teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121892.90 km z czego 18249.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 5.83 km
  • czas 00:24
  • średnio 14.57 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Tańce na peronie

Piątek, 10 lipca 2015 · dodano: 12.07.2015 | Komentarze 3

Na poniższych zdjęciach Kluska udaje grzeczne dziecko... ale czego więcej do szczęścia trzeba - bukiecik podróżny jest, żarcie jest, plecaczek-pingwinek trzymany z przodu na kolana i jedziemy na dalszą wycieczkę! Jjupi!




Zaczęło kropić... w zasadzie na kropieniu się skończyło, potem nawet wyszło słońce, ale nie wiadomo było czy się nie rozpada, więc lavinka założyła Klusce pelerynkę.



A czekając na pociąg - tańce na peronie! Co gorsza my też musieliśmy tańczyć - albo wszyscy w kółeczko, albo kazała mi z lavinką wziąć się za ręce i tańczyć, a sama pilnowała obok lub tańczyła z babcią... eee, w kogo ona to ma, może po babci? Na pewno nie po nas, my mamy duże doświadczenie w uciekaniu ze szkolnych dyskotek, albo zaszywaniu się w jakimś zakątku z dala od imprezy...





Dobra, Kluska do pociągu... i co by tu zrobić z tak pięknie rozpoczętym weekendem?





  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Żadnej kałuży nie przepuszczę i złapię zająca

Czwartek, 9 lipca 2015 · dodano: 12.07.2015 | Komentarze 3

Na Jordanku standardowo... chmury się zbierały, ale w końcu nie padało



Dziś była Maja ze swoimi foremkami, to były lody w różnych wafelkach. Były szyszkowe



Były też ulubione lody Sulliego - mirabelkowe z zielonymi mirabelkami



Deszcz spadł później, gdy byliśmy w domu. No to zakładamy kurtkę w wodny wzór maskujący, kaloszki z Myszką Minnie, Piegowatkę (przedszkolną parasolkę lavinki) w garść i hajże na kałuże!




Najpierw dłuuugo w Małpim Gaju



Potem wreszcie ją namówiłem, że pójdziemy poszukać kolejnych kałuż... a że znów by utknęła w kolejnej kałuży na dłużej, to namawiałem ją żeby szła do przodu odwiedzając każdą kałużę.




Jak widać na zdjęciu, zażyczyła sobie foremek do lodów.



I co teraz, aha no tak... foremki!




- Tata, w tej kałuzy jest mało, tseba dolać wody!
Tak więc tu utknęliśmy znów na długo, bo trzeba było przelewać z kałuży do kałuży.




A potem trafiliśmy na boisko przy szkole... zabawa polegała na wykopaniu piłeczki na trawę, a potem z powrotem w największą kałużę.






Ta smutna mina, to dlatego że przyjechały dzieci na rolkach i Kluska też by chciała tak pojeździć. Obiecałem, że jak będzie większa to też będzie jeździć na rolkach.

chłopiec: Bawimy się tak, żeby nie wjechać w kałuże.
dziewczynka: Nie! Bawimy się tak, żeby jeździć tylko po kałużach!



A potem utknęła przy dzieciach w wieku szkolnym... trochę biegała po murkach i schodkach, trochę wyżerała mi wałówkę z plecaka (zrobiła się głodna w międzyczasie), a trochę gapiła się na dzieci.

Tu ciekawostka - gdy przewróciła się przed siebie (na szczęście w miarę bezboleśnie), to jedna z dziewczynek się śmiała że "złapała zająca" (faktycznie wyglądało to jakby coś łapała). Dowcip polega na tym, że dokładnie ten sam zwrot słyszałem dzisiaj na Jordanku, gdy jakieś dziecko bęcnęło. Hmmm, nie wiem czy słyszałem coś takiego wcześniej... możliwe, bo brzmi znajomo, ale raczej niezbyt często bo nie kojarzę za bardzo. A czy u was też tak się mówi, czy to znowu jakiś lokalny zwrot?

