teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2019

Dystans całkowity:950.57 km (w terenie 57.50 km; 6.05%)
Czas w ruchu:52:25
Średnia prędkość:18.13 km/h
Maksymalna prędkość:40.80 km/h
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:26.40 km i 1h 27m
Więcej statystyk
  • dystans 21.10 km
  • czas 01:20
  • średnio 15.83 km/h
  • temperatura -5.0°C
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu do przedszkola

Piątek, 4 stycznia 2019 · dodano: 04.01.2019 | Komentarze 4

Z Klu do przeszkola, do sklepu po bułki, na rynek po jabłka i inne sprawunki...

Szybko, szybko, zdążyć na śniadanie, bo już rozwożą!!!



Z rana przyjemny mrozek, jakieś -5°C (+/-1°). Poniżej fotka, żeby nie było, że tylko my zimą wozimy dziecko w foteliku... jeszcze po drodze minęliśmy jakiego malucha (z trzy- lub czterolatków), który był wieziony do innego przedszkola, w pobliżu którego przejeżdżamy.  Trzeba przyznać, że przy lekkim mrozie i czystych drogach dużo lepiej i przyjemniej się jeździ niż w dodatnich temperaturach z deszczem i chlapą... nic dziwnego że dziś więcej dzieciaków wieziono na rowerze.



Popołudniu było cieplej i śnieżniej... i ślisko. Jako że to były godziny szczytu, to zawsze jest ciężko przebić się przez miasto, taki ruch, a dziś z powodu ślizgawicy to już w ogóle masakra. Jak się jechało i powoli, ostrożnie wykonywało zakręty i hamowanie, to rowerem było spoko, gorzej jak się zatrzymałem na światłach, zdjąłem nogę z pedału i się poślizgnąłem, musiałem się drugą podeprzeć. O odepchnięciu się nogą na starcie też nie było mowy. Generalnie lepiej było jechać rowerem niż chodzić.

Jednak jak jechałem już z Kluską, to wybrałem zupełnie inną trasę... bo obserwowanie samochodów jak próbują ruszyć, zahamować, czy skręcić i im to średnio wychodzi, było nawet zabawne... ale nie wtedy gdy jest się w środku tego wszystkiego z dzieckiem w foteliku. Dlatego pojechaliśmy tak, żeby ominąć najruchliwsze skrzyżowania, a bardziej ruchliwe drogi przeciąć w spokojniejszych miejscach lub w ogóle ich nie przecinać min. dlatego pod koniec pojechaliśmy chodnikiem, zresztą całkowicie legalnie, bo jest to dozwolone w trudnych warunkach pogodowych.



Korzystając z okazji po odstawieniu Kluski na dworzec, pojechałem na plażę - idealna na to pogoda, wreszcie cisza spokój i tylko ja sam nad zalewem.

Na plaży słonko praży...



Flotylla kaczek płynie kursem na przechwycenie niezidentyfikowanego rowerzysty.




  • dystans 25.30 km
  • 3.00 km terenu
  • czas 01:26
  • średnio 17.65 km/h
  • rekord 40.80 km/h
  • temperatura -2.0°C
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Słońce w plecy i wiatr w pysk

Czwartek, 3 stycznia 2019 · dodano: 03.01.2019 | Komentarze 10

Ogólnie bardzo przyjemna pogoda (słońce, sucho, lekki mróz), no może poza bardzo silnym wiatrem wtedy gdy nie był w plecy.

Hmmm, może jakieś przysłowie o styczniu pasujące na dziś? Nie ma? To można wymyślić na poczekaniu, na przykład "Na Nowy Rok, pola się zielenią wkoło"...



Niezbyt bliskie spotkanie z sarenkami... nieco bliższe miałem z jakimś ptakiem drapieżnym, który przede mną przeleciał przez drogę, niestety na drapieżnikach się nie znam, więc nie wiem co to było.



Dziś przez cały dzień lekki mróz i można było podziwiać w plenerowej galerii - mrozowe obrazy kałużowe.




