłowem wiatr zaczął się wzmagać, dziś miał być południowy ale potem przechodzący z S na SSW... a my jechaliśmy generalnie na WNW więc mieliśmy boczny i nam trochę przeszkadzał, w ogóle mieliśmy wrażenie że wieje bardziej z SW. Tak dojechaliśmy do Rybna, gdzie była kolejna rozwałka (mamy tam obczajone sympatyczne ławeczki rozwałkowe przy kwaterze z 1939, zaraz przy wejściu na cmentarz)



Pomnik w Rybnie z okresu międzywojennego.  Identyczne tabliczki takie jak ta (powiększenie), widziałem w Łyszkowicach, Wysokim Kole i Grabowie nad Pilicą. Ten sam wzór, różnią się tylko przynitowanymi tabliczkami z nazwiskami... a jak poguglać, to można znaleźć jeszcze kilka.




Podjechaliśmy jeszcze pod pałac... brama zamknięta, ale właśnie wchodził pan na portiernię i wpuścił nas na teren, żebyśmy mogli fotnąć obiekt z bliska.



Polska w ruinie... za to po drugiej stronie drogi jest nowa siłownia plenerowa i właśnie buduje się boisko z bieżnią.



Za Rybnem w miarę z wiatrem, aż dojechaliśmy do wieży w Ruszkach.




Za każdym razem gdy tu jestem, mam wrażenie że jest więcej tablic informacyjno-edukacyjnych... obecnie są trzy. Oprócz ogólnej o atrakcjach gminy Młodzieszyn, też dwie o wieży i walkach pod Ruszkami w 1939 - jedna chyba już była (powiększenie), ale druga chyba jest nowa (powiększenie ogólne i samej relacji z bitwy)



Podjechaliśmy jeszcze za winkiel na cmentarz z I wojny




Z Rybna do Giżyc rypiemy znów z coraz silniejszym bocznym wiatrem. W temacie gmin... nic nowego nie zaliczamy, ale lubię takie stare witacze.



Mijamy Giżyce (nie zwiedzamy dziś, bo już kiedyś je sobie dokładnie obejrzeliśmy, a żadnych nowych skrzynek tu nie było) i wykręcamy tak że mamy wiatr tylno-boczny. Mijamy Iłów (też bez zwiedzania) i jedziemy na rozwałkę pod cmentarzem z I wojny. Przy okazji reaktywujemy tu skrzynkę.




Potem skok w bok na cmentarz w Oborach... jest on prawie identyczny jak ten pod Iłowem, tylko nie dorobiono schodków i jest bardziej zarośnięty




Mieliśmy dalej się wbić w gruntówy i poszukać cmentarzy olęderskich, jednak gdy skończył się bruk, droga stała się tak piaszczysta że musieliśmy prowadzić rowery, więc sobie tym razem odpuściliśmy. Wrócimy może z lżejszymi rowerami  jakąś wiosną, gdy drogi nie będą tak wysuszone.



Ale żeby nie było, i tak zahaczyliśmy o cmentarz olęderski w Ładach. W zasadzie opis stąd się zgadza, poza tym że jednak parę nagrobków jest zachowanych. Jest kilka rozbitych, jeden z resztkami zdobień i trzy tablice z dobrze zachowanymi inskrypcjami (tylko oczyścić z mchu).






Krzyż przy drodze... na pniaczku



No i w końcu docieramy nad Wisłę w rejonie Kępy Sempławskiej. Jest to wyspa na Wiśle i dostęp na nią jest poprzez groblę, jednak da się przejść przez nią gdy poziom w Wiśle jest poniżej 3 metrów, zwłaszcza że grobla jest poważnie uszkodzona. My skorzystaliśmy z rekordowo niskiego stanu (235 cm) i bez problemu przeszliśmy przez groblę.




Uszkodzony fragment



Na wyspie jest skrzynka. Jednak droga na wprost nie jest najlepsza, poprzedni zdobywcy piszą o przedzieraniu się przez krzaki, osty o wysokości 2m itp. My postanowiliśmy znów wykorzystać niski stan wody i obejść wyspę brzegiem dookoła. Niestety brzed wyspy okazał się wysoki i stromy i u jego podnóża był czasami wąski pasek plaży, a czasami nie. Jednak na skraju wyspy rosły głównie trawy (a nie jakieś pokrzywy, osty, czy inne jeżyny), przez które były wydeptane zwierzęce ścieżki, toteż mimo wszystko trasa naokoło okazała się optymalna, mimo że dwa razy dłuższa od tej na azymut.

A to druga, mniejsza grobla po drodze.




Dotarliśmy do łachy przy głównym korycie Wisły... bardzo malownicze miejsce i mieliśmy nadzieję zanocować w tym miejscu, niestety przez brak dookoła wyspy nie mogliśmy tu przepchnąć rowerów, toteż musieliśmy zrezygnować z tej koncepcji. Minęliśmy winkiel wyspy, skręcamy w lewo i idziemy w kierunku skrzynki... po chwili jednak łacha się kończy i musimy znów wejść w trawy na wyspie.





A oto i cel... słup wysokiego napięcia, a obok niego wielkie, betonowe konstrukcje zabezpieczające przed krą.






Jest i skrzynka. Ogólnie czytając logi  to w porównaniu z poprzednikami mieliśmy lajcik - przeprawiliśmy się suchą groblą (niektórzy przez uszkodzony fragment musieli brodzić po kolana), marszem naokoło wyspy ominęliśmy prawdziwą dżunglę w jej środku, odpadło też żmudne odkopywanie skrzynki... poprzednik który był 1 3/4 roku po wcześniejszej ekipie, musiał się przebić przez darń i korzenie krzaczka który wyrósł przy skrzynce, a tu się okazało że kilka dni temu założyciel był i świeżo przekopał się do skrzynki ;-)






No i droga powrotna, do grobli dotarliśmy o zachodzie słońca.



Zdecydowaliśmy się na nocleg na plaży przy grobli. ślady ognisk i trochę śmieci świadczyło że miejsce jest uczęszczane przez lokalsów, ale na szczęście nikt się do tej pory nie pojawił, więc mieliśmy nadzieję że po nocy już nikt nie przybędzie.

Zapodaję jeszcze poranne fotki z biwaku... oczywiście mieliśmy po nim sporo piachu w różnych miejscach (np. w kubku od termosu, kieszeniach itp), ale to i tak pikuś w porównianiu z parodniową wędrówką plażą. To był raczej taki przedsmak :-)



Rozbiliśmy się w zaroślach, a nie na piasku, żeby nie spać pod linią wysokiego napięcia.



