teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 114878.10 km z czego 16730.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.99 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 20.64 km
  • 9.50 km terenu
  • czas 01:25
  • średnio 14.57 km/h
  • temperatura 12.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Leśne dyngusowanie

Poniedziałek, 5 kwietnia 2021 · dodano: 07.04.2021 | Komentarze 7

Dziś sporo się działo, jak to w Śmigus Dyngus, musieliśmy rano z Kluską zamontować nad drzwiami ubikacji dyngusowy prysznic... znaczy kubek z wodą, która się wylewała przy otwieraniu drzwi. Kluska rok temu po przeczytaniu Tytusa, gdzie Tytus robił dowcipy na Nowy Rok, postanowiła że też zrobimy nieśmiertelny dowcip z kubłem wody. Rok temu kombinowaliśmy jak to zamontować, teraz mieliśmy wszystko opracowane i przygotowane, tylko zainstalować.

Potem usłyszałem na klatce schodowej krakanie - aha, pewnie jakaś kawka (ew. gawron) wpadła tam i nie może się wydostać. Wziąłem więc ręcznik (żeby ją złapać, owinąć i tak wynieść na dwór) i wyszedłem na schody... tylko że akurat ucichła. Zszedłem na sam dół i żadnego ptaka nie znalazłem, widać się wydostała. Wróciłem, a za jakiś czas znów słyszę skrzeczenie - znów wyszedłem i podążyłem za głosem na górę (tam tylko zerknąłem), ale ptaka nie ma... tylko sąsiadka wygląda przez drzwi i pyta "Wy też to słyszycie? Bo się zastanawiałam czy mi się tylko wydaje". Rozejrzałem się i zobaczyłem kawkę - siedzi na zewnętrznym parapecie przy uchylonym oknie i kracze tak, że pogłos się niesie na klatce schodowej.

Tym razem nie było akcji wynoszenia, czy wyganiania ptaka, ale już wyganiałem z mieszkania, a to  jakiegoś wróblo-mazurka, gołębia, a nawet nietoperza.


Jedziemy - Kluska czyta uwspółcześnioną wersję mitów greckich (z tej samej serii, co wcześniej sztuki Szekspira), teraz akurat na głos czyta nam o wojnie trojańskiej.



Swoją drogą, są niektóre rzeczy, co zmieniają się na lepsze - może człowiek wybrać się w Lany Poniedziałek bez ryzyka, że ktoś go zleje kubłem wody. Kiedyś sobie odpuszczałem rowerowanie w ten dzień, z czasem zauważyłem że nie jest tak źle i jeśli człowiek szybko wymknie się z miasta, a potem omija co większe wsie (najlepiej udać się do lasu), to ryzyko zlania jest minimalne. A teraz w ogóle jest jak w normalny dzień... owszem, można trafić na jakieś dzieciaki z pistoletami na wodę, czy innymi śmigusówkamia, ale taki strumyk wody nie jest jakimś wielkim problemem (jak jest ciepło, to szybko wysycha, a jak jest zimno to nawet nie przebije się przez warstwy ubrania).

W temacie wody, droga do skrzynki Ruda Darniowa jest częściowo zalana - normalna sytuacja w czasie normalnej wiosny, jak wiosną nie ma tu wody (jak rok temu), to znaczy że jest bardzo sucho, a jak jest wyjątkowo mokro to wody tu jest dużo więcej.



Szałas stoi



Szałasiki dla zabawek wymagały napraw, ale znów stoją.



Jajeczka na dziś



A tu droga zalana przez strumyczek tędy płynący, który często przez większość roku jest wyschnięty. Nie ma on nazwy. a kak spojrzałem na mapy topograficzne, nie jest nawet zaznaczony, pierwsze cieki wodne zaczynają się dopiero za lasem... i teraz zagadka hydrograficzna, który z dwóch zaznaczonych cieków, jest jego przedłużeniem? Sprawa jest o tyle istotna, że jeden uchodzi do Suchszego Dopływu Suchej, a drugi do samej Suchej.  Trzeba kiedyś to zbadać. A ten strumyk roboczo nazywam Rudym Potokiem.