Wymyśliłem nową, rowerową wróżbę noworoczną... na czym polega, to chyba z grubsza, a z tego w jakim miejscu wypadnie, można wróżyć na Nowy Rok. No, tylko trzeba by ją wykonać 1, a nie 3 stycznia.



Mi wypadła w tej okolicy - z prawej wertepiasta gruntówa, ale z lewej bardzo przyjemna ścieżka.



Miałem nadzieję że 20,19 wypadnie właśnie na tej ścieżce, ale wypadło kawałeczek dalej na tej dróżce. Ale droga też jest znośna, dopóki nie została nadmiernie rozjeżdżona.



Zahaczyłem też o krzyż Powstańców Styczniowych na Wydmach Międzyborowskich... ten krzyż wyglądał o tak, ale niestety w jego miejscu na stulecie odzyskania niepodległości postawiono nowy, o taki. Sam krzyż jest w porządku, znaczy wygląda mniej więcej jak ten stary... no ale to już nie jest ten stuletni krzyż (bo zakładam, że to był ten oryginalny, a nie wymieniony w międzyczasie, w każdym razie wyglądał na sto lat) brak też tej stuletniej tabliczki...

Tak więc cóż, zniknął kolejny zabytek, bo stuletni krzyż ze stuletnią tabliczką można by chyba za zabytek uznać.




To już zamiast wymieniać krzyż, który był w dobrym stanie, lepiej było wymienić ten nagrobek, tabliczkę i płotek, które są zdaje się wszystkie powojenne (tabliczka z lastriko na pewno). Swoją drogą uśmiałem się, bo napis z tabliczki, który był już zupełnie nieczytelny, został pociągnięty farbą, ale nie cały, bo bez ostatnich trzech linijek? A dlaczego? A dlatego, że tam jest kto i kiedy to postawił, mianowicie ZBOWiD w 1986 roku.

Swoją drogą, to nie jest mogiła, tylko miejsce pamięci. Gdzieś czytałem (nie mam pod ręką artykułu), że pod krzyżem znaleziono coś tam zakopane (jakieś dokumenty, czy coś?) ale nie był to grób.



  • dystans 26.20 km
  • czas 01:10
  • średnio 22.46 km/h
  • temperatura -2.5°C
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z klu do przedszkola

Czwartek, 3 stycznia 2019 · dodano: 03.01.2019 | Komentarze 0

Do i z przedszkola, na angielski. A poza tym do sklepu po bułki i tym podobne po mieście

Klu: Dzisiaj jadłam pielwsy obiad i podwiecolek w psedskolu, bo wcolaj tylko śniadanie.



A poza tym znaleźliśmy na stosiku książek z biblioteki książkę "Zuzia w szpitalu", którą ostatnio wypożyczyliśmy... w sam raz lektura na wczorajsze przypadki.




współrowerzyści ma wycieczce:

Z klu do przedszkola

Środa, 2 stycznia 2019 · dodano: 02.01.2019 | Komentarze 0

Kluska trochę rozregulowana po Sylwestrze i był wczoraj problem by zagonić ją spać... godzina 22 (normalnie o tej porze zasypia, rzadko udaje nam się ją uśpić choćby pół godziny wcześniej), a ona śpiewa, tańczy, biega i skacze. A jeszcze trzeba było narysować rysunek - fotka poniżej przedstawia Kluskę i fajerwerki (w wersji HDR, bo dziś bawiła się jeszcze programem graficznym).

W końcu udało się ok. 22:30, więc spodziewaliśmy się że rano będzie trudniej ze wstawaniem.



Rano okazało się, że jest normalnie... to znaczy że ciężko ją wywlec z łóżka "zmęcona jestem, spać mi się chce, nie mam siły...", no cóż żadne z nas nie jest rannym ptaszkiem, to i Klu nie jest dzieckiem które o 6 czy 7 budzi rodziców. Marudzenie się skończyło, gdy zaproponowałem, żeby zabrała do przedszkola Atlas Zwierząt, bardzo się ucieszyła, zajęła się oglądaniem i już nie było marudzenia.

