teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108860.05 km z czego 15577.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w kategorii

weekendówki

Dystans całkowity:5946.00 km (w terenie 816.45 km; 13.73%)
Czas w ruchu:361:15
Średnia prędkość:16.45 km/h
Maksymalna prędkość:55.30 km/h
Suma podjazdów:550 m
Liczba aktywności:84
Średnio na aktywność:70.79 km i 4h 21m
Więcej statystyk
  • dystans 97.45 km
  • 14.00 km terenu
  • czas 05:50
  • średnio 16.71 km/h
  • rekord 47.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Światowy Dzień Turystyki i Odpustów 2

Niedziela, 30 września 2018 · dodano: 17.12.2018 | Komentarze 0

krzaki - Studzianna/Poświętne - Mysiakowiec - Rzeczyca - Sierzchowy - Cielądz - Regnów - Wólka Lesiewska - Julianów Raducki - Raducz - Jeruzal - Studzieniec - Żyrardów  (MAPA)



  • dystans 106.25 km
  • 11.00 km terenu
  • czas 06:32
  • średnio 16.26 km/h
  • rekord 35.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Światowy Dzień Turystyki i Odpustów 1

Sobota, 29 września 2018 · dodano: 03.10.2018 | Komentarze 3

Żyrardów - Studzieniec - Jeruzal - Esterka -  Raducz - Rossocha - Boguszyce - Krzemienica - Czerniewice - Spała - Konewka - Królowa Wola - Inowłódz - krzaki (MAPA)

Pogoda na weekend zapowiadała się sensowna, wiatr w sobotę północny, a w niedzielę południowy, czyli idealnie żeby uderzyć na południe, a następnego dnia wracać. Tak więc wstępnie zaplanowaliśmy dwudniówkę nad Pilicę... w międzyczasie okazało się, że właśnie tam będzie szereg imprez z okazji Światowego Dnia Turystyki, na które huann rozwoził pieczątki i  paszporty. Jako że raczej unikamy wszelkich imprez, zaczęliśmy się zastanawiać czy aby nie uderzyć jednak gdzie indziej... ale żal było idealnego wiatru, poza tym okazało się, że jest szansa spotkać się na miejscu z huannem i Moniką (to był dloa odmiany argument, żeby jednak tam pojechać). No to raz kozie śmierć (aczkolwiek w tym przypadku raczej żubrowi), jedziemy!

Prognozy mniej więcej się utrzymały i sprawdziły, choć początkowo wiatr był raczej zachodni, północno-zachodni i dopiero potem wykręcał na północny, na szczęście  z rana był słaby, a jak zaczął się wzmagać to już raczej pomagał. Początek to nabycie pieczywa na rynku i  wyjazd z miasta ruchliwą (nawet tak rano) szosą w kierunku na Skierniewice i Puszczę Mariańską, a potem odbicie na bocznej asfalty... za Studzieńcem okazuje się, że ostatni na tej trasie gruntowy odcinek wyasfaltowali! Super, a dalej okazało się że jeden z bardzo zniszczonych i wertepiastych asfaltów też wyasfaltowali na nowo... niestety dalej jest już typowy asfalt mazowiecki, ale i tak trasa się poprawiła.

Po drodze energia wiatrowa i biogenerator... wiatraki dopiero zaczynały ruszać, na początku dwa, a potem kolejne.



Udało się też znaleźć kilka kań - jedną na cmentarzu, a dwie jak udałem się w krzaczki. Tę drugą miejscówkę zapamiętałem, żeby ewentualnie zebrać grzyby w drodze powrotnej.



Początkowo tniemy tylko z krótkimi postojami na odpoczynek - miejsca odwiedzone wcześniej, pierwszy postój na zwiedzanie w Krzemienicy pod późnogotyckim kościołem, który akurat przechodzi remont.





W pobliżu kapliczka z datą 1635, też po renowacji i rekonstrukcji - zachował się postument i górna część która stała bezpośrednio na nim (bez kolumny). Tak więc teraz fragmenty są nowe, a fragmenty stare.




Daliśmy się zmonitorować



Tutaj kolejna kapliczka, która była w podobnym stanie (bez kolumny) i podobnie została zrekonstruowana.



Słonecznikowe pola.




Kościół w Czerniewicach, ten za to świeżo po remoncie




Stąd już prosto przez las do Spały (asfaltami, tylko krótki kawałek gruntówy), przejeżdżając obok stacyjki Spała, dostrzegam, że... stoi tam szynobus, a właściwie połączone dwa (SA135 Przewozów Regionalnych, ostatnio takim tylko Kolei Mazowieckich jechaliśmy z Tłuszcza, różnica jest taka że tamten miał jedną parę drzwi, a ten dwie i nieco inaczej rozplanowane wnętrze.

Zdziwko jest, bo tędy nic regularnie nie jeździ - jest to końcowa stacja linii odbijającej tu z Tomaszowa (raptem 8,5km). Na stacyjce znaleźliśmy rozkład jazdy, ale okazało się że tona dożynki dwa tygodnie wcześniej (dożynkowy rozkład jazdy), o dzisiejszym kursie nic tu nie było. W ogóle jak byłem tu z huannem 10 lat temu, to wtedy nawet okazjonalnie chyba nic nie jeździło, bo tory już ładnie zarastały.



Pewnym problemem było znalezienie skrzynki w pobliżu torów - najpierw pojechaliśmy do Spały, a potem przejeżdżając tędy ponownie stwierdziliśmy że nadal szynobusy stoją. Rzuciliśmy okiem do kabin maszynisty i wydawało nam się że nikogo tam nie ma. Podjechaliśmy więc już spokojnie w miejsce ukrycia skrzynki, ale na wszelki wypadek maskowaliśmy nasze poszukiwania robieniem zdjęć itp.





A teraz Spała. Jak podjechaliśmy do Spały pod Informację Turystyczną, to obok w stojaku rowerowym stały dwa przypięte rowery w tym... znajoma Meridzia. No dobra rower znaleziony, a gdzie jest huann? Dryndnęliśmy i okazało się że siedzą w karczmie przy kawie, ale niedługo będą. No to czekając pobraliśmy z IT paszporty które huann  kilka dni wcześniej rozwoził (pełna nazwa to Paszport Wojewódzkich Obchodów Światowego Dnia Turystyki na Ziemi Tomaszowskiej) i pobraliśmy do niego po dwa stempelki spalskie (pani już wiedziała gdzie jest na nie miejsce w paszporcie i szybko je tam przybiła, bo zanim my byśmy znaleźli...).

Poza tym ja tradycyjnie przybiłem pieczątki na mapie, a lavinka w notesie... i nie tylko te z okazji, ale też standardowy spalski, jaki pani tam miała.



W międzyczasie przyszła jakaś pani, żeby też wbić pieczątki i zagaiła:
- Turyści? O tam, gdzie jest namiot "łódzkie promuje" zaraz ma być leczo, bo w końcu muszą nam dać jeść! - widocznie pani też turystka i trafiła t z okazji ŚDTnZT.

Też przypięliśmy obok rowery i poszliśmy jeszcze na tyły budki obejrzeć kościółek.




Z kościółkiem miałem pewien problem by ustalić co i jak... są więc informacje że kościół zbudowano w 1923 roku (określany czasem jako kaplica), a kolejne że obok w 1992 roku wybudowano kościół polowy... problem w tym, że w obu przypadkach znaleźć można zdjęcia tego samego kościoła ze zdjęć powyżej, na miejscu też jest tylko jeden. Więc jak to jest?

Obok jest jakiś budynek, mi wyglądał na plebanię, ale kto wie, może to któryś z nich...



W końcu udało mi się poukładać informacje, bowiem "letni kościół polowy", to określenie nieco na wyrost, zwłaszcza informacja o budowie jest myląca. To po prostu placyk z ławkami i kapliczką, która chyba jest ołtarzem. A że na tyłach jest kościół z 1923, stąd wydaje się ze zdjęć, że to o tamten chodzi.



Gdy wróciliśmy do rowerów, była już ta Monika, ale dla odmiany huann poszedł nas szukać. W końcu jak się wszyscy zebraliśmy, poszliśmy na to wspomniane leczo, które już było rozdawane.



No, całkiem niezła porcja leczo, ale myślę że samotrzeć byśmy dali mu radę - znaczy ja, huann i Kluska (ale nie teraz, za rok, bo Kluska nie lubi teraz leczo, ale mówi że będzie lubić jak będzie miała 7 lat).




Takie miny, huann bo porcja za mała, a lavinka bo nie lubi leczo... i z bólem serca musiałem zjeść jej porcję.



Spotkanie było krótkie, bo huann z Moniką jechali teraz na Inowłódz, a my najpierw jeszcze chcieliśmy pofocić w Spale, potem pojechać do Konewki, a na koniec dopiero do Inowłodza, tak więc się pożegnaliśmy



Wieża ciśnień



Fundamenty pałacu carskiego, które można obecnie najłatwiej namierzyć po ciuchci. Na fotopolska jest sporo zdjęć pałacu i można zobaczyć jak wyglądał.




No i pomnik żubra... ustawiony pierwotnie pod Białowieżą Obecnie stoi tam kopia) po większej strzelaninie leśnej, podczas której sam car Aleksander II zamordował ponoć 10 żubrów.

Niestety sporo ludzi dziś się tu kręciło, każdy robił sobie słit focie, toteż już samo zrobienie zdjęcia żubra bez nikogo wymagało od nas cierpliwości... tym razem więc na żubra nie właziłem, może następnym razem, a może wtedy już Kluska będzie włazić a nie ja (trzecie pokolenie).



A tu fotka sprzed dziesięciu lat.




A tu zdjęcia mojego taty (dowcip polega na tym, że najpierw ja sobie strzeliłem fotę na żubrze, a potem wyszperałem poniższe fotki).




Oglądamy jeszcze kilka budynków z czasów carskich - wozownia



Koszary... co prawda tylko kozaków, więc może i bez wariag zaliczyłby nam gminę, ale wolimy nie ryzykować.



Jedziemy na Konewkę (z szukaniem skrzynki na stacji po drodze, o czym już pisałem). Z paszportem zwiedzanie schronu kolejowego jest dziś za darmo, a pani widząc co wyjmuję mówi:
- Strona dwadzieścia sześć - i faktycznie tam jest opis Konewki i miejsce na pieczątkę, do mapy wbijam też dwie inne które tu standardowo mają.



Mały czołg porucznika Grubera... niestety w pelerynce przeciwdeszczowej.



Kiedyś tu byłem z huannem, ale tylko rzuciliśmy okiem z zewnątrz, decydując się że zwiedzimy drugi, ale niezagospodarowany, opuszczony schron kolejowy w niezbyt dalekim Jeleniu. Tak więc dziś nadrabiałem zaległości. Początek schronu zajmuje wystawa wszelakiego żelastwa militarnego itp. ale że schron jest długi, to dalej w głębi już ich nie ma.

Aha, w Polsce są cztery takie schrony kolejowe i występuję parami - Konewka i Jeleń, oraz Strzyżów i Stępina. Trzy są wybudowane na powierzchni, a ten w Strzyżowie to tunel wydrążony w górze - zresztą w nim byłem i miałem okazję nawet pojeździć w nim na rowerze, tutaj wpis o bunkrze w Strzyżowie.





Jest za to fragment z odsłoniętym torowiskiem (na większości jest przykryte dechami).



Tunel techniczny biegnący równolegle wzdłuż głównej, kolejowej części schronu, nieco zalewany... z niego są wyjścia na zewnątrz, ale obecnie zamurowane i niestety okazuje się że aby wyjść, trzeba się cofnąć do samego początku (jest też drugie wyjście, ale odkrywamy je poniewczasie).



A oto i schron z zewnątrz.






Jedno z bocznych wejść.



A to budynek hydroforni i zbiorników wody.



O, znalazłem skrzynkę i pojemnik na logbook... chyba.



A to budynki elektrowni, filtrów, wentylatorów, kotłowni...




Tu trafiamy do kanałów technicznych



No i gdzie wyleźliśmy?



No tak, to jest to tajne wyjście z bunkra kolejowego



Kochbunker (zdaje się że przeniesiony z Widzewa), oraz mobilna przyczepa dowództwa.



Oraz taka fotka sprzed dziesięciu lat i teraz.




Jedziemy na Inowłódz i po drodze spotykamy huanna z Moniką rypiących do Tomaszowa na pociąg (mówią, że zajrzeć na Konewkę już nie zdążą), krótka chwila na pogaduchy i każdy jedzie w swoją stronę.



W Inowłodzu zaczynamy oczywiście od romańskiego kościoła św. Idziego.





Z widokiem na Pilicę... choć samej rzeki niewiele widać spomiędzy krzaków.



Jedziemy do drugiego, nowszego kościoła, gdzie udaje mi się naliczyć cztery wmurowane pociski.





A stamtąd na zamek. O ile pamiętam, to chyba nie udało mi się zwiedzić wcześniej ruiny, gdy byłem chyba już trwała budowa i ruina została przebudowana do obecnego stanu. Z zewnątrz i na dziedzińcu wygląda nawet całkiem całkiem, ale wnętrza mi do gustu nie przypadły, zbyt nowocześnie urządzone i wykończone, nawet nie udają średniowiecznego zamku, na przykład podłogi wyłożone kafelkami w salach i na tarasach (dziedziniec na szczęście wybrukowany), a mogli przecież jakiegoś klinkieru użyć.

