teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108781.00 km z czego 15566.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2018

Dystans całkowity:1099.94 km (w terenie 84.00 km; 7.64%)
Czas w ruchu:66:51
Średnia prędkość:16.45 km/h
Maksymalna prędkość:47.80 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:47.82 km i 2h 54m
Więcej statystyk
  • dystans 4.18 km
  • czas 00:18
  • średnio 13.93 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Z Klu na dworzec

Piątek, 20 kwietnia 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 0



  • dystans 1.40 km
  • czas 00:05
  • średnio 16.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po Klu do przedszkola

Poniedziałek, 16 kwietnia 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 0



  • dystans 104.18 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 06:17
  • średnio 16.58 km/h
  • rekord 36.90 km/h
  • temperatura 22.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Za pociskami wzdłuż Narwi 2

Niedziela, 15 kwietnia 2018 · dodano: 22.05.2018 | Komentarze 6

krzaki bobrowo-zawilcowe - Winnica - Kacice - Pułtusk - Przewodowo - Gzy - Osiek - Gołymin-Ośrodek - Szyszki - Strzegocin - Nasielsk >>> Warszawa >>> Żyrardów (TRASA) (ALBUM)

Pobudka skoroświt, żeby nie tracić dnia - poranne mgły nad bobrzym rozlewiskiem.



I w drogę - pierwszy na trasie jest kościół w Winnicy, na stronie parafii znalazłem pdf z jej historią, gdzie można przeczytać, że w 1380 zostało wybudowane murowane prezbiterium kościoła, a obecny kościół zosał zbudowany w latach 1484-1514. Nie wspominają czy to stare prezbiterium zostało wchłonięte przez obecną bryłę kościoła, czy rozebrane i wybudowane nowe... ale mam wrażenie że raczej to drugie.

Ciekawostką jest, że kościół miał pierwotnie dwie wieże, prawą murowaną, a lewą na dole murowaną, a u góry drewnianą. Prawa została rozebrana na początku XIX wieku ze względu na zły stan, ale nadbudowano lewą, która jest obecnie cała murowana. Pierwotnie miały być też murowane sklepienia, ale ostatecznie przykryto drewnianym sufitem i tak jest chyba do dziś.




W wieżę z trzech stron są wmurowane łuski pocisków artyleryjskich, sztuk pięć... i to na oko chyba nie najmniejsze siedemdziesiątki, tylko zapewne kaliber co najmniej 100mm. Prawdopodobnie z II wojny, bo w historii parafii jest tylko z tego okresu lakoniczna wzmianka o zniszczeniach wojennych: "Pod koniec wojny kościół został poważnie uszkodzony i wymagał szybkiego remontu"




Jadę dalej, rzut okiem na kościół w Kacicach.



A dalej na polski schron bojowy do ognia bocznego (ponoć dwustronnego, ale nie latałem po obsianym polu żeby to sprawdzić z drugiej strony) wybudowany w 1939 roku. Wokół Pułtuska jest ponoć 5 takich bunkrów (tutaj o nich), jednak odpuściłem sobie latanie po polach (zwłaszcza że na mapkach z tego rejonu bywają często bardzo niedokładnie zaznaczone), później po drodze rozglądałem się za jednym z nich, ale nie wypatrzyłem.



Za bunkrem widać krzaki Fortu Kacice... niewiele można znaleźć w necie na jego temat, poza tym że jest ziemny budowany od 1880 roku. Obecnie strasznie zakrzaczony i nawet z dopiero kiełkującymi liśćmi trudno było zrobić jakieś zdjęcie na którym widać jakiś zarys wałów, czy fosy... muszę uwierzyć na słowo, że ziemny bez obiektów murowanych, bo w tej gęstwinie trudno było cokolwiek wypatrzeć, owszem znalazłem ruiny dwóch budynków, ale wyglądały na dobudowane później i bez funkcji obronnych.





Na Przedmościu Pułtusk jest jeszcze drugi fort - Lipniki. Odwiedziłem go nieco później, pod koniec zwiedzania Pułtuska, ale zdjęcia wstawiam już tutaj obok pierwszego fortu. Ponoć powstał w tym samym czasie i również ziemny. Na jego terenie jest kilka budynków, ale mogą być późniejsze. Fort na terenie ogródków działkowych i nie udało mi się wejść, więc tylko fotka na krzaki zza ogrodzenia.



Dziś krótsza trasa, a że rano wstałem, to mam trochę czasu (choć bez przesady) na zwiedzenie Pułtuska. Zaczynam od kolegiaty. Trochę musiałem przyciąć, żeby zdążyć na przerwę między mszami (tutaj nawet je zawczasu spisałem, żeby zajrzeć do środka) i choć dotarłem nieco później niż chciałem, to na styk udało się zdążyć, zanim ludzie zaczęli się schodzić na następną.



Tak więc mogłem sobie pooglądac i pocykać wnętrza.







Na zewnątrz co prawda pocisków nie znalazłem, ale wypatrzyłem taki dziwny kamień... może jeden z odłamków meteorytu pułtuskiego? A może po prostu wmurowany ze względu na to że taki nietypowy (może jakieś legendy są z nim związane).



Samych kościołów mam do obejrzenia w Pułtusku kilka... no to do roboty. Następny w kolejce jest pobliski kościół pojezuicki i pobenedyktyński. Kościół w trakcie ostrzału w 1944 i 1945 został częściowo zniszczony (min. wieże,część dachu, część frontonu, sklepienia), przy czym wieże nie zostały po wojnie odbudowane i obecnie są tylko takie ich kikuty w podstawie... zresztą odbudowana fasada też nieco się różni (tu archiwalne zdjęcie).



Rzut obiektywem od tyłu, ta przybudówka z prawej to chyba zakrystia, a ten budynek z lewej to dawne kolegium jezuickie.



Tutaj jechałem na pewniaka, bo na zdjęciach lavinki wypatrzyłem charakterystyczny pypeł w wieży. Na miejscu okazało się że z jej drugiej części jest też drugi pocisk.




Na tyłach kościoła można obejrzeć jedyny zachowany element murów miejskich, czyli basztę (mury zostały rozebrane XVIII i XIX w.).

Jest dostępne online sprawozdanie z badań archeologicznych w latach 1979-80 (link do pdf), z których wynika, że przy zakrystii kościoła (zdaje się, że ta przybudówka trzy fotki wyżej) odkryto relikty drugiej półokrągłej baszty, ponadto stwierdzono że ścianę zakrystii tworzy fragment muru obronnego.





No dobra, jest w Pułtusku druga baszta, z tym że była ona parę razy przebudowywana i obecną formę nadano jej podczas rekonstrukcji w 1953 roku (tutaj fotka jakoś z lat 1910-15). Znak upamiętniający powódź jest na dobudowanym do baszty budynku szpitala.




A to jedna z rzeczy z których Pułtusk bardziej słynie, czyli najdłuższy parking w Europie... czy jakoś tak. Tu widok spod murów otaczających park przy zamku, a parking... znaczy rynek kończy się przed tą jasną dzwonnicą przy kolegiacie w głębi kadru. No dobra, dalszą część zajmuje targowisko, ale to nie oznacza że tam nie parkują samochody, tylko że zajmują mniejszy procent powierzchni rynku.



Dawna wieża ratusza, przy czym obecny ratusz to budynek powojenny (o dziwo całkiem udany). Wieża była częściowo zniszczona w czasie ostatniej wojny, ale pocisków w niej nie stwierdziłem... aczkolwiek muszę jeszcze przejrzeć dokładnie zdjęcia.



Aha, z ważnych wydarzeń z historii Pułtuska, to tam przy rynku po drugiej stronie ratusza w kolejce stała Miećka Aniołowa i kupowała futro (powiększenie tablicy)



Zamek, obecną formę przybrał w latach 70. i 80. podczas ostatniej odbudowy.



Kaplica przy zamku



Każde miasto w Polsce musi mieć ławeczkę sławnego obywatela tego miasta. Pułtusk ma ławeczkę Klenczona.



No, to jeszcze dwa kościoły zostały do obejrzenia. W jednym trwała msza, ale jako tako udało się zapuścić żurawia i pocisków nie stwierdziłem.



Drugi, który w XIX wieku został zakupiony przez gminę ewangelicką, był użytkowany przez nią do 1944 roku. Obecnie mieści się w nim Archiwum Państwowe. Może w tygodniu da się wejść na dziedziniec, ale dziś musiałem zza muru porobić zdjęcia. O ile miałem możliwość stwierdzić, to pocisków chyba nie ma, ale są inne relikty.