Dziewczynka z kubełkiem




To właśnie na terenach podmokłych nad tym ciekiem wodnym znalazłem pierwsze w życiu bryły rudy darniowej i dlatego właśnie tu założyłem skrzynkę o niej. Tak, tutaj na tym zdjęciu pod wodą i pod ziemią na pewno jest ruda darniowa.



W pobliskiej Dolinie Suchszego Dopływu Suchej można spotkać żurawie. Właśnie dziś dwa przykołowały do nas i jeden wyllądował w pobliżu na mokradłach Rudego Potoku (fotki z poziomu ziemi nie mamy, bo postanowiliśmy nie przeszkadzać naszemu sąsiadowi).



Jeśli chodzi o pogodę, to wiało konkretnie, dojazd ciężki pod wiatr, ale na miejscu byliśmy dobrze osłonięci. Niestety jak lavinka ponad godzinę po przyjeździe zerknęła na radary, to zobaczyła zbliżające się deszcze... w zasadzie w prognozach od kilku dni ściana deszczu miała dotrzeć do nas dopiero punkt 17.

lavinka początkowo chciała się zwijać i wracać, ale dopiero co przyjechaliśmy i Kluskę ciężko by było namówić do powrotu... ostatecznie stanęło na tym, że rozbijemy namiot i w razie czego w nim przekiblujemy, a na powrót wykorzystamy przerwę w deszczach. Tak więc rozstawiliśmy namiot, załadowaliśmy tam graty, na zewnątrz zostawiliśmy tylko kocyk i hamak, które szybko zwinęliśmy gdy zaczęło kropić... ale wkrótce przestało i nie zanosiło się na kolejne opady, tak więc ponownie rozwiesiliśmy hamak i do końca już nic nie kapało, mimo że w sumie ze trzy fale deszczy (wg radarów) przechodziły.

W końcu trzeba było się zwinąć, by zdążyć przed tą właściwą ścianą deszczu po 17-ej. A jak zwykle w takim momencie Kluska zajęła się przygotowywaniem podchodów dla mamy, a to sporo trwa. Jeszcze mieliśmy czas, bo wiemy że zbierać trzeba się zacząć co najmniej godzinę wcześniej, a i tak trzeba było przypilnować Klu żeby sprawnie to robiła - a to nie jest łatwe, bo poganianie Kluski jest jak poganianie lodowca. W końcu udało się zebrać, oczywiście za późno - trzeba było ostro ciąć do domu, ale wiatr mieliśmy głównie w plecy (zgodnie z planem, dlatego dziś w tym kierunku ruszyliśmy). DO domu dotarliśmy 16:55 i właśnie zaczynało kropić... ale zaraz przestało. Okazało się, że ściana deszczu owszem dotarła, ale akurat w tej ścianie była dziura na naszym poziomie. Ponownie zaczęło popadywać pół godziny później, a na fest lunęło po godzinie.



Jeszcze część przyrodnicza na koniec - przylaszczka



Poza tym z kwiatkami tu słabo, to nie jest miejsce na wczesnowiosenne kwiatkowycieczki.



Kiełkująca paproć



A teraz robale - najpierw owady, a konkretnie owady z rzędu chrząszczy.

Najciekawszym znaleziskiem był ścierwiec (z rodziny omarlicowatych). Skubany zaraz się chował w mchu.





Jakiś maluch z rodziny ryjkowcowatych.




Z żukokształtnych był żuk leśny (rodzina gnojarzowatych).



Był też maluch z rodziny stonkowatych. Podejrzewam, że hurmak olchowiec, ale mógł też być inny, np. jakaś pchełka.




To tyle jeśli chodzi o chrząszcze, powyżej skorek (z rzędu skorków).

Tu poniżej jakaś larwa, którą podejrzewałem o bycie larwą skorka... ale nie, to jakiś inny owad.