Również pieczątek nie udaje się zdobyć - ciężko ocenić które pomieszczeniu szukać obsługi (w tym najoczywistszym, za drzwiami pod tabliczką IT nikogo nie ma), ponadto nikt ze spotkanych osób nie wygląda na obsługę... no cóż, jesteśmy w ostatniej godzinie otwarcia zamku, to prawie jak po fajrancie. Aż tak bardzo na pieczątkach nam nie zależy, żeby wszystkich po kolei zaczepiać i pytać czy są operatorami pieczątek, zbieramy je niejako tylko przy okazji.




- Jaki współczesny serial historyczny był tu kręcony?
- ???
- Panie Kazimierzu, gdzie pan takie ładne króliki dostał?
- Szwagier mi dwa z Czech przywiózł, 50 halerzy za króla.
- Daj pan na wystawę, sukces murowany.
- Bardzo proszę nie podpowiadać!
- "Kazimierz - król który został mularzem".



Zahaczamy też o synagogę, w której uzupełniamy zapasy pieczywa, a przy okazji zwiedzamy wnętrza.





Rzucamy jeszcze na galerię Manufakturę Simcinów, którą polecał huann... niestety ok. 18-ej wszystko na rynku jest już pozamykane na głucho. Swoją drogą, tutaj galeria chyba niedawno się przeniosła, wcześniej była po drugiej stronie Pilicy, w części Inowłodza o nazwie Simcinów właśnie. 

A huann, który miał okazję zajrzeć do galerii, wspominał że ponoć Simcinowie to według legendy były jakies bliżej nieokreśone istoty żyjące nad Pilicą, takie miejscowe trolle... ciekawe tylko, czy to autentyczna legenda, czy wymyślona na potrzeby galerii. Tak czy inaczej, oto fotka Simcina z Simcinowa.




Przejeżdżamy przez Pilicę i ruszamy dalej drogą wojewódzką w kierunku Opoczna... i tu miłe zdziwko, wzdłuż szosy biegnie taki miły asfalcik rowerowy, do tego nijak nieoznaczony więc jak kto ma ochotę zasuwać szosą, to kodeks drogowy tego nie zabrania (choć chyba tylko najbardziej zatwardziali szosowcy nie skuszą się na tę nieusankcjonowaną znakami ddr-kę. Powoli zapada zmrok, ruch na szosie spory, więc my z przyjemnością korzystamy z asfalciku (oj, taki by się przydał u nas z Żyrka przez las).

Niestety kończy się wraz z granicą Spalskiego Parku Krajobrazowego, dalej na Opoczno trzeba rypać szosą, czasem tylko chyba można jakimiś serwisówkami... ale trzeba uważać, bo czasem się kończą ślepo i trzeba się wracać, albo przebijać się przez rów, a może i barierki. Ale to u nas częsty problem, że nawet jak jest fajna ddr-ka, to urywa się ni  w pięć, ni w dziesięć, a pociągnęli by jeszcze kawałek do pierwszej wsi za torami, to można by dalej pojechać wygodnie bocznymi asfaltami.

My na szczęście tutaj i tak odbijamy w las, ale wiemy na przyszłość, że dalej niestety nie ma na co liczyć.



No i co? Wbijamy się gdzieś w krzaki, rozbijamy namiot, kolacja i lulu.


  • dystans 104.18 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 06:17
  • średnio 16.58 km/h
  • rekord 36.90 km/h
  • temperatura 22.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Za pociskami wzdłuż Narwi 2

Niedziela, 15 kwietnia 2018 · dodano: 22.05.2018 | Komentarze 6

krzaki bobrowo-zawilcowe - Winnica - Kacice - Pułtusk - Przewodowo - Gzy - Osiek - Gołymin-Ośrodek - Szyszki - Strzegocin - Nasielsk >>> Warszawa >>> Żyrardów (TRASA) (ALBUM)

Pobudka skoroświt, żeby nie tracić dnia - poranne mgły nad bobrzym rozlewiskiem.



I w drogę - pierwszy na trasie jest kościół w Winnicy, na stronie parafii znalazłem pdf z jej historią, gdzie można przeczytać, że w 1380 zostało wybudowane murowane prezbiterium kościoła, a obecny kościół zosał zbudowany w latach 1484-1514. Nie wspominają czy to stare prezbiterium zostało wchłonięte przez obecną bryłę kościoła, czy rozebrane i wybudowane nowe... ale mam wrażenie że raczej to drugie.

Ciekawostką jest, że kościół miał pierwotnie dwie wieże, prawą murowaną, a lewą na dole murowaną, a u góry drewnianą. Prawa została rozebrana na początku XIX wieku ze względu na zły stan, ale nadbudowano lewą, która jest obecnie cała murowana. Pierwotnie miały być też murowane sklepienia, ale ostatecznie przykryto drewnianym sufitem i tak jest chyba do dziś.




W wieżę z trzech stron są wmurowane łuski pocisków artyleryjskich, sztuk pięć... i to na oko chyba nie najmniejsze siedemdziesiątki, tylko zapewne kaliber co najmniej 100mm. Prawdopodobnie z II wojny, bo w historii parafii jest tylko z tego okresu lakoniczna wzmianka o zniszczeniach wojennych: "Pod koniec wojny kościół został poważnie uszkodzony i wymagał szybkiego remontu"




Jadę dalej, rzut okiem na kościół w Kacicach.



A dalej na polski schron bojowy do ognia bocznego (ponoć dwustronnego, ale nie latałem po obsianym polu żeby to sprawdzić z drugiej strony) wybudowany w 1939 roku. Wokół Pułtuska jest ponoć 5 takich bunkrów (tutaj o nich), jednak odpuściłem sobie latanie po polach (zwłaszcza że na mapkach z tego rejonu bywają często bardzo niedokładnie zaznaczone), później po drodze rozglądałem się za jednym z nich, ale nie wypatrzyłem.



Za bunkrem widać krzaki Fortu Kacice... niewiele można znaleźć w necie na jego temat, poza tym że jest ziemny budowany od 1880 roku. Obecnie strasznie zakrzaczony i nawet z dopiero kiełkującymi liśćmi trudno było zrobić jakieś zdjęcie na którym widać jakiś zarys wałów, czy fosy... muszę uwierzyć na słowo, że ziemny bez obiektów murowanych, bo w tej gęstwinie trudno było cokolwiek wypatrzeć, owszem znalazłem ruiny dwóch budynków, ale wyglądały na dobudowane później i bez funkcji obronnych.





Na Przedmościu Pułtusk jest jeszcze drugi fort - Lipniki. Odwiedziłem go nieco później, pod koniec zwiedzania Pułtuska, ale zdjęcia wstawiam już tutaj obok pierwszego fortu. Ponoć powstał w tym samym czasie i również ziemny. Na jego terenie jest kilka budynków, ale mogą być późniejsze. Fort na terenie ogródków działkowych i nie udało mi się wejść, więc tylko fotka na krzaki zza ogrodzenia.



Dziś krótsza trasa, a że rano wstałem, to mam trochę czasu (choć bez przesady) na zwiedzenie Pułtuska. Zaczynam od kolegiaty. Trochę musiałem przyciąć, żeby zdążyć na przerwę między mszami (tutaj nawet je zawczasu spisałem, żeby zajrzeć do środka) i choć dotarłem nieco później niż chciałem, to na styk udało się zdążyć, zanim ludzie zaczęli się schodzić na następną.



Tak więc mogłem sobie pooglądac i pocykać wnętrza.







Na zewnątrz co prawda pocisków nie znalazłem, ale wypatrzyłem taki dziwny kamień... może jeden z odłamków meteorytu pułtuskiego? A może po prostu wmurowany ze względu na to że taki nietypowy (może jakieś legendy są z nim związane).



Samych kościołów mam do obejrzenia w Pułtusku kilka... no to do roboty. Następny w kolejce jest pobliski kościół pojezuicki i pobenedyktyński. Kościół w trakcie ostrzału w 1944 i 1945 został częściowo zniszczony (min. wieże,część dachu, część frontonu, sklepienia), przy czym wieże nie zostały po wojnie odbudowane i obecnie są tylko takie ich kikuty w podstawie... zresztą odbudowana fasada też nieco się różni (tu archiwalne zdjęcie).



Rzut obiektywem od tyłu, ta przybudówka z prawej to chyba zakrystia, a ten budynek z lewej to dawne kolegium jezuickie.



Tutaj jechałem na pewniaka, bo na zdjęciach lavinki wypatrzyłem charakterystyczny pypeł w wieży. Na miejscu okazało się że z jej drugiej części jest też drugi pocisk.




Na tyłach kościoła można obejrzeć jedyny zachowany element murów miejskich, czyli basztę (mury zostały rozebrane XVIII i XIX w.).

Jest dostępne online sprawozdanie z badań archeologicznych w latach 1979-80 (link do pdf), z których wynika, że przy zakrystii kościoła (zdaje się, że ta przybudówka trzy fotki wyżej) odkryto relikty drugiej półokrągłej baszty, ponadto stwierdzono że ścianę zakrystii tworzy fragment muru obronnego.





No dobra, jest w Pułtusku druga baszta, z tym że była ona parę razy przebudowywana i obecną formę nadano jej podczas rekonstrukcji w 1953 roku (tutaj fotka jakoś z lat 1910-15). Znak upamiętniający powódź jest na dobudowanym do baszty budynku szpitala.




A to jedna z rzeczy z których Pułtusk bardziej słynie, czyli najdłuższy parking w Europie... czy jakoś tak. Tu widok spod murów otaczających park przy zamku, a parking... znaczy rynek kończy się przed tą jasną dzwonnicą przy kolegiacie w głębi kadru. No dobra, dalszą część zajmuje targowisko, ale to nie oznacza że tam nie parkują samochody, tylko że zajmują mniejszy procent powierzchni rynku.



Dawna wieża ratusza, przy czym obecny ratusz to budynek powojenny (o dziwo całkiem udany). Wieża była częściowo zniszczona w czasie ostatniej wojny, ale pocisków w niej nie stwierdziłem... aczkolwiek muszę jeszcze przejrzeć dokładnie zdjęcia.



Aha, z ważnych wydarzeń z historii Pułtuska, to tam przy rynku po drugiej stronie ratusza w kolejce stała Miećka Aniołowa i kupowała futro (powiększenie tablicy)



Zamek, obecną formę przybrał w latach 70. i 80. podczas ostatniej odbudowy.



Kaplica przy zamku



Każde miasto w Polsce musi mieć ławeczkę sławnego obywatela tego miasta. Pułtusk ma ławeczkę Klenczona.



No, to jeszcze dwa kościoły zostały do obejrzenia. W jednym trwała msza, ale jako tako udało się zapuścić żurawia i pocisków nie stwierdziłem.



Drugi, który w XIX wieku został zakupiony przez gminę ewangelicką, był użytkowany przez nią do 1944 roku. Obecnie mieści się w nim Archiwum Państwowe. Może w tygodniu da się wejść na dziedziniec, ale dziś musiałem zza muru porobić zdjęcia. O ile miałem możliwość stwierdzić, to pocisków chyba nie ma, ale są inne relikty.




Jest trochę takich obłych kamieni wmurowanych... ale chyba zbyt nieforemne na kule armatnie (przynajmniej te mniejsze), ale może mają takowe udawać? Bo wmurowane tak jak spotykałem zwykle kamienie które bardziej na kule mi wyglądały. A może takie pociski używane jeszcze w katapultach? No cóż, jak zwykle im głębiej w otchłań dziejów, tym więcej pytań niż odpowiedzi.



O, jeszcze taki, też nieforemny.



A to już prawie na pewno kula, tak idealnie obrobiona do kształtu kulistego. Poza tym dwa żarna.




O, a to jest niezły kamulec! I też pytanie czy to kula, czy co? Bo taki jakby spłaszczony, a nie idealnie kulisty... za to z pewnością po obróbce.



Chwila odpoczynku od różnych zagwozdek i rzut okiem na Narew i nadnarwiańskie, obecnie dosyć mokre  łąki (rzut okiem z mostu, który jest kładką pieszo-rowerową).



Wzgórze (tudzież Góra) Abrahama, na którym znajdowała się wybudowana w 1903 roku cerkiew (tak wyglądała).




Pod wzgórzem znajdują się podziemia (wybudowane wcześniej niż cerkiew), przez kratę w wejściu do nich da się strzelić fotkę.



Domy przy Traugutta i 17 stycznia... niestety nie znalazłem informacji na ich temat. Intrygujący jest też ten okrągły budyneczek.




Te domy trafiłem po drodze do dawnych carskich koszar. Budynki koszarowe po jednej stronie są obecnie domami mieszkalnymi i są we w miarę dobrym stanie.



Niestety budynki na opuszczonym terenie jednostki po drugiej stronie są w fatalnym stanie - totalnie wyprute ze wszystko co się da, a przy okazji kompletnie zniszczone, do tego dziurawe dachy, albo ich brak bo się spaliły... we wnętrzach też niejednokrotnie ślady ognia, do tego mnóstwo szkła z tłuczonych flaszek. Z zewnątrz jeszcze się jakoś prezentują, ale w środku totalna ruina.




Dwa duże koszarowce, chyba identyczne jak w Skierniewicach, tyle że nieotynkowane. Ten z fotki poniżej już bez dachu.








Na górnym piętrze koszarowca ściany poprzeczne były wymurowane, ale wzdłuż korytarzy te oddzielające korytarz od pokoi były z drewnianego szkieletu obitego deskami, na których był położony tynk na ścianie. Może na niższych piętrach też, ale nie sprawdzałem.



Koszarowa wieża ciśnień.




Wyjeżdżając z Pułtuska zahaczam jeszcze o kościół cmentarny i tutaj znajduję nie namierzony wcześniej pocisk. W opisie kościoła wzmianka, że był uszkodzony w 1944.




