teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108860.05 km z czego 15577.35 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 54.09 km
  • 1.30 km terenu
  • czas 03:12
  • średnio 16.90 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Grodzisk z Kluską i muralami

Poniedziałek, 15 lipca 2019 · dodano: 26.07.2019 | Komentarze 3

Chcieliśmy skorzystać z okazji, że Kluska wracała z babcią z Warszawy, żeby przechwycić ją w Grodzisku... a nie jechać tam z nią od samego Żyrardowa. Trochę mieliśmy wątpliwości czy rzeczywiście jechać do tego Grodziska, bo wg ostatnich prognoz miało być dosyć ciepło (choć jeszcze bez przesady), ostatecznie stwierdziliśmy że jednak zaryzykujemy.

Najpierw my sami myk do Grodziska, korzystamy z wyasfaltowania nowych dróg i jedziemy nowym skrótem przez Jaktorów... sam przejazd przez Jaktorów nieco skomplikowany, ale też nieco skraca (nie wiem ile dokładnie, bo gdy chciałem sprawdzić na bikemap, to okazało się że znów coś w tym serwisie pozmieniali i jeszcze gorzej się z niego korzysta niż po wcześniejszych zmianach... muszę znaleźć jakiś inny przyjazny serwis do wyznaczania tras).

W Grodzisku najpierw jedziemy do biblioteki, żeby się zapisać i wypożyczyć pewną książkę (jaka to książka i dlaczego nam na tym zależy - o tym później), a która w Żyrardowie aktualnie jest wypożyczona. Podjeżdżamy do tzw. Mediateki, czyli nowego gmachu przy Parku Skarbków... biblioteka główna i oddział dla dzieci mieszczą się tu od zeszłego roku na drugim piętrze. Na parterze jest jakaś sala wystawowa, w której jest aktualnie wystawa rzeźby... trzy sztuki są też na zewnątrz.





Zapisaliśmy Klu do biblioteki, ale w Mediatece byliśmy głównie po to żeby zbadać teren przed wizytą z Kluską, a książka którą chcieliśmy wypożyczyć była w filii nr 2 w tzw. Pawilonie Kultury (otwartym też w miarę niedawno, znaczy w 2014). Kiedyś już tutaj trafiliśmy, więc wiedzieliśmy jak to wygląda, że na placu przed budynkiem jest sporo fikuśnych ławek itp. tyle że to straszna patelnia w taki dzień jak dziś... na szczęście akurat słońce schowało się za chmurą.




Książka wypożyczona, no to po Klu na dworzec, gdzie mieliśmy mały zapas czasu, toteż zainstalowaliśmy się na kawkę w zacienionym zakątku koło kładki.





Obok jest też mural powstały z okazji 170-lecia kolei warszawsko-wiedeńskiej, pierwszy z kilku które mieliśmy zamiar dzisiaj obejrzeć z Klu.




No dobra, pora iść na peron. Dworzec po remoncie.



Tutaj udało się ocalić charakterystyczną dla podwarszawskich linii wiatę, w Żyrardowie została niestety w czasie remontu zburzona. Zamiast niej otrzymaliśmy nowe przeszklone... nie powiem, ładne, jednak w gorący słoneczny dzień w ogóle nie dają ochrony przed słońcem.




W Grodzisku na peronie też przybyły nowe wiaty, ale te przynajmniej dają cień.



A to pociąg, którym przyjechała Klu zjeżdża na bocznicę... Klusce kojarzył się z gąsienicą, gdy tak sobie zakręcał.



Niestety Klu przyjechała w złym humorku, a to przez to że odpadła jej sprzączka w zegarku. Przez to start mamy fatalny, muralem nie daje się jej zainteresować i innymi rzeczami też nie.

Trochę humor jej się poprawił przy muralu Orkiestra, który bardzo jej się spodobał, a że zapobiegliwie wziąłem z domu fujarkę, to mogła się przyłączyć do orkiestry. A więc - górniczo-hutniczo orkiestra dęta... robi nam pap parara!



Jak zobaczyła powyższą fotkę, to stwierdziła że jest za mała to orkiestrantów... no to zrobiliśmy tak żeby była większa.



A potem policzyliśmy członków orkiestry i wyszło nam że jest ich 50.



