teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 113060.45 km z czego 16358.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.96 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

mazowieckie

Dystans całkowity:36996.27 km (w terenie 6288.62 km; 17.00%)
Czas w ruchu:2151:17
Średnia prędkość:17.20 km/h
Maksymalna prędkość:52.20 km/h
Liczba aktywności:556
Średnio na aktywność:66.54 km i 3h 52m
Więcej statystyk
  • dystans 95.50 km
  • 5.50 km terenu
  • czas 05:36
  • średnio 17.05 km/h
  • rekord 37.60 km/h
  • temperatura 12.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do Białej Rawskiej

Sobota, 2 kwietnia 2016 · dodano: 04.04.2016 | Komentarze 2

Pierwsza rozwałka na trasie w Puszczy Mariańskiej pod kościołem





Korabiewice - kapliczka w okolicach podworskich i tablica na niej upamiętniająca powstańców styczniowych




Dwór w Woli Pękoszewskiej i kolejna rozwałka





Chojnata



A tu kolejny dwór



i kościół tamże






Po drodze musimy sforsować jedną ze słynnych marsjańskich dolin, co zajmuje nam półtora dnia



Gdy byliśmy przy CMK przemknęło Pędolino... a że zwykle jeżdża dwa jeden po drugim, to chwilę potem przemknęło kolejne




Biała Rawska i rzeka Białka




Klimatyczny mostek na Białce





Żaba... oprócz niej były jeszcze dwa łabędzie, ślimak, jabłko, gruszka



Mostek kolejki rogowskiej na... nie na Białce, tylko na jakimś bezimiennym cieku wodnym



Kolejka c.d.





Dawny budynek stacji



No i koniec



Wiosna po polsku




Zameczek



W parku






Znaleźliśmy płyty Summer Day, szukaliśmy wiosny, albo chociaż jesieni czy zimy, ale znaleźliśmy tylko znowu letnie przy hydrancei



Kościół w Białej Rawskiej, ponoć znajduje się w rejonie dawnego cmentarzyska słowiańskiego, a na nim stała ponoć  gontyna wodza drużyn Mazurów (Białego).








Dwór Rzeczków






Zwizualizowaliśmy sobie mieszkającą tuta pannę Klementynę, która hodowała kury... oczywiście rasowe. Kury panny Klementyny zdobywały nagrody na różnych prestiżowych konkursach kur rasowych. Konkurencje w których celowały to:
- skok na płot
- bieg po glizdę

Oto kurnik i kojce dla tych kur



Ojciec panny Klementyny był miłośnikiem węgierskich win i próbował hodować tutaj winogrono (z owoców dobrze mu rosły tylko porzeczki) i zrobić węgierskie wino. Jakkolwiek by się nie starał, zaw2sze mu wychodziło mazowiecki i do tego tanie.

Oto jego piwniczka win




Mama zaś cierpiała na permanentną migrenę, dlatego jej mąż sprowadzał zagraniczne specyfiki... żeby wyszło taniej, kupował większe ilości po cenach hurtowych, toteż został jeszcze dziesięcioletni zapas.




Na koniec po drodze jeszcze zrobiliśmy mini rozwałkę w pewnej stodówłce, gdzie mieliśmy bliskie spotkanie z przyrodą... znaczy z kotem. Kot wyraźnie miał chętkę na gołębia, ale ten przysiadł bardzo wysoko na gałęzi i kot mu się przyglądał zdegustowany.
- Skubany. Wyżej nie mógł usiąść. Ech.




Kategoria mazowieckie


  • dystans 103.10 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 05:30
  • średnio 18.75 km/h
  • rekord 29.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Halloweenowe dożynki ożarowskie

Sobota, 31 października 2015 · dodano: 06.11.2015 | Komentarze 2

lavinka pociągowo-pieszo w Warszawie na spotkaniu GTWb, a ja wyskoczyłem na skrzynki w rejonie Ożarowa (część już mieliśmy znalezione, dziś dożynki), Aha, ożarowskie, a nie ożarłowskie (to uwaga do huanna).

Plac zabaw w Żukowie składa się z:
- huśtawki z dwoma stanowiskami do huśtania
- regulaminu




Pod Rokitnem zrobili CPR... wjazd przegapiłem i dopiero po drodze zobaczyłem że coś biegnie obok drogi, ale kolejny wjazd był dopiero tam gdzie cepeer się kończył.



Żeby nie było że cyklogrobbingu nie było. Mogiła z I wojny w Rokitnie



Czarny punkt kolejowy... przy czym przytoczone statystyki dotyczą całej okolicy, zarówno Płochocina, Ożarowa i diabli wiedzą czego jeszcze, a nie tylko tego jednego przejścia przez tory.

Swoją drogą, tutaj zabudowa ciągnie się po obu stronach, a do najbliższego przejścia jest ponad 900m, to nic dziwnego że ludzie chodzą na skróty. Ale zamiast zrobić przejście, łatwiej postawić tabliczkę. Z drugiej strony, ludzie czasem bez sensu przechodzą przez tory nie zachowując ostrożności.




A tu przejście w Domaniewku. Jak widać da się zrobić.



Czego można się nauczyć z tablicy ogłoszeń w Domaniewku? Ot na przykład sygnalizacji flagowej plag i zaraz różnych upraw. Teraz będę wiedział że przejeżdżam obok mączniaka rzekomego na cebuli (takiej czy owakiej) albo na ogórku. Będę wiedział że występuje połyśnica marchwianka, owocówka jabkóweczka, bielinek kapustkin, piętnówka kapustnica, czy zaraza ziemniaka (i tu uwaga zdziwko... na ziemniaku!).




Ożarowska skrzynka na bezczela... oj nie wróżę jej długiego żywotu.



Kolejny czarny punkt, tym razem w Ożarowie (te same liczby), tym razem ścieżka przez tory dosyć blisko legalnego przejścia/przejazdu.



Co można znaleźć w ogródkach w Ożarowie?




Pociąg w Ożarowie (gdy korzystałem z legalnego przejścia przez tory). Chwilę potem podjechałem pod dworzec i na ławeczce zrobiłem sobie postój na kawę z termosu, kanapki i placki z jabłkiem. Lubię jak pociągi zapowiadane są na żywo, a nie z nagrania... stąd zabawne sytuacje, jak pani zapowiedziała odjazd pociągu, który minutę wcześniej już odjechał. Albo jak śmiesznie przeciągała "Śróóód-mieście", albo jak wypowiadała twardo "R" co było słychać we frazach gdzie było dużo "R" ("pRoszę odsunąć się od kRawędzi peRonu i zachować ostRożność"). Ale i tak nie przebije pani bodaj z Warszawy Zachodniej (a może Wschodniej), która zapowiadała pociąg do Lublyna przez Dęblyn... a jak zapowiadała pociąg do Berlyna to z peronu można było spaść ze śmiechu.



Wystawa fotografii na ogrodzeniu dawnej fabryki kabli... spora część to zdjęcia z czasów II wojny



Na przykład bardzo ważny moment dnia - wydawanie posiłku (niemiecKIM ŻOŁNIERZOM w październiku 1939).



A oto i ocalałe ustrojstwo z fabryki kabli - maszyna do odcinania i zginania blachy




Zaintrygowała mnie ta Fabryka Dźwięków... czy ma coś wspólnego z tym kompozytem (tabliczka na tych samych drzwiach). Kompozyt, to jak sama nazwa wskazuje to koncentrat z kompozytora.




I jakieś ustrojstwo obok...  ale dźwięków nie wydawało



Prawosławna kapliczka




Pod nią leży taka oto tabliczka... podejrzewam, że jest z cmentarza wojennego w Ołtarzewie. Tam są identyczne tabliczki (FOTO), o podobnym poziomie rdzy i na wielu krzyżach ich brak, więc może jedna przywędrowała tutaj. Widziałem takie także na innych cmentarzach, ale ten jest najbliżej.



Kapliczka totalnie w polu... tutaj była chyba droga, ale jak powstała fabryka kabli, przejazd tędy zniknął.








A to już droga powrotna i obrzeża Pruszkowa (Pruszków-Żbików) i korek na dojeździe do cmentarza.







