teczka bikera meteor2017

avatar Miejsce robienia kawy do termosu: Żyrardów. Od 2009 nakręciłem 115145.20 km z czego 16765.75 wertepami i wyszła mi mordercza średnia 17.00 km/h
meteor2017 bs-profil

baton rowerowy bikestats.pl

Czerstwe batony

2024 2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 Profile for meteor2017

Znajomi bikestatsowi

Jakieś tam wykresy

Wykres roczny blog rowerowy meteor2017.bikestats.pl

Kalendarium

  • dystans 25.82 km
  • 6.00 km terenu
  • czas 01:32
  • średnio 16.84 km/h
  • rower Srebrny Rower
  • Jazda na rowerze

po mieście i okolicy

Wtorek, 30 sierpnia 2022 · dodano: 16.09.2022 | Komentarze 1

Ostatnie kilometry jeszcze z sierpnia, ale że jest teraz pół miesiąca w plecy i zanim ukończę relację z Regetowa, to mnie tydzień, dwa, lub trzy, to wrzucam tutaj kilka świeżych zdjęć z września, na dowód, że wrzesień to jesień (a na pewno półówka września).

W lesie zaczyna się wysyp podgrzybków i oby trwał jeszcze jakiś czas.



Oprócz podgrzybków jest też trochę kurek, znalazłem też po kilka prawdziwków, kozaków, maślaków, kanię, a nawet dwa nierobaczywe zajączki.



Poza tym zaczyna dojrzewać czeremcha - dorwałem jedną słodziutką, ale większość jest gorzka... nie wiem, czy to kwestia tego, że na tym krzaku owoce były bardziej dojrzałe, czy też kwestia samego krzaku (np. jego nasłonecznienia), w każdym razie zauważyłem, ze większe owoce są słodsze.



Poza tym zaczęły kwitnąć zimowity - oto fotki z parku.



No i kasztany, też już lecą.





  • dystans 14.75 km
  • 9.00 km terenu
  • czas 01:12
  • średnio 12.29 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

W lesie za gorąco

Sobota, 27 sierpnia 2022 · dodano: 15.09.2022 | Komentarze 2

Na szczęście to już była końcówka upałów, ale nawet w lesie nie szło wytrzymać.

Ha, wreszcie trafił mi się siedzuń, wydaje mi się, ze sosnowy. Może nie wygląda na jadalny, a jednak jest to właśnie taki grzyb.





Żuczek



Żołędzie leca, na razie zielone





  • dystans 8.18 km
  • czas 00:40
  • średnio 12.27 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Śpiewanki na Jazdowie

Czwartek, 25 sierpnia 2022 · dodano: 14.09.2022 | Komentarze 1

Na śpiewanki, w zasadzie mieliśmy jeszcze wpaść tu i tam, skoro wybieraliśmy się do Warszawy... ale było za gorąco, rany te upay mogły sobie już w końcówce sierpnia odpuścić. Tak więc tylko wieczorem na Jazdów

Przygotowania



Zwiedzanie domku




Początek śpiewanek, fotka dopóki jest resztka światła, ale jeszcze mniej osób. Tym razem było 9 gitar akustycznych i klasycznych, 1 basowa, 1 bałałajka, 1 ukulele i 1 pianolka (plus parę drobniejszych instrumentów i przeszkadzajek).






  • dystans 48.63 km
  • 1.10 km terenu
  • czas 02:24
  • średnio 20.26 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze

Upalny kurs biblioteczny

Wtorek, 23 sierpnia 2022 · dodano: 13.09.2022 | Komentarze 2

Ufff, prawie połowa września, więc pora dokończyć sierpień na bikestatsie. I tak dobrze, że zdążyłem zrobić relacje z Regetowa, zanim znów tam pojechaliśmy, a teraz jeszcze parę rundek pomiędzy... niedużo, bo albo upał, albo lało, więc głównie krótkie dystanse po mieście.

Oczywiście obowiązkowy kurs do Grodziska - to były momenty upałów, ale przed południem było znośnie ze względu na chmury (a nawet próbowało kropić, co powitałem jako miłe chłodzenie), niestety z powrotem zrobił się skwar, bo słońce wyszło. Dawno tu nie było motylków, więc postój na łące, ale niezbyt długi.




Samiczka (a nawet dwie) czerwończyka dukacika




Trafiła się też ciemka, która świetnie się maskowała na zeschłych liściach. Nie miałbym szans jej spostrzec, gdyby nie to, że zobaczyłem jak podlatuje, a i tak potem miałem problem, żeby zlokalizować ja siedzącą ze złożonymi skrzydełkami.




