teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 121538.80 km z czego 18167.65 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.11 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 46.77 km
  • 13.00 km terenu
  • czas 02:58
  • średnio 15.77 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Pogrzybkobranie z domieszkami

Wtorek, 7 września 2021 · dodano: 16.09.2021 | Komentarze 6

- 202 podgrzybki brunatne
- 4 podgrzybki zajączki
- 11 maślaków zwyczajnych
- 9 maślaków pstrych
- 1 kozak
- 1 prawdziwek (kapelusz)
- 23 kurki
- 4 kanie

(wycieczka sprzed tygodnia, więc stan zagrzybienia nieco już nieaktualny) Ponieważ podczas poprzedniej wizyty w lesie zauważyłem, że pojawiły się łebki podgrzybków, liczyłem że to początek wysypu i po weekendzie ruszyłem do lasu.  Spodziewałem się, że w weekend zostaną wyzbierane, więc chciałem aby podrosły, i może bym jeszcze poczekał, ale na środę zapowiadali 25 stopni, więc ruszyłem we wtorek gdy miało być tylko 20.

Po drodze udało się znaleźć trochę maślaków:





Brązowy kapelusz, pierścień na nóżce (a u młodszych osłonka rurek), a więc maslak zwyczajny... bo są maślaki bez pierścienia, zaś maślak żółty ma jaśniejszy kapelusz (choć są odcienie pograniczne kapelusza, gdy trudno stwierdzić, czy to jeszcze zwyczajny, czy już żółty).



Znalazłem też parę prawdziwków, ale że jest ciepło, to kompletnie robaczywe (jak ten z fotki), udało się tylko pozyskać jeden kapelusz po odkrojeniu robaczywej nóżki.




A co do podgrzybków - na pierwszej miejscówce zebrałem tylko kilkanaście łebków, bo dalej już grasował jakiś grzybiarz. Na drugiej ze dwadzieścia ale większych. Na trzeciej z 70 głównie mniejszych lub większych łebków, choć też trochę większych kapeluszy w krzakach i na czwartej znów ze 100 łebków.

Ogólnie wysyp trwa





Zajączek nadgryziony przez jakiegoś drapieżnego ślimola



Maślak pstry - w odróżnieniu od maślaka zwyczajnego ma suchą skórkę, kapelusz jasny, często można określić jako piaskowy, często przyprószona drobinkami, jakby był przybrudzony.  Rurki brązowe (jasnobrązowe u starszych owocników, ciemnobrązowy u łebków), po przekrojeniu niebieszczeje.

Nie jest to jakiś bardzo smaczny grzybek, ale na domieszkę się nadaje. Wcześniej rzadko go u nas spotykałem, ale od paru lat, gdy jeżdżę na obecne miejscówki podgrzybkowe, często udaje mi się znaleźć po kilka-kilkanaście sztuk.



A teraz historia, gdy po raz pierwszy miałem z nim do czynienia - kilkanaście, może nawet dwadzieścia lat temu, jak szliśmy sobie wzdłuż wybrzeża z Ustki na Hel, to w młodych sosenkach było ich zatrzęsienie. Konsultując się z grzybiarzami, którzy mieli pełne kosze tego, też szybko nazbieraliśmy aż za dużo i potem jeszcze paru osób się popytaliśmy, by się upewnić co do grzyba. Miejscowi nazywali ten grzybek miodówką. Wieczorem ugotowaliśmy to na kempingu, ale jako że grzybek nie jest super smaczny, a w warunkach kempingowych trudno się gotuje, to potrawa nie wyszła jakaś rewelacyjna.




Kania



A to, na pierwszy rzut oka wyglądało jak jakieś prawdziwki albo kozaki... niestety były to goryczaki żółciowe, największe jakie w życiu widziałem, bo zwykle nie są takie okazało i takie wysmukłe.



Jakiś inny grzybek, raczej niejadalny, ale ładny




Gody krzyżaków ogrodowych. Samczyk (z prawej) dosyć ostrożne podchodzi do samiczki - szybko podskakuje  od razu odskakuje i tak kilka razy... potem przerwa i od nowa. Musi być ostrożny, żeby samiczka go nie przegoniła, albo nawet pożarła (choć to ponoć nie jest to takie częste jak u niektórych pająków - np. tygrzyków, ale tam samczyk jest kilka razy mniejszy od samiczki).





