teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:17866.95 km (w terenie 1819.80 km; 10.19%)
Czas w ruchu:977:26
Średnia prędkość:18.28 km/h
Maksymalna prędkość:58.30 km/h
Suma podjazdów:4460 m
Liczba aktywności:152
Średnio na aktywność:117.55 km i 6h 25m
Więcej statystyk
  • dystans 119.52 km
  • 8.10 km terenu
  • czas 06:55
  • średnio 17.28 km/h
  • rekord 45.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Podrawska pętelka

Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 26.05.2018 | Komentarze 4

Zapowiadała się niemal idealna pogoda na rower - bez deszczu, niezbyt ciepło. I faktycznie tak było - przez większość dnia pochmurno, gdy Słońce zaczynało wyglądać spomiędzy chmur, robiło się znacznie cieplej, ale na szczęście skwaru nie było... sytuację dodatkowo ratował chłodny wiatr.

No to w drogę - Przystanek Esterka (który kiedyś już był na blogu pocztówkowym i tam więcej zdjęć)



Jako że przystanek nie ma ławki, postój robimy pod  schowaną gdzieś za nim w krzakach wiatką.



Rejon za Jeruzalem obfituje w akacje przy drogach, normalnie można nie zwrócić na to uwagi, ale teraz gdy kwitły nie sposób tego faktu przeoczyć.




Zabudowania wojskowe przy poligonie Raducz (tak w ogóle na ogrodzeniu jest zakaz robienia zdjęć).



Rawkę przekraczamy pod Nowym Dworem



Jeden z pobocznych mostków chyba przeszedł gruntowny remont, bo pamiętam go, że był trochę rozpadający się. Na wewno zyskał nową nawierzchnię - stare podkłady kolejowe.



Pomnik Marii Grzegorzewskiej w Wołuczy




Dwór w Rossosze... chociaż niewiele go widać.



Tablica ogłoszeń w... eee, chyba Janolinie.





Przystanek gimbusów Wilkowice w Starej Wsi, widać korzysta z tradycji umieszczania stacji i dworców w sąsiednich miejscowościach.



Wysokienice - tutaj jest nowy kościół, ale warto się zatrzymać i zajść na dziedziniec kościelny, bo tam jest makieta starego kościółka.





Drewniany kościół został przeniesiony w 2006 roku do skansenu w Maurzycach, więc wstawiam jego fotkę z niegdysiejszej wizyty tamże.



Ale wracając do Wysokienic, pozostałości po cmentarzu przykościelnym.




Z pięknie obrośniętym bluszczem i winobluszczem pomnikiem go upamiętniającym




Od kościoła daleko nie odjechaliśmy, bo znów musieliśmy zrobić fotostop.



Rycerz taki trochę drewniany, można powiedzieć nawet że sztywny... stoi sobie tutaj na Szlaku Grunwaldzkim (jeden, w Samicach stoi na przykład dwóch - foto). Wysokienice są wymienione w Kronice Długosza przy opisie marszu na Grunwald... co prawda nie było tu takich dramatycznych wydarzeń jak w Samicach, ot wojsko stanęło obozem na noc.   Poniżej odpowiedni fragment (wg wydania z 1869, nowsze tłumaczenie tego fragmentu z łaciny można znaleźć np. tu)

We Czwartek po święcie Ś. Jana Chrzciciela, od południa, ruszył Władysław król Polski z całą siłą zgromadzonych wojsk do Wolborza. Poczem pierwszym obozem stanąwszy w Lubochni, w Piątek przybył do Wysokinic, a w Sobotę do Rudni żelaznej biskupiej i wielkiego stawu zwanego Sejmice, gdzie piorun uderzywszy zabił kilka koni i jednego człowieka, a drugiego śmiertelnie poraził; misę zaś gotowanemi rybami napełnioną, w namiocie rycerza Dobka z Oleśnicy, z której u stołu jadła drużyna, strawił ze szczętem, nikomu jednak z siedzących przy stole nie szkodził.

I tu jeszcze jedna ciekawostka, wymieniona jest w okolicy rudnia żelazna biskupia, w nowszym tłumaczeniu arcybiskupia kopalnia rudy żelaznej... niewątpliwie chodzi o rudę darniową :-)




Tablica ze szlakiem (szlak - powiększenie)



Pomnik dziesięciolecia odzyskania niepodległości... zastanawia dolna tabliczka, nie wiedziałem że godłem Polski jest korona.



Widoczki na okoliczne farmy wiatrowe.




Kapliczka w Soszycach po remoncie...  Figura odmalowana, ciekawe są te łuski którymi jest postać pokryta, wodnik jakiś czy co?




Pora na zjazd z powrotem w dolinę Rawki. A póki co mały postój w cieniu.



Przecinamy kolejkę rogowską



Kościół w Boguszycach. Tutaj ze dwa razy mieliśmy pecha, bo odbiliśmy się od zamkniętej furtki, ale dzisiaj udało się wejść na dziedzinie i obejrzeć kościół z bliska.





Teren bardzo zadbany, na dziedzińcu sporo, wymurowanych z kamienia polnego klombików, do tego jeszcze doniczki z kwiatkami poustawiane na pieńkach.




Nagrobek Ignacego Marcellego Kolumny de Wale Walewskiego, b. Podprefekta P-tu Gostyńskiego i Rawskiego, Radzcy Województwa Mazowieckiego. Dziedzica Dóbr Wale, Chociwek, Podkonic wielkich, małych i Rawskich*, Zglinny Wielkiej i Małej, Prandocina, Bogusławek, Boguszyc, Zawada.** urodził się w Walach d. 16 Stycznia 1779 † 25 Lipca 1851

*) - obecnie Podkonice Duże, Małe i Miejskie
**) - wszystkie wsie na południowych i zachodnich obrzeżach Rawy, tylko Zglinna kawałek dalej (na północ od Wysokienic i Wilkowic)





Po drodze mieliśmy pod kołami sporo fatalnych dróg, ale pod Rawą ich jakość tak się poprawiła, że nawet drogowskazami ostrzegali ile dziurdziołów będzie na danej trasie... wcześniej też mogliby ostrzegać, ale cyfry by były trzycyfrowe co najmniej.



Meszek



No i wjeżdżamy do Rawy Mazowieckiej (jak sama nazwa wskazuje, jesteśmy w województwie łódzkim), w rejonie miasta spotykamy sporo rowerzystów, min. jak się później okazuje także z bikestatsa, a mianowice Goździka i Skowronki.

Najpierw, gwóźdź programu, czyli najważniejsza atrakcja do zwiedzenia



Oto i Tatar... niestety chyba jeszcze w stanie płynnym, wymagającym zagęszczenia.




Dziury w wodzie.



Te dziury to chyba część przetwórni, zasysają z okolicy wszystko co w tej wodzie mieszka i rośnie, a  po przemieleniu i odsączeniu/odparowaniu otrzymujemy tatar, paprykarz i pasztet mazowiecki.




Uwaga na wiewióry giganty



Jeszcze stoi



Park w remoncie




Kościół zresztą też... kiedyś widziałem wzmiankę o usunięciu pocisków, ale te dwa w dzwonnicy jeszcze są. Kiedyś na wystawie zzdjęć z remontu widziałem jeszcze trzeci, chyba z tyłu dzwonnicy (którego nie da się zobaczyć z ulicy), teraz obejrzeliśmy aktualną wystawę pod kościołem, ale tamtej fotki nie było, a nowych pocisków na zdjęciach nie było widać.





Czubek ratusza zza krzaków



Zamek, a właściwie jego ogryzek, a właściwie to nawet jego rekonstrukcja.



Lepiej nie podchodzić, bo na głowę... powiedzmy że srak może naptać.



Tak niby wyglądał ten zamek (powiększenie)



No i pora wracać, jedźmy szybciej, bo się ściemnia.


  • dystans 108.77 km
  • 5.80 km terenu
  • czas 06:21
  • średnio 17.13 km/h
  • rekord 35.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Kwietniowo-lipcowa majówka 1 - dokąd właściwie jedziemy?

Sobota, 28 kwietnia 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 0

Żyrardów - Kaski - Brochów - Wyszogród - Rębowo - Mała Wieś - Bodzanów - Kosino - Radzanowo - Woźniki - Staroźreby - Ostrzykówek - las (TRASA)

relacja być może w bliżej nieokreślonej przyszłości


  • dystans 104.18 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 06:17
  • średnio 16.58 km/h
  • rekord 36.90 km/h
  • temperatura 22.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Za pociskami wzdłuż Narwi 2

Niedziela, 15 kwietnia 2018 · dodano: 22.05.2018 | Komentarze 6

krzaki bobrowo-zawilcowe - Winnica - Kacice - Pułtusk - Przewodowo - Gzy - Osiek - Gołymin-Ośrodek - Szyszki - Strzegocin - Nasielsk >>> Warszawa >>> Żyrardów (TRASA) (ALBUM)

Pobudka skoroświt, żeby nie tracić dnia - poranne mgły nad bobrzym rozlewiskiem.



I w drogę - pierwszy na trasie jest kościół w Winnicy, na stronie parafii znalazłem pdf z jej historią, gdzie można przeczytać, że w 1380 zostało wybudowane murowane prezbiterium kościoła, a obecny kościół zosał zbudowany w latach 1484-1514. Nie wspominają czy to stare prezbiterium zostało wchłonięte przez obecną bryłę kościoła, czy rozebrane i wybudowane nowe... ale mam wrażenie że raczej to drugie.

Ciekawostką jest, że kościół miał pierwotnie dwie wieże, prawą murowaną, a lewą na dole murowaną, a u góry drewnianą. Prawa została rozebrana na początku XIX wieku ze względu na zły stan, ale nadbudowano lewą, która jest obecnie cała murowana. Pierwotnie miały być też murowane sklepienia, ale ostatecznie przykryto drewnianym sufitem i tak jest chyba do dziś.




W wieżę z trzech stron są wmurowane łuski pocisków artyleryjskich, sztuk pięć... i to na oko chyba nie najmniejsze siedemdziesiątki, tylko zapewne kaliber co najmniej 100mm. Prawdopodobnie z II wojny, bo w historii parafii jest tylko z tego okresu lakoniczna wzmianka o zniszczeniach wojennych: "Pod koniec wojny kościół został poważnie uszkodzony i wymagał szybkiego remontu"




Jadę dalej, rzut okiem na kościół w Kacicach.



A dalej na polski schron bojowy do ognia bocznego (ponoć dwustronnego, ale nie latałem po obsianym polu żeby to sprawdzić z drugiej strony) wybudowany w 1939 roku. Wokół Pułtuska jest ponoć 5 takich bunkrów (tutaj o nich), jednak odpuściłem sobie latanie po polach (zwłaszcza że na mapkach z tego rejonu bywają często bardzo niedokładnie zaznaczone), później po drodze rozglądałem się za jednym z nich, ale nie wypatrzyłem.



Za bunkrem widać krzaki Fortu Kacice... niewiele można znaleźć w necie na jego temat, poza tym że jest ziemny budowany od 1880 roku. Obecnie strasznie zakrzaczony i nawet z dopiero kiełkującymi liśćmi trudno było zrobić jakieś zdjęcie na którym widać jakiś zarys wałów, czy fosy... muszę uwierzyć na słowo, że ziemny bez obiektów murowanych, bo w tej gęstwinie trudno było cokolwiek wypatrzeć, owszem znalazłem ruiny dwóch budynków, ale wyglądały na dobudowane później i bez funkcji obronnych.





Na Przedmościu Pułtusk jest jeszcze drugi fort - Lipniki. Odwiedziłem go nieco później, pod koniec zwiedzania Pułtuska, ale zdjęcia wstawiam już tutaj obok pierwszego fortu. Ponoć powstał w tym samym czasie i również ziemny. Na jego terenie jest kilka budynków, ale mogą być późniejsze. Fort na terenie ogródków działkowych i nie udało mi się wejść, więc tylko fotka na krzaki zza ogrodzenia.



Dziś krótsza trasa, a że rano wstałem, to mam trochę czasu (choć bez przesady) na zwiedzenie Pułtuska. Zaczynam od kolegiaty. Trochę musiałem przyciąć, żeby zdążyć na przerwę między mszami (tutaj nawet je zawczasu spisałem, żeby zajrzeć do środka) i choć dotarłem nieco później niż chciałem, to na styk udało się zdążyć, zanim ludzie zaczęli się schodzić na następną.



Tak więc mogłem sobie pooglądac i pocykać wnętrza.







Na zewnątrz co prawda pocisków nie znalazłem, ale wypatrzyłem taki dziwny kamień... może jeden z odłamków meteorytu pułtuskiego? A może po prostu wmurowany ze względu na to że taki nietypowy (może jakieś legendy są z nim związane).



Samych kościołów mam do obejrzenia w Pułtusku kilka... no to do roboty. Następny w kolejce jest pobliski kościół pojezuicki i pobenedyktyński. Kościół w trakcie ostrzału w 1944 i 1945 został częściowo zniszczony (min. wieże,część dachu, część frontonu, sklepienia), przy czym wieże nie zostały po wojnie odbudowane i obecnie są tylko takie ich kikuty w podstawie... zresztą odbudowana fasada też nieco się różni (tu archiwalne zdjęcie).