Z latających jeszcze mucha wpadła pod obiektyw.



Poza tym przekwitnięte kwiatostany jakiejś rośliny z baldaszkowatych wyglądały jakby to była roślina mięsożerna, która coś złapała. Zwłaszcza że owoce mają takie rzęski wyglądające jak jakieś nabijane kolcami morgenszterny.



Trafiły się też jedne z moich ulubionych pluskwiaków, a na pewno jedne z bardziej efektownych - strojnica baldaszkówka. Ta wygląda jakby wlazła do paszczy potwora.




Tak więc mała sesja tych eleganckich tarczówek w prążki i kropy.





A po drodze jeszcze jeden motyl się trafił - w formie gąsienicy.













  • dystans 1.90 km
  • czas 00:10
  • średnio 11.40 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Reggae w Regetowie X: Czwarta nad ranem

Piątek, 19 sierpnia 2022 · dodano: 31.08.2022 | Komentarze 6

Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz

Wsiadamy do pociągu, który jedzie do miejscowości Dynia Główna, ale wysiadamy w Żyrku faktycznie jakoś o czwartej nad ranem.



Jako, że nie jest jeszcze tak późno, to jeszcze nie idziemy spać, jeszcze pora na gadanie, czytanie, rysowanie, jedzenie.




W rowerowym pusto, opróćz nas tylko jeden rowerzysta jadący do Krakowa, a potem żadnych nowych rowerów. Do Krakowa jakoś tłoku nie było, ale od Krakowa się zapełnia i generalnie wszystkie miejsca są zajęte, poza tym jest chyba trochę osób bez miejscówek, które zajmują miejsca na które chwilowo są wolne, albo siadają na podłodze w rowerowym... toteż nie ma potem możliwości rozłożenia się przy rowerach jak poprzednio, No trudno.




No tak... oczywiście są to drzwi, przez które mieliśmy wsiadac, jak i wysiadać (tak wyszło). Jak wsiadaliśmy, to konduktor siłowo je otworzył.  Gdy zaś wysiadaliśmy, zawczasu przenieśliśmy się do sąsiedniego wagonu.



Klusce się podobało, nawet powiedziała że następnym razem mam się zgłosić do bazowania. Na okazję nie było trzeba długo czekać, bo na wrzesień byli poszukiwani bazowi, więc się zgłosiliśmy i lada moment wracamy do Regetowa. Zobaczymy jak teraz spodoba się Klusce na bazie, bo prawdopodobnie w ogóle nie będzie dzieci i może się trochę nudzić.

Kategoria wyprawki


  • dystans 37.41 km
  • 0.40 km terenu
  • czas 02:19
  • średnio 16.15 km/h
  • rekord 50.80 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Reggae w Regetowie 9: Żegnaj nam dostojny stary porcie

Czwartek, 18 sierpnia 2022 · dodano: 30.08.2022 | Komentarze 11

Żegnaj nam dostojny stary porcie
Rzeko Mersey żegnaj nam
Zaciągnąłem się na rejs do Kalifornii
Byłem tam już niejeden raz

A więc żegnaj mi kochana ma
Za chwilę wypłyniemy w długi rejs
Ile miesięcy Cię nie będę widział - nie wiem sam
Lecz pamiętać zawsze będę Cię

Ostatni poranek na bazie, toteż i "Pożegnanie Liverpoolu". Mogliśmy to przerobić jakoś np. tak "Żegnaj nam dostojna stara bazo / Regetówko żegnaj nam"... pewnie dalej dałoby się też coś ułożyć, ale nie chciało mi się rzeźbic.

Ostatnia kawa na bazie.



Aha, taki oto ptaszek mieszka na bazie, widywaliśmy go wielokrotnie min. jak wydziobywał okruszki po wiatą.  Czy nasi bikestatsowi ornitolodzy są w stanie go zidentyfikować po takich słabych fotkach?





Tak w ogóle początkowo plan był taki, żeby parę dni zostać na bazie, połazić/pojeździć po okolicy, potem przeskoczyć do sąsiedniej bazy namiotowej w Radocynie (na noc lub dwie, w zależności od tego jak tam będzie się nam tam podobać), a potem tu wrócić. Tylko że Kluski nie można było wyciągnąć, bo tutaj miała towarzystwo dzieciaków. Potem gdy większość wyjechała, a nowych jeszcze za bardzo nie znała, mogliśmy jednak wyskoczyć na jedną noc, ale dla odmiany zrobiło się słonecznie i gorąco (a tam jest straszna patelnia na bazie, nie tak jak tu), a poza tym było ryzyko burz które mogły nas dorwać po drodze... toteż zdecydowaliśmy się zostać w Regetowie do końca.