Jak się kręciłem po okolicy, przyjechał radiowóz na sygnale i policjanci zaczęli na pobliskim skrzyżowaniu ręcznie sterować ruchem.



A dzień tak wcześnie się kończy, ech :-(



Jest Halloween i są dynie! (przypomnia mi się wjazd do węgierskiego Galgagyörk). Można tu na telefon kupić dynie odmian Bambina, Muskat, Hokkaido, francuską... niestety nie napisali po ile.


Kategoria mazowieckie, >100


  • dystans 102.86 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 05:48
  • średnio 17.73 km/h
  • rekord 35.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jesienna setka nad Jeziorką

Sobota, 24 października 2015 · dodano: 27.10.2015 | Komentarze 2

Najpierw myk przez Mszczonów pod Osuchów (z wiatrem), a tam pokręcić się po okolicach źródliskowych Jeziorki... jak to w przypadku rzeczek nizinnych, znaleźć "źródła" rzeczki nie jest prosto, bo zwykle ich nie ma. Tutaj historyczny początek rzeki jest zaorany i są pola, zagajniki, zabudowania, jedyne co świadczy o historii tego miejsca to ukształtowanie terenu (na mapach topograficznych, a nawet na miejscu da się po spadkach domyślić gdzie jest "dolina).i przedwojenne mapy z zaznaczoną rzeką.



Obecnie zaś rzeczka jest przedłużona w inną stronę, biegnie tam rów do lasu, a tam są dwa jeziorka (też chyba wyykopane). No ale rzeki można się było tylko domyslić, bo rów wyschnięty, ale suchy jest nie tylko po takich upalno-suchych latach jak ten, ale także w normalnych okolicznościach. Trochę wody jest w jeziorkach.




Dziwna sprawa... przecież w tym miejscu nie ma rezerwatu, jest w innej części lasu (według wszelkich map).



Jedziemy dalej wzdłuż Jeziorki. Pan Marian tu był.



Zalew we wsi Topibaby  i dziura w wodzie





Młyn w Przęsławicach obok przęseł mostu krajowej 50-tki



Upiorne miejsce... pewnie z samochodu tego nie widać i kierowcy marudzą na durny fotoradar, ale rowerzysta od razu widzi kilka krzyży przy drodze, pogięte i połamane barierki, oraz sporo drobnych szczątków karoserii na poboczu. Natomiast szukając skrzynki w rejonie mostku przy zakręcie można dokładniej przyjrzeć się barierkom, (część jest świeżo wymieniona), a na nasypie walają się większe kawałki karoserii... także prawie na skrzynce. Ewidentnie niedawno był tu wypadek.

Generalnie miejsce wygląda tak - zakręt z ograniczoną widocznością (w rejonie mostku - a nieco przed i za nim skrzyżowania z lokalnymi drogami i przejściami dla pieszych.   Policzyliśmy  krzyże, w rejonie zakrętu i jednego skrzyżowania -  naliczyliśmy ich... SZEŚĆ! A nie sprawdzaliśmy przy skrzyżowaniu z drugiej strony. Niektóre stare, ale część nowych - z datami 2013, 2014, 2015. Ostatnio co roku ktoś tu ginie. Brrr.




Kolejny młyn na Jeziorce - w Jurkach. A właściwie ruiny młyna




Tuy opuszczamy Jeziorkę, podjeżdżamy na północ do szosy Tarczyn - Mszczonów i rypiemy do domu.

Po drodze jeszcze ruiny dworu w Jeżewicach... zarasta coraz bardziej.









No to w drogę, jedźmy szybciej bo się ściemnia. W Żyrku pojechaliśmy nieco naokoło, żeby dobić do setki. No i tak dookoła jechaliśmy, że zrobiliśmy z niemałą górką.
Kategoria >100, mazowieckie


  • dystans 61.02 km
  • 2.50 km terenu
  • czas 03:27
  • średnio 17.69 km/h
  • rekord 33.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wyprawka po Grodziskie Murale

Poniedziałek, 19 października 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 10

Myk do Grodziska w celu obfocenia murali. W zasadzie mieliśmy jechać w weekend, który zapowiadał się taki sobie, ale mieliśmy nadzieję na pół dnia bez deszczu... stąd krótka traska z możliwością powrotu pociągiem, na wypadek gdyby deszcze jednak nas dopadły. Jednak pogoda okazała się gorsza niż to zapowiadały prognozy przedweekendowe.

Ale dziś było całkiem ładnie... na szczęście Kluska wraca z babcią wieczorem, więc mogliśmy wygospodarować sporą część dnia i wyskoczyć do Grodziska.

Zaczynamy od murala przy Bałtykiej Życie Bałtyku, który obfociłem poprzednio (więcej zdjęć na blogu pocztówkowym). świeży, jeszcze ciepły, bo wymalowany miesiąc temu. A przy okazji zrobiłem mapę z muralami w Grodzisku, może się przyda innym miłośnikom street artu, bo obecnie nie ma żadnej listy co i gdzie powstało (tylko lista co wygrało w konkursie i gdzie miało powstać).



Przejeżdżamy obok aresztu śledczego, krótki stopik by sfocić tabliczkę upamiętniającą konspiracyjną drukarnię.



Stop przy kolejnym tegorocznym muralu (obok dworca) z okazji 170-lecia uruchomienia pierwszego odcinka  Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej... ostatnio nie mogłem zrobić zdjęcia całości, ze względu na stojące tam rowery. Dzisiaj więc uzupełniam.



Gdy fociłem drogowskazy, jakiś koleś (pewnie kolejarz) zaczął gadać że obiektów kolejowych nie wolno fotografować, zignorowałem go, więc z tym samym tekstem wystartował do lavinki... więc go poinformowaliśmy, że to nie jest obiekt kolejowy, a poza tym opiera się na przepisach z PRLu, które zostały zniesione.

Aha, na drogowskazach są oprócz Wiednia i Warszawy, także miasta partnerskie Grodziska i inne z którymi współpracuje (info 1, info2)



Z drugiej strony dworca natrafiliśmy jeszcze na taki pomniczek kolejarza... ale nie mówił nic o tym, że jest obiektem kolejowym i go fotografować nie wolno. Może to kolejarz przedwojenny?




Przeszliśmy peronem i przetestowaliśmy pochylnie z drugiej strony



Tam powinien być mural, ale nie było... potem okazało się, że z 9 konkursowych murali powstało tylko 5... niestety nie wiem z jakich powodów nie powstały 4, może zabrakło środków, albo właściciele budynków nie wyrazili zgody na namalowanie? Co ciekawe, w tym roku powstał mural niekonkursowy (tego na 170-lecie nie liczę) w zupełnie innym miejscu, więc może raczej ta druga przyczyna?

Poniżej podaję listę  tych, które nie powstały, wraz z linkami do projektów murali (zaczerpnięte z tej strony)
- ścianka przy dworcu PKP
- Stawy Goliana
- Stawy Walczewskiego
- budynek przy ul. Żyrardowskiej



Kolejny mural Bezmiar zdobi garaże na roku ul. 3 Maja i ul. Teligi. Nawiązuje on do rejsu dookoła świata Leonida Teligi pochodzącego z Grodziska (projekt).



Poprzednio obfociłem tylko garaże, nie wiedząc że trafo z tyłu (już przy ul. Szczerkowskiego) też miało być tak pomalowane. Podjechaliśmy tam w zasadzie tylko z kronikarskiego obowiązku i okazało się ze owszem mural jest, ale zupełnie inny!




Przez chwilę zastanawialiśmy się, że może świeżo go wymalowali... ale nie, zdążyli w międzyczasie wymienić tabliczki, więc jakiś czas już tu jest. Wyguglałem w domu, że też powstał w 2014 jak te konkursowe.



Dlaczego warto czasem powłóczyć się bocznymi uliczkami? Ano dlatego że można trafić na coś takiego.







lavinka próbowała sprawdzić czy uda jej się wypożyczyć rower miejski (ma konto na Veturilo, ale Grodziski Rower Miejski jest w systemie tej samej firmy - nextbike, toteż można wypożyczać na to samo konto).