Rzut obiektywem od tyłu, ta przybudówka z prawej to chyba zakrystia, a ten budynek z lewej to dawne kolegium jezuickie.



Tutaj jechałem na pewniaka, bo na zdjęciach lavinki wypatrzyłem charakterystyczny pypeł w wieży. Na miejscu okazało się że z jej drugiej części jest też drugi pocisk.




Na tyłach kościoła można obejrzeć jedyny zachowany element murów miejskich, czyli basztę (mury zostały rozebrane XVIII i XIX w.).

Jest dostępne online sprawozdanie z badań archeologicznych w latach 1979-80 (link do pdf), z których wynika, że przy zakrystii kościoła (zdaje się, że ta przybudówka trzy fotki wyżej) odkryto relikty drugiej półokrągłej baszty, ponadto stwierdzono że ścianę zakrystii tworzy fragment muru obronnego.





No dobra, jest w Pułtusku druga baszta, z tym że była ona parę razy przebudowywana i obecną formę nadano jej podczas rekonstrukcji w 1953 roku (tutaj fotka jakoś z lat 1910-15). Znak upamiętniający powódź jest na dobudowanym do baszty budynku szpitala.




A to jedna z rzeczy z których Pułtusk bardziej słynie, czyli najdłuższy parking w Europie... czy jakoś tak. Tu widok spod murów otaczających park przy zamku, a parking... znaczy rynek kończy się przed tą jasną dzwonnicą przy kolegiacie w głębi kadru. No dobra, dalszą część zajmuje targowisko, ale to nie oznacza że tam nie parkują samochody, tylko że zajmują mniejszy procent powierzchni rynku.



Dawna wieża ratusza, przy czym obecny ratusz to budynek powojenny (o dziwo całkiem udany). Wieża była częściowo zniszczona w czasie ostatniej wojny, ale pocisków w niej nie stwierdziłem... aczkolwiek muszę jeszcze przejrzeć dokładnie zdjęcia.



Aha, z ważnych wydarzeń z historii Pułtuska, to tam przy rynku po drugiej stronie ratusza w kolejce stała Miećka Aniołowa i kupowała futro (powiększenie tablicy)



Zamek, obecną formę przybrał w latach 70. i 80. podczas ostatniej odbudowy.



Kaplica przy zamku



Każde miasto w Polsce musi mieć ławeczkę sławnego obywatela tego miasta. Pułtusk ma ławeczkę Klenczona.



No, to jeszcze dwa kościoły zostały do obejrzenia. W jednym trwała msza, ale jako tako udało się zapuścić żurawia i pocisków nie stwierdziłem.



Drugi, który w XIX wieku został zakupiony przez gminę ewangelicką, był użytkowany przez nią do 1944 roku. Obecnie mieści się w nim Archiwum Państwowe. Może w tygodniu da się wejść na dziedziniec, ale dziś musiałem zza muru porobić zdjęcia. O ile miałem możliwość stwierdzić, to pocisków chyba nie ma, ale są inne relikty.




Jest trochę takich obłych kamieni wmurowanych... ale chyba zbyt nieforemne na kule armatnie (przynajmniej te mniejsze), ale może mają takowe udawać? Bo wmurowane tak jak spotykałem zwykle kamienie które bardziej na kule mi wyglądały. A może takie pociski używane jeszcze w katapultach? No cóż, jak zwykle im głębiej w otchłań dziejów, tym więcej pytań niż odpowiedzi.



O, jeszcze taki, też nieforemny.



A to już prawie na pewno kula, tak idealnie obrobiona do kształtu kulistego. Poza tym dwa żarna.




O, a to jest niezły kamulec! I też pytanie czy to kula, czy co? Bo taki jakby spłaszczony, a nie idealnie kulisty... za to z pewnością po obróbce.



Chwila odpoczynku od różnych zagwozdek i rzut okiem na Narew i nadnarwiańskie, obecnie dosyć mokre  łąki (rzut okiem z mostu, który jest kładką pieszo-rowerową).



Wzgórze (tudzież Góra) Abrahama, na którym znajdowała się wybudowana w 1903 roku cerkiew (tak wyglądała).




Pod wzgórzem znajdują się podziemia (wybudowane wcześniej niż cerkiew), przez kratę w wejściu do nich da się strzelić fotkę.



Domy przy Traugutta i 17 stycznia... niestety nie znalazłem informacji na ich temat. Intrygujący jest też ten okrągły budyneczek.




Te domy trafiłem po drodze do dawnych carskich koszar. Budynki koszarowe po jednej stronie są obecnie domami mieszkalnymi i są we w miarę dobrym stanie.



Niestety budynki na opuszczonym terenie jednostki po drugiej stronie są w fatalnym stanie - totalnie wyprute ze wszystko co się da, a przy okazji kompletnie zniszczone, do tego dziurawe dachy, albo ich brak bo się spaliły... we wnętrzach też niejednokrotnie ślady ognia, do tego mnóstwo szkła z tłuczonych flaszek. Z zewnątrz jeszcze się jakoś prezentują, ale w środku totalna ruina.




Dwa duże koszarowce, chyba identyczne jak w Skierniewicach, tyle że nieotynkowane. Ten z fotki poniżej już bez dachu.








Na górnym piętrze koszarowca ściany poprzeczne były wymurowane, ale wzdłuż korytarzy te oddzielające korytarz od pokoi były z drewnianego szkieletu obitego deskami, na których był położony tynk na ścianie. Może na niższych piętrach też, ale nie sprawdzałem.



Koszarowa wieża ciśnień.




Wyjeżdżając z Pułtuska zahaczam jeszcze o kościół cmentarny i tutaj znajduję nie namierzony wcześniej pocisk. W opisie kościoła wzmianka, że był uszkodzony w 1944.




Jeszcze kawałek dalej na północ - cmentarz żołnierzy radzieckich w Kleszewie, jednocześnie był to punkt widokowy na Narew (przez te "okna" i z tarasu niżej), ale niestety jak widać przez "okna" teraz krzaki podrosły i zasłoniły widok (nawet jak prawie nie ma liści, to jest ledwie szczątkowy).




Odbijam w bok i ostatecznie opuszczam dolinę Narwi. Kościół w Przewodowie, tutaj żadnego pocisku nie.ma



Za to jest pocisk w sąsiednich Gzach. Na stronie parafii jest dostępna kronika i pod rokiem 1920 jest następujący wpis: "Zreperowano filar zniszczony przez pocisk niemiecki i wmurowano tam klosz szrapnela."

No, tutaj przynajmniej mamy jasną informację co i kiedy. To było jeszcze przed dotarciem Armii Czerwonej w te okolice, dalej jest bowiem taki opis: "Tymczasem doniesiono polskiej artylerii stojącej w lesie na Baranówce, że na wieży kościelnej mają Bolszewicy punkt obserwacyjny. Artyleria skierowała swój ogień na wieżę, którą trochę uszkodzili. Od pocisków uszkodzony został dach i wyleciało przeszło 100 szyb w kościele."




Kawałek dalej przy drodze w Osieku mogiła Powstańców Styczniowych.




Kościół w Gołyminie



Zestaw gotycki w murze kościoła



Zestaw 2.



Pocisków nie ma, ale jest... kamień. który początkowo zinterpretowałem jako kulę, ale gdy się przyjrzałem, to z powodu jego nieforemności mam wątpliwości.



Tutaj wykręcam na południe i o ile do tej pory było w miarę z wiatrem, to teraz jakieś 30km do Nasielska jest rypaniem pod wiatr. Co prawda bliżej mam np. do stacji w Ciechanowie (np. przez Opinogórę), ale w Nasielsku i po drodze mam jeszcze dwie obiecujące miejscówki do sprawdzenia.

Kolejny kościół - szyszki. Tutaj udaje się znaleźć jeden pocisk.




Pod Szyszkami trafiam na nowiutki pomnik. Okazuje się, że to odsłonięta miesiąc wcześniej tablica w miejscu śmierci Mieczysław "Roja" Dziemieszkiewicza i Bronisława "Mazura" Gniazdowskiego, którzy zginęli w 1951 próbując wyrwać się z obławy.



Kościół w Strzegocinie, brak pocisków w fasadzie i widocznych częściach kościoła, jednak nie mogłem obejść go dookoła i sprawdzić z tyłu.



No i wreszcie Nasielsk, tu w kościele tkwią trzy pociski. W historii na stronie parafii czytamy "W czasie I wojny światowej wielkich zniszczeń dokonała artyleria rosyjska. Poważnie uszkodzone zachowały się dach, wieże, ściany. sklepienie i ołtarz główny." oraz "1945 -  Artyleria radziecka, a następnie niemiecka uszkodziły mury. dach i sklepienie świątyni. ".

Ze względu na raczej nowocześniejszy wygląd pocisków (zwężające się z tyłu) to raczej artefakty z II wojny.




Dalej jadę do miejscowości  Nowe Pieścirogi, bo tam się znajduje stacja Nasiels. Obecnie jest tam nowy dworzec - tzw. IDS (Innowacyjny Dworzec Systemowy). To jeden z kilku postawionych ostatnio przez PKP niewielkich, nowoczesnych dworców. Na tej linii widziałem takie  np. tydzień wcześniej w Mławie, czy w zeszłym roku w Ciechanowie. Są one mniej więcej takie same, różnią się przede wszystkim wielkością rozplanowaniem części zadaszonej, oraz elewacją (w Mławie jest szara, a w Ciechanowie drewnopodobna).





W sąsiedztwie dworca - stary, opuszczony młyn.




Oraz wieża ciśnień, identyczna jak w Żyrardowie.



O, szynobus z Sierpca.



Ja wsiadam w Elfa z Ciechanowa czy Działdowa - rowerów w środku sporo (ciepły, słoneczny weekend), a że do Modlina niedaleko, to zostaję na pomoście. W Modlinie przesiadam się w kolejnego Elfa, który szybko zapełnia się rowerzystami - wieszaki zajęte, przestrzeń obok też, kolejni rowerzyści muszą się instalować na pomostach.



Tuż przed Wschodnią



Dotarłem na Wschodnią, a Elf wcale nie odjechał, tylko stał dalej...



Tuż przed naszym wjazdem coś chyba pieprznęło, bo pociągi stały i zaczęły łapać opóźnienie... 5, 10, 15 minut i tak dalej. Nic, albo prawie nic nie odjeżdżało, ludzie zaczęli wysiadać z tego Elfa, żeby może czym innym podjechać, ale nie było czym. Na tablicy przestały się mieścić pociągi (foto tablicy z opóźnieniami).

Ja miałem sporo czasu na przesiadkę, więc czekałem na rozwój sytuacji. W pewnym momencie zaczęły jeździć pociągi, bałem się tylko że zanim rozładują kolejkę, to mój też złapie spore opóźnienie. A tu nagle Łowicz odjechał o czasie! Ostatecznie mój też odjechał mniej więcej o czasie, mimo że była spora kolejka opóźnionych pociągów, tak więc miałem farta, bo mimo emocji odjechałem (i dojechałem) o czasie.




  • dystans 133.79 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 07:18
  • średnio 18.33 km/h
  • rekord 37.20 km/h
  • temperatura 20.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Za pociskami wzdłuż Narwi 1

Sobota, 14 kwietnia 2018 · dodano: 12.05.2018 | Komentarze 10

Żyrardów - Kaski - Kampinos - Modlin - Stanisławowo - Pomiechowo - Cegielnia Psucka - Dębe - Wola Kiełpińska - Serock - Dzierżenin - Pokrzywnica - krzaki nad Pokrzywnicą (TRASA)  (ALBUM)

W kolejny weekend postanowiłem znów ruszyć z wiatrem (głównie) i udać się w kolejny rejon gdzie miałem namierzonych kilka kościołów z pociskami. Pobudka skoroświt i wcześnie rano ruszam na północ w mleku... co mi przypomniało czego zapomniałem - mini buteleczek z mlekiem do kawy. Tak więc zatrzymałem się pod pierwszym czynnym sklepen na trasie (w Kaskach), gdzie nabyłem pieczywo i kartonik z mlekiem skondensowanym.




Pisia Tuczna w mleku



Początek dobrze znanymi terenami, w miarę z wiatrem, toteż z krótkimi postojami i prawie bez fotostopów... przejeżdżając przez Puszcze Kampinoską, z przykrością zauważyłem, że jedna z kapliczek została zburzona i postawiona na nowo. Ech, dobrze, że choć tabliczka się ostała.




A tak wyglądała kapliczka kiedyś.



Dalej do mostu na Wiśle (tuż poniżej ujścia Narwi do Wisły), dalej minąć Twierdzę Modlin... a tutaj łąki nad Narwią (albo Bugonarwią) ze starorzeczami za Starym Modlinem.



A to jeden z bunkrów wybudowanych w 1939 roku w obrębie twierdzy.




Dalej postanowiłem zahaczyć o modliński cmentarz prawosławny... ponieważ cmentarz jest bardzo duży, porobiłem zdjęcia tylko części nagrobków/ Poniżej tylko kilka zdjęć, a tutaj - link do albumu ze wszystkimi zdjęciami z cmentarza, na początku, do torów jest jeszcze cmentarz w Mławie (mam nadzieję, że ten link zadziała, bo do udostępnienia Google mi wygenerowało link w usłudze skracania linków, którą właśnie zamyka).