Jest trochę takich obłych kamieni wmurowanych... ale chyba zbyt nieforemne na kule armatnie (przynajmniej te mniejsze), ale może mają takowe udawać? Bo wmurowane tak jak spotykałem zwykle kamienie które bardziej na kule mi wyglądały. A może takie pociski używane jeszcze w katapultach? No cóż, jak zwykle im głębiej w otchłań dziejów, tym więcej pytań niż odpowiedzi.



O, jeszcze taki, też nieforemny.



A to już prawie na pewno kula, tak idealnie obrobiona do kształtu kulistego. Poza tym dwa żarna.




O, a to jest niezły kamulec! I też pytanie czy to kula, czy co? Bo taki jakby spłaszczony, a nie idealnie kulisty... za to z pewnością po obróbce.



Chwila odpoczynku od różnych zagwozdek i rzut okiem na Narew i nadnarwiańskie, obecnie dosyć mokre  łąki (rzut okiem z mostu, który jest kładką pieszo-rowerową).



Wzgórze (tudzież Góra) Abrahama, na którym znajdowała się wybudowana w 1903 roku cerkiew (tak wyglądała).




Pod wzgórzem znajdują się podziemia (wybudowane wcześniej niż cerkiew), przez kratę w wejściu do nich da się strzelić fotkę.



Domy przy Traugutta i 17 stycznia... niestety nie znalazłem informacji na ich temat. Intrygujący jest też ten okrągły budyneczek.




Te domy trafiłem po drodze do dawnych carskich koszar. Budynki koszarowe po jednej stronie są obecnie domami mieszkalnymi i są we w miarę dobrym stanie.



Niestety budynki na opuszczonym terenie jednostki po drugiej stronie są w fatalnym stanie - totalnie wyprute ze wszystko co się da, a przy okazji kompletnie zniszczone, do tego dziurawe dachy, albo ich brak bo się spaliły... we wnętrzach też niejednokrotnie ślady ognia, do tego mnóstwo szkła z tłuczonych flaszek. Z zewnątrz jeszcze się jakoś prezentują, ale w środku totalna ruina.




Dwa duże koszarowce, chyba identyczne jak w Skierniewicach, tyle że nieotynkowane. Ten z fotki poniżej już bez dachu.








Na górnym piętrze koszarowca ściany poprzeczne były wymurowane, ale wzdłuż korytarzy te oddzielające korytarz od pokoi były z drewnianego szkieletu obitego deskami, na których był położony tynk na ścianie. Może na niższych piętrach też, ale nie sprawdzałem.



Koszarowa wieża ciśnień.




Wyjeżdżając z Pułtuska zahaczam jeszcze o kościół cmentarny i tutaj znajduję nie namierzony wcześniej pocisk. W opisie kościoła wzmianka, że był uszkodzony w 1944.




Jeszcze kawałek dalej na północ - cmentarz żołnierzy radzieckich w Kleszewie, jednocześnie był to punkt widokowy na Narew (przez te "okna" i z tarasu niżej), ale niestety jak widać przez "okna" teraz krzaki podrosły i zasłoniły widok (nawet jak prawie nie ma liści, to jest ledwie szczątkowy).




Odbijam w bok i ostatecznie opuszczam dolinę Narwi. Kościół w Przewodowie, tutaj żadnego pocisku nie.ma



Za to jest pocisk w sąsiednich Gzach. Na stronie parafii jest dostępna kronika i pod rokiem 1920 jest następujący wpis: "Zreperowano filar zniszczony przez pocisk niemiecki i wmurowano tam klosz szrapnela."

No, tutaj przynajmniej mamy jasną informację co i kiedy. To było jeszcze przed dotarciem Armii Czerwonej w te okolice, dalej jest bowiem taki opis: "Tymczasem doniesiono polskiej artylerii stojącej w lesie na Baranówce, że na wieży kościelnej mają Bolszewicy punkt obserwacyjny. Artyleria skierowała swój ogień na wieżę, którą trochę uszkodzili. Od pocisków uszkodzony został dach i wyleciało przeszło 100 szyb w kościele."




Kawałek dalej przy drodze w Osieku mogiła Powstańców Styczniowych.




Kościół w Gołyminie



Zestaw gotycki w murze kościoła



Zestaw 2.



Pocisków nie ma, ale jest... kamień. który początkowo zinterpretowałem jako kulę, ale gdy się przyjrzałem, to z powodu jego nieforemności mam wątpliwości.



Tutaj wykręcam na południe i o ile do tej pory było w miarę z wiatrem, to teraz jakieś 30km do Nasielska jest rypaniem pod wiatr. Co prawda bliżej mam np. do stacji w Ciechanowie (np. przez Opinogórę), ale w Nasielsku i po drodze mam jeszcze dwie obiecujące miejscówki do sprawdzenia.

Kolejny kościół - szyszki. Tutaj udaje się znaleźć jeden pocisk.




Pod Szyszkami trafiam na nowiutki pomnik. Okazuje się, że to odsłonięta miesiąc wcześniej tablica w miejscu śmierci Mieczysław "Roja" Dziemieszkiewicza i Bronisława "Mazura" Gniazdowskiego, którzy zginęli w 1951 próbując wyrwać się z obławy.



Kościół w Strzegocinie, brak pocisków w fasadzie i widocznych częściach kościoła, jednak nie mogłem obejść go dookoła i sprawdzić z tyłu.



No i wreszcie Nasielsk, tu w kościele tkwią trzy pociski. W historii na stronie parafii czytamy "W czasie I wojny światowej wielkich zniszczeń dokonała artyleria rosyjska. Poważnie uszkodzone zachowały się dach, wieże, ściany. sklepienie i ołtarz główny." oraz "1945 -  Artyleria radziecka, a następnie niemiecka uszkodziły mury. dach i sklepienie świątyni. ".

Ze względu na raczej nowocześniejszy wygląd pocisków (zwężające się z tyłu) to raczej artefakty z II wojny.




Dalej jadę do miejscowości  Nowe Pieścirogi, bo tam się znajduje stacja Nasiels. Obecnie jest tam nowy dworzec - tzw. IDS (Innowacyjny Dworzec Systemowy). To jeden z kilku postawionych ostatnio przez PKP niewielkich, nowoczesnych dworców. Na tej linii widziałem takie  np. tydzień wcześniej w Mławie, czy w zeszłym roku w Ciechanowie. Są one mniej więcej takie same, różnią się przede wszystkim wielkością rozplanowaniem części zadaszonej, oraz elewacją (w Mławie jest szara, a w Ciechanowie drewnopodobna).





W sąsiedztwie dworca - stary, opuszczony młyn.




Oraz wieża ciśnień, identyczna jak w Żyrardowie.



O, szynobus z Sierpca.



Ja wsiadam w Elfa z Ciechanowa czy Działdowa - rowerów w środku sporo (ciepły, słoneczny weekend), a że do Modlina niedaleko, to zostaję na pomoście. W Modlinie przesiadam się w kolejnego Elfa, który szybko zapełnia się rowerzystami - wieszaki zajęte, przestrzeń obok też, kolejni rowerzyści muszą się instalować na pomostach.



Tuż przed Wschodnią



Dotarłem na Wschodnią, a Elf wcale nie odjechał, tylko stał dalej...



Tuż przed naszym wjazdem coś chyba pieprznęło, bo pociągi stały i zaczęły łapać opóźnienie... 5, 10, 15 minut i tak dalej. Nic, albo prawie nic nie odjeżdżało, ludzie zaczęli wysiadać z tego Elfa, żeby może czym innym podjechać, ale nie było czym. Na tablicy przestały się mieścić pociągi (foto tablicy z opóźnieniami).

Ja miałem sporo czasu na przesiadkę, więc czekałem na rozwój sytuacji. W pewnym momencie zaczęły jeździć pociągi, bałem się tylko że zanim rozładują kolejkę, to mój też złapie spore opóźnienie. A tu nagle Łowicz odjechał o czasie! Ostatecznie mój też odjechał mniej więcej o czasie, mimo że była spora kolejka opóźnionych pociągów, tak więc miałem farta, bo mimo emocji odjechałem (i dojechałem) o czasie.