Ale w końcu i Regetów trzeba było opuścić i wrócić do domu. Trasa ta sama (tylko bez zjazdu nad Klimkówkę), tylko w druga stronę.




Korzystamy z tego że jest czwartek i cerkwie otwarte - znów zaglądamy na chwilę do środka w Kwiatoniu, a poza tym udaje się zwiedzić także cerkiew w Uściu Gorlickim - wtedy się nie załapaliśmy. Aha, znaleźliśmy orientacyjną rozpiskę otwartych obiektów architektury drewnianej w Małopolsce w tym roku (większość do 30 września, obiekty UNESCO cały rok) - pod tym linkiem.




Zjazd do Regetowa szybki i przyjemny, dalej do Uścia bez większych przewyższeń i zaczyna się robić gorąco, natomiast na Uściem zaczynają się podjazdy, bo musimy się przebić przez Pieniny Gorlickie. Ciężki kawałek, bo zrobiło się gorąco, to był najgorętszy dzień naszego wyjazdu. lavinka tradycyjnie podprowadzała rower na ostrzejszych podejściach, a ja musiałem dosyć często robić postoje w cieniu, bo się gotowałem.



Gdy pokonaliśmy podjazdy, to dłuższy postój na przystanku za Klimkówką, na granicy dawnej Łemkowszczyzny.



Kluska się znowu zderzyła z jakąś muzą po drodze (albo stadem muz), bo ją wzięło na rysowanie. Wzięła się za rysowanie cerkwi, Jaworzyny, krowy...



Oto Jaworzyna, najpierw ołówkiem, a niżej po nałożeniu kolorów.




Szybki zjazd i dalej doliną Ropy bez większych przewyższeń, tyle że coraz goręcej.



Kolejny dłuższy postój pod mostkiem nad Ropą.



Modraszki się trafiły.



A potem zaczyna się morderczy podjazd na przełęcz przed Gródkiem. lavinka od początku prowadzi, ja kawałek podjechałem, ale krótkim postoju nie mogłem ruszyć pod górę - za ostro... to znaczy bez Kluski dawałem radę, ale z Kluską na bagażniku już nie. Tak więc tuptamy sobie pod górę.



W rejonie przełęczy postój na przydrożne śliwki.




A potem zjazd przez Gródek, było po prostu super - droga dobra, nieprzesadnie kręta, a do tego.idealne nachylenie żeby dobrze się rozpędzić, ale bez przesady, zwłaszcza w środkowej części - początkowo  tuż za przełęczą ciut za ostro, a końcówka dosyć łagodna.

Na przejeździe kolejowym musieliśmy przeczekać kibel, a zaraz potem w drugą stronę Impuls.



Przekraczamy rzekę Białą i wzdłuż niej do Grybowa.



Zastanawiam się, czy sprawdzać przejazd przez osuwisko, a że obok spotykam dwóch chłopaczków, to pytam czy damy radę przejechać, a oni nam mówią, że bez problemu, bo teraz jest dobrze, tylko czasem coś spada (!). W sumie okazało się że gdyby nie znaki, to nawet byśmy nic nie zauważyli, na kawałku jest zniszczona droga, ale to po prostu wygląda jak krótka przerwa w asfalcie.



Do Grybowa docieramy nieco ponad dwie godziny przed pociągiem.  lavinka od razu znajduje przy przystanku autobusowym wiatkę ze stacją serwisową dla rowerzystów, a także portami USB, toteż instaluje się tam by podładować sobie power bank.




Tymczasem my z Kluską idziemy pozwiedzać Grybów i na zakupy przedwyjazdowe. Potem ja zostaje ż rowerami, a Kluska oprowadza lavinkę.

Grybowski rynek i kościół





Mural z rodziną żydowską wykonany wg starej fotografii (informacja o rodzinie z fotografii), z tyłu synagoga.




Progi na Białej



Kasa i poczekalnia zamknięte z powodu, że są nieczynne. Ohoho, wiosną była ładna, okrągła rocznica.



Na bocznicy trochę pojazdów technicznych, które można obejrzeć czekając na pociąg.