Włochata gąsienica, z gatunku jakie nieraz tu spotykałem i znów z jakimiś pasożytami.



W drodze powrotnej musiałem amfibiować przez zalaną drogę. Rzeczywiście jest tu obniżenie terenu, a po bokach drogi są mokradła, ale po ulewach zalało tutaj także kawałek lasu i drogę (tydzień później nadal była zalana).




O, tu po prawej tereny zazwyczaj zalane, a z lewej las który zwykle jest suchy.



Zasiedziałem się w lesie prawie do zachodu Słońca, choć pod koniec komary były upiorne.



Ponieważ sporo łebków, to udało się zapełnić kilka słoiczków marynowanymi grzybkami.



Jeden słoiczek rozmaitości, a reszta z podgrzybkami brunatnymi



A reszta do duszenia. Za dużo tego do bieżącej konsumpcji, zwłaszcza że cały czas mieliśmy też kurki i kanie, toteż większość tego poporcjowałem ido małych pojemniczków po jogurtach i załadowałem do zamrażalnika. Mrożone grzybki nie są oczywiście tak dobre jak świeżo duszone, ale są wystarczająco dobre, by sobie przypomnieć smak jesieni po sezonie grzybowym.





  • dystans 40.56 km
  • 4.60 km terenu
  • czas 02:12
  • średnio 18.44 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Kolejna rundka biblioteczna

Poniedziałek, 6 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 2

Korzystając z ładnej pogody, zrobiłem rundkę do kolejnej biblioteki (tym razem Mszczonów), by uzupełnić zapasy książkowe.

Większość zwierzaków (pasikoniki, jaszczurki, motyle) uciekały z drogi, gdy obok przejeżdżałem... ale nie ten pasikonik, musiałem wrócić i go przegonić, żeby go co potem nie przejechało. A przy okazji strzeliłem fotkę.



Po drodze zauważyłem, że nie ma już znaków objazdu, więc zaryzykowałem i zamiast jechać nieco naokoło pojechałem prosto - rzeczywiście wiadukt nad CMK w  Świnicach gotowy. Nawet śmieszka w miarę ok. - asfaltowa, dosyć równe łączenie nawierzchni na przejazdach... ale niestety są też standardowe utrudniacze:
- przed Świnicami przeskakuje na drugą stronę, by za Świnicami znów wrócić na pierwszą (a tu zakręty pod kątem 90 stopni są oczywistością
- do tego zaszło jakieś fałdowanie (samochód wyjeżdżający z posesji nie może raz podjechać, a rowerzysta może kilka albo kikanaście razy) - i tak dobrze, że jest cały czas asfalt, a nie że na każdym wyjeździe kostka (jak w Żyrku, gdzie nie potrafili też na gładko połączyć nawierzchni i jest dół-dup-dup-góra-dup-dup).



WTEM! Znalazłem się na granicy... kurczę, przecież jest stan wyjątkowy, aż się zacząłem rozglądać czy mnie jakieś służby nie zgarną... żarty żartami, ale trochę chyba przesadzili z tym oznaczeniem.



Jako że biblioteka pod szkołą, to tu też fotka z rowerami na stojakach. Jak stawiałem, to było ich więcej, bo musiałem się wsunąć pomiędzy nie, te pierwsze w kadrze też były zajęte.



Temat miesiąca w bibliotece.



Rzut okiem na zalane wyrobiska dawnej żwirowni





Rodzina łabędzi (2+2)




Rybka na płyciźnie pruje fale





Martwa rusałka admirał, no cóż życie motyli jest krótkie. Zbieram takie motylki, bo potem można obejrzeć skrzydełka pod mikroskopem.




Wracając przejechałem przez las, udało się znaleźć kilka kań



I kilka kozaków, ale nierobaczywe były tylko dwa




Hmmm, maślak? Otóż nie, z wierzchu podobne, ale jak mu się zajrzało w rurki, to okazywało się, że ma blaszki.