W końcu zdecydowałem , że dosyć tego siedzenia - Kluska była cała mokra, do kaloszków też się nalało, tak to jest jak się siada w kałuży, dla niej to co najmniej spodniobuty na kałuże, a nie jakieś kaloszki. Z rykiem, ale niezbyt długim udało mi się ją zabrać z boiska... potem ładnie szła kilkaset metrów, aż usiadła na chodniku i nie chciała się ruszyć. Po długich próbach udało się ją przemieścić bezkrzykowo parę razy o kilka metrów w kierunku domu... ale trwało to 10-15 minut. Do nocy byśmy w tym tempie nie wrócili, a żadne metody nie działały. W końcu wziąłem ją pod pachę i zaniosłem tak do domu... ryczącą i wyrywającą się.


  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Miss mokrego sandałka

Środa, 8 lipca 2015 · dodano: 09.07.2015 | Komentarze 8

Dzięki nocnej burzy było całkiem przyjemnie z rana... choć nadal dosyć ciepło. A na Jordanku jak to na Jordanu:

- z marchewką na karuzeli



-  z marchewką w płynie w sieci



- z ogórkiem na straganiku z lodami



- z bułą wśród kaczek



Gdy byliśmy na Jordanku, przyszła chmura i zaczęło kropić, gdy kropienie się zagęściło udało się Kluskę ewakuować... i pewnie byśmy zdążyli przed większym deszczem do domu, ale trzeba było jeszcze kaczki nakarmić. Wtedy rozpadało się na dobre, ale i tak zdążyliśmy do domu przed ścianą deszczu. Kluska była zasłonięta przeze mnie, więc tylko kask miała mokry i rąbek kapelusza, oraz tylko jedną rękę z rękawkiem... poza tym tylko trochę kropek.



A ponieważ potem przestało padać, to wieczorem na osiedlowy plac zabaw



Stopik po drodze



Piaskownica nosiła ślady rozpaczliwej ewakuacji... w ogóle nie było też dzieci, potem na chwilę przyszło jedno, drugie trzecie. Chłopiec w wieku Kluski chciał do piaskownicy, ale mu zabronili "bo tam mokro"... phi! Generalnie dzieci bawiły się tam gdzie było sucho lub dało się wytrzeć, czyli na huśtawkach i karuzeli. Tylko Kluska łaziła wszędzie, znów wychodzimy na patologię.




A tu przykład tupnięcia... to nie jest przypadkowe tupnięcie, tylko Kluska naśladuje tupnięcie Elsy (na przykład z tej piosenki 2:17), tylko kurczę jakoś ta kałuże nie chciała nam zamarzać...



A potem odkryła, że w tych oponach jest woda, więc wzięła foremki do lodów i nabierała wodę...



... tam na górze na pomoście, bo trochę jej rozbryzgała i trzeba było uzupełnić kałużę.



Poza tym było wylewanie jej na piasek i patrzenie jak wsiąka, wlewanie w parę innych miejsc, w tym z opony do opony...





O, tam jest mało






Nie czułem się na siłach by ją wyciągnąć sam z placu zabaw, więc zadzwoniłem do lavinki po pomoc




  • dystans 18.67 km
  • 2.20 km terenu
  • czas 01:03
  • średnio 17.78 km/h
  • rekord 26.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

W samym środku upału

Wtorek, 7 lipca 2015 · dodano: 09.07.2015 | Komentarze 0

Dokładnie sto lat temu nad ranem został przeprowadzony trzeci atak z użyciem chloru nad Rawką i Bzurą... ja wyruszyłem w środku dnia założyć skrzynkę, na szczęście strefę ataku ominąłem, więc nie doznałem poparzeń chlorem, ale było spore ryzyko poparzeń słonecznych... jednak długo na słońcu nie przebywałem, więc obeszło się nawet bez takich poparzeń.

