teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121892.90 km z czego 18249.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 85.23 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 05:16
  • średnio 16.18 km/h
  • rekord 28.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Mobilna Komisja Wyborcza

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 29.10.2015 | Komentarze 12

Mieliśmy zaświadczenia do głosowania poza miejscem zameldowania, więc pojechaliśmy do Okręgu nr 45 (do Senatu) zagłosować na VaGlę. Jak działają JOWy wiemy, a jak kto nie wie to mógł się przekonać przy okazji wyborów do Senatu - prawie wszystkie mandaty zgarnęli kandydaci PiS i PO lub "niezależni" popierani przez te partie. Z wyjątków można wymienić jednego kandydata PSL i Marka Borowskiego (w tych okręgach PO nie zgłosiła swoich kandydatów).

W moim okręgu zapowiadał się pojedynek PiS-PSL. Jesteśmy p[odczepieni pod Płock i PSL notuje tutaj dosyć dobre wyniki. PSL wystawił Pawlaka, a PO nie wystawiło żadnego kandydata (chyba chodziło o nieodbieranie głosów koalicjantowi, zwłaszcza że już w 2011 wygrał tu kandydat PiS). Ostatecznie Pawlak przegrał. Jeśli chodzi o moje głosowanie to nie miałem ochoty głosować na żadnego z faworytów, mogłem oddać głos na innego kandydata bez szans wejścia, ewentualnie głos nieważny (gdyby nie wyboryy do Sejmu, to w ogóle nie byłoby sensu iść głosować - dosyć niska frekwencja, to ponoć typowy objaw w krajach gdzie obowiązują JOWy).

Tak czy inaczej, zdecydowałem się zagłosować w Warszawie, gdzie miałem kandydata na którego mógłbym zagłosować bez zgrzytania zębami i to "za" a nie "przeciw" komu innemu... nawet jeśli ten kandydat miał minimalne szanse żeby wejść do Senatu. Zresztą sporo osób brało zaświadczenia by zagłosować na Vaglę (w Warszawie to nie jest problem - wsiadasz w tramwaj i głosujesz w innej dzielnicy), chociaż te kilkaset głosów nie miało wielkiego znaczenia.

Wysiedliśmy w Ursusie... mogliśmy już tu głosować i mieliśmy wybraną komisję na wypadek beznadziejnej pogody (Dom Kultury "Miś")... jednak najciekawsze komisje były na Bemowie (Klub Oficerski, Instytut Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, Gospodarstwo Pomocnicze Warszawa-Bemowo przy Areszcie Śledczym). Skoro już jedziemy głosować, to postanowiliśmy wybrać jakąś ciekawą komisję. W ogóle już kiedyś brałem takie zaświadczenie do głosowania, bo miałem gdzieś wyjechać (pewnie w góry), w końcu nie wyjechałem i planowałem zagłosować właśnie w jakimś ciekawym miejscu (skoro głosować na baranów, to np. w Gminie Baranów)... skończyło się tak że głosowałem i tak u siebie (nie wiem czy nie miałem czasu,. czy lało).

Ursus




Większość hal fabryki  już wyburzona pod mieszkaniówki, ale jedna jeszcze stoi i wreszcie jest dostępna.






Dalej postanowiliśmy sprawdzić okoliczną infrastrukturę rowerową i dojazd na Bemowo, czyli pasy rowerowe na ul. Posag i Panien i ul. Szamoty, ddr wzdłuż NowoLazurowej, serwisówka wzdłuż S7/S8.

Posag 7 Panien, Zielone Mazowsze już w 2005 postulowało wyznaczenie tu pasów (link), a powstały one 10 lat później (czerwiec 2015).




Jest kilka znaków stop (przy bocznicach, z czego jedna nawet nchyba używana bo niezarośnięta)... natomiast dalej są wykopki i jechać pasem się nie da (trzeba ominąć bokiem, ale na szczęście nie jest to problem). Jednak śmiesznie to wygląda, że 4 miesiące po wyznaczeniu pasów są one nieprzejezdne







Dalej się da, ale pasy ukryte są pod warstwą piasku i lepiej jednak jechać środkiem ulicy (w niedzielę ruch znikomy... ale w tygodniu chyba też, bo wjazd zablokowany przez wykopy).



