teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:670.63 km (w terenie 77.30 km; 11.53%)
Czas w ruchu:42:30
Średnia prędkość:15.78 km/h
Maksymalna prędkość:39.80 km/h
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:20.96 km i 1h 19m
Więcej statystyk
  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Jordankowy sklepik z lodami

Środa, 17 czerwca 2015 · dodano: 18.06.2015 | Komentarze 2

Dziś było nawet przyjemnie... tylko jak słońce wychodziło, to robił sie skwar, ale na szczęście chmur było dużo. I co z tego, skoro Jordanek chyba w jakimś oku cyklonu był i wszędzie były chmury, a nad Jordankiem lampa, gdybym wiedział, to byśmy może do parku pojechali. A w ogóle dziwna sprawa, jak było przyjemnie chłodnawo, to Jordanekk był pusty luba prawie pusty, a jak lampa to od razu więcej dzieci.

Gdy przyjechaliśmy na Jordanek, po zdjęciu kasku wyjąłem piracki kapelutek, na co Kluska zareagowała głośnym O! O! O! jest to jej wersja pirackiego okrzyku z kreskówki (Joł hoł hoł!)

Generalnie chyba wszyscy dowiedzieli się że Kluska oferuje świetne warunki pracy i wszyscy chcieli pracować w straganiku, że dla kierowniczki nie było miejsca i musiała na boku otworzyć sklepik z lodami... te plastikowe foremki do lodów pożyczyła z piaskownicy od jednej dziewczynki, ale te niebieskie w środku to nasze.






A tak na serio, to za dużo dzieci się tam bawiło - jedno to jeszcze Kluska z oporami zaakceptuje, ale 3-4 to o 3-4 za dużo i lepiej iść się bawić gdzieś gdzie nie ma dzieci.

Numer z jagodzianką nie zadziałał... awantura przy wychodzeniu z placu zabaw była. No i musiałem jej założyć kask na kapelutek, którego nie pozwoliła sobie zdjąć.



A jagodzianką strasznie się dzisiaj usmarowała





  • dystans 39.62 km
  • 0.30 km terenu
  • czas 02:52
  • średnio 13.82 km/h
  • rekord 26.90 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Kluską do Warszawy z komplikacjami wszelakimi

Wtorek, 16 czerwca 2015 · dodano: 17.06.2015 | Komentarze 4

Myk z ustrojstwem na dworzec, ja zostałem z rowerami i Kluską, a lavinkę wysłałęm kupić bilety... błąd. Do kasy dzika kolejka na całą długość poczekalni, a w biletomacie nie mogła znaleźć biletu darmowego dla Kluski (szukamy w bilety ulgowe - bezpłatny - 100% ulgi). Musiałem ja pójść do biletomatu i kupić. My jedziemy na zniżce rodzinnej jako opiekunowie dziecka... tylko że lavinka kupiła zły bilet! Zamiast przejazd rodzinny - 35%, kupiła Rodzina KM - 75%, a co śmieszniejsze jeden normalny i dwa ulgowe, hrrrr!

Na szczęście konduktor albo nie zauważył, albo machnął ręką... w sumie cenowo byliśmy i tak 2-3zł w plecy bo po przeliczeniu wychodziło ttak jakbyśmy kupili dwa bilety ze zniżką 25%, albo prawie tyle jakbyśmy jechali o jeden przedział kilometrowy dalej (np. na Śródmieście a nie Włochy).

Potem już z górki - przebić się przez labirynt barierkowy (testowaliśmy to wczoraj), wstawić ustrojstwo do pociągu, na szczęście mieliśmy sporo czasu, bo ten już stał przepuszczając pospieszny. Najpierw lavinka wstawiła swój rower, a potem razem wmanewrowaliśmy mój z ustrojstwem i Kluską... udało się, ale nie jest łatwo wstawić do klasycznego żółtka z przedziałem bagażowo-rowerowym typu służbówka.