Jeszcze nie wiem co to za zielsko, ale w wolnej chwili sprawdzę :-)
Edit: no dobra, zidentyfikowałem to zielsko, jest to łączeń baldaszkowy, w kontekście krów które rano wyszły na brzeg Wisły, mogła to być zła wróżba, dlatego szybko się zwinęliśmy o poranku (więcej o tym zielsku na blogu pocztówkowym)



Galeria na Picasie - tutaj więcej zdjęć z weekendówki



.


  • dystans 116.01 km
  • 15.80 km terenu
  • czas 06:52
  • średnio 16.89 km/h
  • rekord 31.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z wiatrem do Pilawy

Niedziela, 26 lipca 2015 · dodano: 28.07.2015 | Komentarze 5


Z wiatrem na wschód... po drodze niemiła niespodzianka, bo między Budami Radziejowskimi a Jozefowskimi kilometr drogi wysypali gruzem...  no to szlag trafił jedną z tras. Co ciekawe w tym samym czasie wyznaczyli tu szlak rowerowy (albo przynajmniej postawili nowe oznaczenia), taaa.

Natomiast w Kuklówce przy nowym głazie upamiętniającym Chełmońskiego, teren jakby bardziej zagospodarowany. Są nawet unowocześnione Bociany, ale za wykonanie 3=, pracy chyba z 10 minut w Paincie.





Lecimy bez większych postojów, bo tereny doskonale znane... pierwsza rozwałka w Żelechowie, a druga w Złotokłosie przy peronie wąskotorówki. Hmmm, tak się zastanawiam czy tu aby nie stał budynek stacji jak ostatnio tu byłem. Muszę sprawdzić zdjęcia, teraz nic tu nie ma, więc albo pomyliłem stacje, albo niedawno wyburzyli.



Łoś... niestety ściana z muralem częściowo zasłonięta szmatami reklamowymi, nawet sam mural częściowo. Co ciekawe postawili plastikowego łosia obok.



W ogóle łoś się rozwija... Łośrodek działa, ciekaw jestem jakie to pamiątki, może kolet z łosia? Jak się nazywa mięso z łosia? Łosina? Łośczyzna?





Cmentarz ewangelicki pod wsią Mikówiec (według mapy to już Kąty).




Oraz cmentarz z I wojny w Moczydłowie (a naprzeciwko kapliczka). W pobliżu jest jeszcze kilka, a do tego bunkry z tego samego okresu, ale to może przy innej okazji odwiedzimy.






Zjeżdżamy w dolinę Wisły




Oto eSeŁka nad nami



Teraz będzie cały czas mniej lub bardziej wzdłuż S-Ł (wcześniej trochę też było, ale nieco na północ od niej i bez przecinania jej trasy). Kolejny obiekt to most na Wiśle pod Górą Kalwarią.











O, tu coś chyba kiedyś przywaliło... a na dole widać wał przeciwpowodziowy



Jeden z licznych śladów nawałnicy sprzed tygodnia



Most DK 50 bardzo ładnie się prezentuje... od dołu, bo od góry jest nieciekawy, a poza tym jest koszmarny ruch samochodowy.




Jak daleko od źródeł Wisły?



Totalne Nigdzie... a gdzieś pośrodku tego stacyjka



Jak daleko jesteśmy od Skierniewic?



Przystanek Warszówka jest totalnie w polu, jakiś kilometr od wsi Warszówka, dwa od wsi Dziecinów. Może specjalnie wybudowali pomiędzy wsiami, a nie w jednej z nich, żeby wszyscy mieli jednakowo daleko? No może nie jednakowoi, bo jednak z Dziecinowa dwa razy dalej.

Są tu dwa perony, kilka budynków mieszkalnych charakterystycznych dla eSeŁki, dwa przejazdy znikąd donikąd, przepust z reperem... chyba tylko wiaduktu brakuje. Za top rośnie niebieski oset, czyli mikołajek płaskolistny







A w Warszówce przejazd z sygnalizacją... rzecz rzadko spotykana na eSeŁce




Most na... Jagodziance




Opuszczony kościół Mariawitów w Pogorzeli





A w krzakach dwa neogotyckie... kibelki. Choć początkowo myśleliśmy że to kapliczki



Zbliżamy się do Osiecka




Osiecka nie zwiedzamy, bo już nieraz tu byliśmy... podskoczyliśmy do źródeł zobaczyć jak teraz wyglądają. Kiedyś były w krzakach przykryte starą, rdzewiejącą kratą, a teraz zadaszone, krzaki wycięte, trawka, ławki, bujawka, tablica informacyjna. Ale też trudniej podjąć moją skrzynkę, musieliśmy odpuścić sobie jej przegląd, bo jakiś koleś zalegał w samochodzie.





Kapliczka upamiętniająca katastrofę kolejową, najtragiczniejszą na eSeŁce.



A w pobliżu coś, co mam  opisane na mapie jako kamień milowy




Jeszcze wiadukt w Jaźwinach




I Pilawa




Ponieważ mieliśmy trochę czasu do pociągu, postanowiliśmy obejrzeć park, ponieważ został on przebudowany... niby już jakiś czas temu i od tej pory już byliśmy tutaj, ale nie mieliśmy czasu by go dokładniej obejrzeć  (plan parku)

Na początek pomnik





Pływająca rezydencja kaczek



A tu ciekawostka - zakątek do którego dostać się można tylko idąc taką ścieżką, bo od ulicy nie ma furtki. Miałoby to sens, gdyby zakątek był gdzieś w środku parku, a nie przy ruchliwym skrzyżowaniu. To jeden z absurdów, który sprawił że mieliśmy polewkę z tego parku.




A tu drzewa kablowe... co tam z nich nie zwisa



Międzyczasie przejechał ED74 Bydgostia... dobrze znany, kiedy jeszcze nie przemalowany na barwy PKP Intercity jeździł na trasie Warszawa - Łódź. Okazuje się że obecnie, mimo że są to stosunkowo nowe składy (produkcja 2007-2008), to jedynie 5 z 14 jest na chodzie, a reszta czeka na naprawę (stan na luty 2015 - informacja). Według opinii z artykułu, PKP Intercity po prostu nie ma pomysłu jak ten tabor wykorzystać, dlatego stoi na kołkach i chyba lepiej by było gdyby pozostał w Łodzi w Przewozach Regionalnych albo trafił do ŁKA.