I jeszcze inna larwa




Kluska znalazła jeszcze takie coś. Sądząc po kształcie, jest to jakiś pluskwiak z rodziny tarczówek.



To tyle jeśli chodzi o owady, były też wije, a konkretnie krocionogi.




No i pancerzowce - trudno mi powiedzieć, czy to stonoga., czy też prosionek (oba z rzędu równonogów), zwłaszcza gdy jest taki śpiący i zwarty w sobie.







  • dystans 17.35 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 01:22
  • średnio 12.70 km/h
  • temperatura 8.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Leśne jajowanie

Niedziela, 4 kwietnia 2021 · dodano: 04.04.2021 | Komentarze 4

Jajeczny wypad do lasu, jak świeciło słońce, to było ciepło i przyjemnie, ale jak nachodziły chmury, to się robiło zimno (zwłaszcza że wiał wiatr).

Jajka na twardo ugotowane w cebulaku.



Gospodarz miejscówki, czyli Pan Marian



Chata Mariana



Szałas chyba nam się udało, bo znaleźliśmy w nim gniazdo... rzeczywiście, siadały na nim w zeszłym roku jakieś ptaszki (chyba sikorki), dziś też przyleciała modraszka - może to ich gniazdo.



Również krecik wprowadził się po sąsiedzku i tuż obok szałasu są kretowiska.



Zawilce gajowe kwitły jakoś tak nieśmiało



Zaczynają też kwitnąć trawy, a konkretnie kosmatka







Drukarnia kornika



Z robali najokazalszy był ten oto biegacz. Najprawdopodobniej biegacz gajowy, ale głowy nie dam.




Był też mniejszy chrząszcz, też raczej z rodziny biegaczowatych... jedną z możliwości jest pospieszek serduszak, ale tutaj idenyfikacja jeszcze bardziej na chybił trafił.




Drewniak (zapewne drewniak widełkowiec vel wij drewniak).



I taka oto larwa, znalazłem zdjęcie takiej larwy (lub bardzo podobnej), więc jest spora szansa, że jest to  ogniczek grzebykoczułki.



To też chyba jakaś larwa



Pajączek na dziś




A na zakończenie  - ślimole






Pierwsze ponad półtora kilometra powrotu z buta zanim wsiedliśmy na rowery... bo dobrze się szło, a Kluska wymyślała piosenkę o Panu Marianie i ją śpiewaliśmy. Stąd też taka średnia.


  • dystans 22.06 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 01:18
  • średnio 16.97 km/h
  • temperatura 22.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Pisiowanie cz. 2

Czwartek, 1 kwietnia 2021 · dodano: 03.04.2021 | Komentarze 6

Kolejny wypad nad Pisię, bo Kluska czuła niedosyt, dziś bardziej kwiatkowo, jeden dzień 20 stoponiowy zrobił swoje i można było więcej kwitnących gatunków - już na zjeździe w dolinę witał nas kwiatowy drobiazg.




Witamy nad Pisią



Złoć żółta - tych kwiatuszków jest sporo, ale i tak mam wrażenie że więcej niż dzień wcześniej.





No i oczywiście śledziennica skrętolistna




Z nowości jest kokorycz




Pierwsze kwiaty zawilca gajowego




A także kiełkujący czosnek niedźwiedzi



Były też oczywiście różne robale, na przykład pająki




Trafił się też mikrusek z rodziny ryjkowcowatych





Jedna fala deszczy przeszła na północ od Żyrka (no, wg radarów skrajem zahaczyła o północne skraje Żyrardowa i Międzyboró, więc może tam pokropiło), ale wyruszyliśmy z powrotem nieco wcześniej by zdążyć przed drugą falą... ale chyba mogliśmy siedzieć, bo padało, ale znacznie później niż się spodziewaliśmy.