Taka purchaweczka




  • dystans 16.06 km
  • 9.50 km terenu
  • czas 01:16
  • średnio 12.68 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do lasu

Niedziela, 5 września 2021 · dodano: 13.09.2021 | Komentarze 11

Wspólny wypad do lasu żyrardowskiego, nie jest to las jakoś bardzo obfitujący w grzyby, a co gorsza dużo w nim ludzi, więc dodatkowo są one często wyzbierane... ale coś tam udało się przy okazji znaleźć:

- 22 podgrzybki
- 20 czubajek
- 11 kurek

Mchy i porosty



Porosty i grzyby



Ścieżka zdrowia - trzeba pokonać tor przeszkód, a to przeskoczyć jakąś gałązkę leżącą na trasie, a to się przed jakąś schylić, a to ominąć, a to przejść po pniaczkach...



Co do grzybów, to tak sobie - początkowo jak się znalazło jakiegoś podgrzybka, to był robaczywy.



Nazbieraliśmy więc trochę czubajek, nie za dużo, tylko trochę małych łebków.



W końcu udało się trafić na parę dobrych podgrzybków i kurek




W międzyczasie jednak, Kluska zaczęła robić to co ja, gdy brak jadalnych grzybków... zaczęła zbierać niejadalne, "do kolekcji" jak to określiła. Podpowiedziałem więc, że możemy je zbierać, by w domu zrobić wysyp zarodników. Bardzo się też zaangażowała w sprawdzanie, czy dany grzyb jest mleczajem - nacinała blaszki i sprawdzaliśmy jakie mleczko wycieka. Oczywiście na żadnego rydza nie trafiliśmy, mleczko było białe albo przezroczyste, najciekawsze było białe szybko przebarwiające się na żółte.





Gołąbek denaturatowy




Lejkowce dęte



Purchawki



Tata purchawka, mama purchawka, dziecko purchawka i niemowlak purchawka



Purchawka po wizycie w solarium, albo na plaży.



Hmm, czyżby jakaś czubajeczka? Aczkolwiek to maleństwo może być równie dobrze jakimś muchomorem.



Zbiry posegregowane - z prawej kurki, pośrodku u góry czubajki, u dołu podgrzybki, a z lewej niejadalne (choć część może być nawet jadalna).



Żuczek wylądował na gołąbku



Przyłapani w trakcie zbiorów



A tak było 4 lata temu



Klu z grzybkami, teraz to już z niej doświadczona grzybiara, gdy w parku znalazła z koleżankami grzybka rorkowego, to tłumaczyła, że trzeba polizać i jeśli gorzki tfu! tfu! to niejadalny.



Dwa lata temu



Cztery lata temu



Siedem lat temu



A tu jak miała roczek z kawałkiem i pierwszy samodzielnie zebrany grzybek - czubajka!



W drodze powrotnej znaleźliśmy krzaczki owocujące ślimaczkami:




W domu przygotowujemy wysyp



Wysyp zarodników następnego dnia



Na szkiełku do mikroskopu



I na kartkach








  • dystans 55.05 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:51
  • średnio 19.32 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Standarcik bibioteczny

Piątek, 3 września 2021 · dodano: 12.09.2021 | Komentarze 4

Korzystając z dobrej pogody (nie pada, słonecznie, ciepło... ale nie gorąco), wyskoczyłem do bibliotek w Grodzisku i Jaktorowie, by uzupełnić zapasy książek, bo już nam się kończyły po deszczowym tygodniu.

Dobra pogoda sprawiła, że parkingi rowerowe pod grodziską podstawówką pękają w szwach.





Nawet stojaki przy bibliotece zostały zajęte, toteż nie miałem gdzie przypiąć... normalnie to bym się przypiął do latarni, ale że ja tylko oddać i odebrać zamówienie, a filia w Pawilionie Kultury jest przeszklona, to tylko postawiłem rower tak by widzieć go ze stanowiska bibliotekarzy.




W Jaktorowie tur w jarzębinach



Dzisiejszy urobek.



Po drodze znalazłem zagon pokrzyw, na którym masowo śniadały gąsienice rusałki pawik.




Obok zagon mięty i imago rusałki na kwiatkach. W tym kadrze są co najmniej cztery motyle, ale te dalsze mają złożone skrzydełka i nie bardzo widać. W ogóle na tej mięcie motylków było sporo i jak człowiek zatrzymał się i zaczął wślepiać, to wypatrywał co i raz kolejne (choć początkowo wydawało się, że jest jeden lub dwa).