Z części musiałem zgarnąć trochę ciulu, żeby dało się zrobić zdjęcie.




Uwaga brzoza!



Cerkiew św. Aleksandry w Stanisławowie (wiki). Podjeżdżałem od tyłu, żeby nie rypać szosą główną, ale było zamknięte, więc musiałem jednak od frontu... chodnikiem, bo ruch taki, że strasznie długo trzeba czekać na przekroczenie jezdni (a tutaj musiałbym dwa razy), a potem jechać ze wszystkimi samochodami wyprzedzającymi na gazetę.

Tutaj zdziwko, bo wydawało mi się że inaczej wygląda... i faktycznie, do niedawna miała tylko jedną, szarą kopułę, a po remoncie w latach 2014-16 pięć i to złotych, a do tego złoty dach.

Tak w ogóle to jest druga cerkiew w tym miejscu - pierwsza została uszkodzona w 1915 roku i w okresie międzywojennym rozebrano ją i zbudowano w jej miejscu obecną, mniejszą (pierwsza cerkiew, również na planie kwadratu, miała bok prawie dwa razy dłuższy - to chyba jej zdjęcie, pewności nie mam, bo znalazłem rysunek podobnej, ale nieco innej cerkwi w tym artykule... ale z rysunkami różnie to bywa).





A po drugiej stronie jest Pomiechowo i kościół.



Dobra, jadę dalej... żeby nie rypać główną, objeżdżam bocznymi drogami (które też bywają ruchliwe, ale nie aż tak) i nadrabiam w ten sposób z 10km. Zbliżam się też na odległość ok. 4km od stacji, na której jutro wsiądę do pociągu, ale zrobiwszy uprzednio pętlę 150km.

Takie coś na trasie.



Zapora Dębe na Narwi (albo Bugonarwi, jak czasem nazywano odcinek rzeki między miejscem gdzie łączy się Narew i Bug, aż do jej ujścia do Wisły).




Powyżej jest już Zalew Zegrzyński.



A poniżej Narew



Mmmm, jaka smakowita pianka.



Zawsze mnie dziwiła instytucja studni oligoceńskich w Warszawie... do czajnika wlewa się po prostu wodę z kranu, po co kombinować. No tak, ale my mamy w wodociągach wodę z ujęć głębinowych w lesie żyrardowskim, w zasadzie oligocenkę mamy w kranach. Tymczasem w Warszawie woda jest Wisły lub Zalewu Zegrzyńskiego (wiadomo, po różnorakim oczyszczeniu i w ogóle... ale jednak), patrząc na poniższe obrazki można zrozumieć dlaczego warszawiacy biegają do studni oligoceńskich. A przecież teraz woda w Wiśle, czy Narwi jest o wiele czystsza niż kiedyś.




Wśród piasku, kamyków i muszelek na brzegu moją uwagę zwróciły muszelki niewielkiego małża. Po sprawdzeniu okazało się, że jest to racicznica zmienna (dreissena polymorpha). Nie mogłem się powstrzymać i nazbierałem garść dla Kluski.




Po odpoczynku nad Narwią, dalej w drogę. Fort Dębe jest otoczony ogródkami działkowymi, więc tylko rzut okiem na zamknięte bramy prawie bez zatrzymywania. Kolejny postój pod kościołem w Woli Kiełpińskiej - jest i pocisk, sądząc po zwężającej się końcówce, chyba z II wojny.






Sypcie pączków pełen worek,
Bo dziś mamy tłusty wtorek,
Sypcie pączki, sypcie chrusty,
Jak zapusty, to zapusty...


Chociaż jeszcze tego dnia zawitałem pod  Izbę Pamięci i Tradycji Rybackich w Serocku, to jednak na pączki się nie załapałem i to wcale nie dlatego, że dziś nie był Tłusty Wtorek (tylko sobota i chyba nie  tłusta bo nieco się spóźniłem), ale przede wszystkim dlatego, że izba była zamknięta. Chrustu sobie sam na noclegu nazbierałem, owszem był kaloryczny, ale dla mnie raczej mało strawny, więc został strawiony przez ogień.



Jeziorko Chojno, które nieco wylało i pełno tam było od ptactwa wodnego.




No i wjeżdżam do Serocka - motywem przewodni dziś nad Narwią i Zalewem  jest...



A te nasypy otaczające z dwóch stron boisko, to umocnienia w serocku usypane w latach 1807-09, tzw. Wały Napoleońskie. Gdy podjechałem, to chyba szykowano się na jakiś meczyk, bo paru zawodników biegało po boisku i przy wejściu kręciło się trochę ludzi nosząc barierki itp. Ale to by mi za bardzo nie przeszkadzało, niestety jakiś idiota na tych trybunach puszczał muzykę chyba na cały regulator... przy takim sprzęcie stadionowym to był naprawdę potworny  hałas, myśli niemal nie słyszałem i chodziłem na wpół kołowaty. Szybko strzeliłem kilka fotek i czym prędzej uciekłem, a i tak byłem ogłuszony.





Udałem się na bardziej dziką część wałów... mimo sporej odległości, niestety i tu docierało koszmarne dicho ze stadionu (zresztą chyba w całym Serocku było słychać). Do tego z szosy dobiegał ryk motorów, szrotów bez tłumika, quadów (tak, widziałem kilka razy jednego kolesia, co jeździł w kółko po Serocku na quadzie)... oni sobie chyba jakieś konkursy robią, który głośniej napierdzi (niestety tak jest teraz wszędzie - we wszystkich miastach, miasteczkach i wsiach... ale tutaj było wyjątkowo dużo). Normalnie, poczułem się jak na wakacjach - któregoś lata będąc w Karkonoszach,  gdy szliśmy górami, dobiegał nas z dołu hałas ze Szklarskiej i Karpacza - odgłos koncertów i motorów... to mnie skutecznie zniechęca do odwiedzania popularnych miejsc letniskowo-wypoczynkowych (a do takich należą okolice Zalewu Zegrzyńskiego, największy zbiornik wodny w pobliżu Warszawy).





Przejeżdżam przez rynek i inne uliczki Serocka...





Aż docieram do wspomnianej wcześniej Rybackiej Izby Pamięci... czy jakoś tak. Zamknięta. Pierwotnie w tym budynku była szkoła, obecnie wystawa multimedialna... no to nie żałuję że zamknięta. A obok całkiem przyjemny skwerek i w ogóle w tym miejscu w miarę zacisznie.





Od dołu do kościoła można się tak dostać, ja jednak podjechałem od góry.



A oto i kościół ufundowany przez ostatnich książąt mazowieckich.










Są też pociski, dwa w północnej ścianie. Jeden sporego kalibru pod oknem, a drugi mniejszy nieco wyżej i też pod oknem... ale owalnym.







Wąwozy między grodziskiem, a skarpę na której kawałek dalej stoi kościół. Dół całkiem przyjemny.




Góra niestety okostkowana i obetonowana. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł, żeby to samo zrobić z dolną częścią.




Jest i grodzisko Barbarka.




Widok na ujście Bugu do Narwi... chociaż zdaje, że obecnie to nadal Zalew Zegrzyński.




Przy szosie głównej przez Serock, o dziwo są pasy rowerowe... oczywiście ten samochód po drugiej stronie zastawia pas, bo tylko połowicznie wjechał na miejsce parkingowe.



Dalej jest już jednostronny ddr - niestety odseparowanie go żwirkiem od szosy nie było dobrym pomysłem, samochody i tak zjeżdżają, żeby zaparkować na ddr-ce, a żwirek się po niej wala i trzeba uważać.



Opuszczam Serock, kolejny postój to kościół w Dzierżeninie. Są i pociski. Sztuk 8 - głównie w fasadzie.




We froncie lewej wieży jest 5 pocisków



U podstawy prawej kolejne 2, ten niżej to większy kaliber i nieco uszkodzony (odłupany).




A w północnej ścianie lewej wieży takie cudo. No, tu było naprawdę sporego kalibru.




Odbijam od Narwi i ruszam w kierunku jakiegoś lasku na nocleg.

- Zdzisiek, patrz na tego!



- Którego?
- No tego pod nami.



- Co to za jeden?
- Wariat chyba jakiś, gapi się na nas i czymś celuje.



- Ufff, pojechał sobie.



Klusek!?! O nie, to już przesada, my z jedną ledwie wyrabiamy.... to ja może skręcę w lewo.



Nocleg w lasku, w którym wypatrzyłem jakieś okopy. Fajnie by było rozbić namiot na dnie jakiejś ziemianki albo rowu, ale ze względu na obsypującą się ziemię, na dnie jest za mało płaskiego miejsca. Rozbijam się nieco bliżej rozlewisk rzeczki Pokrzywnicy.

Potem okazuje się, że te rozlewiska to przez bobry, a ja się rozbiłem może ze 20m od bobrzej tamy... eee, nie będę się już przenosił, może jedną noc ze mną wytrzymają, a ja z nimi. Potem znalazłem jeszcze padlinę - na wpół zjedzonego gołębia (z obrączką), no szlag. W nocy słyszałem jakiś hałas w wodzie, tak jakby bóbr bił ogonem o wodę...ponadto coś się chyba jeszcze kręciło po okolicy, bo truchło znalazłem rano przewleczone kilka metrów dalej.





  • dystans 113.42 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 06:14
  • średnio 18.20 km/h
  • rekord 41.80 km/h
  • temperatura 15.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pocisnąłem za pociskami 1

Sobota, 7 kwietnia 2018 · dodano: 12.04.2018 | Komentarze 15

Żyrardów >>> Warszawa Zachodnia >>> Tłuszcz >>> Pasieki - Ponikiew Mała - Czernie - Brzezienko Rościszewskie - Wąsewo - Rososz - Goworowo - Ponikiew Duża - Różan - Ponikiew-Zawady - Czerwonka Szlachecka - Maków Mazowiecki - Krasne - Szczuki - Bogate - krzaki (MAPA) (ZDJĘCIA)

Na dzisiaj Łukasz zapowiedział prace porządkowe na cmentarzu w Budach Grabskich. Trochę biłem się z myślami, bo chciałbym dołożyć swoje dwie lewe ręce do pomocy, ale... kurczę, taka pogoda, aż chce się gdzieś przyciąć na weekendów, zwłaszcza że ostatnio kilka razy plany weekendowe nam nie wypalały z powodu pogody (tyle co wyskoczyliśmy na weekendówkę minimum okołowarszawską). Ostatecznie zdecydowałem ze jadę z wiatrem (spod Różana do Mławy), a że lavinka stwierdziła że nie czuje się jeszcze na weekend pod namiotem i została reprezentować nas na cmentarzu, to zaplanowałem dłuższą trasę.

Ruszam skoro świt, bo ok. 7-ej mam pociąg. Mogłem próbować jechać pociągiem po 5-ej, żeby mieć więcej czasu w terenie... ale nie czułem się na siłach na taką pobudkę. Mam dwa pociągi w odstępie 10 minut, łapię ten wcześniejszy, czyli piętrową Wiedenkę. Są to te nowsze wagony piętrowe od Pesy, więc mam okazję przetestować je na sobie. Miejsce na rowery jest w wagonie sterowniczym, ale mniej niż w składzie Bombardiera... zresztą formalnie to nie są miejsca rowerowe lecz dla niepełnosprawnych. Tak więc nie jadę ani na górze, ani na dole, lecz pośrodku (w Bombardierze jest na dole).




Na Zachodniej nabyłem świeże pieczywo i złapałem zmodernizowany kibel (EN57AL) do Tłuszcza. Ruszamy z 5-minutowym opóźnieniem... w Tłuszczu na przesiadkę mam nieco ponad 10 minut na przesiadkę.Gdy stanął przed Rembertowem, przyszła konduktorka sprawdzać bilety, to podpytałem o przesiadkę w Tłuszczu (czy z tego samego peronu itp.).

Ponieważ pociąg stał, a ja byłem na końcu składu, to konduktorka przysiadła bo dopiero na stacji mogła przejść do drugiej jednostki i chwile pogadaliśmy. I mówi że jeśli jeszcze postoi, a nieraz przytrzymają pod Rembertowem, to trzeba będzie dzwonić że są pasażerowie na pociąg do Ostrołęki. Bo dyspozytor sam nie zatrzyma, bo to już inna spółka.*
- Kiedyś wjeżdżamy spóźnieni do Tłuszcza i widzę, że Ostrołęka rusza, więc pytam "Ostrołęka, dlaczego odjeżdżasz?", "Mam zielone światło, to jadę"... a to było tylko 5 minut i powinno wystarczyć na skomunikowanie. Na Wileński zaczekają, ale na Zachodnią już niekoniecznie, bo nie wiadomo czy w ogóle przyjedzie...

