teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108860.05 km z czego 15577.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2022

Dystans całkowity:713.06 km (w terenie 43.50 km; 6.10%)
Czas w ruchu:40:58
Średnia prędkość:17.41 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:35.65 km i 2h 02m
Więcej statystyk
  • dystans 39.11 km
  • 5.30 km terenu
  • czas 02:30
  • średnio 15.64 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Krótsza rundka biblioteczna

Środa, 16 lutego 2022 · dodano: 19.02.2022 | Komentarze 4

Korzystając z tego, że deszcze i wichury miały nadejść dopiero wieczorem, wyskoczyłem jeszcze do biblioteki w Jaktorowie... niby mogłem zahaczyć o nią dzień wcześniej po drodze do Grodziska, ale za dużo miałem książek do oddania i stwierdziłem że nie mam ochoty jechać z tak obładowanymi sakwami... dzięki temu był powód by ruszyć w tym kierunku jeszcze raz. Wiatr już był dosyć silny, do Jaktorowa miejscami leciałem z wiatrem jak na skrzydłach, ale potem już było pod wiatr lub z bocznym, toteż jechało się dużo ciężej .

A co do wichur, to ta pierwsza co przeszła przez Polskę, u nas jakoś super silna nie była, na pewno słabsza od sobotniej, z którą właśnie miałem okazję powalczyć.



W Jaktorowie już zakończona przeprowadzka działu dziecięcego do nowej salki. Taka salka służy też na różne zajęcia dla dzieci, bo obecnie biblioteka pełni także funkcję domu kultury.




Zwierzątko dnia - krocionóg



Nie było już tak słonecznie, ale też błękit nieba i słońce prześwitywały zza chmur.



Leszczyny kwitną już na potęgę




Grzybek trzęsiportek







  • dystans 54.79 km
  • 1.30 km terenu
  • czas 02:53
  • średnio 19.00 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Rundka biblioteczna

Wtorek, 15 lutego 2022 · dodano: 17.02.2022 | Komentarze 3

Korzystam z pogody i wykonuję standardowy kurs do biblioteki w Grodzisku. Słońce raz świeciło, a raz nie, momentami nachodziły jakieś chmury.

Po drodze ze trzy razy widziałem duże grupy przelatujących gęsi.




A to mi wygląda na żurawie, tylko cichaczem jakoś tak leciały.



Sarenki pod lasem... dopiero gdy ruszyłem zorientowałem się, że oprócz dwóch są jeszcze trzy w cieniu (jedna poza kadrem).



Ze zwierzyny były jeszcze kotki.



O, a te wysunęły pazurki.



Kibel na bocznicy w Grodzisku.



Walentynkowo.



Stosik na dziś.



A tak na marginesie, Japończycy napisali mangę o naszym dziecku... serio, Yotsuba to taka Kluska parę lat temu, wiele zachowań i sytuacji jest podobnych. Klusce też przypadł ten komiks do gustu.




Yotsuba nawet jeździ tak jak Klu.



I mapę nieba mamy taką samą.



I gotują na epigazie.



A to kadr dla huanna.





  • dystans 57.95 km
  • 0.60 km terenu
  • czas 03:23
  • średnio 17.13 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

To tu, to tam

Poniedziałek, 14 lutego 2022 · dodano: 15.02.2022 | Komentarze 5

Kwitną i u nas przebiśniegi. Nie jest to stanowisko naturalne, ale też nie ogródkowe... ot przy drodze, chyba wywalone z czyjegoś ogródka się przyjęły.





Młyna na Pisi Gągolinie w Korytowie.



Kolejny raz spotykam stadko danieli pod Międzyborowem.





A to zimujące motyle i ćmy. Rusałki pawik (może też inne rusałki, między skrzydełka im nie zaglądałem), oraz szczerbówka ksieni.











  • dystans 100.94 km
  • 5.70 km terenu
  • czas 05:13
  • średnio 19.35 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Rzeka dnia - Skierniewka/Łupia

Niedziela, 13 lutego 2022 · dodano: 14.02.2022 | Komentarze 10

W nocy mróz, toteż rano wszystko było ładnie zmrożone. O ile w sobotę miałem wrażenie, że na północ od Żyrka jest dużo mniej śniegu (to znaczy zero) niż w mieście, to teraz ruszywszy w innym kierunku znalazłem potwierdzenie.