Skręcamy w ul. Szamoty, obok na górce przystanek Ursus Północny (z pociągiem w bonusie)




No i koniec... teraz trzeba się przesmyrgnąć na ddr-kę przy ul. Nowolazurowej




Pierwszy odcinek Nowolazurowej jest czynny od jakiegoś czasu i był trochę drogą donikąd, ale niedawno otwarty został wiadukt nad torami (przybyła nam kolejna możliwość przejazdu przez tory, które są tutaj sporą barierą) i dochodzi do Połczyńskiej.





A oto i wiadukt




Z góry widok na szrocik i tory




A oto i skrzyżowanie z Połczyńską



Dalej Nowolarurowa jest jeszcze zamknięta, tam biegnie do Lazurowej. Sprawdzamy czy jest już przejezdna, ale okazuje się że tylko krótki kawałek.




Dalej jedziemy kawałek Połczyńską i skręcamy w Sochaczewską (początkowo asfalt, końcowe ok. 300m terenowego wertepu) i dojeżdżamy do serwisówki przy S7/S8. Przy okazji opuściliśmy Warszawę i od razu treafiamy na pole wciśnięcie między ekspresówkę i bloki, oraz kombajn przy pracy.



Postój w jebutnym billboardzie... skrzynka, a przy okazji mały postój na kawę i placki z jabłkiem, bo tam troszkę chroniło przed wiatrem. Przy okazji opowiedziałem lavince jak to kiedyś rozpoczynając nową pracę, odbyłem wędrówkę po kolejnych działach firmy żeby je poznać i panienka z marketingu strasznie się podniecała ile to takich wieeelkich szmat mają przy szosach... normalnie żena, nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać.



Wracamy do Warszawy przy Górczewskiej. Oro uliczka Coopera i Strefa Tempo 30 po polsku... ktoś chyba nie rozumie idei, na uliczkach z ograniczeniem do 30 km/h jest bezpieczniej jechać rowerem i zwykle nie jest potrzebna dodatkowa infrastruktura. Ale tutaj ktoś pierdyknął cpr i dodatkow nastawiał znaki tak, żeby można było uprawiać slalom między słupkami i pieszymi.



Takie tam jeziorko wciśnięte między drogi i bloki




Okolica jest intensywnie zabudowywana przez deweloperów, natomiast przy budowie szosy i bloków niewiele się myśli o pieszych. Ot od jeziorka do Lazurowej jest 90metrów... ale skrótem, czyli idąc spływem wody (foto - sporo osób z niego korzysta), bo idąc chodnikami, to jest ponad 400m (efekt ogrodzonych osiedli przez które nie da się skrócić).



W ogóle, pokonać ekspresówkę i biegnące obok tory bocznicy, da się tutaj co 300-600 metrów... w teorii, bo w prachtyce trzeba iść spływem, skarpą, skakać przez płot itp. albo nadrobić dodatkowe kilkaset metrów.

Oto widoczek z kładki (dobrze, że w ogóle jest)... ścieżka wzdłuż torów, dobrze że dało się ją wydeptać, to jest gdzie chodzić na spacery z wózkiem.



A w drugą stronę widać w głębi ul. Powstańców śląskich - to jest kolejna bariera... żeby wejść tam na chodnik, trzeba wejść po skarpie i przeskoczyć przez barierkę...  do miejsca gdzie kończy się barierka (i skarpa jest niewielka) jest 140m (czyli nadrabiamy 280m), oczywiście tam też jest wydeptana ścieżka. Ale jeśli ktoś chce przejść na drugą stronę Powstańców śląskich, to musi rypać 350m. Generalnie przez tę ulice nie ma przejścia przez 550m... a można by przy okazji przebudowy tego miejsca podczas budowy S7/S8 zrobić chodniczek w tuneliku przy torach. Ale po co?