Okazało się, że stacja próbuje się zrestartować ale jej się nie udaje... poza tym płytka pęknięta, ktoś przywalił, więc może  z tego powodu nie działa.



Z cyklu: grodziskie slogany rowerowe.



A pod szkołą taki widoczek




Tak docieramy do garaży przy ul. Okulickiego i kolejnego murala Orkiestra. Na projekcie wyglądał tak sobie... ale w realu prezentuje się dużo lepiej, po pierwsze jest dużo więcej muzykantów (którzy różnią się instrumentami i różnymi detalami), oraz przybyło tło.




Stawy Goliana i postój na kawę, kanapki i placki z jabłkiem. Tu też miał być mural, ale nie ma.






Przy Stawach Walczewskiego murala Podróż Opty też nie ma... lavinka znów podejmuje próbę wypożyczenia roweru miejskiego.




I udaje jej się! Robi rundkę honorową i w ten sposób nabija licznik wypożyczeń.



Być przy stacji końcowej WKD i nie sfocić stojących pociągów...




Kawałek dalej przy Radońskiej jest kolejny mural Pędząca WKDka, dziś już nie podjeżdżaliśmy tam, ale wrzucę fotkę z poprzedniej wizyty tutaj. Według projektu miał wyglądać tak.

Więcej zdjęć murala na blogu pocztówkowym (link).



A między stacją roweru miejskiego, a WuKaDką zlikwidowano przejście dla pieszych (zostały obniżenia krawężnika i widać świeżo zamalowane pasy)... teraz trzeba zamiast przez jedno przechodzić przez dwa, ale ludzie i tak to olewają i idą na wprost (widzieliśmy). Tak to jest, jak się projektuje miasto z siedzenia samochodu, nie wiem czy poprawiła się Przepustowość, ale Bezpieczeństwo się pogorszyło.



Jedziemy dalej, jeszcze trzy murale z listy i zastanawiamy się ile z nich rzeczywiście powstało. Trafo na rogu Sadowej i Grunwaldzkiej... jest! Oto Szyk transformatora (projekt)




Kolejny mural (Tajemniczy zakątek) na garażach przy Wólczyńskiej ... też jest. Tyle że według projektu miał być na dwóch ściankach, ale jest tylko na jednej (tej od strony ulicy, przyoszczędzili na tym od osiedla).



Natomiast kolejnego między Wólczyńską  a Żyrardowską (Dawny Grodzisk ze szkicownika) nie ma.

Robimy sobie postój na ławeczce na deptaku, a że jest jeszcze wcześniej, to kręcimy się jeszcze trochę po Grodzisku. Oto kolejna tablica.



Szukamy też paru skrzynek... ale co zrobić gdy skrzynka zamiast na wysokości 2 metrów, okazuje się być na 3,5m?



Oczywiście nie poddajemy się, grunt to znaleźć odpowiednie narzędzie.




O, piętrusik zatrzymał się w Grodzisku.



Myknęliśmy jeszcze na grodzisko... wiedzieliśmy że tam były jakieś prace, że wycięto część drzewek, że postawiono jakieś tabliczki edukacyjne. Dziś była okazja sprawdzić co i jak.

Okazało się, ze częściowo wokół wałów ułożono takie pnie opatrzone w tabliczki.




A na pniach... grzybki dla wariaga :-) Nie wiem co to za grzybki, na razie nie wrzucamy też zdjęć mikroskopowych (ale może potem uzupełnimy wpis o nie).





Edit: umieszczam obiecane zdjęcie mikroskopowe zarodników. Wysyp jest brązowy.



Oto wspomniane tabliczki edukacyjne, niedawno ktoś je pourywał, ale teraz są na nowo zamontowane, a na szczęście nie uległy uszkodzeniu. Pytanie jak długo przetrwają, bo  miejscówka jest na odludziu i jest z gatunku tych "imprezowych" (zwłaszcza od kiedy są ławeczki i pnie do siedzenia).




Skoro je po kolei obfociliśmy, to załączam tu linki do kolejnych fotek (nie będę ich tu wstawiał), jeśli ktoś chce zobaczyć co tam napisali w tym temacie.
- Historia Chlebni
- Zespół grodowy w Chlebni i jego odkrycie
- Dzieje grodziska w Chlebni
- Historia wykopalisk
- Co to jest zabytek archeologiczny
- Osady
- Uprawa roli
- Hodowla
- Bogactwo lasów
- Jak polowano
- Wyrób tkanin 1
- Wyrób tkanin 2
- Rzemiosło

Kategoria mazowieckie


  • dystans 42.97 km
  • 9.50 km terenu
  • czas 02:43
  • średnio 15.82 km/h
  • rekord 35.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Lajcik podmszczonowski

Poniedziałek, 5 października 2015 · dodano: 08.10.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj krótka pętelka po okolicy po to żeby sprawdzić parę skrzynek i znaleźć jedną czy dwie. Na początek do Radziejowic.




Kasztanowce zyskały żółte przepaski... pewnie ich celem jest wyłapywanie dorosłych szrotówków




Stamtąd do Mszczonowa szukać wieloetapowej skrzynki, oprowadza ona po mogiłach, pomnikach i tabliczkach z 1939. Najpierw jeden cmentarz, potem drugi, pomnik i tabliczka na ratuszu. Większość już była na blogu, ale tej tabliczki chyba nie.



A pomnik przy kościele... nie pamiętam czy był.




Obok, już na terenie kościoła mogiła rozstrzelanych mieszkańców (min. burmistrz i proboszcz), my bonusowo zaglądamy do kruchty (skoro drzwi kościoła otwarte), gdzie jest kolejna tabliczka upamiętniająca zabitego księdza.



Obok lista proboszczów (min. jest ten rozstrzelany w 1939)




Reper w postaci tabliczki na murze kościoła



Po uporaniu się z zadaniem, ruszamy na eSeŁkę



Mazowiecka droga patchworkowa 1-ego stopnia... znaczy łat jak na razie jest tylko jedna warstwa.



Kategoria mazowieckie


  • dystans 80.32 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 04:22
  • średnio 18.39 km/h
  • rekord 35.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

W sandałkach w Brwinowie... i w Podkowie

Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 07.10.2015 | Komentarze 0

Pierwszy krótki stopik w Milanówku na cmentarzu, lavinka szuka skrzynki, odwiedzamy też kwaterę z 1939 a potem dalej na Brwinów. Tam zaczynamy od pałacu Wierusz-Kowalskich (w czasie bitwy pod Brwinowem w 1939 pełnił funkcję szpitala), ostatnio zajmowany przez SGGW, a obecnie miasto finalizuje jego zakup.




Koło cmentarza zafascynowała nas uliczka Zgoda na której ułożyli z kostki ni to kontrapas, ni to drogę dla rowerów... oznaczenia pionowe "nie dotyczy rowerów" na drodze jednokierunkowej są stosowane zazwyczaj przy dopuszczeniu ruchu rowerowego bez dodatkowej infrastruktury (brat znaków że to pasy, albo ddr), oznaczenia poziome sugerują dwukierunkową  ddr (brak strzałek, aczkolwiek rowerki malowane są w jedną stronę, co może zdradzać intencje), natomiast szerokość że jest to pas w jednym kierunku...

Co ciekawe droga jest z kostki fazowanej, a pas z kostki niefazowanej, przy założeniu więc że to jest jednak kontrapas, rowerzyści jadący pod prąd mają nieco wygodniej.

Miejscowi rowerzyści chyba też nie bardzo wiedzą jak tym jeździć i prezentowali szereg reakcji



Na przykład jechali ulicą



Niektórzy pasem



Ale też chodnikiem... dodam że w małych miasteczkach rowerzyści chodnikowi w większości jeżdżą dosyć wolno, grzecznie przepuszczają pieszych, a babcie nawet zsiadały z roweru żeby bezkolizyjnie minąć mnie z Kluską gdy było dosyć wąsko. Śmigaczy chodnikowych jest bardzo mało, a jeśli już to zwykle młodzież szkolna.




W czasie obserwacji przejechała tędy czwórka rowerzystów (nim zaczęliśmy obserwacje, jeszcze kilkoro) i ani jednego samochodu. Wszyscy rowerzyści jechali pod prąd, więc nie wiemy jak jeżdżą z prądem, ale idę o zakłąd że część jeździ pasem.