Klusce podobał się pan czytający jaka jest/będzie stacja - jak był Brwinów to pokazywała brwi, Pruszków - okruszków i poszła do fotelika ustrojstwa wyżerać okruszki... a Piastów chyba z piaskiem jej się skojarzył. Była też kupa... z dzisiejszymi komplikacjami nie zdziwiłbym gdyby była w najmniej odpowiednim momencie, czyli tuż przed wysiadaniem, ale nie, zrobiła w środku podróży.





A po drodze widok na remont i koparki



Wysiedliśmy we Włochach, bo to ostania stacja na której zatrzymywał się ten pociąg, na której nie musieliśmy nosić ustrojstwa po schodach (ale też tylko z peronu na którym wysiadaliśmy, bo gdybyśmy wsiadali, to schodów nie dałoby się ominąć). Jako że przy zamkniętych drzwiach zewnętrznych nie dało się ustawć mojego roweru z ustrojstwem w przedsionku, więc częściowo tkwiłem w służbówce... lavinka wyskoczyła pierwsza i wyniosła rower, po czym wróciła pomóc mi i gdy wychodziłem pociąc zaczął zamykać drzwi. Dobrze  że już w nich częściowo byłem to się nie zamknęły do końca. Chwilę  tkwiłem na wpół przytrzaśnięty drzwiami, aż w końcu otworzył i mogliśmy wysiąść do końca... no niewiele by brakowało, żeby rower lavinki został na peronie.

Po tym wszystkim nabyliśmy buły i Kluska jedną od razu dorwała.



Jedziemy do drugiej babci Kluski, czyli mamy lavinki.
- A informowałaś ją że będziemy?
- Nie.
- To może zadzwoń i powiedz.

A po drodze przed jednym z biurowców zamiast typowych doniczek, czy rabatek z kwiatkami,  ogródek kwiatków jak przed wiejskimi chatami... no może tylko bogatszy gatunkowo. Kluska obowiązkowo musiała dostać bukiet.



Przy Zachodniej jest ten problem, że na drodze dla rowerów są... schody. Pojechaliśmy więc stroną północną Alej Jerozolimskich, a gdy ddr-ka się kończyła, wiaduktem między bazą PKS a dworcem autobusowym i prawdziwymi warszawskimi ścieżkami rowerowymi.



Jedziemy starą ddr-ką wzdłuż Prymasa-AK, jeden ze starszych długich rowerowych ciągów komunikacyjnych



O, tutaj wreszcie robią nwy przebieg... bo do tej pory leciała ostrymi zakrętami za ten murek i ni widać było czy z naprzeciwka ktoś nie wypadnie.



Postój, a właściwie pobieganie na placu zabaw u babci i wujka




No a potem powrót tą samą trasą... po drodze Kluska nam przysnęła. W rejonie Zachodniej musieliśmy się przebić na drugą stronę i mieliśmy do wybory przebijać się przy dworcu, albo zejść schodami na ddr-ce. Zaryzykowaliśmy to drugie, ja sprowadzałem rower (kurczę, ślisko!),  a lavinka trzymała i sprowadzała ustrojstwo. Udało się, dobrze że Kluska spałą, to nam się nie wierciła przy tych manewrach.



Trochę byliśmy spóźnieni i nie było czasu wykombinowac gdzie upchnąć rowery... stanęło że na tym że ja zostanę, a że niestety nie było w okolicy żadnej ławki, to zainstalowałem się z kocykiem na trawniku, a lavinka poszła z Kluską do logopedy.



U logopedy Klu nie chciała się odezwać nawet słowem... tam ma z obcymi ludźmi. Ale zorganizowała sobie drewnianą marchewkę do krojenia, nie chciała bez niej wyjść. W końcu stwierdziliśmy że odeślemy pocztą, ale pani stwierdziła że jej dzieciaki już się tym nie bawią i Kluska może sobie zabrać.

Zabawna sytuacja była, gdy Kluska zobaczyła kocyki pod drzewkiem, od razu z marszu na nich się zainstalowała ;-) O, fajnie stary że przygotowałeś siedzonko



A co dalej? Podjechaliśmy do Ochoty i tam bocznymi uliczkami dobiliśmy się do nowego ciągu rowerowego - ddr-ka, a dlaej  pasy rowerowe wzdłuż Prostej - i Świętokrzyskiej (przy okazji budowy metra), potem pasy na Tamce (co to je wiceprezydent chciał likwidować), potem fragment bez niczego i dalej ddr-ka na moście Świętokrzyskim i aż do stacji Stadion.