Zdziwiliśmy się że jedzie tędy z Krakowa... okazuje się że jedzie przez Kielce, Radom, potem robi skok w bok na drugą stronę do Dęblina, a potem leci przez Pilawę, Warszawę do Kołobrzegu. Przede mną przy kasie jakaś para chciała pojechać nim do Warszawy... pociąg opóźniony prawie godzinę, jednak okazało się że pani nie ma już miejsc, są tylko stojące... zresztą po chwili  i tak okazało się że nie może sprzedać biletu na pociąg który rozkładowo już odjechał ze stacji. Swoją drogą dziwne że wszystkie miejsca zajęte. bo widzieliśmy że sporo jest pustych... może zajęte od Warszawy? Eee, słyszałem już o różnych problemach przy próbie zakupu biletu, zwłaszcza odkąd wprowadzili miejscówki w TLK i nic mnie nie zdziwi.



Hmm, to w którym kierunku by tu pojechać?




Przesiadka na Powiślu, bo przy okazji podskoczyłem reaktywować moją skrzynkę w pobliżu.

Peronówka, czyli rozmowy na peronie:

lavinka na widok dziewczyny truchtającej peronem tuż obok nas:
- Ale żeby po peronie? Wstydu ci joggingowcy nie mają!
- Bieganie jest integralną częścią umiejętności zdążania na pociąg.
- Ale patrz jakie to niesprawiedliwe, jest zakaz jazdy rowerem po peronie, a nie ma zakazu biegania. Szanse są nierówne.
- No to jest właśnie wyrównywanie szans, bo bez roweru rowerem nie pojedziesz, a prowadząc rower jesteś w stanie pobiec.

Gdy za plecami przejechało nam Pendolino stukając kołami.
- No popatrz, jak są stare tory, to nawet Pędolino się nie skrada, tylko jedzie jak porządny pociąg.

A poniżej na zdjęciu widać, że ewolucja oznaczenia przedziałów dla rowerzystów idzie w dobrym kierunku - kiedyś były rowerki tylko na tych małych kwadracikach przy drzwiach, potem pojawiły się białe oznaczenia na szybach, a teraz duży czarny rower z boku pudła. No teraz, to z daleka widać i nie trzeba wściubać wzroku w pociąg.



A potem tuż przed przyjazdem pociągu pani ogłosiła że pociąg do Skierniewic odjeżdżający ze Sródmieścia 22:54 (na Powiślu puszczają komunikaty ze Sródmieścia), nie zatrzymuje się na stacji i za utrudnienia przepraszają. No szlag, pewnie jedzie przez Centralny... ogłosili by wcześniej, to byśmy podjechal którymś z wcześniejszych pociągów na Zachodnią, a tak? Dobrze, że to przedostatni pociąg do Żyrka a nie ostatni.

Po czym pociąg do Skierniewic wjechał na Powiśle i zatrzymał się.... ??? Okazało się że owszem, nie zatrzymuje się, ale w Brwinowie i Milanówku, tylko komunikat był urywany. Tak więc happy End, tylko trochę nerwów było.
Kategoria mazowieckie, >100


  • dystans 106.70 km
  • 16.30 km terenu
  • czas 06:15
  • średnio 17.07 km/h
  • rekord 31.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Setka cyklogrobbingowa

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 12.07.2015 | Komentarze 6

Dzisiaj objazd nowych skrzynek, głównie cmentarne, a jak nie to i tak związane z I wojną.

Budy Grabskie - szlakgrodzisk Piastów Mazowieckich... hmmm (powiększenie 1, powiększenie 2)



A tu już pobliski cmentarz



Skrzynka znaleziona i tradycyjna rozwałka




Dlaczego warto czasem pójść w krzaczki? A bo coś takiego można znaleźć.



Szosa Skierniewice - Bolimów, ponoć to co tu robią, to budują ścieżkę rowerową...ponoć z kostki. No cóż, Polska powiatowa zatrzymała się na epoce kostki łupanej i jakoś nie da się jej przekonać do asfaltu, mimo że kostka nie dosyć że gorsza to jeszcze droższa.



Taka mała zagadka - co to za kwiatek? :-)



Jedziemy dalej



Kapliczka w Julianowie, miejsce potyczki legionistów z kozakami w 1914 (tabliczka 1, tabliczka 2)



I orzełek dla wariaga... ja już wiem co to za orzełek, ale zostawiam go nieopisanego, żeby wariag mógł się wykazać.



Takie tam...







Kościół w Kozłowie Biskupim







Jedna ze skrzynek, jeden ze znalazców zgubił zatyczkę, to inni zaimprowizowali zamknięcie. Przy okazji daliśmy nową zatyczkę i zabezpieczyliśmy przed zgubieniem.








  • dystans 73.29 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 04:44
  • średnio 15.48 km/h
  • rekord 34.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ognisko kołowe pod Otrębusami

Piątek, 19 czerwca 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj pojechaliśmy pod Otrębusy na ognisko kołowe SKPB.

Tradycyjnie z bukiecikiem podróżnym z kwiatków osiedlowych.



Niuch, niuch!



Podróż należy zacząć od jedzenia



Zieeew... no to dobranoc



Kluska trochę nam się budziła, ale też troszkę się zdrzemnęła. Dotarliśmy z godzinę wcześniej... to było tak wycelowane, żeby nam nie zdążyła usnąć w domu, tylko w podróży, a poza tym mieliśmy zapas na nieprzewidziane okoliczności, które szczęśliwie nie zaszły.

Na miejscu okazało się, że jest drugie ognisko młodzieży gimnazjalnej (koniec roku szkolnego), poza tym na ławkach zalegało kilku stałych bywalców żłopiących piwo, co skończyło się później awanturą i interwencją policji, która odprowadziła awanturujących się gości.

Fajnie że był tam domek dla dzieci, Kluska zabrała z roweru flagę piracką i zatknęła ją w domku - tu jest nasza baza!



Plac zabaw jaki jest każdy widzi (cały się mieści w powyższym kadrze), ale regulamin być musi



Szyszki!!!






A tu taka zabawa, my rzucamy mamie do góry szyszki, mama je łapie i spszcza zjeżdżalnią na dół, a my je łapiemy do kubełka... była kiedyś taka gierka z jajeczkami (najpopularniejsza), oraz w kilku innych wariantach.