Jeszcze kawałek dalej na północ - cmentarz żołnierzy radzieckich w Kleszewie, jednocześnie był to punkt widokowy na Narew (przez te "okna" i z tarasu niżej), ale niestety jak widać przez "okna" teraz krzaki podrosły i zasłoniły widok (nawet jak prawie nie ma liści, to jest ledwie szczątkowy).




Odbijam w bok i ostatecznie opuszczam dolinę Narwi. Kościół w Przewodowie, tutaj żadnego pocisku nie.ma



Za to jest pocisk w sąsiednich Gzach. Na stronie parafii jest dostępna kronika i pod rokiem 1920 jest następujący wpis: "Zreperowano filar zniszczony przez pocisk niemiecki i wmurowano tam klosz szrapnela."

No, tutaj przynajmniej mamy jasną informację co i kiedy. To było jeszcze przed dotarciem Armii Czerwonej w te okolice, dalej jest bowiem taki opis: "Tymczasem doniesiono polskiej artylerii stojącej w lesie na Baranówce, że na wieży kościelnej mają Bolszewicy punkt obserwacyjny. Artyleria skierowała swój ogień na wieżę, którą trochę uszkodzili. Od pocisków uszkodzony został dach i wyleciało przeszło 100 szyb w kościele."




Kawałek dalej przy drodze w Osieku mogiła Powstańców Styczniowych.




Kościół w Gołyminie



Zestaw gotycki w murze kościoła



Zestaw 2.



Pocisków nie ma, ale jest... kamień. który początkowo zinterpretowałem jako kulę, ale gdy się przyjrzałem, to z powodu jego nieforemności mam wątpliwości.



Tutaj wykręcam na południe i o ile do tej pory było w miarę z wiatrem, to teraz jakieś 30km do Nasielska jest rypaniem pod wiatr. Co prawda bliżej mam np. do stacji w Ciechanowie (np. przez Opinogórę), ale w Nasielsku i po drodze mam jeszcze dwie obiecujące miejscówki do sprawdzenia.

Kolejny kościół - szyszki. Tutaj udaje się znaleźć jeden pocisk.




Pod Szyszkami trafiam na nowiutki pomnik. Okazuje się, że to odsłonięta miesiąc wcześniej tablica w miejscu śmierci Mieczysław "Roja" Dziemieszkiewicza i Bronisława "Mazura" Gniazdowskiego, którzy zginęli w 1951 próbując wyrwać się z obławy.



Kościół w Strzegocinie, brak pocisków w fasadzie i widocznych częściach kościoła, jednak nie mogłem obejść go dookoła i sprawdzić z tyłu.



No i wreszcie Nasielsk, tu w kościele tkwią trzy pociski. W historii na stronie parafii czytamy "W czasie I wojny światowej wielkich zniszczeń dokonała artyleria rosyjska. Poważnie uszkodzone zachowały się dach, wieże, ściany. sklepienie i ołtarz główny." oraz "1945 -  Artyleria radziecka, a następnie niemiecka uszkodziły mury. dach i sklepienie świątyni. ".

Ze względu na raczej nowocześniejszy wygląd pocisków (zwężające się z tyłu) to raczej artefakty z II wojny.




Dalej jadę do miejscowości  Nowe Pieścirogi, bo tam się znajduje stacja Nasiels. Obecnie jest tam nowy dworzec - tzw. IDS (Innowacyjny Dworzec Systemowy). To jeden z kilku postawionych ostatnio przez PKP niewielkich, nowoczesnych dworców. Na tej linii widziałem takie  np. tydzień wcześniej w Mławie, czy w zeszłym roku w Ciechanowie. Są one mniej więcej takie same, różnią się przede wszystkim wielkością rozplanowaniem części zadaszonej, oraz elewacją (w Mławie jest szara, a w Ciechanowie drewnopodobna).





W sąsiedztwie dworca - stary, opuszczony młyn.




Oraz wieża ciśnień, identyczna jak w Żyrardowie.



O, szynobus z Sierpca.



Ja wsiadam w Elfa z Ciechanowa czy Działdowa - rowerów w środku sporo (ciepły, słoneczny weekend), a że do Modlina niedaleko, to zostaję na pomoście. W Modlinie przesiadam się w kolejnego Elfa, który szybko zapełnia się rowerzystami - wieszaki zajęte, przestrzeń obok też, kolejni rowerzyści muszą się instalować na pomostach.



Tuż przed Wschodnią



Dotarłem na Wschodnią, a Elf wcale nie odjechał, tylko stał dalej...



Tuż przed naszym wjazdem coś chyba pieprznęło, bo pociągi stały i zaczęły łapać opóźnienie... 5, 10, 15 minut i tak dalej. Nic, albo prawie nic nie odjeżdżało, ludzie zaczęli wysiadać z tego Elfa, żeby może czym innym podjechać, ale nie było czym. Na tablicy przestały się mieścić pociągi (foto tablicy z opóźnieniami).

Ja miałem sporo czasu na przesiadkę, więc czekałem na rozwój sytuacji. W pewnym momencie zaczęły jeździć pociągi, bałem się tylko że zanim rozładują kolejkę, to mój też złapie spore opóźnienie. A tu nagle Łowicz odjechał o czasie! Ostatecznie mój też odjechał mniej więcej o czasie, mimo że była spora kolejka opóźnionych pociągów, tak więc miałem farta, bo mimo emocji odjechałem (i dojechałem) o czasie.




  • dystans 133.79 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 07:18
  • średnio 18.33 km/h
  • rekord 37.20 km/h
  • temperatura 20.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Za pociskami wzdłuż Narwi 1

Sobota, 14 kwietnia 2018 · dodano: 12.05.2018 | Komentarze 10

Żyrardów - Kaski - Kampinos - Modlin - Stanisławowo - Pomiechowo - Cegielnia Psucka - Dębe - Wola Kiełpińska - Serock - Dzierżenin - Pokrzywnica - krzaki nad Pokrzywnicą (TRASA)  (ALBUM)

W kolejny weekend postanowiłem znów ruszyć z wiatrem (głównie) i udać się w kolejny rejon gdzie miałem namierzonych kilka kościołów z pociskami. Pobudka skoroświt i wcześnie rano ruszam na północ w mleku... co mi przypomniało czego zapomniałem - mini buteleczek z mlekiem do kawy. Tak więc zatrzymałem się pod pierwszym czynnym sklepen na trasie (w Kaskach), gdzie nabyłem pieczywo i kartonik z mlekiem skondensowanym.




Pisia Tuczna w mleku



Początek dobrze znanymi terenami, w miarę z wiatrem, toteż z krótkimi postojami i prawie bez fotostopów... przejeżdżając przez Puszcze Kampinoską, z przykrością zauważyłem, że jedna z kapliczek została zburzona i postawiona na nowo. Ech, dobrze, że choć tabliczka się ostała.




A tak wyglądała kapliczka kiedyś.



Dalej do mostu na Wiśle (tuż poniżej ujścia Narwi do Wisły), dalej minąć Twierdzę Modlin... a tutaj łąki nad Narwią (albo Bugonarwią) ze starorzeczami za Starym Modlinem.



A to jeden z bunkrów wybudowanych w 1939 roku w obrębie twierdzy.




Dalej postanowiłem zahaczyć o modliński cmentarz prawosławny... ponieważ cmentarz jest bardzo duży, porobiłem zdjęcia tylko części nagrobków/ Poniżej tylko kilka zdjęć, a tutaj - link do albumu ze wszystkimi zdjęciami z cmentarza, na początku, do torów jest jeszcze cmentarz w Mławie (mam nadzieję, że ten link zadziała, bo do udostępnienia Google mi wygenerowało link w usłudze skracania linków, którą właśnie zamyka).






Z części musiałem zgarnąć trochę ciulu, żeby dało się zrobić zdjęcie.




Uwaga brzoza!



Cerkiew św. Aleksandry w Stanisławowie (wiki). Podjeżdżałem od tyłu, żeby nie rypać szosą główną, ale było zamknięte, więc musiałem jednak od frontu... chodnikiem, bo ruch taki, że strasznie długo trzeba czekać na przekroczenie jezdni (a tutaj musiałbym dwa razy), a potem jechać ze wszystkimi samochodami wyprzedzającymi na gazetę.

Tutaj zdziwko, bo wydawało mi się że inaczej wygląda... i faktycznie, do niedawna miała tylko jedną, szarą kopułę, a po remoncie w latach 2014-16 pięć i to złotych, a do tego złoty dach.

Tak w ogóle to jest druga cerkiew w tym miejscu - pierwsza została uszkodzona w 1915 roku i w okresie międzywojennym rozebrano ją i zbudowano w jej miejscu obecną, mniejszą (pierwsza cerkiew, również na planie kwadratu, miała bok prawie dwa razy dłuższy - to chyba jej zdjęcie, pewności nie mam, bo znalazłem rysunek podobnej, ale nieco innej cerkwi w tym artykule... ale z rysunkami różnie to bywa).





A po drugiej stronie jest Pomiechowo i kościół.



Dobra, jadę dalej... żeby nie rypać główną, objeżdżam bocznymi drogami (które też bywają ruchliwe, ale nie aż tak) i nadrabiam w ten sposób z 10km. Zbliżam się też na odległość ok. 4km od stacji, na której jutro wsiądę do pociągu, ale zrobiwszy uprzednio pętlę 150km.

Takie coś na trasie.



Zapora Dębe na Narwi (albo Bugonarwi, jak czasem nazywano odcinek rzeki między miejscem gdzie łączy się Narew i Bug, aż do jej ujścia do Wisły).




Powyżej jest już Zalew Zegrzyński.



A poniżej Narew



Mmmm, jaka smakowita pianka.



Zawsze mnie dziwiła instytucja studni oligoceńskich w Warszawie... do czajnika wlewa się po prostu wodę z kranu, po co kombinować. No tak, ale my mamy w wodociągach wodę z ujęć głębinowych w lesie żyrardowskim, w zasadzie oligocenkę mamy w kranach. Tymczasem w Warszawie woda jest Wisły lub Zalewu Zegrzyńskiego (wiadomo, po różnorakim oczyszczeniu i w ogóle... ale jednak), patrząc na poniższe obrazki można zrozumieć dlaczego warszawiacy biegają do studni oligoceńskich. A przecież teraz woda w Wiśle, czy Narwi jest o wiele czystsza niż kiedyś.




Wśród piasku, kamyków i muszelek na brzegu moją uwagę zwróciły muszelki niewielkiego małża. Po sprawdzeniu okazało się, że jest to racicznica zmienna (dreissena polymorpha). Nie mogłem się powstrzymać i nazbierałem garść dla Kluski.




Po odpoczynku nad Narwią, dalej w drogę. Fort Dębe jest otoczony ogródkami działkowymi, więc tylko rzut okiem na zamknięte bramy prawie bez zatrzymywania. Kolejny postój pod kościołem w Woli Kiełpińskiej - jest i pocisk, sądząc po zwężającej się końcówce, chyba z II wojny.






Sypcie pączków pełen worek,
Bo dziś mamy tłusty wtorek,
Sypcie pączki, sypcie chrusty,
Jak zapusty, to zapusty...


Chociaż jeszcze tego dnia zawitałem pod  Izbę Pamięci i Tradycji Rybackich w Serocku, to jednak na pączki się nie załapałem i to wcale nie dlatego, że dziś nie był Tłusty Wtorek (tylko sobota i chyba nie  tłusta bo nieco się spóźniłem), ale przede wszystkim dlatego, że izba była zamknięta. Chrustu sobie sam na noclegu nazbierałem, owszem był kaloryczny, ale dla mnie raczej mało strawny, więc został strawiony przez ogień.



Jeziorko Chojno, które nieco wylało i pełno tam było od ptactwa wodnego.




No i wjeżdżam do Serocka - motywem przewodni dziś nad Narwią i Zalewem  jest...



A te nasypy otaczające z dwóch stron boisko, to umocnienia w serocku usypane w latach 1807-09, tzw. Wały Napoleońskie. Gdy podjechałem, to chyba szykowano się na jakiś meczyk, bo paru zawodników biegało po boisku i przy wejściu kręciło się trochę ludzi nosząc barierki itp. Ale to by mi za bardzo nie przeszkadzało, niestety jakiś idiota na tych trybunach puszczał muzykę chyba na cały regulator... przy takim sprzęcie stadionowym to był naprawdę potworny  hałas, myśli niemal nie słyszałem i chodziłem na wpół kołowaty. Szybko strzeliłem kilka fotek i czym prędzej uciekłem, a i tak byłem ogłuszony.





Udałem się na bardziej dziką część wałów... mimo sporej odległości, niestety i tu docierało koszmarne dicho ze stadionu (zresztą chyba w całym Serocku było słychać). Do tego z szosy dobiegał ryk motorów, szrotów bez tłumika, quadów (tak, widziałem kilka razy jednego kolesia, co jeździł w kółko po Serocku na quadzie)... oni sobie chyba jakieś konkursy robią, który głośniej napierdzi (niestety tak jest teraz wszędzie - we wszystkich miastach, miasteczkach i wsiach... ale tutaj było wyjątkowo dużo). Normalnie, poczułem się jak na wakacjach - któregoś lata będąc w Karkonoszach,  gdy szliśmy górami, dobiegał nas z dołu hałas ze Szklarskiej i Karpacza - odgłos koncertów i motorów... to mnie skutecznie zniechęca do odwiedzania popularnych miejsc letniskowo-wypoczynkowych (a do takich należą okolice Zalewu Zegrzyńskiego, największy zbiornik wodny w pobliżu Warszawy).