Wyszło nam, że najbliższa stacja bez schodów jest w Jaktorowie... no chyba że w Grodzisku jest jeszcze prowizoryczne przejście przez tory z okazji remontu (ale stacja w te, czy we wte nie robiła nam różnicy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się podjechać na Stadion, uznając że tam nam będzie najłatwiej się wbić. Drugim powodem był dobry dojazd rowerowy, a trzecim że tutaj jeszcze pociąg powinien być w miarę pusty (trudniej się wbić, gdy już kilka rowerów jest w środku)

Pierwsza przeszkoda była w postaci wąsko i ostro zakręcającego podjazdu... ale po doświadczeniach żyrardowskich jakoś we dwie osoby daliśmy radę wykręcić z ustrojstwem



Potem po doświadczeniach z kupowaniem biletu w Żyrardowie, ja podszedłem kupić bilet, a lavinkę zostawiłem z rowerami i Kluską - błąd... w połowie kupowania musiałem przerwać i lecieć na pomoc, bo rower zaczął się obsuwać z Kluską i omal się nie przewrócił. Jak już oparliśmy w innym miejscu ikazałem lavince trzymać, wróciłem do biletomatu (kasy były nieczynne) i bez problemu kupiłem właściwe bilety.

Ale jeszcze trzeba się dostać na peron - winda niby jest, ale z ustrojstwem się do niej nie zmieścimy. Na szczęście są schody ruchome... kiedyś już wjeżdżałem schodami ruchomymi z niepełnosprawnym na wózku, trzymając wózek by nie zsuwał się, bardzo przydatne doświadczenie. Tym razem myk z rowerem na schody ruchome, a za mną lavinka trzymając ustrojstwo... początkowo zaczął mi się zsuwać w dół, ale zszedłem schodek niżej, zaparłem się i już było dobrze.




Najśmieszniejsze jest to, że z drugiej strony peronów były kiedyś pochylnie... ale na jednym peronie zlikwidowali je zupełnie, a na tym naszym zostawili częściowo i są schody na początku, pośrodku pochylnia i schody na końcu. Co za kraj, ddr-ka ze schodami, pochylnia ze schodami... kiedyś widziałem też windę dla niepełnosprawnych do której trzeba byo podejść schodami.

- Pociąg
- Ale o jeszcze nie nasz
- Buaaaa!




Flirt do Siedlec





Przyjechał znów stary żółtek... ja się chciałem wbijać do zmodernizowanego składu, gdzie łatwiej by było nam wejść do bezprzedziałowego rowerowego, ale lavinka popędziła do starej służbówki z drzwiami. trochę byłem na nią za to zły. No nic, szybko wrzuciłą rower do środka, a ja markowałem wsiadanie, żeby nam nie odjechał jak we Włochach, a po chwili wyskoczyła lavinka i razem się wmanewrowaliśmy do środka. Ale może racja, że z biegającą prawietrzylatką lepiej wsiąść do zamkniętego przedziału, a nie otwartej przestrzeni... zwłaszcza że w samy rowerowym nie ma siedzeń, które są dopiero za pomostem z drzwiami zewnętrznymi.

A na Wiśle pływa wielka łódka z gazety... na tym zdjęciu nie widać, ale ona faktycznie ma nadruk gazetowy.




Póżniej jeszcze dwie osoby z rowerami wsiadły. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy aby nie wysiąść w Międzyborowie, ale po doświadczeniach z Włoch woleliśmy nie ryzykować... pojechaliśmy do Żyrka, gdzie zwykle dłużej stoi na stacji, często kilka-kilkanaście minut przepuszczając jakiś pociąg.

A w Żyrardowie zwykle podjeżdża na peron skrajny, skąd są już zejścia bezpośrednio na miasto (bez schodów), ale nie dziś - wjechał na środkowy, bo przepuszczał pospieszny który zajął nasz skrajny peron. Pan rowerzysta pomógł nam wysiąść z ustrojstwem i Kluską, a potem jeszcze raz prowizorycznym labiryntem barierkowym przez tory.




