teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 4.18 km
  • czas 00:17
  • średnio 14.75 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Z Klu na dworzec

Piątek, 18 maja 2018 · dodano: 23.05.2018 | Komentarze 0

Z racji tego, że Kluska nam wyrasta nam z dotychczasowego fotelika rowerowego i jest na granicy jego nośności, to lavinka nabyła nowy dla cięższych dzieci (zdaje się, że do 35kg). W porównaniu z poprzednim jest taki minimalistyczny - w zasadzie tylko siedzenie i małe (ale solidne) oparcie... gdyby nie ono to Klu by jeździła prawie jak inne dzieciaki "po żyrardowsku", czyli na kocyku na bagażniku. No dobra, są jeszcze rozkładane podpórki na nogi i osłonki przy nich by nie włożyć nóg między szprychy. Przypięcie to tylko pasek przytrzymujący w pasie.

Faktycznie to już jest fotelik dla większych dzieci, które samodzielnie dobrze siedzą i nie potrzebują osłon ze wszystkich stron, oraz przypięcia wszystkiego czego się da. Łatwiej też dziecku samodzielnie do niego wsiąść (wspinając się na rower), bo nie ma z boku osłonek i podłokietników.

W zasadzie widzę tylko dwa felery tego rozwiązania - raz że trudniej przepiąć ten fotelik na inny rower (sam fotelik to nawet szybko się zdejmuje i zakłada, ale do tego dochodzi odkręcenie i przykręcenie dwóch podnóżków z osłonkami). Drugi, że nie da się tak prawie na stałe zamontować pelerynki i jeździć z nią na pustym foteliku "a nuż się przyda" (oraz z kaskiem zawiniętym w nią), w zasadzie trzeba ją wozić osobno i umieszczać na foteliku dopiero gdy wsiada Kluska.




Rękodzieło przedszkolne - chmurka deszczowa.



Czekając na pociąg graliśmy w karty... niby nic nowego, ale graliśmy w grę, którą niedawno Kluska samodzielnie wymyśliła.



- Ooo, ale mam duzo punktów!



Scerbulek w całej okazałości - ostatnio wypadły dwie górne jedynki (a wcześniej trzy zeby na dole).



Wtem! Zamiast Impulsa, które jeżdżą na naszej trasie wjechał Elf! Zdziwko, po raz pierwszy widzę tu Elfa (Flirty, które też tu nie jeżdżą widziałem też incydentalnie dwa razy). Elfy zasadniczo jeżdżą na trasie lotniskowej (Warszawa Lotnisko Chopina - Modlin), oraz z Warszawy do Działdowa lub Ciechanowa (też przez Modlin).




A teraz wracając do gry wymyślonej przez Kluskę - w zasadzie nie wymyśliła nazwy, więc ja ją nazywam Trzy Karty Kluski.

Najpierw z kupki bierzemy i kładziemy dwie karty - prawą zakrytą, lewą odkrytą. Po czym odkrywa się prawą i porównuje, jeśli pasują do siebie kolorem lub figurą, to zgarniamy obie karty i kolejka przechodzi do następnego gracza.



Jeśli zaś nie pasują, to zakrywamy prawą kartę i nad nią kładziemy trzecią, też zakrytą kartę. Odkrywamy trzecią kartę i porównujemy - znów jeśli pasują, to zbieramy te dwie (a ta zakryta trafia na kupkę kart zużytych) i kolej na następnego gracza.



Jeśli i tu nic nie pasowało, to teraz porównujemy dwie karty z prawej i tak samo jeśli pasują to zbieramy te dwie karty, a zakrytą odrzucamy na bok. Jeśli zaś żadna nie pasuje, to na kupkę kart odrzuconych trafiają wszystkie trzy karty.  Na tym koniec naszej tury i kolej na następnego gracza.



Prosta gra, całkowicie losowa. Na koniec podliczamy punkty z zebranych kart - najpierw Klu rzuciła pomysł, że punktami jest ilość kart, ale szybko zmieniła  na zliczanie ilości oczek - przy czym ustaliła że as = 1, a ja dodałem że walet,dama, król to kolejno 11, 12 i 13.



A to druga gra. W kółeczku układamy kolejno karty  - cztery jedynki, cztery dwójki i tak dalej. Odkryte, żeby każdy widział gdzie co jest, po czym zakrywamy. Następnie poza graczem którego kolej, wszyscy zamykają oczy, a gracz wybiera kartę z dowolnej kupki i kładzie pośrodku. Następna osoba musi odnaleźć właściwą kupkę i z niej dobrać kartę w tej samej kolorystyce (czarną lub czerwoną), podnieść nad głowę i pokazać innym graczom, o czym położyć na kupkę pośrodku. Teraz kolej na nią by wybrała kartę z jakijś kupki.

Początkowo jest bardzo łatwo, bo wiedząc gdzie jest as łatwo odliczyć w te i we wte... a Kluska jest na tym etapie liczenia i znajomości kat, że nie sprawia jej to większego kłopotu. Zabawa się zaczyna gdy część kupek się wyczerpie i trzeba pamiętać które karty się skończyły - zwłaszcza że Kluska na bieżąco ustawiała karty tak, by kupki były mniej więcej równomiernie rozmieszczone. I tu Kluska niemal natychmiast bez odliczania z pamięci wskazywała kupki, a my musieliśmy odliczać i to z różnym skutkiem.

Za pomyłki nie ma żadnych punktów karnych czy coś, po prostu sprawdza się do skutku, tak więc nie ma wygranych, przegranych, nie jest więc to raczej typowa gra, co raczej zabawa karciana.




Aha, wreszcie dokończyłem relację z weekendówki miesiąc temu:
- Za pociskami wzdłuż Narwi dzień 1
- Za pociskami wzdłuż Narwi dzień 2

.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa lkazd
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]