Oto okopy i skrzynka





  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Krótka przerwa na deszcz

Poniedziałek, 6 lipca 2015 · dodano: 08.07.2015 | Komentarze 5

Rano padało, ale potem przestało... ale i tak wystarczyło na chwilę upał zelżał. Pojechaliśmy więc na Jordanek i początkowo było ok - chmury, wiatr i chłodek po deszczu, ale potem niestety wyszło słońce i zrobił się skwar. Ewakuowałem Kluskę do domu, ale bez awantury się nie obyło.

Aaaa! Potwór!



Aaa... to tylko ty Mike.



Uczymy Mike'a się turlać,



A wieczorem jeszcze myk na plac zabaw



Aj, ale wieje!



Ostry zakręt w lewo




  • dystans 56.46 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 03:29
  • średnio 16.21 km/h
  • rekord 30.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Nocny rower pod pomarańczowym Księżycem

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 08.07.2015 | Komentarze 1

Wyjazd wieczorem, bo gorąco straszliwie... nadal było gorąco, ale z każdą chwilę i kilometrem lepiej. Jechaliśmy założyć skrzynkę. To był taki nocny rower minimum, bo nie jeździliśmy do świtu, ale wróciliśmy już następnego dnia (ok. 00:20). lavinka wskazywała położenie dwóch planet prawie w koniunkcji, ale o ile jedną widziałem bez problemu, to drugiej niestety nie... za to Księżyc ładnie wchodził na pomarańczowo tuż po pełni.




Za kapliczką pole kępkowane rumiankami






  • dystans 5.35 km
  • czas 00:22
  • średnio 14.59 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Coraz goręcej, a lody same się nie zrobią

Czwartek, 2 lipca 2015 · dodano: 03.07.2015 | Komentarze 3

Najchętniej bym dziś zaciągnął Kluskę do parku, ale nie ma rady trzeba odwiedzić Jordanek. Dziś bujamy konika, który po naciśnięciu w brzuszek robi ihaha!




Dziś lody robiliśmy z Igą i Kubą (dzieci w wieku zbliżonym do Kluski). A dziś była promocja - kubełek lodów z kulką na wierzchu



Ekspedycja na Jordankowy Wierch i turlanie... wczoraj podpatrzyła turlające się dziewczynki (ale widziała też wcześniej na Teletubisiach), jeszcze trochę trzeba potrenować, ale już wkrótce będzie mogła startować w czołgu. Zbieganie też było, a jakże, a tatę trzeba było na dole ustawić tak, żeby na niego wpaść z rozpędu i przewrócić.



W końcu udało się ją zabrać z tego sdkwaru do parku (nawet w miarę bezboleśnie).  Parkowy plac zabaw ma jeden feler, nie ma na nim piaskownicy i jak tu robić lody? Obiecałem że wieczorem pójdziemy na osiedlowy plac, a póki co wyciągnąłem piłkę z plecaka.



Zabawa z piłką była następująca - kopiemy, a potem biegniemy dokładnie za nią...




Czasem nie było łatwo, a na nawierzchni parkowej gumowa piłka była zupełnie nieobliczalna, na przykład robiła pętelkę i wracała do punktu wyjścia.



Piłka może by i przeszła pod bujawką, Kluska też... ale można sobie ułatwić i podnieść bujawkę.




A to zabawa wymyślona wczoraj - buju buju



I bęc na mostek!



Niestety trochę nudą zaczęło wiać i popełniłem błąd - dałem jej lokomotywkę... zapomniałem że z lokomotywką Kluska wędrowała do słonia i dziś też poszła w tamtym kierunku, a ja nieprzygotowany do ewakuacji musiałem szybko pozbierać graty i gonić za Kluską. Na szczęście grzecznie szła chodnikiem.




Słonia minęła i szła dalej w kierunku Jordanka... tiaaa. A potem awantura, bo ciuchcia się przewróciła na środku przejścia dla pieszych, a ja zamiast poprawić na ulicy zgarnąłem Klu i pociąg na chodnik i dopiero tam ustawiłem jak trzeba. Za późno, już trwałą awantura. Skoro i tak była wrzask, zapakowałem ją do fotelika i pojechaliśmy z powrotem.

Mały postój na karmienie kaczek, a tam dzidzie kaczuszki!




