teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 110567.05 km z czego 15845.25 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.93 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 72.77 km
  • 15.00 km terenu
  • czas 04:25
  • średnio 16.48 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Longinada 3: Jedziemy Telemarkiem

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 3

Ulefoss - Lunde -Flabygd - Kilen - Sandnes - Seljord (MAPY: bikemap, GPSies, anksowe endo)

Cały dzień jedziemy Telemarkiem (kommune: Nome, Kviteseid, Seljord)



Skrzynki:
- Vrangfoss sluse - Telemarkskanalen
- Hogga sluse - Telemarkskanalen
- Open Norway (OC - założona przez lavinkę)
- Sjøormtårnet i Seljord
- Stien til Sjøormtårnet
- Ormen i Seljordsvannet
- Vegskiltskulpturkyr
- Svanebrua i Seljord

Dzień zaczął się tak sobie, znaczy deszczem... szczęśliwie nie padało jeszcze podczas śniadania, ale nie pamiętam czy udało nam się zwinąć namiot przed deszczem, końcówka pakowania i wyjazd były już w deszczu.

Na początek trasa wiedzie wzdłuż Kanału Telemarku, pierwszy krótki postój na zdjęcia przy śluzie Ulefoss, gdzie wczoraj po nocy szukaliśmy skrzynki. Kanał Telemark (krótki opis, mapka), to właściwie dwa kanały, które łączą ze sobą długie jeziora, tworząc szlak wodny z Dalen do Skien, które leży już prawie nad morzem. My jedziemy wzdłuż tzw. Bandakkanał, który jest nowszy (wybudowany w latach 1887-1892), ale i bardziej imponujący (składa się na niego 14 śluz, które umożliwiają pokonanie 57m różnicy wysokości). Sluza Ulefoss składa się z 3 śluz, a różnica poziomów to 11m.





Na szczęście nie pada cały czas, wkrótce przestaje, a po drodze mijamy...



Dojeżdżamy do śluzy Vrangfoss, największego kompleksu śluz - jest ich tu 5, a różnica wysokości 23m. Obok jest też elektrownia wodna i piękne okoliczności przyrody. Znajdujemy pierwszą skrzynkę dzisiejszego dnia, a właściwie potykamy się o nią, bo wypadła z kryjówki. Tutaj też jemy drugie śniadanie, czyli płatki na mleku.






Odjeżdżamy w deszczu, zostajemy w tyle za grupą i tyle w zasadzie ich widzieliśmy... Przejeżdżamy przez Lunde, tutaj też jest skrzynka, ale po drugiej stronie rzeki, przy śluzie jednak nie ma żadnej kładki, musielibyśmy wrócić do mostów przejechać na tamtą stronę, a potem znów wrócić... odpuszczamy sobie, zwłaszcza że cały czas pada.



Za to przy śluzie Hogga wychodzi słońce, da się też przejść po tamie. W trakcie poszukiwań skrzynki (znalazłem!), nadpływa statek Victoria, nazywana Królową Kanału. Pływa ona po Telemarku od 1882 i jest najstarszym z pływających po nim teraz statków pasażerskich.




To ostatnia śluza na kanale, potem już jedziemy tylko wzdłuż jeziora Flåvatn, które jest na szlaku wodny do Dalen. Po drodze tunel Omnes - też krótki, ale bardzo ładny, taki dziki. Więcej zdjęć we wpisie na blogu - Omnestunnelen .





A po drodze huśtawka pogodowa, a to przyjdzie chmura i zlewa, a to wyjdzie słońce i robi się gorąco... trasa też wiedzie góra-dól.



W końcu robimy sobie rozwałkę nad jeziorem korzystając ze słońca, a lavinka zakłada skrzynkę. Po jeziorze płynie kolejny statek - Henrik Ibsen. Tutaj dogania nas Ania z Robertem, którzy jechali inaczej niż reszta grupy i dalej jedziemy dalej... znów przychodzi chmura.




