teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 109102.90 km z czego 15619.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 39.62 km
  • 0.30 km terenu
  • czas 02:52
  • średnio 13.82 km/h
  • rekord 26.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Kluską do Warszawy z komplikacjami wszelakimi

Wtorek, 16 czerwca 2015 · dodano: 17.06.2015 | Komentarze 4

Myk z ustrojstwem na dworzec, ja zostałem z rowerami i Kluską, a lavinkę wysłałęm kupić bilety... błąd. Do kasy dzika kolejka na całą długość poczekalni, a w biletomacie nie mogła znaleźć biletu darmowego dla Kluski (szukamy w bilety ulgowe - bezpłatny - 100% ulgi). Musiałem ja pójść do biletomatu i kupić. My jedziemy na zniżce rodzinnej jako opiekunowie dziecka... tylko że lavinka kupiła zły bilet! Zamiast przejazd rodzinny - 35%, kupiła Rodzina KM - 75%, a co śmieszniejsze jeden normalny i dwa ulgowe, hrrrr!

Na szczęście konduktor albo nie zauważył, albo machnął ręką... w sumie cenowo byliśmy i tak 2-3zł w plecy bo po przeliczeniu wychodziło ttak jakbyśmy kupili dwa bilety ze zniżką 25%, albo prawie tyle jakbyśmy jechali o jeden przedział kilometrowy dalej (np. na Śródmieście a nie Włochy).

Potem już z górki - przebić się przez labirynt barierkowy (testowaliśmy to wczoraj), wstawić ustrojstwo do pociągu, na szczęście mieliśmy sporo czasu, bo ten już stał przepuszczając pospieszny. Najpierw lavinka wstawiła swój rower, a potem razem wmanewrowaliśmy mój z ustrojstwem i Kluską... udało się, ale nie jest łatwo wstawić do klasycznego żółtka z przedziałem bagażowo-rowerowym typu służbówka.

Klusce podobał się pan czytający jaka jest/będzie stacja - jak był Brwinów to pokazywała brwi, Pruszków - okruszków i poszła do fotelika ustrojstwa wyżerać okruszki... a Piastów chyba z piaskiem jej się skojarzył. Była też kupa... z dzisiejszymi komplikacjami nie zdziwiłbym gdyby była w najmniej odpowiednim momencie, czyli tuż przed wysiadaniem, ale nie, zrobiła w środku podróży.





A po drodze widok na remont i koparki



Wysiedliśmy we Włochach, bo to ostania stacja na której zatrzymywał się ten pociąg, na której nie musieliśmy nosić ustrojstwa po schodach (ale też tylko z peronu na którym wysiadaliśmy, bo gdybyśmy wsiadali, to schodów nie dałoby się ominąć). Jako że przy zamkniętych drzwiach zewnętrznych nie dało się ustawć mojego roweru z ustrojstwem w przedsionku, więc częściowo tkwiłem w służbówce... lavinka wyskoczyła pierwsza i wyniosła rower, po czym wróciła pomóc mi i gdy wychodziłem pociąc zaczął zamykać drzwi. Dobrze  że już w nich częściowo byłem to się nie zamknęły do końca. Chwilę  tkwiłem na wpół przytrzaśnięty drzwiami, aż w końcu otworzył i mogliśmy wysiąść do końca... no niewiele by brakowało, żeby rower lavinki został na peronie.

Po tym wszystkim nabyliśmy buły i Kluska jedną od razu dorwała.



Jedziemy do drugiej babci Kluski, czyli mamy lavinki.
- A informowałaś ją że będziemy?
- Nie.
- To może zadzwoń i powiedz.

A po drodze przed jednym z biurowców zamiast typowych doniczek, czy rabatek z kwiatkami,  ogródek kwiatków jak przed wiejskimi chatami... no może tylko bogatszy gatunkowo. Kluska obowiązkowo musiała dostać bukiet.



Przy Zachodniej jest ten problem, że na drodze dla rowerów są... schody. Pojechaliśmy więc stroną północną Alej Jerozolimskich, a gdy ddr-ka się kończyła, wiaduktem między bazą PKS a dworcem autobusowym i prawdziwymi warszawskimi ścieżkami rowerowymi.