  • dystans 133.79 km
  • 4.00 km terenu
  • czas 07:18
  • średnio 18.33 km/h
  • rekord 37.20 km/h
  • temperatura 20.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Za pociskami wzdłuż Narwi 1

Sobota, 14 kwietnia 2018 · dodano: 12.05.2018 | Komentarze 10

Żyrardów - Kaski - Kampinos - Modlin - Stanisławowo - Pomiechowo - Cegielnia Psucka - Dębe - Wola Kiełpińska - Serock - Dzierżenin - Pokrzywnica - krzaki nad Pokrzywnicą (TRASA)  (ALBUM)

W kolejny weekend postanowiłem znów ruszyć z wiatrem (głównie) i udać się w kolejny rejon gdzie miałem namierzonych kilka kościołów z pociskami. Pobudka skoroświt i wcześnie rano ruszam na północ w mleku... co mi przypomniało czego zapomniałem - mini buteleczek z mlekiem do kawy. Tak więc zatrzymałem się pod pierwszym czynnym sklepen na trasie (w Kaskach), gdzie nabyłem pieczywo i kartonik z mlekiem skondensowanym.




Pisia Tuczna w mleku



Początek dobrze znanymi terenami, w miarę z wiatrem, toteż z krótkimi postojami i prawie bez fotostopów... przejeżdżając przez Puszcze Kampinoską, z przykrością zauważyłem, że jedna z kapliczek została zburzona i postawiona na nowo. Ech, dobrze, że choć tabliczka się ostała.




A tak wyglądała kapliczka kiedyś.



Dalej do mostu na Wiśle (tuż poniżej ujścia Narwi do Wisły), dalej minąć Twierdzę Modlin... a tutaj łąki nad Narwią (albo Bugonarwią) ze starorzeczami za Starym Modlinem.



A to jeden z bunkrów wybudowanych w 1939 roku w obrębie twierdzy.




Dalej postanowiłem zahaczyć o modliński cmentarz prawosławny... ponieważ cmentarz jest bardzo duży, porobiłem zdjęcia tylko części nagrobków/ Poniżej tylko kilka zdjęć, a tutaj - link do albumu ze wszystkimi zdjęciami z cmentarza, na początku, do torów jest jeszcze cmentarz w Mławie (mam nadzieję, że ten link zadziała, bo do udostępnienia Google mi wygenerowało link w usłudze skracania linków, którą właśnie zamyka).






Z części musiałem zgarnąć trochę ciulu, żeby dało się zrobić zdjęcie.




Uwaga brzoza!



Cerkiew św. Aleksandry w Stanisławowie (wiki). Podjeżdżałem od tyłu, żeby nie rypać szosą główną, ale było zamknięte, więc musiałem jednak od frontu... chodnikiem, bo ruch taki, że strasznie długo trzeba czekać na przekroczenie jezdni (a tutaj musiałbym dwa razy), a potem jechać ze wszystkimi samochodami wyprzedzającymi na gazetę.

Tutaj zdziwko, bo wydawało mi się że inaczej wygląda... i faktycznie, do niedawna miała tylko jedną, szarą kopułę, a po remoncie w latach 2014-16 pięć i to złotych, a do tego złoty dach.

Tak w ogóle to jest druga cerkiew w tym miejscu - pierwsza została uszkodzona w 1915 roku i w okresie międzywojennym rozebrano ją i zbudowano w jej miejscu obecną, mniejszą (pierwsza cerkiew, również na planie kwadratu, miała bok prawie dwa razy dłuższy - to chyba jej zdjęcie, pewności nie mam, bo znalazłem rysunek podobnej, ale nieco innej cerkwi w tym artykule... ale z rysunkami różnie to bywa).





A po drugiej stronie jest Pomiechowo i kościół.



Dobra, jadę dalej... żeby nie rypać główną, objeżdżam bocznymi drogami (które też bywają ruchliwe, ale nie aż tak) i nadrabiam w ten sposób z 10km. Zbliżam się też na odległość ok. 4km od stacji, na której jutro wsiądę do pociągu, ale zrobiwszy uprzednio pętlę 150km.

Takie coś na trasie.



Zapora Dębe na Narwi (albo Bugonarwi, jak czasem nazywano odcinek rzeki między miejscem gdzie łączy się Narew i Bug, aż do jej ujścia do Wisły).




Powyżej jest już Zalew Zegrzyński.



A poniżej Narew



Mmmm, jaka smakowita pianka.



Zawsze mnie dziwiła instytucja studni oligoceńskich w Warszawie... do czajnika wlewa się po prostu wodę z kranu, po co kombinować. No tak, ale my mamy w wodociągach wodę z ujęć głębinowych w lesie żyrardowskim, w zasadzie oligocenkę mamy w kranach. Tymczasem w Warszawie woda jest Wisły lub Zalewu Zegrzyńskiego (wiadomo, po różnorakim oczyszczeniu i w ogóle... ale jednak), patrząc na poniższe obrazki można zrozumieć dlaczego warszawiacy biegają do studni oligoceńskich. A przecież teraz woda w Wiśle, czy Narwi jest o wiele czystsza niż kiedyś.




Wśród piasku, kamyków i muszelek na brzegu moją uwagę zwróciły muszelki niewielkiego małża. Po sprawdzeniu okazało się, że jest to racicznica zmienna (dreissena polymorpha). Nie mogłem się powstrzymać i nazbierałem garść dla Kluski.




Po odpoczynku nad Narwią, dalej w drogę. Fort Dębe jest otoczony ogródkami działkowymi, więc tylko rzut okiem na zamknięte bramy prawie bez zatrzymywania. Kolejny postój pod kościołem w Woli Kiełpińskiej - jest i pocisk, sądząc po zwężającej się końcówce, chyba z II wojny.






Sypcie pączków pełen worek,
Bo dziś mamy tłusty wtorek,
Sypcie pączki, sypcie chrusty,
Jak zapusty, to zapusty...


Chociaż jeszcze tego dnia zawitałem pod  Izbę Pamięci i Tradycji Rybackich w Serocku, to jednak na pączki się nie załapałem i to wcale nie dlatego, że dziś nie był Tłusty Wtorek (tylko sobota i chyba nie  tłusta bo nieco się spóźniłem), ale przede wszystkim dlatego, że izba była zamknięta. Chrustu sobie sam na noclegu nazbierałem, owszem był kaloryczny, ale dla mnie raczej mało strawny, więc został strawiony przez ogień.



Jeziorko Chojno, które nieco wylało i pełno tam było od ptactwa wodnego.




No i wjeżdżam do Serocka - motywem przewodni dziś nad Narwią i Zalewem  jest...



A te nasypy otaczające z dwóch stron boisko, to umocnienia w serocku usypane w latach 1807-09, tzw. Wały Napoleońskie. Gdy podjechałem, to chyba szykowano się na jakiś meczyk, bo paru zawodników biegało po boisku i przy wejściu kręciło się trochę ludzi nosząc barierki itp. Ale to by mi za bardzo nie przeszkadzało, niestety jakiś idiota na tych trybunach puszczał muzykę chyba na cały regulator... przy takim sprzęcie stadionowym to był naprawdę potworny  hałas, myśli niemal nie słyszałem i chodziłem na wpół kołowaty. Szybko strzeliłem kilka fotek i czym prędzej uciekłem, a i tak byłem ogłuszony.





Udałem się na bardziej dziką część wałów... mimo sporej odległości, niestety i tu docierało koszmarne dicho ze stadionu (zresztą chyba w całym Serocku było słychać). Do tego z szosy dobiegał ryk motorów, szrotów bez tłumika, quadów (tak, widziałem kilka razy jednego kolesia, co jeździł w kółko po Serocku na quadzie)... oni sobie chyba jakieś konkursy robią, który głośniej napierdzi (niestety tak jest teraz wszędzie - we wszystkich miastach, miasteczkach i wsiach... ale tutaj było wyjątkowo dużo). Normalnie, poczułem się jak na wakacjach - któregoś lata będąc w Karkonoszach,  gdy szliśmy górami, dobiegał nas z dołu hałas ze Szklarskiej i Karpacza - odgłos koncertów i motorów... to mnie skutecznie zniechęca do odwiedzania popularnych miejsc letniskowo-wypoczynkowych (a do takich należą okolice Zalewu Zegrzyńskiego, największy zbiornik wodny w pobliżu Warszawy).





Przejeżdżam przez rynek i inne uliczki Serocka...





Aż docieram do wspomnianej wcześniej Rybackiej Izby Pamięci... czy jakoś tak. Zamknięta. Pierwotnie w tym budynku była szkoła, obecnie wystawa multimedialna... no to nie żałuję że zamknięta. A obok całkiem przyjemny skwerek i w ogóle w tym miejscu w miarę zacisznie.





