teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 60.50 km
  • czas 03:43
  • średnio 16.28 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

Wiech w Żyrardowie (po mieście x9)

Poniedziałek, 23 lipca 2018 · dodano: 25.07.2018 | Komentarze 3

Tym razem nie będzie kawałka a' la Wiech, tym razem cytuję fragment felietonu samego Stefana Wiecheckiego (z tomu "Szafa gra"), w którym wspomina wizytę w Żyrardowie




Kartka z mojego pamiętnika (fragment)

"Od kilku dni odbywam znowu „pasterski” objazd po Polsce, odwiedzając rozsiane po niej szeroko warszawskie „owieczki”. I tym razem, jak zwykle, w towarzystwie Mieczysława Fogga, który w międzyczasie został czcigodnym jubilatem. On śpiewa swoje czarujące piosenki, ja recytuję felietony, a razem robimy obserwacje, co się też na naszej prowincji zmieniło na lepsze na odcinku sal koncertowych, gdzie odbywamy swoje wieczory.

I trzeba powiedzieć, że zmiany są olbrzymie. Przybyło całe mnóstwo Domów Kultury, w których w naprawdę kulturalnych warunkach można posłuchać koncertu, jak również go „odbyć”. Zdarzają się, i to nawet dość często, domy z „zapleczem scenicznym”, wyposażonym w czysto utrzymane „wygody” dla występujących aktorów czy literatów wygłaszających prelekcje. Nie wszędzie są one urządzone jednakowo wytwornie, ale bywają nieraz wprost luksusowe.

Na przykład wspaniały Dom Kultury w dużej osadzie fabrycznej pod Warszawą, ma te przyległości, tego rodzaju, że pozazdrościć ich może niejedna instytucja społeczna w stolicy. Jest tam jeden drobny co prawda mankamencik i nie warto by o nim mówić, gdyby nie to, że występ nasz odbywał się podczas dwudziestostopniowego mrozu.
Felerek ten polega na tym, że z chwilą pociągnięcia za wiadomą rączkę, woda z rezerwuaru nie płynie w przepisowym kierunku, tylko wylewa się pociągającemu wprost na głowę. Nie przesadzajmy, nie wszystka, ale w każdym razie w ilości wystarczającej do dużego orzeźwienia. Dla młodych, stremowanych występowiczów, zabieg ten może mieć wpływ nawet dobroczynny. Jubilaci jednak - przy niskiej temperaturze na dworze - troszkę narzekają.

Ale rzecz ciekawa, nikt z orzeźwionych nie zdradza wobec kolegów miłej niespodzianki, jaką kryje omawiane ustronie. Każdy czeka na swego następcę, ukradkiem tylko obserwując jego minę przy wyjściu. Kiedy mniej więcej wszyscy są już załatwieni, następuje zbiorowy wybuch śmiechu i cały zespół w świetnych humorach, lekko kichając, opuszcza gościnne progi żyrardowskiego Domu Włókniarza.

Drobne tego rodzaju urozmaicenia nagradza występującym sowicie szczery, życzliwy, a często nawet entuzjastyczny stosunek do nich miłej publiczności. Czasem entuzjazm ten staje się powodem kłopotliwych sytuacji i utrudnia nieco spożycie tak zwanej wieczerzy po przedstawieniu. W chwili pojawienia się bohaterów wieczoru na sali miejscowej restauracji powstaje szmerek, zamieniający się wkrótce w owacje i żywiołowe domaganie się powtórzenia choćby jakichś fragmentów występu na estradzie lokalu."
Styczeń 1954 r.




Jak czytałem ten felieton, to już na wzmiankę o "dużej osadzie fabrycznej pod Warszawą" domyślałem się, że będzie o Żyrku, zwłaszcza w powiązaniu ze "wspaniałym Domem Kultury"... no, budynek prima sort, dobra przedwojenna robota, znaczy się jeszcze sprzed tej pierwszej wojny, bo ukończony w 1913 roku. Jak dodał, że był to "żyrardowski Dom Włókniarza", to była to już tylko kropka nad i. Skróconą wzmiankę o tym domu kultury z felerkiem, ale już bez jakichkolwiek informacji umozliwiających jego lokalizację, znalazłem też we wspomnieniach Wiecha "Piąte przez dziesiąte".

Obecnie przybytek ten nazywa się Centrum Kultury (link), za mojej młodości był to Miejski Dom Kultury, wcześniej (niekoniecznie w tej kolejności) Międzyzakładowy Dom Kultury, Dom Włókniarza, Klub Fabryczny, a na samym początku Dom Ludowy (tzw. Ludowiec).