- Jak ja jem, to wsyscy jedzą.



Powrót na syrence, a sytuację pogorszyło to, że przejechaliśmy obok pałacyku ze schodami... Kluska chciała po nich biegać, ale one były w pełnym Słońcu, więc zdecydowałem się ewakuować już do domu... ech.

Wieczorem jeszcze wizyta na osiedlowym placu zabaw... przy okazji wreszcie udało się odpalić rowerek biegowy. Kluska siedziała dosyć długo, była ostatnim dzieckiem na placu boju... znaczy zabaw, ale i tak powrót z histerycznymi wrzaskami z pomocą lavinki, bo sam nie czułem się na siłach na ewakuację Kluski i niesienia rowerku.

- Mama jedzies? Nie? To kij ci w oko





  • dystans 5.20 km
  • czas 00:22
  • średnio 14.18 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Trzy place zabaw w upał

Środa, 1 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 2

Kurczę, znowu zaczyna się robić gorąco :-/

Bukiecik podróżny z kwiatków osiedlowych, niuch niuch, apsik!



Niestety ostatnio jak próbowałem pojechać do parku na plac zabaw (chyba jedyny zacieniony w okolicy), to była awantura że nie na Jordanek... dziś też musiałem jechać na Jordanek, niestety mimo że tam jest mały zagajnik sosnowy, to plac zabaw jest na przestrzeni otwartej i dziś była straszna patelnia.

Lodziarnia pod Myszką Minnie



Jednak po jakimś czasie zgarnąłem Kluską i bez awantury się nie obyło... oczywiście zrozumiała tłumaczenie że jedziemy na inny plac zabaw, bo jak byliśmy w parku to zaczęła się awanturować że jedziemy do kaczek a nie na plac zabaw. Tym sposobem - najpierw Jordanek, a potem myk dalej, udało się dojechać do parku choć nie bezboleśnie.

A tutaj Kluska na długo zainstalowała się w huiśtawce... myszka Minnie też się huśtała obok (chyba że akurat jakiś dzieciak też chciał się huśtać)




Były tradycyjnie cyferki, ale niedługo...



Pora na przerwę obiadową.





A to nowa zabawa - rozhuśtać się tak jak na pierwszym zdjęciu, a potem się puścić by wylądować tak jak na drugim zdjęciu... o dziwo jak na razie wszystki próby udane i udało się nie spaść.





Zabranie z tego placu zabaw też skończyło się awanturą... nieco uspokoiła się przy kaczkach, ale nie od razu - dziś karmimy je z mostku





Wieczorem jeszcze bezrowerowo na osiedlowy plac zabaw...  Najpierw Kluska robiła lody, ale potem zostawiła je dla odwrócenia uwagi dzieciakom (te foremki to hit sezonu, dzieciaki normalnie je sobie wyrywają z rąk), a sama zgarnęła minionki i chodu do drugiej piaskownicy w której akurat nikogo nie było.

Herbatka u Minionków.



Przerwa kolacyjna




Dziś bawiliśmy się z Alenką...  sytuacja jest o tyle zabawna, że babcia mówi na Kluskę właśnie Alenka, a to przez rosyjskie i ukraińskie czekolady Alonka i Olenka. Natomiast dziewczynka z piaskownicy z którą Kluska się kręciła na karuzeli i robiła lody (Alenka nie chciała oddać foremki i była awantura gdy mama zabierała ją z placu zabaw... tia) ma na imię Alena i jest to słowackie imię, bo jej tata jest Słowakiem.


.


  • dystans 43.39 km
  • czas 03:36
  • średnio 12.05 km/h
  • rekord 27.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Środa, 1 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 5

Dyblik liniaczek (Siona lineata)











































  • dystans 4.90 km
  • czas 00:20
  • średnio 14.70 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z lodami na dwóch placach zabaw

Wtorek, 30 czerwca 2015 · dodano: 30.06.2015 | Komentarze 4

Dzień jak codzień, straganik z lodami trzeba prowadzić... pilnuj Minnie, ja idę się pobując... albo nie, idziesz ze mną a tu zrobimy samoobsługę.