Ciemna strona rusałki pawik







  • dystans 47.90 km
  • 12.50 km terenu
  • czas 03:07
  • średnio 15.37 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Nagły Wysyp Podgrzybków

Czwartek, 2 września 2021 · dodano: 11.09.2021 | Komentarze 6

Wypad z początku września, więc uwagi odnośnie pogody itp. dotyczą stanu sprzed ponad tygodnia.

Wyskoczyłem do lasu, gdy po ulewnych dniach w końcu pogoda się w miarę ustabilizowała. Liczyłem na to, że po tych deszczach będą grzyby. No i wreszcie pogoda jak trzeba - nie leje (tylko jeden przelotny deszczyk), nie ma upału, słońce rzadko wygląda zza chmur i wtedy ściągam koszulę, a tak można popylać po lesie w długich spodniach i długi, rękawie.

Co do grzybów, to wyjazd był udany, oto liczby:

- 374 kurki
-153 podgrzybki
- 5 maślaków pstrych
- 2 prawdziwki
- 1 kozak


Po drodze sporo rusałek - te gąsienice, co w ostatnich tygodniach masowo wkraczały na drogi w poszukiwaniu miejscówek na przepoczwarzenie... przepoczwarzyły się.





Jeszcze jakieś gąsienice rusałki pawik można spotkać, ale zdecydowanie mniej.



Biegacz napotkany na śmieszce rowerowej, pouczyłem go  że lepiej biegać po krzakach i nie pchać się na drogę.



Pod koniec, gdy otworzył się widok naokoło, okazało się że jestem między dwiema chmurami deszczowymi. Miałem nadzieję że uda utrzymać mi się to "pomiędzy". Jednak jak byłem już w lesie coś zaczęło popadywać, na szczęście niezbyt intensywnie i pod drzewami niewiele do mnie docierało. Jedyny negatywny efekt, to że po deszczyku pojawiło się więcej komarów.



Krwiopijców niestety całe mnóstwo i nie można sobie zrobić przerwy na kanapkę i kawkę, oraz posiedzieć pod drzewem... nie, trzeba było cały czas być w ruchu, pod tym względem miesiąc temu było lepiej, komary były ale dało się posiedzieć. Jednak jak się chodziło za grzybami, to aż tak bardzo nie dokuczały, byle by się na dłużej nie zatrzymywać.

A co do grzybów - były kurki




Trafiła się kania po drodze, ale jej w końcu nie zebrałem.



Czubajek całe mnóstwo (ale też nie zbierałem).



Temperatura sensowna, grzyby rosną, wrzosy kwitną, wrzesień - jesień... gdyby nie te komary.



W końcu dotarłem na miejscówki podgrzybkowe i okazało się, że większych grzybów mało, ale za to w miarę sporo łebków. Trzeba było się za nimi nałazić, bo od czasu do czasu było jakieś skupisko, albo pojedyncze grzybki, ale trzeba było za nimi się nałazić, żeby nazbierać większą ilość. Jednak zbiór udany, chyba zaczyna się wysyp.



To jeden z nielicznych większych podgrzybków.



Jeszcze kilka łebków






Poza tym na tych miejscówkach trafiło się też kilka maślaków pstrych



Trzeba było uważać, żeby nie zebrać goryczaków żółciowych



Prawdziwki w większości robaczywe (jak ten z fotki), ale udało się zebrać dwa dobre. Podobnie z kozakami, jeden nadawał się do zbioru.




A co poza tym? Na przykład śluzowce








Takie włochate gąsienice





Pająki (rany, w ile pajęczyn wlazłem).




Oczywiście łebki poszły do marynowania



Poza tym trochę do suszenia (tyle ile zmieściło się na raz do suszarki), na fotkach razem z wcześniej ususzonymi.. A z reszty grzybowe kotlety mielone (choć można by je nazwać plackami), trochę tylko na spróbowanie, ale resztę do zamrażalnika, przez zimę będę je wyciągał.






  • dystans 17.82 km
  • 1.20 km terenu
  • czas 00:54
  • średnio 19.80 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Niby na lejkowce, a bardziej na kanie

Wtorek, 31 sierpnia 2021 · dodano: 08.09.2021 | Komentarze 2

Krótki wypad do pobliskiego lasu na lejkowce (bo innych grzybów tam za dużo nie widziałem, a nie miałem czasu za dużo łazić po nim. Jednak po drodze udało się trafić na kanie.