To może rzut okiem na wnętrza. W holu na parterze uwagę zwraca posadzka z małych płytek heksagonalnych, swoje lata ma i jest już nieco zużyta, ale nadal przykuwa wzrok.






Neon przy wejściu na salę widowiskową (pełniącą też funkcję kinową). Hmm, nie pamiętam dokładnie, ale ten neon chyba był kiedyś na elewacji budynku? Może dlatego wydaje mi się, że ta wieża jakaś taka łysa i brakuje mi na niej jakiegoś neonu, albo stylowego napisu. A na tej starej pocztówce (znaleziona na allegro), widać, że wieża była w ten deseń była zagospodarowana, a z boku jeszcze stary neon, starego kina Len (bo obecne zostało reaktywowane w latach 90. po upadku większego kina Słońce).





Na półpięterku też są kanapki (huannie - zęby precz! kanapki sa do siedzenia!) i makieta Ludowca, jest też jeszcze trochę tej samej posadzki.



Pięterko - kolejne kanapki, a posadzka jak widać miejscami ułożona na nowo, bez zachowania wzoru.





To co? Zasuwamy na górę?



Schody, schody, schody...






W felietonach Wiecha Żyrardów się jeszcze czasem pojawia, co prawda nie tak często jak taki Grójec, czy inny Parzęczew, ale jednak. Poniżej dwa fragmenty z tego samego tomu, gdzie Żyrardów jest wymieniany w kontekście podróży kolejowych (co zrozumiałe):

Przesiadka na Księżycu (fragment)

- Też o tem mówie, bo na własne oczy czytałem. Mają być podobnież takie specjalne bomby atomowe z siedzącemi miejscami w środku. Ładuje się tam podróżnych, cały majdan nabija w armatę i wystrzela na Księżyc czy jakąś inszą gwiazdkie podług rozkładu jazdy.
- No, dobrze, ale w jakiem celu?
- Jak to w jakiem? W turystycznem. „Orbis” to wykompinował. W Zakopanem w sezonie tłok, że palca nie ma gdzie wsadzić, a na Księżycu przestronno. To sie pchnie troszkie gości na Księżyc, troszkie na tego Marsa i plan wykonany.
- No tak, ale to podobnież dosyć daleko stąd?
- Nie można narzekać, ładne parę lat w jedne stronę sie jedzie.
- Ale kolejarze nie będą chyba tej komunikacji obsługiwać?
- Dlaczego?
- Bo jeżeli o wiele teraz na Dworcu Głównem w Warszawie słyszem przez „pudełko”, że: „Pociąg międzynarodowy do Paryża przez Ożarów, Błonie, Sochaczew, Żyrardów, Berlin, Brukselie ma dwieście dziewięćdziesiąt dziewięć minut spóźnienia”, to się pytam pana szanownego, jakie będą ogłoszenia, na tem atomowem dworcu międzyplanetarnem? Chyba takie: „Atomówka pospieszna Mars - Ziemia przez Księżyc - dotychczasowe opóźnienie czterdzieści siedem lat, pięć miesięcy i dwanaście dni?
- Owszem, to rzecz możliwa.
- To wyjedź pan tam w podróż poślubną, przywieziesz pan nazad dorastające wnuki.
Styczeń 1953 r.



No, jeżeli do tego Paryżewa jechał jednocześnie przez Błonie i Żyrardów, to ja się nie dziwię że miał 299 min., opóźnienia.



Pociąg do Paryża (fragment)

Nie ma większych kawalarzy i satyryków od naszych kolejarzy. (...)
- Bo właśnie w tem dniu do koleżki, niejakiego Pędraszewskiego, któren w Stalinogrodzie zamięszkuje, się udawałem na ostatki. Przychodzę, uważasz pan, na stację i oczom nie wierzę. Pociąg do Paryża przez Milanówek, Grodzisk, Żyrardów, Rozprzę, Stalinogród załadowany tak, że mysza by się nie dostała, a tu jeszcze ze dwieście osób kituje się do niego drzwiamy i oknamy. Jakaś paniusieczka ciężko okutym kufrem tłucze przed sobą w plecy faceta, któren zakorkował drzwi i ani w te, ani nazad ruszyć się nie może. Za nią znowuż stoi dziki w oczach bronet, ze skórzaną teczką i co i raz głową dubla w pierwszą krzyżową jej zasuwa, żeby się naprzód posuwała, a to jest tak zwana fizyczna niemożebność, bo przez okna widać, że szczęśliwe podróżne, co się wcześniej do środka zamelinowali, języki mają wywieszone do pasa i oczne gałki na wierzch jem wychodzą, z powodu, że tak ciasno.