Z chmury pada trochę, ale bez specjalnego entuzjazmu i w końcu się ostatecznie rozpogadza. Za Kilen kończy się asfalt i zaczynają się konkretne podjazdy, tak dojeżdżamy do kolejnego jeziora, za nim znów zaczyna się podjazd, a my doganiamy grupę, która miała jakąś awarię.



Podjazd okazuje się morderczy - chyba połowa grupy prowadzi rowery, nawet pchać jest ciężko. Ja wjeżdżam najtrudniejszy odcinek i wracam pomóc lavince. A u góry torfowiska, jeziorka, sielanka...





Zaraz po tym, jak się zaczyna zjazd, nawierzchnia zmienia się w asfaltową. I dobrze, bo zjazd dosyć konkretny, to wygodnie się jechało. Dojeżdżamy do jeziora Seljord i wzdłuż niego popylamy do miejscowości o tej samej nazwie. Gdy zlokalizowaliśmy docelowy (chyba) kemping, dzwonimy do Longina co i jak. Mówi że będzie za 2 minuty i faktycznie po chwili zza zakrętu wyłania się bus. Czasowo zgraliśmy się idealnie.



Tutaj też nocowaliśmy w domkach kempingowych, ale większych, piętrowych, z kilkoma pokojami, salonem z kuchnią, oraz łazienką z sauną. Po zainstalowaniu się ruszyliśmy jeszcze na skrzynki. Przejechaliśmy w rejon innego kempingu i tam znaleźliśmy trzy skrzynki.

Główną atrakcją była wieża obserwacyjna, która powstała dwa lata temu. Być może obiła wam się o oczy w jakimś artykule, my w każdym razie kojarzyliśmy ją z widzenia. Do wieży biegnie pomost przez szuwary... trzeba uważać jadąc tam rowerem, zwłaszcza po deszczach, żeby nie rymsnąć do wody.





Wieża służy do obserwowania... potwora z jeziora Seljord, który ma na imię Selma. Na mapce gwiazdkami zaznaczono miejsca, gdzie ponoć go widziano (kliknij fotkę by powiększyć).




Wróciliśmy akurat na obiad w knajpie po sąsiedzku. Specjalnością zakładu była pizza, zamówionych zostało 9 naprawdę dużych, z czego każda inna, wiięc można było popróbować. Pizza nie była krojona w słoneczko, tylko w kwadraty (przynajmniej pośrodku, bo po bokach pozostały skrawki nierozwiązanego zagadnienia kwadratury koła). A obsługiwała nas Polka.

Po pizzy jeszcze dwie skrzynki, tym razem z buta, jedna była zaraz za knajpą (z okazji rzeźb przedstawiających... czerwone krowy), a druga pod mostkiem w drodze na kemping.

Kategoria Norwegia



Komentarze
surf-removed
| 12:47 niedziela, 8 września 2013 | linkuj Kto by przypuszczał, że tak tam ładnie.
lavinka
| 12:40 niedziela, 8 września 2013 | linkuj A i ten tunel chyba był bardzo stary, wyglądał na wysadzany a może jakoś wykuwany? Nowe są ponoć wypalane ogromną temperaturą w skale, na tak dużych odległościach (rzędu wielu kilometrów) stare metody zawodzą.
lavinka
| 12:38 niedziela, 8 września 2013 | linkuj Podobno byliśmy pierwszą tak dużą grupą Polaków, która nawiedziła tę pizzerię. Także długo będą nas pamiętać ;)

Co do deszczu, to wyszczególniłabym trzy kategorie. Leje, pada i kropi. Najwięcej było "leje i pada" na początku, potem "pada", a na koniec już tylko "kropi".

Warto również przypomnieć, że drewniane wrota śluz otwierane są ręcznie przez ludzi pracujących tam w sezonie. Kawał fizycznej roboty, zwłaszcza że przy śluzie pracuje max. dwóch ludzi.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa mozna
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]