Zarośnięte place zabaw (loki jeszcze nie zasiedlone). To są dwa różne place dla bloków dwóch różnych deweloperów... a by się dogadali, zrobili furtkę, to dzieciaki by miały większy plac zabaw i więcej rówieśników do zabawy. Ja się cieszę że mieszkamy na starym, niegrodzonym blokowisku, gdzie na pobliski plac zabaw chodzą dzieciaki ze wszystkich okolicznych bloków, a czasem nawet dotrze ktoś z innej części miasta... przynajmniej Kluska poćwiczy interakcje społeczne (czasem bolesne, ale cóż).



My oglądamy jeszcze ogólnodostępny teren sportowo-rekreacyjny wciśnięty między mieszkaniówki, fotki robione z dachu budynku na tym placyku. A obok graffiti



No dobra, jesteśmy w naszej komisji wyborczej!




Ale to nie koniec, jest jeszcze gra terenowa "traf do lokalu wyborczego".



Do tej pory głosowałem w domu kultury albo szkole, gdzie lokal mieścił się w dużej sali... tutaj jest bardzo kameralnie, bolokal wyborczy jest maciupci -  mieści się w korytarzu.





"Sierżant" na ulicy Wrocławskiej (od skrzyżowania z Lazurową). Sierżanty od niedawna są malowane w Warszawie, chociaż to znane z innych miast i krajów rozwiązanie (widzieliśmy np. w Budapeszcie), Pas rowerowy został wymalowany kawałek za skrzyżowaniem, bo na skrzyżowaniu jest więcej pasów ruchu, a sierżant wskazuje rowerzystom którędy mają jechać (w tym przypadku do pasów, albo od pasów) a przy okazji kierowców informuje że tutaj jeżdżą rowerzyści.




A takie przedszkole mijamy po drodze.





Uliczką Przy Fosie objeżdżamy Fort Blizne.





A potem wbijamy się na poligon WAT. Miejsce jak zwykle spacerowe + biegacze itp.







lavinka zaczyna marudzić że jej zimno i że chce wracać do pociągu... za dużo foto- i keszostopów, nie ma kiedy się rozgrzać jazdą. Ostatecznie decydujemy, że jeszcze razem wbijemy się na jednostkę wojskową, poszukamy skrzynek, a potem ona pojedzie do pociągu, a ja jeszcze pokeszuję.

Póki co rozwałka w transzejach (żeby nam nie wiało).



Jedziemy bocznicą do huty (te same tory, co wcześniej widzieliśmy z kładki).  Tu też sporo spacerowiczów.



Wbijamy się do jednostki, kiedyś jak tu byliśmy to dało się wejść na teren, ale trzeba było znaleźć dziurę w drucie kolczastym, potem w drugim i jeszcze uważać na ochronę. Teraz stróżówki i bramy nie ma, a po jednostce spacerują rodziny z dziećmi.








Jedziemy lasami bemowskimi, w rejonie przedwojennej Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej. Kiedyś szukaliśmy pozostałości po masztach i innych obiektach, więc dziś nie szperamy po krzakach... ale czasem mijamy jakiś obiekt, np. strażnicę.



Po wyjeździe z lasu każde z nas rusza w swoją stronę. Ja jadę na Stare Babice i zaczynam od cmentarza wojennego (żołnierze polegli 1939 i osoby  pomordowane w czasie II wojny). Tak, te hełmy j są prawdziwe wmurowane... choć teraz pomalowany na taki kolorek.






A za cmentarzem Droga Zgubka




Pod urzędem gminy pomnik... w kształcie masztu Transatlantyckiej Centrali Radiotelegraficznej..





Kościół... szukam dwóch skrzynek wieloetapowych. Tu przy kościele sporo mi się schodzi, bo cyferki kompletuję i sprawdzam dwa razy i nic mi nie wychodzi. Wiatr wieje, ja marznę... zaczynam rozumieć lavinkę. W końcu odpuszczam i jadę dalej, oglądam się i... szlag, liczyłem okna złej dzwonnicy, wolnostojącej, a nie tej w wieży kościoła.



A wyrwikółka przy kościele mają łańcuchy do przypięcia... trzeba wziąć tylko własną kłódkę.




Jeszcze taki pomnik dotyczący 1939




Obie skrzynki znajduję, ale jak szukam drugiej w lesie, to zaczyna padać... postanowiłem przeczekać początkowy deszcz mając nadzieję że potem przejdzie. Otrzymuję SMSa od lavinki że w Grodzisku pada. Tia, tutaj też. Potem deszcz lżeje i tylko trochę siąpi, da się jechać bez bólu.