Podsumowując pierwszą wycieczkę kolejową z ustrojstwem, to nie jest zbyt wygodne rozwiązanie... jednak co fotelik to fotelik, tyle że Kluska mniej wygodnie może w nim spać (kombinujemy co zrobić żeby w ogóle spała), a także nie mogę zabrać sakw co ogranicza nam ładowność.

.
Kategoria mazowieckie


  • dystans 8.60 km
  • czas 00:36
  • średnio 14.33 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Ustrojstwo vs PKP (test)

Poniedziałek, 15 czerwca 2015 · dodano: 17.06.2015 | Komentarze 1

Przebuodwa stacji w Żyrardowie ruszyła 2,5 roku... i końca nie widać. Tunele z przejściem na środkowy peron zamknięte, wiat  na nim do tej pory nie ma i końca nie widać, bo od ponad pół roku budowa stoi i nie dzieje się tutaj nic.

Wejście na peron jest prowizoryczne, postanowiliśmy z labiryntem z barierek, postanowiliśmy więc bez Kluski sprawdzić czy uda się nim przejść z nowym ustrojstwem. Okazało się, że da radę, tylko druga osoba musi pomagać przy manewrowaniu i przekręcać trzecie kółko z ustrojstwem.

W sumie, gdyby budowa była skończona i tak byłoby trudniej, bo pochylnia w tunelu jest, ale tylko na zewnątrz, natomiast na peron są schody, a do windy (jeśli nie będzie zepsuta) i tak byśmy się z tym ustrojstwem nie zmieścili. Trzeba by odpiąć i na raty wnosić osobno rower, osobno ustrojstwo (jeszcze nie testowaliśmy czy da się bez wyjmowania Kluski), a potem ponownie przypinać u góry.





A wracając spotkaliśmy Werronę z córką wracającą ze szkoły.



  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jordankowy straganik z szyszkami 2

Poniedziałek, 15 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 5

Ostatnio na Jordanku Kluska otworzyła straganik z szyszkami (link)... interes się rozkręca, zatrudniliśmy więc nowego pracownika na  stanowisku wicedyrektorka do spraw zbierania szyszek i otrzepywania z piasku. No dobra, Malenka sama przyszła i zaczęła pomagać nam zbierać szyszki, początkowo Kluska nie chciała się z nią bawić, ale jak wytłumaczyłem, że dziewczynka pomaga nam zbierać szyszki, to Kluska jakoś ją zaakceptowała, a później nawet od razu nastawiała kubełek, gdy Malenka zbliżała się z szyszkami.

- Dzień dobry, jus otwalte... tylko gdzie się podziali moi nowi placownicy?



- A, jus tu lezą



Przerwa obiadowa - dziś w menu są gołąbki




W ogóle Malenka łaziła za Kluską i robiła to co ona - zbierała szyszki, spuszczała je ze zjeżdżalni, bawiła się w piaskownicy, bujała się na bujawce (ponieważ jej mama zagadała się z psiapsiółką, ja miałem pod opieką dwójkę dzieci i musiałem wsadzić do bujawki, bujnąć, wyjąć...), bujała się na koniku (tu był problem, bo konik był jeden), kręciła się na karuzeli (razem z wyskakiwaniem w biegu, kręceniem od zewnątrz i wskakiwaniem) - dobrze że jej mama nie widziała co tam wyprawiamy, zresztą jak pomagałem Klusce ćwiczyć na siłowni plenerowej, Malenka też chciała, więc powiedziałem że musi poprosić mamę żeby ją potrzymała na urządzeniach bo ja jej i Kluski nie dam rady utrzymać... tyle że mam zabroniła jej na tym się bawić. No cóż, demoralizowaliśmy trochę Malenkę.