Jedziemy dalej, humor się poprawił ale tylko troszeczkę, a następne murale nie były na tyle fajne żeby ten humor poprawić... znaczy były fajne, ale na dobry humorek. Tak więc mural Domek przypominał jej Mysi Domek ale z ludźmi (tutaj jest o książce z serii Mysi Domek, do której nawiązuje)... ale i taj jest nudny.



Gołąb... ale też nudny.



Okazało się, że sąsiednie wiatka śmietnikowa została od naszej ostatniej wizyty pomalowana.... ale to tym bardziej nudy.




Na skwerku był kiedyś plac zabaw z fajnymi, starymi urządzeniami do zabawy (trochę ich żal, ale są jeszcze takie na następnym placu zabaw, który odwiedziliśmy), jak byliśmy tu drugi raz to skwer był w przebudowie, a dziś mogliśmy obejrzeć efekt. Okazało się, że są tam umieszczone skrzynki, w które mieszkańcy mogą zagospodarować sadząc to i owo:
- tablica ogródek warzywny
- tablica ogródek kwiatowy

Z Klu przeczytaliśmy sobie tablice, co ją na chwilę zainteresowało... ale i tak nuda.





Ruszyliśmy więc dalej do bociana... owszem duży, ale za mały, a w ogóle to nudny.



Dopiero na placu zabaw z bajkowym muralem humor wreszcie się poprawił.
- Poznajesz?
- Taaaak!



Otóż jak byliśmy tu w zeszłym roku, to stwierdziliśmy "o, fajny mural" ale z niczym nam się nie skojarzył, zresztą nic dziwnego bo nie znaliśmy jeszcze książki, z którą mógł nam się skojarzyć (tutaj wpis ze zdjęciami sprzed roku).

W międzyczasie oglądaliśmy z Kluską książkę obrazkową "Rok w Krainie Czarów" Macieja Szymanowicza. Kluska zasadniczo lubi książki obrazkowe, ale bez przesady, raz obejrzy, może dwa i tyle... wyjątkiem była właśnie ta książka, bo jest bardzo zabawna, a to dla Klu jest bardzo ważne. Sam styl rysownika jest fajny, bo postaci same w sobie są sympatyczne i śmieszne, a do tego scenki są pełne humoru, często dosyć absurdalnego. Niedawno też dorwaliśmy kolejną książkę tego autora - "Krasnoludki. Fakty, mity, głopoty", też obrazkowa ale już w innym stylu i z pewną ilością tekstu.

Gdy przed wycieczką sprawdzałem murale na trasie i rzuciwszy okiem na zdjęcia stwierdziłem, że coś mi to przypomina... posprawdzałem i stwierdziłem, że koniecznie musimy tam pojechać z tą książką (stąd ta wizyta w bibliotece).



Nie wiem czy przegapiliśmy informacje o autorze projektu (a jednocześnie w.w. książeczek), czy po prostu nam nic nie mówiło... zresztą teraz też byśmy samego nazwiska nie skojarzyli.



Na miejscu okazało się, że postaci i scenki są żywcem wzięte z "Roku w Krainie Baśni"... no, tyle że tło i układ zostały dostosowane do podłużnego muralu.Sporo zabawy mieliśmy sziając konkretnych postaci.

I tak - mural na lewo od drzewka, pochodzą z Maja (aha, powiększenia poniższych fotek książki i murala - po kliknięciu w odpowiednie fotki).





Szukamy konkretnych postaci.





Kawałek muralu na prawo od drzewka, oraz sama końcówka z wilkiem, to Sierpień.







Natomiast między krasnoludkami i wilkiem jest podwodny Kwiecień.






Na placu spędziliśmy sporo czasu, bo po muralu przyszedł czas na zabawę... Klusce tak jak i nam podobał się retro plac zabaw. Jest tu kilka nowych zabawek, ale większość jest stara.




Już przy poprzedniej wizycie najbardziej mi się podobały takie pojazdy, lavinka mówiła że mieli takie w przedszkolu i jej trochę zazdroszczę, bo u nas takich nie było.