Jedziemy starą ddr-ką wzdłuż Prymasa-AK, jeden ze starszych długich rowerowych ciągów komunikacyjnych



O, tutaj wreszcie robią nwy przebieg... bo do tej pory leciała ostrymi zakrętami za ten murek i ni widać było czy z naprzeciwka ktoś nie wypadnie.



Postój, a właściwie pobieganie na placu zabaw u babci i wujka




No a potem powrót tą samą trasą... po drodze Kluska nam przysnęła. W rejonie Zachodniej musieliśmy się przebić na drugą stronę i mieliśmy do wybory przebijać się przy dworcu, albo zejść schodami na ddr-ce. Zaryzykowaliśmy to drugie, ja sprowadzałem rower (kurczę, ślisko!),  a lavinka trzymała i sprowadzała ustrojstwo. Udało się, dobrze że Kluska spałą, to nam się nie wierciła przy tych manewrach.



Trochę byliśmy spóźnieni i nie było czasu wykombinowac gdzie upchnąć rowery... stanęło że na tym że ja zostanę, a że niestety nie było w okolicy żadnej ławki, to zainstalowałem się z kocykiem na trawniku, a lavinka poszła z Kluską do logopedy.



U logopedy Klu nie chciała się odezwać nawet słowem... tam ma z obcymi ludźmi. Ale zorganizowała sobie drewnianą marchewkę do krojenia, nie chciała bez niej wyjść. W końcu stwierdziliśmy że odeślemy pocztą, ale pani stwierdziła że jej dzieciaki już się tym nie bawią i Kluska może sobie zabrać.

Zabawna sytuacja była, gdy Kluska zobaczyła kocyki pod drzewkiem, od razu z marszu na nich się zainstalowała ;-) O, fajnie stary że przygotowałeś siedzonko



A co dalej? Podjechaliśmy do Ochoty i tam bocznymi uliczkami dobiliśmy się do nowego ciągu rowerowego - ddr-ka, a dlaej  pasy rowerowe wzdłuż Prostej - i Świętokrzyskiej (przy okazji budowy metra), potem pasy na Tamce (co to je wiceprezydent chciał likwidować), potem fragment bez niczego i dalej ddr-ka na moście Świętokrzyskim i aż do stacji Stadion.





Wyszło nam, że najbliższa stacja bez schodów jest w Jaktorowie... no chyba że w Grodzisku jest jeszcze prowizoryczne przejście przez tory z okazji remontu (ale stacja w te, czy we wte nie robiła nam różnicy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się podjechać na Stadion, uznając że tam nam będzie najłatwiej się wbić. Drugim powodem był dobry dojazd rowerowy, a trzecim że tutaj jeszcze pociąg powinien być w miarę pusty (trudniej się wbić, gdy już kilka rowerów jest w środku)

Pierwsza przeszkoda była w postaci wąsko i ostro zakręcającego podjazdu... ale po doświadczeniach żyrardowskich jakoś we dwie osoby daliśmy radę wykręcić z ustrojstwem



Potem po doświadczeniach z kupowaniem biletu w Żyrardowie, ja podszedłem kupić bilet, a lavinkę zostawiłem z rowerami i Kluską - błąd... w połowie kupowania musiałem przerwać i lecieć na pomoc, bo rower zaczął się obsuwać z Kluską i omal się nie przewrócił. Jak już oparliśmy w innym miejscu ikazałem lavince trzymać, wróciłem do biletomatu (kasy były nieczynne) i bez problemu kupiłem właściwe bilety.

Ale jeszcze trzeba się dostać na peron - winda niby jest, ale z ustrojstwem się do niej nie zmieścimy. Na szczęście są schody ruchome... kiedyś już wjeżdżałem schodami ruchomymi z niepełnosprawnym na wózku, trzymając wózek by nie zsuwał się, bardzo przydatne doświadczenie. Tym razem myk z rowerem na schody ruchome, a za mną lavinka trzymając ustrojstwo... początkowo zaczął mi się zsuwać w dół, ale zszedłem schodek niżej, zaparłem się i już było dobrze.




Najśmieszniejsze jest to, że z drugiej strony peronów były kiedyś pochylnie... ale na jednym peronie zlikwidowali je zupełnie, a na tym naszym zostawili częściowo i są schody na początku, pośrodku pochylnia i schody na końcu. Co za kraj, ddr-ka ze schodami, pochylnia ze schodami... kiedyś widziałem też windę dla niepełnosprawnych do której trzeba byo podejść schodami.