* - dla mnie to wszystko Koleje Mazowieckie, ale tam faktycznie są też jakieś podziały na oddziały, czy coś

Na szczęście zaraz ruszył i nawet do Tłuszcza nadrobiła prawie całe opóźnienie. Od mojej ostatniej tu przesiadki przez stację przetoczył się remont, teraz okazało się, że nie trzeba było przenosić roweru wysoką kładka, albo skakać za lokalsami skrótem po torach, ale jest przejście podziemne, a przy wejściach na górę wyświetlacze elektroniczne. Przy sąsiednim peronie czekał już w połowie załadowany szynobusik... a konkretnie stary poniemiecki wagon motorowy VT627. Coraz trudniej na nie trafić, bo KM kupują systematycznie nowe SA135, albo dwuczłonowe 222M i stare VT są wycofywane. Ucieszyłem się, bo dwuczłonowym VT628 już jechałem, a pojedynczym VT627 jeszcze nie, a coraz trudniej na nie trafić. A poza tym okazuje się, że pani konduktor też jedzie na Ostrołękę, ale już jako pasażerka.

W środku już było 5 rowerów (zdaje się, że wcześniej był pociąg z Wileńskiej) , mój szósty... na trasie w porywach było 7. Okazało się, że jeden z rowerzystów był z Jedynki (Koło PTTK nr 1 przy PW) i miał prowadzić trasę rowerową na rajdzie, ale nikt się nie zgłosił... poza tym jeszcze była bodaj czteroosobowa grupa piesza na ten rajd.

Wysiadam w Pasiekach i strzelam kilka fotek szynobusu.




Zaczynam rundkę po okolicznych cmentarzach z I wojny. Jako że są okeszowane, to łatwo je zlokalizować, niestety są to mikrusy... pierwszy z ładnie przygotowanym maskowanie, reszta różnie, łącznie ze standardowymi mikromagnetykami i eppendorfką z której nie dało się wyskubać logbooka. Na szczęście dobrze opisane, to nie było większych problemów ze znalezieniem.

Pierwszy cmentarz pod wsią Ponikiew Mała. Zaśmiecony, zakrzaczony z ruinami pomnika (w którym był stos śmieci), ale przynajmniej były tabliczki z informacją że to cmentarz.




Drugi, to cmentarz w Czerniach, który jest na samochodowym Szlaku Frontu Wschodniego (więcej o przebiegu szlaku w różnych województwach pisałem tutaj, przy okazji jak od huanna dostałem przewodnik po odcinku mazowieckim). Drogowskaz jest przy zjeździe z szosy główniejszej do wsi, ale już przy zjeździe w drogę gruntową we wsi nie... jak ktoś nie wie dokładnie gdzie ten cmentarz jest, to może mieć problem ze zlokalizowaniem.



A oto i cmentarz. Stanęła przy nim też tablica szlaku (foto)





Za wsią Brzezienko Rościszewskie był kolejny cmentarz, ale został zaorany. Teraz pod drzewem pośrodku pola stoi głaz z informacją.





Kościół w Wąsewie.





I tutaj jeden z głównych celów tej wycieczki - poszukiwanie pocisków. Okazało się, że pypeć, który wypatrzyłem na zdjęciach online wysoko w fasadzie, to właśnie pocisk. Namierzyłem jeszcze dwa mniejszego kalibru w ścianie zachodniej.

I pytanie z której wojny. Kościół został wybudowany w w latach 1912-1920, więc w zasadzie mogli wmurować pociski z I wojny. Z drugiej strony został też częśćiowo zniszczony w czasie II wojny i po niej odbudowany, co bardziej by wskazywało na ten okres.





Dojazd do cmentarza w Rososzy, który też jest na szlaku (tablica) jest dla odmiany dobrze oznakowany. Chyba został włączony do szlaku w ostatnim momencie, bo na stronie nie ma tablicy (moja fotka tablicy). Cmentarz był porządkowany w ostatnich latach z inicjatywy Rafała Figiela, który był wtedy wikarym w Wąsewie (jest też autorem książki "Bitwa pod Wąsewem"). Rafał Figiel udziela się grupach cmentarno-wojennych, min. na naszej lokalnej na którą zaglądam, więc cmentarz znam ze zdjęć, wysyłał np. zaproszenie grupowiczom  na uroczystość po zakończeniu prac na cmentarzu... no to dotarłem, ale z pewnym opóźnieniem.





Korzystam z miejsca na rozwałkę i urządzam sobie pierwszy większy postój na trasie. Ciekawe ławeczki wykonane częściowo z kamieni polnych.



A w Rososzy trafiam na drewniane miniatury kościołów z Wąsewa i Goworowa (nie całkiem realistyczne, bo w wersji artystyczno-ludowej).





Orz... nie, nie kląłem, mimo że musiałem objechać dolinę rzeczki naokoło żeby dotrzeć do kolejnego cmentarza. Po prostu ta rzeczka tak się nazywa.



Najbliższy most był w Goworowie, a oto i sam kościół, a nie jego model. W kościele obecnie nie ma wmurowanych pocisków, ale kiedyś były... 32 bo tyle znaleziono podczas remontu kościoła w 2009, przy czym były one umieszczone zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz (artykuł 1, artykuł 2).

"Jak twierdzi proboszcz, wiadomo było, że w ścianach kościoła są wmurowane łuski, jako pamiątki z czasów I i II wojny światowej. Okazało się jednak, ku zaskoczeniu i zdziwieniu parafian, że są to najprawdziwsze pociski." (artykuł obecnie niedostępny online)

W kalendarium na tablicy w kruchcie kościoła czytamy jeszcze:
"1915 - Od 15 lipca do 5 sierpnia linia frontu utrzymuje się na torach kolejowych. W tym czasie na kościół i plac pada około 700 pocisków artyleryjskich. Uszkodzony dach, sklepienia, prawa wieża, oraz ołtarz NMP
(...)
1944 - 2 września w czasie przechodzenia frontu padł jeden pocisk artyl., który uszkodził sklepienie nad głównym ołtarzem i pobliskie witraże
"



Naprzeciwko tablica ze ścieżką historyczną gminy z zanaczonymi obiektami min. właśnie cmentarzami wojennymi. Była dostępna na stronie Gminnego Ośrodka Kultury, ale nie jest, więc daję powiększenia: mapa, legenda, może komuś się przyda.



Cmentarz na północny-wschód od Goworowa, przy szosie na poziomie stacji Goworowo. Tu też niestety krzaki i śmieci, kilka głazów, gdyby je odwalić, może okazałoby się że zawierają inskrypcje nagrobne? Ale nie jest to oczywiste, mogły tu trafić z sąsiednich pól.





- I jak? Żabki biorą?
- A panie, gdzie tam... ile to się trzeba za nimi nałazić po kolana w wodzie.



Ponikiew Duża - tabliczka uszkodzona, wziąłem z ziemi połówkę i zatknąłem za tę drugą, która została na drzewie.



Z tyłu ogrodzona mogiła z 1939, przed nią głazy nagrobne z cmentarza z I wojny.






A jadąc od cmentarza kilka metrów dalej, jeszcze jeden głaz... po usunięciu darni z jego dolnej części i odczytaniu napisu, okazało się że z grobu nieznanego żołnierza niemieckiego.



I drugi cmentarz, bliżej drogi krajowej. Ten znajduje się na Szlaku Frontu Wschodniego (tablica)




Miałem zamiar obejrzeć jeszcze jeden cmentarz po drodze (Dzbądzek lub Kraszewiec, w zależności od trasy), ale zrobiło się późno i postanowiłem przyciąć drogą krajową do Różana już bez postojów. Ruch mniejszy niż przy bocznej szosie Goworowo, na bocznych drogach tak samo grzeją ponad stówą jak tutaj, więc wielkiej różnicy nie było.

Po drodze kątem oka dostrzegam mogiłę (tak na ziemi niczyjej - pomiędzy tabliczkami Kraszewiec i Różan), która się okazuje mogiłą nieznanego żołnierza z 1939.

Edit: okazuje się, że był to ostatni ork, gdy można było tę mogiłę obejrzeć, ponieważ 27 listopada 2018 miała miejsce ekshumacja  (tutaj informacja o niej), a szczątki żołnierza pochowano na cmentarzu w Różanie. Zdjęcia mogiły, gdzie je złożono, w relacji poniżej.




Narew!





A to już Różan, to wygląda na jakiś budynek koszarowy w rejonie ziemnego, częściowo zniszczonego Fortu IV w okolicach mostu.



Kościół.



Pociski są - sztuk 6 we froncie wieży.





Widać też ślady ostrzału na murach.



Tutaj konfetti też jest na cenzurowanym... ryż zresztą też.



Wizyta na miejscowym cmentarzu. Przy bramie mogiła z 1920.




W dwóch następnych rzędach, z pięć rozproszonych mogił z 1939, z wyjątkiem jednej wszystkie bezimienne.




I jeszcze dalej, przy wschodnim murze mogiła zbiorowa z różnych okresów II wojny... min. lotnicy polegli w 1939, czy żołnierze którzy zginęli przy rozminowywaniu w 1945.

Edit: 6 grudnia 2018 roku prawdopodobnie w tej mogile złożono szczątki żołnierza poległego w 1939, które ekshumowano z mogiły przy szosie w Kaszewcu (informacja o pogrzebie). Co prawda w relacjach z pogrzebu nie było zdjęć tej mogiły, ale z opisu wynika że chodzi właśnie o tę (ponadto jest zdjęcie konduktu zdążającego wgłąb cmentarza, więc na pewno nie chodziło o te przy wejściu).




I jeszcze grób pułkownika-lekarza w pobliżu bramy.



Na rynku miniatura pomnika spod Mławy (znaczy ten jest trochę większy od człowieka).



A przy szosie skwerek z czołgiem i upamiętnieniami żołnierzy WP i Armii Radzieckiej.




Fort I Twierdzy Różan. Fort II jest zamknięty (magazyny, zakłady... a nie miałem czasu by sprawdzać stan aktualny), Fort IV zamieniony na Składowisko Odpadów Promieniotwórczych, a z Fortu IV trudno zrobić zdjęcie na którym coś więcej widać. Toteż skupiłem się na Forcie I.






Są tutaj dwa polskie schrony z 1939, oba jednostronne do ognia bocznego (półtradytory).



Przy czym jeden z nich nieukończony, bo bez stropu.




A to ponoć odciski butów saperów z czasów budowy.




Opuszczam Różan i bocznymi drogami kieruję się na Maków. Ponikiew-Zawady pod nowym kościołem pomnik, a może mogiła Powstańców Styczniowych. Pewności nie mam, znalazłem tylko jakiś pdf ze zdjęciem starej jeszcze tablicy z opisem "miejsce pamięci".




Kościół w Czerwonce Szlacheckiej. Chociaż ściany są ostrzelane, to pocisków w nich nie stwierdziłem.




Oto i Maków Mazowiecki - zaczynam od cmentarz żołnierzy radzieckich.






Potem kościół, a w ni co?



No, sporo kamuli...



... żarno, a w szczycie tej samej szkarpy...



... kula armatnia ...



... a w sąsiedniej szkarpie jest i pocisk. Taki stożek ścięty, to już raczej nowsza konstrukcja, co by wskazywało na II wojnę.



Udaję się na tzw. stary cmentarz. Wyjątkowo niekorzystne światło do zdjęć, słońce nadal mocno świeci, a jest już nisko i do tego prawie wszystkie pomniki mam pod słońce. Groby cywilne.



Mogiła Powstańców Styczniowych.



Kwatera z I wojny




Mogiła z 1920




I jeszcze jeden z pomników.




Opuszczając Maków trafiam na pierwsze ślady wąskotorówki mławskiej. Od tej pory do samej Mławy będę co i raz ją przecinał, albo nawet jechał wzdłuż.



Na kolejny tabor trafiam w Krasnem.



A co do kolejki, to jej historia sięga XIX wieku gdy powstała kolejka cukrowni Krasiniec. Potem w 1915 Niemcy na potrzeby frontu wybudowali kolejkę z Mławy do Przasnysza, a potem dalej... ponoć sięgała przez Różan do Pasiek, gdzie wysiadałem (czyli cała moja trasa była śladem kolejki!).

Chociaż bardziej współczesny przebieg to Mława - Grudusk - Przasnysz - Krasne - Maków. Z przedłużeniem z Makowa do Zamościa Mazowieckiego i odnogą Grudusk -Ciechanów - Krasne.



A to wieża ciśnień przy bramie do parku w Krasnem. Obecnie Muzeum Rodu Krasińskiech, w latach 1933-90 muzeum Marcelego Nowotki, który tu spędził dzieciństwo.



A w wieży... osiem pocisków.




Obok kościół, też znalazłem w nim jeden pocisk. Umieszczony z tyłu tak, że ciężko zrobić stamtąd jakiekolwiek zdjęcie kościoła na którym widać coś więcej niż ścianę.





Dalej pojechałem przez Szczuki, obok cukrowni Krasiniec... niestety było już po zachodzie słońca i coraz ciemniej, więc nie mam zdjęć. Dalej na Bogate, gdzie w kościele zlokalizowałem kolejne pociski. Porobiłem parę zdjęć, na których mało co widać i pojechałem kawałek dalej zanocować w lesie. Zdecydowałem, że może rano tu wrócę porobić zdjęcia pocisków.