Taki niby zimowy krajobraz, ale są też oznaki zbliżającej się wiosny - na przykład leszczyny już kwitną na potęgę. Krótko mówiąc - przedwiośnie!




A w parku spotkanie z wiewiórką.





Po deszczach i roztopach dużo wody, stąd też droga jak grobla prowadzi przez zalany las.



Młyn w  Rudzie (nad Rawką), który spłonął rok temu... taki jest smutny los drewnianych młynów, coraz ich mniej. Na przykład w 2014 w odstępie tygodnia spłonęły młyny w Samicach (nad Rawką) i Wiskitkach.






Skierniewice objeżdżam opłotkami, żeby nie przebijać się przez centrum, co mi pozwala zapoznać się z wymysłami lokalnych władz i drogowców w temacie infrastruktury rowerowej.

Na przykład takie coś. O ile z odwrotnym zastosowaniem znaków, czyli "droga dla pieszych" + tabliczka "nie dotyczy rowerów, czasem się spotykałem i popieram - wtedy jak ktoś chce, to może pojechać chodnikiem, ale nie musi. O tyle coś takiego widzę chyba pierwszy raz. Ok, czasem można spotkać, że z braku miejsca nie ma chodników po obu stronach, a z jednej jest droga rowerowowa po której i bez takiej tabliczki chodzą piesi... ale często jest to nowa ddr-ka nierzadko asfaltowa, tutaj pierdyknęli znak na starym chodniku z fazowanej kostki.



Kolejne kuriozum - śmieszka przy szosie ze Skierniewic do Bolimowa (jak zobaczyłem że robią ją z kostki, to mnie szlag trafił). Wjazd na nią jest zablokowany barierkami! Formalnie zaczyna się w głębi tam gdzie znaki, jak ktoś jedzie główną szosą, to mu wielkiej różnicy nie robi, ale jak ktoś chce skręcić z tej bocznej uliczki, a zwłaszcza skręcić w nią... aczkolwiek rowerzyści zazwyczaj zamiast zjeżdżać na główną i na skrzyżowaniu skręcić w lewo, po prostu pokonują krawężnik i omijają barierkę trawnikiem. A mógł być po prostu zjazd, ale to za proste w tym kraju.



Tutaj nawet śmieszki są w jakimś dziwnym kolorze - jasnej sraczki. A i kierowcy dołożyli tutaj swoje, stąd skoszony słupek.



A tu kolejne kuriozum - ulica obiegająca dookoła największe blokowisko Skierniewic ma dodatkowo dwie serwisówki po bokach!  Ta biała linia po lewej to wyznaczony pas rowerowy (dwykierunkowy), a po drugiej stronie ulicy nawet chodnik się nie zmieścił!



Tak wygląda zjazd na jednokierunkową serwisówkę, na którą dodatkowo da się zjechać tylko z jednego pasa. Jak ktoś próbuje dojechać do jednej z bocznych uliczek odchodzących od serwisówki, to musi się nieźle nakombinować.



Dalej jest już zwyczajnie, bez żadnych wymysłów osób, które projektują biedaautostradę w mieście. Generalnie ta ulica to idealny przykład samochodozy w projektowaniu ulic, tacy ludzie projektują nam przestrzeń publiczną, zalewając niepotrzebnie asfaltem powierzchnię, którą można by przeznaczyć na chodniki (po jednej stronie się nie zmieścił), albo na zieleń. Nawet kierowcy by mieli chyba wygodniej mogąc po prostu skręcić w boczną uliczkę bez kombinawania jak do diaska do niej w ogóle dojechać...

Aha, czy muszę dodawać, że na tej śmieszce oczywiście nie potrafili wyrównać łączenia nawierzchni i krawężników na wszelkich przejazdach i wyjazdach? Tak więc na każdym było dup-dup.



Uff, powoli wyjeżdżam ze Skierniewic, właściwie to nawet za bardzo w nie nie wjechałem, a tu tyle wrażeń. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia przekraczam Skierniewkę, inaczej zwaną Łupią... a kiedyś ponoć Jeżówką. Bo to jest tak, że czasem rzeczki w różnych miejscowościach noszą czasem różne nazwy (tak jak Pisia Gągolina w Radziejowicach była nazywana Radziejówką). Tak tutaj pewnie odcinek Skierniewicki pewnie nazwano Skierniewką, w Jeżowie Jeżówką, a w Łupkkowie Łupią... no może z tym ostatnim się zagalopowałem.