Od dołu do kościoła można się tak dostać, ja jednak podjechałem od góry.



A oto i kościół ufundowany przez ostatnich książąt mazowieckich.










Są też pociski, dwa w północnej ścianie. Jeden sporego kalibru pod oknem, a drugi mniejszy nieco wyżej i też pod oknem... ale owalnym.







Wąwozy między grodziskiem, a skarpę na której kawałek dalej stoi kościół. Dół całkiem przyjemny.




Góra niestety okostkowana i obetonowana. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł, żeby to samo zrobić z dolną częścią.




Jest i grodzisko Barbarka.




Widok na ujście Bugu do Narwi... chociaż zdaje, że obecnie to nadal Zalew Zegrzyński.




Przy szosie głównej przez Serock, o dziwo są pasy rowerowe... oczywiście ten samochód po drugiej stronie zastawia pas, bo tylko połowicznie wjechał na miejsce parkingowe.



Dalej jest już jednostronny ddr - niestety odseparowanie go żwirkiem od szosy nie było dobrym pomysłem, samochody i tak zjeżdżają, żeby zaparkować na ddr-ce, a żwirek się po niej wala i trzeba uważać.



Opuszczam Serock, kolejny postój to kościół w Dzierżeninie. Są i pociski. Sztuk 8 - głównie w fasadzie.




We froncie lewej wieży jest 5 pocisków



U podstawy prawej kolejne 2, ten niżej to większy kaliber i nieco uszkodzony (odłupany).




A w północnej ścianie lewej wieży takie cudo. No, tu było naprawdę sporego kalibru.




Odbijam od Narwi i ruszam w kierunku jakiegoś lasku na nocleg.

- Zdzisiek, patrz na tego!



- Którego?
- No tego pod nami.



- Co to za jeden?
- Wariat chyba jakiś, gapi się na nas i czymś celuje.



- Ufff, pojechał sobie.



Klusek!?! O nie, to już przesada, my z jedną ledwie wyrabiamy.... to ja może skręcę w lewo.



Nocleg w lasku, w którym wypatrzyłem jakieś okopy. Fajnie by było rozbić namiot na dnie jakiejś ziemianki albo rowu, ale ze względu na obsypującą się ziemię, na dnie jest za mało płaskiego miejsca. Rozbijam się nieco bliżej rozlewisk rzeczki Pokrzywnicy.

Potem okazuje się, że te rozlewiska to przez bobry, a ja się rozbiłem może ze 20m od bobrzej tamy... eee, nie będę się już przenosił, może jedną noc ze mną wytrzymają, a ja z nimi. Potem znalazłem jeszcze padlinę - na wpół zjedzonego gołębia (z obrączką), no szlag. W nocy słyszałem jakiś hałas w wodzie, tak jakby bóbr bił ogonem o wodę...ponadto coś się chyba jeszcze kręciło po okolicy, bo truchło znalazłem rano przewleczone kilka metrów dalej.





  • dystans 4.27 km
  • czas 00:18
  • średnio 14.23 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Z Klu na dworzec

Piątek, 13 kwietnia 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 0



  • dystans 1.35 km
  • czas 00:05
  • średnio 16.20 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Po Klu do przedszkola

Czwartek, 12 kwietnia 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 0



  • dystans 6.70 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 00:42
  • średnio 9.57 km/h
  • rekord 22.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu nad Pi... do Parku Procnera

Wtorek, 10 kwietnia 2018 · dodano: 16.04.2018 | Komentarze 8

Chcieliśmy po przedszkolu znów pojechać nad Pisię, ale Kluska zaczęła marudzić, że nieeeee!!! bo musi wrócić do domu, bo ma pracę... ale nie chciała powiedzieć jaką. No cóż, zawróciliśmy w kierunku domu, bo na syrence nie będziemy jechać do lasu. pojechaliśmy w kierunku domu, ale inną trasą i tak pod koniec pokluczyliśmy, że wylądowaliśmy pod Parkiem Procnera (który my kiedyś nazywaliśmy Laskiem Międzyborowskim).

Gdy Klu się zorientowała, gdzie jedziemy, znów zaczęła marudzić, ale ją zagadaliśmy, że ja jeszcze nie widziałem nowych urządzeń na leśnym placu zabaw i że może mi je pokazać, na co chętnie przystała... a jak już dojechaliśmy na miejsce, to zaczęła się bawić i zapomniała o pracy.

A co przybyło? Ten zestaw domko-zjeżdżalni, naprawili też bujawkę, karuzela jeszcze jest w naprawie, dostawili ze dwie ławeczki...



No i najważniejsza rzecz - regulamin placu zabaw.



Poza tym dostawili urządzeń do siłowni - na przykład dwa rowerki. lavinka może sobie wrzucić statystyki trenażera ;-) W zasadzie na to nawet nie wsiadamy, bo są tak lekko ustawione, że człowiek ma wrażenie że po prostu macha w powietrzu.



Poza tym przybyło kilka innych, dziwnych urządzeń - wieszak na ubrania?



Takie cuś do masażu... można się o to ocierać.



No i coś co wyglądało na domki-karmniki dla ptaków, a okazało się kozłem. Tutaj pora na opowiedzenie po raz setny historii, jak omal nie zawaliłem przez w-f klasy maturalnej.

Zaczęło się od ćwiczenia stania na rękach. Najpierw człowiek podskakiwał, a osoby asekurujące dociągały nogi do drabinek. Potem przyszedł moment na ćwiczenie bez asekuracji, ja powiedziałem że nie czuję się na siłach i wolałbym jeszcze z asekuracją... wuefista powiedział, że nie i mam ćwiczyć bez asekuracji. Spróbowałem i się zwaliłem przejeżdżając plecami po drabinkach... ledwo się pozbierałem. Od tej pory nie próbowałem wykonać tego ćwiczenia, tylko markowałem podskakiwanie, ale nie za wysoko żeby nie dociągnąć do drabinek... wufeista się darł na mnie jak ćwiczę, dostawałem jakąś pałę, ale cóż jak się ma wuefistę idiotę, to trzeba być mądrzejszym, bo to mój kręgosłup, a nie jego i to ja będę kaleką, a nie on.

Potem była podobna sytuacja ze skokiem przez skrzynię. Tego nie ćwiczyłem,bo najpierw byłem ze dwa tygodnie chory, a potem miałem pochorobowe zwolnienie z ćwiczenia (kolejne dwa tygodnie albo więcej), siedziałem sobie na ławce i coś ćwiczyłem lub odrabiałem lekcje. Ale widziałem co ćwiczyli, a były to kolejne elementy skoku - najpierw osoby asekurujące podbijały nogi do góry. Ale gdy zwolnienie się skończyło, wykonywali już samodzielnie skok... oczywiście ten idiota kazał  wykonać pełny skok, bez ćwiczenia kolejnych elementów, asekuracji itp. Efekt był oczywisty - poleciałem na pysk, cud że sobie nic nie zrobiłem, że nie wybiłem sobie zębów. Od tej pory znów markowałem ćwiczenie, nogi brałem pod siebie po prostu wskakując na kozioł, ten się darł że nogi za siebie do góry, siadaj pała.

Ale na jakąś tróję, ale zawsze się zdawało. W klasie maturalnej zaś było tak, że od pewnego momentu nie było części przedmiotów, tylko te które będziemy zdawać na maturze, ewentualnie egzaminach. Było sporo okienek, a że ja mieszkałem niecałe pięć minut od szkoły, to w czasie okienka szedłem do domu. A jak był w-f po takim okienku, to często mi się nie chciało iść użerać się z tym idiotą. No i przez nieobecności miałem być nieklasyfikowany z wuefu i powtarzać klasę maturalną. Sprawę załatwiła moja wychowawczyni, ponoć zrobiła wuefiście niezłą awanturę, że tu chłopak zdałby z paskiem (raz miałem pasek w liceum, właśnie w czwartej klasie), a zawali przez jakiś głupi w-f... ponoć się potem do siebie nie odzywali, ale tróję na świadectwie miałem.

A na studiach czułem się jak u siebie - tam była grupa drugorzędnych przedmiotów do zaliczenia do końca trzeciego raku, czyli w-f, język obcy i tzw. odchamiacze (przedmioty ogólnouniwersyteckie niezwiązane z profilem kierunku studiów)... sporo osób miała zaległości z ich zaliczaniem i zaliczali na kolejnych latach, a niektórzy nawet z tego powodu powtarzali piąty rok.