Aha ta rowerzystka jedzie legalnie po cepeerze



Wkrótce deszcz zanika, a ja decyduję się nie jechać na pociąg, tylko do samego domu. Dopiero w Baranowie, czyli 10km od domu znowu zaczyna się mżawka... ale taki deszcz to jeszcze, na szczęście bardziej się nie rozpadało.


  • dystans 102.86 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 05:48
  • średnio 17.73 km/h
  • rekord 35.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jesienna setka nad Jeziorką

Sobota, 24 października 2015 · dodano: 27.10.2015 | Komentarze 2

Najpierw myk przez Mszczonów pod Osuchów (z wiatrem), a tam pokręcić się po okolicach źródliskowych Jeziorki... jak to w przypadku rzeczek nizinnych, znaleźć "źródła" rzeczki nie jest prosto, bo zwykle ich nie ma. Tutaj historyczny początek rzeki jest zaorany i są pola, zagajniki, zabudowania, jedyne co świadczy o historii tego miejsca to ukształtowanie terenu (na mapach topograficznych, a nawet na miejscu da się po spadkach domyślić gdzie jest "dolina).i przedwojenne mapy z zaznaczoną rzeką.



Obecnie zaś rzeczka jest przedłużona w inną stronę, biegnie tam rów do lasu, a tam są dwa jeziorka (też chyba wyykopane). No ale rzeki można się było tylko domyslić, bo rów wyschnięty, ale suchy jest nie tylko po takich upalno-suchych latach jak ten, ale także w normalnych okolicznościach. Trochę wody jest w jeziorkach.




Dziwna sprawa... przecież w tym miejscu nie ma rezerwatu, jest w innej części lasu (według wszelkich map).



Jedziemy dalej wzdłuż Jeziorki. Pan Marian tu był.



Zalew we wsi Topibaby  i dziura w wodzie





Młyn w Przęsławicach obok przęseł mostu krajowej 50-tki



Upiorne miejsce... pewnie z samochodu tego nie widać i kierowcy marudzą na durny fotoradar, ale rowerzysta od razu widzi kilka krzyży przy drodze, pogięte i połamane barierki, oraz sporo drobnych szczątków karoserii na poboczu. Natomiast szukając skrzynki w rejonie mostku przy zakręcie można dokładniej przyjrzeć się barierkom, (część jest świeżo wymieniona), a na nasypie walają się większe kawałki karoserii... także prawie na skrzynce. Ewidentnie niedawno był tu wypadek.

Generalnie miejsce wygląda tak - zakręt z ograniczoną widocznością (w rejonie mostku - a nieco przed i za nim skrzyżowania z lokalnymi drogami i przejściami dla pieszych.   Policzyliśmy  krzyże, w rejonie zakrętu i jednego skrzyżowania -  naliczyliśmy ich... SZEŚĆ! A nie sprawdzaliśmy przy skrzyżowaniu z drugiej strony. Niektóre stare, ale część nowych - z datami 2013, 2014, 2015. Ostatnio co roku ktoś tu ginie. Brrr.




Kolejny młyn na Jeziorce - w Jurkach. A właściwie ruiny młyna




Tuy opuszczamy Jeziorkę, podjeżdżamy na północ do szosy Tarczyn - Mszczonów i rypiemy do domu.

Po drodze jeszcze ruiny dworu w Jeżewicach... zarasta coraz bardziej.









No to w drogę, jedźmy szybciej bo się ściemnia. W Żyrku pojechaliśmy nieco naokoło, żeby dobić do setki. No i tak dookoła jechaliśmy, że zrobiliśmy z niemałą górką.
Kategoria >100, mazowieckie


  • dystans 4.19 km
  • czas 00:17
  • średnio 14.79 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na dworzec i awaria pociągu

Piątek, 23 października 2015 · dodano: 26.10.2015 | Komentarze 1

Pojechaliśmy na dworzec odwieźć Kluskę, która jak to zwykle jechała z babcią do Warszawy. Pociąg miał być z Żyrardowa, tylko go namodwołali... jak się później okazało, pociąg miał pół godziny wcześniej przyjechać z Warszawy, ale rozkraczył się w Brwinowie. Z tego też powodu niektóre pociągi były opóźnione. Naczekaliśmy się, trzeba było czymś Kluskę zająć (między innymi biegaliśmy po schodach), a w końcu pojechały następnym.