Oj, nie udało się



Pora na kolację



Zarząd SKPB organizujący ognisko przybył z pewnym opóźnieniem. Niestety nie udało się namówić Kluski żeby poszła podać wszystkim rękę na cześć. Przebyła połowę drogi z domku do ogniska, po czym zawróciła i uciekła. Nie udało się też dołączyć do zbierania drewna - namawialiśmy ją że pójdziemy zbierać patyczki, ale niestety.  Udało się dotrzeć gdy ognisko już płonęło, niestety nie było metrówek, to Kluska wrzuciła do ogniska największy patyk jaki znalazła



A potem znów chodu do domku... tyle by było z integracji. Dopiero jak zobaczyła kiełbaski, wróciła do ogniska i na widok ceraty z dużą ilością kiełbasy, chleba i dodatków oniemiała zachwycona. Pierwszą kiełbaskę wszamała na surowo, drugą już udało się upiec... jak jej pokroiłem do miseczki, to zażyczyła sobie keczapu bo podpatrzyła że inni go używają.

- Mama, gdzie z tymi łapami... ja sama piekę kiełbaskę!




Niestety nie było śpiewanek (może później po manewrach, ale nie doczekaliśmy), więc Kluska nie miała okazji się wytańczyć. W zasadzie mieliśmy podjechać do jakiejś stacji (np. Brwinów, bo tam najmniej schodów) i wrócić pociągiem, ale zdecydowaliśmy się jednak wrócić rowerem. Dawno nie jechaliśmy nocą - tyle światełek... Kluska zasnęła po 10 kilometrze i spała do samego domu.

W sumie wyszedł rekordowy dystans dzienny Kluski, ponad 73km. Jakbyśmy wyjechali rano, to moglibyśmy machnąć setkę.

.

Kategoria mazowieckie


  • dystans 39.62 km
  • 0.30 km terenu
  • czas 02:52
  • średnio 13.82 km/h
  • rekord 26.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Kluską do Warszawy z komplikacjami wszelakimi

Wtorek, 16 czerwca 2015 · dodano: 17.06.2015 | Komentarze 4

Myk z ustrojstwem na dworzec, ja zostałem z rowerami i Kluską, a lavinkę wysłałęm kupić bilety... błąd. Do kasy dzika kolejka na całą długość poczekalni, a w biletomacie nie mogła znaleźć biletu darmowego dla Kluski (szukamy w bilety ulgowe - bezpłatny - 100% ulgi). Musiałem ja pójść do biletomatu i kupić. My jedziemy na zniżce rodzinnej jako opiekunowie dziecka... tylko że lavinka kupiła zły bilet! Zamiast przejazd rodzinny - 35%, kupiła Rodzina KM - 75%, a co śmieszniejsze jeden normalny i dwa ulgowe, hrrrr!

Na szczęście konduktor albo nie zauważył, albo machnął ręką... w sumie cenowo byliśmy i tak 2-3zł w plecy bo po przeliczeniu wychodziło ttak jakbyśmy kupili dwa bilety ze zniżką 25%, albo prawie tyle jakbyśmy jechali o jeden przedział kilometrowy dalej (np. na Śródmieście a nie Włochy).

Potem już z górki - przebić się przez labirynt barierkowy (testowaliśmy to wczoraj), wstawić ustrojstwo do pociągu, na szczęście mieliśmy sporo czasu, bo ten już stał przepuszczając pospieszny. Najpierw lavinka wstawiła swój rower, a potem razem wmanewrowaliśmy mój z ustrojstwem i Kluską... udało się, ale nie jest łatwo wstawić do klasycznego żółtka z przedziałem bagażowo-rowerowym typu służbówka.

Klusce podobał się pan czytający jaka jest/będzie stacja - jak był Brwinów to pokazywała brwi, Pruszków - okruszków i poszła do fotelika ustrojstwa wyżerać okruszki... a Piastów chyba z piaskiem jej się skojarzył. Była też kupa... z dzisiejszymi komplikacjami nie zdziwiłbym gdyby była w najmniej odpowiednim momencie, czyli tuż przed wysiadaniem, ale nie, zrobiła w środku podróży.





A po drodze widok na remont i koparki



Wysiedliśmy we Włochach, bo to ostania stacja na której zatrzymywał się ten pociąg, na której nie musieliśmy nosić ustrojstwa po schodach (ale też tylko z peronu na którym wysiadaliśmy, bo gdybyśmy wsiadali, to schodów nie dałoby się ominąć). Jako że przy zamkniętych drzwiach zewnętrznych nie dało się ustawć mojego roweru z ustrojstwem w przedsionku, więc częściowo tkwiłem w służbówce... lavinka wyskoczyła pierwsza i wyniosła rower, po czym wróciła pomóc mi i gdy wychodziłem pociąc zaczął zamykać drzwi. Dobrze  że już w nich częściowo byłem to się nie zamknęły do końca. Chwilę  tkwiłem na wpół przytrzaśnięty drzwiami, aż w końcu otworzył i mogliśmy wysiąść do końca... no niewiele by brakowało, żeby rower lavinki został na peronie.

Po tym wszystkim nabyliśmy buły i Kluska jedną od razu dorwała.



Jedziemy do drugiej babci Kluski, czyli mamy lavinki.
- A informowałaś ją że będziemy?
- Nie.
- To może zadzwoń i powiedz.

A po drodze przed jednym z biurowców zamiast typowych doniczek, czy rabatek z kwiatkami,  ogródek kwiatków jak przed wiejskimi chatami... no może tylko bogatszy gatunkowo. Kluska obowiązkowo musiała dostać bukiet.



Przy Zachodniej jest ten problem, że na drodze dla rowerów są... schody. Pojechaliśmy więc stroną północną Alej Jerozolimskich, a gdy ddr-ka się kończyła, wiaduktem między bazą PKS a dworcem autobusowym i prawdziwymi warszawskimi ścieżkami rowerowymi.



Jedziemy starą ddr-ką wzdłuż Prymasa-AK, jeden ze starszych długich rowerowych ciągów komunikacyjnych



O, tutaj wreszcie robią nwy przebieg... bo do tej pory leciała ostrymi zakrętami za ten murek i ni widać było czy z naprzeciwka ktoś nie wypadnie.



Postój, a właściwie pobieganie na placu zabaw u babci i wujka




No a potem powrót tą samą trasą... po drodze Kluska nam przysnęła. W rejonie Zachodniej musieliśmy się przebić na drugą stronę i mieliśmy do wybory przebijać się przy dworcu, albo zejść schodami na ddr-ce. Zaryzykowaliśmy to drugie, ja sprowadzałem rower (kurczę, ślisko!),  a lavinka trzymała i sprowadzała ustrojstwo. Udało się, dobrze że Kluska spałą, to nam się nie wierciła przy tych manewrach.



