teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 108816.95 km z czego 15571.85 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 16.91 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009
Profile for meteor2017

Pocztówki zza miedzy

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 76.93 km
  • 0.50 km terenu
  • czas 04:47
  • średnio 16.08 km/h
  • rekord 50.70 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Longinada 4: lavinka ma kryzys

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · dodano: 11.09.2013 | Komentarze 2

Seljord - Flasdal - Åmotsdal - Kvambekkheii >>> (MAPY: bikemap, GPSies)
>>> Rauland - Va - Arabygdi - Haukeli (MAPY: bikemap, GPSies, anksowe endo)

Znów cały dzień w Telemarku (z lavinką jadę kommuną Selsjord, a bez lavinki kommuną Vinje)



Skrzynki:
- Lakshyl
- Crazy car - jejoms#3
- Nutheim
- Bjønn
- Langlim
- Jarand Åsmundsson Rønjom
- Åmotsdal kyrkje
- Direktør Johan B. Holte
- Eva Bull
- Myllarheimen, Kóse
- Columbus71 #1
- Venemodammen
- Haukeligrend - E 134 / 9

Startujemy pierwsi, ale już przy pierwszej skrzynce dogania nas Jarek z Piotrkiem. A skrzynka jest poświęcona budynkom, które funkcjonowały jako młyn, tartak, elektrownia wodna i coś tam jeszcze. Skrzynka w miarę nowa (ma 2 lata), więc opis tylko po norwesku... no niestety, im bardziej rozwinięty geocaching, tym większa masówka, traile, mikrusy, ale też i mniejsza dbałość o opis wielojęzyczny. Dzisiejszy dzień będzie tego doskonałym przykładem.




Jedziemy dalej, zasadniczo po płaskim, a kolejny stopik przy samochodzie-rzeźbie. Tutaj dogania nas grupa i są fotki grupowe.




A potem zaczyna się pierwszy ostry podjazd i lavinka inauguruje Dzień Pieszego Rowerzysty. Na rozdrożu kolejna skrzynka - preforma PET zarejestrowana jako mała, opis tylko po norwesku, pizdnięta za znakiem (tzw. maskowanie norweskie). lavinka dociera tu ostatnia i od tej pory wleczemy się za grupą... stopik na odsapnięcie i logowpis, a potem w drogę.



Kolejna skrzynka - pudełko po filmie za znakiem zarejestrowana jako mała, a następna to pudełko po pigułach w barierce... też "mała" w miejscu gdzie duże wiadro obok w krzakach można schować, pewnie byśmy ją sobie darowali, ale że lavinka znów została w tyle, to czekając na nią namierzyłem skrzynkę. Te trzy skrzynki to przykład masówki - zaniżona rozmiarówka, schowane byle jak i byle gdzie, opis tylko po norwesku, a miejsce ukrycia takie sobie, że w zasadzie pokazuje tylko drogę.



Jedziemy dalej, a lavince jedzie się słabo... bardziej idzie niż jedzie, bo ciągle podjazdy, zjazdów nie ma, co najwyżej kawałek po płaskim. a do tego pod wiatr. Dają o sobie dać ostatnie, dosyć intensywne dni i zmęczenie.





Dojeżdżamy do Åmotsdal, tutaj dwie skrzynki tego samego założyciela... przynajmniej większe, choć rozmiarówka zaniżona - małe zarejestrowane jako normalne. Opis po norwesku, powieszone byle jak w "maskowaniu norweskim". Te mimo wszystko mi się podobały - sposób zainstalowania przyprawił mnie o wybuch śmiechu, a miejscówka całkiem sympatyczna.




A to sam kościółek i cmentarz. Ciekawe są te motyle/ćmy wychodzące z poczwarki... ten symbol spotykaliśmy na starych krzyżach jeszcze kilkakrotnie. Na nowych nagrobkach są figurki ptaszków. Na ławce pod kościołem robimy większą rozwałkę i wtedy mija nas bus.




Jedziemy dalej... znów pod górę, doganiają nas Ania z Robertem, zdziwko bo myśleliśmy że jesteśmy ostatni. Ale szybko nas przeganiają. Czekając na lavinkę, która coraz wolniej pokonuje podjazdy (prowadząc rower) znajduję dwie kolejne skrzynki. Tym razem mikrusy (rozmiar nano... to już wiadomo dlaczego rozmiarówka jest o jeden punkt przesunięta), nie mieliśmy ich nawet spisanych do szukania, ale miałem screen mapy i widziałem że coś tu jest... macnąłem za znakiem drogowym i jest. Druga zaś w tablicy muzeum. Opisy tylko po norwesku, to loguję potem po polsku.