Hmmm, bułeczka... z której strony ją zacząć?




Dobra, szybko do buzi, bo jeszcze stryjek huann przyjedzie i będzie po bułeczce.





  • dystans 4.00 km
  • czas 00:19
  • średnio 12.63 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

W mżawce do parku

Piątek, 23 października 2015 · dodano: 26.10.2015 | Komentarze 0

Gdy wyjechaliśmy, zaczęło kropić... miałem nadzieję, że nie rozpada się na dobre, pojechaliśmy zaś do parku, gdzie drzewa trochę nas osłoniły. Nie wiem czy dalej siąpiło, czy też szybko przestało, bo pod drzewami nie czuliśmy deszczu.





Ileż można na placu zabaw, poszliśmy więc na mostek bawić się kłódkami i karmić kaczki.



Gołębie też.
- Ej, ślepy jesteś? Tam masz okruszka... no tam!



A potem Kluska stanęła i patrzyła jak zaczarowana na wodospad na skałkach. Fakt, dziś było tam dużo wody




No to zabrałem ją na Jaz Luca. Dziecko było oczarowane.




A potem bieganie po tym i owym pod pałacykiem.






Przed wami wystąpi światowej sławy Kluska!



Gdy wracaliśmy, znów zaczęło siąpić (ale pod pałacykiem nie padało), więc w mżawce jechaliśmy do domu. A Kluska na to:
- Kap, kap, kap.


  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Jesień, liście i sprężynka

Czwartek, 22 października 2015 · dodano: 23.10.2015 | Komentarze 0

Myk na Jordanek... o ile wczoraj jeszcze jakieś dzieci tam były, to dziś ani jednego.



Dziś zabraliśmy na Jordanek lewka... no i sprężynkę



Obowiązkowo trzeba swoje przekopać w piaskownicy i zrobić lody... dziś a la jeż




Obowiązek odbębniony, można się pobawić sprężynką






Na Jordanku nadal zielono, bo głównie sosny... ale przy naszym osiedlowym placyku zabaw rosną klony i jawory, to zrobiło sie kolorowo... można się tarzać w liściach, a także zrzucać noski i patrzeć jak się kręcą.





A oto klonowy liść - światełko od góry i od dołu, a powiększenie x4 i x10 (plus powiększenie okularu)





Oraz nosek klonowy (x4)





  • dystans 4.70 km
  • czas 00:19
  • średnio 14.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Piasek na Jordanku

Wtorek, 20 października 2015 · dodano: 21.10.2015 | Komentarze 6

Rano mżawka... a może po prostu mgła. Potem mgła się rozwiała i opad zanikł. Myślałem że dziś na Jordanku nie będzie dzieciaków i początkowo faktycznie nie było, ale potem się pojawiły (w wieku Kluski aż trzy). Ale i tak Kluska była najdłużej, jak odchodziła znów nikogo nie było.

Kluska demoralizowała dzieciaki. "Nie zjeżdżaj tą zjeżdżalnią, bo jest mokrą. Tą możesz zjeżdżać". A po chwili Kluska zjechała właśnie tą mokrą zjeżdżalnią... zresztą ta pierwsza była sucha, bo Kluska już tamtą zjeżdżała.

A tu ćwiczymy kontrolowany upadek z konika.




Albo "Nie wchodź do piaskownicy,. bo piasek jest mokry!"




A oto piasek jordankowy pod mikroskopem (powiększenie x4). Niestety okular do zrzutu ekranu daje obraz słabej jakości, normalnie dużo lepiej widać te ziarenka... ale dobre i to.