Ta pani zorientowała się że coś rowerowego jest obok i zjechała na pas.



A teraz lavinka prezentuje jak prawidłowo tędy przejechać... przy założeniu że jest to kontrapas.






Cmentarz w Brwinowie. Grób Pawlaka.,.. ale nie Waldemara tylko Wacława... znaczy Kowalskiego... znaczy tego od Kargula. Eeee, no to może od początku, oto grób Wacława Kowalskiego, aktóra znanego min. z roli Pawlaka w filmie "Sami swoi".



Ten sam cmentarz i kwatera z 1939



Drewniana kaplica na cmentarzu... ale nie jest to typowa kaplica cmentarna tylko kaplica grobowa rodziny Marylskich z XVIII wieku. Pierwotnie stała przy dworze w Książenicach, ale w 1857 została przeniesiona tutaj




Za Brwinowem wjeżdżamy na trasę rowerową Brwinów-Parzniew... dzisiaj jeżdżą tu tłumy rowerzystów, jest więcej rowerów niż na sąsiedniej drodze samochodów, oto jak dobra infrastruktura zachęca do jazdy na rowerze.

My zaś przypinamy rowery do barierki i myk w krzaki po skrzynkę... a przy okazji focimy pociągi - Piendolino, Kibel, Impuls.




Potem przemieszczamy się do Podkowy Leśnej i tam trochę keszujemy.





Wracamy do Milanówka, ale z drugiej strony torów i lavinka wsiada w pociąg, a ja jadę dalej.

Przy okazji focę stojaki przy stacji, najpierwz jednej strony - kiedyś też tu były starsze niewyrwikółkowe i dodatkowo zadaszone, teraz oprócz tych jakieś wyrwikółka też stoją.




I ogrodzony parking rowerowy z drugiej strony. W pierwszym planie wyrwikółka, ale dalej takie stojaki jak na powyższych zdjęciach.



A tutaj przykład, że da się postawić zamiast wysokich obleśnych ekranów, niezbyt wysokie i bardziej estetyczne wyglądające jak płotek. Centrum Milanówka jest wpisane do rejsestru zabytków jako zespół urbanistyczno-krajobrazowy i może konserwator nie zgodził się na przecięcie go barierą z ekranów. Niestety tak jest tylko w Milanówku, dalej pociągiem jedzie się jak w tunelu.




Willa Leontynówka (tabliczka informacyjna)



A obok pomnik (tabliczka informacyjna)




Z Milanówka przejeżdżam do Grodziska i tam stopik przy jednym z grodziskich murali. Otóż w 2013 Grodzisk Mazowiecki zorganizował konkurs na projekty murali, a 2014 zostały one wymalowane (info o konkursie, wyniki konkursu). W tym roku zostały wykonane dwa kolejne, a miasto planuje wymalowanie jeszcze jednego czy dwóch (info).

Oto pierwszy który powstał, na garażach przy skrzyżowaniu ulicy 3 Maja i Teligi... mural nawiązuje do okrążenia  Ziemi podczas samotnego rejsu jachtem przez Leonida Teligę (który dzieciństwo i młodość spędził w Grodzisku).  Z tym muralem sprawa jest zabawna, bo jest na mojej trasie Grodzisk-Milanówek... a jest tak subtelny, że sam nie wiem ile razy tędy przejeżdżałem nim zorientowałem się że coś tu zostało namalowane.






Kolejny mura,l który mijam, powstał w tym roku przy stacji z okazji 170-lecia kolei warszawsko-wiedeńskiej




No i ostatni, najnowszy bo sprzed tygodnia. Życie Bałtyku przy ulicy Bałtyckiej. Więcej zdjęć tego murala u mnie na blogu pocztówkowym (link)





Kategoria mazowieckie


  • dystans 107.69 km
  • 6.70 km terenu
  • czas 06:23
  • średnio 16.87 km/h
  • rekord 33.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Za Sochaczew i Bzurę

Sobota, 3 października 2015 · dodano: 06.10.2015 | Komentarze 11

Dziś zaplanowałem uzupełnienie paliwa drożdżówkowo-pączkowego w Teresinie, ale  lavinka nie wiedząc o tym krzyknęła w Baranowie bym się zatrzymał i weszła do sklepu. Ten sklep nie awansuje na miano kultowego, bo była tylko jedna drożdżówka. Więc na właściwe zakupy zatrzymaliśmy się w Teresinie tuż przy torach (w sklepiku można też nabyć ciacha).

To że jesteśmy już prawie w Niepokalanowie poznajemy po zakonnicy na rowerze



Przejeżdżamy przez tory do Paprotni i wbijamy się na teren klasztoru i sanktuarium Niepokalanów.



Zaglądamy do muzeum papieskiego, które ma dokładnie dwa eksponaty - samochód-kaplicę i samochód-samochód. No jest jeszcze obecnie wystawka na ścianach o tematyce japońskiej.





W międzyczasie rozwałka na ławeczce - kawa, kanapki, drożdżówki, a potem zwiedzamy jeszcze muzeum pożarnictwa - do obydwu wstęp wolny, jest jeszcze bliżej kościoła muzeum M.M. Kolbego, ale tam najbardziej tłoczyły się wycieczki (tutaj tylko jedna nieliczna, a poza tym w innej sali niż my), może kiedyś...

Sekcja ułanów



Sekcja hoplitów



Sekcja piechoty przygotowanej na atak gazem musztardowym i jadem kiełbasianym



Sekcja zbójnicka (pasy i ciupaski)



Sekcja kolejowa



Sekcja przedszkolna



i poczet sztandarowy



Nie możemy tu przyjechać z Kluską, bo zaraz by chciała ten samochodzik i wracalibyśmy na syrence (pytanie tylko czy bez przerwy, czy z przerwami).




Dalej zastanawiam się czy jechać kawałeczek szosą główną i potem gruntówą, czy nieco dłużej gruntówą, ale ominąć szosę główną... wybieramy to drugie i słusznie, bo to już nie gruntówa, tylko świeży, jeszcze ciepły asfalt (zastanawialiśmy się czy damy radę przejechać, bo na środku stał ciężki sprzęt... ale to tylko robili, asfalt już po całości położony).



Dojeżdżamy do cmentarza Orły-Cesin, a tu zdziwko - krzaki wycięte, pan na drabinie, zupełnie nowy pomnik (wcześniej nie było żadnego). Okazało się że trwają prace porządkowe na cmentarzu z inicjatywy okolicznych mieszkańców. Chwilę pogadaliśmy z panem, jak stwierdziłem że pomnik taki jak w Bielicach, to poinformował że właśnie stamtąd wzięto wymiary doi jego zrobienia i że może do końca roku uda się na nim zamontować tablice.





Dalej odwiedzamy dworek w Chodakowie (obecnie część Sochaczewa)



I kościółek nad Utratą.




Obok kościoła jest pomnik mieszkańców rozstrzelanych w 1939.



Ale jak mu się przyjrzeć bliżej:







Potem rozwałka na mostku wąskotorówki na Utracie... obok mostek, pozostałość po dawnej bocznicy normalnotorowej do zakładów chemicznych w Chodakowie (Chemitex)




Kładką dla rur i pieszych przeprawiamy się na drugą stronę Bzury




Przejeżdżamy obok dworku w Gawłowie, ale zza krzaków parku nic nie widać, możemy obejrzeć tylko bramę.



Kolejna rozwałka na moście na Bzurze w Mistrzewicach... jest obecnie zakaz wjazdu na most, bo w jednym miejscu jest prowizorycznie załatana dziura.



Kolejny cmentarz z I wojny w Lesie Stefanów.




A co to? Hiena cmentarna? Nie, to kura cmentarna! A tak na marginesie, gdy jedziemy przez wieś i Kluska widzi kury, to woła "okoko, okoko!"



Znów Bzura i most, tym razem w Witkowicach.



Niedawno, czyli w tym lub zeszłym roku pomalowali koła będące częścią pomnika upamiętniającego przeprawę przez Bzurę w 1939.



Tyle że jedno koło przegapili.