- Pociąg
- Ale o jeszcze nie nasz
- Buaaaa!




Flirt do Siedlec





Przyjechał znów stary żółtek... ja się chciałem wbijać do zmodernizowanego składu, gdzie łatwiej by było nam wejść do bezprzedziałowego rowerowego, ale lavinka popędziła do starej służbówki z drzwiami. trochę byłem na nią za to zły. No nic, szybko wrzuciłą rower do środka, a ja markowałem wsiadanie, żeby nam nie odjechał jak we Włochach, a po chwili wyskoczyła lavinka i razem się wmanewrowaliśmy do środka. Ale może racja, że z biegającą prawietrzylatką lepiej wsiąść do zamkniętego przedziału, a nie otwartej przestrzeni... zwłaszcza że w samy rowerowym nie ma siedzeń, które są dopiero za pomostem z drzwiami zewnętrznymi.

A na Wiśle pływa wielka łódka z gazety... na tym zdjęciu nie widać, ale ona faktycznie ma nadruk gazetowy.




Póżniej jeszcze dwie osoby z rowerami wsiadły. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy aby nie wysiąść w Międzyborowie, ale po doświadczeniach z Włoch woleliśmy nie ryzykować... pojechaliśmy do Żyrka, gdzie zwykle dłużej stoi na stacji, często kilka-kilkanaście minut przepuszczając jakiś pociąg.

A w Żyrardowie zwykle podjeżdża na peron skrajny, skąd są już zejścia bezpośrednio na miasto (bez schodów), ale nie dziś - wjechał na środkowy, bo przepuszczał pospieszny który zajął nasz skrajny peron. Pan rowerzysta pomógł nam wysiąść z ustrojstwem i Kluską, a potem jeszcze raz prowizorycznym labiryntem barierkowym przez tory.




Podsumowując pierwszą wycieczkę kolejową z ustrojstwem, to nie jest zbyt wygodne rozwiązanie... jednak co fotelik to fotelik, tyle że Kluska mniej wygodnie może w nim spać (kombinujemy co zrobić żeby w ogóle spała), a także nie mogę zabrać sakw co ogranicza nam ładowność.

.
Kategoria mazowieckie



Komentarze
meteor2017
| 18:27 czwartek, 18 czerwca 2015 | linkuj @kdk - ale przez piaseczno nie jechaliśmy ;-)

@oelka - może dopiero wydobywają ropę na ten asfalt?
oelka
| 18:09 czwartek, 18 czerwca 2015 | linkuj Ten nowy przebieg DDR w rejonie skrzyżowania z gen. Maczka i Powązkowską powstaje już dobrze ponad rok i asfaltu nie może się doczekać.
lavinka
| 21:52 środa, 17 czerwca 2015 | linkuj Tu się też da u konduktora, ale trza grzać do miejsca przy maszyniście, co utrudnia, jak się jest z dużym bagażem. Oni mają tak chaotyczny system wyświetlania zniżek i tak durne nazwy, że naprawdę trudno się połapać. Tym bardziej że opcje są w liście rozwijanej. Naprawdę nie wiem, kto to programował, ale był debilem - żeby nie móc jednocześnie kupić biletu dla dziecka i rodzica, tylko trzeba było na ten sam pociąg kupować dwa osobne bilety mimo iż wyraźnie jest, że bilet jest dla rodzica z dzieckiem - to jest paranoja. A spróbuj do tego kupić bilet na rower (na szczęście od jakiegoś czasu w KM rowery za darmo cały rok, ale w Regio jeszcze się płaci i kombinowanie czegokolwiek z listy zniżek razem z rowerem robi się naprawdę niezłym wyzwaniem.
kdk
| 18:26 środa, 17 czerwca 2015 | linkuj Piastów to raczej z piastą a piasek to z Piasecznem się kojarzy. Z tymi biletami to jakaś komedia. Za komuny bez komputerów kasjer potrzebował chwili na wydanie biletu, a teraz kolejki takie, że głowa mała. W ŁKA jest ten komfort, że bilet bez dopłaty sprzedaje konduktor ale frekwencja nie za duża i skład krótki.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa esiet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]