Trochę byliśmy spóźnieni i nie było czasu wykombinowac gdzie upchnąć rowery... stanęło że na tym że ja zostanę, a że niestety nie było w okolicy żadnej ławki, to zainstalowałem się z kocykiem na trawniku, a lavinka poszła z Kluską do logopedy.



U logopedy Klu nie chciała się odezwać nawet słowem... tam ma z obcymi ludźmi. Ale zorganizowała sobie drewnianą marchewkę do krojenia, nie chciała bez niej wyjść. W końcu stwierdziliśmy że odeślemy pocztą, ale pani stwierdziła że jej dzieciaki już się tym nie bawią i Kluska może sobie zabrać.

Zabawna sytuacja była, gdy Kluska zobaczyła kocyki pod drzewkiem, od razu z marszu na nich się zainstalowała ;-) O, fajnie stary że przygotowałeś siedzonko



A co dalej? Podjechaliśmy do Ochoty i tam bocznymi uliczkami dobiliśmy się do nowego ciągu rowerowego - ddr-ka, a dlaej  pasy rowerowe wzdłuż Prostej - i Świętokrzyskiej (przy okazji budowy metra), potem pasy na Tamce (co to je wiceprezydent chciał likwidować), potem fragment bez niczego i dalej ddr-ka na moście Świętokrzyskim i aż do stacji Stadion.





Wyszło nam, że najbliższa stacja bez schodów jest w Jaktorowie... no chyba że w Grodzisku jest jeszcze prowizoryczne przejście przez tory z okazji remontu (ale stacja w te, czy we wte nie robiła nam różnicy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się podjechać na Stadion, uznając że tam nam będzie najłatwiej się wbić. Drugim powodem był dobry dojazd rowerowy, a trzecim że tutaj jeszcze pociąg powinien być w miarę pusty (trudniej się wbić, gdy już kilka rowerów jest w środku)

Pierwsza przeszkoda była w postaci wąsko i ostro zakręcającego podjazdu... ale po doświadczeniach żyrardowskich jakoś we dwie osoby daliśmy radę wykręcić z ustrojstwem



Potem po doświadczeniach z kupowaniem biletu w Żyrardowie, ja podszedłem kupić bilet, a lavinkę zostawiłem z rowerami i Kluską - błąd... w połowie kupowania musiałem przerwać i lecieć na pomoc, bo rower zaczął się obsuwać z Kluską i omal się nie przewrócił. Jak już oparliśmy w innym miejscu ikazałem lavince trzymać, wróciłem do biletomatu (kasy były nieczynne) i bez problemu kupiłem właściwe bilety.

Ale jeszcze trzeba się dostać na peron - winda niby jest, ale z ustrojstwem się do niej nie zmieścimy. Na szczęście są schody ruchome... kiedyś już wjeżdżałem schodami ruchomymi z niepełnosprawnym na wózku, trzymając wózek by nie zsuwał się, bardzo przydatne doświadczenie. Tym razem myk z rowerem na schody ruchome, a za mną lavinka trzymając ustrojstwo... początkowo zaczął mi się zsuwać w dół, ale zszedłem schodek niżej, zaparłem się i już było dobrze.




Najśmieszniejsze jest to, że z drugiej strony peronów były kiedyś pochylnie... ale na jednym peronie zlikwidowali je zupełnie, a na tym naszym zostawili częściowo i są schody na początku, pośrodku pochylnia i schody na końcu. Co za kraj, ddr-ka ze schodami, pochylnia ze schodami... kiedyś widziałem też windę dla niepełnosprawnych do której trzeba byo podejść schodami.

- Pociąg
- Ale o jeszcze nie nasz
- Buaaaa!




Flirt do Siedlec





Przyjechał znów stary żółtek... ja się chciałem wbijać do zmodernizowanego składu, gdzie łatwiej by było nam wejść do bezprzedziałowego rowerowego, ale lavinka popędziła do starej służbówki z drzwiami. trochę byłem na nią za to zły. No nic, szybko wrzuciłą rower do środka, a ja markowałem wsiadanie, żeby nam nie odjechał jak we Włochach, a po chwili wyskoczyła lavinka i razem się wmanewrowaliśmy do środka. Ale może racja, że z biegającą prawietrzylatką lepiej wsiąść do zamkniętego przedziału, a nie otwartej przestrzeni... zwłaszcza że w samy rowerowym nie ma siedzeń, które są dopiero za pomostem z drzwiami zewnętrznymi.

A na Wiśle pływa wielka łódka z gazety... na tym zdjęciu nie widać, ale ona faktycznie ma nadruk gazetowy.




Póżniej jeszcze dwie osoby z rowerami wsiadły. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy aby nie wysiąść w Międzyborowie, ale po doświadczeniach z Włoch woleliśmy nie ryzykować... pojechaliśmy do Żyrka, gdzie zwykle dłużej stoi na stacji, często kilka-kilkanaście minut przepuszczając jakiś pociąg.

A w Żyrardowie zwykle podjeżdża na peron skrajny, skąd są już zejścia bezpośrednio na miasto (bez schodów), ale nie dziś - wjechał na środkowy, bo przepuszczał pospieszny który zajął nasz skrajny peron. Pan rowerzysta pomógł nam wysiąść z ustrojstwem i Kluską, a potem jeszcze raz prowizorycznym labiryntem barierkowym przez tory.




Podsumowując pierwszą wycieczkę kolejową z ustrojstwem, to nie jest zbyt wygodne rozwiązanie... jednak co fotelik to fotelik, tyle że Kluska mniej wygodnie może w nim spać (kombinujemy co zrobić żeby w ogóle spała), a także nie mogę zabrać sakw co ogranicza nam ładowność.

.
Kategoria mazowieckie


  • dystans 79.12 km
  • 35.70 km terenu
  • czas 04:52
  • średnio 16.26 km/h
  • rekord 35.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Chmura much zamiast Święta Cyklicznego

Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 1

W zasadzie mieliśmy jechać na Święto Cykliczne, na przejazd rowerowy do Warszawy... ale za gorąco. Do końca się zastanawialiśmy czy jechać, bo prognozy były mieszane i niby miało być nieco chłodniej niż wczoraj, miał być wiatr i chmury/ Rano było nawet bardzo przyjemnie bo były chmury, ale jeszcze przed południem wyszło słońce i zaczął się skwar, więc chyba słusznie odpuściliśmy. W weekend miało nie być babci, bo miała jechać z wujkiem-dziadkiem na Słowację, ale samochód mu się popsuł, musiał oddać do Warszawu, a wyjazd opóźnia się o prawie tydzień. Zostawiliśmy więc Kluskę z babcią i wujkiem, a sami się urwaliśmy.