A na koniec mała dygresja - kupione po drodze kajzerki... kwadratowe... może tak wyglądały oryginalne pruskie kajzerki? W końcu tu mieli bliżej Prus Wschodnich. To by pasowało do przysłowiowego pruskiego ordnungu, bułki kwadratowe, żeby powierzchnia blachy się nie marnowała (a nie byle jak pacnięte okrągłe jak u nas). Te nacięcia to też pewnie były cztery na krzyż, a nie pięć... oczywiście w celu żeby ciasto się lepiej piekło w środku, bo jak jest pośrodku górka, to w środku powstaje zakalec. Taką mam teorię.




  • dystans 100.00 km
  • 8.20 km terenu
  • czas 05:47
  • średnio 17.29 km/h
  • rekord 42.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wzdłuż eSeŁki na wschód 1

Sobota, 14 października 2017 · dodano: 07.11.2017 | Komentarze 11

Żyrardów - Mszczonów - Tarczyn - Łoś - Bronisławów - Czachówek - Cendrowice - Sobików - Krzaki Czaplinkowskie - Góra Kalwaria - Ostrówek - Warszawice - Pogorzel - Osieck - las MAPA GALERIA

Na weekend zapowiadali dosyć silny wiatr mniej więcej zachodni, więc kierunek był oczywisty - na wschód! Możliwe były deszcze, ale bez przesady, no cóż zobaczymy czy nas nie zleje.Postanowiliśmy się wybrać na eSeŁkę (S-Ł, licząca 160km linia kolejowa Skierniewice - Łuków), jej zachodni kawałek okeszowaliśmy, wschodnią część też zamierzaliśmy, ale z braku czasu jak na razie założyliśmy raptem dwie skrzynki... za to pałeczkę przejął inny geokeszer i właśnie jego skrzynek mieliśmy zamiar poszukać.

Na początek teren dobrze znany i miejsca często odwiedzany, więc rypiemy z nielicznymi tylko postojami. We Mszczonowie dobijamy w okolice eSeŁki (jej 25 kilometr) i choć do niej samej nie dojeżdżamy to dalej jedziemy już cały czas wzdłuż niej. Za miastem nawet widzimy ją w oddali. Pierwszy większy postój na cmentarzu (chyba ewangelickim) w lesie pod Grzegorzewicami. Drugi w Taczynie. W Bronisławowie wreszcie dojeżdżamy do eSeŁki i ją przekraczamy.



Wjeżdżamy na teren węzła Czachówek, gdzie eSeŁka krzyżuje się z linią radomską. Węzeł wygląda o tak - są cztery łącznice, które umożliwiają zjazd z każdego kierunku w każdym kierunku.



Oto łącznica południowo-zachodnia.



Skrzyżowanie linii, eSeŁka leci dołem pod tym wiaduktem w tle, na pierwszym planie wiadukt drogi. Tutaj górą jechaliśmy pociągiem do Radomia raptem dwa tygodnie wcześniej.



Stacja Czachówek Górny (na linii radomskiej).



I Czachówek środkowy na eSeŁce. Tu obok był budynek dworcowy obsługujący obie stacje, niestety kilka lat temu go wyburzono.



Tutaj szukamy pierwszej skrzynki i robimy sobie większą rozwałkę. Przy okazji trainspotting zza krzaków - lokomotywa Vectron w barwach Deutsche Bahn.



Kibel na linii radomskiej, takim jechaliśmy i my.



Spupek hektometrowy 65,5km, teraz zamiast nich umieszcza się tabliczki na słupach trakcyjnych.



Łącznica północno-wschodnia na nasypie.



A nad nami przelatują klucze dzikich gęsi... znak, że już jesień.




Przejeżdżamy pod łącznicą południowo-wschodnią i wyjeżdżamy z węzła.



Kawałek dalej stacja Czachówek Wschodni.




Stacja jest użytkowana (była przerwa, ale przegapiłem kiedy wznowili ruch) i jest to jedyny odcinek eSeŁki obsługujący ruch osobowy (są czasem jeszcze pociągi dalekobieżne puszczane eSeŁką, ale one się nie zatrzymują na żadnej stacji, od Czachówka do Góry Kalwarii i tylko te dwie stacje są obecnie użytkowane (no, jeszcze Skierniewice, Pilawa i Łuków, ale z nich pociągi nie jeżdżą eSeŁką).

Pociągi z Góry Kalwarii jeżdżą na dwa sposoby:
- za Czachówkiem Wschodnim przez północno-wschodnią łącznicę na linię radomską w kierunku Piaseczna i Warszawy, następną stacją jest Ustanówek
- za Cz. Wsch. przez południowo-wschodnią łącznicę na linię radomską w kierunku Warki i Radomia, dojeżdża do stacji Czachówek Południowy, gdzie zmienia kierunek jazdy... pociąg stoi tu ok. 10 minut, w tym czasie załoga przesiada się z jednej kabiny do drugiej, a dalej pociąg jedzie przez Czachówek Górny i Ustanówek na Piaseczno i Warszawę.

Ta druga trasa jest nieco zaskakująca, no i pociąg jedzie nią jakieś 15 minut dłużej.



Jestem sobie małą, zardzewiałą ciuchcią w krzakach.



Była już wysoce zjadliwa grypa ptaków, oraz afrykański pomór świń, dziś na swojej trasie mieliśmy zgnilec amerykański pszczół.



Na cmentarzu w Sobikowie odwiedzamy kwaterę żołnierzy poległych w 1939.




Mapa wpuściła nas w maliny... albo inne krzaki



Tutaj już dociera autobus miejski z Warszawy i stanął nawet rowerowy park&ride. Chwilę posiedzieliśmy an przystanku, bo zaczęło mżyć.




Dojechaliśmy do Góry Kalwarii, zaczynamy od cyklogrobbingu. Kirkut, rzut obiektywem zza ogrodzenia, bo zamknięty.




Na cmentarzu katolickim kwatera żołnierzy poległych w II wojnie światowej, w tym także w 1939.





Cmentarz ewangelicki zakrzaczony niemożebnie.




Nie zwracałem specjalnie uwagi na zapis nazwisk z kolejnych małżeństw... tyle co mi się obiło o oczy i zazwyczaj jest "I voto, II voto..." ale tutaj żadnego primo voto nie ma, tylko spolszczona wersja: "1 o ŚLUBU..."


Tajemniczy nagrobek z I wojny:

Hier ruht in Gott:
ein unbekannter Infan-
terist der K.u.K. Armee
beerdigt am 26.7.1916
durh eine Kommission
des Militärgerichts
K.u.K. Kreiskommandos
Kozienice und der
Landst. Pion. Kp. XVIII A.K.
die dem Kameraden des
??? "


Góra Kalwaria była w niemieckiej strefie okupacyjnej, więc skoro wojak austro-węgierskie stąd władze z Kozienic, które już były w C.K strefie. W 1916 front był daleko na wschodzie, a do tego nieznany żołnierz piechoty... może przeniesiono tu jego szczątki z jakiejś polowej mogiły?





Podjeżdżamy znów na eSeŁkę, stacja Góra Kalwaria. Budynku dworca też już nie ma, ponoć spłonął, a potem został rozebrany (jakoś w latach 90.).




A tam, w kierunku mostu tory się zbiegają w jeden tor.



Wieczernik Marianki





No to tutaj pora na parę słów o Panu Marianie, założycielu zakonu Marianów. Pewnego dnia Pan Marian poczuł pragnienie... eee, znaczy powołanie i wstąpił do zakonu pijarów. Chciał przyjąć imię zakonne Marian, ale nie pozwolili mu, więc stanęło na Stanisław (dlatego może mało kto kojarzy Pana Mariana z tą historią). Po kilkunastu latach wynikł jednak spór teologiczny, czy można używać do komunii wina jabłkowego (znaczy jabola), rozważania na ten temat sięgały aż do biblijnego jabłka z drzewa wiadomości dobrego i złego, więc stanęło na tym że jednak nie można. Pan Marian jednak nadal się upierał że można, toteż został wywalony z zakonu, ale niedługo potem założył swój zakon - Marianów (w Puszczy Korabiewskiej, zwanej obecnie Mariańską).




No to gdzie jesteśmy? Napis jest przy krajowej pięćdziesiątce, więc litery muszą być jebutne żeby kierowcy je zauważyli... na przykład takich cyferek na białych, okrągłych znakach z czerwoną obwódką zazwyczaj nie zauważają.



Rzut okiem na koszary, a tu okazuje się że trwa remont dwóch koszarowców, elewacje już prawie skończone z wyjątkiem tej jednej końcówki.





Sprawdziliśmy czy żelastwo stoi... no więc haubice stoją, zostały tylko lekko przesunięte.



Natomiast T-34, SKOT i FUG stoją tam gdzie stały.





Jeszcze mały przejazd przez koszary.



Lazaret








Dwa kościoły i kaplica (pocisków brak, o tyle o ile mogłem obejrzeć, bo nie ze wszystkich stron wszystko dało się zobaczyć).





I powrót na eSeŁkę, a konkretnie na most kolejowy przez Wisłę. Jak widać przygotowane jest miejsce na drugi tor, można by tu kładkę pieszo-rowerową puścić. Tutaj mały postój, Góra Kalwaria nie nastrajała do rozwałki, bo duży ruch samochodowy na szosie z Piaseczna, zaś na ławeczkach sporo żuli. Tutaj cisza, spokój, tylko trochę zaczęło mżyć... ale po chwili przestało. W ogóle mżawka w Górze Kalwarii parę razy nas łapała.





O ile do tej pory będąc na tym moście nie mieliśmy okazji trafić na pociąg, o tyle dziś były aż dwa.




Pojechały? Pojechały, no to w drogę. Z jechaniem tą kładką jest problem o tyle, że są spore szpary między deskami, lavince koła w nie nie wpadały, bo ma nieco szersze opony, ale mi i owszem.




Mogiła żołnierzy polskich i austriackich poległych w 1809 roku podczas bitwy pod Ostrówkiem (wiki), czyli w czasie wojen napoleońskich. Wojska polskie pokonały tutaj austriackie przygotowujące most do przeprawy przez Wisłę.




A obok przy kościele, jeszcze pomnik z tej okazji.




Natomiast na cmentarzu kwatera z II wojny światowej, spoczywają tu głównie żołnierze polscy polegli 12 września 1939 roku, podczas próby likwidacji niemieckiego przyczółka na prawym brzegu Wisły.





Kościół w Warszawicach z okazałą dzwonnicą.



Opuszczony kościół w Pogorzeli, dawniej mariawicki, obecnie katolicki ale nieużytkowany.




Kościół w Osiecku (to drewniane, to chyba plebania). Ponieważ znów zaczyna mżyć, a na wieczór zapowiadali deszcz, postanawiamy nie szukać już żadnych skrzynek, tylko wbić się do lasu i rozbić namiot nim lunie.





Znaleźliśmy taką wiatkę na szlaku końskim - ławeczka, stoliczek i miejsce na zaparkowanie konia (my zaparkowaliśmy namiot). No teraz może nawet lać, a miejsce po ognisku tak położone, że możemy piec kiełbaski siedząc na ławce pod daszkiem. Rzut okiem na regulamin - "biwakowanie i palenie ognisk może odbywać się wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych". Hmmm, uznajemy więc że jest to miejsce przeznaczone... w każdym razie żadnego zakazu nie ma.

Ponieważ zostało dosłownie kilkaset metrów do 100km dzisiaj, to dokręcamy chociaż zazwyczaj tego nie robimy. Niedaleko trafiamy na zaparkowany samochód i grzybiarza, który wkrótce wsiada i zaczyna jechać... a z naprzeciwka drugi samochód, jak się okazuje leśnik. Najpierw zatrzymał grzybiarza i z nim pogadał (jak my jechaliśmy, to były szlabany na wjeździe do lasu, więc grzybiarz musiał wjechać inną drogą), a potem podjechał do nas (na szczęście ogniska jeszcze nie rozpaliliśmy). Chwile pogadaliśmy, wyjaśnił że objeżdża żeby sprawdzić czy wszystko w porządku... ale idę o zakład że doskonale wiedział że tu ktoś jest, pewnie my albo grzybiarz wpadł w jakąś fotopułapkę.

Jak pojechał, to jeszcze na wszelki wypadek wstrzymaliśmy się jakiś czas z rozpalaniem ogniska (miejsce wyglądało na użytkowane nieoficjalnie, nie było typowo zabezpieczone). A deszczu w końcu nie było.





Regulamin ( powiększenie)



  • dystans 120.27 km
  • 13.50 km terenu
  • czas 06:36
  • średnio 18.22 km/h
  • rekord 41.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wkra Wkre mija - dzień 1

Sobota, 9 września 2017 · dodano: 12.09.2017 | Komentarze 14

Żyrardów - Kaski - Kampinos - Leoncin - Zakroczym - Swobodnia - Borkowo - Cieksyn - Stara Wrona - Joniec - Nowe Miasto (nad Soną) - krzaki noclegowe (MAPA)

Album ze zdjęciami

Nie leje, morderczego upału nie ma, dziecko z babcią... nic tylko wyskoczyć na weekend. No to fru z wiatrem, czyli na północ (choć były odcinki jazdy na zachód lub wschód z wiatrem bocznym). Pierwszy postój w Kaskach, gdzie okazało się ostatnio postawili mini tężnię... obok jest też siłownia plenerowa, do tego ławki, wiatka. No cóż, mam pewne wątpliwości, czy taka kieszonkowa tężnia ma jakiekolwiek znaczące właściwości inhalacyjne, ale przybyło sympatyczne miejsce rozwałkowe, akurat na spotykanie się z huannem, który tą trasą czasem pędzi na Warszawę.