Otóż w 2008 roku wyglądało to tak... niewykluczone że tam niżej leżało jeszcze jedno koło, ale głowy nie dam, trzy były na pewno.



W 2013 tego leżącego nie było...albo ktoś stoczył niżej (tam gdzie leży zarośnięte teraz), albo ukradł lub wrzucił do Bzury 9wersja czterech kół, wtedy ostałoby się to czwarte).





Wracamy na drugą stronę Bzury i jedziemy do kościoła w Brochowie. ponieważ lavinka ziwedzała go kiedyś na samotnej wycieczce, to widziała gąsienicę czołgu przy wejściu i pociski wmurowane w kościół, ale przegapiła strzemiona i bombę, toteż jej te artefakty pokazuję... przechodzimy dalej, a za nami oglądać te obiekty rusza japońska wycieczka.



hmmm, dokąd prowadzi ten szlak.



Odwiedzamy jeszcze mogiłę z I wojny pod Brochowem i rypiemy do domu bo się ściemnia.


Kategoria >100, mazowieckie


  • dystans 77.58 km
  • 18.00 km terenu
  • czas 05:07
  • średnio 15.16 km/h
  • rekord 30.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wisła rzeką strategiczną, dzień 2 - Przyczółek Magnuszewski

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 19.09.2015 | Komentarze 9

Puszcza Kozienicka - Chodków - Studzianki Pancerne - Trzebień - Magnuszew - Kępa Skórecka - Mniszew - Rozniszew - Anielin-Kępa - Zakrzew - Warka - Budy Opożdżewskie - krzaki na skraju lasu i sadów
MAPA TRASY

Poranek na biwaku - śniadanie, kawa, pakowanie i w drogę. Kawa przy ognisku, żeby nie wystygła, a w popiele grzeje się woda do mycia ząbków.



Rypiemy szlakiem niebieskim po żwirkowanej drodze, po czym skręcamy w szlak niebieski i drogę leśną... nie utwardzoną żwirkiem, więc chwila ulgi, ale ogólnie komfort jazdy jest zbliżony, bo droga nieco piaszczysta i korzenna.




Gdy jednak wyjeżdżamy z lasu promocyjnego, zaczynają się piochy




Takim oto mostkiem przekraczamy kolejną strategiczną rzekę - Radomke i wjeżdżamy na przyczółek warecko-magnuszewski.




Najpierw jednak mały skok w bok do pomnika oddziału majora Dobrzańskiego... bo pseudonim Hubal przybrał dopiero kilka dni później po przerwaniu marszu na południe (kierunek Węgry lub Rumunia) i podjęciu decyzji o przejściu do działań partyzanckich. Swoją drogą data 1.10.1939... pytanie czy data jest poprawna, bo gdzie indziej (kalendarium) można spotkać informację, że było to 2 października. Natomiast na południe, w lesie koło wsi Łaszówka jest mogiła ułanów poległych w tej potyczce (ale nie mieliśmy tyle czasu na tak dokładny cyklogrobbing).

Aha, na stronie o oddziale Hubala jest też katalog pomników i mogił.




Jest tu też tabliczka "Szlak Bojowy 31 Pułku Strzelców Kaniowskich", który operował tu dwa tygodnie wcześniej, a jeszcze wcześniej walczył np. we Mszczonowie (tam jest pomnik, 31 pSK, przy okazji sprawdzę czy wzbogacili go o taką tabliczkę).



Gruntóeami przez las docieramy do mauzoleum w Studziankach Pancernych. Od tego miejsca powtarzamy częściowo moją trasę sprzed roku. Tutaj pierwsza większa rozwałka tego dnia. (O walkach na przyczółku i pod Studziankami - tablica 1, tablica 2, tablica 3)




Saperka lavinka melduje gotowość do budowy przeprawy pontonowej! Co? Nośność stado słoni lub pół tuzina czołgów.



Tysiąclatka pancerna w Studziankach... o widzę, że maskowanie się rozpełzło nad drzwi, a także na schody. Rok temu było go mniej.






W sklepiku pod szkołą dokonaliśmy uzupełnienia prowiantu i w drogę. Stopik na cmentarzu z I wojny światowej pod Trzebieniem, przy okazji pozbieraliśmy flaszki z terenu cmentarza i złożyliśmy w jedną kupkę przed płotkiem (jedną plastikową zabraliśmy symbolicznie ze sobą, żeby umieścić w najbliższym koszu na śmieci).



Magnuszew wita - haubica i pomnik braterstwa broni





Akurat do Magnuszewa zajechały stare traktory - nahałasowałyi nasmrodziły przy okazji



Myk na cmentarz, gdzie jest kwatera wojenna żołnierzy polskich poległych w 1939 i 1944. Przy bramie cmentarza stoją trzy tablice informacyjne o historii okolicy - o wojnie, o miejscowości, o cmentarzu itp.






A potem myk w bok, żeby nie jechać szosą główną i wzdłuż wału nad Wisłą jedziemy w kierunku Mniszewa (z w yjątkiem krótkiego odcinka udało się asfaltem), w ten sposób wjeżdżamy do jabolowej krainy warecko-grójeckiego zagłębia sadowniczego.



Wisienka na torcie, czy raczej granat w chlebaku, czyli skansen w Mniszewie. Tutaj kolejny dłuższy postój z rozwałką, zwiedzaniem, rozkładaniem namiotu (lavinka zostawiła w nim lampkę rowerową, a przy okazji podsuszyliśmy), oraz centrowaniem koła.

Skansen otwarty 10-18, wstęp 5zł (ulgowy 3zł). Rok temu ten nowy budynek był w budowie, teraz jest już ukończony, ale jeszcze nieczynny. Pani z kasy powiedziała że aktualnie zbierają eksponaty do sali muzealnej i jeśli się uda to do przyszłych wakacji otworzą.

Mapy: skansenu, walk na przyczółku, obrony na przyczółku. Tablica: walki na przyczółku




Eee... ale te transzeje to ciut za płytkie zbudowali (za to do biegania dla dzieci w sam raz). Szkoda tylko że robota wykonana byle jak, rok temu myślałem że ta folia wystaje, bo nie zdążyli uporządkować... ale teraz dalej wystaje.




W ogóle miejscówka fajna, bo nie ma zakazu włażenia na eksponaty... trzeba przyjechać tu z Kluską, zwłaszcza że jest sporo różnych wajch i pokręteł którymi można ruszać i kręcić. Do Warki można pociągiem, a stamtąd jest ok. 20km.




Kolejna miejscowość na trasie to Rozniszew. Te wyrwy w ścianie kościoła, to chyba ślady walk na przyczółku.




Po drodze na cmentarz jest Kopiec Kościuszki... tylko tablicę informacyjną niefortunnie postawili za krzakami głogu, bo krzaczki podrosły i ją zasłoniły.





A oto cmentarz i dwie mogiłyzbiorowe - jedna powstańców styczniowych i druga z I wojny.






Jeszcze jeden pomnik wojenny na wyjeździe ze wsi.




A potem myk z drogi wojewódzkiej za tabliczkami do wsi Anielin-Kępy i tam w las do miecza.



Ostatni pomnik walk na przyczółku magnuszewkim, bo za chwilę przekraczamy Pilicę i opuszczamy przyczółek.



A oto i Warka, dla odmiany mogiła powstańców styczniowych.



Rzut okiem na most kolejowy na Pilicy.



Ohel jako ostatni relikt kirkutu



Znaną postacią historyczną związaną z Warką był Piotr Wysocki. Urodził się w Winiarach (obecnie część Warki), a po powrocie z zesłania mieszkał w samej Warce.




Dom z XIX wieku, tzw. Dworek na Długiej (info i mapa trasy turystycznej)



Plac z ratuszem za Czarnieckim (postawili go tu z okazji bitwy pod Warką) i studnią przykrytą taflą szkła tak popękaną, że nie da się zajrzeć do środka.



Kościół farny, chociaż już opuściliśmy przyczółek magnuszewski, to kościół oberwał w czasie walk (info)




Kościół Mariacki (info)



Obok kapliczka słupowa




i urbexik




śmieszka rowerowa nieosłupkowana, przez co kierowcy zwężają ją przy parkingu.