Przejeżdżam przez rynek i inne uliczki Serocka...





Aż docieram do wspomnianej wcześniej Rybackiej Izby Pamięci... czy jakoś tak. Zamknięta. Pierwotnie w tym budynku była szkoła, obecnie wystawa multimedialna... no to nie żałuję że zamknięta. A obok całkiem przyjemny skwerek i w ogóle w tym miejscu w miarę zacisznie.





Od dołu do kościoła można się tak dostać, ja jednak podjechałem od góry.



A oto i kościół ufundowany przez ostatnich książąt mazowieckich.










Są też pociski, dwa w północnej ścianie. Jeden sporego kalibru pod oknem, a drugi mniejszy nieco wyżej i też pod oknem... ale owalnym.







Wąwozy między grodziskiem, a skarpę na której kawałek dalej stoi kościół. Dół całkiem przyjemny.




Góra niestety okostkowana i obetonowana. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł, żeby to samo zrobić z dolną częścią.




Jest i grodzisko Barbarka.




Widok na ujście Bugu do Narwi... chociaż zdaje, że obecnie to nadal Zalew Zegrzyński.




Przy szosie głównej przez Serock, o dziwo są pasy rowerowe... oczywiście ten samochód po drugiej stronie zastawia pas, bo tylko połowicznie wjechał na miejsce parkingowe.



Dalej jest już jednostronny ddr - niestety odseparowanie go żwirkiem od szosy nie było dobrym pomysłem, samochody i tak zjeżdżają, żeby zaparkować na ddr-ce, a żwirek się po niej wala i trzeba uważać.



Opuszczam Serock, kolejny postój to kościół w Dzierżeninie. Są i pociski. Sztuk 8 - głównie w fasadzie.




We froncie lewej wieży jest 5 pocisków



U podstawy prawej kolejne 2, ten niżej to większy kaliber i nieco uszkodzony (odłupany).




A w północnej ścianie lewej wieży takie cudo. No, tu było naprawdę sporego kalibru.




Odbijam od Narwi i ruszam w kierunku jakiegoś lasku na nocleg.

- Zdzisiek, patrz na tego!



- Którego?
- No tego pod nami.



- Co to za jeden?
- Wariat chyba jakiś, gapi się na nas i czymś celuje.



- Ufff, pojechał sobie.



Klusek!?! O nie, to już przesada, my z jedną ledwie wyrabiamy.... to ja może skręcę w lewo.



Nocleg w lasku, w którym wypatrzyłem jakieś okopy. Fajnie by było rozbić namiot na dnie jakiejś ziemianki albo rowu, ale ze względu na obsypującą się ziemię, na dnie jest za mało płaskiego miejsca. Rozbijam się nieco bliżej rozlewisk rzeczki Pokrzywnicy.

Potem okazuje się, że te rozlewiska to przez bobry, a ja się rozbiłem może ze 20m od bobrzej tamy... eee, nie będę się już przenosił, może jedną noc ze mną wytrzymają, a ja z nimi. Potem znalazłem jeszcze padlinę - na wpół zjedzonego gołębia (z obrączką), no szlag. W nocy słyszałem jakiś hałas w wodzie, tak jakby bóbr bił ogonem o wodę...ponadto coś się chyba jeszcze kręciło po okolicy, bo truchło znalazłem rano przewleczone kilka metrów dalej.





  • dystans 113.42 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 06:14
  • średnio 18.20 km/h
  • rekord 41.80 km/h
  • temperatura 15.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pocisnąłem za pociskami 1

Sobota, 7 kwietnia 2018 · dodano: 12.04.2018 | Komentarze 15

Żyrardów >>> Warszawa Zachodnia >>> Tłuszcz >>> Pasieki - Ponikiew Mała - Czernie - Brzezienko Rościszewskie - Wąsewo - Rososz - Goworowo - Ponikiew Duża - Różan - Ponikiew-Zawady - Czerwonka Szlachecka - Maków Mazowiecki - Krasne - Szczuki - Bogate - krzaki (MAPA) (ZDJĘCIA)

Na dzisiaj Łukasz zapowiedział prace porządkowe na cmentarzu w Budach Grabskich. Trochę biłem się z myślami, bo chciałbym dołożyć swoje dwie lewe ręce do pomocy, ale... kurczę, taka pogoda, aż chce się gdzieś przyciąć na weekendów, zwłaszcza że ostatnio kilka razy plany weekendowe nam nie wypalały z powodu pogody (tyle co wyskoczyliśmy na weekendówkę minimum okołowarszawską). Ostatecznie zdecydowałem ze jadę z wiatrem (spod Różana do Mławy), a że lavinka stwierdziła że nie czuje się jeszcze na weekend pod namiotem i została reprezentować nas na cmentarzu, to zaplanowałem dłuższą trasę.

Ruszam skoro świt, bo ok. 7-ej mam pociąg. Mogłem próbować jechać pociągiem po 5-ej, żeby mieć więcej czasu w terenie... ale nie czułem się na siłach na taką pobudkę. Mam dwa pociągi w odstępie 10 minut, łapię ten wcześniejszy, czyli piętrową Wiedenkę. Są to te nowsze wagony piętrowe od Pesy, więc mam okazję przetestować je na sobie. Miejsce na rowery jest w wagonie sterowniczym, ale mniej niż w składzie Bombardiera... zresztą formalnie to nie są miejsca rowerowe lecz dla niepełnosprawnych. Tak więc nie jadę ani na górze, ani na dole, lecz pośrodku (w Bombardierze jest na dole).




Na Zachodniej nabyłem świeże pieczywo i złapałem zmodernizowany kibel (EN57AL) do Tłuszcza. Ruszamy z 5-minutowym opóźnieniem... w Tłuszczu na przesiadkę mam nieco ponad 10 minut na przesiadkę.Gdy stanął przed Rembertowem, przyszła konduktorka sprawdzać bilety, to podpytałem o przesiadkę w Tłuszczu (czy z tego samego peronu itp.).

Ponieważ pociąg stał, a ja byłem na końcu składu, to konduktorka przysiadła bo dopiero na stacji mogła przejść do drugiej jednostki i chwile pogadaliśmy. I mówi że jeśli jeszcze postoi, a nieraz przytrzymają pod Rembertowem, to trzeba będzie dzwonić że są pasażerowie na pociąg do Ostrołęki. Bo dyspozytor sam nie zatrzyma, bo to już inna spółka.*
- Kiedyś wjeżdżamy spóźnieni do Tłuszcza i widzę, że Ostrołęka rusza, więc pytam "Ostrołęka, dlaczego odjeżdżasz?", "Mam zielone światło, to jadę"... a to było tylko 5 minut i powinno wystarczyć na skomunikowanie. Na Wileński zaczekają, ale na Zachodnią już niekoniecznie, bo nie wiadomo czy w ogóle przyjedzie...

* - dla mnie to wszystko Koleje Mazowieckie, ale tam faktycznie są też jakieś podziały na oddziały, czy coś

Na szczęście zaraz ruszył i nawet do Tłuszcza nadrobiła prawie całe opóźnienie. Od mojej ostatniej tu przesiadki przez stację przetoczył się remont, teraz okazało się, że nie trzeba było przenosić roweru wysoką kładka, albo skakać za lokalsami skrótem po torach, ale jest przejście podziemne, a przy wejściach na górę wyświetlacze elektroniczne. Przy sąsiednim peronie czekał już w połowie załadowany szynobusik... a konkretnie stary poniemiecki wagon motorowy VT627. Coraz trudniej na nie trafić, bo KM kupują systematycznie nowe SA135, albo dwuczłonowe 222M i stare VT są wycofywane. Ucieszyłem się, bo dwuczłonowym VT628 już jechałem, a pojedynczym VT627 jeszcze nie, a coraz trudniej na nie trafić. A poza tym okazuje się, że pani konduktor też jedzie na Ostrołękę, ale już jako pasażerka.

W środku już było 5 rowerów (zdaje się, że wcześniej był pociąg z Wileńskiej) , mój szósty... na trasie w porywach było 7. Okazało się, że jeden z rowerzystów był z Jedynki (Koło PTTK nr 1 przy PW) i miał prowadzić trasę rowerową na rajdzie, ale nikt się nie zgłosił... poza tym jeszcze była bodaj czteroosobowa grupa piesza na ten rajd.

Wysiadam w Pasiekach i strzelam kilka fotek szynobusu.




Zaczynam rundkę po okolicznych cmentarzach z I wojny. Jako że są okeszowane, to łatwo je zlokalizować, niestety są to mikrusy... pierwszy z ładnie przygotowanym maskowanie, reszta różnie, łącznie ze standardowymi mikromagnetykami i eppendorfką z której nie dało się wyskubać logbooka. Na szczęście dobrze opisane, to nie było większych problemów ze znalezieniem.

Pierwszy cmentarz pod wsią Ponikiew Mała. Zaśmiecony, zakrzaczony z ruinami pomnika (w którym był stos śmieci), ale przynajmniej były tabliczki z informacją że to cmentarz.




Drugi, to cmentarz w Czerniach, który jest na samochodowym Szlaku Frontu Wschodniego (więcej o przebiegu szlaku w różnych województwach pisałem tutaj, przy okazji jak od huanna dostałem przewodnik po odcinku mazowieckim). Drogowskaz jest przy zjeździe z szosy główniejszej do wsi, ale już przy zjeździe w drogę gruntową we wsi nie... jak ktoś nie wie dokładnie gdzie ten cmentarz jest, to może mieć problem ze zlokalizowaniem.



A oto i cmentarz. Stanęła przy nim też tablica szlaku (foto)





Za wsią Brzezienko Rościszewskie był kolejny cmentarz, ale został zaorany. Teraz pod drzewem pośrodku pola stoi głaz z informacją.





Kościół w Wąsewie.





I tutaj jeden z głównych celów tej wycieczki - poszukiwanie pocisków. Okazało się, że pypeć, który wypatrzyłem na zdjęciach online wysoko w fasadzie, to właśnie pocisk. Namierzyłem jeszcze dwa mniejszego kalibru w ścianie zachodniej.

I pytanie z której wojny. Kościół został wybudowany w w latach 1912-1920, więc w zasadzie mogli wmurować pociski z I wojny. Z drugiej strony został też częśćiowo zniszczony w czasie II wojny i po niej odbudowany, co bardziej by wskazywało na ten okres.





Dojazd do cmentarza w Rososzy, który też jest na szlaku (tablica) jest dla odmiany dobrze oznakowany. Chyba został włączony do szlaku w ostatnim momencie, bo na stronie nie ma tablicy (moja fotka tablicy). Cmentarz był porządkowany w ostatnich latach z inicjatywy Rafała Figiela, który był wtedy wikarym w Wąsewie (jest też autorem książki "Bitwa pod Wąsewem"). Rafał Figiel udziela się grupach cmentarno-wojennych, min. na naszej lokalnej na którą zaglądam, więc cmentarz znam ze zdjęć, wysyłał np. zaproszenie grupowiczom  na uroczystość po zakończeniu prac na cmentarzu... no to dotarłem, ale z pewnym opóźnieniem.





Korzystam z miejsca na rozwałkę i urządzam sobie pierwszy większy postój na trasie. Ciekawe ławeczki wykonane częściowo z kamieni polnych.



A w Rososzy trafiam na drewniane miniatury kościołów z Wąsewa i Goworowa (nie całkiem realistyczne, bo w wersji artystyczno-ludowej).





Orz... nie, nie kląłem, mimo że musiałem objechać dolinę rzeczki naokoło żeby dotrzeć do kolejnego cmentarza. Po prostu ta rzeczka tak się nazywa.



Najbliższy most był w Goworowie, a oto i sam kościół, a nie jego model. W kościele obecnie nie ma wmurowanych pocisków, ale kiedyś były... 32 bo tyle znaleziono podczas remontu kościoła w 2009, przy czym były one umieszczone zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz (artykuł 1, artykuł 2).

"Jak twierdzi proboszcz, wiadomo było, że w ścianach kościoła są wmurowane łuski, jako pamiątki z czasów I i II wojny światowej. Okazało się jednak, ku zaskoczeniu i zdziwieniu parafian, że są to najprawdziwsze pociski." (artykuł obecnie niedostępny online)

W kalendarium na tablicy w kruchcie kościoła czytamy jeszcze:
"1915 - Od 15 lipca do 5 sierpnia linia frontu utrzymuje się na torach kolejowych. W tym czasie na kościół i plac pada około 700 pocisków artyleryjskich. Uszkodzony dach, sklepienia, prawa wieża, oraz ołtarz NMP
(...)
1944 - 2 września w czasie przechodzenia frontu padł jeden pocisk artyl., który uszkodził sklepienie nad głównym ołtarzem i pobliskie witraże
"



Naprzeciwko tablica ze ścieżką historyczną gminy z zanaczonymi obiektami min. właśnie cmentarzami wojennymi. Była dostępna na stronie Gminnego Ośrodka Kultury, ale nie jest, więc daję powiększenia: mapa, legenda, może komuś się przyda.



Cmentarz na północny-wschód od Goworowa, przy szosie na poziomie stacji Goworowo. Tu też niestety krzaki i śmieci, kilka głazów, gdyby je odwalić, może okazałoby się że zawierają inskrypcje nagrobne? Ale nie jest to oczywiste, mogły tu trafić z sąsiednich pól.





- I jak? Żabki biorą?
- A panie, gdzie tam... ile to się trzeba za nimi nałazić po kolana w wodzie.