Za Skierniewką skręcam mniej więcej na północ i teraz będę jechać przesmykiem między Skierniewką, a linią kolejową Skierniewice - Łowicz. Teraz wiatr mam bardziej w plecy, bo dotąd był raczej boczny... na szczęście dopiero się wzmagał.

Kościół w Bełchowie.



Skierniewka przy kościele.



Pod kościołem szukałem skrzynki jak akurat trwała msza, ale gdy znalazłem i chciałem się wpisywać, to akurat się skończyła i wysypali się ludzie, toteż pojechałem sobie by rzucić okiem na cmentarz, a tam znalazłem furkę nad Skierniewkę i ścieżką nad rzeką dotarłem na przyjemną polankę, gdzie zrobiłem sobie postój na kawkę, kanapki i wpisy do logbooka.

Jak wróciłem pod kościół, to zaczęli się już schodzić ludzie na następną mszę, ale jeszcze było niewiele, toteż udało się wyczekać moment na odłożenie skrzynki.



W cieniu jeszcze można było obejrzeć lodowe igiełki po nocnych przymrozkach.




Zielono-błękitny krajobraz.



Dworzec w Bełchowie, kadr bardziej z naprzeciwka był niemożliwy, bo na bocznicy stał pociąg towarowy. Ale i tak front był zacieniony.



Mostek na Skierniewce. Coraz mniej takich mostków z drewnianą nawierzchnią.





Stąd zdecydowałem się jechać gruntówą, ale potem skląłem ten pomysł - trochę błotniście, trochę wertepiasto. Jakoś bardzo tragicznie nie było, ale i najlepiej też nie. Po prawej Skierniewka.





Młyn w Bobrownikach i ostatni rzut okiem na Skierniewkę.




Teraz znów mam wiatr boczny, ale w większości lekko tylny (na szczęście wiatr nie jest południowy, tylko bardziej SSW).

Wóz strażacki będący reklamą muzeum motoryzacji pod Nieborowem, ale ostatnie wichury zerwały mu płachtę.



O, już nawet ptaszki się tu zalęgły.




Od drogi krajowej do Nieborowa prowadzi nowa droga rowerowa przez las... no, a przynajmniej przez to, co z niego zostało. Faktycznie przydatna, bo ruch tutaj zrobił się masakryczny. Aż się cofnąłem i sprawdziłem, czy prowadzi dalej wzdłuż 70-tki w kierunku Arkadii i Łowicza, ale niestety nie... szkoda, bo by się tam przydała jeszcze bardzie. Na południe wzdłuż krajówki jest serwisówka, ale przy zjeździe na Nieborów też się urywa.



Jest weekend, nie wszyscy są w stanie trafić w drogę.




Przez Nieborów tylko myknąłem nie zatrzymując się nawet na żadną fotkę, za dużo ludzi, za dużo samochodów, w taki słoneczny weekend miejsca turystyczny przeżywają oblężenie, a ja uciekłem czym prędzej. Na szczęście za Nieborowe szosa do Błonia była już mniej ruchliwa.

W Błonia też nie fociłem, tylko jedna fotka jednego z kościołów... w zasadzie renesansowych (co widać bardziej we wnętrzu), ale mocno siedzących jeszcze w tradycjach architektury gotyckiej (zwłaszcza z zewnątrz).



Coraz bliżej domu i coraz bardziej byłem zmęczony. Ten wiatr dał mi dzisiaj w kość.

O, dzisiaj też będzie klucz gęsi... hmmm, chyba w kształcie rybki.





Widziałem też kilka innych kluczy, po czym zobaczyłem że wszystkie się grupują gdzieś nad Pisią... szkoda tylko że byłem tak daleko, ale gęsi było naprawdę dużo.



O jeszcze jeden klucz leci do nich.



Jak jechałem przez dobrze znane rejony, gdzie wiedziałem dokładnie ile zwykła trasą do domu zostało mi kilometrów, wyszło mi ze dobiję do 90. Co prawda byłem już mocno zmęczony, ale żal było nie wykręcić setki, toteż wybrałem nieco dłuższą trasę, a na koniec jeszcze musiałem zrobić pętelkę dookoła osiedla.