  • dystans 4.19 km
  • czas 00:17
  • średnio 14.79 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wieczorny myk na dworzec po Klu

Poniedziałek, 19 października 2015 · dodano: 21.10.2015 | Komentarze 0



  • dystans 61.02 km
  • 2.50 km terenu
  • czas 03:27
  • średnio 17.69 km/h
  • rekord 33.60 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Wyprawka po Grodziskie Murale

Poniedziałek, 19 października 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 10

Myk do Grodziska w celu obfocenia murali. W zasadzie mieliśmy jechać w weekend, który zapowiadał się taki sobie, ale mieliśmy nadzieję na pół dnia bez deszczu... stąd krótka traska z możliwością powrotu pociągiem, na wypadek gdyby deszcze jednak nas dopadły. Jednak pogoda okazała się gorsza niż to zapowiadały prognozy przedweekendowe.

Ale dziś było całkiem ładnie... na szczęście Kluska wraca z babcią wieczorem, więc mogliśmy wygospodarować sporą część dnia i wyskoczyć do Grodziska.

Zaczynamy od murala przy Bałtykiej Życie Bałtyku, który obfociłem poprzednio (więcej zdjęć na blogu pocztówkowym). świeży, jeszcze ciepły, bo wymalowany miesiąc temu. A przy okazji zrobiłem mapę z muralami w Grodzisku, może się przyda innym miłośnikom street artu, bo obecnie nie ma żadnej listy co i gdzie powstało (tylko lista co wygrało w konkursie i gdzie miało powstać).



Przejeżdżamy obok aresztu śledczego, krótki stopik by sfocić tabliczkę upamiętniającą konspiracyjną drukarnię.



Stop przy kolejnym tegorocznym muralu (obok dworca) z okazji 170-lecia uruchomienia pierwszego odcinka  Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej... ostatnio nie mogłem zrobić zdjęcia całości, ze względu na stojące tam rowery. Dzisiaj więc uzupełniam.



Gdy fociłem drogowskazy, jakiś koleś (pewnie kolejarz) zaczął gadać że obiektów kolejowych nie wolno fotografować, zignorowałem go, więc z tym samym tekstem wystartował do lavinki... więc go poinformowaliśmy, że to nie jest obiekt kolejowy, a poza tym opiera się na przepisach z PRLu, które zostały zniesione.

Aha, na drogowskazach są oprócz Wiednia i Warszawy, także miasta partnerskie Grodziska i inne z którymi współpracuje (info 1, info2)



Z drugiej strony dworca natrafiliśmy jeszcze na taki pomniczek kolejarza... ale nie mówił nic o tym, że jest obiektem kolejowym i go fotografować nie wolno. Może to kolejarz przedwojenny?




Przeszliśmy peronem i przetestowaliśmy pochylnie z drugiej strony



Tam powinien być mural, ale nie było... potem okazało się, że z 9 konkursowych murali powstało tylko 5... niestety nie wiem z jakich powodów nie powstały 4, może zabrakło środków, albo właściciele budynków nie wyrazili zgody na namalowanie? Co ciekawe, w tym roku powstał mural niekonkursowy (tego na 170-lecie nie liczę) w zupełnie innym miejscu, więc może raczej ta druga przyczyna?

Poniżej podaję listę  tych, które nie powstały, wraz z linkami do projektów murali (zaczerpnięte z tej strony)
- ścianka przy dworcu PKP
- Stawy Goliana
- Stawy Walczewskiego
- budynek przy ul. Żyrardowskiej



Kolejny mural Bezmiar zdobi garaże na roku ul. 3 Maja i ul. Teligi. Nawiązuje on do rejsu dookoła świata Leonida Teligi pochodzącego z Grodziska (projekt).



Poprzednio obfociłem tylko garaże, nie wiedząc że trafo z tyłu (już przy ul. Szczerkowskiego) też miało być tak pomalowane. Podjechaliśmy tam w zasadzie tylko z kronikarskiego obowiązku i okazało się ze owszem mural jest, ale zupełnie inny!




Przez chwilę zastanawialiśmy się, że może świeżo go wymalowali... ale nie, zdążyli w międzyczasie wymienić tabliczki, więc jakiś czas już tu jest. Wyguglałem w domu, że też powstał w 2014 jak te konkursowe.