Jesteśmy w Winiarach, a tu... Warwin! Normalnie symfonia zapachów! Gdy jechaliśmy obok do dworku, kolejno dolatywały nas zapachy:
1. taniego wina (aż strach było się zaciągać, żeby nie zacząć jeździć wężykiem ;-)
2. soku jabłkowego
3. drożdży
4. słodu... tak mi się wydaje

A potem wracamy i mijamy zapachy w odwrotnej kolejności, zjeżdżamy wzdłuż kanałku w kierunku skrzynki i niestety zapach zmienia się na ściekowy, to pewnie od tego co płynęło obok kanałkiem. No to szybki wpis i chodu. W sumie dziwne, bo kiedyś już tędy przejeżdżałem i nic chyba nie czułem... a dziś ten słód i drożdże czuć było jeszcze za cmentarzem.

Aż mi się przypomniały czasy młodości, gdy przyjeżdżając pociągiem, moje rodzinne miasto poznawałem po smrodzie drożdży z Polmosu....człowiek się zaciągnął i od razu wiedział że już trzeba wysiadać. lavinka też sobie przypomina, że jak jechała pociągiem do Katowic, to na którejś stacji musieli zamykać okna, niewątpliwie był to Żyrardów ;-) W ogóle waliło tutaj wtedy z jednego zakładu bardziej niż z drugiego. Śmierdziało z Polmosu, Roszarni, Zakładów Lniarskich, Bielnika, Garbarni... 

A wracając do Warwinu, produkuje on tanie wina, cydr, soki, koncentraty, aromaty... na stronie zakładu można zobaczyć jakie aktualnie produkuje wina i cydry, a na stronie winka.net także etykietki archiwalne.






A oto i dworek w Winiarach. Tu się urodził Piotr Wysocki, tu spędził dzieciństwo Kazimerz Pułaski (choć niektóre źródła błędnie podają że też się tu urodził), toteż jest tu teraz Muzeum Pułaskiego, a w parku są dwa pomniki Pułaskiego. Park i dworek niedawno przeszły rewitalizację. (info)






Jedziemy dalej i mijamy kolejną kapliczkę słupową.



Cmentarz (nadal czuć Warwin) - grób Piotra Wysockiego...



... oraz weterana Powstania Styczniowego .



Mijamy pomnik września 1939... to może nie będę się produkował, tylko zacytuję z tej strony o nim:

Rezerwiści wareccy zobowiązani moralnie do upamięt­nienia wojny obronnej Polaków w 1939 r„ sponta­nicznie, całkowicie społecznie, w ramach swoich możliwości, bez powoływania specjalnych komitetów, w kilka­naście dni postawili w 1989 r. przy ul. Polnej obelisk „1939– WRZESIEŃ-1989″! Podstawa, symbo­liczny fragment bunkrów kpt. Raginisa spod Wizny, głaz w kształcie kropli krwi, orzeł w koronie –z czapki obrońcy Polski i krzyż, który symbo­lizuje modlitwę, ostatnią nadzieję umiera­jącego na polu bitwy żołnierza polskiego.



Pomnik Lotników... pomnik już wcześniej obfociłem, więc zalinkuję tylko do wpisu na blogu pocztówkowym.



Zanim wyjedziemy z Warki mijamy jeszcze jeden pomnik




Rondko i śmieszka rowerowa... hmmm, jak to przepisowo przejechać? Chyba trzeba by wjechać na rondko, objechać je dookoła i wjechać na śmieszkę po drugiej stronie. Ewentualnie zejść z roweru i przeprowadzić po pasach.



Jedziemy za Warkę, chcemy zanocować w lesie między Warką a Grójcem. Możemy objechać od północy i stamtąd wbić się w las, ewentualnie z kierunku Warki wjechać do lasu i spróbować się przebić trochę na północ. Ponieważ jest już dosyć późno, próbujemy tego drugiego, a nie jest to proste gdy wieś jest otoczona sadami.

Jakoś udaje nam się w końcu dotrzeć jakąś dróżką na skraj lasu (zgodnie z mapą) i co dalej? Mapa wskazuje że droga biegnie skrajem lasu, no to przebijamy się skrajem lasu i sadu choć drogą trudno to nazwać. I tak dojeżdżamy do ogrodzenia... jednak odkrywamy że w lesie jest ślad tej drogi której szukaliśmy, ale że jest niejeżdżona zamieniła się w ścieżkę, która jest trochę uczęszczana. Jedziemy nią, aż się kończy i wbijamy się w gąszcz przez który nie ma szans się przebić. Cofamy się i znajdujemy przecinkę w bok... która zaraz się znów kończy... amboną. Ponieważ jest już prawie ciemno, więc decydujemy się rozbić na tej przecince, bo nie ma szans żeby coś tu wjechało (sami ledwie wjechaliśmy), a szansa że któs tutaj się przypałęta też jest mała. Ale niestety jesteśmy trochę za płytko w lesie by nie docierały do nas odgłosy wsi i drogi. Poza tym z rana trzeba będzie się cofnąć i objechać las dookoła, przez co będziemy kilka kilometrów do tyłu. Ale poza tym miejscówka spoko.

Wszystkie zdjęcia w albumie Jabole we mgle na Picasie.

.
Kategoria mazowieckie, wyprawki


  • dystans 64.00 km
  • 16.50 km terenu
  • czas 04:12
  • średnio 15.24 km/h
  • rekord 29.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wisła rzeką strategiczną, dzień 1 - Przedpola Dęblina

Sobota, 12 września 2015 · dodano: 16.09.2015 | Komentarze 19

Gryplan był taki - jedziemy pociągiem do Warszawy, a potem z wiatrem, z grubsza wzdłuż Wisły (bliżej lub dalej rzeki) wracamy do Żyrardowa w dwa i pół dnia... przez Kozienice, Warkę, a potem oddalamy się od Wisły i przez Grójec. Ogólnie wyszedł nam cyklogrobbing, bo co chwila jakaś mogiła, cmentarz lub pomnik wojenny.

Dęblin - Zajezierze - Głusiec- Sieciechów - Bąkowiec - Słowiki Nowe - Brzeźnica - Ruda - Kozienice - Stanisławice - Puszcza Kozienicka
MAPA TRASY

Skoroświt myk do pociągu (bilety kupione wieczorem) i starym, dobrym EN57 do Warszawy. Na Zachodniej zakupienie chleba i drożdżówek, a potem do EN57 (tym razem zmodernizowanego) do Dęblyna.



Śniadanie w Warszawie



Tu stacja Dęblin... w tle EN57 Regio malaturze lubelskiej.



Dęblin już zwiedzaliśmy, dworzec też bo raz tu wsiadaliśmy, a raz wysiadaliśmy. Teraz dofociliśmy trochę okolicę, bo poprzednio było dzikie słońce i ogromne kontrasty.





Ale nie to żeby przejechać przez Dęblin bez zatrzymywania... robimy dożynki, czyli to co wcześniej przegapiliśmy, albo nie mieliśmy czasu. Na przykład kwatera wojenna na cmentarzu, a tam groby pomordowanych jeńców radzieckich i włoskich, a obok pomnik ogólnowojenny.






Jeszcze wizyta na mogile zbiorowej z 1944. Na tym cmentarzu jest też podobnie urządzona mogiła z 1939 roku, ale nie rzuciła nam się w oczy, a nie mieliśmy tyle czasu żeby przeczesywać cały cmentarz.




Nad Wisłą jeszcze stopik przy Kopcu Kościuszki... eee, to znaczy Kościuszkowców. Otóż na początku sierpnia 1944 1 Armia LWP walczyła o przyczółki pod Dęblinem i Puławami. Pod Dęblinem przeprawiała się 1 Polska Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki  (opis walk na wiki, oraz na stronie LWP, stamtąd skan mapy walk o przyczółek)

Swoją drogą, ta stronka którą powyżej linkuję może być całkiem ciekawa, w każdym razie myśl przewodnia mi się podoba -  "Ideą tego serwisu jest pokazanie obiektywnego, (na ile to możliwe), obrazu, tzw. Ludowego Wojska Polskiego (...) Jeśli w minionej epoce powstał dość "lukrowany" obraz wspaniałego wojska, którego jedynym celem była walka o ludową ojczyznę, to dzisiaj dla odmiany kreuje się wizerunek ludzi, którzy na bagnetach przynieśli znienawidzony ustrój."