Zagadka - ile jest tu kani?



Lekka podpowiedź



Lejkowce też były, ale dużo ich nie zbierałem, tyle tylko co na jedną porcję do suszarki by ususzyć.




Jakiś kozak się trafił



A poza tym w lesie takie zatrzęsienie grzybów, że trudno dać krok, żeby w jakiegoś nie wdepnąć. Ciekawe ile owocników różnych gatunków dałoby się znaleźć na jednym metrze kwadratowym? Myślę że spokojnie dałoby się zacząć od pięciu, a potem śrubować wynik. Szkoda że przytłaczająca większość grzybów nie do zbierania, ale i tak las bardzo ładnie z nimi wyglądał.





Szkoda że to nie kurka (zwłaszcza że więcej tych mleczai tam było). A gdyby tak pomalować na żółto? Albo wystawić na słońce by się opaliły?



Maślanka teraz i cztery dni wcześniej.




Oraz mała kępka




Symboliczny kwiatek do tego zgrzybiałego wpisu



Suszenie lejkowców - przed i po. Trochę się skurczyły, ale wszystko po ususzeniu się kurczy... owszem, z pełnej suszarki wyszło o 1/4 może 1/3 objętościowo mniej niż podgrzybków, o i tak nieźle, bo obawiałem się że będzie gorzej w przypadku grzybów które składają się prawie wyłącznie ze skórki otaczającej lejek powietrzny.







po mieście

Poniedziałek, 30 sierpnia 2021 · dodano: 04.09.2021 | Komentarze 8

Ostatnie sierpniowe motylki... motylki oczywiście jeszcze tu będą, ale już wrześniowe.

To chyba czerwończyk uroczek (samiczka)





rewers



A to chyba czerwończyk żarek



To chyba też



Strzępotek ruczajnik



I jeszcze jeden





  • dystans 24.96 km
  • czas 01:43
  • średnio 14.54 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Dzień Miziania Lusi

Niedziela, 29 sierpnia 2021 · dodano: 03.09.2021 | Komentarze 4

Wypad do Warszawy min. w celu odwiedzenia babci. Po drodze zahaczamy o Galerię Tybetańską




O! Jak!



Zaczyna się przy Rondzie Tybetu, zwanym nieoficjalnie Rondem Wolnego Tybetu.




Jest wyznaczona ścieżka, no to co? Jedziemy!



Jedziemy slalomem i są zygzaki, są zygzaki, są zygzaki...
Bum! Z lewej słupek, z prawej krzaki, z prawej krzaki!

(taka tam ułożona przez nas piosenka, jedna ze zwrotek, która tutaj pasuje... poza tym, że nie ma krzaków).



Po drodze wypatrzyliśmy na parkingu coś, co z daleka przypominało nam trochę Warszawę. Postanowiliśmy to obejrzeć z bliska i okazało się, że jest to...



Czarna Wołga!





Straszono Was Czarną Wołgą porywającą dzieci? Bo ja to Czarnej Wołdze w dzieciństwie nie słyszałem, potem dowiedziałem się o tej miejskiej legendzie... ale lavinkę ponoć straszono Czarną Wołgą, zdaje się że w Warszawie ta historia dłużej żyła w opowieściach.



Opowiedzieliśmy historyjkę Klusce i:
- Tata! Ja się boję!



A u babci, prawie jak w galerii. Oto kilka obrazów jej pędzla.




Oto rzadki widok Kluski głaszczącej psa - trzeci raz w życiu, bo zasadniczo Kluska boi się psów, po części przez tego pieska - Lusię (rówieśniczkę Kluski). Otóż jak obie miały po jakieś dwa lata, Lusia wyrwała Klusce z ręki jedzenie... wcześniej Klu też wolała pieski z daleka, ale jakoś się nie bała. Być może i tak ten strach by się pojawił w innych okolicznościach, ale tak jest na Lusię.

A Lusią jak widać, udało się już oswoić, choćby dlatego że jest już starszym, spokojniejszym pieskiem, polubiły się i było kilka godzin miziania Lusia (jak Klu się odrywała coś innego zrobić, to my musieliśmy ją zastąpić i pełnić dyżur przy mizianiu Lusi).