Dlaczego warto czasem powłóczyć się bocznymi uliczkami? Ano dlatego że można trafić na coś takiego.







lavinka próbowała sprawdzić czy uda jej się wypożyczyć rower miejski (ma konto na Veturilo, ale Grodziski Rower Miejski jest w systemie tej samej firmy - nextbike, toteż można wypożyczać na to samo konto).



Okazało się, że stacja próbuje się zrestartować ale jej się nie udaje... poza tym płytka pęknięta, ktoś przywalił, więc może  z tego powodu nie działa.



Z cyklu: grodziskie slogany rowerowe.



A pod szkołą taki widoczek




Tak docieramy do garaży przy ul. Okulickiego i kolejnego murala Orkiestra. Na projekcie wyglądał tak sobie... ale w realu prezentuje się dużo lepiej, po pierwsze jest dużo więcej muzykantów (którzy różnią się instrumentami i różnymi detalami), oraz przybyło tło.




Stawy Goliana i postój na kawę, kanapki i placki z jabłkiem. Tu też miał być mural, ale nie ma.






Przy Stawach Walczewskiego murala Podróż Opty też nie ma... lavinka znów podejmuje próbę wypożyczenia roweru miejskiego.




I udaje jej się! Robi rundkę honorową i w ten sposób nabija licznik wypożyczeń.



Być przy stacji końcowej WKD i nie sfocić stojących pociągów...




Kawałek dalej przy Radońskiej jest kolejny mural Pędząca WKDka, dziś już nie podjeżdżaliśmy tam, ale wrzucę fotkę z poprzedniej wizyty tutaj. Według projektu miał wyglądać tak.

Więcej zdjęć murala na blogu pocztówkowym (link).



A między stacją roweru miejskiego, a WuKaDką zlikwidowano przejście dla pieszych (zostały obniżenia krawężnika i widać świeżo zamalowane pasy)... teraz trzeba zamiast przez jedno przechodzić przez dwa, ale ludzie i tak to olewają i idą na wprost (widzieliśmy). Tak to jest, jak się projektuje miasto z siedzenia samochodu, nie wiem czy poprawiła się Przepustowość, ale Bezpieczeństwo się pogorszyło.



Jedziemy dalej, jeszcze trzy murale z listy i zastanawiamy się ile z nich rzeczywiście powstało. Trafo na rogu Sadowej i Grunwaldzkiej... jest! Oto Szyk transformatora (projekt)




Kolejny mural (Tajemniczy zakątek) na garażach przy Wólczyńskiej ... też jest. Tyle że według projektu miał być na dwóch ściankach, ale jest tylko na jednej (tej od strony ulicy, przyoszczędzili na tym od osiedla).



Natomiast kolejnego między Wólczyńską  a Żyrardowską (Dawny Grodzisk ze szkicownika) nie ma.

Robimy sobie postój na ławeczce na deptaku, a że jest jeszcze wcześniej, to kręcimy się jeszcze trochę po Grodzisku. Oto kolejna tablica.



Szukamy też paru skrzynek... ale co zrobić gdy skrzynka zamiast na wysokości 2 metrów, okazuje się być na 3,5m?



Oczywiście nie poddajemy się, grunt to znaleźć odpowiednie narzędzie.




O, piętrusik zatrzymał się w Grodzisku.



Myknęliśmy jeszcze na grodzisko... wiedzieliśmy że tam były jakieś prace, że wycięto część drzewek, że postawiono jakieś tabliczki edukacyjne. Dziś była okazja sprawdzić co i jak.

Okazało się, ze częściowo wokół wałów ułożono takie pnie opatrzone w tabliczki.




A na pniach... grzybki dla wariaga :-) Nie wiem co to za grzybki, na razie nie wrzucamy też zdjęć mikroskopowych (ale może potem uzupełnimy wpis o nie).





Edit: umieszczam obiecane zdjęcie mikroskopowe zarodników. Wysyp jest brązowy.



Oto wspomniane tabliczki edukacyjne, niedawno ktoś je pourywał, ale teraz są na nowo zamontowane, a na szczęście nie uległy uszkodzeniu. Pytanie jak długo przetrwają, bo  miejscówka jest na odludziu i jest z gatunku tych "imprezowych" (zwłaszcza od kiedy są ławeczki i pnie do siedzenia).