  • dystans 16.51 km
  • 7.90 km terenu
  • czas 01:36
  • średnio 10.32 km/h
  • rekord 38.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Reggae w Regetowie 8: Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy

Środa, 17 sierpnia 2022 · dodano: 29.08.2022 | Komentarze 3

Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
A! Zatykam uszy swe!
Smugi w powietrzu i mój bieg
Jak prądy niewidzialnych rzek
Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!

"Krzyk" Kaczmarskiego, a dlaczego akurat ta piosenka? To się okaże dalej we wpisie. Natomiast gdy któregoś wieczoru towarzystwo ogniskowe wybrało ze śpiewnika jakiś kawałek Kaczmarskiego, gitarzysta zarządził:
- Ponieważ jest dosyć późno, zaśpiewajmy tę piosenkę tak bardziej balladowo.
- Znaczy, mamy nie drzeć ryja?
- Dobrze i zwięźle to ująłeś.

Znów poranna przejażdżka w górę doliny. Było wyjątkowo pięknie, po części dlatego że wcześniej się zebrałem.





Te dwa zdjęcia dzieli 8 minut, wykonane z różnych miejsc trochę przypadkowo, dlatego kadry nie są idealnie takie same.




A tutaj odstęp 7 minut




Jeszcze trochę zdjęć z doliny








A tu perełki beskidzkie. Poławiaczem pereł jest krzyżak ogrodowy - rozpina sieć wieczorem i jeśli pogoda jest korzystna, to rano ma liczne sznury pereł.















Cmentarz wojenny nr 48 pod Jaworzynką. Też gdy ostatnio tu byłem, to był częściowo wyremontowany, a remont nadal trwał. Choć gdy pierwszy raz tu dotarłem, to był częścią lasu i było to bardzo malownicze.

To jedno z miejsc, które sprawiło, że zainteresowałem się cmentarzami wojennymi (zwłaszcza z I wojny). Wtedy nie było tak łatwo je znaleźć, zwłaszcza te gdzieś w górach - nie było szlaków cmentarnych, nie było drogowskazów, czasem były zaznaczone na mapach. Tego szukaliśmy ponad 20 lat temu na rajdzie studenckim - ustawiliśmy się pod szczytem Jaworzynki w tyralierę (ponad 30 osób) i ruszyliśmy w dół czesząc las. Ja stwierdziłem, że cmentarz powinien być bardziej z lewej i nas za bardzo ciągnie w prawo, toteż ustawiłem się na lewym krańcu i oddaliłem się dużo bardziej od skrajnej osoby, a i tak cmentarz dostrzegłem daleko na lewo.



Ostatnio jak byłem, to brama jeszcze nie była zrekonstruowana, jak i spora część ogrodzenia (znaczy były kamienne słupy w różnym stanie, ale zasadniczo bez drewnianych części).





Na tablicy mapka pokazująca przebieg frontu  w tym rejonie (powiększenie mapki)



Widoczek ze skraju lasu



Później zaś już we trójkę wybraliśmy się do jara. Chcieliśmy rano, żeby nie było jeszcze zbyt gorąco, ale oczywiście nie udało się zbyt szybko zebrać. Wycieczka też niebyt ambitna, ot do tego jara którego dziewczyny nie mogły parę dni temu porządnie zwiedzić, a tam zaleganie w cieniu, tudzież wyciczki w górę i w dół jara.



Jar może nie jest zbyt głęboki (bu dosyć nisko na stokach góry), ale i tak  całkiem przyjemny.



Szczególnie miły był buczynowy cień w gorący dzień.



No i wbudowane były krzesełka



Grzybek jarowy



Krzyk



O, tak go znaleźliśmy

'

Poza tym Kluska w tym jarze wpadła chyba na jakąś muzę, bo ułożyła piosenkę (a raczej refren), a potem siedziała z zeszytem, zapisywała tekst, układała melodię, dobierała chwyty, a potem to grała.

Niestety musieliśmy się przedwcześnie zmywać, bo jakieś burze i ulewy zaczęły krążyć po okolicy,. Jak się potem okazało, przeszły bokiem i mogliśmy spokojnie siedzieć w jarze... ale kto to mógł wiedzieć.



Parę zdjęć przyrodniczych z okolic jara, jak i bazy.



Tygrzyk - rewers. Miałem pewne wątpliwości, bo nie chciała pokazać awersu, ale raczej tak.