Chyba po raz pierwszy od miesiąca lub dwóch udało się zabrać Kluskę z placu zabaw bez awantury (lavince udawało się na hasło "idziemy do domu na grzankę z masłem orzechowym", ale mi się to nie udawało). Dziś udało się na jagodziankę




Nim dojechaliśmy do domu, zeżarła prawie całą



Wracając zauważyliśmy, że wjazd do jednej z bocznych ulic blokuje radiowóz i dalej stoi ambulans... okazało się że był wybuch w piwnicy, jeden z mieszkańców konstruował bombę info 1, info 2

A to ostatni szał w domu - jeżdżący pociąg! Budujemy z książeczek i klocków tunele, wiadukty, kładki... a wieczorem, jak Kluska już nie ma siły, to kładzie się obok torów i obserwuje jeżdżący pociąg.




  • dystans 79.12 km
  • 35.70 km terenu
  • czas 04:52
  • średnio 16.26 km/h
  • rekord 35.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Chmura much zamiast Święta Cyklicznego

Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 1

W zasadzie mieliśmy jechać na Święto Cykliczne, na przejazd rowerowy do Warszawy... ale za gorąco. Do końca się zastanawialiśmy czy jechać, bo prognozy były mieszane i niby miało być nieco chłodniej niż wczoraj, miał być wiatr i chmury/ Rano było nawet bardzo przyjemnie bo były chmury, ale jeszcze przed południem wyszło słońce i zaczął się skwar, więc chyba słusznie odpuściliśmy. W weekend miało nie być babci, bo miała jechać z wujkiem-dziadkiem na Słowację, ale samochód mu się popsuł, musiał oddać do Warszawu, a wyjazd opóźnia się o prawie tydzień. Zostawiliśmy więc Kluskę z babcią i wujkiem, a sami się urwaliśmy.

Pierwsza rozwałka tradycyjnie w Radziwiłłowie, gdzie trafiliśmy na Impuls z Newagu (pięcioczłonowy, czyli 45WE), jest to nowy pociąg Kolei Mazowieckich, ostatnio na tory wyjechały 3 z zamówionych 12 składów. No i wreszcie jakiś nowoczesny pociąg trafił na linię do Skierniewic... bo Flirty jeżdżą do Siedlec, Elfy na linii lotniskowej do Modlina, albo nawet do Działdowa, jedynie pojedyńcze piętrusy tu docierają, bo najczęściej są puszczane na różnych liniach jako pociągi przyspieszone.



Przedziały rowerowe są w środkowym członie, oraz w jednym ze skrajnych (tutaj akurat w tylnym)




Przy okazji zrobiliśmy przegląd stojaków pod stacją





Poza tym zwykle rowery są poprzypinane do czegokolwiek w okolicach tego drugiego peronu oddalonego sporo od dworca i stojaków. Dziś tylko 4-5 bo niedziela, ale w tygodniu jest sporo.



Dalej lavinka wreszcie znalazła skrzynkę, o której ciągle zapominała... a ja już miałem znalezioną, nawet miałem FTFa 3 lata od założenia ;-) z wrażenia zapomniałem się podpisać



Pomniki przyrody ... a przynajmniej jedno z tych drzew nim jest




lavinka szuka jednego z moich multaków... jako dywersant przeszkadzałem jej jak mogłem, wypadła mi na przykład z rąk mikrokarteczka ze współrzędnymi w pierwszym etapie, co gorsza wpadła w jakieś zielsko i na dodatek była na zielonym papierze! Chyba z 10 minut jej szukaliśmy.



Puszcza Bolimowska... zrobił się skwar, nawet jadąc w lesie się przegrzewaliśmy, trzeba było często robić postoje na schłodzenie. A nie spieszyło nam się, bo woleliśmy z lasu wyjechać gdy skwar nieco zelżeje. No i chmurki much nam nad głową latały. Ponoć jak jechałem przodem, to miałęm taką aureolkę




Tu jesteś...



lavinka liczy krzyże przy kolejnym multaku... zielsko wykoszone, to jest łatwiej niż dwa tygodnie temu



No to wracamy




  • dystans 60.09 km
  • 13.80 km terenu
  • czas 03:43
  • średnio 16.17 km/h
  • rekord 27.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Okopy nad Rawką

Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 15.06.2015 | Komentarze 1

Sprzedam wam patent na upały, który poznałem w Barcelonie - otóż można tam kupić wodę mineralną prosto z zamrażalnika... Jeśli dzień wcześniej wrzucicie butelkę do zamrażalnika, to rano wyjmiecie ją w postaci wielkiej kostki lodu. W ciągu dnia stopniowo topnieje, ale cały czas jest cudownie zimna przez cały dzień, albo przynajmniej większość. Czasem jest problem, zwłaszcza gdy korzysta z niej więcej osób, że piją szybciej niż ten lód topnieje, dlatego warto zabrać drugą butelkę z wodą płynną i dolać do lodu.