Pole dyniowe, chyba jest urodzaj.




Na razie rypiemy, bo okolice znane, poranek w miarę chłodny, ale robi się coraz cieplej więc trzeba korzystać z pogody optymalnej do jazdy... kolejny postój w Kampinosie ma placyku obok siłowni plenerowej i placu zabaw, a następny już po przebiciu się przez Puszczę Kampinoską w Leoncinie przy siłowni plenerowej i placu zabaw. Obrodziło tymi siłowniami.

Przy okazji rzut okiem na kościół w tymże Leoncinie, czy nie ma pocisków...jesteśmy na przedpolach Twierdzy Modlin, a kościół w czasie którejś z wojen był poważnie zniszczony (kiedyś oglądałem zdjęcia z odbudowy, wywieszone w kruchcie). Pocisków jednak nie ma.



Jest też pomnik z tablicą, która formą jest bardzo podobną do takich upamiętnijących poległych w wojnie polsko-bolszewickiej (link), może i tu kiedyś taka była?




Prze most ekspresówki przebijamy się przez Wisłę



Jakiegoś zejścia, czy zjazdu z kładki pieszej nie ma... na szczęście jest wyrobiona ścieżka. Tutaj już robi się gorąco, więc przebieram się na wersję light, zostaję w sandałkach, krótkich spodenkach i koszulce bez rękawów.



W Zakroczymiu dawno nie byliśmy... to znaczy w ostatnich latach przejeżdżaliśmy tędy, ale spieszyliśmy się do Modlina na pociąg, więc nie było okazji zwiedzać.  Dziś trochę czasu tu poświęciliśmy na fotostopy i keszowanie.

Pomnik-latarnia na Rynku, upamiętnia Powstańców Styczniowych, choć po od budowie nie tylko... na szybkach latarni herby Zakroczymia, ziemi zakroczymskiej, rewers i awers orderu Gwiazda Wytrwałości - odznaczenia ustanowionego w 1831r. w Zakroczymiu, jednak jako odznaczenie państwowe nie zostało wtedy nikomu przyznane. Z opisu w wiki: od 1981 odznaczenie prywatne nadawane przez bliżej nieokreśloną kapitułę.






Zjeżdżamy do kościoła




Znajdujemy tu wmurowane dwie kule armatnie i żarno





Kamieni wmurowanych jest więcej, ale już nie w tak eksponowanych miejscach, a poza tym już nieregularne.



Jeszcze stopik przy kościele przyklasztornym





I na kwaterze z 1939





I rypiemy dalej na północ... uwaga na nisko latające samoloty, przejeżdżając przez wiadukt obowiązkowo schylić głowy!



Kolejne pole z dyniami



Powoli dobijamy do Wkry, ale choć jedziemy wzdłuż niej, to jeszcze jej nie widzimy. Pomnik w Borkowie upamietniający poległych w wojnie polsko-bolszewickiej i bitwę warszawską (tutaj toczyły się walki na przeprawach). W okolicy jest też na cmentarzach trochę kwater wojennych z tego okresu, ale w końcu o żadną nie zahaczyliśmy.

Powiększenie po kliknięciu w fotkę.



No i jest Wkra, przejeżdżamy na drugą stronę, Generalnie okolica trochę turystyczno-letniskowa - kajaki, domki letniskowe, ośrodki itp.



Niebieskie kajaki... te czerwone zaś, to chyba przewodnickie.




Zielona konkurencja.



Wjeżdżamy do Cieksyna, który jest w bok od Wkry (ale blisko)




Przy przystanku trafiamy na pierwszą z rzeźb ze szlaku kolorowych drzew (drzewo pomarańczowe -  tabliczka)




Sam przystanek też całkiem ładny




A tak wygląda rozkład jazdy - zdziwko, co? Powiększenie po kliknięciu w fotkę.



A teraz kościół - a w nim 5 pocisków artyleryjskich (czerwone kółka) i dwie kule armatnie (fioletowe).




Poniżej na fotce zniszczenia w czasie I wojny światowej... zdaje się że walki w tym rejonie mogły się toczyć jakoś w okresie lipiec-sierpień 1915, bo zdaje się że wcześniej front był za Ciechanowem. No i potem w 1920.




Pociski wmurowane ścianie południowej i zachodniej są dużego kalibru, cylindryczne, przy czym jedne ma otwór po zapalniku dennym, czyli umieszczonym z tyłu, a nie na czubku.




Kule armatnie sa od strony północnej, wmurowane w szkarpy dzwonnicy.




Rzut obiektywem do środka.



Ta chałupa, to chyba coś w rodzaju domu kultury




Drzewo turkusowe, wszystkie tabliczki są mniej lub bardziej uszkodzone... na szczęście same rzeźby są nieco bardziej odporne.




Rzeczka Nasielna, dopływ Wkry (Nasielna - tablica informacyjna), a obok mostku strażnik.





Linia kolejowa Nasielsk - Sierpc... już pierwszy rzut oka wystarcza, żeby wyjaśnić dlaczego na tej trasie kursują szynobusy.

Przypomniał mi się wierszyk wypisany na stacji Sułkowice, ale pasowałby i tutaj:
Cztery słupki, dwie tablice
To jest stacja Sułkowice





Drzewo cytrynowe, a że stoi  przy torach, to pień jest z szyn kolejowych (tablica). Na czwarte drzewo nie trafiliśmy, ale też nie mielismy czasu, żeby objeżdżać wzdłuż i wszerz całą wieś.



Wracamy tym samym mostem na drugą stronę Wkry i nieco oddalamy się od rzeki. Po drodze mija nas jakiś samochód, jadący jakieś 30km/h (+/-5) z otwartym do góry bagażnikiem, a za nim koleś na kolarce... eee, śrubuje się rekordy na apce?



Kościół w Starej Wronie (w okolicy są jeszcze Nowa Wrona, Wrona i Ślepowrony) a w nim 19 pocisków.





Jeden z otworem po zapalniku dennym, a dwa nawet z zapalnikiem.




Najniżej wmurowany pocisk pomalowany... skwar daje się we znaki i w końcu temu nie zmierzyłem średnicy.



Znów spotykamy linię na Sierpc (tym razem ze strażnikiem), ale teraz ją przekraczamy



Dojeżdżamy do Jońca nad Wkrą. O ile wiedziałem, że w poprzednich dwóch kościołach są pociski, o tyle tutaj nie... ale okazało się, że są dwa z tyłu w mało eksponowanym miejscu.




A na dzwonnicy taka tablica (powiększenie po kliknięciu), Klusce by się spodobała.



Przekraczamy znów Wkrę i oddalamy się od rzeki jadąc do Nowego Miasta.



To kolejny kościół, a obok drewniana dzwonnica





Trochę późno się już robi, no to sprawdźmy która godzina



Sześć pocisków... ten jeden zakończony ściętym stożkiem, to chyba raczej z II wojny światowej (przynajmniej tak mi się wydaje, że takie nie były stosowane jeszcze w czasie I wojny), nad nim nie wiadomo co, ale chyba jakiś częściowo zniszczony. A z tych kolejnych czterech w kształcie walca, trzy niższe posiadają zapalnik denne... niestety wysoko, w cieniu, a lavinka nie wzięła teleobiektywu, więc niestety nie mam dobrego zbliżenia.





Sporo głazów tu wmurowali, a poza tym widać chyba zamurowanie otworów maculcowych.






Postój robimy sobie na Zielonym rynku w wiatce przy placu zabaw i siłowni plenerowej. A na zdjęciach resztki zabudowy małomiasteczkowej zachowanej w tym rejonie.






Orzełek na pomniku na Głównym Rynku.




Nowe Miasto nad Soną (dopływem Wkry)



Cmentarzyk z I wojny pod Nowym Miastem.




Powoli jedziemy szukać miejsca na nocleg... przy szosie trafiamy na taki parking leśny. Miejsce sympatyczne i w odróżnieniu od większości tego typu miejsc, nie jest drewniano-drewniany, a ławki, wiatki są dosyć nowoczesne w formie. No i fajnie wtopione w zieleń, nie jest to wycięty w lesie placyk. Nazwa jest zastanawiająca - Przystajnia Przepitki.

W regulaminie jest zakaz rozbijania namiotu, to jednak nie Norwegia (można natomiast zaparkować przyczepę kempingową na jedną dobę - regulamin), ale nawet jeśli można by było, oraz gdyby pozwalał na palenie ognisk (a jest zakaz), to i tak jak na nasz gust za blisko szosy - raz że hałas przejeżdżających samochodów, dwa ryzyko że wpadnie jakaś imprezowa ekipa, albo co gorsza awanturna. Tak czy inaczej jedziemy dalej i znajdujemy przyjemne miejsce w krzakach.






Trasa biegowa obok parkingu.




  • dystans 145.16 km
  • 8.30 km terenu
  • czas 07:26
  • średnio 19.53 km/h
  • rekord 41.30 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nowe Miasto i stare pociski

Wtorek, 18 lipca 2017 · dodano: 11.08.2017 | Komentarze 12

Jako że ostatnio jakoś nie było pocisków, to wybrałem się w rejon, gdzie miałem kilka miejscówek do sprawdzenia, a mianowicie do Nowego Miasta nad Pilicą.

Po drodze mały postój w Białej Rawskiej.



A może gruszeczkę?



Rzuciłem jeszcze okiem na kościół, ale tutaj żadnych pocisków nie ma.




W tej figurze ciekawostką są klucze.




A tutaj by można napisać nową powieść o Szwejku... oczywiście nie o Józefie, tylko jego bracie i o tym jak brał udział w operacji Warszawsko-Dęblińskiej, Bitwie pod Łodzią i wojnie pozycyjnej nad Rawką, Bzurą i Pilicą. Co prawda C.K. wojaków tu było nie za dużo, ale jakaś kawaleria się tam plątała (Paweł Hulka-Laskowski pisał o kawalerzystach z Małopolski, co w Żyrardowie mieli postój cofając się od Warszawy), a nad Rawką i Bzurą była bateria moździerzy 305mm.

Można też z drugiej strony opisać dzieje w wojsku rosyjskim jakiegoś dalszego kuzyna Józefa Szwejka, który mógł pochodzić od  Braci Czeskich którzy emigrowali do Polski i ich potomkowie mieszkali min. w Żyrardowie (tak jak Paweł Hulka-Laskowski, który właśnie Szwejka tłumaczył z czeskiego).

Mam nawet pomysł na początek, jak to zamykają Jana Szwejka za pędzenie bimbru i jak się tłumaczy, że nie łamie ukazu carskiego o prohibicji, bo on szykuje zapas trunku na rychłe oblewanie wielkiego zwycięstwa, bo wg. gazet za dwa miesiące wojska rosyjskie wkroczą do Berlina... temat jest rozwojowy.





Gmina sadów i jabłek




Resztki jakiegoś gongu pożarowego... ciekawe cod czego jest to u góry (tylko pałeczki do uderzania już nie ma).




Kościół w Sadkowicach, tutaj pocisków nie namierzyłem wcześniej i na miejscu się okazuje, że faktycznie nie ma.




Kapliczka zaraz za Sadkowicami (pod Lutoborami).




Powiększenie poniższej tabliczki po kliknięciu w fotkę.



I pierwszy cel wycieczki - wieś Żdżary.



Kaplica grobowa na cmentarzu




Nepomuk usytuowany strategicznie na niewielkim wzgórzu w centrum wsi - całą wieś zaleje, a do niego woda nie dojdzie. Zresztą wieś jeszcze nie nad samą Pilicą, co najwyżej pomniejsze rzeczki mogły tu powylewać.




No i właściwy cel - kościół w Żdżarach. Wcześniej ze zdjęć namierzyłem te trzy pociski.



Na frocie największy - o średnicy ok. 15cm, a boczne ok. 11 i 7 cm. Niestety otynkowane podczas ostatniego remontu, jeszcze całkiem niedawno nie były ani otynkowane, ani pomalowane, co widać na zdjęciach które można w jęternecie znaleźć.




Prawdziwa niespodzianka czekała jednak w północnej ścianie kościoła (która jest gorzej obfocona online), gdzie w równych rzędach tkwi 9 pocisków o średnicy ok. 18cm.




Jeszcze taki artefakt średnicy ok. 12cm trafiłem... tylko do czego to służyło? W Kozłowicach skorupa z podobnie rozklepanym kołnierzem służy jako gong pożarowy, a tutaj tkwi w drzewie. Może pierwotnie też to był gong, albo coś innego i w drzewie umieszczony został wtórnie? 




Jadę dalej, a na horyzoncie widać Górkę Zgody (vel Przeprośną) z kościołem św. Rocha.