Pierwsza rozwałka tradycyjnie w Radziwiłłowie, gdzie trafiliśmy na Impuls z Newagu (pięcioczłonowy, czyli 45WE), jest to nowy pociąg Kolei Mazowieckich, ostatnio na tory wyjechały 3 z zamówionych 12 składów. No i wreszcie jakiś nowoczesny pociąg trafił na linię do Skierniewic... bo Flirty jeżdżą do Siedlec, Elfy na linii lotniskowej do Modlina, albo nawet do Działdowa, jedynie pojedyńcze piętrusy tu docierają, bo najczęściej są puszczane na różnych liniach jako pociągi przyspieszone.



Przedziały rowerowe są w środkowym członie, oraz w jednym ze skrajnych (tutaj akurat w tylnym)




Przy okazji zrobiliśmy przegląd stojaków pod stacją





Poza tym zwykle rowery są poprzypinane do czegokolwiek w okolicach tego drugiego peronu oddalonego sporo od dworca i stojaków. Dziś tylko 4-5 bo niedziela, ale w tygodniu jest sporo.



Dalej lavinka wreszcie znalazła skrzynkę, o której ciągle zapominała... a ja już miałem znalezioną, nawet miałem FTFa 3 lata od założenia ;-) z wrażenia zapomniałem się podpisać



Pomniki przyrody ... a przynajmniej jedno z tych drzew nim jest




lavinka szuka jednego z moich multaków... jako dywersant przeszkadzałem jej jak mogłem, wypadła mi na przykład z rąk mikrokarteczka ze współrzędnymi w pierwszym etapie, co gorsza wpadła w jakieś zielsko i na dodatek była na zielonym papierze! Chyba z 10 minut jej szukaliśmy.



Puszcza Bolimowska... zrobił się skwar, nawet jadąc w lesie się przegrzewaliśmy, trzeba było często robić postoje na schłodzenie. A nie spieszyło nam się, bo woleliśmy z lasu wyjechać gdy skwar nieco zelżeje. No i chmurki much nam nad głową latały. Ponoć jak jechałem przodem, to miałęm taką aureolkę




Tu jesteś...



lavinka liczy krzyże przy kolejnym multaku... zielsko wykoszone, to jest łatwiej niż dwa tygodnie temu



No to wracamy




  • dystans 69.80 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 03:57
  • średnio 17.67 km/h
  • rekord 32.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nad Bzurę założyć skrzynkę

Czwartek, 11 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 0

W Kozłowie Biskupim... powrót przez Kozłów Szlachecki i tam mostek na Bzurze, całkiem ciekawy jak na nowy.








Kategoria mazowieckie


  • dystans 50.01 km
  • 0.20 km terenu
  • czas 02:44
  • średnio 18.30 km/h
  • rekord 34.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Park Bajka (Błonie)

Środa, 10 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 2

Dzisiaj pojechaliśmy we trójkę do Błonia... 25km machnięte na raz, bez rozwałek, postojów na placach zabaw. No dobra, były krótkie stopiki na kwiatki, był krótki postój pod sklepem na zakup chleba, kajzerki i drożdzówki (chyba przybył nam nowy kultowy sklepik na wyjeździe z Baranowa). Kluski z fotelika nie wyjmowaliśmy i po chwili dalej w drogę. Udało się :-)

Chabry są fajne, ale tak naprawdę makami sięzachwyciła




- Tata, to są rumianki, czy te drugie?
- To są margerytki.



Park Bajka, odkryliśmy go jesienią zeszłego roku, kilka miesięcy po otwarciu (pod konie lata 2014) i od tej pory planowaliśmy wybrać się tam z Kluską, dziś się udało.



Ooo! Co ja widzę!



Ta sieć jeszcze trochę za duża dla Kluski, albo Kluska na nią za mała... chciała się chyba dostać do tych wielgaśnych zjeżdżalni ze szczytu sieci. Jeszcze trochę musi poczekać.



Kulki są fajne, najpierw chciała jedną ruszyć bo myślała że to piłki, ale jak się nie udało to chodziła po nich skacząc z jednej na drugą (oczywiście z moją pomocą). Są też wygodne do siedzenia.




Sporo czasu spędziliśmy na placu zabaw dla maluchów, niestety zrobiła się lampa, a plac jest w większości na słońcu... a i tak dziś było nieco chłodniej, wybraliśmy się tu między falami upałów.



Trzeba było przetestować wszystkie zjeżdżalnie (nie takie duże jak z sieci... wzdech)




Majtkohuśtawka



No i oczywiście długo i kilka razy siedzieliśmy w piaskownicy, gdzie jest taki fajny stolik z sitkami i dziurkami do przesypywania piasku i obrotowym dolnym blatem.




- Patataj!



Ogródek dźwiękowy
- Mama graj na cymbałach, tata na bębenkach, a ja tańczę




- Uff... trzeba odpocząć i golnąć sobie... ale mama, nie opierniczaj się tylko graj!



-Dobra, ja też onapinksztalam w cymbały



Wioska indiańska (dalej jest druga eskimoska, ale za lutrami i Kluska tam nie dotarła), tam jest nawet totem z herbem... Bolimowa ;-)







Początkowo musieliśmy oboje latać za Kluską, ale potem udało się na zmiany - jedno biegało za Kluską, a drugie odpoczywało w cieniu przy rowerach. Przy okazji zrobiłem kilka fotek - ogrodzenie, kosz na śmieci...




Krzywe lustra...  ale Kluska się przestraszyła swojego odbicia i potem ich unikała.



To się nazywa murek interaktywny... są w nim co jakiś czas ławki, a poza tym służy dzieciakom do biegania jako tor z przeszkodami. Genialne w swojej prostocie




Wspomniana wioska eskimoska (oficjalnie nazywa się Igloo).



Okolice fontanny i siłowni - tam są głośniki i leci z nich muzyka... jesienią trafiliśmy jak puszczali jakieś starocie, ale dziś niestety współczesne polskie dicho, muzycznie bardzo prymitywnie, a teksty gorsze od najdurniejszego disco polo. Niestety musieliśmy tu spędzić sporo czasu, bo jakby nie było to jednak muzyczka i Kluska musiała swoje odtańczyć. Ale uszy więdły.