Niestety w międzyczasie wyszło słońce i tak jak się obawialiśmy zrobiło się za gorąco, a Klusce tak się podobało, że nie chciała nigdzie jechać, a do tego ciągała nas tu i tam... główny feler tego placu, to że prawie na nim nie ma cienia, także ławki były na słońcu, toteż zainstalowaliśmy się na tym retro-samochodziku, bo on był trochę zacieniony. A jak odpaliliśmy kanapki i kawkę (dla Kluski zbożową), to zmieniliśmy go na food-trucka!



A wracając do muralu, to jeszcze książeczkę trzeba pooglądać.  Tak czy inaczej, Klusce humor poprawił się wreszcie na dobre, ufff.



Następnie przemieściliśmy się na plac zabaw w Parku Skarbków, jak Klu była mniejsza to kilka razy tam byliśmy, ale później jak już jechaliśmy dalej na plac zabaw, to zwykle lądowaliśmy w Parku Bajka w Błoniu... jednym z powodoów było to, że jeśli dzień był słoneczny, to tam jest więcej cienia, tutaj niby też wśród drzew naokoło i ławkę da się znaleźć zacienioną, ale większość samego placu jest nasłoneczniona.





No, pora wracać. O, żurawie!



A w Jaktorowie zgubiliśmy lavinkę... jak mówiłem ta trasa choć krótsza, jest nieco bardziej skomplikowana, właśnie w Jaktorowie.  A to dlatego że zostawiliśmy lavinkę z tyłu, a trudno było się zatrzymać bo nie było cienia i trzeba by się smażyć czekając... a jak znaleźliśmy cień, to lavinki nie było. W końcu stwierdziliśmy, że nie czekamy i nie szukamy lavinki (zwłaszcza że jedzenie i książeczki powoli już się kończyły), a do domu już tylko nieco ponad 10km. Uspokoiłem Kluskę że mama nie po raz pierwszy się gubi, że na pewno da sobie radę i pojechaliśmy dalej.

Być w Jaktorowie i nie odwiedzić tura? No, nie chciało nam się specjalnie przebijać na drugą stronę torów, ale przejeżdżaliśmy odpowiednią ulicą.



Właśnie, czytamy książeczki.



Ja tu jestem zgrzany jazdą i narzekam że za gorąco, a tu Kluska mi marudzi że jej za zimno... szlag, a dodatkowe ubranie jest u lavinki w sakwach, u mnie były książeczki, zabawki i żarcie. No cóż, jakoś ją opatuliłem moją zapasową koszulką, tylko trzeba było parę razy się zatrzymywać i poprawiać, bo się zsuwała i jeszcze tak zrobić by wystawała ręka z bułą. Ale  jakoś dotarliśmy do domu.





Komentarze
lavinka
| 20:06 piątek, 26 lipca 2019 | linkuj Jak już mówiłam, do przedszkola chodziłam bardzo krótko i nie zdołałam się na tych autobusach wybawić, może trzy razy siedziałam przez chwilę, bo starsze dzieci nie wpuszczały tam maluchów, aja byłam tylko w maluchach i to jesieną,bo potem miałam anginy od żarcia śniegu, a potem to już wiosnabrat się urodził,więc mamabyła kolejne lata w domu na urlopie i nie musiałamchodzić do przedszkola. A w zerówce już chyba takich nie było.
meteor2017
| 17:38 piątek, 26 lipca 2019 | linkuj Ano, tak jest wszędzie... u nas na osiedlu też miejsca parkingowe betonują wolną przestrzeń. Koło nas nie jest jeszcze aż tak źle, co prawda boiska już nie ma, ale tylko na jednym skraju powstały miejsca parkingowe, poza tym jest trawnik, a dalej plac zabaw i siłownia plenerowa... ale dalszy plac zabaw jest z dwóch stron otoczony samochodami i trzeba pilnować by dzieciaki nie wybiegały, bo mogą zostać przejechane, toteż ludzie stamtąd chodzą na nasz plac zabaw, gdzie dzieciaki przynajmniej mogą w miarę bezpiecznie pobiegać także poza placem zabaw.
lec33
| 17:08 piątek, 26 lipca 2019 | linkuj Kiedyś na "retro placu zabaw" i tam gdzie są garaże haratało się całymi dniami w gałę. Niestety garaże wygrały z boiskiem do zera :(
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wodum
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]