A oto klasyczny przykład powyższego mechanizmu jeszcze z zeszłego roku. Kupiliśmy nowy większy kask na zimę, bo stary wchodził na kominek, czy cienką czapkę, ale na grubszą czapkę był za ciasny... no więc przy porannym "nie mam siły, spać mi się chcę" rzuciłem "Dzisiaj jest zimno, to zakładamy nowy kask" - Klu jak z procy wyskoczyła z łóżka i zaczęła skakać jak sprężynka krzycząc "Taaak!". Spodziewaliśmy że to zadziała w podobny sposób, ale nie że aż tak...


W przedszkolu zmienił się nieco kącik z menu.



Ale jadłospis... z 27-ego grudnia??? No cóż, może po świętach było mało dzieci i jedzenia zostało na 28-ego, a nawet na Sylwestra i dzisiaj. A tak na serio, to w okresie okołoświąteczno-noworocznym mało dzieci jest w przedszkolu, grupy są łączone, personel niepełny i chyba nikt nie miał głowy żeby zmienić karteczkę.



A co do "Atlasu zwierząt Polski dla dzieci:, to książkę dostaliśmy dla Kluski od kolegi leca. Zasadniczo swoje zabawki można przynosić do przedszkola tylko w piątki, ale książeczki są wyjątkami i można je przynosić w dowolny dzień. Dzisiaj było rysowanie zwierzątek z atlasu - oto dzieła Kluski:






Dzień był obfity we wrażenia, bo dostaliśmy  przedszkola telefon, że Kluska rozwaliła sobie brodę na zajęciach, no więc trzeba było ją  awaryjnie wcześniej odebrać. Oczywiście jak to w grupie Kluski, pani musiała przekrzykiwać dzieciaki, które opowiadały co się stało (proszenie o ciszę w tej grupie nie działa), Julka opowiadała że dziura jest taka że widać kość, a pani że może trzeba będzie zakładać szwy. My na razie nie sprawdzaliśmy, woleliśmy nie ruszać plastra. Poza tym dostała od koleżanek zwierzątka (narysowane, wycięte) na pocieszenie, a na jutro obiecały przygotować serduszka.

A najlepiej to skomentowała to lavinka:
- Szkoda że przed obiadem.

Poszliśmy więc do szpitala i okazało się że wystarczą specjalne plasterki na głębokie rany... wot tiechnika. Na szczęście poza chwilą w szpitalu (jeszcze przed badaniem) Klusce humor dopisywał, więc nie było źle... tyle że w najbliższych dniach będziemy ją wozić bez kasku (ze względu na tę ranę na brodzie). No cóż, jazda na rowerze (nawet w najtrudniejszych warunkach pogodowych) jest bezpieczniejsza niż zabawa w przedszkolu, bo żadnych wypadków z Klu jeszcze nie mieliśmy.

Fotka z powrotu ze szpitala (to już z buta) w śnieżycy, a właściwie pod koniec, bo już ustępowała i nie widać zadymki.



Ja też parę razy lądowałem w szpitalu jako przedszkolak... raz kolega pchnął mnie na stół i uderzyłem czołem w róg (do tej pory mam bliznę). Kolejny raz jak usiadłem na pręcie od bujawki i w nogę wbił mi się wystający, zardzewiały gwóźdź. A trzeci raz jak do nosa wsadziłem sobie dmuchany ryż.

A tak w ogóle jakiś feralny ten początek roku, sąsiadka złamała nogę, a w szpitalu widzieliśmy tatę kolego Kluski z przedszkola, który zdążał w kierunku pediatrii... jako że tego kolegi nie było dziś w przedszkolu, podejrzewamy że leży w szpitalu.