Ten obudowany drewnianym szkieletem budynek w tle to wypożyczalnia buli i sprzętu do ping-ponga, oraz WC.




- Szach mat! A dlaczego koni nie robi patataj?



Stojakami rowerowymi też da się bawić.



Ułamek sekundy na leżakowanie i biegamy dalej



Pora coś zjeść... tu mała dygresja - takie małe mleczka smakowe 200-250ml ze słomką  (waniliowe, truskawkowe, czekoladowe) można bez problemu kupić, ale dużo trudniej kupić bezsmakowe (to znaczy na paragonie jest nadal że to "mleko smakowe", śmiejemy się że o smaku mleka). One są idealne na wyjazdy takie jak ten, w awaryjnych sytuacjach nawet dawaliśmy Klu te smakowe choć są strasznie dosładzane... dopóki nie odkryliśmy, że w Biedronce da się dostać takie kartoniki 200ml ze zwykłym mlekiem. W innych sklepach nie widziałem, były tylko smakowe, a mleko mlekowe było od 500ml bez słomki.



Powrót do biegania




Fontanna... zaraz po wejściu Klu zamoczyła końcówki spodenek, zaczęła marudzić i chciała  wychodzić. Ona tak ma, że jak ma mokrą plamkę, to trzeba jej wytrzeć, a najlepiej zmienić ubranko. Na szczęście udało się jej wytłumaczyć, że skoro ubranku już i tak jest mokre, to niech sobie tutaj pobiega, niech moczy, a na koniec przebierzemy się w suche rzeczy. Nie była początkowo przekonana, temat kilka razy wracał, ale generalnie udało się ją namówić do kontynuacji zabwawy w fontannie.





Rzeka płynąca spiralnie ze szczytu fontanny



Mimo że spędziliśmy tam 4,5 godziny, Kluska była już zmęczona, to i tak nie obyło się bez awantury gdy chcieliśmy wracać. Zasnęła nam zaraz za Błoniem i spała do samego domu, czyli 20km z hakiem.



Tak na marginesie, Park Bajka bierze udział w plebiscycie Modernizacja Roku 2014 (link), ak to z tymi głosowaniami internetowymi jest to już wiemy, ale jeśli macie konto na facebooku, to warto zagłosować na Park Bajka, bo to faktycznie kawał  dobrej roboty (tutaj głosowanie na park)


.
Kategoria mazowieckie


  • dystans 78.42 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 04:30
  • średnio 17.43 km/h
  • rekord 40.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z wiatrem na Modlin

Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 01.06.2015 | Komentarze 2

Ruszyliśmy z kopyta... znaczy z opony skoroświt koło dziewiątej.  I polecieliśmy z wiatrem, po drodze w Błoniu zgarnęliśmy skrzynkę mobilną, a potem w Kampinosie postój w miejscu gdzie była kręcona ta scena z filmu "Nic Śmiesznego". Z tej okazji jest skrzynka, ale ja bym raczej założył w windzie w Łodzi (fragment 1, fragment 2, fragment 3). No ale wracając do miejsca, to na skraju lasu jest czeremcha, czereśnia, kokoryczka...





A kawałek dalej łany firletki poszarpanej




Przejeżdżamy ostem przez Wisłę.





I cmentarz Twierdzy Modlin - żeby było klimatycznie ogrodzony drutem kolczastym... skoro był las krzyży, to pora na jakiś cyklogrobbing. Na pierwszej fotce krypta pułkownika Edwarda Malewiicza, od 1918 dowódcy Twierdzy Modlin (a w 1920 przez jakiś czas dowódca Twierdzy Brześć).





Ta część to cmentarz żołnierzy niemieckich z II wojny. Podobnie urządzony jest cmentarz w Mławce, gdzie byliśmy w zesżłym roku... identyczne tablice (choć nieo inaczej poustawiane), identyczne grupy trzech krzyży... bardzo mi się podobają, są bardzo fotogeniczne.




Być w Modlinie i nie połazić po tunelach, to jak być w Paryżu i nie widzieć Krzywej Wieży w Pizie... jak by powiedział Profesorek Nerwosolek.





Kto zostawił czajnik?



Jako że wyjście jest w jednym miejscu dosyć ciasne, najpierw się przecisnęła lavinka, potem podałem jej biodrówkę i moją sakiewkę, po czym tak obładowana, ale to nie koniec wspinaczki by wyjść z dziury... wyszła więc tak obładowana.



Jedziemy na obwód zewnętrzny, przejeżdżamy przez jedną z bram i... spotykamy geokeszera daroo88 z Rawy Mazowieckiej. Pogadaliśmy, znaleźliśmy skrzynkę i dalej w drogę.



Jedziemy dalej między murem Carnota, a wałem, czasem przechodząc przez inne budowle w tej strefie.





Jedno z przejść pod wałem zlokalizowane między jedną a drugą bramą przez wał. Niestety większość z nich tak jest zamurowana i nie da się przez nie dostać za wał.



A to kolejna brama.



Jedziemy dalej, ścieżka coraz węższa i bardziej zakrzaczona... tutaj byłby świetny szlak rowerowy, kiedyś przeszliśmy większość obwodu zewnętrznego, jak byliśmy piechtą w Modlinie, bo pokonanie tej trasy rowerem byłoby dosyć uciążliwe. W miarę sensownie jest w pobliżu bram, ale przez nieliczne da się przejść, większość bram i przejść jest zamurowana lub zamknięta. W paru miejscach da się też przedostać na zewnątrz bo mur jest zniszczony... mamy nawet waypointy tych miejsc, chyba pora je odszukać :-)



A to kolejne przejście, niestety z drugiej strony zamknięte... ale rowerów i tak byśmy tędy nie przerzucili. Ale my tu tylko po skrzynkę i wracamy do ostatniej bramy.



Jedna z prochowni




Spychy modlińskie... w sam raz na blok koparkowy



Wentylator jednego z budynków ukrytych w wale.



Kolejna brama - z jednej strony zamurowana, a z drugiej zamknięta.... to znaczy kiedyś była zamknięta, bo już jest otwarta.



Pomnik Obrońcow Modlina (1939)



I jeszcze jeden pobliski pomnik, tym razem niezidentyfikowany



Cofnęliśmy się kawałek, bo zauważyliśmy że stoi tam trochę żelastwa, którego tu kiedyś nie było... Teren jest ogrodzony, a że było już dosyć późno to był zamknięty. Obok w tym samym budynku co CIT,  jest muzeum kampanii wrześniowej i twierdzy Modlin... też nowa sprawa.