Bo zabawie, gdy już dzieci z którymi się bawiła poszły, Klu zainteresowała się stacją ścieżki zdrowia.




Po czym postanowiła, że musimy przejść ją od początku do końca, czyli musieliśmy się wrócić do stacji pierwszej i zaliczać potem po kolei do końca,



O, tu ćwiczymy chodzenie po kłodach, przyda się na tych na Pisi.



A co to miała być za praca? Przepisywanie książeczki, o proszę:



A tu alfabet i zajęcia matematyczne - ćwiczyliśmy na kamykach do go, które układaliśmy w kupki i zliczaliśmy kamyki. Ten ostatni wynik to żarcik (pod spodem napisany jest właściwy).



  • dystans 29.26 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 01:48
  • średnio 16.26 km/h
  • rekord 41.10 km/h
  • temperatura 26.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Inwentaryzacja kwiatków nad Pisią Gągoliną (i nie tylko)

Poniedziałek, 9 kwietnia 2018 · dodano: 10.04.2018 | Komentarze 5

Przez ten upał wszystko rozkwita i rozwija się dosłownie z dnia na dzień... nie sposób za tym nadążyć. Tak więc szybki myk nad Pisię i do Lasu Radziejewskiego zobaczyć co w trawie piszczy, a właściwie co spomiędzy suchych liści pączki wychyla.

Pojedyncze krzaki wierzbowe już tydzień temu miały kwitnące kotki, ale dziś już chyba wszystkie.




Zawilec żółty w większości ma pączki, ale tu i ówdzie już kwitnie.




Ziarnopłon wiosenny




Zdrojówkę rutewkowata



Miodunkę plamista





Kosmatka jakaś




Sporek wiosenny, a może polny




Pojawiają się już pokrzywy, o jakąś się już nawet poparzyłem



No a poza tym nada l kwitną:

Przylaszczka pospolita




Zawilec gajowy




Kokorycz pełna albo pusta (w bulwy jej nie zaglądałem)




Śledziennica skrętolistna



Złoć żółta



Podbiał pospolity



Czosnek niedźwiedzi nie kwitnie i jeszcze jakiś czas nie będzie kwitł, ale liści coraz więcej i większe.



No szlag, kładka którą z miesiąc temu jechałem jest zarwana.



A jeszcze w Żyrku... na przykład w parku najwięcej chyba złoci żółtej. Bardzo ładnie się prezentuje, całe trawniki w kwiatkach, w lesie nie występuje w takich ilościach w jednym miejscu (zawilce gajowe tworzą łany, złoć nie).



Kasztanowce pod przedszkolem Kluski nie tylko już puszczają liście, ale mają nawet pączki kwiatowe.



Wyglądają trochę jak budzące się nietoperze.




No i mirabelka pod blokiem rozkwitła.







  • dystans 114.75 km
  • 1.50 km terenu
  • czas 06:26
  • średnio 17.84 km/h
  • rekord 47.80 km/h
  • temperatura 23.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pocisnąłem za pociskami 2

Niedziela, 8 kwietnia 2018 · dodano: 06.05.2018 | Komentarze 2

krzaki - Płoniawy-Bramura - Bogate - Przasnysz - Rostkowo - Czernice Borowe - Łysakowo - Grudusk - Pawłowo Kościelne - Dzierzgowo - Mława >>> Warszawa >>> Żyrardów (MAPA) (ZDJĘCIA)

Pobudka rano, bo dziś też długa trasa i trzeba wcześnie wyruszyć. Najpierw do wsi Płoniawy-Bramura... obchodząc kościółek dookoła już myślałem, że nic nie ma, ale jednak na koniec trafiłem jedną łuskę wmurowaną w północną ścianę (tego kościoła nie miałem na liście z namierzonymi wstępnie pociskami).




A potem zawróciłem z powrotem przez las w którym nocowałem do wis Bogate w której byłem wczoraj późnym wieczorem. Tu zaś można wpaść jak śliwka w rzeczkę.



Bogate - kościół.



Teraz za dnia mogłem już obfocić namierzone wczoraj pociski. O ile obecność pocisków jest pewna (na poniższym zdjęciu widać tuż przy ścianie pierścień wiodący), to z ich ilością jest trudniej. Ten poniżej to pewniak, można też przyjąć jeszcze dwa za w miarę pewne...



Jest też takie coś... to raczej wygląda na kotwę, a dokładnie śrubę z nakrętką (chyba za duże na jakiś zapalnik) i tego nie liczę.



Z drugiej strony kościoła w tym samym miejscu jest takie coś, co można przyjąć za koniec pocisku, albo zakończenie kotwy.



I jeszcze dwa symetrycznie położone czubki na froncie, które też mogą być jakimiś kotwami... Dobrze że choć jeden pocisk jest pewny, a co do ilości to można przyjąć, że jest ich 3-6.




Znów spotykam kolejkę mławską i jadę z nią do samego Przasnysza.




Tabor na opłotkach Przasnysza.




Kościoły w Przasnyszu, dziś niedziela więc mogą wystąpić problemy z obejrzeniem niektórych kościołów z powodu mszy.

Kościół przy klasztorze kapucynek - mogłem obejrzeć tylko od frontu, więc jeśli coś tkwi z tyłu, to nie miałem okazji sprawdzić.



W sąsiednim kościele ludzie walili na mszę, więc pojechałem do trzeciego, czy do fary. Tu też zaczynali się schodzić i zjeżdżać ludzie, ale na razie mało, więc obejrzałem sobie kościół i wróciłem do poprzedniego.





Gdy wróciłem do drugiego kościoła, to msza trwała i wszyscy grzecznie siedzieli w środku, więc spokojnie mogłem sobie obejrzeć z zewnątrz budynki. To też kościół przy klasztorze (tym razem męskim), to był pewniak i obowiązkowy punkt na trasie. W ścianach południowych przy wejściu wypatrzyłem trzy pociski i jedną kulę armatnią.





W wieży wypatrzyłem jeszcze czwarty pocisk.




A korzystając, że brama otwarta, żywego ducha nie było i tylko pies z kulawą nogą się mną zainteresował, obszedłem zabudowania klasztorne namierzając z tyłu piąty. Nie mam tutaj stuprocentowej pewności, że udało mi się odnaleźć wszystkie, mógł mi się jakiś w trudnodostępnym do obejrzenia miejscu zapodziać.



Pod kościołem stoi sobie płaskorzeźba Edmunda Majkowskiego, rzeźbiarza pochodzącego z Przasnysza właśnie, którego kilka rzeźb można spotkać w Warszawie. Niektóre z jego rzeźb występują podwójnie, na przykład ta jest też na jego grobie w podwarszawskim  Józefowie ( zdjęcie grobu), choć pewnie przygotował ją na grób żony, która pierwsza została tam pochowana.



Z tyłu na ścianie też jakieś płaskorzeźby, nie wiem czy też Majkowskiego, ale możliwe.



Kolejna rzeźba Majkowskiego to pomnik niepodległości, nieco większa rzeźba tego orła stoi na mogile wojenne na cmentarzu w Józefowie ( zdjęcie pomnika)



A w parku Pomnik Tysiąclecia Państwa Polskiego, z płaskorzeźbą tego samego autorstwa, przedstawiającą bitwę pod Zwłodziem. Więcej zdjęć i informacji we wpisie na blogu pocztówkowym.




Obok jest też sam Edmund Majkowski jak żywy.



Na rynku zaś oglądam obelisk z płaskorzeźbami pana E.M. również wystawiony z okazji obchodów (trwających wówczas już trzeci rok) Tysiąclecia Państwa Polskiego




Po drodze jeszcze trafiam na taką socrealistyczną płaskorzeźbę, nie wiem czyjego autorstwa.



Pora odpocząć, a więc rozwałka w parku... zauważam że kręcą się jacyś ludzie w mundurach i rozstawiają to i owo...




Odjeżdżając jeszcze zagadałem kapitana z 14 sybirskiego (a co będę do pierwszego lepszego strzelca uderzał, który pewnie nie wie czy jest w Prusach, Austrii, czy nadal w Rosji i co to jest Polska), żeby dowiedzieć się co to za impreza się szykuje. Okazało się, że memoriał w rocznicę śmierci prezesa ich grupy rekonstrukcyjnej. Jak wspomniałem, że też mam znajomych rekonstruktorów ze Skierniewic:
- Pewnie Jacka?
- No pewnie tak.



Nim opuszczę Przasnysz, jeszcze rundka i oglądam min. głaz upamiętniający miejsce rozstrzelania Stefana Cieleckiego "Orlika".