Śluzowiec



Dziecko po tygodniu na bazie nawet nie używa talerzy. Kluska się załapała na naleśniki, które akurat jakieś studentki smażyły (my się zrewanżowaliśmy jeżynami do tych naleśników),






  • dystans 19.60 km
  • 0.20 km terenu
  • czas 01:06
  • średnio 17.82 km/h
  • rekord 39.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Reggae w Regetowie 7: Cały dzień leżałabym odłogiem

Wtorek, 16 sierpnia 2022 · dodano: 27.08.2022 | Komentarze 7

Bo jestem kluską po prostu kluską
Choć bardzo staram się wyglądać na istotę ludzką
Tak naprawdę jestem pierogiem
Najchętniej cały dzień leżałabym odłogiem

Dlatego każdy wieczór kiedy słońce znika
Zawijam się w koc i zamieniam w naleśnika
Bo bycie kluską właśnie tak wygląda
Przynajmniej kluska ze mnie jest porządna

To refren piosenki "Kluska", którą Kluska oczywiście gra i śpiewa. A tutaj oryginał (teledysk z bazgrołkami)

Kolejne poranne mgły, gdy po weekendzie i święcie musiałem zrobić kursik do sklepu by uzupełnić zapasy na kolejne dni.






Cerkiew w Kwiatoniu, tym razem takie oto kadry




Niedaleko kaplica prawosławna, względnie nowa bo z lat 80.



Dziś leżymy odłogiem na bazie, Kluski nie dało się wyciągnąć na jakąkolwiek wycieczkę... zresztą i nam się nie chciało, bo było gorąco, a potem miały być deszcze.



Jeśli chodzi o gotowanie, to ludzie różne rzeczy gotują na ognisku, a czasem odpalają piecyk by upiec ciasto. My idziemy zasadniczo po najmniejszej linii oporu (typu spaghetti - makaron+sos+żółty ser), do tego sporo grzanek (te z dżemem i żółtym serem są nasze) itp.



Szczytem naszych możliwości kulinarnych jest jajecznica z ogniska. Tymczasem tam pod paleniskiem jest zakopany kurczak - byłem świadkiem zakopywania, odkopywania, obracania na drugą stronę i ponownego zakopania. Nie wiem czy podczas naszego pobytu został ostatecznie wykopany do konsumpcji... możliwe, ale nie było nas wtedy na bazie.



Popołudniowe śpiewogranie, do którego dołączyły się harcerki gotujące obiad (i te które miały akurat wolne). Harcerki przyszły na bazę dzień wcześniej, ale wtedy miały swoje zajęcia, dziś sporą część dnia również zalegały na bazie.





Tyle że w końcu zaczął padać deszcz, no to przenieśliśmy się pod wiatę (przy okazji przyszła też harcerka z drugim ukulele).



To z okazji zalegania na bazie, kilka fotek z jej terenu. Z wiatki:




Namioty bazowe i prywatne.



Bazowe sławojki. Jak tabliczka głosi, ten pierwszy kibel jest nieczynny, bo ma Wolne.



A ten drugi to Klozet.



Tabliczki od strony drogi



Baza leży przy czerwonym szlaku, tzw. Głównym Szlakiem Beskidzkiem, który biegnie przez całe Beskidy od Wołosatego do Ustronia (albo odwrotnie), stąd odpowiedni drogowskaz. Jak bazowałem tutaj w 2009, to już popularność zdobywał pomysł przejścia całego tego szlaku i przez tydzień miałem cztery osoby robiące GSB (dwie różne ekipy dwuosobowe, ale które przysły tego samego dnia na bazę). Teraz przejście GSB jest dużo bardziej popularne, prawie codziennie nocuje na bazie ktoś idący GSB, a często po kilka osób... jeśli chodzi o indywidualnych turystów idących z plecakiem, którzy tu nocują, to obecnie właśnie głównie z GSB.



Lodówka, bardzo fajny mechanizm na korbkę, Klusce bardzo się spodobał i jak coś wyjmowałem lub wkładałem, to miałem ją zawołać.







  • dystans 7.87 km
  • 3.30 km terenu
  • czas 00:39
  • średnio 12.11 km/h
  • rekord 37.10 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Reggae w Regetowie 6: Święty Mikołaju, opowiedz jak tu było

Poniedziałek, 15 sierpnia 2022 · dodano: 26.08.2022 | Komentarze 7

Święty Mikołaju
Opowiedz jak tu było
Jakie pieśni śpiewano
Gdzie się pasły konie

"Ballada o św. Mikołaju" doskonale pasuje to porannej przejażdżki w górę doliny Regetówki przez nieistniejące wieś Regetów Wyżny, przy tej drodz eprzed wojną (i tuz po wojnie) stały domy, teraz czasem można znaleźć jakieś resztki fundamentów, czy drzewka owocowe.