Kolejna rozwałka na rozdrożu, bo lavinka już nie bardzo miała siły prowadzić roweru. Do punktu zbiórki daleko (25-30km), a my coraz wolniej sie przemieszczamy. Jest w bok szutrowy skrót, ale jest to ryzyko ostrzejszego podjazdu... część grupy tędy pojechała i faktycznie niecałe 20km, ale też ostry podjazd z 200m przewyższenia. Decydujemy się zadzwonić do Longina, że nie damy rady dojechać i po dłuższym oczekiwaniu zabiera nas bus.



Tak docieramy do Rauland na postój obiadowy (mniej więcej na tej samej wysokości co miejsce gdzie nas zgarnął bus, ale po drodze były jeszcze podjazdy... i zjazdy, ale za późno, do nich nie daliśmy już rady dojechać.).

lavinka dalej pojedzie busem, a ja ruszam razem z czołem grupy. Zjazd do jeziora, a potem wzdłuż wody... wiatr jest tu dosyć silny, nawet w dół trzeba mocno pedałować by się rozpędzić.






Docieram po punktu piknikowego... ławeczki, doniczki z kwiatami, kibelek, kosze na śmieci, idealnie przystrzyżona trawa - standard norweski. A obok pomnik kolesia na kiblu... tak to w każdym razie wygląda, a przedstawia on skrzypka, który tu mieszkał (Myllarguten, a właściwie Torgeir Augundsson). W zasadzie dziś jedziemy właśnie szlakiem jemu poświęconym (niestety tablice informacyjne szlaku są tylko po norwesku) - Myllargutvegen.

Za pomnikiem jest skrzynka, nieco starsza i od razu widać różnicę - lepiej ukryta, rozmiarówka nie jest zaniżona, a wręcz przeciwnie (litrowy pojemnik zarejestrowany jako małą), a opis dwujęzyczny. No i blisko miejsca w którym jest coś do oglądania.




Kolejny postój przy rumowisku skalnym... skrzynka jest gdzieś pod drzewkiem w tym terenie, 40m od drogi - ciężka sprawa bez GiePSA, ale spróbuję. Biegnie tamtędy ścieżka Torsvegen (droga Tora), ale nią bym nadrobił kilkaset metrów, a nie mam na to czasu. Rypię na azymut po kamorach ;-) Trafiam na ścieżkę, i szukam w jej pobliżu, ale też nie było łatwo, bo skrzynka kilka metrów od niej, na szczęście w "maskowaniu norweskim" ;-)

Skrzynka dosyć stara, bo z 2004 roku i też widać różnicę w porównaniu z tymi z 2012 i 2011 - opis dwujęzyczny, miejsce naprawdę fajne, a pudełko duże (ze dwa litry). Aha, odnośnie miejsca, to jest legenda, że bóg Tor się wkurzył że mu na weselu dano piwa ze zwykłego kufla, walnął młotem w górę i skały pogrzebały farmę... ale trochę zbyt mocno przyłożył i młot mu się wyślizgnął i wpadł w rumowisko, a potem Tor go szukał przewalając kamienie. Czyli że pierwszym geokeszerem w tym miejscu był Tor szukający młota - tak samo jak ja łatwo nie miał, bo też szukał GPS Free.... ale młotek w końcu znalazł :-)





Największy podjazd dopiero przede mną, w sumie jakieś 200m w pionie, a potem zjaaaazd... 300m w dół. Po drodze stopik na tamie ze skrzynką. Skrzynka z 2009, więc trzyma poziom, ale już widać pierwsze objawy - opis tylko po norwesku. Ukryta w tych kamieniach... na szczycie, gdzie jest droga szczytem tamy, więc dostęp łatwy, ale trudno namierzyć bez GPSa. Na szczęście jest spoiler, ale nim namierzyłem właściwie kamienie, to przemierzyłem tamę w tę i nazad. Tutaj dogania mnie główna część grupy i dalej zjeżdżamy razem.





Na dole nocleg na kempingu ze 300m od skrzynki. No to po kolacji z lavinką z buta na wieczorno-nocne keszowanie. Niedaleko jest druga, mikrus którego nie spisałem, ale skoro i tak tu jesteśmy, to spróbujemy zlokalizować... trudna sprawa, bo lokalizacja z mapy +/-50 metrów i nie udaje nam się. Za to znów przypadkiem znajdujemy wlepkę munzee.
Kategoria Norwegia



Komentarze
lavinka
| 11:24 poniedziałek, 21 lipca 2014 | linkuj Mniej ludzi na km kwadrat, mniej żulii pijącej po krzakach (śmieci spotykaliśmy tylko we fragmentach, gdzie toczyły się remonty, pewnie "nasi" tam byli).
Gość wariag | 17:27 środa, 19 lutego 2014 | linkuj No ale jaka jest przyczyna tego "maskowania norweskiego"? Chyba mniejszy wandalizm -jak sądzę - w porównaniu z Polską :(
Urzekły mnie te żeliwne krzyże z motylami.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa kjakw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]