Dziś dużo dzieci na Jordanku... może dlatego że zaczęły się wakacje, albo dzień cieplejszy, albo dlatego że byliśmy później niż zwykle...  a może wszystko razem. Momentami wszystkie huśtawki były zajęte - cztery dla maluchów i cztery dla większych dzieci - nie było miejsca nawet dla Minnie i dla taty.

Interakcje z innymi dziećmi wychodziły różnie... na przykład Kluska nie chciała dać jednej dziewczynce drugiej foremki, mimo że próbowałem Kluskę przekonać że dziewczynka będzie się z nami bawić i zaniesie loda do sklepiku. Kiedy indziej, bawiła się foremkami z dwoma chłopcami, choć też nie bez początkowych problemów... potem było już dobrze, to znaczy może były i kłótnie ale między chłopcami, bo np. jeden dał drugiemu do potrzymania foremkę, a tamten wysypał piach.

A później przyszła starsza dziewczynka z młodszą siostrą w wieku zbliżonym do Kluski i dosyć długo się bawiły razem w robienie lodów i noszenie tu i tam... i jeszcze Kluska pochwaliła się nową bluzeczką*) pokazując paluszkiem i ucieszyła się gdy dziewczynka rozpoznała Elsę i Annę. Nie obyło się oczywiście bez awantur, bo mała Zuzka koniecznie chciała różową foremkę i jak dostawała inną to głośno protestowała, ale na szczęście Klusce kolor był obojętny, a towarzystwem była zachwycona i dała sobie wymienić różową na niebieską (zwykle zabranie jej czegoś co ma w garści, nawet po to by wymienić na coś innego, nawet prawie identycznego kończy się wielką awanturą).

+) - z bluzką jest tak, że ma ulubioną z Elsą (bohaterką filmu Kraina Lodu) i zazwyczaj nie chce nic innego włożyć. Dlatego lavinka kup;iła teraz tą, tak więc ma drugą na wypadek prania tej pierwszej.



Dziś o dziwo znów udało się zabrać Kluskę bez awantur z placu zabaw... przy pomocy karotki (choć jak zwykle uciekła z nią do domku, by utrudnić zabranie) i przylepki chleba z ziarenkami.

A to Jordankowy parking... tam dalej było więcej rowerów, będzie z 8, z czego 5-6 z fotelikami (a nie liczę rowerków dziecięcych).



Obowiązkowe karmienie gołąbków w parku



I co z tego że wracamy z placu zabaw... Kluska chciała na następny, gdy przejeżdżałem obok osiedlowego. Ostatnio nie poszliśmy i skończyło się to wielką awanturą, więc dziś wpadliśmy i tu na chwilę.



O, widać zbliżające się chmury



A Kluska strollowała jednego chłopca tymi lodami (mniej więcej w jej wieku) - dała mu loda (sama, z własnej woli!), a on go polizał. Za chwilę przylecieli jego rodzice i była zabawa w wycieranie języka chusteczką... tiaaa, jak Kluska wpadła na pomysł jedzenia piachu, to gdy mówiłem żeby nie jadła to tylko się zaśmiewała i żarła jeszcze więcej. Teraz już tylko jęknę Kluskaaa... ale nie żryj piachu łopatką, paluszkiem wystarczy , albo w ogóle udaję że nie widzę, to szybciej jej się nudzi.




A potem nagle spadło kilka kropli deszczu i była wielka ewakuacja... wszystkich wymiotło z placu zabaw, oczywiście co drugie dziecko płakało że nie chce jeszcze iść. Ten chłopiec co go Kluska poczęstowała piaskiem, został jako ostatni i nie dawał się wyciągnąć z piaskownicy (Kluska dawała zły przykład, bo w ogóle się nie przejęła tm kapaniem), zwłaszcza że wreszcie była wolna bujawka. Dopiero jak rozpadało się na dobre, pobiegliśmy do domu.



A foremki do lodów służą nam też w kąpieli... do robienia lodów z piany.


.