teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 73.93 km
  • 23.40 km terenu
  • czas 04:31
  • średnio 16.37 km/h
  • rekord 30.50 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Łódź pod F-16 / dzień #2: Ner, tramwaje i cyklogrobbing

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 29.05.2014 | Komentarze 6

Poranek był pochmurny, przyjemnie chłodny, a chwilami pojawiała się przelotna mżawka kosmetyczna (nawilżająca). Jechaliśmy generalnie główną drogą na Konstatntynów i Lutomiersk (+ skoki w bok po skrzynki), huann stwierdził wczoraj że nie chce mu się grzać główną, wyśpi się i dobije do nas w Lutomiersku, tak więc prawie połowa trasy była tylko z lavinką.

Jedziemy wzdłuż torów tramwajowych na Konstatntynów i Lutomiersk, a potem także wzdłuż Neru.




Pierwszy postój i skrzynka - zajezdnia na Brusie. Kiedyś jak byliśmy tu z huannem, to było więcej wagoników, dało się też między nie wejść.





Potem wbijamy się i zwiedzamy PGR.





Konstatntynów Łódzki - tu min. serwisuję własną skrzynkę na grodzisku.



Jedziemy dalej między Nerem a torami tramwajowymi, ale już żaden tramwaj nas nie mija. Za to my zjeżdżamy nad Ner. Raz do rury.




Drugi raz do mostku.



A trzeci raz do mostu tramwajowego... Tutaj sprawa niejeżdżacych tramwajów się wyjaśnia. Otóż mostek tramwajowy jest w remoncie, toteż wstrzymuję się z reaktywacją w nim skrzynki. Z rozwałki też rezygnujemy, bo w międzyczasie znów zrobiło się gorąco i co gorsza wyszło słońce. Kładka na moście zdjęta, a nam nie chciało się objeżdżać więc przeprowadziłem rowery po szynie.



Po drodze jeszcze skrzynka przy klasztorze... na dziedzińcu złoty kadłubek papieża, klimatyczna droga krzyżowa, ładna brama itp.





A potem na rynek zrobić rozwałkę... dosłownie pół minuty po nas dotarł tu huann.



Dalej ruszamy razem i bardziej z wiatrem. Kościół w Mikołajewicach... niby jest tam skrzynka, ale że miejscowość ciut w bok to już nie spisywałem, jednak jakoś tak się ustaliło że podjedziemy.



Cmentarzem z I wojny rozpoczynamy cyklogrobbing, jako że po skoczeniu do Mikołajewic, ten cmentarz był średnio po drodze, zastanawiałem się nad jego opuszczeniem, ale że huann stwierdził że nigdy jakoś przy nim nie był, to postanawiamy jednak tam uderzyć, niech i nasz gospodarz zobaczy na wycieczce coś nowego.




Za cmentarzem wyjąsniło się dlaczego huann tu wcześniej nie dotarł



Po drodze w wiosce latarnie wiatrowo-słoneczne



Kolejne trzy cmentarze ewangelickie, z czego na jednym kwatera z I wojny. A obok nich skrzynki kolegi vulpeculi o którym jeszcze będzie... Między cmentarzami cegielnia, w której lavinka serwisuje swoją skrzynkę.






Dobroń - kościółek, szkoła, postój na zakupy w sklepie, a tam mżawka nas dorwała (przyjemnie chłodziła, bo słońce nadal przygrzewało) i jedziemy dalej.




Gdy przejeżdżaliśmy przez DK 14, ruchem kierowali strażacy... a z bocznej drogi dłuuuuuuuuugi korek. Coś musiało się stać i szosa zablokowana, bo ruch puścili objazdem bocznymi drogami (na szczęście tylko w jedną stronę), a do tego doszły samochody wracające z działek w okolicach.



Młyn w Talarze



Jesteśmy już blisko działki, tylko skok w bok w las po skrzynkę przy krzyżu upamiętniającym tragiczne wydarzenia sprzed kilkunastu (no może dwudziestu kilku lat).




Ale zanim dojechaliśmy, jeszcze jeden postój w interesującym miejscu.




Wreszcie dotarliśmy na działę, zainstalowaliśmy się i przyjechał kolega vulpecula z dwiema geokeszerkami, którzy też rowerowo keszowali po okoolicy. Trochę posiedzieli, a potem ruszyli w drogę powrotną. A my z buta na łąki po skrzynki nad rzeczką Grabią. Idziemy w zapadającym mroku i wstających mgłach. Do pierwszej skrzynki przy drewnianym mostku doszliśmy bez większych problemów, na drodze do drugiej stanęły nam podmokłe łąki i nijak nie udało ich się obejść... trzeba było bardzo naokoło przez las lub wieś, więc sobie odpuściliśmy i wróciliśmy gotować kolację - resztki spaghetti dla lavinki i tortellini dla mnie i huanna.



Komentarze
huann
| 20:50 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj No własnie: ja nie robię się głodny, ja sobie przypominam!
meteor2017
| 19:39 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Co jedli nie będzie, bo nie mam zdjęć ;-P Ale właśnie załadowały się fotki z olejem na lunch dla ciuchci ;-)
lavinka
| 19:23 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Co my jedli na śniadanie.... a już wiem! Kaszkę! A Huann z wrażenia omal nie zapomniał zjeść własnej. Aże w Ciebie przez chwilę zwątpiłam :)
huann
| 19:05 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj No, a teraz najwyższa pora już chyba napisać, co było na śniadanie następnego dnia itp itd ;)
huann
| 07:34 piątek, 30 maja 2014 | linkuj Smakowite zakończenie udanego dnia :)
lavinka
| 21:47 czwartek, 29 maja 2014 | linkuj Ten odcinek z piachem był upiorny. I jeszcze to słońce. Przez chwilę brakowało mi słonia wachlującego uszami ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zyzyc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]