Powstanie kościoła wiąże się się z Rokoszem Lubomirskiego, bowiem 31 lipca 1666 zawarto ugodę w Łęgonicach kończącą rokosz, a na tej górce na pamiątkę zbudowano kaplicę. Kaplica została uszkodzona w czasie pierwszej wojny (ponoć artyleria ostrzelała ją zza Pilicy), a po wojnie zbudowano w tym miejscu kościół. Obecnie przy wejściu są portrety króla Jana Kazimierza i Jerzego Sebastiana Lubomirskiego.





Te kamienne elementy, to chyba pozostałości po kaplicy.



Tutaj projekt budowy kościoła i fotka kaplicy z 1919 roku (lepsza jakość na fotopolska - kaplica)



Widoczek stąd ładny.



A teraz pora na pociski - co prawda miałem zdjęcia kościoła, ale nie z tej strony z pociskami... udało mi się wypatrzeć trzy, ale chciałem na miejscu policzyć dokładnie ile ich jest.

Kościół został co prawda wybudowany po I wojnie, ale na pamiątkę zniszczenia kaplicy, wmurowano w południową ścianę (od strony Pilica, która jest stąd ładnych parę kilometrów) pociski - jest ich 9 co najmniej dwóch różnych kalibrów, ale jest też chyba dziura w którym mógł być dziesiąty.



Mam zagwodkę jeśli chodzi o te okrągłe na płask... wydaje mi się że to raczej ciemna cegła w tym kształcie, ale ten z lewej u góry wygląda bardziej jak pocisk. Tak więc kwestię pozostawiam otwartą.




I dziura w której prawdopodobnie też był pocisk.



Rekonstrukcja pustelni za kościołem



Cmentarz wojenny




Grób ostatniego pustelnika - Ignacego Piotrowskiego, który zmarł w 1970 roku. Tak wyglądał kilka lat temu, ale ostatnio niestety postawiono nowy nagrobek i wygląda tak... no tak, trzeba było walnąć taki katafalk, jakby nie możnaskromnej mogiły ziemnej z drewnianym krzyżem.




Na cmentarzu wojennym jest też zachowany jeden głaz nagrobny.



Ponieważ lavinka dopytywała o jeżyny, to zrobiłem fotkę jak wygląda sytuacja (ponieważ wpis pojawia się z opóźnieniem, śpieszę donieść że na początku sierpnia jeżyny już u nas były).



Drugi kościół w Łęgonicach... za Pilicą jest jeszcze jeden drewniany w Łęgonicach Starych, ale trzeba tam jechać naokoło przez Nowe Miasto, a nie miałem na to czasu.



No i wjeżdżam do Nowego Miasta.



Kapliczki







Kościół i klasztor kapucynów - tutaj też miałem namierzony jeden pocisk, ale nie byłem pewiem czy to nie coś innego. Na miejscu okazało się że faktycznie jest dokładnie jeden (od południa, czyli od strony Pilicy), ale ze względu na to że nie ma dostępu do kościoła z tyłu, to nie mam pewności czy coś tam jeszcze nie tkwi.






Klimatyczna ruderka.



Przy kontenerze na makulaturę znalazłem taką książkę... w moim domu książek się nie wyrzuca, więc ją przygarnąłem, zwłaszcza że w dobrym stanie (tylko kawałek grzbietu trzeba podkleić).




Pomnik a dworcu autobusowym





Zajrzałem czy MiG jeszcze stoi... stoi, choć zastawiony dookoła samochodami.



No i drugi kościół w Nowym Mieście, gdzie też miałem podejrzane pypcie wyglądające na pociski... na miejscu stwierdziłem że faktycznie to pociski i jest ich 8 sztuk (głównie od południa).






Epitafia wmurowane w ścianą zewnętrzną (powiększenie po kliknięciu w zdjęcia)






Zjeżdżam ze skarpy na ulicę Bielińskiego, gdzie znajdował się zakład przyrodoleczniczy Bielińskiego (info).





Rzuciłem jeszcze okiem na pałac (bez zmian), a w parku pałacowym plac zabaw, który został zamknięty (jednak nie wiem z jakiego powodu).





Rzut okiem na końcową stację wąskotorowej kolejki grójeckiej. (obecnie kursy turystyczne tylko na trasie Piaseczno - Tarczyn, nawet do Grójca nie dojeżdża, tak więc obecnie nazywana jest piaseczyńską).



Na wyjeździe z Nowego Miasta jeszcze śmieszka rowerowa.



Nie jadę prosto z powrotem, tylko jeszcze odbijam do Lubani rzucić okiem na kolejny kościół. Ale najpierw kapliczka (powiększenie tabliczki po kliknięciu w fotkę).



A oto i kościół - pocisków brak.




Obok kilka starych nagrobków - min. b. majora b. wojsk polskich (klik by powiększyć).




Jeszcze kaplica cmentarna.



I to tyle - dalej do Sadkowic i powrót już tą samą trasą przez Białą Rawską. Podsumowując - znalazłem pociski w czterech kościołach, w których je już wcześniej namierzyłem (tyle że było ich więcej niż byłem w stanie stwierdzić online), w pozostałych kościołach nic nie było. No i jeszcze ten pocisk w drzewie trafiłem.


  • dystans 126.06 km
  • 3.50 km terenu
  • czas 07:05
  • średnio 17.80 km/h
  • rekord 49.00 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Przedpilicze i Zapilicze

Środa, 14 czerwca 2017 · dodano: 20.06.2017 | Komentarze 5

Żyrardów - Mszczonów - Osuchów - Bobrowce - Wilków II - Błędów - Dańków - Mogielnica - Michałowice - Świdno - Osuchów - Przybyszew - Promna - Białobrzegi - Brzeska Wola - Stromiec - Podlesie Duże - Dobieszyn - Matyldzin - Dobieszyn >>> Warszawa Zachodnia >>> Żyrardów
album ze zdjęciami

Na długi weekend pogoda zapowiadała się zmienna i niezbyt korzystna - a to deszcze, a to upał. Nie zdecydowaliśmy się więc na jakiś dłuższy wyjazd, za to dzień wcześniej skorzystaliśmy z idealnej pogody na rower - dzień dosyć chłodny, do tego silny wiatr W i/lub NW,, no to pojechaliśmy mniej więcej z wiatrem (choć odcinkami bocznym).

Pierwszy odcinek dobrze znany, więc rypiemy tylko z większym postojem w Osuchowie... Do Osuchowa zasadniczo pod górkę, a od Osuchowa w dół, jako że w Osuchowie jest najwyższy punkt Wysoczyzny Rawskiej.

Wilków II, ze względu na jakieś prace remontowo-ogrodnicze pod kościołem nie robimy postoju, tylko szybka fotka.



Tak, jesteśmy już w gminie Błędów



A tu już oficjalnie - Gmina Błędów i Wypaczeń



Komu jabolka?




Kościół - jest on na obnizającym się terenie, dlatego z boku mur jest wyższy niż od frontu (o tę kamienną część).




Drugi kościół w Błędowie




No i od Błędowa skończyło się rumakowanie, co się zjechało, to zaraz trzeba z powrotem podjechać. Poza tym wilgoć w powietrzu, coś co gdyby było 2-3 intensywniejsze, to można by od biedy nazwać słabą mżawką.



Dańków - kapliczka przy dworze, a w środku coś straszy (kapliczki, bo w dworze nie wiemy)





Kościół cmentarny w Mogielnicy



Skoro już byliśmy na cmentarzu, to pooglądaliśmy sobie nagrobki



Początkowo myślałem, że ta dolna tabliczka to też epitafium




Kościół parafialny w Mogielnicy i plebania




Tu była kolejka grójecka (odcinek z Grójca, do Nowego Miasta n. Pilica).



Kościół w Michałowicach... mogliśmy pojechać nieco krótszą trasą, ale chciałem o niego zahaczyć, bo wypatrzyłem na zdjęciach w jednej ze ścian jakiś pypeć. Jednak miałem spore wątpliwości czy to w ogóle pocisk.





Na miejscu okazało się, że jednak pocisk... a nawet trzy.



Ciekawe jest, że dwa z nich są wmurowane odwrotnie niż zazwyczaj - znaczy wystaje czubek, a nie tył. Jeden jest na tyle nisko, że można dokładnie go obejrzeć... zapalniki obydwu pocisków są takie same (taki sam jest też w kościele w Bartnikach). Wyglada na to, że jest to niemiecki zapalnik Gr Z 96/04 ( tutaj opis i zdjęcia), zgadzają się otworki i ich układ, rozmiar też - mi wyszło że średnica ok 5cm, a według tej strony ma 45mm.

Co do pocisku, to średnica tego co wystaje ma ok 10cm, biorąc pod uwagę że z jednej strony wystaje mniej, to będzie co najmniej 15cm (według ww. stronki, te zapalniki były stosowane w pociskach kalibru 15 i 21cm).

To były zapalniki stosowane w czasie I wojny światowej (nie wiem czy później też), więc obstawiałbym że pociski pochodzą z tego okresu. Na stronie parafii można przeczytać że Podczas działań wojennych w 1914 roku zostały uszkodzone freski na suficie i ścianach, wybito szyby w oknach, uszkodzono drzwi wejściowe . Więc niby zniszczenia nie były jakieś wielkie, ale po wojnie był remont... nie ma zaś wzmianek o zniszczeniach podczas II wojny, czy remontach po niej.




Drugi pocisk wmurowany już "normalnie" Stając na rowerze udało mi się zmierzyć że średnica wynosi ok. 7cm... a więc wygląda na 76-77mm



No i ten górny.



Nie mieliśmy zamiaru zatrzymywać się na cmentarzu, ale ta kaplica sprawiła że jednak... okazało się, że to kaplica grobowa, przy okazji też obejrzeliśmy i obfociliśmy inne stare nagrobki (ale fotki są w albumie)





Pałac w Świdnie



W jednym bajorku łabędzica z małymi, na drugim jakiś inny łabędź... może tatuś już nie mógł wytrzymać z czwórką bachorów. Ponieważ były nieme, to zrobiliśmy dubbing:
- Mamooo nogi mnie boląąąą!
- A mnie skrzydła!
- A mnie płetwy!
- A mnie dziób!
- A gdzie jest tata?
- Poleciał złowić coś na obiad.
- A co będzie na obiad?
- Małże.
- A ja chcę rybkę, kiedy będzie rybkaaa?
- Ja chcę żabkę!
- Mamo, a Franek się zesiusiał!
- Franiek, nie siusiaj do wody w której mieszka nasz obiad.



Kapliczka i konie w tle




Ubytki... będzie borowanie



A ta kapliczka z Osuchowa była już na blogu pocztówkowym




Nowy most w Osuchowie... to już nie to samo, stary był klimatyczny (ponoć zbudowany w latach 70. przez wojsko), jest to trochę most donikąd, bo tam tylko łąki i las. A tak wyglądał stary most (ten drugi, bo pierwszy w Górach)





W oddali widać już kościół w Przybyszewie



Przybyszew





Nagrobek generała Madalińskiego, który tu spoczywa




Mijamy zjazd na Białobrzegi i zahaczamy jeszcze o Promną





Taki pomnik na jego tyłach, pomnik wygląda na stary, tablica nowa (jej powiększenie po kliknięciu w zdjęcie)




Kapliczka po drodze.



Wracamy i jedziemy na drugą stronę Pilicy, czyli Zapilicze - teren na południe od rzeki (między Pilicą, a Radomką), przekazany w XIVw. przez Kazimierza Wielkiego, księciu mazowieckiemu Siemowitowi III (i od tej pory część Mazowsza). Przedpilicze, to oczywiście mój wymysł :-)

Jedziemy dawną drogą krajową do Białobrzegów, niby teraz jest S7 która omija miasto, ale tutaj też jest duży ruch. Początkowo jedzie się w porządku, bo są szerokie pasy serwisowe, ale potem znikają, zaczynają się zakręty, most i tak wjeżdzamy do miasta.




Tam stopik przy kociele - zaprojektowany w międzywojniu przez Stefana Szyllera, budowany w latach 1932-39, 53-58.





Na zdobieniach można min. znaleźć syrenki... to pewnie stąd, że syrenka jest w herbie Białobrzegów.



Na terenie kościelnym, nieoczekiwanie z boku stoi brama... podejrzewam że prowadziła do dawnego kościoła, którego już nie ma - modrzewiowy przeniesiono dopiero w1956 do Bardzic, więc pewnie tutaj sobie stał obok nowego, budującego się, a teraz tylko ta brama tak dziwnie z boku się ostała.





DDR-ka, do przejazdu przez Białobrzegi nawet przydatna, no ale oczywiście kostkowa, sporawe uskoki przy przejazdach, do tego raz po jednej, a raz po drugiej stronie... standard małych miast. Zresztą końcówkę trzeba było olać mimo zakazu jazdy rowerem, bo ruch już tutaj mniejszy, a uniknie się dwukrotnego przekraczania szosy na krótkim odcinku



Zaraz też powracają pasy awaryjne dawnej krajówki, przeznakowane na pasy rowerowe... to akurat dobry pomysł, bo zresztą i tak w ten sposób są użytkowane. Tyle że im dalej od miasta tym gorzej się tym jedzie, bo zalegający piach, łaty, dziury, a ruch coraz mniejszy. Tak więc na koniec i tak  jechaliśmy normalnym pasem.