Teraz mieszkają tu min. krzyżaki ogrodowe



Owocuje tarnina



Czy kwitnie macierzanka (która nazbierałem do zaparzenia herbatki).



Zahaczyłem też o drugi cmentarz Regetowa Wyżnego - ten obok nieistniejącej cerkwi, cerkwisko oznacza nowy krzyż - ten w głębi kadru. Są tam resztki kamiennych fundamentów, ale teraz w większości skryte w krzakach, najlepiej sa widoczne wiosną.



Fotospacer po starym łemkowskim cmentarzu.






Transatlantyki na oceanach
A krążowniki w rejsach ćwiczebnych
Każdy z nich musi mieć kapitana
Nasz kapitan też jest potrzebny

Jedna piosenka na dzień to za mało, dzioś na przykład pasuje też "Pogodne popołudnie kapitana Białej Floty", bo dzieciaki na bazie zajmowały się struganiem łódeczek.



A tu trwa test łódeczki - łódki musiały przebyć określoną trasę.



Cicho potok gada, gwarzy pośród skał
O tym deszczu co z chmury trochę wody dał
Świerki zapatrzone w horyzontu kres
Głowy pragną wysoko, jak najwyżej wznieść.

"Bieszczady" pasuję też do Beskidu, zwrotki zreszta też by pasowały tu i ówdzie, ale dziś tylko refren do wycieczki w górę potoku Regetówka. Generalnie coraz trudniej Kluskę wyciągnąć z bazy na jakąś wycieczkę, bo przesiaduje z bazowymi dzieciakami... głównie właśnie nad potokiem. Śmiejemy się, że nad potokiem powinna być tabliczka "Plac zabaw. Nieczynne po intensywnych opadach deszczu". Zresztą nam też się za bardzo nie chce, bo zrobiło się trochę za gorąco.




Flisz karpacki



Kluska zaprowadziła mnie do kijankowego zakątka.



A to już mała żabka, choć jeszcze ze szczątkowym ogonkiem.



Kumak też się trafi



Jaszczurka na brzegu



Bliżej bazy spotykamy jedną z koleżanek, która nam towarzyszy w drugiej częście wycieczki, trochę w dół potoku.



Przy okazji zrobiliśmy bukiet



Na bazie w tym roku jest plaga os (ale nie ma komarów). Osy są oswojone i raczej nie żądlą, ale są upierdliwe, a zawsze się trafi jakaś sytuacja, że w końcu użądlą - na przykład wplączą się we włosy i dziabną przy próbie ich wyciągnięcia. Poza tym trzeba zawsze oglądać kanapkę (zwłaszcza z dżemem) i sprawdzać kubek z herbatką, czy nie ma tam osy - ja raz się zagadałem, przegapiłem osę i mnie udziabała w język. Przez pół dnia bełkotałem jakbym właśnie obalił flaszkę jabola.

Sporo osób na bazie zostało dziabniętych raz przez osę, dwa to już rzadkość, co przy takiej ilości os na bazie to naprawdę znikoma ilość. Kiedyś w Bieszczadach wypłoszyliśmy osy z gniazd (chyba w ziemi), jak nas opadły to osoby idące przodem miały co najmniej dwa użądlenia, a te z tyłu miały po kilkanaście. Regetowskie osy na szczęście nie są takie agresywne, można powiedzieć wręcz, że łagodne.

Gdy myślisz, że jest spoko,
To ci osa wpadnie w oko-o
ooo-oo-oo!
(z piosenki "Całe życie pod górkę", bo osa to rodzaj robal z oryginalnego tekstu)



Ale że upierdliwe są i umiarkowane niebezpieczeństwo stwarzają, dzieciaki skonstruowały pułapki na osy. O takie buteleczki z resztkami słodkich napojów, o konstrukcji uniemożliwiającej wydostanie się owadów. Są zadziwiająco skuteczne. Szkoda os, które tam wpadły, przy opróżnianiu pułapki (z dala od bazy), część okazywała oznaki życia, ale część już nie żyła. No, ale cóż.



Robalem dnia okazał się ten chrząszcz z rodziny kózkowatych. Na szybko udało się zrobić parę fotek, ale ciągle łaził, a potem odleciał, więc nie mogłem się dobrze przyłożyć do zdjęć. Jest to albo żerdzianka krawiec, albo jakaś inna żerdzianka. Chyba samica, bo samce są mniej plamkowane i mają dłuższe czułki.