A teraz my forsujemy Wisłę



W oddali dębliński most kolejowy (wpis o nim na blogu pocztówkowym)



Przyczółek dębliński zdobyliśmy bez problemu i podjechaliśmy do Kopca Kościuszki z tej strony... znaczy ten tych, no Kościuszkowców. A konkretnie jest to tzw. Kopiec Okurzały. Też go już kiedyś obfociliśmy, ale ze względu na dzikie słońce i cienie obok napisy na zdjęciach były niewidoczne. Dziś uzupełniliśmy dokumentację foto, bo warunki ku temu były idealne.




A może by na Kock? Eee, chyba jednak planowo rypniemy przez Puszczę Kozienicką na przyczółek magnuszewski.



Zjeżdżamy z szosy i jedziemy trochę asfaltami przez wsie nad Wisłą, a trochę gruntówami wzdłuż wału p.pow.



Po drodze mijamy coś, co wyglądało jakby jakieś umocnienie Twierdzy Modlin. Niedaleko jest Fort Głusiec (niedostępny, bo zajęty przez wojsko), a tutaj coś mniejszego o kształcie fortowym... niestety pośrodku zaoranego pola, jeszcze obok rolnik jeździł na traktorze, więc nie mieliśmy okazji sprawdzić co to. Ech, gdyby chociaż było niezaorane jeszcze rżysko i bez ludzi.



Zjechaliśmy na chwilę do Sieciechowa i zrobiliśmy rozwałkę na rynku




Żeby nie rypać dalej szosą główną, objechaliśmy trochę bokiem... zaczęło padać, ale przeczekaliśmy na stacyjce Bąkowiec linii Dęblin - Radom. A potem złapaliśmy szosę z kierunku Puław... która z mapy i jakości była niby boczna, ale ruch prawie jak na tej głównej. Tak dojechaliśmy do Słowików Nowych, gdzie zatrzymaliśmy się na cmentarzu, tym razem dla odmiany z I wojny, zapewne z czasów gdy wojska niemieckie, a potem austro-węgierskie szturmowały Dęblin.





Znajdź trzy różnice między napisem po polsku i niemiecku :-)




Ponieważ wariag narzeka na dobór grzybów i roślinek z dedykacją... no to dla urozmaicenia flora murkowa z cmentarza dla wariaga :-0




Wjeżdżamy na szosę główną, którą do tej pory omijaliśmy. Tu ruch z Dęblina i ten z Puław się kumuluje... dojeżdżamy do brzeźnicy, w której to jest CPR kostkowy i zakaz jazdy rowerem po asfalcie. Nam to akurat i tak pasuje, bo CPR po prawej stronie, po której cmentarz i kościół które odwiedzamy i możemy się szwendać w te i we wte.

Najpierw myk na cmentarz, gdzie jest mogiła zbiorowa.







Ponadto obok jest mogiła partyzanta Batalionów Chłopskich Andrzeja Wojciechowskiego ps. Dziewiąty... później przejeżdżamy obok miejsca gdzie zginął, a które upamiętnia tablica informacyjna (powiększenie), z której wynika że zwłoki zostały przeniesione z Brzeźnicy do Pionek (wygooglałem fotkę i faktycznie w Pionkach na Górce Partyzantów jest grób Dziewiątego ), ale na tej mogile nie ma informacji ze jest ona obecnie symboliczna... zresztą w bazie grobów ROPWiM też jest że spoczyta tutaj (link)



W Brzeźnicy kolejnym stopem jest kościół neoromański




A za Brzeźnicą myk skrótem w bok - przejazd na zadupiu. Przez  linię kolejową Bąkowiec - Kozienice (obecnie już chyba pełni tylko funkcje bocznicy do kozienickiej elektrowni), wzdłuż której jechaliśmy spod Bąkowca do Słowików.



A dalej w rejonie skrzyżowania dróg i dróżek pod wsią Ruda tablica o tym partyzancie B.Ch. a obok skrzynka z tej okazji i jeszcze resztki jazu dla urozmaicenia. Tak się zakręciliśmy, że pojechaliśmy początkowo niewłaściwą dróżką i nadrobiliśmy parę kilometrów zanim zawróciliśmy.



A potem wjechaliśmy opłotkami do Kozienic. Najpierw myk na kirkut go obejrzeć i znaleźć skrzynkę. Kirkut ogrodzony i zamknięty, ale tak to jest w tym kraju, jeśli jest ogólnodostępny, to zaraz walają się śmieci (jak w Grójcu, który odwiedziliśmy dwa dni później), albo zaraz jacyś wandale osprejują lub zniszczą (na przykład w ostatnich latach ktoś porozbijał macewy w Błoniu).

Gdy szukaliśmy skrzynki hasła do niej, obok przejechał ślub... parę-paręnaście lat temu pojawiła się moda na przejazd przez miasto samochodami z trąbieniem. Ostatnio jakby zanika, bo jakby rzadziej się takie kawalkady spotyka, chyba jednak dociera do ludzi że narobienie hałasu na całe miasteczko to jednak oznaka buractwa, ale pojawiła się jeszcze bardziej buracka moda - jeżdżenie TIRami i trąbienie. Kiedyś widzieliśmy u nas taki ślub, dwa Tiry jeździły i trąbiły od czasu do czasu... tutaj tych TIRów było z dziesięć i trąbiły non stop i musieliśmy zatkać uszy żeby nie ogłuchnąć. To chyba był najbardziej wsiowy i głośny ślub jaki spotkaliśmy, przebił nawet ten na motorach z Nieborowa (choć wtedy też musieliśmy zatykać uszy, bo każdy musiał pierdzieć swoim motorem ile się da).



A potem myk do parku i pałacu... no, ten pałac to w zasadzie budynek w miejscu dawnego pałacu, który został zniszczony w czasie II wojny i wybudowano w jego miejsc takie coś. Dobrze że walneli go teraz na biało, bo kiedyś był żółty.




Układ przestrzenny jest mniej więcej zachowany, poza tym jedna z oficyn nieźle się prezentuje (albo zachowana, albo odbudowana, nie wiem bo nie wgryzałem się na razie aż tak szczegółowa w historię pałacu). Zrobiliśmy sobie tutaj rozwałkę, bo cisza, spokój i żywej duszy nie było (urzędy urzędujące w pałacu o tej porze w sobotę nieczynne, muzeum też).







A potem objazd parku z pomniczkami.



Kolejna była Kolumna Zygmunta... ale nie tego samego co stoi na kolumnie w Warszawie (tamten Zygmuś ma numer 3, a ten numer 1 w numeracji Zygmuntów koronowanych). Kolumna kozienicka  jest też starsza od warszawskiej, to ponoć najstarszy cywilny pomnik w Polsce (z pierwszej połowy XVI wieku)... no z tym cywilnym też nie w 100%, bo jest na nim ukrzyżowanko. A kolumna jest z tej okazji, że tutaj urodził się wspomniany Zygmunt (później znany jako Zygmunt I Stary)... nie w pałacu, bo tego jeszcze nie było, a prawdopodobnie stał tu zameczek myśliwski.





W parku jest też cmentarzyk rodziny Denów (info)



Mogiła rozstrzelanych w 1943 partyzantów Batalionów Chłopskich



A dalej model mostu łyżwowego i grupa rzeźb z Jagiełłą na koniu. Otóż tutaj został zbudowany most łyżwowy (czyli na łodziach), który został potem spławiony Wisłą do Czerwińska, gdzie wojska Jagiełły przeprawiły się w drodze na Grunwald. Zabawne, że tydzień wcześniej byliśmy właśnie w Czerwińsku i faktycznie były tam pomniki upamiętniające przeprawę przez Wisłę.

Szkoda tylko że most nie jest przez cały stawik i że nie można na niebo wchodzić... bu!





Po parku odwiedzamy cmentarz, a tam kwaterę Legionów Polskich. Oprócz żołnierzy poległych w walkach i zmarłych w kozienickim szpitalu, pochowano tuta kilku weteranów.