Ponikiew Duża - tabliczka uszkodzona, wziąłem z ziemi połówkę i zatknąłem za tę drugą, która została na drzewie.



Z tyłu ogrodzona mogiła z 1939, przed nią głazy nagrobne z cmentarza z I wojny.






A jadąc od cmentarza kilka metrów dalej, jeszcze jeden głaz... po usunięciu darni z jego dolnej części i odczytaniu napisu, okazało się że z grobu nieznanego żołnierza niemieckiego.



I drugi cmentarz, bliżej drogi krajowej. Ten znajduje się na Szlaku Frontu Wschodniego (tablica)




Miałem zamiar obejrzeć jeszcze jeden cmentarz po drodze (Dzbądzek lub Kraszewiec, w zależności od trasy), ale zrobiło się późno i postanowiłem przyciąć drogą krajową do Różana już bez postojów. Ruch mniejszy niż przy bocznej szosie Goworowo, na bocznych drogach tak samo grzeją ponad stówą jak tutaj, więc wielkiej różnicy nie było.

Po drodze kątem oka dostrzegam mogiłę (tak na ziemi niczyjej - pomiędzy tabliczkami Kraszewiec i Różan), która się okazuje mogiłą nieznanego żołnierza z 1939.

Edit: okazuje się, że był to ostatni ork, gdy można było tę mogiłę obejrzeć, ponieważ 27 listopada 2018 miała miejsce ekshumacja  (tutaj informacja o niej), a szczątki żołnierza pochowano na cmentarzu w Różanie. Zdjęcia mogiły, gdzie je złożono, w relacji poniżej.




Narew!





A to już Różan, to wygląda na jakiś budynek koszarowy w rejonie ziemnego, częściowo zniszczonego Fortu IV w okolicach mostu.



Kościół.



Pociski są - sztuk 6 we froncie wieży.





Widać też ślady ostrzału na murach.



Tutaj konfetti też jest na cenzurowanym... ryż zresztą też.



Wizyta na miejscowym cmentarzu. Przy bramie mogiła z 1920.




W dwóch następnych rzędach, z pięć rozproszonych mogił z 1939, z wyjątkiem jednej wszystkie bezimienne.




I jeszcze dalej, przy wschodnim murze mogiła zbiorowa z różnych okresów II wojny... min. lotnicy polegli w 1939, czy żołnierze którzy zginęli przy rozminowywaniu w 1945.

Edit: 6 grudnia 2018 roku prawdopodobnie w tej mogile złożono szczątki żołnierza poległego w 1939, które ekshumowano z mogiły przy szosie w Kaszewcu (informacja o pogrzebie). Co prawda w relacjach z pogrzebu nie było zdjęć tej mogiły, ale z opisu wynika że chodzi właśnie o tę (ponadto jest zdjęcie konduktu zdążającego wgłąb cmentarza, więc na pewno nie chodziło o te przy wejściu).




I jeszcze grób pułkownika-lekarza w pobliżu bramy.



Na rynku miniatura pomnika spod Mławy (znaczy ten jest trochę większy od człowieka).



A przy szosie skwerek z czołgiem i upamiętnieniami żołnierzy WP i Armii Radzieckiej.




Fort I Twierdzy Różan. Fort II jest zamknięty (magazyny, zakłady... a nie miałem czasu by sprawdzać stan aktualny), Fort IV zamieniony na Składowisko Odpadów Promieniotwórczych, a z Fortu IV trudno zrobić zdjęcie na którym coś więcej widać. Toteż skupiłem się na Forcie I.






Są tutaj dwa polskie schrony z 1939, oba jednostronne do ognia bocznego (półtradytory).



Przy czym jeden z nich nieukończony, bo bez stropu.




A to ponoć odciski butów saperów z czasów budowy.




Opuszczam Różan i bocznymi drogami kieruję się na Maków. Ponikiew-Zawady pod nowym kościołem pomnik, a może mogiła Powstańców Styczniowych. Pewności nie mam, znalazłem tylko jakiś pdf ze zdjęciem starej jeszcze tablicy z opisem "miejsce pamięci".




Kościół w Czerwonce Szlacheckiej. Chociaż ściany są ostrzelane, to pocisków w nich nie stwierdziłem.




Oto i Maków Mazowiecki - zaczynam od cmentarz żołnierzy radzieckich.






Potem kościół, a w ni co?



No, sporo kamuli...



... żarno, a w szczycie tej samej szkarpy...



... kula armatnia ...



... a w sąsiedniej szkarpie jest i pocisk. Taki stożek ścięty, to już raczej nowsza konstrukcja, co by wskazywało na II wojnę.



Udaję się na tzw. stary cmentarz. Wyjątkowo niekorzystne światło do zdjęć, słońce nadal mocno świeci, a jest już nisko i do tego prawie wszystkie pomniki mam pod słońce. Groby cywilne.



Mogiła Powstańców Styczniowych.



Kwatera z I wojny




Mogiła z 1920




I jeszcze jeden z pomników.




Opuszczając Maków trafiam na pierwsze ślady wąskotorówki mławskiej. Od tej pory do samej Mławy będę co i raz ją przecinał, albo nawet jechał wzdłuż.



Na kolejny tabor trafiam w Krasnem.



A co do kolejki, to jej historia sięga XIX wieku gdy powstała kolejka cukrowni Krasiniec. Potem w 1915 Niemcy na potrzeby frontu wybudowali kolejkę z Mławy do Przasnysza, a potem dalej... ponoć sięgała przez Różan do Pasiek, gdzie wysiadałem (czyli cała moja trasa była śladem kolejki!).

Chociaż bardziej współczesny przebieg to Mława - Grudusk - Przasnysz - Krasne - Maków. Z przedłużeniem z Makowa do Zamościa Mazowieckiego i odnogą Grudusk -Ciechanów - Krasne.



A to wieża ciśnień przy bramie do parku w Krasnem. Obecnie Muzeum Rodu Krasińskiech, w latach 1933-90 muzeum Marcelego Nowotki, który tu spędził dzieciństwo.



A w wieży... osiem pocisków.




Obok kościół, też znalazłem w nim jeden pocisk. Umieszczony z tyłu tak, że ciężko zrobić stamtąd jakiekolwiek zdjęcie kościoła na którym widać coś więcej niż ścianę.





Dalej pojechałem przez Szczuki, obok cukrowni Krasiniec... niestety było już po zachodzie słońca i coraz ciemniej, więc nie mam zdjęć. Dalej na Bogate, gdzie w kościele zlokalizowałem kolejne pociski. Porobiłem parę zdjęć, na których mało co widać i pojechałem kawałek dalej zanocować w lesie. Zdecydowałem, że może rano tu wrócę porobić zdjęcia pocisków.

A na koniec mała dygresja - kupione po drodze kajzerki... kwadratowe... może tak wyglądały oryginalne pruskie kajzerki? W końcu tu mieli bliżej Prus Wschodnich. To by pasowało do przysłowiowego pruskiego ordnungu, bułki kwadratowe, żeby powierzchnia blachy się nie marnowała (a nie byle jak pacnięte okrągłe jak u nas). Te nacięcia to też pewnie były cztery na krzyż, a nie pięć... oczywiście w celu żeby ciasto się lepiej piekło w środku, bo jak jest pośrodku górka, to w środku powstaje zakalec. Taką mam teorię.




  • dystans 62.25 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 04:23
  • średnio 14.20 km/h
  • rekord 34.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Myk na Modlin

Poniedziałek, 26 marca 2018 · dodano: 03.04.2018 | Komentarze 1

Z rana kierujemy się w kierunku Mostu Północnego. Korzystamy z ddr-ki wzdłuż Powstańców Śląskich, która jest jednak nieciągła... tam gdzie nie ma, musimy jechać płytówą robiącą za parking. Jest to pozostałość po wojskowym Lotnisku Bemowo, obecnie w większości zabudowane (ale na starych mapach topograficznych jest w tym miejscu wielka dziura... od razu widać, że jakieś tereny wojskowe).



Obecne Lotnisko Bemowo, to pozostałość po lotnisku sportowym (czy jakim tam) obok. To tam za płotem, o nawet coś ląduje.



Górka Śmieciowa w oddali.



Sto drzew na stulecie.



Milion drzew na milionlecie.



Krokusy kwitną na pasach zieleni (nie tylko żółte, między nimi chowają się białe i fioletowe).



Węzeł Młociny obok końcowej stacji metra - perony autobusowe.



Perony tramwajowe.



I tramwaj dwukierunkowy/dwustronny, te tramwaje zostały zakupione do obsługi trasy przez Most Północny na Tarchomin. Trasa budowana etapami i nie miała pętli, dlatego skierowano na nią tramwaje, w których maszynista przesiada się z jednego końca na drugi i do obsługi jazdy w dwóch kierunkach drzwi są po obu stronach (czyli generalnie tak jak w pociągach podmiejskich). Obecnie jest tam jakaś pętla do zawracania na Tarchominie, ale tory biegną dalej i tam zawrotki już nie ma.

Tutaj miał jazdę techniczną i jeździł w kółko.



Pomnik upamiętniający bitwę z września 1939 na przedpolach Warszawy, tzw. Warszawskie Termopile (tabliczka - powiększenie)




Docieramy do Mostu Północnego, gdzie mamy zamiar nową trasą nadwiślańską podjechać do Łomianek (dla mnie nową, bo lavinka fragmentami już nią jechała).



Najpierw zjazd na ostrogę, która ukrywa nieczynną już na szczęście rurę ściekową.Dziś tylko dwóch wędkarzy grzecznie parkujących na brzegu, ale ponoć w sezonie jest więcej i jeszcze wjeżdżają na ostrogę (choć wjazd jest zablokowany, to jednak da się objechać).




Rzut okiem na most i jedziemy dalej.



Trasa nadwiślańskimi łęgami... okresowo może być zalewana.




Starorzecze



A tu zrobiono przystać, całkiem przyjemne miejsce więc zrobiliśmy sobie postój.






Docieramy do Łomianek, jak lavinka się dowiedziała że chcę przez nie jechać, to aż jęknęła i ostrzegała że tam są fatalne chodnikowe ddr-y. Okazało się że nie jest źle, bo w sporej części jest nowy asfaltowy ddr, choć miejscami jeszcze robiony... no i jeszcze trzeba było omijać parkujące na nim samochody.




A oto cmentarz w Kiełpinie, a konkretnie kwatera wojenna. Głównie z 1939, ale są też pochowani polegli i rozstrzelani w dalszej części II wojny.







Pomnik zestrzelonych lotników (tablica - powiększenie)




A na cmentarzu cywilnym - kwatera de Pothsów, czyli właścicieli dóbr Łomianki i Młociny.



Przykładowy nagrobek (powiększenie)




Obok tej kwatery znajdzie się też grób wojskowego - b. porucznika b. wojsk polskich(powiększenie)



Jezioro Dziekanowskie, to jedno z kilku jezior w starorzeczach w okolicy (inne to Kiełpińskie, Cząstkowskie). Zdaje się, że na obecny ich wygląd miało usypanie wałów przeciwpowodziowych, które częściowo odcięły starorzecza od Wisły.



A oto i wał



Który to kilometr Wisły?



Dawny majątek Trębickich  - park podworski w Łomnej... zdjęcie o tyle dobre, że nie widać ile tam śmieci (jest tu ich wyjątkowo dużo, to pewnie wpływ popegeerowskiego sąsiedztwa).



Ale spomiędzy śmieci udało się wypatrzeć ziarnopłona wiosennego.



Smętne pozostałości oficyny dworskiej (drewniany dwór ponoć uszkodzony w 1939, został rozebrany po wojnie).



Mogiła zbiorowa żołnierzy poległych w 1939 na cmentarzu w Łomnej.




Kierujemy się na maszt - tabliczkę i strzałkę z bocznej alejki znajdujemy później.



Nie opuszczamy jeszcze Łomnej - oto kaplica grobowa Trębickich.




Obok znajdujemy też praktycznie nieczytelny nagrobek.



Mazowiecki krajobraz... na fotce nie widać, ale tam w oddali kicają sarenki.



Kościół ufundowany przez Trębickich (projektu Henryka Marconiego), zniszczony w czasie I wojny, ale pocisków w nim brak.



Jedziemy dalej, niestety coraz bardziej pod wiatr, który zresztą jakby się wzmaga.

Cmentarz mennonicki w Nowym Kazuniu (o osadnictwie olęnderskim tamże... tam też o cmentarzu i zborze).




Nagrobek z zachowanymi inskrypcjami ( powiększenie 1, powiększenie 2)



I drugi ( powiększenie 1, powiększenie 2)



Ale topole to niezłe tam rosną.




Dawny zbór mennonicki, obecnie dom mieszkalny. Pierwotnie znajdowały się w nim: sala modlitw, szkoła i mieszkanie nauczyciela, a po II wojnie mieściły się tu urząd gminy, posterunek milicji, szkoła.



Krajobraz mazowiecki - krzaki



W Kazuniu oglądamy jeszcze pomnik z 1957, w którym jest urna ze szczątkami 10 żołnierzy poległych w 1939 i pierwotnie pochowanych w mogiłach w okolicy. Historia budowy tego pomnika jest dosyć ciekawa - tutaj artykuł o nim, warto dodać że pomnik częściowo powstał z kamieni z przedwojennego pomnika Piłsudskiego, że początkowo orzeł był żeliwny, a i obecna tablica nie jest ta pierwotna, tylko nowa.




O tutaj, za tym jasnoszarym granitem jest krypta z urną.



Obok jeszcze jakiś kopiec ze schronem (niestety nie wiem czy to była pierwotna funkcja tego obiektu), po schodkach można wejść na górę.