Na Warszawie Zachodniej totalna rozpierducha, ale armageddon dopiero nas czeka, bo jest to tylko wstęp do remontu linii średnicowej. Co się skończy jakiś remont na naszej linii, to nie mija wiele czasu, a już się zaczyna następny... i tak w nieskończoność.

Główna konstrukcja kładki już stoi (a w tle



Jest nawet kawałek schodów.






  • dystans 24.80 km
  • czas 01:27
  • średnio 17.10 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście

Sobota, 28 sierpnia 2021 · dodano: 01.09.2021 | Komentarze 6

Okazuje się, że 28 sierpnia to  Światowy Dzień Publicznego Czytania Komiksów... my może niezbyt publicznie, ale też niezbyt po kryjomu jakiś komiks czytaliśmy. Z tej okazji taka oto ciekawostka, która ostatnio nam się rzuciła podczas lektury Asteriksa.

Wśród fanów Kajka i Kokosza pojawia się czasem temat, czy Christa inspirował się Asteriksem, czy też podobieństwo bohaterów to raczej przypadek. Poniżej kilka kadrów z komiksów "Asteriks i Goci" z lat 60. i "Festiwal czarownic" z lat 80. Jest tutaj podobna sytuacja - konkurs druidów w Asteriksie, oraz festiwal czarownic w Kajkoszu... ale jak zobaczyłem poniższy fragment konkursu, to aż musiałem porobić zdjęcia i je wrzucić (powiększenia poniższych obrazków po kliknięciu w zdjęcia):





Tutaj inne pokazy, które też wykazują pewne, choć nieco mniejsze podobieństwo:






No i na koniec druid, który nie ma odpowiednika wśród czarownic, ale szczególnie mnie rozbawił - szczególnie w kontekście turystycznego, biwakowego gotowania:









  • dystans 21.60 km
  • 2.50 km terenu
  • czas 01:18
  • średnio 16.62 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Krótkie grzybobranko

Piątek, 27 sierpnia 2021 · dodano: 31.08.2021 | Komentarze 2

Szybki wypad do pobliskiego lasu, po drodze okazuje się, że czeremcha amerykańska już jest dojrzała... parę dni wcześniej na innym drzewku widziałem natomiast niedojrzałe owoce, widać zależy od stanowiska.



Dalej nie mam czasu jechać, a bliższe lasy są bardziej penetrowane przez grzybiarzy - zresztą jakiś się pojawia później, ale wycofuje się widząc, że ja już tu zbieram, inny przejeżdża obok na rowerze.

Kurki są, ale maleństwa nie nadające się jeszcze do zbioru, większe w większości wyzbierane.



Udaje się jednak uzbierać się ok, 90 sztuk, ale małych.



Trafił się jeden podgrzybek



Oraz na miejscówce maślakowej jeden maślaczek.



Dwa kozaki, ale robaczywe.



Ogólnie sytuację grzybową oceniam następująco - grzyby w lesie są, ale nie jakieś zatrzęsienie. Da się nazbierać, ale niezbyt dużo  i obserwacje innych grzybiarzy to potwierdzają, bo nie widziałem jeszcze takich z pełnymi koszykami czy kubłami. Owszem, jak ma się szczęście, to się trafi na punktowy wysyp - tak jak ja półtora tygodnia wcześniej trafiłem na duże ilości podgrzybków.

Teraz zaś trafiłem na wysyp lejkowców dętych, jednak się nie skusiłem... może jak nie będę miał czasu jechać dalej, to może się skuszę i nazbieram do suszenia, albo na farsz do pierogów.





Z jadalnych grzybów była też lakówka ametystowa




To też możliwe, że jakaś lakówka, ale dokładniej nie identyfikowałem, więc nie wiem.




Mleczaj, ale nie rydz... rydzów u nas jeszcze nie spotkałem, choć czasem co bardziej podejrzane mleczaje sprawdzam, jednak zawsze mają albo białe mleczko, albo nic nie wycieka - rydz i inne jadalne mleczaje mają mleczko pomarańczowe.



To nie opieńka miodowa, tylko trująca maślanka




A to największy truciciel Polski - muchomor zielonawy, znany też jako sromotnikowy.




Inny dzidziuś muchomor



Takie jakieś talerzyki i spodeczki




Kania