A w drodze powrotnej kwitnące kotki wierzbowe



Jeszcze fotka z czytania po drodze





  • dystans 21.68 km
  • 2.00 km terenu
  • czas 01:16
  • średnio 17.12 km/h
  • temperatura 21.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Pisiowanie cz. 1

Środa, 31 marca 2021 · dodano: 02.04.2021 | Komentarze 13

Z okazji tego że gorąco, postanowiliśmy schować się w lesie i słusznie, w godzinach wczesnopopołudniowych na słońcu było za gorąco, w cieniu zaś ok.

Robal dnia - biegacz złocisty (tak mi się wydaje, bo doczytałem się że ten prowadzi dzienny tryb życia, a bardzo podobny biegacz zielonozłoty to dla odmiany owad nocny).



Woda w Pisi zimna, ale to nie odstrasza Kluski, choć trzeba było się przyzwyczaić.



Dobra, raz kozie śmierć!



Ekspedycja w górę Pisi



Tutaj jeszcze na sucho, ale kawałek dalej odbyło się wodowanie Kluski na głębinie, na szczęście byliśm,y przygotowani i mieliśmy zapasowe ubrania.




Kluska zrobiła kubełkowe akwarium z nartnikami, które łapała w rzece (oczywiście na koniec je wypuszczaliśmy).




Lekcja przyrody



Skubane łaziły po ściankach, trzeba było przykryć, by nie pouciekały (było trochę daleko od wody i nie byliśmy pewnie czy dadzą radę do niej dotrzeć).



Ze zwierzątek były też żaby




W tym bajorku z żabami Kluska złapała takie coś. Podejrzewamy, że jakaś kałużnica, albo kałużnik, czy też coś innego z rodziny kałużnicowatych (co by nam pasowało, bo rzeczywiście znalezione w kałuży). Jednak to identyfikacja tak na oko, bo równie dobrze może być z zupełnie innej rodziny.



Było całe mnóstwo cytrynków, oczywiście to nie były pierwsze cytrynki w tym roku, towarzyszą nam od pierwszych ciepłych dni tej wiosny. Jednak dziś latały wszędzie, w zasadzie wystarczyło się rozejrzeć i zawsze jakiś był w zasięgu wzroku (a zazwyczaj kilka). Przelatywały czasem jakieś ciemniejsze motyle, ale nie udało mi się żadnego obejrzeć (a co dopiero sfocić) z bliska.

Latolistek cytrynek i śniadanie (możliwe że drugie, trzecie, lub czwarte) na złoci żółtej).



Śjimaciek (podpis wg Klu)



A taki robal zainteresował się naszą herbatką





No i na koniec robal dnia - biegacz zielonozłoty!










  • dystans 25.75 km
  • 14.00 km terenu
  • czas 02:28
  • średnio 10.44 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Trochę po okolicy Suchej

Wtorek, 30 marca 2021 · dodano: 01.04.2021 | Komentarze 9

Kwiatowy drobiazg, stanowisko trochę ruderalne, toteż nie chciało mi się bawić w identyfikację (zapewne uciążliwą), być może jakaś gwiazdnica i jakiś przetacznik.




Leśny odcinek, niestety z powodu ciężkiego sprzętu od ścinek, który tędy jeździł, droga nie nadawała się do jazdy.



Bobrza tamka na Suchszym Dopływie Suchej* - obecnie jest to raczej Mokry Dopływ Mokrej.

* - jest to moja robocza nazwa, bo ciek wody chyba nazwy nie ma i rzeczywiście okresowo wysycha, choć od kiedy pojawiły się bobry, woda utrzymuje się tutaj dłużej.



A oto i Sucha, do której wpada Suchszy dopływ Suchej... Suche są dwie - jedną nazywam Suchą Żyrardowską (tak się nazywa stacja w Jesionce, w pobliżu której Sucha przepływa), a drugą Suchą Mariańską (bo przepływa przez Puszczę Mariańska - znaczy przez las, a nie miejscowość o tej nazwie). Potem jedna Sucha wpada do drugiej (albo odwrotnie), a na koniec wpadają do Bzury (przepływając wcześniej przez wsie Stara Sucha i Nowa Sucha).