A stamtąd zapuścić żurawia na tereny wojskowe przedmościa kazuńskiego.




Przeprawiamy się przez Wisłę... oczywiście nie wpław, tylko mostem S7, przy czym nie jezdnią (nie jesteśmy samobójcami) tylko purchlowatym chodniczkiem obok.



Modliński witacz.



Ruszamy na poszukiwanie polskich schronów z 1939 w pobliżu lotniska. Oto strona ze schronami.

Numer 1 znajdujemy, ale okazuje się że nieco się spóźniliśmy, do niedawna był dostępny w krzakach, a obecnie znajduje się już na terenie ogrodzonym.




Numeru 2 nie udało się namierzyć... mamy wrażenie że kropka na mapce jest nieco niedokładna, co może utrudniać zlokalizowanie go. 3 i 4 znaleźliśmy na mapach satelitarnych i lotniczych, są na ogrodzonym terenie lotniska, ale mieliśmy nadzieję zrobić im fotki z daleka. Niestety, dróżkami technicznymi przy lotnisku dojazdu tam nie ma, trzeba było rypać szosą... a ruch coraz większy, my już i tak byliśmy zmęczeni ruchliwymi szosami w rejonie Kazunia i Modlina, więc sobie odpuszczamy.



Postanawiamy więc jeszcze zahaczyć o inne obiekty twierdzy.





A konkretnie połazić po tunelach kontrminowe.



O, chyba znaleźliśmy zaginioną kompanię kolarzy




I jeszcze jeden... a właściwie dwa - w lewo i prawo.



Odcinek w obrębie fortyfikacji (lity tunel)



A tu już wychodzimy na przedpole, po bokach są "wyjścia" w których można wykonać ziemne tunele i podłożyć kontrminę.



Sala końcowa z takimi właśnie wyjściami. Tu wyjątkowo sucho, pył który wzbiliśmy utrudnia robienie zdjęć z fleszem.




Już po nocy przejeżdżamy przez twierdzę na dworzec. lavinka była trochę zrypana jazdą pod wiatr i ruchliwymi odcinkami drogi, więc ja przenosiłem rowery kładką na peron. Wniosłem swój rower i wracając po rower lavinki mijam ją na schodach. Wyciągnęła rękę i przybiła mi piątkę.
- Praca zespołowa - ty wnosisz rower, a ja wchodzę.

Oto szynobus z Sierpca do Tłuszcza... my zaś wsiadamy do Elfa lotniskowego i jedziemy na Wschodnią się przesiąść.



Gdy nasz pociąg dojeżdżał do Wschodniej, lavinka ustawiając się na pomoście z rowerem zastanawiała się z której strony będzie peron. Wpadłem na dobre rozwiązanie:
- To ty ustaw się w jedną stronę, ja w drugą to zawsze jedno z nas trafi.

Pociąg służbowy na rozkładzie jazdy... no dobra, ale opóźnienie? Pociągu służbowego? Eeee???



To chyba ten służbowy kibel.



A to drugi służbowy kibel... a tak na marginesie, korzystając z dwóch zdjęć niezmodernizowanych EN57 obok siebie, ponieważ te jednostki były produkowane przez ponad 30 lat, a wyprodukowano ich ponad 1400 sztuk, na przestrzeni lat wprowadzano zmiany i jednostki z różnych lat różnią się między sobą różnymi elementami. Na przykład jedna z lepiej widocznych różnic - ten górny ma pionowe łamania czoła i trzy szybki, a ten dolny łamanie poziome i dwie szyby .



I to by było na tyle. Jeszcze tutaj galeria zdjęć z całej trzydniówki.

Aha i jeszcze Kluska dorwała mi się do komputera i przerobiła fotkę służbowego EN57



  • dystans 45.87 km
  • 15.00 km terenu
  • czas 03:11
  • średnio 14.41 km/h
  • rekord 31.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wzdłuż eSeŁki na wschód 2

Niedziela, 15 października 2017 · dodano: 09.11.2017 | Komentarze 4

las - Osieck - Rudnik - Grabianka - Jaźwiny - Pilawa - Lipówki - Trąbki/Czechy - Garwolin - Miętne - Wola Rębkowska (PKP Garwolin) >>> Warszawa >>> Żyrardów MAPA GALERIA

Pobudka wcześnie rano, śniadanie, zwijanie i pora się wytarabanić z lasu.



Mżysty poranek i zaczynamy keszowanie na eSeŁce. Najpierw wiadukt pod Osieckiem.



Tutaj lavinka spotyka Pana Mariana.



Jedziemy dalej, gdzieś w oddali na łąkach widać jakiś mostek.




Stacja Osieck, tutaj dworca na szczęście nie wyburzyli. Identyczne są w innych miejscach, np. w Tarczynie, Mszczonowie, Puszczy Mariańskiej, ale też na innych trasach, np. między Siedlcami a Czeremcha (tam widzieliśmy w Siemiatyczach i Niemojkach).




Osieckie zdroje... a właściwie jeden zdrój. Jak byłem tu pierwszy raz, to nie był zadaszony i nie było miejsca rozwałkowego.(tablica informacyjna)





W Osiecku zahaczamy jeszcze o cmentarz, gdzie za drewnianą kaplicą jest kwatera z 1939.





O kościół nie zahaczamy, profilaktycznie obejrzeliśmy wczoraj, dziś jak przejeżdżaliśmy to akurat trwała msza... a jak jechaliśmy z cmentarza, to mijaliśmy rowerzystów wracających po skończonej mszy.



No i znów eSeŁka. Jedziemy do skrzynki przy mostku... tam pod nim robimy sobie rozwałkę, bo znów przywiało jakąś mżawkę i to bardziej intensywną.




A przy przejeździe stado kani. Nie mogłem się powstrzymać i zebrałem ze 3-4 ładniejsze.





Kapliczka w Jaźwinach.



I jeden z wiadunktów pod Jaźwinami (okeszowany ze dwa lata temu przez lavinkę). Tutaj udąło się trafić na pociąg.




A potem myk na przystanek Jaźwiny.




Jak zobaczyliśmy jaką trasą prowadzi ten szlak... to stwierdziliśmy, że lepiej się nim nie sugerować. Na przykład od poprzedniego wiaduktu mogliśmy rypać słabymi gruntówami wzdłuż torów, a nie wygodnie asfaltem jak my to zrobiliśmy. Ale oznaczenie fajne.



Dojeżdżamy do węzła kolejowego Pilawa, a właściwie jego północnej części. Krzyżują się tutaj: eSeŁka, Kolej Nadwiślańska (leci tu z Warszawy na Lublin, obecnie linia kolejowa nr 7) i linia z Pilawy na Mińsk Mazowiecki i Tłuszcz (nr 13). ESeŁka przechodzi pod Siódemką, dobija do Trzynastki i z nią razem wjeżdża  do Pilawy łącząc się z Siódemką. Za Pilawą zaś odbija na wschód na Łuków (przy czym nie ma tam dodatkowej łącznicy). Co ciekawe początkowo eSeŁka dobijała do Siódemka i nie było żadnych wiaduktów (które dobudowano później), widać nawet ślad tej łącznicy na mapie, w terenie niestety straszne krzaki.



To tyle teorii, teraz prachtyka. W lewo odbija jednotorowa łącznica w kierunku Mińska i Tłuszcza, a w prawo dwutorowa na Pilawę.




Wiadukty Kolei Nadwiślańskiej... odcinek Otwock - Pilawa jest jednotorowy, ale wiadukt jest przygotowany pod dwa tory.



A drugi ma podpory pod drugi tor... przy czym widać że z innego okresu niż te podtrzymujące obecny wiadukt.



Obrazy rdzą malowane.




Górą leci pociąg osobowy z Pilawy (albo Garwolina).



A dołem dla odmiany towarowy z Pilawy.



W tle posterunek odgałęźny.



Jedziemy pod Siódemką.



I przejeżdżamy przez przejazd przez eSeŁkę (to dwutorowe z lewej) i Trzynastkę (jeden tor z prawej).



Przejeżdżamy wzdłuż torów przez Pilawę, ale tu już tyle razy byliśmy, że tylko parę fotek po drodze i odbijamy w bok.





Wieża ciśnień pod Pilawą.



Wbijamy się w las po jedną ze skrzynek. Na koniec droga robi się podwodna, jesteśmy już prawie przy torach... końcówkę podchodzimy na piechotę.



Hmmm, ten mostek chyba pierwotnie był wiaduktem?



Do torów nijak się nie da dojść suchą stopą, a więc zdejmujemy buty i pokonujemy strumyk w bród.



Po umyciu nóg, rypiemy na Trąbki / Czechy (gdzie jest huta szkła - Huta Czechy). Rzut obiektywem na kościół.



Myk na cmentarz - tam mała kwatera z 1944 przy bramie.



I dalej taka sama w głębi cmentarza z 1939  (choć co najmniej jeden grób z 1940)




Przejeżdżamy przez miejscowość.



Znaleźć zjazd w kierunku stacji nie jest łatwo, ale to chyba właściwa droga?



No i jest - przystanek Huta Czechy.



Ostatnia rozwałka przed Garwolinem, mija nas pojazd techniczny.



Od strony Pilawy nie tak łatwo jest dojechać rowerem do Garwolina - w sumie najłatwiej pociągiem. Można też drogą krajową w kierunku Lublina (dla samobójców), albo kombinować różnymi gruntówami... my od stacji przez las, trocha słaba, ale jakoś się przebijamy. W Garwolinie trafiamy na dawką krajówkę (obecnie ruch jest obwodnicą), gdzie pobocza przemalowane są teraz na pasy rowerowe.



Stopic na dużym cmentarzu wojennym - pochowani są tu żołnierze polscy polegli w 1939, 1944, także żołnierze Armii Czerwonej i jeńcy radzieccy (tablice informacyjne po polsku, rosyjsku i angielsku)








Mamy już mało czasu, więc znowu nie wjeżdżamy do samego Garwolina (przynajmniej tym razem gminę miejską Garwolin zahaczyliśmy wizytą na cmentarz), nie mamy też czasu szukać dawnego garnizonu (po drugiej stronie miasta). Postanawiamy się nie przebijać przez miasto, tylko pojechać sąsiednimi wsiami do stacji Garwolin, która jest poza Garwolinem.

Rzut okiem na dworek we wsi Miętne.



Tradycyjnie trafiamy na roboty drogowe i remont mostka... tym razem mostek zastępczy wybudowany z palet.



A i na samej stacji remont - trwa remont linii kolejowej od Pilawy do Dęblina - pociągi do Dęblina nie jeżdżą, część dojeżdża tylko do Pilawy, a część do Garwolina. Tutaj totalna rozpierducha - nie ma już starego peronu, przejście podziemne zamknięte (można je obejrzeć na zdjęciach z wiosny). Aktualnie rządzi prowizorka.




Pociąg już stoi - jest to zmodernizowany kibel EN57AL, AL to jedne z najnowszych modernizacji EN57, można je poznać po innym czole. Te składy mają najlepsze oznaczenie przedziałów rowerowych spośród pociągów Kolei Mazowieckich. Kiedyś były stosowane maleńkie piktogramy przy wejściu, potem standardem stały się lepiej widoczne na biało malowane rowerki na szybach, ale te są najlepiej widoczne z daleka.



Niektóre modernizacje miały miejsce na rowery tylko z jednej strony składu, tutaj jest z obydwu. Z jednej wieszaki na trzy rowery.



Z drugiej na końcu jest miejsce dla niepełnosprawnych (ale jeśli nie jest zajęte, to da się upchnąć kilka rowerów).



A z drugiej strony ubikacji wieszaki na dwa rowery.



No i tak z przesiadką w Warszawie wracamy do domu.


  • dystans 100.00 km
  • 8.20 km terenu
  • czas 05:47
  • średnio 17.29 km/h
  • rekord 42.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wzdłuż eSeŁki na wschód 1

Sobota, 14 października 2017 · dodano: 07.11.2017 | Komentarze 11

Żyrardów - Mszczonów - Tarczyn - Łoś - Bronisławów - Czachówek - Cendrowice - Sobików - Krzaki Czaplinkowskie - Góra Kalwaria - Ostrówek - Warszawice - Pogorzel - Osieck - las MAPA GALERIA

Na weekend zapowiadali dosyć silny wiatr mniej więcej zachodni, więc kierunek był oczywisty - na wschód! Możliwe były deszcze, ale bez przesady, no cóż zobaczymy czy nas nie zleje.Postanowiliśmy się wybrać na eSeŁkę (S-Ł, licząca 160km linia kolejowa Skierniewice - Łuków), jej zachodni kawałek okeszowaliśmy, wschodnią część też zamierzaliśmy, ale z braku czasu jak na razie założyliśmy raptem dwie skrzynki... za to pałeczkę przejął inny geokeszer i właśnie jego skrzynek mieliśmy zamiar poszukać.

Na początek teren dobrze znany i miejsca często odwiedzany, więc rypiemy z nielicznymi tylko postojami. We Mszczonowie dobijamy w okolice eSeŁki (jej 25 kilometr) i choć do niej samej nie dojeżdżamy to dalej jedziemy już cały czas wzdłuż niej. Za miastem nawet widzimy ją w oddali. Pierwszy większy postój na cmentarzu (chyba ewangelickim) w lesie pod Grzegorzewicami. Drugi w Taczynie. W Bronisławowie wreszcie dojeżdżamy do eSeŁki i ją przekraczamy.