,,Co jest - myślę sobie - z temy Francuzamy, z całego świata w Warszawie się zebrali i tem jednem pociągiem do Paryża zapychają?” - I ponieważ jeden Francuz na serdeczny odcisk mnie wskoczył, kopłem go troszkie w kostkie, a on do mnie z zapytaniem: „Co się pan, do cholery, kopiesz?” - w najczystszem polskiem języku.
„To pan szanowny nie Francuz?” - pytam się go.
„Jaki tam Francuz, z miasta Łodzi jestem do domu sie udaje”.
„To koniecznie musisz pan jechać przez Paryż?”
„Co pan tu wariata z człowieka robi, do Koluszek jadę, bo tam jest przesiadka.”

I co się pokazało, do Koluszek można się było dostać tylko paryskim pociągiem, bo wszystkie inne zostali właśnie w tem dniu odwołane. I to nie tylko do Koluszek, w każdem prawie kieronku cofnęli kolejarze co najmarniej jeden pociąg, i to, uważasz pan, przed samem pierwszem marca, kiedy dziesiątki tysięcy ludzi na urlopy i zimowe wczasy się udawali. Tylko przez samopoczucie humoru można było zrobić coś podobnego. Bo, faktycznie, co się działo w pociągach, to boki zrywać!
Marzec 1954 r.



Jeszcze w drugim tomie zbioru "Śmiej się pan z tego" znalazłem taki oko kawałek. Tutaj raczej nie nawiązuje do jakiejś konkretnej szkoły i drużyny, bo podstawówki w Żyrku miały numery od 1 do 7 (a o innej numeracji nie słyszałem). Tak więc równie dobrze ślina napióro mogła mu przynieść szkołę w Kobyłce, Sochaczewie, czy innym Grójcu i żadnej różnicy by nie było. Ale jest Żyrardów, co odnotowuję jako ciekawostkę... zresztą kawałek prawie na czasie, teraz też naszą kadrę można do Żyrardowa wysłać, niech z chłopakami z Trójki najpierw poćwiczą.

Knoty po finlandzku (fragment)

No i w ten deseń doszło do tego `meczu, któren dzisiej odbędzie się w Warszawie. Po mojemu przypuszczam, że wątpie, żeby się Finlandczyki chcieli wyróżnić z innych narodowości, ale próbować można. Jeszcześmy po finlandzku nie dostali.
Ale jeżeli rozchodzi się o ten fakt, to nasza tak zwana drużyna państwowa powinna na razie, zaczem się nie poduczy, z jakimś skromniejszem przeciwnikiem szczęścia spróbować. Na przykład ze szkołą powszechną numer 111 w Żyrardowie. To podobnież są duże w tem sporcie kozaki, ale jak raz szczęście może jem nie dopisać.
Szanse są poważne, bo podobnież ich bramkarz Feluś lanie wczorej od ojca otrzymał za dwójkie z artmetyki i robinzonady jak się należy nie może uskuteczniać.
Jakby nie było, czegoś się będzie można na konto techniki od nich dowiedzieć.


Na razie tyle znalazłem, jak na jakiś ciekawy kawałek trafię, to postaram się uzupełnić. Natomiast Żyrardów w przedwojennych felietonach Wiecha to znowu temat na osobny wpis...

A tu kilka moich kawałków a' la Wiech:
- Ogniem i sikawką
- Czwarty miesiąc lata
oraz z serii "Letniaki w Żerardowie"
- Luxtorpeda Mazowiecka i Wczasy pod topolą
- Muchomory w sosie komarowem
- Podróż dwupiętrową kamienicą
Kategoria mazowieckie



Komentarze
meteor2017
| 19:58 środa, 25 lipca 2018 | linkuj Jak przeczytałem ten felieton Wiecha, to od razu wiedziałem jakie zdjęcia wrzucić jako ilustrację na bloga... posadzka niby kiedyś w przelocie była na blogu, ale warto nieco więcej zdjęć na świeżo wrzucić. A reszta tak przy okazji się załapała.

No bo to faktycznie tylko drobny mankamencik... jak Ryszard Ochódzki pociągnął za spłuczkę, to mu się cały budynek na łeb zwalił i to nie byle jaki ;-)
lavinka
| 19:50 środa, 25 lipca 2018 | linkuj Tyle lat minęło, a u kolejarzy wciąż to samo poczucie humoru. :)
malarz
| 19:03 środa, 25 lipca 2018 | linkuj Piękna posadzka :)
Zastanawiam się, czym się kierowano w miejscu, gdzie układano ją ponownie bez zachowania wzoru...

W styczniu 1954 r. panowały dwudziestostopniowe mrozy i jubilaci narzekali troszkę na drobny mankamencik - cały Wiech!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa yciam
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]