Po drodze krzyż, który według tradycji został postawiony dla upamiętnienia Powstania Styczniowego (o nim i o mogile przeczytać można tutaj)



A oto i mogiła powstańców styczniowych (ponoć dwóch) kawałek dalej na południe.





A ten krzyż... mam wrażenie że to jeden z krzyży postawionych przez Jana Bidzińskiego z Kałkowa (tudzież spod Kałkowa), pewnego dosyć ekscentrycznego pana, który taką sobie misję wymyslił. Jest ich bardzo dużo przy drogach w świętokrzyskim, jak i sąsiednich regionach, ale można je spotkac i w innych rejonach Polski. a pan rozwozi je ponoć rowerem. Zwykle to są dwa takie stojące obok siebie krzyże, czasem między nimi kapliczka skrzynkowa też na takim drągu.  ( link do artykułu)



Kładka z zawijasami - z każdej strony jest 5 zakrętów do pokonania (z jednej strony 2 po 180 stopni i 3 po 90, a z drugiej strony proporcje odwrotne). Pokonanie jej trochę trwa, nie wiem czy nie szybciej byłoby objechać drogą naokoło i przez wiadukt.




Ale wtedy nie trafilibyśmy an opuszczony plac zabaw.



Jest tu nawet regulamin.



A to wszystko obok opuszczonej knajpy i motelu (wraz z budową ekspresówki i braku zjazdu z niej do przybytku, stracił on razję bytu).






Dalej jedziemy szlakiem flaszkowym... szlak należy pokonywać tak, jak to jest pokazane na schemacie (najlepiej z butelką miejscowego beaujolais jabol)



A teraz uwaga. Na trzy czteeery przechylamy!



Czy jest miód?



Dojeżdżamy do Stromca - na początek kapliczka i pomnik mieszkańców pomordowanych w czasie II wojny





Kolejna kapliczka i Nepomuk w szklanej trumience




I kościół - tu miałem namierzone pociski - co najmniej trzy. Na miejscu okazało się że są cztery. Według informacji ze strony parafii, kościół ucierpiał w styczniu 1945, gdy Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę z pobliskiego Przyczółka Magnuszewskiego. Niemcy ponoć mieli przygotowane umocnienia w rejonie wsi, a na wieży punkt obserwacyjny.





Na II wojnę wskazywałby też jeden z pocisków, o zakończeniu w kształcie ściętego stożka (na temacie zbytnio się nie znam, dlatego moge się mylić, ale w czasie I wojny chyba takich nie stosowano).



Poza tym jest łuska



I kolejny pocisk, ale patrząc z boku mamy w zasadzie pewność że to tylko skorupa.




I ostatni, taki klasyczny walec - oglądając go nie da się stwierdzić ani z której wojny pochodzi, ani czy to tylko skorupa, czy może cały pocisk.



Tabliczka upamiętniająca "bohatera świata" , a kogo? A kliknijcie w zdjęcie to zobaczycie powiększenie tabliczki. (ponoć jego rodzice stąd pochodzili).



Napisy i różne ślady na murach, to nie tylko domena gotyckich kościołów... na tym neogotyckim też można trochę znaleźć. Te staranne inicjały są zapewne nieco starsze, nowsze poznajemy po wulgaryzmach. A te rysy, to w starszym kościele by pewnie wiązano z ostrzeniem mieczy, czy szabel przed wyprawą na Grunwald, Wiedeń, czy inną wiktorię.




Najbardziej zagadkowe są dołki - ogniowe? pokutne? W neogotyckim kościele?? I to świeżutkie, z pewnością z XXI wieku??? Eee???




Droga też niezła, a jest to droga krajowa. Najlepszy jest widok jak jedzie tędy traktor, a za nim sznur samochodów, w tym TIRów.



Jeszcze myk na cmentarz - kaplica cmentarna



Mogiła Powstańców Styczniowych - ten i kilka innych nagrobków zostały odnowione w ostatnich latach ( info), wcześniej wyglądał o tak.



A obok nagrobek  podleśnego lasów rządowych.






I jeszcze kilka... więcej oczywiście w albumie






W Stromcu już wiemy ile mamy czasu, więc rezygnujemy z dalszej drogi do Grabowa i jedziemy do najbliższej stacji, znaczy Dobieszyna. Po zakupie biletów, mamy jeszcze pół godziny do pociągu, więc jedziemy jeszcze obejrzeć dwie mogiły w lesie w rejonie Matyldzina.

Jedna to mogiła żołnierzy Armii Prusy, którzy 12 września toczyli tutaj walki będąc w odwrocie kierując się do Wisły, by przeprawić się na druga stronę ( tutaj artykuł o tych walkach)





Druga mogiła, to ponoć mogiła polskiego żołnierza, który po 12 września ukrywał się w Matyldzinie przebrany w ubranie cywilne, jednak został zidentyfikowany jako żołnierz przez napotkanego Niemca i zastrzelony (informacja z wyżej linkowanego artykułu, tam też nieco więcej szczegółów).



Wracamy na stację w Dobieszynie, mamy jeszcze kilka minut do pociągu. Mimo że PKP ostatnio podostawiało nowe stojaki rowerowe, mimo że są jeszcze stare wyrwikółka, to i tak brakuje miejsc na przypięcie rowerów... toteż rowerzyści przypominają gdzie się da, np. do kozła na końcu bocznicy.




Tutaj linia na Radom ma tylko jeden tor, tylko na stacji w peronach rozdziela się na trzy tory. Najpierw wjechał pociąg z Warszawy i czekał aż przyjedzie ten z Radomia. Powrót standardowy bez przygód, z przesiadką na Zachodniej... tyle że w Żyrardowie kropił deszcz.


Kategoria >100, mazowieckie


  • dystans 119.88 km
  • 19.40 km terenu
  • czas 07:13
  • średnio 16.61 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Doo-pół-koła Kampinosu

Sobota, 3 czerwca 2017 · dodano: 06.06.2017 | Komentarze 3

Mimo że słońce ostro świeciło, to zimny wiatr sprawiał że nie było zbyt gorąco i całkiem przyjemnie się jechało. Toteż pojechaliśmy dziś...

...w akacje



Znowu jakieś dzieciaki kredą porysowały niebo



Zasadniczo dziś nie było w planach poszukiwania nowych pocisków, ale przejeżdżając przez Pawłowice, rzuciliśmy okiem na te wmurowane w kościół (liczyłem je dwa miesiące temu z hakiem - ten wpis)



Kampinoskie bagna i mokradła... wylęgarnia komarów. Ponieważ sezon komarowy już sie zaczął, a w Kampinosie komarów jest zwykle dużo więcej niż gdzie indziej, to nie wbijamy się za bardzo w las, tylko przecinamy puszczę w poprzek i potem objeżdżamy od zachodu.





Sprawdzamy czy Sosna Powstańców Styczniowych jeszcze stoi




Mały postój na ławeczce z daszkiem... do lavinki podlatuje jakiś bąk, która próbuje go słownie skłonić do oddalenia się:
- Naturo, idź sobie.

Potem okazuje się że siedzimy pod gniazdem os... chwilę się zastanawiamy że może jest puste, ale pochwili gniazdo zaczyna się trząść i wychodzi osa.



Kanał Łasica



I podwodny las




Kościół w Górkach...



Niestety po pożarze w 1999 został odbudowany murowany, a szkoda bo drewniany dużo ładniej wyglądał.

W ogóle to był trzeci pożar kościoła w Górkach. Pierwsze dwa wybudowano w latach 70. ale bez zgody władzy ludowej i oba zostały podpalone. Ostatecznie udało się uzyskać zgodę, ale po tym jak mieszkańcy grozili że podpalą las (wg innego źródła, po mnożących się w okolicy pożarach lasów). I to był ten z fotki z gablotki (poniżej), którego kształt ma obecny murowany.



Okoliczne łąki



Sosna, kiedyś żywicowana



Symboliczna mogiła partyzantów poległych w potyczce w 1944 (po wojnie ekshumowani na cmentarz w Wierszach) - powiększenie tabliczki




Las do d...



Piaski Królewskie i końcówka kolejki sochaczewskiej (choć kursy turystyczne są obecnie tylko do Wilczy Tułowskich). Kiedyś była tu stacja przeładunkowa między kampinoska kolejką leśną (powstała w latach 1916-17 i służyła do eksploatacji lasów, miała rozstaw szyn 600m), a kolejką sochaczewską (powstała w latach 20. i miała rozstaw 750mm).



Secymin Nowy - dawny zbór ewangelicki, wybudowany w 1923 (po II wojnie pełnił funkcję kościoła katolickiego). Więcej informacji o śladach osadnictwa olęderskiego w Secyminie Nowym na tej stronie.



Kamień węgielny





Na początku lat 90. wybudowany został nowy kościół (obecnie Sanktuarium Matki Boskiej Radosnej Opiekunki Przyrody), chyba z grubsza kształtem i drewnianą wieżyczką miał przypominać zbór, patrząc z daleka i zza drzew można się nawet pomylić... ale z bliska już nie, jest większy i murowany.



Jedziemy za wał nad Wisłę.



Tu był prom Secymin - Wychódźć. Na blogu pocztówkowym już kiedyś były pocztówki zarówno z Secymina (link), jak i z drugiej strony, czyli z Wychoódźca (link)



Idziemy na wiślaną łachę, zrobić sobie postój.





Pojechałem na plażę
I teraz się zmażę

Łodiridi bum cyk cyk
Płaty skóry zejdą w mig



Zahaczyliśmy jeszcze cmentarz olęderski w Secyminie... już kiedyś tu byłem z podobnym skutkiem, kiedyś musimy tu dotrzeć wczesną wiosną, bo ponoć nawet jest tu zachowanych trochę nagrobków.



Natomiast cmentarz w Piaskach Duchownych jest wykoszony (przynajmniej częściowo) - powiększenie tablicy, oraz nagrobka ze zdjęć poniżej.





Placyk z wiatką w Kromnowie... poza tym tablica z wyblakłymi już zdjęciami, drewniana kapliczka, kopiec z głazem i tabliczką, studnia z żurawiem (ale mogli ten beton obmurować kamieniami, lub obić deskami, bo teraz jest taka sobie), parking i sławojka.




Swoją drogą, jest odznaka PTTK "szlakiem kopców", ale w wykazie tego kopczyka jeszcze nie ma - regulamin i wykaz.




Kwietne łąki przed wałem przeciwpowodziowym.



A na łące - margerytki, firletka poszarpana, dzwonki i inne...






Kolejny cmentarz olęderski, tym razem w Śladowie (tablica)



Tutaj zachowało się więcej nagrobków, także z czytelnymi inskrypcjami oto dwa z nich (powiększenie pierwszego)




A ten SCHWIĘTY SPOKÓJ upewnił mnie kiedyś że tu byłem wcześniej. Otóż parę lat temu, jeździłem po okolicznych cmentarzach olęderskich i gdy trafiłem tutaj, nie poznałem że kiedyś to miejsce już odwiedziłem... to znaczy nie poznałbym, gdyby nie ta tabliczka.



Kanał Kromnowski



Krzyż i kapliczka w Górkach (ale tych drugich, nie tych co były w południe)



Kapliczka upamiętnia wydarzenia z wrześniea 1939





I kolejna kapliczka na skraju Tułowickiego Borku



Dawny cmentarz w Janowie... założony przez sołtysa Janowa - Lucjana Kacprzaka, który na swoim polu (a potem też na polu od sąsiada) po bitwie nad Bzurą chował poległych żołnierzy. W 1952 cmentarz został zlikwidowany, a szczątki przeniesiono na cmentarz wojenny w Trojanowie (ob. część Sochaczewa), oraz na Powązki. Tyle że ekshumacje przeprowadzono pospiesznie i niestarannie, a na terenie przeznaczonym potem na działki budowlane trafiano potem na kości żołnierskie... szczątki gromadził Lucjan Kacprzak i w 1985 złożono je w mogile na pobliskim cmentarzu w Brochowie. Natomiast na dawnym cmentarzu w Janowie, w 1990 roku został odsłonięty pomnik Tutaj artykuł na ten temat

I tutaj kilka rozbieżności - na tabliczkach jest wzmianka o 1552 pochowanych żołnierzach, a w powyższym artykule jest wzmianka, że w czasie ekshumacji "wykopano 2144 czaszki"



A tak na marginesie, ten kopiec jest na liście do odznaki PTTK Szlakiem Kopców.




Tabliczka... starą, nieczytelną wymieniono na nową, le treść pozostała stara i nie ma na przykład wzmianki że część szczątków trafiło na cmentarz w Brochowie.



Przejeżdżamy obok kościoła w Brochowie, miałem ochotę policzyć pociski w murach i bruku, oraz zmierzyć miarką kaliber tych w zasięgu ręki... ale akurat zaczynała się msza, więc sobie odpuściliśmy (tutaj są zdjęcia kościoła, pocisków itp.). Jest na tyle blisko, że się uzupełni następnym razem.

Na koniec kolejka sochaczewska w kierunku Sochaczewa.


Kategoria >100, mazowieckie