Skoro je po kolei obfociliśmy, to załączam tu linki do kolejnych fotek (nie będę ich tu wstawiał), jeśli ktoś chce zobaczyć co tam napisali w tym temacie.
- Historia Chlebni
- Zespół grodowy w Chlebni i jego odkrycie
- Dzieje grodziska w Chlebni
- Historia wykopalisk
- Co to jest zabytek archeologiczny
- Osady
- Uprawa roli
- Hodowla
- Bogactwo lasów
- Jak polowano
- Wyrób tkanin 1
- Wyrób tkanin 2
- Rzemiosło

Kategoria mazowieckie


  • dystans 5.38 km
  • czas 00:24
  • średnio 13.45 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Odwieźć Kluskę na pociąg

Piątek, 16 października 2015 · dodano: 18.10.2015 | Komentarze 3

Najpierw myk na dworzec odstawić Kluskę do pociągu. Sama musi wejść do pociągu... albo wyjść, możemy jej pomagać, ale nie wnosić/znosić, bo jest awantura (kiedyś lavinka nieopatrznie wyniosła ją z pociągu, więc wiemy).




Zadaszenie tunelu ma już zamontowane oświetlenie (ale poręcze zewnętrzne i rynny jeszcze nie), pozostałe jeszcze nieoświetlone.



No i wolny weekend... szkoda tylko że taki deszczowy, co skutecznie zniechęciło nas do wycieczek. Ale przynajmniej się poleniliśmy, kiedyś też trzeba.


  • dystans 4.00 km
  • czas 00:17
  • średnio 14.12 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Zdążyć przed deszczem

Poniedziałek, 12 października 2015 · dodano: 13.10.2015 | Komentarze 10

Dzisiaj już nie było słońca, było jakieś 5 stopni, a do tego wiał wiatr. Klusce udało się włożyć czapkę i  w drogę.



Skoro słońca nie, to równie dobrze możemy jechać do parku, a nie na Jordanek jak zwykle. Zwłaszcza że w parku drzewa bardziej osłaniają od wiatru.

Zaczynamy spacer od wierzby i biegania między jej gałęziami... przy okazji wystraszyliśmy wędkarza znad Żabiego Oczka.




Za to Kluska zainstalowała się na brzegu Żabiego Oczka i karmiła kaczki





Hej, nie uciekać... ja tylko pogłaskać.



A potem już na plac zabaw....
- Tata, a dlacego psybili te stachetkii?
- Żeby się tam nie bawić, bo kilka desek odpadło.
- Aha, to ja tam włazę.



A potem pożyczyła od Mai rowerek (identyczny jak nasz, tylko żółty) i zrobiła parę rundek dookoła placu... i w poprzek. Chyba pora Klusce założyć w bikestatsie zakładkę "Pozycone Lowelki"




Dziewczynki sobie poszły, to Kluska też ruszyła na spacer - najpierw na mostki sprawdzić czy wszystkie kłódki są.




A potem sprzątała na skałkach, bo ktoś tu naniósł piachu i liści.




Na tych skałkach to jeszcze ja się w dziciństwie bawiłem, wtedy nie było jeszcze tego mostku z dachem, ten drugi chyba był drewniany (a przynajmniej barierka) i co jakiś czas zaczynał się rozpadać, zwłaszcza barierka. I zanim zrobili nową barierkę, albo zupełnie nowy mostek, to przez jakiś czas mostek nie miał barierki. Placu zabaw też wtedy nie było.




Potem zbieramy klonowe noski i idziemy do pałacyku by je zrzucać i patrzeć jak wirują.




Skończyły się, trzeba więc nazbierać nowych.



- A co tam będę się rozdrabniać.




Przed wami światowej klasy Kluska w pokazowym numerze!



Niedługo potem się zebraliśmy, w samą porę, bo jak wyjeżdżaliśmy z parku zaczął kropić deszcz. Najpierw ja mówiłem "kap, kap, kap", a potem Kluska za mną "Ap, ap, ap" (co oznacza także wycieczkę, "Hop, hop, hop" oraz "Kwa , kwa, kwa"). Zanim rozpadało się na dobre zdążyliśmy dojechać do domu.