Wieczorem jeszcze udało się wyciągnąć jedną z koleżanek na spacer do drogopotoku i znajdującej się tam skrzynki. Dziewczyny jak wycięły w górę jara, to musieliśmy je zawracać, bo minęły skrzynkę... w ogóle chciały rypać dalej jarem, ale że były w sandałkach (krótka wycieczka za bazę), a teren trudny, to puściliśmy je tylko kawałek w górę (tak to może by na Rotundę włoiły tym jarem).






  • dystans 24.05 km
  • 4.80 km terenu
  • czas 01:33
  • średnio 15.52 km/h
  • rekord 47.20 km/h
  • rower Wrześniowy Rower
  • Jazda na rowerze
współrowerzyści ma wycieczce:

Reggae w Regetowie 5: Lecz nie jest źle

Niedziela, 14 sierpnia 2022 · dodano: 25.08.2022 | Komentarze 5

Wiatr przystojny w garniturze
Chce podobać się złej chmurze
Chmura w złości deszczem go przepędza
Wiatr się schował w jakimś oknie
Jest szczęśliwy, że nie moknie
A miał wkrótce chmurze być za męża

Lecz nie jest źle, mogło być gorzej
Czasem w życiu zdarza się pechowy dzień
Lecz nie jest źle, mogło być gorzej
Czasem w życiu zdarza się pechowy dzień

"Pechowy dzień", to tytuł piosenki, ale trochę się też odnosi do paru wydarzeń z tego dnia. Po pierwsze podczas porannej, tradycyjnej już przejażdżki złapałem gumę w Gładyszowie - ale "mogło być gorzej", bo tylko jedną  jedyną w czasie całego wyjazdu. W ten sposób uczciłem 13-lecie przetartej opony, gdy jadąc z Ropianki do Regetowa co kilka, kilkanaście kilometrów łapałem gumę... w końcu zaczęły mi się kończyć opony (niektóre nie nadawały się do naprawy) i łatki. Właśnie w Gładyszowie od właściciela stadniny udało mi się kupić oponę z jednego z rowerów które miał do wypożyczenia dla turystów.

Podjechałem pod cerkiew min. z zamiarem znalezienia skrzynki, ale zaczynała się msza i schodzili ludzie. Może bym dał radę ją podjąć w chwili gdy nikogo nie będzie, ale akurat przyszły harcerki, stanęły dokładnie przy miejscu które wytypowałem jako ukrycie skrzynki i jedna zaczęła opowiadać o cerkwi... no pech. Pojechałem więc do drugiej cerkwi naprzeciwko i gdy wróciłem to już trwała msza, a ja mogłem spokojnie podjąć skrzynkę i się wpisać przy wtórze śpiewów z grekokatolickiego nabożeństwa.

Cerkiew w miarę nowa, bo z okresu międzywojennego, w tzw. ukraińskim stylu narodowym wzorowana na cerkwiach huculskich.



Niewielka cerkiew prawosławna po drugiej stronie drogi - pierwotnie to była kaplica, a po 1914 gdy spłonęła stara cerkiew, kaplicę rozbudowano i pełniła rolę cerkwi grekokatolickiej. Obecnie grekokatolicka jest ta z okresu międzywojennego, a ta jest prawosławna.




A tu ciekawostka - otóż buduje się nowa cerkiew prawosławna w Gładyszowie. Drewniana, wzorowana na nieistniejącej cerkwi z Nieznajowej. W odmu doczytałem, że kamień węgielny został wmurowany w czerwcu, gdybym wiedział o tym wcześniej mógłbym poszukać fundamentów, a już po naszym powrocie zaczął się montaż drewnianej części nadziemnej. Powiększenie plakatów po kliknięciu w fotkę.



A poza tym znów mglisty poranek po nocnym deszczu




Kolejna przydrożna kapliczka



Skrzynka bazowa. Docierały do mnie głosy, że skrzynka gdzieś się zapodziała i bazowi nie wiedzą co to i gdzie to jest... no cóż, dano nas tam nie było, żeby przypilnować, ale udało się. Mieliśmy zestaw serwisowy z nowym logbookiem (wiedzieliśmy że stary zaginął), a gdy zlokalizowaliśmy puszkę, okazało się że służy ona jako pudełko na karty.

Dostaliśmy od bazowej nową puszkę na karty (trzeba ją było tylko wyczyścić), skrzynkę przeserwisowaliśmy, okleiliśmy naokoło informacjami (okazało się, że jedna karteczka to za mało) i wzbogaciliśmy o komiks z Panem Marianem.