Kluska zainstalowała się nad Suchą pod mostem i nie chciała się nigdzie ruszyć:
- Ja tu mieszkam!








  • dystans 10.47 km
  • czas 00:52
  • średnio 12.08 km/h
  • temperatura 19.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na łąki nad Pisią

Sobota, 27 marca 2021 · dodano: 28.03.2021 | Komentarze 6

Wypad z Kluską na łąki, po drodze spotkanie z dwiema sarenkami... a poza tym pod silny wiatr.




Na miejscu ciepło - na słońcu aż za gorąco, ale w cieniu ciut za zimno... najlepiej było na słońcu gdy wiał wiatr, ale czasami ucichał i przypiekało, zanim zerwał się kolejny podmuch.

Na łące takie atrakcje jak zeszłoroczne purchawki - można im pomagać się rozsiewać, skacząc po nich i wzbudzając chmury zarodników.



Nad samą Pisią kwitnie złoć żółta.




Można spotkać biedronki



Ale prawdziwą gwiazdą łąki była larwa świerszcza polnego. Świerszcz przechodzi przeobrażenie niezupełne, toteż larwa jest podobna do imago. Świerszcz zimuje w postaci larwalnej, na łące były norki i widziałem jak w jednej z nich chował się owad tej właśnie wielkości, jeszcze kilka linień i będzie owad dorosły.








Byśmy posiedzieli tu dłużej, ale po 15-ej była prognozowana zlewa, więc śledziliśmy niebo i radary, żeby w porę się zebrać (ale żeby nie uciekać zbyt wcześnie, bo szkoda było ładnej pogody). Wcześniej zaczęliśmy się pakować, ale ruszyliśmy dopiero gdy zaczęło kropić (to była tylko bardzo daleka forpoczta właściwego deszczu, bo dojechaliśmy do domu ze sporym zapasem).



  • dystans 8.96 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 00:39
  • średnio 13.78 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Na Wydmy Międzyborowskie

Piątek, 26 marca 2021 · dodano: 27.03.2021 | Komentarze 5

Wypad z Kluską na wydmy. Po drodze spotkanie z dwiema wiewiórkami.



Mrówki pustynne... eee, znaczy rudnice, albo jakieś podobne.




Bliskie spotkanie z jakimś ryjkowcem




I jeszcze taki robal




Przekraczamy granicę Żyrardowa jadąc w kierunku zachodzącego Słońca.





  • dystans 54.70 km
  • 2.30 km terenu
  • czas 02:47
  • średnio 19.65 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Akcja Biblioteka 4.3

Czwartek, 25 marca 2021 · dodano: 25.03.2021 | Komentarze 4

Kolejna rundka po bibliotekach. Po drodze na poboczach sporo kwitnących podbiałów pospolitych.

Kolekcja słoneczek






Po drodze krótki stopik w lesie na kawkę i przy okazji fotka stosiku oddawanych dziś książek.



Na pierwszy ogień poszła biblioteka we Mszczonowie - raz że byłem tu umówiony godzinę, a dwa że najbardziej wysunięta na południe.

Jak dotarłem na miejsce, to lekko się zdziwiłem - otóż paczka książek czekała na mnie na stoliku przed wejściem (opatrzona karteczka dla kogo, godziną i do kiedy wypożyczone), obok pudełko na zwroty... owszem, widziałem w rekomendacjach BN wzmiankę o zastosowaniu stoliku do zostawienia książek, ale nie spodziewałem się, że będę korzystał ze stolikowej procedury. W każdym razie, teraz zrozumiałem informację od bibliotekarki, że książki będą na mnie czekały 15 minut.

No nieważne, trochę się uśmiałem, ale grunt że udało się wypożyczyć kolejny pakiet książek . Tutaj muszę zaznaczyć, że biblioteka zwiększyła limit wypożyczanych na kartę książek z 5 do 10, z czego skwapliwie skorzystałem (tak jak przy jesiennym zamknięciu bibliotek).