I jeszcze jedna ciekawostka - to z prawej to stacja wypożyczalni rowerów... dzwonisz tym domofonem, zamawiasz, a oni najdalej za 20 minut podstawiają rowery (mogą być z fotelikiem dziecięcym). Stacje są w Nowym Dworze, przy lotnisku, przy PKP Modlin i dwie w twierdzy (mapka),a  tutaj fotka z instrukcją obsługi, więcej informacji na www.rowery.nowydwormaz.pl

Obok tablica informacyjna Mazowsze na filmowo i info jakie filmy tu kręcono... niestety już zniszczona, a to Polska właśnie. Fotka z powiększeniem , zobacz też www.mazowszenafilmowo.pl

A skoro już przy różnych takich, to tablice z mapą twierdzy wymieniono na nowe... nowa mapa jest efekciarska, ale niestety mneij czytelna niż stara foto




Z innych ciekawostek, dla dzieci jest szlak Baśki Murmańskiej... Klusce miś się spodobał już na zdjęciach i przyniosła do komputera swojego białego misia.www.baskamurmanska.pl





Eee...?



Stacja gołębi pocztowych już odbudowana, ale jeszcze nie urządzona.



Powrót... na stację dotarliśmy sporo wcześniej przed pociągiem. W zasadzie z Modlina do Warszawy są teraz dwa typy pociągów - Lotniskowe na Okęcie (zwykle Elfy) i jadą przez Wschodnią i Zachodnią, albo z trasy z Działdowa czy Ciechanowa (piętruse, albo zwykłe stare składy) jadące przez Gdańską na peron 8 Warszawy Zachodniej (dawniej Warszawa Wola). Problem w tym, że szukając Modlin - Warszawa Zachodnia wyszukiwarka wynajduje tylko te pierwsze, bo Warszawa Zachodnia peron 8 nadal jest traktowana jako osobna stacja... co gorsza w obecnej wyszukiwarce przy nowym wyszukiwaniu trzeba wszystkie ustawienia wklepać od nowa i jest to dosyć upierdliwe. Efekt jest taki, że miałem bałagan w zrzutach ekranu i osobno pociągi lotniskowe, osobno na peron 8, a jeszcze do tego doliczymy pociągi do Żyrka osobno godziny z Zachodniej i Wschodnie (różne opcje przesiadki)...

Dobra, dojechaliśmy i niedawno odjechał pociąg lotniskowy... ten drugi wydawało mi się że też, bo one są tak ustawione, że kilka kilkanaście minut po lotniskowych odjeżdżają. lavinka poszła kupić bilety, a ja sprawdzam że w zasadzie ten drugi pociąg powinien odjechać gdy my dojeżdżaliśmy do stacji, a nie widzieliśmy go więc pewnie spóźniony. Jednak lavinka kupiła bilet ważny od 20:20 i przez Wschodnią... a gdy byliśmy na kładce jakoś przed 20-tą, zobaczyliśmy że wjeżdża piętrus jadący przez Gdańską. Szybka decyzja, wsiadamy, będziemy udawać głupa jakby co... w końcu pociąg opóźniony i przypadkiem na niego trafiliśmy.

Z drugiej strony słyszałem, że nawet przed zmianą Woli na peron 8, kiedy nie dało się kupić biletu na trasę z Żyrardowa przez Wolę i Gdański, akceptowano na tej trasie (nieoficjalnie chyba) bilety wystawione przez Wschodnią. Dochodzi jeszcze godzina... ale bilet jest ważny na wyjazd godzinę od podanej na bilecie godziny, żarutjemy że nie piszą czy godzinę przed czy po... 19:50 też się mieści w godzinie od 20:20. Tak czy inaczej konduktorka nawet nie mrugnęła sprawdzając bilety... a jakby co, bo byłaby szansa się dogadać, najgorzej to trafić na prywatnych kontrolerów (ale jadąc przez Wschodnią o to łątwiej).



Druga pomyłka, to że myślałem że mamy dosłownie kilka minut na przesiadkę, bo nasz jest o 20:37... a pociąg którym jedziemy jest spóźniony. Na Woli (ob. per. 8) sprawdziłem wyświetlacz czy ten do Skierniewic też nie ma aby opóźnienia, a tu piszą że jest 20:55... ki diabeł? Potem się zorientowałem, że sprawdziłęm odjazdy ze Wschodniej, a nie Zachodniej... uff, nie będziemy kiblować godziny.

I jeszcze jedno, koło stacji Warszawa Praga minęło nas Piendolino (nazwa zasłyszana od konduktora) z Gdańska. My wykręciliśmy na linię obwodową przez Gdańską, a tam się telepie nawet jeśli to nowoczesny piętrus.. No więc telepiemy się, zatrzymujemy na każdej stacji, jeszcze przejść z peronu 8  (a kawałek z niego na właściwą Zachodnią jest) na peron 3, siedzimy kilka już minut... a tu wjeżdża nasze Pędolino. Rozbawiło nas, że go wyprzedziliśmy w takich warunkach.



Kategoria mazowieckie


  • dystans 57.72 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 03:23
  • średnio 17.06 km/h
  • rekord 32.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Siąpiradło mokradełko

Sobota, 23 maja 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 7

Na wieczór ICM zapowiadał deszcze... niby w ciągu dnia też coś mogło wystąpić, ale przecież nie będziemy siedzieć w domu. A nuż nie będzie deszczu wcale. Zaplanowaliśmy więc niezbyt długą traskę, żeby w miarę wcześnie wrócić. Po drodze parę razy kropiło, ale zaraz przechodziło.

Nowa Huta - chatka z cegły i rudy darniowej



Eee... prehistoryczny nośnik dreblinek?



Z cyklu "Gdzie tym razem wlazła lavinka?" ;-)




Mała chałupka w krzakach




Ta skrzynka miała farta - obok został wykopany rów, obok bycięto część drzewa... a ona nadal siedzi w zmurszałym pniaku (to czarne cuś)



Niestety kropienie przeszło ze sporadycznego w ciągłe, a momentami przybierało na intensywności. Trzeba było więc wracać do domu, choć mieliśmy zajrzeć jeszcze może do dwóch skrzynek. Niestety po przeliczeniu przez ICM popołudniowe opady z płaskiej linii na granicy zauważalności przekształciły się w niewielką górkę.


.
Kategoria mazowieckie