Kategoria >100, łódzkie


  • dystans 60.27 km
  • 0.30 km terenu
  • czas 03:21
  • średnio 17.99 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Dzikie gęsi w dorzeczu Pisi

Sobota, 12 lutego 2022 · dodano: 12.02.2022 | Komentarze 2

A jednak weekend okazał się rowerowy... w nocy przyszły deszcze, z którymi spłynęło większość śniegu i rano drogi były czyste, tyle że mokre. Może bym poczekał do popołudnia, albo i do niedzieli aż podeschną, ale błękitno niebo za oknem sprawiło, że nie mogłem usiedzieć i ruszyłem. Gruntówy trzeba było omijać z daleka, żeby się nie utopić w błocie, więc postanowiłem posprawdzać asfalty na bocznych drogach między Oryszewem, Szymanowem, Kaskami i Baranowem.

Kierunek okazał się słuszny, bo o ile w Żyrardowie jeszcze troszkę śniegu leżało, za miastem coś tam bieliło tu i ówdzie, to kawałek dalej zniknął on zupełnie. Widać tu mniej śnieżyło.

Na szóstym kilometrze usłyszałem gęganie i zobaczyłem lecące klucze gęsi. Tego dnia jeszcze kilka razy widziałem pojedyncze klucze i jedną większą grupę.




Pierwszy mostek na Pisi, a konkretnie na Pisi Gągolinie.



Zbliżam się do Oryszewa, te zabudowania to był kiedyś zakład poprawczy. Budynki po lewej, to obecnie MONAR, a po prawej to dawny folwark obecnie w prywatnych rękach, oto jak działalność jest tam prowadzona: " Zapraszamy na wiejskie plenerowe wesele w stodole. Nasza stodoła jest największą drewnianą stodołą na Mazowszu i ma powierzchnię 270 m.kw. Ugości do 200 osób i jest połączona z Sieciarnią która ma powierzchnię 70 m.kw."



Obydwa kompleksy są otoczone wysokim murem z czasów poprawczaka, na szczycie muru było wmurowane tłuczone szkło, na niektórych fragmentach jest do tej pory.



W Oryszewie skręcam w boczne asfalty. Ostatnio ładnych parę lat temu robiłem ich objazd, ale była jedna nieciągłość, poza tym akurat był sezon wywożenia obornika na pola, toteż cała drogą była tym zawalona i błotem dodatkowo. Od tej pory trochę asfaltów przybyło, a dziś drogi szczęśliwie były czyste.

Pola i łaki w wielu miejscach są pod wodą.



Kościół w Szymanowie.




Tutaj postanawiam podjechać nad Pisię w miejsce, gdzie wiem że spore obszary łąk są często pozalewane, w dzisiejszych warunkach też powinny być. Najpierw przejeżdżam przez Pisię jednym mostkiem w te, a drugim we wte - tutaj Pisia jest już po prostu Pisią po połączeniu wód Pisi Gągoliny i Tucznej.



I faktycznie łąki pięknie się prezentują w postaci płytkich jezior.








Ten kopiec pod słup wygląda jak mogiła...a z prawej wieże kościoła w Szymanowie.



Kolejne dwa mostki na Pisi - tym razem obok siebie, bo tutaj Pisia płynie dwoma korytami.



Stąd chcę się dostać do mostu kolejki wąskotorowej, ale muszę zostawić rower w krzakach, bo łąki zalane, a na brzegi Pisi kompletnie zarośnięte, musiałbym rower przenieś spory kawałek.



Oto i most dawnej kolejki guzowskiej (od cukrowni w Guzowie, poprzez okoliczne majątki, do kolei w Teresinie).




Początkowo chciałem tu sobie zrobić postój, ale że nie dało się dojść z rowerem, to na rozwałkę ruszam do sąsiedniego mostku (a w zasadzie pół-mostku).




A oto i on z bliska.




I widok na jeden z mostów drogowych.



Potem ruszam na Kaski i stamtąd bocznymi drogami na południe - kolejny mostek na Pisi.




Mostek... tym razem na Pisi Gągolinie.




I jeszcze jeden mostek na tej rzeczce... z mapy online wynika, że po drodze jest jeszcze jeden, nowy mostek. Faktycznie tam szedł jakiś asfalt w bok, trzeba będzie następnym razem tam podjechać.