Potem już jechałem na luzie, bo choć w planie miałem biblioteki w Radziejowicach, Jaktorowie, Międzyborowie, to nie byłem już umówiony na godzinę. W tych placówkach już było normalnie... to znaczy mam na myśli normę pandemiczną, czyli tak jak było dwa tygodnie temu. Książki zamówiłem wcześniej, ale nie musiałem się umawiać na godzinę, obsługa czytelnika jest nie przed biblioteką, lecz w środku.

Stosik wypożyczonych książek po wizycie we Mszczonowie i w Radziejowicach.



Mały czytelnik.



Stosik ostateczny (z lewej to, co przybyło po wizycie w Jaktorowie i Międzyborowie).



No i obleciałem placówki, które są nadal otwarte, przy okazji sprawdziłem dokładnie na jakiś zasadach w których placówkach są prowadzone wypożyczenia... do następnej zmiany wiem co, gdzie i jak. Zrobiłem co mogłem żeby się przygotować, przez te dwa dni uzupełniłem zapas i teraz można czekać co dalej.

Po powrocie okazało się, że zamykać bibliotek nie będą, ale... dwa tygodnie temu, ani na konferencji, ani na stronach rządowych, ani w rozporządzeniach nie było słowa o zamykaniu bibliotek, a mimo to część bibliotek została zamknięta i tylko dlatego że trzymałem rękę na pulsie, dowiedziałem się że biblioteka w Żyrku będzie zamknięta za kilka godzin. Inne biblioteki z których korzystam, szczęśliwie pozostały otwarte w ten, czy inny sposób. Jak będzie teraz? Czy będą jakieś nowe wytyczne z BN-u? Dowiemy się w najbliższych dniach.



A wracając do trasy -  w Radziejowicach po wizycie w bibliotece, trochę przespacerowałem się po parku i zrobiłem sobie kolejny postój... nieco się wydłużył, bo słonko zaczęło przyjemnie przygrzewać i nie chciało mi się nigdzie ruszać. Dobrze, że do Jaktorowa nie byłem umówiony na godzinę, to mogłem się chwilę powylegiwać nad stawem.

Dworek





Niewielki wycinek parkowej Galerii Rzeźby Plenerowej.



A to... już poprzednio zauważyłem, że coś tutaj szykują, teraz początkowo myślałem że też dopiero przygotowują coś na usypanym wzgórku, jednak dziś obejrzałem dokładnie z bliska.

Hmmm, okop?



Eee, ten okop to rzeźba?



Dopiero po chwili zorientowałem się, że okop jest oprawą, a właściwą rzeźbą jest coś, co początkowo wziąłem za śmieć (z daleka wyglądało jak jakiś walający się worek i pogłębiało wrażenie obiektu "w budowie"), a okazuje się, ze to jest z metalu. No cóż, trzeba poczekać aż wzgórek porośnie zieleniną, wtedy będzie się jakoś prezentować, bo teraz z zewnątrz niespecjalnie wygląda.




Poza tym na drzewach buszowały jakieś maluchy, w końcu udało mi się stwierdzić że to sikorki, a jak udało mi się dokładniej przyjrzeć, że modraszki... troszkę się zdziwiłem że takie małe, zimą sprawiały wrażenie większych, ale to pewnie że były takie puchate.




Odbicie w stawie



Lepiężnik różowy już wypuszcza pączki z ziemi... nie to, żebym go rozpoznał po tym co na zdjęciu, po prostu wiem co tutaj rośnie.



Jeszcze w lesie trafiłem takie coś... chyba jakiś mech, albo przynajmniej mszak.