I jego miejsce pochówku, na którym stoi pomnik z okresu międzywojennego (przynajmniej tak wynika z jego biogramu w wiki)




Rzut okiem na wóz bojowy Jelcz 003 / Star 25 - "Samochód ma podwójną nazwę ponieważ z samochodu ciężarowego Star 25 pochodzi podwozie i kabina, które następnie były przerabiane i przystosowywane do zadań p.poż. w zakładach Jelcza."



Razem z kolejką mławską opuszczam w końcu Przasnysz.



Rostkowo, czyli miejscowość z której, jak się okazało, pochodzi św. Stanisław Kostka... prawdę mówiąc do tej pory nie za bardzo kojarzyłem tej osoby, nazwisko oczywiście mi się obiło i lokowałem je bardziej współcześnie, gdzieś w sąsiedztwie Popiełuszki i Wyszyńskiego... a tu okazuje się, że to postać z XVI wieku. Teraz są jakieś obchody roku Stanisława Kostki, czy czegoś w tym stylu i faktycznie w bliższych i dalszych okolicach na kościołach można spotkać wywieszony jego portret.



Obok kościoła jest głaz z wykutą dziurą, która ma być śladem odciśniętym przez młodego Stanisława Kostkę. Takich bożych stópek w głazach jest całkiem sporo, jest nawet strona o nich... o tutaj wpis o stópce z Rostkowa.



To nie jedyny artefakt




A ja jadę dalej... W Czernicach Borowych przy kolejce mławskiej stoi sobie parowóz typu HF, tzw. Brigadelok (skrót od Brigaden Lokomotiven für Heeresfeldbahn), takie parowozy były przeznaczone dla niemieckich wojskowych kolei polowych, a taką genezę ma kolejka mławska.




Kościół w Czernicach Borowych.



Trzy pociski i jedna kula armatnia.




W wieży-dzwonnicy jest obecnie ubikacja, nie omieszkałem się skorzystać, a przy okazji zwiedzić wnętrze. Niestety w ten sposób sa dostępne tylko dolne poziomy, do górnych prowadzą górne drzwi, ale te były zamknięte.



No to w drogę, prosze wsiadać, drzwi zamykać. Następna stacj... znaczy kościół - Łysakowo. Pocisków sztuk 4.



Oprócz tych dwóch w fasadzie, jeden z boku i jeden z tyłu.



I kolejny kościół - Grudusk.



Tu trafiłem na procesję dookoła kościoła... Jakaś mama tłumaczyła dziecku, że tylko raz obejdą kościół dookoła, a potem wejdą do środka.Dzięki temu i ja dowiedziałem się jaki będzie to miało przebieg. Odczekałem więc aż ruszą i kawałek przejdą i za nimi spokojnie obejrzeć kościół.



Tutaj 5 pocisków i 3 fragmenty.






W Grudusku jest jeszcze grodzisko... ale ogrodzone i niedostępne. To znaczy według tabliczki z godzinami otwarcia, akurat powinno być otwarte, ale nie było.




Stacja Grudusk na kolejce mławskiej.




Za Gruduskiem cpr - oczywiście z kostki i z ciągnącymi się wzdłuż niego barierkami. Cpr jest wąski, zmierzyłem że ma dokładnie 1.5m (i chyba nie spełnia przepisów... głowy nie dam, ale minimum powinno być 2m), ale praktyczna szerokość jest jeszcze mniejsza, bo nie można za bardzo się zbliżać do barierki. Minąć się z drugim rowerzystą na czymś takim bardzo trudno. Oczywiście zdarza się że jakiś samochód czy ciągnik zahaczy zjeżdżając o barierkę, więc trzeba uważać też na te wygięte na cpr. Te barierki to  niby mają być dla bezpieczeństwa od strony rowu, a tak naprawdę same stwarzają w tym miejscu niebezpieczeństwo.



Brama cmentarza z I wojny... sam cmentarz to zaorane pole. A ta kapliczka jest starsza, bo z XIX wieku.




Skręcając z szosy głównej na Pawłowo Kościelne zaczynam najcięższy odcinek, bo z silnym wiatrem w pysk (albo prawie) i jeszcze sporo pod górkę, ale warto było bo kościółek, przyjemny. A poza tym ma sześć pocisków (ostatni bardziej z tyłu) i 3 kule armatnie.







Dało się wejść do środka (po tym jak panie skończyły śpiewy) i obejrzeć renesansowe nagrobki.



A na cegłach da się znaleźć takie wpisy.



Jest dosyć gorąco, więc posiedziałem sobie pod drzewem przy kościele, zjadłem to i owo... byłem już trochę zmęczony, więc mi się za bardzo nie chciało ruszać, ale w końcu się zebrałem.

Po drodze...



Dzierzgowo, ostatni gotycki kościół na trasie (szósty dzisiaj, a ósmy w czasie tej weekendówki)



Tu tylko jeden pocisk.



Ale na cegłach sporo napisów.






Do Mławy jeszcze kawałek (ponad 20km), czasu niewiele, a chciałem tam obejrzeć to i owo... więc pora przyciąć, ale jak tu przyciąć z silnym bocznym lub boczno-paszczowym wiatrem? Niestety taki odcinek miałem na końcówce... Ponad połowa tej trasy to było ciężkie rypanie, na szczęście potem droga trochę wykręciła i miałem wiatr boczny albo boczno-tylny i jakoś się doturlałem z zapasem czasu.

O, tu też widać ślady wojny.



Najpierw zahaczyłem o cmentarz prawosławny i protestancki (obok nowego katolickiego)




Zachowanych nagrobków i tabliczek z napisami cyrylicą niewiele, oto one.







Po drodze obejrzałem jeszcze dwa kościoły, ale pocisków nie stwierdziłem.



Myk na dworzec kupić bilet, po drodze zamknięta przez policję, bo jakiś motocyklista zderzył się z samochodem... na szczęśćie rowerem dało się przebić, a potem z biletem w ręku jeszcze rundka po okolicach dworca.

Kopiec Kościuszki






Wbiłem się na Mławę wąskotorową i tak przejechałem wzdłuż całego pierwotnego, pierwszowojennego przebiegu kolejki od Pasiek do Mławy. Teraz tu pustawo, choć na zdjęciach można jeszcze obejrzeć trochę taboru... ale lokomotywy się trafiły do Krasnego, o co zdaje się była też jakaś awantura, ale szczegółów nie znam.






No i powrót na dworzec, jest to tzw IDS (Innowacyjny dworzec Systemowy), takie dworce powstały min. w Ciechanowie czy Nasielsku, a PKP planuje budowę kolejnych.




Na koniec w pociąg... pociąg jest od Ciechanowa przyspieszony i np. w Modlinie gdzie zazwyczaj się przesiadam i łapię pociąg z Modlina, nie zatrzymuje się. Zastanawiam się nad przesiadką w Nowym Dworze, czy Legionowie, ale od CIechanowa pociąg jest mocno naładowany także rowerami i byłby problem się przebić. Decyduję się na Warszawę Toruńską i to była dobra decyzja, bo sporo osób tam wysiadało, także rowerzystów.

Tam doczytałem, że na czas remontu linii obwodowej (normalnie pociąg dojeżdżał do Zachodniej, gdzie się przesiadałem i miałem jedną przesiadkę mniej), na mój bilet mogę skorzystać z SKMki lub nawet metra. Jako że przed pociągiem KM z Modlina przyjeżdża SKMka z Legionowa, wsiadam w nią i podjeżdżam dwa przystanki do Wschodniej... ale ostatecznie i tak łapię ten sam pociąg do Żyrardowa. W pociągu spotykam rowerzystę z Żyrardowa (przy okazji ustawiania rowerów nawiązuje się rozmowa).