Kolejna partia krajobrazów z tego rejonu.






Ostatnie spotkanie z kluczami.



Do mostku na Pisi Tucznej musiałem się wrócić, ale skoro tyle tych mostków na Pisi i Pisi Gągolinie nie było, to nie mogło zabraknąć choć jednego mostku na Pisi Tucznej. W sumie dziś przejechałem przez 3 mostki na Pisi Gągolinie, 6,5 na Pisi i 1 na Pisi Tucznej.



Nie zlicze natomiast ile takich banerów minąłem, bowiem tereny przez które dziś jechałem w sporej części mają być zajęte przez CPK, a wsie są przeznaczone do wymazania z mapy. Ale mam nadzieję, ze z budową CPK wyjdzie im jak z budową promu.






  • dystans 11.76 km
  • czas 00:42
  • średnio 16.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Czwartek, 10 lutego 2022 · dodano: 11.02.2022 | Komentarze 3

Weekend prawdopodobnie będzie bezrowerowy, bo nawaliło śniegu... na spacer też pogoda nieodpowiednia, bo zbytnio mrozu nie będzie, a w brei i błocie to żadna przyjemność.


  • dystans 17.70 km
  • czas 00:57
  • średnio 18.63 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Wtorek, 8 lutego 2022 · dodano: 08.02.2022 | Komentarze 13

Wczoraj śnieżyce, toteż nie wyściubiłem koła z domu, tylko z buta. Ale dziś nie było śladu śniegu i nawet było względnie sucho, toteż mogłem wsiąść na rower i pozałatwiać sprawy... ale musiałem się sprężać, żeby zdążyć przed deszczem (zapowiadany był po 13-ej, ale z radarów wynikało, że coś jeszcze idzie przed główną zlewą... jednak faktycznie dopiero po 13-ej się rozpadało). Ponieważ nie nadchodził, to wykręciłem nawet pętelkę za granice miasta i wjechałem do Międzyborowa... ale to w zasadzie nadal jak "po mieście".

A wczoraj miałem taką oto przygodę - pod sklepem zobaczyłem, że jakaś pani prosi o pomoc jakiegoś pana i szarpią się z linką przypinającą rower. Podszedłem i okazało się, że kluczyk złamał się w zamku zapięcia i próbują coś z tym zrobić... Po obejrzeniu i próbach, stwierdziłem że jedyny sposób by uwolnić rower, to przeciąć linkę. Poszedłem więc do domu po obcęgi (miałem 700m metrów w te i we wte) i wróciłem z narzędziem.



Poszło szybko - dwa naciśnięcia i przecięta. Byłoby jedno naciśnięcie, ale najpierw musiałem się przebić przez giętki plastik. To tyle jeśli chodzi o to, jakie zabezpieczenie daje taka linka (zresztą tego się spodziewałem - byłem niemal pewien, że moje obcęgi dadzą radę).

Aczkolwiek dla tej klasy rowerów jest to wystarczające zabezpieczenie. Na zużyty mieszczuch z dolnej półki raczej nikt się nie połaszczy, niektórzy w ogóle takich rowerów nie przypinają, ale lepiej jednak użyć zapięcia by nikt dla żartów, albo tak sobie nie "pożyczył". Sam mam podobną linkę, to było moje pierwsze rowerowe zapięcie, zanik zanabyłem solidniejsze - używam go czasem w lesie, gdy jadę na grzyby. W zasadzie mógłbym w ogóle nie zapinać i czasem jak go zapomnę to tylko zostawiam w krzakach, bo kto niby miałby go rąbnąć w środku lasu? Ale zawsze to spokojniejsza głowa, linka jest na to wystarczająca, a lżejsza i łatwiej objąć nawet średnie drzewo niż łańcuch (o u-locku nie wspominając).




Złamany kluczyk w zamku



A oto obcęgi w całej krasie - one też mają swoją historię. Otóż jak szukaliśmy w czołgu skrzynki, to najpierw znaleźliśmy te obcęgi... okazały się potem bardzo przydatnym narzędziem, dzięki długim rączkom mają dużą siłę cięcia. Nie ma to jak obcęgi z ruskiego czołgu... i to chyba zdobyczne, poniemieckie (sądząc z napisu).