Jestem bardzo zadowolony z rowerowej rękawiczkowo-sandałkowej opalenizny ;-)



A oto tytułowe okopy





i nie tylko




  • dystans 77.11 km
  • 0.30 km terenu
  • czas 04:13
  • średnio 18.29 km/h
  • rekord 39.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do Ludowego Muzeum Sromów

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 15.06.2015 | Komentarze 4

Uff, ale gorąco... ale cóż, później możemy nie mieć kiedy, więc wyskoczyliśmy po skrzynkę. Skrzynki w końcu nie podjęliśmy, bo było nam za gorąco, a trzeba było się w trudnych warunkach wdrapać... a odpocząć i pokombinować nie mieliśmy czasu, bo trzeba było uciekać przed zbliżającą się burzą.

Dokładnie w setną rocznicę ataku gazowego przeprowadzonego 12 czerwca 1915, jedziemy przez teren nim objęty. A ten mostek to na rzeczce Sucha (tak, to ta Sucha, po połączeniu wód Suchej Mariańskiej i Żyrardowskiej)



Ten sklep to chyba na cześć niemieckiego chemika Fritza Habera zajmującego się bojowym zastosowaniem gazów. Haber zresztą był nad Bzurą i Suchą 12 czerwca i nadzorował atak.



Przekraczamy Bzurę.




Mała chałupka w bzach



No tak, ktoś się nie wyrobił i skasował drogowskaz do pomnika z 1939... w czynie społecznym przenieśliśmy go pod najbli ższy znak i oparliśmy o niego. Łatwiej będzie zauważyć.



Haberki...tfu, znaczy chaberki



Kolejne wspomnienie Wielkiej Wojny Europejskiej.



Tuż pod Sromowem



Na wjeździe do wsi jest pomnik-kapliczka





Jesteśmy przy muzeum Sromów, więc zwiedzamy... od zewnątrz, bo zamknięte.



















Przyszły chmury i zrobiło się sensowniej, choć nadal duszno i gorąco... ale musieliśmy przyciąć, bo za tymi chmurami miała przyjść burza. Zdążyliśmy do domu 20 minut przed burzą


.


  • dystans 3.35 km
  • czas 00:15
  • średnio 13.40 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Do parku... znowu, bo skwar

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 3

Tak gorąco, że nawet nie miałem siły robić zdjęć.

A w drodze powrotnej karmienie kaczek... i Kluski






  • dystans 69.80 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 03:57
  • średnio 17.67 km/h
  • rekord 32.70 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nad Bzurę założyć skrzynkę

Czwartek, 11 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 0

W Kozłowie Biskupim... powrót przez Kozłów Szlachecki i tam mostek na Bzurze, całkiem ciekawy jak na nowy.








Kategoria mazowieckie


  • dystans 3.30 km
  • czas 00:14
  • średnio 14.14 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Do parku

Czwartek, 11 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 2

Gorąco, lampa, skwar... no to do parku



Cyferki!



- A te kartofle to mama i tata?
- Yyymmm hmmmm yyy :-) :-) :-)




- A to Chudy?
- Mmmmm
- Jak Chudy, to musi mieć kapelusz. Dorysuj mu kapelutek.




Bardzo żywa natura pt Dziecko z bułą



Przy odjeździe pojawił się problem... Kluska nie dała sobie założyć kasku, tylko mi go zabrała i zaczęła się nim bawić. No trudno, jedziemy bez kazku. To znaczy z kaskiem, ale nie na głowie.



Postój na karmienie ptaszków... zajęta czym innym Kluska dała sobie założyć kask