Obok jest też kwatera z 1939 roku




A dalej z kolejnych lat II wojny i lat powojennych. Jest to właściwie grupa grobów indywidualnych, które możemy podzielić na trzy kategorie (według napisów na nagrobkach i dat):
- zginął śmiercią bohatera, albo w bohaterskiej walce z okupantem - groby z 1944, zapewne partyzanci, lub członkowie konspiracji
- zginął śmiercią tragiczną. - groby z 1945 i 1946, czyli już po przejściu frontu
- zginął w obronie władzy ludowej - lata 1945-47, tutaj pewnie trzeba by poczytać o partyzantce antykomunistycznej w Puszczy Kozienickiej





W tej ostatniej grupie mamy członka ORMO, oraz funkcjonariuszy MO tu skróty są w miarę oczywiste.

Przy niektórych jest też stopień BP ... chodziło tutaj o coś podlegającego Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Pytanie co konkretnie, może żołnierzy z KBW (Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale można też spotkać określenie Korpus Bezpieczeństwa Publicznego), czy  funkcjonariuszy UB (czyli kwestia doboru liter do skrótu z nazwy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego)?

Jest jeszcze jeden tajemniczy skrót, jest jeden podchorąży I PWP (zginął śmiercią tragiczną w grudniu 1945)... czy chodzi o 1 pułk Wojska Polskiego, czy może cuś innego?



Jedziemy dalej, ponieważ robi się późno, odpuszczamy kilka mogił i cmentarzy z I wojny i 1939 pod Kozienicami... może moglibyśmy o jeden czy dwa zahaczyć, ale że są w lesie, to i tak było już za ciemno na robienie zdjęć.

Z Kozienic wyjeżdżamy kostkowym CPRem... zresztą nawierzchnia drogi nie lepsza. Oczywiście brak przejazdów (lavinka prezentuje jak przepisowo należy pokonywać przejścia dla pieszych), do tego obniżenia przy wyjazdach z posesji, a kostka wyoblona. Dlatego jak się zaczyna asfalt, olewamy CPR i jedziemy dalej ulica.



Dalej jest jeszcze lepiej - przejazd kolejowy przez bocznicę do elektrowni.... napis na tabliczce głosi "Zachowaj ostrożność. Przeprowadź rower na drugą stronę torów". Tjaaa, każdy normalny rowerzysta, który do tej pory jeszcze wytrwał na CPRze, właśnie w tym momencie zjeżdża na asfalt (a z drugiej strony i tak nie ma na niego wjazdu).



Aż do momentu gdy zmienia stronę ulicy (oczywiście bez przejazdu), by skończyć się sto, może dwieście metrów dalej.

Nie myślcie że oni są takimi mózgowcami że naraz wymyślili wszystkie te urozmaicenia dla rowerzystów, o nie, robili to na raty. Na ortofotomapie widać, że CPR kończy kończy się przed przejazdem kolejowym. Na Street View jest do przejazdu na drugą stronę ulicy, dopiero na satelicie jest całość.



Przejeżdżamy przez wieś Stanisławice, na szczęście nie ma tu już żadnych udogodnień dla rowerzystów. Czujemy się trochę jak w kieleckiem - długa wieś i dosyć istotne przewyższenia. Po czym wbijamy się w Puszczę Kozienicką i odbijamy w gruntówę w bok. Na początek w miarę przyzwoita.

Mijamy mostki wąskotorówki - okazuje się że Austriacy budowaliw czasie I wojny kolejkę leśną z Garbatki do Słowików i Czterech Kopców (czyli ten który mijamy). Po II wojnie powstała też wąskotorówka w Pionkach, później połączona z tą (tutaj trochę informacji o nich)



Przejeżdżamy przez szosę, a tu znowu dobre rady ud Janusza.



Tam trafiamy na wiatki itp. Gdyby nie ruchliwa szosa obok, byłoby to przyjemne miejsce na postój. lavinka miała tylko dylemat, jak na tym stojaku przypiąć rower U-lockiem, albo  łańcuchem.




Za szosą nawierzchnia się pogarsza, bo jest wysypana żwirem i nie posypano go ziemią, w związku z tym da się jechać tylko ubitymi koleinami a i tak jest dosyć wertepiasto. Pewnie specjalnie dla rowerzystów przygotowali tę nawierzchnię.

Robi się coraz ciemniej, więc robimy skok w bok w las i znajdujemy miejscówkę na biwak.
Kategoria mazowieckie, wyprawki


  • dystans 50.01 km
  • czas 02:52
  • średnio 17.45 km/h
  • rekord 31.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do Parku Bajka

Czwartek, 10 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 5

Latem było za gorąco lub zbyt deszczowo żeby tam znów pojechać... albo jedno i drugie. Ale jesień za pasem, więc znów myk do Błonia.

Paluszki podróżne są, pirat za pazuchą jest... not o pedałujemy!



Tym razem wigwamy zignorowała i bawiła się w igloo (krzywe lustra pomiędzy nimi nadal ignoruje).



Hej, co macie do żarcia? Może jakąś fokę z rożna, albo kiełbasę z dźwiedzia polarnego?



Którędy do lodówki? Co? Lodówka jest wszędzie na zewnątrz? Wow, przeprowadzam się tu!




Eee, lodówka duża ale pusta... to ja idę na plac zabaw na owoce morza



Poproszę ośmiorniczki i stek z wieloryba.



Tu się schowam w kanciapie pod domkiem. Nikt mi nie będzie wyżerał z talerza



My zainstalowaliśmy się na ławce z termosem i kanapkami. Kluska dostała przylepkę (przylepka niezbywalnym prawem dziecka!). Ale że tata jadł z serkiem, to musiałem jej posmarować przylepkę serkiem... mama jadła kanapkę z dżemem, to musiałem także nałożyć jej dżemu.

(tak na marginesie - w tle widać dziecko w czapce i kurtce)




Obowiązkowa wizyta w piaskownicy - ale czad, tutaj jest automat do robienia lodów!

Swoją drogą, przyszedł chłopiec do piaskownicy, a rodzice do niego żeby nie właził do piasku bo się pobrudzi. Oczywiście zignorował to i wlazł. Ale niedługo potem taka sama była sytuacja (ten sam tekst!) z dziewczynką, ale ją rodzice jednak namówili by nie wchodziła do piaskownicy. Mają tutaj jakąś fobie na punkcie piasku, czy co?



Lornetka! Bardzo jej się podobało gdy machałem jej przed lornetką rękami, albo podskakiwałem tak żeby mnie zauważyła (lornetka jest wysoko i nie przesuwa się w pionie). Ale potem jak mnie nie było pod ręką, to spryciula sama sobie machała ręką przed lornetką.



Konik obowiąkowo



- Mama pac, jak wysoko potlafię się lozbujać!



Mała karuzelka... niby taka popierdółka, ale Klusce tak się spodobała, że najwięcej czasu tutaj właśnie spędziła... i na stojąco i na siedząco.




Dobra lavinka, teraz Twoja zmiana, a ja odpocznę na ławce. Wielka bujawa.



Muzyczny plac zabaw, wy grajcie a ja potańczę.



Albo ponapierdzielam w te cusie




Kurczę, nie mogę się przecisnąć...



O, prawie się udało



Jakieś dzieci idą, to ja się schowam i zajmę strategiczną pozycję pod cymbałkami



Tor przeszkód!






Szachy to jednak ciężka gra



A kuku!



Wlazła nawet do takiego kolorowego ustrojstwa przy wejściu




Ziuuu! To dla starszych dzieci, ale kto by tam czekał kilka lat.




Obowiązkowa wizyta na siłowni



Wreszcie odkryłem co to są te dziwne drewniane ustrojstwa do łażenia... to ogony ryb! Albo innych wielorybów. Górki to ciało, a tunele to oczy. lavinka się zdziwiła, że dopiero teraz to zauważyłem.




A temu ogon ujeb... eee, urwało



Tradycyjne łażenie pod stojakami rowerowymi



Powrót standardowo, trochę nam jak zwykle Kluska przysnęła, więc obłożyliśmy ją kocykami, a lavinka dodatkowo obmotała chustą.


Kategoria mazowieckie