Aha, przypomniało mi się jak koleżanka kiedyś opowiadała o podobnej sytuacji, która jej się przytrafiła i jak  kradła swój rower spod jakiegoś urzędu. Trochę jej zajęło upiłowanie zapięcia,, ale nikt się nawet nie zainteresował.



A aura była wczoraj taka - w ogóle ja jestem cienias, tu pani na rowerze popyla, a ja z buta... ale na usprawiedliwienie dodam, że może bym i pojechał w taką śnieżycę, ale żal mi było masakrować roweru w tej brei.




A z cyklu "sytuacja pod sklepem", to z dzisiejszego dnia taka oto scenka - jakaś pani pakuje zakupy na rower, jedna siata do koszyka na bagażniku, ze trzy siaty na kierownicę. Podchodzi jakiś koleś i zagaja:
- Trzeba było chopa wysłać. Przyjechałby do miasta, odchamił, a nie siedzi na tej wsi.


  • dystans 24.33 km
  • czas 01:22
  • średnio 17.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Krótka rundka biblioteczna

Sobota, 5 lutego 2022 · dodano: 07.02.2022 | Komentarze 2

Weekend wietrzny i deszczowy, toteż tylko krótki wypad do biblioteki w Międzyborowie i powrót naokoło. Dwa razy sypnęło mi krupą śnieżną (na szczęście opady były krótkie), a raz pokropiło, ale akurat byłem w bibliotece, tyle co musiałem wytrzeć siodełko i kierownicę.



Okrzesza meandrująca, tuż przed ujściem do Pisi Gągoliny.



Zarastający mchem chodnik przy stacji towarowej Korytów.




Wśród mchu można też znaleźć rozchodniki, które latem kwitną na żółto.






  • dystans 12.36 km
  • czas 00:46
  • średnio 16.12 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Czwartek, 3 lutego 2022 · dodano: 03.02.2022 | Komentarze 0



  • dystans 64.46 km
  • 5.50 km terenu
  • czas 03:23
  • średnio 19.05 km/h
  • temperatura -1.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Nie zdążyć przed śnieżycą

Wtorek, 1 lutego 2022 · dodano: 01.02.2022 | Komentarze 6

Na dzisiejsze popołudnie były zapowiadane opady śniegu, deszczu, czy czego tam jeszcze... postanowiłem więc zdążyć przed nimi. Niektóre prognozy zapowiadały opady po 13-ej, inne po 15-ej. No, w każdym razie jak wrócę do 13-ej, to nie powinny mnie dorwać, albo nie za bardzo.

Poranek za oknem.



No to w drogę. Już w Żyrku dopadła mnie pierwsza śnieżyczka, a potem były jeszcze ze dwie, ale było to znikome opady.



Nawet słońce trochę świeciło.




Wszystko było ładnie zmrożone, choć w ciągu dnia temperatura przebiła zero. Jednak z gruntówami trzeba było uważać, te bardziej użytkowane potrafiły być błotniste, ale te z prawie zerowym ruchem były






Sklep Sosenka w Bartnikach



Jako, że wiatr miał się wzmagać, pojechałem najpierw pod wiatr, aby potem zawrócić i złapać wiatr w plecy. Jednak gdy miałem zawracać, zdecydowałem że jeszcze kawałek podjadę - nad Rawkę.



Pojechałem do miejsca, gdzie Rawka podmywa i obrywa brzeg (tak zwaną Oberwankę). Dziś żywego ducha, ale latem, zwłaszcza w weekendy bywa tu sporo osób. Tutaj też pożegnałem się ze słońcem.





Entowe sosny po drodze.



Kibel jako InterRegio z Warszawy do Łodzi na Wiedence.



Oraz Gama w barwach Lotosy na eSeŁce.



Gdy dotarłem do szosy głównej i skierowałem się z powrotem, zaczęło śnieżyć i opad się wzmagał. No tak, było już po 13-ej... jakbym jechał planowo, to właśnie bym wrócił lub dojeżdżał do domu. A tak powrotne 30km w śnieżycy.




Zrobiło się biało, ale bliżej Żyrardowa było mniej śniegu i mniej śnieżyło, widać chmura z większą ilością śniegu przechodziła bokiem. Ale i tak przed głównym opadem zdążyłem wrócić.