W SKM:




  • dystans 113.42 km
  • 6.50 km terenu
  • czas 06:14
  • średnio 18.20 km/h
  • rekord 41.80 km/h
  • temperatura 15.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pocisnąłem za pociskami 1

Sobota, 7 kwietnia 2018 · dodano: 12.04.2018 | Komentarze 15

Żyrardów >>> Warszawa Zachodnia >>> Tłuszcz >>> Pasieki - Ponikiew Mała - Czernie - Brzezienko Rościszewskie - Wąsewo - Rososz - Goworowo - Ponikiew Duża - Różan - Ponikiew-Zawady - Czerwonka Szlachecka - Maków Mazowiecki - Krasne - Szczuki - Bogate - krzaki (MAPA) (ZDJĘCIA)

Na dzisiaj Łukasz zapowiedział prace porządkowe na cmentarzu w Budach Grabskich. Trochę biłem się z myślami, bo chciałbym dołożyć swoje dwie lewe ręce do pomocy, ale... kurczę, taka pogoda, aż chce się gdzieś przyciąć na weekendów, zwłaszcza że ostatnio kilka razy plany weekendowe nam nie wypalały z powodu pogody (tyle co wyskoczyliśmy na weekendówkę minimum okołowarszawską). Ostatecznie zdecydowałem ze jadę z wiatrem (spod Różana do Mławy), a że lavinka stwierdziła że nie czuje się jeszcze na weekend pod namiotem i została reprezentować nas na cmentarzu, to zaplanowałem dłuższą trasę.

Ruszam skoro świt, bo ok. 7-ej mam pociąg. Mogłem próbować jechać pociągiem po 5-ej, żeby mieć więcej czasu w terenie... ale nie czułem się na siłach na taką pobudkę. Mam dwa pociągi w odstępie 10 minut, łapię ten wcześniejszy, czyli piętrową Wiedenkę. Są to te nowsze wagony piętrowe od Pesy, więc mam okazję przetestować je na sobie. Miejsce na rowery jest w wagonie sterowniczym, ale mniej niż w składzie Bombardiera... zresztą formalnie to nie są miejsca rowerowe lecz dla niepełnosprawnych. Tak więc nie jadę ani na górze, ani na dole, lecz pośrodku (w Bombardierze jest na dole).




Na Zachodniej nabyłem świeże pieczywo i złapałem zmodernizowany kibel (EN57AL) do Tłuszcza. Ruszamy z 5-minutowym opóźnieniem... w Tłuszczu na przesiadkę mam nieco ponad 10 minut na przesiadkę.Gdy stanął przed Rembertowem, przyszła konduktorka sprawdzać bilety, to podpytałem o przesiadkę w Tłuszczu (czy z tego samego peronu itp.).

Ponieważ pociąg stał, a ja byłem na końcu składu, to konduktorka przysiadła bo dopiero na stacji mogła przejść do drugiej jednostki i chwile pogadaliśmy. I mówi że jeśli jeszcze postoi, a nieraz przytrzymają pod Rembertowem, to trzeba będzie dzwonić że są pasażerowie na pociąg do Ostrołęki. Bo dyspozytor sam nie zatrzyma, bo to już inna spółka.*
- Kiedyś wjeżdżamy spóźnieni do Tłuszcza i widzę, że Ostrołęka rusza, więc pytam "Ostrołęka, dlaczego odjeżdżasz?", "Mam zielone światło, to jadę"... a to było tylko 5 minut i powinno wystarczyć na skomunikowanie. Na Wileński zaczekają, ale na Zachodnią już niekoniecznie, bo nie wiadomo czy w ogóle przyjedzie...

* - dla mnie to wszystko Koleje Mazowieckie, ale tam faktycznie są też jakieś podziały na oddziały, czy coś

Na szczęście zaraz ruszył i nawet do Tłuszcza nadrobiła prawie całe opóźnienie. Od mojej ostatniej tu przesiadki przez stację przetoczył się remont, teraz okazało się, że nie trzeba było przenosić roweru wysoką kładka, albo skakać za lokalsami skrótem po torach, ale jest przejście podziemne, a przy wejściach na górę wyświetlacze elektroniczne. Przy sąsiednim peronie czekał już w połowie załadowany szynobusik... a konkretnie stary poniemiecki wagon motorowy VT627. Coraz trudniej na nie trafić, bo KM kupują systematycznie nowe SA135, albo dwuczłonowe 222M i stare VT są wycofywane. Ucieszyłem się, bo dwuczłonowym VT628 już jechałem, a pojedynczym VT627 jeszcze nie, a coraz trudniej na nie trafić. A poza tym okazuje się, że pani konduktor też jedzie na Ostrołękę, ale już jako pasażerka.

W środku już było 5 rowerów (zdaje się, że wcześniej był pociąg z Wileńskiej) , mój szósty... na trasie w porywach było 7. Okazało się, że jeden z rowerzystów był z Jedynki (Koło PTTK nr 1 przy PW) i miał prowadzić trasę rowerową na rajdzie, ale nikt się nie zgłosił... poza tym jeszcze była bodaj czteroosobowa grupa piesza na ten rajd.

Wysiadam w Pasiekach i strzelam kilka fotek szynobusu.




Zaczynam rundkę po okolicznych cmentarzach z I wojny. Jako że są okeszowane, to łatwo je zlokalizować, niestety są to mikrusy... pierwszy z ładnie przygotowanym maskowanie, reszta różnie, łącznie ze standardowymi mikromagnetykami i eppendorfką z której nie dało się wyskubać logbooka. Na szczęście dobrze opisane, to nie było większych problemów ze znalezieniem.

Pierwszy cmentarz pod wsią Ponikiew Mała. Zaśmiecony, zakrzaczony z ruinami pomnika (w którym był stos śmieci), ale przynajmniej były tabliczki z informacją że to cmentarz.




Drugi, to cmentarz w Czerniach, który jest na samochodowym Szlaku Frontu Wschodniego (więcej o przebiegu szlaku w różnych województwach pisałem tutaj, przy okazji jak od huanna dostałem przewodnik po odcinku mazowieckim). Drogowskaz jest przy zjeździe z szosy główniejszej do wsi, ale już przy zjeździe w drogę gruntową we wsi nie... jak ktoś nie wie dokładnie gdzie ten cmentarz jest, to może mieć problem ze zlokalizowaniem.



A oto i cmentarz. Stanęła przy nim też tablica szlaku (foto)





Za wsią Brzezienko Rościszewskie był kolejny cmentarz, ale został zaorany. Teraz pod drzewem pośrodku pola stoi głaz z informacją.





Kościół w Wąsewie.





I tutaj jeden z głównych celów tej wycieczki - poszukiwanie pocisków. Okazało się, że pypeć, który wypatrzyłem na zdjęciach online wysoko w fasadzie, to właśnie pocisk. Namierzyłem jeszcze dwa mniejszego kalibru w ścianie zachodniej.

I pytanie z której wojny. Kościół został wybudowany w w latach 1912-1920, więc w zasadzie mogli wmurować pociski z I wojny. Z drugiej strony został też częśćiowo zniszczony w czasie II wojny i po niej odbudowany, co bardziej by wskazywało na ten okres.





Dojazd do cmentarza w Rososzy, który też jest na szlaku (tablica) jest dla odmiany dobrze oznakowany. Chyba został włączony do szlaku w ostatnim momencie, bo na stronie nie ma tablicy (moja fotka tablicy). Cmentarz był porządkowany w ostatnich latach z inicjatywy Rafała Figiela, który był wtedy wikarym w Wąsewie (jest też autorem książki "Bitwa pod Wąsewem"). Rafał Figiel udziela się grupach cmentarno-wojennych, min. na naszej lokalnej na którą zaglądam, więc cmentarz znam ze zdjęć, wysyłał np. zaproszenie grupowiczom  na uroczystość po zakończeniu prac na cmentarzu... no to dotarłem, ale z pewnym opóźnieniem.





Korzystam z miejsca na rozwałkę i urządzam sobie pierwszy większy postój na trasie. Ciekawe ławeczki wykonane częściowo z kamieni polnych.



A w Rososzy trafiam na drewniane miniatury kościołów z Wąsewa i Goworowa (nie całkiem realistyczne, bo w wersji artystyczno-ludowej).





Orz... nie, nie kląłem, mimo że musiałem objechać dolinę rzeczki naokoło żeby dotrzeć do kolejnego cmentarza. Po prostu ta rzeczka tak się nazywa.



Najbliższy most był w Goworowie, a oto i sam kościół, a nie jego model. W kościele obecnie nie ma wmurowanych pocisków, ale kiedyś były... 32 bo tyle znaleziono podczas remontu kościoła w 2009, przy czym były one umieszczone zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz (artykuł 1, artykuł 2).