Wjeżdżamy na teren węzła Czachówek, gdzie eSeŁka krzyżuje się z linią radomską. Węzeł wygląda o tak - są cztery łącznice, które umożliwiają zjazd z każdego kierunku w każdym kierunku.



Oto łącznica południowo-zachodnia.



Skrzyżowanie linii, eSeŁka leci dołem pod tym wiaduktem w tle, na pierwszym planie wiadukt drogi. Tutaj górą jechaliśmy pociągiem do Radomia raptem dwa tygodnie wcześniej.



Stacja Czachówek Górny (na linii radomskiej).



I Czachówek środkowy na eSeŁce. Tu obok był budynek dworcowy obsługujący obie stacje, niestety kilka lat temu go wyburzono.



Tutaj szukamy pierwszej skrzynki i robimy sobie większą rozwałkę. Przy okazji trainspotting zza krzaków - lokomotywa Vectron w barwach Deutsche Bahn.



Kibel na linii radomskiej, takim jechaliśmy i my.



Spupek hektometrowy 65,5km, teraz zamiast nich umieszcza się tabliczki na słupach trakcyjnych.



Łącznica północno-wschodnia na nasypie.



A nad nami przelatują klucze dzikich gęsi... znak, że już jesień.




Przejeżdżamy pod łącznicą południowo-wschodnią i wyjeżdżamy z węzła.



Kawałek dalej stacja Czachówek Wschodni.




Stacja jest użytkowana (była przerwa, ale przegapiłem kiedy wznowili ruch) i jest to jedyny odcinek eSeŁki obsługujący ruch osobowy (są czasem jeszcze pociągi dalekobieżne puszczane eSeŁką, ale one się nie zatrzymują na żadnej stacji, od Czachówka do Góry Kalwarii i tylko te dwie stacje są obecnie użytkowane (no, jeszcze Skierniewice, Pilawa i Łuków, ale z nich pociągi nie jeżdżą eSeŁką).

Pociągi z Góry Kalwarii jeżdżą na dwa sposoby:
- za Czachówkiem Wschodnim przez północno-wschodnią łącznicę na linię radomską w kierunku Piaseczna i Warszawy, następną stacją jest Ustanówek
- za Cz. Wsch. przez południowo-wschodnią łącznicę na linię radomską w kierunku Warki i Radomia, dojeżdża do stacji Czachówek Południowy, gdzie zmienia kierunek jazdy... pociąg stoi tu ok. 10 minut, w tym czasie załoga przesiada się z jednej kabiny do drugiej, a dalej pociąg jedzie przez Czachówek Górny i Ustanówek na Piaseczno i Warszawę.

Ta druga trasa jest nieco zaskakująca, no i pociąg jedzie nią jakieś 15 minut dłużej.



Jestem sobie małą, zardzewiałą ciuchcią w krzakach.



Była już wysoce zjadliwa grypa ptaków, oraz afrykański pomór świń, dziś na swojej trasie mieliśmy zgnilec amerykański pszczół.



Na cmentarzu w Sobikowie odwiedzamy kwaterę żołnierzy poległych w 1939.




Mapa wpuściła nas w maliny... albo inne krzaki



Tutaj już dociera autobus miejski z Warszawy i stanął nawet rowerowy park&ride. Chwilę posiedzieliśmy an przystanku, bo zaczęło mżyć.




Dojechaliśmy do Góry Kalwarii, zaczynamy od cyklogrobbingu. Kirkut, rzut obiektywem zza ogrodzenia, bo zamknięty.




Na cmentarzu katolickim kwatera żołnierzy poległych w II wojnie światowej, w tym także w 1939.





Cmentarz ewangelicki zakrzaczony niemożebnie.




Nie zwracałem specjalnie uwagi na zapis nazwisk z kolejnych małżeństw... tyle co mi się obiło o oczy i zazwyczaj jest "I voto, II voto..." ale tutaj żadnego primo voto nie ma, tylko spolszczona wersja: "1 o ŚLUBU..."


Tajemniczy nagrobek z I wojny:

Hier ruht in Gott:
ein unbekannter Infan-
terist der K.u.K. Armee
beerdigt am 26.7.1916
durh eine Kommission
des Militärgerichts
K.u.K. Kreiskommandos
Kozienice und der
Landst. Pion. Kp. XVIII A.K.
die dem Kameraden des
??? "


Góra Kalwaria była w niemieckiej strefie okupacyjnej, więc skoro wojak austro-węgierskie stąd władze z Kozienic, które już były w C.K strefie. W 1916 front był daleko na wschodzie, a do tego nieznany żołnierz piechoty... może przeniesiono tu jego szczątki z jakiejś polowej mogiły?





Podjeżdżamy znów na eSeŁkę, stacja Góra Kalwaria. Budynku dworca też już nie ma, ponoć spłonął, a potem został rozebrany (jakoś w latach 90.).




A tam, w kierunku mostu tory się zbiegają w jeden tor.



Wieczernik Marianki





No to tutaj pora na parę słów o Panu Marianie, założycielu zakonu Marianów. Pewnego dnia Pan Marian poczuł pragnienie... eee, znaczy powołanie i wstąpił do zakonu pijarów. Chciał przyjąć imię zakonne Marian, ale nie pozwolili mu, więc stanęło na Stanisław (dlatego może mało kto kojarzy Pana Mariana z tą historią). Po kilkunastu latach wynikł jednak spór teologiczny, czy można używać do komunii wina jabłkowego (znaczy jabola), rozważania na ten temat sięgały aż do biblijnego jabłka z drzewa wiadomości dobrego i złego, więc stanęło na tym że jednak nie można. Pan Marian jednak nadal się upierał że można, toteż został wywalony z zakonu, ale niedługo potem założył swój zakon - Marianów (w Puszczy Korabiewskiej, zwanej obecnie Mariańską).




No to gdzie jesteśmy? Napis jest przy krajowej pięćdziesiątce, więc litery muszą być jebutne żeby kierowcy je zauważyli... na przykład takich cyferek na białych, okrągłych znakach z czerwoną obwódką zazwyczaj nie zauważają.



Rzut okiem na koszary, a tu okazuje się że trwa remont dwóch koszarowców, elewacje już prawie skończone z wyjątkiem tej jednej końcówki.





Sprawdziliśmy czy żelastwo stoi... no więc haubice stoją, zostały tylko lekko przesunięte.



Natomiast T-34, SKOT i FUG stoją tam gdzie stały.





Jeszcze mały przejazd przez koszary.



Lazaret








Dwa kościoły i kaplica (pocisków brak, o tyle o ile mogłem obejrzeć, bo nie ze wszystkich stron wszystko dało się zobaczyć).





I powrót na eSeŁkę, a konkretnie na most kolejowy przez Wisłę. Jak widać przygotowane jest miejsce na drugi tor, można by tu kładkę pieszo-rowerową puścić. Tutaj mały postój, Góra Kalwaria nie nastrajała do rozwałki, bo duży ruch samochodowy na szosie z Piaseczna, zaś na ławeczkach sporo żuli. Tutaj cisza, spokój, tylko trochę zaczęło mżyć... ale po chwili przestało. W ogóle mżawka w Górze Kalwarii parę razy nas łapała.





O ile do tej pory będąc na tym moście nie mieliśmy okazji trafić na pociąg, o tyle dziś były aż dwa.




Pojechały? Pojechały, no to w drogę. Z jechaniem tą kładką jest problem o tyle, że są spore szpary między deskami, lavince koła w nie nie wpadały, bo ma nieco szersze opony, ale mi i owszem.




Mogiła żołnierzy polskich i austriackich poległych w 1809 roku podczas bitwy pod Ostrówkiem (wiki), czyli w czasie wojen napoleońskich. Wojska polskie pokonały tutaj austriackie przygotowujące most do przeprawy przez Wisłę.




A obok przy kościele, jeszcze pomnik z tej okazji.




Natomiast na cmentarzu kwatera z II wojny światowej, spoczywają tu głównie żołnierze polscy polegli 12 września 1939 roku, podczas próby likwidacji niemieckiego przyczółka na prawym brzegu Wisły.





Kościół w Warszawicach z okazałą dzwonnicą.



Opuszczony kościół w Pogorzeli, dawniej mariawicki, obecnie katolicki ale nieużytkowany.




Kościół w Osiecku (to drewniane, to chyba plebania). Ponieważ znów zaczyna mżyć, a na wieczór zapowiadali deszcz, postanawiamy nie szukać już żadnych skrzynek, tylko wbić się do lasu i rozbić namiot nim lunie.





Znaleźliśmy taką wiatkę na szlaku końskim - ławeczka, stoliczek i miejsce na zaparkowanie konia (my zaparkowaliśmy namiot). No teraz może nawet lać, a miejsce po ognisku tak położone, że możemy piec kiełbaski siedząc na ławce pod daszkiem. Rzut okiem na regulamin - "biwakowanie i palenie ognisk może odbywać się wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych". Hmmm, uznajemy więc że jest to miejsce przeznaczone... w każdym razie żadnego zakazu nie ma.

Ponieważ zostało dosłownie kilkaset metrów do 100km dzisiaj, to dokręcamy chociaż zazwyczaj tego nie robimy. Niedaleko trafiamy na zaparkowany samochód i grzybiarza, który wkrótce wsiada i zaczyna jechać... a z naprzeciwka drugi samochód, jak się okazuje leśnik. Najpierw zatrzymał grzybiarza i z nim pogadał (jak my jechaliśmy, to były szlabany na wjeździe do lasu, więc grzybiarz musiał wjechać inną drogą), a potem podjechał do nas (na szczęście ogniska jeszcze nie rozpaliliśmy). Chwile pogadaliśmy, wyjaśnił że objeżdża żeby sprawdzić czy wszystko w porządku... ale idę o zakład że doskonale wiedział że tu ktoś jest, pewnie my albo grzybiarz wpadł w jakąś fotopułapkę.

Jak pojechał, to jeszcze na wszelki wypadek wstrzymaliśmy się jakiś czas z rozpalaniem ogniska (miejsce wyglądało na użytkowane nieoficjalnie, nie było typowo zabezpieczone). A deszczu w końcu nie było.





Regulamin ( powiększenie)



  • dystans 88.06 km
  • 13.00 km terenu
  • czas 04:57
  • średnio 17.79 km/h
  • rekord 38.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

A na Radom kury jadom 2: Złota Jabolowa Jesień

Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 5

materac z mchu - Ulów - Waliska - Nowe Miasto nad Pilicą - Łęgonice - Nowe Łęgonice - Sadkowice - Szwejki Nowe - Szwejki Małe - Biała Rawska - Zawady - Studzieniec - Żyrardów (MAPA)

Galeria zdjęć z wyjazdu

Noc dosyć zimna - jakieś 2-3 stopnie, może dlatego poranek jakiś taki leniwy i zbieramy się wyjątkowo powoli.



Gotuje się woda na kawę.



A teraz grzeje się woda do mycia zębów.



Kawa zbyt szybko stygnie, więc trzeba kubek wstawić do podgrzewacza.



Spacer po lesie zaowocował zebraniem
- 9 podgrzybków
- 2 zajączków
- 1 sitka



Decyduję się nawlec je na nitkę i przytroczyć na bagażniku... a właściwie na namiocie.



Uśmiech grzybiarza.



A tak to wyglądało na starcie i po kilku godzinach jazdy w słońcu i wietrze... całkiem ładnie się podsuszyły, niesety parę odpadło na początkowym, wertepiastym odcinku, kiedy nie zaczęły podsychać, kurczyć się i lepiej trzymać na nitce.




No to pora wyjechać z lasu.




Pod lasem natykamy się na stary, opuszczony sad i napełniamy sakwy jabłkami. Obok są już nowe, niskopienne sady. Tak na marginesie - wjeżdżamy w strefę przejściową, są jeszcze tunele z papryką, ale pojawiają się też sady jabłkowe. Potem jest las, Pilica i za Nowym Miastem folii już nie ma, same sady.



Trochę drewnianej zabudowy po drodze... a droga przez las gruntowa i dziurawa niemożebnie. Do tego pobocza zawalone samochodami (sezon grzybowy), my jednak w dobrym miejscu nocowaliśmy - głębiej w lesie, podjechać samochodem za bardzo się nie dało, więc i grzybiarz z kulawą nogą nam się nie przyplątał z rana.




Kościółek, tzw. kaplica na Borowinie... obecnie w Waliskach. Ponoć wybudowany w XVII w. przy cudownym źródełku. W 1850 kuria zamknęła kościół i zakazała organizowania odpustów "z powodu odbywających się podczas odpustów burd i pijatyk".



Nepomuk



Furtka... ponieważ sama się otwiera, jest zastawiana kamieniem, który też jest pomalowany na zielono.




Na jednym z fotostopów minęło nas dwóch grzybiarzy... trochę gubili grzybów, bo chwile potem zauważyliśmy  jeden walający się na asfalcie.



Widok przez stawy i dolinę Pilicy na Nowe Miasto.



Przekraczamy Pilicę i rzut okiem z mostu na pałac.




W Nowym Mieście ruszamy poszukać pozostałości po Zakładzie Przyrodoleczniczym, bo o ile ostatnio udało mi się znaleźć budynek zakładu, to już pozostałości ujęcia wody nie. Tym razem znając już teren, przeanalizowałem dostępne zdjęcie (o stąd) i wytypowałem  potencjalną lokalizację... okazało się, że prawidłowo, bo faktycznie znaleźliśmy kapliczkę. Wyjaśniło się dlaczego poprzednio jej nie znalazłem - była na terenie ogrodzonym (choć da się na niego wejść), z dala od drogi i w krzakach.




Jako cokół służy rura ujęcia wody.