  • dystans 20.05 km
  • 0.30 km terenu
  • czas 01:05
  • średnio 18.51 km/h
  • rower Zardzewiały Rower itp
  • Jazda na rowerze

po mieście

Środa, 2 stycznia 2019 · dodano: 02.01.2019 | Komentarze 10

Wilgotność 200% (przynajmniej na początek dnia)

Jakie są przysłowia o pogodzie w styczniu? W marcu jak w garncu... w każdym razie to pasuje, od rana mokro, a to mżawka, a to ulewa, potem rozpogodzenie, słońce, śnieżyca (ale to śnieg z deszczem, więc biało się nie robiło), znów słońce i płaty błękitnego nieba między chmurami, które są przeganiane przez silny wiatr... no i spadająca temperatura, jednak póki co nadal powyżej zera (jakby tak zaraz spadła do ujemnej, to niezła gołoledź by była).



Bobery grasują nad Pisią



Niektórzy po Sylwestrze widzieli pewnie białe myszki... ja widziałem białe gołębie.

- Słuchaj Zdzisiek, widzę na dole niebieskiego rowerzystę, może narobić na niego?
- Szkoda guana, to na pewno delirium tremens.




współrowerzyści ma wycieczce:

Początek sezonu rowerowego 2019

Wtorek, 1 stycznia 2019 · dodano: 01.01.2019 | Komentarze 5

Od rana mokro, deszczowo, wietrznie... więc w planach była tylko krótka pętelka za miasto na rozpoczęcie roku. Ale potem przestało siąpić, kapać i mżyć, to jeszcze dokręciłem drugą, bardziej skomplikowaną po mieście.

Ale relację na Nowy Rok zacznę od przypomnienia XVI Księgi Tytusa (jedną z najlepszych moim zdaniem, a co za tym idzie jedną z ulubionych), żeby nie było, że ja mam spóźniony zapłon humoru (więcej skanów - strona 1 i strona 2)



Na drugą nóżkę kontynuuję noworoczno-sylwestrowym felietonem Wiecha, w zasadzie ciąg dalszy tych co wrzuciłem wczoraj ("Ładny początek" - strona 1, strona 2). Tym razem już nie kto inny, tylko Walery Wątróbka!



Wracając do pętelek - ta sama rzeczka co wczoraj (Wierzbianka), ten sam kadr, tylko pogoda gorsza.



Po przedświątecznej i przedsylwestrowej masakrze drogowej, dziś z rana jeździło się po mieście bardzo przyjemnie... co prawda mokro i bleh, do tego trzeba było uważać na zwiększone ilości szkła (zwłaszcza na bocznych uliczkach), ale za to ruch tak znikomy, że można było się zatrzymać nawet na środku średnio ruchliwych zazwyczaj uliczek i zająć się archeologią podasfaltową.




Znalazłem też kolejną, starą trylinkę brukową (zapewne przedwojenną), tym razem nie pełną, tylko 3/4 układaną na brzegach. Więcej o żyrardowskiej (i nie tylko) trylince i jej poszukiwaniach w tym wpisie na blogu pocztówkowym.





Skorzystałem też z okazji, że płyty chodnikowe są mokre, przez co lepiej widać odbite w nich litery niż gdy są suche i sieknąłem im kilka fotek. MŻ oznacza zapewne "Magistrat Żyrardów", albo "Miasto Żyrardów".




Tak się zastanawiałem, czy by nie skorzystać z umiarkowanie niebeznadziejnej pogody i nie zrobić aby kolejnej pętelki... ostatecznie jednak wróciłem i słusznie, bo ledwie zrobiłem sobie kawę, za oknem rozpadało się, tym razem solidnie i na dobre.

- Co tam panie gołębiu? Jak tam w Nowym Roku?
- A nic, pogoda taka, że nie ma co wyściubiać dzioba z dziury.



Wieczorem po Kluskę na dworzec, to po drodze jeszcze jedna pętelka, zwłaszcza że zrobiła się zadziwiająco ładna pogoda... co prawda wiało mocniej niż za dnia, ale za to wiatr przewiał chmury, więc pętla pod rozgwieżdżonym niebem. Z Kluską też powrót z dworca nieco dłuższą trasą i krótki postój przy cmentarzu na oglądanie gwiazd. Ale to była jakaś chwilowa anomalia pogodowa, bo jakieś pół godziny po naszym powrocie wszystko wróciło do normy i lunęło.