"Jak twierdzi proboszcz, wiadomo było, że w ścianach kościoła są wmurowane łuski, jako pamiątki z czasów I i II wojny światowej. Okazało się jednak, ku zaskoczeniu i zdziwieniu parafian, że są to najprawdziwsze pociski." (artykuł obecnie niedostępny online)

W kalendarium na tablicy w kruchcie kościoła czytamy jeszcze:
"1915 - Od 15 lipca do 5 sierpnia linia frontu utrzymuje się na torach kolejowych. W tym czasie na kościół i plac pada około 700 pocisków artyleryjskich. Uszkodzony dach, sklepienia, prawa wieża, oraz ołtarz NMP
(...)
1944 - 2 września w czasie przechodzenia frontu padł jeden pocisk artyl., który uszkodził sklepienie nad głównym ołtarzem i pobliskie witraże
"



Naprzeciwko tablica ze ścieżką historyczną gminy z zanaczonymi obiektami min. właśnie cmentarzami wojennymi. Była dostępna na stronie Gminnego Ośrodka Kultury, ale nie jest, więc daję powiększenia: mapa, legenda, może komuś się przyda.



Cmentarz na północny-wschód od Goworowa, przy szosie na poziomie stacji Goworowo. Tu też niestety krzaki i śmieci, kilka głazów, gdyby je odwalić, może okazałoby się że zawierają inskrypcje nagrobne? Ale nie jest to oczywiste, mogły tu trafić z sąsiednich pól.





- I jak? Żabki biorą?
- A panie, gdzie tam... ile to się trzeba za nimi nałazić po kolana w wodzie.



Ponikiew Duża - tabliczka uszkodzona, wziąłem z ziemi połówkę i zatknąłem za tę drugą, która została na drzewie.



Z tyłu ogrodzona mogiła z 1939, przed nią głazy nagrobne z cmentarza z I wojny.






A jadąc od cmentarza kilka metrów dalej, jeszcze jeden głaz... po usunięciu darni z jego dolnej części i odczytaniu napisu, okazało się że z grobu nieznanego żołnierza niemieckiego.



I drugi cmentarz, bliżej drogi krajowej. Ten znajduje się na Szlaku Frontu Wschodniego (tablica)




Miałem zamiar obejrzeć jeszcze jeden cmentarz po drodze (Dzbądzek lub Kraszewiec, w zależności od trasy), ale zrobiło się późno i postanowiłem przyciąć drogą krajową do Różana już bez postojów. Ruch mniejszy niż przy bocznej szosie Goworowo, na bocznych drogach tak samo grzeją ponad stówą jak tutaj, więc wielkiej różnicy nie było.

Po drodze kątem oka dostrzegam mogiłę (tak na ziemi niczyjej - pomiędzy tabliczkami Kraszewiec i Różan), która się okazuje mogiłą nieznanego żołnierza z 1939.

Edit: okazuje się, że był to ostatni ork, gdy można było tę mogiłę obejrzeć, ponieważ 27 listopada 2018 miała miejsce ekshumacja  (tutaj informacja o niej), a szczątki żołnierza pochowano na cmentarzu w Różanie. Zdjęcia mogiły, gdzie je złożono, w relacji poniżej.




Narew!





A to już Różan, to wygląda na jakiś budynek koszarowy w rejonie ziemnego, częściowo zniszczonego Fortu IV w okolicach mostu.



Kościół.



Pociski są - sztuk 6 we froncie wieży.





Widać też ślady ostrzału na murach.



Tutaj konfetti też jest na cenzurowanym... ryż zresztą też.



Wizyta na miejscowym cmentarzu. Przy bramie mogiła z 1920.




W dwóch następnych rzędach, z pięć rozproszonych mogił z 1939, z wyjątkiem jednej wszystkie bezimienne.




I jeszcze dalej, przy wschodnim murze mogiła zbiorowa z różnych okresów II wojny... min. lotnicy polegli w 1939, czy żołnierze którzy zginęli przy rozminowywaniu w 1945.

Edit: 6 grudnia 2018 roku prawdopodobnie w tej mogile złożono szczątki żołnierza poległego w 1939, które ekshumowano z mogiły przy szosie w Kaszewcu (informacja o pogrzebie). Co prawda w relacjach z pogrzebu nie było zdjęć tej mogiły, ale z opisu wynika że chodzi właśnie o tę (ponadto jest zdjęcie konduktu zdążającego wgłąb cmentarza, więc na pewno nie chodziło o te przy wejściu).




I jeszcze grób pułkownika-lekarza w pobliżu bramy.



Na rynku miniatura pomnika spod Mławy (znaczy ten jest trochę większy od człowieka).



A przy szosie skwerek z czołgiem i upamiętnieniami żołnierzy WP i Armii Radzieckiej.




Fort I Twierdzy Różan. Fort II jest zamknięty (magazyny, zakłady... a nie miałem czasu by sprawdzać stan aktualny), Fort IV zamieniony na Składowisko Odpadów Promieniotwórczych, a z Fortu IV trudno zrobić zdjęcie na którym coś więcej widać. Toteż skupiłem się na Forcie I.






Są tutaj dwa polskie schrony z 1939, oba jednostronne do ognia bocznego (półtradytory).



Przy czym jeden z nich nieukończony, bo bez stropu.




A to ponoć odciski butów saperów z czasów budowy.




Opuszczam Różan i bocznymi drogami kieruję się na Maków. Ponikiew-Zawady pod nowym kościołem pomnik, a może mogiła Powstańców Styczniowych. Pewności nie mam, znalazłem tylko jakiś pdf ze zdjęciem starej jeszcze tablicy z opisem "miejsce pamięci".




Kościół w Czerwonce Szlacheckiej. Chociaż ściany są ostrzelane, to pocisków w nich nie stwierdziłem.




Oto i Maków Mazowiecki - zaczynam od cmentarz żołnierzy radzieckich.






Potem kościół, a w ni co?



No, sporo kamuli...



... żarno, a w szczycie tej samej szkarpy...



... kula armatnia ...



... a w sąsiedniej szkarpie jest i pocisk. Taki stożek ścięty, to już raczej nowsza konstrukcja, co by wskazywało na II wojnę.



Udaję się na tzw. stary cmentarz. Wyjątkowo niekorzystne światło do zdjęć, słońce nadal mocno świeci, a jest już nisko i do tego prawie wszystkie pomniki mam pod słońce. Groby cywilne.



Mogiła Powstańców Styczniowych.



Kwatera z I wojny




Mogiła z 1920




I jeszcze jeden z pomników.




Opuszczając Maków trafiam na pierwsze ślady wąskotorówki mławskiej. Od tej pory do samej Mławy będę co i raz ją przecinał, albo nawet jechał wzdłuż.



Na kolejny tabor trafiam w Krasnem.



A co do kolejki, to jej historia sięga XIX wieku gdy powstała kolejka cukrowni Krasiniec. Potem w 1915 Niemcy na potrzeby frontu wybudowali kolejkę z Mławy do Przasnysza, a potem dalej... ponoć sięgała przez Różan do Pasiek, gdzie wysiadałem (czyli cała moja trasa była śladem kolejki!).

Chociaż bardziej współczesny przebieg to Mława - Grudusk - Przasnysz - Krasne - Maków. Z przedłużeniem z Makowa do Zamościa Mazowieckiego i odnogą Grudusk -Ciechanów - Krasne.



A to wieża ciśnień przy bramie do parku w Krasnem. Obecnie Muzeum Rodu Krasińskiech, w latach 1933-90 muzeum Marcelego Nowotki, który tu spędził dzieciństwo.



A w wieży... osiem pocisków.




Obok kościół, też znalazłem w nim jeden pocisk. Umieszczony z tyłu tak, że ciężko zrobić stamtąd jakiekolwiek zdjęcie kościoła na którym widać coś więcej niż ścianę.





Dalej pojechałem przez Szczuki, obok cukrowni Krasiniec... niestety było już po zachodzie słońca i coraz ciemniej, więc nie mam zdjęć. Dalej na Bogate, gdzie w kościele zlokalizowałem kolejne pociski. Porobiłem parę zdjęć, na których mało co widać i pojechałem kawałek dalej zanocować w lesie. Zdecydowałem, że może rano tu wrócę porobić zdjęcia pocisków.

A na koniec mała dygresja - kupione po drodze kajzerki... kwadratowe... może tak wyglądały oryginalne pruskie kajzerki? W końcu tu mieli bliżej Prus Wschodnich. To by pasowało do przysłowiowego pruskiego ordnungu, bułki kwadratowe, żeby powierzchnia blachy się nie marnowała (a nie byle jak pacnięte okrągłe jak u nas). Te nacięcia to też pewnie były cztery na krzyż, a nie pięć... oczywiście w celu żeby ciasto się lepiej piekło w środku, bo jak jest pośrodku górka, to w środku powstaje zakalec. Taką mam teorię.