A później wycieczka w górę doliny - kolejna krzyżokapliczka



Już pierwszego dnia doświadczalnie wyznaczyliśmy, że gdy mi prędkość spada poniżej 10 km/h to lavinka zaczyna prowadzić rower. Dziś na lekko, ale z grubsza nadal się sprawdzało.



Jednak większość drogi doliną nawet lavinka dała radę jechać. Tylko tutaj są częstonagłe zmiany nachylenia, że operowałem przede wszystkim przednią przerzutką, bo ona oferowała odpowiednio szybkie zmiany zmiany... co prawda zaraz miałem krzyżowe przełożenia, ale najczęściej nim zacząłem operować tylną przerzutką, byłem już zmuszony do zrzucania biegów na podjeździe.



Przełęcz Regetowska po słowacku, czyli słowacki węzeł szlaków. Tu na granicy czekamy na resztę ekipy, bo był kolejny spacer z dziewczynami z bazy (i ich rodzicami, którzy skończyli bazowanie, bo przyjechała zmienniczka). My podjechaliśmy aż na przełęcz, żeby pominąć dosyć monotonny i skwarny marsz doliną i słusznie bo dzieciakom trochę dał w kość i dotarły marudne (z Kluską nie byłoby inaczej), choć też częściowo podjechali. Na szczęście po odpoczynku w lesie na przełęczy i szybkiej przekąsce humory wróciły.



Gdy czekaliśmy, Kluska poszła w krzaczki na słowacką stronę i coś długo nie wracała. Gdy poszedłem jej szukać, okazało się, że właśnie kosi jara... no tak, krew przewodnicka, jak zobaczy jara to mu nie przepuści. Pozwiedzaliśmy więc trochę kolejnego jara.




A potem ruszyliśmy zdobyć kolejny szczyt. Obycz, Obicz, Obić... jak zwał tak zwał. Grunt, że była kolejna rozwałka.



Dziewczyny znalazły okop z I wojny.



Potem poszliśmy dalej, by wrócić nieco inną trasą.



Jak zaczęliśmy schodzić, to ja wyciąłem do przodu i wylądowałem w dolinie, a potem musiałem rypnąć w górę doliny po rower. Inni zaparkowali przy cmentarzu, też zastanawialiśmy się nad porzuceniem rowerów w tamtym rejonie, ale jak ostatecznie pojechaliśmy na przełęcz, min. lampa sprawiła, że zdecydowaliśmy sie całkowicie pominąć odcinek dolinny. I słusznie.

Z lewej stoki Jaworzyny, z prawej Obić, a dalej grzbiet-górka bez nazwy, którym poszliśmy dalej.



Potem zjazd w dół, akurat żeby przechwycić Kluskę, a tymczasem lavinka poszła na przełęcz po swój rower. Okazało sie, że dziewczyny zauważyły jar przy drodze i koniecznie chciały go skosić (mnie też to kusiło i musiałem użyć całej siły woli, bo tego nie zrobić), ponieważ trochę się spieszyliśmy by zdążyć przed burzą, rodzice im zabronili, ale Kluska się zbuntowała i zeszła do jara choć na chwilę (a jedna koleżanka za nią), przy czym wołały że sa buntowniczkami i ogłaszają niepodległość (Wolną Republikę Jarową). Trzeba było też obiecać, że wrócimy do tego jara.

Konie pod Jaworzyną




Jaworzyna górom i chmurom się kłania.  Ja z Kluską zdążyliśmy na bazę przed ulewą, lavince zabrakło dosłownie kilku minut, by dotarła sucha. No cóż, jak zjeżdżałem z przełęczy, zaczepił mnie jakiś dziadek pytając czy dobrze idzie na cmentarz, więc mu powiedziałem że nie, tu nie ma żadnego cmentarza, próbował się jeszcze dopytywać, ale spiesząc się zostawiłem go z tyłu. Jakbym miał czas, to bym ustalił o jaki cmentarz mu chodzi (być może któryś w dolinie, albo na Rotundzie).

Ja miałem ten atut, że jechałem w dół rowerem i mogłem mu uciec, lavinkę dorwał jak rypała pod górkę pieszo i nie mogła mu sprawnie uciec (no pech), toteż  straciła przez niego kilka, czy kilkanaście cennych minut, a ponoć wcale nie chodziło mu o cmentarz, tylko dziadkowi zebrało się na gadanie (tak więc słusznie zrobiłem, że mu uciekłem).