  • dystans 44.50 km
  • 1.00 km terenu
  • czas 02:17
  • średnio 19.49 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Akcja Biblioteka 4.2

Środa, 24 marca 2021 · dodano: 24.03.2021 | Komentarze 8

Aktualna sytuacja jest taka - część bibliotek jest zamknięta, część nie... można je podzielić na trzy grupy:

- biblioteki zamknięte (np. Żyrardów, niektóre dzielnice Warszawy)
- biblioteki z umawianiem na godzinę (np. Grodzisk, Mszczonów) - wypożyczenie na zewnątrz biblioteki w "formie bezkontaktowej", ale trzeba się umówić na dzień i godzinę odbioru
- biblioteki bez umawiania na godzinę (np. Radziejowice, Jaktorów.Międzyborów) - te działają w miarę normalnie, tyle że np. wypożyczanie odbywa się w wejściu do placówki i bibliotekarze zachęcają do wcześniejszego zamówienia książek.

Generalnie do pierwszych dwóch grup należą biblioteki w okolicznych miastach (rzuciłem okiem na te od Żyrardowa do Warszawy), natomiast w trzeciej są biblioteki z gmin wiejskich. Faktem jest jest, że w tych miejskich ruch jest istotnie większy i nieraz były kolejki przed placówkami... w tym wiejskich i w mniejszych miastach tłum jest gdy poza osobą obsługiwaną jest kolejka jednoosobowa.

Tak sytuacja na Mazowszu jest od półtora tygodnia (w reszcie kraju od tego tygodnia) i tak jak się spodziewałem, nie skończyło się na wstępnych dwóch tygodniach, obecnie są to cztery tygodnie, a nie wiadomo ile to będzie ostatecznie trwało. Poza tym nie wiadomo, czy lada moment nie zamkną bibliotek całkowicie... poza tym pewnie nie dowiemy się o tym na rządowej konferencji, a nawet z rozporządzenia, a zostaniemy zaskoczeni po fakcie, lub za pięć dwunasta. Tak właśnie było ostatnio, w rozporządzeniach nie było (i nadal nie ma) o zamykaniu bibliotek, czy "wypożyczeniu bezkontaktowym" - zostało to wprowadzone za pomocą rekomendacji z Biblioteki Narodowej.

Dodam jeszcze linki do rundek po bibliotekach prawie dwa tygodnie, gdy się znów zaczynał ten cyrk:
- Akcja Biblioteka 4.0
- Akcja Biblioteka 4.1



No cóż, w końcu się zebrał, żeby przebić się przez procedurę "wypożyczenia bezkontaktowego". Zacząłem od Grodziska, bo tam większość książek już mieliśmy do oddania. Na początku tygodnia złożyłem zamówienie online i czekaliśmy na telefon z biblioteki - dziś rano bibliotekarka nas poinformowała, że książki są przygotowane, umówiłem się na godzinę i ruszyłem.

Oto stosik książek do oddania.



Będąc pod biblioteką trzeba było zatelefonować do środka, by bibliotekarka zeszła z książkami (biblioteka mieści się na drugim piętrze), które się odbiera przed wejściem (to jest to "wypożyczenie bezkontaktowe") przekazuje ewentualne zwroty (w moim przypadku jedna książka, która nie zmieściła się do wrzutni).

Miałem trzy numery telefonu do biblioteki - raz dodzwoniłem się urzędu miasta, pod drugim był sygnał i nic się nie działo (połączenie poszło chyba w kosmos), dopiero pod trzecim włączył się automat i udało się połączyć. Tuż przede mną jakiś facet próbował się chyba dodzwonić, ale mu się nie udało i w końcu zrezygnował. Gdyby jeszcze trochę poczekał, to mógłbym mu podpowiedzieć pod który numer próbować.



Oto stosik wypożyczonych książek. Mógłbym jeszcze ze trzy wypożyczyć z filii nr 2, ale byłby problem z umówieniem się na godziny tak, aby jednocześnie obskoczyć obie placówki... poza tym już kiedyś próbowałem się tam dodzwonić i mi się nie udało.



Po drodze napotkany samczyk sarny.



Jakiś zgubiony klucz.



Krótki postój na herbatkę i odsapkę nad Pisią Tuczną (fotka z podwójną dedykacją).