Kluczowy okazał się ten widok na budynki pozostałe po zakładzie, jak dotarliśmy w miejsce skąd tak je widać, to i kapliczkę dało się namierzyć. 




Od Nowego Miasta jedziemy trasą, która w znacznej części pokrywa się z tą, którą pokonałem 2,5 miesiąca wcześniej. Dlatego nie wrzucam teraz zbyt dużo zdjęć z Nowego Miasta, okolic i miejscowości na trasie, bo były już w odpowiednim wpisie.

Pod MiGiem



Górna część ulicy Pilicznej.




Nowy witacz, ostatnio był jeszcze ten stary.



Parę widoczków po drodze.





Z Łęgonic i Górki Zgody, żeby nie jechać szosą główną, objeżdżamy bokiem - trochę asfaltu, ale też trochę gruntówy. Po drodze okzało się, że górka zmieniła się z powodu żwirowni w dołek.





Babie Lato, a właściwie zaczyna się już Złota Polska Jesień... jesiony się złocą, niektóre gałęzie klonów też już łapią kolory, poza tym zielono. Co ciekawe, w Ameryce taką pogodę o tej porze roku nazywa się Indiańskim Latem (Indian Summer).





Jedziemy przez warecko-grójeckie zagłębie sadownicze.



No i na co ci było Szwejku tu przyjeżdżać? Nie wiedziałeś że na polskich drogach panuje prawo dżungli i trup się gęsto ściele? Ostatnio ten znak widziałem jeszcze w pionie.



  • dystans 69.83 km
  • 10.30 km terenu
  • czas 03:59
  • średnio 17.53 km/h
  • rekord 36.70 km/h
  • rower Miejski Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

A na Radom kury jadom 1: od ślubu do ślubu

Sobota, 30 września 2017 · dodano: 18.10.2017 | Komentarze 5

Żyrardów >>> Warszawa >>> Radom - Sławno - Wacławów - Jarosławice - Przytyk - Wrzos - Wrzeszczów - Młodynie Dolne - Bukówno - Żydy - Kostrzyń - las (MAPA)

Galeria zdjęć z wyjazdu

Lecim na Szczecin
Pędzim na Będzin
Walim na Koszalin
A na Radom kury jadom

Pobudka skoro świt, żeby złapać pociąg po siódmej, żeby jakoś w miarę wcześnie dojechać do Radomia, a nie popołudniu. Zieeew! Moglibyśmy jechać później, ale 5 minut to ciut za mało na przesiadkę, tak mamy na Zachodniej zapas 40 minut. Zwłaszcza że co prawda pociągi jeżdżą w miarę punktualnie, ale jednak jest remont torów osobowych za Grodziskiem i w każdym momencie może coś pier... pieprz... się popsuć.



Jedziemy do Warszawy zmodernizowanym kiblem (jedna z najnowszych modernizacji EN57AL - ma nawet WiFi w odróżnieniu od Pendolino), od Grodziska jedzie torami dla pospiesznych i się nie zatrzymuje... aż nagle przed Pruszkowem staje i stoi. 5 minut, 10 minut, 15... kierownik pociągu ogłasza że jest awaria rozjazdów, ale już naprawiona i pociągi ruszyły, tyle że przed nami jest jeszcze kolejka pociągów. Jeszcze jakiś czas stoimy, aż w końcu niespiesznie ruszamy, stoimy jeszcze we Włochach i przed Zachodnią i mija te 40 minut zapasu.

Jeszcze nadzieja, że jak coś się zepsuje to inne pociągi też są poopóxniane i może jednak ten do Radomia złapiemy. lavinka sprawdza w apce z rozkładem jazdy i tam się wyświetla, że odjechał punktualnie... ja tam jednak nie mam zaufania do tych komunikatów i podejrzewając że lecą trochę z automatu, toteż gdy wysiadamy na Zachodnią, idziemy na odpowiedni peron, a tam - wyświetla się Radom! No to biegiem z ciężkimi rowerami po schodach na górę, ufff pociąg wjedzie za chwilę, zdążyliśmy!



Podjechał kolejny zmodernizowany kibel (nieco starsza modernizacja EN57AKM), miejsca na rowery trochę jest, ale są też te nieszczęsne składane siedzenia, ludzie się tam porozsiadali i połowa miejsc dla rowerów jest wyłączona... a miejsc siedzących w pociągu nie brakowało. W tym rowerowym zakątku jest w sumie 5 rowerów (foto 1), 2 nasze upchnęliśmy obok kibla (foto 2 - na szczęście tam siedzonka nie były jeszcze zajęte), a 2 rowerzysów którzy wsiedli później (nie ma nazdjęciach), już się nie mieściło nigdzie i musieli stać na pomoście trzymając rowery).




Z Zachodniej wystartowaliśmy mając z 15 minut opóźnienia, ale dojechaliśmy w zasadzie punktualnie ok. 11-ej. A to jest nasz pociąg.



W peronach czekały też kolejne, można się było przesiąść do Dęblina, Drzewicy... o, a ten jest taki jakim jechaliśmy z Żyrka.




No to ruszamy - nie wbijamy się do centrum, tylko jedziemy na opłotki Radomia do skansenu. Po drodze raz jest ddr-ka, raz nie ma... ale jak jest, to w miarę przyzwoita, asfaltowa. Fotostop przy stacji Radomskiego Roweru Miejskiego.





Oto jest i skansen...



Mieliśmy farta, bo dziś tu pustawo, ale jutro byśmy się nadziali na sporą ilość ludzi.



Mapa skansenu (powiększenie)



Ostre słońce i straszne kontrasty... dlatego ciężko robiło się zdjęcia - jasne plamy na słońcu, czarne plamy cienia. Do robienia zdjęć w mocno zadrzewionym skansenie nie był to niestety najlepszy dzień.

Kościół, lavinka doczytała się ciekawostki:
- A wiesz, że ten kościół można wynająć na ślub? Czasami można więc źle trafić i może być problem ze zwiedzeniem. - potem okazało się, że to były trochę prorocze słowa, ale o tym przekonamy się później.




Kurniko-gołębnik





Żywe kury też były, ale w innej zagrodzie.



Dzielnica wiatraków.





Jeden z dworków.



Wystawa uli, rzeźb itp.




Wieża widokowa... jak się okazało, zamknięta. Jako że była na uboczu, to wbiliśmy się na nią, w zasadzie trochę zniszczone były tylko deski tarasu, a sama wieża w dobrym stanie.



Mostek i ścieżka przyrodnicza też zamknięte.



Obiekt drewniany o konstrukcji szkieletowej oszalowanej deskami, oparty na luźno ułożonych kamieniach polnych. Dach jednopołaciowy pokryty deskami. Wewnątrz dół ziemny. Jest to obiekt sanitarny, który pojawił się w zagrodach w latach 30. XX w. na mocy zarządzenia władz II Rzeczypospolitej.



Potocznie nazywany "sławojką".



Jeszcze parę fotek skansenowych.





No i wyjeżdżamy z Radomia, trochę gruntowo i wertepiasto, ale nie chcieliśmy rypać głównymi szosami wyjazdowymi.  Po drodze trafiamy na jakieś przygotowania do wesela, jakieś baloniki na ogrodzeniu przed bramą, dalej kilka osób dekoruje... kucyka, wplatając mu wstążki w grzywę, jeszcze na skrzyżowaniu na początku wsi ustawia się kilka osób. Potem dowiemy się co to było (prawdopodobnie).

Pomnik i cmentarz wojenny pod Wacławowem. W tym rejonie w czasie II wojny był obóz pracy i stalag.





Jest skrzynka, całkiem ładnie przygotowana.



Hmmm, ta betonka taka podejrzana... może właśnie poniemiecka z II wojny? Nieco dalej jest jeszcze jeden odcinek betonki, ale udało się go ominąć.



Kościół z międzywojnia we wsi Przytyk. Pod kościołem przygotowania do ślubu, sprzątanie dziedzińca, ktoś ustawia statyw od aparatu.

Z czego jest znany Przytyk? Z Ogólnopolskich Targów Papryki... mam to nawet zaznaczone na mapie. Jednak w odróżnieniu od Sadkowic, Białej Rawskiej, czy Tarczyna gdzie można spotkać kwiatowe jabłka gruszki, czy nawet jabłkową fontannę, tutaj nie spotykamy żadnych paprykowych elementów zdobiących wieś. Tak na marginesie, tutaj jeszcze niewiele szklarni, dopiero w rejonie Wrzeszczowa masowo pojawiają się tunele foliowe z papryką (czasem z czym innym, chyba cukinię jeszcze wypatrzyliśmy, albo ogórki), które towarzyszą nam do końca dnia.



Wrzos - kościół z XVI wieku, ale potem rozbudowywany i przebudowywany. Tutaj razem z nami pod kościół podjeżdża para młoda i goście, w tym część na motorach starając się robić jak najwięcej hałasu... Szybko oglądamy kościół i uciekamy na cmentarz, w samą porę, bo zaczyna się "palenie gumy", hałas taki że nawet na cmentarzu nas ogłusza, na szczęście uniknęliśmy zadymienia i całego tego smrodu. Potem motory odjeżdżają i jest już ciszej, może pojechali popierdzieć na ślubie w następnej wsi.




Aha, tutaj są dwa pociski - miejscówka namierzona online, więc zaskoczenia nie ma, tyle że mogłem teraz sprawdzić, policzyć i porobić zdjęcia. To jedyne nowe pociski na trasie, w innych kościołach nic nie znalazłem, następnego dnia były w kościołach w rejonie Nowego Miasta, ale tamte już latem zinwentaryzowałem.




A poza tym przy wejściu jest okolicznościowa tablica.



Na cmentarzu odnajdujemy dwie mogiły zbiorowe powstańców styczniowych (tutaj info o nich)







Nepomuk



A tutaj taki przytyk do huanna (powiększenie, oraz druga tablica). Czy gmina Przytyk zaliczona, hę?



Zaraz za Wrzosem wpadamy w stadko krów... eee tam takie stado, po doświadczeniach sprzed paru lat z Podlasia sprawnie się przez nie przebijam. Przypominają mi się podlaskie "unijne kałówki" - drogi świeżo wybudowane z dofinansowaniem unijne, ale totalnie obsr... nawiezione krowiakiem, toteż z nawierzchni nie były to asfaltówki, ale właśnie kałówki.




Osiemnastowieczny kościół we Wrzeszczu. Tutaj dla odmiany ślub trwa, a przynajmniej jak twierdziła lavinka tak wynikało z treści kazania, bo ja się nie wsłuchiwałem oglądając kościół pod kątem pocisków (brak).



Obok dosyć zaskakujący skwerek... figury fundowane przez mieszkańców (o czym świadczą odpowiednie tabliczki), obecnie klimatycznie zapuszczony, niestety drewniane ławki z oparciami również w stanie rozkładu, ale te betonowe nadal nadawały się do użytku, toteż skorzystaliśmy z jednej z nich przy okazji rozwałki.





Nim wyjedziemy, rzut obiektywem na dworek zza krzaków.



Jak wspominałem, przed Wrzeszowem zaczęły się duże ilości tuneli z papryką, a poza tym trafiło się pole dyniowe.



Kaplica cmentarna w Bukównie.




 
Nowy i stary nagrobek pułkownika Czachowskiego, który poległ w Powstaniu Styczniowym, jednak teraz jest to grób symboliczny, bo w 1938 szczątki przeniesiono do Radomia (tablica informacyjna, oraz jeszcze kilka informacji).

Nowsza tablica - być może z międzywojnia, ale może być i późniejsza.  Co ciekawe złotą farbą poprawione zostały niektóre wyryte fragmenty: data chyba z 1937 na 1938 9obie daty można spotkać tu i ówdzie),  PRZENIESIONO I POCHOWANO na PRZENIESIONE I POCHOWANE (albo odwrotnie), O.O. (czyli ojców) przed BERNARDYNÓW jest dwa razy w jednej i drugiej linijce... a poza tym chyba zjedzona została jedna literka i pierwotnie było BERNADYNÓW. Kliknij w fotkę żeby powiększyć.



Obok zachowany stary nagrobek, ale już bez zachowanych napisów (na jednym z kamieni jest tylko ledwie widoczny wyryty napis CZACHOWSKI).



Kościółek w Bukównie, tutaj znowu ślub... ale skończony, przed kościołem młoda para, część gości się rozjeżdża, część jeszcze składa życzenia, w środku następna msza ale chyba już zwykła, a nie ślubna.





Aha, dojechaliśmy na Zapilicze... no tak coraz bliżej Pilicy jesteśmy.



Z cyklu zwyczaje ślubno-weselne. Po drodze mijamy dwie grupki osób czekające z bukiecikami kwiatów. Jak się okazuje, czekają żeby zatrzymać orszak weselny... ponoć jest taki zwyczaj, ponoć robił się nawet specjalne "bramy" do zatrzymania orszaku (może spotkany wcześniej kucyk był częścią bramy?), składa się życzenia, a młodzi muszą się wykupić wódką i/lub cukierkami.

Orszak weselny - jak ładnie to brzmi, jednak w chwili obecnej jest to po prostu sznur samochodów (drugie tyle poza kadrem).



Hę?



I znów ciągną się uprawy papryki.




Aha, jak mijaliśmy jakąś drewniana chałupkę, to rzucaliśmy tekstem -  "O, Muzeum Wsi Radomskiej!"



Kościółek w Kostrzyniu, w środku msza, ale już chyba nie ślubna, co poznajemy po tym że okolica nie jest zawalona samochodami. No i dalej się wbijamy w las znaleźć miejsce na nocleg.