Jako, że jest ryzyko całkowitego zamykania bibliotek - jutro kolejna runda, po południu jestem umówiony we Mszczonowie, a potem mam zamiar zahaczyć o Radziejowice, Jaktorów i Międzyborów. Mógłbym wcześniej, ale czekałem do ostatniej chwili, żeby było więcej książek do wymiany i nie latać na pół gwizdka.



  • dystans 38.20 km
  • 10.00 km terenu
  • czas 02:04
  • średnio 18.48 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Śnieg, Pisia, kwiatki...

Poniedziałek, 22 marca 2021 · dodano: 23.03.2021 | Komentarze 5

Trzeci dzień astronomicznej wiosny - miejscami leżą resztki śniegu (z wieczornych i nocnych opadów), kilka razy w ciągu dnia śnieg lekko prószył, pomiędzy tymi chmurami śniegowymi wyglądało słońce, a ja machnąłem się nad Pisię, gdzie udało mi się wypatrzeć pierwsze leśne kwiatki.



Przejeżdżając przez Międzyborów miałem dalekie spotkanie z sarnami, które o tej porze roku świetnie się maskują (gdyby nie lustra i ruch to byłyby praktycznie niewidzialne), a także z dwiema grupami przedszkolaków, które wędrowały z Marzannami do najbliższego cieku wodnego (prawdopodobnie do Wierzbianki na granicy z Żyrardowem).



Jeszcze miałem okazję pojeździć po śniegu... niestety topniejącym i na sporym odcinku zmieniającym się w błoto.



Głębocznica w skarpie Pisi.



Coraz bardziej ażurowy mostek.



Pisia Gągolina we własnej osobie.



Początkowo kwiatków żadnych nie udało mi się znaleźć, zresztą za bardzo na to nie liczyłem. Napatoczyła się za to młoda pokrzywa.



Mech w śniegu.




A to chyba wątrobowiec - podejrzewam że porostnica wielokształtna (jej zdjęcia w tym wpisie), ale żeby mieć pewność trzeba chyba poczekać aż wypuści rodniostany lub plemnostany (wtedy dowiemy się, czy to samiczka, czy samczyk), ewentualnie miseczki z rozmnóżkami.




- Puk, puk, jest tam kto? - gospodarza nie było w domu, ewentualnie spał jeszcze snem zimowym... albo udawał głuchego.



Spotkanie z krocionogiem




Oraz z wijem drewniakiem



A także z grzybkiem



Podwodne wydmy Pisi.



Resztki lodu na rozlewiskach.





I prawie obok tego lodu, na nasłonecznionej skarpie znalazłem roślinkę z pączkami.



A tuż obok kwitnące miodunki, trochę się zdziwiłem, bo zazwyczaj pierwsze były złocie i śledziennice, ale w dolinie cień i śnieg, więc na dobrze nasłonecznionym stanowisko miodunka była hop siup do przodu.





Hej, pomóżcie mi przebić się przez ten liść!



A kawałek dalej udało mi się w końcu znaleźć kwitnącą złoć żółtą (ale tylko jedną)




Oraz ze dwie śledziennice skrętolistne.



Oraz pączek zawilca.



Bobry już się wzięły do roboty.



Większość akwenów w okolicy jest już wolna od lodu, ale na zalewie Hamernia jest jeszcze płat. A na nim stado ptaków.



Te mniejsze z przodu to mewy śmieszki, a te dalej? Też chyba jakieś mewy, tylko większy gatunek, może mewa siwa.



Kąpielisko w stanie rozkładu (choć często tędy przejeżdżam i widzę je z daleka, to dawno tu nie zaglądałem i nie wiedziałem że jest już w tak fatalnym stanie).





Lodowe gwiazy




"Drzewa mają pączki,
W jajkach są pisklęta,
Przyroda jak zwrotka -
Niedorozwinięa"



Wejście do nory borsuka... tak sądzę, w tym leśnym wzgórku jest sporo wejść, może nawet ponad dziesięć.